Cowboy Bebop jest dziełem kultowym ? nie bez powodu określa się go jako najlepsze anime wszech czasów. A już z całą pewnością, akurat od Bebopa najlepiej jest zacząć swoją przygodę z tego typu rozrywką na poważnie. Dlaczego? O tym poniżej:
Swój pogląd przedstawię z nietypowej perspektywy, bo zamierzam zachęcić do zapoznania się z gatunkiem ? a przynajmniej tym konkretnym jego przedstawicielem ? osoby dotychczas sceptycznie nastawione. Nie przedłużając - panie i panowie oto jak zaczyna się jeden z najlepszych seriali, które obejrzałem:
Jednej rzeczy trzeba bezapelacyjnie przyznać rację - trudno o równie zachęcający wstęp do japońskiej twórczości krótkometrażowej. Bardzo przyjemny, melodyjny kawałek spełnia swoją rolę ? pozwala wczuć się w oglądanie czołówki. Jeśli do tego ktoś tęskni za klimatem kina starszej daty poczuje się jak w domu. W ogólnym rozrachunku, to właśnie oprawa audiowizualna jest tym, co na pierwszym planie wyróżnia to anime, spośród setek innych. Obok dobrze rozpisanego scenariusza, interesująco wykreowanego świata i zapadających w pamięć bohaterów, też nie sposób przejść obojętnie ? to wszystko tylko podkreśla atmosferę noir, towarzyszącą przez całą przygodę. A powoli rozwijająca się w tle intryga wręcz nie pozwala oderwać się od ekranu. Ale skoro zaczęliśmy od muzyki, warto kontynuować, najlepiej przy takim akompaniamencie:
Ścieżka dźwiękowa stanowi zręczny miks wielu gatunków muzyki. Miłośnicy brzmienia saksofonu oraz powolnego soulu, powinni czuć się spełnieni po każdym odcinku. Lecz drodzy koneserzy bluesa i jazzu, nie odchodźcie nawet na krok ? soundtrack to majstersztyk i każdy kawałek jest jedyny w swoim rodzaju. Uniwersalność, to chyba słowo jakim się kierowano przy tworzeniu oprawy ? mnie, zatwardziałego rockmana przekonała, że nawet same dźwieki potrafią przekazywać głębię fabularną, a z japońskich płyt można słuchać czegoś jeszcze poza Borisem. Bogactwo inwentarza, jakie serwuje nam kompozytorka Y?ko Kanno zasługuje na uznanie. Nie skłamię jeśli stwierdzę, że każdy znajdzie coś dla siebie - co ważniejsze jednak - nastrojowe utwory świetnie układają się w zgrabną całość z tym, co ukazuje animacja.Warto zaznaczyć, że większość utworów wykonał zespół The Seatbelts, którym przewodzi wyżej wymieniona japonka.
Drugim charakterystycznym atutem Bebopa jest niewątpliwie prezentowana grafika. Pomimo szesnastu lat na karku, (sic!) nadal wyznacza pierwszoligową jakość. Rysunki są szczegółowe, a kreska wyjątkowo przyjemna dla oka. Animacje płynnie przekazują akcję na ekranie, wybuchy efektownie urozmaicają świetnie zrealizowane sceny walk, dzięki czemu serial przykuwa na długo do ekranu. Scenerię, które ujrzymy w pozycji zachwycają i świetnie się wpisują w stworzone uniwersum. Czeka nas wędrówka przez naprawdę obszerny fragment kosmosu - ach, czego tutaj nie ma! Odwiedzimy zarówno kasyna jak i szpitale, ciemne zaułki i tłoczne futurystyczne centra handlowe, przelecimy przez różnorodne bramy nadprzestrzenne, a nie raz, nie dwa zdarzą się starcia w paśmie asteroid.Wszystkich wciąż mających wątpliwości, może zachęcić jeszcze jeden fakt - brak tu typowej stylizacji anime - twarze i proporcje postaci żeńskich są zachowane i nie straszą ogromnymi oczami w kształcie spodków, czy zbyt kusymi spódniczkami. W istocie są to rzeczy, które skutecznie mnie zniechęcały przed dłuższym kontaktem z "chińskimi pornobajkami". Nie uraczymy też zazwyczaj typowych dla anime tzw. "ecchi", które to często są powodem popularności wschodnich tworów na naszym poletku i mokrych snów wśród nieletnich.Tutaj rządzi fabuła, oryginalne postacie i wspaniała muzyka, a całość jest wzbogacona o pomysłowe realia, z którymi mamy styczność.
Charakterystyczne w tym podgatunku azjatyckiej popkultury, jest powszechny patos, który wręcz wylewa się z ekranu. Rozmach niektórych intryg, czy wydarzenia, które dzieją się na ekranie potrafią być niesamowicie spektakularne, a batalie epickie. Jak na tym tle poradziło sobie studio Sunrise? Otóż tutaj historię należy przyrównać nie tyle do Diuny, czy nawet prozy Grzędowicza, co raczej krótkich opowiadań Phillipa K. Dicka ? dzieje się dużo, intensywnie, a i motyw przewodni każdego epizodu za każdym razem wnosi coś nowego do historii, i skłania widza do refleksji ? nieraz poznamy fragment przeszłości głównego bohatera, kiedy indziej zostanie wprowadzona nowa postać o nietypowym charakterze, a czasem po prostu oglądamy zafascynowanii wizją i autentycznością świata przedstawionego ? wydaje się, że mógłby on istnieć na prawdę. Epilog wywołał u mnie opad szczęki. Tak kapitalnie zaplanowanego finału nawet sobie nie wyobrażałem ? wyczerpuje wszystkie wątki, zapada w pamięć i co najważniejsze powala klimatem.
Podsumowując - produkcja Shin'ichir? Watanabe nie jest dla każdego ? przejawia się to zaskakująco dorosłą i poprowadzoną w nietypowy sposób fabułą, gdzie często zastanawiamy się nad konkretną zagadką, by potem znaleźć rozwiązanie w powierzchownie nic nie znaczącym fragmencie. Oprócz tego Cowboy Bebop, pomimo dość luźnego stylu dotyka o trudniejsze tematy ? takie sprawy jak narkotyki, bądź brutalne morderstwa są tu na porządku dziennym. Nikogo nie powinno dziwić, że początkowe zdjęty z anteny, spowodowane było właśnie przez brutalność. Tutaj nie ma miejsca na niedomówienia ? oglądając powinniśmy się bardziej nastawić na ucztę dla mózgu, niż rozluźniającą bajeczkę. Niemniej polecam ? zwłaszcza tym, którzy do tej pory nie mieli sposobności zapoznać się z żadnym anime. Cowboy Bebop może być świetnym pierwszym krokiem, by w końcu przekonać się do orientalnej szkoły tworzenia "kreskówek".
25 komentarzy
Rekomendowane komentarze