Po co, skoro jest Morrowind?
No i masz, człowiek napisze jakiś komentarz w temacie Gothic vs Morrowind, a tu natychmiast otwiera się brama, zza której wyłaniają się spragnione krwi hordy fanbojów/hejterów jednego albo drugiego. Wiecie, pamiętam jak jeszcze w gimbazie dwóch kolegów dyskutowało sobie nad fabularnymi niuansami któregoś Gothic?a, a ja dla zgrywy powiedziałem coś w stylu ?Gothic jest głupi!? Ich miny (jakby chcieli mnie zasztyletować, albo chociaż wyrzucić przez okno) bezcenne.
W tym wpisie chciałem jednak na szybko skreślić kilka zdań o tym czemu Morrowind jest taki fajny, a ludzie, którzy go nie lubią nie mają racji. I nie będę się tu rozwodził na kwestiami fabuły (która była fajna), oprawą graficzną (która jest piękna), czy ścianami tekstu (które może były mało ciekawe, ale tworzyły nadzwyczaj spójny, i dokładny opis świata, który właśnie dzięki nim nabierał życia). Chciałbym się skupić na czymś zupełnie innym, dla niektórych może zupełnie błahym. Na pełnej swobodzie olania wszystkiego co umyślili sobie twórcy i możliwości życia i grania tak jak się człowiekowi podoba.
Bo nie po to są TESy, żeby zawracać sobie tyłek fabułą. Możecie uwierzyć lub nie, ale sam zmarnowałem raz dobrą godzinę chodząc sobie po bagnach i zbierając grzybki oraz inne mchy. A po wykonaniu zlecenia na pewną zamieszkałą w Balmorze orczycę postanowiłem przejąc zajmowany przez nią dom. A raz znalazłem książkę, która wspominała o różnych legendarnych przedmiotach. Postanowiłem znaleźć je na własną rękę. Nie ze wszystkimi się udało, ale część owszem zdołałem zdobyć. I czułem się przy tym jak Indiana Jones. Nie wspominam tu już nawet o swoich kolekcjonerskich zapędach i zbrojowni skrupulatnie urządzonej w podziemiach mojego zamku. Tudzież o dziesiątkach ksiąg i zwojów zawalających bibliotekę. Albo o stosach złota piętrzących się w skarbcu.
Nie neguję tutaj fajności Gothica, w obie części (tak, wiem, że było jeszcze coś takiego jak trójka ) grało mi się fantastycznie i wracałem do nich nie raz, ale ani ich fabuła, dialogi, ani zapadające w pamięć postaci, czy miejsca nie sprawiły, że choćby przez chwilę uznałem Morrowinda za słabą grę. Przeciwnie, rzeczy, któych nie mam w Gothicu tylko umocniły moją sympatię do Morka. I na odwrót, bo obie serie w jakiś pokrętny sposób po prostu się dla mnie uzupełniają i reprezentują fragment pewnej złotej ery, do której zawsze chce się powrócić.
I z tego też względu na wszelkie wojenki staram się patrzeć z boku, zadowolony, że bez kompleksów potrafię się cieszyć obydwoma tytułami.
Dziękuję.
44 komentarzy
Rekomendowane komentarze