Skocz do zawartości

[Free] Free Sesja


Gość Radyan

Polecane posty

-Eve, po prostu- odpowiadam na pytające spojrzenie Bouba.- Ja raczej z nimi nie idę. Zresztą to niebywała głupota rozdzielać się w takiej sytuacji. Powinniśmy trzymać się z daleka od miasta, a nie pchać się prosto w paszczę wroga... Masz tu jakiś komputer z wejściem do Sieci? Zaraz ich namierzymy... Nawet nie wiecie, jakie możliwości mają teraz rządowe satelity.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 1,2k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Rozglądam się na razie po limuzynie przysłuchując się rozmowie. Gdy zerkam na jednego z murzynów, ten się dziwnie uśmiecha i zajmuje się swoimi sprawami. Zaprawdę miła obsługa, ponieważ rozdali nam jakieś pojemniki w kształcie kieliszków z dziwnym napojem w środku, pewnie to jakaś odmiana alkoholu Rozmowa dobiega końca.

- Ale Panie Walters... przecież istnieje bardzo duża możliwość, że Pana człowiek został po prostu zabity przez ...przez.... tych oprawców. Jedynymi pasażerami, którzy zdołali uciec jesteśmy my, przynajmniej my uciekliśmy– mówię

- Tak wiem o tym, ale podczas przeszukiwań pociągu nie znaleziono jego ciała. Co prawda mogło zostać rozszarpane na strzępy podczas wybuchu, ale zapewniam, że neseser z dokumentami jest niezniszczalny...prawie niezniszczalny. A przeszukiwaliśmy pociąg i cały teren czujnikami i wszystkimi możliwymi rzeczami, które mogłyby by go znaleźć, więc albo został skradziony, albo mój pracownik wciąż żyje.

Nic więcej nie przychodzi mi na mysl. Czekam na reakcję innych towarzyszy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrze na biznesmena. Albo uwaza nas za debili, albo sam jest debilem. A nie wyglada na takiego. Wiec chce aby cos tu sie mocno nie zgadzalo... Chyba zaczynam byc przewrazliwiony. Ale to wszystko za dobrze pasuje. Pracownik znanej korporacji przewozacy cenne urzadzenie lub super tajne dane. Ktos sie o tym dowiaduje i wynajmuje grupe zbirow. Ci z kolei przebieraja sie za nie znana sekte aby zwiekszyc zamieszanie i nie dac sie ropoznac. Nagle splywa na mnie olsnienie. Ten japoniec wcale nie pracowal dla Waltersa, albo go zdradzil. Wynajeci "sekciaze" albo spartolili i dali mu uciec, albo zlapawszy go i dowiedziawszy sie, co on przewozi, postanowili zmienic warunki kontraktu. Nastepnym logicznym dzialaniem jest wtedy wynajecie naszej grupy. Bo nie pytajac o nic zemscimy sie na sekciazach i oddamy to "cos" w rece pana Waltersa. Zauwazam ze ten ostatni przyglada nam sie z usmiechem na twarzy. Ciekawe, czy chodzilo mu o to, abym doszedl do takich wnioskow, czy tez wolalby, zebym zostal przy pierwszym pomysle.

- Propozycja jest bardzo kuszaca. Niestety mam teraz sporo roboty. Jednak postaram sie uzyc moich zrodel. Jesli cos z tego wyniknie dam panu znac - odpowiadam na jego wczesniejsza propozycje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pan Wlaters chwilęsiezastaawia nad słowami Eda, po czym mówi coś na ucho swojemu ochroniarzowi.

- Dobrze - mówi Walters - ale jeżeli wpadniecie kiedyś na trop, albo na jakiś ślad mojego pracownika możecie mnie o tym poinformować. - Po czym szuka czego w swojej kieszeni, wyciąga mały przedmiot w kształcie kuli i daje nam.

- To jest nadajnik... jeden z nowocześniejszych jakie ma moja firma, ponieważ potrafi on namierzyć praktycznie wszystko i praktycznie wszędzie. Nawet na innych planetach i w schronach, które są wyposażone w urządzenia maskująco-rozpraszające. Wystarczy go przycisnąć mocniej by nadać sygnał. Wtedy jak najszybciej wyślemy moich ludzi by was znaleźli. Chodzi mi tutaj o ten neseser... jeżeli znajdziecie cokolwiek to przyciśnijcie guzik. - Tutaj wciska swój palec w kulkę, a ochroniarz naciska guzik znajdujący siena drzwiach limuzyny. Ze środka samochodu wysuwa się mały pojemnik, który rozkłada się po podłodze tworząc dziwny dywan kryształów. Po chwili każdy z nas wiedział już, że to hologram. Przed nami pokazała się mapa ziemi i mała czerwona kropeczka, przybliżenie pokazało kontynent, następnie miasto, kolejne przybliżenia doprowadziły nas do limuzyny. Zrendgenowano samochód i ukazały nam się nasze własne kości i po chwili wszystko wyłączono. Na szczęście nie przyjrzeli się mojej budowie ciała.

- Jak widzicie to wszystko działa... jednak nie będę was śledził - powiedział na końcu.

Wręczył nam pudełko z 3 kulami i otworzyły się drzwi. Gdy wyszliśmy

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po powitaniu z każdym z pasażerów, przystąpiłem do kontynuowania naprawy, puszczając zgodnie z życzeniem cicho muzykę (swoją drogą - ciekawe kiedy to ostatnio ktoś powiedzał, że jestem wesoły? Dawno to było).

Na szczęście szybko udało się uporać z tym problemem. Zacierająć ręcę, gestem zaprosiłem całą grupę do środka, mówiąc:

- To jak? Jedziecie ze mną do centrali? Odstawię tego złoma, a później zamówimy firmowym barze coś do jedzenia i pojedziemy do kosmoportu. należy mi się urlop, więc mogę się trochę zabawić. Swoją drogą - ciekawe, do którego? Bo jakoś nikt nie spytał, o który chodzi Edowi, hehe. No ale coż, wieprz się zdarza, jak mówił mój znajomy, po prostu złapiemy jakiś aerobus i polecimy do najbliższego, hehe.Po czym wesoło dodaję:

- A o mnie się nie ma co martwić. jak na razie nie popełniłem żadnego przestępstwa w związku z wami. Wg. prawa za transport odpowiada prawnie firma, a w jej papierach byliście transportem wydalonych z Undercity odszczepieńców, co chyba nawet się zdarza, heh! -szczerze się nieco złośliwie. - Jak więc widzicie, wszystko jest w porządku. No to jak, jedziecie ze mną? Ja stawiam.

(jeśli reszta chce jechać, to przyjmijmy, że już zjedlismy i czekamy na busa lub nawet jesteśmy na lądowisku. Jeśli nie, to na razie czekam, co zadecyduje reszta)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Eve, po prostu- odpowiadam na pytające spojrzenie Bouba.- Ja raczej z nimi nie idę. Zresztą to niebywała głupota rozdzielać się w takiej sytuacji. Powinniśmy trzymać się z daleka od miasta, a nie pchać się prosto w paszczę wroga... Masz tu jakiś komputer z wejściem do Sieci? Zaraz ich namierzymy... Nawet nie wiecie, jakie możliwości mają teraz rządowe satelity.

- Niestety, słodko. Ten złom jest starszy od każdego z nas. może w mieście się uda.

(BTW>Errata: we wcześniejszym poście powinno być: "co chyba nawet się zgadza", a nie "zdarza")

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję panu, że chce nas pan zabrać do baru... no cóż, o mnie się pan nie musi martwić, nie straci pan na mnie nic- ja nie muszę jeść- uśmiecham się nieśmiało... "mam tylko pytanie: prawadopodobnie jestem... dosyć intensywnie poszukiwana, więc w czasie, jak wy będziecie w knajpie, ja gdzieś zaczekam... czy mogłabym tylko wiedzieć, gdzie jest jakieś bezpieczne miejsce? nie chcę, aby ktokolwiek miał problemy później z mojego powodu."
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Chociaż może lepiej nie, ponownie zwracam sie do towarzysza - Musimy sie odstać do centrum, tam napewno się dowiemy gdzie mieszka król teog miasta. Wychodze na ulicę i zatrzymuje mocno pokiereszowaną taksówkę - pośpiesz się !, krzyczę po czmy wsiadam do taksówki. Po chwili popiół dołącza do mnie - Zawieź nas do centrum, mówię do kierowcy. Po trwającej chwile przejażdżce jesteśmy w centrum, reguluje rachunek za taxi i wysiadam z wozu. Rozglądam się dookoła i wypatruje kogoś znajomego, może ktoś z nic jest gdizęs w pobliżu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

OFF

yyy mialem dziwne wrazenie, ze mielismy sie spotkac na ladowisku pod miastem... niewazne ;p Jesli chodzi o kosmoporty, to zwykle na jedno miasto przypada jeden ;)

ON

Wreszcie. Koles musial sporo o mnie wiedziec bo przywiozl nas nie tylko do kosmoportu, ale od razu do wlasciwego sektora parkingowego. Kosmpoport jest ogromny. Skonstruowany z podwieszonych, ogromnych plyt metalu podtrzymywanych silnikami antygrawitacyjnymi. Na terenie znajduja sie hale, garaze, wierze kontrol lotow, oraz budynki nalezace do kilku najpotezniejszych przewoznikow cywilnych. Niewielkie busiki jezdza lub lataja miedzy konstrukcjami. Nad glowami co chwila przelatuje jakis pojazd, czasem w dziwnej ciszy napedu anti-grav, czasem z rykiem silnkow podswietlnych i manewrowych, czasem z jeszce wiekszym rykiem silnikow konwencjonalnych. Z kilkudziesieciu placow, pasow i tunelow startowych co chwila do ruchu dolaczaja kolejne pojazdy. Busik przewiozl nas do znajdujacego sie sporo nizej ladowiska. Wlozylem w zamek karte i wstukalem kod. Drzwi otworzyly sie z sykiem i oczom grupki ukazal sie srednich rozmiarow pojazd kosmiczny. Zaczyna sie wysunieta, jakby dobudowana sterowka, konczy poteznymi silnikami. Nad i pod wysunieta czescia dzioba podwieszone sa dwa obrotowe dzialka. Na dziobie Widac tez dwa czarne wyloty wyrzutni rakiet. Prowadze lekko oszolomione towazystwo do wejscia. Wstukuje w klawiaturke serie kodow idetyfikacyjnych. P owejsciu do srodka wpisuje nastepne kilka uerzajac palcem w niewidoczna konsolke dotykowa na scianie. Drzwi za sluza prowadza do ladowni, przerobionej na wiezienie. Drabinka do gory przenosi grupe do malego i surowo uzadzonego saloniku, mniej wiecej w srodku pojazdu.

- Tamte drzwi prowadza do sterowki, te do kibla, a tamte do mojej sypialni. Obawiam sie ze w czasie lotu wy bedziecie spali w celach, ale nigdy nie przypuszczalem ze bede mial "zwyklych" pasazerow na pokladzie.

Sam kieruje sie do sterowki, odpalam systemy komputerowe, diagnostyczne i zaczynam rozgrzewac silniki. Nagle moj wzrok przykuwaja dziwne odczyty. Przez chwile nerowo stukam w klawiature.

- O do jasnej, ciezkiej, *****, ***** cholery!!!!!! Ktos sabotowal moj statek!!!!!!

Przez chwile oddycham, aby choc troche sie opanowac.

- Ktos wpuscil wirusa do komputera pokladowego. Poza tym diagnostyka wykazuje uszkodzenie mechaniczne silnikow skokowych. O ile cos jeszcz nie zostalo uszkodzone, mozemy przeleciec sie kawalek, moze nawet na orbite. ALe o wycieczkach kosmicznych mozemy narazie zapomniec...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najedzony i pełen kreditsów zabrałem się z całą ekipą busem do kosmoportu. Tam korzystając z terminala szybko zlokalizowaliśmy pojazd łowcy. Dotarliśmy na miejsce akurat w momencie, gdy okazało się, że niestety jest awaria.

- No, bardzo dobrze, już jesteśmy i widzę że w samą porę! Hmm, pozwól że spojrzę, co tam się zepsuło. tylko powyłączaj zabezpieczenia, żeby mnie nie sparaliżowało na cały tydzień!

- A ci którzy z takim zdumieniem patrzycie na kosmoport - nie martwcie się, ten jest mały, w Ameryce są dużo większe. Nie mówiąc o innych planetach! (Boub wiedział co mówi, z Newtonsami nagrał kiedś płytę "Live on Mars" i widział wiele dużo większych kosmoportów)

Po chwili oglądania "wozu". Stwierdzam:

- No niestety, ale masz rację.Sprawa jest poważna. Potrzebujemy jakiegoś dobrego cybertronika. Na orbitę może polecimy, ale na większe przyśpieszenia nie ma co liczyć. Prędzej byśmy się rozpadli na kawałki, hehe. Jeśli mógłbym coś poradzić, to możemy odwiedzić pewną stację orbitalną. Tam powinien się znaleźć ktoś znajomy, kto naprawi to "cudo". A przy okazji prywatnośc gwarantowana, bo to prywatna inicjatywa, jeśli wiesz co mam na myśli.

Czekam na reakcję reszty, nucąc sobie po nosem: "jeśli wiesz co chcę powiedzieć..."

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(sorry zapomniałem coś dopisać)

- Włąsciwie, to mógłbym trochę pogrzebać przy tym, ale po pierwsze nie wiem czy dam radę, po drugie będziemy uziemieni, heh, tak to dobre słowo, uziemieni... na mniej więcej tydzień. Czyli chyba średnio wam pasuje, no nie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- U to nie brzmi dobrze - mówię trochę zakłopotany zaistniałą sytuacją. Jestem bardzo ciekawy czy to ma związek z Etain, komuś wyraźnie zależało na powstrzymaniu nas na ziemi. Aż tak bardzo, że wie gdzie Ed miał swój statek kosmiczny, oraz wiedział jak go powstrzymać do wylotu. Ale... to także może mieć związek z szukanym przez nas neseserem. Druga strona pewnie wierzy, że mamy z tym jakiś związek. Ciekawe jakie dokumenty przytrzymuje się w tej walizce...

- Zaraz ... Może te dokumenty, to nie tyle to co nasze prawdziwe zrozumiane przez nas papiery. Tutaj chodzi pewnie o Etain, jest robotem, który jest naprawdę cenną konstrukcją dla Waltersa, a jego firma to przykrywka od laboratorium tworzenia robotów.. chociaż nie. To co kiedyś mówiłeś, może się nie zgadzać z moimi myślami, ale musimy znaleźć Etain i ją o coś zapytać. -

Gdy kończę rozmowę, odzywa się alarm w całym hangarze. Ekran transmisyjny pokazuje pożar w pomniejszym sektorze. Z informacji wynika, że bardzo szybko przechodzi do kolejnych lądowisk i trzeba opuścić stację... Wysiada prąd... robi się ciemno.

- Ed wyprowadź nas z stąd, co z zasilaniem awaryjnym?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wraz z Ramirezem wysiadam z taxi już w centrum. - Musi byc jakis sposób, abyśmy trafili na tego "króla"... Może jak wszczniemy jakaś burdę, to zgarna nas jego służby i tak się do niego dostaniemy? Co? - po chwili dodaję - Nie, to chyba chybiony pomysł... Kurna, nie ma to jak byc w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przysluchuje sie krotkiej rozmowie gdy nagle jek syren zmusza nas do dzialania.

- Mamy moze jakiegos informatyka na pokladzie? Zreszta teraz to malo wazne... Wylacze ten szajs. W sumie da sie latac bez komputera... jakis czas. Bedziemy tylko pozbawieni uzbrojenia, tarcz ochronnych, diagnostyki i kontroli przeplywu energii... Boub skoro jestes taki spec to pofatyguj sie do maszynowni - wskazuje mu droge - i zrob cos zeby jakis skok mocy nie wysadzil nas na orbite szybciej niz sobie tego zyczymy...

Na szczescei silniki juz wczesniej przeszly sekwencje testowe i sa rozgrzane. Uruchamiam anti-grav, skierowuje silniki manewrowe pioniowo w dol i lacze sie z wierza kontrolna.

- Tu okret lowczy "Kualtir". Mamy na ladowisku pozar, ktory rozprzestrzenia sie na caly sektor. Prosze o otwarcie tunelu wylotowego.

Sufit otwiera sie powoli. Wlatuje w powstala dziure i modle sie zeby tunel mial bardzo lagodne skrety. Zwykle wszytskie informacje startowe sa zapisane wkomputerze, ktory wczesniej daje sygnaly jak przedostac sie przez tunel. Niestety my akurat nie mamy kompuera. Na sczescie jest jeszce rzad swiatelek.

- Zlapcie sie czegos!

Wykonuje dosc ostry zaket przy duzej szybkosci. Ktos w "salonie" zaklal, ktos inny jeknal. Z maszynowni dalo sie slszec gluchy lomot. Po chwili tunel z pionowego stal sie prawie poziomy, kierujac sie lekko w gore. Wreszcie wylecielismy.

- "Kualtir", tu wierza. MAmy cie na radarach. Dostalismy tez sygnal o uszkodzeniu komputera. Czy potrzebujesz pomocy?

- Obejdzie sie, dajcie mi tylko jakas czysta trase, po ktorej wydostane sie z miasta.

- Rozumiem. Wznies sie o jakies dwa kilometry i lec na wschod. Dzis jest maly ruch, wiec jak wylecisz poza teren kosmoportu, bedziesz mial dla siebie cale niebo.

- Zrozumialem i dziekuje za pomoc - ocieram pot z czola i zwracam sie do pozostalych - To gdzie lecimy? Chyba trzeba zabrac naszego robocika?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-No, wreszcie coś dla mnie. Daj mi tylko kod główny, jeśli chcecsz, żeby było szybko.-Ed patrzy na mnie dość dziwnie-Nie patrz tak na mnie. I tak go dostanę, prędzej czy później. Dobra, do roboty. Jak będę jeszcze czegoś potrzebowała, poproszę-tu uśmiecham się, mam nadzieję, że dość uspokajająco.-Ale tu zrobili syf... taak, ktoś chciał ci nieźle nabruździć. Albo cię nie lubi. Baardzo nie lubi...

Jeszcze kilka minut mojego bezsensownego bełkotu, cóż, to pomaga się skupić. Powoli przywracam sprawność najważniejszych systemów- audio, tarcz obronnych, ataku, i całego tego stuffu. Na ekranie głównym pojawia się system monitorujacy uszkodzenia. Na tym się akurat nie znam. Ściągam z Sieci mój ulubiony kawałek- zasłyszany w jednej z undergroundowych kafejek. Całkiem fajny zespół. Szkoda, że się rozleciał. Podobno ich wokalista stracił głos, czy coś takiego. W każdym razie to ostateczny znak, że system został doprowadzony do 'stanu używalności'.

-I co? Mamy sprawny komputer pokładowy :D Co prawda wskazana jest reinstalka systemu, ale na razie nas pociągnie. Przynajmniej na orbitę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A więc ruszamy się całkiem niezłym pędem w niebo, ale na razie na lot na inną planetę możemy pomarzyć. Siedzę lekko przerażony całą zaistniałą sytuacją, w końcu to mój pierwszy lot w moim życiu. Nawet do laboratorium wieziono mnie zwykłym transportowcem, wraz z innymi ludźmi. Gdy w końcu udaje mi się odetchnąć i złapać odrobinę sił wsłuchuję się w rozmowę między Edem, a Eve. Z czego wynika, że odzyskujemy moc i wszystkie potrzebne rzeczy. To dodatkowo mnie wzmocniło...

- Mogłabyś coś sprawdzić? - zwracam się do Eve - Kiedyś oglądałem w TV stare filmy jeszcze z XXI wieku i często były tam pokazywane montowanie tych... no ... pluskw. Ten, który wrzucił tutaj wirusa, mógł coś takiego zamontować, by wiedzieć gdzie lecimy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pracując w agencji kosmicznej raz udało mi się uczestniczyć w krótkim locie, tego typu statkiem. Zadowolony, że wreszcie usuneliśmy ten problem, na jakiś czas, podejmuje rozmowę.

Ja jestem byłym informatykiem, teraz byłymśmieję siępracownikiem rządowym. Jestem ciekaw, czy juz mnie wywalili.-radosny nastrój udzielił mi się z powodu oderwania się od ziemi. Bri Leith, tak? Pracując w agencji kosmicznej, wiem, że raczej nie ma tam obcych, nigdy nie odebraliśmy sygnałów, nie z tamtąd.-uśmiecham się.

Skoro ona jest taka ważna, to lepiej to sprawdzić, ale nie znam się na tym, może ktoś z was?Nagle mój radosny nastrój znika, kiedy uświadamiam sobie, że, oni mogą zrobić wszystko, żeby ją zdobyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podnoszę się szybko z miejsca na głos mężczyzny, który dopiero co skończył mówić, szybkim ruchem zasłaniając mu usta i odciągam go kilka metrów dalej na sali pokładu- kątem oka obserwuję zdenerwowanie wszystkich dookoła, ich napięte mięśnie i tężejące mięśnie twarzy na widok mojego nagłego ruchu, i prawdopodobnie przez nagle przepływającą przez ich głowę myśl, czy aby jednak nie jestem maszyną do zabijania, i czy przypadkiem moje zaprogramowane mordercze intynkty nie ujawniły się w tej chwili - widząc to, nagle zaczynam mówić do niego jakby szepczącym krzykiem, ledwo słyszalnym dla osób znajdujących się w tej sali, ale wystarczająco zrozumiałym: "Dopiero co Tom powiedział o tym, że gdzieś na tym statku może być pluskwa! A ty wymówiłeś nazwę planety, która jest dla nas... dla mnie, jedynym ratunkiem! Przecież to oczywiste, że musimy być ostrożni, każde słowo, każdy gest może nas zdradzić, o ile tylko na to pozwolimy! A stawka jest zbyt wielka, naprawdę"- dodaję z rozpaczą... przy okazji zauważam ledwo zauważalne westchchnienie ulgi wśród reszty załogi, że jednak nie dzieje sie ze mną nic aż tak złego...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- O pluskwy nie musimy sie martiwc. Po calym statku rozchodza sie impulsy elektromagnetyczne, zbyt slabe aby uszkodzic jakiekolwiek systemy, ale jednoczesnie wystarczajace do spalenia obwodow takich urzaden.

Wyladowalismy za miastem. Wirus komputerowy byl w systemach dosc dlugo, aby wywolac duzo niezauwazalnych szkod, a ktore moglyby naszabic zaraz po opouszczeniu atmosfery. Poza tym musielismy dokonac prowizorycznych napraw niektorych napedow. Co prawda Boub proponowal, aby zajeli sie tym specjalisci, ale byl tylko jeden czlowiek w calej galaktyce zdolny doprowadzic moj pojazd do pelni "zdrowia". Zreszat wiekszosc systemow przez niego zmodyfikowana, najcesciej nielegalnie. Czlowiek ten mieszkal niestety na Eurystyks, ksiezycu planety Keria. Kawalek drogi od Ziemi. Poprosilem Bouba, aby rzucil okiem na uszkodzenia silnikow i obiecalem ze sam za chwile do niego dolacze. NAjpierw jednak skontaktowalem sie z paroma osobami.

- Panie Generale. Mam do Pana dwie prosby. Po pierwsze potrzebuje statku kosmicznego. Na jakies 4-5 osob. Najlepiej uzbrojonego. Spelnienie tej prosby moze Pan potraktowac jako zaplate za tamta przysluge - mozwie do starego czlowieka, ktorego twarz widoczna jest na ekranie komunikatora. - Jestem w tej chwili na Ziemi.

- Jesli tak stawiasz sprawe Edwardzie... Coz skontaktuje sie z ziemska orbitalna i zobacze czy moga ci cos wypozyczyc. A druga prosba? Przypominam ze nie mam u ciebie wiecej zaciagnietych dlugow do splacenia.

- Druga prosb abrzmi nastepujaca: nie bedzie pan probowal mnie znalezc, mnie, ani pewnej pracowniczki Roboticks Corp., ktora jest ze mna. Wrecz przeciwnie, zrobi Pan wszystko, aby armia o nas zapomniala.

- Jestes bardzo tajemniczy.

- To konieczne. A teraz informacje. Roboticks Corp. podjeli prace nad tajnym wojskowym projektem, oznaczonym kodem G4-HS. co Pan na to?

General pobladl nieco, po chwili jednak doszedl do siebie.

- Nie mam pojecia o czym mowisz Edwardzie.

- Ja tez nie. Przed chwila bredzilem, i nie pamietam o czym. Mam nadzieje jednak, ze podejmie Pan odpowiednie kroki - usmiecham sie lekko.

- Do widzenia Edwardzie

- Do widzenia Panie Generale.

Ci ktorzy slyszeli ta rozmowe teraz przypatruja mi sie dziwnie.

- Spokojnie, to byl najlepszy sposb, na zajecie czyms Robotiks. W pelni ufam generalowi i wiem ze w ten sposob kupilem nam tylko spokojniejsza przyszlosc.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- A jeżeli ta pluskwa jest nowa i Twój statek nie ma odpowiednich zabezpieczeń, które mogłyby ja powstrzymać? Jeśli ona w ogóle nie jest zainstalowana gdzieś na pokładzie tylko ma ją ktoś z nas? - Tutaj wyciągam pudełko z kulami od Waltersa - Pamiętacie pokaz w jego limuzynie? Może na was nie zrobił zbyt dużego wrażenia, ponieważ się na tym znacie, ale dla mnie to zbytnio śmierdzi łgarstwem. Pomyślcie... włam do systemu statku, wirus, pożar na lądowisku. Ktoś wyraźnie stara się nas zatrzymać na ziemi, ponieważ coś wiemy. Myślę, że tutaj chodzi o Ethain -

Patrzę na nią i nie pozwalam się nikomu odezwać.

- Dlatego musimy ją znaleźć... - Wszyscy wyrażają dziwne zaskoczenie moimi słowami. Przecież ona stoi tutaj w tym miejscu, a ja chcę ją odszukać. Błagam własnego siebie, by wszyscy zrozumieli o co mi chodzi, nie mogą wiedzieć, że Ethain Tutaj jest. Ale.. przypomniał mi się rentgen, który pokazywał nam Walters. Co jeśli już to zrobił z statkiem?

- Kiedy będziesz miał nowy statek? - pytam się Eda

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrze na zdenerwowanego towazysza.

- Uspokuj sie. Nie caly wszechswiat wie jak neizwykla jest ansza kolezanka. Zastanow sie, niektorzy moga przeciez polowac na was i na nas z innych powodow. I mam zamiar dowiedziec sie z jakich.

Wykonuje kolejne polaczenie. Gdy na ekranie pojawia sie pryszczata twaz mlodego chlopaka, pytam bez wstepow:

- Co masz?

- Ciekawe ze pytasz. Jesli chodzi o ta dziewczyne to wsyztsko jest scisle tajne przez poufne i wydaje sie ze ona w ogole nie istnieje. Za to mam pare ciekawych rzezcy o pociagu, ktory ostatnio zostal zaatakowany. Podobno widziano cie z jego pasazerami, wiec pomyslalem ze moze ci sie cos przydac. I chyba mam dla ceibie robotke na boku, bo niejaki Walters postawil na nogi cala swoja siec informacyjna, wynajal tlum zawodowcow z zewnatrz i sprowadzil kilku lowcow. A wszystko aby znalezc jakiegos japonca, ktory dziwnym zbiegiem okolicznosci byl w tym pociagu. Tu masz zreszta nagranie.

Na nagraniu zeczywiscie widac najpierw kilku moich nowych znajomych, a potem, w kolejnym wagonie, Japonczyka. Film sie urywa, a zaraz potem kamera pokazuje plonacy wagon. Japonczyka nigdzie nie widac.

- Zainteresowalem sie nim, aby moc przekazac ci cos konkretniejszego. I nie zgadniesz gdzie go ostatnio widziano. Na Pegazie, tej stacji kosmicznej w sektorze Tango-7. Przekopalem pol kosmicznej sieci i wlamalem sie do paru tysiecy koputerow aby go znalezc. Niestety dalej slad sie urywa, ale byl tam raptem dwa dni temu.

- Dzieki, zasluzyles na premie

- Przeciez ty mi nie placisz.

- No to chyba zaczne...

Rozlaczam sie. Teraz mamy kilka mozliwosci i musimy sie zastanowic co jest najwazniejsze. Moje dzialania, o ile nie wyeliminowaly sil, ktore czyhaja na Ethain, to przynajmniej je oslabily. Mamy tez swierzy trop i wizje duzej kasy pzred oczami. Z drugiej strony wciaz jeszce nie ejstem w pelni sil po ostatnim spotkaniu z Ghostem, a jestem pewein ze on nie da nam spokoju. Mozemy uciekac, sledzic albo walczyc. A najpewniej wszytskiego po trochu. Sam nie podejme takich decyzji. Widz eze inni mysla o tym samym. Czekam az ktos sie odezwie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrze na zdenerwowanego towazysza.

- Uspokuj sie. Nie caly wszechswiat wie jak neizwykla jest ansza kolezanka. Zastanow sie, niektorzy moga przeciez polowac na was i na nas z innych powodow. I mam zamiar dowiedziec sie z jakich.

Wykonuje kolejne polaczenie. Gdy na ekranie pojawia sie pryszczata twaz mlodego chlopaka, pytam bez wstepow:

- Co masz?

- Ciekawe ze pytasz. Jesli chodzi o ta dziewczyne to wsyztsko jest scisle tajne przez poufne i wydaje sie ze ona w ogole nie istnieje. Za to mam pare ciekawych rzezcy o pociagu, ktory ostatnio zostal zaatakowany. Podobno widziano cie z jego pasazerami, wiec pomyslalem ze moze ci sie cos przydac. I chyba mam dla ceibie robotke na boku, bo niejaki Walters postawil na nogi cala swoja siec informacyjna, wynajal tlum zawodowcow z zewnatrz i sprowadzil kilku lowcow. A wszystko aby znalezc jakiegos japonca, ktory dziwnym zbiegiem okolicznosci byl w tym pociagu. Tu masz zreszta nagranie.

Na nagraniu zeczywiscie widac najpierw kilku moich nowych znajomych, a potem, w kolejnym wagonie, Japonczyka. Film sie urywa, a zaraz potem kamera pokazuje plonacy wagon. Japonczyka nigdzie nie widac.

- Zainteresowalem sie nim, aby moc przekazac ci cos konkretniejszego. I nie zgadniesz gdzie go ostatnio widziano. Na Pegazie, tej stacji kosmicznej w sektorze Tango-7. Przekopalem pol kosmicznej sieci i wlamalem sie do paru tysiecy koputerow aby go znalezc. Niestety dalej slad sie urywa, ale byl tam raptem dwa dni temu.

- Dzieki, zasluzyles na premie

- Przeciez ty mi nie placisz.

- No to chyba zaczne...

Rozlaczam sie. Teraz mamy kilka mozliwosci i musimy sie zastanowic co jest najwazniejsze. Moje dzialania, o ile nie wyeliminowaly sil, ktore czyhaja na Ethain, to przynajmniej je oslabily. Mamy tez swierzy trop i wizje duzej kasy pzred oczami. Z drugiej strony wciaz jeszce nie ejstem w pelni sil po ostatnim spotkaniu z Ghostem, a jestem pewein ze on nie da nam spokoju. Mozemy uciekac, sledzic albo walczyc. A najpewniej wszytskiego po trochu. Sam nie podejme takich decyzji. Widz eze inni mysla o tym samym. Czekam az ktos sie odezwie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czuję jak serce wali mi coraz głośniej, raz po raz z bardzo krótkimi przerwami. Pompuje krew z niebywałą prędkością, która ciągle się zwiększa. Nie mam pojęcia co się dzieję wokół mnie. Przed oczyma widzę czarne plamy, mieszanie z złotymi prześwitami i jasnym blaskiem z wszystkich stron. Obraz potem ustał i wszystko stało się wklęsłe, żaden dźwięk do mnie nie docierał. Zapanowała cisza, która doprowadziła mnie do paniki... wewnętrznej paniki. Patrzę się w twarze wszystkich towarzyszy podróży, są lekko zaskoczeni. Tylko Ed coś pisze na swojej klawiaturze, nie patrząc się w wyświetlacz monitorujący zbliżające się statki. Znów wszystko słyszałem...

- Do statku Kualtir, Kualtir proszę natychmiast wylądować na najbliższym lądowisku. - mówił łysy facet w żelaznych okularach - na waszym statku jest groźna substancja, nie pozwolimy jej zabrać w inne miejsce niż nasz miasto. Kualtir powtarzam....-

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Staram się podejść do mężczyzny o imieniu Tom, który jak zauważyłam, przez chwilę był bliski stracenia przytomności- w tym momencie jednak, gdy, jak mi się zdaje, wrócił mu cały jego układ cielesny do normy, w radiu pokładowym słychać było komunikat: "- Do statku Kualtir, Kualtir proszę natychmiast wylądować na najbliższym lądowisku. Na waszym statku jest groźna substancja, nie pozwolimy jej zabrać w inne miejsce niż nasz miasto. Kualtir powtarzam..; w tym momencie przystaję, przerażona, wiedząc, co może nas czekać, jeśli ktoś nas teraz odkryje- co czega moich towarzyszy za to, że postanowili mi pomóc.. pilniej przyglądam się temu mężczyźnie, który wygłosił komunikat, wydaje mi się skądś znajomy, ale nie mam pojęcia skąd- nagle mam silne przeczucie, że coś jest nie tak: na wszelki wypadek, żeby się nie ujawniać, kręcę głową na boki i staram się samą mimiką mojej postaci przekazać, że nie ufam mu, i że nie powinniśmy lądować jednak: staram się również najichszym szeptem, na jaki mnie stać spróbować im przekazać, aby udawali, że nie słyszą komunikatu, że mają problem z radiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zauwazam gesty towazyszki.

- Tu sie zgina dziob pingwina - stwierdzam do siebie, po czym wlaczam komunikator. - Tak, to jakim cudem moje systemy niczego nie wykrywaja, panie... Denster? Zdziwiony? Niech pan sobie wyobrazi, ze zawsze wyszukuje wszytskie informacje o firmie, ktora daje mi zlecenie. A pan jest chyba szefem ochrony Roboticks prawda? Coz nie podoba mi sie, ze probujecei pozbawic mnie mojego honorarium. Jezeli nadal bedziecie mi przeszkadzac, bede musial sie was pozbyc.

Wylaczam urzadzenie komunikujace i jednoczesnie wlaczam systemy uzbrojenia. Na szczescie wirus nie uszkodzil oprogramowania i juz po chwili cesc energii zostaje przekierowana do dzialek obrotowych. Nie wlaczam na razie tarcz, aby nie dac poznac moich zamiarow. Czekam na reakcje przeciwnika. Zwracam sie tez do reszty.

- Pewnie zaraz bedzie okazja, zeby sobie postrzelac, jak chcecie to ja zajme sie pilotowaniem, a uzbrojenie przelacze na panel komputerowy w salonie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...