Skocz do zawartości

Dla miłośników RPG


Pzkw VIb

Polecane posty

Dla mnie D. najbardziej przypomina NW2 (...) Żadnych skomplikowanych wyborów wpływających na rozgrywkę

Oczywiście mówimy o podstawce Neverwinter Nights 2, prawda? Nie o Masce Zdrajcy...? :')

Dzięki, rozjaśniłeś mi sytuację. Rzadko podają takie informacje w recenzjach, stąd ma niewiedza.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,7k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź
  • 2 weeks later...

Wiem, że nie powinienm cytować całych postów, ale pragnę kontynuować rozmowę z innego tematu z udziałem Fristrona i nie chcę, by wyniknęły jakieś nieścisłości. Także tutaj cała wiadomość:

Mamy trochę różne priorytety. Postacie + fabuła = ogólnie scenariusz, do spółki z dialogami, kreacją świata przedstawionego... To jest w RPG bardzo ważne, nie da się ukryć. Drugim czynnikiem, który jest w moim odczuciu kluczowy jest immersja. I tutaj zdecydowanie wygrywa BioWare. Wątki z reguły mają sensowną ekspozycję, po czym dynamicznie się rozwijają; Obsidian woli raczej prowadzić narrację w formie chaotycznej burzy przeplatających się elementów, które trzeba sobie poukładać w całość. Może to i czyni fabułę trochę bardziej wymagającą pod względem intelektu odbiorcy, ale to taka trochę sztuka dla sztuki, burząca zanurzenie w świecie i wybijająca z rytmu. Bo jak tu się zanurzyć w grze, skoro przy co drugim dialogu zastanawiam się przez chwilę właściwie o co biega, zanim sobie przypomnę, że jakiś wątek do którego dialog, w którym uczestniczę się odnosi był już poruszony, zazwyczaj też w dość mętny sposób. Układanie sobie tych fragmentów nie jest niestety satysfakcjonujące - a zaznaczę, że bardzo lubię analizować skomplikowaną fabułę, potrafię godzinami rozmyślać np. o metaforyce i "pudełkowej" konstrukcji scenariusza Alana Wake'a - bo cały czas mam wrażenie, że można było te wydarzenia przedstawić przejrzyściej i lepiej.

A przy tym "idiotoodporność" u BioWare'u nie oznacza skretynienia. Wręcz przeciwnie, niektóre wybory moralne w Mass Effect 2 należą do czołówki najbardziej dyskusyjnych, z jakimi się spotkałem w grach RPG.

A Dungeon Siege III mnie interesuje i z uwagą śledzę informacje na jego temat, czego zresztą dowodem wersja "sorry Geralt" 1.2 mojej sygnaturki.

Jeszcze mała notka: ja za gry Obsidianu uważam również stare tytuły Black Isle, to w większości ci sami ludzie a zwłaszcza Chris Avellone. Tak dla ułatwienia rozmowy.

Szczerze powiedziawszy, nie do końca rozumiem na czym polega chaotyczność wątków w grach Obsidianu. O ile gdy przypomnę sobie KotORa 2, to mogę potwierdzić wyskakujące z nikąd kwestie dialogowe poruszające dziwne tematy, tak w przypadku innych produkcji zupełnie sobie tego nie przypominam. I to w dodatku sytuacja z KotORem wygląda tak, że gra jest całkowicie pocięta na kawałeczki, historia jest pozlepiana na szybko. Co - biorąc pod uwagę sytuację - robi i tak niesamowite wrażenie.

Ogólnie o tyle uważam historie przedstawione przez Obsidian za ciekawsze, że często poruszają inne tematy niż ratowanie świata. One opowiadają o konkretnych osobach, o ich przeżyciach i wielkich nieszczęściach. Widać, że w centrum jesteś TY, TWOJA postać. Nie świat. Nie zaraza. Nie wielka horda z północy.

I to jest właśnie coś co sprawia, że naprawdę mogę uczestniczyć w grze. Uczestniczyć w niej, nie prowadzić ją. Nie wiem czy tylko ja tak dogłębnie odbieram wszystkie zdarzenia w grach mojego ulubionego developera, czy po prostu są tak napakowane emocjami. A co najważniejsze - wybory podejmowane w grze nigdy nie są jednoznacze. Nie mam pojęcia jak robi to Obsidian, ale gdy przyjdzie konwersacja, gdzie mam wybrać między dwoma stronami konfliktu, obydwie mnie przekonują.

Gry BioWare są proste. Jesteś wybrańcem i ratujesz świat, zawsze to samo tylko z inną otoczką. Wybory postawione przed postacią gracza najczęściej nie dają żadnych wątpliwości co do tego, który jest dobry. O ile Mass Effect 2 był dość ambitnym tytułem z głębiej zarysowanymi postaciami, tak zawsze było wiadomo że górna kwestia da nam Paragona, co niestety odrobinę spłycało rozgrywkę. Wytężam umysł i nie jestem za nic w świecie przypomnieć sobie przynajmniej 2 trudnych wyborów moralnych z gier BioWare innych od właśnie ME2 (bo tam naprawdę starano się zachować szarość). Pamiętam jeden (Dragon Age Spoiler):

wybór między dwoma nowymi władcami Orzammaru, Beilanem i Harrowmontem (nie jestem pewny pisowni, sorry). Tam nie było do końca wiadomo który jest dobry, a który zły i jak potoczą się losy Krasnoludów. Każdy miał swoje skazy, bo - wiadomo - polityka

.

Niestety gry Biowaru mają tę tendencję, że są całkowicie czarno-białe. Poza fragmentami ME2, po prostu nie ma w ich produkcjach momentów wymagających jakichkolwiek rozważań (ew. "powiem to, to dostane więcej EXPa"). I to jest właśnie przewaga Obsidianu: mimo nadrukowanego napisu "+12" większości ich gier, fabuły w nich zawarte są głębokie i nie kreślą jasno różnicy między dobrem a złem, zaś konsekwencje wyborów zawsze są namacalne. Drugim studiem, któremu udało się dokonać czegoś podobnego jest CD-Projekt Red i ich fantastyczny - pod względem merytorycznym - Wiedźmin.

Niestety nie dane mi było jeszcze zagrać w Alana Wake'a, jest to następna gra w kolejce na mojego X-klocka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze mała notka: ja za gry Obsidianu uważam również stare tytuły Black Isle, to w większości ci sami ludzie a zwłaszcza Chris Avellone. Tak dla ułatwienia rozmowy.

Już bez przesady. Tormenta można śmiało zaliczyć do portfolio Avellone'a, fakt, ale przy F2 udział ludzi z Obsi był mocno częściowy, a przy F1 już w zasadzie nikt stamtąd nie pracował. Z ważniejszych ludzi z BIS w OE są Urquhart i Avellone. Weź pod uwagę, że sporo ludzi z BIS odeszło do Troiki, która się potem rozpadła, a niektórzy po prostu się rozeszli; np. Brian Fargo, ojciec Fallouta, założył inXile Entertainment (robią teraz Hunted: The Demon's Forge).

Szczerze powiedziawszy, nie do końca rozumiem na czym polega chaotyczność wątków w grach Obsidianu. O ile gdy przypomnę sobie KotORa 2, to mogę potwierdzić wyskakujące z nikąd kwestie dialogowe poruszające dziwne tematy, tak w przypadku innych produkcji zupełnie sobie tego nie przypominam. I to w dodatku sytuacja z KotORem wygląda tak, że gra jest całkowicie pocięta na kawałeczki, historia jest pozlepiana na szybko. Co - biorąc pod uwagę sytuację - robi i tak niesamowite wrażenie.

No to trudno wyjaśnić, bo to się w dużej mierze opiera na odczuciach... w NWN2 też się takie akcje jak w KotOR2 zdarzały. Potem był progres, ale narracja dalej nie jest tak przejrzysta i dobrze prowadzona jak w przypadku BioWare'u.

Ogólnie o tyle uważam historie przedstawione przez Obsidian za ciekawsze, że często poruszają inne tematy niż ratowanie świata. One opowiadają o konkretnych osobach, o ich przeżyciach i wielkich nieszczęściach. Widać, że w centrum jesteś TY, TWOJA postać. Nie świat. Nie zaraza. Nie wielka horda z północy.

Okej, tylko powiedz mi, ileż można tłuc motyw wewnętrznej "klątwy", żeby przestał być świeży? Torment - utrata śmiertelności. KotOR2 -

wpływ

. NWN2 -

tkwiące w nas Ostrze Gith

. Maska Zdrajcy -

Pożeracz Dusz

...

A przy tym poza Tormentem i tak ratujemy świat. Wyjątkiem od motywu klątwy jest Alpha Protocol, gdzie zamiast tego po prostu ratujemy świat. So far I'm not impressed. Może New Vegas jak je ogram mnie czymś zaskoczy.

Wybory postawione przed postacią gracza najczęściej nie dają żadnych wątpliwości co do tego, który jest dobry. O ile Mass Effect 2 był dość ambitnym tytułem z głębiej zarysowanymi postaciami, zawsze było wiadomo że górna kwestia da nam Paragona, co niestety odrobinę spłycało rozgrywkę. Wytężam umysł i nie jestem za nic w świecie przypomnieć sobie przynajmniej 2 trudnych wyborów moralnych z gier BioWare innych od właśnie ME2 (bo tam naprawdę starano się zachować szarość). Pamiętam jeden (Dragon Age Spoiler)

W Dragon Age'u było ich jeszcze kilka (choćby podczas Zjazdu Możnych), było też kilka ciekawie nakreślonych (Redcliffe -

poświęcić matkę, czy dziecko?

) ale położonych możliwością bardzo prostego rozwiązania ich bez konfliktu interesów. Sam pomysł, żeby oprócz wyboru moralnego była jeszcze trzecia droga kompromisu jest sensowna, ale takie rozwiązanie powinno być trudno osiągalne.

A co do Paragona - ale w ME nie chodzi o to, żeby się zastanawiać, do jakiego archetypu dana kwestia pasuje. Mass Effect przeniósł punkt ciężkości gdzie indziej; tu zastanawiamy się, czy zachowanie danego archetypu jest prawidłowe w kontekście całej sytuacji. Krótko mówiąc, uczynił system dialogowy bardziej przejrzystym i niepodatnym na pomyłki. To, że na górze jest Paragon nie oznacza "dobrego" rozwiązania, bo w Mass Effectach - szczególnie dwójce - "dobre" rozwiązania nie istnieją. Genofagium czy kwestia hakowania gethów jest mocno niejednoznaczna moralnie.

Niestety gry Biowaru mają tę tendencję, że są całkowicie czarno-białe. Poza fragmentami ME2, po prostu nie ma w ich produkcjach momentów wymagających jakichkolwiek rozważań (ew. "powiem to, to dostane więcej EXPa").

Mass Effect - raknii (

powiesz, że oczywiste, że uratowanie ich jest "dobrym" rozwiązaniem; OK, ale czy na pewno narażanie galaktyki na atak krwiożerczych bestii w trakcie wojny z gethami jest "dobre"?

) i problem terrorysty z DLC.

Poza tym - widać pod tym względem, tak samo jak pod względem writingu dialogów, stały progres u Kanadyjczyków. Dlatego: come to daddy, Dragon Age II. : >

I to jest właśnie przewaga Obsidianu: mimo nadrukowanego napisu "+12" większości ich gier, fabuły w nich zawarte są głębokie i nie kreślą jasno różnicy między dobrem a złem, zaś konsekwencje wyborów zawsze są namacalne. Drugim studiem, któremu udało się dokonać czegoś podobnego jest CD-Projekt Red i ich fantastyczny - pod względem merytorycznym - Wiedźmin.

Zgoda. Siła BioWare'u, jak już mówiłem, leży gdzie indziej.

Niestety nie dane mi było jeszcze zagrać w Alana Wake'a, jest to następna gra w kolejce na mojego X-klocka.

Gra, którą każdy posiadacz X360 powinien zaliczyć, IMO. Szczególnie jeśli ceni dobrą fabułę. Zresztą Remedy to moim zdaniem najbardziej uzdolnieni "storytellerzy" w całej branży.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wytężam umysł i nie jestem za nic w świecie przypomnieć sobie przynajmniej 2 trudnych wyborów moralnych z gier BioWare innych od właśnie ME2 (bo tam naprawdę starano się zachować szarość). Pamiętam jeden (Dragon Age Spoiler):

wybór między dwoma nowymi władcami Orzammaru, Beilanem i Harrowmontem (nie jestem pewny pisowni, sorry). Tam nie było do końca wiadomo który jest dobry, a który zły i jak potoczą się losy Krasnoludów. Każdy miał swoje skazy, bo - wiadomo - polityka

.

Dodałbym jeszcze dwa dylematy z wyżej wymienionej gry:

1.

Sprawa dotycząca ocalenia lub zniszczenia Kowadła Pustki.

2.

Sprawa dotycząca tego wszarza Zevrana i jego ewentualnego dołączenia do drużyny. Jeżeli o mnie chodzi, to zawsze kończył z poderżniętym gardełkiem, bo nienawidzę takich dwulicowych typów, dla których nie istnieją żadne wartości.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tormenta można śmiało zaliczyć do portfolio Avellone'a, fakt, ale przy F2 udział ludzi z Obsi był mocno częściowy, a przy F1 już w zasadzie nikt stamtąd nie pracował. Z ważniejszych ludzi z BIS w OE są Urquhart i Avellone

Scott Everts, Chris Parker, J.E. Sawyer, Chris Taylor to też nie w kaszę dmuchał. Poza tym duża część programistów z BIS też pracuje w Obsidianie, no ale jest to mniej ważna część i ciężko zdobyć konkretne nazwiska.

Okej, tylko powiedz mi, ileż można tłuc motyw wewnętrznej "klątwy", żeby przestał być świeży?

Nie wiem jak ty, ale ja jednak wolę przeklętego bohatera niż zwykłego wybrańca, który często praktycznie bez powodu leci i ratuje świat. Najczęściej on jest po prostu nikim, ma coś tam we krwi, więc jest ultra herosem. Zaleta motywu klątwy jest o tyle fajna, że dosięga osobistej części bohatera, sprawiając, że jego *wyprawa* ma podłoże personalne. To jest jego cel i chce go osiągnąć z konkretnego powodu.

Może to tylko ja, ale mi znacznie bardziej odpowiada coś takiego. Ogólnie to BioWare jest dość marne w pisaniu głównej historii, ale ich siła tkwi bardziej w wątkach pobocznych. Bo sam się chyba zgodzisz, że wyjście fabularne w uwielbianym przez nas Mass Effeccie jest zwyczajnie kiepskie -

Shepard umiera, Shepard ożywa, Illusive Man każe ci ratować świat i zbierać drużynę *poszukiwaczy przygód*

. Ale to właśnie zadania poboczne, osobowość bohaterów oraz ICH wątki sprawiają, że cała historia nabiera głębi. Sprawia, że chce się w nią brnąć i to właśnie decyduje o końcowym werdykcie.

Szczerze powiedziawszy, to nawet w tak ubóstwianym przeze mnie Obsidianie, największą zaletę stanowią postacie. O ile bardzo podobała mi się fabuła, powiedzmy KotORa 2, tak główną motywacją i tak byli bohaterowie - towarzysze drużyny, których wątki prowadziły całą grę. Mieli świetnie zarysowane, niejednoznaczne osobowości, a dialogi z nimi to była dla mnie prawdziwa uczta, zwłaszcza, że można było wpływać na ich charaktery. Niekiedy gram w tę grę tylko po to, żeby porozmawiać z postaciami na pokładzie Ebon Hawka - po prostu przebiegam błyskawicznie misje, wsiadam na statek i rozkoszuję się konwersacjami.

I to właśnie przez to z gier BioWare najlepszy jest Mass Effect 2, bo właśnie tam najbardziej wyeksponowane są postacie. Dragon Age'a również mogę nazwać niezłą grą, gdyż rozmowy z częścią towarzyszy w obozie były ładnie napisane. Niestety, nie mogę tego samego powiedzieć o jakiejkolwiek innej grze tych twórców - w reszcie tytułów bohaterowie byli marginesem albo praktycznie nie istnieli (NWN1). Nie dość, że fabuła w tych grach jest raczej słaba, to nawet nie ma ciekawych postaci do konwersacji. :')

Może New Vegas jak je ogram mnie czymś zaskoczy.

Skoro już wypowiedziałeś przy mnie ten tytuł, chciałbym powiedzieć na jego temat kilka rzeczy w kontekście innych gier RPG.

Fallout New Vegas jest cudowny. Pozwala na kreację dowolnego bohatera, jest mnóstwo możliwości jego tworzenia i awansowania, a każda umiejęność czy perk przydaje się. Dialogi są bardzo dobrze napisane, a mnóstwo, tzw. "speech challanges" daje wrażenie, że nasza postać jest naprawdę ekspertem (lub nie) w danej dziedzinie, co przydaje się nie tylko w walce. Świat jest bardzo duży, a questów multum, z czego praktycznie każdy można rozwiązać na kilka sposobów, co wpływa na naszą reputację, dostęp do innych zadań, przebieg fabuły i sposób postrzegania nas przez innych.

Ale jest jedno "ale" - brak interesujących, "pełno-wątkowych" postaci. Niby można mieć towarzysza, ale jego rola ogranicza się do okazjonalnych komentarzy na różne tematy, ewentualnie do odłączenia się od bohatera gdy będziemy walczyć z frakcją, do której należy. Niestety, ale każdy NPC w Falloucie New Vegas ma niewielką, epizodyczną rolę - jest ich po prostu zbyt dużo, by ktoś mógł nas oczarować swoją osobowością (no dobra, Yes Man czy Benny są rewelacyjni, ale dużo dialogów z nimi nie ma). Z powodu zbyt otwartego świata i zbyt dużej wolności, nie ma postaci, do których można się przywiązać. Po prostu brak tutaj wpadających w pamięć, charyzmatycznych person, które stanowią siłę pozostałych gier Obsidianu czy Mass Effecta 2.

Nie mówię, Fallout New Vegas to fantastyczna produkcja, tylko skupia się na innych - dla mnie mniej ważnych - aspektach RPG. To godny polecenia tytuł z kulawą grafiką Fallouta 3.

W Dragon Age'u było ich jeszcze kilka (choćby podczas Zjazdu Możnych), było też kilka ciekawie nakreślonych (Redcliffe -

poświęcić matkę, czy dziecko?

)

Można było oszczędzić obydwu udając się do Kręgu Maginów, co było jednoznacznie dobrym wyborem.

. Ale rozumiem o co ci chodzi.

No to cóż, Fristronie, czekamy na Dragon Age'a 2 i Dungeon Siege'a 3, wtedy porównamy może dokładniej. :')

***

EDIT:

Dodałbym jeszcze dwa dylematy z wyżej wymienionej gry:

1.

Sprawa dotycząca ocalenia lub zniszczenia Kowadła Pustki.

Jak dla mnie od razu widać, że

poświęcanie ludności na rzecz potężnej armii golemów jest złe i niedobre. A poza tym fanatyzm Brandy i jej szaleństwo od razu mówiło nam, by lepiej nie pozwolić na istnienie Kowadła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy możecie mi wytłumaczyć co wam się nie podoba w Oblivionie? Grafika do dziś nie odstrasza, a mówimy o pięcioletniej grze. Postać jest rozwijana w specyficzny sposób, ale można się przyzwyczaić, jest dużo uzbrojenia i pancerzy, gratka dla kolekcjonerów (mam na myśli, zdobywanie kombletów uzbrojenia), dodatkowo możliwość wytwarzania własnych zaklęć i przedmiotów. Dla mnie super. Nie mówcie, że Oblivion nie ma klimatu. Czy ktokolwiek z was próbował kiedykolwiek być wampirem? Albo wykonywać misję dla Gildii Złodzieji? Z tego, co czytoam wynika, że chyba nie. Co do walki, może to nie jest poziom walk pierwszych Gothiców, które naprawdę wymagały umiejętności gracza, ale nie da się z pieśnią na ustach zaklikać wrogów na śmierć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, osoby, którym wyjątkowo nie podobał się Oblivion to w większości fani serii i lore uniwersum The Elder Scrolls. Ponieważ jedyny progres w Oblivionie w stosunku do poprzednich części dotyczył oprawy wizualnej oraz animacji, a lore zostało w bardzo wielu aspektach po prostu zignorowane, to TES IV zraził do siebie weteranów poprzednich części. Ponadto tytuł ten posiada wiele czysto obiektywnych wad i mankamentów, przede wszystkim technicznych. Jeśli Cię to ciekawi, to odsyłam do wiadomego tematu w "Komentarzach" - wspominałem tam m.in. o ilości różnych bugów w Oblivionie, których liczba sięgała ponad dwóch tysięcy... Oczywiście, The Elder Scrolls III: Morrowind też nie był pozbawiony wad, ale w przeciwieństwie do Obliviona miał też dużo zalet.

Grałem w Obliviona naprawdę dużo czasu, i chociaż podróżowanie przez bajkowe lasy Cyrodiil było fajne, to jednak w moim odczuciu produkcja ta nie miała wcale wyrazistego klimatu, podobnie zresztą, jak nie posiadała innych ważnych cech gry cRPG: wielowątkowej i wciągającej fabuły, ciekawych zadań, interesujących dialogów, charakterystycznych postaci etc. Całość dopełniały wspomniane średnie aspekty techniczne: niedopracowane mechanizmy rozgrywki, fizyka i A.I., mnóstwo utrudniających grę bugów etc.

Podsumowując, niezła gra, ale słaby cRPG i jeszcze gorszy TES.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja także uważam Obliviona za gorszą grę niż Morrowind i przychylam się w tej sprawie do argumentów, które przytoczył Murezor.

Gdyby nie mody ( w tym te zbereźne :tongue: ) to miał bym wrażenie wywaliłem forsę w błoto na tą fuszerką od Bethsady.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co byście polecili?

Szukam gry podobnej do Gothic'a I, II. Graficznie żeby nie wybrzydzać coś jak jedynka i lepiej. W Risen'a już grałem i też bardzo mi się podobał.

Polecam wspomnianego wyżej Morrowinda, Two Worlds II (produkcja dużo lepsza od części pierwszej) oraz Gothic III. Inne godne rekomendacji tytuły z gatunku cRPG nie są bardzo podobne do Gothica, więc najlepiej byłoby, gdybyś opisał może swoje wymagania względem gry cRPG, ponieważ wtedy łatwiej będzie wybrać coś spełniającego Twoje oczekiwania. Natomiast szczerze odradzam nie mającą z grami z serii Gothic praktycznie nic wspólnego Arcanię, jak i również Obliviona. (W tym i w tym miejscu wyraziłem swoją opinię na temat tych gier).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli jednak we wszystkie Gothico podobne gry grałem Two Worlds (jedynkę zacząłem ale mi się szybko znudziła, a dwójkę niedawno skończyłem i naprawdę fajna), Gothic III też grałem i może być a Arcania to to... było straszne. W Morrowinda kędyś grałem ale jakoś mnie nie wciągnął.

A z wymagań to:

- otwarty świat

- steruje jednym bohaterem (nie jak np w Dragon Age grupą)

- rozwój postaci nie musi być skomplikowany

- grafika coś ala Gothic I i lepjej

- fajnie jakby była po polsku :)

Chyba tyle

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poleciałbym Wiedźmina, jednak tylko w przypadku, jeśli "otwarty świat" nie jest dla Ciebie elementem wymaganym - w Wiedźminie świat gry został podzielony na pomniejsze lokacje i w miarę postępów w rozgrywce nie można najczęściej wracać do tych poprzednio odwiedzonych. Podobnie jest ze znakomitym Vampire The Masquerade: Bloodlines (z tego co wiem, to niestety nie istnieje spolszczeni dla tego tytułu). Poza tym możesz zainteresować się pierwszą częścią serii Deus Ex (tym bardziej, że za jakiś czas wyjdzie świetnie się zapowiadający Deus Ex: Human Revolution).

Wszystkie te propozycje nie spełniają jednak całkowicie wymienionych przez Ciebie kryteriów - jednak na chwilę obecną nic lepszego nie przychodzi mi do głowy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Wiedźmina grałem więc odpada.

Hmm to inne wymagania:

- wciągająca fabuła

- steruje jednym bohaterem (nie jak np w Dragon Age grupą)

- najlepiej po polsku

- czasy bardziej miecz, łuk i magia

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- otwarty świat

- steruje jednym bohaterem (nie jak np w Dragon Age grupą)

- rozwój postaci nie musi być skomplikowany

- grafika coś ala Gothic I i lepjej

- fajnie jakby była po polsku

Fallout: New Vegas. Spełnia wszystkie wymagania.

Jeśli zaś chodzi o RPG Fantasy, to wszystkie są drużynowe.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmmm...to może Dungeon Lords lub Arx Fatalis???. Obie gry mają sporo wad, ale w wolnej chwili można im poświęcić trochę czasu (zwłaszcza Arx Fatalis).

@gerbilos wszystko to o czym piszesz już było w poprzednich częściach TES (może poza systemem walki, ale ten nigdy nie był szczególnie udany). Za to w Oblivionie zabrakło wielu elementów, obecnych w starszych odsłonach serii. Sam uważam że Obek jest grą przynajmniej niezłą, ale oceniając go jako "kontynuację", wygląda zwyczajnie ubogo. Grafika faktycznie ciągle może się podobać, ale jeśli o mnie chodzi, to samo mogę powiedzieć o starym już Morrowindzie. Rozwój postaci może i jest oryginalny, ale to akurat cecha szczególna całego TES. Tyle że od czasu Daggerfalla był coraz bardziej "okrajany". Jeśli o ekwipunek chodzi (wspomniane kompletowanie zbroi), to czwórka też nie ma się specjalnie czym chwalić. Większe możliwości w tym aspekcie dawał poprzednik. Także samo wytwarzanie zaklęć i magicznych przedmiotów nie było niczym nowym. A wampiryzm?. W Morku nie dość, że można było zostać krwiopijcą, to jeszcze istniał podział na trzy odrębne klany. A z każdym wiązało się kilka zadań do wykonania. Jeśli zaś mowa o gildiach, to w Cyrodill można było przystąpić do raptem pięciu. Dla porównania w Morrowindzie szczęścia można było szukać w aż dwunastu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Morrowinda polecam, ale proponuję też zapoznać się z Arx Fatalis. Jeśli jeszcze w niego nie grałeś, to może się okazać że właśnie jego szukasz. Moim zdaniem jest to bardzo niedoceniony rpg. Posiadał kilka bardzo ciekawych elementów, które z powodzeniem sprawdziły by się w nowszych produkcjach (np. system rzucania czarów).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@gerbilos- Ja tylko wymienię jedną rzecz (dla mnie kluczową)- level scaling. Jedyną grą w której skalowanie poziomów zupełnie mi nie przeszkadza, jest Puzzle Quest. :)

Zgadzam się całkowicie. Giganci gatunku RPG powinni się uczyć od tego małego australijskiego developera, jakim jest Infinite Interactive.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...