O strategiach słów kilka
Znam się na strategiach i znam się na historii. Może to nieco butne stwierdzenie, ale cóż... Jakiego mnie Boże stworzyłeś, takiego mnie masz. Nie od wczoraj gram w strategie i jest to moje główne - obok fizyki, kosmologii, barszczu czerwonego, astronomii i gastronomii - źródło rozrywki. (Prawa nie znoszę, jakby kto pytał.) Skoro już sobie wyjaśniliśmy, że jestem ekspertem w tej dziedzinie, to zabiorę kilka słów o problemie, który od minut dwudziestu trapi mnie niemiłosiernie.
Nie mogę mianowicie zdzierżyć pseudofanów strategii, grających w maksymalnie uproszczone, wręcz dziecinne tytuły pokroju serii Total War czy Heroes. Oczywiście, sam sięgałem również po lekkie produkcje - jak StarCraft i WarCraft, ale tylko w celu zapoznania się z tendencjami rozwojowymi gatunku. Prędzej czy później i tak wracałem do dobrych, bo starych, pierwszych odsłon Settlersów, SimCity i Dune 2000.
Dziś nie jest najgorzej, ale większość pseudofanów olewa perełki. Przełom nastąpił w roku 2001, kiedy to pochód geniuszu rozpoczęli panowie Paradox Interactive, twórcy zbugowanej, ale cudownej, pierwszej odsłony Europy Universalis. W tym samym roku Enlight Software wypuściło wzór strategii ekonomicznej, w formie Capitalism 2. Żadne Strongholdy, Red Alerty, czy inne Age of Empires. Nie wspominam już o nowszych częściach tychże gier, które nie mają nic wspólnego z ideą (platońską?) strategii. W Age of Empires 3 jest tyle RTS-a, co i w Anno 1704. Nic. Nie pomnę o serii Total War, gdzie wątek ekonomiczny jest na poziomie zręcznościówki. I to każualowej. Nasuwa się tu problem nowych dzieci Paradoxu, które odpuściły eventy historyczne i na dodatek (tfu, tfu) wprowadziły trójwymiarową oprawę graficzną!
Jak napisał użytkownik pewnego forum: Swojego zdania, nie chce podtrzymywać mając za jedyny argument fobie starych dziwaków. Chodziło mi raczej o to że jeśli dwóch ludzi, mówi na temat dwóch różnych gier, dwie różne rzeczy, to trzeba patrzeć na ich wiarygodność. Nie siwe włosy czynią mędrcem, ale i proszę mi nie wmawiać że najnowsze pokolenie graczy (nawet fanów Paradoxu) może EU II i EU III porównać w sposób racjonalny. I nie patrzeć tylko na możliwości gry, ale też to co się z nią przeżyło, jak ona wpływała na nasze zainteresowanie. Do dziś wiele osób powtarza, że dzięki EU II bądź zainteresowało się historią i geografią, bądź bardziej się w swoim hobby utwierdzili. Jeśli za rok, może dwa ktoś tak powie o EU III to zwracam honor.
Nawet jeżeli uznamy EU3, HoI3 czy CK2 za gry znośne, to i tak prawdziwemu fanowi strategii ekonomicznych wypada płakać nad swoim losem. Przecież do dziś nie doczekaliśmy się godnego następcy Capitalismu 2, a rynek zalewają jakieś SimCity Societes. Niestety czasy świetności strategii minęły bezpowrotnie i zamiast tak bliskich sercu każdego wyjadacza, tabelek, eventów, wykresów i statystyk; pojawia się coraz więcej jednopłaszczyznowych, prostych gier, nazywanych szumnie przez prasę strategiami.
Apeluję więc: wyrzućcie wszystkie paskudztwa z dysku i biegnijcie do sklepów. Wdzięczne wam będą wasze karty graficzne, które odetchną; jak i portfele, gdyż Hearts of Iron możecie kupić za 10 zł. Wy z kolei, możecie być wdzięczni mi, za oświecenie waszych smutnych, nędznych żywotów.
Wy pozbawione wszelkiego gustu, prymitywne formy życia.
Jako, że pewne osoby mają wątpliwości, tłumaczę, że powyższy tekst jest jedynie satyryczną odpowiedzią na podobny artykuł dotyczący RPG. Niestety został usunięty.
37 komentarzy
Rekomendowane komentarze