Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Lord Nargogh

Olympus Actionus IV

Polecane posty

Arias dotarł do Białego miasta zaraz za 3-D. Przybył za boginią na z kilku powodów, których na razie nie chciał ujawniać. Jednak każdy kto go zna uważa, że przybył tu głównie na złość Azraelowi. Jednak to nie było do końca prawdą. Upadły miał wyższy cel niż jakiś nekromanta.

- Mogłabyś zaczekać - Krzyknął upadł podbiegając do 3-D.

Gdy tylko bóg znalazł się obok bogini zaczął zadawać pytania.

- Masz jakiś konkretny plan? Czy po prostu idziesz na żywioł?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Plan? Plan jest taki, by w całości dotrzeć do tego drzewa, bo tam jest Azazel. Ale rozumiem, że nie o to ci chodzi. Więc tak, lecę na żywioł.

Wyjęła Clinta i przyglądała mu się przez chwilę. Nasyciła go złotym ogniem. Klinga zrazu zmieniła kolor na złoty i zaczęła świecić. Wydawało się, że miecz wysmuklał. 3-D zamachnęła się. Clint z każdym ruchem zostawiał za sobą świetlistą smugę.

-Ale bajer - mruknął rudzielec pod nosem. -Dobra, nie ma co się ociągać. Idziemy.

Wznowiła wędrówkę żwawym krokiem. Coś przemknęło tuż koło nich. Postanowiła to zignorować.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Aha czyli idziemy bez planu. Dobra chociaż tego mogłem się spodziewać. - Mruknął Arias patrząc na 3-D wymachującą Clintem. Broń zrobiła wrażenie na upadłym, jednak on wolał to ukryć.

- Miecz jak miecz - Wymamrotał tylko i ruszył dalej.

Gdy przeszli kawałek dalej upadł wyczuł czyjąś obecność. Arias widząc, iż bogini to zignorowała, postanowił trzymać się na baczności, więc położył dłoń na rękojeści swojego miecza.

- Mam nadzieję, że mnie nie spotka taki sam los jak Azazela, który wcześniej też ci pomagał. - Powiedział spokojnym głosem upadły.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Zobaczymy. Nie gwarantuję powrotu w całości.

Daleko nie zaszli w milczeniu.

-Witaj ponownie, 3-D, Dziecino Przepowiedni. Znam cel twojej ponownej wizyty. Nie dopuszczę cię ot tak do Drzewa Kaźni. Zwłaszcza po tym, co próbowałaś z nim zrobić.

Fakt, to nie było zbyt mądre z mojej strony, pomyślała 3-D. Ale to była ta ... Szarża Chwały!

-Zadbam o to, byś się do niego nie dostała. A jeśli się dostaniesz, to tylko szczęśliwym przypadkiem.

-A co z tą wszą?

-Wszą? Jaką wszą?

-Azrael. Albo wsza.

-Nie ma żadnych wyjątków.

Hyżwar umilkł.

-Gdybym wiedziała, co może z tego wyjść, to bym nie chwaliła się tą Szarżą Chwały! Kolejny powód, by nie zostać Praworządną. Właściwie to ile ja ich już mam...

Spod otaczającego ich piasku zaczęły się wyłaniać skorpiony, wielkości domów jednorodzinnych.

-Ugryzł mnie kiedyś twój pobratymiec - rzekł rudzielec, wpatrując się w oczy najbliższego skorpiona - Ale był mniejszy od ciebie, ba, był strasznie śmieszny, porównując go z tobą. Masz ładny pancerz, wiesz? Taki lśniący... Czym go czyścisz? Czy to pasta nabłyszczająca? A może naturalne właściwości piasku?

Skorpion zaczął klekotać szczypcami.

-Piasek! Tyle piasku jest na świecie, a wolą jakieś perły stosować do kosmetyków. Piasek jest najlepszy! Może znasz jakieś przepisy na dobre wykorzystanie piasku? Do włosów, na przykład? Chciałabym nadać swoim blasku!

Skorpion... a może prędzej Pani Skorpion rozklekotała się na dobre.

"One znają hiszpański", odezwała się 3-D w głowie Ariasa. "Może je zagadaj. Oczywiście, rób jak chcesz."

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ja tu jestem od machania mieczem, a nie od gadania. Dyplomacja mi zawsze wychodzi bokiem, poza tym nie znam hiszpańskiego. - Odpowiedział Arias po chwili dodając.

- Nie traćmy czasu na gadki z tym czymś, musimy się spieszyć. Azrael na pewno swojego cennego czasu nie marnuje.

Arias zdjął hełm i ręką starł pot z czoła. Od czasu przemiany bóg nie zdejmował hełmu, który krył jego odmienione oblicze. Twarz boga była blada, nie było na niej śladu jakichkolwiek emocji. Oczy niebyły już błękitne, lecz czarne i puste. Włosy były natomiast krótkie i kruczoczarne.

- Strasznie tu gorąco - Wymamrotał upadły dematerializując hełm - Póki co nie będzie mi on potrzebny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Hiszpański to niesamowicie użyteczny język. Ale cóż, rób jak chcesz. Masz rację, nie powinniśmy tracić czasu. Pozwól, że ja się tym zajmę."

3-D odskoczyła od Pani Skorpion. Posłała w stronę skorpionów złote świetliki. Skorpiony zmieniły się w złote posągi.

-Ze skorpionami niełatwo walczyć. Teraz mogę zrobić z nich zbroję.

Pstryknęła palcami. Jeden skorpion rozsypał się w proch.

-Ale fakt, że jest tu gorąco, nie ma więc potrzeby zakładać zbroi.

Dalej szli, a im dalej zachodzili, tym goręcej się robiło. Żadnych przeszkód nie było, był tylko upał.

-Gdybym wiedziała, to bym wzięła jakiś krem czy coś w tym guście! Hyżwar chyba chce nas wykończyć w ten sposób. Ale może Azrael stopi się w tym słońcu. Nikła na to szansa, ale jakaś jest. Zaraz... czy to woda?

Tak, to była woda. Wielki wodospad, miło łomoczący w uszach. A razem z wodospadem rzeka, ciągnąca się i ciągnąca daleko poza horyzont.

3-D podbiegła do rzeki i już chciała się napić, gdy zamarła.

-Zaraz. Gdy byłam tu z Azazelem, nie było tu żadnego wodospadu ani żadnej rzeki. To może być iluzja. Albo nie iluzja, tylko prawdziwa woda, ale zatruta.

Przyjrzała się swojemu odbiciu. Przedstawiało ono zmęczoną postać, której mokre rude włosy oblepiały całą twarz. Odgarniając je, zdała sobie sprawę, że odbicie wyciąga ku niej swoją pazurzastą rękę, by wciągnąć ją do wody.

Odskoczyła gwałtownie.

-Nie. Trzymajmy się z dala od tej rzeki. Wytrzymamy.

W tym momencie niebo "zgasło". Zapanowała ciemność, którą rozświetliły widma.

-To są iluzje. Wspomnienia. Staraj się je ignorować. Ignoruj je!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ignorować je? Dobra postaram się. - Wymamrotał Arias mijając kolejne widma. Cienie z przeszłości wydawały się takie rzeczywiste, że upadły z trudem je ignorował. Widma przybierały postać bogów i ludzi jakichkolwiek tylko Arias spotkał w przeszłości.

- Już niedługo. - Szepnął Arias stosując się do zaleceń bogini. Jednak gdy przed nim pojawił się szereg widm, Arias poczuł, że nie może ich zignorować. Widma Ishiego, Azraela, kapłanki ze złotego miasta i dwóch braci Ariasa nie wywołały trwogi w sercu boga, lecz ostatnia iluzja kompletnie wyprowadziło upadłego z równowagi. Iluzja przedstawiała boginie, której Arias przed laty coś obiecał.

- Ignoruj je i idź przed siebie - Głos, który odezwał się w głowie boga sprawił, że upadły ruszył przed siebie. Upadły nie zważał już na nic. Gdy tylko bóg oddalił się wystarczająco daleko od widm, niebo ponownie się rozświetliło dla niego. Arias upadł na kolana i zaczął mamrotać coś pod nosem.

- Przecież, przecież ona... a ja przysięgałem. A ja przysiągłem jej, że zrobię co w mojej mocy. Klnę się, że tej obietnicy dotrzymam - Po chwili Arias oprzytomniał i zaczął się rozglądać za 3-D.

- 3-D gdzie jesteś?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ruszyła żwawo przed siebie. Jej widma z przeszłości były jeszcze wyraźniejsze niż za poprzednim razem, i było ich jeszcze więcej.

W pewnym momencie 3-D zauważyła, że w miarę posuwania się do przodu słabnie. Jej moc wydawała się śpiąca, złoty ogień gasł. Widma również zwróciły na to uwagę. Zrobiły się śmielsze, podchodziły bliżej.

-Idę dalej! - podjęła przerwaną wędrówkę. Coraz bardziej przyśpieszała, aż doszła do biegu. W oddali ujrzała drzwi obrośnięte różami.

Złoty ogień znów zapłonął i wzmocnił siły. Lecz gdy bogini była tuż przed drzwiami, usłyszała krzyk.

-3-D!

Odwróciła się i ujrzała idące ku niej dwa widma. Jedno przedstawiało Salvadora, drugie Azazela.

-Moja mała! - Salvador uśmiechnął się. -Cieszę się, że cię widzę. Czemu chcesz stąd odejść? Tu jest wspaniale!

-Nie słuchaj go! - krzyknął Azazel. - Pomogę ci się wydostać.

-Nie zwracaj uwagi na tego nędznego bożka. Nie jest nic wart. Tu jest wspaniale. Będziesz tu wolna, będziesz mogła się cieszyć życiem. Wolisz wracać do rzeczywistości?

Salvador uśmiechnął się szyderczo do Azazela.

-Wolisz JEGO towarzystwo czy moje?

3-D patrzyła to na jednego, to na drugiego. Tak, chciałaby tu żyć. Żadnych trosk, żadnych obowiązków. Tak, to jest to.

Sal wyciągnął rękę. Rudzielec powoli podawał mu swoją.

-Hej - powiedziała nagle - Co z Ariasem?

Przypomnienie o towarzyszu przywróciło jej rozum.

-Nie, nie chcę! - i zamiast podać rękę Salowi, podała rękę Azazelowi. Drzwi się otworzyły i bogini uciekła. Za sobą słyszała wściekłe wycie.

Wylądowała prosto przed Ariasem. Jej rękę owijały złote róże. Zerwała je.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- A tu jesteś, możemy ruszać dalej. - Wymamrotał Arias podnosząc się powoli. Gdy już stanął na równe nogi rzucił.

- To przeklęte miejsce zaczyna działać mi na nerwy. Zabierajmy stąd twojego kolegę i znikajmy.

Arias wrócił jeszcze wspomnieniami do bogini, której złożył obietnice. Wiedział, że jego przysięga nadal go obejmuję nawet w obecnej, upadłej formie. Ciekawił a zarazem martwił go fakt, że te widma znały tajemnice, która wiązała już tylko jego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Kolegę? Gdzie ty tu widzisz jakiegoś mojego kolegę?

Odwróciła się i ujrzała Azazela. Znikł on po chwili.

-Ach, on. Chodźmy już.

Nie zdążyli zrobić kroku. Nad nimi rozległ się krzyk widma Salvadora:

-Zobaczysz, jeszcze zatęsknisz za nami!

Iść spokojnie 3-D nie mogła. Biegła. Świat wokół nich zmienił się. Miał postać rysunkową. Gdy 3-D przystanęła na chwilę, zmaterializowały się przed nią drzwi. Tabliczka na nich głosiła:

INNY ŚWIAT. WŁASNOŚĆ 3-D.

Świat robił się coraz bardziej psychodeliczny. Ruda bogini otworzyła drzwi i wskoczyła.

Do tego innego świata.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Coś czuję, że to może być pułapka. - Wymamrotał Arias patrząc na drzwi przez które przeszła 3-D.

- Chociaż tu zostać nie mogę, a jej pomóc chce. - Szepnął upadły rozglądając się wokoło.

Po chwili Arias wyjął miecz i rzucił przechodząc przez drzwi.

- Kiedyś przez nią zginę, ale trudno. Skoro już tu jestem to się nie wycofam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Otwierając oczy, 3-D zauważyła, że razem z Ariasem znajduje się rzeczywiście w Innym Świecie.

Ten Inny Świat był szkicem. Nie było koloru, były tylko pociągnięcia ołówka, tworzące szkic.

-Przecież to mój styl - mruknęła 3-D, rozglądając się po komnacie, w której się znajdowali. Miała na myśli zarówno szkic, jak i komnatę. W tym momencie świat został wypełniony kolorem zarówno farb, jak i kredek. Nie było wątpliwości, że komnata należy do 3-D. Ściany były pełne rysunków, wolne miejsca zajmowały najrozmaitsze bronie. Na podłodze walały się kartki, przybory piśmiennicze, butelki po zelektryzowanych trunkach. Było akwarium z małym rekinem. W akwarium leżała rozbita ramka na zdjęcie.

A u stóp rudzielca leżał notes. Gdy dziewczyna podniosła go, okazało się, że nie ma większości kartek, a większość rysunków przedstawiała boginię w różnych stanach emocjonalnych. Na początku była niesamowicie szczęśliwa, potem ten stan powoli ustąpił miejsca beznadziejnej rozpaczy. Na ostatniej kartce narysowany był amulet ze złotym klejnotem w kształcie Słońca.

-Prowadź nas - powiedziała nagle bogini. Amulet zalśnił i zmaterializował się na jej szyi, a Słońce zaczęło świecić mocnym blaskiem. Blask kierował do drzwi apartamentu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W czasie wędrówki bogów po Białym Mieście miecz Azazela zdawał się spać. Nie płonął, nie wibrował ani nie wytwarzał mocy. Zdawał się być nieaktywny. Iluzje, które opętały 3-D były dobrze splecione, ale zbyt słabe, aby wchłonąć jej moc. Hyperion widocznie się niecierpliwił, ale wolał nie ryzykować szybkiego ataku, gdyż mogła on znów szybko uciec do innego wymiaru. Postanowił więc prowadzić ją prosto do własnego leża, a raczej jego centrum. Gdyby spojrzeć z góry na wędrówkę bogini można by było zauważyć, że podąża ona niemal prosto w stronę placu z fontanną. Azazel poruszył się na stalowym drzewie, które zaczęło niepokojąco wibrować.

Azrael szybko dotarł do Białego Miasta przed dwójką bogów. Rozejrzał się podejrzliwie, po czym ruszył w stronę placu z fontanną. Na miejscu zauważył, że moc hyperiona szczególnie kumuluje się w tym miejscu. Znał specjalne tajemne przejście do sanktuarium. Kaplica była nieduża, w stylu technologiczno-gotyckim. Dominowała stal i ostre zakończenia. Na środku stało małe podwyższenie, nad którym lewitowała nieduża kula splecionego drutu kolczastego. Azrael wiedział doskonale, że jest to umysł Hyperiona, w nieco zminimalizowanej formie.

- Zlikwiduj Azazela, moc którą go obdarzyłeś okazała się być zbyt potężna.

Niski, chropowaty głos rozbrzmiał w umyśle boga nekromancji.

- Jesteście tacy zabawni, wy, bogowie. Przychodzicie tu i żądacie. Czy ja wam kiedykolwiek coś dałem?

Azrael westchnął.

- Nie z tobą chcę rozmawiać, Chyżwarze, mam sprawę do twego władcy.

Głos nabrał pogardliwego tonu.

- Nie zechce cię wysłuchać, nie spełniłeś jego oczekiwań. Choć....dostarczenie tej małej w to miejsce było dość dobrym zagraniem z twojej strony. W nagrodę nie zostaniesz wchłonięty i tyle.

- Nic mnie "ona" nie obchodzi, niech ją sobie weźmie. Ale chodzi o moje przeciwieństwo, trze,,,,

- MILCZ! Hyperion go wchłonął, nie masz nad nim żadnej władzy.

Azrael wyszedł z wnętrza niepocieszony. Zaklął kilka razy, ale nie widział wyjścia z tej sytuacji. Wyczuł, że pozostali są w mieście. Postanowił więc się zaczaić, aby zabrać im miecz Azazela przy nadarzającej się okazji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drzwi prowadziły na niewielki balkon. 3-D zachłysnęła się, ujrzawszy widok z balkonu.

Ujrzeli niesamowite miasto. Pełne najróżniejszych dźwięków i zapachów, oszałamiało swymi barwami. Po ulicach chodzili równie niesamowici ludzie. Ubrani w świecące szaty, mieli fantazyjnie upięte fryzury i oczy, które mogłyby służyć za latarki.

Gdy 3-D spojrzała w górę, zdała sobie sprawę, gdzie jest.

-To Tanalea! - krzyknęła, zachwycona. Niebo wyglądało jak gwiezdna rzeka, przykryta grubą warstwą lodu. Ta warstwa sprawiała wrażenie, jakby topniała. We warstwie utworzyła się dziura, ukazując czerwoną gwiazdę. Z czerwonej gwiazdy, w stronę dwójki bogów pomknął płomień. W ostatniej chwili odskoczyli przed nim.

-Hiaaah! - sapnęła bogini. W miejscu, w które uderzył płomień, znajdował się teraz czarny rulon. Po rozwinięciu bogowie ujrzeli wiadomość:

"Źle by było, gdybyście będąc w Tanalei, nie odwiedzili Fontanny Radości!"

-Fontanna Radości? To oklepana nazwa. Porozmawiam z Chaosem na ten temat. Tyle opcji! Może Śmiech zamiast Radości? A może...

Tak wymieniała pomysły, idąc na sam środek Tanalei, gdzie znajdowała się Fontanna Radości. Fontanna tryskała złotą wodą, przechodnie wrzucali do niej perły. Gdy 3-D zbliżała się do fontanny, woda zmieniała kolor na czerwony, a wokół robiło się ciemno. Lecz 3-D nie zauważyła tego. Złoty ogień owinął się wokół niej, tworząc iście królewski strój.

-PADNIJ!

Ktoś popchnął dziewczynę na ziemię, tym samym chroniąc przed potężną falą uderzeniową. Złoty ogień znikł. Dziewczyna leżała z szeroko otwartymi oczami.

Gdy fala ustała, 3-D zorientowała się, że znajduje się w Mieście, na początku labiryntu prowadzącego do fontanny i Selejoplesa.

Poderwała się gwałtownie, słysząc w swojej głowie wściekłe dyszenie. Jej strach wzmógł fakt, że poczuła moc Azraela.

Spojrzała na miecz Azazela.

-Wybacz - szepnęła i połknęła miecz. Wzdrygnęła się. Ponownie zapłonęła złotym ogniem.

-Walczymy czy uciekamy? - spytała się Ariasa. Małymi krokami wycofywała się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ucieczka raczysz żartować. - Zaśmiał się Arias patrząc na 3-D.

- Nigdy nie odmówię sobie walki. - Rzucił bóg z uśmiechem na twarzy.

Gdy upadły przeszedł kilka kroków, wyjął miecz i odwrócił się w stronę 3-D.

- Chodź, nie traćmy czasu.

Arias wszedł do labiryntu jako pierwszy.

- Cóż przydałaby się jakaś pomoc. - Szepnął upadły wyjmując z sakwy niewielki czerwony kryształ, który po chwili błysnął jasnym czerwonym światłem. Ognik stworzony z kryształu unosił się przed upadłym, czekając na jakieś poleceni.

- Przeprowadź nas przez labirynt. - W tej chwili upadł spojrzał na wycofującą się boginie.

- Tylko jakąś bezpieczną drogą.

Ognik mignął dwa raz i ruszył przez labirynt. Bogowie ruszyli biegiem za przewodnikiem, który doskonale znał drogę. Po kilkunastu minutach biegu udało im się przejść cały labirynt i dostać się na plac z fontanną.

- Widzisz, przejście tego labiryntu nie było takie straszne. W każdym razie to i tak nie koniec.To miejsce nadaję się na zasadzkę. - Rzucił Arias wyjmując miecz.

Jak tylko upadł rozejrzał się po okolicy powiedział poważnym tonem.

- 3-D uważaj, coś tu nie gra. Pójdę przodem.

Upadły ruszył wolnym krokiem w kierunku fontanny, rozglądając się wokoło.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czemu się boisz? Jesteś tchórzem?

Obca postać, reprezentant Upadku, purpurowy ogień, śmiała się z 3-D. Śmiech ten przypominał uderzenie pioruna.

To pułapka! Nie zbliżaj się do fontanny!

Obca postać, reprezentant Wzlotu, złoty ogień, ostrzegała 3-D.

Na zewnątrz 3-D stała przy wylocie labiryntu i wpatrywała się we fontannę. Jej ogień na przemian zmieniał barwę ze złotego na purpurowy, z purpurowego na złoty. Na przemian to cofała się, to występowała naprzód. Przypomniała sobie wizję.

-Nie... ja nie mogę. Byle dalej od tego... TEGO. Byle dalej. Wiem. Co zrobić. Wiem. Ale... czy mi się uda? Nie jestem silna. Niczego bym nie osiągnęła bez pomocy innych. Ale... jeśli teraz ucieknę, będę tchórzem. Zostanę zapamiętana jako tchórz. Przyniosłabym wstyd Chaosowi i moim rodzicom. Ale... tu jest HYPERION. Nie mogę tu zostać. Muszę znaleźć Azazela...

Tak prowadziła gorączkowy monolog ze sobą. Nie wiedziała, czemu właśnie tutaj ma być Hyperion, po prostu coś jej mówiło to. Niby dlaczego właśnie tutaj ma mieć miejsce jej wizja?

-Nie idź tu, Ariasie.

Ogień ostatecznie stał się złoty.

-Rozumiesz? Odejdź. Jeśli tego nie zrobisz, skończysz tak jak Azazel. Odejdź. Powiedziałam: ODEJDŹ.

Odwróciła się i pobiegła przed siebie. Im szybciej dotrze do Drzewa Kaźni, tym lepiej. Było coraz gorzej.

-Heh. Może jednak odrzucić wątpliwości i stać się Praworządną? Ale po co? Praworządni są niewiele lepsi od Upadłych. A gdzie ja stoję? Pośrodku?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stalowe drzewo powoli zapadało się w otchłań. Nad ziemią zostało już tylko kilka srebrnych kolców, lecz po chwili zniknęły z całą resztą. Nad Białym Miastem wstał złoty księżyc, zamieniając ulice w czarno-złote alejki. Ogień wokół 3-D zgasł. Nie było wiatru, powietrze ciążyło i dusiło swoją gęstością. Bogini dotarła na centralny plac.

Płytowa posadzka z równomiernym wzorem, plac okalały wysokie kamieniczki z pozamykanymi oknami. Na środku była fontanna, której zdobienia już dawno odpadły. Leżały teraz na ziemi, niczym martwe istoty, składające się z poskręcanych tułowi. Z dachów wystrzeliło złote światło - to reflektory wysunęły się spod dachówek. Wszystkie wiązki światła padały na centralną część fontanny. Moc niemal się skraplała. W jednej chwili cały plac zapełniły tańczące, zamaskowane postacie o bladej skórze. Ceramiczne, białe maski przedstawiały zwierzęta. Znikąd rozległa się

, do której tańczyły pary. W czarnych otworach masek lśniła biel. Miecz Azazela ochłodził się. Był tak zimny, że aż parzył. Na jego klindze pojawił się szron.

W centralnym punkcie, pomiędzy tańczącymi bogini dostrzegła znajomą postać w złotej, skrzydlatej zbroi, która jednak zniknęła wraz z przejściem kolejnej pary tańczących

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Czyżbym się pomyliła?

3-D słuchała z błogim uśmiechem muzyki.

-Czyżby były dwie fontanny, a ja skupiłam się tylko na jednej? Może ta fontanna jest właśnie TĄ fontanną? Co powinnam teraz zrobić?

Drzewa Kaźni nie było. Zdawało się, że wśród tańczących postaci jest Azazel. 3-D nagle zdała sobie sprawę, że stoi przed trudnym wyborem. Wyborem, który mógł zadecydować o jej życiu i życiu tej nielicznej garstki pozostałych bogów.

Mogła albo uciec, albo schwytać Azazela. Ucieczka pozostawi sprawy w ich obecnym stanie. Azazel będzie nie żyć, Hyperion pozostanie w Mieście, a ona wróci i będzie próbowała zapomnieć. Schwytanie... nie wiedziała, jakie nastąpią skutki, jeśli schwyta Azazela. Być może to pułapka zastawiona przez Hyperiona. Ale gdzie w takim razie jest Drzewo Kaźni? Znikło. Czy zabrało ze sobą swoje ofiary? Czy tańczące osoby to ofiary Hyperiona? Czy Azazel jest prawdziwy?

"Odnajdź mnie, a pokażę ci, jak pozbyć się tej udręki."

Nie ma wyjścia, musi spróbować. Miecz Azazela zamrażał ją od wewnątrz, wypluła więc go. Przyjrzała mu się smutno.

Wskoczyła na najbliższy dach. Ledwo zdołała przywołać złoty ogień. Następnie wytworzyła z jego pomocą lśniącą linę. Przyjrzała się uważnie tańczącym postaciom i rzuciła linom. Wyciągnęła postać w skrzydlatej zbroi.

-Czyś ty Azazel z rodu Agradenów? Czy nie? Jeśli nie... to zapewne teraz zginę? Tak? To zabawne. Byłam dzieckiem dwóch frakcji, odrzuconą przez swoje rody z tego powodu. A okazałam się niesamowicie użyteczna. Stoję pośrodku.

Ścisnęła mocno miecz Azazela.

-Wybacz, zachowuję się jak tchórz. Jeśli chcę być szanowana, to nie mogę się poddać. Na razie wolę stąd odejść, nie jest tu za bezpiecznie. W tym miejscu nigdzie nie jest bezpiecznie.

Odskoczyła parę domów do tyłu, ciągnąc Azazela na linie

-Tak. Na chwilę obecną jest dobrze. A teraz odpowiadaj. Nie mogę czekać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arias po kilku chwilach dotarł do 3-D. Upadł był trochę rozczarowany postawą bogini, lecz nie chciał dać jej tego do zrozumienia, zapytał tylko ze spokojem w głosie.

- Dlaczego uciekłaś i zostawiłaś mnie przy tej fontannie? Oddzielnie mamy mniejsze szanse.

Upadły miał coraz większe wątpliwości co do pomocy 3-D, skoro ona nie chciała jego pomocy, to nie było sensu zostawać w mieście. Jednak z drugiej strony był tu też Azrael, a Arias bardzo liczył na spotkanie z nekromantą.

- Cóż Azrael to wystarczający powód, aby jej pomagać. - Wymamrotał upadł.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Strach wziął nade mną górę. Nie zamierzam znów pozwolić na to. Oddzielnie być może mamy mniejsze szanse, lecz nie zapominaj, że każdy z nas ma swój własny cel.

Odwróciła wzrok na Azazela. Nadal wisiał na linie jak na wędce, lecz 3-D nie zamierzała go puścić, dopóki nie zacznie mówić. Na wszelki wypadek rozmieściła linę tak, by nadal trzymała Skrzydlatego, ale by go nie udusiła. Co prawda, nie miała pojęcia, czy da się udusić kogoś, kto zasadniczo jest martwy, ale... kto wie?

-Przemówię jeszcze raz. Czy ty jesteś Azazelem? Jeśli tak, to wzywałeś mnie do Miasta.

"Azrael by się uśmiał", pomyślała.

-Jeśli zaoferowałeś mi pomoc - zwróciła się do Ariasa - to możesz pomóc. Azrael z pewnością jest gdzieś w pobliżu. Nie mogę jednocześnie walczyć i pilnować Azazela. Jeśli nekromanta się tu zjawi, to nie dopuść go do mnie. Miecz jest łakomym kąskiem, a co dopiero "braciszek". - parsknęła. -Nie zniosłabym takich braci. Mam jednego, i to mi w zupełności wystarczy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bal trwał w najlepsze, a nad nim wisiała bogini z uwiązaną, złotą postacią. Ten, którego udało się jej złapać milczał, ale jego maska, w kształcie pyszczka królika, wciąż skierowana była w stronę twarzy 3-D. W jednej chwili postać zniknęła z więzów i pojawiła się obok bogini. Wylądowali w tłumie tańczących par.

nieco się zmieniła. Zamaskowany Azazel uchwycił 3-D w ramiona i zaczął z nią tańczyć powolne tango. Wraz z muzyką taniec przybierał na szybkości, a bóg szeptał słowa do bogini, starając się zniknąć z oczu Ariasa i Azraela, który skrył się na szczycie jednej z kamienic.

- Kto cię tu przysłał? - głos brzmiał, jakby dolatywał z dna głębokiej studni - nie wiesz, że dotarłaś tu tylko na swoją zgubę?

Bóg obrócił szybko towarzyszkę manewrując pomiędzy parami cienistych postaci.

- Zresztą nieważne - wymruczał do jej ucha - już jesteś w paszczy lwa. Nie masz jak stąd uciec.

Przy wysokim tonie wyrzucił boginię do przodu, wciąż trzymając ją za rękę. 3-D zobaczyła, stalowy, gigantyczny róg, sterczący w ziemi w oddali.

Przy drugim uderzeniu uczynił to samo, ale w drugiej części placu, pokazując jej kolejny róg.

3-D wyczuła, że jeden z bogów opuścił to miejsce - Azrael szybko umknął przez srebrny portal.

Ziemia zaczęła się trząść. Muzyka zdawała się dążyć do grande finale.

- Posłuchaj mnie uważnie - powiedział Azazel, przyciskając partnerkę do napierśnika - Teraz on wyskoczy w przestrzeń międzywymiarową dzięki twojej mocy. Twoja w tym głowa, żeby nie trafił do naszego wymiaru.

Piruet, obrót.

- Jeśli ci się uda, to i może mnie stąd wyciągniesz... - szepnął, po czym poderwał jej rękę wysoko w górę - Ale się tym nie przejmuj. Widzisz tą fontannę?

Wciąż wirując wskazał jej złoconą rzeźbę.

- Pod nią znajdziesz część jaźni Hyperiona. Musisz wbić w nią mój miecz, a być może uda ci się nieco go przyhamować.

Dwa tupnięcia, krok do tyłu.

- Ale nic nie obiecuje.

Obrót, delikatne przejście za plecami.

- I prawdopodobnie stracisz swą nieśmiertelność. Bywa.

Azazel puścił jej dłoń i ukłonił się. Zniknął w tłumie.

Z ostatnimi nutami ziemia zatrzęsła się mocniej. Budynki zaczęły się walić, pioruny strzelały w wieże. Oba rogi poruszyły się. Spod ziemi wyłonił się stalowy, koński pysk Hyperiona. Fontanna złożyła się, tworząc płonące purpurą oko. Bogini oraz bóg stali w pobliżu oka gigantycznego stwora, który razem z nimi na czaszce wystartował w przestrzeń. Miasto zniknęło, zastąpione gwieździstą pustką.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Wszystko rozumiem. Dziękuję za pomoc i za taniec, Azazelu. Żegnaj. Być może uda mi się go powstrzymać.

Tak dwaj bogowie lecieli przez przestrzeń kosmiczną na czaszce ogromnego, koniopodobnego dziwadła, zwanego Hyperionem, wcale nie mającego dobrych zamiarów wobec Wszechświata. 3-D siedziała tuż przy jego oku z nieodgadnioną miną. Powoli dobyła Azazelowego miecza. Wyskok - i wbiła miecz w oko Hyperiona.

Stwór zatrzymał się. 3-D rozejrzała się. Znajdowali się około milę od złotej gwiazdy. Wtedy do głowy bogini wpadł plan.

Ze szyi ściągnęła amulet ze złotą różą. Nie była pewna, czy to, co planuje, jest wykonalne. Musiała spróbować.

Powiedziała coś szeptem do róży. Ta błysnęła. Bogini zamachnęła się i rzuciła różę prosto w stronę gwiazdy.

Różyczka poleciała, aż w końcu znikła całej trójce z oczu. Przez chwilę nic się nie działo. Od 3-D wyczuwało się napięcie. Hyperion obserwował gwiazdę, a jego całe oko miało wyraz, który, gdyby stwór odczuwał emocje, z całą pewnością można było nazwać "rozbawieniem". Już zamierzał podjąć przerwaną podróż.

A wtedy złota gwiazda wybuchła.

W miejscu, w którym przed chwilą była, pojawiły się ogromne wrota. 3-D uśmiechnęła się szeroko. Zadziałało!

-Zadziałało! - uściskała Ariasa. W tym samym momencie Hyperion spróbował ruszyć, lecz nie mógł. Coś go przytrzymało w miejscu. Mógł tylko obserwować wrota - i dalsze działania 3-D. Dziewczę poklepało go po czaszce.

-Nie bój się. To nie będzie trwało długo. Będzie bezbolesne. Obiecuję ci.

Zeskoczyła z czaszki. Wyrosły z jej pleców wielkie skrzydła. Hyperion spróbował odgryźć jedno, lecz uderzył go złoty ogień. Rudzielec podleciał do wrót i przystawił do nich dwa miecze - swój i Azazela. Miecze zalśniły. Wrota powoli się otworzyły.

Arias i Wróg nr. 1 ujrzeli inny wymiar. Zachwycający i przerażający jednocześnie. Nowo narodzony, właśnie odkryty.

3-D machnęła mieczami.

-Do domu, Hyperionie!

Ze środka wyleciały złote łańcuchy i wciągnęły Wroga. Rudzielec w ostatniej chwili chwycił Ariasa, który spadł z grzbietu.

Wrota zatrzasnęły się z hukiem. Nastąpił kolejny wybuch, zmieszany z rykiem Hyperiona.

Spokój Wszechświata chwilowo został zakłócony, ale wszystko wróciło do normy. Jedna gwiazda znikła.

Gdy Arias otworzył oczy, zdał sobie sprawę, że jest w Tanalei. Dokładniej - na łóżku. Na drugim łóżku leżała 3-D.

Bogini ledwo oddychała. Była straszliwie blada. Oczy miała zamknięte, pod nosem coś mamrotała. Czuwał przy niej Salvador.

Wyglądał niewiele lepiej od swojej córki.

-Cały Wszechświat huczy - rzekł, gdy dostrzegł, że Arias się wybudził. -Uwięziła Hyperiona w nowo powstałym Świecie, a następnie go zniszczyła. Mogła to wykończyć w mniej efektowny, ale przynajmniej mniej męczący sposób. Ale to jest, niestety, praworządna część natury 3-D.

Zerknął na podłogę, na której wiła się lista "Powody, by nie zostać Praworządną".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tak i po to tu jestem - Szepnął Arias wpatrując się na przemian w 3-D i Salvadora. Po chwili jednak jego spojrzenie utkwiło na 3-D.

- To jeszcze nie koniec - Wymamrotał upadły podchodząc do Salvadora i 3-D. Po drodze Arias podniósł listę i zaczął ją czytać. Nie okazując żadnych emocji, szepnął.

- Trochę dużo tego, ale i tak jeszcze długa droga przednią. Ostateczną decyzje podejmie w odpowiednim czasie.

Po chwili bóg położył listę wraz z niewielką paczką na stoliku obok łóżka 3-D. Nie czekając na reakcje Salvadora, upadły podał bogini esencje życiową, którą wcześniej dostała od Chaosu.

- Po tym powinno być jej lepiej. - Wymamrotał Arias spoglądając na ojca 3-D. Nie czekając ani chwili dłużej Arias podszedł do okna, aby zobaczyć Tanalei.

- Piękny dziś dzień, zbyt piękny. - Powiedział stanowczym głosem upadły podziwiając oświetlone blaskiem słońca miasto.

Po chwili Arias zerwał z szyi amulet i zaczął go ściskać w dłoni. Niepewnym głosem mówiąc do Salvadora.

- Wspominasz jeszcze Mike Złotoustą? I tamten dzień?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Esencja zadziałała. 3-D powoli otworzyła oczy. Wzrok swój skupiła na Salvadorze.

-Żyję? - spytała się słabo.

-Żyjesz.

-Arias żyje?

-Żyje, jest tutaj.

Przeniosła wzrok na Ariasa. Uśmiechnęła się słabo, w następnej chwili zamknęła oczy. Spała. Czuła się dobrze, lecz nie czuła jeszcze siły, by wstać. Porozmawia z nimi później. Nigdzie jej się nie spieszy.

Salvador osłupiał, słysząc o Mice. Przez chwilę spoglądał na Ariasa gniewnie, zaraz uspokoił się i skupił na 3-D.

-Trudno zapomnieć o niej. Była najpiękniejszą damą tamtych czasów, dziś nie spotyka się już takich. Tamten dzień...

Zacisnął zęby. Był to ostatni dzień jego wolności. Praworządni odebrali mu wszystko. Moc, pakt z Chaosem, Elladrię i wreszcie Ją. Od tamtej pory w jego sercu gościła pustka. Wypełniło ją pojawienie się 3-D i Angusa, ich dzieci, odrzuconych przez Jej ród. Każda wzmianka o Tym Dniu budziła w nim szał, zaraz potem zmieniający się w rozpacz.

... tamten dzień jest mym najgorszym wspomnieniem - mruknął, ledwo powstrzymując się, by nie przejechać pazurami po ścianie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Najgorszym dniem powiadasz? A czemu nie byłeś wstanie jej pomóc? - Odpowiedział stanowczo Arias rzucając w stronę Salvadora amulet z czarną różą. Amulet był identyczny do tego co miał wcześniej 3-D, różniła się tylko róża.

- Zapewne wydaje ci się znajomy? - Wymamrotał upadły, sięgając ręką do miecza. Arias nie był pewny reakcji Salvadora, więc wolał być przygotowany na wszystko.

- Dostałem ten amulet tamtego przeklętego dnia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...