Skocz do zawartości
repta2

Saga o wiedźminie, Andrzej Sapkowski

Polecane posty

A ja przypnę się od tak bez konkretniejszego tematu :). Sam sagą zainteresowałem się jeszcze jak puszczali serial w okolicach 2000r. lat wtedy za wiele nie miałem ( a z jakieś 6 lat miałem ), to mało kapowałem. Od tamtej pory że tak powiem nie zaatakowałem Wiedźmina. Potem wyszła gra... W sumie nie wiele o niej wiedziałem, dostałem na święta pograłem... Bardzo mi się spodobało, potem zacząłem czytać sagę... Po za trochę pokręconym zakończeniem ( może jestem na nie za głupi czy co... w każdym bądź razie jakby ktoś mógł to niech wytłumaczy co i jak ) cała saga bardzo mi się spodobała. Do tematu o Ciri nie będę się wtrącał bo myślę że wszystko zostało w sumie powiedziane.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście że mogę wytłumaczyć. A za głupi na nie nie jesteś, po prostu zakończenie jest lekko pokręcone, chronologicznie i nie tylko :)

Po uwolnieniu Ciri, Yen, uratowaniu Jaskra i dotarciu do ziem Nordlingów, Yen i Ciri wyruszyły do czarodziejek, a Geralt i Jaskier do Rivii, odpocząć i w ogóle... Ciri na rozmowie z czarodziejkami została przeznaczona jako nosicielka dzieciora księcia z Koviru, który ma być panem miejsc i czasów. Ogólnie przyjęła to i wyruszyła do Geralta, pożegnać się i w ogóle. Tymczasem on, w Rivii razem z Jaskrem, Yarpenem i Zoltanem popijali w barze. Wybuchła rozruba, powstanie ciemnego ludu przeciw nieludziom. Rzeźnia, burdel, mord. Geralt, po raz ostatni postanowił się postawić po stronie dobra. Ruszył w tłum, zaczął ludzi mordować i kaleczyć. Jeden młodzieniec, którego oszczędził wpakował mu widły w brzuch(tłum zablokował Geralta). Wtedy do miasta przybyły Triss, Yen i Ciri. Wpadłu do miasta, Yen i Triss zostały obrzucone kamieniami, Triss chciała uciekać, ale to przezwyciężyła i obie "włączyły skilla" - przywołały burze. Rozruba ucichła, wpadło wojsko. Yen i Triss próbowały leczyć Geralta, ktróy umierał. Yen zemdlała od wysiłku. Ciri przywołała Irhqa... Irqua... jednorożca. Przybyła łódź, na którą wpakowano Yen i Geralta. Każdemu wydawało się że widzi zmarłych. Potem odpłynęli. Yen i Geralt obudzili się w jakimś innym świecie(Avalon?), a Ciri trafiła do świata króla Artura.

Job twoju. Nie wiedziałem że mi to tyle zajmie o_O

Edytowano przez ChosenOne
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<ciach>

Według mnie bardzo dobrze opisane zakończenie. ;-)

Osobiście całą sagę przeczytałem dwa razy. Z rocznym odstępem czasowym. I jestem zachwycony. Przeczytałem wiele książek i opowiadań fantastycznych i opowieści o Geralcie są u mnie faworytem. :smile:

Jestem pewien, że jeszcze nie raz wrócę do tych książek.

MSaint>>>nie cytujemy przytłaczającej większości poprzedniego posta.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

TheChosenOne, kilka malutkich nieścisłości :

1 )

Yen nie miała nic wspólnego z burzą, wszystko to sprawiła sama Triss

2 )

Natomist Triss nie pomagała leczyć Geralta, sama Yen go leczyła

3 )

Tutaj nie jestem pewien, ale jednorożec przybył sam, nie z woli Ciri

No to tyle :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

TheChosenOne, kilka malutkich nieścisłości :

1 )

Yen nie miała nic wspólnego z burzą, wszystko to sprawiła sama Triss

Tutaj można by polemizować. Bez wątpienia największy udział w rzuceniu tego zaklęcia miała Triss (niszczące gradobicie Merigold?), ale sama Yennefer (;*) także włączyła się do inwokacji, więc nie można jednoznacznie powiedzieć, że burza była tylko dziełem Triss Merigold.

3 )

Tutaj nie jestem pewien, ale jednorożec przybył sam, nie z woli Ciri

Wątpię. Między Ciri a Ihuarraquaxem istniała jakaś mentalna więź. Zresztą Ciri nie była szczególnie zdziwiona kiedy jednorożec przybył, no nie?

Dobra dzięki. Trochę nie potrzebnie autor pokręcił ale teraz wszystko już jasne.

Ależ bardzo dobrze, że końcówka jest niejednoznaczna. Przynajmniej zostawił miejsce na niedopowiedzenia i mamy o czym dyskutować.

Edytowano przez Murezor
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra dzięki. Trochę nie potrzebnie autor pokręcił ale teraz wszystko już jasne.

Według mnie właśnie to jest dużym atutem, ponieważ tak jak podkreślił Murezor, końcówka jest niejednoznaczna i dzięki temu mamy nad tym dyskutować.

To że powieść Sapkowskiego odbiega od innych, w których zakończenie mamy podane na dłoni, wcale nie musi być złe.

Kwestia gustu. :wink:

Edytowano przez sitek94
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(niszczące gradobicie Merigold?)

Tak jest, które zresztą później stało się legendarnym zaklęciem, o ile pamiętam.

Yennefer (;*)

;] Cóż, między nami, Yennefer nie była zjawiskową czarodziejką - nie brakowało jej talentu, ale zdecydowanie nadrabiała osobowością i przerostem ambicji. Poza tym w jej życiorysie znajdzie się kilka zdarzeń, które stanowczo ją osłabiły... niemniej z jednego, konkretnego powodu jest moją ulubioną bohaterką Sagi.

Między Ciri a Ihuarraquaxem istniała jakaś mentalna więź.

Zgaduję, że Ciri dokonała czegoś szczególnego, poświęcając swoją moc dla ocalenia jednorożca... pomijając oczywiście jego służbę Pani Czasu i Miejsc.

Ależ bardzo dobrze, że końcówka jest niejednoznaczna. Przynajmniej zostawił miejsce na niedopowiedzenia i mamy o czym dyskutować.

Zgadzam się - osobiście lubię sobie wyobrażać, że

pomimo tragicznego końca wszystkich przyjaciół Geralta, jemu i Yennefer Sapkowski podarował jednak happy end i że ich odejście nie jest symboliczną śmiercią

.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli można to nazwać śmiercią. Przecież Wiedźmin zosał wskrzeszony i odpłyną z Yennefer budząc się w nieznanym miejscu

. Opowieść według mnie niedokończona ale jest to lepsze od dennego zakończenia. Z całej sagi najbardziej podobał mi się jednak Geralt. Przed zaczęciem proponuję przeczytać opowiadania

Ja proponuję szczegóły fabuły zasłaniać spoilerem, żeby nikt nie chciał cię zabić za zepsucie radości z czytania. [Tur]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak jest, które zresztą później stało się legendarnym zaklęciem, o ile pamiętam.

A na dodatek nikomu nie udało się tego zaklęcia powtórzyć.

;] Cóż, między nami, Yennefer nie była zjawiskową czarodziejką - nie brakowało jej talentu, ale zdecydowanie nadrabiała osobowością i przerostem ambicji. Poza tym w jej życiorysie znajdzie się kilka zdarzeń, które stanowczo ją osłabiły... niemniej z jednego, konkretnego powodu jest moją ulubioną bohaterką Sagi.

Poza tym bardzo cierpiała z powodu swojej bezpłodności. To zawsze było jej kompleksem, a objawiało się nie tylko w słowach ale i w uczuciu, którym darzyła Ciri.

Zgadzam się - osobiście lubię sobie wyobrażać, że

pomimo tragicznego końca wszystkich przyjaciół Geralta, jemu i Yennefer Sapkowski podarował jednak happy end i że ich odejście nie jest symboliczną śmiercią

.

Jakże mogłoby być inaczej, skoro Geralt i Yennefer odpłynęli z Ciri? Gdyby mieli umrzeć nie byłoby różnicy czy stanie się to w innym świecie (wymiarze?) czy na Rivijskim bruku.

Spoilery. [Tur]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dobre książki. Czytałem najpierw "ostatnie życzenie",potem "hobbit,czyli tam i z powrotem", i stanowczo jestem za klimatem wiedźmińskim :)

...a ja jeszcze na dodatek rypnęłam o glebę i potłukłam sobie pupę po tym poście. Chłopie, chyba przypisałeś Sapkowi bardzo, ale to bardzo cudzą książkę. :)

Poza tym bardzo cierpiała z powodu swojej bezpłodności. To zawsze było jej kompleksem, a objawiało się nie tylko w słowach ale i w uczuciu, którym darzyła Ciri.

I oto właśnie jeden z argumentów na moje twierdzenie, że Saga swój fenomen zawdzięcza boleśnie życiowej autentyczności. Ona czarodziejka, a on wiedźmin, a problemy jak z "Klanu" wyjęte... nie dość, że "truuudno taaak raaazem byyyć nam ze sobąąą", to u niej dochodzi jeszcze poświęcenie płodności, tak pierwotnej i podstawowej cechy kobiety, dla kariery. U niego zresztą też, ale Geralt nie wydaje się nad tym faktem zbytnio ubolewać. ;] Tak zwany 'brud życia' to coś, co u Sapkowskiego uwielbiam, zwłaszcza, że mimo tego elementu jego twórczość pozwala całkowicie oderwać się i uciec od rzeczywistości.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ależ Yen, ja bynajmniej nie usiłuję obalić Twoje twierdzenie dot. Wiedźmina. Wszystko co tu napisałaś to najszczersza prawda i także cenię za to twórczość Sapkowskiego. Latające mięcho, dobrze wykreowane czarne charakter (miejscami nawet ''szare'') i dylematy moralne Geralta, które czynią z niego kogoś bardziej złożonego niż stereotypowy Wiedźmin (bezmyślna maszynka do eksterminacji potworów) czynią z sagi prawdziwy i klimatyczny świat do którego nie umywa się tolkienowskie Śródziemie, gdzie wszystko jest czarne i białe, a jedyną klimatyczną postacią jest Król-Czarnoksiężnik.

A chłód i cynizm książkowej Yennefer to nic innego jak maska, którą pokazuje, żeby ukryć iż tak naprawdę jest starą, bezpłodną i zgorzkniałą kobietą (na dodatek z nieciekawą przeszłością).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze nie czytałem w ogóle wiedźmina (tylko opowiadanie załączone do gry) natomiast grałem w grę i bardzo mi się podobała. I tutaj moje pytanie: czy książki te są równie dobre co gra?

Edytowano przez Thug
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, między nami, Yennefer nie była zjawiskową czarodziejką - nie brakowało jej talentu, ale zdecydowanie nadrabiała osobowością i przerostem ambicji. Poza tym w jej życiorysie znajdzie się kilka zdarzeń, które stanowczo ją osłabiły... niemniej z jednego, konkretnego powodu jest moją ulubioną bohaterką Sagi.

No cóż, może dlatego że jestem facetem to wolę jednak Zoltana i Jaskra. Oczywiście, Yen jest ciekawą postacią, ale jednak zbyt... chłodną? Nie wiem, po prostu ją tylko "lubię" jak wszystkie postaci z Wiedźmina.

do którego nie umywa się tolkienowskie Śródziemie, gdzie wszystko jest czarne i białe, a jedyną klimatyczną postacią jest Król-Czarnoksiężnik.

A Śródziemie vs. Wiedźminland to inna sprawa. Nie można rozpoczynać dyskusji o tym bez lekkiego wytłumaczenia - bez Tolkiena, nie byłoby takiego fantasy jakie jest teraz, w tym nie byłoy Wiedźmina. U Tolkiena liczy się świat, przyroda. To taki świat z bajki zło vs. dobro, mało postaci "szarych". Ale klimatycznych nie ma? Phew, a Gimli? A Saruman? A Drzewiec(uwielbiam entowe podejście do życia :))? Poza tym, Tolkien tworzy historię lekką, bardzo strawną(poza 1 księgą - hobbickie życie nie jest zbyt ciekawe :)) i przyjemną. Bez juchy. Bez jejku-jej. Bez "[beeep]" na co drugiej kartce(Angouleme...). LotR to letsze i wcale nie gorsze od Wieśka dzieło.

PS

Mówie to o samym WP i Hobbicie. W takich Dzieciach Hurina nie brak postaci szarych, jest jucha, jest tragedia.

czy książki te są równie dobre co gra

Nie grałem, ale znam klimat w grze - Opowiadania lepsze(i to o wiele), Saga... lepsza bądź równa. Opowiadania mają siłę przebicia Tygrysa Królewskiego. Wbijają w krzesło/fotel/sofę/łóżko. Czytasz, czytasz, kończysz, czytasz jeszcze raz. Klimat wciąga i pożera. Saga... no cóż poza zmienionym Geraltem(obrońca uciśnionych niekoniecznie do mnie przemawia...), akcja lekko rozwleczona, ale mimo wszystko - warto przeczytać. Jak już mówiłem nie grałem, więc pewien nie jestem :)

Edytowano przez ChosenOne
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I oto właśnie jeden z argumentów na moje twierdzenie, że Saga swój fenomen zawdzięcza boleśnie życiowej autentyczności. Ona czarodziejka, a on wiedźmin, a problemy jak z "Klanu" wyjęte... nie dość, że "truuudno taaak raaazem byyyć nam ze sobąąą", to u niej dochodzi jeszcze poświęcenie płodności, tak pierwotnej i podstawowej cechy kobiety, dla kariery. U niego zresztą też, ale Geralt nie wydaje się nad tym faktem zbytnio ubolewać. ;] Tak zwany 'brud życia' to coś, co u Sapkowskiego uwielbiam, zwłaszcza, że mimo tego elementu jego twórczość pozwala całkowicie oderwać się i uciec od rzeczywistości.

No, myślę że Geralt też to przeżywa, tylko że po swojemu, milcząco. Z Yennefer mam zawsze problem, z jej... klasyfikacją jako bohaterki. Jako wyzwolona kobieta, czarodziejka jest rozkapryszonym, złośliwym i wrednym babsztylem. Jej wnętrze mieni się podobnie, widać jednak że potrzebny jest jej jakiś katalizator (taki jak

Ciri ) aby pokazać że potrafi i chce być opiekuńcza. Problem w tym że normalnie tej opiekuńczości nie ma jak ofiarować będąc bezpłodną i nigdy nie doczekwszy się swojego dziecka, stąd też wypływa to jej zgorzknienie

.

Największą mankamentem charakteru Yen jest jej przeświadczenie o mądrości podejmowanych przez nią decyzji. Gdy czytam fragment o wydarzeniach na

wyspie Thanned zawsze bzduram sobie że Yen się jednak zreflektuje i powie Geraltowi, skonsultuje się z nim itp itd i dalsze losy bohaterów potoczą się inaczej.

Ciekaw jestem jak wyglądałby charakter Yen gdyby była jednak płodna, jedno jest pewne, nigdy nie związałaby się wtedy z Geraltem ;)

Edytowano przez Sciass
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekaw jestem jak wyglądałby charakter Yen gdyby była jednak płodna, jedno jest pewne, nigdy nie związałaby się wtedy z Geraltem.

Czy ja wiem...

Yen miała okazję związać się z Istredem, który, koniec końców, jest czarodziejem... Chciała ze wszystkich sił stać się płodna. Czarodziej był kimś kto byłby lepiej w stanie jej z tym pomóc... A pamiętajmy, że Yen jednak chciała wybrać Geralta.

EDIT:

No, myślę że Geralt też to przeżywa, tylko że po swojemu, milcząco.

No jasne! Nie pamiętacie już jego marzenia z Czasu Pogardy? :x

Edytowano przez Iskier
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem na myśli 'gdyby była płodna od samego początku'. Podejrzewam, pomijając Ostatnie Życzenie (i tytułowe ostatnie życzenie ;>), że nie zainteresowałaby się nim w takich warunkach, Geralt jest w końcu sterylny. W przypadku kiedy oboje 'chcą ale nie mogą' sytuacja diametralnie sie zmienia, mają z resztą pewną nić porozumienia zbudowaną na tym właśnie motywie, motywie bycia kimś innym, kimś kto nie może prokreować. I także w tym miejscu pojawia się

Ciri

będąca spoiwem tej 2, tak mi się wydaje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bzdury, panie. Jesteście całkowicie pozbawieni romantyczności. ;P Zdradzę zatem, z jakiego powodu Yennefer jest moją ulubioną postacią (co właściwie wyjaśnia też moją tutejszą ksywkę).

Otóż moim zdaniem chłód, sarkazm i wręcz zadufanie w sobie to jedynie maska. Owszem, czarodziejka jest pewna siebie, bo doskonale wie, że to niezbędne do osiągnięcia jakichkolwiek celów, ale jednocześnie jest głęboko zakompleksiona; jak zapewne wszyscy wiemy, u Sapkowskiego magią parają się kobiety, które zasadniczo nie mają szans na znalezienie sobie partnerów z powodu fizycznych ułomności i dopiero czary "wygładzają" ich wygląd. Yennefer przed rozpoczęciem zawodu była garbuską, zaś ból z powodu inności i odtrącenia (m.in. przez rodziców) tkwił w niej tak długo i tak głęboko, że Geralt zdołał zobaczyć to w jej oczach. Do tego dołóżmy bezpłodność, która z wielu przyczyn stanowiła drugi olbrzymi kompleks czarodziejki i otrzymamy, jak sądzę, nieco zagubioną, chociaż dzielną kobietę. Uczucia? Oczywiście, że je miała, chociaż dla własnego bezpieczeństwa nauczyła się je doskonale maskować i starała się trzymać je pod kontrolą... niemniej jestem absolutnie

przekonana, że wiedźmin był miłością jej życia - miłością, z którą nie do końca potrafiła sobie poradzić, ponieważ nikt nie nauczył Yennefer prawdziwie kochać. Generalnie uważam ją za doskonale skonstruowaną, głęboką pod względem psychologicznym postać, a to maskowanie szczerych i silnych emocji ironią i zdystansowaniem... kogoś mi to przypomina. ;]

@down: wiem, co masz na myśli - też piszę i do szału mnie doprowadza "mylna" (wg mnie) interpretacja stwarzanych przeze mnie potworków... a z drugiej strony odpowiedź na pytanie "co poeta miał na myśli" to rzecz tak stuprocentowo subiektywna, że hej. Dla mnie powyższe rozumienie postaci Yennefer było tak oczywiste i natychmiastowe, że nie postrzegam tego jako doszukiwania się drugiego dna - ot, kombinacja książkowych faktów, opisów i tak dalej stworzyła właśnie taki obraz czarodziejki w mojej głowie. : )

Edytowano przez Yennefer
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Otóż moim zdaniem chłód, sarkazm i wręcz zadufanie w sobie to jedynie maska. Owszem, czarodziejka jest pewna siebie, bo doskonale wie, że to niezbędne do osiągnięcia jakichkolwiek celów, ale jednocześnie jest głęboko zakompleksiona; jak zapewne wszyscy wiemy, u Sapkowskiego magią parają się kobiety, które zasadniczo nie mają szans na znalezienie sobie partnerów z powodu fizycznych ułomności i dopiero czary "wygładzają" ich wygląd. Yennefer przed rozpoczęciem zawodu była garbuską, zaś ból z powodu inności i odtrącenia (m.in. przez rodziców) tkwił w niej tak długo i tak głęboko, że Geralt zdołał zobaczyć to w jej oczach. Do tego dołóżmy bezpłodność, która z wielu przyczyn stanowiła drugi olbrzymi kompleks czarodziejki i otrzymamy, jak sądzę, nieco zagubioną, chociaż dzielną kobietę. Uczucia? Oczywiście, że je miała, chociaż dla własnego bezpieczeństwa nauczyła się je doskonale maskować i starała się trzymać je pod kontrolą... niemniej jestem absolutnie

przekonana, że wiedźmin był miłością jej życia - miłością, z którą nie do końca potrafiła sobie poradzić, ponieważ nikt nie nauczył Yennefer prawdziwie kochać. Generalnie uważam ją za doskonale skonstruowaną, głęboką pod względem psychologicznym postać, a to maskowanie szczerych i silnych emocji ironią i zdystansowaniem... kogoś mi to przypomina. ;]

Aleś się rozpisała...

Z jednej strony masz rację, każdy ma prawo do własnej interpretacji i w niektórych kwestiach się z Tobą zgadzam. Z drugiej strony z tym jest tak, jak z analizą wiersza i co autor miał na myśli?. A takie doszukiwanie się drugiego dna strasznie mnie irytuje, bo tak samo było z moim opowiadaniem, gdy czytelnicy interpretowali niektóre rzeczy po swojemu... Fajna rzecz, ale czasem lekko irytująca.

I fakt. Mnie też to kogoś przypomina ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No dobrze, ale pamiętajmy że w tym wszystkim było też dużo fizyczności (ich związku). Sapkowski nie byłby sobą gdyby porządnie nie namieszał przy tworzeniu postaci kreując prawdziwych tytanów w kategorii 'komplickacja charakteru' ;>.

Wszystko co napisała Yennefer o Yen (albo Yen o Yennefer, jak wolisz?) jest prawdą. W swoich wypocinach napisałem głównie to co mnie w niej frustruje, nie przeszkadza mi jakoś tak strasznie to w jaki sposób się obchodzi z Geraltem/innymi facetami bo to są spory dorosłych, gorzej gdy robi po swojemu z

dzieckiem jakim jest Ciri

, tak jak pisałem o

Thanned

.

Edytowano przez Sciass
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałem polowe pierwszej książki wiedźmina, i czyta się naprawdę fajnie, ale jedno mi przeszkadza, że każdy rozdział to zupełnie inna historia.

Pewnie dlatego, że to są opowiadania w zbiorze opowiadań, a nie rozdziały w tomie powieści... :x

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...