Skocz do zawartości

Hobbicia Stopa

  • wpisy
    286
  • komentarzy
    1807
  • wyświetleń
    445711

Filmowe Wspomnienia #33: Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?


otton

2075 wyświetleń

blade-runner-2-movie.jpeg

Czym właściwie różni się człowiek od innych istot? Niektórzy uważają, że zdolnością rozwinięcia w sobie ludzkich uczuć. A gdyby tak dało się stworzyć istotę mu podobną, która potrafi rozwinąć w sobie osobowość, ponadto zaś może podnieść większe ciężary, pracować wydajniej? Może wtedy padlibyśmy ofiarą naturalnej ewolucji ze strony ogniwa, które sami stworzyliśmy?

Los Angeles, Rok 2019

Pytania ze wstępu są jak na razie czysto teoretycznym rozważaniem, jednak ?Blade Runner? stworzony na podstawie opowiadania Philipa K. Dicka ?Czy androidy śnią o elektrycznych owcach? próbuje na nie odpowiedzieć. Z każdą minutą produkcja Ridleya Scotta staje się jednak dużo bardziej rzeczywista i pod koniec pojawia się dodatkowa wątpliwość: czy to wszystko jest naprawdę tak dalekie? Człowiek jest tak naprawdę słaby, a cała jego potęga opiera się na wynalazkach, które stworzył nas gatunek. Odkrycia, często mogące wyrządzić w niepowołanych rękach wiele krzywdy, stają się coraz bardziej skomplikowane i ich możliwości wykraczają poza ludzki rozum.

W fikcyjnym świecie ?Blade Runnera? udało się wymyślić androidy, inaczej zwane replikantami, a uogólniając: niemal idealne kopie człowieka, posiadające jednak lepsze predyspozycje do ciężkiej pracy. Ich konstruktorzy uważali, że nie wolno dopuścić, by zbytnio wmieszały się w nasze społeczeństwo, więc zaprogramowano je jedynie na cztery lata życia ? zbyt krótki czas, by mogły poznać, co to uczucia. Obok tego wymyślono również test Voighta Kampfa, który badał reakcje sprawdzanych nim jednostek. Do wykrycia większości androidów wystarczało trzydzieści pytań, niektóre jednak zdradzały się dopiero po stu. Jedna z bohaterek filmu stanowi jednocześnie sugestię, że trochę więcej, niż kilkoro zakamuflowało się wśród cywilizacji.

184111.1.jpg

Roboty od początku powstały celem pełnienia służby u boku człowieka, a po pewnym incydencie zakazano im przebywania na ziemi. Wszyscy replikanci żyli w koloniach pod ścisłą ochroną, pełniąc rolę niewolników. Pewnego razu czterech przedstawicieli generacji NEXUS-6 zabija załogę stacjonującego w pobliżu okrętu i wyprawia się w stronę Ziemii. Androidy wyruszyły w podróż, by odnaleźć swoich konstruktorów i przekonać ich do przedłużenia życia ? cztery lata to w sumie niewiele. Oczywiście nikt nie będzie chciał z ubezwłasnowolnionymi maszynami rozmawiać, sam fakt podniesienia ręki na człowieka stawia ich na przegranej pozycji. Gdy służby bezpieczeństwa Los Angeles dowiadują się, że obiekty przybyły na teren miasta, w pościg za nimi wyruszają Łowcy Androidów. W tytule natomiast mowa jest tylko o jednym? i brak tu przypadku.

Tym tytułowym jest Rick Deckard, były policjant, który jednak wraca do służby, by wziąć udział w Polowaniu. Z resztą bohater specjalnie nie ma wyboru, w jednej scenie usłyszymy odnoszące się do niego słowa ?jesteś gliniarzem albo nikim?. Poza tym wszystkim jest to również okazja, by ponownie popatrzeć na młodego Harrisona Forda, tylko ktoś taki jak on może poradzić sobie z niebezpieczeństwem. Zbiegli replikanci to w istocie obiekty szczególnie niebezpieczne, już od pierwszych chwil, podczas sceny ukazującej przeprowadzenie testu Voighta Kampfa, nie mamy wątpliwości, że są skłonne do przemocy wobec ludzi. Z drugiej strony ich motywacja jest dużo głębsza, a ocena postępowania niejednoznaczna. W końcu ocenianie moralności jednostek przez innych, wcale nie lepszych to rodzaj obłudy?

184124.1.jpg

Replikanci żyją bowiem w strachu, motyw ten okaże się szczególnie istotny pod koniec, gdy główny bohater spotka wreszcie ostatniego z czwórki ? Roya Batty?ego. Androidy już wcześniej ostatecznie poznały swój los, jednak Roy daje głównemu bohaterowi jeszcze jedną, ważną lekcję. Chce pokazać mu strach, w jakim żyli mu podobni, przez to, że chcieli odmienić swój los. To właśnie strach skłonił ich do podniesienia ręki na człowieka, a pragnienie dłuższego życia okazało się marzeniem, z którego trudno zrezygnować ? bo co to są cztery lata. Co natomiast robi człowiek? Każdego dnia kombinuje jak poprawić swoje życie, często nie widzi żadnej granicy swoich marzeń. Najgorsze jest jednak to, że potrafi podnieść rękę nie tylko na przedstawiciela ?innej? rasy.

Blade Runner ma ciekawą i dość głęboką fabułę, ale nie wymądrza się niepotrzebnie celem ukrycia swoich słabostek technicznych ? takowych bowiem zabrakło. Sumarycznie efektownych scen jest tu siłą rzeczy trochę mniej, w końcu film już ponad trzydziestoletni, ale to nie eksplozje decydują o pięknie wizualnym całości. Ogromne wrażenie robi chociażby kapitalna gra świateł czy wszechobecne dymy. Nie do przecenienia jest również klimat futurystycznego Los Angeles. Jeżdżące po ulicach samochody, choć są w rzeczywistości normalnymi autami pokrytymi plastikiem, a nie dziełem komputerów, stanowią równocześnie bardzo charakterystyczny element. Film jest dość mroczny, co często fajnie współgra z bardziej jaskrawymi barwami. Natomiast scena, w której statek bohatera przelatuje obok wielkiej reklamy Coca Coli to już wizytówka produkcji.

184112.1.jpg

Wszystko to oczywiście na swój sposób wpływa na budowę kapitalnego, cyberpunkowego klimatu, ale efekt końcowy nie byłby możliwy bez ścieżki dźwiękowej skomponowanej przez Vangelisa. Kompozytor w znakomity sposób zbudował napięcie korzystając ze spokojnych dźwięków. Nie zabrakło również motywów nawiązujących do współczesności i kilku szybszych nut. Ogólnie oprawa dźwiękowa posiada wszystko to, co powinna mieć ścieżka dźwiękowa każdego thrillera. Blade Runner również do tego gatunku można zaliczyć, a niezwykły klimat stawia go wysoko ponad klasyczną, szarą masą.

Nie uniknięto oczywiście sporej liczby błędów, w Internecie można znaleźć dość długą listę i dowiedzieć się na przykład, że po drodze do biura główny bohater przeleciał dwa razy koło tego samego budynku. Można również czepiać się luźnego potraktowania pierwowzoru. Z drugiej strony jednak jest to w moim odczuciu pozbawione sensu. Ridley Scott nie pozbawił bowiem opowieści autorstwa Philipa K. Dicka głębi, a to dużo ważniejsze, niż jednakowa historia. Wreszcie można mieć wątpliwości co do tego, czy wersja kinowa jest lepsza od reżyserskiej, ale jedno jest pewne. Obie warto obejrzeć, bo różnią się czymś więcej, niż tylko kilkoma scenami. Jeden z najlepszych filmów science fiction, jaki kiedykolwiek powstał. Plotki o sequelu z ponownym udziałem Harrisona Forda jednocześnie radują i niepokoją. Czy ponad 70 letni aktor poradzi sobie z trudnym zadaniem? Tego nie wiem, ale w 1982 zawiesił poprzeczkę bardzo wysoko?

PS. We wspomnieniu 34 też będzie film ze słowem łowca w tytule. Ale to będzie taki trochę inny Łowca :)

9 komentarzy


Rekomendowane komentarze

To jest niemalże idealna ekranizacja - oczywiście pomijając zakończenie, które zostało zawarte w niej pierwotnie. Wersja reżyserska IMO dużo lepsza. Właśnie tak powinno wyglądac przeniesienie opowieści z kart książki na taśmę filmową, nie wszystko musi byc identyczne, historia nie musi byc taka sama w każdym calu - ma byc utrzymany duch pierwowzoru, reszta niekoniecznie. Dzięki temu zyskujemy dwa sporo różniące się dzieła, oba dobre i warte zapoznania każde z osobna. Nie lubię wiernych adaptacji.

  • Upvote 2
Link do komentarza
To jest niemalże idealna ekranizacja

He?

Ekranizacja to chyba powinna mieć jakąś wspólną historię z książką, a nie tylko luźno na niej bazować jak jest w przypadku tego filmu.

  • Upvote 3
Link do komentarza

Pierwszym filmem na DVD jaki kupiłem za własne pieniądze był właśnie "Blade Runner". Nie wiem czy nazwałbym go ulubionym filmem w ogóle, ale ulubiony sci-fi... pewnie tak.

BTW: Polecam przygodówkę od Westwood o tym samym tytule, mocno wzorowaną na filmie, jeśli jakimś cudem uda się wam ją gdzieś jeszcze dorwaćsmile_prosty.gif

EDIT: Aha, wpis o BR i ani jednego linku do soundtracku? WSTYT:P

Youtube Video -> Oryginalne wideo
Link do komentarza

Najpierw genialna ksiażka, potem bardziej genialny film a na końcu najbardziej genialna gra. To się rzadko zdarza ale dostaliśmy trzy arcydzieła o tym samym tytule będące niejako tą samą historią "opowiedziane" za pomocą trzech zupełnie różnych mediów. Da się? Da. Książka - film - gra wspaniale się uzupełniły.

Link do komentarza

Genialny film, i fenomenalna książka. A zmiany wprowadzone przy adaptacji IMO wyszły na dobre, bez nich nie mielibyśmy chociażby monologu Roya. A mechaniczne zwierzęta, drugie biuro policji i merseryzm są ciekawe, ale w gruncie rzeczy rozpraszają uwagę, wątek andków jest tu najważniejszy.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...