Skocz do zawartości

Ta od dram

  • wpisy
    14
  • komentarzy
    182
  • wyświetleń
    18863

Z pamiętnika kursantki - jazdy dzień pierwszy


Ylthin

2135 wyświetleń

Jeśli w ciągu kilku najbliższych tygodni znajdziecie się w zapomnianym przez Boga i ludzi zapupiu zwanym Grudziądzem - unikajcie czerwonych Suzuki Swiftów z L-ką na dachu. Bezwzględnie.

Nigdy nie wiecie, czy przypadkiem nie mam danego dnia kursu na prawo jazdy.

Akurat skończyłam ustawowe osiemnaście wiosen, co dla moich rodziców oznaczało konieczność posłania mnie do szkółki jazdy celem nauczenia mnie, jak się nie rozjeżdża kotów, psów, krawężników i pieszych łażących jak święte krowy. Oraz paru innych, mniej istotnych rzeczy typu "linia ciągła to nie nadmiar farby" lub "jak używać sprzęgła, żeby nie zgasić silnika". Mam jeszcze do nadrobienia sześć godzin (dwa spotkania) z teorii, ale nie przeszkodziło to w zapisaniu mnie na praktykę. Ot, stracę tylko dwie godziny hiszpańskiego, nie żeby bardzo mnie to bolało...

Jeśli nie mieliście okazji uczyć się na prawo jazdy - od razu uprzedzam: zapomnijcie o placu manewrowym. Na pierwszej jeździe spędzicie tam kilka chwil potrzebnych na wytłumaczenie, jak się ustawia fotel i lusterka, trzyma kierownicę i który pedał jest który, ewentualnie poćwiczycie ruszanie, zmianę biegów czy skręcanie - a potem wezmą was na miasto.

W moim przypadku nie było nawet placu manewrowego, a jedynie kawałek pustego parkingu. Witamy w Grudziądzu, a teraz wyskakiwać z zawieszeń.

Gwoli ścisłości - nie śmigałam od razu po naprawdę ruchliwych drogach czy głównych, najeżonych tramwajami i remontami ulicach. Zamiast tego pojechałam na przemysłowe obrzeża miasta, sklejone z dziur, kałuży, kilku przejazdów kolejowych i okazjonalnego skrawka wyremontowanej drogi. No i rond, które chyba najlepiej zapamiętałam z całej jazdy. Wiecie, jak pokrążycie sobie po takich, pozawracacie, poskręcacie... Zostaje w pamięci.

Po drodze udało mi się:

  • trzy razy zgasić silnik przy wrzuconej jedynce
  • nie rozjechać kota, psa i kilkunastu pieszych
  • zostać wyprzedzoną (i nie wjechać w krawężnik)
  • wyminąć małego TIR-a i kilka dostawczaków (patrz wyżej)
  • ze dwa razy wrzucić piątkę zamiast trójki (nie mam pojęcia, jak)
  • o mały włos wjechać na wysepkę przy skręcie w lewo

Wnioski?

Jeździć w butach z cieńszą podeszwą. Ciepłe adidasy z bieżnikiem grubym na prawie dwa centymetry sprawdzą się w zimnej-jak-cholera gotyckiej bazylice (kończyłam dziś rekolekcje), ale niekoniecznie na pierwszej jeździe samochodem. Wiecie, trudno wyczuć gaz.

Starać się nie zjeżdżać na prawo. Taki mały, irytujący atawizm, łatwo wtedy oszlifować krawężnik lub zgubić podwozie na poboczu.

Nie spinać się. Ręce miałam w miarę luźne, ale kark... auć.

Nauczyć się ruszania. Wiecie, jak puszczać sprzęgło i wciskać gaz, żeby samochód nie startował z szarpnięciem. Szkoda, że nie mogę tego robić na domowym samochodzie.

Wrażenia?

Hmmm... nie czułam stresu. W ogóle. Nie spinałam się (poza wspomnianym karkiem), nie szalałam, nie bałam się. Jak na pierwszą jazdę przy zerowym doświadczeniu - całkiem nieźle.

Chyba.

31 komentarzy


Rekomendowane komentarze



trzy razy zgasić silnik przy wrzuconej jedynce

To całkiem dobry wynik jak na pierwszy raz moim zdaniem. Znam osoby, które panikowały do tego stopnia, że gasł im w najbardziej ruchliwych miejscach tongue_prosty.gif

Link do komentarza

Sprzęgło jest tak łatwe w opanowaniu, że szok. Daj lekko gazu, puść sprzęgło do momentu aż poczujesz przyspieszenie, trzymaj w tej pozycji aż przyspieszenie minie i obroty się zrównają.

Albo inaczej - zrozum jak toto działa (mechanicznie), i sprawa stanie się zupełnie jasna.

Robienie prawka było fajne, miło wspominam. :3

Link do komentarza

To i tak poszło Ci lepiej, bo mnie silnik zgasł kilkukrotnie, walałem się od krawężnika do krawężnika. Reszta +/- jak ty.

Ale na drugiej jeździe jest już znacząco lepiej :)

Później będziesz rozjeżdżać ciała rozjechanych kotów, psów, jeży, bo nie będzie innego pasa albo będzie natężony ruch.

Link do komentarza

Próbowałam chyba raz, ze sprzęgłęm do połowy. W końcu wcisnęłam pedał do końca i poszło.

Silnik gasł mi na parkingu i chyba ze dwa razy na skrzyżowaniach, gdzie musiałam wrzucić jedynkę i to sprzęgło przytrzymać... a że nie mam jeszcze wprawy, to niestety puszczałam. Ale tak to było nieźle.

Sprzęgło jest właśnie niby proste, ale z grubą podeszwą i bez wprawy raczej średnio idzie. Ale jakoś dawałam radę, nikt mnie nie otrąbił i tylko ze dwa razy wyprzedzali.

Ze zwierzakami... zaczynam się przyzwyczajać. Mieszkam na terenie wiejskim, z okazjonalnym laskiem czy łączką, więc rozjechane lisy czy kundle widzę raczej często. To samo dotyczy dróg dojazdowych do miasta (sporo lasów, pól, nieużytków etc., czymś normalnym jest sarna przebiegająca przez drogę).

Link do komentarza

To chyba zależy od szkółki, bo mogą być i Micry, i Swifty, i Toyota Yaris, i jakieś tam jeszcze miejskie maluchy... w sensie jestem przyzwyczajona do naprawdę długiego, masywnego Volkswagena, który przy dzisiejszym Swifcie wygląda prawie jak monster truck, dlatego piszę "maluchy".

Link do komentarza
przemysłowe obrzeża miasta, sklejone z dziur, kałuży, kilku przejazdów kolejowych i okazjonalnego skrawka wyremontowanej drogi. No i rond

Ah, Nowa Huta. This brings back memories :D

Link do komentarza

Ja tam na razie prawka robić po prostu nie zamierzam. Może i to jest trochę głupie, ale jakoś nie uśmiecha mi się robić go tylko dla braciszków, żebym ich wstawionych odwoził z imprez czy jeździł im po piwo czy coś (bo tak naprawdę nie jest mi samochód na razie szczególnie potrzebny). Kiedyś na pewno, ale jak na razie nie.

Link do komentarza

Od robienia prawka trzymam się tak daleko jak tylko mogę. Jestem typem człowieka kompletnie niedostosowanym do kierowania jakimikolwiek środkami transportu, od roweru zaczynając. Po prostu wiem, że byłaby to tylko strata czasu, pieniędzy i zszargane nerwy, bo egzaminu i tak bym nie zdał. A nawet jakbym zdał, to i tak bym samochodem nie jeździł bo bym się bał. Nie dla mnie zabawa.

  • Upvote 2
Link do komentarza
od razu uprzedzam: zapomnijcie o placu manewrowym. Na pierwszej jeździe spędzicie tam kilka chwil potrzebnych na wytłumaczenie, jak się ustawia fotel i lusterka, trzyma kierownicę i który pedał jest który, ewentualnie poćwiczycie ruszanie, zmianę biegów czy skręcanie - a potem wezmą was na miasto.

Lolnope

Jak widać wiele zależy od ośrodka, instruktora i osoby, która całym tym tałatajstwem zarządza. Jedni robią wszystko przepisowo i posyłają gdzie trzeba na tyle czasu, ile trzeba , a inni próbują jak najszybciej zakończyć spotkania z każdym kursantem.

Anyway, gdy po raz pierwszy samochód stał się kierowanym przeze mnie pojazdem, musiałem nim tylko powolutku wyjechać z placu. Byłem już idealnie ustawiony przez inną osobę. Musiałem jedynie wcisnąć pedał gazu i powoli, prosto przejechać siedem metrów.

Prawie nie zabiłem rowerzysty.

Link do komentarza

Metalus, policja już po Ciebie jedzie, piracie jeden Ty.

A jakie samochody są w szkołach jazdy, zależy głównie od aut w WORD-ach. U mnie teraz wszyscy wymieniają stare Yariski na nowy model.

Link do komentarza

Prawo jazdy to mój osobisty przegryw. Zapisałem się w czerwcu zeszłego roku, po czym do dzisiaj wyjeździłem 18 godzin. Nie chciało mi się jeździć, potem nie było czasu. Tym sposobem wciąż jestem w trakcie kursu, już prawie od roku. A im więcej czasu mija, tym bardziej prawko okazuje się być potrzebne.

Na pierwszej jeździe porysowałem samochód. Na drogę wystawały łodygi jakichś krzaków, a ja wpadłem w nie z pełnym impetem i pozostawiłem na karoserii piękną rysę...

Humor psuje mi też fakt, że jako jedyny spośród znajomych mam samochód na własność i nie musiałbym, jak oni, prosić o samochód za każdym razem, a samego prawka jeszcze zdałem.

Zanim opanowałem jazdę (za każdym razem słyszę, że technicznie jest bez zastrzeżeń, ale przepisów nie znam wcale :D), największym problemem było ciągłe zmienianie biegów. Ręczna skrzynia biegów jest tragiczna, ale na szczęście muszę na niej tylko zdać egzamin, bo u siebie mam automat.

  • Upvote 1
Link do komentarza

Dobrze że pojechałaś w pierwszej kolejności na miasto. Na placu/parkingu nie nauczysz się niczego, a godzin jest bardzo mało (chyba że masz zamiar dokupić), więc lepiej jak najwięcej jeździć po mieście. Sam pojechałem na miasto 10 minut po rozpoczęciu kursu, jak tylko gość zobaczył że oswoiłem się z samochodem. I mimo że było tragicznie (nigdy wcześniej nie jeździłem samochodem. Prowadziłem quada, ciągnik rolniczy, przeróżne motocykle, ale pierwszy raz w samochodzie siedziałem na kursie) to nie żałuję. Zresztą, nie przywiązuj specjalnej wagi do tego czego uczysz się na kursie, tam uczą cię jak zdać egzamin a nie jak jeździć po drogach, życie jest dużo bardziej brutalne tongue_prosty.gif

Niemniej powodzenia i miłej nauki smile_prosty.gif

Ręczna skrzynia biegów jest tragiczna

Automat jest strawny tylko w wersji z łopatkami pod kierownicą, w przeciwnym wypadku tylko ręczna.

@org

U nas dalej Yariski są, ale coś tam przygadują o zmianach na Kia Picanto. Na pewno nie ma na to wpływu fakt że brat prezesa WORD'u jest dealerem Kii gafa.gif

  • Upvote 1
Link do komentarza

Żeby być szczerym, place manewrowe już od kilku lat stosuje się się tylko do "OK, na początku egzaminu będą chcieli tego, tego i tego, więc to robisz tak, to tak i to tak.", a potem na miasto. Koperta prześladuje mnie po dziś dzień... Jakim cudem ja zdałem egzamin, mając ją do wykonania, nie wiem.

Link do komentarza

Ja uczyłem się na Yarisie, w Tychach zdawałem też na Yarisie... Jeżdżę Corsą :)

Znajomy ma automata i powiem, że mi nie leży. Brakuje mi tej przyjemności z wrzucania biegów, wiecie, jest coś pierwotnego i nieokiełznanego jak wrzucasz ręcznie po kolei kolejne biegi, pnąc się powoli w drabince prędkości :). Z drugiej strony ja tym automatem jeździłem może z pół godzinki. Podobno do tego trzeba się przyzwyczaić....

Prawda, że wiele zależy od instruktora, ale drugie tyle zależy od kursanta. Generalnie, im bardziej panikujesz, tym gorzej dla ciebie, najlepiej włączyć tryb ZEN, przy czym pomaga dobra muzyka z radia :) i do dzieła. Nie straszna mi żadna droga, jak w odtwarzaczu mam Sabatona :)

Ale nie napisałaś, jakie masz to sprzęgło. W mojej Yarisce było coś zużytego, co nie stawiało w ogóle oporu, normalnie jakbym nogą w powietrzu majtał... Uwierzcie, nic przyjemnego. Jeszcze jak później człowiek wjechał na Nerkę, bo instruktor uznał, że to dobry trening dla młodego...

Link do komentarza
edni robią wszystko przepisowo i posyłają gdzie trzeba na tyle czasu, ile trzeba , a inni próbują jak najszybciej zakończyć spotkania z każdym kursantem.

Lol, czyli że jak wyjadą na miasto i spędzą tam dwie godziny to spędzą mniej czasu z kursantem niż np. dwie godziny na placu manewrowym, to jakaś magia, czy może ten słynny time paradox?

Prawda jest taka, że nawet najbardziej nieudolna jazda po mieście uczy znacznie więcej niż pierdyliard placów apelowych, bo chociaż widzisz co się dzieje na drodze, a nie żyjesz w świecie wyimaginowanych przepisów drogowych.

Ręczna skrzynia biegów jest tragiczna

manual%20gearbox.PNG

>plebians

  • Upvote 6
Link do komentarza

Też pamiętam jak uczyłem się jeździć i każda pierdoła mi przeszkadzała w operowaniu pedałami (grube buty TFU!). Pocieszam, mija z czasem - teraz jeździ mi się tak samo dobrze w klapkach jak i w gumowcach (od walenia atarowców).

No i spięcie też przechodzi, najważniejsze to nie dać się sparaliżować strachowi i śmiało dawać przed siebie, bo tego każdy od kierowcy oczekuje (choć na czerwonym bym się zatrzymał ;-)).

  • Upvote 3
Link do komentarza

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...