Skocz do zawartości

Mass Effect (seria)


RoZy

Polecane posty

I modelowy przykład rozmydlania faktów. Skoro już czemuś się nie da zaprzeczyć, bo podałem konkret, to zawsze można sięgnąć do klasyki i wytykać, że kiedyś było to zrobione lepiej. Tylko że to takie wytykanie dla samego wytykania. ME nie jest skrzyżowaniem Tormenta z MW2 (może druga część... ;) ), ale już o tym pisałem - w hybrydzie wystarczą płynnie połączone (bo jak ma się poczucie grania w 4 gry naraz, to wszystko sypie) i zrealizowane na poziomie dobrym elementy poszczególnych gatunków, aby uzyskać zaskakująco dobry efekt. Jeśli niedorównywanie pod względem dialogów Tormentowi uważasz za ujmę dla ME, to... brak słów.

Gra była reklamowana jako RPG, praktycznie wszędzie jest też tak traktowana. W takiej sytuacji nie dziwiłbym się że jest przystawiana do innych RPG i nagle nie spelnia do końca oczekiwań fanów tego gatunku. Borderlands było reklamowane jako STRZELANKA z elementami RPG, nikt się nie czarował że jest to kolejny krok milowy w grach fabularnych. Skoro ME zostaje wrzucone do worka RPG

to musi ponieść tego różne konsekwencje. Gdyby gra od początku była reklamowana jako miesznaka strzelanki Taktycznej z grą RPG to spora część moich zastrzeżeń nie miała by racji bytu. Nie oczekiwałbym po niej poziomu Falloutów czy Tormenta.

Problem z klasyfikacją ma również Oblivion, IMO. Dla mnie bliżej mu do hack'n'slasha z mocnymi akcentami na RPG niż do czystokrwistej RPG, ale to tylko moje zdanie.

Edytowano przez Sciass
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam Saren nam to powiedzial? Pod koniec gry mowil, ze po pierwszym naszym spotkaniu(Virmire) zaczal watpic w swoja misje, ale Sovereign 'wzmocnil' go w jego przekonaniach. Nie pamietam jak to dokladnie szlo, ale jakos tak to bylo.

Okej, w takim wypadku Saren był najpierw manipulowany słabiej, a po pierwszym kontakcie z Shepardem, któremu udawało się skutecznie walczyć z Suwerenem musiał być mocniej, bo w Sarenie zaczęła tlić się nadzieja, że może jego droga nie jest jedyną.

Chyba nie to Maverick mail na mysli. Nie chodzi o to, ze Cytadela zostala wybrana na centrum polityczne, tylko o to, ze nic o niej nie wiadomo, a jedyne istoty ktore ja zamieszkuja sa traktowane jak swiete krowy za dotkniecie ktorych grozi pluton egzekucyjny. Poza tym chyba nie bylo tak, ze jak Asari ja odkryly(jako, ze wygladaja jak kobiety, tak tez bede je traktowac) to od razu sie tam przeniosly. Raczej nie bylo tak: O, jaka duza stacja kosmiczna! Od teraz tu jest nasza stolica!

Opiekunowie są traktowani jak święte krowy, bo sprawiają, że Cytadela działa.

Raczej tak nie było. Zapewne była stopniowo zasiedlana, co udowodniło, że jest to bezpieczna, a przy tym supernowoczesna (bo oparta na technologii, do jakiej żadna z ras nie doszła) twierdza. Nadal nie widzę, co w tym motywie z Cytadelą jest śmiesznego czy dziwnego.

To ciekawe, bo ja takiej opcji nie pamietam. Wlasnie sprawdzilem Wikie i tam tez o niczym takim nie wspomionaja: You're then given a choice: hit the fail-safes to dissolve the Queen in acid, dooming the rachni to extinction, or let her escape with a promise that she will not attack other races again. This gives you Paragon / Renegade points.

Chyba masz jakas inna wersje gry, zamienisz sie?

Jestem świeżo po Noverii. Zmyliła mnie ilość opcji dialogowych przy wyborze - były trzy, co pamiętałem dobrze. To chyba jednak jakiś bug, bo dwie prowadzą do tego samego rozwiązania (uwolnienia Raknii). Wybierając wówczas uwolnienie, założyłem automatycznie, że druga opcja jest czymś pośrednim, zapewne pozostawieniem decyzji Radzie. Mea culpa.

Zawiodłem się trochę, ale tak po prawdzie trudno, żeby każdy wybór uwzględniał wszystko, co akurat graczowi przyjdzie do głowy. Jakby była taka opcja, to byłoby dla ME na plus. Jak nie ma, no to nie ma.

Co do samegu ubicia Rachni, moze pamiec mnie zawodzi(co jest mozliwe w pewnym wieku), ale o ile pamietam, to zabicie krolowej polegalo na wcisnieciu przycisku 'Kill the bug'. Dlaczego nie zrobiono tego od razu po dostaniu wspolzednych Mu Relay? Nie mam pojecia. Moze przycisk byl 'Made in China' i napis byl po chinsku wiec Benezia go nie mogla odczytac?

Benezja przybyła na Noverię, aby wyciągnąć z carycy dane na temat Przekaźnika Mu, zatem robal przestaje być dla Sarena użyteczny dokładnie w momencie, w którym Shepard wparowuje na scenę. Wcześniej caryca Raknii służyła wyłącznie płodzeniu potomstwa, które miało wzbogacić armię Sarena.

Identyczna sytuacje z Thorian: dlaczego Saren nie podpalil chwasta zaraz po zdobyciu Cipher? Zachowal go dla potomnych? A moze dla Gethow ladujacych 10KM dalej?

A na to odpowiem jutro, bo wtedy zaliczę Feros, to będę miał na świeżo.

Jesli jest tak jak piszesz: "Renegat nie jest postacią *złą*, tylko bardziej bezpośrednią, łatwiej sięgającą po przemoc i nie przejmującą się konwenansami"; to Renegade powinien wypuscic Batharianina i uratowac zakladnikow. W takiej sytuacji nie przejmuje sie konsekwencjami swoich czynow i stwarza potencjalne zagrozenie na setek, a moze i tysiecy ludzi wypuszczajac na wolnosc terroryste, morderce, handlaza niewolnikow i moze jeszcze pedofila lubiacego owieczki. Jesli Paragon ma sie przejmowac 'wiekszym obrazem' to widzi, ze Betharianin jest zlem ktore trzeba powstrzymac, zanim wyrzadzi wieksza krzywde. Smierc zalkadnikow jest bardzo smutna, ale wiedza, ze ten terrorysta nikogo juz nie zabije, nie podlozy zadnej bomby itd, jest chyba warta zycia kilku ludzi. Owszem, nie jest to dobre wyjscie, ale wypuszczenie Batharianina jest chyba gorsze, nie sadzisz?

Dalej nie rozumiesz. Renegat to ta postać, dla której poświęcenie kogoś nie jest problemem (patrz: wybranie "Początku" - jeśli na Torfanie byliśmy gotowi poświęcić swoją załogę za ubicie przeciwników, dostajemy punkty Renegade), by osiągnąć większe dobro (toż to jeden z głównych motywów ME!). Idealista to z założenia taki trochę naiwny człowiek, który będzie próbował osiągnąć jedno i drugie naraz, a w przypadku niemożności, postara się po pierwsze nikomu nie zaszkodzić. Wybór i podział na Paragon/Renegade przy danych opcjach był jak dla mnie bardzo naturalny. Chodzi w nim generalnie o to samo, co w wyborze z Raknii - wypuścić tałatajstwo, bo obudziły się skrupuły (Idealista) czy zadusić w zarodku nie bacząc na konsekwencje (Renegat).

Moze stad, ze odkrycie Beacon bylo jednym z najwazniejszych wydazen w historii ludzkosci? Rada o tym wiedziala i oczywiste chyba jest, ze zarowno jedni jak i drudzy wysla swoich najlepszych aby sabezpieczyc znalezisko. Jako, ze Beacon jest na ludzkiej kolonii, samo uzadzenie 'nalezy' do Ludzi. Spectre nie bedzie dzialal 'na wlasna reke' w takiej delikatnej sytuacji, tylko z rozkazu Rady. Wyslanie go samodzielnie bylo by troche nietaktowne(chociaz nie mowie, ze niemozliwe), ale jego obecnosc jest juz sama w sobie niepokojaca. Ignorowanie MOZLIWOSCI bycia innych zainteresowanych w okolicy jest bardzo ryzykownym posunieciem. Albo wiec Saren jest kiepskim taktykiem, albo... jest kiepskim taktykiem. Innej mozliwosci nie widze. No i dlaczego nie zabral Beacon'u ze soba? Zostawil na wszelki wypadek?

Dopowiadasz sobie. Widmo może robić generalnie co chce. Zresztą, skoro cała baza na Eden Prime miała pójść w diabły, to co za problem, czy się pojawią jacyś ludzie czy nie... Gethom bez problemu udało się przecież rozgromić całą obronę kolonii.

Ogolnie cala ta polityka Rady(oraz Human Alliance) jedzie totalitaryzmem strasznie. Nie jest to samo w sobie zle, nawet mi sie w pewien sposob podoba, ale jest wyraznie widoczne, ze Cytadela nie ma tak wielkiego wplywu jak sie wydaje. Polityka 'zamordyzmu' srednio sie sprawdza, Ludzie sie buntuja i przystawiaja bron do glowy Radzie, Batharianie radosnie porywaja asteroidy, Quarianie od 300 lat bez celu plataja sie po galaktyce, Gethowie zaczynaja robic najazdy na tereny Cytadeli... Powaznie... robi sie nieciekawie. Mozna by to bylo niezle wykozystac, ale jak to wyjdzie w praniu to sie jeszcze okaze. Majac na uwadze inne gry Bio nie spodziewalbym sie zbyt wiele.

Mi też się to podoba i liczę, że przedstawienie sytuacji z innej strony w ME2 (Omega!) pokaże również tą mniej wesołą twarz Cytadeli.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ave!

Na poczatek kwestia Cytadeli. By troche lepiej wyjasnic o co mi chodzi, uzyje porownania: znajdujesz super nowoczesny, super wygodny samochod - auta bedzie zazdroscil ci kazdy, ale ma on jeden feler - uklad hamulcowy tego samochodu moze zostac zdalnie wylaczony przez osobe, o ktorej nic nie wiesz, ale za to osoba owa prawdopodobnie dosc sporo wie o tobie. Siadasz za kolkiem? Bo ja osobiscie bym sobie darowal. Wracajac na grunt sytuacji geopolitycznej w ME - kosmici odnajduja owa stacje, dowiaduja sie iz dostep do najwazniejszych systemow (glowny generator stacji o ile pamietam) maja jedynie obcy, ktorzy nie kontaktuja sie z innymi rasami. W swiecie ME kosmici radosnie pakuja sie na owo cudenko nie zwazajac na zagrozenia (ze ktos im np. zamknie pancerz z nimi w srodku po czym odetnie zasilanie). Moim zdaniem wielokroc logiczniej byloby zbudowac gdzies obok wlasna stacje kosmiczna, nad ktora mialoby sie pelna kontrole, a Cytadele wykorzystywac jedynie w celu poczatkowego przechowywania materialow i kwaterowania ekipy budowlanej, zas koncowo jako miejsce organizowania wycieczek krajoznawczych. Jezeli z jakichs powodow przedsiewziecie takie byloby niemozliwe, to przynajmniej robic wszystko co w ich mocy by owa stacje odpowiednio przystosowac (ubity keeper jest respawnowany gdzies w srodku stacji - wiec nie widze problemu z eksperymentami, zwlaszcza ze rada na przestrzeni lat ma co najmniej dwie niemal calkowite eksterminacje innych gatunkow - tak wiec kwestie etyczne tak jakby odpadaja). Zamiast tego radosnie i bezmyslnie wszyscy sie tam pakuja i osiedlaja.

Przy okazji postepowania Rady - genophage, nie jestem biologiem, ale zrobienie takiej choroby raczej wymagaloby uzycia wysoce zarazliwego wirusa (przenoszony droga kropelkowa?) uszkadzajacego kod biologiczny ofiary, a nastepnie bombardowania terenow cywilnych (czy innych tego typu dzialan). Ogolnie rzeczy, za ktore powinien grozic raczej sad wojenny i surowa kara, niz powszechna chwala. Oczywiscie nie mowie, ze jest to jakas wada, ze Salarianie + Turianie zostali uznani za bohaterow, ktorzy powstrzymali Krogan, bo motyw tego zagrania jest bardzo fajny, szkoda ze niemal kompletnie nie wykorzystany (praktycznie sie o tym nie wspomina, podczas gdy watek ten az jeczy o jakiegos questa - chociazby w formie etycznej pogadanki w kantynie z jakims Salarianskim naukowcem czy historykiem, albo wywiadu udziellonego prasie co reprezentant ludzkosci - badz co badz nowej rasy - sadzi o przeszlych dzialaniach rady).

Jeszcze biedniejszy jest watek Gethow - widzialem kilkudziesiecio stronicowe dyskusje, dotyczace kto w wojnie Gethow z Quarianami byl prawdziwa ofiara (osobiscie uwazam, ze Geth) - motyw o bardzo wysokim potencjale. W grze mozna wspomniec raptem ze dwa razy, podczas rozmowy z Tali (i wywolujac jej swiete oburzenie), ze to przeciez Quarianie zaczeli i wina lezy po ich stronie (proba anihilacji syntetycznej rasy, ktora zyskala samoswiadomosc. Nawiasem mowiac rada zrobila to przeciez dwukrotnie, ale im sie udalo wiec nikt nie ma pretensji). Na dobra sprawe z tego watku mozna wycisnac cala mase prawdziwie roleplayowych questow. Dostajemy za to komputer na prezydium i quest sprowadzajacy sie koniec koncow do prostej minigierki. Tworcy jakos nie przewidzieli, ze moge zechciec owo AI zatrudnic u siebie - zwlaszcza po zostaniu agentem regulacje mi moga zwisac i powiewac, a trojce wspanialych mozna wcisnac jakis kit (charm anyone?) o wyzszym dobrze. Niestety, wg Bioware minigierka ma wiecej wspolnego z rolplayem, dziekuje bardzo.

Jedziem dalej z tym koksem - sklepik na Normandii. Facet bedacy zolnierzem, prowadzi sobie na boku sklepik z bronia, w dodatku proponuje swemu dowodcy wspolprace w tym interesie. Ciezko mi wyobrazic sobie wojsko, w ktorym zolnierz za handel bronia podczas misji z miejsca nie stanalby przed plutonem egzekucyjnym (w dodatku z pominieciem rozprawy). Jezeli tworcy koniecznie chcieli dac sklepik, to... hmmm, pomyslmy - stary kumpel Nihilusa z akademii dowiedziawszy sie, ze ubil go Saren (a my Sarena scigamy), oferuje nam pomoc - ale niestety jako, iz jest inwalida wojennym, to nie moze brac udzialu w misjach, ale zamiast tego bedzie wykorzystywal swoja znajomosci i kombinowal nam zaopatrzenie po znizkowych cenach (a jako, ze jestemy Widmem - wczesniej ten sklepik i tak nie jest potrzebny - to mozemy wziasc na poklad kogo chcemy i panowie od regulacji nic nam nie moga zrobic). Moim zdaniem ma to znacznie wiecej sensu, niz to co oferuja panowie z Bioware, w dodatku wymyslilem to na poczekaniu, co moze stanowic pewna wskazowke dotyczaca tego, ile czasu i wysilku panowie odpowiedzialni za powstanie ME wlozyli w dopracowanie detali.

W ogole sama rada tez jest wesola - jezeli oni zawsze tak radosnie ignoruja potencjalne zagrozenia, to nie wiem jakim cudem Citadel Space wciaz istnieje (zwlaszcza, ze po sasiedzku maja systemy Terminus, z ktorymi sytuacja polityczna jest dosc napieta).

Inna wesola sytuacja to walka w barze "Piesci" - wchodzimy sobie do baru, dokonujemy rzezi na zatrudnionych tam osobach, Wrex zabija kryminaliste, ktory sie poddal (na oczach oficer C-SEC w dodatku!), po czym wychodzimy i nikt nam nawet pytania o to nie zada. Caly C-Sec mial nagle przerwe na kawe i paczki czy jak? Ja rozumiem, ze Fist to wrzod na tylku Cytadeli, ze w zasadzie to on zaczal, ale po ten calej gadce szefa C-Sec o jego stosunku do osob, ktore dzialaja ponad prawem, jest to co najmniej dziwne. Nie mowie nawet o procesie za ubicie gangterow, ale jakies przesluchanie i udzielenie wyjasnien/wylganie sie z tej sytuacji byloby chyba na miejscu. Najpodobniejszym miejscem do Cytadeli, jakie przychodzi mi na mysl jest oceaniczna planeta z pierwszego KotORa - tam cos takiego dano rade uwzglednic i musielismy tlumaczyc sie przed sadem z dokonanych zadym.

Jak juz wspomnielismy Wrexa - w najlepszym przypadku najemnik o watpliwej opinii (w najgorszym znany zabojca, nie wiem ile na Cytadeli o nim wiedza, ale sadzac po jego komentarzach odnosnie C-Sec, to ma z oficerami dluga znajomosc) - po probie zrobienia zadymy w barze, pyskowce z oficerami zostaje pozostawiony sam sobie z kompletem broni. Nawet polska policja nie odwala takich fuszerek. Cala sytuacja boli o tyle, ze tej glupoty daloby sie uniknac poprzez dodanie mozliwosci negocjowania z oficerem wypuszczenia Wrexa na wolnosc (bierzemy za niego odpowiedzialnosc, wplacenie grzywny, puszczenie sciemy, cokolwiek).

Jeden z pierwszych ludzkich oficerow C-Sec... przyjrzyjmy sie realiom - militarystyczna rasa paladynow zalozyla sobie C-Sec. Maja oni sami w sobie dosc negatywne zdanie o ludziach. Jeden z ludzi dostaje awans, ale stacza sie na dno. Ludzka ambasada w roznoraki sposob lamie prawo byleby uniknac skandalu i zostawic tego pana na miejscu. Wykopuja go dopiero gdy wiecej ludzkich oficerow dostaje awansy. Nie widze zadnej logiki w tym postepowaniu. Szefem C-Sec jest Turianin o bardzo praworzadnych pogladach. Nawet jesli Udina (czy kto sie tam zajmowal wczesniej tym) jest jakims bogiem i moze z miejsca znikac dowody naduzyc, to nie da rady zapobiec rodzeniu sie plotek. Zwracamy tutaj uwage na charakter Turian. W tym momencie pytanie: czy trzymanie przy stolku swego czlowieka za wszelka cene i dokonywanie naduzyc w takich okolicznosciach pomagalo czy szkodzilo opinii ludzi? I czy przypadkiem wykopanie tego pana z miejsca do scieku nie wywolaloby lepszego wrazenia (na zasadzie: sorry, okazal sie szubrawcem, ale my tez takich nie lubimy i wiemy co z nimi zrobic)?

Tak moge naprawde dlugo. Generalnie na kazdym kroku spotykamy jakas glupote, niedorobke, niewykorzystany potencjal, a questy na dobra sprawe maja forme taka jak w darmowych MMORPG - dostajemy opis zlecenia, bierzemy je lub nie i idziemy wyzynac moby - nie widze pod tym wzgledem jakies specjalnej roznicy pomiedzy ME, a grami hack&slash, najwieksza sprowadza sie do rozbicia jednej wielkiej tablicy ze zleceniem na dialog w ktorym wypytujemy sie o szczegoly zlecenia. Nieliczne questy, ktore mialyby jakis potencjal Roleplayowy sprowadzono zas niestety do klikanie niebieskich (badz czerwonych) linijek. Klasyczny przyklad to wywiad z reporteka - klikamy niebieskie zdania, dostajemy pochwale od bodaj admirala Bishopa-from-aliens i tyle. Ten quest az sie prosil o dodanie jakichs reperkusji wzgledem naszej postaci ze strony partii ksenofobow (czy jak sie tam to zgrupowanie nazywa), jakiegos konfliktu z dowodztwem (ktos wysoce postawiony moze nie lubic sposobu w jaki wykorzystujemy Normandie... zreszta taki watek tez jest, rowniez biednie zrealizowany) czy tez innego rozbudowania i poglebienia.

W odpowiedzi zapewne uslysze cos o szukaniu dziury w calym. Zwracam tylko uwage na jedna rzecz. Mass Effect to przyjemna strzelanka w stylu Borderlans - majaca znakomity filmowy klimat i bedaca calkiem fajnym odstresowywaczem. Jako taka ma calkiem niezly poziom. Problem polega na tym, ze jezeli gram w cRPG to staram sie w postac wczuwac - zaglebic w swiat, stac sie jego czescia. By to uzyskac konieczne jest pewne zawieszenie niewiary - tak jak w retrofuturystycznych Falloutach bralo sie pod uwage mozliwosc istnienia karabinow plazmowych i technologii opartej na lampach, koegzytujacych ze soba i tworzacych specyficzny klimat; tak jak w Gwiezdnych Wojnach bierze sie z rozpedu dzwieki laserow w prozni, laserowe miecze i telekineze; w przypadku ME jest to utrudnione, jesli nie niemozliwe, wlasnie ze wzgledu na te niedorobki, nielogicznosci, braki. ME jest fajna gra akcji w stylu Dnia Niepodleglosci (taki pyszny hamburger), ale jezeli podejsc do niego jak do gry zawierajacej jakas istotna dawke cRPG, to okazuje sie, ze dr Frankensteinowi skonczyly sie nici chirurgiczne i uzyl sznurka do snopowiazalki.

Jeśli niedorównywanie pod względem dialogów Tormentowi uważasz za ujmę dla ME

ME pod wzgledem dialogow nie dorownuje wiekszosci nawet przecietnych cRPGow z jakimi mialem do czynienia (ze wzgledow roznych - czy to owych dialogow niewielkiej ilosci, czy tez mialkosci) i paru grom akcji (seria Legacy of Kain). Co do reszty to juz pisalem - uwazam, ze hybryda powinna miec jeden element natywny, dla gatunkow z ktorych zostala stworzona, zrealizowany porzadnie, by byc uznana za porzadna gre. W przypadku ME takiego elementu sie nie dopatrzylem - zarowno strzelanie jak i gadanie sa zrealizowane nader mialko. Jedyny zas element, ktory faktycznie w ME zwyzkuje to klimat - tyle tylko, ze jest to rzecz niezbedna chyba kazdej proukcji. W efekcie gra na pewno nie jest totalnym gniotem, ale rownie daleko jej do wybitnej produkcji. Ot, przecietniak ktory nagminnie jest oceniany za to, jaki mial byc, a nie jaki jest.

Feros posłużyło tu za przykład, bo było najbardziej udanym połączeniem RPG i shootera

co jedynie dowodzi jak mialkie sa pozostale lokacje. Oczywiscie, dla kogos fakt, ze trzeba odbyc krotki dialog, by dostac zlecenie zabicia np. 20 gethow, jest przykladem robienia z gry cRPG. Dla mnie jest to jedynie maskowanie hack&slash. Wychowalem sie na Tormencie, dla mnie cRPG gra sie staje dopiero gry mam mozliwosc przekonania rozmowcy, ze zabijanie syntetycznych jest be, przekonania syntetycznych, ze zabijanie organicznych jest zle, przeprogramowania syntetycznych by sie wzajemnie wytlukli, najecia kogos by wytlukl syntetycznych za nas, zwabienia syntetycznych w pulapke, czy po prostu zmajstrowania przedmiotow ktorych rozmowca potrzebuje od syntetycznych dzieki uzyciu skilli technicznych na koszu dla smieci. To tak w uproszczeniu. Jezeli jedyny wybor jaki dostaje to pojsc zabic lub zignorowac questa, wzglednie kliknac niebieski (czerwony) tekst by uslyszec jakis banal, ktory z niewiadomo jakich przyczyn ma jakies wielki wplyw na rozmowce, to to jest hack&slash. Plynne polaczenie elementow strzelankowych z cRPG to mielismy w Deus ex (z miejsca tez wyjasnie tutaj - Invisible war to dla mnie nie jest Deus ex 2 - to po prostu dziwna gra ktora przez tworcow zostala, naprawdopodobniej przez przypadek - wydana pod blednym tytulem) - gdzie chyba kazda misje moglismy zaliczyc na 3 rozne sposoby poczawszy od bezposredniego starcia, przez skradanie sie w cieniach i kanalach wentylacyjnych, po przeprogramowywanie wiezyczek strzelniczych. Gdzie bossa moglismy rozwalac recznie, albo poprzez wlamanie do komputera (lub przekonanie kogos innego) i odpalenie jego kill switcha, gdzie w koncu gdy dowodca wydaje nam rozkaz zastrzelenia cywila, mozem ow rozkaz wykonac, mozemy stac bezczynnie, a mozemy tez rozwalic dowodce - i kazde z tych dzialan niesie inne konsekwencje. W Mass Effect jedyne zadania jakie maja faktyczne konsekwencje na swiat gry to najprawdopodobniej wylaczniie te na planecie Virmir. Uratowanie/zabicie Rachni byc moze (podkreslam - byc moze) bedzie mialo jakis efekt w ME2. W zaden sposob nie zmieni to mojej oceny ME, co najwyzej podniesie ogolna ocene serii.

System Idealista/Renegat - skoro renegat to facet bioracy pod uwage wiekszy rysunek i nie bojacy sie dokonywac ofiat, to po kiego w jego charakterze akcje w stylu pobicia zeswirowanego naukowca, czy cala masa tekstow sprowadzajacych sie do pyskowania wszystkim wokol? To jest zdaje sie zbedne. Generalnie jest to powtorka z systemu Otwarta Dlon/Zacisnieta Piesc obecnego w Jade Empire - w teorii jest za tym jakas wyzsza ideologia, w praniu okazuje sie iz na dobra sprawe wiekszosc tekstow sprowadza to do klasycznego Dobry i uprzejmy/Zly i opryskliwy (mi sie to kojarzylo ciagle z BG2 i odpowiedziami "chce uratowac swa siostre/chce dokopac Irenicusowi").

Okej, w takim wypadku Saren był najpierw manipulowany słabiej, a po pierwszym kontakcie z Shepardem, któremu udawało się skutecznie walczyć z Suwerenem musiał być mocniej, bo w Sarenie zaczęła tlić się nadzieja, że może jego droga nie jest jedyną.

ekhm... jedyna nasza walka z Sovereign to ta z finalu gry. Nawet o samym istnieniu tego ustrojstwa dowiadujemy sie dopiero pod koniec Virmir i wylacznie dlatego, ze ow chce sie nam przestawic i powiedziec jak niewielkie ma o nas mniemanie. Jezeli zas implikujesz, ze wszystkie te taktyczne porazki Sarena to tak naprawde planowanie Sovereigna, to oznacza to, ze cali ci Reapers sa po prostu durni. Od razu tez wyjasnie cos w zwiazku z Eden Prime. O ile pamietam Geth sa polaczeni swego rodzaju siecia pozwalajaca im wymieniac informacje. Pomijajac juz fakt, ze pozostawiali swiadkow tylko dlatego iz nie chcialo im sie przeszukiwac zamknietych barakow, to moim zdaniem gdy jeden z nich raportuje (a skoro maja ta siec, to maja tez mozliwosc dokonywania takich raportow) wdanie sie w walke, a potem kontakt z nim sie urywa, to znaczy ze cos idzie niezgodnie z planem. W odpowiedzi Saren kaze pozostawic na widoku 5 bomb z widocznymi przyciskami "off", bo wnoszac iz postac nie majaca treningu saperskiego (tudziez majaca zaledwie podstawowy, bo smiem watpic by takie specjalistyczne szkolenia byly dawane biotykowi) rozbraja je bez problemu, to jest to jedyne wyjasnienie (a juz byle filmy sensacyjne ucza, ze zabawki takie maja albo detonator nastawiany poprzez wklepanie odpowiedniego kodu, albo nie powinny za ih rozbrajanie zabierac sie daltonisci). Reasumujac - Saren ma spore podstawy podejrzewac, iz ktos depcze mu po pietach - w odpowiedzi zostawia na widoku 5 banalnie prostych do rozbrojenia bomb, a nie chce mu sie pofatygowac i kazac Gethom zostawionym na pastwe losu (obok beaconu w sytuacji gdy tyakaja bomby) obrzucic ustrojstwo granatami...

Skąd pomysł, że widząc inne Widmo na miejscu, miał je powiązać z ludzkimi siłami? Widma działają samodzielnie

sytuacja polityczna. Wysylanie po cichu widma na ludzka kolonie, w celu zwedzenia (zarekwirowania) wynikow ich odkrycia to jest spory nietakt. O ile pamietam z dokladnie tych samych powodow pod koniec gry Rada uziemia nas na Cytadeli, bo by dostac sie na Ilos musielibysmy przeleciec przez tereny nalezace do systemow Terminusa (tak sie chyba nazywaja), z ktorymi sytuacja jest dosc napieta i grozi wybuchem wojny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

co jedynie dowodzi jak mialkie sa pozostale lokacje. Oczywiscie, dla kogos fakt, ze trzeba odbyc krotki dialog, by dostac zlecenie zabicia np. 20 gethow, jest przykladem robienia z gry cRPG. Dla mnie jest to jedynie maskowanie hack&slash. Wychowalem sie na Tormencie, dla mnie cRPG gra sie staje dopiero gry mam mozliwosc przekonania rozmowcy, ze zabijanie syntetycznych jest be, przekonania syntetycznych, ze zabijanie organicznych jest zle, przeprogramowania syntetycznych by sie wzajemnie wytlukli, najecia kogos by wytlukl syntetycznych za nas, zwabienia syntetycznych w pulapke, czy po prostu zmajstrowania przedmiotow ktorych rozmowca potrzebuje od syntetycznych dzieki uzyciu skilli technicznych na koszu dla smieci. To tak w uproszczeniu.

Gdyby ME miał te wszystkie możliwości, pozostając przy tym tak dobry, jak jest w innych aspektach, byłby ósmym cudem świata. ;)

Nigdzie nie sugerowałem, że potraktowany odrębnie jako RPG Mass Effect wnosi się nad poziom przyzwoity (wznosi się, ale tylko miejscami). Moim zdaniem wystarcza to jednak, wraz z nieźle zrealizowanym modułem walki i zręcznym połączeniem jednego i drugiego wybić się tej produkcji wysoko ponad przeciętność. No ale tu nie dojdziemy do porozumienia, bo Twoim zdaniem nie wystarcza, i tyle. W tym miejscu dyskusja staje się jałowa, ja nie przekonam Ciebie, ty nie przekonasz mnie.

Odnośnie wszystkich wcześniejszych zastrzeżeń, mogę powiedzieć tylko jedno - jeśli chcesz gry RPG, w której możesz wszystko, zagraj w klasyczne, papierowe. Nawet Torment miał ograniczenia, gdyby zrobić solidny logiczny rozbiór (taki, jaki tu stale spotyka ME), wyszłoby, że dość spore. Nie da się zaplanować gry tak, by znajdowało się w niej wszystko, co akurat graczowi przyjdzie do głowy. Na takiej zasadzie można zmiażdżyć dowolny tytuł RPG, "bo ja chciałem inaczej niż przewidzieli twórcy". Już szczytem jest stwierdzenie, że chciałbyś takiego a takiego bohatera w drużynie, a go nie ma - a ja chciałbym stojącego na głowie i stepującego po suficie Salarianina, który umiałby grać na flecie i miałby trzy nogi. Jego brak uznaję za poważną wadę ME.

Co do Cytadeli - przecież kosmici nie zapakowali się na nią od razu i na ura, dalej, odkryliśmy ją, to robimy z niej stolicę. Jeśli zaryzykowałbym, żeby przetestować ten samochód (w kontekście całego gatunku można tu po prostu wysłać paru kolonistów, czyli dla ogólnej populacji obcych ryzyko znajome), i przez kilkaset, albo i kilka tysięcy lat sprawował się bez zarzutu, można chyba zaufać mu bardziej...

Zresztą, o czym my tu w ogóle rozmawiamy. Scenarzyści z ME mogli wyjaśnić to dokładniej... tylko że wymagałoby to nakreślenia historii, która zawierałaby nowe 5 niewyjaśnionych szczegółów, do których każda maruda mogłaby się z radością doczepić. Bo nie da się stworzyć kompletnej fabuły, która zawierałaby wszystkie elementy świata wyjaśnione graczom; liczba rzeczy automatycznie niewyjaśnionych wzrasta i z każdą kolejną próbą podjęcia walki z takim stanem rzeczy ów przyrost przyspiesza.

Dlatego niniejszym daję sobie spokój z odpowiadaniem na te elementy krytyki fabuły, w których krytykowane jest niewyjaśnienie czegoś, a nie ewidentna sprzeczność i nielogiczność. Czyli, na oko - na wszystkie.

Jeszcze może tylko w kwestii akapitu o gethach i braku błyskawicznie wysłanej wiadomości do Sarena, że są mordowani; zapomniałeś widocznie to, co mówiła Tali i tym, jak funkcjonują te stworzenia. Ich połączenia nie działają na poziomie świadomości, nie mogą sobie przekazywać telepatycznie komunikatów, ani nic w tym stylu; z tych sieci wynika wyłącznie podświadoma stymulacja możliwości intelektualnych tych istot.

Problem polega na tym, ze jezeli gram w cRPG to staram sie w postac wczuwac - zaglebic w swiat, stac sie jego czescia. By to uzyskac konieczne jest pewne zawieszenie niewiary - tak jak w retrofuturystycznych Falloutach bralo sie pod uwage mozliwosc istnienia karabinow plazmowych i technologii opartej na lampach, koegzytujacych ze soba i tworzacych specyficzny klimat; tak jak w Gwiezdnych Wojnach bierze sie z rozpedu dzwieki laserow w prozni, laserowe miecze i telekineze; w przypadku ME jest to utrudnione, jesli nie niemozliwe, wlasnie ze wzgledu na te niedorobki, nielogicznosci, braki. ME jest fajna gra akcji w stylu Dnia Niepodleglosci (taki pyszny hamburger), ale jezeli podejsc do niego jak do gry zawierajacej jakas istotna dawke cRPG, to okazuje sie, ze dr Frankensteinowi skonczyly sie nici chirurgiczne i uzyl sznurka do snopowiazalki.

Zgadzam się, tylko że fakt "zawieszenia niewiary" jest czysto subiektywny. Przypomina mi się czyjaś (bodaj jakiegoś profesora, nie mam dostępu do źródła, a że ma to służyć tylko za przykład, nie będę się bez sensu wysilał z poszukiwaniami) wypowiedź o Star Wars: Płakać się chce, kiedy widzi się tę paradę idiotyzmów sunącą przed naszymi oczami. Pan ów zapewne zwyczajnie nie "załapał" klimatu SW, co nie oznacza, że SW to zły film. Oznacza tylko i wyłącznie, że zastosowany w SW sztafaż tego pana nie przekonał. Jako i Was nie przekonała fasada ME, podczas gdy mnie - i tych wszystkich redaktorów, którzy dali grze rozmaite nagrody zapewne też - jak najbardziej.

Ot, przecietniak ktory nagminnie jest oceniany za to, jaki mial byc, a nie jaki jest.

Siedzisz w głowach ludzi chwalących ME, żeś taki o tym przekonany?

Za przykład, że tak wcale nie jest podam siebie. Na przełomie 2007 i 2008 roku nadszedł dla mnie akurat okres, w którym niespecjalnie interesowałem się grami. W związku z tym ominęła mnie w zasadzie cała kampania reklamowa ME, a aż do uruchomienia gry parę miesięcy temu miałem mgliste pojęcie, co to w ogóle jest. Logo BioWare również nie wzbudziło we mnie entuzjazmu - BG powstawało we współpracy z Black Isle Studios i nie umknęło mojej uwadze, że dziwnym trafem jest lepsze od innych jego produkcji. Z pozostałych ciepłe wspomnienia pozostawił jeno KotOR, za to kampanię w singlu NWN najlepiej moim zdaniem opisuje słowo "żałosna", a na dokładkę Jade Empire z bliżej nieznanych przyczyn postanowiła się na moim komputerze nie uruchamiać (i nie ja jeden miałem takie problemy, bo widziałem zgłaszanie tego problemu w różnych miejscach w Sieci), na co patcha ani sposobu po prostu... nie było i do dziś nie ma.

Tak więc mój stosunek Mass Effect do momentu odpalenia może posłużyć za modelowy przykład obojętności, z drobnym elementem zaciekawienia (które sprawiło, że w ogóle po ME sięgnąłem). Za całą estymę, jaką gra u mnie zdobyła, mogę winić ją samą i tylko ją. Nie wysokie oceny na portalach (metacritics obczaiłem dopiero później), nie kolorowe reklamy ani krzykliwe hasełka. Może zresztą podejście do tytułu właściwie bez oczekiwań sprawiło, że nie odczułem zawodu, a wręcz przeciwnie - bardzo mile się zaskoczyłem (a BioWare zyskało u mnie sporo na zaufaniu).

Podsumowując więc ten przydługi przykład - każdy ocenia ME, podobnie jak i inne gry, według swoich własnych kryteriów (często nawet trudno definiowalnych, tzw. "ogólne wrażenie"), więc takie teksty jak ten zacytowany są poniżej wszelkiej krytyki. Uważaj sobie ME za przeciętniaka i na zdrowie, ale miej dość przyzwoitości, by nie wmawiać innym co myślą i dlaczego.

System Idealista/Renegat - skoro renegat to facet bioracy pod uwage wiekszy rysunek i nie bojacy sie dokonywac ofiat, to po kiego w jego charakterze akcje w stylu pobicia zeswirowanego naukowca, czy cala masa tekstow sprowadzajacych sie do pyskowania wszystkim wokol? To jest zdaje sie zbedne. Generalnie jest to powtorka z systemu Otwarta Dlon/Zacisnieta Piesc obecnego w Jade Empire - w teorii jest za tym jakas wyzsza ideologia, w praniu okazuje sie iz na dobra sprawe wiekszosc tekstow sprowadza to do klasycznego Dobry i uprzejmy/Zly i opryskliwy (mi sie to kojarzylo ciagle z BG2 i odpowiedziami "chce uratowac swa siostre/chce dokopac Irenicusowi").

Z naukowcem to akurat proste - świr jest potencjalnie niebezpieczny. Potencjalne niebezpieczeństwo należy wyeliminować - w tym przypadku pozbawieniem tego pana przytomności.

Natomiast teksty sprowadzające się do pyskowania wszystkim wokół nie dają punktów Renegata, z tego co pamiętam. Tak, są na jego miejscu, jako te mniej miłe, bo i Renegat jest mniej miły. Osobiście grałem tak, że w każdej sytuacji wybierałem akurat mi pasującą odpowiedź, nie oglądając się na system Paragon/Renegade. Dialogi właśnie opierają się na Dobry i uprzejmy (góra) / Zły i opryskliwy (dół), zaś punkty Renegata lub Idealisty właściwie zawsze są za dokonanie czegoś bardziej znaczącego w określony sposób - osobiście nie miałem problemów z wyczuciem, co jest bardziej znaczące, a co jest tylko formułką do wygłoszenia, wystarczyło myśleć. Można przejść tę grę jako całkiem miły człowiek, mając miażdżącą przewagę punktów Renegata. Jeśli jednak nie oglądając się na sytuację, zawsze wybierasz "dół" to Masz Efekt w postaci pyskówek...

Edytowano przez Fristron
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jest tak do końca jak mówisz, i właśnie żałuję bo gra nie pozwalała mi na złośliwe odzywki bez wrzucania punktów do Renegata.

Wycinek z ME Wikia:

Renegade points are gained for apathetic and ruthless actions. The Renegade measurement is colored red. Many sarcastic and joking remarks are assigned Renegade points

Podkreślenie jest już moje.

Ten system przez to jest denerwujący, gdy gram w RPG to nie cierpię lalusiowatego gadania nawet jak gram krystalicznie czystą postacią, moim ulubionym typem bohatera jest złośliwy bydlak który jak nikt nie patrzy pomaga przeprowadzić babcię przez ulicę i kotka z Kroganina zdejmie.

Edytowano przez Sciass
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Filmiki świetne, ja już swój egzemplarz Edycji Kolekcjonerskiej zamówiłem :) odliczam dni do 28 stycznia... (oby opóźnienia nie było :/)

Ja generalnie chciałem się włączyć odrobinę do dyskusji dwóch Użytkowników - Fristrona i Mavericka.

Nie zamierzam co prawda podważać czy spierać się na temat wszystkich wytoczonych argumentów, bo gre przeszedłem raptem raz (teraz gram ponownie), końcówkę jedynie już kilka (walkę z Sarenem i Sovereignem) bo niezwykle mnie "rusza".

Wiedzę też na temat gry posiadam marną w porównaniu do w/w, ale czepić się chciałem przenośni z tym samochodem, superszybkim, nowoczesnym, który znajdujemy i niewiele o nim wiemy i go znamy.

Maverick uznałeś, że Rada wskoczyła do Cytadeli niczym my bezmyślnie do tego samochodu. Ale o ile pamiętam z fabuły gry prowadzono mnóstwo badań na temat cytadeli i większość zatrzymywała się na tym samym momencie - tajemniczym wyginięciu Protheanów, którzy zdaniem obecnych ras stworzyli Cytadelę (tak uważano), więc niejako natrafiano tutaj na mur i nikt nie wiedział co jest za nim.

O Keeperach też niewiele było wiadomo, w grze przecież był quest ze skanowaniem ich. Odnoszę wrażenie, że wychodzisz z założenia "skoro nie wiemy WSZYSTKIEGO o tym samochodzie to lepiej nim nie jeździć".

Tym samym rasy w galaktyce miały trudzić się nad budową czegoś zastępczego obok Cytadeli, zamiast wykorzystywać jej możliwości? Bez sensu. Takie szukanie na siłę problemu, żeby się czepić moim zdaniem.

Nie znam do końca fabuły gry /która ma swoją drogą wiele niedopowiedzeń, ale ja tego za wadę nie uważam bo nawet WoW ma niedopowiedzenia w fabule.../ ale Protheanie zostali zniszczeni przez Reaperów u szczytu swej potęgi, ale pewnie podobnie jak rasy w ME nie znali do końca WSZYSTKICH funkcji Cytadeli /inaczej zapobiegli by na czas powrotowi Reaperów/. Owszem, zostawili potomnym ostrzeżenia i ten dysk który Shepheard dostał w trakcie rozmowy z VID Protheanów w ich bazie, ale spostrzegli zagrożenie zbyt późno...

W grze też ludzie w ostatniej chwili wyczaili co się święci.

PS. A tak moim skromnym zdaniem jeśli chcieć się czepiać fabuły, niedopowiedzeń, czy zbyt płytkich rozwiązań jak na RPG przystało, to Ci powiem, że nawet Baldurs Gate czy Fallout MÓGŁ zawsze być LEPIEJ zrobiony. Bo nigdy nie powstanie produkt, którego nie dałoby się zrobić lepiej. Po to są dwójki, trójki itd, żeby błędy poprzedniczek naprawiać. Choć i tak się nie wszystko do końca zrobi.

Wiedźmina też MOGLI zrobić lepiej, ale grało mi się w niego świetnie, choć może mniej emocji kumulował w moim przypadku niż ME. Ale podobnie jak w przypadku ME - kupię "2kę".

Dla mnie jako człowieka który w ogóle nie słyszał całej akcji reklamowej ME, zapowiedzi jaka to ma być i co oferować produkt okazał się świetną rozrywką. Zabrzmi to może dziwnie, ale nie było gry od czasów Half Life'a 1 który tak mocno wpłynąłby na moje odczucia po jej zakończeniu. Jeśli ręce mi się trzęsą i ciśnienie skacze kiedy ja widzę już Creditsy na końcu gry, znaczy, że to było coś wyjątkowego.

i no offence z mojej strony :)

Edytowano przez smyku
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Well, dokładnie to co autor ujął w poście powyżej, ja powiedziałbym jeszcze dosadniej: jeżeli jesteś kosmiczną rasą, lecisz przez długi i mroczny kosmos i trafaiasz na potężną stację kosmiczną, w której może spokojnie oprócz twoich ziomków zmieścić się jeszcze pół wszechświata, stacja jest połozona obok przekaźników masy, dokładnie nie czaisz jak działa, ale przy ostroznych próbach eksploracji ani nikogo nie pożera, ani nikogo nie porywa, sprzątają za ciebie takie małe śmieszne zielone, achtung, pytanie questowe, co robisz:

a.) Jesteś przekonany, pomimo braku dowodów, że jest to spisek obcej złowrogiej rasy której nigdy nie spotkałes, dążacej do podboju kosmosu, o czym nie wiesz : stację niszczysz, i przez kolejne stulecia nakładem gargantuicznych środków budujesz swoją własną

b.) Dziękując znanym i nieznanym Bogom wprowadzasz się hucznie do stacji, urządzasz dwudniową imprezę zapraszając wszystkie znane rasy do kohabitacji

Porównanie z samochodem i hamulcami uważam za nietrafione, tak jak pisał Smyku: pytanie powinno brzmiec, czy ne znajac dokładnie zasady działania samochodu, wsiadłbyś do niego i pojechał? W ramach odpowiedzi mozna spojrzeć za okno.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja generalnie chciałem się włączyć odrobinę do dyskusji dwóch Użytkowników - Fristrona i Mavericka.
Fakt, waście są nieco nudni w swej twórczości.

Ale o ile pamiętam z fabuły gry prowadzono mnóstwo badań na temat cytadeli
Podaj moment w grze/zadanie/dialog/postać bądź terminal, który o tym informuje/cokolwiek, co by mogło potwierdzieć Twoją teorię.
więc niejako natrafiano tutaj na mur i nikt nie wiedział co jest za nim.
Powiedzmy sobie szczerze: wszedłbyś do takiej stacji? Jest ogromna. Ma 5 potężnych ramion, w środku obręcz, wszystko wygląda jak jakaś powiększona do niebotycznych rozmiarów pułapka na polowaniu. Nie masz pojęcia, co się w niej znajduje ani jak zareaguje na Twoją obecność. Badania, jak sam wspomniałeś, napotkały na problem nie do obejścia. OK, testujemy. Po kilku wiekach ciągle nie wiemy, czemu sobie tutaj stoi, nie znajdujemy większych śladów obecności prócz Opiekunów. Gdybym był kimś ważniejszym, spędziłbym całe życie na tym, by przekonać innych, iż organizacja całej potęgi wokół znalezionej stacji (oraz trzymanie tam wszystkich możliwych informacji) to błąd.

O Keeperach też niewiele było wiadomo, w grze przecież był quest ze skanowaniem ich. Odnoszę wrażenie, że wychodzisz z założenia "skoro nie wiemy WSZYSTKIEGO o tym samochodzie to lepiej nim nie jeździć".
A wsiadłbyś do takiego samochodu? Gdybyś nie miał 100% pewności, że jest sprawny i nie nawali w najgorszym momencie? Założenie Mavericka jest nieskończenie bardziej samozachowawcze i pozwala uniknąć wielu nieporozumień niż testowanie wszystkiego na sobie. Aaa. No i te zielone stworki. Jaka cywilizacja zorganizowałaby się wokół obiektu, który nie jest przez nią kontrolowany?

Bez sensu.
Powiedz to Proteanom. Tak poza tym, czy tylko ja mam takie uczucie, że to byłoby zbyt piękne, a co za tym idzie, naiwne, gdyby nie było haczyka? Skoro stacja jest pusta... są tylko Opiekunowie... którzy nic nie mówią... nie mam pojęcia, jak stacja działa... jest -> została przez kogoś stworzona... a tego kogoś nie ma... są tylko Opiekunowie... wyraźnie zajmujący się konserwacją stacji... czekaj... krótkie spięcie neuronów... albo ktoś wybudował Cytadelę i sobie poszedł z założeniem, że wróci (chyba, że altruistycznie zostawił systematycznie naprawiany prezent) albo został przez coś wybity. Skoro stworzył stację, musiał być zaawansowany technicznie. A jednak go wybito. Skoro zostawił stację, konserwuje ją i zamierza wrócić (teorię prezentową odrzucamy)... chyba mu się nie spodoba, że ją zasiedliliśmy. No, chyba, że to PUŁAPKA.

WSZYSTKICH funkcji Cytadeli
Byli o krok. Nawiasem mówiąc, jestem ciekaw, czy niedałoby się odzyskać nieco z ich osiągnięć z ośrodka badawczego.

W grze też ludzie w ostatniej chwili wyczaili co się święci.
Więcej, w ogóle nie wyczaili. Proteanie badali Przekaźniki Masy. W grze nie natrafiłem na informacje, jakoby zajmowali się tym aspektem.

Bo nigdy nie powstanie produkt, którego nie dałoby się zrobić lepiej.
Słuchaj, naprawdę nie dało się uniknąć tych błędów fabularnych? Tych grubych nici? Wielcem czuły na naiwność i to mnie po prostu razi.

zapowiedzi jaka to ma być i co oferować produkt
Z tych wszystkich informacji wyciągnąłem dla siebie, że będzie to gra RPG z elementami gier akcji. Natchnąłeś mnie: ktoś naprawdę jest w stanie uwierzyć w te wszystkie zapewnienia twórców?

edit

pytanie powinno brzmiec, czy ne znajac dokładnie zasady działania samochodu
A skąd pewność, że ktoś nie steruje zdalnie hamulcem, jak to zauważył Maverick?

@smyku

Powiedz tylko, czy to nie kolejny filmik pokazujący nowe lokacje i tonę spoilerów. Nieco kicha, że coś takiego jest wypuszczane.

Edytowano przez Paguł
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ma 5 potężnych ramion, w środku obręcz, wszystko wygląda jak jakaś powiększona do niebotycznych rozmiarów pułapka na polowaniu.

Widziałeś kiedyś pułapkę, która tak wygląda...? I mówię tu o faktycznych pułapkach, a nie wymyślnych urządzeniach ze światów fantasy.

Albo inaczej spytam - widziałeś kiedyś satelitę? Takie niewielkie coś z ogromnymi (w stosunku do "małego czegoś") ramionami. Wygląda trochę jak pułapka na polowaniu. ; )

A wsiadłbyś do takiego samochodu? Gdybyś nie miał 100% pewności, że jest sprawny i nie nawali w najgorszym momencie?

Jeździsz samochodem? Jeśli nie, może Twój brat/siostra/matka/ojciec jeździ? Weź jakiegokolwiek kierowcę (szczególnie z tych młodszych) i poproś o opis działania układu rozrządu, ZE SZCZEGÓŁAMI, żeby nie było, że nie mają 100% pewności, że ten w ich samochodzie jest sprawny i nie nawali w najgorszym momencie.

Słuchaj, naprawdę nie dało się uniknąć tych błędów fabularnych? Tych grubych nici? Wielcem czuły na naiwność i to mnie po prostu razi.

Ja mam podobnie, ale aż takich psów na Cytadeli nie wieszam. Powiem tak - fakt, że Cytadela została zamieszkana przez różne rasy jest jak najbardziej logiczny - mamy gigantyczny obiekt w "centrum kosmosu" (bo wszystkie przekaźniki tam kierują), zdatny do zamieszkania, więc prędzej czy później pojawią się tam choćby biedni, którzy nie mają kasy na mieszkanie gdzie indziej, tak? Po jakimś czasie, ktoś stwierdzi: "zaraz, zaraz! Czemu ta biedota tam mieszka i nie płaci mi podatków!?", więc wjeżdża tam i mówi: "to moje!". A wtedy kilka innych ras mówi: "zaraz, zaraz! Jak >twoje<, skoro mieszkają tam też nasi bezdomni i nam TEŻ nie płacą podatków!?".

I tak, od słowa do słowa, stacja staje się:

a) wspólnym dobrem rozumnych ras galaktyki, tak jak w grze;

b) powodem do ogólnej sieczki na zasadzie "last man standing".

Nielogiczny (choć też nie do końca, ale o tym za chwilę) jest tylko fakt, że Cytadela staje się absolutnym centrum dowodzenia wszystkim i zniszczenie Cytadeli równa się absolutnemu chaosowi w całej galaktyce.

Czemu nie do końca?

1) Ustaliliśmy już, że Cytadela jest ogólnym dobrem galaktyki - jest tam całe mrowie mieszkańców, a - co za tym idzie - policji. Skoro są doki, to pewnie są też statki kosmiczne - w tym bojowe - których kapitanowie uważają, że wygodniej będzie stacjonować właśnie tam - bo wszędzie jest bliżej.

Czyli mamy niejako państwo w państwie, tak? Stąd tylko o krok od tego, by jakiś bardziej ambitny "gubernator" Cytadeli powiedział: "zaraz, zaraz! Właściwie dlaczego podatki mają iść do was wszystkich, a nie do mnie!?".

Lepiej więc nie robić żadnego gubernatora, tylko rządzić samemu. A skoro "samemu rządzi" jakaś kosmiczna rada, to znaczy, że trzeba ją przesunąć właśnie na Cytadelę.

I to jest IMO zupełnie OK. Nikt nie powiedział, że oprócz Rady nie ma żadnych innych form rządowych. Chociaż nie, źle mówię - wiadomo (z Codexu), że Rada jest spoiwem, ale każda rasa ma swoje własne struktury i to od nich zależy czy faktycznie do społeczności kosmicznej dana rasa należy, czy nie.

2) "Głupotą jest takie formowanie infrastruktury w galaktyce by utrata Cytadeli oznaczała kompletny chaos". Jak najbardziej. Problem w tym, że w momencie utraty Cytadeli traci się tez Przekaźniki, tak? I umiejscowienie Rady w tym momencie przestaje mieć znaczenie - komunikacja i transport na sensowną skalę po prostu przestają istnieć. Ten element można więc w ogóle z rozważań usunąć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najpierw o dyskucji Maverica oraz Fristrona. Czy jest juz nudna? Tak, jest. A to dlatego, ze wszystkie te argumenty jednej i drugiej strony byly juz walkowane niejednokrotnie, a takze dlatego, ze przekonanie kogos do swoich racji jest bardzo trudne, a w dyskucji internetowej niemal nie mozliwe, przez co z czasem pojawia sie toczenie piany itd.

Mi sie juz nie chce(przynajmniej przez jakis czas)

Jeździsz samochodem? Jeśli nie, może Twój brat/siostra/matka/ojciec jeździ? Weź jakiegokolwiek kierowcę (szczególnie z tych młodszych) i poproś o opis działania układu rozrządu, ZE SZCZEGÓŁAMI, żeby nie było, że nie mają 100% pewności, że ten w ich samochodzie jest sprawny i nie nawali w najgorszym momencie.

Ale ja, jako kierowca nie musze chyba wiedziec jak(ze szczegolami) dziala np: uklad hamulcowy? Jako uzytkownich pojazdu chce miec pewnosc, ze jak nacisne hamulec to samochod sie zatrzyma. Jakos nie za dobrze bym sie czul, wiedzac, ze ow hamulcem tak naprawde steruje osoba siedzaca obok mnie, o ktorej niemal nic nie wiem(a szczegolnie jak nie pochodzi z tej samej planety), na dodatek grozi mi pluton egzekucyjny jesli zechce sie czegos o tej osobie dopwiedziec. IMO tak srednio fajnie...

A co do twoich teori spiskowych gubernatorow itd... Na dobra sprawe mozna tak powiedziec o kazdym miejscu we wrzechswiecie. Zatem owszem, zasiedlenie cytadeli jako waznego miejsca w galaktyce jest sensowne, ale traktowanie samej stacji czy Keeperow jak swietych krow jest juz naciagane. To co mowisz, odnoscie utraty Cytadeli oraz Przekaznikow jest czystym efektem domina: Jesli tracimy jedno to juz reszta nie ma znaczenia i mozna wszystko poswiecic, a najlepiej od razu poderznac sobie gardla. Wlasnie z tego powodu nie trzyma sie wszystkiego waznego w jednym miejscu, bo jak cos zlego sie to od razu wszystko idzie do piachu.

Jeszcze jedna kwestia niescisloscie fabularnych.

Mowienie, ze te glupoty w ME nie sa zle, bo w innych grach tez sa wpadki jest... bez sensu? To jest argument w stylu(jak juz bylo na foruym mowione, chyba w temacie o Fallout) 'A za to u was bija czarnych!'

Owszem, we wszystkich grach pojawiaja sie niescislosci, oraz zawsze mozna bylo by cos zrobic inaczej, ale kiedy w ilosciowo stosunek idiotyzmow do logiki przekracza mozliwosci pojmowania, robi sie nieciekawie. Dalej... te faile faularne i settingowe w ME. Rozumiem, ze gdyby pojawialy sie niewielki niescislosci dopiero po glebszym zastanowieniu sie nad sensem istnienia, mozna bylo by to przebolec(i fakt, czesc taka wlasnie jest), ale w ME te kretynizmy(szczegolnie pluje tutaj do MQ oraz glownego watku fabularnego) nie sa nawet widoczne na pierwszy rzut oka: one same wychodza i kopia nas w twarz. Nie bede tutaj wypisywal(ponownie) tych 'niedporacowan', bo bylo o nich wystarczajaco na ostatnioch stronach.

No i ostatnia sprawa:

Jeszcze w ME2 nie gralem a juz poznalem chyba polowe fabuly i 'niespodziewanych' zwrotow akcji, dzieki trailerom, wywiadom czy 'przeciekom'... Well done BioWare!

No OK, po czesci to moja wida, ze zainteresowalem sie nadchodzacym tytulem... oh well...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podaj moment w grze/zadanie/dialog/postać bądź terminal, który o tym informuje/cokolwiek, co by mogło potwierdzieć Twoją teorię.

Jeśli czytałeś post mój dokładnie w całości, to na początku było zaznaczenie, że nie jestem w grze expertem. Przeszedłem ją, przechodzę ponownie, ale z tego co już mam za sobą odniosłem wrażenie, że te badania były.

Asari badali przecież Cytadelę. Mógłbym pogrzebać, ale i tak to sensu nie ma bo tych co uważają fabułę za pełną dziur i prostackich wytłumaczeń nie przekonam. W skrócie było tak: Asari znaleźli cytadelę, zaczęli ją badać, przez X lat nie znaleźli nic co by wskazywało, że to coś jest niebezpieczne, przy okazji rozwinęli się /podobnie jak inne rasy/ technologicznie. Wiedzieli też o Protheanach, więc ta struktura nie była im CAŁKIEM obca, a skoro wiedzieli o Protheanach, to zdawali sobie sprawę z tego, że to nie była rasa niszczycieli światów.

Jeśli znajdujesz budowlę po kimś, kto WIESZ, że nie był groźny w stosunku do innych wtedy żyjących i istniejących cywilizacji, to po jaką cholerę miałbyś się doszukiwać w Cytadeli niebezpieczeństwa?

To planet też nie można zasiedlać, bo przecież NIGDY nie poznamy do końca co na niej jest i czy ktoś nie zainstalował tam pułapek...

Niektórzy prezentują takie stanowisko, jakby w normalnym życiu nie dotykali palcem gorącego czajnika i od razu zakładając, że się poparzą określając go jako "samo zło", nie biorąc pod uwagę tego, że gotuje on wodę...

No i dla mnie sensownym wydaje się argument jednej z osób w dyskusji, że naturalne jest zasiedlanie czegoś, co nie gryzie, nie bije, nie strzela i nie zamienia w pył szwędających się w okolicy istot.

No ale cóż, puryści na tym świecie byli są i będą. To dla mnie poprawianie delikatnie krzywo wiszącego na ścianie udanego dzieła (arcydzieła byłoby za dużo powiedziane)...

Powiedzmy sobie szczerze: wszedłbyś do takiej stacji? Jest ogromna. Ma 5 potężnych ramion, w środku obręcz, wszystko wygląda jak jakaś powiększona do niebotycznych rozmiarów pułapka na polowaniu. Nie masz pojęcia, co się w niej znajduje ani jak zareaguje na Twoją obecność. Badania, jak sam wspomniałeś, napotkały na problem nie do obejścia. OK, testujemy. Po kilku wiekach ciągle nie wiemy, czemu sobie tutaj stoi, nie znajdujemy większych śladów obecności prócz Opiekunów. Gdybym był kimś ważniejszym, spędziłbym całe życie na tym, by przekonać innych, iż organizacja całej potęgi wokół znalezionej stacji (oraz trzymanie tam wszystkich możliwych informacji) to błąd.

Wszedłbym. Ty byś pozwolił, by coś co może pchnąć naprzód naszą cywilizację o 10 mln lat w przód by spruchniało, albo stało puste i niszczało "bo nie wiadomo co tam siedzi". Jaskiniowcy na tej zasadzie nie ruszyliby pewnie wielu dzisiejszych standardowych urządzeń, bo by się bali że im krzywdę zrobi...

A wsiadłbyś do takiego samochodu? Gdybyś nie miał 100% pewności, że jest sprawny i nie nawali w najgorszym momencie? Założenie Mavericka jest nieskończenie bardziej samozachowawcze i pozwala uniknąć wielu nieporozumień niż testowanie wszystkiego na sobie. Aaa. No i te zielone stworki. Jaka cywilizacja zorganizowałaby się wokół obiektu, który nie jest przez nią kontrolowany?

Wsiadłbym, co już napisałem 2 razy powyżej :). A keeperów badano, wiadome jest CO ROBIĄ, - utrzymują cytadelę w stanie funkcjonalności. Skoro badania przez X lat nie wykryły żadnych możliwości sabotażu, to sprawę zostawiono. Dla mnie oczywiste.

Teoretycznie jak się golisz, to też nie wiesz NA PEWNO czy to co sobie na twarz kładziesz to pianka do golenia... Choć niby wytwórca musi mieć pozwolenia, koncescje itd...

Powiedz to Proteanom. Tak poza tym, czy tylko ja mam takie uczucie, że to byłoby zbyt piękne, a co za tym idzie, naiwne, gdyby nie było haczyka? Skoro stacja jest pusta... są tylko Opiekunowie... którzy nic nie mówią... nie mam pojęcia, jak stacja działa... jest -> została przez kogoś stworzona... a tego kogoś nie ma... są tylko Opiekunowie... wyraźnie zajmujący się konserwacją stacji... czekaj... krótkie spięcie neuronów... albo ktoś wybudował Cytadelę i sobie poszedł z założeniem, że wróci (chyba, że altruistycznie zostawił systematycznie naprawiany prezent) albo został przez coś wybity. Skoro stworzył stację, musiał być zaawansowany technicznie. A jednak go wybito. Skoro zostawił stację, konserwuje ją i zamierza wrócić (teorię prezentową odrzucamy)... chyba mu się nie spodoba, że ją zasiedliliśmy. No, chyba, że to PUŁAPKA.

Wiesz, brzmi to mniej więcej jak wypowiedzi kibiców po przegranym meczu "ja WIEDZIAŁEM że tak będzie, bo ten i ten jest słaby, ten nie powinien grać i MÓWIŁEM, że Żewłakow strzeli tego samobója z Irlandią (jak to nie była IRL to sorka :))"

Powiedz mi, czy będąc w połowie gry miałbyś takie stanowisko jakie masz teraz? Nie. Więc postaw się na miejscu tych ras, oni też byli w połowie gry...

Byli o krok. Nawiasem mówiąc, jestem ciekaw, czy niedałoby się odzyskać nieco z ich osiągnięć z ośrodka badawczego.

Eee mówisz o tym ośrodku który był ostatnią lokacją przez finałem w Cytadeli? Genialne, tylko o ile mnie pamięć nie myli (a może mylić, nie przeczę), to te ruiny odkrył dopiero Shephard ścigając Sarena... jeśli tan, to rzeczywiście dużo czasu było na badania...

Więcej, w ogóle nie wyczaili. Proteanie badali Przekaźniki Masy. W grze nie natrafiłem na informacje, jakoby zajmowali się tym aspektem.

Pisząc, że ludzie wyczaili miałem na myśli gracza i Shepharda który szedł tą ścieżką od początku do końca :)

Słuchaj, naprawdę nie dało się uniknąć tych błędów fabularnych? Tych grubych nici? Wielcem czuły na naiwność i to mnie po prostu razi.

Dla mnie to nie są błędy, błędy, może nie fabularne, bo za mało znam grę ale typowo technologiczne mogę wymienić, bo gra ma ich trochę, wszystko jednak naprawia świetny klimat. A gier z klimatem coraz mniej...

Z tych wszystkich informacji wyciągnąłem dla siebie, że będzie to gra RPG z elementami gier akcji. Natchnąłeś mnie: ktoś naprawdę jest w stanie uwierzyć w te wszystkie zapewnienia twórców?

osobiście nigdy nie oczekiwałem by shooter mógł dobrze połączyć z się z RPGiem (tak by to były prawdziwe elementy RPG + strzelanka), więc nie mam problemu w tym aspekcie. Fajnie, że można rozwijać postać, bo otrzymanie wszystkich możliwości na samym początku zabiłoby rozgrywkę. Ale to co mnie w ME powala to właśnie klimat, tworzony przez rozmowy z NPC, niezłe możliwości toczenia dyskusji, zwiedzanie świata i dość spora niezależność.

Ale to wszystko da się poprawić, zrobić dużo lepiej i liczę na to w ME 2

A skąd pewność, że ktoś nie steruje zdalnie hamulcem, jak to zauważył Maverick?

A skąd pewność, że chleb który jesz to naprawdę chleb? Skąd pewność, że piwo które pijesz w barze to naprawde piwo, a nie woda zmieszana z czymś + smak piwa? Podchodzi mi to pod paranoizm.

@smyku

Powiedz tylko, czy to nie kolejny filmik pokazujący nowe lokacje i tonę spoilerów. Nieco kicha, że coś takiego jest wypuszczane.

Ten 12 min filmik pokazuje jak producent gry spaceruje Shephardem po Normandii pokazując jak została zmieniona + jakieś więzienie gdzie można hmm zatrudniać? swoich towarzyszy.

Dla mnie spojlery nie są czymś złym, pozwala mi to jeszcze bardziej oczekiwać gry (jeśli są dobre, bo zapowiadają dobrą grę) Zapowiedzi czy recenzji książek też nie czytasz? ;)

EDIT: Jeszcze jest coś takiego /przynajmniej realnie u ludzi/ jeśli coś było dawno, to się o tym zapomina, albo przeinacza. Za 500 lat inaczej będziemy postrzegać Wojny Światowe, więc możliwe, że skoro Asari i inne rasy nie znalazły nic niebezpiecznego przez tyle lat i przez tyle lat się nic nie stało - a oni się rozwijali i rośli w siłę, to czemu się przejmowac mglistymi zagrożeniami. Tę zasadę pokazała Rada kiedy ignorowała Shepharda mówiącego o Reaperach.

Edytowano przez smyku
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Boże, czemu na tym forum nie cytowania selektywnego...? : (

Jakos nie za dobrze bym sie czul, wiedzac, ze ow hamulcem tak naprawde steruje osoba siedzaca obok mnie, o ktorej niemal nic nie wiem(a szczegolnie jak nie pochodzi z tej samej planety), na dodatek grozi mi pluton egzekucyjny jesli zechce sie czegos o tej osobie dopwiedziec

To nie do końca tak.

Po pierwsze - owym. ; )

Po drugie - nie steruje, a utrzymuje w stanie używalności.

Po trzecie - wiesz o niej całkiem sporo, bo wiesz, że to mechanik.

Po czwarte - nie grozi Ci pluton egzekucyjny, tylko wywalenie z serwisu samochodowego za to, że "uczysz ojca dzieci robić".

Poczytaj sobie Codex w grze - tam jest całkiem sporo o tym, że Asari badali Cytadelę. We wpisie o Keeperach też conieco jest o tym, o ile dobrze pamiętam.

I teraz tak - masz świat, w którym istnieją setki tysięcy różnych ras i gatunków, tak? Spotykasz coś, co - jak wierzysz - jest artefaktem Protean - Cytadelę. Na niej siedzą sobie jakieś stworzonka, które nie są groźne, wręcz przeciwnie, utrzymują porządek za Ciebie i - poza tym, że wyglądają na gatunek inteligentny, a jednak nie da się z nimi komunikować - niczym szczególnym nie wyróżniają się wśród tych wszystkich innych ras, które żyją w galaktyce.

Widzisz zagrożenie i międzygalaktyczny spisek, czy nie?

To co mowisz, odnoscie utraty Cytadeli oraz Przekaznikow jest czystym efektem domina: Jesli tracimy jedno to juz reszta nie ma znaczenia i mozna wszystko poswiecic, a najlepiej od razu poderznac sobie gardla. Wlasnie z tego powodu nie trzyma sie wszystkiego waznego w jednym miejscu, bo jak cos zlego sie to od razu wszystko idzie do piachu.

No to tak - wyobraź sobie, że ludzkość umiera. Podczas procesu wymierania, na naszej planecie zostawiamy jedno duże miasto, połączone z wieloma innymi, mniejszymi za pomocą kabli elektrycznych, telefonicznych i światłowodów.

Mijają lata, pojawia się nowy gatunek, który w swych wojażach po planecie natyka się na to miasto. Nie ma pojęcia ani o elektryczności, ani o komunikacji telefonicznej, ani o internecie, jednak badając miasto udaje im się uruchomić elektrownię. Wszystko ożywa, a nowa rasa może używać cudownych zdobyczy technologicznych do gigantycznie przyspieszonego rozwoju.

I nagle w elektrowni kończy się paliwo.

Czy uważasz, że błędem w wykonaniu tej nowej rasy jest zasiedlenie miasta i używanie prądu i internetu, skoro - po wyłączeniu elektrowni - wszystko to siadło i zapanował chaos?

Owszem, nie ma dalekosiężnej komunikacji, ale za to jest mnóstwo innych, wciąż działających zdobyczy technologicznych. Jakość życia fantastycznie się poprawiła, jedyny problem jest taki, że cała cywilizacja została oparta na tej sieci rozchodzącej się z jednego miasta.

To samo masz w ME - komunikacja i transport oparte są o Przekaźniki, których w tak ogromnej skali, cywilizacje tej galaktyki nie potrafią budować. Potrafimy robić mniejsze (używając ich np. w broni), ale nadal jesteśmy uzależnieni od tych dużych.

I nie, nie powinno się popełniać harakiri w momencie utraty Cytadeli i Przekaźników, bo czemu? To, że Reaperzy dysponują potęgą, z którą żadna z ras w pojedynkę nie jest w stanie sobie poradzić to nie jest powód, do unikania zaawansowanej technologii Protean. To by była paranoja. Mało tego - to dzięki zasiedleniu Cytadeli i zdobyczom technologicznym, które dzięki temu pozyskaliśmy, udało się ostatecznie Reaperów zatrzymać. Gdyby ludzkość nie używała w ogóle Przekaźników i nie badała tej technologii, w momencie ataku Reaperów (który i tak by nastąpił) posiadalibyśmy - być może - wahadłowce zdolne do podróży w ramach naszego układu słonecznego, ale nie dalej. Inne rasy miałyby z grubsza podobnie.

Myślisz, że wtedy byłoby komukolwiek lepiej?

Eee mówisz o tym ośrodku który był ostatnią lokacją przez finałem w Cytadeli? Genialne, tylko o ile mnie pamięć nie myli (a może mylić, nie przeczę), to te ruiny odkrył dopiero Shephard ścigając Sarena... jeśli tan, to rzeczywiście dużo czasu było na badania...

Przeczytaj akapit, do którego się odnosisz jeszcze raz, na spokojnie. : )

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze - owym. ; )

Po drugie - nie steruje, a utrzymuje w stanie używalności.

Po trzecie - wiesz o niej całkiem sporo, bo wiesz, że to mechanik.

Po czwarte - nie grozi Ci pluton egzekucyjny, tylko wywalenie z serwisu samochodowego za to, że "uczysz ojca dzieci robić".

Ale ossso hozzzi?

1 - Moze i owym, 'mnie to lotto'.

2 - Z calym szacunkiem, ale jaka to roznica? Jesli cos nie jest w stanie uzywalnosci, to nie da rady tym sterowac... bo nie dziala. Jak Keeperzy wszystkio na Cytadeli 'utrzymuja w stanie uzywalnosci', tego nie wiemy, oni 'robia tak, ze dziala, wiec jest OK'. Jesli takie podejscie maja ufole, to ja sie nie dziwie Reaperom, ze chca wsystkich wyrznac...

3&4 - Ten Salarianin co zleca nam skanowanie Kepeerow mowil, ze do tej pory nikomu nie udalo sie Kepeerow nawwet zeskanowac, co znaczy, ze nikt ich nawet nie mogl porzadnie zbadac, nawet nie wiadomo skad oni sie biora. Ten sam Salarianin nam powiedzial, ze 'przeszkadzanie'(coz to oznacza?) Kepeerom jest niezgodne z prawem i moga za to aresztowac.

Dalej:

Odnosnie tej wymierajacej rasy, elektrowni miasta i takich tam.

Tu akurat nie mam juz absolutnie zadnego pojecia o czym ty mowisz... Chyba chodzi tu nam o zupelnie rozne rzeczy.

Pomine juz calkowity brak logiki w 'odnajdywaniu(a juz szczegolnie w prawidlowym uzywaniu) dzialajacej technoligii', bo to byla by dluzsza rozprawka filozoficzna, ale interesuje mnie jaki to ma zwiazek z moja wczesniejsza wypowiedzia?

Cytadela jest w dobrym strategicznie miejscy? Jest. Sa tam Przekazniki? Sa. Ja sie tylko pytam jaki jest sens umiejscowienia najwazniejszych aspektow dla calej glalaktycznej cywilizacji w jednym miejscu? W ten sposob wystawia sie najwazniejsze(i niezastapione) elementy cywilizacji na zbedne ryzyko. Z tego samego powodu dyski twarde dzieli sie na partycje - jak jedna padnie, to pozostale nadal spelniaja swoje funkcje; Grajac w C&C nie trzymawsz wszystkich wojsk w jednym miejscu, bo jedna atomowka i juz nie masz calej armii, itd.

Dobra, nudzi mi sie wiec bedzie szybko:

Utrata Cytadeli:

Proteanie byli bardziej zaawansowani technologicznie niz 'obecne' rasy(BTW: Dlaczego Proteanie byli tylko jedni, podczas gdzy 'teraz' sa setki ras?), a i tak Reaperzy nie mieli z nimi problemu. A co my zrobimy jesli przez Cytadele przebije sie milion/miliard/sto miliardow Reaperow? Nawet gdyby bili uzbrojeni w dzidy bojowe nie mielibysmy szans. IMO naturalnie.

Arak Reaperow:

Wyraznie bylo powiedziane, ze Cthulu i koledzy przyleca gdy cywilizacje galaktyki osiagna odpowiedni poziom technologiczny, jesli 'my' nadal bedziemy walczyc zaostrzonymi kijami, to Reaperzy nas oleja. Amen.

I na koniec... nie chce mi sie. Calosc bezsensownosci fabularnej ME walkowalem juz niejednokrotnie i nie mam ochoty sie powtarzac. Nudzi mnie to i nie bedzie sie juz bawil w te klocki. Od teraz sie na wszystko zgadzam: ME jest super gra: OK; ME jest gniotem totalnym: Prawda; Saren jest postacia gleboka niczym Row Marianski, i logika swoich dzialan miazdzy Volcan: Lepiej bym tego nie ujal; Saren to kretyn ktorego nalezaloby zamknac w pokoju bez klamek: Racja.

Wszystkie wasze opinie sie od teraz moimi opiniami, zgadzam sie ze wszystkim i niczego juz krytykowac nie bede.

Ide cos zjesc.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widziałeś kiedyś pułapkę, która tak wygląda...? I mówię tu o faktycznych pułapkach, a nie wymyślnych urządzeniach ze światów fantasy.

Albo inaczej spytam - widziałeś kiedyś satelitę? Takie niewielkie coś z ogromnymi (w stosunku do "małego czegoś") ramionami. Wygląda trochę jak pułapka na polowaniu. ; )

Czasem się zastanawiam, czy wypowiedzi w tym stylu to świadome kontynuowanie mojego przerysowania, czy niezrozumienie tematu.

Jeździsz samochodem? Jeśli nie, może Twój brat/siostra/matka/ojciec jeździ? Weź jakiegokolwiek kierowcę (szczególnie z tych młodszych) i poproś o opis działania układu rozrządu, ZE SZCZEGÓŁAMI, żeby nie było, że nie mają 100% pewności, że ten w ich samochodzie jest sprawny i nie nawali w najgorszym momencie.
Że co ja Ciebie proszę? Jasno sprecyzowałem, że znajomość działania nie ma tu znaczenia, sugerując potencjalne zagrożenie, o którym nie wiemy, więc uznam ten komentarz za nieporozumienie.

Przeszedłem ją, przechodzę ponownie, ale z tego co już mam za sobą odniosłem wrażenie, że te badania były.
Ciśnie mi się tu tylko "lol" na klawiaturę. Jeżeli już wspomagasz wypowiedź argumentem bądź na tyle uprzejmy, by nie opierał się o "wydaje mi się".

tych co uważają fabułę za pełną dziur i prostackich wytłumaczeń nie przekonam
Lepiej więc przypuszczać?

Jeśli znajdujesz budowlę po kimś, kto WIESZ, że nie był groźny w stosunku do innych wtedy żyjących i istniejących cywilizacji, to po jaką cholerę miałbyś się doszukiwać w Cytadeli niebezpieczeństwa?
1. Mogę tu zacytować sam siebie lub Ty możesz jeszcze raz przeczytać mój poprzedni post. 2. A skąd wiesz, że była to rasa niegroźna w stosunku do innych? Skąd wiesz, że nie była to rasa niszczycieli światów? Galaktyka uważa nie uznaje teorii o rasie maszyn, która ich wyniszczyła. Może mieli wojnę domową? Ktoś pobawił się we wczesną wersję Salarian i bezpłodnych Krogan?

To planet też nie można zasiedlać, bo przecież NIGDY nie poznamy do końca co na niej jest i czy ktoś nie zainstalował tam pułapek...
Zastanawiam się, czy powinienem wziąć to na poważnie i napisać, dlaczego przykład można wyrzucić za okno.

Niektórzy prezentują takie stanowisko, jakby w normalnym życiu nie dotykali palcem gorącego czajnika i od razu zakładając, że się poparzą określając go jako "samo zło", nie biorąc pod uwagę tego, że gotuje on wodę...
Kolego forumowiczu, nie mam absolutnie nic przeciwko, żebyś się osiedlał na stacji kosmicznej bądź jeździł niepewnym samochodem pod warunkiem, że w przypadku Twojej porażki MI nic się nie stanie. Cała władza na Cytadeli? Super, ale jeżeli istnieje równorzędna, położona na "swoim" terenie. Przejażdżka? Nie proś ludzi, by jechali z Tobą. To raz. Dwa. Przykład nietrafiony: w przypadku zasiedlania stacja to możliwość jedna na wielu. Jeżeli chodzi o coś innego, przepraszam: przez źle użyte formy z "ąc"/przecinki wyszedł bełkot.

No ale cóż, puryści na tym świecie byli są i będą.
"Powiedz mi, co myślisz, a powiem Ci, kim jesteś".

Ty byś pozwolił, by coś co może pchnąć naprzód naszą cywilizację o 10 mln lat w przód by spruchniało, albo stało puste i niszczało "bo nie wiadomo co tam siedzi".
Tak, ponieważ:

1. Nie mam pojęcia (Ty również) o ile to pchnie naszą cywilizację do przodu.

2. Zagrożenie dotyczy wszystkich, którzy znajdują się w środku, a może nawet i w pobliżu stacji.

3. Gdybym się dowiedział, że opuszczona stacja jest systematycznie naprawiana, najprawdopodbniej zszedłbym na zawał (nie czujesz tego klimatu grozy?) bądź patrz post powyżej

Wszedłbym tam, gdybym się dowiedział, na czym bazuje wykorzystana technologia oraz potrafił ją odtworzyć. Jeżeli nie z rozsądku, to z powodu BHP.

utrzymują cytadelę w stanie funkcjonalności.
Pytaniem jest "po co to robią?" i "dlaczego nie ma z nimi kontaktu?".

nie wiesz NA PEWNO czy to co sobie na twarz kładziesz to pianka do golenia...mi kontaktu?".
1. Znam skład chemiczny

2. Zdaję sobie sprawę, że ta konkretna mieszanina (czy w jakiejkolwiek formie pierwotnej ta pianka występuje) o tych konkretnych właściwościach nazwana została "pianką do golenia" -> wiem, czego się spodziewać. W przypadku zasiedlania stacji nie znam ani technologii ani nie wiem, co mnie czeka w środku.

Wiesz, brzmi to mniej więcej jak wypowiedzi kibiców po przegranym meczu
Myślisz, że w przypadku odkrycia podobnego obiektu w przyszłości ludzkość postąpiłaby zgodnie z moją czy Twoją postawą?

Powiedz mi, czy będąc w połowie gry miałbyś takie stanowisko jakie masz teraz? Nie. Więc postaw się na miejscu tych ras, oni też byli w połowie gry...
Oni mieli ponad tysiąc lat bytowania na Cytadeli zanim rozpoczęła się gra. Ja do końca wierzyłem, że Bio nie skopie fabuły i wszystko się wyjaśni.

jeśli tan, to rzeczywiście dużo czasu było na badania...
Ironizowanie bez zrozumienia zagadnienia... Tak, właśnie ten. Nie, nie "zaraz-teraz". W przyszłości. Np. w ME2. Po takich sugestiach mam wątpliwości, czy ludzie mają mnie tu za idiotę, czy po prostu przyjmują tę negatywną interpretację, choćby niewiadomo jak bardzo była bzdurna.

A skąd pewność, że chleb który jesz to naprawdę chleb? Skąd pewność, że piwo które pijesz w barze to naprawde piwo, a nie woda zmieszana z czymś + smak piwa? Podchodzi mi to pod paranoizm.
Jest coś takiego jak "skala" oraz konsekwencje.

Gdyby ludzkość nie używała w ogóle Przekaźników i nie badała tej technologii, w momencie ataku Reaperów
Nie nastąpiłby. Przekaźniki są po to, by rasy rozwijały się w określonym kierunku. Po co atakować coś, co jest jeszcze zbyt głupie, by, korzystając z nich, uczyło się?

Wiesz, podoba mi się ta postawa, Nato. Co prawda, źle byłoby ją odwalić (co by ludzie gadali?), tak więc ja sobie po prostu pójdę i będę uczył się fizyki.

Idę spać.

Edytowano przez Paguł
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Że co ja Ciebie proszę? Jasno sprecyzowałem, że znajomość działania nie ma tu znaczenia, sugerując potencjalne zagrożenie, o którym nie wiemy, więc uznam ten komentarz za nieporozumienie.

Jakie potencjalne zagrożenie? Jeteś jasnowidzem, że WIEDZIAŁEŚ, że Cytadela ma backdoor i gromady Reaperów czekających na wyrżnięcie życia? I skoro NIE WIEMY, że jest zagrożenie, to skąd mamy wiedzieć, że jakieś jest?

Guzik wiedziałeś, do momentu w którym VI opowiada Shephardowi o dochodzeniach Proteanów i ich odkryciu w ostatniej chwili tego czym grozi to wszystko. Tak to żeś nic nie wiedział. Teraz jak przeszedłeś gre to jesteś mądry i szafujesz "powiemmo być tak i tak". Typowe polskie podejście ;).

Ciśnie mi się tu tylko "lol" na klawiaturę. Jeżeli już wspomagasz wypowiedź argumentem bądź na tyle uprzejmy, by nie opierał się o "wydaje mi się".

Skoro grałem i obraz gry mi się taki wyrysował w głowie, to chyba dobrze świadczy o twórcach. Jak obejrzysz film też masz jakiś ogólny jego obraz, czy jak przeczytasz książkę. W takiej sytuacji taki błąd (który moim zdaniem błędem nie jest) jest mało istotny.

Lepiej więc przypuszczać?

To co Ty uważasz za słuszne też jest jedynie przypuszczeniem opartym na niedokończonej i niedopowiedzianej fabule. Podobnie zresztą jest w moim przypadku. Różnica polega na tym, że ja jestem w stanie zrozumieć drogę rozumowania Asari i innych ras, Ty nie.

1. Mogę tu zacytować sam siebie lub Ty możesz jeszcze raz przeczytać mój poprzedni post. 2. A skąd wiesz, że była to rasa niegroźna w stosunku do innych? Skąd wiesz, że nie była to rasa niszczycieli światów? Galaktyka uważa nie uznaje teorii o rasie maszyn, która ich wyniszczyła. Może mieli wojnę domową? Ktoś pobawił się we wczesną wersję Salarian i bezpłodnych Krogan?

Jeżeli jakaś rasa jest jednocześnie zaawansowania technologicznie, społecznie, kulturowo, to niezywkle rzadko pojawia się jako rasa morderców wyżynających inne ludy. A Proteanie tacy byli, zaawansowani technologicznie, społecznie i kulturowo. Nie znaczy to, że nie toczyli wojen, trzeba być głupcem by tak uważać, ale Asari, czy Turianie i Salarianie pasują w te 3 w/w cechy, wojny toczyli zaś z różnych powodów. Zwykle byli zmuszeni się bronić (Rachni, Kroganie, Gethy).

Owszem, stworzyli broń genetyczną na Krogan, ale ci choć otrzymali kolonie w podziękowaniu za wytłuczenie Rachni, to dymali się na potęgę i brakowało im miejsca, więc zaczęli atakować sąsiednie planety. Reakcja na to chyba normalna. Ty byś pewnie jak to mówią "nadstawił drugi policzek"?

To że ktoś z kimś walczy nie znaczy zaraz, że obie strony to mordercy, żądni krwi psychopaci. Widać wg. Ciebie jednak tak.

Obecnie nie wiemy dlaczego z powierzchni Ziemi zniknęli Majowie. Byli przecież zaawansowani społecznie, kulturowo i technicznie /jak na tamte czasy i miejsce/. Ich budowli nie używamy dziś /to normalne/, ale bada się je normalnie. Gdyby znaleziono je i odnaleziono wartościowe technologicznie materiały, zapewne byłyby wykorzystane. Naturalna kolej rzeczy.

Zastanawiam się, czy powinienem wziąć to na poważnie i napisać, dlaczego przykład można wyrzucić za okno.

Trza było napisać. Z Twoim podejściem dziś krzesali byśmy ogień kamieniem, bo jakby świat zamieszkiwali ludzie wyłącznie tacy jak Ty, z ogromną rezerwą i strachem podchodzącym pod wszystko co nowe i nieznane, to wielu odkrywców nie odkrywałoby w średniowieczu tego co znaleźli, a piramidy egipskie dziś byłyby znane jedynie z zewnątrz.

Kolego forumowiczu, nie mam absolutnie nic przeciwko, żebyś się osiedlał na stacji kosmicznej bądź jeździł niepewnym samochodem pod warunkiem, że w przypadku Twojej porażki MI nic się nie stanie. Cała władza na Cytadeli? Super, ale jeżeli istnieje równorzędna, położona na "swoim" terenie. Przejażdżka? Nie proś ludzi, by jechali z Tobą. To raz. Dwa. Przykład nietrafiony: w przypadku zasiedlania stacja to możliwość jedna na wielu. Jeżeli chodzi o coś innego, przepraszam: przez źle użyte formy z "ąc"/przecinki wyszedł bełkot.

Z historii nie uczyłeś się, że nie ma szans by były DWA OŚRODKI WŁADZY (dwa równorzędne ośrodki). Rozumiem, że kraj każdy ma dwie stolice, parlamenty też są sklonowane?

Pisanie o tym, że takie miejsce jak Cytadela, które jest najbardziej zaaawansowanym technologicznie miejscem w całej Galaktyce jest idealne na ośrodek władzy wydaje się tutaj nie na miejscu, no bo ciężko pisać oczywistości. Ale jednak czasem trzeba. Bo są tacy, co uważają, że można sztuczne stworzyć drugie "centrum wszechświata"....

Tak, ponieważ:

1. Nie mam pojęcia (Ty również) o ile to pchnie naszą cywilizację do przodu.

2. Zagrożenie dotyczy wszystkich, którzy znajdują się w środku, a może nawet i w pobliżu stacji.

3. Gdybym się dowiedział, że opuszczona stacja jest systematycznie naprawiana, najprawdopodbniej zszedłbym na zawał (nie czujesz tego klimatu grozy?) bądź patrz post powyżej

Wszedłbym tam, gdybym się dowiedział, na czym bazuje wykorzystana technologia oraz potrafił ją odtworzyć. Jeżeli nie z rozsądku, to z powodu BHP.

Jakby ludzie (wszyscy) respektowali BHP (swoją drogą wymyślone przez ludzi i tym samym obarczone błędami tychże ludzi), to nie miałbyś dzisiaj wieżowców, samolotów, komputerów, odkryć geograficznych by nie było, bo mnóstwo ludzi przez poprzednie stulecia łamało wszelkie zasady BHP (narażając nie tylko siebie, ale tych co byli z nimi) by odkryć coś, z czego Ty dziś korzystasz siedząc przed komputerem i wymagając byśmy najlepiej nie ruszali się z miejsca, bo coś nam się może stać.

Pytaniem jest "po co to robią?" i "dlaczego nie ma z nimi kontaktu?".

Powielanie tych samych słów jest bezcelowe... więc nie powielę.

1. Znam skład chemiczny

Badałeś w domowym laboratorium każdą piankę do golenia zanim ją wziąłeś na twarz? Brawo. Ale generalnie społeczeństwo nie żyje w takiej paranoi strachu jak Ty. No chyba, że masz w oczach miernik, czytnik, czy cokolwiek, który sprawdza ze wszystkich stron to, czego używasz. Mnie się jednak wydawało, że UFASZ ocenie kogoś, kto to co Ty używasz - badał, oglądał, mierzył, wąchał i co tam jeszcze. Zaufanie to nie tylko domena ludzi, więc Asari & spółka też zaufali ocenie swoich naukowców.

2. Zdaję sobie sprawę, że ta konkretna mieszanina (czy w jakiejkolwiek formie pierwotnej ta pianka występuje) o tych konkretnych właściwościach nazwana została "pianką do golenia" -> wiem, czego się spodziewać. W przypadku zasiedlania stacji nie znam ani technologii ani nie wiem, co mnie czeka w środku.

Toteż wszystkie rasy zasiedliły Cytadelę, kiedy zbadali ją na tyle, by uznać, że JEST BEZPIECZNA.

Dopuszczone do lotu samoloty wielokrotnie zawierały wady które powodowały katastrofy lotnicze, pomimo badań, przeglądów, testów i innych procedur. Te usterki, wady czy jak je zwał wychodziły dopiero w pewnych sytuacjach, które nie zdarzały się często, ale miały miejsce. Dopiero po tych wypadkach konstruktorzy samolotów stali się mądrzejsi i projektowali maszyny inaczej. Ty byś chciał, żeby robiąc produkt, czy badając jakiś gotowy poznać go całkowicie. Co możliwe po prostu nie jest. I nie odnoś tego do Cytadali, że bardziej zaawansowana, to większe zagrożenia niesie. Zasada jest sama, nigdy nie poznasz do końca tego, co badasz.

Myślisz, że w przypadku odkrycia podobnego obiektu w przyszłości ludzkość postąpiłaby zgodnie z moją czy Twoją postawą?

Daję głowę i wszystkie części ciała, że z moją. Najpierw byłyby badania /i walki pewnie kto ma do tego prawo, jak to u ludzi, wygrałby silniejszy i bogatszy/. A jeśli byśmy spotkali obcych, to na pewno USA i Russia by przewodziły w kontaktch, reszta krajow nie miałaby nic do gadania.

Schodząc jednak z polityki, po znalezieniu obiektu, byłoby mnóstwo badań (rządy by się tam nie przeniosły od razu, to oczywiste), ale po iluś tam latach i postępowi jaki ten obiekt by nam dał, przeniesienie władzy z Ziemi (gdzie ma się raczej mikre możliwości kontroli Wszechświata) do takiej Cytadeli byłby czymś normalnym.

A z racji, że w ME Cytadela pełni rolę głównego Mass Relay, gdzie wszystkie inne się zbiegają, no to tylko podnosi rangę i prestiż tego miejsca.

Oni mieli ponad tysiąc lat bytowania na Cytadeli zanim rozpoczęła się gra. Ja do końca wierzyłem, że Bio nie skopie fabuły i wszystko się wyjaśni.

Rozumujesz zupełnie na opak. Ty wiedziałeś dokładnie tyle, co wszyscy inni (na początku gry owszem, niewiele, więcej w momencie np. odwiedzania Noverii o Proteanach wiedziały tamte rasy, ale z czasem Ty uczyłeś się tego co oni wiedzą, by w pewnym momencie uderzyć W MUR. Liara T'Soni mówiła na jakimś etapie o tym, że Proteanie nie zbudowali Cytadeli, że ktoś był przed nimi, co potwierdził potem Sovereign w rozmowie z Tobą. Bo Ty zaczynasz rozgrywkę (jako człowiek, nie Shephard) nie wiedząc nic i uczysz się historii świata (który istnieje ileś tysięcy lat) wraz z jej biegiem no i w pewnym momencie osiągasz taką wiedzę o przeszłości jaką dysponują Asari, Salarianie i Turianie od iluś tysięcy lat. 'Mądry' zrobiłeś się po jej przejściu i teraz rzucasz hasłami o marnej fabule.

Ironizowanie bez zrozumienia zagadnienia... Tak, właśnie ten. Nie, nie "zaraz-teraz". W przyszłości. Np. w ME2. Po takich sugestiach mam wątpliwości, czy ludzie mają mnie tu za idiotę, czy po prostu przyjmują tę negatywną interpretację, choćby niewiadomo jak bardzo była bzdurna.

Ale o czym Ty? Napisaleś parę postów wyżej - cytuję: "Byli o krok. Nawiasem mówiąc, jestem ciekaw, czy niedałoby się odzyskać nieco z ich osiągnięć z ośrodka badawczego."

Zrozumiałem, (w kontekście toczonej dyskusji o zbyt małej wiedzy o Cytadeli i pobieżnych badaniach), że chciałeś, aby te badania przeprowadzono w ME 1, stąd moje zdziwienie i pytanie - KIEDY. Dalsze dywagacje w temacie są bezcelowe, bo kij wie co będzie w ME2.

Jest coś takiego jak "skala" oraz konsekwencje.

Tylko, że Ty cały czas zakładasz, że coś nowego co znajdujesz /niezależnie już od skali i konsekwencji/ jest niebezpieczne (prędzej czy później). Dla mnie to chore.

Nie nastąpiłby. Przekaźniki są po to, by rasy rozwijały się w określonym kierunku. Po co atakować coś, co jest jeszcze zbyt głupie, by, korzystając z nich, uczyło się?

I na tej zasadzie Kolega Wszechwiedzący stwierdził, że lepiej pozostać na etapie kamienia łupanego, bo rozwój może nas zabić /albo ktoś, sterując nami/. W grze wielokrotnie było mówione, że nie do końca rasy znają i rozumieją działanie Mass Relay'ów. Czyli wychodzi na to z Twojego rozumowania, że nie powinno się z nich korzystać (wiemy do czego służą, co robią, ale dlaczego, po co, skąd się wzięły już nie, to zostawić, olać/. :|

Wiesz, podoba mi się ta postawa, Nato. Co prawda, źle byłoby ją odwalić (co by ludzie gadali?), tak więc ja sobie po prostu pójdę i będę uczył się fizyki.

Idę spać.

Aaaa ścisłowiec. I wszystko jasne. Jak czegoś nie można zmierzyć, policzyć, zważyć i podnieść do potęgi, to to nie istnieje.

Fajnie, że na Ziemi byli /i są/ jeszcze ludzie "z jajami" :)

no offence.

PS. A oto parę wpisów odnośnie gry:

The asari were the first race to discover the Citadel, soon after learning to use the mass relays. They were joined shortly by the salarians, and soon after, the volus. As other races were contacted by the asari, or discovered the station independently, they gained embassies on the Citadel and came under the jurisdiction of the growing Council, eventually comprised of the asari, the salarians, and the turians.

The Citadel in Prothean times

Strategically located at the junction of a number of mass relays leading to various parts of the galaxy, the Citadel quickly became a hub of activity. The station was chosen to house the Citadel Council, thereby cementing its importance in the galactic community. It is accepted to be the political and cultural heart of Citadel space, the unofficial name given to all systems that fall under the Citadel species' control.

Even after thousands of years of occupation, the Citadel retains many secrets. The precise age of the station is not known, nor what resilient material it is constructed from. The location of the Citadel's core and its master control unit, regulating systems such as life support and navigation, remain hidden. The most visible, and perhaps intriguing, mystery of the Citadel concerns its caretakers, the keepers. These mute alien creatures maintain the Citadel's vital systems, and can be seen working throughout the station, yet, despite this, little is known about them.

'Centrum Wszechświata, "wszystkie drogi" prowadzą do Cytadeli, a jednak mamy budować stolicę obok, bo cholera wie czy któregoś dnia nas nie pogryzie'...

i dalej:

The Citadel was not, in fact, constructed by the Protheans; they were simply the last race to make use of the station before the asari arrived. It, and the mass relays, are the creations of the Reapers, and were built to help facilitate their cycle of galactic genocide. The Reapers were also responsible for the placement of the keepers on the station, in order that the occupying races would not discover the Citadel's key functions. The station is actually an inactive mass relay leading to dark space, designed as an elaborate trap so the Reapers can wipe out the heart of galactic civilization and leadership in a single, devastating stroke.

Tutaj jest o wiele szersze pole do popisu by się czepiać. No bo jaki jest sens w wyżynaniu życia co ileś tam lat? Rozumiem, gdyby Reaperzy zabijając jaką rasę tworzyli nową "w ramach zabawy tudzież testów biologicznych". Ale tak? To to już ma mniejszy sens w tym wszystkim... a ciekawi mnie niezmiernie co za koleś będzie odpowiedzialny za znikanie całych kolonii w ME2.

Wtedy dopiero będzie okazja do krytyki fabuły ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakie potencjalne zagrożenie?
Nie rozumiesz znaczenia słowa "potencjalne".

Guzik wiedziałeś
Powiem to wprost, jeżeli aluzje i wcześniejsze uwagi nie skutkują. Nie życzę sobie stosowania takich wyrażeń, dyskusja to nie pyskówka a ja nie zamierzam rozmawiać z kimś, kogo ponoszą emocje.

Teraz jak przeszedłeś gre to jesteś mądry i szafujesz "powiemmo być tak i tak"

Ty byś pewnie jak to mówią "nadstawił drugi policzek"?

Widać wg. Ciebie jednak tak.

Z Twoim podejściem dziś krzesali byśmy ogień kamieniem, bo jakby świat zamieszkiwali ludzie wyłącznie tacy jak Ty, z ogromną rezerwą i strachem podchodzącym pod wszystko co nowe i nieznane,

Bo są tacy, co uważają, że można sztuczne stworzyć drugie "centrum wszechświata"....

społeczeństwo nie żyje w takiej paranoi strachu jak Ty.

Ty byś chciał, żeby robiąc produkt, czy badając jakiś gotowy poznać go całkowicie

'Mądry' zrobiłeś się po jej przejściu i teraz rzucasz hasłami o marnej fabule.

Tylko, że Ty cały czas zakładasz, że coś nowego co znajdujesz /niezależnie już od skali i konsekwencji/ jest niebezpieczne (prędzej czy później). Dla mnie to chore.

I na tej zasadzie Kolega Wszechwiedzący stwierdził, że lepiej pozostać na etapie kamienia łupanego,

Aaaa ścisłowiec. I wszystko jasne. Jak czegoś nie można zmierzyć, policzyć, zważyć i podnieść do potęgi, to to nie istnieje.
Ciąg bzdur oraz prób zdyskredytowania moich racji przez manipulację opierającą się na sugerowaniu oraz pozostawianiu niedomówień. Twoja wartość jako dyskutanta właśnie zmalała do zera.

Co do uwagi o "ścisłowcu". Twoje słowa świadczą tylko o Twoim ograniczeniu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ave!

odnosze wrazenie, ze ktos tutaj nie rozumie czemu wlasnie zasiedlanie Cytadeli uznalem za co najmniej nierozsadne posuniecie. Przypominam w takim razie, iz nie chodzilo mi o mozliwosc, ze zamontowana tam mikrofalowki moga zawierac wade, ktora w odpowiednich warunkach moze doprowadzic do utraty rak przez osobe je obslugujaca. Podobnie jak nie chodzi mi o mozliwych wadach produkcyjnych w dopwolnym innym systemie czy innych nieznanych wirusach wrzuconych do oprogramowania. O tym nic nie wiadomo i tak jak mowiliscie - podejrzewanie tego to efekt pewnej paranoi, chociaz kontynuowanie badan byloby bardzo pozadane. Problem polega na czym innym - jak przedmowca raczyl przypomniec w cytacie Codexu zadna z ras zamieszkujacych Cytadela (za wyjatkiem keeperow) nie posiada dostepu do systemow podtrzymywania zycia, glownego zasilania, systemow nawigacyjnych. Malo tego - nie wiedza oni nawet gdzie te systemy sie znajduja. Co wiecej - jedyna rasa ktora najprawdopodobniej posiada do nich dostep do calkowita zagadka. Dowiadujemy sie o tym zreszta gdzies przy poczatku gry (przy okazji pogadanki z clippit... turystycznym VI znaczy sie) - w tym momencie moja reakcja wygladala tak: "acha... czekaj, ze co?! Chca mi powiedziec, ze wystarczy iz jeden z tych keeperow bedzie mial problem do kogos na Cytadeli, wiec bedzie mogl sobie pojsc i wylaczyc wszystkie systemy podtrzymywania zycia wybijajac wszystkich mieszkancow stacji i nikt nie bedzie mogl temu zaradzic? I oni na to poszli?!". Dlatego wlasnie kosmici w ME sa glupi. Dlatego tez uwazam, ze znacznie logiczniej byloby budowac wlasna stacje obok, byc moze wykorzystujac czesci oryginalu - dzieki temu mielibysmy duze prawdopodobienstwo uzyskac podobny poziom rozwoju technologicznego, chociaz z pewnym opoznieniem, ale w zamian dostalibysmy stolice w ktorej mozemy bez problemu wlaczyc na nowo zasilanie, gdy ktos nieprzychylny je wylaczy. Tak wiec - tak, decyzja o zasiedlaniu Cytadeli byla delikatnie mowiac nieprzemyslana, ryzykowana i nie musialem wiedziec o Reaperach by to orzec.

Kroganie -> pomyslmy, cala Galaktyka ma problemy z Rachni, Salarianie wiec biora Krogan - gatunek szybko sie mnozacy i niezwykle twardy (bo ich rodzima planeta to jesli dobrze pamietam wpis w Codexie jakas forma czegos co tradycyjnie jest okreslane jako "pieklo na ziemi"). Salarianie daja im technike pozwalajaca przezwyciezyc trudne warunki klimatyczne ich ojczyzny, w zamian dostaja cala mase rodzacych sie w zastraszajacym tempie twardzieli - idealne mieso armatnie. Przypadkowo sie tez sklada tak, ze rodzima planeta Rachni o ile dobrze pamietam jest dosc podobna do tego z czym Kroganie mieli do czynienia przez caly czas, wiec sa znakomicie przystosowani do przeprowadzenia inwazji. Rachni zostaja skopane, Kroganom sie dziekuje, daje kilka planet i na chwile zapomina. Zapomina sie tez o ich niezwykle szybkim rozplodzie. Tak wiec teraz kiedy sie okazuje, ze dzieki technice przezywa wiekszosc potomstwa Krogan (zamiast tam 1 na 10 czy jakie wczesniej byly proporcje), to przeludnienie staje sie problemem. W efekcie wiec Kroganie sa zmuszeni dokonac szybkiej ekspansji, a Salarianie w celu zalatnia nowego problemu (ktory sami skombinowali wczesniej) tworza Genophage. Sorry, ale jak dla mnie cala ta sytuacja przypomina mi katastrofy klimatyczne jakie maja miejsce wspolczesnie na Ziemi - wiekszosc z nich jest powodowana przez nasze wlasne nierozsadne przeksztalcanie klimatu (wycinki drzew chociazby). Kroganie zas tutaj najbardziej pasuja mi w roli ofiar - wykorzystani dzieki swym wlasciwosciom, a nastepnie wyrzuceni na smietnik gdy przestali byc uzyteczni.

Jak juz zreszta mowa o zbrodniach wojennych i rasach o wysokiej kulturze - wysoki poziom rozwoju technologicznego i socjalnego jakos nie przeszkodzil takim Quarianom w probie unicestwienia innej, nowo powstalej rasy (mowa o Geth tutaj).

Jesli zas chodzi o cale to wybijanie przez Reaperow zycia "bo tak" - tego sie juz czepialem tyle razy, ze nie chce mi sie walkowac. Mam tez nadzieje, iz mialkosc tego rozwiazania jest na tyle oczywista, ze nikt nie bedzie go tutaj bronil twierdzac, iz tworzy to jakas atmosfere tajemnicy i niepewnosci czy innej nieosiagalnosci. Jak na razie stoje na stanowisku, ze faceci z Bioware jakies dwa miesiace przed premiera sie zorientowali, ze maja stworzony fajny silnik, ale jakos nie mysleli o fabule, wiec ktos z ciezka goraczka spisal na kartce A4 pare sztampowych rozwiazan, a reszte zerznal z innych produkcji.

Skoro grałem i obraz gry mi się taki wyrysował w głowie, to chyba dobrze świadczy o twórcach.

albo zle o Twojej glowie <pu>. Wybacz osobista wycieczke, ale w tym miejscu wrecz nie moglem sie powstrzymac. Tym niemniej racje zawsze przyznaje w jednym - ME ma fajny klimat i jest niezla gra. Mowiac wprost - poziom fabularny jest calkiem akceptowalny w gatunku strzelanek. Szkoda tylko, ze zarowno tworcy jak i recenzenci czy sami gracze za wszelka cene chca tej gry wpakowac jak najwiecej do dzialu "cRPG", a w tym dziale ME po prostu nie ma szans z konkurencja i jest zwyklym sredniakiem. Efekt zwracania uwagi na zupelnie inne elementy, w ktorych ME sobie nie radzi.

Gdyby ME miał te wszystkie możliwości, pozostając przy tym tak dobry, jak jest w innych aspektach, byłby ósmym cudem świata.

byc moze zakwalifikowalby sie do mojej top3 najlepszych gier w jakie gralem. Byc moze... najwyrazniej mam troche wyzsze wymagania niz swiat.

Ale idac dalej - ja nie twierdze, iz powstal czy kiedykolwiek powstanie cRPG idealny. Malo tego - sam Torment tez nie jest idealny, ale jest chyba najblizszy idealowi. Tyle tylko, ze jest pewna roznica pomiedzy niemoznoscia siegniecia idealu (BTW - w papierowe RPG moze i nie gram, ale zapraszam do dzialu sesja RPG na tym forum), a calkowitym olaniem sprawy "bo i tak sie nie uda". Innymi slowy - nie wymagam by gra dawala mi za kazdym razem te wszytkie opcje ktore wypisalem, ale gdy ponad polowa questow sprowadza sie do zwyklego "search and destroy" to mamy powazne podstawy do przypuszczania, ze tworcy sie nawet nie starali.

Bo nie da się stworzyć kompletnej fabuły, która zawierałaby wszystkie elementy świata wyjaśnione graczom

mozna probowac. Poza tym nie jest to zadne wyjasnienie czy usprawiedliwienie dla totalnego olania sprawy. Nie wspomne juz o tym, iz na mysl przychodzi mi co najmniej kilka tytulow, w ktorych nie natykalem sie na kilka glupot na godzine, jak mialo to miejsce w pzypadku ME (seria LoK anyone?).

Poza tym - na ten przyklad C-Sec calkowicie ignorujacy zrobienie rzezni posrodku Cytadeli to jak dla mnie nie jest to wylacznie niedopowiedzenie (zwlaszcza jesli sie wezmie pod uwage cala rozmowe z Palinem na temat osob, ktore biora sprawy we wlasne rece i naginaja prawo po drodze).

Geth n Eden Prime - wybacz, w gre gralem dosc dawno temu i nie mam doskonalej pamieci. Tym niemniej - chyba zdazyli wymyslic cos takiego co nasi bohaterowie maja w usza...ekhm helmach. Tudziez inny rodzaj telefonu komorkowego. Sprawdzanie regularnie stanu poszczegolnych oddzialow zas wydaje mi sie naturalne jesli mysli sie o przeprowadzaniu w miare skoordynowanego ataku. W ostatecznosci - trudno byloby im nie zauwazyc, ze im liczba Mhz nagle zaczyna spadac.

Zawieszenie niewiary - tyle tylko, ze Star Wars to kino przygodowe/akcjji - innymi slowy moze sobie pozwolic na tego typu niescislosci i trudno miec pretensje. Podobnie w filmach z Bondem nikt nie ma zbytnich pretensji, ze glowny zly bawi sie w wyjasnianie protagoniscie swych planow, a nastepnie zamyka go w celu, miast z miejsca wpakowac mu kulki miedzy oczy (chociaz osobiscie bardzo w kinie akcji nie lubia nieskonczonej amunicji w magazynce pistoletu i zwyklych drzwi samochodowych/stolu/kanapy powstrzymujacych serie z karabinu, ale tez nie oceniam na tej podstawie filmu). Co innego gdyby ktos staral sie krecic ultrarealny kryminal i wyjechal po drodze z identycznymi rozwiazaniami. Podobnie sytuacja ma sie z ME - ma fajny klimati jest dobra gra akcji w tych kategoriach spisuje sie niezle. Dopiero gdy wrzucic go do gatunku cRPG, gdzie tak jakby wyzszy nacisk kladzie sie na spojnosc fabularna i jako taka wiarygodnosc postaci, to okazuje sie, ze nie jest rewelacyjnie, nie jest nawet dobrze. Krotko mowiac - ME to chyba sztandarowy przyklad naduzywania Rule of Cool.

Siedzisz w głowach ludzi chwalących ME, żeś taki o tym przekonany?

postawmy sobie sprawe jasno: w przeciwienstwie do na ten przyklad Smugglera uwazam, ze w recenzji mozna - i nie jest to wskazane tylko wrecz wymagane - wycisnac bardzo duzo czegos co nazywamy obiektywizmem. Klasycznym przykladem sa dziury fabularne. Jezeli ktos w recenzji nie jest uprzejmy by o nich wspomniec, to albo ocenia gre po tym, ze zapowiadano iz bedzie miec super fabule, albo nie nadaje sie na recenzenta.

Zas jesli chodzi o ciekawostke dotyczaca Bioware - wiesz, sam uwazam to za bardzo zabawne, iz owa firma, ktora jest chwalona za znakomite cRPGi, zrobila samodzielnie chyba tylko jedna produkcje z tego gatunku, ktora byla dobra fabularnie (KotOR wlasnie). Wszystkie pozostale to albo we wspolpracy z Black Isle, albo pozniej z Obsidianem (czyli znowu Black Isle)... hmmm...

Jesli chodzi o Jade Empire - generalnie sprawa ma sie tak samo jak z ME, ale nieco lepiej. W wielkim skrocie - "fajowa" siekanka z cala masowa typowych zagran fabularnych realizowanych bez wiekszego polotu.

świr jest potencjalnie niebezpieczny.

potencjalnie niebezpieczny dla kogo? Dla trojki uzbrojonych po zeby wyszkolonych marines, z ktorych co najmniej jeden sila woli potrafi rzucac biurkami? Chyba nie. Jego kolezanka zas (teoretycznie osoba o wiele lepiej go znajaca od nas) sie nie przejmuje zbytnio jego zachowaniem.

Jesli chodzi zas o sam system - w gre gralem dosc dawno, wiec nie jestem w stanie dac konkretnego przykladu, ale smiem twierdzic ze w jakichs bzdurnych questach (gadajaca modlaca sie meduza - czyli zabawa w niebieskie/czerwone) na pewno znajduje sie teza obalajaca caly ten Twoj wywod. Jak bede sie przygotowywal do przejscia ME2 i najdzie mnie ochota by w koncu zdobyc achievmenta za dobicie do 60lvl (co za sadysta to wymyslil) to wroce do tego watku. Zreszta - patrz post Sciassa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak wiec - tak, decyzja o zasiedlaniu Cytadeli byla delikatnie mowiac nieprzemyslana, ryzykowana i nie musialem wiedziec o Reaperach by to orzec.

Z jednej strony racja. Z drugiej strony - jest gdzieś w Codexie powiedziane ile lat Cytadela "była odkryta" zanim ktoś się tam wprowadził? Bo coś mi się obija o mózg, że trochę sporo. A jeśli tak, to można było mieć całkiem sensowne przypuszczenia, że skoro Przekaźniki działają bez zarzutu i Cytadela - po tych wszystkich latach - działa bez zarzutu, to ten stan się nie zmieni.

Keeperzy? Znowu, o ile mnie pamięć nie myli, to nie oni grozili czymkolwiek, tylko władza Cytadeli postanowiła, że za przeszkadzanie im grożą nieprzyjemności.

Naciągane, owszem, ale - przynajmniej nie - nie gryzie nadmiernie.

Kroganie -> (...)

Niestety, zacząłem śledzić wątek stosunkowo niedawno, więc nie bardzo wiem czy ten fragment też przedstawiasz jako dziurę fabularną, czy wręcz przeciwnie.

Powiem więc tak - sposób potraktowania Krogan przez Salarian cholernie mi się podoba. Nie na zasadzie "ale fajnie, sam bym tak zrobił", tylko na zasadzie porównania tego z naszymi warunkami.

Jak było z Talibami? Dostawali sprzęt i szkoleniowców od USA, żeby mogli skuteczniej kopać [beeep] ZSRR. W momencie, kiedy stali się niewygodni, wpuściło im się na podwórko Marines.

Przecież to jest zupełnie naturalny stan w polityce międzynarodowej. W polityce galaktycznej zmienia się tylko i wyłącznie skala statystyki - zamiast narodów mówimy o rasach. What's the difference?

Jak juz zreszta mowa o zbrodniach wojennych i rasach o wysokiej kulturze - wysoki poziom rozwoju technologicznego i socjalnego jakos nie przeszkodzil takim Quarianom w probie unicestwienia innej, nowo powstalej rasy (mowa o Geth tutaj).

A pamiętasz jak to było z Murzynami w USA? Dopóki siedzieli cicho i zbierali bawełnę, było OK i byli przydatni. W momencie, kiedy zaczęli mruczeć pod nosem, że im się nie podoba, zaczęto na nich patrzeć jeszcze mniej przychylnym wzrokiem. Jak się w końcu wkurzyli, zaczęto do nich strzelać.

To samo masz z Quarianami i Gethami - ci pierwsi zrobili sobie rasę niewolników, ale przesadzili ze sztuczną inteligencją. Kiedy ci drudzy zaczęli swoich twórców mordować, jedyną opcją było odpowiedzenie ogniem, prawda?

Tak czy siak, unicestwienie Gethów Quarianom poszło raczej nietęgo.

Jesli zas chodzi o cale to wybijanie przez Reaperow zycia "bo tak" - tego sie juz czepialem tyle razy, ze nie chce mi sie walkowac.

Mi, jak się dowiedziałem o Reaperach i tym co robią, rzuciło się na usta jedno: "po co!?".

Dziura fabularna? No, jak cholera!

Ale bądźmy pobłażliwi i podumajmy nad tym.

Mamy rasę ultra zaawansowanych stworzeń, które żyją poza Galaktyką, a więc mają technologię, która nam się nawet nie śniła, tak? Siedzą sobie tam i... Nie wiadomo co robią. Nie wiadomo jak robią, nie wiadomo po co robią. Czemu więc uznajemy eksterminację życia w naszej galaktyce za bzdurę i bezsens?

Może potrzebują zebranej biomasy do generatorów energii? Może specjalnie ukierunkowują technologię niszczonych cywilizacji by mieć dostęp do części zamiennych, których samemu nie chce im się tworzyć?

A może po prostu robią sobie takie igrzyska? Jest sobie "olimpiada" trwająca miliony - jak nie miliardy - lat, w tym czasie "niewolnicy" "uczą się fachu", ostrzą "krótkie miecze" i (w tym wypadku nieświadomie) przygotowują do wyjścia na areny. Nadchodzą igrzyska, odpalamy Cytadelę i robimy imprezę.

Co w tym - przy zaznaczeniu, że nie mamy pojęcia na czym polega reszta egzystencji* Reaperów - jest nie tak?

* Tak, wiem, co mówił Sovereign, ale można mu wierzyć tak samo, jak ludziom, którzy w starożytności podróżowali po świecie i opowiadali o istotach bez głów, za to z twarzami w brzuchu, etc. Mógł po prostu straszyć Sheparda, choćby dla rozrywki.

BTW - w papierowe RPG moze i nie gram

A powinieneś! ; )

ale gdy ponad polowa questow sprowadza sie do zwyklego "search and destroy" to mamy powazne podstawy do przypuszczania, ze tworcy sie nawet nie starali.

O tym pisałem tutaj. Niestety, tak wygląda obraz dzisiejszych cRPG. Tak jest prościej, taniej i szybciej, w dodatku tak się lepiej sprzedaje.

W zasadzie - oprócz może pierwszych dwóch Falloutów i Tormenta - znasz jakieś gry określane mianem "cRPG", gdzie ponad połowa questów by nie polegała na hackowaniu and slashowaniu?

Poza tym - na ten przyklad C-Sec calkowicie ignorujacy zrobienie rzezni posrodku Cytadeli to jak dla mnie nie jest to wylacznie niedopowiedzenie (zwlaszcza jesli sie wezmie pod uwage cala rozmowe z Palinem na temat osob, ktore biora sprawy we wlasne rece i naginaja prawo po drodze).

I tu znowu racja, ale wygrywa grywalność nad realizmem. Bo zrobienie tego realistycznie polegałoby na tym, że po każdej strzelance w Cytadeli lądowalibyśmy na dywaniku Pallina (przynajmniej przed otrzymaniem statusu Gray Wardena... Pardon, tego, jak mu tam : ) ). Alternatywą pewnie byłaby ucieczka, albo walka ze strażnikami. Walka ze strażnikami - żeby było realistycznie - musiałaby się skończyć śmiercią drużyny, bo w końcu C-SEC sprowadziliby wystarczającą ilość kumpli i ciężkiego sprzętu, by sobie z Shepardem poradzić. Ucieczka? W tak technologicznie zaawansowanej stacji, gdzie monitoring jest wszędzie? Też nierealne, po pierwszych strzałach cały segment zostałby zablokowany.

Pozostaje więc tak naprawdę dywanik Pallina. Co to powoduje? To powoduje, że te, ja wiem?, pół procent kupujących grę myśli sobie "o ja, super! Nie ma się czego czepić". Reszta się wkurza, że nic się nie da zrobić, bo dłużyzny i nuda. A to się nie sprzedaje. : )

Geth n Eden Prime - (...) - trudno byloby im nie zauwazyc, ze im liczba Mhz nagle zaczyna spadac.

Może i zauważyli, ale co z tego, skoro Saren - a więc "prorok Sovereigna" kazał im robić co innego? Zresztą - patrz niżej.

Zawieszenie niewiary - tyle tylko, ze Star Wars to kino przygodowe/akcjji - innymi slowy moze sobie pozwolic na tego typu niescislosci i trudno miec pretensje.

No, OK, ale skąd w takim razie koncepcja, że ME należy traktować über-serio? Przecież to od początku - o ile mnie pamięć nie zmyla (co wielce jest prawdopodobne) było zapowiadane jako "cRPG w stylu najlepszych filmów akcji". A i tak uważam, że fabuła ME jest w porównaniu z - uznawaną przez wielu za najlepszą z serii - fabułą Nowej Nadziei perfekcyjnie dopracowana i dopięta na ostatni guzik.

Klasycznym przykladem sa dziury fabularne. Jezeli ktos w recenzji nie jest uprzejmy by o nich wspomniec, to albo ocenia gre po tym, ze zapowiadano iz bedzie miec super fabule, albo nie nadaje sie na recenzenta.

Co jest Twoim, subiektywnym zdaniem. Mało tego, aktualnie tocząca się w tym wątku dyskusja jest dowodem na to, że "dziury fabularne" też są pojęciem bardzo subiektywnym.

Ponadto - jak wyobrażasz sobie takie ostrzeżenie w recenzji? "Uwaga! Dziury w fabule, osoby wrażliwe powinny tego tytułu unikać!"? Bo spoilerów sobie nie wyobrażam... A opisywanie dziur fabularnych ze szczegółami JEST spoilerowaniem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ave!

Moze zacznijmy tak troche od konca -> jak juz wiele razy pisalem, jezeli ME by klasyfikowac jako stricte gre akcji tak jak Borderlands, to w sumie nie mam do niej zastrzezen. Problem sie zaczyna, gdy na sile chce sie ja wrzucic na poleczke opisana tymi trzema mymi ulubionymi literkami (ktore moga oznaczac tez rakietnice). ME niestety bylo zapowiadane jako objawienie wiadomego gatunku i chyba nawet dostawalo nagrody w tej dziedzinie. Ja sie niestety na to nabralem i w efekcie cokolwiek zezlilem. Nie oznacza to nawet, ze sie przy ME bawilem jakos wybitnie podle (badz co badz ta gra nie jest nawet w polowie tak wielkim zawodem jak podstawka NWN1), co po prostu taka rozrywka nie specjalnie odpowiada mym gustom (oczywiscie czasami odpalam jakiegos slashera, ale wole robic to wtedy kiedy chce, a nie dlatego ze wprowadzono mnie w blad).

Co najbardziej boli w ME, to to, ze niemal do konca ma sie nadzieje, ze wiele tego rodzaju elementow zostanie ostatecznie wyjasnionych, ze sie zloza w koncowce w jedna calosc... to nie nastepuje. Podobnie cala masa tych bledow i niespojnosci - pomyslec, ze odrobina trudu i dopracowania wystarczylaby by je calkowicie usunac.

Przyklady Krogan i Geth (ale takze mozna tu dac za przyklad Cerberus) dalem po czesci w odpowiedzi na posty smyka, ktory splycil te watki, ale glownie (wczesniej tez je powolalem) jako przyklad zmarnowanego potencjalu. Watki te znakomicie ukazywaly, iz Cytadela nie jest wcale takim rajskim miejscem, a Council nie waha sie podejmowac decyzji, za ktore w naszym swiecie wieszaja (ostatni przyklad to Saddam). To troche tak jak stworzyc calkiem udane podstawy dla settingu oferujacego dosc sporo intryg politycznych i niejednoznacznych moralnie postaci, a potem rzucic to wszystko w diably i pojsc w Disneyowska mala syrenke. W efekcie dostaje sie takie troche niewiadomo co - niby widac, ze scenarzysci gdzies tam mieli znakomite pomysly, ale nie wiedziec czemu postanowili poprzestac na sieczeniu tych jednych i odgornie zlych.

Ja tam rozumiem, ze cos takiego moze sie i lepiej sprzedaje (a wiekszosc graczy wybaczy kazde potkniecie fabularne jezeli tylko zaoferowac im odpowiednio wiele odpowiednio wielkich eksplozji), ale poki jeszcze mamy wolnosc wypowiedzi, to jako "stary" "zgred" bede temu przeciwny.

Cytadela -> tu nie chodzi nawet o zachowanie keeperow co sama wielka niewiadoma. Wystarczy wsrod nich jeden psychopata i wszyscy mieszkancy stacji sa zalatwieni. Moim zdaniem ryzyko jest zbyt wielkie, a mieszkancy je ignoruja.

Reaperzy -> no wlasnie ja nie zaprzeczam, ze Reaperzy moga miec strasznie dobry powod dla tych wipe'outow. Strasznie sie wnerwie jesli okaze sie, iz Bioware zadnego nie poda, tudziez jak bedzie on jakis bzdurny. Tym niemniej oceniam ME takim jakim jest - i nie widze w dzialaniach Reaperow zadnego celu ni sensu. Nawet nasza pani doktor z reszta mozgowcow nie jest sklonna zarzucic seria teorii, nawet na Ilos nie dostajemy wskazowe... zero. Protheanie zostali calkowicie wybici, a nawet nie zostawili kilku spekulacji podczas projektowania swego VI, co do motywow dzialan Reaperow czy tez jakichs ewentualnych obserwacji ich dotyczacych - a cos takiego mogloby akurat pomoc ich nastepcom. BTW - Reaperzy chyba sa jednym z lepszych przykladow czemu teza bodaj "smyka" o tym, iz istoty odpowiednio rozwiniete zwykle nie sa niszczycielami, jest do bani...

papierowe cRPG -> po prostu nie mam wsrod znajomych dosc osob chetnych na partyjki. Kiedys bralem udzial w paru sesjach EarthDawna, ale sie grupka rozpadla.

co do innych cRPGow nie sprowadzajacych rozgrywki do hack&slash -> na mysl mi z miejsca przychodzi Arcanum (chociaz trzeba sie mocno wgryzc, by niezbalansowana rozgrywka, bugi i brak samouczka nie odrzucily z miejsca), szukamy dalej?

C-Sec -> a co byloby zlego w dywaniku u Palina? Mielibysmy mozliwosc zlozyc uczciwe oswiadczenie (i wkopac Wrexa), wylgac sie, ogolnie rzecz mowiac posciemniac - cos co generalnie jest kojarzone z RPG. Poza tym scenki z rozprawa sadowa byly juz w KotORze... na litosc, jak tak mysle to byly nawet w podstawce pierwszego Neverwinter Nights (a ta gra to moja znienawidzona pozycja numer jeden. Recenzent ktory dal jej 10/10 nie powinien sie nawet smazyc w piekle - to byloby dla niego zbyt dobre). Zamiast tego z C-Sec zrobiono instytucje, ktora ma wiecznie przerwe sniadaniowa.

BTW - jak juz mowa o wyborze, to mozliwosc zeskoczenia w miejsce oznaczone tablica "zeskoczenie powoduje smierc" uwazam za uklon w strone mego intelektu i szeroko rozumianej rozgrywki RPG. W Morrowindzie na ten przyklad rozwiazano to mniej wiecej tak - jak sie zrobilo zadyme na tyle duza, ze stracilo sie mozliwosc wykonania main questu, to wyswietlala sie mniej wiecej taka wiadomosc "ukonczenie glownego watku stalo sie niemozliwe. Czy chcesz grac dalej? Tak/Nie" - milo ze strony tworcow.

Geth na Eden Prime -> tyle tylko, ze cala dyskusja poszla o to, ze Saren dzialal tam nielogicznie (zostawienie Beaconu mimo, ze mogl go od razu rozwalic/zabrac ze soba), jako kontre podniesiono, ze mogl nie wiedziec o naszej obecnosci. No to ja powiedzialem, ze ciezko by bylo nie wiedziec, iz cos mu aktywnie przeszkadza, skoro dosc sporo jego zolnierzy przestalo sie meldowac.

Na koncu recenzje - na ten przyklad zaznaczenie, iz osoby wyczulone na nielogicznosci w fabule powinny sie przygotowac na spora ich dawke. Tudziez, ze fabula ME bedzie naprawdopodobniej zupelnie niestrawna dla osob nie lubiacych patosu. Wzglednie, iz wiele motywow jest bezczelnie zerznietych z innych produkcji (chociaz tego recenzent mogl nie wylapac). Tego typu rzeczy. Podobnie jak mozna by pisac o dosc uproszczonym strzelaniu, kiepskim AI czlonkow druzyny, czy tandetnych side-questach (chociaz tutaj bede sprawiedliwy - w CDA recenzent wspominal o tym, tyle tylko ze nie wiem, czy glowny, czy tez ten w ramce). Generalnie ME ma wiele rzeczy ktore moga wnerwic, a o ktorych warto byloby wspomniec miast pisac o grze w samych superlatywach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Watki te znakomicie ukazywaly, iz Cytadela nie jest wcale takim rajskim miejscem, a Council nie waha sie podejmowac decyzji, za ktore w naszym swiecie wieszaja (ostatni przyklad to Saddam).

A jest gdzieś w grze powiedziane, że Council ma ostateczne zdanie w rozwiązywaniu sporów między rasami? Ja ich raczej interpretuję jak naszą Unię Europejską, czy inne ONZ. Tu pokrzyczą, tam pokrzyczą, niby mają tych swoich Peacekeeperów, ale w rzeczywistości mało robią (poza wysyłaniem papierków). A jak już coś zrobią, to i tak za późno.

Quarianie, bodaj, nawet nie mają przedstawiciela w Radzie...

Co najbardziej boli w ME, to to, ze niemal do konca ma sie nadzieje, ze wiele tego rodzaju elementow zostanie ostatecznie wyjasnionych, ze sie zloza w koncowce w jedna calosc... to nie nastepuje.

Pamiętaj, że ME od początku planowany był jako trylogia. Może jeszcze coś z tego wszystkiego wyniknie. : )

Arcanum - OK, faktycznie, było tam sporo alternatywnych rozwiązań, choć nadal walki od cholery i trochę. Jak się bardzo mocno uprzeć, można jeszcze pod tę kategorię podciągnąć pierwszy rozdział Świątyni Pierwotnego Zła (przed wejściem do samej świątyni) - w tym miasteczku można było naprawdę sporo pogadać i pospiskować. Miecz wyciągałem, bodaj, raz - jak trzeba było jakiś pierścień odzyskać. Więcej tytułów już mi jednak do głowy nie przychodzi...

C-Sec, etc. - Morrowind to przykład dość ekstremalny, przyznasz? Choć i tak dobrze, że nie wciągasz do dyskusji jego starszego brata, Daggerfalla, bo on wolnością wyboru (w ramach ograniczeń mechanicznych gry, oczywiście) zawstydza wszystkie dotychczasowe produkcje cRPG.

Poza tym, jak się nad tym zastanowić... Nie wiem czy w takich przykładowych Stanach żołnierz, który rozwalił iluś bandytów/bronił się przed atakiem (a to widać dzięki kamerom) miałby duże problemy z policją... Gość wie co robi, na strzelaniu do ludzi zna się lepiej niż ci policjanci, dodatkowo taśmy pokazują, że działał w samoobronie lub w obronie innych osób (w ME - Tali)... W czym więc problem?

Ale oczywiście ciekawsze by było rozwiązanie z ew. sądami czy wręcz więzieniami, z których trzeba uciekać.

Geth na Eden Prime - a czy to nie było tak, że jemu się wydawało, że problem już zakończony, bo zdjął tego swojego "kumpla"? Nie dam sobie niczego uciąć, że między tym, a jego odejściem się nikogo nie zabijało, ale zdaje się, że Sovereign z Sarenem na pokładzie odlatywał jakoś wtedy, nie?

O fabule w recenzjach - pamiętaj, że to wszystko o czym mówisz, to bardzo subiektywne sprawy. A co jeśli recenzent jest, ogólnie rzecz biorąc, burakiem i dla niego szczytem szczytów w zwrotach fabularnych jest moment, kiedy w Modzie na Sukces okazuje się, że ktoś jest bękartem? Wtedy nad fabułą ME ma prawo się - subiektywnie - zachwycać i wynosić ją pod niebiosa, nie?

Niech recenzje pozostaną tym czym są. Przynajmniej te w CDA - innych nie czytuję, to nie wiem jak wyglądają... : )

Edytowano przez Alaknar
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...