trochę o nierealności
wielu z was było ucieszonych z okazji premiery Skyrim. jednakże mnie, głębokiego fana realizmu, wręcz rażą w oczy niektóre tej gry niedoskonałości i uchybienia. dość niechlubnie dodam, że z tym wrażeniem oswajałem się wraz z postępem w grze i stwierdzam:
gry ogłupiają
a ja zamierzam wam przekazać tylko kilka tych głupotek, dopóki mój mózg do końca nie przestał ich zauważać. a są to jedynie ogólne niedopracowania.. świetnie oddają one bezczelny fakt, do jakiego targetu ta gra jest skierowana lecz koniec gadania, oto one: (aż specjalnie rozpocząłem nową grę, by żadna z nich mi nie umknęła)
1) jedziemy na wozie. razem z nami jadą inni więźniowie. z prowadzonej przez nich rozmowy wynika, że jeden jest członkiem buntu, drugi koniokradem a trzeci.. przywódcą buntu, zabójcą NAJWYŻSZEGO króla we własnej osobie. i jedzie na egzekucję do.. małej wioseczki położonej na totalnym zadupiu całego Skyrim! gdzie tu sens, fanfary i wielki orszak wiozący więźnia drogami wyłożonymi aksamitnymi suknami? gdybyście mnie zapytali, ja swego głównego i NAJGROŹNIEJSZEGO wroga ukatrupiłbym w stolicy, dopilnowawszy, by widzieli to wszyscy. wszak to jest przecież wielki sukces - mnie, nad jakimiś buntownikami. a publiczna egzekucja z wielką widownią z pewnością poprawiłaby mój autorytet. a tymczasem całe Skyrim mogłoby nawet żyć w niewiedzy, że ich największy wróg nie żyje, a walka z buntownikami jest już pozbawiona sensu. nie uważacie?
2) czy nie wydaje się wam dziwne, że przyjeżdżając do Helgen, już czekał kat, kapłanka a nawet GENERAŁ w swej osobie? co on tam, ku*wa, robił? jeśli go tam wcześniej nie było(a w twierdzeniu tym jestem bardzo mocno utwierdzony, generałowie w czasie wojny mieli chyba lepsze rzeczy do roboty niż szlajanie się po nic nieznaczących, małych wioskach na obrzeżach krainy), to w takim razie nieźle musieli zapie*dalać ci kurierzy z wiadomością, że złapano Ulfrica Gromowładnego, że Jaśnie Pan Generał zdążył zostać poinformowany i jeszcze przyjechać zanim dotarł sam więzień.
3) sam kat we własnej osobie. pierwsze słyszę, żeby dla buntowników(czyli defakto wyjętych spod prawa zbirów sprzeciwiających się władzy) sprowadzany zostawał KAT. takie rzeczy zwykle załatwiano na przydrożnych drzewach, za pomocą tzw. stryczka. chociaż powiem szczerze, Ulfric we własnej osobie usprawiedliwia nieco obecność mistrza sztuki zadawania cierpienia. zbir czy nie zbir, Najgroźniejszy Wróg nie może zostać powieszony jak zwykły rzezimieszek.
4) podczas ucieczki - KIE LICHO, ja się pytam, skłoniło ŻOŁNIERZA CESARSTWA do pomocy zwykłemu więźniu z zawiązanymi rękami, skazanego wszak na ŚMIERĆ? co kierowało jego uczynkami? bezinteresowna pomoc? co mógł w ten sposób zyskać, poza ryzykowaniem własnego życia podczas obrony NIC NIE WARTEGO WIĘŹNIA przed smokiem?! bezinteresowna pomoc w tak brutalnym świecie? to ŚMIESZNE. wyobraźcie sobie, że w jakiś sposób udaje się wam uniknąć stryczka(czasy średniowieczne ma się rozumieć) - uciekacie ciemną uliczką i napotykacie członka straży miejskiej. zapewniam was, że pomoc wam to byłaby ostatnia rzecz jaka przyszłaby takiemu człowiekowi do głowy. jeśli nie schwytałby was aby oddać w ręce tzw. "sprawiedliwości", to po prostu by was zabił - chociażby dla uciechy patrzenia na cierpiącego człowieka, co, wierzcie mi, było jedną z głównych rozrywek ludzi Średniego Wieku. więcej o wielkoduszności ludu Tamriel w następnym punkcie.
5) och, nie skaleczyłeś się przypadkiem? pomóc wyciągnąć ci tę drzazgę z palca? słowo daję, ABSOLUTNIE nie zdziwiłbym się słysząc takie słowa z ust Strażnika, obok którego bym przechodził na ulicy, powiedzmy, takiej Białej Grani. jezus maria, chryste przenajświętszy! czy ci nordowie w ogóle nie mają jaj? kraina jest pogrążona w wojnie między Cesarstwem a Gromowładnymi, a tu z ust wszelakich ludzi płyną przyjazne słowa, wypowiadane takim beztroskim tonem. całą ta kraina jest wypełniona bezinteresownymi ludźmi. to ma być brutalny świat? spodziewałem się czegoś innego, ta gra w ogóle nie jest brutalna. to, niestety, właśnie ta cecha, która odróżnia serię Gothic od TESa, i na której absolutnie się w tym wypadku zawiodłem.. i od razu sobie człowiek przypomina, jak w pierwszej części Gotyku tak trudno było się dostać przed oblicze głównodowodzących - takiego powiedzmy Gomeza. który, nawet jeśli ci się to udało, rzucał na ciebie pogardę, aż można było się od niej przewrócić. a tutaj? chodź, chodź, widziałeś smoka? super, opowiedz o tym naszemu jarlowi! co z tego, że masz w zanadrzu zatruty sztylet, chodź, pogadaj z nim w cztery oczy! śmiało..! nie krępuj się..!
to nie jest gra, która zaspokaja moje potrzeby. to jakaś kartoflana papka dla ludzi, którzy mieli w dzieciństwie zbyt miękkie zabawki. a mimo wszystko w nią gram.. czy dostrzegacie ironię?
@edit
Polecam przeczytać komentarze pod tym wpisem. Szykuje się ciekawa dyskusja
29 Comments
Recommended Comments