Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Camilo

Dla miłośników RPG

Polecane posty

Hmm, książki z Forgottenów... niaf niaf, czytałem tego sporo, nie powiem, i choć wyżej cenię sobie parę innych światów, to jednak i ten, mimo swej raczej lekkości ma jakiś swój urok... rozmach, nie wiem jak to określić. Ale oczywiście nie wszystkie książki traktujące o Krainach są warte polecenia, zacznijmy od największego 'asa' ze stajni wizardsów:

R.A.Salvatore, prócz tego że dobrał sobie kretyński przydomek autorski, napisał chyba najwięcej książek w tym świecie osadzonych. Oczywiście znaczna większość o Drizzcie. I powiem wam, że o ile pięcioksiąg Cadderly'ego był naprawdę niezły, trylogia Icewind Dale wyborna, a trylogia Mrocznego Elfa wyśmienita - to od czasu tych pozycji dla mnie Salvatore sukcesywnie, z każdą książką się kończy. Hm, brak weny, nowych pomysłów, nie wiem jak to nazwać, ale kolejne książki były coraz gorsze (w porównaniu do poprzednich, bo póki co cały czas są... hm, niezłe), oczywiście były przebłyski (Mroczne Oblężenie). Ostatnio chyba nawet odbił się od dna i skończył z cukierkowatością swoich książek (trylogia Klingi Łowcy - gosh, co za kretyńskie tłumaczenie), tylko że...

... hm, no właśnie. Ostatnio stajnia pisarzy WotC przeżywa rozkwit twórczości młodych autorów - i to chyba jest dobry kierunek, bo przynajmniej wprowadzają powiew świeżości do skostniałego cyklu. Przykładem wyśmienitym może być cykl Wojen Pajęczej Królowej - mi osobiście bardzo podpasował, ze względu na tak ceniony przeze mnie rozmach... boję się tylko następnej, piątej, wydawanej części, bo jej autorem będzie wspomniany Philip Athans... nie wiem jak ja to zdzierżę :P

Ale prócz Salvatora jest jeszcze kilku starszych pisarzy z Forgottenów, którzy warci są uwagi - z pośród nich wyróżnia się zdecydowanie Ellaine Cunningham, z wyśmienitym ostatnim cyklem Doradcy i Królowie - szczerze polecam, o ile pierwszy tom jest średni, drugi już się rozkręca i zapętla jednocześnie, a trzeci... poezja. Dla niego samego warto kupić/przeczytać. Z pozostałych autorów chyba tylko Ed Greenwood jest godny polecenia, a to ze względu na cykl ksiąg o Elminsterze nie wydany niestety w polsce (szkoda - imho najlepsza seria z Krain jako całość).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale prócz Salvatora jest jeszcze kilku starszych pisarzy z Forgottenów, którzy warci są uwagi - z pośród nich wyróżnia się zdecydowanie Ellaine Cunningham, z wyśmienitym ostatnim cyklem Doradcy i Królowie - szczerze polecam, o ile pierwszy tom jest średni, drugi już się rozkręca i zapętla jednocześnie, a trzeci... poezja. Dla niego samego warto kupić/przeczytać. Z pozostałych autorów chyba tylko Ed Greenwood jest godny polecenia, a to ze względu na cykl ksiąg o Elminsterze nie wydany niestety w polsce (szkoda - imho najlepsza seria z Krain jako całość).

W pełni się zgadzam z powyższą opinią. Elaine Cunnigham ma naprawdę chłonny styl. Książki szybko się połyka i co więcej pozostają one w pamięci, a to jest bardzo ważna cecha dobrych książek. Co do Ed'a Greenwood'a to dla mnie jest on naj. Sam stanowiąc twórcę Zapomnianych Krain został u nas w Polsce zepchnięty na dlaszy plan. Niewiele z jego książek jest dostępnych na naszym rynku. Faktycznie, co do cyklu ksiąg o Elminsterze, niestety, nie ukazały się na ziemiach polskich. Na Google'ach mozna sobie pooglądać okładki owych księżek korzystając z wyszukiwarki. Szkoda, wielka szkoda, że tak wybitna osoba została tak okrojona... ehhh. Ja jednak chowam w sercu nadzieję, iż ISA się postara i zrobi przyjemność czytlenikom :D.

Tak na marginesie... prócz książek z serii Forgotten Realms czytałem i mam jeszcze wszystkie trzy części Diablo. Jeśli ktoś ma zamiar je kupić a nie ma o nich żadnego pojęcia, to powiem wam tak. Pierwszą część i trzecią napisał Richard A. Knaak. Druga natomiast należy do Mel'a Odom'a. Autorzy Ci mają zupełnie odmienny styl pisania. Książki nie są czymkolwiek połączone. Brak pomiędzy nimi jakiejkolwiek spójności. Streszczać ich oczywiście nie będę. Według mnie jednak najfajniejszą historię i lepszy styl ma Mel Odom. Jego część druga pt. Czarna Droga jest naprawdę miła w czytaniu. Strony lecą jak błyskawica. Hmm... jak tak sobie to piszę, nachodzi mnie chęć aby jeszcze raz ją przeczytać... to jest właśnie to.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

R.A.Salvatore, prócz tego że dobrał sobie kretyński przydomek autorski

I tu się bratku mylisz, bo to jego imię (imiona własciwie - pierwse na pewno Robert) i nazwisko :P

] (trylogia Klingi Łowcy - gosh, co za kretyńskie tłumaczenie)

Kretyńska nazwa raczej - bo to przeca Hunter's Blades jest ;]. Ciężko było to lepiej przetłumaczyć...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tu się bratku mylisz, bo to jego imię (imiona własciwie - pierwse na pewno Robert) i nazwisko
I tu się bratku mylisz, bo człowiek ten nazywa się Bob Salvatore, a jego przydomek pisarski to Richard Awlinson Salvatore. A teraz do kąta i odpokutować podważenie mojej wypowiedzi bez podstaw merytorycznych :twisted: No, dobra... żartowałem, chyba ;]
Kretyńska nazwa raczej - bo to przeca Hunter's Blades jest ;]. Ciężko było to lepiej przetłumaczyć...
Hm, Ostrza Łowcy brzmi znacznie lepiej. Co do kretyńskich tłumaczeń to radzę poczytać forum ISA, na którym tłumacze dawali niejednoznaczne informacje, jako wczesną formą tłumaczenia było "Ostrza Gajowego" :twisted: Pisałem to z myślą o tych właśnie panach ;] A co do samego wydawnictwa, skoro już przy nim jesteśmy - mam im do zarzucenia sporo, jeśli chodzi o wybór pozycji (brak Greenwooda!), ale jeszcze więcej jeśli chodzi o babole. Szczególnie najnowsza wydana część (IV) Wojen Pajęczej Królowej jest niesamowicie zabugowana - i to w sposób rażący, bo mnóstwo jest zwykłych pominięć liter, czy błędów logicznych i powtórzeń (!). Nie będę świecił przykładami - ale sami zwróćcie uwagę podczas czytania.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tu się bratku mylisz, bo to jego imię (imiona własciwie - pierwse na pewno Robert) i nazwisko
I tu się bratku mylisz, bo człowiek ten nazywa się Bob Salvatore, a jego przydomek pisarski to Richard Awlinson Salvatore. A teraz do kąta i odpokutować podważenie mojej wypowiedzi bez podstaw merytorycznych :twisted: No, dobra... żartowałem, chyba ;]

Żartowałeś z pójściem do kąta, czy z wiedzą, że to Richard Awlinson? ;]. Bo osobiście nie widzę powodu, by mając na pierwsze Robert (Robert=>Bob) zmieniać je sobie na Richarda (który ma jeszcze bardziej idiotyczne zdrobinienie - Dick ;P). Ale nie wykluczam, że to "A" jest podpuchą, jak "K" w Joanne K. Rowling ;].

EDIT: No, teraz wszystko jasne - nasz Łukaszek chciał być sprytny i wmonotował Richarda Awlinsona (m.in. "Tantras", "Cienista dolina" - to, co u nas zwie się Trylogią Awatarów, a w rzeczywistosci jest pięcioksięgiem)staruszkowi RAS-owi ;]. Thank you, S.C. John... eeee Mr Google :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Richard Awlinson Salvatore, a właściwie Bob Salvatore (choć pod tym pseudonimem pisali również inni autorzy książek ze świata Forgotten Realms, m.in.: Scott Ciencin i Troy Denning) urodził się w 1959 roku w Massachusetts (...)
Dziękuję, więcej pytań nie mam. Jak widać Bob dostawił tylko swoje nazwisko do wykorzystywanego już pseudonimu. A ty Konrad naprawdę zastanowiłbyś się prędzej dwa razy, zanim kogoś objedziesz, bo jak widzisz nie masz racji, a się pienisz - czyli standard ;] A teraz marsz do kąta - i mówię tym razem całkiem serio ;]
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale macie problemy... :D Na następnym zjeździe się czule obejmiecie, pocałujecie, wypłaczecie w rękaw postronnym i już nie będzie kłopotów czy Bob Salvatore się pod siebie podszywa czy nie :D

A teraz parę moich obiektywnych sądów... ;]

Co tam mam.

Dylogia Liriel - heh, świetne książki jak na świat FR (czyli całkiem niezłe patrząc z szerszej perspektywy). Barzdo odpowiada mi liryczny styl narracji Elaine Cunningham i fakt, że nie szarżuje w swoich fabułach - wszystko zdaje się być przemyślane i na miejscu. Podobne zdanie mam o serii z Arylin Moonblade.

Trylogia Mrocznego Elfa - Salvatore... A tak, postoję. Przepraszam, ale my się z tym panem nie lubimy ;] Uważam go za dyletanta pod względem pisarskim, kopiującym co i rusz czyjeś (lub swoje - szczyt bezczelności :P ) dokonania. Taśmowo produkuje książki, o których nie da się powiedzieć dobrego słowa (patrz Trylogia Demona osadzona w jego własnym świecie - unikać jak ognia! <Mam całą, kupi ktoś? :wink: >). Tutaj można powiedzieć, że miał wypadek przy pracy, bo całość jest zjazdliwa, szczególnie pierwsza część. Ale trzecia już ostro zajeżdża typowymi dla niego tanimi chwytami...

Dylogia Shandril - o matko, jedne z najgorszych książek w moim życiu. Shandril ciągle gdzieś się włóczy, mimo że chce wszystkich ratować, to bitwy i walki wybuchają około 2-3 razy na każde 100 stron... Po prostu żałość bierze. Ed Greenwood nadaje się na twórcę fabuł do sesji rpg, nie do pisania książek. Ma marny styl, brak wyczucia napięcia, a kolejne opisy walk nudzą zamiast powodować przyspieszone bicie serca. Odradzam gorąco, na szczęście na naszym rynku trudno zdobyć coś od tego autora - ktoś w redakcji ma dobry gust.

Jest jeszcze dylogia Ruhy, chyba napisana przez Troya Denninga (Albo Richarda Awlinsona :P ). Tak średnie książki jak tylko średniość można sobie wyobrazić. Jest mnóstwo innych, na które warto wydać kasę.

Co innego - książki na podstawie gier BG czy P:T to TOTALNE PORAŻKI. Nie tykać kijem, nie patrzeć na okładki, nie udawać znawcy tematu :wink:

W sumie to kojarzę tylko jedną autentycznie dobrą książkę z uniwersum D&D - Strony Bólu. Historia labiryntów i osób tam wrzuconych, może niekoniecznie zgodna z faktami, ale za to jak napisana. Autentycznie można poczuć popiół na języku, doskonały klimat trzyma aż do samego końca, które wcale nie jest takie, jakiego by się można spodziewać. Rodzynek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ed Greenwood nadaje się na twórcę fabuł do sesji rpg, nie do pisania książek.
E tam, przesadzasz :P Owszem, dylogia Shandrill to crap, ale nie skreślaj tego autora tylko na jej podstawie. Czytałem w angielskiej wersji chyba trzy części pięcioksięgu o Elminsterze (no niechże ten kuzyn z Hammeryki przyjeżdża częściej... ;]) i twierdzę że to cykl który ratuje wszystkie Forgotteny w oczach reszty, bardziej uznanych i utalentowanych pisarzy. Więc... hmm, jednak ciągle mam nadzieję że dane mi będzie przeczytać całokształt (a szczególnie Elminster in Hell) po Polsku.
patrz Trylogia Demona osadzona w jego własnym świecie - unikać jak ognia! <Mam całą, kupi ktoś?>
Same here, nigga ;] Nie wiem jak można było wydać w ogóle coś takiego... i jeszcze przepuścić kasę i kupić mi tej wątpliwej rangi dzieło ;] Ale co tam, można się przynajmniej pośmiać - kojarzysz te idiotyczne nazwy geograficzne cardi? Albo centaura o aparycji naszego forumowego Anala? Łezka się kręci - a raczej nie kręci, bo wszystko już wypłakałem z żalu nad wyrzuconymi w błoto pieniędzmi. Także absolutnie odradzam!

Btw, może ktoś od razu kupi dwa cykle? :P Bo ze swoim też nie mam co zrobić... niby powinien być idealny na podpałkę, ale zanim kominka się doczekam miną wieki. Zostaje tylko stare rozwiązanie babci Weatherwax, która analogicznie wykorzystywały dobre, grube almanachy... ;]

Co innego - książki na podstawie gier BG czy P:T to TOTALNE PORAŻKI.
Niaff, nie odkrywasz ameryki, mam na szczęście tylko stertę beznadziejnego druku zwaną książką pod tytułem BG: Cienie Amn. Ale i tego chętnie bym się pozbył - od tego tomu zaczęła się moja awersja do Philipa Athansa... to dlatego tak się boję piątego tomu Wojen Pajęczej Królowej. A tak btw - cardi, jeśli chcesz sobie poprawić opinię o książkach FR to szarpnij się (czyt.: przejdź się do Ępiku) na ten właśnie cykl. Polecam.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a ja to se bym chcał zagrać w SW:KotR 1 lub 2 bez różnicy (podobno calkiem fajna gra):D ...ale narazie zdobyc nie moge :( [nic zostaje szukać] :roll:

Szukaj, a znajdziesz.

Podpowiem Ci: znaleźć ją możesz w każdym niemal EMPiK-u i w sklepach internetowych. To naprawdę nietrudne. Colidor.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Marmach
Dylogia Liriel - heh, świetne książki jak na świat FR (czyli całkiem niezłe patrząc z szerszej perspektywy). Barzdo odpowiada mi liryczny styl narracji Elaine Cunningham

Po pierwsze, dylogia Liriel już dawno przestała być dylogią :P.

Po drugie, nie zgodzę się co do pani Cunningham... Jak na mój gust kobieta za bardzo koncentruje się na jakichś wydumanych elfich zwyczajach, na szczegółach typu: przyjęcia, tańce, kolorowe bańki latające pod sufitem... Dla mnie jej szczytowym osiągnięciem jest właśnie seria książek o Liriel (może to dlatego, że tak lubię książki o drowach?).

Z tobą Lukasku nie zgodzę się co do Salvatore'a. Nawet przez taki crap, jakim jest "Grzbiet Świata", można przebrnąć, a na końcu tej drogi przez męki jest całkiem niezła fabuła...

A że Salvatore produkuje książki hurtowo to mnie bardzo cieszy. Co jak co, ale chyba nikt nie chce, żeby jego ulubiony bohater umarł razem z którąś tam częścią...

Nie rozumiem pretensji co do ksiązki opartej na Tormencie :). Jest całkiem znośna, podobnie zresztą jak i ta oparta na Pool Of Radiance. Pewnikiem jest jednak, że Philip Athans to matoł, który powinien wziąść się za pisanie dla Faktu, bo książki na podstawie BG były żałosne (nie dziwne, że Tron Bhaala napisał inny autor).

Trylogia Demona... co ja z tego czytałem? Chyba czwartą częśćć ;). Widzę, Lukasku, że jak zwykle kipi z ciebie hipokryzja :D Jeszcze rok temu powiedziałbyś, że są te książki niezłe, a teraz - pierwszy rzucasz kamień :] Zresztą, panowie, jak wam się tak nie podobały, to po (tak zwanego) kiego wała żeśta kupowali? :P

Co do Greenwooda to niestety ilekroć przeczytam coś, co powstało z jego ręki, nabieram odrazy do FR... Faktem jest jednak, że zbyt wiele tego nie czytałem, tak więc ogłoszę wyrok kiedy nadejdą lepsze czasy.

Czytanie "polskiego fr" jest niestetyy ryzykowne... Dziwi mnie bowiem fakt, że tłumaczeniu podlegają nierzadko najmarniejsze ochłapy, a bestsellery (jak również "po prostu dobre książki") leżą w stanach na zasadzie: "ja cię kocham, a ty śpisz"...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Richard Awlinson Salvatore, a właściwie Bob Salvatore (choć pod tym pseudonimem pisali również inni autorzy książek ze świata Forgotten Realms, m.in.: Scott Ciencin i Troy Denning) urodził się w 1959 roku w Massachusetts (...)
Dziękuję, więcej pytań nie mam. Jak widać Bob dostawił tylko swoje nazwisko do wykorzystywanego już pseudonimu. A ty Konrad naprawdę zastanowiłbyś się prędzej dwa razy, zanim kogoś objedziesz, bo jak widzisz nie masz racji, a się pienisz - czyli standard ;] A teraz marsz do kąta - i mówię tym razem całkiem serio ;]

OK, stoję grzecznie w kącie... Mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa... Podaj jeszcze adres strony, bom niewierny Tomasz, a na rasalvatore.com takowej frazy nie uświadczyłem :).

Co do RAS-a, to aby wylkuczyć wszelkie podejrzenia, że jestem jakimś jego zaprzysięgłym fanem - wszystkie jego ksiażki, jakie przeczytałemn, zakupił mój brat :P. A w sumie

Cardi - nie Dylogia Liriel, tylko trylogia Światło i Cienie - wraz ze wznowieniem w Polsce ukazał się wrescie trzeci tom, napisany zresztą faktycznie jakiś czas po pierwszych dwóch... Z resztą się zgadzam ;]

Aby skończyć temat ksiażek, bo to dyskusja bardziej na inny topic, to wspomnę, iż w mojej lokalnej księgarni znalazłem podręczniki do 7th Sea...

Sympatycznie to nawet wygląda, w warstwie edytorskiej przynajmniej, bo w tajniki systemu się nie zagłębiałem. Ot, taka powieść płaszcza i szpady w wersji rpg ;]. Bardzo ładne ilustracje, acz nie wszystkie - te 'konturowe', robione porkiem... bo niektóre, ołówkowe, sprawają wrażenie niedopracowanych. Nie wspominając już o tym, że cała geografia jest baaardzo mocno wzorowana na istniejacej realnie, więc nazwy i realia są mało oryginalne :P.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ok:

Trylogia Wojen Demonów - mi się nawet podobała, ale faktcznie miało się miejscami wrażenie, że się autorowi skończyły pomysły i jest taki dziwny przestój - niby coś się dzieje, a jednak czytać się nie chce... (zupełnie jakby autor miał umowę na 600 stron a był w stanie napisać tylko 500...). A tak poza tym: mi bardzo przeszkadza jak autor pisze ksiażki hurtowo - przeważnie są niezbyt dopracowane wtedy, co widać zaczynało być widać choćby w "Drodze do Świtu" - dlatego zarzuciłem serię - jak ktoś czyta regulatrnie to niech mi poleci ci bardziej wartościowe tomy, ewentualnie powie, że nie mam racji :-)

Dylogia Shandril - mi się podobała - głównie dzięki posaciom Torna i Rathana, a także innych rycerzy - traktować to należy chyba bardziej jako zbiór gagów :-) - taka lekturka odprężająca po pokonywaniu labiryntów Pani (o ile ktokolwiek będzie w stanie coś czytać po "Stronach..." - ja wpadłem na tydzień w stan filozoficznego dumania nad sensem wieloświata...)

jest 3 tom opowieści o Liriel - gdzie? :-) Muszę to dorwać :-)

Planescape: Torment - Udręka - jak już pisałem - tylko dla fanatyków - nie rozumiem jak można było pisać książkę na podstawie fabuły gry, a jednocześnie wywalić tyle kluczowych postaci, no ale koledze się podoało

BG - Cienie Amn - piszę po raz drugi i będę pisał już chyba zawsze - trzymac się z daleka, no chyba, że lekarz zalecił środki nasenne, albo dojdzie się do wniosku, że ktoś ma za dobry humor

Strony Bólu - rzeczywiście książka ciekawa, co nie zmienia faktu, że opis wędrówki Amnezjusza po labiryncie jest nudny (te opisy jakie to te ściany gorące nie są) - ale postacie ciekawe, czuć aurę Pani, klimat gry, no i ładnie uzupełnia grę... A zakończenie rzeczywiście świetne...

Dylogia Ruhy - mam drugi tom - "Zawoalowany Smok" - i też się zgodzę, że to nie jest to co Milczący lubią najbardziej - lepiej już poczytać przygody Drizzta...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Marmach

Strony Bólu analizowałem swojego czasu na wypracowaniu pt: "motywy biblijne i mitologiczne w literaturze XXwiecznej"... Nie warto wspominać oceny, no ale z takim polonistą (hi, Luk :D)

Wydaje mi się, że jeśli ktoś z Was zaprzestał czytania przygód Drizzta (i włochatej... nieważne), to tak naprawdę nigdy ich bardzo nie lubił (bez urazy ;)). Ja zacząłem forgotteny czytać na poważnie właśnie od jegomościa z sejmitarami, tak więc mam swoje przyzwyczajenia, nawet jeśli Salvatore napisze Tetralogię Mrocznych Pomarańczy...

Wydaje mi się także, że Salvatore pisze w sposób, do którego trzeba się przyzwyczaić. Podobnie jak Cunningham, nie pisze tylko banalnych opowiastek pokroju "zabili go, a kapłan go wskrzesił" (:P), przekazuje część swoich poglądów na to i tamto (choć moralizatorstwo Boba czasami jest przesadzone...).

Na koniec wydaje mi się, że tego typu rozmowy lepiej pasowałyby w temacie "książki" ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się także, że Salvatore pisze w sposób, do którego trzeba się przyzwyczaić.
Well, to chyba pisarz ma sprawić, że jego książki łyka się bez popitki, neh? Jeżeli muszę się przekonywać do czyjegoś stylu albo przymykać oko na niektóre potknięcia, to chyba jednak jest coś z nim nie tak.

A Salvatore to mistrz nad mistrze kopiuj-wklej. Naprawdę, wykorzystuje swoje pomysły co i rusz, w lekko tylko zmienionej formie. Gdyby jeszcze nadrabiał to stylem, ale gdzież tam - zwyczajny wyrobnik z niego. Cóż, tylko płodność mu dopisuje, szkoda, że zamiast talentu ;] Nie jestem zwolennikiem kupowania rzeczy produkowanych seryjnie - wolę te wycezylowane i w pełni wykończone :)

Cardi - nie Dylogia Liriel, tylko trylogia Światło i Cienie
O. Może się skuszę.
Jeszcze rok temu powiedziałbyś, że są te książki niezłe, a teraz - pierwszy rzucasz kamień :]
Może odpowiem, bo jeszcze się skisi serq... Czy jeżeli w podstawówce uważałeś 'Przygody Koziołka Matołka' za najlepszą książkę na świecie, to znaczy, że dalej tak musi być? ;]
Albo centaura o aparycji naszego forumowego Anala?
Którego? :D
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Well, to chyba pisarz ma sprawić, że jego książki łyka się bez popitki, neh?

To jest żaden argument. Na tej zasadzie można powiedzieć, że "Imię Róży" to chała, bo mnóstwo osób nie może przez nie przebrnąć.

A o ile mi wiadomo, to Salvatore jest najpopularniejszym pisarzem FR... no a w każdym razie, doskonale się sprzedaje...

Gdyby jeszcze nadrabiał to stylem, ale gdzież tam - zwyczajny wyrobnik z niego

Jest chyba najbardziej charakterystycznym pisarzem FR. A i jako twórca fanasy wyróżnia się z tłumu.

Może odpowiem, bo jeszcze się skisi serq... Czy jeżeli w podstawówce uważałeś 'Przygody Koziołka Matołka' za najlepszą książkę na świecie, to znaczy, że dalej tak musi być? ;]

Tu chodzi o to, że Luk jest zawsze w tłumie ludzi, którzy krzyczą: "spalmy go!", a prywatnie powie ci: "prymitywna ciżba, na pewno zabiją go jak zwierze!".

Poza tym nadal uważam tą serie Salvatore'a za całkiem niezłą (choć to i tak tylko "zabijacz czasu").

A Salvatore to mistrz nad mistrze kopiuj-wklej.

Każdy chciałby kopiować diamenty, ale tylko najlepsi mogą, prawda? :P

Byliśmy młodzi i głupi, poza tym mieliśmy za dużo kasy w portfelach, a że okładki kusiły...

Myślę, żeście po prostu stetryczeli :P Jak kupuję książkę fantasy, to nie zastanawiam się: "ciekawe, jaki miecz będzie miał ten umięśniony paker.. pewnie z tandetną nazwą...". Staram się wczuć w klimat książki i wyłowić z niej zalety, a nie wady (nawet jeśli to walka z wiatrakami :D)

Książki bywają lepsze lub gorsze, ale wielkie szmaty trafiają się rzadko (Phili....)...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest chyba najbardziej charakterystycznym pisarzem FR

I tu właśnie dochodzimy do sedna jego popularności : Forgotten Realms, świat wykreowany z rozmachem, o zawikłej polityce, setce znanych bardziej lub mniej osobistości i bohaterów, ale nie stworzony przez Salvatora. Co więcej, to nie on wymyślił drowy i ich moce, nie on wymyślił miasto mrocznych elfów Menzoberannzan oraz niebezpieczny świat podmroku. Nie on wymyślił, że w owym mieście jest wyścig szczurów między zwaśnionymi rodami szlacheckimi i ich członkami. Nie on. Salvator po prostu wszystko zgrabnie przekopiował dodając do tego wymyśloną przez siebie postać, Drizzta Do'Urdena, za co należą mu się brawa, ponieważ jest to bradzo ciekawa postać. Ale ile na Mystrę można słuchać (no, czytać), że on jest taaaki biedny, nikt go nie lubi, ma wyrzuty sumienia za byle co. Gdy czytałem drugi tom "Trylogi Mrocznego elfa" to udeżyło mnie, że znowu jest dokładnie to samo. Znowu Drizzt, znowu bójka rodów, znowu Podmrok. Wszystko jest ciekawe samo w sobie, ale początek tak mnie znużył, że książke odłożyłem na przeszło trzy tygodnie, zanim znowu zaczołem czytać.

Na razie przeczytałem tylko dwie pierwsze części z "Trylogi mrocznego elfa", w kolejce jest także "Morze Mieczy", więc nie wiem, czy w innych książkach nie jest inaczej. No, ale...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zresztą, panowie, jak wam się tak nie podobały, to po (tak zwanego) kiego wała żeśta kupowali?
Hm, ja dostałem trzy tomy tego cyklu z jakiejś tam okazji, wybór tłumaczony był "bo ty przecież lubisz takie cegły, a coś tam chyba tego autora już masz". Powiem ci że gdyby Salvatore skończył na pierwszym tomie byłoby nieźle. A tak... prócz żenującego nazewnictwa, maniakalnych krasnoludów i elfów ze skrzydełkami nie otrzymujemy nic poza powieść bitą tą samą drukarską formą, powtarzającą się co circa 100 stron.
Którego?
Hehe, no tak, namnożyło nam się ich trochę ostatnimi czasy, ale chodziło mi raczej o tego pierwszego, najbardziej trve Anala ;] Ty wiesz ;]
(...)
Hmm, i tu dochodzimy do sedna: Salvatore potrafił sprzedać Krainy, i za to akurat należą mu się wyrazy szacunku, bo książki jego na zachodzie są bestsellerami, jakie by nie były jakościowo i merytorycznie - choć to pewnie i zasługa nastawienia Wizardsów na produkcje tego właśnie autora. I choć zgodzę się z tym że Drizzt to postać szczególna, to jednak mogła ciekawić, ale ładnych parę lat temu, bo jak na dziś jest on dla mnie już powoli zbyt cukierkowy. Co jednak nie oznacza, że książek z nim w roli głównej nie kupuję - wręcz przeciwnie, mam nadzieję że autor zmieni usposobienie tej postaci, na co się zresztą zanosi w "The Lone Drow" (kiedy to cholerne tłumaczenie?!).
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie on. Salvator po prostu wszystko zgrabnie przekopiował dodając do tego wymyśloną przez siebie postać, Drizzta Do'Urdena

Gdyby to było takie proste, to każdy autor FR (łącznie z Athansem :twisted:) produkowałby bestsellery. Najłatwiej jest komuś zarzucić, że jest partaczem i plagiatorem...

A czy Elaine Cunningham wymyśliła Evermeet? Troy Denning Evereskę?

wręcz przeciwnie, mam nadzieję że autor zmieni usposobienie tej postaci

Otóż to. Wystarczy czasem poczekać, a autor sam się rehabilituje. :P Książki Salvatore'a są lepsze i gorsze, ale ostatnio chyba wychodzi na prostą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Grzbiet Świata"

Dżizas Chrajst, nic mi nie mów o tej książce... Przez pół powieści Salvatore raczy nas nudnym pseudoromansidłem zalatującym brazylijskimi telenowelami tylko po to, żeby na koniec powiązać to wszystko z jednym z kompanów Drizzta... No litości, jak dla mnie jest to najsłabszy z dotychczas napisanych przez Salvatore'a tomów, niesamowicie nudny i przewidywalny... Za to "Tysiąc Orków", tom pierwszy nowej trylogii, dosyć mi się spodobał, zwłaszcza niesamowita rzeź pod koniec :twisted:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dżizas Chrajst, nic mi nie mów o tej książce...
Hehe, mam dokładnie tak samo :D Marmach próbował mnie przekonać żebym jednak znalazł dobre strony tej książki - i jedyne co mu się udało to zmuszenie mnie do doczytania tego wątpliwego dzieła do końca, co zresztą ani trochę nie zmieniło mojego podejścia do całokształtu ;] Dla mnie Wulfgar to najgorszy twór Salvatabora, zbieram i się na soczysty vomit gdy czytam o głębokich przemyśleniach barbarzyńcy-aryjczyka. Jeszcze te jego szlochy nad latami w niewoli Errtu (oraz przedmowa antyalkoholowa do jednego rozdziału podpisana Drizztem ;]) dopełniają czary goryczy.

A co do najnowszej, wydanej w Polsce, książki o moralizatorze z sejmitarami to faktycznie, jest całkiem niezły - i z nią właśnie, a raczej jej kontynuacją wiążę nadzieję na zwyżkę formy Salvatora.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...a raczej jej kontynuacją wiążę nadzieję na zwyżkę formy Salvatora.

Czyżby wspomniany wyzej "The Lone Drow"? Mam nadzieje, że wyjdzie już niedługo, bo jeżeli sądzić po końcówce "Tysiaca Orków", to zapowiada się naprawdę soczyście i posoczyscie :]

Co do innych ksiażek z FR, to oprócz kilku tomów o Mrocznym Elfie, mam tylko Morze Piasków, dostałem w pudełku z pierwszym Baldurkiem... Do dziś nie udało mi się tego przeczytać :P

Aha, mam jeszcze wspaniałe książki napisane na podstawie sagi Baldur's Gate, no miodzio po prostu... :?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja własnie nadrabiam zaległości co do RPG ;D Mianowice gram w Planscape Torment. Nie moglem sobie wybaczyc tego, ze w niego nie grałem wiec wziałem sie ostro do roboty. Chyba nie zaprzeczycie, ze świat Planescape jest wyjątkowo ciekawy? Jest to jeden z moich ulubionych światów D&D. A skoro juz jestescie przy ksiazkach to czy móglby mi ktos polecic jakies ciekawe ksiazki osadzone w realiach D&D. I nie mam tu na mysli podrecznikow :twisted:

:shock: Ostatnia dyskusja w tym topiku miała właśnie taki temat. Nie łaska poczytać poprzednich stron, choć kilku? - CRD

EDIT----

LOL Heh napisałem z rozpedu D&D, mialem na mysli ksiazki dotyczace Planescape :) Tak to jest jak sie pisze posty w pospiechu :P Prseczytalem oczywiscie poprzednie posty, a tam nadminione były tylko "Strony Bólu" i "Udreka"

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

JAk Forgotten Realms nienawidze tak Wojny pajęczej królowej pochłaniam w 2-3 dni :)

Część 1- jak dla mnie najlepsza, ciekawie snuta intryga barwne opisy i "interesujacy styl pisania.

2-najgorezj napisana, autor często się potwarza, zwroty w stylu, wkrew posiekłą strugą, czy zostali oślepieni prezz powidok, 3 razy na na jednej stronie to zło :P.. spłyciło się, i zrobiło ksiażko akcji :P...

3- całkiem całiem, lepiej napisana, opisy powróciły, dzieje się coś ciekawego poza sieczką, akcja preznosi się na powierzchnie. Dardzo fajknie tylok zostały zmienione troszke charaktery Aliszy i Whoka... ale cóz :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hm, Feło, a położyłeś swoje łapska na czwartym tomie z serii? Też jest naprawdę niezły, nawet na tle innych światów niż tylko FR, autorka świetnie wczuwa się w klimat wzajemnych relacji postaci. Poza tym, rozmaici autorzy (prócz Philipa Athansa ;]) to chyba największa zaleta tego cyklu - piszą inaczej, co da się poczuć, co innego preferują jako motyw główny, ale też idealnie się uzupełniają, zachowując integralność z całością (chociaż wątpię by to była zasługa 'patronatu' Salvatabora).

Hm, ciekawe jak rozwinie się fabuła w części piątej... przed imć Athansem trudne zadanie ponownego połączenia drużyny z Menzoberranzan. I mam nadzieję że rozwinie się motyw Grompha, bo to co zrobił z Ilithidem w części IV to po prostu mistrzostwo intrygi - dla samego tego fragmentu warto książkę przeczytać :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...