Skocz do zawartości

Książki ogólnie


Cardinal

Polecane posty

Wikipedia:

"Diuna (ang. Dune) - powieść science-fiction napisana przez Franka Herberta, uhonorowana nagrodą Nebula w 1965 i nagrodą Hugo w 1966. Powieść odniosła olbrzymi sukces komercyjny, sprzedano ją na całym świecie w ponad 20 milionach egzemplarzy. Diuna to również początek sagi zatytułowanej Kroniki Diuny, uważanej przez wielu fanów za największe osiągnięcie literatury science-fiction wszech czasów."

Z grubsza w tej książce jest wszystko od romansidełek po ciężkie przemyślenia bohaterów o sensie istnienia etc.

Jeżeli interesują cie przemyślenia to zajrzyj do "Bóg Imperator Diuny", jest tam tego sporo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Dzisiaj byłem w bibliotece aby wypożyczyć ową Diune i napotkałem na przeszkodę dość dla mnie niezrozumiałą. Okazało się że w było tam tylko wydanie z 1985 roku które z tego co się zdążyłem zorientować wyszło w dwóch tomach, i żeby było ciekawiej ktoś wypożyczył tylko pierwszy tom a ja zostałem z drugą częścią Diuny i teraz sam nie wiem czy czytać już czy może się wstrzymać aż wróci ten pierwszy tom? W spisie pisze że tom 1 to księga I Diuna natomiast w tomie 2. (tym co ja posiadam) jest księga II Muad'Dib i księga III Prorok + 4 dodatki. I teraz nie wiem czy te dwie księgi zaliczają sie jeszcze do Diuny (pierwszej części serii) czy może to już te następne części ??

???

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Warman

Tak, zaliczają się. Wydanie z "Iskier" z 1985 r. wyszło w dwóch tomach i te dwa tomy stanowią całość pierwszej części cyklu. W następnych wydaniach wychodziło to już w jednym tomie.

@Slowik

Kolejne tomy są kontynuacją poprzednich. Czasami jest wiele lat różnicy, jeśli chodzi o akcję, ale nie czytając chronologicznie można nie zrozumieć pewnych rzeczy. Radzę czytać w kolejności.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie po raz kolejny przeczytałem "Grę w klasy" Julio Cortazara. Sam nie wiem, który to już raz, zwykle czytam ją przynajmniej raz w roku, tym razem zrobiłem sobie trochę dłuższą przerwę. I cóż mogę stwierdzić? To nadal jedna z moich ulubionych książek. A może nawet ulubiona? Jedno jest pewne, jest to najbardziej niezwykła książka jaką było mi dane przeczytać. Dla każdego jest inna w odbiorze. Mnie urzekła od pierwszej strony, trafiła prosto w moje oczekiwania, w chwili czytania byłem pewien, że czytam coś doskonałego. Tak, byłem nią oczarowany. Zresztą chyba wciąż jestem. Chociaż gdy czyta się ją po raz n-ty, zrozumiałe jest, że nie jest się już nią tak podekscytowanym jak kiedyś.

"Gra w klasy" była porównywana do "Ulissesa" Joyce'a, teraz zauważam coraz więcej osób, które twierdzą, że jest to "Biblia pseudointelektualistów". Nie będę się sprzeczać, czy poniektóre fragmenty są pseudointelektualne czy nie. Dla mnie Cortazar jest po prostu szczery. Szczery aż do bólu. Oczywiste jest, że nie każdy, do kogo nie trafia "Gra w klasy" musi być głupi, ale krew mnie zalewa, gdy czytam teksty typu: "Ale przeczytać warto? Bom na piątej stronie i męczę się i dręczę z zawiłymi, wielokrotnie złożonymi zdaniami i pustą erudycją autora. Potem będzie lepiej, mam nadzieję?"(Autentyczny post z pewnego forum). Wiele osób też narzeka, że czyta się ciężko, że trudna w odbiorze, że długie i nudnawe filozoficzne refleksje itd. A dla mnie to jest właśnie esencja tej książki, ten cały słowotok czyta mi się tak wyśmienicie, że sporo fragmentów czytam po kilka razy. Ktoś tu niedawno pisał, że w wiedźmińskiej sadze można by przyciąć niektóre "nudne filozoficzne pogawędki"(czy coś w ten deseń). Takim osobom "Gry w klasy" nie polecam. Całej reszcie natomiast - jak najbardziej tak. A nóż komuś uda się osiągnąć NIEBO?

PS. A jeśli już czytaliście tą wspaniałą książkę, proszę podzielcie się wrażeniami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja, z racji wakacji (bonusy za rymy to ważna rzecz), przeczytałem "Pieśń Susannah" oraz "Mroczną Wieżę", a tym samym zakończyłem lekturę całego cyklu S. Kinga - i zupełnie nie wiem, co o nim sądzić. Z jednej strony śledzenie przygód Rolanda i jego ka-tet było jak najbardziej przyjemne, wykreowane uniwersum posiadało wciągający klimat, a jednocześnie nadal się zastanawiam, czy te wszystkie gierki ze światami równoległymi tak do końca mi pasują. Wiem, że zakończenie na bank mnie nie satysfakcjonuje, przewidziałem go - nie chwaląc się - dużo wcześniej i naprawdę uważam, że dałoby się wykombinować coś dużo lepszego. Z drugiej strony King miał pewne prawo zakończyć MW tak, jak chciał, w końcu to on jest autorem (albo słuchaczem, jak sam to określa), co nie zmienia oczywiście faktu, że czytelnicy mogą czuć się nieusatysfakcjonowani. Tak samo w kwestii towarzyszy rewolwerowca, do których można się było przywiązać, ale tutaj akurat rozumiem zamysł Stefana, choć nie pochwalam go. Poza klimatem i doprawdy fajnymi przygodami, spodobały mi się te wszystkie nawiązania do innych książek Kinga, dzięki którym "Mroczna Wieża" zyskała status czegoś więcej, niż tylko cyklu siedmiu powieści. Przynajmniej w mojej opinii. Jakby jednak nie patrzeć, pisze się o całości bardzo trudno, bowiem MW zawiera wiele niejednoznaczności, a nie wszystko wydaje się być tym, czym jest w istocie. Tym nie mniej czytało się toto świetnie (jak większość tego, co wyszło spod pióra sai Kinga) i troszkę żal, że to już koniec wędrówki z Rolandem i spółką. Wszystko jednakowoż ma swój koniec, a ja chętnie znajdę kogoś chętnego do dyskusji, bo może w ten sposób uda mi się dostrzec w Mrocznej Wieży to, co mogło mi umknąć. Albo coś w tym stylu. ;]

Długich dni i przyjemnych nocy!

Przy okazji skrobnę słów parę o "Prawdzie" Pratchetta, czego czynić w zasadzie nie muszę, bo kto o serię przynajmniej się otarł, wie, czego się spodziewać. Tak czy inaczej, w "Prawdzie" mniej jest filozoficznych dywagacji, które nieco nużyły choćby w "Złodzieju czasu", przez co lektura jest szybka, zabawna, czyli taka, jak u imć Terry'ego ma być. Owszem, pewne obserwacje i przemyślenia zostały przemycone, ale w takich proporcjach, że nie nudzą. Takoż czas zakręcić się wokół "Regimentu"...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PS. A jeśli już czytaliście tą wspaniałą książkę, proszę podzielcie się wrażeniami.

Sam chciałeś...;] Do mnie ta książka... trafiła już za pierwszym przeczytaniem, jedynym zresztą, bo trafiła nieco za bardzo. Czytałem wtedy głównie książki o ludziach z problemami z psychiką, ale ta książka kopnęła mnie prosto w pysk i poprawiła, nim zdążyłem się otrząsnąć. Co oznacza tylko, że Cortazar napisał ją w sposób ultymatywnie genialny.

Przy okazji skrobnę słów parę o "Prawdzie" Pratchetta[...]

Prawda, 'Prawda' prawdziwie Pratchettowską byłaXD Niezły kawałek Świata Dysku, dodatek Vimesa i sceny z udziałem Havelocka Vetinariego były kapitalne, ale od takiej 'Nocnej Straży' trochę słabsze. Ale, gdyby wielu pisarzom te lepsze książki wychodziły choć tak, jak Terry'emu te słabsze...;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam w dyskusji =)

nie lubię tak się wcinać, ale jakoś zacząć trzeba =p

Parę postów wyżej czytałem, że pisaliście o Diunie. Wg. mnie pierwsza część (znaczy oryginalna 'Diuna') była niezła, choć zawiła (podchodziłem 2 razy), tak jak następna część - Mesjasz... byłem młody i głupi, więc może części nie zrozumiałem =p

jeśli ktoś się interesuje tym światem to polecam także Ród Atrydów autorstwa Briana Herberta i Kevina J. Andersona.. czasem zdarzały się momenty nudne (przypominam, że czytałem, jak miałem jeszcze poniżej 16 lat =p), ale w dużej mierze trzymała w napięciu i była bardzo ciekawa..

EDIT: czytuje ktoś może Roberta Ludluma albo Cliva Cusslera? =)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

EDIT: czytuje ktoś może Roberta Ludluma albo Cliva Cusslera? =)

Ja czytalem z Ludluma tylko Tozsamosc Bourne'a. Bylo to juz dosc dawno temu, ale ksiazka mi sie podobala. Ogladalem tez film, ktory tez w zasadzie nie byl zly (chociarz przy tym dziele tak perfidnie widac jak film okraja cala historie tej powiesci). Musze sie zabrac za dalsze czesci czyli Krucjate i Ultimatum.

Ja tymczasem ostatnio skonczylem czytac powiesc "Gwizd" Jamesa Jonesa. Jest to dzielo opisujace przezycia powracajacych z linii frontu zolnierzy. Pomimo tego iz nie ma tam opisow walki ani scen czysto bojowych ksiazka jest naprawde fajna. Zakonczenie mi sie podobalo (bo nie jest wesole ;)). Moze jest tam za duzo opisow spraw lozkowych, bo badz co badz jest ich cala masa :P Ale ksiazke czyta sie naprawde fajnie, polecam wszystkim. Lepiej moze zaczac lekture od wczesniejszych czesci ("Stad do wiecznosci" i "Cienka czerwona linia"), ale niestety u mnie w bibliotece akurat nie bylo, a ze nie sa one powiazane fabularnie wiec wzialem to co akurat sie znalazlo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja właśnie skończyłem "Tożsamość Bourn'a". Jak dla mnie R E W E L K A! Napis na tylnej okładce wydania, które czytałem głosi mniej więcej coś takiego: "W jednej ksiazce Ludluma jest więcej akcji, niż w dziesięciu powieściach innych autorów razem wziętych." Cytat bodajże z "The New York Times'a". I jestem w stanie się z nim zgodzić. Gorąco polecam. Warto wiedzieć, iż mówi to osoba, która nieczęsto czytuje ten gatunek książki. W zasadzie to moja druga książka w życiu, nie będąca z gat. fantasy, lub s-f. Nie licząc lektur szkolnych, oczywiście. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi zaś udało się przedrzeć przez Narrenturm i Bożych Bojowników.Lux Perpetua już czeka...

Cóż, Wiedźmin toto nie jest. Ale moment- czy ja mówię, że jest gorzej? Jest bardzo dobrze. W zasadzie to do Reynevana czy Szarleja lub Horna przywiązałam się tak samo jak do większości wiedźmińskiej ferajny. Bardzo sympatyczne...Wróć! Wiernie oddane tło historyczne, właściwy dla Sapkowskiego humor- obuwie marki Bata...- i sceny erotyczne. Szczęściem opisane tak umiejętnie, że nie budzące zażenowania czy niezdrowego podniecenia. Interesująca historia, nagłe zwroty akcji, przebaczenie w najmniej oczekiwanym momencie... Oraz jeden z nielicznych czarnych charakterów do którego można się przywiązać*. Dla fanów fantasy, powieści historycznych- jak znalazł. Dla innych- przyjemna odmiana. Polecam!

* Ja tam nie wiem... Może to tylko ja przywiązałam się do

Birkarta i klanu von Stercza

?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja właśnie skończyłem "Tożsamość Bourn'a". Jak dla mnie R E W E L K A! Napis na tylnej okładce wydania, które czytałem głosi mniej więcej coś takiego: "W jednej ksiazce Ludluma jest więcej akcji, niż w dziesięciu powieściach innych autorów razem wziętych."

Jeśli spodobała Ci się "Tożsamość..." to gorąco polecam "Manuskrypt Chancellora" (jeśli przebrniesz przez początek, w którym raczej mało akcji to wciągnie jak ruchome piaski) albo też "Kryptonim Ambler" (dla miłośników teorii spiskowych, w których cały świat uwziął się na jednego, biednego człowieczka =p)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O pożyczenie :) a jeśli masz te lilkanaście zloty na zbyciu to możesz kupić i mi posłać :D Dać Adres na PW ? ;]

Aktualnie czytam podręczniki do Embiologii roślin i zwierząt w tępie 2/3 książki dziennie robią tooony notatek. Chyba je zepne i wystawie na allego z dołączonym kluczem aby odczytać. A tak poważnie to MIECZE PREZCIW CIEMNOŚĆI Bayley'a ot tak do poduszki :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja ostatnio poprzesz kolegę dorwałem się do książki "Arcymag" Aleksandra Rudazowa. Czytało mi się miło, skończyłem ją bardzo szybko i choć arcydziełem nazwać tego nie można to na pewno poprawia ona humor :). Książka opowiada o Sumeryjskim Arcymagu, który postanowił dokonać czegoś w rodzaju hibernacji, jego ciało było martwe i rozkładało się mniej więcej tak jak każde (dzięki odpowiednim czarom rozkładało się trochę wolniej) lecz dusza mogła w każdej chwili powrócić do martwej skorupy. Tak się stało lecz dopiero 5 tysięcy lat później w naszych czasach a to za sprawą wykopania jego sarkofagu. W sumie drobną wadą książki jest to, że przynajmniej pierwsza część (bo jest i druga) nie ma jako takiej ścisłej fabuły, opisuje tylko jak Arcymag wraz ze swym dżinem przystosowują się do naszych czasów z pomocą kobiety, dopiero na koniec coś zaczyna się rozkręcać. Ja osobiście polecam chociaż nigdy nie byłem zbyt wybredny w książkach ale dawno nie czytało mi się książki tak szybko i przyjemnie :).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nieco spóźniony raport czytelniczy Qbusia sponsorują literki P, K oraz P. Dwa razy po 12 godzin w pociągu do i z Zakopanego oraz wczorajszy i przedwczorajszy wypad "podyplomowy" do Poznania dały mi sporo czasu na czytanie. Co prawda 12 godzin jazdy pociągiem w nocy to może nie jest najlepsza pora na czytanie, ale jednak - w drodze do Zakopca przeczytałem w całość pierwszą z opisywanych dziś pozycji, czyli

--> Deep Storm Lincoln Child (tytuł polski: Głębia) - Zakupiona w lumpeksie pozycja wybrana została na podróż nieprzypadkowo. Pora podróży koncentracji wielkiej nie sprzyjała, a to miało być po prostu porządne czytadło pełne akcji. I takim się okazało. Wielka tajemnica odkryta pod dnem oceanu, specjalista od chorób "podmorskich" wezwany na platformę wiertniczą i dziwna choroba. Czego chcieć więcej? Właściwie to niczego - książka okazała się na tyle wciągająca, że skończyłem ją w trakcie tej dość wyczerpującej podróży. Było tajemniczo, wciągająco, a jedynie samo zakończenie zostawiło nieco niedosytu. SPOILER dla tych, którzy lubią czytać spoilery lub tych, którzy wiedzą, że tego nie przeczytają:

Okazuje się, że tajemnicze odkrycie to skład broni, które obcy kiedyś pozostawili w tzw. nieciągłości Moho. Wszystko ładnie i zgrabnie, ale dla mnie w takich sytuacjach obcy wydają się być pójściem na skróty.

Tak, czy inaczej - polecam: na 12-godzinną podróż do Zakopanego i nie tylko.

Na podróż powrotną (i również nie tylko) bardziej zdecydowanie polecam:

--> Blind Willow, Sleeping Woman Haruki Murakami (tytuł polski: Ślepa wierzba i śpiąca kobieta) - Czyli zbiór opowiadań pisarza, o którym napisałem tu już wiele dobrego. I znów będę pisał. 24 opowiadania zawarte w tym zbiorze są dość różnorodne, ale i mają ze sobą wiele wspólnego. Nie będę tu rozpisywał się nad każdym (jeśli ktoś czytał, to chętnie podyskutuję szczegółowo), ale mogę napisać na początek, że pierwszą cechą wspólną jest klimat. Zawsze jest. Najczęściej jest to jakieś poczucie samotności i wyobcowania... Zresztą są to motywy charakterystyczne dla Murakamiego. Mamy też małpę kradnącą imiona, kangury i wiele innych dziwnych rzeczy. Niektórych opowiadań nie zrozumiałem... Znaczy się doszedłem do końca i pustka. Ich puenta gdzieś mi umknęła. Spora część opowiadań ma w sobie coś z niedopowiedzenia, ale te dwa czy trzy jakoś mnie minęły. Ale i tak wszystkie robią wrażenie - niektóre śmieszą, inne mogą złamać serce (wiem, wiem - hiperbola rządzi), ale warto je sobie przemyśleć. Murakami nie traci nic ze swego uroku w opowiadaniach, czasem nawet zyskuje dzięki zwięzłej formie. Gorąco polecam.

Jedna tylko uwaga na koniec - szkoda trochę dla polskiego czytelnika, że polskie wersje są tłumaczeniami tłumaczeń angielskich... Tak przynajmniej jest ze Sputnik Sweetheart, które teraz czytam (zakupione dla żony na podróż). Im dalej od oryginału, tym gorzej...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pilnie poszukuje najlepszych opowaidań (akutalnie posiadam '86 i '86) s-f z cyklu Don Wollheim Proponuje. Perełki są tam niesamowite :) Ma ktoś może ?

Mam tomy 1985, 1986, 1987, 1988, 1989. Mogę Ci je wysłać za Bóg zapłać, podaj mi tylko adres.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja przed chwilą skończyłem IV częsc legendy Drizzt'a i nie rozumiem jednego..wszyscy ludzie którzy czytali te książki bardzo je chwalą, w internecie też ma bardzo dobre komentarze...a 2 i 3 część cudem dostałem, a reszte musiałem odkupić od kumpla.Skoro to taka świetna seria, dlaczego jej nie dodrukują ?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polecam wszystkim książkę Briana W. Aldisa "Cieplarnia". Świat 5 miliardów lat do przodu, na ziemi rządzą rośliny a skarlały człowiek jest tylko mało znaczącym elementem ekosystemu i żyje w małych plemionach, ukrywając się przed niebezpieczeństwem. Przyznam, że zaskoczyła mnie wizja jaką autor przedstawił w książce. Jest oryginalna, nie spotkałem się nigdy z inną książką, w której autor pokazał taki obraz przyszłej ziemi.

Jest jeszcze "Gniazdo Światów". Każdy bohater, o którym czytamy ma swój egzemplarz Gniazda Światów i czyta o innych bohaterach, również posiadających swoje wersje. I tym, którzy jeszcze tego nie czytali "Piknik na skraju drogi" oraz oczywiście "Wiedźmin", którego właśnie czytam.

I na koniec pytanie: Czy ktoś z obecnych tu czytał książkę "Ojciec Chrzestny" i "Kompania braci"? Przymierzam się do lektury i chce wiedzieć czy warto.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Ojca chrzestnego" zdecydowanie warto, przecież to na jej podstawie powstał film. Ja mam to szczęście (albo nieszczęście:P) że do tej pory nie oglądałem żadnej z części filmu (w końcu musze to nadrobić). A ksiażka posiada tak wspaniały gangsterski klimat, że drugiego ze świecą szukać. I najlepsze jest to, ze nie chodzi tu o opisy walk i rzeźni, których jest niewiele. Chodzi o wspaniałą atmosferę, poczucie, że Don Vito jest ponad innych ludzi, a juz na pewno ma ogromną władzę. Ja zwykle czytam mało książek poza fantastykę, jednak "Ojca chrzestnego" stawiam na równi z książkami Martina i Gaimana.

A właśnie, co do sagi Martina. Tak wspaniałych ksiażek nie czytałem już od dawna. Tolkien ze swoim światem i przewidywalna fabułą może się schować (wiem wiem, to on to wszystko zapoczatkował, bez niego nic by nie było... No ale ja zawsze myślałem, że świat nie znosi próżni i gdyby nie Tolkien to może ktoś inny by to wymyślił. I moze nie byłoby tak jednoznacznie czarne i biale...). W "Grze o tron" zwroty akcji mamy co kilkanaście-kilkadziesiąt stron, a Martin nie boi się zabijać swoich bohaterów i okaleczać ich. To ksiażki, gdzie wg mnie to "ci źli" są sprytniejsi. Zreszta zaraz, jacy "źli"? Każdy ma tu swoje dążenia i pragnienia, a poza tym takiego Tyriona Lannistera na pewno bym złym nie nazwał. Jest sprytny, przebiegły i inteligentny, jednak na pewno nie jest zły. Teraz jestem w połowie "Starcia królów" a na półeczce czeka zakupiona na zaś pierwsza część "Nawałnicy mieczy".

I tu mam pytanie. Czy tom czwarty, tj. "Uczta dla wron" jest ostatnim tomem, który wydano do tej pory? I mam nadzieję, że w dalszych tomach Martin nie traci nic ze swojej genialnej formy?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tu mam pytanie. Czy tom czwarty, tj. "Uczta dla wron" jest ostatnim tomem, który wydano do tej pory? I mam nadzieję, że w dalszych tomach Martin nie traci nic ze swojej genialnej formy?

Nic może nie, ale na pewno niewiele. "Uczta dla wron" nie zachwyciła mnie tak bardzo jak poprzednie części, ale też nie można powiedzieć, że się zawiodłem. I odpowiedź na pierwsze pytanie: Niestety, tak. Martin cały czas "tańczy ze smokami" i jakoś nie może się wytańczyć, a skacze sobie po konwentach, Hiszpaniach i innych takich tam. Pozostaje tylko czekanie i pomstowanie na kolejne dzieła.

Ja natomiast znów mam dwie pozycje do zaraportowania, ale czasu wiele nie mam, więc nie będę się rozpisywał. Na początek rozrywkowo, a potem poważnie:

--> Hot Blood Stephen Leather - Irak, porwanie, starzy przyjaciele z SASu na ratunek. Nie przekonało mnie. Niby bohaterowie z krwi i kości, ale jakoś tak wszystko szło zbyt gładko. Pod koniec lekkie przyspieszenie, ale bez wielkich emocji. Największy plus to postać nijakiego Richarda Yokeley'a, czyli amerykańskiego człowieka od brudnej roboty, wyciskacza zeznań. Wykorzystuje, torturuje, niby dla tych dobrych, ale jednak. Bardzo dwuznaczna postać i w sumie wolałbym, żeby to on był głównych bohaterem. Ale ogółem to polecam sięgnąć po coś lepszego.

--> Sputnik Sweetheart Haruki Murakami - Książki Murakamiego mają to do siebie, że nie pozostawiają czytelnika obojętnym. Innymi słowy - reaguje się na nie często uczuciowo... Tutaj uczuciem, które we mnie pozostało po przeczytaniu była pustka. Książka o miłości i samotności (w pewnym uproszczeniu, bo jest i o wielu innych sprawach), która sprawia, że człowiek może poczuć się samotny. A do tego niespełniony. O tym jak ludzie mijają się jak te tytułowe sputniki. Jak to u Murakamiego bywa - mamy pewien element 'niesamowitości' i zdarzeń nieco niemożliwych, ale są one zręcznie wplecione w całość i nie wadzą nic a nic. Nie pozostaje mi nic innego jak po raz kolejny polecić dzieło artysty o imieniu Haruki i zachęcić do dyskusji.

Howgh!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W "Grze o tron" zwroty akcji mamy co kilkanaście-kilkadziesiąt stron, a Martin nie boi się zabijać swoich bohaterów i okaleczać ich. To ksiażki, gdzie wg mnie to "ci źli" są sprytniejsi. Zreszta zaraz, jacy "źli"? Każdy ma tu swoje dążenia i pragnienia, a poza tym takiego Tyriona Lannistera na pewno bym złym nie nazwał. Jest sprytny, przebiegły i inteligentny, jednak na pewno nie jest zły.

Mam pytanko. Czy to znaczy, że świat jest moralnie szary, a nie czarno-biały? Uwielbiam książki, w których nikt na siłę nie określa mi co jest dobre, a co złe - gdzie każda strona ma swoje motywy i nie ma tak, że ktoś jest zły, bo jest zły i do zła dąży, ale ma w tym cel (no nie mówię o banale w stylu 'władza nad światem' =p)...

szczerze mówiąc zaciekawiłeś mnie.. jak następnym razem wybiorę się do biblioteki to wymienię Dicka, którego czytam na Martina i zobaczymy czy warto =)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...