Zastanawialiście się jak to się stało, że niewielka żydowska sekta z peryferii ogromnego mocarstwa w ciągu 2 tysięcy lat opanowała świat? Od kilkuset biedaków do 2 miliardów ludzi. Aby odpowiedzieć na pytanie o sukces Chrześcijaństwa, postanowiłem zastanowić się nad kolejnymi etapami jego dziejów oraz czynnikami, które pozwoliły mu na supremację jaką znamy obecnie.
Bo jeden jest czasem lepszy niż wielu
Ludzie od zawsze potrzebowali bóstw. Było to wygodne, gdyż mogli przypisać im wszystkie niezrozumiałe zjawiska. Płynął z tego logiczny wniosek, że każdą siłą kieruje odpowiadająca jej istota wyższa. Konsekwencją tego był bujny rozwój politeizmu. Musiało przelać się wiele wody w Nilu nim ktoś wpadł na pomysł przypisania całej potęgi natury pojedynczemu bóstwu. W XIV wieku p.n.e. na koncept wyznawania jednego boga wpadł egipski władca - Amenhotep IV. Monoteizm miał swoje niewątpliwe zalety. Przede wszystkim był bardziej ekonomiczny. Lepiej czcić jednego boga, niż wybierać który jest ważniejszy i któremu w pierwszej kolejności należy wybudować świątynie. Zawsze istniało ryzyko, że inny poczuje się urażony i ześle na daną społeczność jakąś klęskę. Ponadto jeden potężny bóg odpowiedzialny za wszystko budzi większy respekt niż np. bożek morza na Beduinie, który przemierza pustynie.
Aton utożsamiany z tarczą słoneczną
Żydzi rzucają ziarno
Co prawda, kult Atona trwał w Egipcie bardzo krótko lecz mógł mieć wpływ na powstanie pierwszej, w pełni zorganizowanej monoteistycznej religii, czyli Judaizmu. Jeżeli biblijna historia o wyjściu Mojżesza z Egiptu jest prawdziwa, istnieje prawdopodobieństwo, że ten w czasie niewoli natknął się na ślady kultu Atona. Istnieje też druga, moim zdaniem lepsza teoria, zakładająca zapożyczenie Boga przez Żydów od plemienia Beduinów mieszkającego opodal Kanaanu. Lud ten zwał się Szasu, a jego kraina nazywana była Jahu (JHW). Jak wiadomo imię Boga Izraelitów brzmiało Jahwe (JHWH). Poszlaką jest fakt, iż miejsce gdzie Mojżesz natknął się na gorejący krzak leżało właśnie w Jahu. Grupka Żydów, której spodobała się idea jednego, miłosiernego i wszechmogącego Boga zaniosła ją swoim pobratymcom. Nie mieli pojęcia, że mity zaczerpnięte od pustynnych bajarzy dadzą początek kilku potężnym religiom, wyznawanym przez połowę ludzkości.
Czas mesjasza(y)
Judaizm stał się nieodzownym elementem kultury żydowskiej. Otoczeni przez politeistyczne nacje Izraelczycy nieprzerwanie pielęgnowali swoją wiarę, aż do narodzin pewnego człowieka. Okazało się, że uwagę od Boga-Króla niebios, może odwrócić Syn boży, między ludźmi. O Jezusie z Nazaretu wiemy właściwie tyle, ile nam przekazują odkryte ewangelie. Trudno nazywać je obiektywnymi i całkowicie wiernymi źródłami historycznymi, skoro były napisane jakiś czas po śmierci Jezusa, przez jego uczniów. Na ostateczny kształt ewangelii miały więc wpływ luki pamięci autorów, nieporozumienia i być może celowe zniekształcenia. Skupmy się jednak na podstawowym przekazie tekstów: W pewnym momencie, w Izraelu narodził się człowiek podający się za syna Jahwe i odkupiciela. Czy wywołało to istne trzęsienie ówczesnej ziemi? Raczej nie. W politeistycznej kulturze Azji Mniejszej działała inna niezwykła postać. Filozof, pacyfista i nader wszystko cudotwórca. Uzdrawiał, a nawet wskrzeszał, co przysporzyło mu uczniów i wyznawców. Nazywał się Apoloniusz z Tiany. Żył niemalże równolegle z Jezusem i choć nigdy się nie spotkali, to ich działalność, sądząc po źródłach historycznych, była zastanawiająco analogiczna.
Wizerunek Apoloniusza z Tiany
Wygrana z konkurencją
Można dojść do wniosku, że zwolennicy któregoś z mędrców wykorzystali mity o "rywalu" przy opisywaniu swojego mistrza. A jeżeli tak nie było, to nasuwa się inne pytanie: dlaczego dziś nie istnieją świątynie Apolnistyczne? Oczywistym jest, że świat nie potrzebował dwóch podobnych mesjaszów. Apoloniusz miał pewną słabość ? był skromny. Brzmi to może nie najlepiej, ale mesjasz jakiego znamy, od początku głosił, że jest synem Boga i przybył by zgładzić grzechy świata. W tym zestawieniu Apoloniusz wypadał najwyżej jako święty egzorcysta. Bogów w ludzkiej postaci zapewne w starożytności pojawiło się znacznie więcej. Może mieli słabą "reklamę", nie posiadali tak wiernych uczniów, a może ktoś pomógł historii by o nich zapomniała... Temat kontrowersyjny, ale całkiem prawdopodobny. Kult Chrystusa, nieco większy niż pozostałe, mógł skutecznie tuszować działalność rywali, lub nawet przedstawiać ich w Biblii w jak najgorszym świetle (tak było chociażby z Szymonem Magiem). A może zwyczajnie zabrakło im szczęścia? Gwoździem do trumny rywali Chrystusa było niewątpliwie ukrzyżowanie ? wyrazisty symbol, który przetrwał.
Proletariat znajduje króla
Od tego momentu coraz większe rzesze ludzi porzucało dawnych bożków dla namacalnego zbawiciela ludzkości, o którym w kulturze żydowskiej musiało być głośno. Pamiętajmy jednak o jednej ważnej kwestii: ówcześni ludzie nie pojmowali religii tak abstrakcyjnie jak my obecnie. Bóg był odpowiedzią na wszystko co niezrozumiałe - siły natury, klęski, niepowodzenia, choroby. Nietrudno sobie wyobrazić, że przy takim rozumowaniu szary człowiek dość szybko mógł stracić zaufanie do starego bóstwa i zacząć czcić nowe. Tym bardziej takie, które wprost ingeruje zsyłając swojego syna, który czyni cuda. Zwróćmy uwagę na to co obiecywało Chrześcijaństwo - życie wieczne i zbawienie dla każdego dobrego człowieka, bez względu na wygląd, bogactwo i pozycję społeczną! Jezus nie rozmawiał z elitą, lecz z prostymi ludźmi: rybakami, rzemieślnikami i rolnikami; a jak wiadomo tych było najwięcej. Jest jeszcze jeden z pozoru błahy aspekt. Ludzie uwielbiają zmiany i podążają za nowinkami. W tych krwawych i niebezpiecznych czasach, hasło wzajemnej miłości i odpuszczenia grzechów musiało być wyjątkowo chwytliwe.
Chrześcijaństwo obiecywało zbawienie
Od prześladowań po hegemonię
W przeciwieństwie do pospólstwa, władza nie lubi nowości. Sensacje, tym bardziej o człowieku podającym się za króla, który zjednuje sobie ludzi, nie mogły brzmieć dobrze dla cesarza. Judaiści nie byli groźni ? stary kult, który istniał od dawna i nie sprawiał problemów politycznych. Głównym wykroczeniem Chrześcijan było to, że nie uznawali boskości cesarza (który nosił tytuł Augustusa) i panteonu rzymskiego. Musiało minąć 300 lat by władcy Imperium wpadli na to, żeby nie zwalczać coraz silniejszej religii, a wykorzystać ją do konsolidacji państwa. Taka cecha jak solidarność, chrześcijańskie poczucie wspólnoty, mogła stanowić nowy fundament słabnącego Rzymu. Legenda głosi, że cesarz Konstantyn Wielki nawrócił się dzięki wizji, w której ujrzał Boga Chrześcijan, przez jedną ze zwycięskich bitew. Nakłonił on wkrótce Rzymian do tolerowania tej religii. W 325 roku odbył się pierwszy sobór powszechny biskupów chrześcijańskich w Nicei. Przewodniczył mu sam Konstantyn. Choć dopiero Teodozjusz uznał Chrześcijaństwo za oficjalną religię, to już po soborze nicejskim stało się ono religią panującą. Ironią losu jest fakt, że Rzymianie, którzy ukrzyżowali Jezusa, ustalili podstawowe chrześcijańskie dogmaty wiary oraz stali się jego gorliwymi wyznawcami. Nie muszę tłumaczyć jak wielkim wydarzeniem było nawrócenie się największego ówcześnie państwa świata.
Imperium upadło, religia została
Słabnąca gospodarka i najazdy barbarzyńców skutecznie wykończyły Cesarstwo Rzymskie. Najeźdźcy jednak, choć plądrowali i łupili, doceniali potęgę dawnego Rzymu i marzyli o stworzeniu takiego państwa. Każda próba nawiązania do kultury łacińskiej łączyła się nieodzownie ze wspomnieniem kultury chrześcijańskiej. Bardzo szybko, bo już w 496 roku do religii Rzymian sięgnęło plemię Franków. Pogańskiego króla do przyjęcia wiary gorliwie zachęcała małżonka, Chrodechilda. Przed jedną z bitew przeciw Alamanom Chlodwig zapowiedział, że jeśli wygra to przyjmie Chrzest. Tak też się stało. Chrześcijaństwo znów miało szczęście trafić na podatny grunt ? do najprężniej rozwijającego się państwa, które mogło narzucić swoją wiarę słabszym. Europejscy władcy zresztą często się nie bronili. Pozostałość po sprawnej, rzymskiej administracji, jaką była struktura kościelna, a także wykształceni duchowni, mieli wkrótce stanowić dobrą zaprawę dla wschodzących państw.
Średniowiecze - czasy w których miliony ginęły za Boga
Krew i krzyż
Chrześcijaństwo od początku średniowiecza miało bardzo mocną pozycję. Założone zostaje państwo kościelne, a papież staje się osobą, z którą musi się liczyć każdy. Mocno praktykowano synkretyzm religijny, polegający na przejmowaniu przez Kościół elementów pogańskich kultów by zachęcić ludność do zmiany wiary. Wieśniacy byli głupi, wierzyli w to co im się narzuci, nie zadając żadnych pytań. Sama religia od tego momentu była bardzo ważnym czynnikiem politycznym. Wszystkie chcące się liczyć na arenie międzynarodowej kraje zachodniej Europy włączyły się w krucjatę przeciw niewiernym. Pojawia się nowy element wzmacniający Chrześcijaństwo ? wspólny wróg, jakim jest Islam. Powstawały nowe pieśni i legendy o mężnych rycerzach ginących w imię Boga. Za apogeum znaczenia Chrześcijaństwa można uznać działalność świętej inkwizycji. W tym momencie Kościół, już całkowicie, zdaje sobie sprawę ze swojej wszechpotęgi i stara się by nie dać sobie wydrzeć władzy z rąk. Religia wkraczała we wszystkie dziedziny: od nauki po sztukę. Taki stan rzeczy trwał przynajmniej do reformacji, od czasu której Chrześcijaństwo stopniowo zaczynało tracić na silę aż do XVIII wieku.
Na scenę wchodzi nauka
Jak wiadomo, władza potrafi wyzwolić w człowieku najgorsze instynkty. Cały okres, od początku średniowiecza po wczesną nowożytność pokazują, że przywódcy Kościoła nie byli tu wyjątkiem. Czasy największej hegemoni Chrześcijaństwa są były jednocześnie najczarniejszymi i najbardziej wstydliwymi w jego dziejach. Wystąpienia reformatorów uświadomiły duchownym, że jeśli chcą uratować swoje dziedzictwo to muszą rozpocząć remont i nieco odpuścić. W oświeceniu religia wyraźnie zeszła na margines nie wtrącając się już tak mocno w sprawy polityczne i wykazując większą tolerancję w stosunku do nauki. Właśnie postęp naukowy XVIII i XIX wieku zmienił myślenie szarych ludzi, a co za tym idzie, także pogląd na wiarę. Wiele spraw przestano brać dosłownie. Mniej zostawiano modlitwom a więcej pracy i rozumowi. Podobny stan rzeczy trwa właściwie po dziś dzień. Moim zdaniem Chrześcijaństwo nie straciło jako religia, lecz podupadło jako siła polityczna ? i dobrze.
Na zakończenie wypadałoby napisać przewidywania co do dalszych losów Chrześcijaństwa. Kościół niewątpliwie zjeżdża obecnie po równi pochyłej ? ale czy ku upadkowi? Według mnie nie. Szerzący się ateizm, większa swawola społeczeństwa jak i niewielka potrzeba tłumaczenia sobie czegokolwiek Bogiem nieco uszczuplą szeregi Chrześcijan. Kościół jednak nie zniknie gdyż jest zbyt głęboko zakorzeniony w naszej kulturze i myśleniu ludzi. Wielu w Jezusie Chrystusie znajduje ostoje i pocieszenie. Być może to tylko placebo. Ale czy to ważne?
PS. Warto zauważyć, że wpis umieściłem w kategorii "Dzieje Polski i świata", a nie "Dysputy teologiczno-ateistyczne". Tekst ma charakter przemyśleń bardziej nad historią niźli nad wiarą. Jeżeli uraziłem w jakiś sposób czyjeś uczucia religijne to przepraszam.
20 komentarzy
Rekomendowane komentarze