Skocz do zawartości

EGM w sosie własnym


EGM

Polecane posty

  • Odpowiedzi 3,5k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

E, tam zaraz nerwicy, kota przynajmniej nie trzeba wyprowadzać, sam się wyprowadzi. :P Mój jest niby spokojny, chociaż czasami nieco złośliwy, potrafi położyć się na pleckach, spoglądać ślipkami przepełnionymi słodyczą tylko po to byś podszedł pogładził pędraka, a on w tym momencie "chaps" + pazury. W ogóle, ma swoje dziwactwa jak mu kupiliśmy drapak to dopiero po pół roku przerzucił się z kanapy na niego. :P No i jeszcze wkurza mnie jego tusza- 8 kg...mama go przekarmia... :/

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja ci polecę w takim razie "Przenicowany świat" albo - z zupełnie innej beczki, bo napisane z przymrużeniem oka 'Poniedziałek zaczyna się w sobotę". Niezły jest też "Przyjaciel z piekła" szczególnie jeśli wcześniej czytałeś "Trudno być bogiem" (Ta książka jednocześnie mnie wk... ale i się podoba) bo choć zupełnie z sobą nie związane, to pięknie się dopełniają.

Drogi jak Old Smuggler Smugglerze. Nie chce mi się wierzyć, że nie wiesz, iż książki Strugackich - w większości - są jednak ze sobą powiązane. Cykl zaczyna się od "Krainy Purpurowych Obłoków", potem - nie wymienię wszystkich - są "Stażyści", "Przyjaciel z Piekła, "Trudno być bogiem", "Przenicowany świat", "Koniec projektu Arka", "Żuk w mrowisku", a kończy powieścią "Fale gaszą wiatr". Jego charakterystyczną cechą jest to, że wciąż pojawiają się w nim ci sami bohaterowie: Leonid Gorbowski, Paweł Komow, Max Kamerer, Rudolf Sikorski, Lew Abałkin i wielu innych. Warto poznać wszystkie powieści z tego cyklu...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja ci polecę w takim razie "Przenicowany świat" albo - z zupełnie innej beczki, bo napisane z przymrużeniem oka 'Poniedziałek zaczyna się w sobotę". Niezły jest też "Przyjaciel z piekła" szczególnie jeśli wcześniej czytałeś "Trudno być bogiem" (Ta książka jednocześnie mnie wk... ale i się podoba) bo choć zupełnie z sobą nie związane, to pięknie się dopełniają.

Drogi jak Old Smuggler Smugglerze. Nie chce mi się wierzyć, że nie wiesz, iż książki Strugackich - w większości - są jednak ze sobą powiązane. Cykl zaczyna się od "Krainy Purpurowych Obłoków", potem - nie wymienię wszystkich - są "Stażyści", "Przyjaciel z Piekła, "Trudno być bogiem", "Przenicowany świat", "Koniec projektu Arka", "Żuk w mrowisku", a kończy powieścią "Fale gaszą wiatr". Jego charakterystyczną cechą jest to, że wciąż pojawiają się w nim ci sami bohaterowie: Leonid Gorbowski, Paweł Komow, Max Kamerer, Rudolf Sikorski, Lew Abałkin i wielu innych. Warto poznać wszystkie powieści z tego cyklu...

Oj, no wiadomo ze sa powiazane postaciami bohaterow. Ale akurat "Przyjaciel z piekla" i "Trudno byc bogiem" to spojrzenie na ten sam problem z dwoch skrajnie roznych punktow widzenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To i ja dołączę się do tematu kociego (choć poruszałem go już chyba parę razy w innych tematach). W swym domostwie miałem okazję gościć dwa kocury. Oba przybyły do nas za młodu - pierwszy ze schroniska w ramach terapii ospy wietrznej (znaczy się jak wszyscy [ja i trzy siostry] byli smarowani białym smarowidłem i wszystko nas swędziało), a drugi przywędrował wraz z siostrą z jakiegoś wyjazdu. Pierwszy za młodu był grzeczny, spokojny i dawał się głaskać, ale wyrósł na kocura wręcz przysłowiowego. Za młodu jedynym problemem było znaczenie (nalał mi skubany do butów kupionych na bierzmowanie - bo nowy zapach), ale to rozwiązała kastracja. Miał jednak cały czas otwierany balkon i większość dnia latał po dworzu - potrafił nawet najeść się jakiegoś Whiskasa, a potem zasuwać na śmietnik po dokładkę, niewdzięcznik. Nie mówiąc o tym, że lał się z psami (pogonił raz boksera), przynosił z dworu myszy, a raz nawet jakiegoś kolorowego ptaszka... Miał jednak pecha - jakieś dzieciaki chyba go dorwały, bo pewnego razu trafił do domu z poparzeniami - wąsy miał przypalone z jednej strony, a oko prawie nie do odratowania. Ropiało przez kupę czasu, a potem było tylko szkliste. Gdyby dorwał takich gnojków... Dalej jednak wychodził na dwór, a pewnego razu nie wrócił.

Drugi kot przybył do nas parę lat później, ale nie pobył za długo, bo okazało się, że u siostry rozwinęła się alergia i kota oddaliśmy znajomym. A był z niego niezły wariat - bardzo lubił na mnie polować i ogółem miał objawy ADHD w kociej odmianie. No, a mamy ręce wyglądały tak, że głupio jej było w sklepie je pokazywać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że tutaj sami koneserzy kotów, a ni ma ni jednego miłośnika psów?

To ja wtrącę conieco o swoim czworonogu. :P

Bokser. Suka. Lat cztery.

Dobrze wychowana - nigdy nie kradnie jedzenia ze stołu, gdy jemy nie jest natrętna, jeśli ma wymiotowac, to nie robi tego na dywan, tylko wychodzi do łazienki.

Nie potrafi robić żadnych "sztuczek" (oprócz "siad"), ale nauczyła się znaczenia wielu ludzkich słów. Np - żeby dowiedzieć się, czy trzeba ją wyprowadzić, pytamy ją "spacerek? chcesz wyjść?" Jeśli chce, to zaczyna energicznie się cieszyć, i przeciągać. Jak ma dostać jeść, to mówimy "jedzonko", i wtedy biegnie z radością do kuchni. Jak chcę jej dać jakiś psi przysmak, to mówię "smakołyk!", i wtedy biegnie pod barek, gdzie trzymamy takie rzeczy. W ogóle rozkosznie wygląda jak o coś prosi. Poniewaz jak juz napisałem nauczyła się siadać na zawołanie, to doszła do wniosku, że za każdym razem jak ma coś dostać, musi usiąść, żeby nas przekonać. Wygląda to w taki sposób, że ja mam w ręku np czekoladową kość, i idę sobie do tyłu, a ona nie odrywając ode mnie wzroku, przesuwa pupą po ziemi, żeby jednocześnie siedzieć, i nie pozwolić mi uciec. Jak już napisałem, nie podjada ze stołu, ale to, co spadnie na ziemię, nalezy do niej. Tylko upadnie Ci pół plasterka szynki, to słychać z dołu "CHRUM!", i widać jak sunia coś przeżuwa. Nie lubi jak się ją przedrzeźnia - czasem robi głupie minki, i ja nie potrafię się powstrzymać, żeby jej nie przedrzeźniać. Wtedy się denerwuje, wydaje z siebie wysoki, gejowski szczek, i zaczyna mnie ciągnąc za nogawkę. Uwielbia się przytulać i spać z nami - problem polega na tym, że ona lubi spać pupą do naszej twarzy (ale na poziomie naszego brzucha oczywiście, bez perwersji), a puszcza bąków co nie miara. A ich smród jest również nie do opisania. Uwielbia maskotki - od razu jak je dostanie, to decyduje, czy chce je zachować, czy zniszczyć. Te, które chce zachować, liże, dba o nie, i przytula się do nich (śpi z nimi, itp), te, których nie chce zachować, rozszarpuje na strzępy. Czasem jak siedzę sobie przy komputerze, to przychodzi, kładzie mordkę na moich kolanach, i patrzy psimi oczkami. Jest to jednoznaczny sygnał - mam ją wziąść na kolana, i gdy tylko to zrobię, zasypia. Na początku jest milusio, jednak po kilkunastu minutach zaczynają nogi boleć (dwadzieścia kilo słodyczy na kolanach), zwłaszcza że podpiera się pazurami. Wyjątkowo nie lubi większości innych psów (to z winy takich wrednych pudelków na podwórku, które ją zaczepiały, jak była mała), ale za to uwielbia ludzi. Wszystkich. Jak chce mnie skłonić do zabawy, albo oddania maskotki, którą jej zabrałem, to drapie mnie po nogach. Robi to z wyjątkowym wyrachowaniem, bo bierze zamach łapą, wbija mi pazury w kolano, i potem swoim ciężarem zjeżdża nimi w dół. Ogólnie jej ulubioną zabawą jest "ja cię przewrócę, a ty mnie ugryź", która polega na tym, że sobie robię z nią zapasy, ona mnie próbuje ugryźć (ale delikatnie), a ja ją przewrócić.

A, właściwie, co was będę zanudzał, mógłbym pisać godzinami,co moja sunia nie wyprawia ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A moja śliczna Pani miała kiedyś chomika nazwiskiem pan Tomasz Pacułka. Wracam ci ja raz do domu, dość późno po jakimś spotkaniu z kolegami, otwieram drzwi i widzę, że pan Tomasz chodzi po przedpokoju na dwu łapkach, w maleńkim hełmie typu morion na głowie i z odpowiednią do wzrostu halabardą na ramieniu. Miał bardzo srogą minę, co ujrzawszy chyłem i tyłkiem przemknąłem do saloniku, gdzie nikogo nie budząc zzułem tylko buty i położyłem się na tapczanie. Kiedy rano opowiedziałem o wszystkim żonie, nie dała temu wiary i dość długo badawczo mi się przyglądała. Brak zaufania w małżeństwie to okropna rzecz...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam 3 kocice. I ciężka alergię na felix catus. Jeszcze nie wiem za co ta kara, ale łykam odpowiednie tableteczki i staram się chować wszystkie cenne rzeczy spoza zasięgu tych potworów. Ile już mi naniszczyły, potłukły i zarzygały rzeczy, to moje. NIE ZNOSZĘ KOTÓW. [edit] Oraz ich bezkrytycznych adoratorów i naśladowców.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koty są po to, żeby demolować, do tego należy się przyzwyczaić. Moja kotka ma już prawie 15 lat i już wszystkich "numerów" nie odstawia, ale drapanie mebli (i nie tylko), gryzienie, polowanie na różne rzeczy i osoby dalej uprawia. Ostatnio odkryła nowe hobby - telewizor. Kupiliśmy do domu nowy, większy i teraz poluje na nietoperze/rekiny/Niemców/kule bilardowe i co tam akurat na ekranie się porusza. Nie jest natomiast w stanie wydrapać się już na meble. Dawniej jej ulubioną zabawą było skakanie z segmentu wprost na klawiaturę komputera. A w ramach anegdotki opowiem jak przekonałem się, że do kota należy podchodzić z szacunkiem. Pewnego dnia żona chciała bydlęciu dać pastę na rozpuszczenie połykanej sierści. Operacja wymagała dwóch osób. Złapałem kota, siadłem na fotelu, udami ścisnąłem jej zadek, a rękami przytrzymywałem przednie łapy i głowę. Żona usiłowała otworzyć jej mordę i wepchnąć pastę. Niestety, bestii udało się wydrzeć tylną część ciała z mojego uścisku, a ja miałem na sobie tylko szorty. Od tej pory do takich operacji zakładam grube spodnie i biorę dwie poduszki. Nie chcę poczuć znowu tego bólu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koty są po to, żeby demolować, do tego należy się przyzwyczaić. Moja kotka ma już prawie 15 lat i już wszystkich "numerów" nie odstawia, ale drapanie mebli (i nie tylko), gryzienie, polowanie na różne rzeczy i osoby dalej uprawia. Ostatnio odkryła nowe hobby - telewizor. Kupiliśmy do domu nowy, większy i teraz poluje na nietoperze/rekiny/Niemców/kule bilardowe i co tam akurat na ekranie się porusza. Nie jest natomiast w stanie wydrapać się już na meble. Dawniej jej ulubioną zabawą było skakanie z segmentu wprost na klawiaturę komputera. A w ramach anegdotki opowiem jak przekonałem się, że do kota należy podchodzić z szacunkiem. Pewnego dnia żona chciała bydlęciu dać pastę na rozpuszczenie połykanej sierści. Operacja wymagała dwóch osób. Złapałem kota, siadłem na fotelu, udami ścisnąłem jej zadek, a rękami przytrzymywałem przednie łapy i głowę. Żona usiłowała otworzyć jej mordę i wepchnąć pastę. Niestety, bestii udało się wydrzeć tylną część ciała z mojego uścisku, a ja miałem na sobie tylko szorty. Od tej pory do takich operacji zakładam grube spodnie i biorę dwie poduszki. Nie chcę poczuć znowu tego bólu.

Ja memu kotu podaje tabletki metoda na rolade albo sushi. Biore recznik frotte, dopadam go gdy sie nie spodziewa (kota) i ROLUJE w ten recznik tak ,ze wystaje tylko rozwieszczony i miotajacy wszlkie mozlie kocie przeklenstwa leb. A majac do dyspozycji dwie rece (czasem chroniona rekawiczka jedna) jestem go w stanie do przelkniecia tabletki zmusic stosujac nie wiecej ni 3/4 calej sily i 30 pietrowych przeklenstw. Potem kot zostaje rozwiniety, a ja rozsadnie trzymam sie poza jego zasiegiem lub tez do odegrania sie podsuwam urekawiczniona reke. :)

Swoja droga kocisko wyrobilo sobie odruch warunkowy, bo w lazience wystarczy wziac recznik w garsc zeby natychmiast dawal dyla pod najblizsza szafe. gdzie zreszta juz sie niemal nie miesci. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój to koci szczawik, nie ma jeszcze i roku, ale zdążył już sobie drań wyrobić kilka trybów zachowań. Najpiękniejszy jest tryb Kot, Dziki Łowca - łobuz ze zjeżoną sierścią miota się po całym mieszkaniu siejąc grozę i zniszczenie i przewracając wszystko, co się da przewrócić. Trwa to około trzech minut, po czym nagle mu mija, siada spokojnie i obrzuca zdziwionym spojrzeniem wychylających się zza oparć foteli widzów, jakby chciał powiedzieć: "Porąbało was chłopaki? Czemu się chowacie?"

A najlepsza jest zabawa, kiedy mu trzeba przyciąć pazury. Żeby go utrzymać trzeba użyć siły co najmniej dwu Pudzianów i zbroi Zawiszy Czarnego :D . Wolałbym golić diabła tasmańskiego...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Generale, nie myslales nigdy o wzieciu udzialu w jakims teleturnieju? Jest szansa, ze cos bys ugrał :]

Aha, jestem po lekturze (po czesci twojego) "Warana". Daje rade, a jedno zdanie mnie urzekło.

"Co prawda u zduna też terminował, ale chciał wybudować nie zwykły sobie piec - ten miał być piecem co sie zowie!" - stylistyka :]

Niektore neologizmy sa dobre, inne jeszcze lepsze. Jasne, ze nie jestem zadnym autorytetem, ani ekspertem, ale jako zwykly czytelnik chce powiedziec, ze wszystko ladnie ze soba wspolgra i tworzy smakowita calosc :]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z obcinaniem paznokci to z psem też są niezłe jaja. Z tym tylko, że pies ważący dwa razy wiecej od przeciętnego kota, z tym że nieproporcjonalnie do tego silniejszy, stanowi nie lada wyzwanie. Po kilku próbach, które wymagały dużo większej siły niż wyciskanie sztangi na siłowni (mniejszy ból mięśni po wszystkim...) zaczęliśmy stosować taktykę siłowo-żywieniową. Ja trzymam psa na plecach, zasłaniam mu ramieniem głowę żeby nie widział co się dzieje, i wpycham ciastko za ciastkiem do pyska, żeby miał zajęcie. A ponieważ dla mojego psa jedzenie jest wartością najwyższą (pozera dosłownie wszystko - nie tyle mięso, co chleb, owoce, warzywa, itp) - to ta metoda MNIEJ WIĘCEJ jest skuteczna. Mniej więcej, bo po obcięciu paznokci u jednej łapy kończą się ciastka, a moje ręce i uda (jeśli chodzę w majtkach akurat) wymagają pomocy nie tyle lekarskiej, co krawieckiej. Drapie bestia, oj drapie....

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z kotem w młodym wieku to fatalna sprawa jest. Jak spać to nogi koniecznie pod kołdrą, kot nie spocznie póki nogi nie będą schowane pod kołdrą :-)

I jeszcze kiedy kładzie się do snu na kołdrze, zanim się zdecyduje jak leżeć to trwa to dobry kawałek czasu, trudno się z nim zsynchronizować. Wszelkie właśnie obcinania, czeszenia unika jak diabeł wody święconej. Na pazury jest sposób by zaczął drapać taką deskę specjalną, a nie poręcze foteli czy wersalek. Ze swoją kotką przeżyłem piętnaście lat, dom bez kota potem jest taki pusty.

Wada mieszkania na drugim piętrze, wtedy mieszkałem na parterze, więc kotka miałą wolność bo potrafiłą zeskakiwać i wskakiwać na te przeszło dwa metry do okna. Żaden chomik, rybka, pies, kota nie zastąpi, jak się z takim zżył.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lordzie, dawno się nie spotkałem, żeby psu obcinać pazury. Na dłuższe spacery z nim wychodź :D

Widzę redaktorzy mają na tyle zwariowane koty, że moja suczka rasy owczarek niemiecki zawału by przy nich dostała. Ona ma jeden cel w życiu. Spanie :D A niech tylko jakiś malutki piesek na spacerze na nią warknie, to chowa się za mną :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Generale, nie myslales nigdy o wzieciu udzialu w jakims teleturnieju? Jest szansa, ze cos bys ugrał :]

Aha, jestem po lekturze (po czesci twojego) "Warana". Daje rade, a jedno zdanie mnie urzekło.

"Co prawda u zduna też terminował, ale chciał wybudować nie zwykły sobie piec - ten miał być piecem co sie zowie!" - stylistyka :]

Niektore neologizmy sa dobre, inne jeszcze lepsze. Jasne, ze nie jestem zadnym autorytetem, ani ekspertem, ale jako zwykly czytelnik chce powiedziec, ze wszystko ladnie ze soba wspolgra i tworzy smakowita calosc :]

Wiesz stary, "Warana" wyjątkowo sympatycznie mi się tłumaczyło. Piękna, poetycka opowieść o człowieku, który ściga swoje marzenie po to, by u kresu drogi stwierdzić, że stał się jego częścią... :)

Nie rezygnujcie z marzeń. "Syberia" mówi wam to samo. Podążanie za nimi czyni nasze życie piękniejszym...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Generale, nie myslales nigdy o wzieciu udzialu w jakims teleturnieju? Jest szansa, ze cos bys ugrał :]

Generał brał udział w całej serii teleturniejów, tematyka oczywiście SF. Emitowane były już kawał czasu temu w TV, gdy jeszcze były tylko dwa kanały. :) Brał w nich udział na spółę z MacAbrą i nawet coś tam wygrali. MacAbra wspominał, że śpiwór, który w jednym z odcinków wygrał, służył mu dzielnie przez całe lata. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Generale, nie myslales nigdy o wzieciu udzialu w jakims teleturnieju? Jest szansa, ze cos bys ugrał :]

Generał brał udział w całej serii teleturniejów, tematyka oczywiście SF. Emitowane były już kawał czasu temu w TV, gdy jeszcze były tylko dwa kanały. :) Brał w nich udział na spółę z MacAbrą i nawet coś tam wygrali. MacAbra wspominał, że śpiwór, który w jednym z odcinków wygrał, służył mu dzielnie przez całe lata. :)

Drogi Ghoście, głupio cytować samego siebie, ale dwie strony wcześniej napisałem, co następuje

Oj, Mac Abrę znam... bo ja wiem, ponad ćwierć wieku. Poznaliśmy się we wrocławskim Klubie Miłośników Fantastyki przy Indexie (to był studencki klub na Szewskiej). Mac Abra był członkiem Wrocławskiej Grupy, która z nużącą jednostajnością wygrywała organizowane przez Telewizję Łódź teleturnieje Kosmiczny Test - niezależnie od tego, kto był przeciwnikiem. Raz tylko przeciwnikom udało się zremisować (ale w ich zespole był np. późniejszy tłumacz Pratchetta, Piotrek Cholewa).

...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale w tym tekście nie napisałeś, że byłeś głównym filarem tego zespołu który z nużącą jednostajnością wygrywał organizowane przez Telewizję Łódź teleturnieje Kosmiczny Test. ;)

A abstra...ąc niestety nie zawsze mam czas aby na śledzić wątki i tematy na forum. Czego żałuję bo wiele fajnych tematów i ludzi się przez to forum przewija. :(

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale w tym tekście nie napisałeś, że byłeś głównym filarem tego zespołu który z nużącą jednostajnością wygrywał organizowane przez Telewizję Łódź teleturnieje Kosmiczny Test. ;)

Adminie Bezlitosny! Głównym filarem tego zespołu był nieżyjący już niestety Zbyszek dwojga doktoratów Adamski :D. Rzadko się, co prawda odzywał, pyszczyłem najczęściej ja (nie dopuszczałem innych do głosu, he! he!, he!), ale był jak pancernik we flocie - mając go w zespole wiedzieliśmy, że nie ma bata; jak czegoś nie będziemy wiedzieli ja, Robert Szmidt (dzisiejszy animator i wydawca czasopisma SF) albo Mac Abra, to na pewno odpowie Zbyszek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale w tym tekście nie napisałeś, że byłeś głównym filarem tego zespołu który z nużącą jednostajnością wygrywał organizowane przez Telewizję Łódź teleturnieje Kosmiczny Test. ;)

Adminie Bezlitosny! Głównym filarem tego zespołu był nieżyjący już niestety Zbyszek dwojga doktoratów Adamski :D. Rzadko się, co prawda odzywał, pyszczyłem najczęściej ja (nie dopuszczałem innych do głosu, he! he!, he!), ale był jak pancernik we flocie - mając go w zespole wiedzieliśmy, że nie ma bata; jak czegoś nie będziemy wiedzieli ja, Robert Szmidt (dzisiejszy animator i wydawca czasopisma SF) albo Mac Abra, to na pewno odpowie Zbyszek.

Swoja droga to mialem mozliwosc ogladania tego teleturnieju wzietego z archiwum TV (nie pytajcie jak i kto...). Coz, powiem tyle: widok EGM mliodszego, zdaje sie, wowczas ode mnie dzisiaj, czy szczawika-Mac Abry z duza iloscia dosc dlugich wlosow na glowie i jeszcze mlodzienczym wasikiem........................ powiem tyle, ze tego sie nie zapomina. A to byl rok... zdaje sie 1986? Moze 85? A ta scenograifia............... Zaiste, 20 lat z kawalkiem minelo, ale to zupelnie inny swiat...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hahaha, chciałabym dorwać tę taśmę prawdy. :D

A wracają do Tomasza Pacułka, hm, czy to spotkanie z kolegami było b. zakrapiane? :P

Owszem, było zakrapiane, ale alkohol pity z umiarem nie szkodzi nawet w największych ilościach...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Owszem, było zakrapiane, ale alkohol pity z umiarem nie szkodzi nawet w największych ilościach...

Przypomniała mi się pewna anegdota:

Pisarz Gottfried Keller pił o wiele za dużo wina, niż na to pozwalał stan jego zdrowia. Lekarz zwrócił mu taktownie uwagę, żeby zmniejszył ilość spożywanych płynów. Keller zasępił się na chwilę, po czym powiedział z uśmiechem:

- Oczywiście, panie doktorze, od dzisiaj nie będę jadł zupy. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...