Skocz do zawartości

Książki ogólnie


Cardinal

Polecane posty

Dłuuuuga przerwa, duuużo czytania, ale mała chęć do wielkiego rozpisywania się. Będzie więc skrótowo (niektóre pozycje opisane szerzej są na moim gramsajcie... i tak nikt nie przeczyta).

- James Rutherfurd Sarum - Bardzo, bardzo miło. Historia miasta Salisbury od czasów prehistorycznych niemal do współczesnych pokazana przez przez pryzmat dziejów kilku rodzin. Powieść historyczna w świetnej formie - pozycja obowiązkowa dla miłośników tej dziwnej wyspy nad Francją ^_^ Ponad 1300 stron.

- Anchee Min Empress Orchid - Tu mamy podobnie, ale w przypadku Chin. I nieco bardziej historyczne, bo główna bohaterka to postać historyczna. Bardzo ciekawe i bardzo wciąga. Chiny u schyłku swej potęgi.

- Sidney Sheldon Are You Afraid of the Dark? - Średnio. Sensacyjne czytadło ze złym bubkiem, który chce się wzbogacić i może zniszczyć świat przy okazji. A przeciw niemu dwie bezbronne (niczym dżuma) kobitki. Standard bez niczego, co by wyróżniło książkę spośród tysięcy podobnych.

- Maddox Tha Alphabet of Manliness - Jeśli ktoś czytał The Best Page in the Universe, to wie czego się spodziewać. Chamstwo, męskość, lanie po pysku i generalne kick-ass. Książka tak męska, że trzeba ją golić. Dla każdego samca (i nie tylko), który chce się zdrowo pośmiać albo załamać, bo jest niewystarczająco męski. Wpisy dotyczą między innymi obmacywania, zombiaków, ostrego jedzenia i Chucka Norrisa.

Teraz czeka mnie 'Perfekcyjna Niedoskonałość' Dukaja. Nareszcie - tyle razy był mi on polecany, a jakoś nie mogłem się do niczego dorwać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Ja przez czas mojej absyncji czarowałem na allegro :) Aż dziw bierze że można kupić 15 książek za 15 zł :) Przeczytałem od listopada z 30 (dzięki allegro) wśród średniaków i potworków trafiały się perełki, o których wcześniej ani widu ani słycu :) A i archiwalne numery Fenixa i Spotkania w przestworzach się trafiły :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wracajac do 'Wielkiego Marszu'. Ksiazka jest swietna. Trzeba tylko zaznaczyc, ze nie jest to horror lecz thriller. Sam pomysl fabuly jest bardzo oryginalny. Zabierajac sie za ta ksiazke myslalem, ze to bedzie kolejny gatunek z jakiego slynie ten autor. Ksiazce ze spokojem mozna dac 10/10 - przede wszystkim za pomysl, oraz akcje, ktora trzyma w napieciu.

No nie nazwałbym "Wielkiego Marszu" thrillerem, w sumie trudno określić co to konkretnie jest - dużo rozmów o życiu i jego sensie jest, trochę "filozowania" i świetnie przedstawione relacje między "uczestnikami". Jest to chyba najlepsze książka Kinga, która dotychczas przeczytałem(z siedem, bądź osiem mam dopiero na koncie), a zakończenie jak dla mnie miażdży.

A tak z innej beczki - za niedługo wezmę się znów za pratchetta(zaliczyłem "Kolor Magii", "Blask Fantastyczny" i dwie średnio udane książki o Akwili vel Tiffany) i byłbym wdzięczny za info jakie książki są najbardziej warte zakupu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A tak z innej beczki - za niedługo wezmę się znów za pratchetta(zaliczyłem "Kolor Magii", "Blask Fantastyczny" i dwie średnio udane książki o Akwili vel Tiffany) i byłbym wdzięczny za info jakie książki są najbardziej warte zakupu.

Jako wielki miłośnik Świata Dysku powiedziałbym, że wszystkie są warte zakupu, ale do moich ulubionych należą: Mort (bo dużo o Śmierci), Straż! Straż! (bo Marchewa), Kosiarz (bo jeszcze więcej o Śmierci), Pomniejsze Bóstwa (bo o religii) i Ciekawe Czasy (bo wracają bohaterowie pierwszych dwóch książek). No i Straż Nocna, którą obecnie czytam, jest na razie bardzo zacną książką, choć radosna i lekka książka to to już nie jest. Ale generalnie chyba wszystkie książki twardo osadzone w Świecie Dysku reprezentują zbliżony do siebie, wysoki poziom, choć moja opinia jest opinią człowieka, który czyta te książki od kilkunastu lat i wciąż się nimi cieszy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i Straż Nocna, którą obecnie czytam, jest na razie bardzo zacną książką, choć radosna i lekka książka to to już nie jest.

True. Tak jakby więcej tu krwi, brutalności i scen śmierci niż w innych częściach, ale dzięki temu czytelnik może jasno zdać sobie sprawę, na co tym razem imć Pratchett chce zwrócić uwagę. Naturalnie nie należy się spodziewać jakiegoś krwistego horroru, zwyczajnie jest poważniej niż zwykle, co wcale nie oznacza, że tak charakterystyczny discworldowy humor gdzieś uleciał, bo wszystko, co dobre u pana Terry'ego w "Straży Nocnej" jak najbardziej występuje.

Co bym polecił ze Świata Dysku? Poza tym, co wymienił Mariusz, na pewno "Pomniejsze bóstwa" ze względu na ciekawe spojrzenie na religię, ale prawda jest taka, że czego by człowiek z serii nie przeczytał, będzie dobre - Pratchett poniżej pewnego poziomu po prostu nie schodzi.

Miało w tym większy cel sięgającey aż far far away do Rolanda Deschaina...

Właśnie! Bardzo mi się podobały te nawiązania do Mrocznej Wieży, które dla nie obytego w temacie czytelnika były tylko kolejną niezrozumiałą dziwnością w "Bezsenności", ale za to ci obyci mogli być z siebie dumni. ;] Kolejna porządna książka Kinga i kolejna, która horrorem nie jest. Z nie-horrorów tegoż autora najbardziej polecam "Bastion" (nie mylić z "Ostatnim Bastionem") - kniga wielkości Biblii, przy której dosłownie nie da się nudzić, bo wizja postapokaliptycznego świata wg imć Stephena jest bardzo interesująca. Zresztą już kiedyś bodaj polecałem.

Obecnie walczę z dzikimi potworami Podmorku ramię w ramię z Drizztem w "Wygnaniu", a po skończeniu serii czuję, że nadszedł czas na ukończenie "Mrocznej Wieży". Czemu niby nie skończyłem tego świetnego siedmioksięgu? Bo w mojej dawnej bibliotece czekało się na jedną część przez kilka miesięcy... Tutaj wszystkie stoją na półeczkach i się kurzą, więc grzech nie sięgnąć po prostu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nadszedł czas na ukończenie "Mrocznej Wieży"

Ja ukończę dopiero wtedy, gdy "nabądę" drogą kupna ostatni tom sagi. Wyląduje on na półeczce obok sześciu poprzednich, a ja zacznę ostateczne czytanie. Od "Rolanda" aż do tomu ostatniego, który nosi bodaj tytuł "Mroczna Wieża" (jeżeli się mylę, to mnie poprawić :P ). Szkoda tylko że zapewne ten ostatni tom będzie z innego wydawnicwa ale to da się jakoś przeboleć.

Świetną częścią jest "Czarnoksiężknik i Kryształ".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Świetną częścią jest "Czarnoksiężknik i Kryształ".

Na niej właśnie skończyłem przygodę z MW, toteż nie dziwota, iż apetyt na więcej nadal nie zelżał. Ze znalezieniem ostatniego tomu w pasującym wydaniu nie powinno być znowu takiego wielkiego problemu, trzeba tylko dobrze poszukać, chociaż faktem jest, że cały czas pojawiają się coraz to nowe wydania. Tylko po kiego grzyba, skoro różnią się tylko okładką, ewentualnie czcionką, no i oczywiście ceną? ^^

Swoją drogą masz, Turku, niezłą silną wolę, bo ja bym - mając pod ręką 6 tomów tak dobrej serii - nie wytrzymał i od razu je wszystkie przeczytał (na raz), no ale nie mam chyba w domu książki, jakiej bym przynajmniej nie przewertował (poza podręcznikami...). :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swoją drogą masz, Turku, niezłą silną wolę, bo ja bym - mając pod ręką 6 tomów tak dobrej serii - nie wytrzymał i od razu je wszystkie przeczytał (na raz), no ale nie mam chyba w domu książki, jakiej bym przynajmniej nie przewertował (poza podręcznikami...). :)

Ależ ja je przeczytałem. Nawet dwa razy ;) Niestety nie mam ostatniego. Bolesne to ale po prostu gdy miał się pojawić ostatni tom... moja mama wypisała się ze Świata Książki. :(

Ja też w sumie przeczytałem wszystko, co się do tego nadawało. Jak nie mam co czytać to czasem nawet etykietkę na musztardzie odczytuję ;) Teraz niestety czekają na mnie skrypy, więc najbliższą książkę "dla rozrywki" przeczytam dopiero pod konec czerwca...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

True. Tak jakby więcej tu krwi, brutalności i scen śmierci niż w innych częściach, ale dzięki temu czytelnik może jasno zdać sobie sprawę, na co tym razem imć Pratchett chce zwrócić uwagę.

Dokładnie tak, jak mówisz. Pratchett przedstawia w krzywym zwierciadle określone fragmenty rzeczywistości, tym razem padło na fragment nie za wesoły i książka też jest taka.

Nie skończyłem jeszcze czytać Straży Nocnej, a już czekam na kolejne wydania w Polsce - Monstrous Regiment i Going Postal. Zależy mi na tych premierach tym bardziej, że po Wiedźmikołaju i Kolorze Magii następną ekranizowaną przez SkyOne książką ma być Going Postal i chciałbym się zapoznać z pierwowzorem wcześniej. Wiem, mogę kupić w oryginale (przeczytanie po angielsku raczej nie powinno mi sprawić problemu), ale w takim przypadku nikt inny z domowników nie mógłby jej przeczytać, dlatego czekam na wydanie polskie.

Z nie-horrorów tegoż autora najbardziej polecam "Bastion" (nie mylić z "Ostatnim Bastionem") - kniga wielkości Biblii, przy której dosłownie nie da się nudzić, bo wizja postapokaliptycznego świata wg imć Stephena jest bardzo interesująca. Zresztą już kiedyś bodaj polecałem.

Bastion zacną książką jest i tyle, nie dość, że potężna objętościowo, to jednocześnie jedna z najlepszych książek tego autora. Wypada przeczytać.

Ja ukończę dopiero wtedy, gdy "nabądę" drogą kupna ostatni tom sagi. Wyląduje on na półeczce obok sześciu poprzednich, a ja zacznę ostateczne czytanie. Od "Rolanda" aż do tomu ostatniego, który nosi bodaj tytuł "Mroczna Wieża" (jeżeli się mylę, to mnie poprawić :P ). Szkoda tylko że zapewne ten ostatni tom będzie z innego wydawnicwa ale to da się jakoś przeboleć.

Świetną częścią jest "Czarnoksiężknik i Kryształ".

Ja kilka lat temu ostro szalałem na punkcie Mrocznej Wieży, ale patrząc z perspektywy czasu... Nie wszystko ułożyło się tak, jak bym sobie życzył. Sam motyw połączenia z "Bezsennością" wydał mi się wpakowany na siłę. Samo zakończenie - moim zdaniem dość tanie, czytelnicy w USA czekali na to kilkadziesiąt lat, a tu taki numer. Gdy sam autor przed ostatnim rozdziałem ostrzega, że może lepiej tego zakończenia nie czytać, to coś tu jest nie tak. Owszem, są fragmenty zwycięskie, ale w ostatnich tomach jest też parę rzeczy, które - patrząc z perspektywy czasu - obniżyły ocenę cyklu w moich oczach. Przede wszystkim King narobił mnóstwo nawiązań do MW w swoich książkach i mam wrażenie, że próbując je rozwiązać, jakoś się zaplątał w tym wszystkim i utracił swobodę pisania. Ciężko coś pisać nie wchodząc w szczegóły, ale krótko - spodziewałem się naprawdę epickiego zakończenia, czegoś, co przebije dotychczasowe wydarzenia, a wyszło raczej tak sobie, plus parę zabiegów, których banalność przeszkadza. Na tyle, że czytania ostatniego tomu z czystym sumieniem nie mogę raczej polecić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

King nie dla mnie, więc do tej dyskusji się nie włączam, ale skomentuje dwie kwestie wookoło książkowe. Czy też macie tak, że czytacie niemal co się da? Ja już chyba parę razy przeczytałem regulamin ZDMiKP w bydoskich środkach komunikacji miejskiej. Czasem zdarza się tak, że nie mam ze sobą nic do czytania (bardzo rzadko) albo nie ma do tego warunków, a coś robić trzeba. Więc czytam. Inna sprawa, że mało co z tego pamiętam. Całe szczęście nie zauważam u siebie zgubnych efektów odstawienia czytania, więc tragicznie ze mną nie jest. Chyba...

Druga sprawa to kupowanie książek - czy myślecie przy kupowaniu o innych? Czytanie po angielsku to sprawa dość kosztowna, a czasem ze świadomością, że prawie nikt tej książki potem nie przeczyta. Teraz w pracy uruchomiliśmy mała biblioteczkę, więc mam dodatkowe źródło lektur. Sam parę rzeczy dorzuciłem i takie inicjatywy mi się podobają. Na dodatek obczaiłem w Poznaniu antykwariat, gdzie można dostać nieco książek po angielsku po niskich cenach, więc kolejny plus. Ciekawe natomiast jest to, że w takich miejscach sporą część pozycji stanowią różne dziełka okołoromansowe. Czyżby panie z UKeja chętnie pozbywały się swoich książek?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ Mariusz - Sęk w tym, że póki ostatniego tomu nie przeczytam, to się nie przekonam ;) Powiedziało się A to trzeba powiedzieć B. Do tomu czwartego było przecież całkiem nieźle. Potem ciężko powiedzieć, a w 6 zaczęło się robić kiepskawo.

W "Sukostrachach" też całkiem nieźle autor skopał zakończenie.

@ Qbuś - już chyba mówiłem, że w czasie śniadania czasem czytam etykietki musztardy/keczupu/whatever else... Regulaminy przewozowe w MPK i PKS też zdarzało mi się czytać ;) Ale to nie nałóg, bo jak mam książkę to nawet potrafię ją sobie dawkować... czasami :)

Zbyt wiele książek nie kupuję ale jak już, to na nikogo nie patrzę, bo u mnie w domu nikt nie czyta. Brat to czasem nawet zegna sie na widok książki :)

Czasami pożyczam zaufanym znajomym co ciekawsze pozycje...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiem, że skoro doczytałeś aż tyle i ci się podobało, to pewnie przeczytasz do końca - to jak polecanie "obejrzyj serial do danego odcinka, potem nie warto" (np. Death Note do epizodu 25) - mało kto tak zrobi.

Kupowanie książek - tak, większość zakupów konsultuję z domownikami. Dobrze jest, jeśli maksymalnie dużo osób skorzysta, a poniesie się tylko jednokrotny wydatek. Zdarza się też, że coś, co kupowałem wyłącznie dla siebie - np. Malazańska Księga Poległych - jednak się spodoba innym. Ostatnio "dla siebie" to kupiłem "Lód" Jacka Dukaja - a miało to miejsce w grudniu ubiegłego roku (skończyłem czytać dopiero niedawno, ale to dłuższa historia).

Co do czytania różnych rzeczy - to po prostu odruch. Starsi panowie w poczekalniach lekarskich studiują instruktaże karmienia piersią (chociaż...). Był nawet taki odcinek Kiepskich o nałogowym czytaczu-magistrze - który nawet telewizor z domu wyniósł, żeby mieć na książki. Nałóg, nałóg...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Druga sprawa to kupowanie książek - czy myślecie przy kupowaniu o innych? Czytanie po angielsku to sprawa dość kosztowna, a czasem ze świadomością, że prawie nikt tej książki potem nie przeczyta. Teraz w pracy uruchomiliśmy mała biblioteczkę, więc mam dodatkowe źródło lektur. Sam parę rzeczy dorzuciłem i takie inicjatywy mi się podobają. Na dodatek obczaiłem w Poznaniu antykwariat, gdzie można dostać nieco książek po angielsku po niskich cenach, więc kolejny plus. Ciekawe natomiast jest to, że w takich miejscach sporą część pozycji stanowią różne dziełka okołoromansowe. Czyżby panie z UKeja chętnie pozbywały się swoich książek?

ja już pisałam w tym temacie chyba, że angielskiej literatury szuka się w lumpeksach- książki co prawda nie pierwszej świeżości, bo zazwyczaj trzeba je trochę podkleić przed czytaniem (choć oczywiście zdarzają się perełki w grubych okładkach nowiuteńkie jak z księgarni ;) ) Dzięki takiemu buszowaniu jestem w posiadaniu już kilkunastu książek po angielsku (moj ostatni zakup - Hobbit za 2,50.)

swoją drogą jestem tegoroczną maturzystką i od lutego nie przeczytałam ani jednej książki dla przyjemności :|

ostatnio w bibliotece aż mnie ręce swędziały, ale jakbym wzięła to moja matura z historii zgubiona :P. Na szczęście prezentacje mam z fantasy, to sobie podczytuję od czasu do czasu. Wniosek: matura ogłupia :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wniosek: matura ogłupia

Hniach, dziwnym nie jest! Przecież nie od dziś wiadomo, że szkoła óczy i tak dalej. Jak sobie pomyślę, że w przyszłym roku matura, to klękajcie narody! Niby jak ma ją zdać taki cwaniak jak ja, który ciągle kombinuje i cwaniakuje, a nie uczy się? No, ale to w sumie nie tematy do tego topicu, więc wracamy do książek - nie tych szkolnych. :)

Czy kupuję książki? Pewnie! I to nawet dość dużo, choć nauczyłem już rodzinę, że jak nie wiedzą, co mi kupić na Gwiazdkę/urodziny/dzień strażaka, to najnowszy Pratchett będzie świetnie pasował, toteż kolekcja się powiększa. Podobnie ma się rzecz z Kingiem, Pilipiukiem i Sapkowskim (Wiedźmin), jeśli chodzi o serie, mam też sporo pojedynczych książek, np. pana Ludluma, a to z tej prostej przyczyny, że moja biblioteka dysponuje naprawdę bogatym asortymentem, często pojawiają się nowości (!) i praktycznie kurzy się to wszystko na półkach. Nie pozostaje nic innego, jak brać i czytać, co zresztą czynię. A jak już kupuję, to praktycznie tylko w Empikach, jakoś tak się przyzwyczaiłem, bo jest wygodnie, a poza tym można wybrać swój egzemplarz samodzielnie, bez obaw o pogiętą okładkę, zaplute strony etc. Jako że rodzina nie podziela moich książkowych gustów, zazwyczaj kupuję dzieła tylko dla siebie, ewentualnie pożyczę coś znajomym, także przy zakupach nie muszę się na nikogo oglądać - chyba, że na portfel. ;]

Swoją drogą - skończyłem przed chwilą "Wygnanie" Salvatore'a, czyli drugi tom Legendy Drizzta i muszę przyznać, że wciąga. Na tyle, że coś ponad 300 stron poszło w kilka godzin (co u mnie nie jest częste, wolę się delektować), bo akcja ani na moment nie zwalnia, a sceny walk powalają dynamiką. Naturalnie trzeba lubić takie średnio ambitne fantasy, ale ja akurat od czasu do czasu lubię poczytać coś z Forgotten Realms - zwłaszcza o Drizzcie. Howgh!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy też macie tak, że czytacie niemal co się da?

Nie, absolutnie nie:) Wybiórczo, bardzo wybiórczo. Szkoda czasu na gnioty, na rozkłady. Ale słyszałem o ludziach z podobną 'chorobą' jak u Ciebie;)

Co do biblioteczki w pracy fajny pomysł - zwłaszcza, jak ktoś nie skąpi i dorzuca naprawdę fajne książki. Mozna rozpropagować ulubionych autorów (co zresztą czynię na wydziale, ale akurat ludziom z mojej specjalizacji nietrudno przychodz przeczytanie czegokolwiek;)).

Tak, jak będę miał pracę, będzie w niej biblioteczka : )

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Faktycznie, to ostatnio pochłaniam wszystko oprócz ksiażek - regulaminy, etykiety, programy telewizyjne,fora... Jakieś lenistwo mnie dopadło, ale czytając te wszystkie wasze wypowiedzi doszedłem do wniosku, że dobrze by było znowu wrócić do nałogowego czytania... Ostatnimi czasy to ksiazkę czytam nawet miesiąc...

Czy sugeruję się domownikami i innymi osobami przy zakupie ksiazek? Niet, u mnie prawie nikt nie czyta, a jak czyta to okazyjnie... Ot choćby brat ostatnio Trylogię Husycką wciągał. Choc mogę się pochwalić, że udało mi się w czytanie mame wciągnąc... Czyta wolno i krótko, ale czyta... Lecz to jeszcze nic, wcisnęłem jej ostatnio Lema, przeczytała...Fakt, nie było to sc-fi , a raczej kryminał, "Śledztwo" mu na imię, ale sukces sukcesem jest...

Tak więc, powracam do czytania, miejmy nadzieję wytrwam w swoim postanowieniu...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kupowanie książek... nie na moją kieszeń, chyba że wysznupie coś w antykwiariacie :) a można tarfić na perełki. Na tomiast bogactwem książek do poduchy, tramwaju/ciapągu/busa jest Allego :D całe zestawy a wśród nich perełky. :) Jak buszuje po empiku i widze te nowe piękne błyszczące książeczki to łezka się w oku kręci, a musiałbym sobie od gęby odjąć by sobie zakupić (piwa odjąć oczywiście) za to prowadze bogate książko wymiennictwo :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ Qbuś - już chyba mówiłem, że w czasie śniadania czasem czytam etykietki musztardy/keczupu/whatever else... Regulaminy przewozowe w MPK i PKS też zdarzało mi się czytać Ale to nie nałóg, bo jak mam książkę to nawet potrafię ją sobie dawkować... czasami

Ale czasami? Czy tylko czasami czasami? U mnie jest tak, że nie muszę sam sobie dawkować - życie mi dawkuje ^_^ Od czasu, gdy zacząłem pracować (na dodatek co dwa tygodnie mam zjazdy) czasu na czytanie wiele nie zostaje. Pociągami za to podróżuje dość regularnie i bez żadnych skrupułów wykorzystuję (call me nasty) ten czas na pożeranie książek. Not a second wasted.

Kupowanie książek - tak, większość zakupów konsultuję z domownikami. Dobrze jest, jeśli maksymalnie dużo osób skorzysta, a poniesie się tylko jednokrotny wydatek. Zdarza się też, że coś, co kupowałem wyłącznie dla siebie - np. Malazańska Księga Poległych - jednak się spodoba innym. Ostatnio "dla siebie" to kupiłem "Lód" Jacka Dukaja - a miało to miejsce w grudniu ubiegłego roku (skończyłem czytać dopiero niedawno, ale to dłuższa historia).

Ja przeczytałem 15 stron "Perfekcyjnej Niedoskonałości" i nie mogę się doczekać momentu, w którym ugryzę ją znowu... A będzie to dziś około 17.43, gdy wsiądę do pociągu relacji Bydgoszcz Główna - Piła Główna ^_^ Na razie jestem pod bardzo dużym wrażeniem - rzadko się zdarza, żeby pierwsze strony robiły na mnie, aż takie wrażenie.

A cóż to za historia? Lubimy tu długie historie. Może nas wzruszy Twa historia.

ja już pisałam w tym temacie chyba, że angielskiej literatury szuka się w lumpeksach- książki co prawda nie pierwszej świeżości, bo zazwyczaj trzeba je trochę podkleić przed czytaniem (choć oczywiście zdarzają się perełki w grubych okładkach nowiuteńkie jak z księgarni ;) ) Dzięki takiemu buszowaniu jestem w posiadaniu już kilkunastu książek po angielsku (moj ostatni zakup - Hobbit za 2,50.)

Ależ ja tak właśnie robię. Tylko, że do lumpeksów dorzucam antykwariaty. Choć muszę przyznać, że na lepsze pozycje na razie trafiłem w lumpie, ale tam po prostu bywałem częściej. Teraz niestety mi tam nie jest po drodze, ale w sumie mam co czytać. I to jest właśnie problem - przy takich cenach nie można się czasem powstrzymać i potem na się książek do czytania na pół roku, a czasu brak... Ale co tam - na wszystko będzie czas.

Jako że rodzina nie podziela moich książkowych gustów, zazwyczaj kupuję dzieła tylko dla siebie, ewentualnie pożyczę coś znajomym, także przy zakupach nie muszę się na nikogo oglądać - chyba, że na portfel. ;]

Patrz wyżej - portfele lubią się lumpeksami, a jeszcze bardziej z antykwariatami.

Nie, absolutnie nie:) Wybiórczo, bardzo wybiórczo. Szkoda czasu na gnioty, na rozkłady.

Ja tą manię czytania mam, gdy nie mam co czytać... Ale książki też wybieram bardzo selektywnie - czasem wybierma się w ryzykowne rejony, ale to raczej z ciekawości i chęci poznania czegoś nowego. W końcu książki nie ocenia się po okładce i żeby wiedzieć, czy dobra czy nie, trzeba spróbować choć kęs.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pociągami za to podróżuje dość regularnie i bez żadnych skrupułów wykorzystuję (call me nasty) ten czas na pożeranie książek. Not a second wasted.

Zazdroszczę ludziom umiejętności czytania podczas podróży - gdy ja próbuję, zaraz kręci mi się w głowie i robi niedobrze. Choć i tak jest lepiej niż było, gdy kręciło mi się w głowie i robiło niedobrze podczas podróży nawet bez prób czytania czegokolwiek.

Ja przeczytałem 15 stron "Perfekcyjnej Niedoskonałości" i nie mogę się doczekać momentu, w którym ugryzę ją znowu... A będzie to dziś około 17.43, gdy wsiądę do pociągu relacji Bydgoszcz Główna - Piła Główna ^_^ Na razie jestem pod bardzo dużym wrażeniem - rzadko się zdarza, żeby pierwsze strony robiły na mnie, aż takie wrażenie.

A i tak można - przy odrobinie czepialstwa i złośliwości - powiedzieć, że Perfekcyjna Niedoskonałość pewne motywy z innych dzieł Dukaja kopiuje, choć ja się z tym nie do końca zgadzam. W jakimś czasopiśmie, na krótko przed premierą tej książki, wydrukowano fragment, niestety bez wykresu rozwoju - przez co mało dało się z treści zrozumieć. Co jest złe - to dopiero pierwsza część, a kolejnych ni widu, ni słychu (Dukaj mówi na ten temat w FAQ na swojej oficjalnej stronie). W każdym razie PN bardzo mi się podobała, choć moją ulubioną książką tego autora była i nadal jest ta o tytule "Inne pieśni".

A cóż to za historia? Lubimy tu długie historie. Może nas wzruszy Twa historia.

Raczej nie. A długa dlatego, że przeczytanie "Lodu" zajęło mi cztery miesiące, choć szacowałem, że potrwa to góra trzy tygodnie. Owszem, szanuję i doceniam użycie takiego, a nie innego stylu w tej powieści, co jednak nie znaczy, że ma mnie on automatycznie fascynować. W związku z czym 700-800 stron książki (w sumie ma ich ona ponad tysiąc, i to dość gęsto zadrukowanych) to głównie przedzieranie się przez opisy różnych zdarzeń, które często dość luźno trzymają się głównego wątku i raczej fabuły do przodu nie popychają. Są też fragmenty fascynujące, czy to opowiadające o nowych prawach fizyki-logiki (objaśnienie, co się dzieje w pobliżu zera absolutnego), o wykreowanym świecie i historii alternatywnej (spotkanie z przewodniczącym na szczycie jego wieży), czy też stanami psychiczno-społecznymi ludzi, którzy pod Lodem zamarzli tacy, a nie inni. W międzyczasie przytrafiła mi się jeszcze sesja egzaminacyjna, więc przebijanie się przez "Lód" trwało dość długo. Dopiero pod koniec akcja zaczyna się rozpędzać, a sens poprzednich 900 stron - podróży Koleją Transsyberyjską, poczynań Gierosławskiego w Irkucku - zostaje wyjaśniony krótkim akapitem (chyba na stronie 895), a wyjaśnienie to - zaskakująco - było dla mnie satysfakcjonujące. Nie jest to jakieś niesamowite objawienie, ale jednak jest rozsądne i w sumie dość proste ("czemu ja na to nie wpadłem"). Ostatnie sto stron opowiada o

Odwilży

i szkoda, że to tylko 10% książki, a nie np. 50%. Ten fragment przeczytałem chyba w półtora dnia i żałowałem, że tak mało i tak krótko. Zakończenie wprawdzie nie jest moim zdaniem aż tak dobre jak w "Innych pieśniach", ale też nie czuję się zawiedziony - zarówno zamyka jakieś wątki, jak i pozostawia pole do własnych domysłów, choć epickie nie jest.

Krótko: "Lód" to książka ambitna i niełatwa w czytaniu, jak ktoś lubi książki tego autora, to obowiązkowo musi przeczytać, choćby dla fragmentów o czarnofizyce. Jak ktoś nie lubi i nie czuje się na siłach, od "Lalki" i tym podobnych lektur w szkole dostawał drgawek i wymiotował itd. - omijać z daleka. Osoby nieznające poprzednich książek Dukaja, ale mające w sobie ambicję do ich poznania - chyba jednak niech zaczną od "eXtensy".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale czasami? Czy tylko czasami czasami? U mnie jest tak, że nie muszę sam sobie dawkować - życie mi dawkuje

Dawkowanie dopada mnie ostatnio cyklicznie - styczeń luty i teraz znowu zaczyna się okres, kiedy mogę obejść się jedynie smakiem. Maj i czerwiec to dosyć ciekawy czas w życiu studenta ;)

Zazdroszczę ludziom umiejętności czytania podczas podróży - gdy ja próbuję, zaraz kręci mi się w głowie i robi niedobrze.

Na szczęście mam lekką odmianę choroby lokomocyjnej. Po czytaniu w autobusie odczuwam jedynie lekkie bóle głowy. A jeszcze potem czuję się przez cały dzień jakby trochę zmacerowany, dlatego staram się jednak nie czytać w podróży, ale nie zawsze mi się udaje ;)

Generalnie poza sesjami mam czas na czytanie, ale muszę jeszcze brać pod uwagę inny nałóg a mianowicie komputer. Chociaż bez dostępu do kompa nie mam żadnych niepożądanych objawó, a kiedy nie poczytam czaegoś przez dłuższy czas, wówczas występują owe objawy czytania czegokolwiek nawet idiotycznych ulotek z asortymentem mięs w Biedronce ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja przeczytałem 15 stron "Perfekcyjnej Niedoskonałości" i nie mogę się doczekać momentu, w którym ugryzę ją znowu... A będzie to dziś około 17.43, gdy wsiądę do pociągu relacji Bydgoszcz Główna - Piła Główna ^_^ Na razie jestem pod bardzo dużym wrażeniem - rzadko się zdarza, żeby pierwsze strony robiły na mnie, aż takie wrażenie.

Podziwiam, mnie ta ksiazka nawet po 100 stronach nie przekonała do siebie, a jej specyficzny typ odmiany czasowników tylko przypieczętował moją decyzję o zaprzestaniu czytania... I tak już zostało... Może jak do niej dorosnę, to wrócę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Druga sprawa to kupowanie książek - czy myślecie przy kupowaniu o innych?

Ksiazki kupuje tylko dla siebie, rodzinka malo czyta, albo czyta totalnie co innego niz ja, wiec nie mam skrupulow kupujac cos co tylko mnie interesuje.

Czy też macie tak, że czytacie niemal co się da?

Czesto czytam etykietki, badz broszury, ale na przyklad w autobusie nigdy nic nie czytam. A z ksiazkami jest u mnie tak, ze czytam tylko wlasne, bo po prostu nienawidze czytac pozyczonej ksiazki, tak samo nie lubie pozyczac gdyz wiekszosc ludzi ma bardzo destrukcyjne sklonnosci w stosunku do tego co czytaja.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zazdroszczę ludziom umiejętności czytania podczas podróży - gdy ja próbuję, zaraz kręci mi się w głowie i robi niedobrze. Choć i tak jest lepiej niż było, gdy kręciło mi się w głowie i robiło niedobrze podczas podróży nawet bez prób czytania czegokolwiek.

A to niezbyt przyjemnie. Ja z lokomocją nie mam żadnych problemów - dłuższa podróż pociągiem potrafi mnie czasem zmęczyć, ale raczej, gdy jest ciasno. A tak to nie ma problemów - i po kilka godzin potrafię czytać w pociągu. Do szału mnie tylko doprowadza, gdy jadę rozklekotanym EZT, którego buja od lewa do prawa. Wtedy już skupić się nie da za nic.

A i tak można - przy odrobinie czepialstwa i złośliwości - powiedzieć, że Perfekcyjna Niedoskonałość pewne motywy z innych dzieł Dukaja kopiuje, choć ja się z tym nie do końca zgadzam. W jakimś czasopiśmie, na krótko przed premierą tej książki, wydrukowano fragment, niestety bez wykresu rozwoju - przez co mało dało się z treści zrozumieć. Co jest złe - to dopiero pierwsza część, a kolejnych ni widu, ni słychu (Dukaj mówi na ten temat w FAQ na swojej oficjalnej stronie). W każdym razie PN bardzo mi się podobała, choć moją ulubioną książką tego autora była i nadal jest ta o tytule "Inne pieśni".

Z tym kopiowaniem to się pewnie przekonam dopiero, gdy przeczytam następne jego książki i wrócę do "Perfekcyjnej...". Na razie jestem Dukajowym prawiczkiem, więc to dla mnie spory powiem świeżości. Mimo tego, że niektóre kwestie to łamańce, które dość ciężko sobie wyobrazić - nawet po dokładnych objaśnieniach. Ciekaw jestem, co by jednak było, gdyby nie było tego nieszczęśnika z przeszłości i nie byłoby komu wyjaśniać tych zawiłości. Całe szczęście Dukaj to rocznik 74, więc jeszcze pewnie sporo pożyje (OŻW) i sporo napisze ^_^

Dawkowanie dopada mnie ostatnio cyklicznie - styczeń luty i teraz znowu zaczyna się okres, kiedy mogę obejść się jedynie smakiem. Maj i czerwiec to dosyć ciekawy czas w życiu studenta ;)

A i owszem. Na całe szczęście na studiach humanistycznych miałem do czynienia z nauką nieco bardziej dla mnie przyjemnych tematów, ale i nie zawsze. Poza tym przez cały tok miałem do czynienia z literaturą, a na dodatek bardzo dobrą najczęściej. Niby musiałem sporo czytać, ale nie miałem wiele przeciwko.

Czesto czytam etykietki, badz broszury, ale na przyklad w autobusie nigdy nic nie czytam. A z ksiazkami jest u mnie tak, ze czytam tylko wlasne, bo po prostu nienawidze czytac pozyczonej ksiazki, tak samo nie lubie pozyczac gdyz wiekszosc ludzi ma bardzo destrukcyjne sklonnosci w stosunku do tego co czytaja.

A to niestety prawda. Mnie zwłaszcza denerwuje łamanie grzbietu... Brrr... Na samą myśl przechodzą dreszcze. Jednak pożyczam bez większych obaw, bo wiem, że to transakcja wiązana. A i większość osób, którym pożyczam dba o dobro pożyczone. Poza tym pojawia się tu plus kupowania z lumpeksach i antykwariatach - książki są tak zużyte, że nie trzeba się martwić, że dużo bardziej się zużyją. Następnym etapem jest bowiem rozpad <_<

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A to niestety prawda. Mnie zwłaszcza denerwuje łamanie grzbietu... Brrr... Na samą myśl przechodzą dreszcze. Jednak pożyczam bez większych obaw, bo wiem, że to transakcja wiązana. A i większość osób, którym pożyczam dba o dobro pożyczone. Poza tym pojawia się tu plus kupowania z lumpeksach i antykwariatach - książki są tak zużyte, że nie trzeba się martwić, że dużo bardziej się zużyją. Następnym etapem jest bowiem rozpad <_<

widzę, że nie tylko ja mam ten problem. :P jedyne książki jakie pożyczam to te z biblioteki :P. Nie lubię "cudzych", bo boję się że zniszczę <dbam o książki ale to dziwne uczucie mnie nie opuszcza :unsure: >

większość moich książek jest okrutnie zniszczona - no ale ja rzadko kupuję a często dziedziczę- po mamie < przy okazji uważam, że powinnam ją spalić- w czasach młodości wyrzuciła 2 pudła fantastyki mojego ojca :angry:> , tacie, babciach..w pokoju mam ok 25% całych zbiorów, reszta leży na strychu i czeka na miejsce w pokoju..mimo to nie użyczam <no może paru osobom> od czasu, kiedy znajoma oddała mi moje miasteczko salem z każdą stroną fruwającą oddzielnie :P.

ostatnio wróciłam <który to już raz? :D> do władcy pierścieni. tego nie da się przebić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja osobiście nie wiem czemu nie zbyt lubię pożyczane książki czy od kupla czy z biblioteki nie wiem czemu ale po prostu wolę mieć możliwość wracania do książki kiedy chcę ;) a z ciekawości nie wiem czy ktoś juz o tym nie pisał ale co tam moją chyba ulubioną książką jest Diuna (Frank Herbert) i zastanawiam się czy ktoś z Was jej nie czytał - gorąco polecam nowe wydanie rebisu.. a chyba tuż po Herbercie ląduje Asimov także zachęcam do przeczytania... z kolei co do Kinga mam mieszane uczucia - czytam drugi tom wieży powiem tak ciekawe, wciągające ale mimo to nie jest to literatura najwyższych lotów....

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...