Skocz do zawartości

Filmy ogólnie


Cardinal

Polecane posty

A ja tak z ciekawości spytam - kto oglądał wczoraj (a na poły dzisiaj ;)) Klątwę?

Uwielbiam japońskie horrory... ten schizowaty klimacik, dziwne, bynajmniej nie szczęśliwe zakończenia, operowanie najgłębiej zakorzenionymi ludzkimi lękami... miodne po prostu :)

Bardzo podobała mi się oprawa dźwiękowa do tej martwej panny, która poruszała się na czworakach (a w zasadzie czołgając się) - to paskudne skrzypienie (w zasadzie z gardła można wydobyć taki dźwięk, nie wypuszczając powietrza - co za odkrycie ^^) i dalekie, chore jęki (notabene przypominają mi efekt, towarzyszący rzuceniu "Zawodzenia Banshee" w BG2 :>) naprawdę przyprawiały o gęsią skórkę... jak tylko dorwę to gdzieś na DVD, natychmiast kupuję :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 2,8k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Yenny--> Ja nie oglądałem japonskiej wersji, ale chciałbym się odnieś ogólnie do horrowrów i to niezlaeżnie czy japońskich czy z innych krajów. Mnie jakoś nigdy nie pociągał strach. Nigdy nie lubiłem tego uczucia, że zaraz coś trasznego się pojawi na ekrnie typu jakaś zjawa czy coś w tym stylu. Przez całeżycie nie polubiłem uczucia strach podczas oglądania filmu. Może dlatego, że potem mi się niektóre te zjawy przypominają iciężej jest usnąć :). Ale tak czy siak nie widzę nic przyjemnego w oglądaniu filmów, które mają nas tylko wystraszyć i przerazić. Niezależnie czy jest to film typu "Klątwa", "Krąg" czy "Koszmar z ulicy Wiązów" to nadal podchodzę do tego jak pies do jeża. Co takiego jest szczególnego w strachu przed tv? Ja horrowrów nigdy nie mogłem polubić natomiast inne gatunki jak njabardziej lubię a thrillery nawet bardzo. Chyba wolę jak głównym przeciwnikiem człowieka i jego najwięskzym wrogiem jest innym człowiek - psychopata a nie np. duch zamordowanej kobiety itepe.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Yenny--> Ja nie oglądałem japonskiej wersji, ale chciałbym się odnieś ogólnie do horrowrów i to niezlaeżnie czy japońskich czy z innych krajów. Mnie jakoś nigdy nie pociągał strach. Nigdy nie lubiłem tego uczucia, że zaraz coś trasznego się pojawi na ekrnie typu jakaś zjawa czy coś w tym stylu. Przez całeżycie nie polubiłem uczucia strach podczas oglądania filmu. Może dlatego, że potem mi się niektóre te zjawy przypominają iciężej jest usnąć :). Ale tak czy siak nie widzę nic przyjemnego w oglądaniu filmów, które mają nas tylko wystraszyć i przerazić. Niezależnie czy jest to film typu "Klątwa", "Krąg" czy "Koszmar z ulicy Wiązów" to nadal podchodzę do tego jak pies do jeża. Co takiego jest szczególnego w strachu przed tv? Ja horrowrów nigdy nie mogłem polubić natomiast inne gatunki jak njabardziej lubię a thrillery nawet bardzo. Chyba wolę jak głównym przeciwnikiem człowieka i jego najwięskzym wrogiem jest innym człowiek - psychopata a nie np. duch zamordowanej kobiety itepe.

Owszem, masz rację - człowiek człowiekowi wilkiem :) Ale ja od zawsze miałam zamiłowanie do mistycyzmu i tego, co niewyjaśnione... dlatego tak lubię horrory mordujące widza atmosferką ;) (chociaż w moim przypadku uwielbienie dla filmów grozy to może też kwestia braku piątej klepki...) Ale przyznaj - takie np. "Ptaki" (Ptoki! :D) Hitchcocka (co za niefortunne nazwisko -.-') to nadal klasyk... jeżeli natomiast mowa o thrillerach - też lubię, szczególnie w pamięć zapadł mi choćby taki "Misery", adaptacja powieści Kinga...

A ludzie lubią się bać nie od dziś i nie od wczoraj :twisted:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naszą fascynacjie filmami grozy i tym podobnymi rzeczami naukowcy wyjaśniają że to jest w nas głęboko zakorzenione.

POchodzi to jeszcze z czasów kiedy człowiek był zwierzyną i musiał walczyć o przetrwanie. Dzisiał ludzie próbują zaspokoić głód adrealiny w najróżniejszy sposób . Najłatwiej i naprośćiej w fotelu przet TV :/

Po prostu lubimy sie bać . Filmy groze jedne lepsze inne gorsze qa niektóre kiczowate i śmieszne.

Ale nie ma to jak w gronie przyjaciół wieczorkiem obejżeć jakiś nowy dobry horrorek :twisted:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najłatwiej i naprośćiej w fotelu przet TV

Po prostu lubimy sie bać . Filmy groze jedne lepsze inne gorsze qa niektóre kiczowate i śmieszne.

Ale nie ma to jak w gronie przyjaciół wieczorkiem obejżeć jakiś nowy dobry horrorek

To, czy powinno się oglądać z przyjaciółmi czy nie, to zależy od tego, czego oczekujemy od filmu :P Przykłady:

-Ja i moja siostra boimy się pająków, co nie zmienia faktu, że postanowiłyśmy obejrzeć 'horror' "Arachnofobia"- i zamiast się bać co chwilę rzucałyśmy tekstami typu:

A ja tak z ciekawości spytam - kto oglądał wczoraj (a na poły dzisiaj ) Klątwę?

Uwielbiam japońskie horrory... ten schizowaty klimacik, dziwne, bynajmniej nie szczęśliwe zakończenia, operowanie najgłębiej zakorzenionymi ludzkimi lękami... miodne po prostu :)

Ja oglądałam :) I bardzo się z tego cieszę, bo film był naprawdę świetny, potrafił wzbudzić dreszcze - nie to co te amerykańskie sh**y :] Mimo częstej, przesadzonej wręcz gestykulacji i mimice aktorów, często ma się wrażenie, że ten film to prawie dzieło sztuki :) Poza tym - nie mogłabym sobie odpuścić obejrzenia tego, odkąd kiedyś 'zagrałam' w to:

Klątwa :]

Chyba najbardziej w filmie podobało mi się to, że jest nakręcony w dużo inny sposób, niż ten, do którego jestem przyzwyczajona, chociażby to, że tak jak w amerykańskich filmach można być pewnym, że 'teraz zdarzy się to i to', tutaj jest się ciągle zaskakiwanym :)

Teraz ciekawa jestem, jak się do japońskiej ma amerykańska wersja... bo ten film z 'Bafi Postrach Wampirów' w roli głównej musi być śmieszny xD

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(chociaż w moim przypadku uwielbienie dla filmów grozy to może też kwestia braku piątej klepki...)

Jestem przekonany, że tego Ci nie brak :P.

Ale przyznaj - takie np. "Ptaki" (Ptoki! :D) Hitchcocka (co za niefortunne nazwisko -.-') to nadal klasyk... jeżeli natomiast mowa o thrillerach - też lubię, szczególnie w pamięć zapadł mi choćby taki "Misery", adaptacja powieści Kinga...

A ludzie lubią się bać nie od dziś i nie od wczoraj :twisted:

"Ptaki" jak najbardziej lubię i tutaj trafiłaś w dobry punkt ;). Jednak innych horrorów po prsotu nie lubię. Nie widzę nic ciekawego w tym, że siadam przed tv i wiem, że zaraz bedę się bał to jakoś mnie to nie za bardzo pociąga. Ale to kwestia gusut :).

A thrillery lubię bardzo i oglądać takie filmy jak "Siedem" D. Fincheram mogę często. Po prsotu to jest ten rodzaj, któy dfo mni trafia. W takich sprawacj jestem bardzxiej przyziemny i wolę człowieka - psychola niż jakiegoś ducha czy innego diabła ;). A, że ludzie lubią się baćto ich sprawa, ale ja za horrorami nie przepadam i raczej nigdy nie będę przepadał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:P+-->

(Równie Miła Przyjaciółka :P)
A ja tak z ciekawości spytam - kto oglądał wczoraj (a na poły dzisiaj ) Klątwę?

Uwielbiam japońskie horrory... ten schizowaty klimacik' date=' dziwne, bynajmniej nie szczęśliwe zakończenia, operowanie najgłębiej zakorzenionymi ludzkimi lękami... miodne po prostu :)[/quote']Ja oglądałam :) I bardzo się z tego cieszę, bo film był naprawdę świetny, potrafił wzbudzić dreszcze - nie to co te amerykańskie sh**y :] Mimo częstej, przesadzonej wręcz gestykulacji i mimice aktorów, często ma się wrażenie, że ten film to prawie dzieło sztuki :) Poza tym - nie mogłabym sobie odpuścić obejrzenia tego, odkąd kiedyś 'zagrałam' w to:

Klątwa :]

Chyba najbardziej w filmie podobało mi się to, że jest nakręcony w dużo inny sposób, niż ten, do którego jestem przyzwyczajona, chociażby to, że tak jak w amerykańskich filmach można być pewnym, że 'teraz zdarzy się to i to', tutaj jest się ciągle zaskakiwanym :)

Teraz ciekawa jestem, jak się do japońskiej ma amerykańska wersja... bo ten film z 'Bafi Postrach Wampirów' w roli głównej musi być śmieszny xD

I smieszny, i strasznoj, kakby tigra j***ł :P Amerykańska wersja nie dorasta japońskiej do pięt (nie udało się powtórzyć ani klimaciku, ani suspensu, a i aktorzy niezbyt się popisali), chociaż w porównaniu do innych zachodnich filmów jest całkiem przyzwoita. Nie rozumiem tylko, czemu główną rolę powierzono Sarah Michelle Gellar - ona tam po prostu... nie pasuje.

Co do japońskiej wersji, rozwalił mnie moment, w którym Rika chowa się w łóżku i włącza telewizję, a po chwili prezenterkę potwornie zniekształcają 'zakłócenia' i z głośników wydobywają się dźwięki, wydawane przez wspomnianą przeze mnie wcześniej truposzkę (jak ona się zwała...? Za cholerę nie mam pamięci do japońskich imion... :))... niby nic, a mnie chyba wtedy najbardziej kolanka zmiękły :) Nie wiem, co w tym takiego było, ale kiedy potem Rika odkryła 'niespodziankę' pod kołdrą, to się solidnie zszokowałam :P

Btw - moja miła przyjaciółko, jak możesz nie lubić pająków? Przecież to jedne z najmilszych stworzonek na świecie, zwłaszcza te duże, futerkowe ^^

(chociaż w moim przypadku uwielbienie dla filmów grozy to może też kwestia braku piątej klepki...)

Jestem przekonany' date=' że tego Ci nie brak :P.

:oops: Miło mi, że tak sądzisz :)

Ale przyznaj - takie np. "Ptaki" (Ptoki! :D) Hitchcocka (co za niefortunne nazwisko -.-') to nadal klasyk... jeżeli natomiast mowa o thrillerach - też lubię, szczególnie w pamięć zapadł mi choćby taki "Misery", adaptacja powieści Kinga...

A ludzie lubią się bać nie od dziś i nie od wczoraj :twisted:

"Ptaki" jak najbardziej lubię i tutaj trafiłaś w dobry punkt ;). Jednak innych horrorów po prsotu nie lubię. Nie widzę nic ciekawego w tym, że siadam przed tv i wiem, że zaraz bedę się bał to jakoś mnie to nie za bardzo pociąga. Ale to kwestia gusut :).

A thrillery lubię bardzo i oglądać takie filmy jak "Siedem" D. Fincheram mogę często. Po prsotu to jest ten rodzaj, któy dfo mni trafia. W takich sprawacj jestem bardzxiej przyziemny i wolę człowieka - psychola niż jakiegoś ducha czy innego diabła ;). A, że ludzie lubią się baćto ich sprawa, ale ja za horrorami nie przepadam i raczej nigdy nie będę przepadał.

"Siedem" też bardzo lubię, z tym, że nie przepadam za Bradem Pittem. A co do thrillerów - oglądałeś może "Kiedy dzwoni nieznajomy"?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To, czy powinno się oglądać z przyjaciółmi czy nie, to zależy od tego, czego oczekujemy od filmu

Skoro mowa stricte o horrorach – jeśli chcemy poczuć pełen wachlarz uczuć jaki dany obraz ze sobą niesie to

absolutnie powinniśmy oglądać go sami. Co do pozostałych gatunków – nie obowiązuje chyba żadna zasada; raczej liczy się

to co preferuje dana osoba.

Chociaż przyznać należy iż nawet w przypadku horrorów kwestia czasami staje się co najmniej sporna – bo oglądanie filmów

tego typu z koleżanką to też ciekawe przeżycie – pod warunkiem, że jest się płci niepięknej.

A ja tak z ciekawości spytam - kto oglądał wczoraj (a na poły dzisiaj ;) ) Klątwę?

Ach, ależ i owszem; jak najbardziej; tak :) I tu podziękowania dla Niziołki, która o emisji rzeczonego obrazu

wspomniała wczoraj w swoim poście, którego notabene przeczytałem piętnaście minut po tym jak na zegarze wybiła godzina dwudziesta trzecia. Gdyby nie jej wiadomość najprawdopodobniej przegapiłbym ową ciekawą próbkę japońskiej szkoły grozy, więc raz jeszcze pięknie dziękuję :D To był dopiero mój drugi horror rodem z kraju kwitnącej wiśni, ale nauczony

pierwszym z nich „Klątwę” oglądałem przy wyłączonym świetle i ze słuchawkami podłączonymi do telewizora przez, które

docierał do mnie dźwięk – Dlaczego ze słuchawkami ? O tym dalej… :) Dodam, że jestem człowiekiem, który w

Sileni Hill II grał wyłącznie po północy, jedynie po ciemku i to w wieku bodajże piętnastu lat…

Można więc stwierdzić, że klimat wymienianych przeze mnie produkcji jednoznacznie mnie pociąga, a już absolutnie pochłania jeśli miałem od nich pewną przerwę, ale to także jeszcze wyjaśnię…

Bardzo podobała mi się oprawa dźwiękowa do tej martwej panny, która poruszała się na czworakach (a w zasadzie czołgając się) - to paskudne skrzypienie

Taki sposób poruszania się ja sam nazywam „pajęczym” – muszę przyznać, że tego typu ujęcia zawsze

mnie pociągały – ciało wykonuje wysoce nietypowe ruchy i chyba w tym tkwi magia całości.

Co do wspomnianej zalety – widziałem także japońskie „The Ring” ( mam nawet na DVD :D ) i już podczas pierwszej

jego projekcji w domowym zaciszu rzuciło mi się w oczy ( a dokładniej ucho… ), że efekt grozy w wydaniu

dalekowschodnim uzyskiwany jest między innymi dzięki temu iż dźwięki otoczenia – jak rzeczone skrzypienie podłogi;

przyciskanie klawiszy telefonu komórkowego, windy bądź pilota od telewizora; rozmaite szmery, trzaski – są nienaturalnie

głośne w porównaniu chociażby z prowadzonymi dialogami.

Dzięki temu nawet jeśli na ekranie nie dzieje się zupełnie nic to podświadomość podpowiada nam, że coś nie gra w

tym co obserwujemy – w rzeczywistości natomiast gubi się zmysł słuchu.

Słuchawki na uszach potęgują owe uczucie – wspomniane krzyki robią niesamowite wrażenie. Polecam wypróbować

moją metodę – ale nie można przesadzić z natężeniem dźwięku bo cały czar pryśnie jak banka mydlana…

Co do japońskiej wersji, rozwalił mnie moment, w którym Rika chowa się w łóżku i włącza telewizję, a po chwili prezenterkę potwornie zniekształcają 'zakłócenia' i z głośników wydobywają się dźwięki, wydawane przez wspomnianą przeze mnie wcześniej truposzkę (jak ona się zwała...? Za cholerę nie mam pamięci do japońskich imion...:) )... niby nic, a mnie chyba wtedy najbardziej kolanka zmiękły :) Nie wiem, co w tym takiego było, ale kiedy potem Rika odkryła 'niespodziankę' pod kołdrą, to się solidnie zszokowałam :P

Jeśli chodzi o to czy film wzbudził we mnie strach… Stwierdzam iż nieszczególnie… Raczej łyknąłem jego

klimacik – niewiele więcej. Opisywana przez Ciebie scena była zaiste jedną z… bardziej zaskakujących, ale

skłamałbym mówiąc, że zrobiła na mnie szczególnie duże wrażenie. Nie ruszył mnie ani obraz w telewizorku młodej

damy, ani też chłopiec pod jej kołdrą. O wiele lepiej zapamiętaną natomiast przeze mnie sekwencją

jest ta o, której wspominałaś nieco wcześniej – poddasze… Tam groza wylewała się z kineskopu oraz z głośników

na uszach... Atmosfera może tak człowieka wchłonąć, że ten zapomina jak się oddycha…

P.S. Zabij mnie, ale o ile się nie mylę ta "Truposzka" to Kajako ( Kayako ? Kayakho ? )

"Ptaki" jak najbardziej lubię i tutaj trafiłaś w dobry punkt ;). Jednak innych horrorów po prsotu nie lubię. Nie widzę nic ciekawego w tym, że siadam przed tv i wiem, że zaraz bedę się bał to jakoś mnie to nie za bardzo pociąga. Ale to kwestia gusut :).

A thrillery lubię bardzo i oglądać takie filmy jak "Siedem" D. Fincheram mogę często. Po prsotu to jest ten rodzaj, któy dfo mni trafia. W takich sprawacj jestem bardzxiej przyziemny i wolę człowieka - psychola niż jakiegoś ducha czy innego diabła ;). A, że ludzie lubią się baćto ich sprawa, ale ja za horrorami nie przepadam i raczej nigdy nie będę przepadał.

Ano z tego co pamiętam Zib to oboje zgadzamy się co do tego co najlepszym obrazem jaki wyszedł spod ręki mistrza

suspensu jest – mam na myśli „Północ – północny zachód”.

Polecałbym także „Okno na podwórze” – ale to bardziej kryminał niż thriller.

Jeśli chodzi o to co bardziej lubię – przyznam, że faktycznie wolę atmosferę „Lśnienia” Kubricka niż filmu, który stał

się głównym tematem mojego posta. Jednakże otwarcie przyznaje, że moja dusza nie potrafi wytrzymać zbyt długo bez

zaaplikowania odpowiednio znacznej dawki czystej grozy bądź strachu.

„Klątwa” czy też „The Ring” – rzecz jasna w wydaniu japońskim to w moim przypadku raczej filmy – lekarstwo, jakkolwiek

komicznie by to nie brzmiało. Po prostu od czasu do czasu nachodzi mnie ochota na obejrzenie czegoś właśnie w klimacie

jaki reprezentuje sobą, któreś z tych dzieł, to taka przypadłość – a wymienione obrazy są doskonałym antidotum.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ano z tego co pamiętam Zib to oboje zgadzamy się co do tego co najlepszym obrazem jaki wyszedł spod ręki mistrza

suspensu jest – mam na myśli „Północ – północny zachód”.

Polecałbym także „Okno na podwórze” – ale to bardziej kryminał niż thriller.

I nadal podtrzymuję swoje zdanie, że "Północ - północny zachód" to najlepszy film mistrza. Chyba teraz za około 30 zł można zakupić ten film na dvd wraz z ksiażeczką do filmu (gazeta wyborcza). Może się skuszę :).

]Jeśli chodzi o to co bardziej lubię – przyznam, że faktycznie wolę atmosferę „Lśnienia” Kubricka niż filmu, który stał

się głównym tematem mojego posta.

Przyznam, że uwielbiam "Lśnienie". Ten typ horrorów wolę zdecydowanie bardziej aniżeli "Klątwa", "Krąg" itp.

Jednakże otwarcie przyznaje, że moja dusza nie potrafi wytrzymać zbyt długo bez

zaaplikowania odpowiednio znacznej dawki czystej grozy bądź strachu.

„Klątwa” czy też „The Ring” – rzecz jasna w wydaniu japońskim to w moim przypadku raczej filmy – lekarstwo, jakkolwiek

komicznie by to nie brzmiało. Po prostu od czasu do czasu nachodzi mnie ochota na obejrzenie czegoś właśnie w klimacie

jaki reprezentuje sobą, któreś z tych dzieł, to taka przypadłość – a wymienione obrazy są doskonałym antidotum.

A ja mam dokładnie odwrotnie :). Mnie jakoś wcale nie nachodzi ochota aby solidnie się wystraszyć i potem się bać wszystkiego po filmie. Może to kwestia charakteru, ale nie widzę nic przyjemnego w oglądaniu horrorów poczynając od japońskich kończąc na różnych gore. To nie dla mnie :). Najlepsze jest to, że mimo iż ani "Kręgu" ani "Klątwy" nie lubię to ba filmy widziałem w całości na spotkaniu ze znajomymi, bo większość osób oczywiście chciała :). No cóz jakoś się przemęczyłem. "Krąg" widziałem w japońskiej wersji i nawet nie był tak wielce straszny aż do ostatniej sceny kiedy wiecie co się dzieje :). Natomiast "Klątwę" widziałem amerykańską i na szczęście było dużo osób i jako, że siedziałem obok rozrywkowego kolegi i mieliśmy dobre humory (:>) to praktycznie przez cały czas robilismy sobie jaj z tego filmu. Co chwila leciały różne żarty na temat tego filmu i wtedy lepiej się to oglądało :).

A co do thrillerów - oglądałeś może "Kiedy dzwoni nieznajomy"?

Jeszcze nie widziałem, ale zapewne jest to dobry thriller więc poszukam i postaram się obejrzeć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja i moja siostra boimy się pająków, co nie zmienia faktu, że postanowiłyśmy obejrzeć 'horror' "Arachnofobia"- i zamiast się bać co chwilę rzucałyśmy tekstami typu:
"o nie, biedny kotek! Mogą zjeść tą staruszkę, sklepikarza, a nawet dzieci, ale kota niech zostawią w spokoju!", albo "Jestem pewna, że głównymi bohaterami będzie rodzina z dwójką radosnych dzieci, którzy świeżo wprowadzają się do mieszkania". A po chwili soczysty roftl :P
xD

Takich filmów, które zamiast straszyć, śmieszą jest trochę.

Ja na pewno sobie obejrzę sobie dziś drugą część "Pająków". Na jedynce soczyście się uśmiałem, szczególnie gdy ten wielki pająk rozbił mury szkoły i zaczął popierdykać przez miasto :rotfl: . Reżyser postawił sobie chyba za punkt honoru wiernie zachować konwencję starych, klasycznych kiczowatych horrorów, oczywiście z lepszymi efektami specjalnymi (gdyby Ed Wood tak miał sprzęt Spielberga i Lucasa... uuch...). Poczynając od "krwawej" czcionki, jaką wypisany był tytuł, przez sztampowe, papierowe postaci (wścibska reporterka, żły agent rządowy, dobry agent rządowy, naukowcy), po scenę paniki w mieście. Miodzio ;D .

A wiecie dlaczego pająki nie mogą osiągać wielkich rozmiarów? Bo mają nader mało wydajny aparat oddechowy tzw. płucotchawki i nie mogą one dostarczać tlenu większym organizmom. :study:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja tak z ciekawości spytam - kto oglądał wczoraj (a na poły dzisiaj ;) ) Klątwę?

Czasami dobrze jest mieć program telewizyjny pod ręką. :P Co prawda "Klątwę" mam gdzieś w półce w filmami, ale do tego czasu nie obejrzałem jej. Skoro jednak nadarzyła się okazja zrobić to pod koniec dnia, przy zgaszonym świetle - czemu nie. :) Film sam w sobie niezły, ale po dwóch takich epizodach, już wiadomo było, jak będą wyglądać kolejne, nawet końcowa scena niczym właściwie nie zaskakuje:

Ot, wszyscy główni bohaterowie umierają pożarci przez jakieś zombie. XD

Niemniej jednak film miejscami może przestraszyć, ale na mnie ta sztuka się nie udała. ;] Nie mówię, że to dobranocka dla dzieci, ale "sztuka straszenia" najwyższych lotów nie jest. Ogólnie jednak "Klątwa" to dobra produkcja i nie uważam czasu przy niej za stracony.

Moja ocena: 7/10.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Filmy grozy japońskie, a amerykańskie. Ostatnio kwestia tym bardziej modna, że Hollywood ostro zabrał się za przerabianie japońskich straszydeł na swoje realia. Ja osobiście bardziej lubię zazwyczaj wersje z Japonii - klimat jest mniej jednoznaczny, nastrój budowany jest prostymi środkami, ale jest zdecydowanie sugestywny. Amerykańskie wersje też potrafią być wciągające i ciekawe, ale odnoszę nieodparte wrażenie, że jakoś trudniej przychodzi im zbudowanie klimatu. Oczywiście generalizuję, faktem jest, że Japończycy tworzą także wiele (nomen omen) koszmarnie nudnych filmów, powoli zaczyna też mnie osobiście nudzić wyświechtany motyw morderczej małej dziewczynki. Cholera, ileż można?

Niziołka wspomniała też o oglądaniu filmów grozy ze znajomymi. Moja opinia jest jednoznaczna - nigdy więcej. :P Mimo, że film się obejrzy to nastrój jest na tyle luźny, że nie jestem w stanie po seansie ze znajomymi podjąć się oceny jakiekolwiek filmu tego typu. Właśnie z tego powodu muszę ponownie obejrzeć "Hostel", który widziałem z kumplami, a kompletnie nie udało mi się "wejść" w akcję filmu.

A teraz coś z zupełnie innej beczki... :)

A thrillery lubię bardzo i oglądać takie filmy jak "Siedem" D. Fincheram mogę często.

Fincher to facet, który moim zdaniem wymyka się jakimkolwiek kwalifikacjom. :) Szkoda tylko, że rozmawiając o nim tak często pisze się tylko o "Siedem", oraz o "Podziemnym kręgu" - mnie osobiście jeszcze bardziej posiekał na kawałki jego film "Gra".

Wrócę jednak do "innej beczki", bo wczoraj widziałem "Żywot Briana". Shame on me, wcześniej filmu nie miałem okazji zobaczyć, teraz nadrobiłem. Wrażenia niesamowite, śmiechu od cholery, tym bardziej, że w tak zabawny i absurdalny sposób zmierzono się z tematami "kościelnymi". Polecać chyba nie trzeba, bo odnoszę wrażenie, że wszyscy poza mną już wcześniej ten film widzieli. ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wrócę jednak do "innej beczki", bo wczoraj widziałem "Żywot Briana". Shame on me, wcześniej filmu nie miałem okazji zobaczyć, teraz nadrobiłem. Wrażenia niesamowite, śmiechu od cholery,

Moim ulubionym filmem z dorobku MP jest "Sens życia wg Monty Pythona". Z czystym sercem polecam. Film sklecony z serii na pozór nie powiązanych ze sobą skeczy, ukazujących różne aspekty ludzkiego życia. Tego filmu nie da się streścić bez palenia dowcipów, to trzeba zobaczyć. Jest też tam wklejone parę rzeczy "z zupełnie innej beczki" (z tych ostatnich szczególnie udane było "Karmazynowe towarzystwo ubepieczeniowe").

zwłaszcza przeturlał mnie po podłodze chórek zakonnic śpiewających "każda sperma jest święta"

Pytanie do "pythonowców": a jak oceniacie polskie wcielenie "Latającego Cyrku...", czyli kabaret z Arkiem Jakubikiem na czele? Ponieważ nie ma osobnego offtopicu dla kabaretów, piszcie na FoS lub w "Na Luzie".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim ulubionym filmem zrobionym przez ekipę Monty Pythona (nie pojedyńczych jej członków) jest "Monty Python i Święty Graal" - za każdym razem gdy oglądam, to jest ROTFL, a i same gagi przenikały często do innych tworów (że tylko Fallouta przytoczę, jako przykład pierwszy z brzegu) ;] "Nie idziemy do Camelot. To głupie miejsce" xD

No, faceci z MP znani są ze swego uszczypliwego stosunku do religii i kościoła, a w sensie życia krytykują stanowisko Watykanu w kwestii używania prazerwatyw

Ciekawe ilu katolikofobów zauważyło, że protestantom też się w tym skeczu dostało :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmmm... muszę się przyznac, że "Żywotu Briana" nie widziałem ( :monkey: ) i jest to jedena z nielicznych rzeczy od MP których jeszcze nie widziałem... bo widziałem Już Sens Życia, Święty Graal (mój ulubieniec, ale o tym za chwile xD), "Skeczu z Papugą Nie Będzie", Wszystkie odcinki Latającego Cyrku Ponthy Pythona (a pamiętacie ostatni odcinek latającego cyrku z Panem Neutronem i Teddym Sałatką? xD) czy wreszcie "A teraz coś z zupełnie innej beczki" (w którym niestety część skeczy się powtarzała z latającym cyrkiem i tak BTW: Wielkie brawa dla tłumacza za przekład "And now, something completely diffrent" na "a teraz coś z zupełnie innej beczki" świetny pomysł i z tego co pamiętam, to się wziął dlatego, że za pierwszym raze ten zwrot był użyty przez gościa, który nagle się wynurzył z beczki xD)

Moim ulubieńcem wśród nich jest zdecydowanie Święty Graal. Wizja średniowiecznego ciemnogrodu w połączeniu z brytyjskim humorem dała mieszankę wybuchową. Wystarczy przypomnieć sobie o: Zamku Francuzów, Króliku Trojańskim (a po nieudanej próbie z królikiem "A może by tak ogromny Borsuk..." xD), Rycerzach, którzy mówią NI!, Sir Robinie nie tk dzielnym jak Sir Lancelot, rysunkowym potworze powstrzymanym tylko dzięki zawałowi serca rysownika, Holy Hand Granade (xD) stukanie kokosami symulujące tętent kopyt końskich, dyskusja o jaskółkach, przeprawa na moście, czy przegenialna scena z czarownicą xD (i tak połowy świetnych scen nie uwzględniłem bo brakuje tu miejsca xD)

Po prostu nie było tu minuty bez śmiechu w tym filmie... chyba nawet nie muszę polecać bo nazwa Monthy Python sama w sobie jest wystarczającą rekomendacją :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fincher to facet, który moim zdaniem wymyka się jakimkolwiek kwalifikacjom. :) Szkoda tylko, że rozmawiając o nim tak często pisze się tylko o "Siedem", oraz o "Podziemnym kręgu" - mnie osobiście jeszcze bardziej posiekał na kawałki jego film "Gra".

"Gra" to też znakomity film, ale bardziej mnie "położył" jednak "Siedem". Ale jedno nie ulega wątpliwościom - oba są bardzo dobrymi filmami. M. Douglas po raz kolejny zagrał dobrze i tylko szkoda, że S. Penn'a było tak mało na ekranie, bo bnardzo lubię tego aktora :).

Czy ktoś oglądał "Piraci z Karaibów: Skrzynia Umarlaka" Question Bym się wybrał na to do kina, ale nie wiem czy się opłaca Confused Czy druga część dorównuje pierwszej Question Exclamation

Czy dorównuje częsci pierwszej to są pewne kontrowersje, ale nie ulega wątpliwościom, że jest to bardzo dobry film rozrywkowky i koniecznie trzeba na niego się przejść. Mi podobał się tak samo jak część pierwsza, ale co do tego czy lepszy czy gorszy od poprzednika to zdania są podzielone :). IMHO jest tak samo dobry, ale zgoła inny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Japońskie horrory rzeczywiście są dość specyficzne i dobre w tej specyfice. Ja od siebie mogę polecić 'One Missed Call' ( Chakushin Ari ) Takashiego Miike. Tym razem narzędziem złowrogiej zagłady staje się komórka :twisted: Można mieć mieszane uczucia co do tego filmu, ale to zależy jak na niego spojrzeć. Naciąga on granice konwencji do granic absurdu ( czasem śmieszności - vide sceny w studiu TV ), ale mimo to napięcie buduje całkiem porządnie. W Polsce jest dostępny na DVD, ale pewnie niedługo będzie o nim głośniej, bo Amerykanie produkują swoją przeróbkę...

Japońska kinematografia jest, ogólnie rzecz biorąc, dość specyficzna. Czasem aż za bardzo. Nawet filmy sensacyjne są mocno charakterystyczne. No i czy ktoś zrobił drugą 'Godzillę'? ( Amerykańska wersja to zupełnie inna bajka. A tym, którzy chcą zasmakować ekstremalnej strony japońskiej kultury polecam 'Ichi the Killer', 'Tetsuo' ( zwłaszcza :twisted: ) czy 'The Guinea Pig' ( którego nawet nie mam zamiaru oglądać )...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy ktoś oglądał "Piraci z Karaibów: Skrzynia Umarlaka" :?: Bym się wybrał na to do kina, ale nie wiem czy się opłaca :? Czy druga część dorównuje pierwszej :?: :!:

Oczywiście, że się opłaca, choćby dla adoracji gry Johnny'ego Deppa, którego wprost kocham miłością pierwszą ;) - za rolę kapitana Sparrowa, za Sleepy Hollow, za Dziewiąte Wrota, za Donnie Brasco, za Edwarda Nożycorękiego, za Co Gryzie Gilberta Grape'a (i za bilion innych ról :D), za wszystko po prostu :) To doskonały aktor i jeden z atutów Piratów z Karaibów (bo Keirę Knightley lubię średnio, a Orlando Blooma toleruję tylko za grę we Władcy Pierścieni). Poza tym warto choćby dla samego humoru, którego w sequelu mnóstwo.

Niestety zakończenie niebardzo mi się podobało (byłam z kolegą, dobrze, że mi zatkał w porę usta, bo, znając mnie, rozdarłabym się na całą salę "JAAAAAK ONI MOOOOGLI?!" :P), ale dobrze, że będzie 3 część - i wiadomo od razu, o czym :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sleepy Hollow

Sleepy Hollow widziałem stosunkowo niedawno i pomijając fakt, że Ichabod Crane(chyba tak nazywała się postać Deppa) był raczej czysty to bardzo przypominał mi Jacka Sparrowa. Taki trochę zniewieściały i tchórzliwy(choć wole określenie ostrożny 8)).

A skrzynia umarlaka może zawieśc kogoś kto spodziewał się Bóg wie czego, po prostu kawałek dobrego filmu. Nie mogę się tylko pozbyc wrażenia, że nakręcili go bo musieli jako wstęp do części trzeciej, która dopiero pokaże klasę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sleepy Hollow

Sleepy Hollow widziałem stosunkowo niedawno i pomijając fakt, że Ichabod Crane(chyba tak nazywała się postać Deppa) był raczej czysty to bardzo przypominał mi Jacka Sparrowa. Taki trochę zniewieściały i tchórzliwy(choć wole określenie ostrożny 8)).

Czy Sparrow był zniewieściały? Chyba nie, po prostu miał, delikatnie i potocznie mówiąc, nierówno pod sufitem ;) Jego gestykulacja, mimika, krok człowieka, który przedawkował rum... doskonała kreacja Deppa ^^

Natomiast w Sleepy Hollow grał nie mniej fenomenalnie... spróbuj tu zachować rozsądek i zmysły w obliczu niewytłumaczalnego zjawiska rodem z sennych koszmarów :]

A skrzynia umarlaka może zawieśc kogoś kto spodziewał się Bóg wie czego, po prostu kawałek dobrego filmu. Nie mogę się tylko pozbyc wrażenia, że nakręcili go bo musieli jako wstęp do części trzeciej, która dopiero pokaże klasę.

Czy ja wiem...? No ale cóż, obiektywnym okiem spojrzeć nie mogę z wiadomych przyczyn, więc... :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...