Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

P_aul

Sesja Naruto

Polecane posty

-25 kółek?!?! A phi! Myślałem że będę musiał zrobić jakąś pracę po lekcjach, a tu tak mała kara... Szkoda, że w ogóle jest, no ale cóż. Przynajmniej próbowałem się wymigać.-Pomyślałem. No cóż, ta sprawa nie skończyła sie dla mnie zbyt fortunnie... No, ale 25 kółek mogę przeżyć. Przypiąłem więc tylko pojemnik z moją bronią do paska, i ruszyłem wykonywać swoje zadanie. Biegłem szybko, ale tak, żeby się zanadto nie zmęczyć. Po drodze biegłem na wszystkie skróty jakie się dało, i gdzieniegdzie dodawałem różne ewolucje, aby uprzyjemnić sobie czas.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W pewnej chwili pojawił się jakiś ninja. To zapewne jeden ze stróżów, którzy pilnują, aby małe dzieci przypadkiem sobie krzywdy nie zrobiły. W każdym razie, owy ninja przekazał coś senseiowi Hikamurze, po czym szybko znikł. Sensei polecił Nanjiemu zrobić dwadzieścia pięć kółek wokół akademii i przyjść po wszystkim do senseia Kazumy.

-„Ciąg dalszy analizy…- znowu zacząłem mówić do siebie w myślach – Podmiot trzeci, Arato Nanji, świadomie rzucił otamowaną broń w drzewo, pod którym siedział inny uczeń, po czym sam tam usiadł. Wniosek kończący ostatecznie analizę: Arato Nanji to…” – ostatnie słowa analizy wypowiedziałem na tyle głośno, aby mijający mnie Nanji usłyszał je wyraźnie - …niebezpieczny idiota.

Po chwili dostaliśmy poleceni rozgrzewki w postaci przebiegnięcia dziesięciu kółek wokół boiska. Biegłem równym tempem z innymi. Tym razem nie chciało mi się śpieszyć z dokończeniem rysunku. Skończę go po szkole. Może wreszcie wtedy będę w stanie skończyć. Jak dobrze pójdzie, to wrócę za dwie, może trzy godziny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oddałem się spokojnym medytacjom, zamykając oczy. W międzyczasie Niru rzuciła:

- No to powodzenia Douji! Ja idę do swoich! Na razie!

Otworzyłem oczy.

- Na razie – odparłem cicho, po czym ponownie zagłębiłem się w medytacjach.

Yamanaka nie odeszła kilku kroków, gdy nagle usłyszałem potężną eksplozję. Gwałtownie zerwałem się z miejsca. Odruchowo przybrałem pozycję obronną i szybko rozejrzałem się dookoła, by zobaczyć jak jedno z pobliskich drzew opada z hukiem na ziemię. Zmarszczyłem brwi. Kto mógł to zrobić? W dodatku na terenie szkoły? Taki czyn zasługuje na karę... Surową...

- Cholera! Pewnie znowu Naji coś odstawił! – Niru skinieniem głowy wskazała jednego z chłopaków na „boisku”.

Emocje. Emocje zawsze cię zdradzają...

- Do szeregu zbiórka! – krzyknął sensei, który wszedł chwilę po dzwonku.

Ruszyłem pewnym krokiem w jego stronę.

- Douji, trzymaj się. Wszyscy możecie za to oberwać... – powiedziała szybko Niru i poszła w swoją stronę.

Ustawiłem się w szeregu.

- A teraz gadać mi tu! Kto rozwalił to drzewo?! – krzyczał rozwścieczony sensei.

Nagle chłopak, którego wskazała Niru pokazał plecak innego. Była w nim broń oraz znaki wybuchowe. Amatorstwo... Ale to amatorstwo może nas drogo kosztować.

Bardziej jednak zastanawiało mnie zachowanie Najiego. Jak mógł w tak szybki sposób wykryć źródło wybuchu? Spojrzałem na jego twarz. Nie miałem właściwie żadnych wątpliwości... Emocje zdradzają wszystko. Chłopak oskarżony przez Najiego za to miał na twarzy wyraz głębokiego zdziwienia i zaskoczenia... Jakby chciał powiedzieć „To nie moje!”.

Zamknąłem oczy. Jeśli Naji rzeczywiście to zrobił, to jego zachowanie w tym wypadku było karygodne. A to, co robi teraz jest już niewybaczalne.

Każdy musi z godnością przyjąć karę za swe winy...

Każdy.

Otworzyłem oczy, czekając na rozwój sytuacji.

W ostatecznym rozrachunku sprawa się wyjaśniła. A więc jednak. Choć kara była dość niewielka, to jednak sprawiedliwość czasem triumfuje. Może jest jeszcze nadzieja...

Byłem już rozgrzany i gotowy, ale standardowe dziesięć kółek nie zaszkodzi... Ruszyłem truchtem wokół boiska.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybuch nie był zbyt imponujący, acz zrobił to, co zawczasu przewidziałem. Drzewo runęło na ziemię, niczym pijaczek, który nadużył sake. Lekkomyślność Nanjiego nie spowodowała na szczęście ofiar w ludziach.

Jest nieźle! Mniejsza afera – mniejsza szansa na moją współwinę…

Nieco bliżej mojej osoby, leżała osmolona, ale szczęśliwie cała karta. Szybko czmychnąłem by ją podnieść i gdy tylko się wyprostowałem, spostrzegłem nadchodzącego sensei. Po komendzie zbiórki, pada oczywiste pytanie:

- A teraz gadać mi tu! Kto rozwalił to drzewo?!

Siedząc tym razem cicho, zostawiam bieg wydarzeń bez mojej osoby.

-A co to?? – usłyszałem podejrzanie zaciekawiony głos Nanjiego.

Obejrzawszy się, ledwo zdołałem utrzymać śmiech tuż przed pierwszym decybelem. Widok nienaturalnie wykrzywionej z ciekawości twarzy Nanjiego, który trzyma w ręku torbę pełna broni, oraz mocno zakłopotanej miny Keizu, wytrącił z równowagi prawie wszystkich zorientowanych w sytuacji. Po krótkiej wymianie zdań, obok Hikamury-sensei, pojawił się z nikąd nieznany mi dotąd shinobi.

-Hai! – rzekł chwilę później sensei, po czym nasz niespodziewany gość zniknął.

Następna chwila ciszy i po raz kolejny rozbrzmiewa głos nauczyciela:

- Arato, odwróć się w moją stronę. Dwadzieścia pięć kółek wokół akademii. I w ogóle mnie nie obchodzi, że złapiesz poważną kolkę albo usłyszysz dzwonek. Masz je zrobić! I nie próbuj uciekać... Jak już to załatwisz, przyjdź się do senseia Kazumy.

Nieco zdziwiony spojrzałem jeszcze raz w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał tajemniczy ninja.

Dziwne, przewrócone drzewo może i nie jest typowym wydarzeniem na akademickim boisku, ale żeby mieszał się do tego dorosły shinobi? Do tego dochodzi wysłanie do nauczyciela ninjutsu. Czyżby nasz akrobata miał poważniejsze zmartwienia? E, w sumie to nie mój biznes! – machnąłem w myślach niewidzialną ręką.

Po głębokim oddechu, Hikamura-sensei zwraca się do nas:

- A wy dziesięć kółek wokół boiska, truchtem!

Na polecenie nauczyciela rozpoczęliśmy rozgrzewkę. W mniej więcej połowie trasy, spostrzegłem, że obok mnie cały czas biegnie Shun. Nieco już znudzony, odezwałem się do niego, pamiętając o jego urazie do mnie w czasie przerwy.

- Po pierwsze, wybacz wydarzenia sprzed lekcji Szczęśliwie drzewo nie spadło ci na głowę lub, co gorsza, na twój szkic – uśmiechnąłem się.

- Po drugie - zacząłem mówić już poważnym głosem - nie uważasz, że to trochę dziwne, by dorosły ninja angażował się w sprawy (z jego punktu widzenia) dzieci?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Biegłem spokojnie. Było to już siódme okrążenie, kiedy nagle usłyszałem głos Geriko.

- Po pierwsze, wybacz wydarzenia sprzed lekcji. Szczęśliwie drzewo nie spadło ci na głowę lub, co gorsza, na twój szkic – dodał z lekkim uśmiechem.

- Po drugie – zaczął w praktycznie tej samej chwili, kiedy skończył tamto zdanie, ale tym razem mówił wyjątkowo poważnym tonem - nie uważasz, że to trochę dziwne, by dorosły ninja angażował się w sprawy dzieci?

Zerknąłem lekko w jego stronę i odezwałem się spokojnym głosem:

- Nie ma w tym nic dziwnego. Już od wielu lat uczniowie akademii są pilnowani przez specjalnie przeszkolonych w tym celu ninja. Ich celem jest ochrona nas w sytuacji, kiedy wioska jest atakowana przez wroga, oraz pilnowanie, aby nasze wybryki nie doprowadziły do większych zniszczeń na terenie akademii. Nie pojawiają się, jeśli to nie jest konieczne. Zapewne ten ninja nie pojawiłby się, gdyby sprawca nie próbował się wymigać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O co w tym wszystkim chodzi? Tyle się dziwnych rzeczy wydarzyło przez jeden dzień... Moje rozmyślenia przerwał lekcyjny dzwonek i wybuch połączony z odgłosem łamania drzewa. Co do cholery?! Podniosłem się szybko z ławki i zobaczyłem spadające drzewo i Nanjiego wyskakującego z pod niego. Więc wszystko jasne... Pomyślałem, rozprostowałem swoje kości i zauważyłem senseia mówiącego swoim donośnym głosem:

- Do szeregu!

Po tym jak wszyscy się ustawili sensei kontynuował:

- Kto to zrobił?!

Ja nic nie wiem... Ale założę się że stoi za tym Nanji. Po chwili, Nanji wywiódł kogoś na środek i pokazał senseiowi zawartość plecaka tego kogoś... To chyba... Keizu... Ale to nie możliwe, nie było go przy tym... Nie ma szans żeby Nanji przekonał senseia... Po chwili krzyków Nanjiego zobaczyłem jakiegoś dorosłego ninje, który szeptał coś do naszego senseia od Taijutsu. No i się sprawa chyba rozwiązała... Pomyślałem i uśmiechnąłem się w myślach. Spojrzałem jeszcze raz na senseia, patrzył się na Najiego, takim, dziwnym wzrokiem. To wróżyło kłopoty... Po chwili zaczął mówić:

- Arato, odwróć się w moją stronę!

Nanji się odwraca.

- Dwadzieścia pięć kółek wokół akademii. I w ogóle mnie nie obchodzi, że złapiesz poważną kolkę albo usłyszysz dzwonek. Masz je zrobić! I nie próbuj uciekać... Jak już to załatwisz, przyjdź się do senseia Kazumy! A wy, dziesięć kółek dookoła boiska!

To wszystko mi się nie podoba... To wygląda na zbyt proste... Cholera! Dlaczego ten dzień jest taki dziwny?? Choć, muszę przyznać że jest dość ciekawie... Biegnąc wokoło boiska znów rozmyślałem, o Ayumi, o wypadzie do kina z Yamashitą i Shimizu... Sam nie wiem co o tym myśleć, lepiej sie po prostu zająć lekcją... W tym momencie dostrzegłem Ayumi zwróconą w moją stronę i uśmiechającą sie do mnie. Uśmiechnąłem się także, i od razu miałem więcej siły do biegania. Zauważyłem że prawie każdy rozmawia o incydencie z drzewem, a ja? Ja nie miałem głowy do tego...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie ma w tym nic dziwnego. Już od wielu lat uczniowie akademii są pilnowani przez specjalnie przeszkolonych w tym celu ninja. Ich celem jest ochrona nas w sytuacji, kiedy wioska jest atakowana przez wroga, oraz pilnowanie, aby nasze wybryki nie doprowadziły do większych zniszczeń na terenie akademii. Nie pojawiają się, jeśli to nie jest konieczne. Zapewne ten ninja nie pojawiłby się, gdyby sprawca nie próbował się wymigać. – odparł spokojnym głosem Shun.

-Hmm, skoro tak mówisz. Aczkolwiek takie zainteresowanie Nanjim wciąż wydaje mi się podejrzane. Nawet pomimo tego, że on zawsze znajduje się w centrum uwagi. Czas pokaże...

Z ostatnim wypowiedzianym słowem, zakończyłem właśnie 10 okrążenie i tym samym rozgrzewkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nanji - Biegasz tak dalej te okrążenia, co jakiś czas wykonując ewolucje, by umilić sobie czas. Po tych wszystkich dzisiejszych wpadkach jednak nieco się cieszysz, że możesz się wyluzować. Odrobinę jednak zaniepokoił cię fakt, że jedno okrążenie akademii trwa dłużej niż jedno okrążenie boiska. Bo to drugie ma ok. 200 metrów, a akademia więcej, może ze 100... Większych skrótów nie zauważyłeś, ale mimo to nie uginasz się i biegniesz dalej. Nie jesteś zbytnio zmęczony, nawet pomimo tego, że przebiegłeś już jakieś dziewięć okrążeń. Czyli jeszcze masz szesnaście do zrobienia... Później słyszysz czyjś krzyk dochodzący z okna z pierwszego piętra:

- Arato, co ty tak biegasz?! Wkopałeś się czy co?!

Shun, Yuki, Douji, Geriko, Keizu - Boisko nie jest małych rozmiarów, ale na szczęście nie bardzo dużych. To dlatego, że jedno okrążenie ma ok. 200 metrów długości. Innymi słowy, w czasie rozgrzewki przebiegliście dwa kilometry. Wasz stan jest różny: o ile Shun i Douji zbytnio się nie zmęczyli, to już Yuki, Geriko i Keizu są nieco bardziej zdyszani. Tym niemniej się trzymają. Po rozgrzewce automatycznie ustawiacie się wszyscy w szeregu. Podchodzi do was sensei Hikamura i zwraca się do was:

- Dzisiaj nie będzie to tym razem ciężka lekcja. Miejcie przynajmniej taką nadzieję... Postanowiłem, że dziś będziecie rzucać do celu. Możecie używać kunaiów, shurikenów albo innych małych broni miotanych, które nie rozwalą niczego, tak jak tamto drzewo! Ryuujin! Chodź tu ze mną!

- Dobrze, już idę! - odpowiada oficjalnym tonem Yamashita. Po chwili on i sensei idą do wejścia w akademii. Weszli. Po chwili widzicie, jak wychodzą do was. Ustawiają gdzieś na skraju boiska pięć tarcz. Po tej czynności młody Ryuujin wraca do szeregu. Hikamura się do was odzywa:

- Będziecie rzucać, nawet pomimo tego, że oceny taijutsu zostały wystawione. Chciałem sprawdzić, czy wasze umiejętności rzucania wam nie spadły albo nie wzrosły. Oceny z tego nie będą się wliczać do średniej z taijutsu! Postanowiłem też, że wszyscy będziecie to robić piątkami, by było szybciej. Po was będzie płeć żeńska. A jeżeli już wszyscy to zrobicie, to będziecie mieli nieco zabawy! Ta, zabawy... Będziecie mogli walczyć ze sobą wręcz!

Niektórzy na wieść o tym już się ucieszyli. Już zaczęli hałasować, przez co sensei Takeshi uciszył ich gwizdkiem. Po tym zaczyna mówić:

- Macie wszyscy trzy możliwe rzuty! A teraz wyczytana piątka niech podejdzie to tarcz!

Następuje chwilowa cisza, którą sensei przerywa, mówiąc głośno:

- Arachi! Edoreki! Yennta! Nedoji! Habashiru!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-„W...walka? – zapytałem siebie niepewnie w myślach – Mam nadzieję, że podołam... Heh. Trzeba sprawdzić poziom kontroli.”

Po tej kwestii złapałem trzy kunaie, z czego jeden lewą ręką. Wyszukałem cel i rzuciłem równocześnie po jednym kunaiu z lewej i prawej ręki, po czym szubko rzuciłem trzeci kunai. Moim celem było trafienie w środek tarczy z trzech różnych kątów. Kontrola to podstawa. Bez niej może stać się coś... złego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zycie to próby, którym trzeba się poddać. Próby bywają trudne, a życie kapryśne. Spokojnie odpinam boczną kieszeń i wyjmuję trzy shurikeny, trzymając jeden w prawej dłoni, a pozostałe w lewej. Przed każdym rzutem koncentruję się chwilę, by trafić lepiej. Ciskam shurikeny kolejno, za każdym razem przekładając je z lewej dłoni do prawej. Wynik z pewnością zachwycający nie będzie, jednak daję z siebie wszystko.

Każdy ninja powinien dążyć do perfekcji.

Obserwowałem z uwagą reakcje na wieści o nadciągających walkach. Niektórzy się cieszyli. Byli wśród nich ci, którzy rzeczywiście wyglądali na osoby o sporych zdolnościach taijutsu, ale także takie, które najwyraźniej nie miały pojęcia, o czym mówią. Cóż… mam nadzieję, że ta „zabawa” będzie dobrym treningiem.

Przed rozpoczęciem walk muszę się jeszcze upewnić, czy ninjutsu i jojutsu będą zabronione…

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arato, co ty tak biegasz?! Wkopałeś się czy co?!-

Zawołał czyjś głos z okna. Obróciłem się i wzrokiem poszukałem kolesia który do mnie woła. Jednak nie zobaczyłem go. Odkrzyknąlem- No, wpadłem. Dobrze, że kara taka mała. Tak nawiasem mówiąc to kim jesteś??. Nie dostałem odpowiedzi. Zdecydowałem, że jesśli koleś w ciągu 30 sekund nie odpowie, to biegnę dalej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Usłyszawszy swoje nazwisko, odwróciłem się w kierunku wyznaczonego celu. Ponieważ używając kart mógłbym być podejrzany o oszustwo, wyjąłem z kabury 3 kunai. Odetchnąwszy głęboko, skupiłem się na środku tarczy.

Po wypuszczeniu z ręki ostrza, nie będę miał już nad nim kontroli.

Zdecydowanym ruchem prawej ręki, rzucam pierwszy… drugi… trzeci…

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czułam, że jestem podobna do Mirumoto. Chroniłam najbliższych, którzy nie mogli ochronić samych siebie. Tak jak ona przed laty, kiedy to ja i Yaeda byliśmy owładnięci strachem i całkowicie bezbronni. Lecz sytuacja jest inna. To nie jest wojna wewnątrz klanu, wtedy dom nie płonął, a nas było dwoje... Mogłam skoncentrować swoje wysiłki na chronieniu Hakedo, równie przerażonego jak ja przed laty. I to na pewno mi dodało tyle sił.

Jednak słabnę... Rozmazane twarze, a potem ciemność, przesłaniająca coraz większe pole widzenia. Nie patrzę na Hakedo, boję się zobaczyć obraz samej siebie w jego oczach. A ciemność była coraz większa... I większa... Aż nie widziałam już nic, osłabłam z sił. Czułam, że jego życie potrwa niewiele dłużej, niż moje. Zawiodłam całą rodzinę. Zawiodłam już wtedy, gdy opuściłam go na chwilę, zaciekawiona hałasem z góry. Już wiem, że to była pułapka, mająca na celu odciągnięcie mnie od mojego małego kuzyna... Zawiodłam...

Hakedo, wybacz mi...

Gwałtownie usiadłam na łóżku. Starałam się uspokoić serce, bijące w oszalałym tempie. Byłam pewna, że mój oddech, niezwykle głośny, słychać było w całym domu. Jednak nikt nie przychodził... Dziwne...

Rozmazany obraz mojego pokoju przypomniał mi, że muszę założyć okulary. Leżały na biurku, tam gdzie je kładłam. Założyłam je na nos, a obraz od razu się wyostrzył.

Mój pokój wyglądał tak jak zwykle: brzoskwiniowe ściany, których malowanie kosztowało mnie i Yaedę sporo czasu, meble w ciepłej kolorystyce, majacej na celu mnie uspokoić i przygotować na nowy dzień, a także i zegar, wiszący na wprost łóżka. Nie było nigdzie nawet śladu po pożarze, nie widziałam takze Hakedo, skulonego w kącie... A więc to był tylko zły sen.

Odruchowo zerknęłam na zegarek i... zmroziło mnie. Jeżeli wierzyć ustawieniu wskazówek, była godzina 9.20. Zaspałam!

Rzut oka na biurko, stojące obok łóżka, uświadomił mnie, że coś tu jest nie tak. Torba jak zawsze leżała na biurku, obok niej odtwarzacz, który zawsze zabierałam do szkoły. Ciuchy, przygotowane zawczasu, wisiały na krześle. Ale czegoś tu brakowało... Kolejny rzut oka na biurko, tym razem już dokładniejszy, pomógł mi się zorientować, czego. I znów mnie zmroziło... Nie widziałam nigdzie budzika!

Szybko poderwałam się z łóżka, starając się usilnie przypomnieć wszystkie fakty, które mogły doprowadzić do zniknięcia cennego dla mnie przedmiotu, dzięki któremu zawsze byłam na czas.

Po pierwsze: doskonale pamiętałam, że budzik ustawiłam na 6.30 i ów stał spokojnie na biurku.

Po drugie: wczoraj późno położyłam się spać, ze względu na obecność Hakedo, który namówił mnie do obejrzenia filmu.

Po trzecie: Hakedo miał u nas nocować...

Hakedo!

Wszystko już było jasne. Kiedy sobie smacznie spałam, ten mały gnojek musiał przyjść i mi gwizdnąć budzik! Znając jego skłonność do tego typu kawałów, nie musiałam nawet przypominać sobie nic wiecej. Zamorduję bachora!

Po chwili znowu sobie przypomniałam, która jest godzina. Powtarzając plan zajęć, zorientowałam się, że przegapiłam historię, a na lekcję ninjutsu na pewno już nie zdążę... Żebym tylko nie spóźniła się na taijutsu!

Zabrałam ubrania z krzesła i pomknęłam do łazienki. Nie było czasu na prysznic, więc tylko umyłam zęby i twarz, wciąż myśląc o tym, co zrobię kuzynowi, jak go tylko dopadnę. Tylko czemu obraz mam taki rozmazany...? A niech to, nie zdjęłam okularów!

Ściągnęłam nieszczęsne okulary i położyłam je na półce. Po raz drugi umyłam twarz i spojrzałam w lustro. Wyraźnie widziałam zwykłą nastolatkę o wściekle czerwonych, krótko ściętych, poczochranych włosach, z jednym zielonym pasemkiem, dłuższym od reszty. Zauważyłam zanikajacy błysk żądzy mordu, jaki zapewne się pojawił z moich oczach, gdy zorientowałam się, że Hakedo znowu mi zabrał budzik.

Ubrałam się i przeczesałam włosy, chcąc im nadać w miarę porządny wygląd. Wytarłam nieszczęsne okulary i wróciłam do pokoju. Dzisiaj jakoś szczególnie chciało mi się śpieszyć do akademii. Zastanawiałam się, co powiedzą sensei, kiedy mnie wreszcie zobaczą. Niestety, nie będę mogła ich uniknąć... Zamorduję szczyla!

Wróciłam do pokoju i w pośpiechu dokończyłam przygotowań. Spakowałam bluzę, odtwarzacz, jedną z ulubionych ksiażek, portfel i potrzebne do szkoły rzeczy. Kunai włozyłam jak zwykle za pasek, kabura na shurikeny tym razem znalazła swoje miejsce w torbie. Wzięłam wachlarz w dłoń i poszłam do kuchni. Tam znalazłam gotowe śniadanie i kartkę od Yaedy, z informacją, że wróci późno. Jak ostatnio... Ale nie mam czasu, by siąść i zjeść... Porwałam dwie kanapki i wyszłam z domu, zamykając go na klucz. Mówi się trudno, zjem po drodze.

Ruszyłam szybkim krokiem w stronę szkoły, jedząc przy okazji owe dwie kanapki, które mi zostawił brat. Po raz pierwszy zapomniałam o tradycyjnym założeniu słuchawek i włączeniu odtwarzacza. Tym razem jednak nie miałam czasu przystanąć i zająć się tym aspektem. Byłam poważnie spóźniona. Momentalnie przyspieszyłam, kończąc jedzenie w biegu. I nagle zderzyłam się z jakimś chłopakiem, biegnącym z przeciwnej strony. Nie zdążyłam przejąć impetu i upadłam na ziemię. Szczęściem, zdążyłam zjeść.

- Hej, Katsuri! Nic ci nie jest? - usłyszałam znajomy głos.

Uniosłam głowę i napotkałam dziwne białe oczy, roztrzepane włosy barwy indygo i... sylwetkę anorektyka, który właśnie wyciągnął ku mnie dłoń, zapewne chcąc pomóc mi wstać. Znałam tego chłopaka. Anada Hyuuga, jeden Geninów pod opieką mojego drugiego kuzyna, Sugaia. On, a także dwójka jego przyjaciół - Kenko Mesetske i Koroshi Itsu - doprowadzali biedaka do czarnej rozpaczy.

Mimowolnie poczułam, ze się czerwienię i nie mogę ruszyć ręką, nie mówiąc o wykrztuszeniu jakiegokolwiek słowa. Zawsze tak było, gdy jakikolwiek chłopak zwracał na mnie uwagę. Poza nielicznymi wyjatkami, należącymi do mojej rodziny.

- Ech... Nie czerwień się tak, nic ci nie zrobię - powiedział Anada, pochylając się i pociągnął mnie za ręce do góry.

Przez dłuższą chwilę stałam, starajac się opanować te zdradzieckie rumieńce. Anada nie poszedł, tylko patrzył na mnie z uśmiechem, jak zwykle zresztą, gdy się spotykaliśmy, a nie było nigdzie Kenko, Koroshiego, czy nawet Sugaia.

W pewnej chwili przypomniałam sobie o tym, że muszę szybko iść na lekcje. Na ninjutsu na pewno już nie zdążę, może uda mi się nie spóźnić na taijutsu... W co szczerze wątpiłam.

- J...Ja... - zaczęłam, jakoś nie mogąc nic powiedzieć sensownego.

Anada tylko przekrzywił głowę, spoglądając na mnie pytająco. Podejrzewałam, że nie chce mnie speszyć dodatkowym pytaniem. W ogóle, był taktowny, pomimo jego skłonności do głupich żartów.

- J... Ja muszę już iść! - powiedziałam głośniej, niż zwykle, po czym uciekłam mu sprzed oczu.

Pobiegłam w stronę akademii, zostawiając Anadę za sobą. Nie miałam czasu, by się otrzepać z pyłu, musiałam chociaż zdążyć na taijutsu. W pośpiechu nawet nie starałam się opanować tych zdradliwych rumieńców, liczyło się tylko, bym zdążyła. Och, dlaczego akurat dzisiaj mi musiał gwizdnąć budzik? Już niedługo egzamin, przez takie wybryki na pewno mi się coś nie powiedzie!

Dobiegłam do bramy akademii. Stałam przez chwilę, oddychając, pozbywajac się rumieńców i zastanawiając się, co powiem. Pobiegłam szybko na boisko i zorientowałam się, że na taijutsu też się spóźniłam. Ale lekcja jeszcze trwała, na szczęście. Podbiegłam do sensei i, zdyszana, wykrztusiłam:

- Prze... Przepraszam z-z-za spóźnienie, sensei! K-k-kuzyn mi scho-o-ował b-budzik!

Przeklęte jąkanie! Zawsze się pojawia wtedy, kiedy nie trzeba.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Usłyszałem swoje nazwisko wypowiedziane przez Senseia. Pięknie... Nie przypadam na shurikenami i kunaiami... Co z tego że umiem nimi rzucać? Nie mam ochoty tego doskonalić... Poszedłem kilka metrow wraz z innymi których nazwisko zostało wyczytane.

- Powodzenia... - Powiedziałem do wszystkich.

Wyciągnąłem z kabury kunaie, które chcąc nie chcąc musiałem mieć ze sobą wszędzie. Przypatrzyłem się im, otarłem o siebie dwa z nich, chciałem usłyszeć ten delikatny jęk metalu... Tak, to dodaje sił... W końcu trzymając je w jednej ręce z drugiej zacząłem rzucać. Powoli i spokojnie. Jeden za drugim...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Katsuri – Spóźniwszy się na lekcję taijutsu, wyjąkujesz pani Hikaru Ishigawa, sensei od taijutsu, że się spóźniłaś. Ona po chwili odpowiada ci spokojnym tonem:

- Witaj, Katsuri. Chyba zdajesz sobie sprawę z tego, że to nie jest dostateczne wyjaśnienie takiego spóźnienia się?

- A-a-ale inn-n-ego n-n-nie m-ma... S-Sensei wie, że za-a-awsze m-mówię p-prawdę – odpowiadasz sensei, znowu się jąkając. Ta z kolei wzdycha i rzecze:

- Wiem, Katsuri, wiem... Kara jednak nie będzie duża. Właśnie niedługo będziesz rzucała kunaiami na ocenę, która jednak nie będzie się wliczała do oceny końcowej. Dopóki nie zostanie wywołane twoje imię, będziesz robiła pompki. Zacznij teraz.

Od razu ustawiasz się w pozycji do robienia pompek i zaczynasz. Raz… dwa… trzy… cztery… I tak dalej… Powoli zaczynasz się męczyć. Przy pięćdziesiątej szóstej pompce słyszysz w końcu:

- Shimizu Ryuujin! Katsuri Ishoju! Ayumi Hatake! Niru Yamanaka!

Pada też imię i nazwisko jeszcze jednej dziewczyny, ale nie jest ono ważne. Ważne jest to, jak ci pójdzie rzucanie. Wstajesz z pompek. Słyszysz też, jak twoja sensei mówi, że macie trzy podejścia. Wyjmujesz więc trzy shurikeny i podchodzisz do swojej tarczy, będącej drugą od lewej. Bierzesz jednego do rzutu i mierzysz w któryś z odpowiednich punktów tarczy. Jesteś całkowicie skoncentrowana… Nic więcej się nie liczy niż trafienie do celu… W końcu rzucasz. To samo robisz z dwoma kolejnymi shurikenami. Widzisz już wyniki swoich starań. Pierwsza broń – prawie w środek (jeden pasek). Druga – trzy paski od środka. Trzecia - też prawie w środek. Jak widać, poszło ci całkiem nieźle. Sensei patrzy na to, jak poszło Shimizu, by w końcu dojść do ciebie. Przygląda się wbitym w tarczę shurikenom, po czym stwierdza:

- Dobrze jest. Cztery.

Zachowanie postaci gracza konsultowane było z nim samym na Gadu-Gadu.

Nanji – Po odkrzyknięciu słyszysz ten sam głos dochodzący z okna:

- Nie, już nic!

Okno się zamyka. Ty zaś, nie przejmując się tym, biegniesz dalej. Wykonujesz kolejne dwa okrążenia. Gdy już jesteś mniej więcej po stronie boiska, zauważasz, jak na nim stoi pięć tarcz oraz tyle samo osób rzucających w nie bronią.

Kiedy tak dalej biegasz, to masz przebiegnięte sześć okrążeń dalej… Czyli jeszcze tylko dziesięć do końca… Obserwujesz też, jak cała klasa, oboje płci, ustawiła się w dwuszeregu.

Shun – Rzucasz szybkim ruchem ręki trzy kunaie w bardzo krótkim odstępie czasowym. Pierwszy – trafił w środek. Drugi – tak samo. Trzeci – pasek od niego. Kiedy tak patrzysz na tarczę, to ówczesne treningi przyniosły naprawdę rewelacyjne skutki… Widzisz podchodzącego do twojej tarczy senseia Takeshiego. Przygląda się wbitym w nią kunaiom, po czym krzywiąc się lekko, notuje coś w zeszycie, mówiąc przy tym głośno:

- Pięć.

Idzie do następnych osób.

Geriko – Rzucasz pierwszy raz, drugi, trzeci… Nie wiadomo, czy uda ci się rzucić dobrze kunaiami. W końcu karty a kunai to zupełnie inna broń… Zauważasz po chwili efekty własnych starań. Pierwsza broń – trzy paski od środka. Druga – jeden od niego. Trzecia – ku twojemu zaskoczeniu, środek. Nie było jednak źle! Nie żebyś myślał, że mogłoby tak być, ale to i tak dobrze… Po Shunie sensei podchodzi do twojej tarczy. Przygląda się jej, po czym stwierdza:

- No niech będzie… Cztery.

Idzie do Yukiego.

Yuki – Rzucanie bronią miotaną nigdy nie należało do twoich ulubionych czynności. Mimo tego postanowiłeś się podjąć zadania. Celujesz w tarczę kunaiami, celujesz… W końcu rzucasz. Pierwszy – pięć pasków od środka. Drugi – jeden. Trzeci – cztery. Dobrze chociaż, że żaden nie poleciał poza tarczę… Sensei po sprawdzeniu Shuna i Geriko podchodzi do ciebie. Patrzy się na twoją tarczę, po czym wygłasza:

- Trzy minus.

Idzie do Keizu, który, jak widzisz, nie rzucił w ogóle.

Keizu – W chwili gdy sensei cię wywołuje, idziesz do swojej tarczy. Ale kiedy już tam docierasz, w ogóle nie wyjmujesz broni… Wydajesz się być bardzo zamyślony. Co tamten sen mógł oznaczać? No i dlaczego tak właściwie ominęły cię dwie pierwsze lekcje? Byłeś bardzo śpiący, to prawda. Ale żeby zasnąć w takiej chwili? Nie rozumiałeś tego. No i co powiedzą senseiowie od historii i ninjutsu za to, że cię nie było na ich lekcjach? Kiedy już tamta poprzednia trójka kończy rzucanie kunaiami i sensei sprawdza, jak celnie trafiła, to on już podchodzi do twojej. Kiedy kończy tam patrzeć, idzie do ciebie z dosyć groźną miną. Mówi nieco zdenerwowanym tonem, który powoli przemienia się w rozkazujący:

- Myślałeś, że pobuntujesz się i nie będziesz przystępował do rzutów, tak?! Jedynka!

Jak widać, humor senseia nie stoi na wysokim poziomie… Po chwili podchodzi on do Doujiego.

Douji – Wiedziałeś, że ci nie wyjdzie najlepiej. Mimo to jednak nie poddajesz się i celujesz shurikenem… W końcu rzucasz kolejno… Pierwszy – prawie w środek. Drugi – dwa paski od środka. Trzeci – chybia… Twoje przeczucia się sprawdziły: wynik nie jest zadowalający. Co sensei powie – nie wiadomo. Ale już za chwilę będzie, albowiem sensei Takeshi sprawdza pierwszą czwórkę i dociera do ciebie. Patrzy na efekty twoich rzutów. W końcu wystawia ci na głos notę:

- Gdybyś trafił mniej więcej równie celnie jeden shuriken, co te dwa, to byś miał cztery plus, może nawet pięć. A tak? Trzy.

Sensei wywołuje po chwili kolejną piątkę uczniów.

Shun, Douji, Geriko, Katsuri, Yuki & Keizu – Kiedy już wszystkie osoby kończą rzucać, słyszycie dźwięk gwizdka senseia Takeshiego, który po chwili krzyczy:

- Dobra! Wszyscy uczniowie i uczennice, do dwuszeregu zbiórka!

Ustawiacie się w białej linii w dwuszeregu. Oboje nauczycieli, on i Hikaru, stoją naprzeciwko was. Na tej lekcji akurat za bardzo nie oglądaliście się na tę drugą, ale teraz znowu ją widzicie, tym razem dłużej. Sensei Hikaru Ishigawa, nauczycielka taijutsu (głównie gimnastyki) dziewcząt, z twarzy wygląda całkiem przyzwoicie. Co prawda, na symbol urody nie wygląda, ale twarz ma ładną. Jej krótko ostrzyżone, ciemnobrązowe włosy opadają niewiele pod potylicą. Oczy ma koloru niebieskiego. Można z nich odczytać obecnie, że sensei jest nastawiona do uczniów w miarę przyjaźnie. Na tej lekcji ubrała się odrobinę lekko: ma na sobie białą koszulę z krótkim rękawem oraz emblematem Konohy na piersi, a także mocno granatowe spodenki, sięgające jej do kolan.

Nauczyciel mówi do was wszystkich:

- Dobrze, sprawdziliśmy już wszystkich z rzucania bronią miotaną. A teraz, tak jak obiecałem, będziecie ze sobą mogli powalczyć wręcz. Jeśli chodzi o zasady, to pamiętajcie, że jest to teren akademii ninjutsu, a nie pole walki na śmierć i życie. Tak więc zostawcie gdzieś po boku broń albo chociaż korzystajcie z niej rzadko, skoro już tak BARDZO chcecie. I oczywiście korzystanie z jakichkolwiek technik ninjutsu w czasie walk jest zabronione. A ci, którzy nie chcą walczyć, będą mieli co robić. W końcu Arato jeszcze wykonuje te kółka, więc będzie miał towarzystwo…

Widzicie akurat po raz kolejny biegnącego obok ściany akademii Nanjiego. Jednak zostaje kontynuowany, tym razem już przez sensei Hikaru:

- Uzgodniliśmy z senseiem Takeshim, że walczący ze sobą nie muszą być tej samej płci. Jeśli jakiś pan wyrazi chęć, to może walczyć nawet z którąś z dziewcząt.

Po tej kwestii Hikamura już zabiera głos:

- Czy we wszystkich kwestiach wyraziliśmy się jasno? Pytać, jak macie jakieś wątpliwości! A teraz ruszcie tyłki i dobierzcie się w pary!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Witaj, Katsuri - mówi do mnie sensei Ishigawa, a ja coś czuję, że życie da mi kopa. - Chyba zdajesz sobie sprawę, że to nie jest dostateczne wyjaśnienie takiego spóźnienia się?

W tym momencie cała nadzieja prysła. Znowu będę musiała się jakoś wytłumaczyć... Dzisiaj będzie gorzej, niż sądziłam.

- A-a-ale inn-nego n-n-nie m-ma... S-Sensei wie, że za-a-awsze m-mówię p-prawdę - wyjąkałam, próbując jakoś odciągnąć uwagę sensei od głównego powodu. Zatłukę młodego, jak go tylko dorwę!

Westchnięcie ze strony sensei nie wróży mi nic dobrego. Pewnie dostanę karę... Niedobrze, niedobrze...

- Wiem, Katsuri, wiem... - a jednak mi wierzy! - Kara jednak nie będzie duża - kara! No wiedziałam, że coś takiego będzie! - Właśnie niedługo będziesz rzucała kunaiami na ocenę - co?! Rzuty?! Pomocy! - która jednak nie będzie sie wliczała do oceny kończowej - uff, całe szczęście! - Dopóki nie zostanie wywołane twoje imię, będziesz robiła pompki. Zacznij teraz.

Pompki?! Do momentu mojego wywołania?! Tragedia! I to ma być ta nieduża kara? Przecież to może wieki potrwać, zanim mnie wywoła! Niestety, nie mogłam się sprzeciwić sensei, więc odłożyłam torbę w pobliżu i zaczęłam robić pompki. Minę na pewno musiałam mieć nieziemską, bo usłyszałam czyjś cichy chichot. No tak, juz się zaczyna... Pomorduję, naprawdę!

Jedna, dwie, trzy...

Mam dość. Jeszcze ledwo nie zaczęłam, a już mam dosć. Znowu dostałam kopa w tyłek.

Cztery, pięć, sześć, siedem...

Powoli wzrasta we mnie dziwna chęć mordu, towarzysząca mi od rana. Niech to licho, muszę się szybko tego czegoś pozbyć. Może przy tym rzucaniu się wyżyję...

Czterdzieści, czterdzieści jeden...

Chyba dziewczyny już zaczęły rzucać. A ja już jestem zmęczona. No naprawdę, jak to ma być nieduża kara, to zastanawiam się, jaka będzie ta duża!

Pięćdziesiat cztery, pięćdziesiąt pięć, pięćdziesiat sześć...

- Katsuri Ishoju!

No nareszcie! Myślałam, że w życiu tego nie zrobi. Jak na złość, jestem w grupie z Shimizu, panną "A ja to wiem, umiem i w ogóle jestem najlepsza", Niru, do której właściwie nic nie mam, Ayumi, do której też właściwie nic nie mam i jeszcze jedną dziewczyną. Nie miałam czasu na odpoczynek, po prostu wstałam i wyciągnęłam shurikeny z torby. Ustawiłam się na wyznaczonym miejscu.

Usłyszałam coś o trzech podejściach, kątem oka spojrzałam na Shimizu. Ja ci jeszcze pokażę, zobaczysz, że wcale nie jestem gorsza od ciebie! Potem jednak odetchnęłam i skupiłam sie na rzutach. Zawsze byłam z nich niezbyt dobra, żeby nie powiedzieć, że kiepska. Skoncentrowałam się na celu, a potem rzuciłam pierwszym shurikenem. Potem drugim i trzecim... Rzuty juz miałam za sobą, a wyniki był całkiem zadowalające. Zwłaszcza, że dwa się wbiły prawie w środek! To jest coś!

- Dobrze jest. Cztery - usłyszałam głos sensei.

Cztery! Na wszystkich poprzednich Hokage, dostałam czwórkę! A jednak jest coś dobrego w tym dniu!

Wyciągnęłam shurikeny z tarczy i schowałam. Lepiej, żeby nie były zbytnio na widoku, nie przepadam po nie sięgać. Stanowczo wolę ninjutsu. Że też je przegapiłam... Miałabym kolejną okazję do pokazania tym matołom, że wcale nie jestem taka niepozorna, jak się wydaje.

Po krótkiej chwili usłyszałam gwizdek, a potem słowa senseia chłopaków:

- Dobra! Wszyscy uczniowie i uczennice, do dwuszeregu zbiórka!

Wyjścia nie miałam. Ustawiłam się tak jak inni. I dopiero spostrzegłam, że nanji Arato, klasowy błazen i pozer, sobie biega wokół akademii jak jakiś kretyn. Interesujące...

- Dobrze, sprawdziliśmy już wszystkich z rzucania bronią miotaną - powiedział sensei hikamura. No tak, sprawdziliście. - A teraz, tak jak obiecałem, będziecie ze sobą mogli powalczyć wręcz. Jeśli chodzi o zasady, to pamiętajcie, że jest to teren akademii ninjutsu, a nie pole walki na śmierć i życie. Tak więc zostawcie gdzieś po boku broń albo chociaż korzystajcie z niej rzadko, skoro już tak BARDZO chcecie. I oczywiście korzystanie z jakichkolwiek technik ninjutsu w czasie walk jest zabronione.

Walka?! Czy ja cos przegapiłam?! Ratunku! Wszyscy poprzedni Hokage, broncie mnie! Walka... Pomiędzy nami... Ratunku, ja nie chcę!

- A ci, którzy nie chcą walczyć, będą mieli co robić. W końcu Arato jeszcze wykonuje te kółka, więc będzie miał towarzystwo…

Sensei chłopaków rozwiał moje nadzieje... Przecież nie będę biegać razem z tym... tym... czymś, co myśli, że jest fajne! Niech to licho, muszę znaleźć jakąś dziewczynę, żeby sie zgodziła...

- Uzgodniliśmy z senseiem Takeshim, że walczący ze sobą nie muszą być tej samej płci. Jeśli jakiś pan wyrazi chęć, to może walczyć nawet z którąś z dziewcząt.

O dzięki ci, Ishigawa-sensei! Wreszcie spróbuję potrenować z jakimś chłopakiem! Żeby tylko się zgodził chociaż jeden...

- Czy we wszystkich kwestiach wyraziliśmy się jasno? - bardzo jasno, Hikamura-sensei! - Pytać, jak macie jakieś wątpliwości! A teraz ruszcie tyłki i dobierzcie się w pary!

Tragicznie! Sama nie podejdę... Ale muszę, bo tak, to mi się w ogóle nikt nie trafi i będę musiała robić kółka razem z tym błaznem. Uch, spokojnie, Katsuri, poradzisz sobie... Najpierw analiza. Shimizu odpada, zabiłabym ją. Niru odpada, bo się zawsze z Doujim włóczy, a tym samym odpada też i Douji. Yuki... Hmm... Nie, raczej mnie wyśmieje i poszuka sobie jakiejś, co będzie spełniała jego wymagania, czyli nie będzie nosiła okularów. Ayumi odpada, zawsze mnie wpdzała w kompleksy, ale to nieistotne. Ewentualnie zostaje Shana Tsubari, ale ją chyba na końcu zapytam. Teraz chłopaki... Keizu odpada, bo się mu chyba nic nie chce robić. Nanji sobie biega, a poza tym, w życiu bym do niego nie podeszła... Po odrzuceniu Doujiego i reszty niezbyt możliwych, oprócz Shany pozostają mi... Shun, Geriko i Yamashita, chociaz, jeśli chodzi o Yamashitę, on pewnie będzie chciał trenować z siostrą... Niedobrze, chyba będę musiała którego z nich poprosić... Poprosić? Zaraz przebiegły po mnie dreszcze. przecież ja w życiu tego nie zrobię! A może zrobię? Spróbuję... Na pierwszy ogień pójdzie Shun, a jeśli odmówi, to zapytam sie Geriko.

A teraz skup się, Katsuri... Zrób te parę kroków i się go zapytaj...

Powoli zrobiłam jeden krok w stronę Shuna, potem drugi... I następne. Ustawiłam sie tak, żeby byc za jego plecami, może się uda. Uspokój się, uspokój... Wzięłam głeboki oddech.

- Sh.. Shun? - zapytałam, jednak nie mogąc opanować jąkania. Poczułam, że znowu się czerwienię, a przecież stał tyłem do mnie! - M-m-może m-mógłb-byś - opuściłam wzrok, na wszelki wypadek. Niech to, czemu te rumieńce nie chcą zejść? - M-może mógłbyś w-walczyć z-ze mną? N-nie chcę robić t-t-ych kółek...

Nie znoszę tego jąkania! Dlaczego odezwanie się do człowieka jest takie trudne? Niech to... Niedobrze, niedobrze...

- P-proszę... - dodałam już cichutko.

No i wyszłam na zdesperowaną! Teraz to mnie na pewno wyśmieje!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Witaj, Katsuri - mówi do mnie sensei Ishigawa, a ja coś czuję, że życie da mi kopa. - Chyba zdajesz sobie sprawę, że to nie jest dostateczne wyjaśnienie takiego spóźnienia się?

W tym momencie cała nadzieja prysła. Znowu będę musiała się jakoś wytłumaczyć... Dzisiaj będzie gorzej, niż sądziłam.

- A-a-ale inn-nego n-n-nie m-ma... S-Sensei wie, że za-a-awsze m-mówię p-prawdę - wyjąkałam, próbując jakoś odciągnąć uwagę sensei od głównego powodu. Zatłukę młodego, jak go tylko dorwę!

Westchnięcie ze strony sensei nie wróży mi nic dobrego. Pewnie dostanę karę... Niedobrze, niedobrze...

- Wiem, Katsuri, wiem... - a jednak mi wierzy! - Kara jednak nie będzie duża - kara! No wiedziałam, że coś takiego będzie! - Właśnie niedługo będziesz rzucała kunaiami na ocenę - co?! Rzuty?! Pomocy! - która jednak nie będzie sie wliczała do oceny kończowej - uff, całe szczęście! - Dopóki nie zostanie wywołane twoje imię, będziesz robiła pompki. Zacznij teraz.

Pompki?! Do momentu mojego wywołania?! Tragedia! I to ma być ta nieduża kara? Przecież to może wieki potrwać, zanim mnie wywoła! Niestety, nie mogłam się sprzeciwić sensei, więc odłożyłam torbę w pobliżu i zaczęłam robić pompki. Minę na pewno musiałam mieć nieziemską, bo usłyszałam czyjś cichy chichot. No tak, juz się zaczyna... Pomorduję, naprawdę!

Jedna, dwie, trzy...

Mam dość. Jeszcze ledwo nie zaczęłam, a już mam dosć. Znowu dostałam kopa w tyłek.

Cztery, pięć, sześć, siedem...

Powoli wzrasta we mnie dziwna chęć mordu, towarzysząca mi od rana. Niech to licho, muszę się szybko tego czegoś pozbyć. Może przy tym rzucaniu się wyżyję...

Czterdzieści, czterdzieści jeden...

Chyba dziewczyny już zaczęły rzucać. A ja już jestem zmęczona. No naprawdę, jak to ma być nieduża kara, to zastanawiam się, jaka będzie ta duża!

Pięćdziesiat cztery, pięćdziesiąt pięć, pięćdziesiat sześć...

- Katsuri Ishoju!

No nareszcie! Myślałam, że w życiu tego nie zrobi. Jak na złość, jestem w grupie z Shimizu, panną "A ja to wiem, umiem i w ogóle jestem najlepsza", Niru, do której właściwie nic nie mam, Ayumi, do której też właściwie nic nie mam i jeszcze jedną dziewczyną. Nie miałam czasu na odpoczynek, po prostu wstałam i wyciągnęłam shurikeny z torby. Ustawiłam się na wyznaczonym miejscu.

Usłyszałam coś o trzech podejściach, kątem oka spojrzałam na Shimizu. Ja ci jeszcze pokażę, zobaczysz, że wcale nie jestem gorsza od ciebie! Potem jednak odetchnęłam i skupiłam sie na rzutach. Zawsze byłam z nich niezbyt dobra, żeby nie powiedzieć, że kiepska. Skoncentrowałam się na celu, a potem rzuciłam pierwszym shurikenem. Potem drugim i trzecim... Rzuty juz miałam za sobą, a wyniki był całkiem zadowalające. Zwłaszcza, że dwa się wbiły prawie w środek! To jest coś!

- Dobrze jest. Cztery - usłyszałam głos sensei.

Cztery! Na wszystkich poprzednich Hokage, dostałam czwórkę! A jednak jest coś dobrego w tym dniu!

Wyciągnęłam shurikeny z tarczy i schowałam. Lepiej, żeby nie były zbytnio na widoku, nie przepadam po nie sięgać. Stanowczo wolę ninjutsu. Że też je przegapiłam... Miałabym kolejną okazję do pokazania tym matołom, że wcale nie jestem taka niepozorna, jak się wydaje.

Po krótkiej chwili usłyszałam gwizdek, a potem słowa senseia chłopaków:

- Dobra! Wszyscy uczniowie i uczennice, do dwuszeregu zbiórka!

Wyjścia nie miałam. Ustawiłam się tak jak inni. I dopiero spostrzegłam, że nanji Arato, klasowy błazen i pozer, sobie biega wokół akademii jak jakiś kretyn. Interesujące...

- Dobrze, sprawdziliśmy już wszystkich z rzucania bronią miotaną - powiedział sensei hikamura. No tak, sprawdziliście. - A teraz, tak jak obiecałem, będziecie ze sobą mogli powalczyć wręcz. Jeśli chodzi o zasady, to pamiętajcie, że jest to teren akademii ninjutsu, a nie pole walki na śmierć i życie. Tak więc zostawcie gdzieś po boku broń albo chociaż korzystajcie z niej rzadko, skoro już tak BARDZO chcecie. I oczywiście korzystanie z jakichkolwiek technik ninjutsu w czasie walk jest zabronione.

Walka?! Czy ja cos przegapiłam?! Ratunku! Wszyscy poprzedni Hokage, broncie mnie! Walka... Pomiędzy nami... Ratunku, ja nie chcę!

- A ci, którzy nie chcą walczyć, będą mieli co robić. W końcu Arato jeszcze wykonuje te kółka, więc będzie miał towarzystwo…

Sensei chłopaków rozwiał moje nadzieje... Przecież nie będę biegać razem z tym... tym... czymś, co myśli, że jest fajne! Niech to licho, muszę znaleźć jakąś dziewczynę, żeby sie zgodziła...

- Uzgodniliśmy z senseiem Takeshim, że walczący ze sobą nie muszą być tej samej płci. Jeśli jakiś pan wyrazi chęć, to może walczyć nawet z którąś z dziewcząt.

O dzięki ci, Ishigawa-sensei! Wreszcie spróbuję potrenować z jakimś chłopakiem! Żeby tylko się zgodził chociaż jeden...

- Czy we wszystkich kwestiach wyraziliśmy się jasno? - bardzo jasno, Hikamura-sensei! - Pytać, jak macie jakieś wątpliwości! A teraz ruszcie tyłki i dobierzcie się w pary!

Tragicznie! Sama nie podejdę... Ale muszę, bo tak, to mi się w ogóle nikt nie trafi i będę musiała robić kółka razem z tym błaznem. Uch, spokojnie, Katsuri, poradzisz sobie... Najpierw analiza. Shimizu odpada, zabiłabym ją. Niru odpada, bo się zawsze z Doujim włóczy, a tym samym odpada też i Douji. Yuki... Hmm... Nie, raczej mnie wyśmieje i poszuka sobie jakiejś, co będzie spełniała jego wymagania, czyli nie będzie nosiła okularów. Ayumi odpada, zawsze mnie wpdzała w kompleksy, ale to nieistotne. Ewentualnie zostaje Shana Tsubari, ale ją chyba na końcu zapytam. Teraz chłopaki... Keizu odpada, bo się mu chyba nic nie chce robić. Nanji sobie biega, a poza tym, w życiu bym do niego nie podeszła... Po odrzuceniu Doujiego i reszty niezbyt możliwych, oprócz Shany pozostają mi... Shun, Geriko i Yamashita, chociaz, jeśli chodzi o Yamashitę, on pewnie będzie chciał trenować z siostrą... Niedobrze, chyba będę musiała którego z nich poprosić... Poprosić? Zaraz przebiegły po mnie dreszcze. przecież ja w życiu tego nie zrobię! A może zrobię? Spróbuję... Na pierwszy ogień pójdzie Shun, a jeśli odmówi, to zapytam sie Geriko.

A teraz skup się, Katsuri... Zrób te parę kroków i się go zapytaj...

Powoli zrobiłam jeden krok w stronę Shuna, potem drugi... I następne. Ustawiłam sie tak, żeby byc za jego plecami, może się uda. Uspokój się, uspokój... Wzięłam głeboki oddech.

- Sh.. Shun? - zapytałam, jednak nie mogąc opanować jąkania. Poczułam, że znowu się czerwienię, a przecież stał tyłem do mnie! - M-m-może m-mógłb-byś - opuściłam wzrok, na wszelki wypadek. Niech to, czemu te rumieńce nie chcą zejść? - M-może mógłbyś w-walczyć z-ze mną? N-nie chcę robić t-t-ych kółek...

Nie znoszę tego jąkania! Dlaczego odezwanie się do człowieka jest takie trudne? Niech to... Niedobrze, niedobrze...

- P-proszę... - dodałam już cichutko.

No i wyszłam na zdesperowaną! Teraz to mnie na pewno wyśmieje!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dobrze, sprawdziliśmy już wszystkich z rzucania bronią miotaną. A teraz, tak jak obiecałem, będziecie ze sobą mogli powalczyć wręcz. Jeśli chodzi o zasady, to pamiętajcie, że jest to teren akademii ninjutsu, a nie pole walki na śmierć i życie. Tak więc zostawcie gdzieś po boku broń albo chociaż korzystajcie z niej rzadko, skoro już tak BARDZO chcecie. I oczywiście korzystanie z jakichkolwiek technik ninjutsu w czasie walk jest zabronione. A ci, którzy nie chcą walczyć, będą mieli co robić. W końcu Arato jeszcze wykonuje te kółka, więc będzie miał towarzystwo…

- Uzgodniliśmy z senseiem Takeshim, że walczący ze sobą nie muszą być tej samej płci. Jeśli jakiś pan wyrazi chęć, to może walczyć nawet z którąś z dziewcząt.

- Czy we wszystkich kwestiach wyraziliśmy się jasno? Pytać, jak macie jakieś wątpliwości! A teraz ruszcie tyłki i dobierzcie się w pary!

-„Innymi słowy, wielki klops. – pomyślałem sobie – Nie jestem fanem takich sytuacji. Może będzie lepiej, jeśli jednak pobiegam...”

- Sh.. Shun? – usłyszałem nagle za sobą słowa jakiejś dziewczyny. Odwróciłem się i spojrzałem na nią. Była to Katsuri Ishoju, jedna z uczennic akademii ninja. - M-m-może m-mógłb-byś – opuściła szybko wzrok, jakby ta sytuacja była dla niej wyjątkowo niezręczna - M-może mógłbyś w-walczyć z-ze mną? N-nie chcę robić t-t-ych kółek...

Spojrzałem na nią, chwilę zlustrowałem od stóp do głowy. Starałem się przypomnieć sobie szybko jakieś informacje o jej klanie... Ishoju... klan typu defensywnego... Tak... powinno się udać...

- Dobrze.

Odszedłem na kilka metrów i zwróciłem się w stronę Katsuri. Jedną rękę schowałem za siebie, a drugą wyciągnąłem lekko do przodu. Styl taijutsu wioski Konoha.

-„Tylko spokojnie, tylko spokojnie. To zwykły sparing.” – powtarzałem sobie w myślach.

- Jestem gotowy. Proszę tylko, abyś była dla mnie delikatna. Nie jestem dobry w tego typu sprawach. Zacznij, kiedy uznasz to za stosowne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sekundy wydawały mi się wiecznością. Bałam się, żeby mnie nie wyśmiał. Dlaczego to musi być takie trudne, odezwać sie do kogoś? Niech to licho porwie!

- Dobrze - usłyszałam.

Zaraz, chwila... Nie wyśmiał mnie? Nie wyśmiał? Zgodził się? To nie jest możliwe, chyba muszę się uszczypnąć. Albo lepiej nie, jeszcze znowu dostanę opinię dziwnej.

- Jestem gotowy - odezwał się Shun. Wszyscy Hokage, już?! Szybki jest. - Proszę tylko, abyś była dla mnie delikatna. Nie jestem dobry w tego typu sprawach- nie? Nie jesteś? Po prostu śmiech na sali, nawet się tak nie kompromituj, Shun! - Zacznij, kiedy uznasz to za stosowne.

Spojrzałan na niego. Był już ustawiony, stał parę metrów dalej. Skróciłam dystans dwoma krokami i wyciągnęłam jedna rękę przed siebie, drugą chowając za plecami.

- Tylko nie po twarzy - ostrzegłam go. Jak ktoś by mnie po twarzy walnął, to by chyba go w kawałkach znosili. Zaraz! Ja się nie zająknęłam! Co jest?

Uch, czas zacząć. Jeszcze chwila skupienia... Co mówił Yaeda? Ach, już pamietam. "Jeśli umiesz tańczyć, potrafisz też i walczyć, ale jeśli umiesz walczyć, nie potrafisz tańczyć..." Tylko co do niby miało... No tak! Już rozumiem, dlaczego z nim zawsze przegrywałam. Może jeśli mi się uda wpleść do walki elementy taneczne... To się może udać.

Po chwili ruszyłam ku Shunowi. Szłam prosto, prościutko, jeden krok, drugi... Byłam blisko, kiedy przesunęłam sie w bok i moja ręka, którą chowałam za plecami, zaatakowała jego prawe ramię. Musze zacząć kombinować, nie ma co...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tylko nie po twarzy. – powiedziała Katsuri na chwilę przed ruszeniem do ataku.

Ostrożnym, lecz wciąż szybkim krokiem zaczęła się zbliżać do mnie. Czekałem spokojnie na pierwszy jej pierwszy ruch. Atak został wyprowadzony w moje prawe ramię. Zrobiłem szybki blok... Jeśli mi się udało, robię krok do przodu, tuż obok przeciwniczki tak, aby stanąć praktycznie za nią i wyprowadzam szybki cios przedramieniem w plecy. Zaraz potem robię szybki zwrot z podcięciem i odskok na dwa metry, po czym wracam do pozycji wyjściowej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shun spróbował blokować... O to chodziło! Bardzo dobrze, Shun, dajesz mi pole do manewru... zaraz, stop! Co ja wyrabiam, o czym ja myslę? Ta chwila nieuwagi wystarczyła, żeby przeciwnik zniknął mi z oczu. Czułam, że coś knuje, wiec spróbowałam przykucnąć i wykonać przewrót w przód, tylko żeby się odsunąć od niego. Chwila nieuwagi czasami zaważa na wszystkim, znowu o tym zapomniałam...
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

AAApsiiik! – Kichnąłem chwilę po zakończeniu słów Ishigawa-sensei.

Dziwne, przecież jest w miarę ciepło...

Zebrawszy kunai z tarczy, zauważyłem, że pierwsza para już rozpoczęła swoje zmagania w pojedynku. A że walczyły przeciwne płci, wydawała się aż nadto interesująca. Jednakże, propozycja biegania wokół boiska, była wystarczającą zachętą do rozpoczęcia sparingów. Widząc nieco odsuniętego na bok Yuki’ego, nie namyślałem się dłużej.

-BROŃ SIĘ YUKI! – wykrzyknąłem, po czym wyrzuciłem 3 shurikeny w stronę jego stóp. Mam nadzieję że odskoczy do tyłu, gdzie zaraz po wylądowaniu otrzyma ode mnie kopniaka w plecy…

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Żałosne..." Myślę sobie gdy widzę kątem oka sięgającego po kunaie Geriko.

- BROŃ SIĘ YUKI! - Usłyszałem. "Tjaa... Skoro tego chcesz." Widzę jak Geriko rzuca trzy kunaie prosto pod moje stopy. Spokojnie sie odsuwam w bok, tak aby kunaie mnie nie trafiły.

- Oczywiście Geriko, jeśli masz taką ochotę. - Powiedziałem spokojnie i ustawiłem sie w pozycji bojowej.

- Cóż. Marny początek... Ale, zaczynaj... - Powiedziałem z kamienną twarzą i oczekiwałem pierwszego ciosu. Przesunąłem się o dwa kroki w jego stronę. "Dlaczego nie mogę walczyć z dziewczyną? Cholerny pech..." Oczekując na jego ruch, powoli zaczynam planować wszelkie możliwe akcje.

- Nie próbuj być łagodny, bo ja nie będę. - Mówię w jego stronę. "Cóż. Jeśli zacznie na mnie szarżować, wtedy go podetnę i kopnę w brzuch, tak aby go unieruchomić..."

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i efekt zaskoczenia licho wzięło...

W czasie mowy mojego przeciwnika, jego twarz przybrała nagle szarobury kolor.

Chyba jest trochę chory, tym lepiej dla mnie!

- Hm, skoro chcesz "poważniejszego" wyzwania. Twój ruch Yuki, niesprawiedliwie było by atakować cię 2 razy pod rząd. Chyba że niczym krab, przesuwasz sie tylko na boki. Pokaż swojego asa... - mowię, po czym wyciągam z kieszeni talię i zaczynam ją tasować. Nie spuszczam jednak oka z mojego oponenta.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Ciekawe, co oni tam robią w tym dwuszeregu...- Pomyślałem. Cholera, co ja bym teraz oddał za lekcje taijutsu... Nudne już o bieganie. Koniec tego dobrego. Nie moge w końcu spędzić całego dnia na bieganiu!- Pomyślałem. Postanowiłem z tym skończyć. Zacząłem biec najszybciej jak potrafię, wszystkie przeszkody wymijałem ewolucjami.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...