Skocz do zawartości
RoZy

Mass Effect (seria)

Polecane posty

BW nie stoi nad pisarzem, i nie czuwa nad każdym jego słowem. Ma tylko on zachować jako taki kanon. Jestem wyjątkowo zdziwiony, że BW w ogóle za to przeprasza. Za chwilę za pewne będzie, że "BW kłamie i chce naszej kasy" ale trzeba zdać sobie sprawę, że BW tylko jako tako kontroluje kanon. Jak sobie przypomnę wszystkie książki, który były osadzone chociażby w SW czy WH 40K, a z klimatu (i kanonu) uniwersum miały tyle, że jeśli nie tytuł, nie domyśliłbym się w ogóle, co to za uniwersum (nie ma to jak zastąpić warp magicznymi bramami gwiezdnymi...). Tylko, że ani LucasArts, ani GW nigdy nie wydały podobne oświadczenia....Więc wydając takie oświadczenie, oni naprawdę słuchają opinii fanów.

Co do zakończenia, również nie lubię

bezsensownego poświęcenia tylko po to, aby stworzyć dramatyzm. Oczywiście, możemy tu zejść na temat sensu całego poświęcenia, dla chociażby ojczyzny, ale to jest temat osobisty, więc nie ma po co tu robić off-top'u. Problem tylko w tym, że w kinie ostatnio jest nowa moda. Otóż, wykreował się mit, że aby zakończenie było ambitne, trzeba uśmiercić głównego bohatera przez bohaterskie poświęcenie. Jednak, zazwyczaj jest tak idiotyczne i niespójne, że trudno tu mówić o czymkolwiek ambitnym. "Po co wysadzić bazę wroga ładunkami wybuchowymi z odległości, lepsza jest bohaterska szarża na główny rdzeń, aby eksplozja mnie zabiła". Powiem szczerze, że nie chciałem happy endu. Jakoś wizja zniszczenia wszystkich żniwiarzy po czym założenie domu i rodziny z liarą/tali/whatever (wpiszcie sobie co tu chcecie) i popijania koktajlu na plaży, do mnie nie przemawia. Jednak, jak już Shepard ma zginąć, to niech ginie za coś. I niech giną inni razem z nim, za wspólny cel, niech to wszystko ma sens. Niech śmierć Sheparda, nie będzie daremna. Zaś co mamy w ME? Możemy sobie wskoczyć do zielonego promienia, aby zobaczyć cyniczny uśmiech jakiegoś dzieciaka, albo bohatersko zaszarżować na czerwony gazociąg (aby ten eksplodował nam w twarz). To nie jest poświęcenie, to nie jest bohaterstwo. To jest holywoodzki idiotyzm/

.

Fakt, taki bohater nieco rysunkowy jest, ale przede wszystkim powinien być taki, jakim prowadziliśmy go trzy częśći. A ja tego nie doświadczyłem.

Napoleon też zawiódł w kampanii Moskiewskiej, a nikt tego się nie spodziewał ;). Shepard, to mimo wszystko tylko człowiek, a skala tego co robi w ME3 jest znacznie większa. Bo, co on robił przez całą serię?

W ME1 powstrzymał tylko jednego żniwiarza. Głównie strzelał do gethów, ale nie było tam, aż nic tak wielkiego. W ME2 przeprowadził atak na bazę zbieraczy, misja, nie aż tak wymagająca. W zasadzie, to jakby zbieracze nie zostali zniszczeni, to nie skończyło by się to zagładą galaktyki. W ME3 walczy z całą armią żniwiarzy. Widzi zagładę całych planet, wie, że od niego zależą losy całej galaktyki. Żaden człowiek nie wytrzyma tego psychicznie (szczególnie, że w przeszłości odnosił same sukcesy).

Edytowano przez Dedexus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bohatersko zaszarżować na czerwony gazociąg (aby ten eksplodował nam w twarz)

A co na to Putin?

@Dalej do Dedexus

ME1 wszystko zależy od niego - jeśli się spóźni to mamy inwazję i nic na pewno więcej nie da się zrobić, więc się nie zgodzę, że to był spacerek. W końcu masa gethów, Saren no i żniwiarz to nie przedszkolaki do bicia.

ME2 - łatwa misja aha, poza tym, że mamy zbieraczy ich okręt, który nas wyłączył na 2 lata, poboczne misje, od których zależy wstęp do misji ostatecznej. Badamy wrak żniwiarza itd. Na końcu atakujemy w 12 bazę zbieraczy - no luz co to jest baza dla 12. Może i owszem misja, która nie ma znaczenia odnośnie obrony galaktyki, ale stresująca na pewno.

ME3 - większa męka, ale na to się przygotowywaliśmy przez ME1 i ME2. Wiadomo, że nie obędzie się bez ofiar i utraty planet.

Cały ciężar spoczywa nadal na Shepardzie jak to było wcześniej. ME1 i ME2 to nie "spacerek psychiczny" dla człowieka, to prawdziwa nerwówka dla kogoś kto jest zwykłym śmiertelnikiem (chociaż Shepard ma 2 życia :laugh: ).

Powiem szczerze, że nie chciałem happy endu. Jakoś wizja zniszczenia wszystkich żniwiarzy po czym założenie domu i rodziny z liarą/tali/whatever (wpiszcie sobie co tu chcecie) i popijania koktajlu na plaży, do mnie nie przemawia.

Ale to by było fajne oderwanie się od dzisiejszego kanonu poświęcenia i ogólnej śmierci z niczego naszych bohaterów :wink: taki protest przeciw obecnym normom Holyłódzkim, ostatnio oglądałem "Księga życia" czy jakoś tak - "Eli's book" chyba, a nie pamiętam, tam to była scena poświęcenia! Gość dyktował biblię, aż zmarł z przemęczenia :laugh: - żart oczywiście bo dostał w kolano :laugh:

Edytowano przez Vatherland
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozwolę sobie włączyć się do dyskusji o tym czy powinien być happy end czy też nie. Najlepszym wyjście byłoby, gdyby gra zawierała zarówno zakończenie, w którym Shepard poświęca się aby reszta armii mogła odnieść sukces w walce z Reaperami (oczywiście musiałoby to zostać logicznie uzasadnione... tak do Ciebie mówię Spejs Medżiku :pokerface: ) jak i zakończenie w którym mamy happy end, czyli Shepard żyje, spotyka się z LI i resztą swojej załogi. No i oczywiście zakończenie kiedy wszystko szlag trafia i cykl się powtarza. Już nie wspominam o tym, że na przykład na ilość strat pośród sojuszników mogą mieć wpływ decyzję z wszystkich trzech gier. Gdyby faktycznie w grze były chociaż takie trzy RÓŻNE zakończenia jak te wspomniane przeze mnie (nie uważam że moje potencjalne zakończenia są świetne, co to, to nie) to ludzie byliby przynajmniej w jakimś stopniu usatysfakcjonowani. A na końcu w przypadku zwycięstwa albo porażki, mogłyby być jakieś krótsze/dłuższe epilogi (zależne od zakończenie i tego co Shepard osiągnął przez trzy gry). Ech. Szkoda, że tak świetna seria kończy się w tak niegodny dla niej sposób.....

Edytowano przez Ardeth711
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Vantage

Och nie, ja nie cofam swoich wcześniejszych wypowiedzi. Broniłem logiczności zakończenia, bo już patrzeć nie mogłem na te krzyczenie ze wszystkich stron, co do braku jakiegokolwiek sensu. Sens w tym wszystkim widziałem i podzieliłem się swoim zdaniem, co do niego.

I nie, nadal nie mam pojęcia, co członkowie załogi robili na Normandii, choć samą ucieczkę Jokera mogę jeszcze jako tako zrozumieć.

Tyle, że Mass Effecta, już po ukończeniu, potraktowałem jak książkę Kinga. Świetnie przeprowadzona opowieść, tyle że z typem zakończenia, który nie do końca mi odpowiada. Dlatego też do tej pory nie opisywałem osobistych nadziei, co do zakończenia. Nauczyłem się już, że nie wszystko można mieć i trzeba się cieszyć dobrymi momentami gry (tudzież książki/filmu), których jest od groma, a nie zakończeniem, które nie zachwyca.

@Dedexus

Nie wiem, czy czytasz leksykon, ale w nim można dowiedzieć się o takim poświęceniu, o jakim mówisz. Chociażby "Cud na Palavenie",

gdzie dowiadujemy się m.in., że członkowie ruchu oporu przemycają na statki Żniwiarzy (łącznie z tymi 2km bydlakami!) bomby atomowe, by następnie je zdetonować. Komu potrzebny Tygiel, kiedy można robić za Żniwiarzową zgagę

;) ? Swoją drogą - dowiadujemy się też, że roje zbieraczy nadal są używane - wracam do wcześniejszych postów, gdy mówiono o braku tego środka w wojnie.

Tyle, że nie chciałem takiego poświęcenia od Sheparda. Patrzę na te wszystkie gry, które leżą na mojej półce.

Widzę Dragon Age'a, gdzie też się poświęcaliśmy. Deus Exa, gdzie dokonywaliśmy wyboru mniejszego zła. Star Wars: TFU - kolejne poświęcenie dla galaktyki. KotORy, gdzie przypomina mi się Revan i jego enigmatyczna walka z tajemniczym Imperium, z góry skazana na porażkę. Viva Pinata, gdzie jedne stworki poświęcają się, bym miał inne stworki

;)

W niemal każdej grze mamy poświęcenie, poświęcenie, poświęcenie. Zaś ME to była dla mnie opowieść o żywej legendzie, opowieść o kimś, kto się nie poświęci, tylko skopie tyłek złym gościom i odjedzie rumakiem ku zachodzącemu słońcu. Opowieść wyidealizowana, ale piękna. Jak mam opowiadać wnukom, o bohaterze, który ocalił galaktykę, gdy dostałem historię o człowieku, który galaktykę ocalić jedynie próbuje?

Edit: @down

Tak, tak, a Żniwiarze to nowa Plaga, Zwiastun jest Arcydemonem, a Shep stał się Szarym Strażnikiem dzięki urządzonku Protean ;) Tak, pod względem wyborów (choć też ubolewam nad tym, że są to wybory pod koniec gry, lecz nadal pasują do tej gry dużo bardziej, niż to miało miejsce w ME3), jest lepiej niż w ME3. Chodziło mi jeno o samą zasadę, która od dłuższego czasu obowiązuje - happy endy się przejadły. I wszędzie tylko śmierć bohaterów pierwszo- i drugo-planowych. Gorzej, że teraz jest na odwrót - poświęcenia się przejadły, ja zaś nigdy ich nie trawiłem. Czemu gry/książki/filmy mają mnie kopać i smucić, kiedy samo życie i Urząd Skarbowy to robią? Ja wiem, wiem, gry powinny mieć możliwość wyboru tego, jak się powinna opowieść zakończyć, tak by większość była zadowolona. W ME3 jednak... jest jak jest. Pozostaje tylko cieszyć się tym, co mamy - świetną podróżą, nie zaś celem wędrówki.

Edytowano przez Souyan
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę Dragon Age'a, gdzie też się poświęcaliśmy.

Jak mnie pamięć nie myli a grałem dość dawno w DA, to mieliśmy ideał pod względem zakończenia - poświęcamy się, poświęcamy Alistaira lub robimy dziecko z Morrigan i nasz bohater wraz z Alistairem przeżywają (chyba najlepsza opcja zrobić bachora, przyjemność z przeżywalnością :laugh: ). Ej zaraz czekajcie a może ten dzieciak w ME3 to... :pokerglass:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Śledzę temat zakończenia od początku, i co? Smuggler miał rację! FANI SĄ ŹLI BO SHEPARD GINIE I NIE JEST RÓŻOWO, może nie wszyscy, ale śmiem stwierdzić, że większość. Nawet wy drodzy forumowicze przestaliście temu zaprzeczać. Zauważyłem tu coś co zwie się "5 etapów umierania".

1. etap ? zaprzeczenie - nie, to nieprawda, nie jesteśmy źli bo Shepard ginie.

2. etap ? gniew - weź Smuggler pier*** się, jesteś "gupi" bo się nie znasz.

3. etap ? negocjacje - no Smuggler, spójrz na nielogiczności, zmień zdanie.

4. etap ? depresja - nie!!! Dlaczego mój Shepard ginie?! Dup*, dup*, dup*! Łeeeee!!!

5. etap - akceptacja - zakończenie jest "be" bo nie jest happy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mylisz się kolego mi też się podoba zakończenie że shepard ginie ale nie ma żadnego alternywnego gdzie np robisz wszystko na 100% od ME1 do ME3 i zostajesz bohaterem galaktyki dostajesz medale etc. o to chodzi graczom brak różynych zakończeń a to już wada przy takiej produkcji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie - ja SPODZIEWAŁEM się, że przy tak potężnym przeciwniku nie będzie łatwo, że wygrana może być o włos, że krew się poleje, że kupa NPCów zginie, ba - może nawet Shepard nie będzie miał łatwego/innego wyjścia i wybierze własną śmierć by ocalić miliardy innych istnień. Bo to pasuje do niego.

Ale w obecnym - zgon Sheparda nie jest NICZYM racjonalnym uzasadniony i dlatego mówię mu stanowcze NIE. I dlatego żąłuję, że nie ma happy endu, gdy sad end jest wrzucony na siłę!

Albo by przynajmniej był wybór.

Poza tym - ja wcale nie wycofałem się ze swoich twierdzeń, że obecne zakończenie ssie. Po prostu wskazuję, że już wolałbym słodkie kucyki niż to co jest :(

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swoją droga tak sobie ostatnio myślałam i przypomniało mi się kilka rzeczy, które mi się nasunęły jak grałam a ME3.

Po pierwsze prolog: przeszłam go chyba z 7 razy, więc nie mogę już na niego patrzeć. Jednak jedna rzecz mnie najbardziej w nim wkurzała już od przechodzenia dema: ten dzieciak. Nie lubiłam go, irytował mnie i najchętniej w ogóle bym do niego nie podchodziła. To jego zdanie, że wszyscy umierają mogę sobie przywołać w każdej chwili i mnie doprowadza do frustracji.

Więc nie znosiłam go od początku i przez całą grę, ale jak

zobaczyłam go na Cytadeli i zaczął tę swoją gadkę to mnie krew zalała (tak wiem, że to prawdopodobnie wizja, ale i tak miałam go dość).

No ale to tylko taka moja mało wnosząca irytacja.

Kolejna rzecz to już przy zakończeniu:

Wybrałam zniszczenie, jakoś wszystkie inne opcje nie wchodziły dla mnie w grę. Bo to jedyna opcja, w której nie było wprost powiedziane, że moja Shepard umrze (choć i tak tej sceny z oddechem nie miałam bo nie interesuje mnie multi). I tu właśnie było coś co sprawiło, że się zdenerwowałam. Ten zaprawiony w boju żołnierz, kobieta wyszkolona, która przeżyła już wiele i wiele widziała: polazła do tej rury i zaczęła do niej strzelać z odległości, nie wiem, metra? Dwóch? To nawet ja przewidziałam, że to może wybuchnąć, aż tak jej zależało na poświęceniu żeby zafundować sobie eksplozję prosto w twarz? Dobra, może podeszła tak blisko żeby trafić, ale ta rura była wielka, mogła spokojnie rozwalić ją z dalszej odległości.

:dry:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Souyan: "To jest opowieść o ludziach, którzy potrafili pięknie żyć i pięknie umierać". Problem tylko w tym, że

szarża na czerwony gazociąg, wrzucenie się do zielonego strumienia, czy zamienienie się w popiół aby jakiś dzieciak mógł cynicznie się uśmiechnąć, to nie jest piękna śmierć. To jest holywoodzki idiotyzm. W wszystkich gra, przez ciebie wymienionych, poświęcenie było konieczne. Jednak myślę, że w ME3 mogło by być one dobrowolne. Oczywiście, happy end nie był by też taki łatwy, ale Shepard by przeżył (dla tych, którzy koniecznie chcą, aby odjechał rumakiem w stronę słońca). Druga sprawa, to czemu zawsze śmierć głównego bohatera musi być tak bardzo smutna, napchana patosem i podniosła? Shepard jest żywą legendą, człowiekiem który powstrzymał żniwiarzy. Człowiekiem, który powstrzymał Suwerena i zniszczył bazę zbieraczy. Jak już musi ginąć, to czemu nie zrobić tego pięknie, jak legenda? Czemu nie odejdzie z tego świata, z uśmiechem na twarzy, szydząc z żniwiarzy, i z spokojem, że swój obowiązek wypełnił. Nie, nie może w taki sposób zakończyć swojej historii. Musi być dramatyczny wybór moralny i bohaterska (idiotyczna) szarża na rurociąg. Musi pojawić się jakiś idiotyczny dzieciak. Wszystko musi być tak bardzo podniosłe, że można się zrzygać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba każdy powinien na końcu swego posta pisać drukowanymi literami "NIE CHODZI O BRAK HAPPY ENDU" żeby do ludzi dotarło. Inaczej będą co chwilę wyskakiwać jak to gracze narzekają, że się różowo nie skończyło. Trzeba poświęcić Sheparda żeby powstrzymać Reaperów? Ok, ale niech będzie to miało ręce i nogi. Obecne zakończenie ME3 ssie, bo jest najzwyczajniej w świecie idiotyczne. Inna sprawa, że gdyby faktycznie w grze było 16 różnych zakończeń, to ich zróżnicowanie sprawiłoby, że każdy znalazłby coś dla siebie.

Edytowano przez Ardeth711
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Bobi-wan Kenobi

Pozwolę sobie odpowiedzieć, bo jako że nikt inny tak otwarcie nie mówi, że chciałby zobaczyć happy end, czuję, że to m.in. do mnie była skierowana ta wypowiedź. Ponoć śledzisz ten wątek. Zacytuj więc, proszę, gdzie mieszam zakończenie z błotem, wytykam mu liczne nielogiczności, etc., etc. Pokaż mi te 5 etapów, które to niby przeszedłem. No i gdzie odnoszę się do artykułu Smugglera, hmm?

Wcześniej nie opisywałem swoich wrażeń, co do zakończenia, ba, co do samej gry swoich wrażeń nie przedstawiałem. Zakończeń takich, jak już mówiłem, nie lubię, więc nie miałem zamiaru wnosić własnych preferencji do dyskusji, szczególnie, gdy ta była bardzo na niekorzyść gry. Ja nie mam zamiaru przeczyć, że lubię happy endy ogólnie, nie tylko w ME3 chciałbym je widzieć, ale w każdym dziele, gdzie tylko to możliwe i dobrze wpasowuje się w opowieść. Przecież nie po to się czyta heroic fantasy, żeby widzieć bohatera umierającego na dżumę. Znów się powtórzę -

ME to była dla mnie opowieść o bohaterze, to nie jest Braveheart, ani Szeregowiec Ryan, poświęcenia równie dobrze mogłoby nie być.

Choć jestem podobnego zdania, co większość użytkowników tego forum (czego przy swoich pięciu fazach nie raczyłeś przytoczyć) - to miała być gra, w której decyzje będą wpływać na zakończenie. Wręcz wiedziałem, że konsekwencje decyzji będą bardzo ograniczone, ale nawet ja, czarnowidz, nie spodziewałem, że w taki sposób zostanie rozwiązane zakończenie.

@kryfionka

Prawdę mówiąc w tym dzieciaku widzę taką kompletną porażkę zakończenia ME. Znaczna część ludzi denerwowała ta postać, większość zapewne była obojętna. Jednostkom pewnie się on jedynie spodobał. Gdyby mówił nam to chociażby Anderson, wrażenie byłoby zupełnie inne. Choć niewiele lepsze, zapewne.

@Dedexus

Wiesz, nie chcę wchodzić na ten temat. Dla mnie książki i gry to ma być rozrywka - nie szukam tam wzruszeń, nie potrzebuję się smucić nad czyjąś śmiercią, itd. Chcę żyć opowieścią, wsiąknąć kompletnie i zapomnieć na te parę chwil o całym świecie. Niewiele było dzieł, w których poświęcenie się uznałem za dobrze wkomponowane w powieść. W ME3 jest tak samo - świetna historia, jednak z zakończeniem takim, a nie innym. Możem dziwny człowiek, ale lubiactwo happy endów mam w genach. Dopiero teraz, gdy wrzawa odnośnie zakończenia trochę ucichła, postanowiłem się podzielić tym dysonansem, który czuję w postaci Sheparda z ME1 i ME2 i tego z ME3 i w przedstawianej historii. Dlatego nie będę się odnosił do tego, jakie poświęcenie byłoby ciekawe, a jakie jest bez sensu.

Edytowano przez Souyan
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, nie chcę wchodzić na ten temat. Dla mnie książki i gry to ma być rozrywka - nie szukam tam wzruszeń, nie potrzebuję się smucić nad czyjąś śmiercią, itd. Chcę żyć opowieścią, wsiąknąć kompletnie i zapomnieć na te parę chwil o całym świecie.

Słowa godne takiego wielkiego cytatu nad tematem "Mass Effect (seria)" (z ozdobnym inicjałem, a co!), żeby każdy widział i zastanowił się czego od gier oczekuje. Właściwie coś podobnego wcześniej pisałem, ale nie zaszkodzi co niektórym uparciuchom przypomnieć. :tongue::P Jest tytuł, który może tu posłużyć za idealny przykład gry, nad którą człowiek myśli czasem kilka dni po ukończeniu, analizuje wszystkie etapy, zastanawia się nad różnymi rzeczami dużej wagi: Heavy Rain. To tytuł, który rzeczywiście od początku do końca jest taki sam: smutny, szary i dający do myślenia. I to mi się strasznie podobało, bo gra mimo całej tej szarej otoczki kończyła się po MOJEJ myśli - dzięki ogromnej nieliniowości uzyskałem SWOJE zakończenie, w tym przypadku "dobre".

Mass Effect jako seria to Space Opera, w której w zasadzie nie ma miejsca na coś smutnego, a już z pewnością gdy idziesz takimi "ścieżkami" jakimi chcesz. Ani razu tego nie doświadczyłem! Ani razu również nie zastawiałem się nad tym wszystkim a najzwyczajniej cieszyłem się grą. Aż do kwadransa przed napisami końcowymi zwieńczenia trylogii.

To wygląda mniej więcej tak:

ME -- nieliniowość -- ME2 -- nieliniowość -- ME3 -- nieliniowość - 15 min. przed końcem: blokada do trzech bardzo podobnych ścieżek.

Pytanie: jaki cel postawili sobie Hudson i Walters by blokować nam nieliniowość na samiutkim końcu? Odpowiedź: terminy -> EA. :) I w tym momencie strasznie cenię sobie Blizzarda i ich "When it's done".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tu chyba naprawdę nie chodzi o brak happy endu.

Przecież jak się postarać to i Shepard, i z tego co nam wiadomo przynajmniej część drużyny zostaje przy życiu. Więc można uznać, że to szczęśliwe zakończenie już jest.

Chodzi po prostu o dziury w fabule, o wyjaśnienie (konkretne) skąd się wzięli żniwiarze i dlaczego robią to, co robią. Czemu Katalizator ma postać tego dziecka.

Akurat "trzy przyciski" aż tak mnie nie drażnią, na przykład rozwiązanie z syntezą uważam za naprawdę ciekawe, choć pełne kosmicznej magii, której tak nie lubimy. :) Połączenie istot żywych oraz maszyn jako ostateczna forma ewolucji, to moim zdaniem pasujący tutaj pomysł, oczywiście jako jedno z zakończeń.

Co do Sheparda i szarżę na gazociąg :D, ledwie żywy, zmęczony wojną człowiek, który jeszcze przed chwilą stał trochę za blisko wybuchu chce to wszystko zakończyć. Może po prostu adrenalina uderzyła mu do głowy (przecież za chwilę ma uratować galaktykę) i stracił panowanie nad sobą. Może chciał wyładować całą swoją złość na tej przeklętej rurze. Przecież każdemu może się zdarzyć, nawet Shepardowi, zwłaszcza po tym ile już przeszedł.

Ale dla mnie i tak najbardziej pasuje teoria i, czyli dalszy ciąg walki po przebudzeniu komandor/a. I tego będę się trzymał, aż nie zobaczę co tam panowie z BW wymyślą w DLC

.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, nie chcę wchodzić na ten temat. Dla mnie książki i gry to ma być rozrywka - nie szukam tam wzruszeń, nie potrzebuję się smucić nad czyjąś śmiercią, itd. Chcę żyć opowieścią, wsiąknąć kompletnie i zapomnieć na te parę chwil o całym świecie. Niewiele było dzieł, w których poświęcenie się uznałem za dobrze wkomponowane w powieść. W ME3 jest tak samo - świetna historia, jednak z zakończeniem takim, a nie innym. Możem dziwny człowiek, ale lubiactwo happy endów mam w genach. Dopiero teraz, gdy wrzawa odnośnie zakończenia trochę ucichła, postanowiłem się podzielić tym dysonansem, który czuję w postaci Sheparda z ME1 i ME2 i tego z ME3 i w przedstawianej historii. Dlatego nie będę się odnosił do tego, jakie poświęcenie byłoby ciekawe, a jakie jest bez sensu.

Nie wchodzę, czy lubisz smutne, czy wesołe zakończenia

;). Chodzi, o samą ideę która ostatnio narodziła się w holywood. Główny bohater musi umrzeć, musi być to podniosły i smutny moment, w którym wykona bohaterską szarże. Koniecznie muszą wszyscy po nim płakać, i koniecznie musi być ostatnie przemówienie narratora pełne patosu. Nie rozumiem, czemu śmierć głównego bohatera nie może być pokazane jako wydarzenie, może nie wesoła, ale na pewno nie tak smutne i pełne patosu. Czemu zawsze główny bohater musi odpalać ładunki wybuchowe kiedy jest na terenie ich rażenia? Wolałbym, już chyba happy end niż śmierć Sheparda, jego pogrzeb, i 30 minut cutscenek pokazujących jak wszyscy po nim płaczą. To jest tylko moja opinia, ale meczą mnie już takie zakończenie. Wolałbym, żeby Shepard odszedł z tego świata, taki jaki był wcześniej. Czyli, mimo, że śmiertelnie ranny, przeprowadził atak na Ziemię idealnie (mało strat), wszyscy członkowie drużyny przeżyli, a sam Shepard odchodzi z uśmiechem, szydząc swoimi ostatnimi słowami ze żniwiarzy i Zwiastuna. BW pokazuje nam żywą legendę, po czym uśmierca ją szarżą na gazociąg.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje pytanie czy to:

"zielone" zakonczenie bylo niby ukryte czy cos? Bo je dostrzegłem dopiero na YT. I co ono dawało?

Następna kwestia jak uważacie ten ojciec i syn na planecie w zimie (sam koniec) to potomkowie Jokera? No bo tam gdzie sie on rozbil byly 2 ksiezyce.

A i jeszcze 1 pretensja u mnie nie bylo pelnego filmiku z Jokerem, tzn drzwi zaczely sie otwierac i koniec napisy

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najlepsze jest to, że chcąc zrobić grę ala Hołyłódzki film z poświęceniem bohatera na koncu dali możliwość by Shep "przeżył" przy 5k+ WA. Artystyczny kogel-mogel.

@Dedexus

zgodzę się :laugh: ostatnio oglądamy filmy ze szwagrem i chyba już od 8 seansów mamy filmy z poświęceniem bohatera, i tylko jeden z nich był sensowny w "Taegukgi hwinalrimyeo" (pol. "Braterstwo Broni" - swoją drogą strasznie polecam, świetny film!).

Ostatnie słowa Sheparda jakie gracze by chcieli usłyszeć - najlepsze to (na pol. z BSN)

- Muszę umrzeć?

- To już teraz?

- Matka miała rację, trzeba było iść na medycynę!

- Joker powiedz innym, że miałem epickie przemówienie.

- Ja pie*****.

- Joker... powiedz mojej... ukochanej... hello :laugh:

@Civril

1. Zielone jeśli się nie mylę jest, gdy oszczędziłeś bazę zbieraczy w ME2 - ja taki wybór miałem w ME2 i takie pogłoski słyszałem, ale na 100% nie jestem pewien. Może też być to spowodowane niskim poziomem WA, ja miałem 7025, więc do końca nie będę stawiał żetonów na którąś z odpowiedzi.

2. W zapiskach scenariusza jest podane, że ta scena jest 10k lat po wydarzeniach w ME3, więc nie Jokera a innych ludzi.

3. Najwidoczniej miałeś najgorsze z najgorszych zakończeń, zabijasz wsio razem z załogą. Nie wiem ile trzeba mieć pkt przy opcji zniszczenie by takie coś było ale chyba od 3750+ już załoganci przeżywają, 5000+ shepard również, ale w gruzach.

Edytowano przez Vatherland
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie przed chwilą skończyłem pierwszą część Mass Effect. Mam pytanie dotyczące tej gry: Czy po skończeniu gry będę miał jeszcze dostęp do zadań pobocznych których nie wykonałem?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety nie, taka opcja pojawia się dopiero w ME2

@Vatherland

Gwoli ścisłości to

magiczny zielony promień mechanizujący ludzi, drzewa, ameby i innych pojawia się gdy zyskamy bodaj 2800 EMS. Ocalenie bazy Zbieraczy faje nam mózg Żniwiarza (warty 110 MS) oraz łatwiej jest zyskać zakończenie kontroli.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety nie, taka opcja pojawia się dopiero w ME2

No to trudno. Nie pozostanie mi nic innego jak przejść grę po raz drugi. A warto, bo gra jest świetna.

A . . . i dzięki wielkie za odpowiedź. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@UP

Powiem szczerze, że ciężko jest to przewidzieć, czy Ci się naprawdę opłaci to kupić, bo jeśli byłoby tak jak w moim przypadku, to odpowiedź brzmi: nie. DLC zawiesza mi się niemal w połowie DLC, na jednym z przerywników :/

Edytowano przez emilien2183
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Szweider: Mam jeszcze jedno pytanie. Odpowiedziałeś mi na 1 pytanie więc pozwól abym zadał Ci drugie. ;)

Mam Mass Effecta zainstalowanego na kompie z CD-Action. Jak mogę przejść dodatek Bring Down the Sky? Muszę polecieć tylko na tę asteroidę?

Edytowano przez Ludwess
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...