Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Cardinal

Książki ogólnie

Polecane posty

Czyta/ł ktoś może sagę "Pieśń Lodu i Ognia" właśnie skończyłem 3 część i powiem krótko saga jest świetna. Kto nie czytał powinien zapoznać się z pierwszą częścią "Gra o Tron".

No chłopie! Qbuś, MSaint i ja tworzymy na tym forum Martinowską minimafię... Trzymaj rękę na pulsie ;] Oczywiście ostatnio temat nieco przycichł, bo Łautor zmaga się z niemocą twórczą, przynajmniej w tej dziedzinie, ale nie tracimy nadziei.

Nadzieja ginie ostatnia! Ale tak jak pisze Cardi - na forum minimafia jest, pilnuje i dobrych wieści wypatruje. Ja tam jestem na tyle skrzywiony, że nawet czytam relacje Martina z meczów NFL. Taki ze mnie dewiant. Jednak czasem i tak mam ochotę wytrzaskać autora po tym lub owym, bo za dużo różnych rzeczy pisze na raz. Wiem jednak, że przedstawiciele różnych wydawnictw są dużo bardziej skuteczni w wymuszeniach, zastraszaniu i innych takich. I im za to płacą.

U mnie aktualnie po raz kolejny "Odkupienie Althalusa" autorstwa Eddingsów (swoją drogą, ciekawa jestem, czy Leigh to brat czy żona Davida...), książka, którą w zasadzie reklamuję i polecam tak, jakby mi za to płacili.

Szybka wizyta na angielskiej Wikipedii (i równie szybko Qbuś) rozwiją Twoje wątpliwości - są małżeństwem. Co więcej - Leigh jest współautorką wszystkich książek Eddingsa, ale dopiero od 1999 roku jest dopisywana jako autor. Ja sam jakiś czas temu rzeczoną książkę czytałem i oto, com napisał w podsumowaniu: "Przez 900 stron dzieje się całkiem sporo i nie ma większych przerw w akcji. Jedyna rzecz, która mi średnio podobała to motyw z podróżami w czasie - jak dla mnie ciut za bardzo naciągane. Ale ogólnie rzecz biorąc - bardzo porządne fantasy - polecam." Dużo więcej dziś nie dodam, gdyż było to ponad 4 lata temu. Musiała jednak mi się dość podobać, bo przez krótki czas miałem nawet avka z okładki wersji angielskiej.

Biorąc pod uwagę, że utknął na 4-tym zapewne oznacza, że będę miał wnuki nim to nastąpi. Z drugiej strony jak patrzę na fanów Kinga, którzy czekali 30 lat na zakończenie Mrocznej Wieży, to nie wygląda to już tak źle. Z jednym ale: Martin ma już swoje lata, a przykład śp. Jordana ukazuje nam, że można kopnąć w kalendarz w najbardziej nieodpowiednim momencie - np. kończąc ostatni tom

No, no, no - Ty tu nawet takich rzeczy nie pisz. Bo naślę na Ciebie stado rosłych futbolistów amerykańskich, o! I będziesz miał potem kłopoty z siadaniem i to nie dlatego, że Ci połamią wszystkie krzesła. Ale dość z żartami. Trochę szkoda, że Martin nie podziela "punktualności" Eriksona, ale cóż - rzeki kijem się nie przyspieszy. Pozostaje mu tylko wierzyć, że rzeczywiście ciągle nad nią pracuje. I oby nadal jakość wynagradzała czekanie.

A że fantasy Martina jest bardziej "typowa & magyczna" a ta Gaimana "zakręcona" (pozwolę sobie tak to ująć) to już kwestia różnego podejścia i stylu. Więc porównywać można ich jak najbardziej, tym bardziej, że ani jeden nie jest kucharzem ani drugi nie gra na fortepianie. Obaj piszą książki i IMO Gaiman robi to lepiej. Co nie znaczy, że nie lubię Martina bo jest wręcz na odwrót.

Pewno, że można, ale czy się powinno? Ja tam się nie będę w to bawił, ale od siebie dodam, że właśnie Martin jest mało typowy i - jak na fantasy - bardzo mało magiczny. Porównywać ich jako pisarzy można, ale i ich poszczególne dzieła, już średnio.

Mi się zaś udało przeczytać Quicksilver Neala Stephensona. I wychodzi na to, że stanę się sympatykiem kolejnego kobylastego cyklu. I na koniec - niestety - mam nieco mieszane uczucia. Początkowo byłem wręcz przygnieciony ogromem książki. Lecz przygnieciony pozytywnie. Bogactwo szczegółów, informacji, miast, zwyczajów, handlowych zawiłości nie odstraszało mnie, gdyż czułem, że są potrzebne. Każdy element składał się na wizję autora i pomagał w zrozumieniu różnych smaczków w fabule. Nie mówiąc już o tym, że dowiedziałem się zatrważającej ilości ciekawych rzeczy. Jednak pod koniec autor chyba nieco przesadził. Strumień informacji był ciągnięty z nieustającym natężeniem, co zaowocowało moim przeciążeniem. Do końca czytało się dość przyjemnie, ale niektóre opisy czytałem po łebkach. Nie zmienia to jednak faktu, że mamy tu do czynienia z prawdziwym tour de force po końcu XVII wieku w Anglii i nie tylko - krótko po cromwellu, protestantyzm-katolicyzm, początki giełdy, psucie się pieniądza, Newton, Huygens i Leibnitz... Ta książka jest po prostu monumentalna. Może niekoniecznie i nie dla wszystkich pod względem jakości, ale i tak jest. A na dodatek są jeszcze dwie cześci... Jeszcze mi głowa pęcnie. Całe szczęście pewnie sporo czasu minie znaim je zdobędę, ale będę na pewno próbował to zrobić. Polecam wszystkim miłośnikom nauki, ekonomii, historii i nauk społecznych. Mimo przesytu pod koniec, Qbusiowy znak jakości.

Teraz Gold Asimova, czyli pośmiertnie wydany zbiór niepublikowanych opowiadań i przemyśleń. A jako premia dla wszystkich, którzy przebrnęli przez mój post, okładka wyżej recenzowanego dzieła:

post-1909-1229940791_thumb.jpg

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pratchett tradycyjnie powrócił, kiedy wyczerpał się temat Kinga i/lub Lovecrafta? ;] No cóż, ja ostatnimi czasy zrobiłam kolejną próbę przekonania się do tego pana i tym razem postanowiłam sprawdzić, czy to nie przypadkiem tłumaczenie odbiera mu cały urok w moich oczach. Wybór z musu padł na Guards! Guards!, jedyną pozycję ze Świata Dysku w oryginale, jaką udało mi się odgrzebać w bibliotece i, niestety, znowu odbiłam się z hukiem. Nie łudzę się już, że to kwestia n-tej części, a więc i mnie, wyrwanej z kontekstu, bo starałam się już podchodzić do Pratchetta po bożemu, od początku - też nie wyszło. Poddaję się, facet kompletnie mnie nie bawi i zamiast śmiać się z ponoć rozbrajających teksów, zastanawiam się, czy jestem upośledzona na poczuciu humoru, skoro to druga po Pajtonie rzecz, która wydaje się przemawiać do wszystkich, tylko nie do mnie... a może to deprymująca kwestia tego, że preferuję dalece bardziej niewybredne, żenujące i ogólnie rzecz biorąc denne żarty, hehe, tego. ^^

Mam to samo. Próbowałem i tak i siak i wspak i nawet po zupełnie nie bożemu - nic z tego. Nie bawi mnie. Kompletnie. Ostatnio oglądałem ekranizację Koloru Magii i ponownie... Usnąłem na filmie....

Chyba ten zachwalany "Praczet" zupełnie nie jest dla mnie.... Już stary "Słodki, srebrny blues" bardziej mnie bawił niż cały Praczet.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy pierwszy raz spotkałam z Pratchettem, to nie dość, że mnie kompletnie nie rozśmieszył, to aż odrzucił od książek tego typu. o.O (może za mała byłam i nie potrafiłam się połapać, o co kaman...). Jednak koleżanka, która była zafascynowana twórczością Pterry'ego, nie dała za wygraną i starała się mnie za wszelką cenę nawrócić xD i tak oto, dwa lata później, zaczęłam się zaczytywać w ŚD :) po prostu polubiłam te zwariowane przygody z Vetinarim, ŚMIERCIĄ i Bagażem na czele ^^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

za dużo różnych rzeczy pisze na raz
Tjaa, jak widzę, że się zabrał za reaktywację Wild Cards to mnie zalewa. Z drugiej strony dane mi było ostatnio przeczytać prequel do Sagi..., czyli "Hedge Knight" i to dalej jest Martin pełną gębą. Tak naprawdę obawiam się, że się nieco znudził cyklem, zwłaszcza patrząc na jego poprzednie 'serie' - żadnej nie ciągnął dłużej niż 2-3 tomy, a często plany kontynuacji spalały na panewce. Oby się zebrał w sobie, ja chcę usłyszeć co tam u Jona Snowa na murze i jak Dany zapomniała o przepowiedni kobiety z Asshai.

Nie do końca się zgodzę, w szczególności z tym innym gatunkiem.
Jak to napisał nie kto inny jak Martin w swoim wstępie do 3. tomu Retroperspektywy: 'nie ma gatunków, są tylko opowieści'. Pewnie, pewnie. Ale jeśli jednak bawimy się w szufladkowanie, to jedyną prawdziwą fantasy Gaimana był Gwiezdny Pył, reszta tylko korzysta z pewnych elementów fantastycznych. W każdym razie Koralinie, Opowieściom Cmentarnym czy Chłopakom Anansiego najbliżej jest do opowieści niesamowitych. Natomiast proza Martina to epic fantasy pełną gębą, a że brak tu latających wszędzie fajerboli niczego nie zmienia.

Obaj piszą książki i IMO Gaiman robi to lepiej
Jeżeli mówisz to w sensie 'pisze lepiej bo mi się bardziej podobają' to jest okej. Natomiast jeśli chodzi o samo rzemiosło, to bezwzględnie króluje Martin. Wielość wątków, urealnienie charakterów i motywów postaci, ciągi przyczynowo-skutkowe, dialogi - wszędzie tutaj ma zdecydowaną przewagę, już nie wspominając o tym, że pisał gdy Gaiman był jeszcze w pieluchach.

Gaiman natomiast jest znacznie lepszym gawędziarzem i zna się na lepieniu, urabianiu i miksowaniu pomysłów, ale warsztatowo ma spore braki. Często gatunki składowe są słabo wyważone (Amerykańscy bogowie) a poszczególne wątki fabularne połączone są tylko postaciami (Opowieści Cmentarne). Dodajmy do tego, że nie potrafi utrzymać tempa akcji, co sprawia że często jego książki czytam zrywami.

Ponadto zastanawiam się dokąd właściwie zmierza ten autor. Od monumentalnych opowieści o Śnie i Cieniu przeszedł przez lżejszych rejonów w Chłopakach Anansiego, a teraz - jakby na to nie patrzeć - tworzy powieści dla młodzieży, bo inaczej OC nazwać nie mogę. To wciąż świetne lektury i kupuję je jak tylko się pojawiają w księgarni, ale nie zmienia to faktu, że patrzę trochę z niepokojem w przyszłość.

Chyba ten zachwalany "Praczet" zupełnie nie jest dla mnie.... Już stary "Słodki, srebrny blues" bardziej mnie bawił niż cały Praczet.
Bo to świetna książka jest, jak zresztą cała seria o Garretcie. Swoją drogą Glen Cook dalej ją tworzy, ale w Polsce chyba się nie sprzedawała, bo skończono z tłumaczeniami. Może ktoś posiada w swej biblioteczce angielskie wydania od bodajże 'Rtęciowych Kłamstw'? Z chęcią kupiłbym second-hand;p

Co do Pratchetta - trzeba uważać. W pewnym momemcie przestał pisać opowieści humorystyczne i zaczął, hmm, obyczajowo-cyniczne, pardon my french. Ja też się odbiłem, oczekując czegoś innego, natomiast ostatnio podszedłem z odpowiednim nastawieniem: na opisanie naszego świata w krzywym zwierciadle i ogromną dozę sarkazmu. I wiecie co? Pratchett dalej to ma. Zanim się obejrzałem przeczytałem 'Prawdę', 'Nocną Straż' i 'Piekło Pocztowe', teraz czekam z niecierpliwością na polski przekład 'Making Money.' Na barykady!

Co do Gaimana to jego trylogia Pierścień Mroku bardziej podobała mi się od trylogii Tolkiena. No chyba, że pomylilem autorów.
Nie przejmuj się - Gaiman i Pierumow mają bardzo podobne nazwiska (;
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do Pratchetta - trzeba uważać. W pewnym momemcie przestał pisać opowieści humorystyczne i zaczął, hmm, obyczajowo-cyniczne, pardon my french. Ja też się odbiłem, oczekując czegoś innego, natomiast ostatnio podszedłem z odpowiednim nastawieniem: na opisanie naszego świata w krzywym zwierciadle i ogromną dozę sarkazmu. I wiecie co? Pratchett dalej to ma. Zanim się obejrzałem przeczytałem 'Prawdę', 'Nocną Straż' i 'Piekło Pocztowe', teraz czekam z niecierpliwością na polski przekład 'Making Money.' Na barykady!

Celne jak headshot w oko, pardon my Klatchian. Dla mnie Pratchett zawsze był cynicznym nabijaniem się z naszego świata, stereotypów i ludzi, nie komedią, więc pod stwierdzeniem

Co do Gaimana to jego trylogia Pierścień Mroku bardziej podobała mi się od trylogii Tolkiena. No chyba, że pomylilem autorów.
Nie przejmuj się - Gaiman i Pierumow mają bardzo podobne nazwiska (;

Patrycjuszu, możesz być z siebie dumny. Prawie udławiłem się ciastkiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, którą z książek Kinga polecilibyście mi do przeczytania oprócz "Ręki mistrza", ponieważ robię sobie powoli taką małą liste dobrych tytułów do przeczytania tak do ferii i na razie będę kończył sage o wiedźminie, potem zacznę Trylogię Husycką a teraz moja uwaga skoncentrowała się na Kingu....

Jeszcze jendo pytanko, co myślicie o Arturze Baniewiczu i również jak w przypadku powyżej które z jego "dzieł" polecicie, ponieważ w empiku parę jego pozycji przejżałem, szczególnie jedną z nich - pierwszeą, która wpadła mi do ręki a mianowicie bodajże "Pogrzeb czarownicy"...i język autora mi jak najbardziej odpowiadał, po niecałym pierwszym rodziale;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie lepiej najpierw przeczytać coś z Kinga i dopiero trylogię husycką? Ja na Twoim miejscu bym tak zrobił, wprowadziłbyś sobie różnorodność, bo 10 tomów fantasy pod rząd, o ile nie jest się jeźdźcem jednego gatunku, może wprowadzić nutkę monotonii. A do pytania o Kinga i ja się podczepię, może w końcu przeczytam jakąś jego książkę. Słyszałem, że "Lśnienie" jest niczego sobie.

Natomiast ja dosłownie przed chwilą skończyłem "Mort" Terryego Prachetta. O co tyle szumu? Nie powiem, niezła, lekka książeczka, miło się ją czytało itd. ale za nic nie nosiła znamion wielkości, którą zdobył pisarz. Jeśli pozostałe książki trzymają podobny poziom to naprawdę nie rozumiem skąd wytrzasnął rzesze fanów. Miał być humor, tymczasem uśmiechnąłem się ledwie dwa, trzy razy. Za to kilkakrotnie "należało się śmiać" co zaliczam na minus.

Jednak mimo wszystko, nie uważam tych 3 dych wydanych na "Morta" za stracone i zamierzam przeczytać jeszcze wcześniejsze trzy książki. I dopiero wtedy wydam ostateczny werdykt i podejmę decyzję, czy dalej Prachetta czytać.

No i jeszcze pytania. Czytał ktoś z was:

1. "Nieznośna lekkość bytu" M. Kundera

2. "Malowany człowiek" Peter Brett

3. "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" Stieg Larsson

Jeśli tak, prosiłbym o opinie.

A i bym zapomniał. Przeczytałem już sagę o wiedźminie oraz trylogię husycką. Zostało coś jeszcze z Sapkowskiego? Niby jest jakiś "Rękopis znaleziony w smoczej jaskini", ale to chyba jakieś kompendium wiedzy o literaturze fantasy. Ew. AS pisze coś teraz?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na początem proszę o wybaczenie wszystkich, do których wypowiedzi się odnoszę, a których nie zacytowałem. Po prostu zbieranie quotów z kilku stron przerasta moje siły w tym momencie

Jak o Martina i minimafię SoI&F chodzi, to osobiście czuję się jej (pominiętym ;]) przedstawicielem, choć na bank przed Dance with Dragons będę musiał sobie przynajmniej Sieć Spisków odświeżyć, bo detali nie pamiętam już... (inna rzecz, że zawsze miałem takie wrażenie biorąc się za kolejny tom, a potem wszystkie wspomnienia z lektury poprzednich części wracały...)

Co do Gaimana - to zgodzę się absolutnie, fantasy sensu stricte to on tylko w "Stardust" popełnił, a i to nie takie 'czyste', reszta to już zupełne stylowe 'kundle' co ma tyleż zalet, co wad... Ale nadal "Amerykańscy Bogowie" i "Chłopaki Anansiego" są na mojej topliście choć coraz bardziej uwierają mnie pewne ich niedomagania... przynajmniej w polskim wydaniu, ale na Paulinie Braiter zawiodłem się wyraźnie chyba tylko w jednym konkretnym przypadku ('makaroniki' bodaj w "Nigdziebądź"...). Co nie zmienia faktu, 'storyteller' z niego jest znakomity.

Cholercia, ostatnio nie mogę znaleźć czasomotywacji na lekturę prawie... męczę tego Simmonsa, mimo, że książka bardzo dobra, już dłuższy czas, a kolejka następnych pozycji nieustannie rośnie. I przyjdzie pewnie im poczekać znów do wakacji ;/ Albo zrobię sobie znowu abstynencję internetową, to powinno być równie skuteczne (ileż można czasu tracić snując się po stronach bez celu...) ;p

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, którą z książek Kinga polecilibyście mi do przeczytania

Pfff. "Panowie". A ja, JA mogłabym tak zniewalająco odpowiedzieć na twoje pytanie. Ja. KOBIETA. Nie "panowie". Nie wspominając o tym, że jedną z najbardziej wygadanych w kwestii Kinga osób na tym forum jestem również JA. Nieustająco KOBIETA. I prawdę mówiąc, żadne "panowie", żaden Argle, żaden Polipowiec, NIKT nie udzieliłby ci odpowiedzi z taką gracją, taką zmysłową precyzją, taką doskonałą celnością uwag. Odtrąciłeś to. Odrzuciłeś. "Panowie". Tylko męskie zdanie się dla ciebie liczy, cóż może wiedzieć kobieta o literaturze, przeznaczonej dla jedynej-słusznej-płci. Okej, w porządku, niech będzie, "panowie" wiedzą lepiej. Foch z przytupem. Perfidny szowinizm. <poszła mazgaić się do kącika>

...gdyby KTOŚ doznał olśnienia i zrozumiał, że to rozmowy z KOBIETAMI są rozwijające, powiedziałabym: "W pierwszej kolejności "Nocna Zmiana". Chłopcze. 8)". Później ewentualnie zaproponowałabym "Misery". "Sklepik z marzeniami". Owszem, "Lśnienie", i to koniecznie. "Zielonej mili" chyba nie trzeba polecać, nawet, jeśli nie ma w zasadzie nic wspólnego z horrorem.

Aaaale, kto pyta kobiety o zdanie... kto w ogóle zauważa płeć ładniejszą na tym forum... ech... ach... och...

e: @down

bo gdyby ktoś olśnienia NIE doznał to mógłby nie życzyć sobie aby przez przypadek wdarała się do jego umysłu jakaś odmiennopłciowa sugestia :D

Nie uwzględniam upośledzonych w swoich założeniach, mogłeś przypomnieć się wcześniej. A riposta pierwsza klasa, jak to zwykle w twoim wykonaniu, dear. : *

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...gdyby KTOŚ doznał olśnienia i zrozumiał, że to rozmowy z KOBIETAMI są rozwijające, powiedziałabym: "W pierwszej kolejności "Nocna Zmiana". Chłopcze. 8)". Później ewentualnie zaproponowałabym "Misery". "Sklepik z marzeniami". Owszem, "Lśnienie", i to koniecznie. "Zielonej mili" chyba nie trzeba polecać, nawet, jeśli nie ma w zasadzie nic wspólnego z horrorem.

Uważam że dopuściłaś się karygodnego występku. Mianowicie, twój post powinien wyglądać tak :

<<...gdyby KTOŚ doznał olśnienia i zrozumiał, że to rozmowy z KOBIETAMI są rozwijające, powiedziałabym: i tutaj spoiler

"W pierwszej kolejności "Nocna Zmiana". Chłopcze.

8)". Później ewentualnie zaproponowałabym "Misery". "Sklepik z marzeniami". Owszem, "Lśnienie", i to koniecznie. "Zielonej mili" chyba nie trzeba polecać, nawet, jeśli nie ma w zasadzie nic wspólnego z horrorem.

>>

bo gdyby ktoś olśnienia NIE doznał to mógłby nie życzyć sobie aby przez przypadek wdarała się do jego umysłu jakaś odmiennopłciowa sugestia :D

______________________________

Edit:

o słodka wazelinkoooooo

|

|

\/

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Foch z przytupem. Perfidny szowinizm. <poszła mazgaić się do kącika>

[...] Aaaale, kto pyta kobiety o zdanie... kto w ogóle zauważa płeć ładniejszą na tym forum... ech... ach... och...

Córuniu, ja cię zauważam (ciche pozdrowienia dla znanej części piękniejszej płci) i pytam o zdanie! Czy mogłabyś polecić mi coś Kinga, poza Lśnieniem, Carrie i Zieloną Milą?

cdrozmiarze, uraziłeś Córeczkę. Zostaniesz za to zredukowany do ksywki 'fddrozmiar', póki nie przeprosisz Córeczki!

Masz szczęście, że to był foch z przytupem, ale bez półobrotu. Karą byłby Kop z Półobrotu;] Wiem, kawał z brodą, ale za tą brodą jest pięśćXD

UP: czytam tego posta któryś raz z rzędu i mam wrażenie, że musiałbym wisieć głową w dół, żeby go załapać. Ew. odgryźć łeb jakiemuś nietoperzowi. Pokazanie mu sztuczki z ołówkiem też nie byłoby złe. Zazdrość to bardzo brzydka wada, ale cóż - niektórzy mają przyjaciół, ty widać potrzebujesz wazelinki^^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

KOBIETA:

Ja. KOBIETA.

Gdybym był złośliwy... zresztą nieważne, przecież nie jestem! :)

I prawdę mówiąc, żadne "panowie", żaden Argle, żaden Polipowiec[...]

A tu się zgadzam, bo choć pierwszy przeczytałem tamtego posta, to tak się wnerwiłem na powracający temat Kinga, że wolałem ugryźć się w palce, niż napisać coś zgryźliwego. Oczywiście ciekawych dyskusji nigdy dosyć, ale co chwilę ktoś się pyta, które książki Mistrza warto przeczytać. A wystarczy wpisać "King" w forumowej wyszukiwarce, by wyskoczyła masa opinii na temat jego książek. Widać potrzebna jest tutaj twoja KOBIECA wyrozumiałość, cierpliwość i łagodność, którą tak szczodrze obdarowujesz wszystkich wokół ;) Na szczęście nikt nie karze mi tutaj siedzieć i odpowiadać, ale skoro już się odezwałem, to zacytuję samego siebie.

Na początek przygody z Kingiem polecam ci "Carrie", następnie może jakiś zbiór opowiadań, a jak poczujesz klimat to: "Smętarz dla zwierzaków", "Lśnienie", "Miasteczko Salem", później możesz już czytać jak leci.

W sumie to wszystko funta kłaków z mojej klaty nie jest warte, możesz od razu czytać to, co ci wpadnie w ręce. :D

vainqueur:

No i jeszcze pytania. Czytał ktoś z was:

1. "Nieznośna lekkość bytu" M. Kundera

Czytałem, pozwól, że opinię wyrażę przy następnej sposobności, bo teraz już czasu nie mam. Hmm, ale zapytam tak z ciekawości - czemu się interesujesz tymi pozycjami? Czytałeś już coś innego Kundery? "Nieznośna lekkość bytu" to jego najsłynniejsza powieść, ale chyba lepiej zacząć od czegoś innego. Aha, jeszcze jedno - to książka raczej dla starszych odbiorców ;)

Rav, widzę, że już się wczuwasz w rolę ojczyma xD Zrób sobie lepiej własną córkę. Chyba się nie boisz, że będzie jeszcze wredniejsza od tatusia? ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, którą z książek Kinga polecilibyście mi do przeczytania

Pfff. "Panowie". A ja, JA mogłabym tak zniewalająco odpowiedzieć na twoje pytanie. Ja. KOBIETA. Nie "panowie". Nie wspominając o tym, że jedną z najbardziej wygadanych w kwestii Kinga osób na tym forum jestem również JA.

Dobrze przepraszam "my bad" nie zauwazyłem poprostu, że jest tu płeć piękna....na drugi raz będę uważał do kogo się zwracam, aha i wielkie dzięki za polecenie paru pozycji;) Kto inny mógłby mi piękniej odpowiedzieć... ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rav, widzę, że już się wczuwasz w rolę ojczyma xD Zrób sobie lepiej własną córkę. Chyba się nie boisz, że będzie jeszcze wredniejsza od tatusia? ;]

A po co mi własna? Yenny jest już odchowana, teraz trzeba ją tylko otoczyć ojcowską opieką:D

Przy okazji, żeby nie było kompletnego offtopu: jakie macie, PANIE i Panowie, opinie o 'Pachnidle' Patricka Suskinda? I czy ktoś czytał Fight Club?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A Ja mam taką zagwozdkę czy kontynuować swoją przygodę z serią "Koło Czasu". Z jednej strony seria jest nader ciekawa jednak patrząc z kolejnej strony seria jest straasznie przydługa. Dlatego zastanawiam się czy opłaca utopić się tyle pieniędzy na te książki. Doradzi mi ktoś? ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja dostałem bardzo fajną książkę Eoin'a Colfera "Nadnaturalista" świetna książka przedstawiająca miasto przyszłości i przygody sieroty który uciekł z "domu dziecka" i dostał się do grupy która walczy z pasożytami!!! Książka wciąga lecz niestety jest krótka [ ma troszkę ponad 300 stron] dobra na zimny wieczór po kołderką ;]] [przynajmniej mi na tyle starczyła xDD]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I czy ktoś czytał Fight Club?

No ja na przykład czytałem.

:P

A zupełnie serio, to książka chyba nawet lepsza niż film, który na jej podstawie powstał. Celne obserwacje, żywy i dowcipny język, no i klimat.

Względem filmu np. wątek Marli jest bardziej rozbudowany, kilka innych ma nieco odmienny przebieg, ale fabuła toczy się równie wartko. W sumie nic nie zaskakuje, jeśli ekranizację się widziało, ale nie dziwota, skoro sam autor był współtwórcą scenariusza.

Jeśli jednak nie widziało się filmu, albo ma się po prostu ochotę przeczytać dobrze napisaną książkę dla samej przyjemności lektury, a nie emocjonowania się fabułą - polecam setnie.

Spodobało mi się na tyle, że zaopatruję się w kolejne dzieło Palahniuka, czyli "Udław się" (też niedługo ekranizacja, także z E. Nortonem w roli głównej zdaje się), zresztą też dobre recenzje zbiera.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytałem, pozwól, że opinię wyrażę przy następnej sposobności, bo teraz już czasu nie mam.
Niech stracę ;) I czekam niecierpliwie na tą następną sposobność.
Hmm, ale zapytam tak z ciekawości - czemu się interesujesz tymi pozycjami? Czytałeś już coś innego Kundery? "Nieznośna lekkość bytu" to jego najsłynniejsza powieść, ale chyba lepiej zacząć od czegoś innego.
Interesuję się, ponieważ "Nieznośna..." właśnie leży przede mną i macha okładką, by ją przeczytać. Tak więc inne książki Kundery raczej muszą poczekać. Dlaczego "NLB" nie jest dobra na rozpoczęcie przygody z Czechem?
Aha, jeszcze jedno - to książka raczej dla starszych odbiorców ;)
Miejmy jednak nadziję, że mój ptasi móżdżek się nie przegrzeje i jakoś wytrzymam to obciążenie ;)
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Celne jak headshot w oko, pardon my Klatchian. Dla mnie Pratchett zawsze był cynicznym nabijaniem się z naszego świata, stereotypów i ludzi, nie komedią, więc pod stwierdzeniem

Po pierwsze: headshot w oko to dobra sprawa, ale żeby w pełni docenić celność owego strzału trzeba użyć wyjątkowo małego kalibru (kaliberka wręcz), w przeciwnym bowiem wypadku cały łeb (łącznie z rzeczonym okiem, of course) rozpada się na czerwonawą miazgę krwi, kości, kawałków mózgu, w efekcie czego podziwianie kunsztu strzelca mija się z celem, bo nie ma czego podziwiać. Ale to tytułem technicznych szczegółów. Co do Pratchetta, to faktycznie od zawsze wytykał błędy, głupoty naszego codziennego żywota, ale kiedyś IMHO pisał bardziej komediowo, nieco lżej, a teraz jest bardziej cyniczny i sarkastycznie zgryźliwy, co też ma swój urok, a mnie, jako wielbicielowi jego twórczości, absolutnie to nie przeszkadza i każda, nawet ta troszkę słabsza książka smakuje wyśmienicie. Ale cóż, takie jest życie fana. :)

I prawdę mówiąc, żadne "panowie", żaden Argle, żaden Polipowiec, NIKT nie udzieliłby ci odpowiedzi z taką gracją, taką zmysłową precyzją, taką doskonałą celnością uwag.

Po prostu nie mogłem nie zauważyć wyraźnej aluzji do tego, że ja (jako jeden z wielu) ponoszę bardzo widoczną (chyba?) winę za to, że ktoś pominął w swej prośbie o pomoc szanowną Yen (to zniewaga, zgadza się), jednakowoż nawet nie będę próbował być złośliwy, cwany czy choćby zabawny, bo wiem, czym to grozi, a poza tym może faktycznie to była moja wina?

Anyway, książki Kinga, które JA bym polecił szanownemu koledze są nieistotne, bo powyżej drodzy przyjaciele forumowicze i tak już zrobili wystarczający bajzel w tej kwestii, ale czegokolwiek byś nie wziął, powinno Ci się spodobać. Jedno, czego nie radzę ruszać na początek, to cykl Mroczna Wieża, gdyż jest to (ponoć) ukoronowanie twórczości Stefana, toteż dużo tam aluzji, odniesień do innych tytułów, ale oprócz tego bierz, co chcesz i miej zabawę! A radami kolegów (i KOLEŻANEK) powyżej się nie sugeruj, bo tak naprawdę mają oni blade pojęcie o tym, o czym piszą, a chcą tylko wyjść na oczytanych. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osobiście polecam "Krucjatę" Dębskiego. Dostałem jako prezent i zachwyciła mnie od razu, bo S-F i fantasty w jednym, podane w niezwykle interesujący sposób. Ale sami czytajcie, bo gdybym chciał wszystkie zalety tu wypisać to miejsca i czasu mi by brakło :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedno, czego nie radzę ruszać na początek, to cykl Mroczna Wieża, gdyż jest to (ponoć) ukoronowanie twórczości Stefana

Szkoda że wuj Polip dopiero teraz podzielił się wiedza, bo ja swego czasu przygodę z Kingiem zacząłem właśnie od Mrocznej Wieży ale nadal żyję, czyli w sumie potwierdza się inne spostrzeżenie, że można w zasadzie zacząć od CZEGOKOLWIEK :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam. Mój tata dostał w te Święta pod choinkę "Archipelag Gułag" Sołżenicyna (sam mu kupiłem swoją drogą). I tu pytanie: Czy ktoś czytał i czy naprawdę jest tak dobra? Niezła z niej kobyła i nie wiem czy brać się na serio do czytania. Pozdrawiam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie czytałem, ale książkę znam. Krótko mówiąc - jest to Harry Potter nowej generacji, z tym ze o wampirach, i dla nastolatek. U mnie w klasie czytały je już 13 dziewczyn na 18, w innej 20 na 21, a własnie ukazał się film, na którego widok trailera wszystkie piszczały.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...