Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Radyan

[Free] Free Sesja

Polecane posty

Staram się wszystkim pomóc opatrzyć...Na początku mężczyzna, do którego przyszliśmy strasznie się boczy na mnie i denerwuje, że nic za darmo...udaje mi się jednak przekonać go, żeby nam pomógł i przy okazji pytam wszystkich, czy nie mogliby złożyć się po trochę, na rekompensatę za pomoc, której nam ten pan udziela...przy okazji patrxę bokiem na niego, czy zareaguje jakoś na tę jałmużnę...Przez przypadek zauważam, że w jednym miejscy udrobinę zerwał mi się rękaw i kawałeczek skóry-sama go sobie szybko opatruję, myśląc szybko, jak mogę sobie ją naprawić-nie chciałabym, żeby ktokolwiek coś dziwnego we mnie zauważył...

Nagle milknę, i staję jak wryta, gdy słyszę słowa mężczyzny, mówiącego:

Mogli się w końcu pomylić i wysadzić nie ten pociąg... każdy z nas musi szczerze powiedzieć, czy wie, lub ma, coś takiego, co zainteresowałoby tycg w białych habitach. Na mnie nie mają nic, nie słyszałem, żeby skety poszukiwały kryminalistów. A wy?

Staram się zająć pomocą innym, tak by nikt nie zauważył mojego zmieszania...ale tak okropnie trzęsą mi się ręce...Gorączkowo myślę nad tym, co powiedzieć, bo wiem, że muszę się przyznać...ale ja...nie chcę już wracać!...w tym czasie patrzę nerwowo na innych, mając maleńką iskierkę nadziei, że nie tylko mnie szukają, że to wszystko nie jest moją winą...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spoglądam na Popioła i mówię "jesteś zbyt pewny swego przyjacielu...może to własnie ciebie szukają tylko o tym nie wiesz". Wstaję ze skrzyni, na której siedze i kontynuuje "oni mogą szukać każdego z nas to moge być ja, ty..." - po kolei wskazuje ręką na kilka osób. Zdenerwowany całą sytuacją ponownie siadam na skrzyni i rozglądam się. Wszyscy obecni w pomieszczeniu dociekają tego kogo szukali faceci w habitach. W całej tej krzątaninie dostrzegam iż jedna z kobiet siedzi nadwyraz cicho, pomaga rannym ale wyraźnie widać jej zdenerwowanie i trzęsienie rąk. Obserwuje ją przez dłuższą chwilę, gdy spogląda na mnie, patrze jej głęboko w oczy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To wszystko nie ma sensu... Nawet jak ktoś ma coś na sumieniu to na pewno się nie przyzna - mówię z ociągniem... - ja bym się przynajmniej nie przyznał...

Moim zdaniem - to nie była przypadkowa akcja - tak wyposażonym grupom nie zdarzają się pomyłki... To musiało byc celowe... Chętnie dowiedziałbym się co lub kto oprócz nas był przewożony tym pociągiem... Może ktoś z Was ma dostep do jakiego komputera podłączonego do Sieci? Poszperałbym tu i ówdzie - wodzę uważnym wzrokiem po zebranych...

No i na pewno macie swoich informatorów, nawet nie wysilajcie się na próby wypierania się... Może przydałoby się wykonać parę telefonów? Od siedzenia nasza sytuacja się nie polepszy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Próbuję się uspokoić. Trzeba pomyśleć i opanować ten chaos w mojej głowie, spokojnie. Pomyśl, kto był twoim kumplem, komu wyświadczyłeś przysługę;nauczyciel, kelnerka, szeregowiec, kupel z agencji (może byc), bezrobotni, portier, księgowy, jajogłowy, pomocnik z " Kanałów Jet". Sorry, poniosło mnie. Ulżyłem, sobie, wybaczcie. Znam kogoś kto może nas zainteresować. Jest pomocnikiem w takiej zgniłej i dziwnej organizacji, których setki, jeśli ni tysiące rodzą się i giną co tydzień w metrlopoliach. Konkretnie jest jednym z tych co szukają i katalogują dane, ta organka może sobie na to pozwolić. To średni szczebel, nie pamiętam wiele bo wiedziałem tylko to co kiedyś mi powiedział. Działa już tam 2 lata. Może ktoś wie więcej o tym zgromadzeniu, jest w nim chyba 200 osób.mówię, uświadamiam sobie, że już się nie jąkam. ale to i tak wróci.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powioli otwieram oczy , bardzo powoli. Mając je lekko otwarte widze , kobietę która opatruje moją zranioną noge. Poznaję ją , to Ta..... tak to ona. Wyrwała drzwi własnymi dłońmi. Patrzę sie w lewo widzę tylko część z ocalałych , mój wzrok nie sięga wyraźnie zbyt daleko. Znowu zerkam na kobietę i wsłuchuję się w rozmowy między całą grupą....

Nic nie słysze , najwyraźniej nic do mnie nie dociera. Kobieta zaczyna siedziwnie zachowywać. Staram się mocniej otworzyć oczy , widze jej trzęsące się ręce. Otwiram oczy całkowicie i podnosze się dłońmi. Słyszę głos mężczyzny

To wszystko nie ma sensu... Nawet jak ktoś ma coś na sumieniu to na pewno się nie przyzna - przerwa - ja bym się przynajmniej nie przyznał...

Wstaję opierając się o pobliską skrzynkę i mówię.

A ta rozmowa .....którą słyszałem ja i na pewno ktoś jeszcze... między tymi fanatykami.... - głęboki wdech - mówili coś o ofierze.... co o tym myślicie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrzę Ramirezowi głęboko w oczy. - Masz rację, możemy nawet o tym nie wiedzieć. - słyszę faceta, który nas tu zaprowadził. - Rzeczywiście, przyznanie się byłoby równoznaczne z pozostawieniem na pastwę losu... Ale jakoś musimy z tego wybrnąć. - kolejny facet coś gada... - Ja mam znajomości tylko wśród złodzieji, więc się raczej nie przydam... ale zaraz... mam znajomego hakera, który ma kompa z dostępem do Sieci... mieszka nawet niedaleko, tylko musielibyśmy sie pośpieszyć. Na pewno nas szukają, przecierz nie znaleźli ciał... Co wy na to?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spogladam z zaciekawieniem na Popioła i odpowiadam - "niezły pomysł, w naszej sytuacji każda pomoc się przyda." Wstaję ze skrzyni podnosze z ziemi shotguna, którego zdobyłem w metrze. Z jednego z kątów zabieram torbę i chowam do niej broń, torbę zawieszam na ramieniu. Podchodze do Popioła - "prowadź przyjacielu".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Z wielką chęcia - odpowiadam, wstając szybko. - Dobry towar, musżę tu kiedyś wpaść... - mówię do gospodarza po czym wychodzę z budynku. Idę przez chwilę krętymi uliczkami, po czym pukam do stalowych drzwi. Po chwili czekania wchodzę bez pukania, drzwi są jak zawsze otwarte. W małym pomieszczeniu widać tylko biurko z komputerem, przed którym siedzi mlody człowiek. Ma słuchawki w uszach, podryguje w niemy rytm. Podchodze do niego i pukam mu w ramię. Ten przestraszony odwraca się, lecz uśmiech pojawia sie na jego twarzy. Mówie mu, co zaszło, po czym daje polecenie, aby odnalazł jakieś sekty noszące białe chabity i mające duży kapitał. - To może chwile potrwać - odpowiada. Wskazuje mi krzesło. Siadam, wskazując Ramirezowi drugie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy widzę mężczyznę, który się ubudził, podaje mu szklankę z wodą, bo słyszę po jego głosie, że mu lekko w gardle zaschło...pytam również naszego gospodarza, czy ma może trochę jakiegoś alkoholu, bo przydałby się wszystkim na rozgrzanie i znieczulenie...mężczyzna odpowiada po namyśle...'tak, mam...zaraz po nią pójdę'-idę za nim, i gdy jesteśmy w kuchni, pytam go, czy wie może gdzie mozna znaleźć hmm...dyskretnego technika który zajmuje się naprawą robotów, trójek i metalowych wszczepów-bo podczas opatrywania rannych zauważyłam, że nie wszyscy są...'całkiem organiczni'. Mężczyzna milczy przez chwilę po czym podaje mi wyświechtany kawałek papieru, który zapewne w założeniu miał być wizytówką i podaje mi swoje imię i nazwisko i mówi, żeby się na niego powołać...ale musimy pamiętać, że jeszcze kiedyś będzmiemy musieli mu się za to wszystko odpłacić. Dziękuję mu i wracam z 'wizytówką' w kieszeni i butleką gorzałki w ręce do pozostałych i wszystkim daję przydziałowe łyki...przy okazji zauważam, że w czasie mojej nieobecności wyszło dwóch mężczyzn. Zastanawiam się, dokąd poszli...może poszli się z Nimi skontaktować...zaraz tu przyjdą i mnie porwą, wrócę tam, skąd przyszłam...'po chwili otrząsam się-'pamiętaj, że nie wszyscy są przeciw Tobie, mimo, że wszystko na to wskazuje". Odruchowo przeszukuję pomieszczenie szukając mężczyzny, za którym się skryłam w tunelu...nie ma go, również wyszedł...szkoda.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Siadam na krześle i przyglądam się przez chwilę hakerowi i Popiołowi, którzy gapią się w monitor. Nieco znudzony rozglądam się po mieszkaniu, po całym pomieszczeniu walają się stosy pudełek po chinszczyźnie oraz zużyte strzykawki. Nie wiem co mam z sobą zrobić, wstaję z krzesła i podchodzę do okna, przecieram zabrudzoną szybę i spoglądam na ulicę. Latarnie rozświetlają ulice, ruch na ulicach powoli maleje, jednak dostrzegam iż przed budynkiem stoi 3 podejrzanych facetów. Nie spuszczając ich z oczu mówię do Popioła "pozwól na chwilkę".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odracam się i mówie do Popioła "więc chodźmy". Wyciągam torby shotguna, przeładowywuje i wsadzam z powrotem. Zawieszam toręna ramieniu a dłoń wsadzam do środka, gdzie w razie czego trzymam palec na spuście. Wychodzę z mieszkania i schodzę po klatce na dół. Staję przed budynkiem i dla pozoru zapalam papierosa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ależ ta sesja podupada, trzeba ją nieco rozkręcić... :twisted:

____________________________________________________________

- Coś długo ich tu ma - rzucam na głos mysl, która błąkała się w zakamarkach mego umysłu już jakiś czas - może powinniśmy zobaczyć co się z nimi stało, co? Nie wydaje się Wam podejrzane, że tych dwóch tak szybko znalazło ze sobą wspólny język? My wciąż zamieniamy ze sobą parę słów, a oni wyglądają jak starzy, dobrzy znajomi... Przynajmniej mnie to intryguje...

Zaczynam powoli lustrować wzrokiem twarze obecnych starając wyczytać się z ich wyrazów twarzy jakies uczucia lub emocje... Skupienie moje prawie natychmiast przerywa nagłe wtargnięcie do pokoju jakiegoś obdartusa trzymającego się kurczowo za brzuch. Wpadając do pokoju stawia kilka chwiejnych kroków i pada na ziemię mówiąc coś niezrozumiałego dla mnie. Nagle spod ciała zaczyna płynąć krew...

Natychmiast podgiegam do tajemniczej postaci i łapiąc ją za długie, brudne włosy odwracam twarzą do góry. Niemal nie można rozpoznać jej rysów, tak brudna i oszpeczona jest owa facjata. Domyślam się że jest jednym z żebrzących biedaków. Ma na sobie jakieś kalosze, drelichowe spodnie, podartą i zmiętą koszulę na którą narzucił resztki swetra... Na pierwszy rzut oka dostrzegam olbrzymią dziurę w trzewiach włóczęgi. Biedak próbował ręką zatrzymać wylewające się na zewnątrz wnętrzności. Okiem znawcy rozpoznaję broń, z której został postrzelony. Tylko najnowsze modele shotgunów Kirchlera potrafią wyrządzić w człkowieku takie spustoszenie. Dlatego są tak cholernie rzadkie i drogie, ale widoku ludzi trafionych z tych zabawek nie zapomina się do końca życia.

Dopiero po chwili odnotowuję, że facet kurczowo zaciska dłoń na jakiejś karteluszce. Szybko wyciągam ją spomiędzy palców denata, rozprostowuje i czytam.

"Uciekajcie. Nie ma czasu. Zadarliście z Quarti, oni znajdą was wszędzie. Już są na waszym tropie. Czekam. Al. Defferi 6/80. Pośpiech wskazany.

T."

- Czy ktoś ma pojęcie co to wszystko znaczy?! - nieomal krzycze na pozostałych, którzy osłupieli z wrażenia - Co to znaczy do jasnej cholery!?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Całą ta sytuacje mnie okropnie denerwuje , dwóch już wyszo z budynku , trzeci gdzieś zaginął... To nie na moje siły. Pozatym ciągle boli mnie głowa , nawet łyk alkocholu mi nie pomógł... Przypominajami isęsłowa jednego z biedaków - Alkochol ma wiele dobrych właściwości. No cóz , moze nie w tym momencie. Ale dlaczego tutaj siedzimy , jeżeli tak bardzo szukali w metrze na pewno nie odpuszczą terenowi wokół starej stacji. Zaraz ... czy mi siewydaje czy ziemia lekko zaczęła drzeć?? Pytam się towarzyszy :

CZy wy też czujecie drżenie ziemi??

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzej mężczyźni, stojący po drugiej stronie jezdni przyglądają się mi i odchodzą -"To pewnie jacyś bezdomni" mówię sobie w myślach. Odwracam się i wracam do budynku, na klastce zastaje schodzącego popioła, do którego mówie -"już po wszystkim, to byli zwyczajni bezdomni. Wracamy do tego twoejgo kolegi.". Wchodzę do mieszkania wraz z popiołem i zamykam drzwi za sobą. Wchodze do pokoju, pod nogami walają mi się opakowania po chinszczyźnie. "I jak? masz coś" pytam chłopaka siedzącego przy komputerze. Ten tylko gestem reki daje do zrozumienia abyśmy podeszli. Podchodze do komputera i i zaczynam czytac informacje, z moejgo mamrotania pod nosem daje sie tylko zrozumieć słowo - "Quarti". Przeglądam cała stronę internetową po czym mówię z widocznym zdziwieniem "nawet nie ukrywają się ze swoją działalnością". Chwilę ciszy gwałtownie przerywa wrzask policyjnych syren, podbiegam do okna i iwdze jak pod budynkiem zatrzymuje się pancerna furgonetka, z której zaczynają wysiadać antyterroryści..."spieprzamy z tąd !! szybko". Wybiegam szybko z mieszaknia i szuakm jakiejs klatki przeciwpożarowej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jedyne, co to może znaczyć, to żeby stąd spadać, jak najdalej i z jak największą prędkością... Jest stąd jakieś inne wyjście? Bo tam skąd on przyszedł lepiej nie iść. Tu już nie jest bezpiecznie, zaczyna się robić nieprzyjemnie... Ktoś wie, o kogo chodzi tej calej Quarti? I kto to jest ten T.?- Pytam, ale raczej nie oczekuję odpowiedzi, to bardziej ze stresu... Nerwowo zaczynam się oglądać za jakimś wyjściem, innym od tego, którym przyszliśmy... Nie wiem czego ode mnie chcą, ale jak znajdą, nie popuszczą. Chociaż musi im chodzić o kogoś jeszcze, bo Mafia nigdy nie bratała się z sektami... Czuję paniczny strach, zaczynam się trząść na calym ciele, jednak wszystko to zostaje zamaskowane gwarem wywołanym przez tajemnicze drżenie podłogi. Stara mleczna żarówka mdląca z sufitu na pojedyńczym kablu zaczyna się powoli bujać... Adrenalina pulsuje we mnie, powoli uspokajam mięśnie, i na głos dobyty z megafonu odruchowo padam na ziemię. Otoczyli nas... przez głowę przebiega myśl razem z krótkim okrzykiem Padnij!. Za chwilę zacznie się seria. Znam to już, to typowy sposób działania skorumpowanej i rządzonej niemal całkowicie przez Mafię policji. Wiem teraz na pewno, że szukają mnie, że znowu chcą 'pomocy', czy też 'malej przysługi'. Ja, ja nie chcę... Po policzkach zaczynają płynąć mi łzy... Żeby tylko mnie nie zauważyli w tym stanie, powiedzą, że to przeze mnie, że... że... NIE, NIE... Nie wydawajcie mnie im, ja nie chcę, oni, oni znowu... Z megafonu, pomimo grubych ścian dobiegają do nas słowa... Wyjdźcie z podniesionymi rękami, a nikomu nie stanie się nic złego, wiemy że tam jesteście!!! Teraz dadzą nam dwie minuty. Później na budynek padnie fuzja plazmowych pocisków, i reszta niszczycielskiego arsenału. Ale wszystko ustawione tak, żeby ranić i ogłuszać, ale nie zabijać... Jestem im potrebna żywa... Być może nawet zastosują ultradżwięki, to jest nie do wytrzymania. Człowiek pada jak pod uderzeniem pałki...

-Trzeba się stąd wydostać!!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy słyszę nagły harmider i widzę chaos, który zaczyna nas otaczać, przerażona staram się za czymś...chaos, chaos wszędzie, chce mnie dosięgnąć, porwać, zniszczyć...nie pozwolę na to!-ta myśl mnie otrzeźwia, i zaczynam rozglądać się z zimnym wyrachowaniem, po pomieszczeniu, zastanawiam się nad sytuacją-ziemia się trzęsie, jacyś ludzie dookoła budynku krzyczą, byśmy dla naszego dobra wyszli z budynku, z podniesionymi rękami...'musimy się naradzić...jak myślicie, czy jeśli osoba, której szukają, wyjdzie z podniesionymi rękami, to im wystarczy i puszczą resztę wolno? przydałaby się dla reszty jakaś droga ewakuacji...'-rozglądam się po pomieszczeniu, szukając jakiejś wskazówki i sama dziwiąc się swojej nagłej odwadze i rozwadze...po chwili mój wzrok zatrzymuje się na mężczyźnie, w którego mieszkaniu się znajdujemy, wyglądającego teraz na zamyślonego, rozważającego coś z przerażeniem...'hej, znasz jakieś tajemne wyjście, prawda? wy zawsze takie macie...'

Zdanie przerywa mi kolejne trzęsienie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O jasna cholera! Nagle wokol domu w ktorym znajduje sie moj cel zaroilo sie od glin i antyterrorystow. Budynek natychmiast zostal otoczony, a od glownej ulicy zbliza sie wywolujac drzenie ziemi potezny robot kroczacy RK-2000. Ta machina jest zdolna zmiesc pol dzielnicy... "Kim sa ci ludzie?? Al-Quaeda?? Podpadli mafii???" mysle. Zreszat nie ma teraz czasu... Jak nic maja jakies zapasowe wyjscie. A jak ich teraz zgubie to potem juz nie odnajde. Jest jeden sposob, ale ryzykowny. Juz zamierzam ruszac gdy widze trzech bezdomnych. Chca mi cos powiedziec.

- Ci dwaj weszli do mieszkania 5 przecznic stad. Nie wiemy kto tam mieszka...

- Teraz to malo wazne. Macie tu swoja kase i zmywajcie sie.

Nastepnie pewnym krokiem wchodze w uliczke wyjmujac jednoczesnie swoj identyfikator. Dwoch policjantow natychmiast doskoczylo aby mnie zatrzymac. Podalem im ID. Sprawdzili i przepuscili mnie bez slowa. Gildia Lowcow wymusila to na rzadzie, ponadto wpis o wieloletniej sluzbie w Armii Gwiezdnej ulatwia zdobycie szacunku.

- Kto dowodzi tym burdelem??? - krzycze

Podszedl do mnie jakis koles.

- Ja, a co?

- W budynku znajdyuje sie objety nagroda cel, wyjatkowo niebezpieczny. Na mocy poprawki 1287c do punktu H-111, jako zrzeszony przedstawiciel Gildii prosze o 5 minut, palnik plazmowy i nie przeszkadzanie w aresztowaniu - mowie wszystko jednym tchem. - I zycze milego dnia.

Dobra teraz co weim na temat budownictwa w tej czesci Starej Ziemi...

Zaraz pod piwnica powinny isc tunele kanalizacji. To powinno wystarczyc... Pewnym krokiem podchodze do dzwi. Jesli pomoge im zwiac z tego burdelu to moze dowiem sie dlaczego tak korporacji zalezy na tej dziewczynie. Palnik przezucam na plecy, bron zostawiam i dre sie przez megafon:

- Jestem nieuzbrojonym poliyjnym negocjatorem. Nie chcemy aby zaistaniala koniecznosc uzycia sily, wiec wejde aby przedyskutowac warunki waszego poddania sie.

To, mam nadzieje, ustrzeze mnie przed kulka w czolo w momencie otwarcia dzwi. Wchodze do srodka...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dosłyszawszy wiadomość Ramireza, rozglądam się nerwowo. Obok komputera są stare drewniane drzwi, które prowadzą prosto na schody pozarowe, a te na ulicę... Szarpię za klamkę, lecz drzwi są zamknięte... Szybki, zdecydowany kopniak mocnym traperem był wystarczający, drzwi poleciały na schody. Trzyy kroki rozbiegu i odbijam sie od metalowej podłogi, chwytając rekoma za barierkę. Wykorzystując pęd obracam się na rurce i puszczam ją, wyginając sie do tyłu. Po mniej niz sekundzie lotu udeżam w barierkę, odbijam się od starego metalu i puszczam się pędęm po schodach, skacząc po 3 lub 4 stopnie. Po chwili jestem już na ulicy. Rozglądam sie uważnie. Dzięki Bogu, jeśli istnieje... dostrzegam swój motor, starego crossa zaparkowanego zaraz przede mną. Wczoraj byłem u hacera i zostawiłem motor... Wskakuję na niego, zapalam silnik. - Ramirez prędko! - wołam, po czym sprawdzam ilość paliwa. Pół baku zaledwie... ale N2O jest całe. Obciążniki też, choć niewiele dają... Quarti?! Niech to szlag trafi, znów są w mieście... Ale na pewno mnie nie pamiętają. Nie mogą pamięyać...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cisza... a na podwórzu tłok. Wszyscy w domku milczą , nie wiedzą co robić. Za chwilę wpadniemy w panikę , mimowolnie. Zaczynają mi się trząść ręce ... Dziewczyna napomina do własciciela o tajne wyjście. Ten podnosi głowę i zastanawia się.

-Tak jest... aaalleeee... Tttottottooo jjjest niebezpieczne!! - ledwo wymawia , a wjego oczach widać szczerość. Co takiego jest niebezpieczne ?? Może tajne przejście do innego budynku?? Jedyne co teraz słyszę to okropny dźwięk magafonu.

-Jestem nieuzbrojonym poliyjnym negocjatorem. Nie chcemy aby zaistaniala koniecznosc uzycia sily, wiec wejde aby przedyskutowac warunki waszego poddania sie.-

Podbiegam za drzwi i gdy te się otwierają i wchodzi człowiek walę nimi w jego bark. Po czym rzucam się na niego by go obezwładnić. Może zakładnik da nam trochę czasu???.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyboegam tóż za popiołem, zakładam torbę na plecy i wskakuje na motor - "szybko do cholery, odpalaj !". Gdy w końcu motor odpala wyjeżdżamy z zapyziałej uliczki na drogę. W budynku, z którego właśnie uciekliśmy właśnie dobiegają odgłosy strzałów a przez okno wypada podziurawione jak sito ciało hakera. "Niech opatrzność ma nas w swej opiece" mówię sobie w myślach. "dokąd jedizmey?!" - pytam z niekrytym zaciekawiniem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krzyczę do mężczyzny, który dopiero co obezwładnił negocjatora: "Nie krzywdź go! nie zrób mu krzywdy..."-ten mężczyzna nic nam nie zrobił, jest tylko przedstawicielem prawa, które może złamaliśmy...to pewnie jakaś pomyłka...gdy widzę pytające spojrzenia mówię-"zranienie go nam przecież nie pomoże, wręcz zaszkodzi..."...widzę, jak negocjator mi się bacznie przygląda z dziwnym zdumieniem, jakby...skądś mnie znał...pewnie mi się tylko wydaje...-mężczyzna uśmiecha się lekko...nie wiem czemu...

Wyciągam mężczyznę, w mieszkaniu którego jesteśmy, do innego pokoju po czym pytam go cicho, tak, aby negocjator nie mógł usłyszeć i później przy przesłuchaniu przekazać dalej, gdzie jest to wyjście, i dlaczego jest niebezpieczne...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Panowie, panie - zwracam sie do wszytskich - Nie wiem jaki mieliscie plan zeby sie wydostac z tego burdelu, ale to jest moja propozycja - to mowiac zrzucam z plecow palnik plazmowy.

- To malenstwo jest w stanie przepalic w kilka seknud pol metra stali zbrojonej, wiec poradzi sobie z fundamentami. Pod spodem znajduja sie tunele kanalzacyjne, ktorymi spokojnie uciekniecie. Dodam jeszcze ze nikt nie kaze wam mi wierzyc, ale albo to, albo robot kroczacy. - W tym momencie kolejny silniejszy wstrzas podkesla moje slowa. - Macie jeszcze jakies 2 minuty na decyzje. Tak czy siak chcialbym sie spotkac z wami wszystkimi za 10 godzin pod starym mostem w polnocnej dzielnicy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taki dobry hacker... ale wojna zawsze przynosi straty... Do moich uszu dochodzi pytanie Ramireza. - Najpierw na stację, potem sam zobaczysz... - przyśpieszam, lecz N2O zostawiam na wypadek pościgu. Po chwili jazdy główną skręcam pomiędzy budynki, kluczę małymi uliczkami. Wreszcie wjeżdżam do dużej hali. Z głośnika wylewa się znajoma melodia. Podjeżdżam do dużego murzyna majstrującego przy motorze, wołam go po imieniu. - Zatankuj mnie! - wołam, przekrzykując ryk silnika i muzykę. Murzyn posłusznie podchodzi pod ścianę i przynosi kanister. Wlewa do pełna, po czym z uśmiechem wskazuje na poziom N2O. - Ustatkowałeś się? - pyta, odsłaniając bielusieńkie zęby. - Nie żartuj sobie tylko podaj mi jakiegoś gnata, jadę do "kościółka"... - mina zrzedła murzynowi, lecz podał mi i Ramirezowi po uzi. - Muszę jechać, jakby co to wyprowadź w pole pościg. - mówię, zapalając. Zatykam uzi za pasek i przykrywam kurtką. Z piskiem opon wyjeżdżam z hali, lecz po paru sekundach zatrzymuję się w ciemnym zaułku. - Teraz mam zamiar pojechać do siedziby Quarti, w gdzie mam pewne znajomości... Jeśli nie chcesz, nie jedź. Tylko szybko, bo nasi znajomi w mieszkaniu handlarza tymi lipnymi wlepkami pewnie zostali już ostrzeżeni...
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co On chce nam pomóc??? Na pewno pomoc by się przydała , ale.... to może być także pułapka policji.

-Jaką mamy pewnosć , ze to nie jest żadna zasadzka , a pod nami jest grupa bojowa??

Patrzę się na kobietę, która przed chwilą kazała mi puścić mężczyznę, ona zerka na niego z wielką ciekwością i ostrożnością. Jedno jest pewne , trzeba się stąd wydostać jak najszybciej. Dopóki nie zastosują fal ogłuszających jesteśmy bezpieczni.

Pytam się wszystkich obecnych w domu.

-[Mamy tylko 2 minuty.... Co o tym myślicie??? Jakieś inne propozycje??

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...