Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

P_aul

Sesja Naruto

Polecane posty

To się działo tak szybko. Dopiero, co wrócili z misji zwiadowczej, gdzie zatrzymał ich szalony ninja Emono, a w wiosce napotkali straszliwą scenę. 6-ty Hokage lerzał martwy na ziemi, a nad wioską wisiała ciemna chmura z której, co chwila uderzały pioruny. Stało się jasne, że sytuacja wioski nie będzie wyglądać teraz najlepiej. Arame interesował się trochę polityką w wiosce i wiedział, że nie ma w wiosce godnego następcy na to stanowisko. A jedyna osoba która, by się na to nadawała znikła około 11 lat temu, a był nią Uzumaki Naruto.

Sześć dni po tym wydarzeniu odbył się pogrzeb, na którym zebrała się większość ninja z wioski.

6-ty Hokage nie miał dużo szczęścia i zginął za czasu pełnienia powierzonego mu stanowiska, tak jak większość Hokage. Jedyną osobą, która szczęśliwie przeżyła pełnienie swojej funkcji była Tsunade-sama.

Ten dzień był dla wszystkich przygnębiający i wioska tego dnia opustoszała, by uczestniczyć razem w żałobie po zmarłym.

Arame szanował Hokage i było, to dla niego przygnębiające, że musi przeżywać śmierć osoby, która była tak bliska wiosce i jej mieszkańcom. Kolejna niepotrzebna nikomu śmierć niewinnej osoby i po co to wszystko?

Następnego dnia z samego rana dostał zawiadomienie, że ma się stawić w akademii ninjutsu Konohy o godz 12:00 na wykład oznaczony, jako ,,bardzo pilny", więc każdy młody shinobi musiał się tam udać. Pół godziny przed wyszedł z domu i powolnym krokiem ruszył w kierunku akademii, rozmyślając o tym, co mogą usłyszeć na wykładzie, w tydzień po tak dramatycznym zdarzeniu, jakim była śmierć Hokage.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od czasu tamtych wydarzeń (potyczki grupy młodych shinobi z Emono, bitwa w osadzie, śmierć Szóstego Hokage itd.) minął jeden dzień. Jako przywódca drużyny wysłanej do lasu na zwiad w celu wykrycia zagrożenia zostałem wezwany do siedziby Hokage przez jednego z jouninów. Parę minut po dotarciu na miejsce zauważyłem kunoichi o różowych włosach, zresztą całkiem dobrze mi znaną - Sakurę Haruno.

- Raikyu Hyuuga - Zaczęła. - Pani Tsunade jako jedyna żyjąca jeszcze Hokage jest pilnie zajęta i nie wolno nikomu jej przeszkadzać. Dlatego raport złożysz mnie.

Sakura wyjęła klucz i otwarła klucz od siedziby.

- Proszę. Nikogo tam nie ma, tak że będziemy sami.

Mimo że nie słyszałem w Sakurze jakichś głębszych emocji, zauważyłem, że wyglądała jakoś blado.

- Rozumiem. - Wszedłem do pomieszczenia, po czym zająłem dowolne miejsce dogodne do składania raportu. Zanim jednak do tego przystąpiłem spytałem: - Wszystko w porządku Sakura ? san. To znaczy, zdaję sobie sprawę że nic nie jest, w związku z zaistniałą sytuacją ale czy coś poza tym się stało?

- Nie, nic. Po prostu... wczorajszy dzień był dla mnie bardzo męczący.

Widać było jednak, że w jej samopoczuciu kryje się coś więcej. Po chwili usłyszeliśmy pukanie do drzwi.

- Proszę - Powiedziała Sakura. W odpowiedzi na to do pomieszczenia wszedł mężczyzna ze stojącymi czarnymi włosami, zawiniętymi w kucyk i papierosem w ustach.

- Dobrze, że jesteś Shikamaru - Odezwała się kunoichi. - Właśnie jestem tu z Raikyu Hyuugą. Ma zdawać raport.

- Tak? Bardzo dobrze - odpowiada Shikamaru, po czym podchodzi do Sakury. Oboje siadają na krzesłach obok siebie. - Dobrze, chłopcze... Więc co się działo wczoraj na waszej misji?

Skłoniłem się przed nowoprzybyłym, z tego co pamiętałem to geniusz i świetny taktyk naszej.. tfu.. tej wioski. - Przed wyruszeniem dałem grupie określoną ilość czasu na zabranie najpotrzebniejszych rzeczy, które im mniej więcej nakreśliłem: racje żywnościowe, ubrania, pigułki, leki itp. broń oczywiście też. Nie byłem pewny jak długo będzie trwała misja, stąd potrzeba zapasów. Sam ze swojej strony wziąłem mapy okolicznych terytoriów, trzy zestawy słuchawkowe i kompasy, medykamenty itp. tak zaopatrzeni zebraliśmy się pod bramą Konohy, po czym przedstawiłem im plan działania. Mieliśmy się podzielić na 3 grupy, o mniej więcej równych siłach. Każda z grup otrzymała zestaw słuchawkowy, do komunikacji, zostały nadane hasła i odzewy oraz pseudonimy grup, co miało ułatwić porozumiewanie się i zabezpieczyć przed podszyciem się wrogów pod nas samych. Dodatkowo całą sytuację miałem kontrolować ja poprzez mój Byakugan. - Nabrałem oddechu, czułem się jak na spowiedzi, niezbyt mile uczucie, tak jakbym coś zawalił. Mimo to kontynuowałem. - Mieliśmy badać kolejne wycinki terenu zaznaczone przeze mnie na mapach i spotykać się po określonym czasie w ustalonych miejscach, w celu złożenia raportów i wymiany ewentualnych spostrzeżeń. W razie zagrożenia byliśmy w kontakcie radiowym. Początkowo nie natrafiliśmy na nic dziwnego....(opowieść trwała kilka minut)

....Wolałem się upewnić czy przypadkiem nowi sprzymierzeńcy nie są iluzją, bądź też wrogiem. W związku z czym rzuciłem w nich kunai'ami. Przeszli próbę unikając ostrzy. Zabraliśmy rannych, pożegnaliśmy towarzyszy i wróciliśmy do wioski. Tu zastaliśmy walkę i martwego Hokage. To koniec mojego raportu. Czym jeszcze mogę pomóc? - Czekałem na ich wnioski i ewentualne dalsze pytania, sam też chciałem zadać kilka.

Oboje kiwają głową, po czym Shikamaru się odzywa:

- Ja mam jedno pytanie, Raikyu: w jaki sposób daliście się złapać w pułapkę Emono?

- Gdy dotarliśmy do grupy Doji'ego i Katsuri, którzy spotkali się z przeciwnikiem, użył on przeciw nam techniki: - Magen, Makanai Emono! Jednak sądzę, że dostaliśmy się w jego władanie już wówczas, gdy pędząc do zagrożonej drużyny przekroczyliśmy barierę, którą dostrzegłem. - Do innego świata, swej iluzji przeniósł nas dopiero wtedy gdy wszyscy byliśmy blisko, widać jego zasięg jest ograniczony.

- Zgadza się - Odpowiedział Shikamaru. - Jeżeli wszystko rozumiem prawidłowo, to Emono użył swojego specjalnego genjutsu wtedy, gdy znajdowaliście się na tym samym obszarze. Ale odnośnie wszelkich barier, które mogłeś przekroczyć: czy wasz przeciwnik nie wspominał może, że terytorium, jakie obejmował ogólnie, było tak naprawdę o wiele większe?

- Potwierdzam, twierdził, że może objąć nim cały las. Powiedział: - Osłabiony? Może i zużyłem sporo czakry na swoją zabawę, ale to nie znaczy, że skończyłem, o nie! Swoim genjutsu objąłem cały las, a nie tylko jego fragment! Mogę napuścić na was cokolwiek podług własnej woli! Nawet jeśli macie znaczną przewagę liczebną, nie znaczy to, że mnie pokonacie - ja mam po swojej stronie całe to terytorium, a wy?- Czy coś w tym stylu. W moim odczuciu były to jednak przechwałki lub próba postawienia się w dogodniejszej pozycji, jako że utrzymanie nas w tej iluzji kosztowało go sporo sił, choć zapewne wpływ na to miał też czynnik zewnętrzny, jakim była grupa wsparcia.

- Niewątpliwie. Niemniej zwróć uwagę na to, że Emono nie jest zwykłym shinobi. On należy do Karyuudo, organizacji werbującej jedynie niezwykle potężnych shinobi. Wprawdzie mamy obowiązek utrzymywać informacje o ich istnieniu w tajemnicy, ale uznaliśmy, że skoro jesteś chuuninem, to ty też, jako jeden z bardziej doświadczonych ninja, powinieneś o nich wiedzieć. Jeśli Emono mówił, że potrafi objąć swoim genjutsu cały las - to tak jest. To nie są zwykłe przechwałki, bo wiemy, do czego są zdolni shinobi należący do Karyuudo.

-Przyjąłem. Musze nabrać pokory. Czy wiemy coś jeszcze o tych nukeninach? Czym się kierują, kto stoi na ich czele i do czego dąży? Chyba że nie są to odpowiednie pytania póki co. Zrozumiem.

- Szczerze mówiąc, nawet dla nas ich cele są niejasne. Wiemy, czym Karyuudo się zajmują, ale dlaczego zaatakowali naszą osadę? Jakie mieli w tym pobudki?

- Myślę, że o to będziemy się martwić później - Wtrąciła Sakura. - Nie tylko my, jounini i bardziej doświadczeni chuunini, powinniśmy o tym wiedzieć. Żeby się lepiej przygotować do następnego takiego incydentu, musimy dać o nich znać także innym shinobi, młodym również. Prędzej czy później i tak by się to rozniosło, a nie ma co wywoływać paniki.

- Słuszna myśl - Powiedział Shikamaru. - Tylko starszyzna i Tsunade muszą się na to zgodzić. Tak że, Raikyu ? Zwróciła się do mnie. - Będziesz o Karyuudo wiedział, ale nie teraz. Wszyscy jesteśmy zmęczeni wczorajszą walką i pogrążeni w żałobie po wiadomo czyjej śmierci, więc lepiej będzie wpierw nabrać sił. A tymczasem możesz iść, jeśli chcesz. Raport przyjęty, misję uznajemy za zakończoną powodzeniem. Mieliście za zadanie wykryć zagrożenie i udało się wam. Tylko zanim odejdziesz, Raikyu, masz nam obiecać jedno...

- Tak? Słucham? - Moje mięśnie naprężyły się odruchowo, jak u drapieżnika gotowego do skoku. O co mogło chodzić.. czyżby.. nie.. rozluźniłem ciało. Oczy pozostały obojętnie chłodne.

- Nie bez powodu tylko co bardziej doświadczeni shinobi wiedzą o istnieniu Karyuudo. Jeśli komukolwiek niepowołanemu powiesz coś na ich temat, dopóki nie damy wyraźnego zezwolenia, to poniesiesz za to konsekwencje, a my wraz z tobą. Dlatego to, co powiedzieliśmy ci na ich temat, nawet jeśli to niewiele, ma do tego czasu zostać między nami. Czy wyraziłem się jasno?

- Oczywiście. To zrozumiałe. - Odpowiedziałem krótko i zupełnie szczerze. - Czy.. jesteście zadowoleni z raportu i przebiegu misji? - Musiałem wiedzieć czy zawaliłem czy nie, gryzłoby mnie to później.

- Z raportu jesteśmy jak najbardziej zadowoleni, a z misji... Najważniejsze, że wyszliście z niej cali. Teraz tylko to się liczy.

- Nie tylko to, jeśli chcę się czegoś nauczyć. Nie wystarczy samo, to że tym razem przeżyliśmy, bo następnym razem może być inaczej. Dlatego koniecznym jest poznać swe błędy i usłyszeć ewentualne rady od innych, bardziej doświadczonych shinobi.

- Proszę cię. Ja naprawdę nie mam humoru na takie gadanie...

- Shikamaru - mówi cicho Sakura. - Jeśli chce wiedzieć, to mu powiedzmy.

- No dobrze, niech będzie... Jeśli wszystko wygląda tak, jak opisałeś w raporcie, Raikyu, to muszę powiedzieć, że spisałeś się całkiem nieźle, i to nie tylko jak na pierwszą akcję, którą dowodziłeś. Plan miałeś dobry, tym bardziej że pomyślałeś w zasadzie o wszystkim, a to, że daliście się złapać w pułapkę Emono, jest jeszcze do zrozumienia jak na twój poziom. Już teraz zetrzeć się z członkiem Karyuudo i jeszcze wyjść z tego cało to nie lada wyczyn... Zresztą to była misja rangi B, więc nie ma co się dziwić. Nie wiem, co by powiedział... Hokage... ale ja ci mówię: dobra robota.

- Dziękuję. ? Skłoniłem się ponownie, po czym opuściłem pomieszczenie i udałem się w kierunku domu. Teraz pustego, braciszek mieszkał przecież z ciocią Hinatą. Po 20 minutach byłem na miejscu, w środku było czysto, wynajęci słudzy zajmowali się wszystkim co kilka dni. Dostępu nie mieli jedynie do pracowni w podziemiach i mojego pokoju. Szybko ogarnąłem te dwa miejsca. Po czym zabrałem się za studiowanie zwojów. Miałem już w głowie sposób na tych przeklętych iluzjonistów, ale wymagał on sporej dawki ćwiczeń, przygotowałem sobie zasoby jedzenia i picia, po czym zacząłem trening....

Z domu wychodziłem tylko gdy musiałem, między innymi na spotkania z bratem. Jednak nawet wtedy miałem zawiązaną opaskę na oczy. Musiałem się przyzwyczaić do tego stanu. Zamówiłem też specjalne osłony przypominające okulary przeciwsłoneczne, jednak przylegające do skóry, tak by nie przepuszczały wizji oraz z odpowiednimi filtrami, pozwalającymi na swobodną cyrkulację powietrza. Tak naprawdę nic przez nie nie widziałem. Doskonale maskowały też one żyły, które uwidaczniały się podczas aktywacji moich oczu. Dzięki temu nikt nie będzie wiedział kiedy używam swej zdolności. Tak przygotowany mogłem bezproblemowo ćwiczyć walkę na ślepo i z użyciem Byakugana. Szlifowałem też swoje zdolności w technikach wykorzystanych podczas Egzaminu na chuunina.

Po tygodniu otrzymałem list w myśl którego miałem się udać do Akademi Ninja. Tak też zrobiłem, nie musiałem zakładać ?okularów?. Nosiłem je non stop. W związku z czym założyłem długie ciemne spodnie, czarną koszulkę z krótkim rękawem, a do tego wygodne sandały pasujące do reszty ubioru. Wszystko to z białymi wstawkami, dodatkowo na plecach symbol klanu Hyuuga. Szyderstwo. Na nogach i rękach przywiązałem obciążniki treningowe, na dłoniach rękawiczki bez palców. W kaburze na lewym udzie kilkanaście shurikenów i żyłka, Przy pasie sakwa, a w niej kunai?e, eksplodujące tagi i pigułki. Protektor zawiązałem na czole, lekko przekrzywiony, dredy z tyłu. Pora ruszać...

Licząc na swoje powoli wykształcane nowe zmysły ruszyłem w stronę Akademii. Aktywując Byakugana tuż po dotarciu na miejsce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Porażka przy Emono, moje nagłe, niepokojące innych zasłabnięcia i śmierć Hokage. To wszystko całkowicie mnie nie interesowało, kiedy siedziałem w szpitalu przy łóżku. Na szczęście nie było to nic poważnego...

Wkrótce rozpoczęło się pasmo nawrotów. Bóle, trudności z oddechem i słabnięcie. Omdlenia. Pewnego razu Niru była tego świadkiem, po czym bezwzględnie zaciągnęła mnie do lekarza.

"To nie rak, ani żadna inna, znana choroba. To raczej coś w rodzaju mutacji układu oddechowego". Tak zdiagnozował lekarz po badaniach. Wiedziałem, co było przyczyną. Nie przejąłem się tym. Lekarz mówił, że objawy będą występować rzadziej, jeśli będę brał leki. Po dwóch dniach przy atakach wzmocnił się kaszel z krwią. Postanowiłem leczyć to samodzielnie. Częściowo pomagało. Częściowo nie...

Lekarz stwierdził, że choroba skróci czas mojego życia, choć nie umiał powiedzieć, o ile. Jeśli ataki się nasilą, zalecił stałą hospitalizację. A teraz... powiedział, że powinienem zrezygnować z bycia shinobi.

Dopiero wtedy powaga sytuacji do mnie dotarła. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że mam bardzo niewiele czasu na to, co muszę zrobić... i na to co zrobić pragnę.

Odwiedzałem Katsuri. Często. Nie wspominałem słowem o mojej przypadłości i zażądałem od tych, co wiedzieli, żeby nie mówili o tym nic. Nie chciałem, żeby wiedziała, bo zacznie się martwić. A tego bym nie zniósł. Gdyby kazała mi zostać... zostałbym. Ale wtedy nigdy bym sobie nie wybaczył nie dotrzymania przysięgi i moje życie, choć na pewno bezpieczniejsze i dłuższe, stałoby się puste i Katsuri też nie byłaby z tego zadowolona. Wszystko na co pracowałem od małego, do chwili kiedy osiągnąłem status Genina zostałoby zaprzepaszczone. Wybacz mi, Katsuri... tu nie chodzi o to, że nie chcę się poświęcić. Tu chodzi o honor mojej rodziny...

Upewniłem się, że wie o moich zamiarach opuszczenia wioski. Upewniłem się, że będzie świadoma, że będę robił coś niebezpiecznego. Ale jednocześnie upewniłem się też, że będzie wiedziała, jak bardzo to dla mnie ważne. Miałem nadzieję, że zrozumie, kiedy przyjdzie czas się pożegnać. I że będzie wierzyła, że wrócę.

Bo tego właśnie pragnę. Wrócić po wszystkim tutaj, gdzie odnalazłem to, co dawno temu porzuciłem i zaprzepaściłem. Uwierz we mnie, Katsuri.

Rozmawiałem raz jeszcze z siostrą odnośnie mojego opuszczenia Konohy. I o chorobie, która zalęgła się w moim organizmie. Prosiła, żebym przestał myśleć o zemście. Tyle lat, a ona nadal nie rozumie... to nie zemsta mną kieruje. To miłość i odpowiedzialność. I honor... Powiedziałem wreszcie, że w ostateczności zrezygnuję z bycia shinobi i oddam opaskę Genina. Skoro mam problemy zdrowotne, to nie będzie z tym problemu, jeśli taką drogę obiorę. A wtedy bramy wyjściowe z Konohy staną otworem, jak dla każdego cywila i nie skażę siostry na dyshonor życia z myślą, że jej brat jest uciekinierem. A broń... cóż, nie zabiorą mi tego, na co pracowałem tyle lat.

Tydzień po walce z Emono zostaliśmy wezwani. Łyknąłem leki, żeby upewnić się, że nie będę miał ataku na oczach wszystkich, a przede wszystkim Katsuri i Niru. Ani Shuna... Przygotowałem się, związałem włosy i poszedłem na ustaloną godzinę punktualnie.

Zapewne wiele osób zdziwi się, widząc jak bardzo zmienił się mój wygląd. Zadbałem o siebie bardziej niż wcześniej. Ale przede wszystkim moje oczy, których źrenice zwęziły się na wzór kocich. Katsuri już widziała, więc ona zaskoczona nie będzie. Reszta... reszta mnie w tej kwestii nie interesowała.

Czułem jednak, że czas pożegnania się nadchodził...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spoglądałem właśnie na budynek akademii i się zastanawiałem nad tematem, jaki będzie poruszony na miejscu. Wykład, ale o czym?? I tak się dowiem, więc szybko to zmartwienie odsunąłem w czeluści umysłu.

- Heh. ? ruszyłem dalej do budynku.

Gdy tak szedłem, zacząłem sobie przypominać cały ostatni tydzień. Ledwo co dotarliśmy do Konohy, z jednego koszmaru trafiliśmy na kolejny. Nasza wioska została zaatakowana i z tego co widać, to nie przez inną konkretną wioskę, tylko przez zorganizowaną bandę nukeninów. Poleciłem pająkom dalej nas eskortować, kiedy odstawialiśmy wszystkich rannych i nieprzytomnych do szpitala. Niedługo potem mieliśmy wątpliwą przyjemność obserwować śmierć naszego Hokage?

Nie minęło więcej jak dzień, kiedy ludzie zaczynali odbudowywać to, co zniszczono. Na szczęście, nukenini nie rozprzestrzenili się całkowicie po całej osadzie, więc tylko nieliczne sektory ucierpiały bardziej. Prawie godzinę nam zajęło uprzątnięcie ciał tych, którzy próbowali się wedrzeć na nasz teren. Najbardziej zadowolone z naszej pracy były pająki Żniwiarze, które z chęcią zajmowały się rozkładaniem szczątków intruzów. Jak zgodnie przyznały, takich inwazji powinno być więcej? przez następne dwa dni miały z tego powodu o połowę mniejsze racje żywności niż zazwyczaj. Co do mnie, miałem sporo pracy w tym czasie. Rozesłałem do agentów w terenie powiadomienie, że chcę jak najwięcej informacji o tej wrogiej organizacji, czy grupie. Ten osobnik powiedział, że jest z Karyuudo, a jeśli mam mieć choćby cień pewności, że nie spotka mnie znowu taka niespodzianka jak wtedy, to wolę znać potencjalnego przeciwnika. Dalej, złożyłem wizytę w Lesie Kozero i osobiście podziękowałem Sumitao i Karai za udzieloną pomoc. Nie trzeba mówić, że z tego powodu spędziłem cały dzień w miejscu pełnym śmiercionośnych pająków, grając z Karai i jej matką w różne gry? Było nawet całkiem przyjemnie, jeśli mogę stwierdzić. Miałem nawet więcej wysiłku niż przy najcięższym treningu.

Całą resztę wolnego czasu spędziłem w towarzystwie Mizumi, raz tylko wcześniej upewniając się, że Katsuri doszła do siebie. Co do Mizumi, nie mógłbym prosić o lepsze chwile spokoju. Przy niej zawsze mam szansę na zrelaksowanie się?

- Uhh?? ? rozejrzałem się momentalnie dookoła. Musiałem na chwilę odpłynąć, bo nie wiedzieć jak, znajdowałem się już u celu, siedząc na uboczu w sali. Na szczęście Kira zatroszczył się, bym nie zabłądził.

No cóż. Pozostało mi czekać na rozpoczęcie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wykład ma się odbyć w sali, w której w akademii odbywały się lekcje ninjutsu. Od tego czasu wystrój się nie zmienił: mało tablic informacyjnych, ciemnozielona tablica, przed nią stojące na środku biurko nauczyciela i ogólny wygląd pracowni sugerujący, że uczniowie nie rozwalili zbyt wiele, jeśli w ogóle. Do tego teraz, pewnie na potrzeby wykładu, powieszono na tablicy dwie duże tabliczki informacyjne zawierające m. in. zdjęcia jakichś osób. Na jednym z nich widnieje osoba z czarnymi, stojącymi włosami, którą wtedy widzieliście na dachu; na drugim rozpoznajecie? Emono.

Wszyscy przyszliście na miejsce punktualnie i zasiedliście w dowolnych siedzeniach. A jak widzicie, poza wami zaproszono też wielu innych shinobi ? wszyscy są w wieku kilkunastu lat. Wśród nich zauważacie wiele znajomych twarzy: Nanjiego, Katsuri, Geriko, Niru, Shimizu, Ayumi, Damato, Yarito, Kazumę, Ishimaru czy? Yukiego, który wcześniej podobno odszedł z zawodu ninja.

Wszyscy zebrani zajmują miejsca, rozpętując przy tym gwar. Hałas ucicha w chwili, gdy do sali wchodzi dwoje dorosłych shinobi: jeden z czarnymi włosami z postawionym do góry kucykiem i druga z włosami różowymi. Obaj stają przy biurku nauczycielskim.

- Dzień dobry wszystkim ? zaczyna ta druga. Wszyscy jej odwzajemniacie powitanie. ? Na pewno część z was nas kojarzy, ale mimo to pozwólcie, że się wam przedstawimy. Nazywam się Sakura Haruno, jestem dowódcą drużyny siódmej, której dwoje członków też tutaj gościmy ? mówi, patrząc na Ayumi i Damato. ? A partneruje mi Shikamaru Nara, wybitny strateg z naszej osady.

- Dzień dobry, młodzi shinobi ? odzywa się Shikamaru. ? Powitanie mamy już za sobą, przejdźmy więc do rzeczy. Tematem wykładu jest coś, czego w zasadzie nie powinniśmy omawiać, ponieważ jest, a raczej była to jedna z tajemnic wioski. Uznaliśmy jednak, że skoro wy też jesteście ninja tej osady, to musicie się przygotować na takie same ewentualności, jakie nawiedziły nas tydzień temu, a najgorsza w takim wypadku może być tylko dezinformacja. Tym tematem jest organizacja Kary?do.

- Niektórzy z was na pewno zetknęli się z którymkolwiek członkiem tej organizacji twarzą w twarz ? mówi Sakura ? więc na pewno domyślacie się, do czego są zdolni. Na tablicach za nami możecie zobaczyć przykładowych ich członków. Ty lepiej powiedz ich imiona, Shikamaru?

- Sasuke Uchiha i Emono Makanai. Z czego ten pierwszy już nie żyje.

Sakura robi się trochę bledsza, ale na razie trzyma się bardzo dobrze.

- A zatem ? ciągnie Shikamaru ? co musicie o niej wiedzieć: jest to organizacja zrzeszająca co potężniejszych shinobi, jakich nosi ten świat. Aktualnie liczy ona dziewiętnastu członków. To, jaki cel sobie stawiają, można łatwo rozszyfrować na podstawie ich nazwy: Kary?do znaczy ?łowcy?. ?Ry?? w nazwie, oznaczające ?smok?, też nie jest przypadkiem. Kary?do polują na shinobi, którzy, powiedzmy, wyróżniają się wśród innych - którzy noszą w sobie moc ogromną, ale jednocześnie mogącą wymknąć się spod kontroli. Najbardziej mają na oku ninja wykorzystujących czy nawet mogących ją wykorzystać do zbrodniczych celów. Nic dziwnego, że upodobali sobie najbardziej prawie już nieistniejących sakryfikantów demonów ogoniastych czy członków klanu Ry?jin.

Shimizu spuszcza głowę zasmucona.

- Ale nie zaniedbują też innych ninja ? wtrąca Sakura. ? Mają również tendencję do bardzo szybkiej - by nie rzec ?natychmiastowej? - interwencji w przypadku takiego incydentu i surowego ukarania ciężkiego przypadku, nawet śmiercią. Ale to bardziej teoria - co robią z ?upolowanymi?, za bardzo nie wiadomo. Nie wiadomo też, z jakich pobudek wykonują wyznaczone sobie zadanie. Można by przypuszczać, że ze szlachetnych, ale kto w obliczu ostatnich wydarzeń to potwierdzi?

- Właśnie, ostatnich wydarzeń ? mówi Shikamaru. ? Wychodzi na to, że Kary?do zorganizowali jakąś grupę nukeninów i tym sposobem zaatakowali osadę. Odnoszę wrażenie, że sam Sasuke im przewodził, jako że ruszył do ataku osobiście?

- Proszę, nie mówmy o tym?

- No dobrze. Miał być wykład, a zaczynamy się już bawić w domysły? Niemniej należy dodać, że tą organizacją przewodzi ninja, o którym mówi się jako jednym z najpotężniejszych. Jego oblicze owiane jest tajemnicą, znają je tylko nieliczni.

- Ja widzę, że znów będziemy snuć domysły, zamiast prowadzić wykład ? stwierdza Sakura. ? Lepiej więc będzie chwilowo oddać słuchaczom głos? A więc dobrze, panie i panowie, czy macie jakieś pytania odnośnie Kary?do?

* * *

Trzy dni przed godziną zero

Shimizu przez ostatnie cztery dni, jeśli już coś odwiedzała, to był to głównie szpital Konoha. Przychodziła tam jednak nie po to, by popatrzeć, tylko w konkretnym celu.

- Przepraszam, czy mogę się zobaczyć z Yamashitą Ry?jinem? ? pytała w recepcji. Pani tam pracująca najczęściej mówiła, że nie może przyjąć żadnych gości, bo lekarze się nim zajmują ? raptem raz czy dwa puściła dziewczynę na zaledwie kilka minut, by go zobaczyła. Shimizu nie dziwiła się temu, albowiem jej brat był w opłakanym stanie.

- Tak, tym razem możesz ? odpowiedziała teraz ciepło recepcjonistka. ? Yamashita już wczoraj wieczorem się obudził, ale nadal się kuruje i nie może się ruszać z łóżka. Ale możesz go już odwiedzić, tylko nie siedź za długo.

- Dobrze. Dziękuję bardzo ? odparła Shimizu, po czym ruszyła do sali, w której przebywał Yamashita. Mimo że według zapewnień recepcjonistki jego stan już się poprawił, dziewczyna nadal była bardzo spięta i zastanawiała się, co mu się stało poważnego, że musi tyle czasu leżeć w szpitalu. Po chwili dotarła do sali 17. Zapukała do drzwi, usłyszała ?proszę? i weszła do środka.

Akurat przy progu zastała lekarza mówiącego:

- Siostra Yamashity Ry?jina? Miło mi cię widzieć. Twój brat już się obudził, więc możecie pogadać - ale nie dłużej niż kilkanaście minut, bo jeszcze się kuruje.

- Wiem ? odpowiedziała Shimizu, po czym lekarz opuścił pomieszczenie. Przedstawiało się ono dość surowo: białe ściany z podłogą obłożoną błękitnymi kafelkami i oknem otwartym na oścież, a jako wyposażenie łóżko szpitalne z lekko już ubrudzoną pościelą, komodami po prawej i chwilowo odłączoną aparaturą po lewej. Na łóżku leżał brunet z obandażowaną głową i przykryty niemal do końca. Kiedy patrzył na Shimizu, odruchowo mrużył oczy.

- Shimizu? ? odezwał się. ? To ty??

- Tak, bracie, ja ? odparła dość wisielczo dziewczyna, po czym podeszła bliżej swojego brata. Poczuła, że kamień spadł jej z serca.

- Uch? Jak się cieszę? Już trochę czasu cię nie widziałem. A ile spałem?

- Cztery dni.

- Jasny gwint? To długo strasznie.

- Żebyś wiedział. Co ci się stało?

- Walczyłem z Kary?. Obaj chyba nieźle się poharataliśmy. Dalej nie pamiętam?

- Niesamowite? A czy? czy nie wyzwoliłeś znowu tamtego? potwora?

- Jakiego potwora? A, no tak? Mówiłem, że nie pamiętam? Chociaż chyba to zrobiłem, ale głowy nie dam? Ała?

- Boli cię głowa?

- Tak?

- No dobra, to nie będę dalej pytała ? powiedziała Shimizu. ? Jak samopoczucie?

- Wiesz co? Mogło być gorzej. Dostałem całkiem nieźle, ale liczę na to, że w ciągu przynajmniej tygodnia wyzdrowieję.

- No, to bardzo dobrze? Potrzebujesz czegoś?

- Nie, chyba nie? Mam ciebie ? uśmiechnął się Yamashita. Dziewczyna to odwzajemniła. ? Od razu wierzę, że nie ma co się poddawać, bo to tylko stan przejściowy.

- Najważniejsze? Swoją drogą, słyszałeś najnowsze wieści?

- Jakie?

- Szósty Hokage nie żyje.

Yamashita zbladł.

- Jak to nie żyje?

- Na osadę Konoha-Gakure był atak. Czcigodny został zabity, broniąc wioski przed najeźdźcami.

- O ja nie mogę? I co teraz?

- Nie wiem. Tylko wybór nowego Hokage może coś na to poradzić, ale kto ma być następcą Szóstego, to nie mam pojęcia?

Nagle ktoś zapukał do drzwi.

- Kto tam? ? zapytała Shimizu. Drzwi się uchyliły i wszedł przez nie dorosły blondyn ze zmierzwionymi włosami. Yamashita popatrzył na niego półprzytomnym wzrokiem.

- Czwarty Hokage?? Przecież on od dawna nie żyje?

- Nie Czwarty ? poprawiła dziewczyna ? tylko? Zaraz? Nie poznaję pana.

- Mówcie mi Naruto ? powiedział mężczyzna, podchodząc do okna i patrząc przez nie na wioskę. ? Przyszedłem tylko odwiedzić shinobi w szpitalu.

Shimizu zaniemówiła. Od razu skojarzyła, kim on jest.

- Zaraz? ? odezwała się po chwili. ? Pan jest Naruto Uzumaki, syn Czwartego Hokage?

- Ta. I co z tego?

- Słyszałam o panu na lekcjach w akademii. Genialny ninja, który w młodym wieku opanował technikę o wysokim stopniu zaawansowania, a który podobno swoim zapałem i wolą walki obdzieliłby pół osady i jeszcze by dużo zostało. Nie wierzę, że pana tu widzę!

- A ja nie wierzę, że tu się znalazłem ? mruknął Naruto, po czym odezwał się głośniej: ? Tak, zdaniem wielu jestem dobrym ninja, dziękuję, że to potwierdzasz. Jak ci mam mówić?

- Shimizu Ry?jin ? ukłoniła się dziewczyna. ? A ten, co tu leży, to mój brat Yamashita.

- Ry?jinowie? ? zdziwił się Uzumaki. ? Myślałem, że ten klan to już historia?

- Przepraszam, ale o czym pan mówi?

- O niczym. Nie będę wam przeszkadzał.

Shimizu podeszła bliżej mężczyzny.

- No ja przepraszam bardzo, ale skoro pan o tym wspomina, to znaczy, że jest coś, o czym nie wiemy. Niech pan nam powie!

Naruto milczał przez chwilę, po czym się odezwał:

- Kary?do. Reszty dowiedzcie się sami.

- Zaraz, zaraz, kojarzę tę nazwę? ? stwierdziła Shimizu. ? A czy pan mógłby nam?

- To tajemnica wioski. I tak dużo powiedziałem, wymieniając tę nazwę, nawet jeśli nie jestem Konoszaninem.

- Ech, niech będzie? Ale chwila, jak to nie jest pan Konoszaninem? Skoro pan jest potomkiem Czwartego Hokage, to musiał pan odziedziczyć po nim wielkie zdolności, prawda? Więc powinien pan chyba zostać Hokage?

- Nie czuję się przynależny do tej osady. A odnośnie przywództwa? zapomnij.

- Ale kto w takim razie je obejmie, jeśli nie?

- Naprawdę wolę unikać ostrzejszych zwrotów. Zapomnij.

Naruto ruszył w stronę drzwi i wyszedł przez nie z sali. Shimizu stała jakby wystraszona.

- Shimizu, nie przejmuj się ? powiedział Yamashita. ? Kijem rzeki nie zawrócisz, zostaw go.

- Dobrze? ale jak nie on? to kto?

- Nie wiem? zobaczymy. Ale powiedz mi jedno: kim są ci Kary?do?

- Sama chciałabym wiedzieć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przysłuchiwałem się uważnie słowom Shikamaru i Sakury. Widać było, że kobiecie temat Uchihy zupełnie nie przypadł do gustu, a jej podejście do niego jest co najmniej bardzo emocjonalne. Zakodowałem sobie w pamięci, by wypytać o to ciotkę Hinatę, która była rówieśniczką Haruno. Siedząc na brzegu jednej z wolnych ławek z rękami założonymi na piersi przyglądałem się twarzom pozostałych obecnych ty ninja. Niektóre, wyrażały tylko zainteresowanie, inne gniew, widać podczas ataku ktoś z ich bliskich musiał ucierpieć, jeszcze inne smutek czy też zacięcie. Odetchnąłem nieznacznie i spytałem spokojnie:

- Nie wiem jak inni, ale ja chciałbym wiedzieć więcej o samym dowódcy wspominanej grupy Nukeninów, bo Uchiha to Klan Konohy, praktycznie wymarły, ale wciąż Klan Konohy, miałem nawet okazję spotkać się z jego przedstawicielem. Chciałbym więc poznać motywy jakie kierowały owym Sasuke, jeśli są wam znane, że zwrócił się przeciw rodzimej wiosce i sprzymierzył się z Karyudo. Zrozumienie motywacji wroga, nawet.. martwego..- Mówiąc to przyglądałem się spod osłon Sakurze, badając jej reakcję, chcąc wyczytać coś z jej gestów i oczu.- ..może nam wiele powiedzieć o samej organizacji. Druga sprawa, to ów tajemniczy lider, pomimo tego, że jest on dalej w sferze cienia, to na pewno posiadacie jakieś szczątkowe informację o nim. No i na koniec, przynajmniej z mojej strony, to prośba o dane, które możecie nam udostępnić o pozostałych członkach tego ugrupowania...-Tak to chyba wszystko, podsumowałem w myślach, ale..- Byłbym zapomniał...Kto i w jaki sposób zabił Uchihe, skoro nie poradził sobie z nim świętej pamięci Hokage?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sakura i Shikamaru przysłuchują się pytaniom Raikyu z uwagą. Kiedy chłopak kończy, Nara odpowiada:

- Może zacznijmy od końca. Sasuke Uchihę pokonał Naruto Uzumaki.

Sakura znów wydaje się być spięta.

- Jeśli ktoś nie wie, kim on jest, to wyjaśnię ? ciągnie Shikamaru. ? Naruto jest to jeden z większych, jeśli nie największych shinobi naszej osady, który opuścił ją jedenaście lat temu. Jednak z sobie tylko znanych powodów powrócił niedawno do Konoha-Gakure i akurat stoczył z Sasuke pojedynek na dachu. Nie zabił go jednak z premedytacją. Z drugiej strony to dość skomplikowana sytuacja, której może nie będę tłumaczył?

- A co tu jest do tłumaczenia? ? wybucha Sakura. ? Sasuke okazał się bucem, który najpierw spokojnie sobie żył w osadzie, a potem uciekł z niej i przyłączył się do Kary?do, bo nagle ubzdurał sobie, że musi się zemścić na wiosce, która przyczyniła się do upadku jego klanu! I teraz widzę, dlaczego właśnie oni! Chodzi im o coś więcej niż polowania i Sasuke to wykorzystał! Zostawił mnie i Kary? na pastwę losu! Z premedytacją czy nie, Naruto bardzo dobrze zrobił, że go zabił, o jednego parszywego? już nie wiem, jak go nazwać, mniej!

- Sakura, uspokój się? To nie czas ani miejsce na takie wybuchy złości?

Sakura uspokaja się powoli.

- Prawda jest taka ? kontynuuje Shikamaru ? że Naruto opuścił osadę jedenaście lat temu, by zawrócić Sasuke z drogi, jaką obrał. Nadal uważał go za przyjaciela, więc miał nadzieję, że mu się uda. Jak widać, plan się nie powiódł. Resztę znacie.

- Przepraszam ? odzywa się Shimizu, podnosząc rękę. ? Czy wykład nie miał dotyczyć Kary?do?

- Właśnie do tego dochodzimy, dziękuję, że pilnujesz, Shimizu. Otóż tak jak powiedziała Sakura, Sasuke chciał zemścić się na osadzie za krzywdy, za które odpowiada ktoś z naszej społeczności. Wybaczcie, ale nawet my nie wiemy, o co z tym wszystkim chodzi, dlatego nie umiemy do końca odpowiedzieć wam na to pytanie. W każdym razie pewnie w Kary?do widział swój nowy dom i możliwość spełnienia celów, jakie sobie obrał. Całkiem więc możliwe, że chcieli doprowadzić do upadku naszej osady. Pytanie tylko, dlaczego.

- Żeby jednak wykład nie zamienił się znów w domysły ? ciągnie dalej Shikamaru ? odpowiem w kolejnej sprawie. Lider Kary?do. Wierz mi, Raikyu, bardzo chcielibyśmy powiedzieć, że mamy przynajmniej szczątkowe informacje na jego temat, ale musielibyśmy wtedy skłamać. Każdy ninja, którego wysyłaliśmy na zwiady w tym celu, przepadał bez wieści. Podobnie wszyscy, którym zadawaliśmy pytania dotyczące jego osoby, odpowiadali zgodnie, że nie mają bladego pojęcia, o kim mówimy. Śledztwo w tej sprawie nadal trwa, ale bez rezultatu. Jeśli będą w końcu jakieś wyniki, to damy wam znać.

- Co się zaś tyczy pozostałych członków tego ugrupowania, to danych na ich temat nie mamy za wiele, ale wystarczy, żebyśmy mogli was zaznajomić. Część z was miała już okazję stoczyć walkę z Emono Makanai, specjalistą od genjutsu i wykorzystywania ofiar do brania udziału w wymyślonej przez niego grze planszowej. Reszty nie wymienimy z imienia i nazwiska, a także nie omówimy dokładnie, kto co potrafi, ponieważ niestety chwilowo nie udzielono nam na to zgody. Zapytamy o to nowego Hokage, kiedy już zostanie wybrany. W każdym razie? Każdy z członków Kary?do jest specjalistą w jakiejś dziedzinie walki, czy to związanej z ninjutsu, czy z taijutsu, czy z genjutsu. Wiemy, że na przykład jeden z nich posługuje się perfekcyjnie kataną. Kto inny posiada specyficzne Kekkei Genkai, dzięki któremu może się wyleczyć w chwilę nawet z ran śmiertelnych. Jeszcze inny umie? Tak, Shimizu?

- Czy shinobi posiadający to specyficzne Kekkei Genkai nie pochodzi z Kusa-Gakure?

- A wiesz, że to jest całkiem możliwe? Pamiętam, że była taka jedna kobieta, być może nawet właśnie z tej wioski. Po wykładzie postaram się o zgodę na przekazanie dokładniejszych informacji na jej temat i jeśli mi się uda, to ci powiem.

- Moglibyśmy jeszcze długo wymieniać ich umiejętności ? mówi Sakura. ? Prawda jednak jest taka, że to organizacja, której nie możemy lekceważyć. Jeśli naprawdę ich celem jesteśmy także my, to musimy się przyłożyć do rozwijania naszych zdolności.

Ayumi podnosi rękę do góry i mówi:

- Jak rozumiem, musimy dać z siebie wszystko. Co jednak, gdyby się nam nie udało?

- Nie ma tutaj ?gdyby?. Jeśli nam się nie uda, to będzie to koniec dla Konohy. Ale nie będę was straszyć, bo nie to mam na celu. Na razie martwmy się przede wszystkim teraźniejszością, a teraźniejszość jest taka, że musimy się pozbierać do końca z tamtej bitwy. Problem w postaci Kary?do to dla nas dopiero przyszłość. Teraz powinniście się zająć przede wszystkim własnym rozwojem. A kiedy łowcy zaatakują nas ponownie, będziemy gotowi.

* * *

Dzień przed godziną zero

Pogrzeb Szóstego Hokage przebiegał w ponurej atmosferze. Wiatr był chłodny, choć nie porywisty, a na niebie zbierały się deszczowe chmury. Wszyscy mieszkańcy wioski, ubrani z tej okazji na czarno, oglądali smutno grób, w którym jeszcze przed chwilą został pochowany Imamade. Nikomu nie przyszło na myśl, żeby chociaż się odezwać ? każdy oddał cześć świętej pamięci przywódcy minutą ciszy. Tak samo postąpił Naruto, też ubrany na czarno.

Zaczęło kropić. Później lunął większy deszcz. W tych warunkach przyszło mieszkańcom Konohy oglądać odejście jednego z bardziej zasłużonych dla osady shinobi.

Jak ludzie stali w dość ciasnych rzędach, tak Naruto wolał uczcić pamięć Imamade nieco oddalony od nich. Patrzył na to wszystko bez emocji i, mimo wszystko, poczucia, że jeszcze coś go łączy z Konohą. W pewnym momencie podszedł do niego jakiś mężczyzna.

- Naruto? ? powiedział.

- Kim jesteś? ? zapytał Naruto, patrząc na niego. Miał nastroszone brązowe włosy i lekki zarost na policzkach i brodzie.

- Nie poznajesz mnie? To przecież ja?

- Czekaj? Konohamaru? Zmężniałeś od tamtego czasu?

- Tak, dobrze zauważyłeś. Fajnie cię widzieć po jedenastu latach?

- Jeśli nie zauważyłeś ? odezwał się Naruto nagle ? to mamy pogrzeb. Takie rzewne wspomnienia odłóż więc na później, dobrze?

- Masz rację. Ale powiedz mi jedno: co tu robisz sam?

- Oddaję cześć zmarłemu.

- Możesz ją oddawać także wraz z innymi mieszkańcami osady?

- Ale ja nie jestem z tej osady. Już od dawna nie.

Konohamaru wyraźnie zaskoczyły słowa jego przyjaciela.

- Co ty bredzisz?

- Nie bredzę, tylko mówię prawdę. Niepotrzebnie tu wróciłem.

- Nie niepotrzebnie, kolego. Ja się bardzo ucieszyłem z tego, że tu wróciłeś.

- Bardzo dobrze z twojej strony. Tylko że JA nie cieszę się ze swojego powrotu. Skończy się pogrzeb i jutro najprawdopodobniej znów stąd odejdę.

- A to niby dlaczego?

- To długa historia, której nie mam ochoty opowiadać.

- Nie wykręcaj się. Skoro już rozmowa na to zeszła, to chcę, żebyś mi odpowiedział.

Naruto chciał się już odezwać, ale nagle podeszło do nich dwoje kolejnych shinobi, których Uzumaki rozpoznał z miejsca: Sakura i Shikamaru.

- My wiemy, skąd gada takie farmazony ? powiedział Shikamaru. ? Tsunade opowiedziała nam o wszystkim.

- Wiecie więc, że ja na Hokage nie mam zamiaru kandydować i nie zmusicie mnie do tego ? powiedział ostro Naruto.

- Ależ my nie zamierzamy cię do tego zmuszać ? odparła Sakura. ? Może jedynie przekonać. My obecnie nie mamy lepszego kandydata.

- Doprawdy? A czy nie o tobie Kakashi wtedy mówił, że najlepiej wykorzystujesz czakrę z całej naszej grupy, przez co miałabyś największe szanse na zostanie Hokage?

- Ale to było bardzo dawno temu, a od tego czasu wiele już zdążyło się pozmieniać. Widać to chociażby po tym, że ty zostałeś mianowany sage, a ja nadal jestem jedynie j?ninką.

- Sage? Nikt mi nic takiego nie mówił.

- Bo zostałeś mianowany po odejściu z osady ? wyjaśnił Shikamaru. ? Ale musisz zrozumieć, że skoro wszyscy cię szanują za umiejętności i upór w dążeniu do celu, to musi to coś znaczyć. Więc przestań strzelać fochy i wracaj do nas.

- Jedyną osobą, która strzela fochy, jest Tsunade! ? odezwał się zdenerwowany Naruto. ? To ona chce mnie wypędzić z osady, bo nie chcę zrobić tego, czego ONA sobie życzy!? Albo wiecie co? Nie mam obowiązku ani ochoty z czegokolwiek się wam tłumaczyć. Jeśli tego nie rozumiecie, to niech Tsunade wam wyjaśni, bo ja nie mam zamiaru.

Uzumaki oddalił się stąd jak najszybciej. Sakura chciała go powstrzymać, ale Konohamaru ją zatrzymał. Chociaż i on chciał wiedzieć, o co chodzi.

Naruto wszedł gdzieś między zarośla. Skrawek ziemi, na którym teraz się znajdował, miał wymiary kilku metrów kwadratowych. Tam blondyn stał i próbował się wyciszyć. Dano mu jednak zaledwie chwilę spokoju ? potem ktoś się zmaterializował za jego plecami. Naruto poczuł zapach atramentu.

- Sai?

- Zgadza się, Naruto ? odpowiedział Sai, który zaraz potem stanął tuż obok kolegi. ? Miło mi cię widzieć po tylu latach.

- Ta?

- Przejdę jednak do rzeczy. Usłyszałem całą rozmowę między tobą a Sakurą, Shikamaru i Konohamaru. I osobiście zgadzam się z nimi?

Naruto popatrzył na Saia wściekłym wzrokiem, po czym odwrócił oczy.

- Następny, k**wa! ? wrzasnął. ? Czego wy nie rozumiecie w prostym ?nie??!

- Ale Naruto, wiedz, że ja nie chcę cię zmuszać do zmiany zdania. Powiem więcej, nie chcę cię do niej nawet przekonywać.

- Już w to wierzę.

- Nie będę cię o niczym uświadamiał, ponieważ jest to tylko i wyłącznie twoja decyzja, której nikt nie ma prawa podejmować za ciebie. Chcę ci tylko powiedzieć, żebyś spróbował to wszystko dobrze przemyśleć.

- Już przemyślałem.

- Nie rozumiesz. Chodzi mi o to, żebyś przemyślał konsekwencje swojej decyzji. Żebyś się zastanowił, co się stanie, jeśli nie przyjmiesz stanowiska Hokage, a co się stanie, jeśli jednak to zrobisz. Nie musisz robić tego przez wzgląd na innych - po prostu pomyśl, co ty będziesz z tego miał. Pomyśl, kiedy ludzie tobą wzgardzą, a kiedy wzbudzisz ich szacunek względem swojej osoby, ponieważ to się odbije na twoim położeniu oraz łatwości w nawiązywaniu kontaktów. A przede wszystkim spójrz na to chłodnym wzrokiem. Nic nie zobaczysz, jeśli będziesz dalej brnął zaślepiony gniewem wobec innych.

Naruto słuchał tego wszystkiego z uwagą. Co prawda, nie odczuwał tego, ale przy okazji też? uspokajał się.

- Sai.

- Tak?

- Mam ci do powiedzenia jedno.

- Słucham.

- Dzięki.

- Ależ nie ma za co. Tylko dlaczego mi dziękujesz?

- Ze wszystkich, którzy usilnie próbowali mi tłumaczyć oraz pouczać, co mam robić i co będzie dla mnie lepsze, nie pytając mnie o zdanie, to właśnie ty powiedziałeś najmądrzejszą rzecz, jaką mogłem usłyszeć. To wiele dla mnie znaczy.

- Do usług. W końcu taka jest rola towarzysza broni? o ile nadal możemy uważać siebie nawzajem za takowych.

- Już nie możemy. Konoha to nie miejsce dla mnie.

- Jesteś pewien?

- Jestem?

- W twoim głosie wyczuwam jednak niepewność. Czyżbyś się??

- Tak, masz rację? Waham się? Przemyślę, co mi powiedziałeś.

- Będę zaszczycony.

Naruto szybkim krokiem ruszył do miejsca, w którym kiedyś mieszkał. Sai, patrząc na jego plecy, uśmiechnął się. I to szczerze.

* * *

?Dobrze, to przystąpię do tego, o czym Sai mi mówił. Na razie trzymam się tego, że nie chcę zostać Hokage. Co by się stało, gdybym właśnie odmówił? Zastanówmy się? Na pewno zyskałbym względny spokój ? nikt by o mnie o nic nie prosił czy nic nie żądał. Albo przynajmniej robiłby to o wiele mniej niż w przypadku, gdybym przewodził osadzie. Dalej? Uchroniłbym swoją godność, którą tak bardzo Tsunade próbowała mi odebrać, zmuszając do kandydowania. Z pewnością też ludzie, którzy gardzą mną za to, jak ich potraktowałem, odchodząc z osady, odetchną z ulgą. Tak, na pewno poszukają sobie lepszego przywódcy?

Ale zaraz? Ilu ludzi tak naprawdę gardzi mną? Czekaj, czekaj? Część powitała mnie przyjacielsko, większa część była obojętna? ale nikt nie okazywał mi otwarcie braku szacunku. Czyli co, wymyśliłem to sobie? No dobra, ale ile osób zaakceptuje mnie jako przywódcę? Dawni przyjaciele to wiadomo, ale reszta społeczeństwa? Skoro nikt mi nie okazywał wrogości, nawet nie patrzył na mnie groźnie, to może te moje problemy są wyolbrzymione? Zapewne wzgardzą mną dopiero wtedy, gdy nie zostanę Hokage, tak jak Tsunade się zadeklarowała? Ale to bezsens! Co, naprawdę w takiej osadzie nie ma nikogo, kto mógłby przewodzić?

Ale? oni liczą na mnie. Liczą na moją kandydaturę. Nie zdają sobie jednak sprawy, że przywódca będzie ze mnie żaden. Z kilka miesięcy posiedzę za biurkiem, a potem wybiorą Ósmego Hokage? Może Konohamaru? On też deklarował, że w przyszłości zostanie Hokage? ale nie przede mną. No co mam zrobić w tej sytuacji?!

Uspokój się, uspokój? Teraz podejmij decyzję? O tak. Już wiem. Jutro pójdę do Tsunade i powiem jej to prosto w twarz.?

* * *

Godzina zero

Tsunade siedziała w swoim gabinecie w szpitalu, wypełniając kolejne papiery. Nagle otworzyły się drzwi.

- A zapukać nie łaska? ? spytała rozdrażnionym głosem. Kiedy zobaczyła, że przez drzwi wszedł Naruto, poprawiła nieco spokojniejszym tonem: ? O, nie spodziewałam się tu ciebie? Więc jaka jest twoja decyzja?

Naruto spojrzał w dół, a zaraz potem zwrócił niemrawo wzrok w stronę Tsunade.

- Zostanę.

* * *

I oto się znalazł. Naruto Uzumaki, nowo odnaleziony 32-letni shinobi osady Konoha-Gakure, zdecydował się kandydować do urzędu Hokage. Zaprezentował się całemu społeczeństwu, starszyźnie wioski, a w końcu ? daimyo Kraju Ognia. Wprawdzie nie wszyscy byli od razu zgodni, ale prędzej czy później musieli stanąć w obliczu jednego faktu: lepszego kandydata obecnie ze świecą szukać. Dlatego Naruto wygrał praktycznie w cuglach.

Następnego dnia został zaprzysiężony.

- Ja, Naruto Uzumaki, jako Siódmy Hokage osady Konoha-Gakure należącej do Kraju Ognia, zobowiązuję się chronić mieszkańców przed zagrożeniem, przewodzić shinobi w boju i dawać dobry przykład wszystkim, którzy słyszeli o mnie bądź będą mieli okazję usłyszeć. Aby wypełnić wszystkie te cele z godnością, gotów jestem położyć na szalę własne życie. Nie będę naginał prostoty własnych słów. Oto motto mojego ninjutsu oraz twarde postanowienie jako Hokage!

Kiedy wygłosił tę mowę przed mieszkańcami Konohy, rozniosły się wiwaty. Większość była zadowolona z nowego przywódcy, ale część nie mogła się wyzbyć pewnych obaw o przyszłość wioski. Niemniej, jak to mawiają ludzie, czas pokaże.

Wielu także ma skonkretyzowane plany na przyszłość ? w tym część młodych shinobi. Niektórzy z nich już obracają to w czyn.

Shun Arachi trenował ostrzej, skupiając się na umiejętnościach, które mu jeszcze zostały, czyli głównie na taijutsu i Konhirze. Nadal wypełniał misje dla osady i wspinał się coraz wyżej w szczeblach zawodu shinobi.

D?ji Habashiru porzucił karierę ninja i opuścił na dłuższy czas Konohę w sobie wiadomym celu. Najczęściej mówi się, że udał się do Kiri-Gakure ? niektórzy z nich twierdzili też, że poszedł tam szukać zemsty. W każdym razie od tego czasu słuch po nim zaginął.

Raikyu Hy?ga niedługo po wybraniu nowego Hokage również opuścił Konohę, ale nie dla zemsty, tylko by doskonalić swoje umiejętności walki, głównie ninjutsu i genjutsu. Często się mówi, że zmienił styl ubioru i że zawsze podróżuje z oczami zawiązanymi opaską. Zyskał przydomek Kuro Mashin, czyli mroczny diabeł, albowiem porównywano go z powyższych powodów do diabła.

Natomiast Arame zaczął trenować jeszcze ciężej i służył wiernie osadzie, pokazując się przy tym jako dobry przywódca. Udało mu się także spełnić swoje marzenie: wstąpił do ANBU. W osadzie znany był z tego, że w młodym wieku opanował już trzy żywioły czakry. Ponoć myślał też nad wyruszeniem w świat, aczkolwiek jeszcze nie wprowadził tego w życie.

Mawia się, iż nowe pokolenie zawsze przewyższy starsze. W to zdaje się wierzyć sam Siódmy Hokage. Utrzymuje on też, że młodzi ninja wyrosną na ludzi, z których nieżyjący już przodkowie byliby dumni. I w tym duchu wychowywał nastoletnich shinobi. Nie przejmowano się też mocno Kary?do ? jak powiedziała Sakura Haruno, oni mają być dopiero przyszłością.

Wszystko zdawało się iść dobrą drogą.

Sesja Naruto ? v. 2.0

vel ?Sesja Naruto #1?

Na podstawie mangi ?Naruto? Masashiego Kishimoto oraz anime ?Naruto? i ?Naruto Shipp?den? studia Pierrot w reżyserii Y?to Date

Administratorzy Forum Actionum

Ghost

wies.niak

mateusz(stefan)

Moderatorzy Sesji RPG

niziołka

P_aul (założyciel tematu)

Cardinal (obecnie nie moderuje)

Qbuś

Turambar

Pomysłodawca i Mistrz Gry pierwszej sesji

Naruto-Uzamaki

Mistrz Gry drugiej sesji

Knight Martius

Gracze (pogrubieni są grający do tej pory)

Greenday ? Nanji Arato

Kagex ? Yuki Yennta

SR ? Shun Arachi (kiedyś też jako Shimizu Ry?jin)

Mcam ? Damato Mokuza

pitMODS ? Geriko Edoreki

boromir_blitz ? D?ji Habashiru (kiedyś też jako Niru Yamanaka)

puki14 ? Keizu Nedoji

Siri ? Katsuri Ishoju

gloin66 ? Kai Inuzuka (w ogóle nie ukazał się w grze)

Silmaril ? Raikyu Hy?ga

Gofer ? Yuki Yennta (grał w zastępstwie za Kagexa)

ryfterek ? Ishimaru Makoto

Yoshida ? Kazuma (kiedyś też jako Shimizu Ry?jin)

Kookoo ? Yarito Mizutsuke

Shaker ? Arame

Kreacja postaci

Masashi Kishimoto (Neji Hy?ga, Rock Lee, Hinata Hy?ga, Tsunade, Ino Yamanaka, Sakura Haruno, Sai, Sasuke Uchiha, Naruto Uzumaki, Shikamaru Nara, Konohamaru Sarutobi i inni)

Knight Martius (Yamashita Ry?jin, Shimizu Ry?jin, Imamade Nandomo, Satoshi Ry?jin, członkowie Kary?do, nauczyciele akademiccy, egzaminatorzy selekcji ch?ninów, postacie z pierwszych misji rangi C, rozwinięcie postaci wykreowanych przez Masashiego Kishimoto i inni)

Gracze (ich własne postacie oraz dość pokaźna część postaci epizodycznych)

Szczególne podziękowania

Yoshida (za pomoc w prowadzeniu sesji Naruto dla początkujących)

SR, Siri (za nieocenione wsparcie i pomoc w czasie sesji)

P_aul (za cenne porady odnośnie pisania i prowadzenia)

Ponadto: SR, boromir_blitz, Silmaril (za wytrwanie na sesji przez tak długi czas i okazanie wsparcia w trudniejszych chwilach)

Ponadto znowu: Greenday, Kagex, pitMODS, Siri (za pozostawienie po swoim odejściu uczucia, że ?beze mnie ta sesja nie będzie taka sama?)

Dziękuję Wam wszystkim za ten mile spędzony czas!

* * *

Tymczasem gdzieś zupełnie indziej?

- Pokażcie się wszyscy.

W bardzo ciemnym pomieszczeniu sporych rozmiarów pojawiło się nagle osiemnaście ledwo widocznych sylwetek jakichś postaci. Ostatnia, dziewiętnasta, będąca prawdopodobnie liderem, patrzyła na to wszystko bez cienia emocji.

- Emono. Raportuj ? odezwała się w końcu.

- Młodziki sprawdzone ? powiedziała sylwetka przedstawiająca Emono. ? Miałeś rację, oni mają w sobie potencjał.

- Więc dlaczego ich nie zabiłeś, kiedy miałeś okazję?! ? warknęła jakaś kobieta.

- Nie miałem tego na celu. Tak, mogli zginąć. Ale przeżyli i nawet nieźle się spisali. Dla mnie to bardzo dobrze, przynajmniej wiem, czego się po nich spodziewać w przyszłości.

- A czego niby? Że wyrosną na kogoś, kto może poważnie zagrozić naszej organizacji?!

- Uspokój się ? powiedział lider. ? Emono zrobił to, o co go prosiłem. Nie masz powodu na niego naskakiwać.

- Ale co to miało na celu? Ciągle tylko ostrzegamy, tak jak tamta nasza z Kusa-Gakure! To się na nas zemści, zobaczycie!

- Młodzi są, niech wiedzą, na co się szykują ? odpowiedziała ta kunoichi. ? To dla ich dobra. A jeśli nic z tym nie zrobią, to ich problem.

- Masz całkowitą rację ? rzekł lider. ? A co z nich będzie, to się okaże. Wyrosną nam albo skuteczni przeciwnicy, albo potencjalni członkowie?

- Pozwólcie, że się wtrącę ? powiedziała jedna z sylwetek. ? Naszym głównym planem chyba nie jest ostrzeganie młodych, tylko przejęcie Konohy.

- Na chwilę obecną tak, Akira, zgadza się. Niemniej atak Sasuke Uchihy, na dodatek prowadzącego do boju grupę nukeninów, nie powiódł się. Zapewne teraz wiedzą, że nasza organizacja ma inne zamiary niż polowanie na niebezpiecznych ninja. Do następnego ataku więc musimy się solidnie przygotować.

- Ile to zajmie?

- Odłożymy to na kiedy indziej. Na kiedy dokładnie - zobaczymy.

- Ale przecież oni są osłabieni! ? odezwała się znowu tamta kobieta. ? Jeśli teraz znów uderzymy, to wygramy!

- Ja wychodzę z założenia, że leżącego się nie kopie. Pozwólmy im wyleczyć się ze swoich ran, tym bardziej że my też ponieśliśmy stratę. I nie radzę wam dyskutować z moją decyzją.

Wszyscy umilkli.

- Ale jednego jestem pewien ? kontynuował przywódca po chwili. ? Konoha-Gakure zniknie z map świata. Musi zniknąć. Dopilnujemy, żeby tak się stało. A gdy plany zamienią się w rzeczywistość, świat będzie stał przed nami otworem.

KONIEC HISTORII PIERWSZEJ

?a może całej sesji?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...