Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

niziołka

Sesja Wiedźmina

Polecane posty

Wszyscy jesteście zdrożeni i niezwykle zmęczeni całodzienną podróżą. Miłe ciepło panujące w gospodzie "Pod zamkiem Bestii" rozgrzewa wasze zmarznięte kości. Wino i piwo, które tu podają, smakuje niczym najlepszy likier elfów. Łagodny śpiew barda wybija się ponad panujący wokół gwar, jakby tuląc was do snu. Gdzieś daleko rozlega się grzmot, słyszycie też pierwsze krople deszczu, świadczące o szybko zbliżającej się burzy. Przez szczeliny w okiennicach dostrzegacie rozbłyski. Niebo najpewniej przecinają błyskawice.

Sala pełna jest wszelkiej maści postaci, tak pogrążonych w rozmowach - u stałych bywalców, i odpoczynku - u tych, dla których karczma stała się tylko jednym z przystanków- że nie czuje się potrzeby dzielenia ich na wojaków, kupców i jakiekolwiek inne grupy - chociaż można znaleźć przedstawicieli praktycznie każego z nich.

Pomimo, że każde z was przybło tu wystarczająco dawno, by się choć częściowo wysuszyć, zdążyliście tylko zanieść swoje rzeczy do skromnych - a przez to i tanich - pokoi na piętrze. Teraz, przed wami rozpościera się wielka ciepła sala, wypełniona wzniesionymi głosami, dymem z fajek i wędzonego w kuchni mięsa. Cała sala przecięta jest dwoma bardzo długimi, jednak stosunkowo wąskimi stołami otoczonymi ławami, gdzie wszyscy ludzie - mniej lub bardziej chętnie - zawiązują przy jedzeniu nowe znajomości. Pozostałą przestrzeń zajmuje tylko kontuar, kominek i znajdująca się w jego pobliżu kiepsko zbita scena, którą zajmuje bard, eksponując przy tym leżącą przed nim czapkę na datki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gospoda. Nareszcie.

Wzdycham ciężko, zasiadając przy ławie - w miejscu blisko kominka i barda. Przez długą chwilę wpatruję się w niego, myśląc, czy uda mi się wysupłać dla niego jakiegoś miedziaka. A jeśli nie...

Spoglądam po współbiesiadnikach, kątem oka, jak to się czyni w oberży; pomiędzy skinieniem na dziewkę, coby przyniosła coś do jedzenia, a łykiem piwa. Nie można liczyć na wielki łup, ale - dla dobra większej sprawy, jak moje życie i jakiś miedziak dla barda, warto się porozglądać.

Z nabożną czcią, godną większej sprawy, namaczam pajdę chleba w lichym gulaszu.

W milczeniu, jakiego wymaga posiłek - kto wie, kiedy będę mógł zjeść coś ciepłego? - przysłuchuję się toczącym sie wokół mnie rozmowom. Oby tylko nie przyplątał się tu jakiś długouch, aż jedzenie gorzej smakuje, jak się na takiego popatrzy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czemu, do jasnej cholery, mam siedzieć przy jednym stole z ludźmi?!

Teraz jednak mogę to jakoś przeżyć, bowiem chęć odpoczynku zwycięża w chwili obecnej ze wszystkim innym - nawet niechęcią do ludzi. Nie wspominając o elfach!

- Dziewko, piwa, a żwawo! - Zakrzykuję, uderzając z impetem w blat stołu pustym kuflem. - Niechże to i będzie cały antałek, psia mać, raz się żyje!

Dojadam strawę, do której dolano chyba jeszcze więcej wody, niż do piwa. Ciepło z kominka przyjemnie rozgrzewa me krasnoludzkie kości, a bardzia muzyka wcale tak bardzo nie przeszkadza - mimo, że grajek jest człowiekiem.

Prawdziwa sielanka.

Zaraz.

Sielanka w gospodzie?!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miło sobie posiedzieć w cieplutkiej gospodzie, kiedy deszcz za oknem leje. Ach... Zjadło by się cosik! I wypiło! Tak! Przede wszystkim wypiło!

Zapach mięsa z kuchni doszedł i do mnie...

Ech! Na początku jednak jakieś mięsiwo!

Wyłapuję szybko najbliższą osobę, która biegała przy stołach.

- Ej! Milutka! -wykrzykuję ? Przyniosłaby coś miłego do napełnienia brzucha?

Nie zwracałem uwagi na odpowiedź, bo przy scenie zauważyłem barda.

Czapeczkę sobie rozłożył! No... Należy mu się! Ładnie śpiewał!

Czym prędzej do niego lecę, wyjmując przy tym jakieś monety.

- Panie poeto! Może nie opowiedziałby pan jakiejś opowiastki? - wrzucam pośpiesznie monety, nie patrząc na ich wartość - Takiej, co by jedzenie od słuchania łatwiej do gęby wchodziło?

No i uśmiecham się, bo tak zawsze łatwiej do człeka trafić...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Siedzę w kącie gospody i zastanawiam się, w jaki sposób właściwie się tutaj znalazłam. A, tak miałam już dość jedzenia królików pieczonych na ognisku i jagód zbieranych w lesie. Postanowiłam więc rozstać się ze spotkanym dawniej krssnoludem i sprawdzić, czy ci, któży rozsiewali złą sławę ludzkich karczm mieli rację. Miałam trochę "ludzkich pieniędzy", więc z dostaniem strawy nie było problemu. Jednak patzrąc na stojącą przed moim nosem miskę z półpłynną substancją, w której pływają tak na oko dwa kawałki mięsa wielkości orzecha, pomyślałam, że jednak wolę króliki. Poza tym w karczmie było niebywale głośno - na scenie fałszował dość kiepski bard, a bywalcy byli nieco przygłusi, albo też nie umieją się porozumiewać inaczej, niż krzycząc. Oprócz tego pomieszczenie wypełniał swoisty zapach - przemieszana woń piwa, gorzałki, potu, zwyczajnego brudu, gryzący zapach dymu z paleniska a nawet odór uryny. Niedaleko mnie jakiś krasnolud w zwyczaju swergo ludu zamawia piwo ordynarnie uderzając pustym kuflem o blat.

Sprawdziłam, czy kaptur nie zsunął się z głowy. W gospodzie siedziało wieke osób. Widziałam ludzi, krasnoludów, nawet kilku niziołków. Ale żadnego elfa. Lub też elfowie, podobnie jak ja zajęli mniej eksponowane miejsca. W dzisiejszych czasach ostrożność nie zaszkodzi, nawet jeśli nie sympatyzuje się z grasującymi po lasach bandami. Po drodze widziałam paru złapanych przez ludzi członków komand. Jednego lub dwóch nawet poznałam. Potem, w nocy długo nie mogłam zmrużyć oka...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Secu- rzeczywiście, chleb jest mocno wyschnięty, a w gulaszu poza nielicznymi kawałkami wołowiny i gęstym, stosunkowo mocno przyprawionym sosem pływają jakieś nieszczególne ścinki warzyw. A, że wygląd strawy jest nieciekawy, to i roztaczasz szeroko wzrokiem po sali, i rzeczywiście - twoje bystre oczy już po kilku chwilach odnajdują wśród hałaśliwego tłumu ukrywającą twarz pod kapturem elfkę, którą mimo to zdradzają ruchy, chociaż są dość oszczędne, ostrożne.

I wtedy, pomiędzy tobą a znajdującym się obok krasnoludem, ląduje położony przez przemęczoną dziewkę antałek piwa.

Herm - czekałeś tylko chwilę, a dziewucha dorodna jak rzepa - co odłożyło się zarówno w jej talii, jak i biodrach i piersiach - wręcz rzuciła na ławę zbyt ciężki dla niej antałek(jak na twój słuch, zawdzięczający ciężar raczej metalowym okuciom i grubości drewna, niż zawartości), jednak wystawia wcześniej przed siebie rękę - niestety nie tą, zawierającą na sobie kranik do wbicia. "Dziesięć koron novigradzkich" -tak brzmią jej słowa. Słowa, które wyciszają bicie serc wszystkich zgromadzonych przy ławach.

Vrogh -"E, panie, to i gardło potrzeba by cosik zwilżyć, aby słuchać przyjemnie było" bard odwraca wzrok w stronę leżącego nieopodal pustego kufla...

Faerienn - kiepskie jedzenie, wszechobecny hałas, szokujące maniery i smród alkoholu mieszanego z potem i długim brakiem kąpieli u współbiesiadników, całkowicie odebrały ci apetyt, chociaż w dalszym ciągu tęsknisz za pełnym żołądkiem. Przez chwilę masz nadzieję, że nagła cisza ze strony sceny poprawi ci humor, jednak zauważone przypadkiem wpatrzone w ciebie zielone oczy młodego, dosyć wysokiego ludzkiego mężczyzny o długich ciemnych włosach. I nie obiecują ci one bezpieczeństwa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zielonooki nie spuszczał ze mnie oczu. Staram się nie dać po sobie poznać, że go zauważyłam. Za tymi zieloniutkimi oczami kryją się nie do końca jasne intencje. Może byłam nie dość ostrożna i którymś ruchem, spojrzeniem lub gestem zdradziłam swoje pochodzenie? Moja dłoń niepostrzeżenie zsunęła sie z blatu na udo, a następnie pod fałdy płaszcza, sprawdziłam czy nieduży mahakamski sztylet tkwi na swoim miejscu. Ach, jak dobrze że zabrałam go ze sobą. Spojrzałam na miskę nieokreślonej substancji stojącoą przede mną. Wzięłam łyżkę i mimowolnie zaczęłam jeść. Każda strawa jest dobra dla pustego żołądka, chociaż moja "zupa" gdy ostygła smakowała dwa razy okropniej.

Przez moją głowę przeleciały wszystkie zasłyszane wieści co ludzie robią z pojmanymi elfkami. W czasie mej podróży sporo tych plotek przyoblekło się w ciało. Zresztą już w górach spotkałam wystarczająco wiele elfek wychowujących ludzkie bękarty, aby wiedzieć że spojrzenia takie, jak zielonookiego nie wróżą nic dobrego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech... Śpiewak chce nieco podpić. Zasługuje! Co mi tam!

Spoglądam na czapkę barda.

Chyba żem nieco przedobrzył z tymi datkami, a pewnie będę musiał i na piwsko się wykosztować. Trudno. Głupiś, to teraz płać!

- Piwa dla śpiewaka! - krzyczę na całą karczmę, coby wszystkie dziewki służebne usłyszały.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zawszony długouch, psia jego mać.

Drżącą dłonią zagarniam resztki gulaszu na chleb i wsadzam go sobie do ust, sos spływa po palcach.

Wbijam wzrok w elfkę, w oczy skrywane pod kapturem, co za bezczelność, zwierzę w ludzkim odzieniu. Oblizuję palce, nie spuszczając z niej wzroku.

Tak brudasie, za chwilę to może być twoja krew, na pewno smakuje ohydnie.

Pociągam zdrowy łyk z piersiówki, od razu wraca jasność - uspokój się, nie tutaj. Nie teraz.

Jakiś kretyn drze się na całe gardło o piwie dla barda.

Ciągle patrzę prosto w twarz elfki. - Zawszone długouchy, zawsze się jakiś przyplącze - mówię na głos.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zawszone długouchy, zawsze się jakiś przyplącze - rzecze jakiś jegomość, siedzący w niedalekiej odległości ode mnie. Jak zauważyłem, jak dotąd ciągle wpatrywał się w pewną niewiastę... elfkę?

Zbywam ich oboje machnięciem ręki i dolewam sobie piwa. Piwa, którego antałek kosztował taką sumę, jakiej większość siedzącej wokoło hołoty w życiu nie trzymała w brudnych łapskach. Może stąd ich krzywe spojrzenia?

Nigdy nie miałem problemu z pieniędzmi. Życie nauczyło mnie, że problem z pieniędzmi polega na tym, że ich nie ma, a ja zawsze mam przy sobie przynajmniej do połowy wypełnioną sakiewkę... Oczywiście nie należy się tym zbytnio afiszować, a przed momentem nieopatrznie to zrobiłem. Uch, trudno. Kto by się ośmielił zaatakować krasnoluda?

Właściciel zielonych oczu i elfia panna wciąż mierzą się iskrzącym od gniewu wzrokiem.

Rozbawiło mnie to.

- Ech, głupiście - zwracam się do tej dwójki z rubasznym uśmiechem na ustach. - Zawsze mnie śmieszyła ta rywalizacja ludzi, elfów i całej reszty. A wiecie dlaczego? Powiem wam: po co się bić o drugie miejsce, skoro na szczycie zawsze będą krasnoludy i to się nie zmieni?

Poklepuję zielonookiego po ramieniu i dolewam sobie piwa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szybkim ruchem strzepuję dłoń krasnoluda z mojego ramienia.

- "Głupiś - mówię, nie spuszczając oczu z elfki - skoro twierdzisz, że te szczury mogą w ogóle z nami rywalizować."

Wstaję, kufel w ręku, palec wymierzony w krasnoluda.

- "Śmieszy cię to? Powiedz jeszcze, że lubisz tych wszarzy. No powiedz - lubisz elfy?"

Pociągam z kufla zdrowy łyk.

- "Mnie nie jest do śmiechu. Raczej płaczę nad daremnym wysiłkiem twoich wielkich przodków. Oni chcieli uwolnić krainę od tej plagi."

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tej chwili uwaga wasza - i co mniej wstawionych wśród pozostałych klientów - kieruje się w stronę drzwi, które otwierają się z głośnym trzaskiem. Nie wpada jednak przez nie ani potwór, ani kolejny podróżny o wybujałym ego. Do sali wpada młoda kobieta o długich ciemnych włosach, które oblepiają jej mokrą, białą, sukienkę, a nawet wyraz przerażenia i zmęczenia na jej twarzy nie jest w stanie pozbawić jej piękna.

Vrogh - Nie potrafisz stwierdzić, czy szczęka ci bardziej opada, czy wyszczerza w głupim uśmiechu. Ale wiesz, że zdecydowanie nie jesteś jedynym tutaj.

Secu - otwierasz szeroko oczy ze zdumienia, kiedy oglądasz dziewczynę. Jest po prostu piękna. Ale nie w tak egzaltowany i mdły sposób jak elfki, tylko uosobieniem każdego, które w tej chwili przychodzi ci do głowy. I jeszcze trochę.

Herm- chociaż pierwszy raz od dawna kufel piwa prowadzony przez twoją rękę zatrzymał się w drodze do swego miejsca przeznaczenia, bo chociaż ładniutka, to nie w twoim typie, jednak niepokoi cię wzrok, który zauważasz u pozostałych biesiadników.

Faerienn - Szybko otrząsnęłaś się z zaskoczenia, jakim było dla ciebie zauważenie pięknej dziewczyny(której uroda tym bardziej cię zaskakuje, że nie zauważasz śladu glamarye na jej twarzy). Reakcje wszystkich bywalców karczmy - a także to, że poza kelnerkami w tej chwili jesteście tu jedynymi kobietami - wcale cię nie uspokaja. Jedyne, co pozwala ci choć trochę spokojniej odetchnąć jest to, że Zielonooki również się zapatrzył w panienkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zielone oczy ostatni raz musnęły moją twarz, a następnie na dobre spoczęły na przybyłej młodej kobiecie. Ja też na nią spojrzałam i nie mogłam wyjść z podziwu.Była uderzająco piękna. Szybko spojrzałam po sali. Wszyscy, włącznie z zielonookim patrzyli na dziewczynę. Paru bywalcom karczmy szczęki niemal opadły w talerze. Pomyślałam, że można spróbować się wymknąć z gospody, póki nie spoglądają na mnie te niepokojące, zielone oczy. Powoli zaczęłam przesuwać się w stronę kontuaru i ukrytych za nim drzwi na zaplecze, a dalej tylnego wyjścia z karczmy. Mam jeszcze trochę pieniędzy, jeśli trzeba zapłacę karczmarzowi. Słyszałam że tak się robi, jeśli chce się niepostrzeżenie opuścić budynek.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Secu - po chwili zauważasz, że elfki nie ma już na miejscu, które wcześniej zajmowała; jednocześnie, przerażona kobieta w drzwiach chwiejnym krokiem zmierza w stronę ław, na których siedzicie. Jej kroki są bardzo niepewne, jakby obawiała się, że za chwilę upadnie ze zmęczenia.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jejku... Jaka cudna kobita!

Nie odrywam wzroku od dziewczyny.

Och! Słabieje! Jak można dziewkę do takiego wymęczenia doprowadzić? Hańba!

Staram się czym prędzej dobiec do młodej kobiety, by wspomóc ją swym ramieniem. Jednocześnie rozglądam się za miejscem, w którym mógłbym ją posadzić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Psiamać.

Jak najszybciej podchodzę do kobiety i schylam się, aby nasze twarze znalazły się na tej samej wysokości.

- "Przed kim uciekasz? Co tam jest?" - mówię twardo, wskazując lewą ręką na drzwi.

Oby uciekała tylko przed deszczem.

Wciąż przy kobiecie, kątem oka zerkam na krasnoluda. Ktoś, kto bez mrugnięcia zamówił cały antałek, pewnie ma pękatą sakiewkę... Staram się, posyłając możliwie dyskretne spojrzenia, zlokalizować mieszek wielbiciela elfów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Vrogh - Dziewczyna, przez chwilę obraca się do tyłu, jakby usłyszała coś niepokojącego, po czym szybko wbiega do sali, nie zauważając nawet leżącego w przejściu psa. Potyka się o niego, i ledwo łapie równowagę - głównie dzięki twoim wyciągniętym w jej stronę ramionom. Obracasz się oszołomiony dookoła, widząc z każdej strony wzrok pełen zazdrości, a już zwłaszcza u tych, którzy byli w połowie drogi do dziewczyny. Inny jest tylko wzrok zielonych oczu mężczyzny, który ignorując napięcia wśród mężczyzn w reszcie sali, podchodzi do dziewczyny i zadaje jej pytanie :"Przed kim uciekasz? Co tam jest?".

Secu - nie zauważasz sakiewki krasnoluda, ponieważ, jak się domyślasz, nie jest w ciemię bity i nie trzyma jej nigdzie na wierzchu. Natomiast - zanim zdążyłeś podejść do dziewczyny, zauważasz, jak jeden z największych mężczyzn, jakich w życiu widziałeś, podnosi się z ławy w ruchach tak szybkich, na jakie pozwala tylko jego zwalista, lecz nie otyła postura, dopada do dziewczyny i uchrania ją przed upadkiem.

Nim dziewczyna nadąża z odpowiedzią na pytanie, z,adane przez zielonookiego, słyszycie dźwięk, którego zapewne i ona obawiała się, odwracając w przejściu. Najpierw słyszycie zagłuszony wcześniej przez ciężki deszcz tętent kopyt, a już po chwili zauważacie na dworze kilka koni, i zsiadających z nich z wielką wprawą jeźdźców, którzy szybkim ruchem wyciągają broń i ruszają do drzwi.

Dziewczyna spogląda na wielkiego mężczyznę otwartymi szeroko z przerażenia oczami i z jej ściśniętego przez przerażenie gardła wydobywają się słowa: "Niech ktoś mi pomo-oże... Proszę.. O-oni mnie zabiją...

Faerienn - cała zaistniała sytuacja świetnie odwraca uwagę wszystkich zebranych w sali. Wygląda na to, że możesz bezpiecznie uciec.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Niech ktoś mi pomo-oże... Proszę.. O-oni mnie zabiją...

Odrywam się od piwa. Że co? Że ktoś tu kogoś zabije? - przelatuje mi przez głowę.

W całym tym poruszeniu wywołanym pojawieniem się dziewki, a potem ratunkiem ze strony wielkiego człowieka, dostrzegam, iż jakieś postaci zsiadają z koni i ruszają do karczmy. Poruszeni bywalcy, zdaje się, nie zauważyli ich. No, na pewno nie wszyscy.

- W mordę! - rzekę z przekąsem i niechętnie, acz energicznie wstaję od stołu. Po chwili mówię nieco głośniej - Ludziska! Nie wiem, co tu się dokładnie wydarzy, ale do cholery, nie dam zabić dziewki. Może i jest wątła, nie ma brody i w ogóle jakaś taka brzydkawa, ale to nadal dziewka.

Nie czekam na reakcję kogokolwiek. Wyciągam wierne toporzycho zza pasa, podchodzę do drzwi i staram się ustawić tak, żebym był pierwszym, na kogo natkną się przybysze.

A może uda się uniknąć rozlewu krwi? Chyba że to będzie elfia krew, wtedy można rozlewać, ile dusza zapragnie!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Śledzę ruchy krasnoluda z kwaśnym uśmiechem.

Głupich nie sieją...

Odchodzę od dziewki i spluwam na podłogę. Zajmuję miejsce pod ścianą, w cieniu, w odległości paru kroków od krasnoluda.

Jeszcze raz spoglądam na dziewczynę. Czym zawiniła? Musi być warta tego, aby gonić ją w taką pogodę...

Zaciskam dłoń na rękojeści sztyletu. Znowu ludzie, znowu śmierć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-"Niech sobie panienka odpocznie." - mówię łagodnie do dziewczyny.

Próbuję znaleźć miejsce, w którym mogłaby odpocząć kobiecina. Najlepiej by oglądała latające łby nadchodzącej do karczmy zgrai z daleka.

Bo tylko pustogłowe matoły porywają się z mieczami na taką cudną dziewkę! Im i tak łepetyny nie są do niczego potrzebne!

Sprawdzam, czy mam przy sobie siekierę.

Mateczko! Przy takiej babie można nawet o swoich narzędziach pozapominać! Niby biegać z tym winien zawsze, jak się człek nagapi na takie cudeńko, to sam zaczyna mieć pustą głowę.

Ruszam w stronę wejścia.

Teraz sobie moja Kobita porąbie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wygląda na to, że nadal nikt nie zwraca na mnie uwagi... Wszyscy byli zbyt zajęci dziewczyną, żeby zwrócić uwagę na mnie. Nawet zielonooki zdawał się zupełnie zapomnieć o mojej obecności. Nie zawracałam sobie głowy scenami rozgrywającymi się przy drzwiach. Całą swoją uwagę skoncentrowałam na jak najcichszej próbie skierowania moich kroków w stronę, gdzie według mnie było tylne wyjście. Jeżeli uda mi się to zapadnę w lasy...
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zauważacie grupę jeźdźców, którzy z ogromną wprawą zsiadają z koni, rzucając sobie urywane, niezrozumiałe rozkazy. Zręcznym ruchem unikają sylwetki krasnoluda Herma, jakby uznali, że stoi tu, bo właśnie wychodził, po czym wchodzą do sali, a ich dowódca, nieustępliwym głosem wypowiada słowa: "Ona jedzie z nami". Wszyscy ubrani są w podobne stroje i podobnie opancerzeni.

Vrogh - przez chwilę mierzysz spojrzeniem ludzi siedzących na najbliższych ławach, upewniając się, czy dziewczyna będzie tam bezpieczna. Niektórzy miękną pod twym wzrokiem, inni nie. Panna najwyraźniej nie chce cię zostawić, jednak zaczyna stawiać ostrożne kroki do tyłu, kiedy widzi wchodzącą do sali grupę.

Faerienn - Wyjście w tej chwili z sali nie stanowi problemu, zwłaszcza, że Karczmarz jest zajęty dawaniem swoim usługiwaczkom i sprzątaczom półgłosem komend, mających prawodpodobnie na celu pochowanie przed ew. bójką co delikatniejszych i droższych przedmiotów z okolic kontuaru. Z perspektywy przejścia między salą a kuchnią zauważasz nawet ukradkowo ładowane kusze.

W głębi kuchni zauważasz jedną z posługaczek, próbującą cię przywołać gestami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Udało mi się niepostrzeżenie opuścić główne pomieszczenie karczmy. Znalazłam się w kuchni. Roznosił się tutaj zapach gotowanego jedzenia, zauważyłam też jedną z pomocnic, która zapewne przywoływała mnie nerwowymi gestami.

Z tyłu na razie nie dobiegały żadne odgłosy świadczące o wybuchu awantury, więc postanowiłam podejść do niej i dowiedzieć się cóż ma za problem. Najwyraźniej nie wszyscy ludzie są wrogo nastawieni do elfów... Na wszelki wypadek jednak nóż będę mieć w pogotowiu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie chce się ode mnie odsunąć? Miłe... Widać dzieweczka znalazła se we mnie oparcie. Nie ma co się dziwić, wszak do małych od dzieciaka nie należałem.

-?Spokojnie panienko, nikt ci krzywdy nie zrobi? ? zwracam się w pierwszej kolejności do niej, po czym zasłaniam swoim cielskiem kobiecinę, przed wstrętnym wzrokiem przybyłych.

- ?Panowie nie widzą?? - zwracam się do zbirów - ?Dziewka nie chce iść. Siądźcie sobie, zamówta piwa, czy co tam tacy żłopią i odjedźcie w spokoju, bo bałaganu tylko narobiliście.? - uśmiecham się, kończąc wypowiedź, choć nie zanosi się na śmiechy i radosne picie piwska.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Faerienn - posługaczka uśmiecha się nieśmiało i dając ci znać, abyś poszła za nią, w stronę drzwi kuchennych, odzywa się do ciebie szeptem: "Ja wiem, że mężczyźni potrafią być potworniejsi od tego, czym się dzieciaki w nocy straszy i tego, co się o was, długouchych opowiada...A widziałam, jak tamten na ciebie patrzył...my, kobiety, musimy się trzymać razem".

Dziewczyna, prowadząc cię za sobą, jest cała zarumieniona i nie trudno ci się domyślić dlaczego - możliwość znalezienia czegoś wspólnego pomiędzy nią - prostą, nieciekawą dziewczyną, której los poskąpił szczęścia i urody do tego stopnia, że pracuje w kuchni zamiast obsługiwać klientów karczmy, a tobą - piękną, zwinną i wiekową elfką. W drodze ciska wzrokiem gromy na inne posługaczki, biegające w nieładzie.

Vrogh, Secu, Herm - Strażnik, stojąc w pozycji oficjalnej, wyprostowanej, a jednak - jak łatwo można ocenić - pozwalającej na szybkie wydobycie broni - "Jej chcenie albo nie chcenie nie ma w tej chwili najmniejszego znaczenia. Naszym obowiązkiem jest ją stąd zabrać".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...