Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Pzkw VIb

Manga i Anime w ujęciu ogólnym

Polecane posty

Mam pytanie - skąd bierzecie te całe pokłady anime? Kupujecie na dvd to co Was interesuje, czy jak? Tak jak przejrzałem ten temat, to sporo z Was wypowiada się na temat anime które nie zostały do Polski sprowadzone... Więc jak?

Te które są sprowadzane, oczywiście.

Cała reszta z internetu za pośrednictwem takiego czegoś na T o czym nie wypada tu wspominać.

Ogólnie to jest mnóstwo ekip robiących fansuby i zamieszczających je na swoich stronach. Wiem, wiem - to można nazwać piractwem, ale skoro japońska telewizja widzi tylko czubek własnego nosa i nie interesuje się eksportem jednego z ich najlepszych medialnych produktów i - wręcz przeciwnie - obarcza wysiłkiem spółki na raczkującym (w naszym przypadku) rynku anime (w USA sprawa ma się nieco lepiej, ale niestety do Polski sprowadzane są DVD jedynie z regionu objętego standardem PAL, stąd np. w ręce trafił mi się "Steamboy" z niemieckim dubbingiem albo "Metropolis" z rosyjskim).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a wracając do tematu to właśnie zacząłem oglądać Blech'a (bo wszystkie odcinki Shippuuden'u już obejrzane :/) i mi się spodobał ale nie mam gdzie oglądać wszystkich odcinków na takiej jednej stronce poświęconej temu anime jest od 100 któregoś odcinka :/ gdzie można obejrzeć pierwsze odcinki proszę wysłać na PW (a jak to sprzeczne z regulaminem to sorry ale jakoś nie wiem co zrobić proszę wtedy usunąć posta bo jak mówiłem jestem zdesperowany) aha nie mówić mi o serwisie kresko..... bo na niej jest tylko do połowy :/

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz... formalnie to oni mają rację - oglądają anime. :P

Z czysto fizycznego punktu widzenia.

Tak samo można powiedzieć, (przyjmując że anime to po prostu film, wykonany techniką animacji w kraju, jakim jest Japonia - co jest najbardziej trafną definicją) że to samo dotyczy dzieci, oglądających "Pszczółkę Maję" i "Muminki".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jesteś na dobrej drodze aby stać się godnym animeogladaczem ^^

Ja zaczynałem od Dragonballa, Sailor Moon, Pokemonów, Slayersów i innych rzeczy które wdarły się jakoś do naszej telewizji. Bleacha i Naruto też oglądałem, od początku ich powstania, kiedy nawet w internecie nie można było znaleźć zbyt wiele. Po jakimś czasie jednak porzuciłem obydwa, bo po prostu nie były godne mojego czasu i zainteresowania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale dlaczego mówisz że te anime nie są "nieznaczące"? DB,FMA,Naruto,Blech są jak by przełomem (DB to akurat na pewno przełom) w branży Anime dlaczego?DB jedno z pierwszych tak poważnych anime.FMA znalazło złoty środek pomiędzy dramatem a komedią.Naruto odniósł kasowy sukces i chyba jako jedyny ma tyle fanów i gier.A Blech oglądają wszystkie osoby na studiach (nawet mój brat a on nienawidzi "tych szczeniackich bajek Made in Japan"). i jak tu pisać "nieznaczące"?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybacz, najwyraźniej myślę w innych kategoriach. Owszem, te tytuły są przełomowe, ale dla osób które z anime mają mało wspólnego. Dla mnie DB też był rewolucją, FMA też bardzo mi się bardzo podobał, a pierwsze odcinki naruto pochłaniałem jak gąbka.

Dla mnie to są klasyki - znaczy to że nie mają same w sobie zbyt wielkiej wartości, jednak mam do nich sentyment (coś jak pierwszy samochód, czy komputer) i mogą dla mnie w tym momencie mało znaczyć bo odeszły na dalszy plan (chociaż muszę przyznać że ogladam Bragon Balla Kai na bierząco ^^).

Troche zgeneralizowałem wszystkich pod swoim względem (znajomi uważają mnie za maniaka).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale dlaczego mówisz że te anime nie są "nieznaczące"? DB,FMA,Naruto,Blech są jak by przełomem (DB to akurat na pewno przełom) w branży Anime dlaczego?DB jedno z pierwszych tak poważnych anime.FMA znalazło złoty środek pomiędzy dramatem a komedią.Naruto odniósł kasowy sukces i chyba jako jedyny ma tyle fanów i gier.A Blech oglądają wszystkie osoby na studiach (nawet mój brat a on nienawidzi "tych szczeniackich bajek Made in Japan"). i jak tu pisać "nieznaczące"?

Miałem siedzieć cicho, ale na ten post jednak muszę odpisać. Delikatnie mówiąc generalizujesz i sypiesz bzdurami jak z rękawa:/ A więc po kolei:

1) DB to poważne anime? Zgodzę się, że to może być swojego rodzaju przełom pod względem popularyzacji anime. Ale "poważnym" anime DB nigdy nie był i nie miał być. Nie widzę tu zawiłych dylematów moralnych i skomplikowanej, wielotorowej, zrywającej czapki z głów historii. Ot, jest sobie kilku "naszych", których atakuje coraz to nowy, silniejszy wróg. Więc nasi dostają bęcki, jakoś przeżywają, trenują, po czym ten wróg okazuje się przy nich wymoczkiem, do czasu aż przybędzie nowy wróg. I tak w kółeczko. Taką samą historię, różniącą się jedynie "settingem" znajdziesz w milionie pozostałych shounenów, z wychwalanym Naruto i Bleachem na czele. I jeszcze jedno: gadki w shounenach o miłości, przyjaźni i potrzebie pokoju to nic świadczącego o "powadze" anime. To po prostu kolejny element każdego shounena.

2) Do FMA się zbytnio nie czepię, lubię to anime, ale pisanie o "złotym środku" to kolejna przesada. Ciągłe żarty ze wzrostu Ed'a czy kilka postaci ze śmiesznymi przyzwyczajeniami nie czyni nam tu króla komediodramatu. Wykorzystano tą samą metodę (a historia wg mnie ma od Alchemików sporo większy potencjał) w D.Gray-man'ie.

3) Więcej fanów i gier od Naruto ma choćby wspominany już przez ciebie DB:p A poza tym: od kiedy liczba fanów i gier świadczy o jakości anime? Do Naruto osobiście nic specjalnego nie mam, z mangą jestem na bieżąco, ot taki cotygodniowy 5 minutowy relaksik nie wymagający myślenia. Ale robienie z niego super zjawiska i obiektu zachwytów? Historia jakich wiele, kilka zwrotów akcji było, co wychodzi mu na plus ale ogólnie nic zachwycającego. Do tego anime jak wszyscy wiedzą jest niemiłosiernie spartolone przez Pierrota, obecnie nawet zmuszany nie obejrzałbym tego dalej niż do max 40 epka, kiedy jeszcze bylo tworzone z jako takim wyczuciem. Rozumiem, że na czymś ci początkujący oglądacze oprzeć się muszą, ale poprzestawanie na Naruto i podobnej, tasiemcowej rodzince nie przyniesie nic dobrego. Zresztą myślę, że po obejrzeniu Death Note'a to jego uznasz za De Best Anyme Ewa:p

4) Tutaj krótko: uwierz mi na słowo, Bleach'a naprawdę nie oglądają wszystkie osoby na studiach. Śmiem nawet stwierdzić, że 95% nie kojarzy nawet czym ten Bleach jest:p Więc powtórzę się: nie generalizuj.

I tak na koniec, chciałbym zauważyć, że ten temat zawsze chętniej witał posty dłuższe niż 2 linijki. Nawet nie zamierzam tu "syndromować moderatora", po prostu ten jednolinijkowy czat aż kłuje po oczach, przynajmniej mnie. Więc moja osobista prośba: może wysilcie się na coś ciutkę dłuzszego:D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1.z DB chodziło mi poważny w sensie naprawdę długi i z wieloma fanami xD

2. nie potrafiłem wymyślić innego słowa :D

3.nie jestem fanem DB więc nie wiem xD

4.ale w Poznaniu to znam wielu ludzi właśnie chodzących na studia co oglądają Blech i faktycznie trochę przesadziłem

Chcę coś jeszcze napisać ale jestem nowy w anime i nie wiem co.

P.S. co to jest właściwie ten shounen

P.S.2 w Naruto jest głębia chodzi w nim o przyjaźń rozwiązaną przez chęć zemsty (fakt widziałem to wiele razy ale tutaj to ma o wiele głębszy sens).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Felessan

Wybacz takie żałośnie krótkie wypowiedzi ale ja liczą słowa i nie jestem w stanie pisać na oczywiste dla mnie tematy nic poza tym co niezbędne, dzięki że podnosisz poziom dyskusji.

Parę słów na temat tasiemców, czyli mielonego tu Blicza, Naruty i Smoczego Jajca (sam idę za ciosem i mielę te tematy dalej xD). Tasiemce mają to do siebie że powstają w mniej więcej tym samym czasie co ich papierowy pierwowzór. W pewnych momentach wyprzedzają go i do głosu dochodzą animatorzy, tworząc "wypełniacze", które skutecznie psują cały serial, niczym kropla (a nawet cała beczka) dziegciu. Zwroty akcji są jedynie pozorne, bo co z tego, że akcja zmienia się o 180 stopni, po to tylko żeby znów wrócić do poprzedniego stanu?

Jeżeli chcesz prawdziwej opowieści o przyjaźni, z nieszablonowymi bohaterami, bez udawanej "epickiej" fabuły (od pierwszego odcinka fabuła się nie zmienia), za to z tonami uczuć i emocji, wylewających się z ekranu (cała gama - od frustracji, złości, żalu, smutku po nieopisaną radość, ekscytację, nadzieję i miłość) to polecam z całego serca One Piece. Obok tego tytułu nie można przejść obojętnie - albo się go kocha albo nienawidzi.

To prawdziwy niepsujący się tasiemiec (nie co te buble z Pierrota, a tak swoją drogą to samo studio stoi za spartaczeniem GTO).

Nie należy zapomnieć że wielu fanów mają też niezbyt długie serie.

Przykład: Tengen Toppa Gurren Lagann! To nie anime - to zjawisko. Takie które zdarza się raz na tysiąc lat. To jak ułożenie wszystkich planet w jednej linii. Z miejsca odniosło ogromny sukces i rzeszę fanów o jakiej żadna produkcja nawet nie śniła! Natychmiastowo wskoczył na szczyt list, i pozostaje tam do dziś.

Należy też wspomnieć o Rurouni Kenshin: Tsuiokuhen, czteroodcinkowej OVA Kenshina, ujawniającej tajemnice jego przeszłości. Przepiękna wzruszająca i epicka historia, wyciskająca łzy z oczu za każdym razem, doceniona przez wielu.

Seria Code Geass, czyli zdobywcy mas i twórcy nowego porządku świata też nie jest tasiemcem ("zaledwie" 50 odcinków) a jest szalenie popularna.

Sama popularność nie świadczy o tym że anime jest dobre.

Osobiście wolę wyławiać cenne perełki niż zajmować miejsce przy zatłoczonym żłobie masowego fast fooda.

Shounen (chłopak) anime to najprościej mówiąc anime skierowane do grupy odbiorczej jaką są chłopcy (głównie nastoletni, ale zdarzają się starsi xD), zwykle jest w nich dużo akcji, walk itp

Z mojego punktu widzenia mógłbym się przyczepić do FMA i Death Note'a (IMO film był lepszy)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

^ Taaak :)One Piece to jest to. Długo nie chciałem zabrać się za tą mangę, ale jak zacząłem czytać to przechodziłem przez rozdziały jak taran i jak dla mnie ta manga jest po prostu, IMO, świetna. Chociaż ze względu na sporą ilość chapterów muszę czytać te ostatnie aby wiedzieć co obecnie się dzieje i nadrabiać poprzednie a dobiłem gdzieś w okolice 230 czapterka ;P Ma OGROMNĄ galerię postaci na czele z Luff'ym, ale ogólnie cała jego załoga jest świetna i kozackie akcje. Do tej pory arc z

finałową walką z Crocodilem zapadł mi w pamięć. Próba pomocy księżniczce w uratowaniu jej kraju przez skutkami wojny domowej... najlepsze jest to, że teraz Krokodyl znów się pojawił, nie ma co, dream team jak diabli

. Wszelkie wstawki humorystyczne też mnie rozwalają a w każdym razie większość... szczególnie twarze postaci (mimika wymiata ;P). No, to ja idę czytać dalej :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale niestety jakoś nie mogę rzucać serii. Nawet te, które dropnąłem, kuszą mnie od czasu do czasu, bo może akurat ostatni odcinek był świetny i warto by go było obejrzeć

To nie niestety, ale na szczęście. Nie ma co, zakończenie ma bardzo duży wpływ na wrażenie jakie pozostawia po sobie film/seria. Dobrze zapowiadające się może pogrążyć jakimś bezmyślnym rozwiązaniem (czy, o zgrozo, jego brakiem) lub te, które wydawały się być słabe, wynieść pod niebiosa, nadając wszystkiemu sens. A takie nieoczekiwane, zaskakujące końcówki zdarzają się dość często, na miejscu można wymienić kilka tytułów. Co ciekawe, podobne zmiany w konwencji, w przypadku kinematografii zachodniej to tylko jednostkowe przypadki...

To nie był ?koniec? dla Melony, bo ona jeszcze wróci, prawdopodobnie w loli formie ? tak przynajmniej jest w pierwowzorze.

Pewnie ci chodziło o bańkę spekulacyjną :)

Pomysłowość Japończyków nigdy nie przestanie nie zaskakiwać.

Hej, to się zaczyna układać. Dzięki temu anime wyjdziemy z kryzysu!

Bardziej serio, przyznam, że Queen's Blade jest całkiem niezłe. To taka lekka rozrywka: prosta fabuła, sama idąca do przodu, ot żeby była; dużo bohaterek, by można na co popatrzeć i wszystko zalane ecchi do oporu, żeby niektórzy się nudzić nie zaczęli (taka ironia... ale lekka). Coś jak Aika, nie wiem nawet które jest "bardziej". Podsumowując, ogląda się na luzie, nie zawracając sobie głowy; czasem czegoś takiego trzeba.

czasem zauważam u ciebie podejście typu ?oglądam tylko dojrzałe anime dla dojrzałych widzów?

Może czasem :rolleyes: Z jednej strony, od pseudo-młodzieżowej sieczki, której piorących mózgi właściwości zazdroszczą nawet chińskie władze, jest MTV. Z drugiej jednak... to takie kawaii^^ Nie ma co się ograniczać do jednego, zdefiniowanego typu. Najlepiej ogląda mi się to, na co mam akurat ochotę, nic ponad to. Fakt, że zaczyna się z tego kształtować dany profil upodobań, to już inna sprawa. Trzeba wywalić z tego spostrzeżenia słowo "tylko" i w sumie będzie OK.

Nie wiem, jakie dokładnie sceny cię obrzydziły ? manga Tsukihime gdzieś mi tam się poniewiera po płytach, nie czytałem jeszcze. Ale zgadywałbym, że o coś z gwałtem chodzi.

Polecam nadrobić. Nietrudno było zgadnąć o co chodzi. Właściwie mniej więcej o to, w każdym razie, rozwijanie tematu, to już nie to forum. Mogę tylko dodać, że jako zwrot akcji, scena spisuje się przyzwoicie. Type-Moon powinno zrobić jakąś nie-eroge, wziąłbym w ciemno.

Ha, myślałem że chodziło ci o coś innego.

Ciekawe o co. Jeśli można.

Koe de Oshigoto! Jest już lepiej skonstruowane i można to ciągnąć przez wiele rozdziałów, ale w pewnym momencie jakaś zmiana musi przyjść.

Mam nadzieję, że przyjdzie niedługo. Gag z dziewczyną wpadającą w stan przedzawałowy (lub jakikolwiek inny;), gdy ma powiedzieć kolejną kwestię, po kilku razach robi się nudny. IMO tło fabularne jest dobre i za każdym razem gdy daje o sobie znać, wywołuje słuszną reakcję "no tak, ale o co w tym wszystkim chodzi".

Ostatnio coś wziąłem się za mangę. Wczoraj przeczytałem Hoshi no Koe, znane też jako Voices of a distant Star. Powstała jako alternatywna wersja względem OVA pod takim samym tytułem. Oba stworzył jeden autor (co ciekawe, anime zrobił praktycznie w pojedynkę). Przypominało mi to Saikano, które kiedyś już tu opisywałem. Para głównych bohaterów zostaje rozdzielona niebagatelną odległością kilkunastu lat świetlnych. W grę wchodzi obrona Ziemi przed obcą cywilizacją (a konkretnie walki z nią w nieoficjalnej wojnie, którą wywołali ludzie). Wspomnieni bohaterowie mogą się kontaktować jedynie dzięki telefonom, wysyłając sobie e-maile (właśnie, z tego co pokazują, w Japonii już od paru lat nie ma SMSów, zauważył ktoś?). Jednak ze wzrastającą w zabójczym tempie odległością, wiadomości potrzebują coraz więcej czasu żeby dotrzeć w inny zakątek wszechświata. Naprawdę dużo, dużo czasu ('neverending loading' - koszmar każdego internauty). Styl rysunku określę jako bardzo dobry. Ma gorsze momenty, ale można przymknąć na to oko. Największy problem to zakończenie. Cliffhanger, psujący klimat, który w dodatku wyrasta jak spod ziemi. Domyślam się jakie intencje miał autor, ale fakt jest faktem, nie wyszło. Ogólnie? Jest dobrze. Są mechy, całkiem porządne. Jest nad czym pomyśleć. Jest czym się pozachwycać. I wszystko to razem zgrabnie się komponuje.

Dodam Yubikiri Hime. Tytuł mało znany; MAL pokazuje, że przeczytało to jedynie 30 osób. 8 Stron, nie ma co pisać, najlepszy będzie cytat: An adorable yet creepy 8 page oneshot.

Powrócę do nowości w materii anime. Powracający bez przerwy K-On! Hype, czy nie, to po prostu jest dobre. Czwarty odcinek pokazał potencjał siedzący w tej serii. Spodziewałem się nudnawego, fillerowatego epizodu z kostiumami kąpielowymi w głównej roli (jak w mandze), a tu... Pełne zaskoczenie. Niemal w każdej minucie działo się coś ciekawego, coś czym odznaczają się animacje z wyższej półki (i nie chodzi mi o oprawę graficzną, choć ta też wygląda na poprawioną). Staram się nie siać fanbojstwa, ale bardzo mi się podobało. W następnym odcinku ma się pojawić Sawako-sensei, będzie zatem wesoło.

Zamierzam się jeszcze rozpisać na temat filmów Kara no Kyoukai, poczekam jednak na premierę (w jakimś zrozumiałym języku, rzecz jasna) ostatniej, siódmej części. Chyba, że ktoś ma ochotę na dyskusję w tej sprawie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czemu mam nieodparte wrażenie że większość ludzi, którzy uważają że oglądają anime, widziało jedynie naruto, bleacha, dragonballa, fma ,elfen lied i tym podobne nieznaczące tytuły?

Może dlatego że te anime są najpopularniejsze i w sumie od nich większość ludzi zaczyna swoją przygodę z tą dziedziną animacji. I absolutnie nie zgodzę się że te anime są nieznaczące. Owszem - nie są to może dzieła sztuki, ale tytuły które dość "spokojnie" wprowadzają oglądacza w świat anime. Taki wstęp przed czymś ambitniejszym. No i jako czysta, odmóżdżająca rozrywka również spisują się nie najgorzej :wink:

Z czysto fizycznego punktu widzenia.

Tak samo można powiedzieć, (przyjmując że anime to po prostu film, wykonany techniką animacji w kraju, jakim jest Japonia - co jest najbardziej trafną definicją) że to samo dotyczy dzieci, oglądających "Pszczółkę Maję" i "Muminki".

No i co z tego? Dziwny tok rozumowania - czyli jeśli jakaś seria mi się nie podoba to nie zasługuje na miano anime? No bo tak z tej (troszkę ironicznej) wypowiedzi wywnioskowałem (chyba że się mylę to mnie sprostujcie :smile:). Anime to anime - japońska technika animacji i przedstawiania świata/postaci itd. Nie ma tu nic do rzeczy czy seria jest dobra czy nie, dla dzieci czy dla dorosłych.

Ja zaczynałem od Dragonballa, Sailor Moon, Pokemonów, Slayersów i innych rzeczy które wdarły się jakoś do naszej telewizji. Bleacha i Naruto też oglądałem, od początku ich powstania, kiedy nawet w internecie nie można było znaleźć zbyt wiele.

Chyba każdy miał mniej-więcej podobny początek. U mnie na początku był Dragon Ball, Pokemony, Slayers, Łowca Dusz itd. Jak już miałem stały dostęp do internetu to zacząłem od najpopularniejszych anime - Naruto, Bleach, Elfen Lied itd. I mimo że to serie nie najwyższej jakości (zwłaszcza dwa pierwsze) miło wspominam spędzony przy nich czas. Z czasem jednak zacząłem grzebać coraz głębiej i szukać ciekawszych serii - Samurai 7, Death Note, Flame of Recca itd. W końcu trochę z nudów, trochę z ciekawości zacząłem odchodzić od gatunku od którego zacząłem na rzecz czegoś innego - i w ten sposób obejrzałem Clannad (które do teraz uważam za jedno z najlepszych anime jakie widziałem), Kanon, Saikano, Code Geass czy serie Gundam. Ostatnio polubiłem też oglądać długie filmy jednoodcinkowe - wzruszające Mononoke Hime, całkiem ciekawe Ninja Scroll, mroczne Vampire Hunter D czy w końcu pełne akcji, ale i ciekawej historii Sword of the Stranger. Nie mniej duużo ciekawych serii jeszcze przede mną :smile:

DB jedno z pierwszych tak poważnych anime.

DB poważny? Bez jaj. Jak byłem młodszy to się jarałem bo były super walki, super bohaterowie, super ataki i ogólnie wszystko super. Jednak jak tak patrzę na to wszystko z perspektywy czasu to wszystko wydaje mi się bardzo prymitywne. Cała fabuła opiera się na jednym schemacie, również walki są bardzo schematyczne. Do tego legendarne już dłużyzny i przeciąganie akcji. Jedyne co mu trzeba przyznać to że jako jedno z pierwszych anime dostało się do kultury popularnej, otwierając nam furtkę do wielkiego świata anime. Również mam sentyment do tej serii, ale nie przeceniałbym jej zasług.

FMA znalazło złoty środek pomiędzy dramatem a komedią.

Ja tam żadnego "złotego środka" nie widzę. Ot zwykły shounen - trochę akcji, trochę humoru i na zakończenie trochę dramatu. Nic oryginalnego. Wspomniany D.Gray-Man był pod tym względem bardziej dopracowany.

Naruto odniósł kasowy sukces i chyba jako jedyny ma tyle fanów i gier.

No tu też bym się nie zgodził. Naruto jak każdy popularny, tasiemcowy shounen ma całą rzeszę fanów na całym świecie. A co do gier to wydaje mi się że Dragon Ball ma ich o wiele więcej.

A Blech oglądają wszystkie osoby na studiach

<b3rt spada z krzesła>. Po pierwsze to nie Blech tylko Bleach. Po drugie to absurdalny argument. Bleach jest najzwyklejszym shounenen który w przeciwieństwie do większości wspomnianych wcześniej popularnych tytułów nie wniósł absolutnie nic nowego. W dodatku jego poziom ostatnimi czasy spada z rozdziału na rozdział (pisze o mandze, bo anime już dawno nie oglądałem i nie wiem nawet co się tam dzieje teraz :smile:)

1.z DB chodziło mi poważny w sensie naprawdę długi i z wieloma fanami xD

No dobra, ale czy to świadczy o jego powadze? Po prostu miał szczęście i wybił się jako pierwszy, bo nawet przyrównując go do filmów i seriali ze swojej kategorii czasowej wypada IMO blado i prymitywnie.

w Naruto jest głębia chodzi w nim o przyjaźń rozwiązaną przez chęć zemsty

To nie jest głębia tylko zwykły motyw przewodni prowadzonej fabuły. I nie polecam szukania głębi w Naruto czy Bleach'u bo może ci życia braknąć na poszukiwania XD. To serie czysto rozrywkowe i szukanie w nich głębi i przesłania mija się trochę z celem.

Death Note'a (IMO film był lepszy)

Znowu dla mnie film był daremny. Na tyle że nie byłem w stanie go do oglądać do końca. Anime i manga są jak dla mnie 100000 razy lepsze. Jedyny z filmów Death Note który mogę uznać za w miarę udany to L: Change the World, głównie dlatego że ma mało wspólnego z serią rysowaną/animowaną. W ogóle jestem absolutnie przeciwny ekranizowaniu mang czy anime. To co rewelacyjnie wygląda na kartach komiksu czy jako ruchome obrazki traci cały swój urok gdy przeniesie się to na duży ekran. No i potem wychodzą takie śmieszne komedie pokroju Devilman'a na którym mało z łóżka nie spadłem ze śmiechu. I to mimo że darzę Amon'a dużą sympatią.

^ Taaak :) One Piece to jest to.

Próbuje się zabrać za mangę i anime od dłuższego czasu, ale jakoś nie mogę się przemóc. Przede wszystkim odpycha mnie kreska. Aczkolwiek coraz więcej osób go poleca więc może się jednak skuszę. Dopiszę go do mojej listy "do obejrzenia" :smile:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak zwykle mnie krytykujecie :D no wiesz ja tam oglądam parę anime (Bleach (sorry za literówkę ale serio oglądam od wczoraj xD) Naruto,FMA i od czasu do czasu Afro Samurai) i jak dla mnie tylko Naruto i FMA mają jako taką fabułę (co do FMA chyba nie zaprzeczycie co?) Death Note sprawdzę jeszcze dziś wieczorem ale jak polecicie mi coś w stylu Naruto czy FMA to będę wdzięczny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

b3rt wybacz tą małą prowokację ale lubię sobie podyskutować z innymi ^^.

Klasyki to klasyki i tyle mam do powiedzenia. Zależą od czasów w jakich zaczęło się oglądać anime. Moim pierwszym "poważnym" tytułem był Cowboy Bebop, którego uwielbiam ponad wszystko. Ostatnio obejrzałem Triguna (który również powstał w 1998 roku) i muszę przyznać że jest genialny. Szkoda tylko że hyper nie miał go na antenie z 6 lat temu - wtedy ubóstwiałbym to anime na miarę Cowboya.

Muszę przyznać rację. Bez względu na czasy, najwięcej nowych fanów anime przyciągają tytuły, które są aktualnie na fali popularności i dzięki temu docierają do szerokiego grona odbiorców.

No i co z tego? Dziwny tok rozumowania - czyli jeśli jakaś seria mi się nie podoba to nie zasługuje na miano anime? No bo tak z tej (troszkę ironicznej) wypowiedzi wywnioskowałem (chyba że się mylę to mnie sprostujcie :smile:). Anime to anime - japońska technika animacji i przedstawiania świata/postaci itd. Nie ma tu nic do rzeczy czy seria jest dobra czy nie, dla dzieci czy dla dorosłych.

Owszem była to ironia ale wycelowana w generalizację anime. Jak wiele jest rodzajów, gatunków animacji to każdy widzi, więc nie można generalizować, posługując się "fizyczną" definicją i wkładać wszystko do jednego wora. Tak samo jest na przykład z grami, bo czy to edukacyjna gra dla dzieci, survival horror, platformówka czy erpeg, to ndadal "gra" (pod ten termin można jeszcze wsadzić planszówki, kacianki itp itd). Do czego zmierzam? Otóż nie można porównywać jabłka do banana i generalizować je jako owoce. Niektóre rzeczy są tak odmienne że same w sobie tworzą własną kategorię i nie da się ich porównać do niczego innego.

Chyba każdy miał mniej-więcej podobny początek.

Owszem każdy, ale rozpoczynający swoją przygodę z anime w podobnych czasach.

Ostatnio polubiłem też oglądać długie filmy jednoodcinkowe - wzruszające Mononoke Hime, całkiem ciekawe Ninja Scroll, mroczne Vampire Hunter D czy w końcu pełne akcji, ale i ciekawej historii Sword of the Stranger. Nie mniej duużo ciekawych serii jeszcze przede mną

Nie jednoodcinkowe, a pełnometrażowe.

Osobiście polecam wszystkie dzieła studia Ghibli, a w szczególności Hayao Miyazakiego. Większość z nich to prawdziwe arcydzieła animacji, zachwycające pod każdym względem.

Polecam też filmy których reżyserami są Katsuhiro Otomo, Makoto Shinkai i Kon Satoshi.

Znowu dla mnie film był daremny. Na tyle że nie byłem w stanie go do oglądać do końca. Anime i manga są jak dla mnie 100000 razy lepsze..

Pędzę z wyjaśnieniami. Żeby nie było wątpliwości nie czytałem mangi. To co tak bardzo nie przypadło mi do gustu w anime to rozwlekła akcja i spartaczona fabuła. Ot pierwsze dwadzieścia parę odcinków było bardzo dobre, aż do rozwiązania akcji z L. Później odniosłem wrażenie że fabuła była doklejana na siłę tylko po to aby nastrzelać kolejne kilka odcinków. To co się później działo to farsa. Bzdurne rozwiązania w scenariuszu mnie dobijały. Nie wiem czy pierwowzór też tak miał, czy to jedynie wymysł scenarzystów animacji.

Co do filmu to owszem - aktorzy grali jak kaleki (jedyny porządny był Ryuk xD), ogólnie wiało amatorszczyzną (no cóż, Japończycy nie potrafią robić filmów), jednak fabuła przebiegała bardzo sprawnie i nie było momentu zastoju, który pozwalałby na nudę. Zakończenie było też przeprowadzone w odpowiednim momencie. Obejrzałem dwie części na raz (ponad 4 godziny) i nie czułem się po tym znużony.

Jako film był kiepski ale jako Deathnote - rewelacyjny.

Taka mała dygresja - niedługo może wybiorę się do kina na szemranego "Dragonballa" i spodziewam się że będzie odwrotnie. Może być dobrym filmem akcji ale tragicznym Dragonballem.

Wszelkie wstawki humorystyczne też mnie rozwalają a w każdym razie większość... szczególnie twarze postaci (mimika wymiata ;P). No, to ja idę czytać dalej :)

Mina Enela i Perony - bezcenna :D, dojdziesz do tego - przekonasz się

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Owszem była to ironia ale wycelowana w generalizację anime. Jak wiele jest rodzajów, gatunków animacji to każdy widzi, więc nie można generalizować, posługując się "fizyczną" definicją i wkładać wszystko do jednego wora. Tak samo jest na przykład z grami, bo czy to edukacyjna gra dla dzieci, survival horror, platformówka czy erpeg, to ndadal "gra" (pod ten termin można jeszcze wsadzić planszówki, kacianki itp itd). Do czego zmierzam? Otóż nie można porównywać jabłka do banana i generalizować je jako owoce. Niektóre rzeczy są tak odmienne że same w sobie tworzą własną kategorię i nie da się ich porównać do niczego innego.

Tu się zgadzam w 100% . Dlatego kiedy opisuje bądź rozmawiam na temat jakiegoś anime staram się nie używać zwrotu "anime" (chyba że jako synonim, aby nie robić niepotrzebnych powtórzeń), tylko konkretniejszych określeń: shounen, ecchi itd. Generalizowanie może prowadzić do głupich porównań i tym podobnych zabiegów. Aczkolwiek z drugiej strony czy się to komuś podoba czy nie wszystkie gatunki i tak podchodzą pod anime :smile: (ale zakręciłem)

Nie jednoodcinkowe, a pełnometrażowe.

Właśnie tego słowa mi zabrakło :wink:.

Osobiście polecam wszystkie dzieła studia Ghibli, a w szczególności Hayao Miyazakiego. Większość z nich to prawdziwe arcydzieła animacji, zachwycające pod każdym względem.

Polecam też filmy których reżyserami są Katsuhiro Otomo, Makoto Shinkai i Kon Satoshi.

Jak tylko dojdę chociaż do połowy mojej listy "must see" to nie omieszkam sprawdzić :smile:

To co tak bardzo nie przypadło mi do gustu w anime to rozwlekła akcja i spartaczona fabuła. Ot pierwsze dwadzieścia parę odcinków było bardzo dobre, aż do rozwiązania akcji z L. Później odniosłem wrażenie że fabuła była doklejana na siłę tylko po to aby nastrzelać kolejne kilka odcinków. To co się później działo to farsa. Bzdurne rozwiązania w scenariuszu mnie dobijały. Nie wiem czy pierwowzór też tak miał, czy to jedynie wymysł scenarzystów animacji.

Tu się muszę zgodzić. Jak dla mnie seria utrzymuje genialny poziom do akcji z Yotsubą (tak się to pisało? :tongue:). Potem było niestety już tylko gorzej. A już to co się działo po

śmierci L

to już nie ten sam Death Note. Ale i tak mimo wszystko anime jako całość bardzo mi się podobało. I które konkretnie akcje masz na myśli pisząc "Bzdurne rozwiązania w scenariuszu"?

Taka mała dygresja - niedługo może wybiorę się do kina na szemranego "Dragonballa" i spodziewam się że będzie odwrotnie. Może być dobrym filmem akcji ale tragicznym Dragonballem.

Z tego co słyszałem to jest tragicznym filmem i nie jest Dragon Ball'em :tongue:. Ale jeśli tylko będzie możliwość obejrzenia (z wypożyczalni. Na kino raczej nie liczę. A już na pewno nie w mojej okolicy) i samodzielnej oceny to na bank zobaczę.

I teraz coś od siebie. Mam już za sobą pierwszy odcinek Dragon Ball Kai i pierwsze co pomyślałem po skończeniu odcinka: "ale to leci :smile:". DB zawsze kojarzył mi się z przeciąganiem i wydłużaniem, a tu wszystko idzie tak... normalnie. Zadowolony jestem również z dubbingu, w końcu jestem w stanie obejrzeć DB z japońskimi, oryginalnymi Seiyu. Bo szczerz tego anime z francuskim dubem nie mogłem zdzierżyć. Ale muszę przyznać że trochę się rozczarowałem - po oglądnięciu openingu spodziewałem się lepszej kreski, a jak się okazało ta została praktycznie nieruszona od czasów DBZ. Jak na razie to jedyny mój zarzut, zobaczymy co będzie w kolejnych odcinkach. W sumie dla mnie jest to praktycznie nowa seria, bo starego Dragon Balla nigdy nie udało mi się obejrzeć w całości :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do DBK (jutro czwarty odcinek wychodzi), to od momentu, kiedy w ogóle o nim usłyszałem (jakiś miesiąc temu) nie byłem w stanie ukryć wielkiej radości. Wreszcie będzie porządny serial DB! Owszem, poza openingiem niewiele rzeczy jest nowych, ale nie oszukujmy się - to po prostu poprawka. DRagonball Kai jest tym czym miał być Z. Pamiętam moją frustrację spowodowaną francuskim dubbingiem i przedłużającymi się scenami, jak i licznymi wypełniaczami. To był z resztą główny bodziec, który zmusił mnie do kupienia mangi.

Już wspominałem parę postów wcześniej o bolączce tasiemców:

mają to do siebie że powstają w mniej więcej tym samym czasie co ich papierowy pierwowzór. W pewnych momentach wyprzedzają go i do głosu dochodzą animatorzy, tworząc "wypełniacze", które skutecznie psują cały serial

Co do poziomu wykonania DBK. Tori osobiście trzyma pieczę nad pracami i to widać. Goku nie będzie w nieskończoność biegł drogą węża ani brał udział w niepotrzebnym turnieju w zaświatach. Nie będzie także głupich przygód Kuririna z dziewczynami, ani Gohana i Videl w Satan City czy wszystkich zupełnie niepotrzebnych scen (chociaż w porównaniu do mangi nadal występują dodatkowe sceny - jest to rezultatem faktu, że to co mieści się w dymku jednego kadru mangi, jest mówione przez kilkanaście/kilkadziesiąt sekund, czyli czysto fizyczne ograniczenie; przecież nie można zrobić tak jak w briefingu Gundam SEEDa, gdzie w parę godzin upchane było 50 odcinków czystej fabuły, do tego stopnia że wypowiedzi bohaterów podczas dialogu czasami mówione były bez sekundy przerwy pomiędzy xD). Prawdziwy director's cut.

Stare sceny są zremasterowane - doświadczymy znacznie wyższej jakości niż w pierwowzorze (kontury nie są poszarpane, poprawione kolory), a niektóre sceny przerysowane są od nowa (zwłaszcza efekty specjalne i sceny, które niezbyt się ówczas udały albo były w opłakanym stanie). Na szczególne pochwały zasługuje ścieżka dźwiękowa - głosy są oryginalne i doskonałej jakości (mam nieodparte wrażenie że zostały nagrane od nowa - trzeba sprawdzić), uznanie budzi również zupełnie nowy soundtrack. Muzyka świetnie komponuje się z obrazem i trzyma ducha starego dragonballa, jednocześnie unika kiczowatości, którą miejscami odznaczała się oryginalna.

Jednak podaruję sobie wycieczkę do kina... Owszem jestem ciekaw jak ten eksperyment wyszedł, ale nie chcę ryzykować sequelu...

Teraz czas na kącik ambitnego anime. Dzisiaj pavlaq poleca:

Cat Soup

10188.jpg

Ta krótka (32 min) animacja porusza wiele filozoficznych i etycznych tematów - boga, życia, śmierci, duszy, miłości, czasu i sensu tego wszystkiego co na tym świecie, który wydaje nam się rzeczywistością (ale czy na pewno jest?). Zapewne zastanawiacie się jakim cudem możliwe jest zmieszczenie wszystkiego tego w trzydziestu minutach? W dodatku bez żadnych dialogów!?

Po prostu Cat Soup jest takim cudem ^^

Uwaga! Tytuł ten jest dosyć trudny w odbiorze. Ja osobiście potrzebowałem obejrzeć go dwa razy żeby wszystko ogarnąć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak tak dalej pójdzie to zamiast tematu "Manga oraz Anime" będziemy tu mieli "Naruto vs Reszta Świata"

W pierwszym odruchu miałem zamiar odpisać Kubie i powiedzieć, że budowanie obozów ?fani ? antyfani? jest mocno niepoważne, ale uznałem, że zgadza się, po co to ciągnąć w nieskończoność. Zresztą zawsze się trafi ktoś, kto beztrosko wywoła temat na nowo :)

Nie, nie logiczne, bo nie miało być logiczne. Czy wszystko musi być od razu logiczne?

I thought what I'd do was, I'd pretend I was one of those deaf-mutes

Czemu mam nieodparte wrażenie że większość ludzi, którzy uważają że oglądają anime, widziało jedynie naruto, bleacha, dragonballa, fma ,elfen lied i tym podobne nieznaczące tytuły?

:brawa:

Moim zdaniem debiut jeszcze lepszy niż ogami i jego ?Ojciec chrzestny? :)

Miałem siedzieć cicho, ale na ten post jednak muszę odpisać.

Podobne myśli przechodziły mi przez głowę, ale nie napiszę ich, bo zgadzam się z twoim postem we wszystkich kwestiach, które poruszyłeś.

Przykład: Tengen Toppa Gurren Lagann! To nie anime - to zjawisko.

Bezczelnie wykorzystam wspomnienie o GL aby napisać o filmie, który ostatnio miałem przyjemność oglądać. Pełny tytuł filmu to Tengen Toppa Gurren Lagann Movie Gurren-Hen, stanowi on podsumowanie odcinków 1-13 serii tv, aż do momentu, w którym ekipa

pokonuje generałów Króla Spiral i dociera do Teppelinu

. Film to fragmenty odcinków odpowiednio przycięte i upakowane w niecałe dwie godziny filmu. Nowej animacji jest bardzo mało, a fabuła nie uległa żadnym istotnym zmianom (choć np. Nia teraz

<<

nosi bieliznę>>

). Z nowych animacji jest na początku krótka historia Króla Spiral i jego walki z Antyspiralnymi, czego fragmenty widzieliśmy już w GL Parallel Works. Reszta jest identyczna z tym, co widzieliśmy w anime, a nawet trochę mniej (wycięty wątek ojca Kaminy), mocno skrócone są odcinki 4, 5 i 6. Nowe animacje i zmiany w scenariuszu pojawiają się dopiero pod koniec filmu, nie są one jakieś szalenie istotne, ale opiszę na wszelki wypadek w spoilerze:

zamiast atakować pojedynczo, pozostali trzej generałowie Króla Spiral (Adiene, Cytomander, Guam) atakują równocześnie, a Viral dostał nową <<

zabawkę>>, wielkością równą DaiGurrenowi. Cytomander porywa Nię w powietrze, a jej egzekucja (oraz zagłada DaiGurren Brygady) ma być transmitowana do wszystkich ludzkich wiosek. Simon budzi się z żałoby i próbuje ratować Nię, co dzięki Lagannowi mu się udaje. Tymczasem na pokładzie Yoko toczy <<intensywną walkę>> z Adiene. Walka ta świetnie moim zdaniem im wyszła, nie tylko ze względu na utratę odzienia przez Yoko, zresztą golizny i tak nie wydać (na to trzeba do Lagann-hen poczekać). Ostatecznie Simon robi GATTAI z Gurrenem pilotowanym przez Rossiu, natomiast fortece Guama, Cytomandera, Adiene i Virala robią <<mega-GATTAI>> :o Tu pewne małe rozczarowanie, bo Simon rozwalił tę fortecę w jednej sekwencji, ale za to takiej, że aż mi komputer zaczął zwalniać :o

Dalsza część historii, aż do finału, jest opowiedziana na nowo w drugim filmie, który miał premierę w japońskich kinach dzisiaj. Podobno nowych animacji jest więcej, są jakieś zmiany w scenariuszu, jest golizna i w ogóle cuda, ale na to sobie trzeba jeszcze poczekać.

Co jest dobre: to Gurren Lagann! Serię tv oglądałem cztery razy, a mimo to film będący w 90% jej powtórzeniem glądałem z wielkim zainteresowaniem, z małymi przerwami na łapanie screenów, przez bite dwie godziny. No to dlaczego nie 10 na MAL, skoro to Gurren Lagann?! Bo jednak za mało nowych animacji było, a całość jednak nie przypominała filmu, a bardzo długie podsumowanie. Sekwencje dodane też różnie: walka

Yoko z Adiene

czy

Simon ratujący Nię

bardzo mi się podobały, natomiast

zniszczenie mega-GATTAI robota

było według mnie zbyt szybkie i przyspieszone, choć efektowne jak cholera. Teraz tylko czekać na Lagann-Hen.

Osobiście wolę wyławiać cenne perełki niż zajmować miejsce przy zatłoczonym żłobie masowego fast fooda.

xD

takie nieoczekiwane, zaskakujące końcówki zdarzają się dość często

Chyba nie będzie wielkiej przesady w stwierdzeniu, że w tego typu końcówkach lubuje się Gainax. Wychodzi im to różnie: genialnie (Gubuster), kontrowersyjnie (NGE), destrukcyjnie (Mahoromatic), nijako (Abenobashi), ale jednak się starają. Nawet w generalnie wesołym GL zakończenie było

słodkogorzkie i wzbudziło dyskusje

. Jakie zakończenie mangi/anime zaskoczyło cię najbardziej?

Hej, to się zaczyna układać. Dzięki temu anime wyjdziemy z kryzysu!

A mówiłem, QB to anime o świecie! :)

Queen's Blade jest całkiem niezłe

O! Dopisz sobie garść punktów. Zresztą ostatnio oglądałem czwarty odcinek; do tej pory było tak: epizod z nękaniem Reiny, potem bardziej dramatyczny z Tomoe i Shizuką, trzeci to znowu nękanie Reiny przez Echidnę, czwarty to nękanie Reiny przez Claudette oraz dość zaskakująca porcja dramatyzmu pod koniec. Serio, oglądam sobie, doceniam projekty postaci, łapię screeny do późniejszego podziwiania, a tu...! Zdziwiłem się takim obrotem spraw, może nie było to jakoś ultradramatyczne, ale w odniesieniu do charakteru serii (lekkość+przygoda+eczi) było to dosyć zaskakujące. Epizod piąty zapowiada się wesoło, bo według preview ma się pojawić... Menace! Aha, jak ktoś polubił Nanael, to jest jej całkiem dużo w tym epizodzie i wchodzi wreszcie w interakcję z jakąś postacią

(i przez moment paraduje w mokrym podkoszulku)

.

Może czasem :icon_rolleyes:

Absolutnie się tym nie przejmuj, gdybyś miał taki zamiar :)

Fakt, że zaczyna się z tego kształtować dany profil upodobań, to już inna sprawa.

Tak się zastanawiałem nad własnym profilem (swoją drogą chciałbym poznać dokładniej co oglądasz i dodam cię do friendsów na MAL, jeśli nie masz nic przeciwko temu) i nie wiem. Z jednej strony moje ulubione tytuły to mecha anime od Gainaxu, ale z drugiej w temacie reszty mecha anime jestem zupełnie ciemny. Lubię anime ze sztukami walki, a tasiemcowe shouneny mnie nudzą. Lubię fanserwis, a Rosario+Vampire czy To love RU też mnie szybko znudziły. Lubię dobre anime, a nie zacząłem oglądać LoGH :) Albo nowości tego sezonu: mecha, fantasy, obyczajowe, sportowe, komedie oglądam... Hm.

Type-Moon powinno zrobić jakąś nie-eroge, wziąłbym w ciemno.

Tu na myśl przychodzi mi 429 (wspominane tutaj przy okazji anime Canaan), ale po pierwsze jeden scenariusz, po drugie chyba na razie wyłącznie po japońsku. Klasyfikacja CERO wskazuje, że gra jest 15+, stąd wniosek, że momentów nie ma.

Ciekawe o co. Jeśli można.

Oczywiście, że tak, pisałeś, że wydaje ci się to ?żałosne?, na podstawie twoich wypowiedzi przy okazji mangi Tsukihime przypuszczałem, że za żałosny uznajesz sam fakt istnienia czegoś takiego jak eroge oraz związane z tym firmy je produkujące oraz nabywcy.

Ciekawe czy dodasz: ?no, to też?

:)

w Japonii już od paru lat nie ma SMSów, zauważył ktoś?

Meru Otonashi z Sayonara Zetsubou Sensei porozumiewa się ze światem zewnętrznym wyłącznie za pomocą sesemesów. No dobra, nie prozumiewa, a trolluje.

Cliffhanger, psujący klimat, który w dodatku wyrasta jak spod ziemi.

Uch, niedobrze. Nie zachęciło mnie to, a nawet wręcz przeciwnie.

K-On!

Po tym, jak znudziła mnie manga, miałem nie oglądać anime, ale w sumie jako cukierek dla oczu ? czemu nie. Ale raczej nie w najbliższym czasie.

Zamierzam się jeszcze rozpisać na temat filmów Kara no Kyoukai

Nie gwarantuję, że coś skomentuję w tej sprawie, natomiast na pewno przeczytam.

nie Blech tylko Bleach

nelbleeh.th.jpg

***

Dobre, a teraz kącik ambitnego anime by MSaint, o Strike Witches i Queen?s Blade pisałem ostatnio, więc, zgodnie z kolejnością oglądania... MAZINGAAA ZETOOO! Trzeci epizod dostarczył. Fajnie, że powoli wyjaśniają to zamieszanie z pierwszego epizodu, skąd się wziął Zeus i dlaczego baron Ashura jest taki a nie inny. Ten ostatni również mocno mnie zaskoczył, bo spodziewałem się, że to będzie taki przeciwnik ?do śmiechu? i mocno się zdziwiłem, gdy

Ashura własnoręcznie zaczął klepać robota kilkadziesiąt razy większego od siebie

. Ogólnie Mazinger bardzo mi się podoba i czekam na następne epy.

Guin Saga 2 i 3! Krótko po moim poprzednim poście, w którym wyrażałem głębokie niezadowolenie z powodu braku subów, pojawiły się epizody, i to w krótkim odstępie czasu. Krótko: dostarczają. O ile opowieść to raczej generic fantasy (spodziewałem się tego) oscylująca w granicach ósemki, tak ocenę podbija absolutnie genialna muzyka. W drugim epizodzie, gdy Guin

walczył z tą małpą i gdy wbijał jej miecz w głowę

, po prostu czuło się pałera tej sceny i przyjemne dreszcze na plecach, podobnie jak podczas walki

z tym całym złym duchem

w trzecim epizodzie. Fabuła też idzie sobie całkiem sprawnie,

to Złe Dżedaj które wyglądało mi na jakiegoś głównego bossa, zostało rozwalone już w trzecim epie

, bohaterowie sobie wesoło wędrują i dochodzą nowe postacie do drużyny, a ja uwielbiam tego typu szkielet opowieści. Podtrzymuję swój osąd, który dotyczył pierwszego odcinka.

soutenkourocaocao1.th.jpg

Souten Kouro ? świetne. Adaptacja mangi opartej na ?Romance of the Three Kingdoms?, pierwszy epizod koncentrował się na losach przyszłego wodza, Cao Cao, opowiadał o tym, jak zdobywa władzę i sojuszników. Jak dla mnie moc, pod względem fabuły i realizacji, niestety z powodu przyzerowej znajomości historii Chin nie przedstawię jej tutaj (np. ta walka na poematy ? wypadałoby jeszcze raz obejrzeć tę scenę, i to powoli), za to gorąco zachęcam do zapoznania się z tym epizodem, dziewięć za pierwszy ep ode mnie.

Co by tu... GitS już nie pokazuje pojedynczych epizodów (które mimo że dosyć wolne, miały w sobie pewne szalenie ciekawe motywy i bardziej przypominały odcinki jakiegoś serialu ?aktorskiego?, niż standardowe scenariusze anime), a teraz zaczął się rozdział z Laughing Manem, więc skrobnę coś jak ten wątek się zakończy.

I jeszcze trzeci epizod Natsu no Arashi!, nadal podoba mi się to anime, bo w każdym epizodzie wrzucają jakiś ciekawy pomysł. Tym razem była to wyprawa do Japonii

z czasów końca drugiej wojny światowej

? dziwne to, ale nawet dobrze wprowadzone. Mniej śmiechu, a więcej zastanowienia, ale spodobało mi się to i też czekam na następny epizod.

See you next deculture!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

See you next deculture!

Hoho! Powiało Macrossem :D

Tylko proszę nie syp tak tytułami jak z rękawa, bo nie nadążam dodawać do plan-to-watch x_X

I tak tyle co już tam mam wystarczy jeszcze na dwa przyszłe życia, nie pogrążaj mnie bardziej.

No to teraz czas na "co takiego ostatnio pavlaq ogląda".

08th MS Team

12473.jpg

Gundam... temat rzeka. Ostatnio postawiłem sobie za cel obejrzeć wszystkie serie. Dosyć karkołomne zadanie, z punktu widzenia kogoś nieobeznanego z tematem (czyli takiego kto widział ze 2 serie). Z początku byłem przerażony jak wielka część tej góry lodowej czeka pod wodą. Jednak jakoś się oswoiłem, przy czym pomogło mi zamiłowanie do Gundama i mechów w ogóle.

Zacznijmy od początku. Oryginalny Mobile Suit Gundam z 1979 roku (nieoficjalnie nazywa się go 0079) doczekał się dwóch kontynuacji (MS Zeta Gundam i MSG ZZ), kilku filmów pełnometrażowych i side story. Jedną z takich historii pobocznych jest właśnie 08th MS Team.

Akcja dzieje się mniej więcej podczas podróży Białej Bazy na bliskim wschodzie, poprzez bitwę pod Odessą aż po wyprawę przez Atlantyk. Jednak jako że jest to side story, wydarzenia z oryginalnej serii są tu na trzecim planie, a akcja dzieje się.... w Ameryce Południowej (

do której z resztą zawita Biała Baza po przekroczeniu oceanu

).

Pomimo że seria ta powstała w 1995 roku (czyli w czasie Gundam Winga), bardzo nawiązuje do pierwowzoru i trzyma się mocno realizmu.

Oglądając miałem wrażenie że mam przed oczami dobry film wojenny a nie anime s-f o wielkich robotach. Wielka pieczołowitość szczegółów czyni tą serię jednym z najlepszych Gundamów.

Ale od początku. Akcja krąży wokół małej bazy federacji po środku dżungli amazońskiej i jej działaniami defensywnymi. Bronią się oczywiście przeciwko inwazyjnym siłom ZEONu, którzy mają przyjemność zdobywać ten jakże niegościnny kontynent. A warunki są ciężkie, bardzo ciężkie. Tropikalna dżungla nie wpływa dobrze na prowadzenie działań wojennych. Mechy porasta mech (

xDDD <płacze ze śmiechu> nie mogłem się powstrzymać od tego stwierdzenia xD

), elektornika nie cierpi wilgoci, karabiny się zacinają, trudno poruszać się w haszczach 16-metrowym stalowym gigantom, a widoczność za dnia jest praktycznie jak w nocy (spróbuj wypatrzyć zielonego ZAKU w dżungli!). Do działań w terenie mechy zabierają ze sobą kontenery z amunicją, częściami i uzbrojeniem (tak, te kontenery świetnie pasują im jako plecaczki, jak uroczo!). Akcja przenosi się na jakiś czas na pustynię a nawet zaśnieżone szczyty Andów. W każdych warunkach mechy i żołnierze wystawiani są na wielką próbę. W pewnych momentach aby przeżyć muszą zapomnieć o walce... ale o tym później. Spotkamy tam uzbrojenie doskonale znane z oryginalnej serii - w tym polu nic nowego, jednak co dziwne najnowsze mechy federacji wyglądają jak Gundamy (co nie może mieć miejsca bo w tym czasie był tylko jeden Gundam - ten na pokładzie Białej Bazy, a o wiele słabsze jego wersje, później masowo produkowane przez federację, były jeszcze w fazie prototypowej), co nie zmienia faktu że mają możliwości najwyżej GOUFów czy podrasowanych ZAKU. No cóż - taki zabieg był świadomy, ponieważ... co to za Gundam bez Gundamów?! O czym ja to miałem? Ach! Realizm! Mechy są uzbrojone w konwencjonalną broń (karabiny, bazooki, rakiety), broni energetycznej, która złomuje mecha jednym strzałem, czy topi skały na szkło, jest jak na lekarstwo. Walka jest więc zażarta. Stalowe giganty nie fruwają sobie jak ptaszki po przestworzach, gdyż byłyby niczym kaczki na polowaniu (wyjątkiem jest zrzut spadochronowy). Seria z karabinu ma to do siebie że czasami w całości rykoszetuje od pancerza, a najłatwiejszym sposobem na spacyfikowanie oponenta jest zniszczenie głównej kamery, kończyny czy najbardziej drastyczne - zmiażdżenie kabiny. W pancerzach mechów jest mnóstwo dziur, bruzd (nie to co w innych seriach, gdzie Gundamowi nawet lakieru nie zarysowało) a ręce i nogi ochoczo łamią się i odlatują po celnym strzale w przegub.

Do głosu dochodzi czynnik ludzki - partyzanci. Największe wrażenie wywarł na mnie strzał z panzerfausta w otwartą kabinę X_X, aż ciarki przeszły po plecach a z ust wydarł się syk bólu. Tak samo wrażenie pozostaje po odpalonych przez mecha pocisków przeciwpiechotnych. Deszcz kartaczy nie jest niczym przyjemnym...

No tak - mógłbym pisać o maszynach w nieskończoność, a to nie one są tu głównymi bohaterami przecież.

Ogólnie seria przedstawia losy tytułowego ósmego teamu mobilnych kombinezonów bojowych, drużyny na miarę "czterech pancernych" (czterej pancerni i kobieta?), porównanie IMO trafne. Łączą ich więzi przyjaźni, mogące utrzymać most golden gate. Każdy z nich ma swoją historię, uczucia, marzenia, osobowość. Nie są (jak w niektórych seriach) płaskimi postaciami, różniącymi się jedynie kolorem włosów. To samo dotyczy bohaterów drugo- i trzecioplanowych. Jestem pod wielkim wrażeniem. Oni zdają się żyć własnym życiem, jak prawdziwi ludzie z krwi i kości. Pomimo tak krótkiej serii zdążyłem się do nich bardzo przywiązać. Nie będę opisywał szczegółów ani sypał imionami - nie chcę odzierać nikogo z radości poznawania ich "osobiście".

Już wspominałem że ta seria jest jak bardzo dobry film wojenny. Otóż to nieprawda. To coś więcej. O wiele więcej. Jest tu wspaniały wątek miłosny, miejscami czuć gorzki smak dramatu, a nad wszystkim góruje zaufanie i bezgraniczna przyjaźń. Nie ma podziału na dobro i zło. Nie ma czarno-białego stereotypu.

Są tylko ludzie w sercu dziczy. Walczą ze sobą, w konflikcie który jest według nich całkowicie zbędny. A chcieliby po prostu wieść spokojne życie z dala od śmierci i wszelkich okrucieństw. W miejscu, które mogliby nazwać domem. Jednak niezależnie po której stronie konfliktu są, wiedzą jedno - muszą przeżyć, żeby uratować swoje marzenia.

Ufff... miał być mały opis a wyszła recenzja na miarę CDA (tylko nie rzucajcie kamieniami! żartuję ofkorz ^^', gdzie mi do poziomu moich ulubionych recenzentów!) xD Jeżeli to było małe podsumowanie "czego to aktualnie ogladam" to nie chcę nawet zabierać się do pisania recenzji z prawdziwego zdarzenia. n_n"

Mam nadzieję że to skłoni przynajmniej kilka osób do sięgnięcia po ten tytuł.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam pytanie - skąd bierzecie te całe pokłady anime? Kupujecie na dvd to co Was interesuje, czy jak? Tak jak przejrzałem ten temat, to sporo z Was wypowiada się na temat anime które nie zostały do Polski sprowadzone... Więc jak?

Te które są sprowadzane, oczywiście.

Cała reszta z internetu za pośrednictwem takiego czegoś na T o czym nie wypada tu wspominać.

Ogólnie to jest mnóstwo ekip robiących fansuby i zamieszczających je na swoich stronach. Wiem, wiem - to można nazwać piractwem, ale skoro japońska telewizja widzi tylko czubek własnego nosa i nie interesuje się eksportem jednego z ich najlepszych medialnych produktów i - wręcz przeciwnie - obarcza wysiłkiem spółki na raczkującym (w naszym przypadku) rynku anime (w USA sprawa ma się nieco lepiej, ale niestety do Polski sprowadzane są DVD jedynie z regionu objętego standardem PAL, stąd np. w ręce trafił mi się "Steamboy" z niemieckim dubbingiem albo "Metropolis" z rosyjskim).

Metropolis i Steamboy akurat są dostępne w Polsce w wersji J dub PL sub bezproblemowo - sam widziałem w MediaMarkt, empik.com też ma.

Co do pisania o źródłach mangi i anime... Powiem tak - temat jest slees... śliski ;]

Podawanie linków czy nazw stron z downloadem jest ogólnie tępione i zabronione. Posty moderowane/kasowane ostrzeżenie etc. Streaming to trochę insza inszość - serwisy tego typu na ogół są napastowane współpracują z dystrybutorami i albo kasują nielegalny content albo filtrują dostęp po IP. Ew. każą sobie bulić.

Najbezpieczniej dla wszystkich jest nie zadawać takich pytań a tym bardziej na nie nie odpowiadać. Jak nie określacie źródła, z którego korzystacie, to zakładamy waszą uczciwość - bo nie sprawdzimy, czy przypadkiem nie łapiecie TV Tokyo na satelicie...

To samo tyczy się mang. Żyjemy bez linków i podawania 'sosu', zaprzyjaźniajcie się z wyszukiwarkami. Wujek Google wie ;).

I tak na koniec, chciałbym zauważyć, że ten temat zawsze chętniej witał posty dłuższe niż 2 linijki. Nawet nie zamierzam tu "syndromować moderatora", po prostu ten jednolinijkowy czat aż kłuje po oczach, przynajmniej mnie. Więc moja osobista prośba: może wysilcie się na coś ciutkę dłuzszego:D

Eeexactly. Spam i czatowanie może (i będzie) wylatywać z prędkością światła. Beware! No i na takie króciutkie posty nawet nie chce się odpisywać :/

...Ok, to tyle odmoderatorskiego popierdywania, czas przejść do rzeczy milszych.

Na początku wielkie 'sori' wszystkim, którym winien jestem odpowiedź na posta, a którym nie odpowiem. Ekshumować postów nie będę, ot co. Jak miałem jakiś romans w konkretnej kwestii, to pewnie obgadałem go na gg albo przez PW, jak ktoś ma takowy do mnie - proszę się nie bać skontaktować :) Wybaczcie też generalny brak ładu i skłądu w kolejności cytowanych wypowiedzi.

Nie należy zapomnieć że wielu fanów mają też niezbyt długie serie.

Ba. Ja tam z zasady ogladam raczej tylko standardowe serie, 'połówki' albo OAVki... Jak trafię na naprawdę godnego uwagi tasiemca (LoGH? OP?) to będzie to raczej wyjątek potwierdzający regułę. Choćby wykonanie (kreska, animacja), o fabule nie wspominając, w tak długim okresie czasu musi zaliczać dołki.

Nieco inaczej sprawa ma się z mangą, choć jeśli leci to tydzien w tydzień wyrobniczo, to też poziom raczej będzie miał fluktuacje.

Dodajmy do tego ograniczoną ilość czasu, jaką M&A poświęcam... Także moje osobiste preferencje są w kierunku serii/tytułów zakończonych i do tego raczej krótkich.

Ostatnio polubiłem też oglądać długie filmy jednoodcinkowe

Nie jednoodcinkowe, a pełnometrażowe.

Osobiście polecam wszystkie dzieła studia Ghibli, a w szczególności Hayao Miyazakiego. Większość z nich to prawdziwe arcydzieła animacji, zachwycające pod każdym względem.

O, właśnie. Pełen metraż to, jakby nie patrzeć, ultymatywna forma filmu. Może się wydawać, że łatwiej nakręcić te 90-120 minut, niż wypełnić fabułą i akcją 26 odcinków po 20min (op&en odliczając) - z czym się notabene nie zgodzę - ale chyba wyżej sobie cenię dobrą pełnometrażówkę niż dobry serial. A może inaczej - względem serialu mam zawsze ciut niższe oczekiwania - tzn. zakładam 'słabsze' momenty (niekoniecznie jakościowo, np. też po względem napięcia) choćby w obrębie pojedynczych odcinków, zwycięskie momenty w odpowiedniej ilości zrekompensują to dobrze. Film musi być bardziej 'równy'. Dodam też, że z założenia jestem raczej wyznawcą 'one-shotowych' oryginalnych pomysłow, nie wszelakich adaptacji, podsumowań i add-onów do serii.

A co do Miyazakiego i Ghibli - dodam, iż są jak dla mnie mocno ich produkcje disneyowskie i należy brać na to poprawkę. Mi tam pasuje ten typ baśniowości, nostalgia goggles dodają swoje, więc jest ok, ale nie każdemu musi to odpowiadać. Natomiast jesli ktoś zacznie mi psioczyć na animację i tła - to osobiście wychlastam po pysku przy pierwszej okazji...

^ Taaak :) One Piece to jest to.

Próbuje się zabrać za mangę i anime od dłuższego czasu, ale jakoś nie mogę się przemóc. Przede wszystkim odpycha mnie kreska. Aczkolwiek coraz więcej osób go poleca więc może się jednak skuszę. Dopiszę go do mojej listy "do obejrzenia" :smile:

Hym, mnie molestuje o to fangirlująca znajoma, co skutku nie przynosi żadnego póki co (plusy dodatnie rownoważą się z plusami ujemnymi, status quo zachowane ;). Co do kreski - absolutnie nie jest to argument jak dla mnie, ale rozumiem. Tyle, ile widziałem z OP wystarczy, by nabrać przekonania, iż kreska jest może nie zła czy coś, co po prostu nietypowa.

Pędzę z wyjaśnieniami. Żeby nie było wątpliwości nie czytałem mangi. To co tak bardzo nie przypadło mi do gustu w anime to rozwlekła akcja i spartaczona fabuła. Ot pierwsze dwadzieścia parę odcinków było bardzo dobre, aż do rozwiązania akcji z L. Później odniosłem wrażenie że fabuła była doklejana na siłę tylko po to aby nastrzelać kolejne kilka odcinków. To co się później działo to farsa. Bzdurne rozwiązania w scenariuszu mnie dobijały. Nie wiem czy pierwowzór też tak miał, czy to jedynie wymysł scenarzystów animacji.

Nie, to nie wymysł scenarzystów anime, niestety. Istnieje silne podejrzenie, iż autorzy mangi chcieli zakończyć tam gdzie zakończyć byli powinni, ale bossowie z wydawnictwa zażyczyli sobie więcej ("it prints money!") no i nasi mangacy, zakuci w kajdany/udobruchani tłustym czekiem, dorobili ten ostatni arc... Na który, nawiasem mówiąc, narzeka chyba 99,99% ludzi, którzy DN czytali/oglądali, a który ja sam odpuściłem bez żalu po 2 odcinkach.

jak tak dalej pójdzie to zamiast tematu "Manga oraz Anime" będziemy tu mieli "Naruto vs Reszta Świata"

Da się załatwić. Nie zamiast, ale obok - czemu nie :banana:

Przykład: Tengen Toppa Gurren Lagann! To nie anime - to zjawisko.

Bezczelnie wykorzystam wspomnienie o GL aby napisać o filmie, który ostatnio miałem przyjemność oglądać. Pełny tytuł filmu to Tengen Toppa Gurren Lagann Movie Gurren-Hen

Już po tytule nie da się wątpić w epickość całości... Jako wierny wyznawca TTGL zapisuję to wysoko na roboczej liście. Co oznacza, że może uczynię bardziej niż przypadkowe starania, by to obejrzeć :D. Szalę przeważyły oczywiście spoilerowane screenshoty, jakby ktoś miał wątpliwości.

Chyba nie będzie wielkiej przesady w stwierdzeniu, że w tego typu końcówkach lubuje się Gainax. Wychodzi im to różnie: genialnie (Gubuster), kontrowersyjnie (NGE), destrukcyjnie (Mahoromatic), nijako (Abenobashi), ale jednak się starają. Nawet w generalnie wesołym GL zakończenie było

słodkogorzkie i wzbudziło dyskusje

.

Do listy dopisałbym Furi Kuri. Choć tam ciężko uznać, że było niespodziewane w obliczu całości, jeśli całość była zupełnie nieprzewidywalna i odjechana. Ale więcej szczegółów w kolejnej części posta.

w Japonii już od paru lat nie ma SMSów, zauważył ktoś?

Meru Otonashi z Sayonara Zetsubou Sensei porozumiewa się ze światem zewnętrznym wyłącznie za pomocą sesemesów. No dobra, nie prozumiewa, a trolluje.

Pewien jesteś, że to nie jest np. push email? ;] Ale oczywiście, to jest tylko kwestia technologii, samo zjawisko 'meseeji' jest jak najbardziej, chyba tylko wprowadzenie telepatii mołoby to wyeliminować. Ponoć już nie czyta się przwie wcale w metrze gazet (złożonych 8 razy) ani mangi, bo po co , jak jest komóra.

nie Blech tylko Bleach

nelbleeh.th.jpg

Tysiąc punktów dla Mariusza. Nie żeby miały jakiekolwiek znaczenie.

-------------------------------------

A teraz mały debriefing z ostatnio oglądanych, choć poprzedzony ogłoszeniem parafialnym.

Każdego, kto raczy odwiedzić mój profil MAL (login identyczny z forumowym, zapraszam), informuję o dwóch faktach:

-tak, naprawdę oglądam mało anime, czytam mało mangi, ale

-nie, nie update'uję MAL z pieczołowitością buddyjskich mnichów sypiących mandalę. Staram się update'ować oglądane odcinki i oceniać ukończone serie (czyli Completed i Currently Watching są raczej ok), ale totalnie olewam Plan To Watch i całą sekcję Manga (mimo, że coś tam się znajdzie wbitego). Może kiedyś uzupełnię profil, by zawierał również 'całą prawdę', a nie 'tylko prawdę', ale znając siebie, nie oczekiwałbym tego zbyt prędko, jeśli w ogóle.

Mój deklarowany ostatnio plan oglądania, czyli Darker than BLACK i Mushishi jak zwykle w wyniku zjawisk różnych został wywrócony nieomal do góry nogami. Obie serie są u mnie zawieszone, z różnych powodów:

Darker than BLACK oglądać miałem (i oglądać zacząłem) z bratem pospołu. Ale że jakoś nie mogliśmy znaleźć kompatybilnych terminów ;] to na 6 odcinkach póki co stanęło.

Mushishi zaś oglądam sobie powolutku i niespiesznie, zostawiam te ostatnie 6 odcinków na okazje, gdy ów specyficzny klimat będzie mi potrzebny. Uważam jednak, że już mogę z czystym sumieniem polecać, podtrzymując absolutnie zdanie z poprzedniego raportu w sprawie tego tytułu (w telegraficznym skrócie - tła, muzyka, klimat, ogólnie miód)

Obejrzałem za to pod wpływem impulsu chwili dwie następujące pozycje:

Toki wo Kakeru Shoujo (O dziewczynie skaczącej przez czas) - pełnometrażówka od Madhouse/Bandai, urokliwa wielce. Fabuły streszczać nie będę, stosowne info znajdziecie bez trudu. Ot, niby zwyczajne slice of life z elementami (romantic) school comedy. Ale doprawione nośnym motywem podróży w czasie, no i przede wszystkim bardzo dobrze zrealizowane w każdym niemalże aspekcie. Od ciekawej i emocjonującej fabuły z ładnym przesłaniem (choć gruboskórnych nie ruszy pewnie, ja jestem z tych nadwrażliwych raczej), przez nieźle nakreślonych bohaterów, na elementach stricte wykonawczych czyli animacji i muzyce kończąc.

Grafika jest czysta, staroszkolna i w pewnym sensie ascetyczna - elementy animowane są czasem upraszczane, ujęcia dość długie i czasem powtarzane, ale rzucone na fenomenalnie malowane, szczgółowe tła, a wszystko to ładnie pasuje do klimatu i zdecydowanie nie razi brak fajerwerków (poza kilkoma sekwencjami CG, związanymi z przeskakiwaniem w czasie, ale i one są jak najbardziej ok) Czyli styl taki, jaki uwielbiam.

Polecam serdecznie, świetny przykład, jak podobać się może niby 'zwyczajny' film, ale zrobiony z umiejętnie i z dużym wyczuciem.

Furi Kuri (Fooly Cooly/FLCL) - o tym anime naczytałem się komentarzy sporo. Że totalnie odjechane, Że rozbuchana animacja (w tym sekwencje w kompletnie innym stylu, także a'la... South Park) i szaleńcze tempo akcji przyprawiają o zawrót głowy. Że bardzo autoironiczne, ale biedny gaijin nie wyłapie większości aluzji. Że całość to jedna wielka wprawka i poligon doświadczalny animatorów z Gainaksu, która jedynie decyzją solidnie wstawionych na firmowym karaoke party bossów wytwórni ujrzała światło dzienne. Że muzyka The Pillows świetna, a postacie zakręcone, charakterystyczne i bardzo 'lubialne'. I że można to anime pokochać od razu, lub zupełnie jego fenomenu nie pojąć, a o pełnym zrozumieniu 'o co biega' za pierwszym obejrzeniem należy w ogóle zapomnieć. A tak w ogóle to nie ma co o tym czytać, tylko trzeba to obejrzeć.

I wiecie co, wszystko z tego jest prawdą. Tytuł wymyka się wszelkim standardom gatunkowym i jakościowym, zależnie od punktu widzenia i oczekiwań można go zupełnie z mieszać z błotem lub wychwalać pod niebiosa jako objawienie. I imho absolutnie trzeba go zobaczyć, najlepiej więcej niż raz i najlepiej za jednym posiedzeniem wszystkie 6 odcinków. Ale w odpowiednim czasie.

Na pewno bowiem nie puściłbym tej serii komuś, kto anime w życiu nie widział. Kumulują się w FLCL chyba wszelkie powody, wydumane lub nie, za które anime jako zjawisko jest krytykowane. Wymaga więc pewnego wyrobienia i specyficznego smaku, rzeczywiście 'Człowiek Zachodu' może mieć poważne problemy z akceptowaniem czy zrozumieniem tej pozycji.

Sam na razie jestem raczej oszołomiony po obejrzeniu Furi Kuri, przejechało się po mnie jak walec, i ocena, jaką wystawiłem (syta dziewiątka, choć raczej z minusikiem) jest efektem ogólnego szoku, ze można coś takiego było zrobić, niż typowego 'podobania się'. Muszę to wszystko przetrawić i rzeczywiście obejrzeć jeszcze raz lub dwa, także po to, by chwycić mocniej ideę, sens i prześłanie, który za pierwszym seansem gdzieś zamajaczył w wariackiej całości i jeździe po bandzie. Dla takiego anime powstała słownikowa definicja słowa 'awesomness'.

A - po raz kolejny żałowałem, iż nie mam nawyku ściągania screenów podczas oglądania (po prostu zbyt skupiam się na samym ogladaniu), by móc teraz zilustrować paroma wesołymi przykładami tego, o czym, piszę. Może następnym razem ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...