Skocz do zawartości
Smuggler

The Elder Scrolls (seria)

Polecane posty

A co do lokacji, też chciałbym, żeby to było Elsweyr, ale ciężko będzie zrobić różnorodną i ciekawą pustynię. No chyba że dorzucą morze, inne rodzaje pustyń, jakieś kaniony itp.

O to bym był spokojny. Na pustyni też mogą być przecież oazy, miasta, starożytne ruiny, tętniące życiem wybrzeże. Skoro twórcy potrafili zrobić dużą, ciekawą krainę w klimacie podbiegunowym, to i pustynię dało by się zrobić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość frycek42
Na dzień dzisiejszy nierealne. Stworzenie spójnego, ciekawego świata z tyloma zadaniami przewyższa możliwości programistów ORAZ maszyn (zwłaszcza konsol, ale PeCety też miałyby ciężko to ogarnąć). Dodatkowo większy świat to większa możliwość występowania błędów (a TESy pod tym względem przodują wśród gier AAA). Dodatkowo taki świat byłby bardzo statyczny. Jeśli zmian w świecie spowodowanych wojną domową nie udało się oddać w (stosunkowo) małym Skyrim, to co dopiero mówić o całym Tamriel. Dochodzi do tego jeszcze kwestia samej radości z gry. Pobieżne "ogarnięcie" świata wielkości Tamriel wymagałoby pewnie kilkuset godzin gry, aby całkowicie zgłębić świat - pewnie ponad tysiąc. Wystarczy zerknąć na Skyrim - 200h przegrane a i tak ciągle znajduję coś nowego. Dlatego wolę, aby Bethesda skupiła się na jednej prowincji i wykonała ją z należytą starannością.

W daggerfallu się udało takie coś zrobić. Obecne komputery tym bardziej by podołały. Ja tam lubię takie ogromne gry im wieksze tym lepsze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiepski pomysł. Oczywiście nie zamordowałoby to PC czy konsoli, bo przecież i tak wszystko nie wczytywałoby się jednocześnie, ale chodzi o samą grywalność. Kuchar ma rację. Wolę żeby taki sam czas poświęcili na "dopieszczenie" wszystkich szczegółów na mniejszym obszarze (mniejszym, czyli coś jak Skyrim, a tego obszaru małym nie można nazwać), niż identyczną ilość godzin poświęcili na całe Tamriel. Cóż, w Daggerfall jednak nie za bardzo udało się takie coś zrobić. Gdyby dzisiaj go wypuścili ze współczesną grafiką i fizyką, ale całą resztą bez zmian, to mimo wszystko nie wróżyłbym dobrych ocen w recenzjach. Powtarzalne miasta, nudne lokacje między nimi. Dużo wszystkiego, a jednocześnie pełno niczego. Gdyby skupili się na jednym konkretnym obszarze spędzając przy tym tyle samo czasu i dając w to tyle samo kasy to jakość byłaby zupełnie inna. Musi być balans między jakością i wielkością i w Skyrimie po raz pierwszy byli całkiem blisko tego balansu. W Morrowindzie postawili na jakość świata, ale przy questach w dużej części ilość>jakość. W Oblivionie świat gry był spory, ale nie oszałamiająco spory, a jego jakość była marna(nie, nie mówię o grafice), a przy questach (z wyjątkiem marnego wątku głównego) raczej jakość>ilość. W Skyrimie proporcje między ilością a jakością zarówno w przypadku świata gry jak i questów są całkiem udane. Sporo jeszcze da się poprawić, ale twórcom udało się wyciągnąć wnioski z porównania dwóch wcześniejszych części.

Edytowano przez Pewker
  • Upvote 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@frycek42, owszem był wielki kontynent porównywalny wielkością z Wielką Brytanią,a le był losowy i rzadko się zdarzało, wrócić do tego samego miasta. Jakość była praktycznie żadna. To tak jak z Wojnami Klonów z uniwersum SW, gdy Federacja Handlowa leciała na ilość, a nie na jakość. Więc jeśli chcesz mieć wielki świat to poczekaj na TES: Online.

Teraz pozwolę sobie zamieścić własne spostrzeżenia dotyczące sytuacji politycznej w następnej części. Hammerfell zostało odcięte od Cesarstwa, bo nie chcieli się poddawać, więc już mamy Cesarstwo uboższe o jedną prowincję. Vallenwood, Elsweyr oraz część Black Marsh są w unii z Aldmerum Dominion, więc mamy już cztery prowincje mniej. Morrowind zniszczone (piąta prowincja), a Skyrim (zależnie od wyboru bohatera) odcięło się od Cesarstwa (szósta prowincja) i sprzymierzyło z Hammerfell, do których mogło dołączyć się Daggerfall. Tak więc Cesarstwu zostało tylko Cyrodill i ma nowych sądsiadów; Aldmerskie Dominium na południu i (dajmy na to) Pakt Północy... na północy. Zapewne odbędą się rozbiory Cesarstwa, tak jak to było z nami, a my wylądujemy w Elsweyr lub Vallenwood (mam nadzieję) jako więzień.

PS: Mam nadzieję, iż twórcy umieszczą opcję, która wykryje na Steamie (który będzie niezbędny do gry) obecność Skyrima. W efekcie da nam możliwość wyboru, czy Skyrim należy do Cesarstwa czy jednak się odłączyło.

Edytowano przez kisiel231
  • Upvote 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość frycek42
@frycek42, owszem był wielki kontynent porównywalny wielkością z Wielką Brytanią,a le był losowy i rzadko się zdarzało, wrócić do tego samego miasta. Jakość była praktycznie żadna. To tak jak z Wojnami Klonów z uniwersum SW, gdy Federacja Handlowa leciała na ilość, a nie na jakość. Więc jeśli chcesz mieć wielki świat to poczekaj na TES: Online.

Tylko że ja chcę grać solo po TESO sięgnę raczej z obowiązku. Mi się marzy powrót do korzeni serii bo obecnie twórcy za bardzo tą serię upraszczają

  • Upvote 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

niektórzy mówią że seria jest coraz bardziej upraszczana. Dla mnie z każdą nową częścią stawała się coraz bardziej przyjazna w obsłudze zwłaszcza jeśli patrzeć na walkę która w najnowszej odsłonie prezentuje się bardzo efektownie bo daje graczowi większe możliwości. Jedyne co dla mnie było lepsze w Morrowindzie to że można było z każdym porozmawiać i wypytać o podstawowe sprawy

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie można tworzyć zaklęć, nie ma przedmiotów które zapewniają bezpieczny upadek, różnorodność w pancerzach jest praktycznie żadana, możliwe jest noszenie tylko jednego pierścienia choć wcześniej dało się nosić więcej, znalezienie pełnego pancerza to żadna przyjemność, gdyż można sobie kupić pełny za 1000 septimów, zaś w takim Obku za taką sumę można było kupić kirys i hełm. Wymieniać dalej?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mnie tam nie obchodzą te sprzętowo-statystykowe sprawy w TESach ;), ale czego mi brakuje w stosunku do Morrowinda to tego, że tam trzeba było przy kazdym queście pomyśleć, skojarzyć pewne sprawy, to co nam ktoś powiedział, gdzie coś wyczytaliśmy... w Obliviona, w Skyrima niestety też, choć jest w nim dużo lepiej, gra się jak z gpsem, jak ze strzałką w pierwszych GTA...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@up wybacz, ale w drugiej części wypowiedzi urywasz wątek i zaczynasz następny, wzięty z zakończenia pleców.Co do łamigłówek, to w Skyrimie miałem quest, w którym musiałem korzystać z książki, choć nikt nie zawarł wskazówki , że jest ona rozwiązaniem. Niestety to było jedyne takie zadanie, a na liczniku mam 336 godzin i jakieś dodatkowe 50 w trybie offline.

Co do prowadzenia za raczkę, to jest ono obecne w głównej mierze w piątej odsłonie serii. W Obku mieliśmy co najwyżej znacznik w którym kierunku się udać. Jak mieliśmy gdzieś wejść to nie było znacznika na drzwiach albo wajsze. Trzeba było kombinować. Tak samo z przedmiotami; które jeśli znajdowały się w dużym pomieszczeniu to faktycznie kompas kierował w jego kierunku, ale nie było sytuacji w której znacznik bezczelnie wisiał nad obiektem. Kompas pokazywał w przybliżeniu do 1 metra umiejscowienie przedmiotu. Nic poza tym. A takie pokazywanie pojawiło się, gdy gracze narzekali na forum Bethesdy, że wskazówka brzmi tak ?przy zwiędłym drzewie po lewej.?, zaś zwiędłych drzew po lewej było multum, więc w Oblivionie dodali to co napisałem. A w Skyrimie to wogóle przegięli.

  • Upvote 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie czasem kompletnie nie przeszkadza taki system strzałkowo-podpowiadający, ale to zależy od gry. Na przykład w takim Borderlands bardzo przydawały się takie wskazówki, w Skyrimie powiem, że też są całkiem pomocne. Często ciężko mi było znaleźć kogoś o konkretnym nazwisku, szczególnie ciężkie to jest, kiedy każdy NPC ma jakieś imię i nazwisko, wtedy jest to jeszcze bardziej utrudnione. Ale zgadzam się, powinno to być albo do wyboru, albo ukrywane przy questach dotyczących szukania kogoś lub czegoś. Jeśli jest konkretnie powiedziane, gdzie dana osoba się znajduje, to czemu nie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiedza gdzie dana osoba się znajduje powinna być zdobyta poprzez przekupstwo lub przepytywanie, ewentualnie przysługę. I wtedy dozwolony jest system z kompasem (no w końcu to tylko jeden metr, jak można przegapić?). Ale sytuacja w której znacznik wisi sobie nad jedynym obiektem lub NPCem w sali jest po prostu śmieszna. Skoro to sandbox to powinien jednak zmuszać do, chociaż lekkich, poszukiwań. Nie prowadzić za raczkę.

Edytowano przez kisiel231
  • Upvote 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja tam wolę prowadzenie za rączkę niż zadania typu "znajdź pijanego myśliwego przebywającego na północ od miasta" a na północ od miasta jest pełno jaskiń lasów itd. Fakt że takie zadania mają swój urok bo czujemy się jak prawdziwy poszukiwacz przygód i satysfakcja gdy już odnajdziemy cel misji jest nieporównywalnie większa, jednak dzięki prowadzeniu za rączkę w Skyrim akcja nie zwalnia bo cały czas jesteśmy w jej centrum. Moim zdaniem dobrym rozwiązaniem było by gdyby gracz sam mógł włączyć i wyłączyć opcję pokazywania celu na mapie, wtedy każdy byłby zadowolony

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyłączenie śledzenia nie pomaga, bo w zamian nie dostajemy wskazówki GDZIE szukać (jaskini, osoby itd.). Lakoniczne opisy zadań w dzienniku pomagają jedynie, jeśli trzeba kogoś zabić lub znaleźć w stolicach lub większych osadach. Jednak jest na to pewien sposób (używam obecnie) - http://steamcommunity.com/sharedfiles/filedetails/?id=14782&searchtext=quests . Wiąże się to z pewnymi niedogodnościami, jak możliwość wystąpienia jakiegoś błędu lub nieścisłego opisu. Dla mnie jest to jednak świetna alternatywa dla "strzałek".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Inne czasy, inni gracze, inne gry. Chociażby taki Morrowind - wszyscy fani serii wspominają go jako świetną grę, ale nie oszukujmy się - tę grę trzeba zaliczyć do grona "hardcorowych", czytaj - tyle ilu graczy się nią zachwyciło, tylu się od niej odbiło. Jak dla mnie to najlepsza część serii, mimo że przy Skyrim spędziłem ponad 130h, a spędzę jeszcze pewnie z kilkanaście, kilkadziesiąt. Przykład? Chociażby ten znacznik. Ten, kto w Morrowindzie naszukał się poszczególnych jaskiń, postaci, przedmiotów, ten wie, że w dzisiejszych czasach, stworzenie gry, która wymagałaby od gracza tak olbrzymiej wytrwałości jest wręcz niemożliwe. Można to nazwać uproszczeniem, ale kto jest winny tym uproszczeniom? Sami gracze, którzy są często zbyt leniwi, aby poświęcić jednemu zadaniu nieraz i dobrą godzinę (tak, w Morrowindzie nieraz były takie zadania, że dotarcie w dane miejsce, znalezienie X, wykonanie celu i powrót po odbiór nagrody zajmowały grubą godzinę, w szczególności początkowe etapy, gdy gracz jest rzucony na głęboką wodę). Także wydaje mi się, że nie ma co płakać nad tym, że coś nas prowadzi za rączkę, bo zmieniły się czasy i to co kiedyś się podobało, dziś może zostać odrzucone. A pamiętajmy, że gracze to nie ja, Ty i on, a grupa setek tysięcy graczy, a nie da się dogodzić każdemu. Tym bardziej w dobie gier typu CoD...

  • Upvote 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@up nic dodać nic ująć, należy tylko dziękować twórcom że nie uprościli walki do wciskania jednego przycisku w odpowiednim czasie. Jednak wydaje mi się że dzisiaj również opłaca się produkować hardkorowe gry bo (jeśli tylko nie mają zbyt wielu błędów utrudniających rozgrywkę) zawsze znajdzie graczy poszukujących wyzwania. Z hardkorowymi grami jest trochę jak z wyjazdem na wakacje- niby każdy woli wylegiwać się na hamaku na hawajach popijając sok a jednak wiele osób wybiera obozy przetrwania i sporty ekstremalne. Wiadomo że wydanie takiej gry wiąże się z większym ryzykiem klapy finansowej niż w wypadku tytułu dla niedzielnych graczy ale czasem to ryzyko jest bardzo opłacalne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chociażby ten znacznik. Ten, kto w Morrowindzie naszukał się poszczególnych jaskiń, postaci, przedmiotów, ten wie, że w dzisiejszych czasach, stworzenie gry, która wymagałaby od gracza tak olbrzymiej wytrwałości jest wręcz niemożliwe.

Czy właśnie nie o tym wcześniej pisałem? Najfajniejszy Morrowind to z obydwoma dodatkami z mocno zmodowany (np. z modem poprawiającym wygląd postaci). A tak na marginesie: jaskinię Milk już znalazłem i nawet już zostałem arcymistrzem Redoran.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

należy tylko dziękować twórcom że nie uprościli walki do wciskania jednego przycisku w odpowiednim czasie.

A teraz jak to niby wygląda? Podchodzisz do wroga i walisz ile wlezie z zamkniętymi oczami. Już chyba w Oblivionie nie było podziału na poszczególne rodzaje ciosów jak w Morrowindzie. Tam każda broń miała 3 rodzaje obrażeń: kłute, cięte i bodajże obuchowe. Trzeba było się NAUCZYĆ walczyć bronią - mieczem inaczej a buławą inaczej.

Z hardkorowymi grami jest trochę jak z wyjazdem na wakacje- niby każdy woli wylegiwać się na hamaku na hawajach popijając sok a jednak wiele osób wybiera obozy przetrwania i sporty ekstremalne. Wiadomo że wydanie takiej gry wiąże się z większym ryzykiem klapy finansowej niż w wypadku tytułu dla niedzielnych graczy ale czasem to ryzyko jest bardzo opłacalne.

Otóż to! To nie gracze się zmienili (przynajmniej w większości), tylko wydawcy. Teraz głównym kryterium jest zysk - im większy tym oczywiście lepiej. Większy target - większy zysk. Dlatego zrezygnowano z jakichkolwiek statystyk w Skyrim - klient odpala grę, wybiera rasę "za wygląd" i gra. Bez zastanawiania się nad niczym. Nawet trafiamy automatycznie bez względu czy mieczem dwuręcznym machamy od 2 minut czy 40 godzin.

Nie twierdzę też, że kiedyś zyski się nie liczyły i robiono gry tylko z pasji, ale dawniej tego zaangażowania twórców w projekt było więcej. Obecnie nieraz wydaje się więcej na marketing i promocję gry niż na nią samą!

  • Upvote 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A teraz jak to niby wygląda? Podchodzisz do wroga i walisz ile wlezie z zamkniętymi oczami. Już chyba w Oblivionie nie było podziału na poszczególne rodzaje ciosów jak w Morrowindzie. Tam każda broń miała 3 rodzaje obrażeń: kłute, cięte i bodajże obuchowe. Trzeba było się NAUCZYĆ walczyć bronią - mieczem inaczej a buławą inaczej.

w Skyrim też masz osobne umiejętności dla buław, mieczy i toporów i każda z tych broni różni się szybkością zadawanych ciosów,

oprócz tego masz słaby szybki cios który nie pochłania ci kondycji, mocne uderzenie które wyczerpuje już nieco kondycję (ile to zależy oczywiście od tego ile masz kondycji) i ataki specjalne z widowiskowymi egzekucjami jak powalenie wroga na kolana i odcięcie głowy

więc wcale bym nie powiedział że walki polegają na "zaklikiwaniu przeciwnkiów na śmierć", zresztą grałem chwilę w Morrowinda i dla mnie akurat walka ze Skyrim jest o niebo lepsza

Nawet trafiamy automatycznie bez względu czy mieczem dwuręcznym machamy od 2 minut czy 40 godzin.

dziwne bo mi nie raz zdarzyło się gdy wyprowadzając potężny atak przeciwnik nagle odbiegł w bok i miecz przeciął jedynie powietrze. Wiadomo że np niedźwiedzia czy smoka (gdy wyląduje) zawsze trafisz bo oni raczej nie próbują cię zajść od boku ale walcząc z bardziej ludzkimi przeciwnikami bez problemu można nie trafić przeciwnika. Chyba że grasz na najniższym poziomie trudności i tam przeciwnicy stoją jak kołki

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawet trafiamy automatycznie bez względu czy mieczem dwuręcznym machamy od 2 minut czy 40 godzin.

dziwne bo mi nie raz zdarzyło się gdy wyprowadzając potężny atak przeciwnik nagle odbiegł w bok i miecz przeciął jedynie powietrze. Wiadomo że np niedźwiedzia czy smoka (gdy wyląduje) zawsze trafisz bo oni raczej nie próbują cię zajść od boku ale walcząc z bardziej ludzkimi przeciwnikami bez problemu można nie trafić przeciwnika. Chyba że grasz na najniższym poziomie trudności i tam przeciwnicy stoją jak kołki

Nie mówimy tu o przeciwnikach odskakujących w bok czy wykonujących jakieś inne akrobacje w celu uniknięcia ciosu, tylko o tym, że biegnąc wprost na wroga i klikając LPM nie ma możliwości, żebyś nie trafił - obrażenia zawsze zostaną zadane, niezależnie od twojej kondycji, umiejętności walki i tak dalej. W Morrowindzie było zupełnie inaczej - szansa trafienia zależała od kilku czynników: współczynnika ataku, biegłości we władaniu daną bronią, poziomu kondycji i zwinnności. Do ~15 poziomu są one z reguły bardzo nisko, a to oznacza, że nawet jeśli jesteś tak blisko, że możesz policzyć krosty na nochalu wroga i wyprowadzisz pchnięcie włócznią, to możesz nie trafić - a to jesteś zmęczony, a to wróg jest zbyt zwinny, a to po prostu nie potrafisz walczyć bronią drzewcową. W Oblivionie i Skyrimie zrezygnowano z tej mechaniki, wskutek czego walka przypomina hakenslesza. Nie mówię, że system z Morrowina był lepszy, ale na pewno nie zmieniał walki w molestowanie LPM.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A teraz jak to niby wygląda? Podchodzisz do wroga i walisz ile wlezie z zamkniętymi oczami. Już chyba w Oblivionie nie było podziału na poszczególne rodzaje ciosów jak w Morrowindzie. Tam każda broń miała 3 rodzaje obrażeń: kłute, cięte i bodajże obuchowe. Trzeba było się NAUCZYĆ walczyć bronią - mieczem inaczej a buławą inaczej.

Że co? Morrowind miał TRAGICZNY system walki i to była jego największa wada. Nie było czego się uczyć, każdą bronią walczyło się tak samo, różnica była jedynie w szybkości ataku, zasięgu i obrażeniach co skutkowało takimi idiotyzmami jak pchnięcia ciężkim młotem lub siekierą czy walenie po głowie włócznią. Pomijając to- tarcza używała się automatycznie, losowo w zależności od poziomu skilla, a blokowanie ciosów bronią nie było możliwe. Ale nie to było najgorsze. Machasz wielkim toporem i pięć razy przecinasz nim ciało przeciwnika (wyraźnie widzisz jak broń przenika przez niego)? A nie, zdawało ci się- system nie zaliczył trafień bo masz zbyt niski skill w walce dwuręcznym toporem, więc przeciwnik to niematerialne cudo. To już Oblivion, a tym bardziej Skyrim zacznie więcej wymagają od gracza przy walce w zwarciu niż Morrowind, który polegał prawie całkowicie na cyferkach.

Nie mówię, że system z Morrowina był lepszy, ale na pewno nie zmieniał walki w molestowanie LPM.

Bardzo śmieszne. Bez bloków, jakiejkolwiek fizyki i całkowitej zależności od cyferek nie było w Morrowindzie innego sposobu na walkę w zwarciu niż molestowanie LPM.

Edytowano przez Pewker
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zgadzam się z Pewkerem, wolę gdy od umiejętności postaci zależy to jak mocno oberwie przeciwnik a odemnie to czy w niego trafię lub zdążę zablokować cios. Sedinus twierdzisz że system walki ze Skyrim to tylko wciskanie LPM a czym on był w Morrowindzie? Jedyna różnica jest taka że Morrowindzie przeciwnik obrywa lub nie co już nie jest zależne od gracza a od statystyk a w Skyrim jeśli wróg nie dostal to z winy gracza. Dla mnie system walki z Morrowinda nie różni się wiele od tego z rpgów z rzutami kostką. W Skyrim walki są bardziej efektowne bo masz jeszcze ataki specjalne które postać wykonuje tym częściej im lepszy jesteś w konkretnym rodzaju broni. Pewnie że gdy staje na przeciw Ciebie kilku słabeuszy to nie ma się co zastanawiać tylko lecisz ich "zaklikiwać" ale przy mocniejszym rywalu warto już się trochę przemyśleć sprawę czy zaatakować potężnym uderzeniem które wytrąci przeciwnika z równowagi i uniemożliwi mu kontratak ale za to ryzykując że uniknie uderzenia i zmarnujemy dużo kondycji czy lepiej słabymi uderzeniami i starać się blokować jego ataki. Zgodzę się tylko z tezą "molestowania LPM" w wypadku walki dwiema brońmi jednocześnie. Swoją drogą to trochę dziwne że walcząc dwiema brońmi nie da się blokować ciosów skoro walcząc bronią dwuręczną można nią blokować

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

czego mi brakuje w stosunku do Morrowinda to tego, że tam trzeba było przy kazdym queście pomyśleć, skojarzyć pewne sprawy, to co nam ktoś powiedział, gdzie coś wyczytaliśmy...

Trzeba było tylko dlatego, że dziennik w tej grze był niemalże zbędny, ze względu na strasznie skopane wykonanie. Często i gęsto człowiek zapominał o questach, bo by się na nie natknąć w dzienniku, trzeba było przerzucić kilkanaście, a nierzadko kilkadziesiąt stron. Poza tym, sposób tłumaczenia drogi, którą trzeba było przebyć, często doprowadzała do rozpaczy. Vide pierwszy quest dla Rodu Redoran. Konia z rzędem temu, kto za pierwszym razem i szybko dostał się do rancza Falen. Dopiero, po ponad godzinnym zwiedzaniu okolic Ald'ruhn (tych dalszych też) przełamałem się i zajrzałem do neta. Masakra.

Podobnie się miało z pierwszym zadaniem dla Gildii Wojowników w Ald'Ruhn. Czyli dotarcie do Vas. Może i droga nie była specjalnie skomplikowana, ale samo dotarcie, nawet z uwzględnieniem skorzystania z przewoźnika do Khuul, trwało z godzinę.

Mimo iż uwielbiam Morrowinda, nienawidzę jednocześnie tej gry za zmuszanie do monotonnego łażenia na piechotę oraz tragicznie skopany dziennik pełen enigmatycznych wytycznych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...