Skocz do zawartości

Książki ogólnie


Cardinal

Polecane posty

Oba bardzo polecam, zważywszy na czas i okoliczności, w jakich Lovecraft tworzył, raczej nie uświadczy się tam w ogóle cut-scenek, za to atmosfera, panująca w każdej opowiastce, po prostu niszczy (moim zdaniem Poe wysiada, choć i jego niezwykle cenię).

Promotorka mojej pracy licencjackiej, a i miłośniczka gothic literature, miała taką hierarchię pokręcenia i makabry Poe -> Bierce -> Lovercraft. Nie jest przypadkowe, że i czasowo tak się rozkłada - Bierce czerpał od Poe'go, a Lovercraft od Bierce'a i Poe'go, ale każdy z nich szedł o krok dalej niż poprzednik w grotesce i makabrze. A że dla każdego czytelnika granica tolerancji dla pokręcenia jest różna, może sobie wybrać takiego pisarza, który będzie nam odpowiadał.

']Widziałeś może ekranizacje jego dzieł?

Niestety nie miałem okazji. Polecasz coś?

A teraz pora na raport w pola bitwy... Tym razem po starciu z Hornet's Nest Patricii Cornwell. Swego czasu polecałem chyba tu jej All That Remains jej autorstwa - tym razem mam nieco bardziej mieszane uczucia. Książka niby jest kryminałem opowiadającym o mordercy, który zabija i okrada biznesmenów przybywających do miast Charlotte, a dodatkowo sporo pokazuje z pracy policji (jedne w głównych postaci to szefowa policji oraz szefowa działu dochodzeń)... Tak naprawdę jednak wątek kryminalny schodzi gdzieś na dalszy plan - książka skupia się na życiu bohaterek i bohatera (reporter, który wstępuje na ochotnika do policji, aby pisać o tym dla gazety). Mamy więc problemy z otyłym mężem, z matką alkoholiczką, z samotnością, odrzuceniem, pracą na wysokim stanowisku, byciem kobietą na wysokim stanowisku czy też władzą. Trochę też dużo, czyż nie? Takie ja odniosłem wrażenie - trochę za dużo tu wszystkiego. Wyszła z tego książka obyczajowo-romansowo-kryminalno-psychologiczna. Na dodatek wątek kryminalny został rozwiązany w mało satysfakcjonujący i bardzo przypadkowy sposób, za co także minus. Najciekawszym elementem książki było przedstawienie życia policji oraz miasta, które bardzo rzadko widuje się w filmach czy też książkach. Ogólnie rzecz biorąc, nie polecam. Lepiej zdecydować się na coś bardziej konkretnego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź
Nie wiem co to za opowiadanie, ale na pewno nie pochodzi ze "Szkieletowej Załogi".

Bardzo możliwe, dlatego przezornie dodałam "chyba" - nie mogę sobie za nic przypomnieć, w której książce znajduje się to opowiadanie. :( Ale skoro twierdzisz, że nie w "Szkieletowej Załodze", to tę można już wykreślić z listy potencjalnych opcji. (Grrr, teraz będę wertowała cały literacki dorobek Kinga od nowa, dopóki nie znajdę tej sakramenckiej historyjki. :x)

Poza tym nie wiedziałem, że "Szkieletowa Załoga" jest mało ceniona :/ Dla mnie pozostaje najlepszym zbiorem kingowskich opowiadań, choć może tylko dlatego, że to była pierwszą książka Kinga jaką przeczytałem.

Obawiam się, że głównie z tego powodu. ;) A tak poważniej, jesteś chyba pierwszą "znaną" mi osobą, która stawia "Szkieletową Załogę" nad "Nocną Zmianę". Większość wielbicieli Kinga hołubi tę drugą, pierwszą uznając za, delikatnie mówiąc, gniot. Moim zdaniem natomiast "Nocna Zmiana" jest świetna jako całość, każde opowiadanie trzyma poziom, a "Szkieletowa Załoga" z kolei jest bardzo nierówna - naprawdę prześwietne historie przeplatają się z przeciętniakami - czyli zasadniczo bilans też daje wynik 'ok'. ;]

chociaż słyszałem, że "Czarny Dom" niektórzy boją się czytać w nocy.

"Czarny Dom"? O tej powieści w ogóle nie słyszałam dla odmiany (a ponoć 'moja' biblioteka szczyci się Kingowskim kompletem <_<).

Co do Mastertona natomiast, mam za sobą 4 czy 5 książek i nie tak dawno temu pisałam, co sądzę o jego twórczości. ;] Z Kingiem nie ma szans się równać - Masterton nie stawia ani na klimat, ani na fabułę, tylko na zwyczajne (i to kiepsko zrealizowane) gore.

W takich "Drapieżcach" na przykład (które uznaję chyba za najlepszą powieść Mastertona, oczywiście wyłącznie na tle jego innych czytadeł), choć są mocno inspirowani wizjami Lovecrafta co do powrotu Przedwiecznych, nie ma żadnych elementów, które autentycznie by wystraszyły. Są za to całkiem dokładne opisy na przykład skalpowania bodajże księdza przez Brązowego Jenkina czy truchła starszej pani, nagiego i pożeranego przez kraby. Well, co kto lubi...

"Czarny Anioł", o którym piszesz, też nie odchodzi od tej konwencji - po akcji z gwoździami i benzyną, opisaną afair na samym początku, widać od razu, że książka będzie taka, jak i wszystkie inne tego autora. ;] (I te "Szatańskie włosy"... z nimi dopiero doje...ł, że tak dosadnie tę komiczną kwestię ujmę.)

Jeśli chodzi o książki z domieszką okultyzmu, nie jestem pewna, ale możesz poszukać sobie czegoś wśród czytadeł niejakiego Koontza - na pewno nie jest to specjalnie ambitna literatura, ale na plażę całkiem niezłe. xD

Promotorka mojej pracy licencjackiej, a i miłośniczka gothic literature, miała taką hierarchię pokręcenia i makabry Poe -> Bierce -> Lovercraft. Nie jest przypadkowe, że i czasowo tak się rozkłada - Bierce czerpał od Poe'go, a Lovercraft od Bierce'a i Poe'go, ale każdy z nich szedł o krok dalej niż poprzednik w grotesce i makabrze. A że dla każdego czytelnika granica tolerancji dla pokręcenia jest różna, może sobie wybrać takiego pisarza, który będzie nam odpowiadał.

Ano racja. =) Do mnie najbardziej przemawia Lovecraft, chociaż i Poego naczytałam się dość dużo w oryginale (prace trymestralne z angielskiego - I'm niekoniecznie lovin' it...), a i konkurencję na konkursie recytatorskim wymiotłam pod dywan jego "Kształtem demona". xD Całe szczęście, że komisja była otwarta na poezję inną, niż zestaw Szymborska-Twardowski... tak czy owak, mimo faktu, że Lovecraft czerpał i z Poego, i Bierce'a, to właśnie Howiego uważam za najbardziej utalentowanego, pomysłowego i przełomowego. Naturalnie to tylko moja skromna opinia, c'nie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obawiam się, że głównie z tego powodu. ;) A tak poważniej, jesteś chyba pierwszą "znaną" mi osobą, która stawia "Szkieletową Załogę" nad "Nocną Zmianę". Większość wielbicieli Kinga hołubi tę drugą, pierwszą uznając za, delikatnie mówiąc, gniot. Moim zdaniem natomiast "Nocna Zmiana" jest świetna jako całość, każde opowiadanie trzyma poziom, a "Szkieletowa Załoga" z kolei jest bardzo nierówna - naprawdę prześwietne historie przeplatają się z przeciętniakami - czyli zasadniczo bilans też daje wynik 'ok'. ;]

Masz rację, po prostu "Szkieletową Załogę" darzę ogromnym sentymentem. To od tego zbioru zaczęła się moja przygoda z Kingiem. Miałem jakieś 12-13lat, gdy podkradłem tą książkę siostrze. Wcześniej czytałem jedynie przeciętne powieści przygodowe i fantasy, dlatego King wywarł na mnie spore wrażenie. Minęło sporo czasu i te świetne opowiadania wciąż pamiętam, a o wszystkim co było w tym zbiorze kiepskie szybko zapomniałem.

(I te "Szatańskie włosy"... z nimi dopiero doje...ł, że tak dosadnie tę komiczną kwestię ujmę.)

Jeśli chodzi o książki z domieszką okultyzmu, nie jestem pewna, ale możesz poszukać sobie czegoś wśród czytadeł niejakiego Koontza - na pewno nie jest to specjalnie ambitna literatura, ale na plażę całkiem niezłe. xD

"Szatańskie włosy", hehe książki nie czytałem, ale tytuł mnie rozbroił :lol:

A co do Koontza - czytałem jedynie "Apokalipsę". Nawet niezła, jeśli nie ma się planów na wieczór i nie ma czego innego pod ręką, to można przeczytać. Chociaż są w tej książce elementy elementy komiczne, które w zamierzeniu autora miały chyba straszyć...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz rację, po prostu "Szkieletową Załogę" darzę ogromnym sentymentem. To od tego zbioru zaczęła się moja przygoda z Kingiem. Miałem jakieś 12-13lat, gdy podkradłem tą książkę siostrze. Wcześniej czytałem jedynie przeciętne powieści przygodowe i fantasy, dlatego King wywarł na mnie spore wrażenie. Minęło sporo czasu i te świetne opowiadania wciąż pamiętam, a o wszystkim co było w tym zbiorze kiepskie szybko zapomniałem.

Ja czytałem oba zbiory opowiadań Kinga (i "Szkieletową Załogę" i "Nocną Zmianę") tyle, że już nie pamiętam które opowiadania były w którym zbiorze. Ale tak ogólnie w pamięci zapadła mi "Mgła" która na 100% była w "Szkieletowej Załodze" i to opowiadanie o małpce ale nie pamiętam w którym zbiorze się znajdowało, ogólnie chyba "Nocna Zmiana" bardziej mi się podobała.

A co do Koontza - czytałem jedynie "Apokalipsę". Nawet niezła, jeśli nie ma się planów na wieczór i nie ma czego innego pod ręką, to można przeczytać. Chociaż są w tej książce elementy elementy komiczne, które w zamierzeniu autora miały chyba straszyć...

Hmm, muszę poszukać czegoś, tego autora, nie jestem zbyt wybredny w książkach i w sumie większość mi się podoba (jak się dorwałem swego czasu do fantastyki to bardzo mi się saga o Drizzcie podobała, ale młody wtedy byłem xD) bo po świetnym "Kłamcy" i średnim "Czarnym Aniele" coraz bardziej mnie ten temat interesuje xD.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

i to opowiadanie o małpce ale nie pamiętam w którym zbiorze się znajdowało

W "Szkieletowej Załodze". :)

jak się dorwałem swego czasu do fantastyki to bardzo mi się saga o Drizzcie podobała

Tego typu powieści czytałem zanim dorwałem się do Kinga. Chłonąłem wszelkie książki wydawnictwa ISA, a w szczególności właśnie sagę o Drizzcie. Lubiłem także opowiadania ze świata Warhammera.

Dzięki Kingowi zrozumiałem, że powieść w której nie ma ani jednego orka, również może być ciekawa ;) Stephen stopniowo odrywał mnie od fantastyki. Wtedy, by nie czytać samego Kinga zanurzyłem się w ambitnej prozie. Ha, czytałem nawet jakoweś wielkie dzieła filozoficzne, ale naturalnie jako 13-14 latek niemal nic z nich nie rozumiałem. Później Sapkowski, Tolkien i inni ponownie przyciągnęli mnie do fantasy, ale nie na długo, bo uznałem, że wolę sf. Następnie wróciłem do Kinga i literatury pięknej... I tak jeszcze długo lawirowałem między gatunkami, a najważniejsze w tym wszystkim jest to, że moi rodzice na książki kasy mi nie żałowali, więc kupowałem więcej niż dawałem radę przeczytać. Dzięki temu mam teraz sporą bibliotekę :) Pewnie jakbym dobrze poszukał, to znalazłbym jakieś stare książki, które do dziś nie przeczytałem.

Aha, przed Kingiem był jednak jeszcze jeden ważny dla mnie autor - Jack London. "Zew krwi" i "Biały kieł" były pierwszymi książkami, które zrobiły na mnie wówczas ogromne wrażenie.

bo po świetnym "Kłamcy" i średnim "Czarnym Aniele" coraz bardziej mnie ten temat interesuje xD.

Masz na myśli "Kłamcę" Jakuba Ćwieka? Racja, książka bardzo dobra, polecam także "Siewcę Wiatru" Kossakowskiej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kochani. Poszperałem chwilkę w wikipedii i znalazłem ;) To opowiadanie w klimatach Lovercrafta nosi tytuł "Crouch End" i znajduje się w zbiorze "Marzenia i koszmary", na pewno nie gorszym od "Nocnej Zmiany" ;) Z opowiadań Kinga mnie podobały się jeszcze "Dzieci kukurydzy", to o palcu z umywalki, "Cadillac Dolana", "Mgła", opowiadanko o Czarnym Ludzie, "Jerusalem's Lot", "Dobry uczeń", "Rita Hayworth and the Shawshank Redemption", "Ciało". Hm. {Pewnie znalazłoby się jeszcze parę ale nie chce mi się szukać. Te na pewno najbardziej zapamiętałem ;)

I nie gadajcie o Stefku bo chyba wyczerpałem zapas jego książek w bibliotece głównej i będę musiał się rozejrzeć po filiach :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W "Szkieletowej Załodze". :)

Tego typu powieści czytałem zanim dorwałem się do Kinga. Chłonąłem wszelkie książki wydawnictwa ISA, a w szczególności właśnie sagę o Drizzcie. Lubiłem także opowiadania ze świata Warhammera.

Dzięki Kingowi zrozumiałem, że powieść w której nie ma ani jednego orka, również może być ciekawa ;) Stephen stopniowo odrywał mnie od fantastyki. Wtedy, by nie czytać samego Kinga zanurzyłem się w ambitnej prozie. Ha, czytałem nawet jakoweś wielkie dzieła filozoficzne, ale naturalnie jako 13-14 latek niemal nic z nich nie rozumiałem. Później Sapkowski, Tolkien i inni ponownie przyciągnęli mnie do fantasy, ale nie na długo, bo uznałem, że wolę sf. Następnie wróciłem do Kinga i literatury pięknej... I tak jeszcze długo lawirowałem między gatunkami, a najważniejsze w tym wszystkim jest to, że moi rodzice na książki kasy mi nie żałowali, więc kupowałem więcej niż dawałem radę przeczytać. Dzięki temu mam teraz sporą bibliotekę :) Pewnie jakbym dobrze poszukał, to znalazłbym jakieś stare książki, które do dziś nie przeczytałem.

Aha, przed Kingiem był jednak jeszcze jeden ważny dla mnie autor - Jack London. "Zew krwi" i "Biały kieł" były pierwszymi książkami, które zrobiły na mnie wówczas ogromne wrażenie.

Masz na myśli "Kłamcę" Jakuba Ćwieka? Racja, książka bardzo dobra, polecam także "Siewcę Wiatru" Kossakowskiej.

W sumie książki Salvatora pewnie i dzisiaj by mi się podobały ale niestety są one dla fantastyki tym, czym Diablo dla RPG xD, czyli typowymi Hack'n slashami xD. Tak mam na myśli "Kłamcę" Jakuba Ćwieka, również bardzo mi się obie części podobają, a poznanie go zawdzięczam polskiemu konwentowi fantastyki "Polcon" na którym miał prelekcje i po tym brat kupił EK Lokiego do której dołączali książkę xD.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najlepsza ksiazka? "Apokalipsa wedlug pana Jana" Roberta Szmidta. Z miejsca w pewnych kregach (neuroshima ;) ) zostala okrzyknieta kultowa :D . Opowiada o losach Wroclawia i okolic po wojnie atomowej. Brzmi cienko, ale kazdy kto kocha sie w falloutach i innych postapokaliptycznych swiatach wciagnie ta ksiazke w jeden dzien. Pokochalem ja wlasnie za realia (forma jest "tylko" bardzo dobra); dokladnie tak wyobrazalem sobie nuklearna zaglade...

Nic wiecej juz nie pisze, bo zadne slowa nie oddadza wielkosci tej ksiazki. Goraco wiec ja wam polecam. A sam chyba oddale sie przeczytac ja po raz osmy... ;)

(Jesli ksiazka byla to sry, przez szukaj nie znalazlem)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie odświeżam sobie książkę naszego mędrca ? Golem XIV Lema. Powiedzieć o niej, że stanowi zwieńczenie, apogeum jego dorobku byłoby grubym nieporozumieniem ? wszak niemal każda jego książka jest na swój sposób genialna. Jednak na przykładzie Golema można wybornie poznać genialność tego człowieka, ten przenikliwy (nawet zważywszy na rok wydania), głęboko racjonalny, zniewalający sposób prowadzenia myśli tego umysłowego wyczynowca. Serio, nawet po tylu latach; i zupełnie nie czuje się tego, że ten człowiek już nie żyje, za każdym razem jak otwieram jego książkę, czuje się tę rozpalającą myśl, która próbuje przenikać, ogarniać wszystko. Coś niesamowitego, naprawdę mieliśmy kogoś wyjątkowego. I tylko żal, że większości kojarzy się jego twórczość wyłącznie z Bajkami robotów (skądinąd genialnymi przecież).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiam sie nad zakupem dwoch ksiazek - Zdrady Bourna i umiejscowionej w uniwersum Warhammera 40.000 ksiazki, ktorej tytulu za chinskiego boga nie moge sobie przypomniec. Wiem tylko, ze opowiada o oddziale zakonu Ultramarines i ich walkach z Chaosem. Jakie jest wasze zdanie na temat tych dwoch ksiazek? Tytul drugiej postaram sobie jak najszybciej przypomniec.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kupiłem dziś pierwszy tom "Pana Lodowego Ogrodu" Grzędowicza. Po jakiś 70 stronach ksiażka mi się bardzo podoba, napisana z pomysłem i umiejętnie. Mam tylko kilka spraw. Co mozecie mi powiedzieć o tej ksiażce, oczywiscie BEZ zdradzania jakichkolwiek wątków z fabuły. Bardzo proszę o brak jakichkolwiek spojlerów, chcę tylko znać wasze odczucia. I druga sprawa: czy tom drugi jest tak samo dobry jak pierwszy i opłaca się kupować?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaraz skończę czytać jedną z nowszych pozycji S. Kinga pt. "Komórka". Głównego bohatera, Claytona Riddela poznajemy gdy jego życie już zaczęło się układać. Właśnie doszedł do jako takiego porozumienia z byłą żoną i dopiero co podpisał korzystny kontrakt z wydawcą jego nowego komiksu (Clay jest rysownikiem) gdy Ameryką, a być może (i wielce prawdopodobne) całym światem wstrząsnął dreszcz straszliwego kataklizmu. Owego feralnego dnia o godzinie 15:03 nieznana agencja terrorystyczna, lub jakiś bliżej niezidentyfikowany "szaleniec" wysłał do wszystkich przekaźników telefonii komórkowej specjalny sygnał nazwany później "Pulsem", który powodował...wykasowanie wszystkiego co ludzkie z człowieczych umysłów, zostawiając jedynie mroczne jądro składające się nienawiści i gniewu...W ciągu kilku chwil świat, który znamy przestał istnieć a w jego miejsce brutalnie wepchnął się chaos, który spowodowali "telefoniczni szaleńcy", jak odtąd normalni ludzie zaczęli nazywać nieszczęśników dotkniętych Pulsem. Tymczasem Clay musi się dostać do oddalonego od Bostonu (w którym aktualnie przebywa) o 200 mil miasta w którym mieszka jego syn, oraz była żona. Tymczasem wśród panującej naokoło śmierci Riddel poznaje dwoje ludzi: trzydziestukilkuletniego kawalera Toma, oraz piętnastoletnią dziewczynę imieniem Alice, która straciła w katakliźmie oboje rodziców...

Uff...Tyle odniośnie fabuły. Wiem, że mówienie czegoś o książce zanim się ją skończy jest podobne do oceniania jej po okładce, ale...o dobrej książce można się trafnie wypowiadać nawet w połowie czytania. A co do "Komórki", to pierwsze, co o niej mogę powiedzieć, to MOCNE. Przez duże M. Z jednej strony wiesz, że coś takiego jest wprost niemożliwe, lecz z drugiej masz ochotę wyrzucić komórkę w diabły. "Komórka" trzyma klasę, powieść Kinga jest sugestywna i cały czas trzyma w napięciu. Jest nieprzewidywalna. "Co się za chwię zdarzy?" cały czas sobie powtarzasz. Książka jest pełna nieoczekiwanych zwrotów wydarzeń, no bo kto by się spodziewał, że

telefoniczni szaleńcy okażą cię biologicznymi komputerami, z których została wykasowana człowieczość, a wgrany tajemniczy program? Albo, że szaleńcy okażą się telepatami, a nimi samymi steruje jakaś zbiorowa świadomość? I w tej powieści nie należy się przywiązywać do bochaterów drugoplanowych. Naprawdę żal mi było się rozstawać z Alice w połowie książki, gdy zdążyłem już poznać tę postać, i tyle z nią przeżyłem. Książki jeszcze nie przeczytałem, ale nie wydaje mi się, by zakończenie miało być wesołe. Ale cóż, taki jest styl Kinga, i za to właśnie go lubimy

;) .

Jednym słowem kolejna udana powieść warta polecenia i przeczytania.

P.S. za wszelkie błędy ortograficzne bardzo przepraszam i w skrusze obiecuję poprawę. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja "Komórki" nie czytałem. W ogóle nie czytałem tych najnowszych powieści Kinga, myślę że King ma już lata świetności za sobą. Oczywiście nadal jest genialnym pisarzem, ale wątpię by nas jeszcze czymś zaskoczył. Ale skoro piszesz, że taka dobra ta "Komórka", to może w najbliższym czasie po nią sięgnę. Ta... tylko szkoda, że ten "najbliższy czas" znajdę pewnie gdzieś pod koniec września :/

"Czarny Dom"? O tej powieści w ogóle nie słyszałam dla odmiany (a ponoć 'moja' biblioteka szczyci się Kingowskim kompletem dry.gif).

Przypomniało mi się, faktycznie King napisał taką powieść wspólnie z jakimś innym autorem. W każdym razie ja również jej nie czytałem.

PS. Czytaliście "We're All in This Together" Owena Kinga? Żona Stephena też coś tam napisała. Ciekaw jestem, czy faktycznie oni również mają talent, czy tylko korzystają z nazwiska, by opublikować jakiś gniot.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja polecam "Ostatni brzeg" Nevila Shute'a. Bardzo dobra ksiazka, nieco podpadajaca co prawda pod zbytnia poprawnosc polityczna, co nie zmienia faktow, ze wciaga, i zbudowana jest na dobrym pomysle.

Mam tez pytanie do innej ksiazki. Co sadzicie o dalszych czesciach "Diuny" Herberta? Bo imo dalsze czesci zdecydowanie nie dorownuja poziomem pierwszej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co sadzicie o dalszych czesciach "Diuny" Herberta? Bo imo dalsze czesci zdecydowanie nie dorownuja poziomem pierwszej.

Fakt, pierwsza część jest zdecydowanie najlepsza, ale reszta także trzyma bardzo dobry poziom. Przynajmniej jeśli chodzi o te, które ja czytałem, bo niestety całej sagi nie poznałem. A co myślicie o dziełach syna Franka, Briana Herberta, który wspólnie z jakimś innym pisarzem tworzy nowe powieści cyklu?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak pisałem już wiele razy - podróże pociągowe sprzyjają czytelnictwu Qbusia... Jakiś bliższy czas temu wspominałem o dwóch książkach pożyczonych, a pierwszą z nich jest Śmierć mówi w moim imieniu Słomczyńskiego vel Joe Alexa. Teatr, znany i (nie)lubiany aktor zostaje zamordowany, policjant i zmyślny autor powieści na widowni... Cóż z tego może wyniknąć? Klasyczny kryminał w dobrym stylu, ot co. Czytelnik ma sprawiedliwą szansę pokombinować razem z policjantem (gdyż szanowny Joe jest o krok do przodu) i wskazówki ma wyraźnie podane. Ja sam domyśliłem się jednego z głównych elementów rozwiązania, ale jednak autor napiętrzył nieco okoliczności, więc me domysły, pomimo swej prawdziwości, okazały się nie być najważniejszymi. Może i dialogi wydawały mi się momentami nieco zbyt klasyczne, ale i tak w kryminalnej skali szkolnej postawiłbym solidną piątkę.

Druga książka zasługuje na tą samą ocenę. Kot, który czytał wspak Lilian Jackson Braun, gdyż o nim mowa, to kolejny dość klasyczny kryminał, ale tym razem nieco nietypowy, bo morderstwo ma miejsce w okolicach połowy książki. Do tego czasu dziennikarz będący głównym bohaterem, posiadacz pięknych wąsów oraz poczucia humoru, poznaje środowisko artystyczne miasta, w którym zaczyna właśnie pracować jako dziennikarz od spraw artystycznych. Mamy więc zawiści, szalonego i egomaniakalnego krytyka, wysoce inteligentnego kota i dzinwych artystów... Akcji wiele nie ma, ale czyta się nadwyraz przyjemnie. Warto!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Całkiem niezłe to wideo, świetnie dobrana muzyka. Lubię Closterkeller :)

A ja chciałbym jeszcze wrócić do tematu horrorów. Pisaliśmy już o Kingu, Lovecraftcie, Mastertonie, ale nikt nie wspomniał o Brianie Lumleyu. Jedyną książką jego autorstwa, jaką przeczytałem, była pierwsza część cyklu "Nekroskop". Powieść była bardzo dobra, miała wspaniale wykreowany świat, autor dysponował doskonałymi pomysłami, seria zapowiadała się świetnie. Niestety druga część ponoć do pięt nie dorasta pierwszej, a każdy kolejny tom jest coraz gorszy. Tak przynajmniej zgodnie twierdzą moi znajomi. Wierzę im na słowo, bo sam nie mam ochoty tracić czasu tylko po to, by zobaczyć jak Lumley pogubił się we własnych zamiarach i spieprzył tak ciekawie zapowiadającą się serię. Czytał ktoś z was ten cykl? Może jednak nie jest tak zły, jak mi o nim powiedziano?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kupiłem dziś pierwszy tom "Pana Lodowego Ogrodu" Grzędowicza. Po jakiś 70 stronach ksiażka mi się bardzo podoba, napisana z pomysłem i umiejętnie. Mam tylko kilka spraw. Co mozecie mi powiedzieć o tej ksiażce, oczywiscie BEZ zdradzania jakichkolwiek wątków z fabuły. Bardzo proszę o brak jakichkolwiek spojlerów, chcę tylko znać wasze odczucia. I druga sprawa: czy tom drugi jest tak samo dobry jak pierwszy i opłaca się kupować?

Jeśli chodzi o pierwszy tom, moje odczucia są jak najbardziej pozytywne. Książka nie chciała mi wypaść z rąk, że tak powiem. ;) Czytałam w każdej możliwej chwili. Co do tomu drugiego, już tak miło nie jest. W połowie odłożyłam na bok i czeka na lepsze dla niej czasy. Jest po prostu nudnawa, akcja ciągnie się jakby chciała, a nie mogła. Jednak jeśli czytasz już pierwszy tom, to przeczytasz pewnie i drugi, z ciekawości. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja "Komórki" nie czytałem. W ogóle nie czytałem tych najnowszych powieści Kinga, myślę że King ma już lata świetności za sobą. Oczywiście nadal jest genialnym pisarzem, ale wątpię by nas jeszcze czymś zaskoczył. Ale skoro piszesz, że taka dobra ta "Komórka", to może w najbliższym czasie po nią sięgnę. Ta... tylko szkoda, że ten "najbliższy czas" znajdę pewnie gdzieś pod koniec września :/

A z tego co ja słyszałem to "Komórka" według fanów Kinga to dość dobra powieść, z nowszych polecam tez "Historie Lisey".

Przypomniało mi się, faktycznie King napisał taką powieść wspólnie z jakimś innym autorem. W każdym razie ja również jej nie czytałem.

Ze Straubbem tym od "Talizmanu".

PS. Czytaliście "We're All in This Together" Owena Kinga? Żona Stephena też coś tam napisała. Ciekaw jestem, czy faktycznie oni również mają talent, czy tylko korzystają z nazwiska, by opublikować jakiś gniot.

Syn Kinga pod pod pseudonimem artystycznym Joe Hill napisał powieść "Pudełko w kształcie serca" obiło mi sie o uszy ze całkiem dobra.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tur -> aww, braciszku, ajlowju. Uwolniłeś mnie od katorgi, przez ostatnich parę dni non stop zastanawiałam się, co i jak z tym opowiadankiem. Przy okazji natomiast przypomniał mi się jeszcze jeden wielce interesujący zbiorek Kinga, a mianowicie "Wszystko jest względne", który powinien być znany zwłaszcza wielbicielom filmu 1408, o ile dobrze pamiętam. ;]

A tymczasem w temacie Kinga pozostanę i pochwalę się, żem dorwała ekskluzywną edycję "Miasteczka Salem". W skład wchodzą nie tylko naprawdę świetne zdjęcia niejakiego Jerry'ego Uelsmanna, od których aż ciarki przechodzą, ale i wycięte z powieści sceny (w tym alternatywne zakończenie) plus dwa świetne opowiadania - "Dola Jerusalem" i "Strzemiennego". Pierwsze z nich pochłonęłam dziś w autobusie i chociaż już kilka razy u Kinga napotykałam różne wzmianki i aluzje do Jerusalem, samo opowiadanie przeczytałam po raz pierwszy.

I muszę przyznać, że robi naprawdę mocne wrażenie - szkoda tylko, że głównie z powodu potężnego zaczerpnięcia z Lovecrafta po raz kolejny.

Samo "Miasteczko Salem" przerabiałam baaardzo dawno temu i z przyjemnością je sobie odświeżę - zwłaszcza z bonusowymi scenami.

Oprócz tego ciekawa jestem, jak w sztuce, której jest krytykiem, sprawdzi się żona Kinga, Tabitha. Wytrzasnęłam czytadło autorstwa jej i niejakiego Michaela McDowella o ciut naciąganym tytule "W cieniu płonących świec". Zobaczymy, czy pani King potrafi doścignąć swojego dziadygę na pisarskim polu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra, "Komórę" przeczytałem...i nie zmieniam zdania. Książka naprawdę mi się podoba. A co do zakończenia, to

nie jest takie pesymistyczne jak zkładałem wcześniej, jest nawet optymistyczne.Jak na Kinga, oczywiście. Nie odpowiada jasno na pytania zadane w książce, urywa się po prostu, ale podreśla zarazem, że to już koniec tej historii.

A teraz zacząłem "Uciekiniera" tegoż samego autora. Film obejrzałem(dość dawno temu), owszem, nie taki zły, choć nie lubię filmów "na motywach". Jestem w pierwszej połowie, a różnic między filmem a książką naliczyłem z pół tuzina. I to nie takich małych typu "w tej scenie powiedział tak, a powinien powiedzieć tak" tylko poważnych różic w świecie przedstawionym! Dobra, kończę tego posta bo książka czeka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...