Pełniaki pełne sentymentu
Jak na bloga będącego częścią serwisu internetowego CD-Action zaskakująco mało piszę (zresztą nie tylko ja) tu o samym CD-Action. Pora nieco nadrobić tę zaległość. Może zacznę niezbyt fortunnie, bo od pełnych wersji. Chcąc nie chcąc, to właśnie pełne wersje były tym, co przyciągnęło mnie do CDA, a zapewne one, a właściwie pionierstwo pełnopłytowości, ugruntowały pozycję CDA na rynku. Ja zbieranie zacząłem od numeru 25 z 1998 roku, a numer 25 z 1998 wyglądał tak:
Warto wspomnieć, że w tym numerze recenzowany był Starcraft, który oceniony został nie do końca rewelacyjnie. Ale nie o tym miałem. Jak wspomniałem na początku pisać chciałem o pełniakach. Żeby jednak nie popadać w sztampę nie będę pisał o pełniakach najlepszych, ale o tym, w które najwięcej grałem. Dlatego proszę się nie denerwować, że pominąłem grę taką czy owaką - chodzi mi o granie w pełniaki z CDA na płytach z CDA. Także nie znajdziemy w zestawieniu Morrowinda, który w CDA był, ale ja zagrywałem się w niego wcześniej.
W drogę!
- Prisoner of Ice
Pierwsza pełnopłytowa przygodówka w CDA i to od razu Cthulu i Lovercraft. Pamiętam, że męczyłem się sporo jako przygodówkowy żółtodziób i musiałem nieco posiłkować się solucją. Z fabuły za wiele nie pamiętam, ale pamiętam za to gęsty klimat, który przykuł mnie do monitora.
- Virtua Cop 2
Celowniczek! Jeden z moich ulubionych gatunków gier, niestety niemiłosiernie zaniedbany na piecach. Tę grę przeszedłem wzdłuż i wszerz, a że nie była długa, to kilkanaście przejść to wcale nie tak wiele. Chyba będę musiał poszukać tej płyty...
- Shogo
Wielkie roboty z wielkimi spluwami!!! Na dodatek z opcją transformowania w samochodzik!!! Ach, czegóż więcej może chcieć chłopak? Ja nie potrzebowałem nic więcej i bawiłem się świetnie. Pamiętam, że chyba nawet fabuła nie była taka tragiczna i była opcja opowiedzenie się po jednej ze stron. Walki mechów i akcja stały na całkiem niezłym poziomie.
- Croc: Legend of the Gobbos
Tu nieco nietypowo, bo dużo więcej czasu przy Crocu spędziły moje siostry (a mam ich sztuk trzy, młodszych). Ja sam bardzo miło bawiłem się z sympatycznym krokodylkiem, ale była to chyba jedna z pierwszych gier, które tak mocno wciągnęły moje siostry i którą przeszły do końca. Tu mamy zresztą do czynienia z kolejnym gatunkiem haniebnie zaniedbanym na PC - a na konsolach tyle świetnych platformówek nadal wychodzi.
- eRacer
Jakoś nigdy specjalnie nie przepadałem za grami wyścigowymi. Jeśli już, to wolałem lekkie i raczej zręcznościowe, a zdecydowanie nie symulatory. Lubiłem po prostu poczuć prędkość i dobrze się rozerwać. eRacer idealnie wpasował się w wymagania moje... i moich sióstr. Na splitscreenie się co prawda nie ścigaliśmy, ale trwał nieustanny wyścig w biciu czasów, odblokowywaniu tras i wozów. Zabawa była przednia i trwała nawet całkiem długo.
- Tony Hawk's Pro Skater 2
Tu bez filmiku nie mogło się obejść. Ten klimat, ta muzyka i grywalność, miodność i grywalność. Tu z kolei granie mocno kojarzy mi się z kuzynami, z którymi bardzo mocno rozkminialiśmy tę grę. Przeszedłem całą, ale do zdobycia wszystkich goals było mi bardzo daleko - nigdy nie byłem combosowymi wymiataczem. Nie zmienia to jednak faktu, że gra brutalnie wykorzystywała mój instynkt zbieracki (i to jako jedna z pierwszych).
- Soldier of Fortune
I na koniec perełka... forumowa. Jedyna gra, która wciągnęła mnie w rozgrywki z forumowiczami. Historię i perypetie rozgrywek można częściowo prześledzić w temacie Soldier of Fortune - ARENA. Zbyt wiele tych meczy nie rozegrałem, ale parę owocnych spotkań było - zawiązał się nawet klan. Te szalone mecze w biurowcu Raven i rozwałka w dwa razy większą liczbę osób niż przewiduje plansza. No i radość z ustrzelenia 1 na 1 zaraz po respawnie najlepszego gracza z forum. Nigdy szału nie robiłem, ale i tak mocno żałowałem, że na pierwszym roku studiów nie miałem w mieszkaniu studenckim dostępu do neta. Chlip chlip. Czy znajdzie się tu ktoś, kto to pamięta?
I tym oto radosnym akcentem kończę tę nieco sentymentalną wyliczankę. Nie muszę chyba pisać, co Wy macie pisać? Na pewno macie swoje ulubione płytki. Piszta!
Emil Cioran
Zeszyty 1957-1972
24 komentarzy
Rekomendowane komentarze