Skocz do zawartości

Ta od dram

  • wpisy
    14
  • komentarzy
    182
  • wyświetleń
    18865

Z pamiętnika kursantki - jazdy dzień pierwszy


Ylthin

2140 wyświetleń

Jeśli w ciągu kilku najbliższych tygodni znajdziecie się w zapomnianym przez Boga i ludzi zapupiu zwanym Grudziądzem - unikajcie czerwonych Suzuki Swiftów z L-ką na dachu. Bezwzględnie.

Nigdy nie wiecie, czy przypadkiem nie mam danego dnia kursu na prawo jazdy.

Akurat skończyłam ustawowe osiemnaście wiosen, co dla moich rodziców oznaczało konieczność posłania mnie do szkółki jazdy celem nauczenia mnie, jak się nie rozjeżdża kotów, psów, krawężników i pieszych łażących jak święte krowy. Oraz paru innych, mniej istotnych rzeczy typu "linia ciągła to nie nadmiar farby" lub "jak używać sprzęgła, żeby nie zgasić silnika". Mam jeszcze do nadrobienia sześć godzin (dwa spotkania) z teorii, ale nie przeszkodziło to w zapisaniu mnie na praktykę. Ot, stracę tylko dwie godziny hiszpańskiego, nie żeby bardzo mnie to bolało...

Jeśli nie mieliście okazji uczyć się na prawo jazdy - od razu uprzedzam: zapomnijcie o placu manewrowym. Na pierwszej jeździe spędzicie tam kilka chwil potrzebnych na wytłumaczenie, jak się ustawia fotel i lusterka, trzyma kierownicę i który pedał jest który, ewentualnie poćwiczycie ruszanie, zmianę biegów czy skręcanie - a potem wezmą was na miasto.

W moim przypadku nie było nawet placu manewrowego, a jedynie kawałek pustego parkingu. Witamy w Grudziądzu, a teraz wyskakiwać z zawieszeń.

Gwoli ścisłości - nie śmigałam od razu po naprawdę ruchliwych drogach czy głównych, najeżonych tramwajami i remontami ulicach. Zamiast tego pojechałam na przemysłowe obrzeża miasta, sklejone z dziur, kałuży, kilku przejazdów kolejowych i okazjonalnego skrawka wyremontowanej drogi. No i rond, które chyba najlepiej zapamiętałam z całej jazdy. Wiecie, jak pokrążycie sobie po takich, pozawracacie, poskręcacie... Zostaje w pamięci.

Po drodze udało mi się:

  • trzy razy zgasić silnik przy wrzuconej jedynce
  • nie rozjechać kota, psa i kilkunastu pieszych
  • zostać wyprzedzoną (i nie wjechać w krawężnik)
  • wyminąć małego TIR-a i kilka dostawczaków (patrz wyżej)
  • ze dwa razy wrzucić piątkę zamiast trójki (nie mam pojęcia, jak)
  • o mały włos wjechać na wysepkę przy skręcie w lewo

Wnioski?

Jeździć w butach z cieńszą podeszwą. Ciepłe adidasy z bieżnikiem grubym na prawie dwa centymetry sprawdzą się w zimnej-jak-cholera gotyckiej bazylice (kończyłam dziś rekolekcje), ale niekoniecznie na pierwszej jeździe samochodem. Wiecie, trudno wyczuć gaz.

Starać się nie zjeżdżać na prawo. Taki mały, irytujący atawizm, łatwo wtedy oszlifować krawężnik lub zgubić podwozie na poboczu.

Nie spinać się. Ręce miałam w miarę luźne, ale kark... auć.

Nauczyć się ruszania. Wiecie, jak puszczać sprzęgło i wciskać gaz, żeby samochód nie startował z szarpnięciem. Szkoda, że nie mogę tego robić na domowym samochodzie.

Wrażenia?

Hmmm... nie czułam stresu. W ogóle. Nie spinałam się (poza wspomnianym karkiem), nie szalałam, nie bałam się. Jak na pierwszą jazdę przy zerowym doświadczeniu - całkiem nieźle.

Chyba.

31 komentarzy


Rekomendowane komentarze



Ach, kurs na prawo jazdy :D

Sam kurs był naprawdę super. Pomijając to, że instruktor miał 2 toyoty- jedna była nówka, więc wszystko chodziło jeszcze z takim przyjemnym, lekkim oporem, za to druga była tak wyjechana, że drążek skrzyni obsługiwało się palcem, a pedały to bezwzględnie do ziemi inaczej nie zadziała.

Plac zaliczyłem raz, na samym końcu :D Po prostu instruktor stwierdził, że wcześniej nie ma sensu, bo i tak się to zapomina, a praktykę nabwa się podczas manewrów na mieście. A że fajnie byłoby jednak przed egzaminem przerobić ten plac, podjechaliśmy, wytłumaczył mi co przy których pachołkach trzeba robić, żeby najlepiej wszystko głośno komentować co się robi, bo choć wygląda to śmiesznie to jednak na nagraniu nie wszystko widać... no i żebym się nie łudził- nigdy więcej w życiu nie będę robił takiego idealnego rękawa na wstecznym z max tylko 2 podejściami.

No i pamiętam, jak w lutym 2 lata temu miałem egzamin w WORD Bielsko-Biała. Podczas śnieżycy. A jak śnieg, to i buty trzeba mieć solidne. Prawdziwą sztuką jest w Yarisce trafić tylko w 1 pedał butem, zwykle wciska 2 :pokerface: Na szczęście trafił mi się naprawdę przemiły egzaminator- pan Jerzy Jaske (pozdrawiam serdecznie!), który widać było, że nie próbował uwalić na siłę, a jazdę po mieście traktował raczej jak miłą przejażdżkę i okazję do rozmowy :D

Link do komentarza

Bardziej należy bać się tych wszystkich, którzy prawo jazdy już zdali, niż tych, którzy się dopiero uczą, bo nad tymi drugimi przynajmniej ktoś czuwa i muszą jeżdzić z ograniczoną prędkością.

  • Upvote 1
Link do komentarza

O, papcio Stillborn ma do opowiedzenia anegdotkę:

Dawno dawno temu (w 2006?), za górami, za lasami (w sąsiadującej z moim miastem, zapomnianej przez Boga wiosce). Tam się dzieje akcja. Otóż jest tak, że kończąc swoją godzinkę jazdy, wraz z instruktorem jedziemy po następną "ofiarę". Będąc prawie na miejscu, instruktor powiedział coś takiego:

"Siadając z tyłu koniecznie zapnij pasy i po cichu się módl".

Myślałem, że żarty sobie stroi z niedoświadczonej osoby. Popatrzyłem na jego twarz i... nie spodobał mi się kolor jego cery. Twarz miał lekko niebieskawą, a przysiągłbym, że była jeszcze przed chwilą nieco rumiana. Ale spodziewany drwiący uśmieszek był przyklejony do jego twarzy, tylko że... ktoś przykleił go "do góry nogami". Hmm. No cóż.

Na miejscu wsiadła miła babeczka, lat ok 40. Ja, jako grzeczny chłopiec, postanowiłem zastosować się do zaleceń instruktora i zapiąłem pasy (i tak bym to zrobił). Ale z modlitwy postanowiłem zrezygnować.

Tutaj małe wyjaśnienie - wioska leży na uboczu drogi szybkiego ruchu, którą kierowcy, mimo iż dziurawa, że asfaltu nie widać, traktują jako drogę baaaardzo szybkiego ruchu. Nikt nie jeździ poniżej 120 km/h, chyba, że dopiero co mandat złapał. Albo ma klekota, który przy 100 km/h zaczyna się rozpadać.

Tak więc wymieniona powyżej kobiecina ruszyła do przodu (dusząc silnik, ale to normalne na kursach, prawda?), kierując się na wspomnianą drogę (za)szybkiego ruchu.

W momencie, gdy jest już na skrzyżowaniu... schyla łeb pod kierownicę!!!

"Gdzie ta jedynka jest"

To ostatnie, co z tamtego kursu pamiętam.

Na szczęście nic się nie stało, ale krew mi z twarzy odpłynęła :].

  • Upvote 6
Link do komentarza

@ MrYoshi - są ludzie, którzy nie powinni dostać prawa jazdy, bo po prostu nie są do tego stworzeni. Koniec, kropka, choćby nie wiem jak się starali, to niewiele zdziała dodatkowe xx godzin, Kubica w roli instruktora i stos książek. Swego czasu mrfe chwalił się, że wciskał sprzęgło ręką... bo inaczej nie potrafił. I nie ubliżając nikomu uważam, że tacy ludzie wyświadczą przysługę sobie i światu, jeśli dadzą sobie spokój z prawkiem. Bez samochodu można żyć, tym bardziej w XXI wieku i tym bardziej w zasięgu większej metropolii, których przybywa jak mrówków. A i mieszkając w Pcinie Dolnym też można zawsze skorzystać z roweru (zdrowie) albo przysługi znajomych.

W moim przypadku cieszy mnie fakt, że nie zdałem tzw. "fartem", tylko dobrze wyuczoną teorią i - przede wszystkim - praktyką. Życzę wszystkim zdawania prawka zimą - taką z prawdziwego zdarzenia - i sporej liczby godzin wyjeżdżonych poza miastem. Dopiero wtedy człowiek jest przygotowany na prawie wszystko.

Link do komentarza

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...