Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

P_aul

Warhammer 40,000 - Sesja

Polecane posty

- Cholera.

Zaklął na głos, który odbił się echem po ścianach tego małego myśliwca. Ledwie walczył z Eldarami a teraz znalazł się po drugiej stronie Drogi Mlecznej, w dodatku w Cardii na skraju Oka Terroru. Lepiej być nie mogło.

"Skończ się nad sobą użalać Ivo... bywało gorzej"

Pomiary wskazywały, że napęd statku nie wytrzyma długo. Skierował się na orbitę planety, włączył radio i zaczął wywoływać kontrolę naziemną. Nie będzie cackał się z pozwoleniem o lądowanie:

- Tutaj Kosmiczny Marine zakonu Kruczej Straży do kontroli naziemnej Cardii. W Segmentum Tempestus nasz oddział zaatakował myśliwce Eldarów kiedy podczas walki wpadłem w wir. Napęd niedługo się skończy. Żądam pominięcia pozwolenia na lądowanie. Odbiór.

Oczekiwał na odpowiedź kontroli naziemnej, zapewne szybkiej.

Mimo to, nie tracił czujności ani na moment. Tym bardziej w tym świecie kiedy atak Marines Chaosu może nastąpić właściwie w każdym czasie mniejszy lub większy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprawdziłem jeszcze raz mój harmonogram i z lekko rozgoryczoną miną pokręciłem głową.

- Abrahamie. Starzejesz się. ? powiedziałem cicho do siebie.

Tak czy inaczej, miałem swoje obowiązki i postanowienia do wypełnienia. Pierwszym krokiem było sprawdzenie najbliższej mnie maszyny. Sprawdziłem poprawność ustawień i zgodność parametrów. Trochę to zajęło, ale po kilku dłuższych minutach wszystko było gotowe. Pisząc raport o poprawności działania maszyny, skierowałem się do kolejnej, kątem oka pilnując przy tym, aby na nic nie wpaść. Byłem lekko zdenerwowany, bo w sumie ktoś inny powinien doglądać tych sprzętów. Doświadczenie niestety mnie już kilkukrotnie nauczyło, że jeśli coś ma być właściwie zrobione, to trzeba samemu się tym zająć.

Nie wiedziałem jak długo tam zabawię. Coś mi jednak mówiło, że zajmie mi to naprawdę spory kawałek czasu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyklękam na jedno kolano przed kurhanem. Schyliwszy głowę, przymykam oczy w całkowitym skupieniu. Myśli i emocje ulatujące z tego miejsca przypominają raczej płomień, nie słup dymu.

Dlaczego ja nie płonę?

Wstaję powoli, doskonale zestrojony odbiornik. Spoglądam na żołnierzy stojących za mną. Kto będzie następny? Skoro Imperator chce oczyścić swe szeregi z jednostek zbyt przeżartych śmiercią - nic mi do tego, sam ich zabiję. Jednak... Co, jeśli to Chaos? Skoro pachnie jak Chaos, działa jak Chaos - to musi być Chaos.

Sięgam dłonią ku nieśmiertelnikom. W moim umyśle jawią się jako metal rozżarzony do czerwoności, nie oparzą skóry, mogą skrzywdzić umysł. Bez wahania dotykam ich opuszkami palców.

Mówcie do mnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żarty się skończyły. Podobnie jak cała ta maskarada, a nam przypadło odegrać kluczową rolę. Pierwszy raz od wielu dziesiątków lat poczułem żywe podniecenie i prawdziwą radość. Jednak opanowałem swój umysł i doprowadziłem do stanu najwyższego skupienia. Szturchnąłem Hagena lekko w ramię. On i jego Czempioni powinni sobie dać radę. Moja misja była dużo ważniejsza. Podszedłem do miejsca, gdzie stał najpotężniejszy z pojazdów Adeptus Astartes. Wiedziałem, że jeśli zepsucie dotknie jego, to reszta podda się z łatwością. Wyciągnąłem rytualny sztylet i zaczynałem nacinać symbole na wewnętrznej części swojej dłoni. Rozpocząłem inkantacje. Gdy wypowiedziałem ostatnie słowa docisnąłem zakrwawioną dłoń do odgradzającej mnie od Korsarza Landa bariery. Jeszcze chwila, a będziesz mój...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Malcolm:

Człowiek ubrany w jaskrawe biegł w stronę drzwi wydając z siebie serię dźwięków, który z niesłyszalnego szeptu przechodzi w wielki wrzask. W Imperialnym Gotyku brzmi to jak "On wiedział! ON WIEDZIAŁ!", choć nie masz co do tego całkowitej pewności. Mężczyzna nagle upada, wyjąc wniebogłosy. Jeden z twoich towarzyszy obserwuje drzwi, kiedy drugi ucisza więźnia zatykając mu usta rękawicą i oczekuje na twoje polecenia. Pojmany przez was człowiek ma purpurowe, rozbiegane oczy. Mimo stalowego uścisku wierci się na tyle, na ile jest w stanie.

Jon:

Bartok Czerwony mierzy cię wzrokiem, po czym odpowiada:

- Rozumiem, że moja decyzja może ci się nie podobać. Jednak powierzam ci odpowiedzialne zadanie, którego nie chcę i nie mogę przekazać nikomu spoza sfory. Wasze odkrycie jest niepokojące, padnie wiele pytań, na które najlepiej z nas wszystkich znasz ty. Obawiam się też, że jest w tym ręka Wielkiego Wroga. Coś wisi w powietrzu, czuję to. Będziesz moimi oczami i uszami, Jonie. Walka z nieprzyjaciółmi Ludzkości to nie tylko chwała zdobyta na polu bitwy, ale także pozornie nieistotne czynności. A teraz idź, masz jeszcze wiele do zrobienia.

Wilczy Wódz daje ci znak, że rozmowa dobiegła już końca. Wyczuwasz, że nawet on nie jest pewny wszystkiego. Niedługo potem znajdujesz się w swojej kabinie razem z resztą Krwawych Szponów. Lecicie najmniejszą jednostką, jaką mógł wam przydzielić Bartok, a to oznacza także osobnego Nawigatora. Liczba Nawigatorów w zakonnej flocie jest stosunkowo niewielka, a ryzyko zniszczenia jednostki podróżującej przez kosmos wprost proporcjonalne do wielkości floty. Przechodząc przez Spaczoną Przestrzeń nikt z twoich kompanów nie może spać. Wyczuwasz, pomimo przekomarzań i żartów twoich podwładnych, że są zaciekawieni i zaniepokojeni zarazem tą nieoczekiwaną specjalną misją.

Gdy okręt opuszcza wreszcie Spacznię na głównym ekranie mostka ukazuje się Cadia. Olaf, Rolf i Odin stoją tam razem z tobą, w pełnym rynsztunku. Zaskakuje cię, że są całkowicie poważni, co u Kosmicznym Wilków jest rzadkością. Podchodzi do ciebie Nawigator w towarzystwie grubego astropaty.

- Oto Cadia - kiedy mutant mówi jego trzecie oko wyraźnie drga pod materiałem, którym ciasno owinięta jest jego głowa. - Zgodnie z rozkazem Wilczego Wodza pozostaniemy na niskiej orbicie, wy polecicie niewielką jednostką i wylądujecie na planecie. To... - Nawigator wskazuje na towarzyszącego mu człowieka - jest astropata Alwus i będzie waszym łącznikiem z pozostałymi astropatami naszego statku. Macie go zabrać ze sobą, rozkaz Wilczego Wodza.

Do rozmowy wtrąca się jeden z ludzi z herbem wilczego łba na szarej koszuli, Fenrisjanin, obserwujący runy na panelu: - Zgodnie z odczytami na niskiej orbicie stacjonuje Czarny Okręt Inkwizycji i Barka Bojowa "Wspaniały", należąca do Szarych Rycerzy. Ponadto w rejonie Oka Terroru zaobserwowałem flotyllę okrętów identyfikującą się jako Flota Krucjaty.

Ivo:

Odpowiedź była szybka:

- Tutaj kontrola lotów Kasru Modran, przyjąłem. Niestety, wszystkie lądowiska wojskowe zostały przygotowane dla potrzeb Imperialnej Gwardii i PDFu w celu zmobilizowania wszystkich sprawnych oddziałów. Nie ma miejsca. Edykt inkwizytora Dartina Cole z ramienia Ordo Malleus, wszystkie siły planetarne są do jego dyspozycji. Możesz spróbować wylądować w Zamku Czarnych Templariuszy, może udzielą ci lądowiska. Bez odbioru.

Połączenie zostaje zakończone.

Abraham:

Po zajrzeniu do harmonogramu widzisz napis, jakby krwią: "Masz zadanie do wykonania. Nie zawiedź mnie. 9".

Tal:

Wyczuwasz silne emanacje psychiczne... Krew. Dużo Krwi. Jest też obecna skaza Chaosu. Ledwie wyczuwalna. Nie jesteś w stanie stwierdzić źródła. Przebłyski. Jakiś mężczyzna z czarnym tatuażem na policzku, psyker... Ludzie wygrzebujący ciała z ziemi... wyczuwasz, że coś zostało wyrżnięte nożem na odwrotach nieśmiertelników, jakieś symbole. Twoje ręce wzdrygają się przed dotykaniem ich. Nie masz wątpliwości, że to symbole Chaosu.

Gofryd:

Runy rozżarzają się, a ty czujesz jak potężna magia zaczyna działać. Wewnątrz świętej strefy powstaje pustka, którą wypełniają Mroczne Potęgi. Świat wokół ciebie zmienia barwę na jasnoczerwoną, proste kształty ulegają skrzywieniu, a ciebie przepełnia moc. Bariera znika. Zaczynasz bezcześcić rytualne symbole Fałszywego Boga na pancerzu uśpionego Korsarza Landa, jeden po drugim i wycinać własne. Po dłuższej chwili mogłeś już wypuścić ze swego umysłu do STC Landa taką liczbę danych, która bez wątpienia sprawi iż komputer zwariuje, miotając się między standardowymi fałszywymi procedurami imperialnymi, a prawdziwą wiedzą prawdziwych bogów. Niezależnie od wszystkiego pojazd wymknie się spod kontroli i zacznie działać na własną rękę. Usłyszałeś ryk Hagena, który cofał się przed wściekłymi atakami Czempiona Fałszywego Imperatora, Esena. Brat Mauel i Forself leżeli w kawałkach, a krew plamiła ziemię. Pozostali przy życiu bracia - nie licząc Hagena - Sondir ucieka w twoją stronę, a Alfar zaczął strzelać z boltera. Niestety, broń się zacięła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"A niech to... tego się obawiałem. Obecność tej floty musi o czymś świadczyć. Szykuje się coś dużego a mnie akurat wir rzucił tutaj. Mam cholerne szczęście..."

Odpowiedziałem:

- Zrozumiałem. Bez odbioru.

Postanowiłem pójść za radą gościa z kontroli. Zanim jednak włączyłem radio ponownie sprawdzam ponownie przyrządy aby zorientować się w sytuacji i w tym czy jak napęd całkowicie się wyładuje nie będę dryfował w otchłań kosmosu. Rozeznaję się także w sytuacji dookoła mojego statku czy np. nikt mnie nie atakuje lub czy ktoś się nie zbliża.

"Na Imperatora... niech teraz się uda"

Zaczynam wywoływać Zamek Czarnych Templariuszy:

- Tutaj Kosmiczny Marine zakonu Kruczej Straży do Zamku Czarnych Templariuszy. Walczyłem ze swoimi braćmi w Segmentum Tempestus z Eldarami kiedy wpadłem w wir i znalazłem się tutaj. Napęd niedługo się wyczerpie. W Kasru Modran nie mają dostępnych lądowisk wojskowych. Potrzebuję lądowiska, odbiór.

Skończyłem mówić i czekałem na odpowiedź. Darowałem sobie formułkę o pozwoleniu. Im dłużej będę czekał na orbicie tym większe prawdopodobieństwo, że napęd się wyczerpie a wtedy - będzie niemiło.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko gotowe. Przedpole przygotowane. Urządzenia, które nie mają dla mnie teraz znaczenia, są sprawdzone, a raporty spisane. Wszystkie środki zaradzające wykryciu zostały przedsięwzięte. Teraz czas na właściwą część zadania. Podszedłem do Orma i upewniając się zawczasu, że nie zostanę nakryty, nakazałem mu stosując kod Karmazyn, wysłać wiadomość do Abazigala. Treść była prosta: ?Pojawiły się nieoczekiwane komplikacje. Zachować szczególną ostrożność. Zaktualizować wszelkie dane i podjąć odpowiednie kroki. Koniec przekazu.?

Moja twarz nie drgnęła nawet o milimetr. Na uśmiechy przyjdzie jeszcze pora. Tym jednak czasem, upewniłem się, że nie pozostawiłem śladów i podszedłem do ostatniego urządzenia, które stało obok astropaty, a którego jeszcze nie sprawdziłem. Średnie czasy każdej kontroli są podobne. Raport napisany w tym samym stylu, co pozostałe. Po sprawdzeniu tego urządzenia spiszę ostatni raport i oddalę się spokojnie, nie dając podejrzeń co do moich prawdziwych działań. Tym jednak czasem, kątem oka spoglądam na Orma i w razie czego czekam na ewentualny odzew.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heretyk! A więc w środku na pewno jest ich więcej. I może nie tylko tych zwykłych, słabych i plugawych istot, jak to ścierwo leżące pod moimi stopami. Przyklękam na jedno kolano, opierając ciężar ciała na Nemezis. Spoglądam uważnie w rozbiegane oczka heretyka. Imperatorze, Panie i Siło, pomóż swym pokornym sługom zniszczyć nasienie kalające Twą cześć. Daj mi Panie siły bym mógł godnie służyć Twej chwale. Nie daj mi upaść. Wzmocnij me siły. Prowadź wedle Twej woli. Daj zwycięstwo swoim wiernym sługom. Po zakończeniu krótkiej modlitwy spoglądam jeszcze raz w oczy bluźniercy. Zaczynam penetrować psionicznie jego wątły umysł i staram się wyciągnąć od niego wszystko, co może mi się przydać. Zadaję pytania, wzmacniając je siłą mego umysłu: Skąd pochodzi? Co znajduje się w środku? Ilu ich tam jest? Czy są jeszcze inne miejsca zebrań sług przeklętego Chaosu? Gdy wiem już wszystko daję znak Bratu, który dopadł heretyka, by zakończył jego podły żywot. Podnoszę się i wraz z braćmi wracam do pozostałych.

- Bracia... w środku czeka nas próba. Na chwałę Imperatora, oczyścimy to miejsce, jeśli taka będzie wola Świętej Inkwizycji.

Aktywuję komunikator: Wasza Ekscelencjo, Twe obawy się potwierdziły. Znaleźliśmy heretyków. Daj rozkaz Panie, a oczyścimy to miejsce. Jakieś dodatkowe rozkazy?

Czekając na odpowiedź ustawiam Braci w formacji uderzeniowej, dając im znak, by byli gotowi do wyważenia wielkich drzwi na mój rozkaz. Ściskam mocniej Nemezis w prawej dłoni. Grzesznicy, bójcie się gniewu Imperatora!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Bezużyteczni głupcy! Niczego nie potraficie zrobić dobrze? - syknąłem w kierunku Hagena. Wiedziałem jednak, że jego śmierć może się okazać moją zgubą, więc czym prędzej cisnąłem w stronę Esena wiązką psionicznej energi.

Sługus Imperium jest zajęty walką. Wytrącenie mu broni lub chociaż odrzucenie do tyłu mogłoby odwrócić szalę, tak by ten dureń Hagen miał jakieś szanse. Następnie zacząłem przyzywać połączenie ze Spacznią. Bariery zostały złamane, więc otwarcie niewielkiego wejścia nie powinno być większym problemem. - Przybywajcie sługi Tzeencha! - zakrzyknąłem tryumfalnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ivo:

- Przyjąłem - usłyszałeś odpowiedź. - Ląduj na stanowisku X-5. Włączę sygnały lądowiska i zdezaktywuję tarczę ochronną. Wprowadzam twój kod rozpoznawczy. Chwała Tronowi Terry.

Z oddali widzisz już kontury Kasru. Trzy pierścienie miasta-fortecy pośrodku kilkunastu kilometrowej pustki, która oddziela Mordan od cadiańskich lasów. Zamek Templariuszy znajduje się w drugim kręgu obronnym. Pod twierdzą umieszczono lądowiska Czarnych Templariuszy, zaczynając od przestrzeni przeznaczonych dla niewielkich jednostek, po wielkie lądowiska dla pomniejszych i średnich jednostek. Jedno z nich emituje jakiś sygnał, co zauważyłeś po miarowym miganiu świateł. Po wylądowaniu serwitorzy zajęli się sprawdzaniem stanu technicznego twojego pojazdu. Wystarczył rzut okiem, żeby zauważyć wzmożoną aktywność Marines na Zamku. Uderzyła cię ilość transportowców Rihno - wystarczyłoby na przetransportowanie dwóch, może trzech Kompanii. Liczni Templariusze sprawdzali systemy obronne, sprzęt osobisty, ćwiczyli lub asystowali kapłanom maszyn przy inspekcji sprzętu zakonnego.

Abraham:

Orm otrząsa się i otwiera powieki. Patrzy przez chwilę na ciebie, po czym kiwa ledwo dostrzegalnie głową.

- Jakie komplikacje? Mów szybko. Orm przekaże twoją wiadomość natychmiast. Czekaj na instrukcje, jak skończysz - astrotelepata odpowiada bez emocji, starannie wymawiając słowa. Gdy kończy zakrywa oczodoły powiekami i opuszcza lekko głowę.

Malcolm:

Cadia... Kasr Mordin... (czyli miasto-forteca, w której się obecnie znajdujesz.) Czujesz, że coś stara się blokować twoje zdolności, ale udaje ci się przezwyciężyć tą przeszkodę. Ktoś zostawił mentalną blokadę w umyśle tego człowieka. Miejsce spotkań... Widzisz obrazy plugawych ceremonii seksualnych, torturowanych ludzi. Jakiś człowiek w zmiennobarwnej szacie, wspomnienie jest niewyraźne, kojarzysz z nim imię Malvin, które pobrzmiewa w umyśle heretyka. Dary. Znak Prawdziwego Boga - połączone symbole męski i żeński. Po tej fali informacji następuje pustka.

Głowa heretyka pękła niczym przejrzały arbuz pod ręką Szarego Rycerza. Krew sika silnym strumieniem, żeby chwilę potem opaść, aby w końcu rozlać się w kałużę dookoła ciała heretyka. Komunikator chwilę szumi, po czym słyszysz już głos inkwizytora: - Pochwyćcie ich przywódcę żywcem, jeśli to tylko będzie możliwe. Reszta niech zginie. Chwała Imperatorowi!

Gotfryd:

Twój atak okazuje się nadzwyczaj skuteczny. Choć Czempion Imperatora nie ginie w wyniku uderzenia, to odrzuca go ono do tyłu, aż wali plecami w ścianę. Alfar przerzucił się na miecz łańcuchowy, porzucając bezużyteczny bolter. Hagen próbuje dobić Esena ciosem croziusa, ale przeciwnik blokuje uderzenie Czarnym Mieczem, choć widać, że przyszło mu to z trudem. Sondir się opanował i czeka tylko na dogodną pozycję do strzału, żeby wykończyć Czempiona. Portal się otwiera, czujesz przypływ mocy, prawdziwą euforię. Słyszysz za sobą skrzeczenie demonów Tzeencha, które zaczynają przechodzić do wymiaru materialnego, szarpiąc pazurami o podłoże, żeby wydostać się na wolność.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałem zdenerwowany w stronę astropaty.

- W kolejności to idzie tak. Na Cadii pojawili się Czarni Templariusze. Na lądowisku widziałem silny oddział pod flagą z przepołowioną czaszką. Dobre wiadomości kończę tym, że nad powierzchnią wykryto coś, jakby barkę bojową, której jednak nie zidentyfikowano do tej pory. Czekam na odpowiedź.

Coś mi mówiło, że jeśli idzie o sprawę tej barki, ktoś spartolił sprawę z maskowaniem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Abraham:

Astropata wydaje dźwięk, który przypomina pozbawiony emocji śmiech.

- Barka Bojowa należy do Szarych Rycerzy. Na Cadię ściągnęło więcej grup interesów, niż nam się zdawało. Możliwe, że przybędzie ich jeszcze więcej - Orm milknie. - Musisz udać się do Proroka i poinformować go, że nadszedł czas wyboru. Powiedz mu, że otrzyma najwyższą nagrodę. On da sygnał do rozpoczęcia, wtedy wkroczymy my. Niestety, Prorok znajduje się w Pałacu. Aby się tam dostać będziesz potrzebował czegoś więcej. Skontaktuj się z bibliotekarzem Gotfrydem, powinien być na Zamku Czarnych Templariuszy. Nosi znaki Czarnych Templariuszy, lecz strzeż się - nie każdy z nich jest jednym z nas. Dzięki jego poparciu dostaniesz się do Pałacu. Przekonaj go, że służycie temu samemu Bogu. Posłucha. Sam musisz znaleźć sposób, aby do niego dotrzeć. Nie zawiedź.

Nienaturalnie obojętny głos cichnie, zauważasz na skórze Orma bladość. Rytuał komunikacyjny musiał go zmęczyć. Kompletnie cię ignoruje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tak, Ekscelencjo. Chwała Imperatorowi.

Zwracam się w kierunku pozostałych: - Bracia! Rozkazy są proste. Oczyścić to plugawe miejsce i dołożyć starań by przywódcę tego heretyckiego kultu porwać żywcem. Inkwizycja ma wedle niego inne plany. Weźcie to za punkt honoru, ale nie ryzykujcie życiem. Każdy z was ma niewyobrażalnie większą wartość dla Imperium, niż jeden, a nawet stu plugawych chaosytów. A teraz niech poznają czas sądu sprawiedliwych! Na chwałę Imperatora! Za mną!

Krótki znak ręką, żołnierze zajęli pozycje. Ruszamy pędem w kierunku drzwi. Nie mają prawa wytrzymać uderzenia . Nemezis przyjemnie grzeje rękę. Stormbolter przymocowany do nadgarstka prawej dłoni gotowy do strzału. Gdy wpadniemy do środka nie będzie litości. Nigdy jej nie było i to się nie zmieni.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tym razem wieści były dla mnie pozytywne.

- Chwała Imperatorowi - powiedział do siebie kiedy radio ucichło.

Zamek Czarnych Templariuszy robił wrażenie a zamieszanie w jego wnętrzu jeszcze większe. Tym bardziej utwierdziło mnie to w przekonaniu, że szykuje się coś dużego. Coś wielkiego. Obecność floty na orbicie jak i zamieszanie tutaj... czyżby wreszcie była szansa na zniszczenie Marine Chaosu w Oku Terroru? Byłaby to niezmiernie szczęśliwa chwila gdyby to się udało a z wsparciem Imperatora na pewno się uda...

Statkiem zajęli się specjaliści a ja wziąłem swój ekwipunek i rozejrzałem się po placu szukając kogoś wyższego rangą, który może powie mi gdzie mam się udać i co robić dalej. Może nawet przydam się do pomocy... w końcu nie jest w dobrym tonie siedzieć bezczynnie kiedy reszta braci ciężko pracuje.

Mimo to czujność zachowuję przez cały czas. Nigdy nie wiadomo co może się stać a jestem typem osoby, która lubi sobie planować wszystko z góry, ale nie daje się zjeść nieprzewidzianym wypadkom...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmrużyłem lekko oczy i uśmiechnąłem się nieznacznie.

-?A więc i nawet fanatycy potrafią odnaleźć właściwą ścieżkę? Urocze. ? przemknęło mi przez myśl, ale szybko jednak ukryłem ją w odmętach umysłu, by powrócić do typowego rozumowania ? Muszę znaleźć drogę do celu i potrzebny mi jest ten Godfryd. Czas więc złożyć mu wizytę. - spojrzałem ostatni raz na Orma - Biedaczek się zmęczył i już ze mną nie porozmawia. Jest mi z tego powodu niewymownie przykro? HA!?

Moje oblicze ponownie przybrało stary, zmęczony wyraz i po poprawieniu rękawic, oraz pewniejszym chwyceniu notatnika z papierami, ruszyłem ku wyjściu z tego budynku. Słońce nadal mocno świeciło, dając uczucie niesamowicie przyjemnego ciepełka na całym ciele. Swoje dalsze kroki skierowałem od razu w stronę Zamku Templariuszy. Po drodze wpadnę na jakiś sensowny pomysł spotkania się z tym całym Godfrydem. Przekonanie go o tym, że walczymy dla tej samej sprawy będzie łatwiejsze.

-?Hmm? Może powiem, że dostałem rozkaz z centrali, w którym jasno podali, że mam się spotkać z nim? Nie. Sprawdzą pewnie prawdziwość informacji, w swej fanatycznej filozofii o braku zaufania do każdego nie ma większego miejsca nawet dla nich samych? Albo mógłbym powiedzieć, że jestem jego starym przyjacielem i? niee? Templariusze lubią się ze sobą? Może zwyczajnie im rozkazać zaprowadzenie mnie do niego? Szlag. Tyle opcji i tylko jedna możliwość wyboru? To takie? frustrujące? A może jednak?? ? w tym tonie szły moje myśli w czasie drogi. Otaczała je mała bariera rozmyślań o rozpijaczonych żołnierzach i planach obcięcia racji alkoholu za niespełnianie właściwych norm. Nie byłem pewien, którą drogę postępowania wybrać. Improwizacja to piękna rzecz. Zobaczę, jak sprawy się potoczą i obiorę najlepszą ścieżkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odsuwam się nieco, nie chcąc być przypadkowo stratowany przez podniecone demony. - Dalej, sługi Tzeencha! Zróbcie użytek z tych pojazdów! Niech broń niegdyś zwalczająca Prawdziwych Bogów obróci się przeciw swym stwórcom! -

Bariery zostały już dostatecznie osłabione, a demony powinny dokończyć to co ja zacząłem. Teraz trzeba wreszcie pozbyć się tego imperialnego pionka. Przecież nie chcemy, żeby nasi "bracia" zbyt szybko zorientowali się w sytuacji? - pytam się z przekąsem w myślach. Teraz kiedy nie jestem już pochłonięty barierą i zadaniem, powinnienem dopilnować, by plan przebiegał po naszej myśli. Skupiam się i zaczynam inkantacje. Czempioni Kosmicznych Marines mają zakute łby, ale czasem i do nich trafia słowo Tzeencha. Staram się użyć swoich zdolności, by wpłynąć na umysł Esena i go "nawrócić". Nawet jeśli mi się nie uda, to po mojej interwencji, nie powinien długo opierać się Hagenowi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Malcolm:

Pod wpływem uderzenia zamknięte drzwi wyginają się i otwierają z głośnym łomotem, który wydaje gięty metal. Uświadamiasz sobie, że drzwi nie były zamknięte. Wnętrze jest wypełnione skrzyniami pod sam sufit. Stoją w rzędach, noszą emblematy imperialnego orła i są pokryte grubą warstwą kurzu. Nie widzisz tutaj nikogo poza swoimi braćmi. Dochodzi do ciebie jednak cichy szmer, wyczuwasz w nim pewien rytm, czujesz jak powietrze gęstnieje, a włosy na karku stają dęba - znak, że ktoś używa magii, bardzo silny psyker. Dostrzegasz wejście do podziemi, te drzwi również są otwarte. Wciąż żadnego przeciwnika. Idziecie korytarzem, który nagle zakręca. I wtedy widzisz... Nagą kobietę wewnątrz kręgu, wymalowanego krwią. Pochyla się nad czymś, co wygląda na stół ofiarny. Widzisz na nim jakieś ciało. Kobieta trzyma obie ręce przy twarzy i wydaje ciche dźwięki. Resztę pomieszczenia wypełniają ludzie ubrani w różnokolorowe ubrania, są doskonale widoczni. Jedna z postaci odstaje od reszty - nosi zmiennobarwną szatę i zdaje się kończyć jakąś inkantację. Zdajesz sobie sprawę, że są zafascynowani ceremonią i was nie dostrzegli.

Ivo:

Na początku zdaje się, że nikt się tobą nie interesuje, ale w pewnym momencie podjeżdza do ciebie jeden z zakonnych serwitorów.

- Witam, panie. Kazano wam towarzyszyć i odpowiadać na wszystkie wasze pytania. Panowie porozmawiają z wami, gdy chwila będzie sposobniejsza. Czy czegoś wam potrzeba? - mówi i zastyga w oczekiwaniu.

Abraham:

Przed wejściem na teren Zamku widzisz straż Czarnych Templariuszy - dwóch Marines uzbrojonych w boltery. Zdają się nie zwracać na nic uwagi. Brama jest otwarta, a za nią widzisz spory ruch.

Gotfryd:

Nie jesteś w stanie przebić się przez mentalną tarczę Czempiona Imperatora. Zauważasz też, że demony zupełnie cię nie słuchają i pędzą w stronę Esena. Koszmary otaczają leżącego Templariusza, chwytają wszystkimi wielorękami i unieruchamiają aż w końcu jeden z nich wsadza jego głowę do pyska i zamyka szczęki. Krew tryska na demony, które - jakby bawiąc się - zaczynają rozrywać pozbawione głowy ciało na kawałki. Od razu wiesz, że z pancerza niewiele zostanie. Gdy pomieszczenie wypełniają odgłosy mlaskania i przeżuwania zauważasz, że Czarny Miecz został nienaruszony i mógłbyś go wziąć...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Plugawi Heretycy! Już mam wydać rozkaz do zmasakrowania tej dziczy, gdy przez moją głowę przelatuje wspomnienie tego, co wyciągnąłem z umysłu heretyka złapanego na tyłach magazynu. Zmiennobarwna szata... to musi być on... Gestem pokazuję Braciom postać i daję do zrozumienia: Wyrżnąć wszystkich, on ma przeżyć. Cokolwiek tam mamrocze to ścierwo, na Imperatora, nie będzie dane mu skończyć Ruszamy szarżą na tłum heretyków, jednocześnie na chwilę przed tym, jak wspomaganie pancerza zaczęło działać i mój bieg stał się szybszy niż normalny, staram się uderzyć psioniczne w, zdaje się, przywódcę tego kultu. Na tyle mocno by go wybić z rytmu i przerwać to co mamrotał, ale nie zabić. Podnoszę rękę ze Stormbolterem posyłając poświęcone kule w kierunku kobiety nad stołem ofiarnym. Na wszelki wypadek. Boski Imperatorze, tyś mą opoką i siłą... Dopadam do pierwszej linii kręgu. Każdego ewentualnego napastnika staram się odrzucić za pomocą Nemezis. Już sam mój impet powinien wystarczyć, ale nigdy nie wiadomo. Staram się dostać do postaci w przedziwnej szacie i jak najszybciej ją unieszkodliwić, ale pozostawić przy życiu. Panie, wskazuj mą ścieżkę, prowadź dłoń w walce z Twymi wrogami... Prę do przodu, moi Bracia również dopadli pierwszych szeregów. Pozwól osiągnąć cele, ku Twej wiekuistej chwale!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłem już blisko i dalej rozmyślałem o moich możliwościach. Wtedy jednak zobaczyłem to w oddali. Otwarte wrota i naprawdę duży ruch.

-?Hmm? Co tam się dzieje? Może nie będę zmuszony do szukania dziwnej wymówki do wejścia. Byłoby miło, gdyby to się tak łatwo skończyło, a koniec jednego, będzie początkiem kolejnego.?

Kącik moich ust lekko się wykrzywił w intencji uśmiechu. Nie przyśpieszyłem zbytnio kroku. Kierując się dalej ku wejściu do zamku, starałem się dojrzeć, co tam się w środku dzieje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ulżyło mnie kiedy zjawił się zakonny serwitor, który zaoferował swoją pomoc jak i wiedzę, którą mam nadzieję - nie wiąże jakaś tajemnica zakonna. Nie jestem zbyt wścibski, ale lubię wiedzieć co się dzieje wokół mnie. Odwzajemniam pozdrowienie:

- Witaj zakonniku, chwała Imperium. Owszem, mam parę pytań i mam nadzieję, że nie dotknę nimi sfery objętej tajemnicą - zachowuję spokojny i uprzejmy ton - Na początku chciałbym wiedzieć ile zajmie naprawa mojego statku. Po drugie, czy istnieje jakaś szansa odtransportowania mnie dowolnym sposobem do Segmentum Tempestus a jeśli nie to czy mam możliwość skontaktowania się ze swoimi braćmi zakonnymi z Kruczej Straży? A po trzecie, czy mógłbym poznać powód tak wzmożonej aktywnośći w Zamku jak i na orbicie? Flota Czarnej Krucjaty jest imponująca.

Skończyłem swój monolog oczekując na odpowiedź zakonnika.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Malcolm:

Twoje psioniczne uderzenie odbija się od mentalnej tarczy celu. Kule dziurawią kobietę, wyrywając z jej ciała potężne kawały mięsa i unoszą ją w powietrze. Słyszysz krzyki przerażonych ludzi, zawołania bojowe swoich braci, odgłosy bolterów szturmowych i uciekających przed wami kultystów. Nie wszystkich jednak. Niektórzy leżą na podłodze w pozycji embrionalnej, żeby chwilę potem powstać jako plugawi mutanci. Znacznie zwinniejsi, silniejsi i odporniejsi.

Abraham:

Przez bramę nie możesz dostrzec wszystkiego, ale widzisz dziesiątki postaci w pancerzach Czarnych Templariuszy, którzy krzątają się po podzamczu wypełnionym transportowcami Rihno i innym sprzętem zakonnym. Strażnik przy wejściu przemówił:

- Tylko goście Zakonu lub ważne osoby mogą wkroczyć na tereny zamkowe.

Ivo:

Serwitor nie reaguje na powitanie i przechodzi od razu do odpowiadania na pytania:

- Naprawą waszego statku zajmą się bracia-technicy, jak tylko dokonamy przeglądu pojazdów zarządzonego przez Kasztelana. Procent szans na odtransportowanie z planety w obecnej sytuacji wynosi, w przybliżeniu 0,089%, ale może jeden z oficerów będzie mógł was skontaktować z waszym Zakonem. Zaistniała możliwość walki z Chaosem, to wszystko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja twarz przybiera chmurny wyraz. Z ust mimowolnie wydobywają się słowa modlitwy.

Napinam mięśnie w pełnej koncentracji. Próbuję zidentyfikować tatuaż na policzku mężczyzny. Jednocześnie nie mogę zbytnio 'zbliżyć się' do Chaosu, do jego niewyraźnych emanacji.

Po chwili otwieram oczy. Pod czaszką nadal płyną myśli, sygnały, emocje tkwiące w tej ziemi; zbliżam się do Jereca.

- Przeszukaj zdjęcia satelitarne tej okolicy w poszukiwaniu miejsca nadającego się na kryjówkę - mówię do niego półgłosem.

Odwracam się ku żołnierzom z Kriegu.

- Ciała waszych towarzyszy zostały zhańbione. Chaos wydarł ich tej ziemi. Czuję, że niedługo stawimy mu czoła - mówię hardo, chcę wzbudzić w nich zapał.

Wreszcie, zbliżam się do Karla Wosha.

- Potrzebujemy czegoś, w czym można przechować spaczone przez Chaos przedmioty. Mowa o tych nieśmiertelnikach - wskazuję na szczyt kurhanu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wysłuchałem cierpliwie odpowiedzi technika i przetrawiłem dokładnie informacje jakie dostałem. Nie było skomplikowane i nie porażały ilością, więc dosyć szybko odparłem:

- Rozumiem. Czy obecnie istnieje szansa na skontaktowanie się z takim oficerem i uzyskanie możliwości kontaktu z Zakonem? Czy możesz mnie zaprowadzić do niego?

Nie chciałem utrzymywać w niewiedzy Zakonu. Poza tym, liczę na to, że jeśli będą wiedzieć, że jestem w Cadii a dokładniej w Zamku Czarnych Templariuszy będę miał szansę na transport a jeśli zacznie dziać się coś niepokojącego, na wezwanie wsparcia. Czujny jestem zawsze i mimo miejsca, w którym się znajdowałem, nie pozwalałem sobie na chwilę rozluźnienia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak kończą wierne sługi Fałszywego Boga... Spoglądam na to co pozostało z niegdysiejszego Czempiona z zadowoleniem. W oczy rzuca mi się broń, którą po sobie pozostawił. Przypominam sobie jak Esen skutecznie bronił się przed ciosami Hagena i jego weteranów. Ostrze to może mi pomóc w dalszej walce z siłami Imperium. Paradoksalnie, wierni słudzy Imperatora będą padać pod ciosami oręża, który miał stanowić ich obronę. Tzeenchowi powinno się to spodobać. - wdźięcznym ruchem podnoszę zdobycz, po czym zwracam się do Hagena:

- Zbierz swoich ludzi. Czas już nie jest naszym sprzymierzeńcem. Musimy jak najszybciej dostać się do Allensteina. - odwracam się patrząc na dalsze harce demonów, a na mojej twarzy pojawia się diaboliczny uśmieszek - Poza tym nie chciałbym być tu, kiedy duchy maszyny do reszty oszaleją...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na Imperatora! Mutanci... a ten wszeteczny psionik jest całkiem mocny... wszystko już nie jest takie proste, ale przecież On jest z nami. Wygramy.

-Traviz! Endorion! - rzucam do komunikatora - Do mnie Bracia. Kiedy Rycerze błyskawicznie znaleźli się obok mnie powiedziałem: -Osłaniajcie mnie, muszę zneutralizować tego psionika. Naprzód! Za Imperatora!

Ruszam wraz ze wspierającymi mnie Astrates w kierunku heretyka, któremu udało się obronić przed moim mentalnym pchnięciem. Próbuję tego ponownie, choć z nikłą nadzieją na satysfakcjonujący skutek. Wzmocnienie mojego ataku przez Braci mogłoby go zabić, a chcę tego uniknąć.

Powstali mutanci rzucili się na nas z bezmyślną furą. Boltery szturmowe huczały wyrzucając z siebie serie poświęconych pocisków. Moi bracia bezlitośnie ścierali się z heretykami. Staram się rozpruć najbliższego mutanta ostrzem Nemezis, a do następnego strzelić z boltera. Jednak cały czas moim priorytetem jest dostać w swoje ręce i obezwładnić, zdaje się, przywódcę kultystów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...