Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

P_aul

Sesja Naruto

Polecane posty

Geriko – Bunshin no Jutsu! – krzyczysz.

Pojawia się dym, który na razie przesłania ci widok na poszczególne strony. Po chwili opada. Widzisz obok siebie trzy, trochę o dziwo, idealne klony. To wygląda tak, jakbyś trzy lustra obok siebie postawił. Sensei z lekkim zdziwieniem i zniesmaczeniem mówi:

- Dobrze. Sześć.

Odwołujesz klony i wracasz do ławki.

Wszyscy – Widzicie aktualnie pierwszą osobę, która w tej klasie na razie zrobiła trzy idealne klony. Sensei ocenił wysiłki Geriko na szóstkę. Ten już potem siada do ławki. Nauczyciel woła jeszcze kilka osób, które robią replikację z ogólnie lepszym bądź gorszym skutkiem (a jednej z nich kompletnie nie wyszła), by potem powiedzieć kolejne nazwisko:

- Habashiru Douji!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez dłuższy czas przyglądałem się kolejnym studentom, którzy dawali z siebie wszystko, byleby tylko wykonać technikę replikacji poprawnie. Wciąż też rozmyślałem o znaczeniu swego snu. Czy to był zwykły lęk? A może znak?

- Habashiru Douji!

Z zadumy wyrwał mnie głos sensei. Spokojnie wstałem i zacząłem zmierzać na środek sali. Tak, jak zapewne wszyscy uczniowie – bałem się. Teraz to ja byłem w centrum uwagi. „Uda mu się?” „Obleje – zobaczycie” „Jest silny. Na pewno sobie poradzi” Usłyszałem wiele szeptów i zauważyłem wiele spojrzeń. Puste słowa. Spojrzenia pozbawione znaczenia.

Wszystkie, prócz jednego. Z jednej z ławek zerkała na mnie Niru. Nie mówiła nic, jednak jej wzrok dodawał otuchy. Nagle wszelkie troski odeszły. Poczułem, że nie jestem sam. Że komuś naprawdę zależy na tym, bym odniósł sukces. To dodało mi sił.

Zdeterminowany ustałem na środku pomieszczenia. W kilka chwil skoncentrowałem swe ciało i umysł. Poczułem chakrę, przemierzającą me ciało. Zamknąłem oczy. Złożyłem pieczęcie.

- Bunshin no Jutsu!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Douji – Pojawia się dym. Kiedy już opada, oglądasz efekt swojego skupienia. Widzisz obok siebie jednego klona. Oglądasz go. Ubiór ten sam, wygląd ten sam… Tylko włosy odrobinę jaśniejsze niż twoje. Ale tylko odrobinę, prawie tego nie widać. Sensei stwierdza z nutką pogardy:

- Phi! Pewnie byś i tak zdał egzamin, ale ledwo ledwo! Trzy minus!

Odwołujesz klona, odwracasz się w stronę ławki i tam idziesz. Po drodze widzisz Niru z nieco zawiedzioną miną.

Wszyscy – Obserwujecie Doujiego, który używa Bunshin no Jutsu. Jak widzieliście we wszelkich ćwiczeniach, miał pewne problemy z technikami ninjutsu. Oznaki tego okazuje i tutaj. Zrobił tylko jednego klona. I macie nieodparte wrażenie, że nie jest łudząco podobny do właściciela… Ale jak sensei wystawia mu trzy minus, to chyba jednak macie rację. Potem nauczyciel wywołuje jeszcze kilka osób. Widzicie różny efekt ich wysiłków, ale ostatecznie okazuje się, że ten dobry wynik przeważa. A jednak sensei się przeliczył z tym, że się klasa nie uczyła… Później woła kolejną osobę:

- Mokuza Damato!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie czuje zdenerwowania, raczej oczekiwanie. Przeciecz znam tą technikę prawie perfekcyjnie, tyle ją trenowałem i zazwyczaj dobrze wychodziły klony. Skóra mi cierpnie.

-Mokuza Damato!

Przez tą chwile skóra na moim ciele cała ścierpła i pokryła się gęsią skórką.

A jak mi cos nie wyjdzie? Nie ma takiej opcji!

Wstaje i wychodzę na środek. Staje i składam ręce do pierwszej pieczęci tygrysa...

- Bunshin no Jutsu

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Damato – Wypowiadasz w miarę spokojnie „Bunshin no Jutsu”. Widzisz obok siebie jak dobrze znany ci dym, który potem opada. Zauważasz po chwili efekt własnego działania. Jeden klon… świetny. Drugi… też. A trzeci… wydaje ci się, że jest też taki sam. Chyba tylko rozmiar oczu coś ci nie do końca pasuje… Sensei stwierdza:

- Pięć plus.

Odwołujesz klony, po czym wracasz do ławki.

Wszyscy – Wierzycie, że Damato zrobi dobrze replikację. I faktycznie, udaje mu się stworzyć trzy klony, które są idealne, jak u Geriko. Sensei jednak stawia mu tylko pięć plus. Czyli co – jest jakaś cecha, która mu nie przypasowała? Musi, inaczej byłaby szóstka. Potem Damato wraca do ławki.

Pan Kiokure czyta nazwiska parę osób (coś ponad pięć), którym się udało zrobić w miarę dobrze tę technikę (w najgorszym razie średnio). Potem wywołuje kolejnego kandydata:

- Ryuujin Shimizu!

Shimizu wstaje z ławki. Podchodzi spokojnie z pewnym uśmiechem na twarzy. Znika jej, kiedy już podchodzi do senseia. Koncentruje się, robi pieczęć, a potem mówi głośno:

- Bunshin no Jutsu!

Tworzy trzy klony. Do tego przypominające całkowicie ją samą.

- Sześć. – mówi sensei.

Dziewczyna odwołuje klony i wraca z tym samym uśmiechem, z którym przyszła, do ławki. Po niej Kazuma odczytuje kolejną osobę:

- Ryuujin Yamashita!

Siedzący jak zwykle obok Shimizu i udający spanie Yamashita szybko unosi głowę, a potem czym prędzej wstaje i podchodzi do nauczyciela. Robi to, co Shimizu, i wypowiada:

- Bunshin no Jutsu!

Tym słowom znowu towarzyszy dym. Kiedy opada, widzicie dwa identyczne do właściciela klony. Sensei patrzy z lekkim niesmakiem na Yamashitę, a potem się pyta:

- Nie mogłeś zrobić trzech?

- Mogłem, ale pan kazał zrobić co najmniej dwa. To po co się tak wysilać? – odpiera chłopak.

- Po to, że czasem spory wysiłek może zadecydować o wszystkim. – odpowiada sensei z jakimś dziwnym spokojem. – Mimo to może być. Pięć.

Yamashita odwołuje klony i siada. Do tablicy podchodzi jeszcze parę osób. Potem już słychać:

- Yamanaka Niru!

Na te słowa wstaje z ławki rudowłosa, niebieskooka dziewczyna. Podchodzi do nauczyciela i wykonuje odpowiednie czynności do robienia techniki. Słychać potem standardowy na tej lekcji krzyk:

- Bunshin no Jutsu!

Wylatuje dym. Widać potem dwa bardzo udane klony, jak u Yamashity. Sensei tylko ziewa, zatykając usta, po czym mówi:

- Pięć.

- Dziękuję panu! – odpowiada z zapałem Niru, odwołując klony. Siada do swojej ławki.

Sensei woła już kolejne, ostatnie nazwisko:

- Yennta Yuki!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyglądam się ze spokojem wszystkim który wykonują technikę Bunshin no Jutsu. Staram sie zapamiętać każdy gest, pieczęć, wszystko co mogło by mi pomóc w dostaniu dobrej oceny. Cóż, nie będę płakał jak nie dostanę piątki, chociaż ucieszył bym się na jej widok... Powoli wszyscy z klasy byli wywoływani na środek, a ja obserwowałem i czekałem na swoją kolej. W końcu na środek wyszła Yamanaka Niru. Znałem ją tylko z widzenia, ale to naprawdę ładna dziewczyna... Może i warto by kiedyś, gdzieś... Z rozmyślenia wyrwał mnie sensei.

- Yennta Yuki!

Powoli podniosłem się z siedzenia, nie było się z czym śpieszyć. Z lekkim uśmiechem na ustach przechodziłem obok wszystkich. Niektórzy odwzajemniali uśmiech, a niektórzy mnie lekceważyli. W końcu doszedłem na środek. Przypomniałem sobie wszystko to co uważałem za potrzebne. Skoncentrowałem się, skumulowałem czakre potrzebną na 3 klony i wykonałem pieczęć, a potem krzyknąłem:

- BUNSHIN NO JUTSU!!!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Yuki – Robisz Bunshin no Jutsu z zamierzeniem stworzenia trzech klonów. Po wykrzyczeniu trzech potrzebnych do tego słów ponownie unosi się dym. Kiedy już opada, widzisz trzy lustra obok siebie. Nie, zaraz! To nie lustra, tylko identyczne do ciebie klony! Ale… czy aby na pewno? Akurat zauważasz, że jeden z klonów dorobił się różowego włosa przy twoich standardowych czerwonych. Ale sensei chyba nie zwróci na to uwagi… Ten jednak mówi:

- Pięć plus.

Czyli co – jednak zwrócił uwagę na ten włos? Najwyraźniej… Ty się jednak niezbyt tym przejmujesz. Odwołujesz klony i wracasz do ławki.

Wszyscy – Wasz kolega, Yuki, robi Bunshin no Jutsu. Podobnie jak całkiem pokaźna część osób w klasie, zna ninjutsu całkiem dobrze i na ćwiczeniach bardzo często mu wychodziło. W końcu wykonuje trzy bardzo udane klony. Wydaje się wam, że szóstka jak w banku. Ale sensei jest strasznie wyczulony na szczegóły i potrafi dopatrzyć się drobiazgów. I się chyba dopatrzył: Yuki dostał pięć plus. Widać, jest tak samo, jak u Damato – za praktycznie niezauważalny szczególik nie wystawił szóstki. Ale Yuki po prostu odwołuje klony i odchodzi do ławki. Kiedy już siada, Kazuma mówi:

- No, do dzwonka zostało niewiele czasu, więc powiem coś od siebie. Okazuje się, że jednak nie jest tak tragicznie, jak myślałem. Były takie przypadki, które bardzo się postarały i były też takie, którym poszło fatalnie. Powiem więc tym drugim tyle: UCZCIE SIĘ, LENIE! Jak chcecie zdać egzamin, skoro takiej techniki nie umiecie zaliczyć?! – Po tej kwestii sensei bierze głęboki wdech, po czym kontynuuje:

- Och, już mi lżej. Tak więc pamiętajcie: jutro będziecie mieli zaliczenie z kolejnej techniki, więc uczcie się…

Wykład został przerwany przez dzwonek na przerwę. Wszyscy wstajecie z ławki i zaczynacie wychodzić z klasy.

Następna lekcja jest to lekcja taijutsu. Z tego, co wiecie, będzie się odbywała na świeżym powietrzu, na „boisku”.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Cztery plus...Cztery plus...Cztery plus...- powtarzałem pod nosem zawiedziony. Podczas ćwiczeń zawsze udawało mi się robić trzy, a kiedyś poważnie myślałem o zrobieniu czterech. A teraz udało mi się zrobić tylko dwa! I dostać cztery plus! Jak to się mogło stać?! No nic, nie należy się załamywać, każdemu czasem może nie wyjść. Ważne jest to, że potrafię zrobić te trzy klony i dobrze o tym wiem. A nawet jakby znowu mi się powinęła noga na egzaminie kończącym akademie, to i tak dwa klony wystarczą żeby zdać. Więc nie jest źle. Może na następnej lekcji pójdzie mi lepiej... A jaka jest następna lekcja? Taijutsu odbywające się na boisku szkolnym. Szybko się więc spakowałem, wziąłem ze sobą plecak, i zacząłem schodzić po schodach. Po przejściu jednego stopnia przypomniałem sobie, że nazywam się Arato Nanji i niegodnym dla mnie jest chodzić po schodach!! Szybko wróciłem więc do sali z Ninjutsu, wziąłem ogromny rozbieg, i z pełną prędkością wyskoczyłem przez okno. Ułamek sekundy po odbiciu się przypomniałem sobie, że znajduje się na drugim piętrze.

-O..O...O...NIEEEEEEEEEE!!!- zacząłem krzyczeć jeszcze w klasie. po kolejnym ułamku sekundy leciałem w powietrzu już poza klasą i wszyscy znowu się na mnie patrzyli.

-No trudno, nie mogę z siebie zrobić idioty- pomyślałem, po czym wyjąłem shurikena przywiązanego do żyłki i rzuciłem go w stronę wielkiego drzewa stojącego koło podwórka. Na moje szczęście shuriken obwiązał się wokół gałęzi, lecz ku mojemu zdziwieniu nadal leciałem w dół. W końcu, 3 metry nad ziemią linka naprężyła się do końca, i zacząłem się efektownie bujać. Lecąc lotem koszącym przez środek boiska wydawało mi się, że potrąciłem któregoś z kolegów z klasy, lecz nie miałem czasu zastanowić się kogo. W końcu zwolniłem do prędkości, w której mogę zeskoczyć z linki, co uczyniłem. Nie omieszkałem także dodać podwójnego salta do tej i tak już niebezpiecznej ewolucji. Szybkim ruchem ściągnąłem shurikena z drzewa, i wysłuchałem długich braw i licznych gratulacji. Gdy nareszcie tłum przestał wiwatować na mój widok, pomyślałem, że dobrze byłoby poćwiczyć przed nadchodzącą lekcją. Wyjąłem więc moje uzbrojenie z pojemnika, kunaiem narysowałem tarczę na drzewie, i zacząłem do niej rzucać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-„Pheeewww... nareszcie koniec.” – westchnąłem w myślach z ulgą –„Nie ma nic nudniejszego niż takie bezproduktywne zajęcia.”

Zaraz, gdy tylko wyszedłem z klasy i pośpiesznym krokiem zszedłem po schodach, by szybko wyjść na dwór i dokończyć swój rysunek.

- Shun! Kumoni! Czekaj! – usłyszałem nagle gdzieś daleko za plecami.

Nie zwalniając kroku, szedłem dalej. Muszę dokończyć to jak najszybciej. Nagle obok mojej głowy świsnął shuriken, który wbił się we framugę drzwi wyjściowych. Zdążyłem jeszcze zobaczyć, jak powoli opada mi kilka krótkich włosków, które stanęły na drodze shurikenowi.

- Takai, Meiun. Śpieszy mi się. Czego znowu chcecie? – powiedziałem wreszcie z lekkim poirytowaniem, patrząc w ich stronę.

- O nie... – powiedziała Takai.

- Znowu złapał natchnienie. – dokończyła Meiun. – Chciałyśmy tylko, abyś pożyczył nam kilka jenów. Zapomniałyśmy zabrać z domu nasze portmonetki, a chciałyśmy sobie kupić coś do jedzenia.

Milczałem. Czy nie mają lepszych powodów do przeszkadzania mi, niż zwyczajny głód? Szybkim ruchem złapałem za sakiewkę zawieszoną na szyi i zrywając ją z rzemyka, rzuciłem im ją, razem z całą jej zawartością.

- Smacznego. – powiedziałem, po czym pobiegłem pod drzewo, by dokończyć pracę.

Starałem się zrobić tyle, ile tylko mogłem. Powoli wszystko nabierało właściwych cech. Gdyby nie te ciągłe rzucanie tego Nanji’ego, to byłoby cudownie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień zaczyna się nieprzyjemnie. Najpierw spóźnienie, a teraz to... Niru najwyraźniej też nie jest ze mnie zadowolona.

Zabrałem swój kij, leżący przy ławce i przywiązałem go za plecami, by nie krępował ruchów. Wyszedłem z klasy.

- Douji kuuuuun!

Zawołała Niru, gdy już miałem skierować się w stronę schodów. Poczekałem na nią chwilę, po czym ruszyłem wolnym krokiem w kierunku wyjścia.

- Co to miało być, Douji? – zapytała z pewną złością w głosie - To wszystko, co potrafisz? Lepiej trochę potrenuj, bo komisja na egzaminie może być surowsza, niż sensei.

Następnie dziewczyna uśmiechnęła się.

- Ale mi poszło, co? Ćwiczyłam podstawowe techniki od miesięcy. Najwyraźniej się opłaciło. Ha! Zobaczysz, już niedługo będę mogła tworzyć i pięć klonów naraz!

Wyszliśmy na zewnątrz. Dzień był pogodny – idealny do lekcji taijutsu, która za chwilę się odbędzie.

- Teraz mamy walkę wręcz, prawda? – odezwała się Niru – No może teraz pójdzie ci lepiej. Hej, a będziesz walczył kijem? Sensei pewnie nie pozwoli na używanie broni.

- W takim wypadku nie będę go używał.

- No, wreszcie się odezwałeś. Wiesz, od początku przerwy milczałeś i już miałam wrażenie, że się narzucam, czy coś...

- ...

- Hę? Co tak znowu milczysz?

- Nic.

Postanowiłem rozgrzać się przed lekcją. Spojrzałem na dłonie. Wczoraj zmieniałem bandaże na świeże. Zacząłem rozgrzewkę. Po chwili zacisnąłem pięści i zamarkowałem kilka ciosów i kopnięć.

Byłem gotów.

Niru przez cały ten czas przyglądała mi się ciekawie. Z ironicznym uśmiechem odezwała się.

- No to już chyba rozumiem, dlaczego tak słabo idzie ci w ninjutsu. Jak myślisz? Będą dziś wreszcie pojedynki? Ja mam nadzieję, że tak. W końcu znowu zobaczę, jak walczysz. Kto wie? Może nawet zobaczę, jak ktoś cię pokonuje?

- Jeśli zostanę pokonany, to znak, że na to zasłużyłem.

- Co znowu? Nieeee noo, ja cię po prostu nie rozumiem.

Siadłem na ziemi oddając się medytacjom. Czy jest jakiś skuteczny sposób na przezwyciężenie Kirigakure no Jutsu? Hmmm... Po lekcjach pójdę z tym do sensei.

Koło mnie usiadła rudowłosa dziewczyna.

- Niru, co wiesz o Kirigakure no Jutsu i sposobach na jego spenetrowanie, lub ominięcie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzwonek

Wychodzę z sali nie oglądając się za siebie.”. Po czym wychodzę z budynku i kieruje się w stronę boiska. Szkoda mogłem się bardziej postarać i dostać szóstkę przeciesz potrafię. Zły na siebie idę dalej pogrążony w czarnych myślach typu" A co jeśli nie zdam testu na genina" Nagle słyszę.

-O..O...O...NIEEEEEEEEEE!!!

Odwracam się i widzę przelatującego koło mnie Arato. Co za błazen

Idę dalej ignorując jego odpały. Po dojściu na boisko robie rozgrzewkę i czekam na początek zajeć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Celująca ocena była pierwszym pozytywnym dzisiaj wydarzeniem. Nie wysiliłem się zbytnio, kontrola chakry to dla mnie pestka. Wracając do ławki z lekkim uśmiechem tryumfu, ponownie trafiłem na spojrzenie Shimizu. Tak więc uśmiech prędko przerodził się

w "ogniste policzki". Po umiejscowieniu się w ławce, wyjąłem swoją talię. Tasując nerwowo karty, uznałem, że rozmowa z siostrą Yamashity nie będzie konieczna. Lepiej poczekać na bardziej udany dzień. Nie interesując się dalszym przebiegiem lekcji, począłem układać typowy domek z kart. Nie szło mi jednak zbyt dobrze. Pierwsza kondygnacja wyszła idealnie. Druga również. Trzecia przesunęła się trochę w prawo. Po ułożeniu czwartej cała budowla zaczęła się chwiać w prawą stronę. Ostatnia karta z tego piętra zakończyła zajęcia ninjutsu.

Szybkim ruchem zburzyłem budowlę. Za pomocą odrobiny chakry "przywołałem" karty do mojej ręki, aby nie rozsypały się po sali.

Zajęcia taijutsu, które mnie czekały, były najmniej lubianym przeze mnie przedmiotem. Teoria rzutu shurikenem czy kunai to żaden problem, jednak praktyka to zupełnie inna bajka.

Ich prędkości oraz toru lotu nie da się tak łatwo kontrolować, jak moich kart. Dlatego prawie zawsze posługują się swoją talią. Jeśli chodzi o walki w zwarciu - tu mogłem chociaż liczyć na swoją zwinność.

Dotarłszy na boisko, przyglądam się zgromadzonym już tam osobom. Jedną z kart przebieram między palcami prawej ręki. Widząc Nanjiego celującego do prymitywnej i nieco koślawej tarczy na drzewie, postanawiam mu nieco „pomóc”. Łapię kartę pewniejszym chwytem, następnie nasączam ją chakrą i rzucam pół sekundy po tym, jak Nanji rzuca swój shuriken/kunai. Karta powinna świsnąć mu koło ucha, a ponieważ leci bardzo szybko, dogonić jego broń, wbić się w nią, a następnie trafić w środek tarczy…

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pięć plus... Wracając do ławki cieszyłem się z oceny chociaż zdziwiło mnie to że sensei zauważył ten jeden włos... Ale to i tak dobra ocena, byli gorsi Posłuchałem ględzenia sensei, i po dzwonku wyszedłem z klasy. Idąc powoli zobaczyłem Nanjiego który biegiem wrócił do klasy. Zapewne przypomniał sobie że jest na tyle inny żeby nie korzystać ze schodów... Zszedłem ze schodów i wyszedłem z akademii. Spokojnym krokiem przechodziłem obok uczniów i co niektórym dziewczynom zalotnie puszczałem oczko. Na moje szczęście niektóre odwzajemniały mój gest uśmiechem. Tak... Uśmiech pięknych dziewczyn naszej akademii jest tym czego potrzebuje żeby poprawić sobie humor przed lekcja Taijutsu na której mam nadzieje wypaść co najmniej równie dobrze... Dochodząc do boiska obserwowałem uczniów którzy ćwiczyli przed nadchodzącą lekcją. O! Widzę że nie tylko mnie już zaczyna denerwować Nanji Pomyślałem, spoglądając na niego i na zawistne spojrzenia osób na boisku. Stojąc nie daleko grupki uczniów, rozglądam się po boisku i próbuje zobaczyć czy nie ma kogoś z kim można by porozmawiać przed lekcją. Będąc odwróconym w stronę Shuna rozmyślałem nad tym co on może pisać bądź rysować w swoim notatniku. Kiedyś go o to zapytam... Może... W tym momencie usłyszałem dziewczęcy krzyk, szybko obróciłem głowę i poczułem uderzenie które zwaliło mnie z nóg. Moja głowa zrobiła się ciężka, obraz przed oczami pociemniał. Upadłem na ziemię uderzając głową o glebę. Po otworzeniu oczu obraz nadal był ciemny i niewyraźny.

- Co się stało...? - Zapytałem sam siebie na głos i przypomniałem sobie o krzyku dziewczyny.

- Przepraszam!!! - Powiedziała zrozpaczonym jakaś dziewczyna która pochylała się nade mną.

- Biegłam, zagapiłam się i uderzyłam w Ciebie... Jak się czujesz?? - Kontynuowała dziewczyna.

Obraz przed oczami powoli robił się wyraźniejszy. Ale nie wierzyłem w to co się stało, wydawało mi się że nade mną pochyla się blond włosy anioł.

- Ja...? Eee... Skołowany... - Po tych słowach powoli chciałem podnieść się z ziemi i usiąść. Wszystko wyglądało już normalnie. Spojrzałem na dziewczynę i nie mogłem uwierzyć. Czy to anioł...? Taka myśl przebiegła mi przez głowę. I całkiem słusznie, ponieważ dziewczyna wyglądała cudownie.

- Zabrać Cię do senseia? Jak się czujesz?

- Już lepiej, dziękuje... - Wypowiedziałem te słowa z trudem, ponieważ nadal nie mogłem uwierzyć w to że jest taka piękna. - Jak masz na imię? Kontyunowałem.

- Ayumi... A Ty?

- Yuki... - To się nie dzieje naprawdę. To niewiarygodne szczęście...

Powoli się podniosłem i stałem już na nogach i otrzepałem się z ziemi.

- Na pewno nic Ci nie jest? Nie wyglądasz najlepiej...

- Naprawdę, czuję się dobrze... Ale, co się stało? - Zapytałem wciąż zdezorientowany

- Przepraszam... Miałam ochotę trochę pobiegać przed lekcją i zapatrzyłam się i wtedy zobaczyłam Ciebie, i już nie zdążyłam się zatrzymać...

Zderzenie z aniołem... Ja, i anioł... To po prostu cud...

- Nie szkodzi... - Wypowiedziałem wciąż oniemiały z wrażenia...

- Przepraszam, ale muszę już iść, koleżanki mnie wołają...

- Zobaczymy się jeszcze? - Powiedziałem z nadzieją w głosie.

- Być może... - Uśmiechnęła się i poszła. Rozejrzałem się i poczułem na siebie wzrok wszystkich w okolicy...

- Już jest dobrze... - Powiedziałem w stronę największego zbiorowiska...

Podszedłem do ławki i usiadłem, wciąż myśląc o tym co się stało...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Budze się i otrzepuje z kurzu, przez okno wylatuje jakiś debil i krzyczy.

-NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!

Rozglądam sie chyba przespałem troche lekcji .

-Teraz chyba jest lekcja Taijutsu

Idę więc na miejsce gdzie odbywaja się lekcje Taijutsu, po drodze witam się z paroma kumplami. Stoje i czekam na rozpoczęcie lekcji, patrząc na uczniów akademi. Tworze małego ptaszka z gliny, który lata wokół mnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Keizu – Przystajesz mniej więcej po boku boiska, przyglądając się wszystkim zebranym tutaj uczniom. Dosyć kiepski nastrój po zaspaniu poprawia ci gliniany ptaszek lecący wokół ciebie. Jednakże, pomimo snu, dalej jesteś dosyć nieprzytomny. Jeszcze trochę czasu minie, zanim się dobudzisz. Ano właśnie: co ten sen mógł oznaczać? Czemu śniłeś właśnie o tym? No cóż, kiedyś pewnie poznasz odpowiedź… Myśląc o tym, widzisz, jak ptaszek siada ci na ramieniu. Po chwili zastanawiasz się jeszcze nad jednym: co powiedzą senseiowie Kumiko i Kazuma na twoją nieobecność na lekcjach historii i ninjutsu?

Nanji – Po narysowaniu dosyć koślawego wizerunku tarczy na korze drzewa zaczynasz celować kunaiem. Starasz się odpowiednio wymierzyć w środek tarczy. Koncentrujesz się na swoim celu… Kiedy już uważasz, że jesteś gotowy, rzucasz w tarczę tą swoją bronią. Po bardzo krótkiej chwili jednak słyszysz, jak coś ci świszczy obok ucha. Okazuje się, że jest to karta, która leci w stronę kunaia, przepoławia go i trafia w środek tarczy. Po tej sytuacji odwracasz się i widzisz tuż za sobą Geriko.

Shun – Z widoku spod twojego ulubionego drzewa szkicujesz dalej obraz pewnej części podwórka szkolnego. O ile na tamtej przerwie miałeś czas jedynie na pobieżne naszkicowanie terenu, tym razem dbasz o szczegóły. Rysujesz dalej trawę, ściany zewnętrzne akademii, „boisko”… Żyć, nie umierać. Słyszysz tylko, jak coś się wbija w twoje drzewo. Oglądasz się za korę i widzisz Nanjiego oraz będącego za nim Geriko. Na ziemi z kolei znajduje się przepołowiony kunai. A na powierzchni drzewa pobieżnie zauważasz dosyć koślawo narysowaną ostrym przedmiotem tarczę i kartę wbitą w jej środek.

Douji – Kiedy zadałeś pytanie, Niru zastanawia się chwilę, po czym odpowiada:

- Za bardzo nie wiem. Czytałam trochę o technice ukrycia we mgle i wiem tyle, że to dla shinobi Wioski Mgły bardziej taka podstawowa. Przykro mi, Douji, ale chyba ci nie pomogę… Nie, zaraz! Myślę, że jest jakaś metoda. Z tego, co myślę, to przeciwnik shinobi Mgły nie będzie mógł wiele zobaczyć przez gęstą mgłę. A taka zazwyczaj zostaje wywołana, prawda? Mama mi mówiła kiedyś, że w razie słabości danego zmysłu należy zdać się na inne. Może to jest klucz do zwalczenia ninja ukrywającego się we mgle?

Niru wzdycha, a po chwili kontynuuje:

- Nie wiem… Jak myślisz, czy taka odpowiedź jest dobra?

Damato – Postanawiasz urządzić sobie rozgrzewkę przed lekcją. Pierwsze, co robisz, to rozciąganie się. Starasz się jak najbardziej się rozciągnąć, by przygotować swoje ciało do lekcji. Sam zresztą wiesz, że twoje umiejętności fizyczne są ogólnie raczej mizerne. Po chwili już kończysz rozciąganie się, twierdząc, że już dostatecznie poćwiczyłeś. Jeszcze robisz ew. kilka pompek i przysiadów, a potem już kończysz całkowicie ćwiczenia. No cóż, jeszcze do dzwonka zostało odrobinę czasu, więc mógłbyś go jeszcze jakoś spożytkować.

Geriko – Wszystko idzie właściwie po twojej myśli. Karta leci obok ucha Nanjiego. Kiedy już dogania kunai, to się w niego nie tyle wbija, co go… przebija. A dokładnie mówiąc, przepoławia go na pół. Potem już leci prosto w środek tarczy, wbijając się mocno w korę drzewa. Widzisz, jak Nanji i Shun siedzący obok tego drzewa odwracają się w twoją stronę i się tobie przypatrują.

Yuki – Siadasz na wolnej ławce. Rozmyślasz o całej sytuacji z tamtą dziewczyną. Po chwili siedzenia widzisz podchodzących do ciebie Yamashitę i Shimizu. Kiedy są już obok ciebie, to Shimizu się pyta:

- Przepraszam, czy możemy się przysiąść?

- Jasne. - odpowiadasz szybko. Przysuwasz się na bok ławki i oboje siadają. Yamashita, który siedzi obok ciebie, chrząka i zaczyna mówić:

- Yuki… mam do ciebie… eee… pytanie. Mianowicie - ja i Shimizu tak myśleliśmy nad tą sprawą i chciałem się ciebie spytać: czy nie wybrałbyś się z nami do kina? Tak dzisiaj o 18:00?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-„Tak... właśnie tak... Tutaj wyostrzyć... Tam lekko zamazać... Już prawie gotowe... jeszcze tylko tutaj...” – mówiłem sobie w myślach w artystycznym szale, kiedy nagle usłyszałem głośne brzdęknięcie i ciche uderzenie tuż za mną, które wytrąciło mnie z i tak już chwiejnej równowagi – „Co znowu! Jeśli to jeszcze raz ICH sprawka, to nie ręczę za siebie!!”Spojrzałem za drzewo, wyglądając moich sióstr, lecz zamiast nich zobaczyłem tylko połówki kunaia i zalążek improwizowanej tarczy strzelniczej, a w niej wbitą kartę. Spojrzałem chłodnym wzrokiem w stronę dwójki rzucających. Powoli wstałem. Już miałem zamiar podejść w stronę tych dwóch pacanów by zademonstrować im, co sądzę o braku szacunku do sztuki, kiedy w sam środek tarczy wbił się kunai z moją sakiewką (wiem, że była moja, bo była podpisana tagiem „Kumoni”), czym przecięło mi drogę i trochę mnie uspokoiło. Wyjąłem kunai z drzewa i schowałem sakiewkę do kieszeni. Trzymając broń ostrzem do dołu, patrzyłem jeszcze przez chwilę na Nanjiego i Geriko, po czym schowałem ją do kieszeni spodni, tam gdzie trzymam inne kunaie. Nie mówiąc ani słowa, wziąłem głęboki oddech i postanowiłem wrócić do swojej pracy.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wystarczająca, Niru. Dziękuję.

Spojrzałem na "boisko". Studenci zaczęli ogólne przygotowywania do następnej lekcji. Ponownie zagłębiłem się w medytacjach.

W jaki sposób mogę wyczulić inne zmysły... NinJutsu byłoby pomocne...

Muszę jeszcze porozmawiać z sensei. Jeszcze przed treningiem. Spojrzałem na zegar. Przerwa się kończyła. Wstałem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eeeh, znowu jakiś szpaner się pojawił...-myślę sobie. Potrafi zrobić wybuch, no po prostu gratulacje. Wybuchowe karty? Nie widziałem jeszcze tego. Ale widziałem to- wyjmuję kunaia i obwiązuje go wybuchowym znakiem, po czym rzucam go w kartę wbitą w drzewo. Nawet nie patrząc czy trafia w cel, obracam się i siadam koło Shuna przy drzewie. Zaczynam znowu wałkować zwój Kuchiosye no jutsu, mając nadzieję że w końcu się czegoś z niego nauczę. Co chwile jednak zerkam do notatnika Shuna, patrząc co on tam bez przerwy pisze.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widząc nieco zezłoszczonego na nas Shuna, w myślach pojawił się obraz mnie i Nanjiego z wbitymi w oczy ołówkami. Kiedy już nasz "artysta" przeniósł się pod inne drzewo, zobaczyłem w ręku Nanjiego kunai z wybuchowym znakiem.

Chyba nie będzie na tyle głupi żeby...

-Lepiej odsuńcie się od tego drzewa! - krzyknąłem do ludzi przyglądających się tarczy na korze.

Tak jak się spodziewałem, Nanji rzucił ostrze w stronę tarczy, po czym odkręcił się w drugą stronę, nie zważając na nic.

Czy ten człowiek ma pusto w głowie? Takie "akcje", mogły by skończyć się tragicznie na terenie akademii. Wtedy i ja byłbym współodpowiedzialny przez to uczestnictwo w mini-treningu. Oby ten kunai trafił w drzewo, karta powinna wytrzymać...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrzę oniemiały to na Yamashite, to na Shimizu. Z tego co mi wiadomo, to zawsze sami chodzili do kina... Dlaczego ja? Uśmiechnąłem się i powiedziałem do nich

- Jasne. Było by bardzo miło. - Powiedziałem wciąż się uśmiechając i spojrzałem Shimizu w oczy. Piękne oczy w których można by się zakochać.

- Więc do zobaczenia Yuki... - Powiedziała Shimizu delikatnie sie uśmiechając.

- Do zobaczenia dziś o 18! - Dodał dość szczęśliwy Yamashita i oboje odeszli w innym kierunku rozmawiając po drodze.

O co tu chodzi? O nie... Zapomniałem się zapytać nawet co to za film... Rozejrzałem się po okolicy i już ich nie było. Widziałem tylko że Nanji coś robi ze swoim kunaiem i rzuca w tarcze w którą wbita była karta... Patrzę chwilę na Shuna i chwilę potem mam ochotę już iść do domu... On jest taki wolny... Pomyślałem i położyłem się na ławce

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shun – Szkicujesz dalej obraz podwórka, kiedy czujesz, jak ktoś ci chce zajrzeć przez ramię. Okazuje się, że jest to Nanji. W tej chwili czujesz nieopisaną wręcz chęć mordu. Nawet twoje siostry nie odważają się zaglądać ci do szkicownika, a ten tutaj!… Brak ci wręcz słów na opisanie tej bezczelności. Od razu zatrzaskujesz szkicownik i dosyć rozeźlony wstajesz, spoglądając odrobinę na to, co też ten chłopak czyta. Zauważasz, że to zwój z opisem Kuchiyose no Jutsu. Przed odejściem rzucasz sucho:

- Zrób mi przyjemność i zastosuj to bez podpisywania kontraktu.

Odchodzisz do innego drzewa, by usiąść pod nim i dalej rysować. Po chwili jednak słyszysz dzwonek na lekcję. A potem jakiś wybuch…

Douji, Damato & Keizu – Po tym, jak minęła ta chwila przerwy, słyszycie dzwonek na lekcję. Po chwili też zauważacie, jak rozlega się wybuch.

Nanji – Przybliżasz głowę do Shuna, by zobaczyć przez ramię, co on w tym swoim notesie tak pisze. Kiedy jednak widzisz dopiero jego róg, chłopak zatrzaskuje notatnik. Widzisz, jak wstaje i rzecze suchym tonem:

- Zrób mi przyjemność i zastosuj to bez podpisywania kontraktu.

Po tej kwestii odchodzi. Zastanawiasz się chwilkę, co miał na myśli. Nie trwało to długo, ponieważ masz jakieś przeczucie, że musisz czym prędzej zwiewać spod drzewa. Przypomina ci się ten wybuchowy kunai, który rzuciłeś w kartę Geriko na tarczy. W końcu się zrywasz. Akurat w tej chwili słyszysz dzwonek na lekcję. A po chwili wybuch dochodzący z kierunku, z którego uciekasz.

Geriko – Krzyczysz wszystkim, by uciekali od drzewa. Akurat, nie licząc Shuna i Nanjiego, poszli. Widzisz, jak wybuchowy kunai tego drugiego trafia w kartę. Z kolei Shun ze spokojem wstaje, coś mówi Nanjiemu i spokojnie odchodzi. Ty zaś sam oddalasz się odrobinę od drzewa. Widzisz w końcu, jak chłopak sam zrywa się z ziemi i czym prędzej zwiewa. Kiedy już wstał, usłyszałeś dzwonek. Teraz już jesteś świadkiem wybuchu.

Yuki – Układasz się leniwie na ławce, rozmyślając o paru sprawach. Czy twemu bratu dalej wszystko dobrze? Co się stanie, kiedy ponownie spotkasz się ze swoją anielicą, Ayumi, która notabene chodzi do tej samej klasy, co ty? Tylko czemu dopiero teraz obudziło się w tobie zainteresowanie nią? No i na jaki film chcieli cię zaprosić Yamashita i Shimizu? I co się pod tym kryje? Przecież nie mogli cię chyba zaprosić do kina ot tak sobie, prawda? Twoje rozmyślania kończy dźwięk dzwonka. Od razu zrywasz się z ławki i przy okazji słyszysz ze strony jednego drzewa odgłos wybuchu.

Wszyscy – Rozlega się odgłos dzwonka na lekcję. Po chwili też zauważacie, jak z pobliskiego drzewa dochodzi do eksplozji. Patrzycie, jak drzewo zwala się na ziemię, spadając od strony boiska. Upadek też jest głośny. Wszyscy jesteście zaskoczeni takim obrotem sprawy. W końcu zwalone drzewo na terenie akademii ninjutsu jest widokiem dosyć… niecodziennym.

Po chwili widzicie, jak od strony akademii idzie pewna osoba. Rozpoznajecie w niej waszego nauczyciela taijutsu – Takeshiego Hikamurę. Takeshi jest to mężczyzna w młodo-średnim wieku. Ma bardzo krótko ostrzyżone włosy koloru popielatego. Swoimi ciemnoniebieskimi oczyma patrzy na was z całkowitą powagą, może nawet lekką wrogością i obrzydzeniem. Drobny zarost dodaje mu charakteru jego spojrzenia. Ten dobrze zbudowany człowiek nosi na sobie kurtkę chuunina. Uczy on jedynie płeć męską – od żeńskiej jest pani, której lekcje polegają głównie na gimnastyce.

Sensei od sztuki walki wręcz krzyczy do wszystkich:

- Do szeregu zbiórka!

Wszyscy chłopcy, w tym wy, biegną do senseia i ustawiają się w szeregu. Nauczyciel przygląda się wszystkim z wrogością i mówi głośno:

- A teraz gadać mi tu! Kto rozwalił to drzewo?! – Wskazuje ręką przewrócone drzewo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-O cholera, nie wiedziałem, że z tego będzie taka afera...-Pomyślałem. Przecież to tylko drzewo. Nikomu nic się nie stało, a drzewko można zasadzić nowe. O co tyle krzyku? No cóż, jedno jest pewne- NIE MOGĘ DAĆ SIĘ ZŁAPAĆ!!. Myśl, Nanji, myśl, i to szybko, bo niewiele czasu ci zostało... W tym momencie na podwórko zszedł nauczyciel od Taijutsu i zawołał gromko- Do szeregu!! No to koniec myślenia, muszę coś zrobić, przecież nie mogę zepsuć sobie tej ciężko wypracowanej opinii przez jeden wybryk! I nagle chyba zrządzenie losu pozwoliło mi uciec z tej sytuacji. Otóż zobaczyłem jak kolega z klasy, Keizu, jak gdyby nigdy nic idzie sobie gawędząc z kolegami. W dodatku ma pół-otwarty plecak!! -To jest moja jedyna szansa, muszę ją wykorzystać!- Pomyślałem. Spokojnie spakowałem moje rzeczy do plecaka, jednak mój pokrowiec z bronią zostawiłem w ręku. Gdy już Keizu i jego koledzy przeszli obok mnie, poszedłem wolno za nimi, i gdy byłem tuż za Keizu, wrzuciłem mu moje uzbrojenie do plecaka. Żeby nie być podejrzanym, podszedłem od razu do nich i włączyłem się do rozmowy. Ta nie trwała długo, ponieważ już szybko doszliśmy do właściwego szeregu, i każdy poszedł w swoją stronę. W tym momencie nauczyciel szorstkim głosem krzyknął "Kto to zrobił!?!?!" Zapadła cisza wręcz grobowa, która trwała jeszcze przez chwilkę, i w końcu się zdecydowałem. Rozejrzałem się jak gdyby nigdy nic po uczniach zgromadzonych na placu, i zatrzymawszy wzrok na Keizu, zrobiłem zaskoczona minę. Zawołałem tak, aby wszyscy usłyszeli- A co to??, podbiegłem szybko do mojej ofiary, i wyciągnąłem uprzednio ukryty tam pokrowiec z bronią szybko go otwierając. Gdy go otwarłem, zrobiłem jeszcze bardziej zdziwioną minę, i podszedłem do nauczyciela. Podsunąłem mu zdecydowanym ruchem torbę do oczu, i zakrzyknąłem- Tyle broni wystarczyłoby do zniszczenia całego budynku!!!
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po jakże nieprzyjemnej dla mnie scenie z udziałem tych dwóch geniuszy „wyczucia dobrej chwili”, wróciłem do pracy. Większość była już gotowa. Pozostało tylko kilka rysów do skończenia rysowania placu zabaw. To była niestety ta łatwiejsza część. Zanim usiadłem zerknąłem lekko w ich stronę i zobaczyłem, jak Nanji bawi się swoim kunaiem. Usiadłem i spokojnie wpatrywałem się w plac zabaw, starając się wyobrazić go pustym. Już prawie mi się udało. Plac był prawie pusty. Zacząłem kreślić kolejne linie, ale znowu usłyszałem to denerwujące stuknięcie obwieszczające trafienie kunaiem w drzewo.

-„DOŚĆ TEGO!!! – krzyknąłem w myślach – ZAMORDUJĘ GO!!!”

Szybkim ruchem sięgnąłem do kieszeni w poszukiwaniu odpowiedniej broni. Złapałem kunai, który przed chwilą „przysłały” mi moje siostry, ale zanim zdążyłem wstać i użyć go, obok mnie usiadł Nanji. Ścisnąłem kunai z całej siły i mocowałem się z samym sobą, aby zaraz go nie wyciągnąć i nie wbić Nanji’emu w serce.

Postarałem się zignorować go i wrócić do pracy, ale zanim nastąpiły jakiekolwiek postępy, zacząłem czuć jego wzrok, kiedy zaglądał mi przez ramię, próbując zajrzeć do mojego szkicownika. Zamknąłem szkicownik pośpiesznie i spojrzałem w stronę Nanjiego z mordem w oczach. Nie wiem czemu, może to zdrowy rozsądek, a może opatrzność boska, ale nic mu nie zrobiłem za to. Zerknąłem tylko na otwarty zwój, który ten trzymał na kolanach i rozpoznając w nim technikę Kuchiyose no Jutsu rzuciłem sucho na obchodne:

- Zrób mi przyjemność i zastosuj to bez podpisywania kontraktu. – po kilku krokach dodałem cicho pod nosem – Niech kto innym mnie wyręczy.

Chciałem usiąść pod innym drzewem aby skończyć, ale zanim to zrobiłem rozległy się dzwonek i wybuch. Zerknąłem w tamtą stronę i zobaczyłem, że moje ulubione drzewo leży teraz przewalone. Patrzę na pień i widzę, że eksplozja miała miejsce na wysokości mniej więcej takiej, jak wyrysowana była ta ich głupia tarcza.

-„Analiza sytuacji.. – rozpocząłem mówić do siebie w myślach -. Drzewo zostało przewalone eksplozją średniej mocy... Najpowszechniejszym elementem mogącym wywołać taką reakcję jest eksplodujący tag... Nikt prócz mnie i tamtej dwójki nie był na tyle blisko drzewa, aby nałożyć takowy tag... Specjalizacja klanu Edoreki wyklucza użycie broni eksplodującej. Zbyt mała skuteczność bojowa. Podmiot pierwszy wykluczony... Ja tego nie zrobiłem. Podmiot drugi wykluczony... podmiot trzeci. Nanji Arato rzucał kunaiem, przy którym wykonywał podejrzane ruchy. Wniosek... Winnym zajścia jest najprawdopodobniej Nanji... ale... musiałby być idiotą aby rzucać otagowaną bronią w drzewo, pod którym ktoś inny siedzi i na dodatek zaraz po tym usiąść pod nim... Sprawę trzeba wyjaśnić... Koniec analizy.”

Już chciałem podejść do drzewa, aby je bliżej zbadać, ale przeszkodził mi w tym krzyk sensei Hikamury. Na jego polecenie ustawiłem się w szeregu.

- A teraz gadać mi tu! Kto rozwalił to drzewo?! – spytał sensei wściekłym tonem.

Już chciałem wystąpić o przedstawić rozpoznaną przeze mnie sytuację, kiedy przypomniałem sobie jedną z zasad ninja. „Zasada 13: Ninja nigdy nie działa na niekorzyść swojej wioski i jej wiernych mieszkańców.”. Zatrzymałem się i zacząłem czekać na rozwój sytuacji. Po chwili Nanji wyszedł z czyimś plecakiem i pokazując jego zawartość sensei’owi, najprawdopodobniej chcąc tym samym wskazać sprawcę całego incydentu. Coś mi tutaj nie pasuje, ale póki co będę milczał. Zbyt dużo niewiadomych bym mógł być czegokolwiek pewien.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ustawiłem się w szeregu gdy nauczyciel krzyknął "Kto to zrobił!?!?!". Potem zapadła długa cisza, po chwili odezwał się Nanji ruszając w moją strone.

- A co to??.- Powiedział głośno, wtedy wszyscy na mnie spojrzeli. Wyjął mi z plecaka jakiś pokrowiec który widze pierwszy raz w życiu i otworzył, wewnątrz znajdowała się dosyć duża ilość bron. Nanji podszedł do nauczycieli i pokazał mu zawartość, potem krzyknął - Tyle broni wystarczyłoby do zniszczenia całego budynku!!!

- To nie ja, ktoź musiał mi to podrzucić, pozatym do zniszczenia tego budynku niepotrzebna by mi była broń. Słyszałem jak ktoś rzuca Kunaiami w drzewo, to zapewne sprawaka tej osoby.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy - Wysłuchawszy Keizu, sensei odpowiada:

- W ogóle nie podoba mi się ta sytuacja. To kto przyznaje się do winy?! Tylko mi tu nie kłamać!

Po chwili jednak zauważacie, jak nagle obok Takeshiego pojawia się jakiś dorosły ninja. Szepcze coś mu do ucha, co trochę trwa. Równie cicho Hikamura mu odpowiada, ale tym razem krótko. Shinobi kiwa głową, na co tamten mu odpowiada. W końcu ten potwierdza głośno:

- Hai!

Znika. Niektórzy z was rozglądają się dosyć zdziwieni tą sytuacją. Sensei Takeshi przerywa tę ciszę, mówiąc:

- Arato, odwróć się w moją stronę.

Nanji się odwraca. Po chwili wszyscy słyszycie, jak do niego mówi, w miarę spokojnym tonem, wyglądającym odrobinę na rozkazujący:

- Dwadzieścia pięć kółek wokół akademii. I w ogóle mnie nie obchodzi, że złapiesz poważną kolkę albo usłyszysz dzwonek. Masz je zrobić! I nie próbuj uciekać... Jak już to załatwisz, przyjdź się do senseia Kazumy.

Po tej kwestii sensei bierze głęboki wdech, po czym zwraca się tym razem do pozostałych uczniów płci męskiej:

- A wy dziesięć kółek wokół boiska, truchtem!

Nie ma to jak standardowa rozgrzewka w postaci dziesięciu okrążeń wokół boiska przed prawdziwą lekcją taijutsu...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...