Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Rankin

Olympus Actionus - temat główny, podejście trzecie

Polecane posty

Czarnoksiężnik

- Byłem kiedyś człowiekiem. Człowiekiem próżnym i pysznym, który dał się skusić zapewnieniom Saurona. Ale czy byłem zły? Nie wiem. Jak elfy, jak magowie, dążyłem do wzmocnienia, do posiąścia mądrości i wzmocnienia swej władzy. Nawet Szary Pielgrzym musiał się opierać czarowi Pierścienia. ALe przecież zawsze w każdym jest pierwiastek dobra, nawet Sauron był na początku dobry. Mnie zmienił Pierścień, jeden z Dziewięciu, jednak dzięki Wybuchassowi mam Jedyny.- pokazał prawą dłoń- Byłem sługusem zła, czyniłem zło, rabowałem, niszczyłem, paliłem, straszyłem...Potem zabiła mnie ta koniuszka i kurdupel. Nie było mnie. Powróciłem. Ale jednak, mimo wszystko, coś z tego dobra, minimalna część została dobra. Odizolowana i ignorowana, ale była. I będzie. Bo nawet Smeagol był w pewnym momencie dobry. Z ciężkim sercem się do tego przyznaję.

Wybuchass

Ustawia kij w poziomie, mając nadzieję, że zatrzyma to go na paszczy bestii.*

*Rozumie MG moje dziwne sformułowanie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mursilis zaklął. Był wściekły. Porwali jego boga, spalili dom, zastrzelili niedźwiedzia. I co on ma teraz zrobić? Zrozpaczony kopnął od niechcenia przypaloną deskę. Usiadł na kamieniu i... zamienił się w człowieka. Umiejętność zamiany w homo sapiens - to była jego odwieczna tajemnica. Już tak dawno tego nie robił... Podniósł z ziemi szeroki miecz należący do Muruliusa :

- Wygląda na to, iż nadszedł mój czas - powiedział sam do siebie. Zamachnął się i ściął pobliskie drzewo. Jednym uderzeniem. Teraz wypróbujemy jego moc... Skupił siłę w swojej ręce. Zmieniła się w coś takiego. Uderzył nią w ziemię. Pięknie się zatrzęsła. Kończyna znów stałasię normalna. Trzeba oszczędzać energię, chodź miał jej całkiem sporo. Gdy rehabilitował Muruliusa, zdążył pobrać od niego dawkę, która powinna wystarczyć na 50 porządnych walk. Nie, nie robił tego z chęci poczucia siły czy władzy. Ani też dla przyjemności. Zrobił to tylko ze względu na boga. Moc emanowała z Muruliusa tonami. Gdyby jej nie wziął - jego pan by zginął. Dobrze, że tak się stało - "mam przynajmniej szansę na odbicie NIEGO". Poza tym, miał jeszcze jednego asa w rękawie :

- YASEI, DO CHOLERY!!! - wrzasnął. Niebo zasłonił ogromny czerwony smok. Mursilis uśmiechnął się. Może jednak się uda.

Tak? - zapytał myślami smok

- Dobrze wiesz, o co chodzi.

Odbijamy go?

- Tak. Masz jakieś nowości?

Heros Blade'a naszego mistrza zbiera 10 osobową drużynę w celu odbicia bogów.

- Bogów?

Wszyscy zostali porwani. Naszym zadaniem, czyli herosów i chowańców jest ich odzyskanie.

- Kto za tym stoi?

Niejaki Dante... Znasz go?

- Ten dzieciak? Zabrał wszystkich bogów?! Jakim cudem ?! Gdzie oni są??

W jakimś więzieniu.

- Już ja mu dam. Nogi z d**y powyrywam. Zmiażdżę gówniarza! Tylko... dlaczego bogowie tego nie zrobili? Co to dla nich za problem wysadzić w powietrza małego s*****ela z jego całym więzieniem?!

Odebrał im moc.

- Jakim cudem się pytam ?! Wszystkich, w małym, szarym budyneczku... To niemożliwe!

Młody ma moc.

- Wiem, że ma, ale ile?!!! I skąd ty masz takie informacje?

Są pewne sposoby. Moim zdaniem powinieneś wybrać się do tego Sheparda i porozmawiać z nim. Może pozwoli Ci się dołączyć do drużyny.

- Co on mi łaskę robi? Jedziemy.

Wsiadaj.

Mursilis wgramolił się na smoka. Wzbili się w powietrze. Miło, że nie jestem sam - pomyślał heros. Wylądowali.

- Witajcie. Jestem herosem Muruliusa... słyszałem, że zbieracie ekipę na mały wypad to pewnego więzienia. Pomyślałem, że się przydam.

Smok od niechcenia zionął ogniem na pobliskie drzewko.

- Tak, myślę, że się przydam. Mój gadzi przyjaciel także... Co ty na to, panie Shepard?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Vanasayo weszła do baru. Podała Luckerowi metalową sztabę.

-Gotowe. Sztaba Wszechmetalu, esencja wszelkich metali, jeden z kamieni węgielnych Uniwersum i pierwiastek Ładu. Dusza Firmamentu przekuta na stal. Mam nadzieję, że wiesz, co robisz.

Abyssal wyciął sobie spod skóry kolejny zwój. Wymówił zaklęcie, po czym zwój rozpadł się, a z ręki Abyssala wyleciał ognisty pocisk skierowany na potwora.

Mam nadzieję, że to zadziała, bo więcej takich zwojów zwyczajnie nie mam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Joker, wpuść ich na Normandię - zadecydował Shepard. Gdy Mursilis i smok byli na pokładzie, Shepard rzekł:

- Jeżeli chcecie pomóc odbić bogów, to nie możecie zrobić tego sami. Zanim przyjmę was do drużyny, muszę jasno i wyraźnie postawić warunek. Będziecie słuchać moich rozkazów. To jest operacja wojenna przeciwko jednej z groźniejszych rzeczy w galaktyce, i nie mogę pozwolić, żeby drużyna kwestionowała moje rozkazy. Rozumiemy się? Jeśli tak, to ty i smok możecie zakwaterować się na pokładzie naprawczym, koło mechaników.

Kątem oka Shepard zauważył na ekranie z Seekera, jak Aksuki spada z platformy budyniowej. Komandor migiem zasiadł przed ekranem, i zaczął manewrować Seekerem.

- Aksuki, złap się robaka - wykrzyknął Shepard. - Mordin, co zrobić żeby zwiększyć siłę tej maszyny dziesięciokrotnie?

- Przerzucić energięz akumulatora na skrzydła. Ośmiokrotne zwiększenie mocy, które jednakowoż doprowadzi do 200 razy szybszego wyczerpania się energii. Sugeruję podczepienie mniejszej kamerki do robaka. Niewielki silniczek wbudowany do kamerki trzykrotnie wspomoże siłę Seekera. Oprócz teg....

- Starczy, a teraz ucisz się. - zakończył wywód Shepard, i zwiększył moc akumulatorów. Skrzydełka zaczęły od razu bić szybciej.

- Aksuki, łap się mnie - rozkazał ponownie Komandor.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dragomir podczas jednej za swych podróży,znalazł wejście do jaskini. Wszedł tam,gdż lubił walczyć. Niestaty nie spotkał tam żadnych wrogów,ale samego Almoresa.

-Rozkazuje,ci być mym uczniem-powiedział bóg,

-Tak mój panie-odpowiedział wampir.

-Także posyłam ci mojego chowańca Alkora.Niech ci dobrze służy.-.

Potej wypowiedzi Dragomir,wraz z Alkorem wyszli,na bagna. Wampir zauważył,że jest tam jeden z kapłanów z Keriokoworii. Kiedy tam wszedł zabił kapłana i wziął jego przedmioty.-Hmm,to miejsce nadaje się na moją rezydencję-. Nagle parowiec zaczął płynąć. Wampir zdziwiony pomyślał,że to pierwsze zadanie od Almoresa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Casulono

- Świetnie... Jestem otoczony przez jednego stwora. Na dodatek chce mnie pożreć. Jakby tego było mało, to siedzi we mnie "pluszak".

Lewą ręką (prawą trzyma młot) robi facepalma.

- Co się dzieje z moim życiem...

Chwila zastanowienia się nad dalszymi działaniami.

- Skoro młotem nic, więc...

Wyrywa młot z paszczy potwora i uderza się nim w tors, dziurawiąc go. Zawiesza narzędzie o spodnie. Wyciąga Bajcurusa, łapie go za kark i pod brzuch.

- Udław się tym!

Strzela z kota jak z karabinu, tyle że na kłaki.

Aksuki

- Nie będziesz mi mówić, co mam robić!

Wolną ręką dobywa miecza i wbija go w skałę.

- Uważaj, będzie ostro.

Szarpie za rękę Vafla i razem z nim "ześlizguje się" po ścianie. Parę metrów nad powierzchnią magmy odbija się od ściany i skacze w kierunku platformy z Elementem (coś jak z końcówki ME2). Udaje się. Są na platformie. Aksuki podnosi się. Jest cała podrapana przez "lądowanie". Obolała podchodzi do Vafla.

- Jesteś cały? Bierzmy ten płomyk i spadajmy do baru.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shepard zagotował się ze wściekłości. Na początku wystawił żądło owada i chciał zaszarżować, a potem zrzucić Aksuki do lawy, ale opamiętał się, i uspokoił.

- Jak ci oferuję pomoc, to z niej korzystaj do cholery - warknął. - Starałem się ocalić ci życie.

Zmniejszył zużycie energii, i ustabilizował Seekera.

Bajcurus wpada prosto w potwora.

- Odstaw mnie i rozwal tego łyżkowca! - wrzasnął zagniewany. Potwór potulnie pozwolił kotu ześliznąć, się, i ryknął przeraźliwie.

- A teraz unicestw go!

Ohydne twarze zwróciły się w stronę Casula, i ochoczo rzuciły się na niego.

- ...To cię nauczy szacunku dla kotów.

Zauważyłem szarżę potwora, i rzuciłem się między niego a Casula. W biegu przeciąłem Ohydnego ukrytym ostrzem. Jak przez powietrze... Łby złączyły się z powrotem.

- Potrzebujemy czegoś jak... Odkurzacz. Żeby wyssać go w kosmos - rzuciłem pomysł, i wbiegłem prosto w potwora, szarżując. Jakbym uderzył papierową torebkę. I dostał w odpowiedzi cegłą.

Padłem na ziemię i potoczyłem się, ale zaraz wstałem. Za mną zmaterializował się Bajcurus w postaci klauna. Chciał dźgnąć mnie w plecy, ale kopniakiem odwróciłem trajektorię ostrza tak, że wbiło się w ścianę. Kątem oka dostrzegłem szarżującego potwora. Bez namysłu wskoczyłem na ścianę, wybiłem się nogą od sztyletu wsadzonego w ścianę, i poleciałem do góry, unikając potwora, który uderzył Bajcurusa zamiast mnie.

- AAAGH, co za niekompetentncja... - wymamrotał kot, i uderzył potwora płomieniem w odpowiedzi. Cały potwór się zapalił, ale kot prędko zgasił go.

Bajcurus wyszarpał sztylet, i zamierzył się nim ponownie. Zręcznie przytrzymałem jego nieuzbrojoną rękę, i podciąłem go nogą. Zwalił się na ziemię. Chciał odepchnąć mnie kopniakiem, ale uniknąłem tego i w odpowiedzi wykopałem kotu sztylet. Odepchnął mnie i powstał, a w ręku zapłonęła kula ognia. Zamierzył się, i rzucił we mnie. Z boku leciał akurat potwór. Rzuciłem się na podłogę, co rozproszyło potwora tak, że ten wpadł prosto na fireballa. Zdzieliłem Bajcurusa z kopniaka, co popchnęło go prosto na długi kolec. Zniknął w chmurze ognia milimetry przed kolcem. Spojrzałem na potwora. Trzeba go wykończyć; Ale wiemy, że jest łatwopalny. A pochodni tu nie brakuje. Porwałem jedną ze ściany.

- Tu jestem! Ciekawe która twarz ma na mnie ochotę? Bo ja naprawdę mam na coś ochotę. Zrujnowałeś mi lunch - szydziłem. Potwór rzucił się na mnie podenerwowany. Przeciągnąłem mu pochodnią po... twarzy. Zapłonął.

- Pieczeń z Ohydy, raz raz - zażartowałem, i zdzieliłem go pochodnią.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bogowie

Wybuchassowi się udaje zatrzymać paszczę potwora kijem, lecz wtedy z paszczy wystrzelają kolejne by go pożreć. Ognisty pocisk uderza w potwora, lecz ten zamiast paść jeszcze bardziej się rozrasta i teraz nie ma już tunelu na wprost i jest tylko ten w prawo. Potwór był z początku skupiony, tylko na kilku bogach, lecz im dalej przepchnął resztę, tym teraz był bliżej reszty i teraz nie było tylko kilkudziesięciu głów, lecz setki lecące w stronę bogów. Idziecie w prawo, czy czekacie, aż was zeżre?

Herosi/Chowańce

- No to został jeszcze ogień i możemy odprawić rytuał- powiedział Lucker

Vafel i Aksuki

Z lawy przed ołtarzem wyszli strażnicy z lawy( strasznie nieorginalne). Zmierzyli was ognistym wzrokiem i nie chcieli dać przejść

----------

Przeraszam, że tak krótko, lecz jestem chory i zaskoczony przy czym zniesmaczony, polecam za 30 minut mojego bloga, będzie wpis.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Phi... Też mi wielki problem... Wszystko, co jest z tkanki organicznej, da się przeciąć.

Nagle wszystkie kryształy otaczające jaskinię zajaśniały białym światłem, poza małego obszaru gdzie stali herosi. Pomniejsze istoty stąpając po ostrych jak naostrzone do precyzji nanokolce, padały praktycznie pod własnym ciężarem, wbijając się na nie. Kolejne istoty po prostu przygniatały współtowarzyszy, robiąc z tego miejsca, krótko mówiąc, rzeźnię.

Sam potwór również zaczął trąbić z bólu, gdy kolce wbijały mu się w stopy i tułów, ale w szale począł biec i przestawał odczuwać ból. Biegł prosto na herosów, był dosłownie dwa metry od nich.

Wtem Viser zatrząsł się, a z sufitu poczęły lecieć ostre kryształowe kolce. Wbiły się w ciało potwora, a ten padł na ziemię, a raczej nabił się na kolce. Jeszcze trochę wierzgał, ale ostatecznie zastygł.

- Nie wiem, czy tylko go chwilowo oszołomiłem czy go ukatrupiłem... Żadna różnica, patrząc na niego. To ja idę szukać tego ich szefa, a ty w tym czasie wytrwaj tutaj. Jeśli będą problemy, to krzycz.

Zaczął wirować i ruszył się w kierunku tunelu. Znikł w ciemności. Było słychać zeń trochę skowytów bestii, ale zamarły one, a z wejścia poczęły wylatywać fragmenty kości i ciał.

- CO?! Bestia bestią, ale przeżyć takie combo... Jakbyśmy mieli chociaż trochę święconej wody... A tak to nic... Chyba, że ktoś umie leczyć, bo krzywda jakoby leczy tego potwora... więc może leczenie go skrzywdzi?

Spojrzał w lewo - zobaczył przeraźliwą bestię.

Spojrzał w prawo - nieznany tunel.

- Jeśli już, to ja poproszę pożyć trochę dłużej... Ew. niech ktoś zabije tych, którzy będą mieli polegnąć zmęczeni, w walce z tym monstrum... Lepsza śmierć z rąk kumpli niż w paszczach tego brzydala... Zresztą, jest to istota bezcielesna i nie wiadomo, czy nie będzie przenikać przez ściany... Ale spróbować można... Przysięgam... Zapłaci za to!

Wyjął swój morgenstern i zaczął uderzać w najsłabszą ze ścian. Stracił przy tym wiele ze swych sił, ale częściowo się udało - ściana i trochę zaprawy osunęło się, blokując przejście między bogami* a tym dziwolągiem.

- To ja poproszę bramkę numer dwa... Ech...

I małymi chwiejnymi krokami zaczął wchodzić do tunelu. Jednak jeszcze do niego nie wszedł. Stał połową na przecięciu i połową na wejściu.

______________________________

*Wszystkimi

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<podnosi się obolały>

-Nic mi nie jest ale chyba powinniśmy się bronić.

<po tych słowach jego rany zaczęły się regenerować, a on zaszarżował na ogniste potwory, zniszczył kilka stworów i ruszył w kierunku płomienia przy okazji wystrzeliwując w przeciwników budyniowy promień. Jednak dotarcie do ognia okazało się niemożliwe gdyż stworów było poprostu za dużo>

-Ehhh niedługo osiągnę limit...

<po tych słowach machnął mieczem wytwarzając wielką falę budyniu zalewając kilkadziesiąt żywiołaków>

<Damirastus widząc co zrobił Holzen stwierdził>

-Ehh jak widać nie mamy wyjścia musimy iść tym korytarzem. Chociaż obawiam się, że tu możemy spotkać coś jeszcze gorszego.

<ruszył przed siebie w prawy korytarz>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ej, dlaczego zawaliłeś ścianę? Jeśli to skupisko ożywionych, szalejących emocji to wystarczy czegoś na uspokojenie mu sypnąć. Coś by się wymyśliło. Trudno, zbadajmy jakąż to następną maszkarę ma dla nas nasz cudowny gospodarz.

Ruszył za resztą tunelem. Nie śpieszyło mu się, teraz trzeba bardziej grać na zwłokę, aż ktoś po nich przybędzie. Herosi mogliby się dla odmiany pośpieszyć.

Allimir dalej mielił potwory i starał się skupiać uwagę jak największej ich ilości. Viser musi załatwić szefa jak najszybciej, nie może mu nic przeszkadzać. Stworzył sobie kilka wirujących dookoła niego ostrzy z energii magicznej, wywoływał fale zimna, ognia i elektryczności, kopał i uderzał, ogółem walczył równie sprawnie co spora jednostka. Gołymi rękami. Łapami właściwie, ale to szczegół.

- Tylko wiesz, ruchy! - krzyknął za oddalającym się Viserem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Parowiec zderzył się z wielkim sklepieniem jaskini.

Gdy Dragomir wszedł do jaskini zauważył,że stoi tam jakiś człowiek.

-Kim jesteś?-powiedział wampir

-Jestem właścicelem tej jaskini-powiedział człowiek

-Musisz zapłacić myto,aby przejść..-to były ostatnie słowa tego człowieka ,gdyż dostał kulkę od Dragomira

-Nie mam zwyczaju płacić myt-powiedział wampir nad trupem

Zauważył,że jego nietoperz znalazł coś. Podszedł do niego i znalazł butalkę z tajemniczym płynem. Otworzył ją i powąchał.

-To krew i w dodatku nie byle jaka,bo jednorożca-powiedział Dragomir i schował butalkę do kieszeni

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Casulono

Wrzeszczy do znikającego Bajcurusa.

- Do innych kotów mam szacunek! Każdy w spiżarni ma oddzielny półmisek! Ciebie możnaby podać jedynie w formie papki!

Zerka na wolny korytarz.

- Pora na taktyczny odwrót.

Wchodzi w tunel, mamrocząc coś o zaproszeniu Bajcura na ucztę "pojednawczą".

Aksuki

Do Sheparda.

- A od kiedy interesuje cię moje nieżycie?

Formuje jakiś znak z palców.

- Vafel, bierz Żywioł i znajdź drogę ucieczki. Ja ich zatrzymam.

To będzie mój pierwszy raz.

Z dłoni Aksuki wydostaje promień energii, który tworzy wokół strażników pole osłabiające. Osuwają się na ziemię z wycieńczenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dragomir wrócił parowcem do jaskini Almoresa.

-Dobrze zrobiłeś biorąc tę krew-powiedział bóg

-Co mam z nią zrobić?-zapytał się wampir

-Masz ją wypić!!-krzyknął Almores

Dragomir zgodnie z pomysłem swego pana wypił krew. Trafił znowu do parowca,a kiedy z niego wyszedł znalazł się w mieście (ludzkim).

Zauważył,że tędy przechodził jeden z Kapłanów z Keriokoworii. Niestety nie mógł go zabić,bo był przy ludziach. Wybiegł z miasta. Za miastem było cmentarzysko. Poszedł tam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Mam dosyć tego blaszaka... PŁOŃ!

Kot zmaterializował się przed Casulem, i otwarcie zaatakował go płomieniem.

- Twoja nowa zbroja nie jest wcale taka mocna, co?! Buachachacha!

Tysiąc stopni... Dwa tysiące... dziesięć tysięcy.... Zbroja zaczęła się topić.

- I co teraz?! Ha?! Poza tym, niby po co trzymasz koty skoro już nie możesz ich jeść?! Nieważne, top się, buachac....

*ŁUP*

Kopniakiem zdzieliłem kota w łeb, drugim kopniakiem w brzuch. Gdy się zgiął, zaskoczony nagłym atakiem, Pociągnąłem go z kopa po raz trzeci. Padł na ziemię, i zniknął. Przypuszczam, że stracił jedno życie.

Zbliżyłem się do Casula.

- Nie prowokuj go, bo wszyscy będziemy mieć problemy. On stara się nam pomóc.

Podniosłem sztylet, którym chcial mnie zaatakować.

- Mi dał sztylet, tobie młot kowalski. I pomógł zatrzymać potwora. Więc... Jak odwróci się przeciw nam w 100%, to nie będzie dobrze.

Zbliżyłem się do Holzena.

- Taki olbrzym jak ty nie wykituje w środku walki, hm? Chodź, nie ma sensu tu sterczeć.

Pomogłem olbrzymowi iść.

- Jak to od kiedy? O sojuszników się dba. Mniej więcej. - mruknął Shepard.

Po chwili namysłu rzekl.

- Spróbuj wytworzyć jakiś portal czy coś, który pozwoliłby mi i dwójką z mojej załogi przedostać się do ciebie i wspomóc. Nie utrzymasz żywiołaków na zawsze, a Vafel sam sobie nie poradzi. - popatrzył na nadchodzące żywiołaki. - Tylko szybko.

Zwrócił się do załogi.

- Grunt i Morin... Samara, szykujcie się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wtedy Dragomir wszedł na cmentarzysko, na, którym był grabarz.

-Ktoś ty?-powiedział grabarz

-Jestem Dragomir-odpowiedział wampir

-Też jesteś wampirem?-zapytał się grabarz

-Tak-odpowiedział Dragomir

-Koledzy chodźcie znalazłem wampira-powiedział grabarz,który byl jednym z kapłanów z Keriokoworii

Przyszło 1 mln kapłanów z Kerikoworii. Dragomir zauważył, że obok niego jest Almores.

Bóg przyzwał 5 tys. wapirów. Wtedy zaczęła się epicka bitwa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pociął i przemielił najbliższych kilka stworków. Reszta, najwyraźniej wbrew rozkazom, lecz zgodnie z własnym instynktem, rzuciła się do ucieczki, rozprzestrzeniając się po nowo odkrytym kompleksie jak mrówki w mrowisku.

- Aż tak tępy nie jestem... Wyjdę zza zakrętu i się na mnie rzucą.

Zmienił swoją strukturę we wzmocnione diamenty.

- Teraz mogą palić, rąbać i siekać...

Idzie najszerszym tunelem, z którego wydobywają się pomruki potencjalnie wielkiej istoty, którą dopiero co odkopano...

Viser miał rację - za rogiem czekała na niego wielka hala po prostu zapełniona sporą masą różnorodnych istot. Trochę śluzu, śliny i krwi z tej ogólnej masy się wydobywało. Samą masą mogliby go solidnie uszkodzić, a nawet i pokonać. Mimo tego, do wyjścia z jaskini prowadziła niepokryta nimi ścieżka.

Zaatakują, czy pozwolą przejść do przywódcy?

Najeżył się ostrymi kryształami.

Potwory nie rzuciły się, mimo że w ich oczach czy też po ich ciałach widać było, że zrobiłyby to z ochotą. Najwyraźniej mają swoje rozkazy...

Wchodzi do nowej, sporo mniejszej jamy i widzi najwyraźniej szefa tych monstrów.

- Czekałem na Ciebie nędzna istoto! To ty powodujesz problemy w tym kompleksie? Akurat jestem tu z wizytą, więc i Ciebie

ukarzę w taki sposób, że będziesz z bólu mdlał i cucił się naprzemian.

Viser zasępił się.

- Szczerze wątpię, czy to możliwe... W każdym razie, zapewne to ty masz to, czego szukam? Jakże ten wszechświat przewidywalny...

Demon wyjął coś z tylnej sakwy. Okazał się to okazały kawał twardej i wspaniale utworzonej w kulę ziemi, wokół której wirowały niewielkie brązowe kulki.

- TO? To moja droga, do ruszenia tą ziemią, tymi górami i tymi istotami, które przez milenia zamieszkiwały te ziemie! A na razie...

Podnosi łapę z kulą, a powietrze wokół Visera zaczyna się robić bardzo ciężkie.

- ...mogę zmieniać natężenie grawitacyjne! Pora pocierpieć!

Grawitacja już tak daje się we znaki, że Viserowi coraz ciężej jest oddychać, nie może się prawie ruszać i tylko pochyla głowę ku ziemi z wysiłku.

- Bądź... przeklęty...

- Chylisz ku mnie głowy! Jak miło! Niestety, przysięgi lojalności nie przyjmę, a będę patrzeć, jak giniesz pod własnym ciężarem!

Śmiech rozbrzmiewa po całym kompleksie.

Ma rację... Nie mogę się ruszyć... Ja...

Pada bez czucia na ziemię.

- I taki słabeusz chciał mnie rzucić wyzwanie!

Nagle znikąd pojawia się Andrzej.

- Nie znowu taki słabeusz!

- CO?! SKĄDŚ SIĘ TU WZIĄŁ!

*retro*

Viser w czasie rozmowy wypuścił ze swego wnętrza Suonia, który w małym rozmiarze ukrył się za skałą.

*/retro*

- Trzeba było uważać... Widzę, że rozumiesz język zwierząt, ale niewiele przyniesie Ci to korzyści... Wyłącz to pole, albo...

- Albo CO?! Nie zniszczycie mnie, choćby było was tutaj dwustu! Mam moc kontrolowania taką, jakiej nigdy sobie nie zamarzycie! GIŃ!

Nakierował pole grawitacyjne na niego... Lecz nic się nie stało.

- JAK TO?!

Dobra nasza! Najwyraźniej pole działa tylko na jedną istotę i dopóki ona się w nim znajduje i nie umrze, to nie można go anulować... Przydatne! Trzymaj się, towarzyszu!

-... albo zginiesz!

I w tym momencie sfagocytował mu ogon i pół lewej ręki, lecz uczuł, że osłabiony został solidnie.

Ryk bólu diabła niósł się po wszystkich jaskiniach, zagradzając przy okazji wejście (i wyjście jednocześnie) z jaskini.

- ZAPŁACISZ ZA TO! BĘDĘ PATRZYŁ, JAK UMIERASZ Z BÓLU!

Sięgnął po bicz i wymachując nim, zaczął uderzać Andrzeja, raniąc go do krwi.

Ten zaczął trąbić z bólu, lecz jednocześnie zaczął zwiększać swoje rozmiary tak, że cięcia pozostawiały na nim jedynie zadrapania, gdyż nie były w stanie przebić jego grubej skóry. Wkrótce zabrakło miejsca i w jaskini znajdował się tylko olbrzymi Andrzej, sporo mniej olbrzymi diabeł i dogorywający Viser.

- STÓJ! Nie możesz się tak ciągle rozszerzać, bo zabijesz nas wszystkich i zniszczysz przy okazji ten żywioł!

- Wyłącz pole...

- NIE!

- W takim razie... Wybaczę Ci...

- CO?! NIE MOŻESZ! Nie jesteś kapłanem! Muahaha!

- Fakt... W takim razie giń!

Zaczął wchłaniać demona od tyłu.

Po trzech sekundach demon nie posiadał już nic poniżej pasa.

Zaczął pluć krwią i pianą i nieudolnie starał się uciec lub uderzyć na oponenta. W końcu odwrócił się do niego resztkami sił i ustawił przed nim swoją ostałą dłoń zaciskającą się powoli na kuli żywiołu.

- Jak to zniszczę, to nic nie uratuje już twojego kryształka! Ukorz się!

Wówczas całe śródręcze diabła zniknęło, a jego rozluźniała już dłoń spadła na ziemię, a Andrzej kopnął żywioł gdzieś na bok.

- Precz, demonie!

I demon zniknął w słupie ognia, lawy i dymu.

Viser!

Zmniejszył się i rzucił się w kierunku herosa, który już definitywnie umierał.

- Nie... Nie rób mi tego...

Zaczął sięgać po niego trąbą. W momencie przecięcia granicy z polem, spadła ona boleśnie na ziemie.

Andrzej nie poddawał się. Nadludzkim wysiłkiem zaczął powoli, pomału podnosić trąbę, chwytając za wystającą rękę Visera. Nie była już ostra, więc dało się powoli za nią złapać.

Ze wszystkich sił zaczął go ciągnąć, jednakże w tak mozolnym tempie nie zdołałby wyciągnąć towarzysza na czas. Zaczął więc pomagać sobie kłami, i ostatecznie nabiwszy na nie Visera, wyciągnął go z tego pola i oboje nieprzytomnie zaczęli leżeć obok siebie. Pole zniknęło.

<Mija kwadrans>

Obaj budzą się, o dziwo, w tym samym momencie.

- Andrzej...

- Cooo...

- Ale zabalowaliśmy...

- Hehe... Ale wiesz, co się działo?

- Tak... Nie zemdlałem do końca... A i agonia tego nie powoduje...

Wstał powoli, rozruszał swoje kryształy i podniósł z ziemi najczystszy żywioł ziemi, jaki kiedykolwiek widział. Zaczął się w niego wpatrywać.

- Takoż i ja powstałem... I moja rasa... Z takiej kulki...

Schował ją w sobie.

- Dobra... Andrzeju, zmniejszaj się i do mnie! Musimy wracać!

- Dobra...

Zmniejszył się i wrócił na swoje miejsce w Viserze. Zasnął.

Ten ponownie zmienił swoją strukturę kryształową i zaczął swobodnie przenikać przez ziemię, niczym woda. Był z nią niemal jednością. Niewątpliwie także nowe znalezisko tak go wzmocniło.

Po drodze zawali całą wielką jamę pełnych potworów, doprowadzając w większej części do ich zgonów, a w mniejszej do ich dalszego uwięzienia na kolejne milenia, gdyż otoczył całą jaskinię kryształową otoczką.

Wkrótce wrócił na znane tunele i dobiegł do wyraźnie zmęczonego już starciem Allimira. Natłok takich monstrów nawet dla wprawnego herosa może być, zwłaszcza po takim czasie, bardzo trudny.

- Jestem... Niestety jestem bardzo słaby... Ale pomogę Ci. Wycofujmy się powoli do tamtej ściany!

Wskazał na uprzednio zaprezentowaną ścianę, za którą podobno miała znajdować się lodowata rzeka.

- Pomyliłem się... Lodowata rzeka to płynie nad nami, a gaz znajduje się właśnie w tamtej ścianie. Za nią jest miękka ziemia, przez którą damy rady swobodnie przelecieć na powierzchnię!

Zaczął się cofać do tamtej ściany, przy okazji tworząc ze sporym trudem nowe kryształy na sklepieniu, które zaczęły spadać, siekąc bestie.

- Nie... raczej nie padnę... Poza tym, tamten brzydal zapewne znajdzie jakiś otwór w zawalisku i przepłynie tutaj. Nie mamy wiele czasu...

I zaczął ruszać się przy wsparciu przyjaciela wzdłuż tunelu.

Jeśli coś znowu schrzaniłem, to trudno - albo się poświęcę, albo będę robić za taran... Heh...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Casulono

- Chyba nie sądzisz, że z czystej przyjemności obrażam go? Prowokuję go i w ten sposób daję mu pretekst do kolejnego pojawienia się oraz pozostawienia ekwipunku. Proste.

Ogląda swoją nadtopioną zbroję. Dziura w torsie została częściowa zalepiona.

- Uszkodzenia są małą ceną za wydostanie się. A ten futrzak ma trociny we łbie i nie zauważyłby podstępu, nawet gdyby mu o nim powiedzieć! Trzeba zachować czujność. Nie wiadomo, co spotka nas na końcu tunelu.

Aksuki

- Osłabianie - OK, zabijanie - pewnie, drobny oddział trupów - jak najbardziej, ale z portalu nici. Nie masz tam jakiegoś pojazdu do desantu? I uprzedzam pytanie: Trupy będą za słabe na tych tam.

Gryzie się w ramię, by zachować przytomność.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Pomaga nam... Możliwe. Ja tam bym takie pewien nie był, zwyczajnie może być idiotą i zostawiać nam to wszystko przez przypadek. Nic mnie już nie zdziwi. Zresztą ja dziękuję za taką pomoc, wolę poczekać na herosów. Fakt, że to mój chowaniec i stary przyjaciel niewiele zmienia.

Na szczęście Viser w końcu przybył, w dodatku z tym czego szukali. Już trochę zmęczony był od tego ciągłego wyrzynania legionów pokrakowatych maszkar. Wycofali się do ściany. Allimir wywołał jeszcze podmuch wiatru odpychając tym najbliższe stwory i odwrócił się w jej kierunku. Szybko obadał ją wzrokiem i znalazł najsłabsze punkty. Ustawił się i zadał serię chirurgicznie precyzyjnych ciosów. Ściana jaskini posłusznie pokryła się pęknięciami i zawaliła się. Poczuli podmuch gazu.

- Chodźmy dalej, ziemia to nie problem. - powiedział zmieniając ręce w silne, szerokie łapy jak u kreta, idealne do rycia w miękkim podłożu. - Proponuję wykorzystać gaz, trochę ognia i nic z nich nie zostanie. Mogę go wytworzyć, ale zapewnij mi ochronę.

Wszedł w jaskinię za zawaloną ścianą. Gaz z niej ulatniał się do kopalni, ale i tak ledwo mógł oddychać. Podszedł szybko do przeciwległej ściany z miękkiej ziemi oraz skał i zaczął kopać. Kiedy Viser jakoś go ochroni, choćby otaczając swoimi kryształami, to za siebie w stronę potworów rzuci kulę ognia. W połączeniu z dużymi ilościami gazu powinna wytworzyć eksplozję oczyszczającą całą kopalnię z tego tałatajstwa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Dziewczyna ponownie podeszła do drzwi a następnie posłużyła się diamentowym ostrzem by je otworzyć. Po długim czasie udało się jej to. Zanim jednak wyszła, powiedziała do leżącego medyka>

-Posłuchaj, widzę że nie dasz rady chodzić. Odnajdę pomoc, zaczekaj tutaj. I nie kłóć się ze mną.

<Wyszła z pomieszczenia i rozejrzała się. Wzięła po cichu gaśnicę leżącą w kącie i bezszelestnie ruszyła przed siebie targając to coś. W końcu zobaczyła jakąś postać. Selena zamachuje się gaśnicą i zdziela nią Dantego w głowę. Następnie gdy ten leży dobija go kolejnymi sześcioma uderzeniami a na koniec spryskuje pianą. Porzucając narzędzie zbrodni dziewczyna zaczęła uciekać, wiedząc że to i tak nie powstrzyma boga, lecz za to zyskała na czasie>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tytokus popatrzył na Selene, wzrokiem, którym patrzy samobójca, kiedy przetnie mu się sznur. Pomasował obolałe ręce. Przemielił kilka plugastw pod adresem Dantego, jego najbliższej rodziny i przyjaciół. Próbował wstać, ale upadł, nie mogąc nawet podciągnąć się na wiszących łańcuchach. Uderzył znowu w podłogę. Jego oczy zaczęły gasnąć. Kiedyś, świeciły wręcz kolorem pomarańczy, patrząc medykowi prosto w oczy można było dostać pomarańczowego oczopląsu. A teraz stały się zwyczajne i niebieskie. Ładne niebieskie, ale nie mogły się równać do tej pomarańczy. Selena wyszła z celi, medyk na jej pytanie tylko niemrawo pokiwał głową. Postanowił sprawdzić co udało mu się tutaj zabrać. Przeszukując obie kieszenie, nie udało mu się nic znaleźć. Tylko jego torba medyka, zawierała kilka eliksirów i bandaże. Tytokusowi wszystko dwoiło się w oczach. Mając nadzieję, że nie pomylił się w doborze eliksirów łyknął ten, który wydawał mu się dobrym. Poczuł nieprzyjemne zimno, wiedział, że się pomylił.

- O cholera.

Powiedział tylko. I zemdlał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Markos otrzymał parę SMS-ów. Poza standardowymi "Jeśli chcesz wygrać wyślij SMS o treści <Tak, jestem debilem>" było jeszcze parę innych:

Markos, nie wiem czy wiesz, ale ten Medyk to złamał Twoją umowę. Po śmierci nie trafił do Piekła, ale razem z tą Twoją Zielonowłosą poszli do Nicości. Weź swoich sługusów i... wiecie co z nim zrobić!

Ci bogowie, o których napisałem na kartce, są w pierd... więzieniu. To tak jakbyś chciał wiedzieć. Jak chcesz się tam dostać, to dobrze by było, jakbyś się zabezpieczył przed utratą mocy, bo takie wieści chodzą na dzielni w Nessus...

Kornugon ma tarapaty. Dostał w du***sko od jakiegoś suonia. Myślę, że chciałby się zemścić. <przesłany jest również plik .midi, na którym słychać demoniczny diabelski śmiech>

Niestety reszta SMS-ów nie doszła, bo w telefonie drowa zabrakło miejsca. No trudno.

Linthar (Bard) stanął na wzgórzu. Było ciemno. W oddali widać było zamglony budynek więzienny. W pobliżu drowa zaś dało się słyszeć jedynie dzikie sapanie i zgrzytanie diabelskich zębów. Poza dziesięcioma impami i dziesięcioma Osyluthami , była tam jeszcze jedna Erynia. Aha, był jeszcze Hrabia Manteufel*.

- Hrabio, gdyby coś mi się stało, w co wątpię i ja i wy wszyscy, przejmujesz dowodzenie nad tym odziałem i ratujesz mi zad. Jasne? - spytał stanowczo mroczny bard.

- Tak, panie. - odrzekł Hrabia.

- Doskonale! Plan jest taki: eee... jaki mamy plan?

- Może zaatakujemy więzienie kupą, uratujemy bogów i wyegzekwujemy od nich nagrodę?

- Ech... - Markos strzelił facepalma - Dobrze. Tfu! - spluwa przez ramię - Pilnujcie, bym nigdy tego słowa nie użył! A co do planu to tak... - wyjaśnia diabłom i Hrabiemu co i jak.

- To ja idę tam.

I Markos poszedł w kierunku więzienia. Stojące na wzgórzu diabły widziały jednak, jak ich Pan został "zabrany" przez coś w rodzaju wielkiej ręki. Chwilę po tym stracili go z oczu.

Markos pojawił się w więzieniu. Po wstępnej wiązance bluzgów rzekł jedynie:

- No i cały plan poszedł się j... poszedł w buraki!

Okazało się jednak, że wcale nie jest tak źle. Na zewnątrz stacjonował oddział na czele z Hrabia Manteufelem, który wiedział co robić. Tu jednak - w więzieniu - mroczny bard poczuł czyjąś obecność. Wiedział, kto tu był, ruszył więc wiedzionym tym dziwnym przeczuciem. W końcu stanął przed Seleną.

- No proszę. Moja ukochana Zielonowłosa i Medyk znowu razem? Masz szczęście, moja droga, że wiem, iż nic was nie łączy. Pozwól więc, że ci pomogę. Z medykiem mam jednak pewne rachunki do wyrównania, muszę go jednak znaleźć. Ale to później.

* Heros!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Vafel pojawia się przed płomieniem odcina jego kawałek, po czym jego maska się rozpada a on sam jest zmęczony>

-Cholera już?? Sądziłem, że zdołam dłużej utrzymać maskę.

<po tych słowach dostaję łupnia od żywiołaka, wstaje jednak i spluwa krwią>

-Oj nie za dobrze się to zapowiada.

<dzieli się na 4 ciała, wszystkie tworzą krąg dookoła Aksuki>

-Shepard przydał byś się!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bogowie

Selena i Zły Markos

Dante wstaje od razu po otrzymaniu ciosu od Seleny.

- Po co ja jej zostawiłem ten diamentowy nóż?- powiedział- Przeklinam cię stara osobowości...

Ruszył za Seleną i zobaczył Mrocznego Barda, który z nią rozmawia.

Cholercia... A jego, to nie porwałem... Ten mroczny pan mi działa na nerwy i jeszcze ten jego Hrabia na zewnątrz.

Wysłał impuls do strażników więziennych, że mają w razie czego rozgromić oddziały Mrocznego Barda i nie pozostawić nikogo przy życiu*. Sam zaś...

Ze ściany wystrzeliła betonowa ręka, która złapała Selene( i tak jest w tej chwili za słaba) i unieruchomiła ją. Zaś bard został złapany przez tajemnicze czarne pole, które nie tylko, że go unieruchomiło, lecz też zablokowało moc. Dante doszedł do nich.

- Jednej się zachciało uciekać... A myślałem, że będziesz mądrzejsza... Zaś dołączył też do nas sługa Mhrocznego Pana... Ostrzegałem go, by się nie wtrącał, lecz jak widać nie posłuchał i zdobył namiary na więzienie...- powiedzał- Dotykać mi się cię nie chce, więc skorzystam z tego- wyjął zza pasa coś w rodzaju kostki do gry i po chwili wszystkie artefakty Barda zostały do niej przyciągnięte.

- Kolczyka ci nie założę, jednak mam tu oto taką piękną bransoletę blokującą moc- zamknął mu ją na nadgarstku- Spokojnie, nie da się jej zdjąć... A więc znikaj...- pod bardem otworzyła się zapadnia, która wyrzuciła go do korytarza, gdzie byli inni bogowie.

- Ty zaś moja panno przesadziłaś, więc jak obiecałem, to ja wybiorę pułapkę...- Selenę otoczył betonowy pancerz, tak że nie mogła się poruszyć i przykrywał on całe ciało prócz głowy. Wziął tak ją na ramię i zaniósł zpowrotem do pokoju gościnnego, gdzie lerzał nieprzytomny Tytokus.

- Na szczęście nie rozwaliłaś drzwi- wziął diamentowy nóż i nacisnął przycisk na konsolce, a potem wyszedł i pancerz opadł z Seleny.

Mroczny Bard wpadł prosto na głowę Blade i powalił go na ziemię, wtem usłyszeliście zgrzyt i bloki za wami zaczęły zamykać korytarz, więc jeśli nie ruszycie dalej zostaniecie niechybnie zgnieceni**.

Herosi/Chowańce

Hisa/Czarnoksiężnik

- No mam nadzieję... i wykrzesaj coś dobrego z siebie czasami- uśmiechnął się i rozpłynął w powietrzu

- Przeszliście próbę, a więc weźcie, oto jedna z kropel wodospadu- podleciała do was kropla i była zamknięta w czymś o kształcie kuli i w dotyku, jak szkło.

-------------

*- ostrzegam, w razie czego zrobię to.

**- już blisko... blisko....

PS. Cieszę się, że wykazujecie taką inwencję wyzwoleńczą(Selena) i akcyjną( Markos), jednak pewnych rzeczy nie mogę przełknąć... To tak poza tym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...