Gry Wiecznie Żywe - seria Worms
Z perspektywy tylu lat to wszystko wydaje się niedorzeczne: robaczki, drobne bezkręgowce, dzierżące śmiercionośne bazooki, moździerze, rzucające granatami? To może być tylko jedno: seria Worms, znana chyba wszystkim czytelnikom CD-Action, a także osobom nawet nie znającym się na grach komputerowych. Jedna z serii-legend. Zapraszam do odświeżenia sobie wspomnień
Mimo iż cała seria składa się już aż z 23 tytułów nie tylko na komputery osobiste, ale również na konsole przenośne (ostatnio wydana część to Worms: Reloaded na PeCety, która dumnie porwaca do ukochanej przez wszystkich grafiki 2D), w tym wpisie zajmę się głównie trzema, najbardziej znanymi i chyba najlepszymi ze wszystkich części: Worms Armageddon oraz World Party, a także Worms 3D.
Ale czym właściwie jest seria Worms?
Właściwie trudno zdefiniować sam gatunek gry. Wiki definiuje Wormsy jako gry strategiczne, na Gry OnLine możemy przeczytać, iż jest to gra familijno-zręcznościowa. I chyba ta druga formułka lepiej będzie oddawać realia gry. Zasady rozgrywki są proste: mamy drużynę robaczków, i za ich pomocą mamy zniszczyć drugą drużynę robaczków. Jak to zrobimy? Bardzo prosto - używając wszelkiego dostępnego nam arsenału: bazooki, moździerza, granatów, nalotów bombowych, skunksa, latających owiec, ataków wręcz (kamikaze rlz!), a także superbroni: spadającego z nieba osła, świętego granatu?, a także znanej i lubianej bananabomb. Całość działa w systemie turowym. Wszystko może wydawać się proste, ale gdy zostaje nam tylko bazooka, a drugi robal znajduje się na drugim końcu planszy, wtedy zaczynają się obliczenia. Obliczenia trajektorii lotu pocisku: siłę wybuchu, siłę wiatru (zawsze podziwiałem AI za to, jak potrafi skierować rakietę/rzucić granat tak, aby trafiło mojego ostatniego robaka właśnie na tym drugim, odległym końcu wyspy...).
Worms Armageddon i World Party
Zasadniczo obie te gry nie różnią się od siebie. Armageddon wydany został w 1999 roku, i stanowił po prostu rozbudowaną wersję dwójki, podobnie jak World Party - ten ukazał się dwa lata później, w 2001. Dlaczego wspominam akurat o tych tytułach, skoro jest jeszcze tyle innych części (np. jedynka z dodatkiem, a także niesławne Worms Blast)?
Worms Blast to największy zawód w serii
Odpowiedź jest nieco osobista - te gry stanowią sporą część mojego growego dzieciństwa, ale także - co rzadko jest spotykane w dzisiejszych grach - grę ze znajomymi. Zaraz, zaraz - z kolegami to ja mogę pograć w LoL, Battlefielda, WoWa... Najlepszy w tych grach jest system hot-seat (z ang. gorące krzesło), gdzie przy jednym komputerze, przy jednym monitorze zagrać mogło kilku kolegów. A te teksty w stylu "No szybciej wykonuj swój ruch", "zrzucić Ci bananabomb czy chcesz z bejsbola?" przeszły do legendy. Multiplayer jest prosty, a zarazem złożony. Doświadczeni gracze mogą przecież ustawiać różne opcje, takie jak ilość zrzucanych paczek z amunicją i apteczek, ilość broni dostępnej na początku, itp. A inni? Po prostu odpalić grę, i doskonale się bawić - nawet dzisiaj, po tylu latach od premiery. Zaproście znajomych, i powspominajcie stare dobre czasy. Czy to przy hiszpańskim, czy chińskim (robaki wszak to światowce, mogą mówić prawie każdym językiem świata).
Worms 3D
Trzecia odsłona wprowadziła w serii grafikę trójwymiarową. I w sumie ta grafika jest początkiem końca serii. Pomimo zmiany grafiki nadal jednak możemy dowolnie niszczyć teren, a gdy przeciwnik znajduje się w zbyt odległym miejscu dla zasięgu bazooki - wtedy wystarczy się przebić przez planszę. Zostały dodane także zmienne warunki pogodowe, takie jak śnieg czy deszcz. Dzięki kampanii możemy sprawdzić swoje umiejętności nie tylko w walce, ale także umiejętności logicznego myślenia, bowiem w niektórych misjach broni nie użyjemy ani razu. Nie zmieniło się nic - na szczęście - w kwestii multiplayera, który potrafi dać tyle frajdy, co poprzednie odsłony serii. Niestety, wielu osobom nie spodobał się model sterowania, rozgrywka straciła nieco na szybkości na rzecz dokładniejszego planowania i celowania. Również kamera nie była zbyt dobra. Wszystko to wpłynęło na malejącą popularność serii, i coraz słabsze oceny coraz to nowych odsłon - m. in. Worms Forts (znane jako Worms: Oblężenie), a także Worms 4: Mayhem (Totalna Rozwałka).
Tu jednak warto wspomnieć Worms Forts, bowiem tutaj mogliśmy budować twierdze i mury, a głównym celem nie stawało się zabicie wrogich robali (choć to też mogło prowadzić do wygranej), a rozwalenie głównej twierdzy przeciwnika. Wielkie działa i katapulty jednak nie naprawiły niesmaków pozostałych po trzeciej części serii.
Youtube Video ->
Oryginalne wideo
A jak WY wspominacię tę wspaniałą serię?
19 komentarzy
Rekomendowane komentarze