Quo vadis kabarecie?
Dłuższa obserwacja sceny kabaretowej, wywiad z Wojciechem Młynarskim i artykuł w ostatniej "Polityce" skłoniły mnie do wylania kilku łez nad staczającą się na dno kondycją kabaretów polskich.
Ach, kiedyś to były czasy!
Jakkolwiek śmiesznie i banalnie by to nie brzmiało, jest to stwierdzenie prawdziwe - kiedyś kabaret był zwyczajnie lepszy. Poczynając od Zielonego Balonika, przez Gałczyńskiego aż do Kabaretu Starszych Panów prezentował on niezwykle wysoki poziom artystyczny, a obecny w nim dowcip był subtelny, wręcz zwiewny. Artyści kabaretowi komentowali rzeczywistość w sposób zupełnie odmienny od tego, który znamy z dzisiejszych przekazów telewizyjnych - walącego odbiorcę puentą prosto w nos, bez szansy na unik czy pozostawiający jakieś niedopowiedzenie. Inne chyba też był cel kabaretu. Jak pisał Boy w "Wierszu inauguracyjnym na otwarcie piątego sezonu "Zielonego Balonika"":
(...)
Weszliśmy pełni zapału,
Że zmienimy świata kolej,
Że stworzymy, choć pomału,
Polskę, co ma we łbie olej...
(...)
Lecz dalej! Co bądź nas spotka,
Co bądź przypadnie nam w zysku:
Czy trudów nagroda słodka,
Czy tylko sińce na pysku.
Czyli pierzchną mroków cienie,
Czy się los zawistny uprze,
By następne pokolenie
Było w Polsce jeszcze głupsze.
Czyli czeka nas podzięka,
Czy też obrzucą nas błotem,
Niech płynie nowa piosenka,
Niech się pluska w winie złotem.
Szlachetna idea, wymagająca ogromnej inteligencji, bystrości umysłu i cierpliwości, by umiejętnie do niej dążyć. Kabaret pełnił w dużej mierze funkcję błazna nadwornego, który ma prawo powiedzieć wszystko to, czego innym wyrazić nie wolno. Miał dyspensę na kontrowersję i ciętą krytykę. Punktował przywary. Można oczywiście stwierdzić, że dzisiejszy kabaret też to robi, w końcu nie raz i nie dwa obśmiewa polityków, określone grupy społeczne i absurdy życia codziennego. Tu jednak odsyłam do "Polityki": dzisiejszy kabaret robi to w zupełnie innym stylu. Dzisiaj kabaret równa w dół i stara się zadowolić najniższe instynkty. Bez żenady wykorzystuje stereotypy i banalne skojarzenia, poziomem dopasowane do odbiorcy - niezbyt mądrego, chcącego troszkę tylko porechotać bez przemęczania zwojów mózgowych. Nie ma tu miejsca na refleksję, która niegdyś była integralną częścią spektaklu. Dzisiaj kabareciarz będzie obśmiewał stereotyp Polaka, wytknie mu skarpety i sandały oraz brak znajomości języków obcych, ale nic z tego nie wynika. Gdzie mu poziomem do choćby "Gdyby Adam był Polakiem" Gałczyńskiego.
Dzisiaj kabareciarz nie pozwoli sobie na taką formę, bo raz, że z reguły nie potrafi, a dwa, że nic by nie zarobił na takiej twórczości. Kilku jedynie tekściarzy w Polsce stara się uderzać w wyższe nieco tony (Artur Andrus, Andrzej Poniedzielski), ale następców niestety nie widać...
Czyja to wina?
To dobre pytanie: dlaczego kabaret tak bardzo zrównał się poziomem z widzem? Przecież kiedyś był światełkiem pokazującym jak dalece życie odbiega od ideałów, ale jednocześnie przypominającym o ich wartości i motywującym do zmian. Dzisiaj tylko prezentuje znane wady, ale nie ocenia i nie inspiruje. Czy to wina odbiorcy czy kabareciarza? A może znak czasów, w których pieniądz stał się najwyższą wartością i sama obecność wielu kabaretów na scenie dowodzi jak dalece przeżarł się on do sfer kiedyś mu niedostępnych, a przynajmniej z jego siły szydzących? Sam Wojciech Młynarski stwierdza: "Na festiwalach, w programach telewizyjnych piosenka i kabaret są na żenująco niskim poziomie. Ba, w zasadzie nie można mówić o żadnym poziomie. To jest produkcja konfekcyjna, przemysłowa, nastawiona na szybką sprzedaż" (za: kultura.onet.pl). Stwierdza on, że cięcia kosztów wpuściły do telewizji ludzi bez talentu i szlifu, co doprowadziło do jej opanowania przez miernoty. Smutna to konsekwencja komercjalizacji i nic nie zapowiada zmiany obecnego stanu rzeczy. Kultura nieco ambitniejsza nie sprzedaje się dzisiaj, więc jej obecność jest ograniczona do naprawdę wąskiego grona odbiorców.
Pozostaje pytanie: dlaczego dziwimy się, że naród głupieje, skoro odcinamy go od kultury? Zmiana ustrojowa, choć gospodarczo i mentalnie potrzebna, przyniosła ze sobą naprawdę wiele problemów i poziom rozrywki prezentowanej masom jest niestety jednym z nich. Czy naprawdę nie da się z tym nic zrobić? Miło byłoby posłuchać raz kiedyś mądrego skeczu lub celnego wierszyka, nie epatującego idiotyzmem jak np. ten.
Ale to chyba marzenie ściętej głowy. A tymczasem...
Krzych
20 komentarzy
Rekomendowane komentarze