Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

niziołka

Sesja Online

Polecane posty

<Paulus> - znaczy moja, bo z tymi prostakami to by sie nie zadawala

<KM_MG> - Wasza... przyjaciółka?

<Kage> - Co kur*a?

<KM_MG> - Aaa... Rozumiem.

<Paulus> - No nie... sluchaj... bylo ich... dziewieciu

<Wpierdal> - wpierdal musiał grzebać w gów***, aby pierścień znaleźć!

<KM_MG> - Taki jeden czerwony półsmok chciał ją pozdrowić. Mógłbyś to zrobić od niego?

<Paulus> - Wiesz, taki dziad, jeden wojownik, drugi jakby go z lasu wypuscili...

<Coran> musze konczyv

<Coran> nara

* Coran has quit IRC

<Paulus> - I jeszcze... a ... kurdupel i pedal

<KM_MG> Corana strzelił piorun.

<Wpierdal> - To tera ja żem jest tu największy i mondry!

<KM_MG> Stracił przytomność.

<Paulus> - I takie cztery wlochate wypierdki - koncze nie mogac nic lepszego wymyslic

* Tebeg has joined #sesja_rpg

<KM_MG> Aha...

<Wpierdal> - To tera ja żem jest tu największy i mondry!

<KM_MG> <Cześć.>

<Kage> <siem Teb

<Wpierdal> <yo>

<Kage> <-m>

* Paulus sets mode: -m

* Wpierdal sets mode: +v Tebeg

<Paulus> - Dobra, to co z tymi dziwkami i piwem?

<KM_MG> - Dobra... To dajcie mi ten pierścień.

<Tebeg> <witam>

* Paulus oddaje pierscien

<Wpierdal> - Wpierdal chce chędorzenia i picia na umór!

<KM_MG> - Dam wam też wtedy, jeśli pozdrowicie ją ode mnie i Martiusa.

<Kage> - Ołrajt, a kto ty jestes?

<KM_MG> - To chyba arcytrudne zadanie, trudniejsze nawet od zdobycia pierścienia!

<KM_MG> - Hm... Jakby to powiedzieć... Jestem jedną z prawych rąk boga imieniem Mistrz Gry!

<Wpierdal> - Wpierdal podoła misyji!

<KM_MG> - Albo Knight Martius, jak kto woli.

<KM_MG> - I to jest ten półsmok.

<Paulus> - Moge isc, jesli tylko bedzie co spalic, zbrukac i zniewolic po drodze

<KM_MG> On nie pozdrowi niziołki, bo jest leniem i mu się nie chce...

<Kage> - no dobra, dawaj pan to %vino% bo mi sie pic chce

<Wpierdal> - Chędorzenie!

* Paulus skrytobojczo zabija towarzyszy i zgarnia nagrode dla siebie

<KM_MG> - Oczywiście... Podrzucę wam kilku wypierdków do spalenia i zgwałcenia.

<KM_MG> Co robicie, K i W?

* Wpierdal is now known as SMIERC

<KM_MG> Aha...

<Kage> - A... niech... cie... kara... boska... uff

* Paulus potem dla bezpieczenstwa morduje wszystkich mezczyzn i dla zabawy wszystkie dzieci

<SMIERC> WITAM.

<KM_MG> Aha...

<Kage> *sr* zarem*

* Paulus nastepnie na zmiane pije na umor, zre albo chedozy

<Paulus> KONIEC(?)

* Kage is now known as SMIERC_2

<KM_MG> <A kicka nie chcesz, Kage? ;)>

* SMIERC is now known as CHUCK_NORRIS

<KM_MG> Jeszcze nie.

<Paulus> - O, siema chlopaki

<SMIERC_2> - Przybylem po ciebie!

* CHUCK_NORRIS zjawia się jak wiatr, wija sztylet w oko Paulsa i znika

<KM_MG> Widzisz Śmierć i Chucka Norrisa idących do ciebie.

<CHUCK_NORRIS> Hahaha!

<CHUCK_NORRIS> ZdrajcA

<Paulus> - To moi kumple ze szkoly...

<KM_MG> Wszyscy jesteście... tacy...

<CHUCK_NORRIS> Oszust!

<KM_MG> ...pięknie... zabójczy...

<SMIERC_2> - Mowie ze przybylem po ciebie!

<CHUCK_NORRIS> Jak mogłeś zdradzić towarzyszy, Paulku?

<KM_MG> Pięknie... umieracie...

<SMIERC_2> - Dobra, gin!

<Paulus> - Jak zwykle drogi Chucku

<SMIERC_2> - Zdychaj!

<SMIERC_2> - Umieraj!

* CHUCK_NORRIS kopie z pólobrotu + 11

<Paulus> - To moja natura jako zlego maga, demonologa i nekromanty, nie?

<KM_MG> Już po was wszystkich.

<KM_MG> I żyli krótko i byle jak...

<CHUCK_NORRIS> No tak, ale - dlaczego?

* SMIERC_2 wywija z kosy

<KM_MG> THE END!!!

* CHUCK_NORRIS kłania się

* Paulus jest wsciekly, bo znow ze sto lat zajmie mu wyjscie z piekla...

<SMIERC_2> Niaaach :D

* SMIERC_2 is now known as KaGeX

<CHUCK_NORRIS> KURTYYYNAAAA!!!!!

* KM_MG is now known as Martius

* CHUCK_NORRIS is now known as ^POLY^

<Martius> I jak?

<Paulus> z drugiej strony to sto lat picia na umor z diablami :D

<^POLY^> Genialna!

* Paulus is now known as The_Doctor

<KaGeX> beznadzieje to za malo...

<^POLY^> Sóper!

<Martius> Chyba zapiszę sobie tę sesję i dam do Sesji Online... :D

<^POLY^> Wyjebiaszcza w kosmos!

<KaGeX> tzn. Mart dobrze Mgowal ale Poly sie nawydurnial za duzo

<The_Doctor> Mart - mialem zrobic to samo ;]

Była jeszcze dyskusja na inny temat, ale już jej nie będę przytaczał. I jeśli dobrze pójdzie, to wkrótce zrobię kolejną parodię sesję RPG, chociaż niczego nie jestem w stanie potwierdzić…

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i stało się. W końcu nastała. Kolejne pokolenia będą z wielkim zapałem wspominać to wiekopomne wydarzenie. A to się wydarzyło 16. maja, w piątek. Tak, właśnie wtedy. A wtedy odbyła się?

Sesja Naruto online dla rezerwowych

Edycja pierwsza ? ?Natarcie?

Część pierwsza ? ?Do Kusa-Gakure?

Klawiatur użyczyli

Knight Martius ? Mistrz Gry (Martius-sensei)

Yoshida ? Yoshida Kosuke

DarekAvenger ? Koutetsu Arashi

Siri ? Karya Shisho

Gofer ? Arashi Kaguya

KaGeX ? operator kanału

UWAGA! W oryginale wszelkie mocniejsze wulgaryzmy były bez cenzury.

* Kagex changes topic to '...:Sesja Naruto:...'

<Koutetsu> ZACZYNJMY !!!

<Martius-sensei> Hase!

<Karya> nie gorączkuj isę tak...

<Yoshida> hagimaruyo!

<Martius-sensei> <Komentarze w nawiasach ostrych. ;]>

<Koutetsu> k***... mac

<Martius-sensei> Konoha-Gakure. Wielka wioska, nadal utrzymująca swoją potęgę. Żadna inna nie może się poszczycić

taką siłą militarną i ekonomiczną, jaką ma Kraj Ognia. Dzisiaj zaś jest piękna pogoda. Słońce świeci na niebie,

ptaszki śpiewają, ogólnie jest radośnie, by nie rzec sielankowo. Aktualnie nie pada nawet mżawka, chociaż słońce

AŻ TAK nie daje się we znaki, jak można by było przypuszczać. Mimo to nie ma na co narzekać. Ale nic dziwnego - w

końcu jest przeddzień lata.

<Koutetsu> jak wszyscy po jap to ja po pol

<Martius-sensei> Yoshida, Koutetsu & Karya: wszyscy troje zostaliście wezwani do gabinetu Hokage o godzinie ósmej

rano. Tak więc wyruszyliście. Wszyscy spotykacie się przed pokojem. Żadne z was nie zna się nawzajem.

<Martius-sensei> Jedno z was podchodzi do drzwi, bierze klamkę - drzwi zamknięte. Dziwne... Nie ma tam Hokage? No

cóż...

<Martius-sensei> - Hokage jeszcze nie ma - słyszycie czyjś kobiety głos.

<Martius-sensei> Odwracacie się w jego stronę. Widzicie tam wyglądającą dosyć młodo kobietę, która patrzy na was

spokojnie. Ma czarne włosy i takie same oczy. Nosi się na ciemno, coś pomiędzy czernią a ciemną niebieskością.

Poznajecie ją - to Shizune.

<Martius-sensei> - To ja już się ulotnię... - kwituje w końcu z uśmiechem, po czym idzie w swoją stronę. Wy zaś

oglądacie się na siebie.

<Martius-sensei> Yoshida - przyczesane blond włosy, szare oczy, szczupła budowa ciała. Ubiera się jak typowy

chuunin, jedynie jego ubranie pod kamizelką jest czarne, spodnie sięgają tylko do kolan. Opaska na ochraniaczu na

czoło też ma czarny kolor. Na plecach nosi dwa miecze długości nieco ponad 3 stóp (metr długości).

<Martius-sensei> Koutetsu - ma długie, czarne włosy i czerwone oczy. Jest dobrze zbudowany i w sumie przystojny.

Ubrał się w czarną, luźną tunikę z czerwonymi zdobieniami, długi, też czarny pas z symbolem Konohy na przedzie

oraz stalowe ochraniacze na nogach.

<Martius-sensei> Karya - wysoka, młoda, szczupła dziewczyna. Ma wąską twarz i przybladłą cerę. Włosy ma brązowe,

krótko i nierówno obcięte, a także noszące w niektórych miejscach złotą i bordową farbę. Oczy ma brązowe, czasami

wyglądające na niewyspane, a na nosie okulary. Ubiera się jak typowy ninja: sandały, długie, ciemne spodnie,

ciemna bluzka i kamizelka, a dodatkowym elementem jej stroju są rękawice z metalowymi płytkami. Opaskę nosi na

ramieniu.

<Yoshida> <wolniej>

<Martius-sensei> Czekacie dalej na Hokage...

<Koutetsu> wolniejk

<Martius-sensei> <Możecie pisać. :)>

<Martius-sensei> <Musiałem to wszystko przygotować, by zaoszczędzić na czasie. ;]>

<Koutetsu> czekaj przeczytac tzeba

<Martius-sensei> <Tomek! W nawiasach!>

<Karya> <o nie... już się zaczyna...>

<Kagex> <Jakby cos to prosze o wiadomosc na gg>

<Martius-sensei> <OK, powiem, jakby co.>

<Yoshida> *wzdycha, rozgląda się dookoła, przygląda ludziom, którzy przybyli tutaj z nim. Jego wzrok przechodzi

od kotetsu do Karya, uśmiecha się do niej*

<Martius-sensei> <Nie wiesz, jak się nazywają. ;] Poudawaj trochę. ;]>

<Martius-sensei> <Nieważne zresztą. ;]>

<Yoshida> <nooo to nie ważne w sumie ale ok>

<Martius-sensei> <:)>

<Koutetsu> * stoje sobie oparty o siciane ze spuszczonym wzrokiem

<Yoshida> yo! *odzywa się wreszci, unosząc dłoń w stronę dwójki* Was też wezwali o tej piekielnie wczesnej

godzinie

<Koutetsu> podnosze głowe

<Koutetsu> i potem znowu opuszczam i mówie "TAK"

<Yoshida> *uśmiecham się również do ciebie, mam zmrużone oczy, uśmiech szeroki*

<Karya> *dziewczyna bawi się nerwowo, kręcąc młynka placami, to znowu sięgajac po kunai i również się nim bawiac*

Wczesna godzina? Jak to jest k**** wczesna godzina... *tym samym burzy stereotyp miłej i grzecznej dziewczynki*

<Yoshida> *ton mojego głosu, gdy mówię jest łagodny, przyjazny*

<Koutetsu> ale kultóra odpowiadam

<Karya> <kultUra!>

<Koutetsu> <sry>

<Yoshida> *wzdrygnąlem się słysząc kobietę* eeeeh kobiety nie powinny tak mówić to szkodzi urodzie

<Koutetsu> Koutetsu myśli (lol)

<Karya> - Mnie nie ma już co zaszkodzić - rzucam zgryźliwie do blondyna, który chyba za wszelką cene robi z

siebie kretyna.

<Koutetsu> i na jego twarzy pojawia sie usmiech

<Yoshida> W każdym razie (maa i ) i tak nie mam co robic *ukłąda ręce za głową i opiera się o ścianę po

przeciwnej stronie ściany co chłopak*

<Martius-sensei> W pewnym momencie widzicie, jak pewna kobieta przychodzi do was. Z wyglądu jest ona całkiem

ładna i ma tak na oko trzydzieści parę lat. Jej blond włosy zakończone są dwoma drobnej grubości, acz długimi

kucykami. Oczy ma koloru piwnego. Chodzi w swojej zielonej tak jakby kurtce przypominającej zapinaną ? odsłania

ona jej bluzkę. Nosi także długie, granatowe spodenki. Nie macie żadnej wątpliwości - jest to Tsunade, Piąta

Hokage Konoha-Gakure.

<Yoshida> *uśmiecha się do dziewczyny szeroko*

<Martius-sensei> Podchodzi ona do drzwi i je otwiera kluczem.

<Martius-sensei> Po tym mówi: - Proszę wejść.

<Martius-sensei> Po czym wchodzi do środka.

<Koutetsu> wchodze za nią

<Yoshida> tsunadeee-chaaan, oisashiburi *krzycyz radośnie*

<Yoshida> *wbiegam za chłopakiem*

<Karya> Ja tylko wzdycham i wchodzę jako ostatnia do gabinetu, skoro oni już weszli.

<Martius-sensei> Wszyscy wchodzicie do jej gabinetu. Ona idzie do swojego biurka. Teraz stoicie naprzeciw

Godaime. Ma ona dosyć poważną minę.

<Martius-sensei> Rozgląda się za wami, patrząc na każdego z osobna i wyliczając:

<Koutetsu> myśl "co jej chodzi po głowie"

<Martius-sensei> - Yoshida Kosuke. Koutetsu Arashi. Karya Shisho.

<Martius-sensei> - Hm... Spodziewałam się, że więcej przyjdzie...

<Koutetsu> ??? zdziwiona mina

<Yoshida> *uśmiecha się do niej* ne, ne Tsunade-chan. Co tam dla mnie masz ?

<Koutetsu> spoglądam ze zdziwieniem na kolege

<Martius-sensei> Spogląda na Yoshidę.

<Martius-sensei> - Tylko nie z -chan, Yoshida...

<Karya> W tym momencie dokonuję skandalicznego gestu palniecia się dłonią w czoło.

<Yoshida> *zamrugał oczami zdziwiony, wzdycha* no dobrze dobrze.. przejdźmy do konkretów..

<Martius-sensei> - No dobra, w każdym razie witajcie. Nie będę wymyślała żadnych pochlebstw, więc przejdę od razu

do rzeczy.

<Karya> - Powiedzcie mi, że się przesłyszałam i nikt tu nie ma żadnych interesujących powiazań z Hokage!

<Yoshida> Ostatnio nie dałaś mi żandej misji, wiesz jak się zanudzam w tym mieście?

<Martius-sensei> - Nie mam, Karya, inaczej nie zostałabym Hokage - uśmiecha się Tsunade.

<Martius-sensei> - Spokojnie, do wszystkiego dojdę.

<Yoshida> No wiesz co tsunade-chaaan *udaje załamanego*

<Koutetsu> uśmiecham sie lekko opserwując to wszystko

<Karya> W rosnącej bezradności i praktycznie możliwym załamaniu, zciskam dłonie w pięści.

<Martius-sensei> W Tsunade powoli gotuje się krew, jak widać, ale ona się powstrzymuje, jak widać.

<Martius-sensei> Kontynuuje mimo to:

<Martius-sensei> - Jak sami wiecie, jesteście bardzo dobrymi shinobi, świetnie się zapowiadającymi. Wasze wyniki

w akademii były dobre, a na misjach byliście wcale nie gorsi.

<Koutetsu> w zasadzie nie byłem jeszcze na żadnej

<Yoshida> hehe no tak Tsunade wszystko wie *uśmiecha się*

<Martius-sensei> - Tak więc postanowiłam wybrać właśnie z was z drużyn, do których należycie.

<Martius-sensei> - Yoshida, powstrzymaj się chociaż na chwilę, aż nie skończę.

<Karya> - Tsunade-sama... Chyba nie widziałaś stanu moich kolegów z drużyny po każdej misji...

<Koutetsu> <bojowa kobieta WOW>

<Karya> <cicho!>

<Yoshida> *przekręcił oczyma ale zamknął się wreszcie*

<Martius-sensei> - Wystarczyły mi tylko raporty z misji, Karya. Więcej nie trzeba - uśmiecha się Hokage.

<Martius-sensei> - A więc... Cała wasza trójka dostaje ode mnie misję rangi A.

<Karya> - Nie przypominam, że po każdej lądowali w szpitalu... Jestes pewna, że to jest dobry pomysł, wysyłać

mnie z kimkolwiek?

<Koutetsu> myśl (Boże co za kobieta)

<Yoshida> Uoooow!! moja czwarta misja A !! Nareszcie *uśmeicha się)

<Koutetsu> myśl (takie mi sie podobają )

<Yoshida> Ja się nią zaopiekuje Tsunade-chan *uśmiecha sie do dziewczyny*

<Martius-sensei> - Karya, przyzwyczaj się. Chcesz mieć status jounina? Wypełniaj więcej misji. Poszkodowani

zdarzają się zawsze.

<Martius-sensei> Tsunade już zaciska pięści.

<Martius-sensei> I się w niej powoli gotuje.

<Martius-sensei> - Raz, dwa, trzy, cztery... - mówi do siebie. - Dobra, już.

<Martius-sensei> - Posłuchajcie więc uważnie tego, co mówię, bo nie będę powtarzać.

<Karya> - Problem jest taki, że obrywali ode mnie... - We mnie juz zaczyna sie odrobinę gotować, bo blondynek ją

zaczyna denerwować...

<Martius-sensei> - Karya, na razie słuchaj.

<Karya> - Słucham.

<Yoshida> nehehe *najwyraxniej nie zauważa, jak Tsunade zaczyna sie wściekać, podobnie z dziewczyną*

<Koutetsu> patrze na wszystko z obojętnoscią

<Martius-sensei> - A więc... Ostatnio otrzymałam wiadomość od daimyo Kusa-Gakure - Wioski Ukrytej Trawy - że jego

kraj jest w niebezpieczeństwie. To dlatego, że - z informacji, jakie dostałam - ma zamiar tam uderzyć siła

militarna Wioski Ukrytego Obłoku, Kumo-Gakure.

<Martius-sensei> - Wkrótce mają uderzyć... Najpewniej tej bądź następnej nocy.

<Martius-sensei> - Jaki mają w tym cel? Nie wiadomo.

<Koutetsu> rozumiem że mamy wspomuc ich militarnie

<Martius-sensei> <Wspomóc.>

<Koutetsu> <niewarzne>

<Koutetsu> <ehhh

<Martius-sensei> <Nieważne. :)>

<Koutetsu> <WIEM>

<Koutetsu> <PROWADZ>

<Yoshida> hoho... większa walka.. i tylko nas troje *rozgląda się*

<Martius-sensei> - I to jest właśnie wasza misja. Wyruszyć do Kusa-Gakure, spotkać się z tutejszym daimyo i

porozmawiać z nim na temat szczegółów tejże operacji. Od niego dowiecie się, co dalej.

<Yoshida> Tsunade-chan.. to nie będize łatwe *zauwazył mądrze*

<Koutetsu> idziesz jako przynenta Yoshida

<Martius-sensei> - Nie będzie. Stąd to misja rangi A.

<Yoshida> Makasete!! Zostaw to mnie Tsunade Chan!!

<Yoshida> Zajmę się niemi *wskazał na na dwójkę*

<Koutetsu> myśl (tak sie pali że zaraz spłonie )

<Karya> - Tsunade-sama... Masz może jakieś środki uspokajające? Duży zapas?

<Martius-sensei> - Nie wiem jednak, co będziecie musieli tam dokładnie robić. To już pozostawiam tamtejszemu

władcy feudalnego...

<Martius-sensei> Wówczas w Tsunade aż się gotuje i zaciskają się pięści.

<Yoshida> wszystko będzię OK *kciók do gory i mrugnąłdo tsunade*

<Yoshida> kciuk*

<Karya> W tym momencie to ja nie wytrzymuję i zdzielam blondyna po głowie.

<Martius-sensei> W końcu nagle pojawia się za Yoshidą i z pięści wywala go przez okno gabinetu.

<Martius-sensei> - SPIEPRZAJ, DZIADU!!!

<Karya> <pierwsza ;p>

<Yoshida> *leci daleeeeko*

<Yoshida> *obie naraz:)

<Martius-sensei> Yoshida bardzo efektownie leci przez krajobraz Konohy.

<Koutetsu> opada mi szczera

<Martius-sensei> <Ale Tsunade ma większą parę w łapie. :P>

<Yoshida> *lecąć myśli zawzięcie* "ech ale mam pecha.. dziewczyny z temperamentem"

<Karya> - Cóż, Tsunade-sama... Juz wiem, czemu mi mówią, że jesteśmy z tej samej gliny ulepione...

<Yoshida> *w końcu wykonuje kilka pieczęci*

<Koutetsu> myśl (z kim musze ja tu pracowac)

<Martius-sensei> <Przewińmy taśmę...>

<Yoshida> *wyciaga zwój, ugryzł się w palec i przejchł palcem po zwoju*

<Yoshida> okok

<Koutetsu> myśl (kobieta morderca i gośc eeee ???)

<Yoshida> <okok>

<Yoshida> <w takim razie nieważne co robił>

<Martius-sensei> W końcu Yoshida dociera szczęśliwie, w miarę cały i zdrowy, do gabinetu Piątej Hokage.

<Martius-sensei> - I jak się podobał lot? - pyta Tsunade, uśmiechając się.

<Yoshida> Ech Tsunad-chan to bolało *rozciera sobie obolałe miejsca*

<Martius-sensei> - To musi boleć. Niestety.

<Karya> Myślę, że jak ktoś tu się zaraz nie zamknie, to będzie problem...

<Yoshida> Ech... bierzmy się do roboty.. pewnie nie mamy czasu *powiedział powazniej*

<Yoshida> *jego ton zmienił się na bardziej powazny i już nietak ciepły jak wczesniej*

<Koutetsu> ehhh (wzdycha)

<Martius-sensei> - Ale to nieważne. Weźcie czym prędzej ekwipunek, jakim dysponujecie, i ruszajcie na misję.

Wbrew pozorom nie macie tyle czasu, ile się wydaje.

<Yoshida> Kiedy wyruszamy?

<Martius-sensei> - Hm... Teraz?

<Martius-sensei> - Albo nie, jeszcze ekwipunek macie wziąć...

<Martius-sensei> - To po spakowaniu się.

<Karya> - No nieeee! A ja mam przecież porządki robić w bibliotece!

<Yoshida> czyli wrocić tu?

<Yoshida> jak będizy gotowi?

<Yoshida> będizemy*

<Martius-sensei> - Karya, jestem pewna, że ktoś się tym zajmie...

<Martius-sensei> - Nie, czekajcie na siebie przy północnej bramie. Ruszacie sami we troje.

<Koutetsu> (dobra lece najkrótszą drogą przez okno)

<Martius-sensei> - Tak a propos, i tak to okno miałam niedługo wymienić...

<Koutetsu> wyskakuje przez okno i migiem do domu po sprzęt

<Yoshida> *składa ręce i jego clon rozpływa sie w powietrz*

<Yoshida> *budzi się w swoim pokoju*

<Yoshida> Ech... kłopotliwe...

<Martius-sensei> Koutetsu - bierzesz wszystko to, co trzeba, a potem już stajesz przed północną bramą.

<Yoshida> *zabiera ekwipunek, miecze itp i wyskakując przez okno na dach, po dachach dociera do bramy*

<Koutetsu> <ehh nawet opisac nie dajesz>

<Martius-sensei> <To opisz. ;]>

<Koutetsu> <teraz to wiesz ...>

<Karya> <dżiz...>

<Martius-sensei> Yoshida - po dłuższych bojach ze sprzętem w końcu udaje ci się wybrać to, co masz w zanadrzu, a

potem lecisz do osady. Już tam jesteś.

<Yoshida> <nehehe skubany pomysł z kage bunshin ne? >

<Martius-sensei> <Trudno. ;)>

<Martius-sensei> <:)>

<Koutetsu> <perfidne>

<Yoshida> <zostaw nam wiecej swobody :P dobra leimy dalej>

<Karya> Jako że nie miałam za dużo do spakowania, gdyż wszystko prawie spakowane było, wracam do domu,

dopakowywuję sie do konca i idę por bramę...

<Martius-sensei> Karya - docierasz na miejsce.

<Martius-sensei> W końcu jesteście już razem.

<Koutetsu> (robie szczęsliwą minę)

<Yoshida> *przybiega ostatni uśmiechając się do zebranyh*

<Yoshida> Yo! miło was poznać, osobiście

<Koutetsu> no to lecimy ? (pytam sie)

<Karya> - A ma ktoś mapę?

<Yoshida> Nie potrzeba *uśmiecha się* znam drogę

<Koutetsu> eeee (myśl ale kwas)

* Goferek has joined #sesja_rpg

<Yoshida> Tsunade-chan nie wybrałą kapitana do tej misji.. jeszcze..

<Martius-sensei> <Cześć, Gofer. Zaraz wszystko załatwimy.>

<Karya> - Tak, jasne... Weź oszczędź mi wstydu... To ma ktoś, czy nie?

<Koutetsu> dobra dajmy mu szanse

<Yoshida> czekamy na kogoś jeszcze czy wyruszamy?*rozgląda się dookoła*

* Goferek is now known as cze

<Martius-sensei> W końcu przypomina wam się coś...

* cze is now known as szybciej_nie_moglem

* Karya sets mode: +v szybciej_nie_moglem

<Martius-sensei> <Zaraz ci napiszę.>

<Koutetsu> <ehhh teraz poczekamy na wyjasnienia>

<Martius-sensei> "- Na dowódcę waszej drużyny wyznaczam Karyę. Sądzę, że jej umiejętności nadają się najlepiej do

prowadzenia grupy, tak więc ściśle trzymajcie się jej rozkazów."

<szybciej_nie_moglem> <brac imie na nick?>

<Martius-sensei> <Tak.>

* szybciej_nie_moglem is now known as Kaguya

<Martius-sensei> <Arashi!>

<Karya> W momencie, w którym mi sie to przypomniało, wzdycham cierpietniczo.

<Yoshida> "..." przypominam sobie że mówiłą costakiego...

<Yoshida> no cóż Karya... zapiekuj się nami*skłonił głowe przed nią*

* Kaguya is now known as Arashi

<Martius-sensei> <W końcu tak masz na imię. :)>

<Arashi> <sry, zakrÄ?cony jestem :P>

<Koutetsu> hmmm myśl (kobieta mroderca dowudcą grupy)

<Koutetsu> (sadystka znaczy )

<Karya> - To ja mam pytanie... Kto ma mapę?

<Koutetsu> robie kwaśną minę

<Arashi> <nie miaĹ?o byÄ? wiÄ?cej graczy?>

<Martius-sensei> <Miało, ale Sil nie mógł dziś zagrać.>

<Yoshida> Cóż.. a to nie dowódca powiniem mieć mapę ?

<Arashi> <ok, przegapilem cos waznego?>

<Koutetsu> <tak>

<Koutetsu> <wstęp :P>

<Arashi> <podaj ktos z laski swojej kodowanie, bo mi sie przestawilo>

<Karya> - A mówiłeś, że znasz drogę...

<Arashi> <dobra, mam. Czekam grzecznie na wprowadzenie>

<Koutetsu> zakładam ręce za głowe

<Yoshida> Znam

<Yoshida> Poproś a poprowadze *uśiecha się*

<Koutetsu> eeee...

<Karya> - Nie podrywaj mnie, bo ci to nie wyjdzie.

<Koutetsu> myśl (zaraz będzie rzeź)

<Yoshida> *podrpałą się po głowie mysląc*"a czy ja japodrywałem teraz"

<Koutetsu> dobra może skonczymy tą beznadziejną rozmowę i wreszcie wyruszymy ?

<Yoshida> *wzruszył ramionami*

<Yoshida> Tak jest szefie! A więc za mną !

<Yoshida> *rusza biegiem prze bramę*

<Martius-sensei> <Gofer, PW. :)>

<Martius-sensei> Arashi: aktualnie znajdujesz się w lesie, w drodze do Kusa-Gakure.

<Martius-sensei> <Za chwilę będzie odpis...>

<Koutetsu> <rany ja mam nazwisko Arashi :)>

<Koutetsu> <Koutetsu Arashi>

<Arashi> <kwiii xD. ja mam Arashi Kaguya xD>

<Koutetsu> <tez chciałem wziąśc kaygue>

<Koutetsu> <ale zostawiłem na Online>

<Martius-sensei> <Dobra, to się szykujcie.>

<Koutetsu> <my tam w lesie błądzimy :)>

<Karya> <Marta, zauważ, że cos ci na gadu napisałam>

<Martius-sensei> <Tak, wiem.>

<Martius-sensei> Akurat domyślacie się mniej więcej, jaka jest droga do Kusa-Gakure, więc tam biegniecie czym

prędzej.

<Martius-sensei> Obecnie znajdujecie się w lesie.

<Martius-sensei> <Gofer - PW. :)>

<Arashi> Wyskakuję naprzecie biegnącej kompanii.

<Yoshida> *wyciągam kunaia zatrzymujac się nagle* ktoś ty?

<Arashi> - Witajcie, czy to wy zostaliście wysłani przez Tsunade do Kusa-Gakure?

<Koutetsu> łooo zatrzymuje sie

<Karya> W tym momencie dopada mnie poetycko-melancholijny nastrój... Który właśnie trafił szlag, bo jakiś

idiotasię wpakował mi w drogę.

<Martius-sensei> Arashi - posiada blond włosy, sięgające aż do kostek. Aktualnie są związane w warkocz. Wygląda

normalnie jak shinobi w waszym wieku.

<Arashi> - Ja? Arashi Kaguya. Tsunade wysłała mnie jako uzupełnienie drużyny

<Yoshida> *zmruzył oczy szukając znaku konohy, ma go w ogóle?*

<Koutetsu> o to ciekawe

<Karya> Przyglądam sie owemu idiocie. - O, mamy kandydata na moje stanowisko... Super, dowodzisz.

<Koutetsu> ...lol...

<Arashi> - Słucham? Ja mam wam tylko pomagać w misji.

<Koutetsu> heh...no cuż Karya dowodzisz nadal

<Koutetsu> ale to może nawet lepiej

<Martius-sensei> Nie widać opaski Arashiego.

<Karya> W tym momencie zastanawiam się, ile mi starczy opanowania, zanim mi całkiem nie puszczą nerwy.

<Yoshida> Nie ufam długowłosym zdziewczeniałym blondynom *mruknął*

<Koutetsu> ehhh... (wzdycham)

<Arashi> - Będziemy tak stać, czy się przedstawicie?

<Karya> - Ja nie musze się przedstawiać.

<Koutetsu> czekaj czekaj

<Koutetsu> przyglądam sie Arashiemu uważnie

<Arashi> - Kultura... No nic, a wy?

<Arashi> Spoglądam na resztę

<Yoshida> *wciąż trzyma kunaja przed sobą celując w Arashiego*

<Koutetsu> mam do cibie pytanie Arashi

<Koutetsu> jeżeli jestes z Konohy to gdzie masz symbol ?

<Arashi> - Z tego co mi wiadomo, misja jest tajna. Niewłaściwym byłoby się ujawniać.

<Karya> W tym momencie moja cierpliwość daje za wygraną. - IDZIEMY! - wydzieram się na nich, i ruszam nadal w

drogę. Mało mnie to obchodzi, że zostaną.

<Koutetsu> dobra koniec

<Koutetsu> (daje sobie siana)

<Koutetsu> lecimy bo koleżanka nam wybuchnie

<Arashi> - ok. A więc mogę poznać wasze imiona?

<Koutetsu> Koutetsu Arashi

<Yoshida> <tajna? znacyz bez symboli? nie mówiłes nic takiego Martius>

<Martius-sensei> <Wymysł Arashiego. :P>

<Koutetsu> <jak zwykle cos orginalnego>

<Martius-sensei> <Gofra znaczy. :P>

<Yoshida> *wzruszył ramionami, schował kunaia do pojemnika przy nodze* Będę Cie miał na oku (mruknąl w strone

Arashiego i pobiegł za dzewczyną)

<Koutetsu> ja tez ci zbytnio nie wierze ale co tam

<Koutetsu> mi to rybka (usmiecham sie i lece za resztą)

<Arashi> <mam prośbę, jak mówicie dawajcie myślnik z przodu, bo nie wiem co i jak>

<Koutetsu> <-oki>

<Martius-sensei> <Jak postacie wypowiadają kwestie, Tomek. ;]>

<Arashi> <thx ^^>

<Koutetsu> <-rozumiem>

<Karya> <*w międzyczasie przeglada arkusz maturalny...*>

<Arashi> - chodźmy, bo nam szefowa ucieknie

<Martius-sensei> <Nevermind...>

<Koutetsu> <wszyscy juz są z przodu>

<Arashi> Powiedziałem i ruszyłem śladem szefowej.

<Arashi> <a gdzie tak pisze?>

<Koutetsu> <pisze pisze :)>

<Karya> <na razie ja poleciałam przodem, a wy mnie próbujecie dogonić>

<Koutetsu> <tylko czytac tzeba ale dobra jedziemy dalej>

<Martius-sensei> Biegniecie wszyscy za wodzą Karyi. Po pewnym czasie w końcu docieracie do wielkiej bramy, która

rozmiarami właściwie niewiele ustępuje tej z Konohy. Na niej są wymalowane symbole mające bronić wioski przed

złem duchowym i tym podobnymi. Przed nią stoi dwóch strażników.

<Arashi> <jedźmy>

<Martius-sensei> Jeden z nich stanowczo mówi: - Stać!

<Martius-sensei> - Intruzów nie wpuszczamy! Kim wy jesteście?

<Karya> - Przecież stoję.

<Martius-sensei> - Nie pogrywaj ze mną, dziewczyno!

<Koutetsu> -posiłki z Konohy

<Martius-sensei> - Spuść trochę z tonu, może to ci od Tsunade? - mówi ten drugi.

<Martius-sensei> Po usłyszeniu Koutetsu ten pierwszy mówi: - Udowodnijcie!

<Koutetsu> <tajna misja :)>

<Yoshida> Tak jest, Wysłani z konohy, podobno potrzebujecie pomocy

<Karya> - Ci od Tsunade-sama... Niestety, problem jest taki, że nie mam dokumentów...

<Karya> - I przez wasze kłopoty musiałam przerwać pracę w bibliotece...

<Yoshida> *pokazuje na czoło na którym widnieje ochraniacz konohy* To Ci nie wystarczy

<Arashi> - Panowie, czego moglibyśmy tutaj szukać?

<Arashi> - Wysłali nas, to przyszliśmy.

<Martius-sensei> Pierwszy strażnik patrzy na ochraniacz na czoło Yoshidy.

<Martius-sensei> - No dobrze, niech wam będzie. Nie zmienia to jednak faktu, że dla mnie jesteście oszustwami.

Idę z wami i nie wychodźcie mi z pola widzenia, bo zabiję.

<Martius-sensei> <oszustami*>

<Arashi> - Jak pan sobie chce.

<Karya> - Co?! - W tym momencie nie wytrzymałam... - To ja przerywam wazną pracę, a wy mi tu cos insynuujecie?!

Zaraz mnie szlag trafi!

<Koutetsu> - ehhh (wzdycha)

<Koutetsu> spokojnie

<Yoshida> yare, yare.. no dobra szefi .. prowadź *mruknąl do pracownka i załozył rece na kark*

<Arashi> - Dziewczyno, spokojnie

<Martius-sensei> - To więc ja pozostanę na straży - mówi drugi strażnik. - Ale mówię ci, to nie może być

podpucha...

<Yoshida> Karya.. spokojnie.. obiecuje, że po wszystkim pomoge Ci w bibliotece *uśmiecha sie do niej*

<Arashi> <myślniki, prosze...>

<Martius-sensei> Idziecie spokojnie w stronę pewnego dużego budynku.

<Karya> - Wylecisz z niej na kopach, Yoshi... Nieklanowiczom wstęp wzbroniony przy porządkach.

<Martius-sensei> <Yoshida ma inny system. ;]>

<Arashi> <zresztą... grajmy :P>

<Martius-sensei> Przy okazji oglądacie krajobraz wioski. Nie jest ona tak duża i rozbudowana jak Konoha. Można by

rzec, że to raczej "miasteczko".

<Arashi> <wiocha>

<Koutetsu> myśl (ale wiocha)

<Karya> Pierwsze pytanie, jakie mi przychodzi na myśl to: - Jest tu biblioteka?

<Yoshida> *rozglada się dookła* ech a wygladałą tak pokaźnie, A kiedy mnie przedstawisz rodzinie Karya ?

*uśmiecha się do dziewczyny*

<Martius-sensei> W końcu jednak dochodzicie na miejsce. Jest to całkiem sporych rozmiarów budynek, z wieloma

zdobieniami i innymi podobnymi.

<Arashi> "Trafiło mi się, wariatka i niedorobiony amant..." Pomyślałem

<Martius-sensei> - Idź, nie gadaj! - mówi strażnik.

<Martius-sensei> Mówił to do Karyi.

<Arashi> - Może trochę kultury? Jesteśmy w końcu waszymi gośćmi.

<Yoshida> *obrzuca zabojczym wzrokiem Arashiego*

<Koutetsu> (zakładm ręce za głowe i ciężko wzdycham)

<Martius-sensei> - Nie, jesteście naszymi jeńcami. Pokażę was zresztą naszemu panu i władcy.

<Martius-sensei> Wchodzicie do środka.

<Karya> - Będę sobie gadała! Nawet nie próbuj mnie prowokować.

<Karya> W tym momencie naprawdę potrzebuje czegos uspokajającego.

<Koutetsu> - prosze uspokujcie sie

<Koutetsu> - jestesmy tu chyba po to by pomuc

<Arashi> - Ja nie mogę być spokojny, przy takim buraku. - Mówię cicho, by strażnik nie usłyszał.

<Yoshida> W moich ramionach odnajdziesz spokój *udaje powaznego*

<Koutetsu> - a nie wojne wywoływac

<Yoshida> *mówił do dizewczyny**

<Arashi> <pomóc>

<Martius-sensei> Pomieszczenie, w którym się znajdujecie, jest iście imponujących rozmiarów. Gdyby budżety były

większe, pewnie przypominałoby to co do joty pałac królewski. Cały wystrój wnętrza zapiera wam dech, a jego

wyposażenie jest niesamowite.

<Martius-sensei> A na krańcu sali, przy środku ściany, znajduje się złoty tron.

<Karya> - Widać wyraźnie, proszę wycieczki, jakie tutaj ma sie priorytety.

<Koutetsu> myśl (wow)

<Arashi> Rozglądam się uważnie, oceniając zagrożenie.

<Yoshida> *wzdycha* cały ten przepych *skrzywił się* nie rzepadam za takimi miejscami

<Koutetsu> - no cuż trzeba przyznac że z rozmachem przemyślane

<Arashi> - Gdyby przeznaczyli te budżety na właściwe cele, to by nas tu nie było.

<Karya> - A dalej, proszę wycieczki, mamy całkowity obraz luksusu... Tam głębiej, głębiej... - mówię tutaj o

tronie.

<Martius-sensei> Na nim swoje jestestwo posadził mężczyzna w średnim wieku. Jest on wysoki i w miarę szczupły.

Włosy i zarost z kolei są czarne. Oczy niebieskie. Na sobie ma wysokie nakrycie głowy oraz szatę opadającą

właściwie na podłogę, przypominającą klimaty iście japońskie.

<Koutetsu> no cuż co racja to racja

<Yoshida> trafne spostrzezenie blondyneczko *do arashiego*

<Martius-sensei> - Cicho! - mówi głośno strażnik, "popychając" was bronią.

<Karya> - Zgadzam się z tym. Au! Nie tykaj mnie, ty samcze niewyżyty!

<Martius-sensei> Idziecie w stronę władcy.

<Arashi> - Te, uważaj z tym bo się pokaleczysz.

<Martius-sensei> W pewnym momencie strażnik nakazuje się was zatrzymać.

<Martius-sensei> Z kolei władca podnosi głowę i przygląda się wam. Strażnik wychodzi mu naprzeciw.

<Koutetsu> sposub traktowania gosci pozostawia wiele do zycznia

<Koutetsu> <zyczenia*>

<Karya> Moje jestestwo chyba silnie potrzebuje ziółek na uspokojenie.

<Arashi> - Oj tak. ja bym mu obciął pensję.

<Koutetsu> musimy niestety znies ten stan rzeczy

<Martius-sensei> - Panie. Bardzo uniżenie przepraszam za przeszkadzanie Jego Królewskiej Mości, ale

przyprowadziłem tutaj intruzów.

<Martius-sensei> - Jakich intruzów? - pyta daimyo spokojnym, acz nieco wyniosłym tonem.

<Yoshida> *ucisza komradów gestem* shyy

<Martius-sensei> - Ich - schodzi z pola widzenia, pokazując ręką was.

<Martius-sensei> Daimyo wstaje.

<Arashi> Kłaniam się, jak nakazuje obyczaj.

<Martius-sensei> - A więc? Skąd przybywacie? - pyta władca.

<Koutetsu> postępuje podobnie jak Arashi

<Arashi> - Może nasz lider, wyjaśni wszystko jego królewskiej mości

<Koutetsu> mówie szeptem - przywudczyni ma głos

<Arashi> mówię i lekko szturcham szefową

<Karya> Chyba tylko ja nie okazuję daimyo należytego szacunku. - My? Z Konohy. Au, nie szturchaj! Oczywiście nikt

nam nie wierzy, niestety...

<Martius-sensei> - Czy to was przysłała Piąta Hokage Tsunade?

<Yoshida> Tak..

<Karya> - Tak jest. Nas przysyła, choć nie wydajemy... Yoshi...

<Yoshida> Jestesmy do Twoich rozkazów

<Karya> - Yoshi...

<Yoshida> ee tak?

<Yoshida> *zdizwiony*

<Martius-sensei> Patrzy na wasze opaski. Zatrzymuje się dłużej jedynie na Arashim.

<Karya> - Wybacz, ale chyba kobiecie sie nie przerywa, prawda?

<Martius-sensei> Potem wygłasza:

<Yoshida> aj aj czyżbym się zapędził? *usmeicha się do dziewczyny* gomene..

<Martius-sensei> - Cisza!

<Martius-sensei> - A więc witajcie, młodz shinobi.

<Martius-sensei> <młodzi*>

<Martius-sensei> - Jeśli to wy zostaliście przysłani przez Tsunade, wejdźcie w moje ramiona.

<Martius-sensei> Rzecze daimyo, rozkładając ręce.

<Martius-sensei> - Ależ panie... Przecież oni...

<Arashi> - Nie jesteśmy godni, jaśnie panie

* DarekAvenger has joined #sesja_rpg

<Arashi> mówię wciąż klęcząc

<Martius-sensei> - Nie, Kenji. Wracaj bronić bramy południowej. To nie są jeńcy, tylko ninja od Piątej Hokage.

<Martius-sensei> <Tomek, straciłeś coś?>

<Martius-sensei> - Ale...

* DarekAvenger has quit IRC

<Arashi> - Właśnie kenji, idź

<Martius-sensei> - To rozkaz!

<Karya> - No dobra... Ale nie po tyłku, bardzo proszę... - Nie mogłam się powstrzymać od komentarza i wkroczyłam

w ramiona daimyo.

<Yoshida> *Yoshi wciąż stoi, uniósł brwe slysząc słowa króla>

<Martius-sensei> Kenji wychodzi z pomieszczenia.

<Yoshida> *wciąż stoi na miejscu przyglądając się temu co robi władca ze zdziwieniem*

* DarekAvenger has joined #sesja_rpg

<Martius-sensei> - Powiedziałem to metaforycznie...

<Martius-sensei> <Tomek, opisać ci coś z sesji? Straciłeś coś?>

<Yoshida> *dotknąl ręką twarzy * ech.. Karyaa.... *wzdycha*

<Arashi> - Oni są ze wsi panie, nie rozumieją królewskich obyczajów

<Karya> - Nie mogłam się powstrzymać - Mówię ze słodkim uśmiechem. - Racz wybaczyc. - Wracam do reszty z głupio

rozbawionym usmiechem.

* Koutetsu has quit IRC (Ping timeout: 360 seconds)

<Arashi> <o_O>

<Martius-sensei> <Siri, daj DarekAvengerowi voice'a.>

* DarekAvenger is now known as Koutetsu

* Karya sets mode: +v Koutetsu

<Koutetsu> <uff jestem >

<Martius-sensei> <To dobrze.>

<Arashi> - Więc panie - wstaję - czego od nas oczekujesz?

<Martius-sensei> - Zachowanie co poniektórych z was jest karygodne, ale wam wybaczę. Tak to już jest z młodszymi

pokoleniami.

<Martius-sensei> - A więc... Usiądźmy przy stole.

<Martius-sensei> Za sobą widzicie bardzo długi stół, idealny do uczt.

<Arashi> Podchodzę do stołu i czekam na króla.

<Yoshida> *nie trzeba dwa razy mu powtarzac, rusza w stronę stołu jedoczesnie spogladając gdzie siada Karya*

<Koutetsu> czekam aż władca usiądzie pierwszy

<Koutetsu> i potem zasiadam

<Martius-sensei> Daimyo podchodzi do stołu, jego węższej części dokładnie, po czym spokojnie przy nim zasiada.

<Martius-sensei> - Siadajcie.

<Arashi> odsuwam karyi krzesło

<Arashi> - proszę - uśmiecham się przyjaźnie

<Martius-sensei> <Zaraz wracam.>

<Arashi> po czym zasiadam do stołu

<Karya> Widząc, że już daimyo usiadł, ja takze siadam, trzymajac się z dala od obu blondynów.

<Arashi> <kultura jeszcze nikogo nie zabiła>

<Koutetsu> takze zasiadam do stołu

<Yoshida> *niestesy, masz pecha kayora bo ja specjalnie siadam obok ciebie*

<Martius-sensei> <Jestem.>

<Arashi> - Wybacz panie, nie przedstawiliśmy się. Jestem Arashi kaguya.

<Martius-sensei> - Dobrze, że przypomniałeś, Arashi. Jak was zwą?

<Arashi> mówiąc to wstaję i kłaniam się lekko, po czym siadam z powrotem

<Arashi> <wreszcie się dowiem xD>

<Koutetsu> kłaniam sie lekko- nazywam sie Koutetsu Arashi

<Martius-sensei> <I przez ciebie nikt prawie nie pisze, Gofer. xD>

<Yoshida> Daimyo.. to nie jest wazne jak sienazywamy

<Martius-sensei> - Ale ja chcę was lepiej poznać.

<Yoshida> nie przybyliśmy tu w celach towarzyskich

<Yoshida> Daimyo... podobno Twoje państwo jest zagrożone...

<Yoshida> Nie mamy czasu na zbędne ceregiele

<Arashi> - kultura chłopcze, kultura.

<Yoshida> *przybiera powazny wyraz twarzy*

<Yoshida> Zamknij sięblondyneczko *rzuca w jego stronę*

<Martius-sensei> - Wiem... - odpowiada daimyo ze spuszczoną głową. - Skoro tak, przejdźmy do rzeczy...

<Yoshida> *kontynuuje* tym lepiej *skinął i usiadł ponownie*

<Martius-sensei> - Masz rację, chłopcze, cały mój kraj jest zagrożony.

<Martius-sensei> - Tsunade już wam mówiła, że Kumo-Gakure wkrótce nas zaatakuje?

<Karya> - Owszem.

<Koutetsu> jak mamy pomuc skoro jest nas tu tylko garstka ?

<Martius-sensei> - To dobrze...

<Martius-sensei> - Koutetsu, zaraz do tego przejdę.

<Koutetsu> dobrze - odpowiadam

<Koutetsu> myśl (przez to wszystko juz trace głowę)

<Martius-sensei> - Kontynuując... Z informacji, jakie podał nam nasz zwiadowca, wynika, że shinobi Wioski

Ukrytego Obłoku zaatakują następnej nocy. Do najbliższej jeszcze nie są gotowi.

<Arashi> - Ale jak my mamy pomóc?

<Koutetsu> ilu ich tam może byc ?

<Martius-sensei> - Nie wiem... Cała armia to na pewno.

<Arashi> - W czterech nie poślą nas na front. Pewnie atak od tyłu.

<Yoshida> Więc do czego nas potzebujesz?

<Koutetsu> - nie mów ze mamy wymordowac całą armie

<Koutetsu> - po cichu i od tyłu

<Karya> - Środkiem przeczyszczajacym.

<Martius-sensei> - Nie wiemy dokładnie, jaki w tym mają cel... Kraj Trawy nie jest bogaty, nasze zapasy surowców

mineralnych są ubogie, a nie ma co mówić o materialnych. Zapewne chodzi im o zbiory naszej biblioteki

królewskiej, gdzie przechowywane są bardzo ważne informacje. Ufam, że mogę wam to powierzyć...

<Martius-sensei> - Dziewczyno, jak się nazywasz?

<Martius-sensei> <Dziewczę*>

<Karya> - Biblioteka? Ja...? Karya Shisho.

<Arashi> - Biblioteka... Nie można po prostu wywieźć co ważniejszych dokumentów?

<Martius-sensei> - Rozumiem. To oszczędź sobie kiepskich żartów i słuchaj uważnie, bo nie mamy za wiele czasu.

<Karya> Niestety, kiedy padło magiczne słowo biblioteka, przestałam siedzieć spokojnie...

<Yoshida> *pokręcił głową wyraźnie znudzony rozmową, ale siedzi cicho tuż obok podekscytowanej Karyi*

<Koutetsu> - co za tajemnice muszą zawierac zwoje

<Koutetsu> ...

<Koutetsu> - ze az tak chcą je zdobyc

<Martius-sensei> - Rozumiem, Karyo. Ale mimo to usiedź spokojnie.

<Martius-sensei> - Niestety, Arashi, to niemożliwe... Jest to zbiór wszelkich informacji - starożytnych technik,

historii wiosek i wielu innych - a tę bibliotekę uważamy za nasze tradycyjne miejsce, którego trzymamy się, odkąd

tylko Kraj Trawy stał się państwem suwerennym. To odpowiedź na twoje pytanie, Arashi.

<Yoshida> Kotetsu.. to nas nie obchodzi *mruknąl*

<Martius-sensei> - Koutetsu... To, że zależy im właśnie na tych pergaminach, to tylko moje domysły. To jednak

bardzo prawdopodobne, że będą chcieli je wykraść.

<Karya> - Biblioteka... Ja chcę tam isć... - mruczę pod nosem. Niestety, nie usiedzę.

<Koutetsu> musimy wiedziec jak działac i co chcą osiągnąc

<Yoshida> Nie przyszliśmy tutaj aby zadawać zbędne pytania... Daymio*zwraca się do niego* Jakie zadanie nam

przydzielasz?

<Arashi> - Starożytnych technik? To na pewno o to im chodzi.

<Koutetsu> - mozliwe (zwracam sie do Arashiego)

<Martius-sensei> - Poprosiłem Tsunade, by wysłała grupę trzecio-, cztero- bądź pięcioosobową z Konohy, która

wspomogłaby nas w bitwie. Mówię wam, w jaki sposób.

<Koutetsu> - słuchamy ?

<Arashi> - z zapartym tchem.

<Martius-sensei> - Nasza armia jest za słaba, by stawić opór potędze, jaką jest Kraj Błyskawic. Odparcie takiego

natarcia jest dla nas zdecydowanie niemożliwe.

<Arashi> - Jak czterech chuninów może w tym pomóc?

<Koutetsu> - no to jak my may ich powstrzymac

<Yoshida> kraj błyskawic *powtórzył cicho*

<Martius-sensei> - Jednakże główną siłą napędową armii jest dowódca. Domyślam się, że nie jest on jakimś

drugorzędnym ninja, tylko wojownikiem z krwi i kości.

<Koutetsu> - domyslam sie o co chodzi

<Arashi> - Mamy go po prostu zabić. Ciekawe...

<Koutetsu> - chcesz panie bysmi zlikwidowali dowudce tym samym osłabiając armie

<Martius-sensei> - Mimo to waszą misją jest właśnie to. Musicie przeniknąć za tyły wroga, przeprowadzić

dochodzenie w tej sprawie i albo dostarczyć nam dowódcę tej armii żywego, albo go zabić dowódcę.

<Arashi> - Ale tacy ludzie się nie wychylają, siedzą z tyłu za swoją armią, otoczeni masą strażników

<Koutetsu> -ale nawet zabicie dowudcy nic nie da zmniejszy tylko morale

<Martius-sensei> - Raportujcie nam za każdym razem, gdy się czegoś nowego dowiecie.

<Koutetsu> - czyli musimy działac dywersyjnie

<Karya> W tym momencie zrzedła mi mina. No to sobie poszłam do biblioteki...

<Martius-sensei> - Tak, Koutetsu, wiem. Ale mam nadzieję, że chociaż to sprawi, że będziemy mieli większe szanse

na zwycięstwo.

<Yoshida> *pokiwał głowa8

<Koutetsu> - przy okazji przedzierania sie wytnie sie troche ich ludzi

<Yoshida> zabraknie dowódcy.. a w tym nieskoordynowany atak łątwiej odeprzeć

<Yoshida> gdzie stacjonuje ta armia aktualnie?

<Arashi> - Jakie mamy szansę z dobrze wyszkolonym Juninem?

<Martius-sensei> - Zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo trudna to będzie misja... Ale mam nadzieję, że chociaż

dzięki temu uda się odeprzeć najeźdzcę.

<Koutetsu> misja rangi S

<Koutetsu> bez dwuch zdań

<Karya> - Nie oceniaj siebie tak wysoko...

<Koutetsu> <Z/W>

<Martius-sensei> - Yoshido, armia aktualnie stacjonuje na północnej granicy Kraju Trawy. Tam macie się udać.

<Arashi> <Yoshi się chyba nie przedstawił, nie? :P>

<Martius-sensei> <A, no tak. :P Mój błąd. ;]>

<Yoshida> (nie przedstaiłem się)

<Martius-sensei> - Arashi, jesteście doświadczonymi chuuninami, o ile dobrze wiem. We czwórkę powinniście sobie

poradzić.

<Martius-sensei> <Wiem, zapomniałem.>

<Yoshida> *pokiwał głową* No dobrze.. jeśli będizemy działać razem

<Arashi> - Ja może i dam radę. Ale ta panienka jest jakaś wątła...

<Yoshida> damy radę *wstał od stołu*

<Martius-sensei> - Tak na marginesie to jaką rangę misji dała wam Tsunade?

<Arashi> wskazuję na Karye

<Yoshida> Zamknij się Arashi *warknął*

<Koutetsu> <jestem>

<Arashi> - Mówię co widzę. Tak niespokojna istota może nam tylko przeszkodzić.

<Karya> - Północna granica... Północna granica... - mruczałam pod nosem. Udaję, że nie słyszałam tej uwagi o

mojej wątłości. Jeszcze nie wiedział, jak ja mogę sprasować buźkę.

<Yoshida> najbardziej się z nas wyróżniasz.. i jeśli będize to konieczne zostawimy Ciebie tutaj... nie

potrzebujemy blastu kogoskto nas będzie tylko osłabiał

<Martius-sensei> - A? Ja się nie będę spierał... Zresztą zwyczajnie musi się wam udać.

<Martius-sensei> - Cisza!

<Arashi> - wybacz królu

<Arashi> <to było do mnie Yoshi?>

<Martius-sensei> - Jestem władcą, daimyo. I tak macie się do mnie zwracać.

<Martius-sensei> - Domyślam się, że po podróży do Kusa-Gakure jesteście zmęczeni...

<Arashi> - tak Daimyo, nie pogardzimy gościną

<Yoshida> <tak,>

<Arashi> <to masz z bani xD>

<Yoshida> <ale to prawda za bardzi sue wchylasz ciezko bedzie koopoerować>

<Yoshida> Nie Daimyo..

<Yoshida> Wyruszamy najszybciej jak się da...

<Koutetsu> myśl (z kim ja tu musze pracowac)

<Martius-sensei> - Rozumiem... Ale głodni chyba nie wyruszycie.

<Koutetsu> - ty sobie wyruszaj Yoshida

<Karya> - Biblioteka... - dodałam cicho, ale chyba nikt nie słyszął.

<Martius-sensei> - Poza tym możecie jeszcze się zapoznać z tą biblioteką.

<Arashi> - Mam zapas prowiantu, możemy ruszać

<Yoshida> *pokiwałgłową* nie odmówię pysznego curry

<Yoshida> Kotetsu.. nie mamy czasu do stracenia..

<Karya> Na 'zapoznanie ise z biblioteką' znowu się ożywiłam.

<Arashi> - Biblioteką nie wzgardzę. Prowadź Daimyo

<Koutetsu> ehhh rany

<Yoshida> *wzdycha* nie wyrusze sam..*pomachał ręką* niech wam będzie.

<Karya> - Biblioteka, biblioteka... Jakieś zadośćuczynienie nareszcie...

<Yoshida> Ja również nie miałby, nic przeciwko poznaniu nowej techniki*uśmiecha się*

<Kagex> <wybaczcie ze sie wtracam, ale chce o cos zapytac. Mart, na kiedy musisz miec moj odpis na N?>

<Martius-sensei> - Nie ja was poprowadzę. Zrobi to jeden z moich asystentów.

<Arashi> <na wczoraj :P>

<Martius-sensei> <Kagex - najlepiej jeszcze w tym tygodniu.>

<Arashi> - Tym lepiej, ruszajmy.

<Kagex> <to akurat da sie zalatwic :>

<Martius-sensei> <Mogę odpisać i bez ciebie, ale nie zmienia to faktu, że dalej na twój post czekam.>

<Martius-sensei> <OK. :)>

<Arashi> <Kagex, odpiszesz na TF? Dzisiaj>

<Kagex> <yup. wlasnie sie za to zabieram. docencie moj gest xD>

<Martius-sensei> Gdy tylko daimyo wspomnina o asystencie, pojawia się chmura dymu. Gdy opada, widzicie pewnego

dosyć młodego mężczyznę.

<Arashi> <doceniłbym, gdybym nie słyszał tego ze 4 razy :P>

<Martius-sensei> <Tym lepiej, Kagex, tym lepiej. :)>

<Martius-sensei> Unosi się on z klęczek.

<Martius-sensei> - Witam - mówi spokojnym tonem. - Czym mogę służyć?

<Yoshida> *przygląda się meżczyźnie badawczym wzrokiem*

<Martius-sensei> - Oprowadzisz chętnych młodzian z tych tu czterech po bibliotece.

<Martius-sensei> - I przybliż się na chwilę.

<Arashi> - Dziękujemy Ci o wielki Daimyo.

<Martius-sensei> Asystent przybliża się, a potem daimyo szepcze mu coś do ucha. Mężczyzna kiwa głową, a potem

wraca do normalnej pozycji pionowej.

<Arashi> mówię, wstaję od stołu i podążam za "asystentem"

<Martius-sensei> - Dobrze, wszystko gotowe - mówi władca. - A czy ktoś nie chciałby się najeść?

<Yoshida> *"strzyże uszami" próbując dosłyszeć co tam szpetał*

<Karya> Ja także wstaję i gdy asysten ruszy, ja także.

<Koutetsu> jak drużyna rusza ruszam za nią

<Martius-sensei> Yoshida - nie wiesz, o czym oni mówili. Jedynie słyszałeś "oko".

<Yoshida> *spogląda rozdarty to na asystenta to na Daymio, wzdycha ciezko i podchodzi do asystenta*

<Yoshida> *zasłyszane słowo zapamiętuje, choć nic z tego jeszcze nie rozumie*

<Martius-sensei> - A więc wszyscy chcecie się zapoznać? - oznajmia asystent spokojnym tonem. - Proszę więc za mną.

<Martius-sensei> Zmierzacie wówczas w stronę biblioteki.

<Yoshida> <tak w ogóle to do której to planujemy robić?>

<Arashi> - Ładny pałec - mówię do asystenta - ile ma lat?

<Martius-sensei> <Jak myślicie... Dokończyć sesję kiedy indziej czy kontynuować dzisiaj dalej?>

<Arashi> <pałac*>

<Martius-sensei> <:D>

<Koutetsu> <ja tam nie wiem ja moge siedziec do 4 :)>

<Karya> <ja w sumie też ;p>

<Arashi> <bardzo wolno nam to idzi... ja też, do boju!>

<Koutetsu> <w koncu piątek>

<Yoshida> <ja tak do 22 40 :P>

<Martius-sensei> - Hol daimyo wznosi się tutaj, odkąd powstała osada Kusa-Gakure. Tak więc nie jest stara, ale

młoda też nie.

<Martius-sensei> <OK. :)>

<Yoshida> <ale sie posiwece dla innych :( >

<Martius-sensei> <To ma być wstęp, więc wiecie. :P>

<Martius-sensei> <Niech wam będzie. ;]>

<Martius-sensei> <Zaraz wracam.<

<Martius-sensei> >*

<Arashi> -ehh... - wzdycham - Ile ksiąg liczą królewskie zbiory?

<Koutetsu> <zaczyna byc ciekawie>

<Arashi> <straaasznie xD>

<Yoshida> <w sumie racja... zakonczy ma wstepie. bo i tak nie nic do konca:D>

<Yoshida> hmm a ja słyszałem o zwojach... *dodał po chwili*

<Arashi> <kolejna sesja z kontynuacją na "zatydzień" xD>

<Martius-sensei> <Zakończę tak jak w chapterach i odcinkach "Naruto". :P>

<Yoshida> <no albo wczesniej :P>

<Yoshida> <OK :D>

<Koutetsu> <cicho :P)

<Arashi> <grać nie gadać :P>

<Martius-sensei> - Obawiam się, że nawet Jego Królewska Mość nie zdołałaby tego zliczyć...

<Karya> - Czy jest jakichs ich spis?

<Arashi> - Właśnie, podział kategoryczny albo coś takiego.

<Martius-sensei> - Jest to dosyć stara biblioteka, więc jedyne, co jest, to skatagolowanie zwojów i ksiąg.

<Martius-sensei> - Jestem pewien, że w końcu traficie na to, co wam odpowiada. Proszę dalej za mną.

<Martius-sensei> Wchodzicie do biblioteki.

<Yoshida> *wchodzę do biblioteki*

<Yoshida> <:P>

<Koutetsu> <umieramy przez kurz :)>

<Martius-sensei> <;[>

<Martius-sensei> <;]*>

<Karya> Wchodząc do biblioteki od razu rozglądam się po półkach i regałach.

<Martius-sensei> Faktycznie, wygląda to tak, jakby nie było to czyszczone od nie wiadomo jakiego czasu.

Pomieszczenie zarosło kurzem w naprawdę sporych ilościach. Jednak połapać się w tym wszystkim nie jest sztuką.

<Koutetsu> no to wbijam do środka

<Koutetsu> przeglądam stare zbiory i szukam czegos co mogło by mnie zaciekawic

<Yoshida> *raxnie wchodzę za kobietą, szukam zanku Futon*

<Martius-sensei> Karya - widzisz, że półki są uzupełnione wieloma księgami i zwojami. Są tam różne katalogi:

"Historia świata", "Starożytne techniki", "Filozofia" etc.

<Arashi> szukam zwojów, wyglądających na najcenniejsze

<Karya> - Fuch, nawet u nas w bibliotece nie ma kurzu... - Mówie, przepatrujac dział ze starozytnymi technikami.

<Yoshida> *jest tu jakiś zwój ze znakiem Futon?*

<Koutetsu> ja takze szukam książek i zwojów z technikami z dziedziny wiatru

<Martius-sensei> Yoshida - we wszelkich regałach z technikami widzisz znaki kanji oznaczające dane żywioły.

Katon, Doton, Suiton, Raiton... O, jest Fuuton.

<Martius-sensei> Arashi - akurat twoją uwagę przykuwają właśnie "Starożytne techniki".

<Koutetsu> - hmmmm

<Arashi> podchodzę i biorę do ręki zwój. dokonuję jego starannych oględzin

<Martius-sensei> Karya: - Jak już mówiłem - mówi asystent daimyo - jest to stara biblioteka. Zazwyczaj nikt tam

nie wchodzi, by ją czyścić. Nie mamy przeznaczonych do tego ludzi.

<Arashi> - Hmm... Co ja widzę?

<Arashi> <co ja widze? :P>

<Yoshida> *przyglądam się zwojom z Raiton i Futon*

<Martius-sensei> Koutetsu - jesteś w tym samym miejscu, co Yoshida.

<Yoshida> *ściągam po 3 najiekawsze i zabieram je na najbliższy stół*

<Martius-sensei> Arashi - otrzepujesz zwój z kurzu. Patrzysz na nazwę: "Starożytne techniki pieczętowania".

<Koutetsu> szukam zwoju lub ksiegi z opisami technik Futon i sztuk walki

<Yoshida> *drapię się po głowie widząc skomplikowane opisy technik*

<Arashi> <duży on?>

<Martius-sensei> <Całkiem, całkiem.>

<Yoshida> Można je skopiować? *zwracam się do asystenta z pytaniem*

<Karya> - A nie powinniście. - Mruczę, przeglądajac dział z technikami, a moze coś znajdę ciekawego...

<Koutetsu> szukam szukam zwoju z tejdziedziny znalazłem coś ?

<Martius-sensei> Arashi - kiedy jednak chcesz się zatopić w lekturze zwoju, nagle widzisz na jego miejscu chmurę

dymu. Gdy opada, widzisz jedynie kępę trawy z kawałkiem ziemi, którą trzymasz w rękach.

<Arashi> biorę zwój i idę do oddalonego od kompanii stolika

<Martius-sensei> Koutetsu - coś tam znalazłeś.

<Arashi> - Szlag... - zaczynam się rozglądać

<Koutetsu> <coś tam :?)

<Martius-sensei> <Ustalimy już prywatnie. :>>

<Arashi> <książkę kucharską xD>

<Koutetsu> <tym lepiej :)>

<Martius-sensei> <Zresztą muszę coś wymyślić. :)>

<Yoshida> <MARTIUSS ODPOWIEDZ YOSHIEMU>

<Martius-sensei> <Już.>

<Yoshida> *wciaż wpatruje się w asystenta oczekujac odpowiedzi*

<Arashi> rozgladam sie, szukając dowcipnisia, który zabrał mi zwój

<Martius-sensei> Yoshida: - Nie. Zwoje te są własnością osady Kusa-Gakure i nie pożyczamy ich nikomu. Zabraniamy

też jego kopiowania.

<Martius-sensei> Arashi - nigdzie nikogo takiego nie widzisz.

<Martius-sensei> Karya - przeglądasz po wszelkich regałach. Widzisz różne symbole oznaczające dane żywioły

technik.

<Yoshida> *przygryzł wargi*

<Arashi> Klnę cicho pod nosem i kontynuuję poszukiwanie, tym razem dokładnie się rozglądając.

<Koutetsu> <chyba sie do fotela przykleiłem>

<Martius-sensei> Arashi - dalej nic.

<Martius-sensei> <Skoro tak długo to trwa, to to chyba normalne. :D>

<Karya> Dochodzę do wniosku, że nie ma tu nic ciekawego i szukam czegoś innego w innych działach.

<Arashi> Dalej szukam.

<Yoshida> *odkłada 5 zwojów na miejsce, zostawia sobie tylko jeden Raiton*

<Koutetsu> <widze swuj tyłek w fotelu :)>

<Arashi> <powiedz jak znajdę coś ciekawego, a nie...>

<Martius-sensei> <Jakie konkretnie działy interesują Karyę?>

<Karya> <szczerze mówiąc: wszystkie ;p>

<Yoshida> <martius.. jako, że nie ma w Naruto wielu jutsu Raiton. Moge sobie wymyśleć jakiś??>

<Martius-sensei> Arashi - w końcu odpuszczasz sobie, bo nikogo takiego nie znajdujesz - szukanie nie ma większego

sensu.

<Koutetsu> <tak szczerze jetem dobry w wymyslaniu i moge cos skąbinowac z KMem>

<Martius-sensei> <Obejrzyj odcinki z Raigą itd... Poza tym tak, możesz. :P>

<Koutetsu> <jak technik brakuje to do mnie :)>

<Martius-sensei> <Mówiłem to do Yoshidy.>

<Martius-sensei> <Tomek, też coś pokombinujemy. :)>

<Yoshida> <Kotetsu daj mi gg wymyłśimy coś> :)

<Martius-sensei> <:D>

<Koutetsu> <chwila>

<Yoshida> <zobimy sobie konferencje we trzech bedizemy debatować i wymyślać ;D a uzyje sie za tydzien lub dwa> :D

<Martius-sensei> <:)>

<Koutetsu> <4033966 tylko ze by mi potem wszyscy nie pisali>

<Martius-sensei> <To jak, CICHY, ZBIOROWY SPAM na Tomka? xD>

<Koutetsu> <ty draniu>

<Arashi> <nie rzucaj w nas klockami Mart>

<Martius-sensei> <No nieważne, kontynuujmy.>

<Martius-sensei> Po pewnym czasie...

<Martius-sensei> Już poprzyglądaliście się zwojom i ksiągom, spojrzeliście na tytuły, poczytaliście sobie...

Asystent daimyo w końcu mówi:

<Martius-sensei> - Jakie są wasze wrażenia po tutejszych zbiorach?

<Karya> - Skatalogujcie to i zacznijcie porządkować. Kręci mi sięw nosie przez ten kurz!

<Yoshida> *pokiwał głową z uznaniem* jeszcze tu wrócę.. o ile powiedzie się nasza misja

<Arashi> - nawet trawa tu rośnie... szczyt niechlujstwa

<Yoshida> *uuśmiecha ię* intersujace zbiory.. niektórych nie ma nawet w Konoha

<Martius-sensei> - Tak jest. Tym razem postaramy się nad tym.

<Martius-sensei> Asystent zwraca się do Arashiego: - Znalazłeś trawę w bibliotece? Niemożliwe...

<Karya> - Właśnie... Niektórych... Kurzu tu a kurzu, jestem cała w kurzu... - No rzeczywiscie, zabawnie wyglada z

tymi kurzowymi kotami...

<Karya> <*wyglądam>

<Arashi> <to była ironia, nie?

<Yoshida> nawet w kurzy wyglądasz niexle Karya *mruga zawadiacoko w Twojastrone*

<Yoshida> <10 minutes to deadline>

<Arashi> - To nie do pomyślenia. Chcecie je chronić przed najeźdźcami a nie chronicie przed robalami i pogodą...>

<Martius-sensei> <Dobra.>

<Martius-sensei> - Nie chcemy, by ktoś przypadkiem przechwycił coś z naszych zbiorów i przemycił do siebie.

<Karya> - Cicho mi tu... - Staram się jakoś z tego kurzu otrzepać.

<Yoshida> pomóc Ci? *podchodzi do Ciebie z uśmeichem*

<Karya> - Nie, dzięki...

<Martius-sensei> <Niedługo roześlę wam ankietę, jaki termin wam pasuje na drugą część sesji.>

<Koutetsu> <sesje z biblioteką zrobimy na następnej sesji>

<Karya> <dla mnie może być środa albo czwartek ;p>

<Martius-sensei> <Właśnie te dni chcę zaproponować. :P>

<Yoshida> mi pasuje zawsze i wszedzie po 20 (oprócz wtorku)

<Koutetsu> <mi tez >

<Arashi> <długi łikend? jak tylko się zacznie mogę grać>

<Yoshida> własnie

<Martius-sensei> <To dobrze.>

<Yoshida> mozemy grac nawet codziennie :D

<Koutetsu> <nad sesją tzeba pomyslec>

<Martius-sensei> - No, to proponuję już wyjść. Macie jeszcze misję do wypełnienia z tego, co wiem. Proszę za mną.

<Koutetsu> <ale jutro o 20 dobrze by było>

<Karya> <i nie podrywać mi postaci, bo sie moze to źle skonczyć>

<Martius-sensei> <Siri nie może.>

<Karya> <jutro ja jestem out>

<Martius-sensei> Po tym wychodzicie z biblioteki.

<Yoshida> <postaci nie można a Ciebie? wciąż sie nie przyznałaś do chłopaka:P>

<Koutetsu> może dzisiaj naklepiemy a biblioteke kiedy indziej opiszemy

<Martius-sensei> Ciąg dalszy nastąpi.

<Koutetsu> ehhh

<Martius-sensei> Możecie już pisać normalnie. :)

<Yoshida> *yoshida wychodzi z biblioteki teksnie spogladajac w strone zwojów*

Jak już napisałem ? ciąg dalszy nastąpi. A oto odpowiedzi graczy na pytanie, jak im się sesja podobała:

Yoshida ? ?czekajmy na akcje juz sie niemoge doczekac?

DarekAvenger ? ?ehhh wstęp niezły?

Siri ? nie wypowiedziała się

Gofer ? ?bardzo dynamiczna była? (Wyczuwam tutaj ironię? - przyp. Martius)

Część druga sesji ? 21. maja o 19:00. Termin z pewnych powodów może ulec zmianie, ale nic się na to nie zanosi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz mamy drugą część sesji Naruto online, rozegraną wczoraj o 20:30. Ale wiecie co? Lepiej by było jednak, gdyby się nigdy nie odbyła. Nie żeby była zła (a tak uważałem tuż po jej zakończeniu). Po prostu przez nią mam tylko kompletnie zniszczone stosunki z jednym graczy (a raczej graczką), a także wykazałem się wyjątkowym brakiem profesjonalizmu, przyjmując takie postacie graczy, jakie tutaj się ukazały w walkach. Mimo to daję zapis z tej sesji, ponieważ jest to część sesji ?Naruto?. Poza tym skoro była już pierwsza część, to musi być i druga, prawda? ;)

Sesja Naruto online dla rezerwowych

Edycja pierwsza ? ?Natarcie?

Część druga ? ?Pierwsze starcie?

Klawiatur użyczyli:

Knight Martius ? Mistrz Gry (Martius-sensei)

Siri ? Karya Shisho

Yoshida ? Yoshida Kosuke

Gofer ? Arashi Kaguya

Silmaril ? Suneku Kenpachi

boromir_blitz ? Shinri Shamazu

KaGeX ? operator kanału (Kagex)

Pozostali użytkownicy i Karczmarz ? goście (no i bot ^_^)

UWAGA! Wszelkie co mocniejsze wulgaryzmy zostały ocenzurowane. Z kolei część wcinek Kagexa została wycięta na życzenie jego samego ? zostawiłem tylko te co ważniejsze.

Sesja właściwa?

<Martius-sensei> Hase!

<Arashi> co?

* Kagex sets mode: +h Martius-sensei

<Martius-sensei> <Zaczynamy!>

<Martius-sensei> Na ostatniej sesji: Yoshida Kosuke, Koutetsu Arashi i Karya Shisho za rozkazem Piątej Hokage

Tsunade wyruszyli na misję pomocy Kusa-Gakure w odparciu natarcia Kumo-Gakure. Podczas wędrówki niespodziewanie

wyszedł im naprzeciw Arashi Kaguya, mówiąc, że przysłała go Hokage w ramach uzupełnienia drużyny. Później wszyscy

czworo dotarli do Wioski Ukrytej Trawy, gdzie nie uniknęli spięć z jednym z tutejszych strażników. Zaprowadzeni

do siedziby daimyo tej wioski, zostali przez owego władcę ciepło przyjęci. Następnie dowiedzieli się, jaka ma być

ich prawdziwa misja - przeprowadzić zwiady i zabić dowódcę armii z Kumo-Gakure. W ramach odpoczynku daimyo

pozwolił naszym bohaterom zwiedzić tutejszą bibliotekę, o którą zapewne chodzi Krajowi Błyskawic. Popatrzyli,

pokurzyli się, po czym wyszli. Niedługo czym prędzej wyruszają na misję.

<Arashi> <BEZ OFFTOPÓW MI!>

<Martius-sensei> Karya, Yoshida & Arashi - razem z Koutetsu wychodzicie wszyscy z biblioteki. Zauważacie wówczas

w głównym pomieszczeniu zmiany. Mianowicie: stół. Nie bez powodu został nazwany idealnym do uczt - jest suto

zastawiony i aż żal się nie posilić. Mając jednak na uwadze misję, jedynie pośpiesznie coś zjadacie, a potem już

chcecie stąd wychodzić. Nagle jednak wielkie drzwi się otwierają. Ktoś przez nie wchodzi...

<Martius-sensei> Zauważacie z oddali postać wchodzącą do budynku. Patrzycie, jak ona wygląda.

<Martius-sensei> Suneku - bardzo wysoki, dobrze zbudowany i umięśniony mężczyzna, z burzą wiecznie najeżonych,

średniej długości blond włosów, które wyglądają, jakby w nie parę razy uderzył piorun. Zielone zaś oczy wciąż tlą

się u niego radosnymi błyskami. Ubiera się w luźne szare spodnie i wygodne czarne sandały, a także szarą kurtkę,

podobną raczej do tej noszonej przez ANBU niż chuuninów. Na plecach natomiast jest kilka pasów utrzymujących jego

miecz, nałokietniki z materiału o tej samej barwie, co spodnie i ciężarki na nadgarstkach, ukryte pod specjalnymi

ochraniaczami. Poza tym rękawice z okuciami na zewnątrz dłoni i opaska Konohy na czole, lekko opuszczona na lewe

oko. Resztę twarzy zakrywają bandaże.

* Zbigniew has quit IRC (Quit: (ok****mać))

* blindIo has quit IRC

<Martius-sensei> <Możecie pisać, jeśli nie wiecie. :)>

<Yoshida> *wychodzi zbiblioteki zamyślony, wtem dostrzega postać,*

<Kagex> <ok, zycze wszystkim dobrej zabawy>

<Martius-sensei> <Dzięki.>

<Yoshida> *przyglądam się jej chwilkę i zagajam przewodnika* Co to za shinobi?

<Karya> Wychodzę naburmuszona, że musiała opuścić bibliotekę, a postać witam niegrzecznym milczeniem i równie

niegrzecznym spojrzeniem spode łba.

<Suneku> Witajcie, mam na imie Suneku, zostałem wysłany do was przez Piątą Hokage by pomódz wam w tej misji, mam

także list dla jednego z was

<Arashi> Kłaniam się nisko

<Arashi> - Witam

<Yoshida> *kiwnał głową w stronę Saneku* Czołem... *szukam jakiegosznaku konohy*

<Suneku> także się kłaniam i dopowiadam-Który to Koutetsu Arashi ?

<Martius-sensei> - To ja - odpowiadam Koutetsu. - A o co chodzi?

<Yoshida> *wzdycha i spoglada na Arashiego*

<Martius-sensei> <odpowiada*>

<Suneku> mam dla Ciebie list- mówie po czym wręczam go Koutetsu

<Martius-sensei> Yoshida - widzisz, że jego opaska ma znak Konohy.

<Martius-sensei> Koutetsu odbiera list, po czym otwiera go i czyta.

<Yoshida> *kiedy to dostrzegam momentalnie zmieniam wyraz twarzy na bardziej przyjazny*

<Martius-sensei> Po przeczytaniu odpowiada: - Cóż... Miło było was poznać, ale dostałem skierowanie do innej

misji. Moja drużyna mnie potrzebuje. Nie zostanę z wami, a szkoda...

<Martius-sensei> - No to pa.

<Arashi> - Przykro mi, miło było Cię poznać

<Martius-sensei> Po tym Koutetsu dosyć spokojnie wychodzi z siedziby daimyo.

<Yoshida> *spogląda na kotetsu zdziwiony*

<Yoshida> *spoglada za nim az on wyjdze* że co?!!

<Karya> - To.

<Yoshida> ...

<Yoshida> *otwiera i zmayka usta*

<Suneku> Tak...moze powicie mi jak się nazywacie? Bo znam tylko niewielkie szczegóły na temat misji.

<Yoshida> Czy Tsunade powariowała!

<Arashi> - Nic, dostał inne wezwanie

<Yoshida> NIc?

<Yoshida> Uważasz żę to nic.. mamy stawić czoło całej armi.. a ona nam odbiera ludzi maist przysyłać..

<Arashi> - Arashi, miło mi Cię poznać

<Yoshida> *marszczy brwi i drapie się po głowie* Te nowy.. co umiesz?

<Suneku> I mnie jest miło Arashi

<Suneku> Nakopać tym którzy się naprzykrzają*uśmiecham się przyjaźnie*

<Yoshida> *marszczy brwi* acha.. wlaczyć umiesz mózgu nie masz *pomyslał, nie powiedział*

<Karya> W tym momencie wykonałam palnięcie sie dłonią w czoło i w mysli stwierdzam, ze otaczają mnie idioci.

<Suneku> *Mysli; To jakis tik nerwowy z tymi brwiami u niego?*

<Arashi> - Będziemy tak stać i gadać, czy ruszymy? Czas nagli panowie

<Martius-sensei> - W porządku, starczy! - mówi głośno daimyo. - Skoro macie wyruszać na misję, to wyruszajcie.

<Suneku> Tak panowie*usmiecham się myśląc o dziewczynie*

<Martius-sensei> - Stawcie się na pobliskiej polanie. Tam pewni ludzie mają do was przybyć.

<Arashi> - Jeszcze więcej nas? Po co?

<Yoshida> *rusza w stronę wyjścia z zamczyska*

<Suneku> Zrozumiałe. Ruszajmy(wybiegam)

<Martius-sensei> - I wtenczas otrzymacie więcej szczegółów... Ruszajcie już.

<Karya> Wzdycham tylko i wychodzę.

<Martius-sensei> Wychodzicie wszyscy z siedziby daimyo, po czym ruszacie w stronę polany. Akurat macie wskazaną

drogę.

<Martius-sensei> W końcu dochodzicie. Akurat jest miło, pogoda ładna.

<Yoshida> *spogląda spodełba na suneku i arashiego*

<Suneku> Hey, chłopcze, coś ty taki przybity życiem? mówie do Yoshhidy

<Arashi> - Mi machał nożem przed twarzą...

<Yoshida> "jedyna osoba znajoma to Karya"*przenosi wzrok na nią i wzdryga sę widząc w jakimś jest humorze*

<Arashi> <yoshi, zmień sobie kodowanie, albo nie używaj pfontów, bo krzaki widać. ćśłó"

<Suneku> Hehe, to masz stary niezłe zabawy widze, jeśli coś i we mnie Ci nie pasuje to wyjaśnijmy to przed misją,

tak aby podczas niej nie było sporów

<Yoshida> *ignoruje odzywki chłopakó* "ech tsunadee-chaaan... zesłałas mnie do piekła"*wciąż w myślach*

<Karya> - Zamknąć pyski! - warczę na resztę drużyny.

<Yoshida> <gdzie zmieniac to kdowanie i na jakie?>

<Shinri> <po sesji ci wytlumacza>

<Suneku> "Następna niedopieszczona"

<Arashi> <iso-8859-2>

<Yoshida> saite.. *wymruczał*

<Martius-sensei> <Wytłumaczcie Yoshidzie na priva.>

<Arashi> <gdzies w opcjach, narazie pisz bez polskich znakow>

<Martius-sensei> <Na priva. ;]>

<Martius-sensei> Stoicie na polance pewien czas. Po tym nagle przed wami pojawiają się dwie osoby.

<Martius-sensei> Jedną z nich jest dosyć młody mężczyzna. Ma on męskie rysy twarzy, czubek głowy owinięty

bandażami, wyraźnie zarysowane wargi oraz czarne oczy. Ubiera się jak chuunin, z tym że zieleń jego kurtki jest

jaśniejsza niż u kurtki chuunina Konohy.

<Martius-sensei> Druga osoba: Shinri - wysoki, ale dość chudy jak na swój wiek. Ma rude, zadbane włosy związane w

kucyk, który sięga mu poza łopatki. Część grzywki ma zaczesaną na lewą stronę czoła. Ubrał się czysto i

schludnie, ale i skromnie. Chodzi w krótkich spodenkach o granatowym kolorze i błękitnej koszuli na krótki rękaw.

Oczy ma bardzo łagodne, koloru brązowego. Ma na sobie także kurtkę chuunina z przepasanymi kieszeniami na zwoje i

inne ważne przedmioty, jak kunai.

<Martius-sensei> Shinri - spoglądasz na drużynę. U wszystkich widzisz opaskę ze znakiem Konohy. A także zauważasz

Karyę...

<Karya> Na widok jednej z tych osób po prostu coś mi się dzieje... - CO?! SHINRI?! Do jasnej cholery, znowu mnie

przesladujesz?!

<Shinri> Z usmiechem patrze na zblizajacych sie ninja... Dopuki nie zauwazam jej... - K-Karya...

<Arashi> - Boże, co to za baba? Ciągle wrzeszczy...

<Suneku> Ehe, mrucze do Yoshidy- Babskie porachunki

<Yoshida> *spoglada na Suneku grobowymwzrokiem i pokrecił głową*

<Shinri> Zamieram calkowicie ale nie moge odwrocic wzroku od jej oczu.

<Karya> - Pięknie... Najpierw biblioteka, teraz misja... Nie mów, że ty też...

<Martius-sensei> Tamten facet z kolei się wyprostowuje. Z wyglądu jest zdecydowanie starszy od was.

<Shinri> - K-Karya... Wierz mi, ja nie wiem, co sie tu dzieje...

<Martius-sensei> Krzyczy: - Do szeregu zbiórka!

<Suneku> Stary, mamy niefart że tak trafiliśmy, tym razem nawijam do Arashiego

<Karya> - Jasne! Ty nigdy nie wiesz, a potem się okazuje, że jesteś najlepiej zorientowany... Zejdź mi, k****, z

oczu, Shinri, zanim się zdenerwuję!

<Arashi> - Tak...

<Martius-sensei> - Powiedziałem do szeregu zbiórka!

<Arashi> - A pan to kto, jeśli można wiedzieć?

<Suneku> Ustawiam się w szeregu

<Yoshida> *przenosi wzrok na starszego chunnina*

<Arashi> mówię do rozkazującego osobnika

<Yoshida> Taku... mendokuso...

<Shinri> Dopiero teraz odwracam wzrok od Karyi. Staje przed jouninem. Przeklinam chwile kiedy podpisalem umowe na

misje...

<Martius-sensei> - Nazywam się Sousui Kawaii, jounin do zadań specjalnych Kusa-Gakure.

<Martius-sensei> - Z rozkazu daimyo mam objąć dowodzenie nad waszą grupą.

<Arashi> - Podlegamy pod Tsunade, nie daimyo...

<Karya> - Jounin do zadań specjalnych... DObra, mów co wiesz i spadaj. - mówię, wkurzona jak jasny gwint.

<Suneku> Zgadzam się z Arashim

<Martius-sensei> - Sprzeciwiasz mi się?! - warczy Sousui do Arashiego.

<Suneku> masz jakieś papiery na dowód?

<Yoshida> Tak jest Kawaii sensei...

<Yoshida> *podchodzi do niego*

<Martius-sensei> - Dobra, najpierw mi się przedstawcie!

<Arashi> - Arashi, miło mi. Co nieznaczy, że się podporządkuję.

<Yoshida> kawaii.. masz do czynienia z całkowicie wylosowana grupą ninja z Konohy... daj nam czas.. zanim się

zgramy

<Yoshida> Hej drużyna *warknął*

<Martius-sensei> - Na samym początku chcę wiedzieć, jak się nazywacie!

<Suneku> Kenpachi Suneku

<Yoshida> *spogląda po twarzach swoich kompanów*

<Shinri> - SHamazu Shinri... Medyczny ninja... - Mowie cicho do sensei... tak byle tylko Karya nie uslyszala

mojego glosu

<Yoshida> *odetchnałz ulga słysząc czym zajmuje się shinrii*

<Yoshida> *uśmiechnął się w jego stronę*

<Martius-sensei> - A ty się jak nazywasz? - pyta Sousui Yoshidę.

<Arashi> "Stanowczo za mało mi płacą..."

<Suneku> Ale zboczeniec mruknąłem do Arashiego widząć jak Yoshi spogladam na medyczkę

<Shinri> Wszystkie moje obecne mysli krazyly wokol jednej osoby. Dlaczego akurat na nia musialem trafic? On mnie

przeciez nienawidzi...

<Yoshida> Yuki.... Takishiwa Yuki

<Arashi> - On jest jakiś dziwny, narobi nam kłopotów

<Arashi> <bond, james Bond>

<Suneku> Dobrali się z ta babą wrzeszczacą, może są jakąś rodziną?

<Yoshida> Arashi... to należy do naszych zadń.. zostalismy oddani do dyspozycji Daymio

<Martius-sensei> - Dobrze... Takishiwa Yuki! A ty? - pyta nieco spokojniej Karyę.

<Yoshida> MPodlegamy temu joninowi skoro tak daymo powiedział..

<Arashi> - Ja podlegam pod Hokage...

<Karya> - A co cię to obchodzi? Nie mam powodu, by ci isę przedstawiać.

<Suneku> Arashi, dajmy temu spokój, musimy się podporządkować choć się nam to nie podoba

<Arashi> Wzdycham ciężko...

<Arashi> - Wszystko jedno, byleby był spokój

<Shinri> - Przepraszam was... Przedstacie sie i mniejmy to za soba... Ta misja podobno jest wazna dla Konoha a

wiec takze i was...

<Yoshida> Arashi... Hokage oddelgowałCie do tego zadania bo Ci ufa.. masz słuchać rozkazów Seneku-seneei... jeśli

nie będe zmuszony złożyć raport Tsunade

<Yoshida> *utrzymuje spokojny ton głosu*

<Martius-sensei> - Teraz to jesteś pod MOIMI rozkazami, Arashi! Hokage nie ma teraz żadnego wpływu!

<Martius-sensei> - Nie sprzeciwiaj mi się, dziewczyno!

<Arashi> - Ma i to duży.

<Arashi> Mówię przewracając oczami.

<Arashi> - No ale dla świętego spokoju, mogę z panem współpracować

<Yoshida> otóż mylisz się Suneku.... Hokage ma wiele do powiedzenia.. w każdej chwili moze nas odwołać..

<Martius-sensei> <Wiecie co? Przedstawcie się wreszcie, bo tak to tylko sesję opóźniacie. ;)>

<Suneku> Cholera, Arashi weź zloozuj i ruszmy d*** wreszcie, a Ty Karyia czy jak Cie tam zwą też nie udawaj

takiej twardej

<Arashi> - A ty Yuki mi nie groź...

<Karya> - Jasne! To mnie k**** uderz, jak jesteś taki mądry i poślij do szpitala! Wszystko jedno, byle nie

widzieć tego cholernego rudzielca!

<Yoshida> do teo czasu pozostaniemy pod twoja komendą

<Yoshida> Radzę Ci traktuj nas z szacunkiem...

<Yoshida> *spoglada zimno na junina*

<Shinri> Wzdrygam sie. Wiedzialem. Nienawidzi mnie.

<Martius-sensei> - Takishiwa, na szacunek trzeba sobie zasłużyć...

<Suneku> Suenku Kenpachi po raz drugi

<Arashi> - Uspokój się! Jesteśmy drużyną, musimy współpracować

<Arashi> Mówię do szefowej

<Martius-sensei> - Dobra, zrobię inaczej! Albo przedstawicie mi się wszyscy, albo robicie WSZYSCY 30 pompek!

<Yoshida> Konoha dawno na niego zasłużyła... nie pozwole Ci posłać na śmeirć kogokolwiek z moich kompanów.. więc

lepiej badź rozważny

<Arashi> - Jak już mówiłem. Nazywam się Arashi...

<Karya> W takim wypadku przystępuję do robienia pompek.

<Shinri> Wytrzeszczam oczy na jounina. Ja nie dam rady 30stu...

<Suneku> Ale ona jest głupia, kto ją mianował dowódcą druzyny

<Yoshida> Ta dziewczyna to Karya *wskazuje dziewczynę*

<Martius-sensei> - I będę, Takishiwa. Tylko najpierw zacznijcie się mnie słuchać!

<Yoshida> Arashi, sensku *pokazuje dwójke pozostałych..

<Yoshida> *znasz nasze imiona

<Shinri> Odetchnal z ulga...

<Yoshida> więc powiedz teraz jakie jest nasze zadanie*

<Martius-sensei> - I jeśli jeszcze raz mi się sprzeciwicie, osobiście pójdę do Piątej Hokage, by złożyć raport o

was!

<Suneku> Suneku Yoshi a nie sensku

<Yoshida> <przedstawięłm sie jako YUKI!!>

<Karya> W tym momencie wzdycham, przestaję robić te pompki i siadam na ziemi.

<Yoshida> Suneku *poprawia się*

<Martius-sensei> - Powrócicie wówczas do akademii albo w ogóle wyp**przy was z zawodu ninja!

<Shinri> - Mozemy wreszcie ruszac? - pytam bardzo cicho.

<Suneku> <dzięki>

<Arashi> - Przepraszam pana.

<Karya> - Przestań się drzyć, impotencie!]

<Martius-sensei> - Banda g**niarzy... Dobra, teraz słuchajcie. Będę starał się mówić spokojnie.

<Yoshida> *spoglądam na karye chłodno*

<Arashi> Podchodzę do Kary.

<Suneku> Ty masz nasr*** w głowie dziewczyno, bieżesz jakieś leki*mówie Cicho do Karyi*

<Arashi> - Uspokój się na litość Boską...

<Karya> - zamknij się...

<Martius-sensei> - Już wiecie, że Kumo-Gakure chce napaść na Kusa-Gakure. Waszym zadaniem, jak wiecie, jest

przeprowadzenie zwiadu, przeniknięcie na tyły wroga i zabicie jego dowódcy.

<Arashi> - Sensei, ruszajmy w drogę

<Suneku> Tylko takie słowa znasz? pytam dziewczynę?

<Martius-sensei> - Kto z was był przedtem mianowany dowódcą?

<Shinri> Patrze w strone Karyi. Staram sie, by nie uchwycila mojego wzroku.

<Karya> - Ja.

<Suneku> "To był jakiś błąd"

<Martius-sensei> Sousui patrzy na Karyę.

<Yoshida> *składa ręce w pieczeć* Kage bunshin no jutsu *tworze dwa klony które podchodzę do Kaya i Saneku*

<Shinri> Zakazane jutsu? Skad on je zna?

<Arashi> <LUDZIE! LITOSCI! NIE CHCE GODZINE NA POLANIE GADAC O D**** MARIKI!>

<Yoshida> *każdy koln wyciaga taśmę samo przylepną*

<Martius-sensei> - Mówisz? Ja doprawdy nie wiem, co wielka Piąta Hokage miała na myśli, mianując CIEBIE dowódcą

grupy... skoro nawet op**przasz się z przestawieniem się.

<Shinri> <wlasnie...>

<Karya> - Ja sie nie op**przam, ja NIE CHCĘ sie przedstawiać, a to różnica.

<Karya> Wstaję z ziemi i wzdycham.

<Martius-sensei> - No dobra, mówi się trudno. Nie ma na co tracić czasu. Ruszajmy!

<Yoshida> *klony zaklejaja usta Karyi i Suneku*

<Martius-sensei> <Naprzód!*>

<Shinri> - Uspokojcie sie wszyscy. Mamy zadanie. Musimy je wykonac jak najszybciej.

<Arashi> <Yoshi...>

<Yoshida> <...wiem cicho.. inwazyjne..>

<Martius-sensei> <Wiecie, że tak tylko opóźniacie sesję?>

<Yoshida> <ale miałem dosc?

<Arashi> - Tak, istnieją pewne priorytety

<Karya> Odkleja taśmę z ust. - Zamknij się, Shinri, ty tchórzu, bo ci nakopię.

<Shinri> <YOshida - przesadzasz - od tego jest to <> >

<Suneku> Zamknij się Karyia.. hmm bo jetseś nudna

<Yoshida> *rusza zaraz za juninem*

<Yoshida> *w milczeniu*

<Yoshida> *klony znikają*

<Suneku> *ruszam za Jouninem*

<Arashi> Podchodzę do Shinri

<Shinri> Zamykam sie natychmiast. Nie ze strachu przed nia, ale po prostu by unikmnac problemow...

<Martius-sensei> - Naprzód!

<Karya> - Nie proście potem, żebym wam pomogła - mruczę i idę za jouninem.

<Martius-sensei> Po tym wyruszacie czym prędzej.

<Shinri> <shinriEGO>

<Arashi> - nie przejmuj się tą wywłoką, jakoś damy rade

<Arashi> <tak, tak>

<Suneku> racja

<Martius-sensei> Biegniecie po terenie.

<Martius-sensei> <Sil, po coś są te nawiasy ostre. ;)>

<Shinri> Patrze nagle w strone Arashiego - O nikim tak sie nie powinno mowic.

<Martius-sensei> Po pewnym czasie biegu Sousui ruchem ręki was zatrzymuje.

<Martius-sensei> - Stać!

<Arashi> - Wiem, ale ona przechodzi wszystkie granice.

<Shinri> - A poza tym, od kiedy ja znasz?

<Arashi> <przekracza*>

<Karya> Zatrzymuję się, byle z dala od tych matołów.

<Suneku> <jakiś klub feministek>

<Arashi> - Od... Godziny?

<Shinri> - Niewazne... Skonczmy temat... Ruszajmy... - mowie smutno

<Martius-sensei> - Spójrzcie.

<Arashi> - Stary, musisz być twardy, nie daj sobą pomiatać

<Arashi> Patrzę

<Martius-sensei> Spoglądacie na daleki krajobraz. Widzicie wówczas coś, co wygląda jak obozy.

<Suneku> patrze

<Yoshida> *zatrzymuje sie w pozycji przykucnietej przy senseiu*

<Arashi> <Yoshi...>

<Martius-sensei> - Obozy naszego wroga. Tam na pewno przygotowują się do bitwy.

<Yoshida> <co!!>

<Martius-sensei> <Arashi, tym razem nic nie ma karygodnego. ;)>

<Karya> <on ma skojarzenia>

<Shinri> Przygladam sie obozom. Ale... na czym polega nasza misja? Nie wyjawiono mi szczegolow...

<Arashi> - Nie można zorganizować uderzenia grupy Joninów? Oni są niezorganizowani, dalibyśmy radę.

<Shinri> <sory tamto od Ale to wypowiedz>

<Arashi> - Musimy się tam zakraśc i zabić szefa

<Suneku> hmm, mogę urzyć Joutsu które ułatwi nam dostanie się do wroga, sprowadzę mgłę na całą okolicę

<Martius-sensei> <Shinri, Sousui to mówił. :)>

<Yoshida> *pokiwał głową*

<Shinri> - Taka druzyna?! Poza tym... ja przeciez nie jestem wojownikiem!

<Yoshida> to napewno sie przyda

<Yoshida> ale zaczekaj z tym Suneku

<Suneku> jeśłi oczywiscie zgodzisz się na to*móie do Jounian*

<Yoshida> Shinri...

<Yoshida> ty pójdziesz ze mną..

<Karya> Profilaktycznie się nie odzywam.

<Yoshida> rozdizelimy sie na druzyny

<Yoshida> Arashi z Suneku..

<Martius-sensei> - I tutaj podzielę was na dwuosobowe grupy! Shamazu i Arashi ruszają w prawą stronę. Takishiwa i

Kenpachi ruszą w lewą. A ja i dziewczyna ruszymy prosto.

<Yoshida> Kayra z Senseiem

<Suneku> Chwała bogu *mrucze*

<Martius-sensei> - Przeprowadzimy zwiady i dacie znać, coście znaleźli.

<Suneku> "tylko czemu on dowodzi?"

<Yoshida> *marszczy brwi*

<Martius-sensei> - A tymczasem macie.

<Arashi> <shamazu?>

<Yoshida> zgłąszam obiejkcje..

<Martius-sensei> <Shinri. :)>

<Shinri> <Shamazu Shinri>

<Arashi> <ok>

<Yoshida> Nie wysyłałbym medycznego ninja w niebezpieczeństwo.

<Martius-sensei> Sousui wyciąga trzy radioodbiorniki, po czym dwa podaje każdej z grup.

<Arashi> - nie podważaj autorytetu senseia

<Yoshida> Powinien zostać na tyłach ubezpieczany przez kogoś zdolnego..

<Yoshida> *odbiera dla swojej*

<Suneku> moze przez Karyie? ta ja pewnie zabije jak sobie pójdziemy

<Shinri> - Przestan. Skoro to misja rozpoznawcza to dam rade.

<Martius-sensei> - Zakładam, że Arashi będzie go ubezpieczać. I nie sprzeczać się z moimi rozkazami!

<Yoshida> *podchodzi do Suneku z niewyraną miną*

<Karya> Patrzę krzywo na SUneku. - Nie wiesz, co mówisz.

<Arashi> - Oczywiście. Wybacz mi sensei moje oschłe powitanie. Godzina z tą wariatką i...

* Yoshida is now known as Takshiwa

<Takshiwa> <nie bedzie wam sie mylić>

<Suneku> *uśmiecham się do Arashiego*

<Martius-sensei> <Yoshida, zmień z powrotem, bo nie trzeba. ;] Poza tym masz literówkę, a Takishiwa to wymyślone

nazwisko, nie imię. ;]>

<Takshiwa> *podchodze do arashiego*

<Shinri> Patrze to na Karye to na Suneku.

<Arashi> Odwzajemniam delikatny uśmiech.

<Takshiwa> <nick YukiTakishiwa

* Takshiwa is now known as Yoshida

<Yoshida> <ok ale nie mylcie>

<Martius-sensei> <Przygotuję pewne rzeczy, a potem będziemy kontynuować.>

<Suneku> Jeśli ja nie wiem co móie to coś nas łączy, bo Ty gadasz kompletne bzdury karyio

<Martius-sensei> <A tymczasem ustalcie, kto ma nosić radioodbiornik.>

<Yoshida> Jak coś stanie sięshinriemu... pożałujesz *mruknął*

<Yoshida> *ja nosze dla swojej, już odebrałem*

<Karya> - Suneku. Jeśli nie wiesz, o co chodzi, lepiej sie nie odzywaj.

<Suneku> Arashi nosisz ty odbiornik czy ja?

<Yoshida> Suneku! Podejdź tu

<Arashi> - Spokojnie, człowieku. o co Ci chodzi? Najpierw machasz nożem, teraz grozisz?

<Yoshida> 8przywołuje go ręką*

<Yoshida> *rozmowe z arashm uznał za zakończoną*

<Yoshida> arashim*

<Suneku> Jeśli zawsze gdy nie wiesz o co chodzi bys się miałą nie odzywać to wogóle nie powinnaś nic mwóic

<Arashi> <Suneku, ja idę chyba z Shinri>

<Shinri> <ShinriM!>

<Shinri> <jak juz>

<Arashi> <m>

<Yoshida> <arashi z shinrim, yoshida z suneku, sensei z dziewczyną tak powiedział mart>

<Shinri> <i tak idziesz ze mna>

<Suneku> co jest Yuki?

<Yoshida> <Yuki.. damskie imie cholera.. zawaliłem ale co tam?>

<Yoshida> Ruszamy...

<Karya> Wzdycham tylko i opieram się o drzewo. Chyba zaczynam tęsknić do czasów akademii...

<Yoshida> *mruknął*

<Arashi> - Shinri, chcesz być łącznościowcem?

<Shinri> - Moge.

<Martius-sensei> <Na sesji forumowej jeden gracz gra chłopakiem o imieniu Yuki. :)>

<Yoshida> *ieruje się w lewą stronę, ale pozostaje w zasięgu głosu*

<Shinri> - Ty idz przodem.

<Suneku> Więc ruszajmy*mówiąc to usmiecham się do Yukiego*

<Shinri> Odbieram odbiornik.

<Arashi> - Mogę

<Arashi> mówię i uśmiecham się ciepło

<Yoshida> Sensei..*mówi do mikrofonu* słychać mnie?

<Suneku> *Biegnę wraz z Yukim, tak aby go widzieć, jendocześnie uwarzam na otoczenie*

<Shinri> - Ruszajmy... - Odpowiadam. Czas sie skoncentrowac.

<Arashi> - Chodźmy

<Yoshida> *skacze z gałezi na gałaź... nie biegnie szybko, rozglada się uważnie, staa ię poruszać cicho*

<Shinri> Wraz z Arashim odchodzimi w swoja strone. Uwaznie rozgladam sie po okolicy.

<Martius-sensei> <Ciąg dalszy nastąpi za chwilę.>

<Arashi> - Skąd znasz tą psychopatkę?

<Yoshida> *zatrzymuje się na jednej z gałęzi i ogląda na Suneku*

<Shinri> - Karye... Nie jest psychopatka, tylko jest... impulsywna. I z akademii. Bylismy w jednej klasie.

<Suneku> *takze zatrzymuje się obok Yukiego i pytam* cos sie stało?

<Arashi> - Za co Cię tak nienawidzi?

<Yoshida> powiez mi co potrafisz... muszę wiedzieć jak mozemy sobie pomóc w walce

<Shinri> - Dluga historia... Nieistotna.

<Yoshida> *móiąc to nie spogląda na S. tylko rozgląda się dookoła, mówi sszeptem*

<Suneku> hmm, zgaduję ze jest to obustronna wymiana informacji

<Shinri> Staram sie zachowac kamienna twarz mowiac o tym. Ale nie idzie mi...

<Arashi> - Skoro tak mówisz.Chodźmy w stronę obozu, ocenimy siłę armii.

<Suneku> Lubię cichą i szybką walkę, mogę łątwo zakraść się i wykończyć przeciwnika

<Shinri> - Uhm.

<Suneku> a Ty>?

<Martius-sensei> - No to ruszamy! - krzyczy Sousui, po czym razem z Karyą rusza mniej więcej prosto.

<Arashi> Zauważam dziwną minę Shinriego, ale nie reaguję.

<Martius-sensei> Wszyscy wyruszacie w swoje strony.

<Karya> Mniej więcej... Karya posłusznie rusza za jouninem. Nie ma humoru.

<Arashi> <już ruszyliśmy>

<Martius-sensei> <Zaraz wracam.>

<Yoshida> *pokiwał głową*..

<Yoshida> dobry w tym jesteś *spojrzał na Ciebie*

<Yoshida> jeśli tak.. w takim razie ja zajmę sie zebraniem uwagi na siebie wrogów...

<Suneku> jak to?mamy się podkraść niezauważeni, zebrać info a potem zebrać się

<Arashi> - Powiedz mi, w jakim typie walki się specjalizujesz? Powinniśmy się w razie czego uzupełniać. Moją

specjalizacją jest taijutsu.

<Suneku> atak na jounina nastąpi potem

<Yoshida> Kage bunshin pozwoli odwracać ich uwagę ..

<Yoshida> *pokwiał głową*

<Yoshida> tak oczywiśćie..

<Yoshida> w razie wypadku

<Yoshida> wole mieć omówionąstrategię ..

<Suneku> Hehe, I ja znam to Jutsu

<Martius-sensei> <To kto ze wszystkich drużyn ma radioodbiornik? Jeden ma Sousui.>

<Suneku> ale dobrze, ty zajmujesz wroga ja wykańczam,

<Martius-sensei> Wszyscy widzicie, że te obozy są w pewnym stopniu zaludnione. Jednak znajdujecie się na tyle

daleko, że nie jest łatwo was dostrzec. Przynajmniej tak myślicie.

<Arashi> <Shinri>

<Yoshida> <yuki>

<Martius-sensei> <Aha.>

<Shinri> Spogladam na kompana. - Niestety nie specjalizuje sie w walce. Zanm sie na Ninjutsu i genjutsu ale nie

umiem technik zaczepnych. Taijutsu zas... lezy... Jestem wylacznie medykiem.

<Yoshida> *poprawia odbiornik*

<Suneku> *dokałdnie wypatruję wroga*

<Arashi> - Ok, umiesz wykonać jutsu przemiany? Moglibyśmy podejść bliżej.

<Yoshida> *wciaż stoi na gałezi*

<Yoshida> ajak stoisz z jutsu?

<Shinri> - Umiem - usmiecham sie - to nawet dobrze.

<Yoshida> opanowałeś jakaś naturę

<Martius-sensei> <To co dokładnie robicie?>

<Suneku> zależy co amsz na mysli, kage busnshi i technikę przywołania mam opanowane do perfekcji

<Suneku> pozostałe to moje atuty sekretne

<Suneku> a Ty?

<Shinri> <sami z kage bunshinem...>

<Arashi> - Zmieńmy się zatem w... W ninja z <wioska przeciwnika> i chodźmy

<Suneku> *mówiąc to stale przyglądam się okoolicy*

<Yoshida> *skinał* mówiłeś o mgle... gdy zblizymy sie do obozu.. rozpusijsz ją..

<Martius-sensei> <Fajnie, że ktoś mnie słucha.>

<Shinri> <wlasnie ci poszemy Mart, ze uzywamy henge i podchodzimy>

<Yoshida> *ruszam dalej w strone obozu*

<Martius-sensei> <Rozumiem, rozumiem.>

<Yoshida> *jestesmy w 3/4 drogi już*

<Martius-sensei> <To już opisuję.>

<Karya> <a co ja mam robić? obserwuję>

<Martius-sensei> <No OK, uznaję, że tak.>

<Suneku> Yuki, urzyjmy Henge no jutsu, potem użyje Kawarimi no Jutsu

<Martius-sensei> <Już piszę.>

<Martius-sensei> <Tylko nad niczym nie panuję. :/>

<Shinri> - Uhm. Zgoda. - skladam pieczecie - Henge no Jutsu - zmieniam sie w pospolitego ninja z wioski wroga.

<Suneku> *mówiac to wykonuję pieczęć i zmieniam się w ninja Kumogakure*

<Martius-sensei> Karya - ty i Sousui ruszacie w stronę wioski, ukrywając się gdzieniegdzie za rozkazami Sousuia.

<Arashi> składam pieczęcie i zmieniam się w ninja z wioski wroga

<Arashi> - Chodźmy.

<Karya> <wioski czy obozu?>

<Arashi> <jakby to stanowiło istotną różnicę...>

<Martius-sensei> Karya - Sousui mówi: - Na razie tu zostań. Idę na zwiad - po czym idzie szybko.

<Martius-sensei> <To obozy. :)>

<Karya> - Idź i nie wracaj. - mruknęła na pozegnanie.

<Karya> *mruknęłam

<Martius-sensei> Wszystkim tym, co się przemienili, udało się to.

<Yoshida> *również przemienia sięw ninja*

<Yoshida> *komogakure*

<Suneku> No Yuki, ruszjamy do obozu, nie potrzeba nam mgły

<Yoshida> *niezbyte pewnie pokiwał głową i rusza przodem*

<Suneku> *ruszam za nim wybadujac siły wroga itp*

<Yoshida> *przeskakuje po gałeziach drzew*

<Martius-sensei> Karya: - Jak cię zwą, dziewczyno? - słyszysz daleko za sobą czyjś spokojny głos.

<Karya> Milczę.

<Arashi> Idziemy i zwiedzamy obóz w milczeniu.

<Martius-sensei> Yoshida - w pewnym momencie zauważasz, jak ktoś naciera z ciebie. Dzierży on miecz. Ale ta

broń... jakoś płonie.

<Martius-sensei> Suneku: - Stawaj do walki! - słyszysz dosyć daleko od siebie. Jednak jest to do ciebie

skierowane.

<Yoshida> *dobywam oba swoje miecze*

<Yoshida> *okrzyk rozprasza mnie na chwile*

<Suneku> *uśmiecham się w duchu i wykonuje odpowiednia pieczęć do wykonania kawarimi no justu*

<Martius-sensei> Shinri - w pewnym momencie nagle ktoś ci wybiega i łapie cię za brzuch. Po tym biegnie z tobą

daleko od Arashiego.

<Martius-sensei> Arashi - chcesz dogonić tego, kto złapał Shinriego, ale nagle wokół ciebie spowija się gęsta

mgła.

<Shinri> Zaskoczony uzywam Shousen no Jutsu, by sie oswobodzic.

<Shinri> Przecinam sciegna.

<Martius-sensei> Karya: - Wiesz, to niegrzeczne, jak ktoś cię o coś pyta, a nie dostajesz odpowiedzi - słyszysz

ten sam głos.

<Arashi> - Hmmm...

<Arashi> Stoję czujny i czekam na rozwój sytuacji.

<Karya> Milczę nadal, nasłuchuję.

<Martius-sensei> Yoshida - facet z mieczem nagle macha nim przed tobą raz. I już gałęzi, na której właśnie

stoisz, nie ma.

<Suneku> *gdy wytowrzę mgłę, tworzę dwa klony które mają walczyc z napastnikiem, a ja rzucam Suirou no jutsu,

wtedy gdy przeciwnik będzie zajęty walką*

<Yoshida> *odskakuje i krzycze*

<Yoshida> Kamaitachi no Jutsu

<Yoshida> macham przy ym oboma mieczami

<Yoshida> tworzc niejako litere X

<Yoshida> leci w stronę tego człowieka

<Martius-sensei> Suneku - tworzysz dwa klony, ale chwilę po tym, jak je wytwarzasz, słyszysz dźwięk jakichś

dziwnych pocisków, a potem dźwięk znikających klonów.

<Martius-sensei> Shinri - napastnik z powodzeniem cię blokuje, a potem, trochę już najwyraźniej zmęczony,

odstawia cię na ziemię. Jesteś z dala od Arashiego.

<Suneku> *czyli potrafi zabijać we mgle, w takim razie tworzę klona który będzie miał rzucić Suirou no jutsu gdy

ja bede walczył kuaiem z wrogiem*

<Martius-sensei> Arashi: - Pojawiam się... i znikam... - czujesz czyjąś obecność. Ale czyją? Nie umiesz

stwierdzić. Jeszcze bardziej ci to utrudnia mgła.

<Yoshida> <a co z atakiem moim?>

<Martius-sensei> Karya: - Jak się nazywasz, dziewczę? Uwierz mi - jestem bardzo cierpliwy.

<Shinri> Odskakuje do tylu gotow do wykonania Shunshin no Jutsu, na wypadek ataku... Ale dziwne mi sie wydaje

takie dzialanie...

<Shinri> W kazdym razie jestm gotow do ucieczki i przygladam sie 'napastnikowi'.

<Karya> - Po 'jak sie nazywasz' będzie ' co tu robisz', więc pozwolisz, że nie odpowiem.

<Arashi> Stoję spokojnie, skupiony. Obserwuję...

<Yoshida> *w każdym razie po ataku zaraz chowam miecze i rozpraszam Henge no jutsu, okreslajac pozycje

przecniwka/ów*

<Martius-sensei> Yoshida - kiedy używasz Kamaitachi no Jutsu, ten człowiek opada na ziemię. Mimo to ten "X"

kieruje się w jego stronę. Widzisz, jak on wyciąga kolejny miecz. Wypowiada "Kazeken no Jutsu", po czym

zwyczajnie ten "X" rozcina.

<Yoshida> *przygryzam wargi na ten widok ląduje na ziemi i spogladam na postac*

<Martius-sensei> Suneku - słyszysz z ust tego kogoś: "Ninpou, Kamaitachi no Jutsu!", po czym ten klon znika.

<Yoshida> *czekam na jego ruch*

<Martius-sensei> Shinri - spoglądasz na tego człowieka.Ma okulary na nosie, krótkie blond włosy, piwne oczy.

Ubiór jak typowy sanitariusz. Na czle opaska z przekreślonym symbolem Konohy.

<Suneku> <ale jak on widzi te klony we mgle>

<Martius-sensei> - Dzień dobry - odzywa się spokojnie. - Nazywam się Shiryu Aoi. A ty?

<Martius-sensei> <Jednak coś widzi. :)>

<Yoshida> <no widzi jest dobry> :)

<Arashi> <tak jak zabuza, nie widzi, wyczuwa>

<Martius-sensei> Suneku - widzisz też, jak mgła po Kamaitachi zostaje rozwiana.

<Shinri> Zagniniony. I w dodatku medyk. Jesli ma zle zamiary... Nie odpowiadam - Dlaczego mnie tu zabrales? Kim

naprawde jestes?

<Suneku> Kim jesteś pytam przeciwnika i czego chcesz, odpowiadaj chyba zę wolisz śmierać

<Martius-sensei> Arashi: - Jak się nazywasz? - słyszysz tajemniczy głos. Wiesz, skąd mniej więcej dobiega, ale

nie umiesz go zidentyfikować.

<Suneku> <Arashi, to ja tu jestem jak zabuza ;) >

<Arashi> <to zamknij oczy i wyczuj przeciwnika>

<Yoshida> <mgly juz nie ma>

<Suneku> <po co mam zamyakć oczy, jak mgły już nie ma>

<Arashi> - O to samo mógłbym zapytać Ciebie... I zapewne usłyszę to samo, czyli nic.

<Martius-sensei> Karya: - Jak dla mnie to niegrzeczne nie odpowiadać na pytania, jakie się zadało, to takie

niehonorowe...

<Arashi> <ja tam nie wiem, nie śledzę waszych fajtów. a teraz, zwalczajmy offtopy!>

<Martius-sensei> Widzisz tego człowieka. Jest łysy, ma czarne oczy, wygląda na 30-latka. Ubiór: pomarańczowa

bluzka odsłaniajaca klatkę piersiową, spodnie tego samego koloru, niebieskie sandały. Nie widać u niego w ogóle

opaski.

<Arashi> <naruto?!? o.O>

<Martius-sensei> Yoshida - spoglądasz na tego, który ci wychodzi naprzeciw. Ma długie białe włosy, zielone oczy.

Rysy twarzy młode. Jest nieźle zbudowany. Ubiór: bluza przypominająca kimono, długie szare spodnie, niebieskie

sandały, opaska na czole z przekreślonym znakiem Suny.

<Suneku> < za czranmymi oczami? chyba żartujesz>

<Yoshida> <łysy?>

<Shinri> <no offtop!>

<Karya> Wzdycham tylko. - A moja kultura nakazuje mi nie walczyć, gdy jestem mocno wkurzona...

<Martius-sensei> <Naruto nie ma odsłoniętej klatki piersiowej! :P>

<Suneku> <oki, a kto widzi tego w pomarańczowej?>

<Shinri> <Karya>

<Martius-sensei> - Widzę, że ty też walczysz na miecze. Jestem Ken Shimura. Jak się nazywasz? - pyta Yoshidę.

<Shinri> <he?>

<Martius-sensei> <Karya.>

<Karya> - I odziej się, kobietę gorszysz.

<Arashi> <NO OFFTOP PLZ!>

<Yoshida> *wyprostuje sie i spoglądam na postać Kena*

<Suneku> < a kogo widzi Suneku, i co mu ten ziom odpowiada na moje pytania?>

<Martius-sensei> Suneku - Ten człowiek ma długie brązowe włosy, morskie oczy, młody z wyglądu. Czarna peleryna,

niebieska koszula, zółte spodnie, czarne sandały. Ma na czole opaskę z symbolem Kumo.

<Martius-sensei> - Kakuei Ryuudan. Skoro już jesteś moim przeciwnikiem, to walczmy ze sobą!

<Yoshida> *spoglada na swojego zmrużonymi oczami*

<Suneku> *złosć zaczyna we mnei wzbierać, nienawidze wszelkiego pomiotu z kumo gakure* gadaj mi zaraz kim jesteś

i czego chcesz, jeśli walczyc to powiedz od razu i zaczynajmy

<Yoshida> Yuki.... Tkishiwa Yuki *mruknął*

<Yoshida> Dlaczego zastawiasz moją drogę *trzyma rękę przy rekojscie miecza, wciaz scowanego w pochwie*

<Martius-sensei> Shinri: - Przedstawiłem się już. Oficjalnie mówiąc, Aoi Shiryu. A teraz chciałbym wiedzieć, jak

ty się nazywasz.

<Suneku> Wiec walczmy*odpowiadam* i urzywając shunshin no jutsu pojawaim się za wrogiem prubując go przebic

kuaniem

<Shinri> - Nic o tobie nie wiem. To nazwisko nic mi nie mowi. Po co mnie tu zabrales?

<Martius-sensei> Arashi: - Jestem Suterusu... Suterusu Kekaishi... A ty?

<Martius-sensei> Po czym czujesz, jak przez plecy przeszywa cię ból jakby po jakimś ostrzu (Arashi).

<Martius-sensei> <Zaraz wracam, ochłonąć muszę. ;)>

<Arashi> <ale tak jakoś dokładiej, kuta, cięta? topór w plecy cały?>

<Martius-sensei> <Jak cięcie mieczem.>

<Martius-sensei> <Ale nie było ono mocne.>

<Martius-sensei> <Jestem.

<Martius-sensei> >

<Yoshida> *w ciaz w pozycji bojowej przyglada sie przeciwnikowi, zdał sobie sprawę ze jest sam*

<Martius-sensei> Karya: - Nie mam żadnej bluzy, ale to nie ma znaczenia. Teraz jest walka. I to tak honorowa, jak

to tylko możliwe. Jeśli jesteś wkurzona, uspokój się. Pozwól, by emocje tobą nie zawładnęły. No i najmocniej

przepraszam, nie przedstawiłem się... Nazywam się Shinji Musha.

<Arashi> Poczułem ból na plecach, zareagowałem szybko, odskakując i używając Hokkotsu Henke wytwarzając na

plecach kość, na kształt wewnętrznej zbroi

<Martius-sensei> Yoshida: - Ponieważ mamy ze sobą walczyć, Yuki Takishiwa! Udowodnię ci przy okazji, że jestem w

walce na miecze lepszy niż ty! Chcesz walkę na jeden miecz czy dwa? Aby dać fory, nie będę stosować ninjutsu do

mieczy!

<Karya> - Tak, jestem wkurzona... I nie sądze, żebym się tak szybko uspokoiła. - mówię, jednak czujac coraz

mniejszą złość na Shinriego. Wyciągnęłam kunai. - Zobaczmy, czy twój umysł jest cos wart...

<Arashi> - Nazywam Się Arashi Kaguya. Nieładnie tak kogoś atakować od tyłu, to niehonorowe.

<Yoshida> *mruży oczY* lepiej walcz z całą swoją mocą ... inaczej zginiesz *rzucam cicho do przeciwnkia,

wystarczajco głosno by on usłyszał*

<Arashi> Mówię, i staram się zachować czujność. Jeśli mgła znikneła, zamykam oczy i nasłuchuję, jeśli nie, robię

dokładnie to samo.

<Martius-sensei> Suneku - przebijasz wroga kunaiem. Kiedy już myślisz, że po wszystkim, nagle zamiast ciała

Kakueia pojawia się mała kora drzewa. Po chwili słyszysz "Fuuton: Daitoppa!". Czujesz chłodny powiew wiatru,

który zamienia się powoli w coraz większą wichurę.

<Suneku> <co z Suneku?>

<Yoshida> *wyciagam powili miecz prawa ręka, drugi zostawiam na plecach*

<Martius-sensei> <To z Suneku. :)>

<Martius-sensei> Shinri: - Dla walki, czyż nie? Po technice, jaką chciałeś na mnie zastosować, wnioskuję, że

jesteś medycznym ninja. Tak jak ja. A więc?

<Yoshida> *lewa ręką siegam za plecy po shurikeny, rzucam trzy naaz w strone przeciwnika*

<Suneku> *aby uniknąć Daitoppy urzywam shunshin no jutsu, wypattruję także przeciwnika, widać że posiada nature

Fuuton, chyba będe musiał urzyć moich innych technik, nie będzie łatwo*

* darex has joined #sesja_rpg

* darex has left #sesja_rpg

<Shinri> Walki... Niech to szlag... Nie umiem walczyc! Nie znam technik bojowych! Nie jestem wojownikiem do

cholery! Spokojnie... Nie okazywac strachu... Zmylic go... - Shamazu Shinri. - Mowie starajac sie zachowac zimna

twarz i ton glosu. Nie udaje mi sie. Nie umiem... Z przerazeniem zaobserwowalem, ze moja reka drzy. Balem sie...

<Martius-sensei> Arashi: - Ninjutsu znaczy też "sztuka zakradania się"... Na honor nie ma na tyle czasu, kiedy

ktoś może twoje plecy przebić kunaiem... Jeśli umiesz, to mnie wyczuj i pokonaj...

<Suneku> *jeśli go wypatrzę to zbieram złotą chakrę i urzywam Bakusui Shouha, po czym tworzę około 20 klonów i

zaczynam walkę z wrogiem, starając się jednocześnie zamknąć go w wodnej kuli*

<Martius-sensei> Mgła nadal nie opadła. Nadal jest gęsta.

<Martius-sensei> Karya: - W porządku, w takim razie ja postąpię honorowo. - Po tym Shinji też wyciąga kunai. -

Gotowa?

<Arashi> "cholera, niezły jest..."

<Yoshida> *cos długo leca te moje shurikeny:P*

<Arashi> Wciąż staram sie wyczuć przeciwnika...

<Martius-sensei> Yoshida - Ken odbija z chirurgiczną precyzją wszystkie trzy shurikeny. Odbił to mieczem, wokół

którego jest wiatr. Ten drugi ma schowany.

<Martius-sensei> - Więc stawaj do honorowej walki na miecze! Pokaż, że nie jesteś śmieciem!

<Martius-sensei> Po tym czeka na twój ruch.

<Karya> Wzdycham. - Niech się dzieje, co chce. Moze się w koncu uwolnie od tych idiotów... Wiesz, ledwo ich znam,

poza jednym, a już mi działają na nerwy... Takie to moje życie...

<Yoshida> *mamrocze pod nosem niewyraźnie*

<Arashi> Wykorzystując moje klanowe jutsu, wystrzeliwuję dookoła siebie małe pociski z kości. Może któryś go

chociaż draśnie, może przy nagłym unioku czymś sięzdradzi...

<Yoshida> Wybacz.. jeśli liczysz na ucziciwą walkę to się mylisz *ruszam na przeciwnika z mieczem, nie jak

głupi.. dokłądnie obsewuje najmenisjy jego ruch, skaczę i wyprowadzam cięcie z góry*

<Yoshida> (nie mylisz tylko zawiedziesz)

<Martius-sensei> <Kurde, muszę pomyśleć. ;] Poczekajcie chwilę.>

<Arashi> <nami tez sie zajmij... tak to jest, jak sie robi 4 walki naraz...>

<Martius-sensei> <No niestety. ;]>

<Shinri> <innej metody nie ma - po kolei po jednej wiadomosci>

<Yoshida> <idzie oglądać jakieś anime>

<Suneku> *podczas walki klony mają urzyswać także techniki raidama*

<Martius-sensei> Shinri: - Spokojnie, nie masz się o co bać. Pamiętaj, że w każdej chwili przeciwnik może

przystąpić do ataku. Tak jak teraz.

<Shinri> <kazdy z nas takze powinien ulatwic zycie Martowi i pisac JEDNA wiadomosc>

<Martius-sensei> Po tym Shiryu rusza w twoją stronę.

<Martius-sensei> <Dobrze by było.>

<Yoshida> <suneku klony nawet bunshin nie mogą uzywać blood limitów>

<Arashi> <popieram wniosek. wniosek przechodzi wiekszoscia glosow. nowa ustawa zatwierdzona>

<Suneku> <ale to nie jest blood limit>

<Suneku> <tylko jutsu zwykłe>

<Martius-sensei> Arashi - pociski lecą w daną stronę, ale zwyczajnie nie słyszysz nic. Jakby pociski w ogóle nie

trafiły. Z tym że z pewnej strony słyszysz świst lecących w twoją stronę shurikenów.

<Yoshida> <klony nie mają chakry!!>

<Shinri> Strach przybral monstrualne rozmiary. Niech to, dlaczego zawsze ignorowalem taijutsu!? Drzacymi rekoma

wykonuje pieczecie. - Bunshin no Jutsu! - tworze okolo dwudziestu klonow starajac sie oszczedzac chakre. Chowam

siew miedzy nimi i czekam na dobry moment na ucieczke w strone reszty za pomoca Shunshin no Jutsu.

<Suneku> < jak to nie mają, przykładowo, Klon # Hokage ułył techniki Fuiinn jakiejś na oro, nie pamiętasz>

<Martius-sensei> <Kage Bunshiny mają. ;]>

<Yoshida> <no dobra... okok w sumie racja sorki>

<Arashi> - Yamagi No Mai - Mówię cicho, po czym, wykonuję serię uników, wyciągam kunaie i rzucam w stronę, z

której nadleciały shurikeny.

<Martius-sensei> <Kurde, ciężko mi się skupić.>

<Shinri> <daj sobie czas - jak sie bedziesz spieszyc to ci badziew wyjdzie>

<Yoshida> <yamagi no mai - co to za technika?>

<Suneku> <taniec łamagi>

<Suneku> <;)>

<Martius-sensei> Suneku - twoje klony atakują, ale nagle widzisz, jak tamten się uśmiecha. Po tym słyszysz z jego

ust: "Doton! Doryuu Taiga no Jutsu!", następnie na ziemi pojawia się wielkie jezioro błota. Wszystkie klony weń

wpadają, a potem powstają na nim wyładowania elektryczne. Z kolei sam Kakuei odskakuje.

<Martius-sensei> - Czekam dalej - mówi ironicznie.

<Arashi> <taniec ze sztyletami ^^>

<Martius-sensei> <Tak. :)>

<Arashi> <numer dwa, duża szybkość i zasięg ciosu>

<Martius-sensei> <I Sil, jak masz takie rzeczy pisać, to lepiej się powstrzymaj.>

<Arashi> <jaki rzeczy?>

<Martius-sensei> <Nieważne. ;]>

<Suneku> "ciekawe połączenie: Fuuton i Doton, w taki razie muszę się bardziej postarać, z reszta po tych

wyczynach pewnie juz cała okolica wie że tu jesteśmy, myślę po czym zaczynam zbierać ogromną ilość chakry złotej,

wykorzystując mojha specjalną zdolnosć"

<Martius-sensei> Karya: - Niestety, ale życie nas nie oszczędza. Pozostaje nam tylko się z tym pogodzić i żyć

dalej. Dobrze, a że damom się ustępuje, do ciebie należy pierwszy ruch.

<Karya> - Dama wykonuje swój pierwszy ruch i ustępuje miejsca. - Mówie, obserwujac go, nie patrząc w oczy ani na

ręce.

<Martius-sensei> <Wiecie co? Piszcie mi na priva czy na GG TYLKO w ważnych sytuacjach, bo to irytujące, jak ma

się mnóstwo do pisania i jeszcze trzeba patrzeć na to, co mi piszą, kiedy czasu nie mam.>

<Martius-sensei> Yoshida - wyprowadzasz cięcie z góry. Ken z kolei paruje tym swoim mieczem. Widzisz, że nie

zdjął z niego tamtego ninjutsu.

<Martius-sensei> - Skoro nie chcesz honorowej walki, proszę bardzo! Nawet ułatwiasz mi sprawę! - mówi głośno Ken.

<Arashi> <ludki, spokój, trudno jest ten bałagan ogarnąć. Siedźcie cicho i czekajcie na swoją kolejke>

<Yoshida> *otwieram szeroko oczy, próbuje odbić się o dskoczyćdo tyłu, lewa rękąsiegam po shuriken i rzucam nim w

locie tylko po o aby na chwilę odwrócic uwagę od siebie*

<Yoshida> (napsiz czy sie powiodło)

<Martius-sensei> Odbił shurikena.

<Martius-sensei> <Nie powiodło się. :D>

<Yoshida> (ale czy to że odskoczyłem bezpiecznie...:P)

<Martius-sensei> <To już tak. :)>

<Yoshida> *w takim razie odskauje do tyłu i chwytam za ikrofon* Sensei, Shinri? słyszy mnie ktoś.. wpadlismy w

zasadzke!

<Martius-sensei> Suneku - podczas gdy wykonujesz tę operację, nagle widzisz, jak twój wygląd zewnętrzny jakoś się

zmienia. Czujesz, jakby siekacze lekko ci rosły, a paznokcie stały się pazurami. Czujesz także jakąś...

wściekłość.

<Yoshida> Shinri odezwij się, co z Arashim *mówi do smikrofonu*

<Martius-sensei> <Nie odpowiadam ZA NIC. :P>

<Martius-sensei> <Tj. za to, co zrobiłem z Suneku. :)>

<Arashi> <nie baw sie w nieodpowiadam itp, tylko pisz :P i powiedz, czy trafiłem>

<Suneku> * w furii wykonuję pieczęć, rozcinam pazurem palec i urzywam przywołania by sprowadzić jedna z moich

bestii po czym wraz z nią atakuję tego gnoja z kumokagure, staram sięgo porazić Raidamą lub zamknąć w kuli wody*

<Martius-sensei> Shinri: - Wiesz, nie tak łatwo możesz ode mnie uciec! - słyszysz od Shiryu. Widzisz, jak dotyka

on kolejne twoje klony, ale ciągle ciebie nie może znaleźć. W końcu gdy dopada ciebie, używasz Shunshin, by

uciec. Po tym Shiryu mówi: - No, całkiem nieźle, jak na początek. To może teraz TY przeprowadzisz ofensywę?

<Martius-sensei> Słyszysz też przez radioodbiornik Yukiego.

<Martius-sensei> <Yoshidę, innymi słowy.>

* Karya has quit IRC (Read error: Connection reset by peer)

* Karya has joined #sesja_rpg

<Shinri> Nie mowie nic, bo to by zdradzilo moja pozycje. Nie moge nic mowic...

* Kagex sets mode: +v Karya

<Yoshida> *przeklinam pod nosem nie słysząc żadnej reakcji*

<Arashi> <ja od ok 10min czekam na odpowiedź :P Jakoś się kręci>

<Yoshida> *spodziewam sie najgorszego, domyslam sie, że każdy z nas wpadł w pułapkę,słysze tylko huki z miejsc a

gdzie przebywa Suneku*

<Martius-sensei> Arashi - rzucasz kunaiem w stronę, z której nadleciały shurikeny. Słyszysz jednak tylko odgłos,

który przywodzi na myśl wbicie się ostrego metalu w drzewo. Po tym czujesz kolejne lekkie cięcie mieczem, tym

razem w brzuch.

<Yoshida> *spoglądam na przeciwnika, teraz to ja będę czekał na jego ruch*

<Yoshida> *przygladam się jego mieczu zmrużonymi oczami*

<Shinri> Zamiast tego szybko przemieszczam sie na lewa strone wroga. Nie moge uciec. Znajdzie mnie. Pokazal, ze

jest w tym lepszy. Mysle, co mam zrobic. Nie moge zaatakowac zwyczejnie... W ogole nie moge zaatakowac! Nie

umiem! BOje sie... Jasna cholera trzese sie caly. Strach... Karya zawsze we mnie tego nie lubila. nie

podejmowalem wyzwan innych. Uciekalem. Schodzilem z drogi. Ale teraz nie moge.

<Martius-sensei> Karya: - W porządku. Skoro tak tego pożądasz, nie będę dłużej zwlekać. - Po tym Shinji biegnie

powoli w twoją stronę, trzymając wyciągnięty kunai.

<Martius-sensei> Yoshida - nie słyszysz żadnej reakcji, nawet od kapitana Sousuia.

<Arashi> Gdy tylko poczułem cięcie, z moich rąk wysunęły się kościane ostrza, którymi próbowałem zaatakować

przeciwnika. Jednocześnie wytworzyłem już w całym organizmie kościaną zbroję.

<Yoshida> <to musi boleć>

<Karya> Czekam. W międzyczasie ustawiam się do pozycji obronnej. Obserwuję stopy przeciwnika, tak jak mnie kiedyś

uczyli w akademii. Kątem oka uważam na ruchy rąk. Bronię się dopiero, gdy zaatakuje.

<Yoshida> *brak odpoweidiz powoduje u mnie niepewność, zdaje spobie sprawę że jestem sam*

<Shinri> Musze walczyc... Tak, jak zrobilem to wtedy... Kiedy sam przestalem uciekac z wlasnej woli. Teraz

musze.. .albo zgine... Uzywam Shunshin jeszcze raz, by dostac sie blisko przeciwnika i staram sie przeciac mu

sciegna nogach. W tym samym czasie jestem gotow do wykonania Kawarimi no Jutsu.

<Martius-sensei> Yoshida - twój przeciwnik jedynie stoi i patrzy. - No na co czekasz? - pyta Ken. - Nie

zaatakujesz? Nie spróbujesz?

<Arashi> <co?>

<Arashi> <co musi boleć?>

<Martius-sensei> <Co masz na myśli?>

<Karya> <koniec offa, kurde!>

<Yoshida> *uśmiecha się do Kena* Nie podziekuje.. poczekam na Ciebie.. mamy czas... to Ty chciałeś walczyć...więc

czekam

<Arashi> <no dobra, nie piekl się tak. Ludzie...>

<Yoshida> *nie walcze, próbuję zyskać na czasie, głoe zparzata mi myśl o niebezpieczeństwie w jakim mogli sie

znaleźć moi towarzysze, próbuję wymyślić sposób jak uniknąc walki i ruszyć im na pomoc*

<Suneku> <jak tam potworek? i jego bestja sobie radzą?>

<Martius-sensei> <Już piszę.>

<Martius-sensei> Suneku - przywołujesz dosyć wielką na łasicę, po czym obaj przystępujecie do ataku. Widzisz też,

jak tamten coś przywołuje. Widzisz wówczas dosyć wielką jaszczurkę, nieco większą niż twoja łasica (ale to nie

smok). Między tymi dwoma jest konfrontacja. Z kolei zaś Kakuei robi pieczęcie, wypowiada "Doton, Doryuuheki!", po

czym tuż przed twoim nosem pojawia się wielka ściana z ziemi.

<Suneku> *Urzywam shunshin no jutsu, a następnie kage bushin no jutsu do sworzenia 100 klonów, część z nich ma

przykleić do bestii wroga ekspolujące notki, reszta ma wraz ze mna zaatakować naszymi mieczami wroga(na mieczach

należy urzyc raidamy*

<Martius-sensei> Shinri - przeciwnikowi nie udało się za bardzo wykazać refleksem, ponieważ częściowo udało ci

się poderwać mu ścięgna. Częściowo, ponieważ czujesz, jak ciebie łapie i podcina ścięgna. Jednakże Kawarimi

działa - podmieniasz swoje ciało na pień drzewa, po czym jesteś już kilka metrów z dala od niego. Mimo to lekko

to czujesz. Jak się okazuje, Shiryu także.

<Martius-sensei> Arashi: - Widzę, że mam problem... No to teraz... Dokugiri no Jutsu.

<Martius-sensei> Po tym widzisz, jak wokół terenu znajduje się mgła koloru zielonego. Czujesz się wtedy trochę

gorzej niż wcześniej.

<Arashi> <a sięgnąłem ja go chociaż? to dość istotny szczegół>

<Martius-sensei> Karya - Shinji cię atakuje kunaiem. Jego celem jest w ogóle ciało, jak widzisz. Tak więc

blokujesz ten atak. Następuje krótkie siłowanie się, po czym Shinji odskakuje lekko do tyłu.

<Martius-sensei> Arashi - dalej nic.

<Shinri> Staram sie skryc w koronach drzew. Tylko zaskoczenie daje mi przewage w tej walce. Ale dziwne... On

takze musi byc slaby w taijutsu... albo mnie nie docenil. Musze walczyc. Nie okaze strachu. O nie... Juz nie.

Udalo mi sie raz, uda mi sie i drugi. Tym razem koncentruje chakre w piesci i uderzam go zwyczajnie. Duza ilosc

chakry wzmocni sile na tyle, ze powino go odrzucic. Atakuje z Shunshin no Jutsu.

<Martius-sensei> Yoshida: - A więc... - Ken wyciąga zza pleców drugi miecz. - Enken no Jutsu! - Ten miecz pokrywa

się ogniem. - Teraz ci pokażę, kto tu jest mistrzem miecza!

<Martius-sensei> Po czym szarżuje w twoją stronę.

<Arashi> Używam techniki kage bunshin no jutsu, wytwarzam ok 40~50 klonów, po czym wszystkie rozpraszają się w

rózne strony, z nimi wraz ja. staram się uciec.

<Karya> Czuje, że on isę ze mną bawi. Jak ja bym go bardzo chciała dopaść... Nie. Nie mogę zginąć tak głupio, jak

Rei. Wyciagam drugi kunai, który ustawiam do obrony. Ruszam, atakuję w lewe ramię, zawsze mogę przesunąć kunai,

by trafiło w okolice serca. Nie zginę tak głupio jak Rei, wiem o tym.

<Yoshida> *przyjmuje pozycje*

<Yoshida> *koncentruje swoją chakrę, zaczyna ona pokrywać miecz który dzierze w prawej ręce*

<Yoshida> *chakara wibruje nadajac mieczowi doskonałąostrość*

<Martius-sensei> Suneku - część wybuchowych notek została przyklejona do bestii. Ta jednak potem zdążyła zionąć

ogniem - w końcu jako wielka jaszczurka - i w efekcie klony atakujące bestię się rozlatują, a łasica poczyna

płonąć. Ale czym prędzej znika z pola bitwy.

<Arashi> < *pisz w miarę możliwości w jednej wiadomości* >

<Yoshida> *staje w pozycji gotowy do przyjęcia ataku Kena* pokaż pokaż... na co Cięstać *uśmicha się czując jak

adrenalina powoli wypełnia jego żyły*

<Martius-sensei> Z kolei twoje klony szarżują na wroga, rozbijając przy okazji ścianę ziemi. Ale po tym...

nigdzie nie widzisz swojego oponenta.

<Yoshida> *bicie jego serca przyśpiesza, na rękach pojawia się pot po zdenerwowaniu, czeka*

<Kagex> <do ktorej macie zamiar grac?>

<Martius-sensei> <Nie wiem, dopóki nie odpuszczę pewnie.>

<Martius-sensei> <Choć już tata chciał, bym poszedł już spać. ;)>

<Martius-sensei> <Pociągnę mimo to jeszcze trochę.>

<Shinri> <ja do ktorejkolewiek moge>

<Yoshida> <ja również>

<Arashi> <me too, jesli sie akcja cos rozwinie i mi dasz chociaz zauwazyc oponenta...>

<Kagex> <bede musial was zostawic na jakies 20-30 min, dacie sobie rade?>

<Martius-sensei> <Chyba.>

<Yoshida> <jasne lećm nie martw sie>

<Shinri> <dobra - tyle offtopu - do sesji>

<Martius-sensei> Shinri - nagle z doskoku atakujesz przeciwnika (a raczej z Shunshina). Jednak gdy twoja pięść

jest tuż przy twarzy przeciwnika, ten nagle ją łapie i jakoś trzyma. Jednak coś mu coraz słabiej to wychodz.

<Suneku> *wraz z klonami wysadzam z pomocą notek tą jaszczurkę i totalnie wściekły na pół obłąkany poszukuję

wroga, chcę go zniszczyc za wszelką ceną, wokół mnie zaczynają bić pioruny*

<Martius-sensei> Arashi - ucieczka ci się udaje. Chmura i mgła wtedy opadają. Jednakże czujesz się strasznie

zmęczony i nie czujesz za wiele czakry. W dodatku jesteś lekko osłabiony. Ale tylko lekko.

<Martius-sensei> <Ja będę już powoli zakańczał chyba. Co o tym sądzicie?>

<Shinri> Druga dlonia dobywam kunai i w razie czego bronie sie przed jego atakami. Piescia zas wciaz napieram.

Nagle koncentruje w niej jeszcze wieksze ilosci chakry. Taka ilosc, jakiej zatrzymac nie bedzie mogl.

<Yoshida> zrób jeszcze dwie-trzy tury i ok :) >

<Shinri> <powiem tak - jestes zmeczony Knight?>

<Arashi> Chowam się nieopodal w miejscu, z którego będę miał dobry widok na pole walki. Postaram się wypatrzyć

przeciwnika i zaatakować go, lub oddale się.

<Martius-sensei> <No, trochę tak.>

<Shinri> <to daj sobie luz>

<Yoshida> <dobra to konczmy>

<Martius-sensei> <Poza tym chcę iść spać - żeby ktoś nie pomyślał, że siedzę do północy przy kompie. ;]>

<Martius-sensei> <Skończę walki i idę stąd.>

<Karya> <end, mi się chce spać>

<Shinri> <zaczynalismy pozno i nikt nie liczym na granie do nie wiadomo ktorej>

<Arashi> <bo to takie starszne by było>

<Martius-sensei> <Dobra, tyle off-topu, gramy dalej.>

* Kage has joined #sesja_rpg

* Kage has quit IRC

<Suneku> <gramy?>

<Martius-sensei> Karya - atakujesz Shinjiego w lewe ramię. Jemu jednak dosyć szybko udaje się to zablokować. Ba,

nawet więcej - impet bloku sprawia, że twój kunai zostaje odrzucony za ciebie. Po tym wbija się w ziemię. Wówczas

Shinji chowa kunai i mówi: - Widzę, że jesteś niekoniecznie najlepsza w walce wręcz. Cóż, mam nadzieję, że to

była owocna próba sił. Jeśli więc pozwolisz, oddalę się w swoją stronę. - Po tym się kłania i odchodzi w stwoją

stronę.

<Yoshida> <martius mojej walki tak nie kończ... wole miec nieskonczona niz skoczyc w tkai sposób ..>

<Karya> - Idź i nie wracaj. - warknęłam na odczepnego i podniosłam kunai z ziemi. Jestem zła i sfrustrowana, co

więcej, po mojej twarzy płyna łzy wściekłosci.

<Arashi> <mojego to walką bym nie nazwał =.=>

<Martius-sensei> Yoshida - przeciwnik cię atakuje dwoma mieczami. Kiedy już jego broń jest blisko, ty ją parujesz

swoją. Wszystkie wasze miecze są bardzo ostre, jak widzisz. W końcu Ken odskakuje.

* Kagex has quit IRC (Remote host closed the connection)

<Yoshida> *spoglądam zaskoczony na Kena* Nie przełamały się... *zaciskam prawą rękę mocniej na rekojscie miecza,

ruszam w stronę przeciwnika, atakuje go meiczem dla zmyłki, próbujęchwycić za ramię*

<Martius-sensei> Suneku - jaszczurka szybko znika, a wroga jak nie było chwilę temu, tak dalej nie ma. W końcu

twoje klony odwołują się same. Burza ustaje. Czujesz się bardzo dziwnie. Jakby zaraz miało ci pociemnieć przed

oczami. Jeszcze jakoś się utrzymujesz, ale nie wiesz, czy sobie poradzisz.

* Kagex has joined #sesja_rpg

* Karczmarz sets mode: +o Kagex

<Suneku> staram się uspokoić i wyciszyć po czym klękam pod drzewem i zarzywam pigułkę żywnościową, tak aby

odzyskać stracone zasobe chakry

<Martius-sensei> <Zaraz wracam.>

<Yoshida> <nie spiesz się :) >

<Martius-sensei> Shinri - pięścią wciąż napierasz. W końcu przeciwnik najwyraźniej nie wytrzymuje, gdyż nagle

pięść mocno naciera do przodu. W efekcie uderzony nią Shiryu leci kilka metrów do tyłu. Leży na ziemi. Ty

tymczasem jesteś tym odrobinę zmęczony, choć nadal zdolny do akcji. Shiryu wstaje powoli.

<Martius-sensei> Arashi - nie widzisz NIGDZIE swojego przeciwnika. Za żadnym kamieniem, za żadnym drzewem, za

żadną mgłą - po prostu nigdzie. Nadal jednak ledwo zipiesz.

<Suneku> <wybaczcie, ale jutro mam na 7 do roboty i musze się wyspać, bo potem będe padał prez cały dzień, w

związku z tym za jakieś 5 min spadam>

<Arashi> "Chowam" moje ostrza, po czym oddalam się z miejsca akcji. Jestem wciąż zmęczony. Zjadam małą porcję z

moich racji żywnościowych, po czym opatruję swoje rany. Kieruje sięw stronę, w którą tamta osoba zabrała mojego

kompana, przyda się medyk.

<Martius-sensei> Yoshida - mylisz go, niby atakując mieczem, ale pochwycenie jego ręki się nie udaje. Zamiast

tego od razu "grozi" ci ognistym mieczem. Już chce uderzyć wietrznym, kiedy nagle odskakuje. Czegoś słucha przez

komunikator. Następnie mówi do ciebie: - Ech... Kiedy indziej udowodnię ci, że jestem lepszy! Mam rozkazy i muszę

już zwiewać! Do zobaczenia do następnego pojedynku.

<Martius-sensei> Po tym, używając Shunshin, znika z pola bitwy.

<Yoshida> *przeklinam na cały głos*

<Martius-sensei> Suneku - czujesz się odrobinę lepiej, ale nadal to nie to...

<Yoshida> *po lewej ręce przebiega struna elektryczna* Zginiesz ken.. obiecuje Ci to *mruczy pod nosem*

<Suneku> *odpoczywam jeszcze chwilę a potem ruszam na poszukiwanie towarzysza*

<Martius-sensei> <Shiryu?>

<Martius-sensei> <Shinri*?

<Martius-sensei> >

<Shinri> Podskakuje do niego i przykladam ostrze kunai do jego gardla. Dysze ciezko ze zmeczenia. Duzo chakry

zmarnowalem. - Dla kogo pracujesz? - Pytam rzeczowo.

<Karya> Chowam oba kunai do kabury, nadal płacząc z wściekłości. Najlepiej by było, żeby mi nikt nie wchodził w

drogę, inaczej po prostu kogoś zabiję...

<Yoshida> *wkładam miecz do pochwy i rozgladam sie dookoła, również ruszam na poszukiwanie towarzyszz*

<Yoshida> <reszta nastepnym razem?>

<Suneku> <niop, jestem za , bo musze lecieć>

<Shinri> <ja jeszcze odpis mam>

<Shinri> <Mart popedzal wiec chce cos napisac>

<Martius-sensei> Shinri: - Dla kogo pracuję? Wiesz, w normalnym przypadku bym to powiedział, ale to musi zostać

owiane tajemnicą. Tak więc wybacz, ale ci nie powiem. A propos mojego "pracodawcy"... Przypomniałem sobie, że to

miała być tylko próba sił. Tak więc miło się z tobą walczyło, ale muszę już iść. Poza tym moi towarzysze na mnie

czekają. Do zobaczenia.

<Martius-sensei> Po czym Shiryu używa Shunshin, by się stąd przenieść jak najszybciej.

<Shinri> <i uciekl? o.O kunai pod szyja mial...>

<Martius-sensei> <Piszcie to, co macie pisać, i kończymy na dziś.>

<Shinri> <Shunshin to nie jest cud jakis przeciez>

<Martius-sensei> <Zmęczony już jestem. ;)>

<Suneku> <no to ja spdam, narQa>

* Suneku has left #sesja_rpg

<Shinri> <dobra nic do dodania nie mam>

<Martius-sensei> <OK.>

<Yoshida> <no dzięki za dzisaj 3majcie sie!>

<Martius-sensei> Walki pozostają na chwilę obecną nierozstrzygnięte.

<Arashi> To ciao

<Shinri> <zbierzemy postaci w grupe juz na nastepnej sesji>

<Martius-sensei> A co z Sousuiem?

* Yoshida has quit IRC

* Arashi is now known as Goferek

<Martius-sensei> Ciąg dalszy nastąpi.

A oto, co o tej sesji myślą gracze (już wiecie, że dla mnie to nie do końca się udała):

Siri ? nie będę tego przytaczał. Powiem tylko, że między mną a Siri wywiązała się kłótnia, gdyż ta zarzucała mi akceptację kart, które normalnie nie powinny mieć racji bytu (jedna postać jest z wymarłego klanu, druga nieźle przepakowana?), a także to, że ?nie pilnowałem idiotów?, by od niej (czyli pewnie od Karyi) trzymali się z daleka. Po całej kłótni wyszła z IRC-a, a potem się już do mnie nie odzywała (dlaczego: patrz - mój najnowszy post w "Dyskusjach o Sesji Online"). To jeden z powodów tego, co powiem na samym końcu (jeszcze przed aneksem).

Yoshida ? nie wypowiedział się, ponieważ zniknął tuż przed końcem sesji.

Gofer ? ?nie jest tak najgorzej / w sumie to gracze ostro utrudniają [prowadzenie sesji]?.

Silmaril ? tak jak Yoshida.

boromir_blitz ? ?hmmm... / powiem szczerze / start slaby / potem lepiej ale trza bylo sie czyms zajmowac czekajac na odpisy / ale to nie twoja wina?.

To wszystko? A ze względu na poważne spięcia z jednym z graczy, moje nieprofesjonalne podejście do przyjmowania kart, rozjazdy niektórych graczy wkrótce (a właściwie to na razie jednego) i w ogóle świadomość, że ta sesja jest nie do końca udana (dałem ją tutaj głównie z ?forumowego obowiązku? ? skoro jest już część pierwsza?), sesja Naruto online zostaje zawieszona do odwołania. Termin części trzeciej podam po ogarnięciu tego wszystkiego.

ANEKS

Jedna rzecz z tej sesji jest niedokończona. Mianowicie: walka Shinriego z Shiryu. Na IRC-u akurat zrobiłem ostatnią scenę tak, że nie ma większego sensu. Więc razem z boromirem zrobiliśmy ?dogrywkę? na GG. Wszystkim graczom tej sesji radzę się z tym zapoznać. Wszelkie off-topy zostały usunięte.

Martius-sensei: Przytwierdziłeś swojego przeciwnika do ziemi, podstawiając mu kunai pod szyję. Pytasz się go:

- Dla kogo pracujesz?

Shiryu odpowiada:

- Dla kogo pracuję? Wiesz, w normalnym przypadku bym to powiedział, ale to musi zostać owiane tajemnicą. Tak więc wybacz, ale ci nie powiem. A propos mojego "pracodawcy"... Przypomniałem sobie, że to miała być tylko próba sił. Tak więc miło się z tobą walczyło, ale muszę już iść. Proszę cię więc o to, byś mnie puścił.

Shinri: Ani mi się śni go wypuścić. Patrzę mu oczy z determinacją. Wolną ręką staram się przeciąć ścięgna w jego dłoniach, by nie mógł mnie zaatakować, ani użyć technik.

Martius-sensei: Kiedy chcesz dotrzeć do jego rąk, on ją ci łapie. I mówi:

- Wiesz, medyczni ninja nie powinni wyrządzać sobie nawzajem szkód. Jak myślisz? Czy tak właśnie powinno być?

Shinri: - Wiem, że jesteś wrogiem. Walczyłeś ze mną i nie wiem dlaczego, ale jesteś wrogiem. Nie pozwolę ci teraz uciec. Mów, kto cie przysłał i czego od nas chce? I jaki to ma związek z naszą misją?

Patrzę mu w oczy. Zbliżam ostrze kunai bardziej do jego gardła.

Martius-sensei: - Jeśli chcesz, to możesz mnie zabić. Wiedz jednak, że ci nie odpowiem.

Shiryu uśmiecha się złośliwie.

- Cóż... Jesteś bardziej cienki w taijutsu ode mnie. A to już jest wyczyn!

Shinri: Uśmiecham się diabelsko.

- Ale ty mnie niedoceniłeś. A ja wiedziałe, że muszę dać z siebie wszystko.

Gdybym tylko miał wolną dłoń, to odpieczętowałbym odpowiedni zwój i uśpił go jakimś środkiem... Szlag!

Martius-sensei: - Wiesz co? Z tego powodu szczere gratulacje. Ninja właśnie powinien z siebie dawać wszystko. Kiedy jeszcze chodziłem do akademii w Konoha-Gakure, miałem bardzo wysokie oceny z teorii. Cóż, z praktyki też, o ile to nie jest taijutsu - uśmiecha się Shiryu. - To jak? Chcesz jeszcze trochę pogadać czy jednak kończysz sprawę?

Shinri: Niech to wszystko cholera! Nie mogę go zabić! Po prostu nie mogę! Patrze na niego wciąż zachowując wcześniejszy wzrok, ale dłoń lekko mi zadrżała. Wie, że nie mam siły dobić leżącego. Wie to, choera... To musi być widoczne w moich oczach. Ale nie wie jednego...

Zwracam się do odbiornika.

- Zgłasza się Shinri - następnie podaję swoją przewidywaną pozycję i proszę o wsparcie. Nie daje uciec oponentowi.

Martius-sensei: Słyszysz przez radioodbiornik kapitana Sousuia. Jednakże jest to głos jakby taki wyciszony:

- Shamazu? W jakiej jesteś sytuacji?...

Shinri: - Walczyłem z medycznym ninja z dala od obozu. Przedstawił się, jako Shiryu Aoi. Jest zaginionym z Konoha. Trzymam go ale prosze o wsparcie - podaję swoją pozycję.

Martius-sensei: Słyszysz przez radioodbiornik:

- Dobrze, otrzymasz wsparcie. Ja nie bardzo jednak mogę się ruszyć, a Karyi niedaleko mnie nie ma... Ach! Takishiwa, słyszałeś?! Staw się na pozycję podaną przez Shamazu! Zbierz tylu członków drużyny, ilu tylko możesz! Ja będę zaś najszybciej, jak tylko się da! Bez odbioru!...

Martius-sensei: - Kumple z drużyny? - pyta Shiryu z dosyć złośliwym uśmiechem. Jednak mniej złośliwym niż wcześniej.

Shinri: - Tak - Odpowiadam spoglądając na pokonanego. - Nie dam ci zbiec. Nie mogę. - Nie będę tchórzył. Nie teraz...

Martius-sensei: - No to poczekam...

Martius-sensei: Ciąg dalszy nastąpi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A teraz kolejna część, chyba najlepsza z całej trójki. Sesja ta odbyła się wczoraj w godzinach ok. 17:00-19:00. Zapraszam do czytania.

Sesja Naruto online dla rezerwowych

Edycja pierwsza ? ?Natarcie?

Część trzecia ? ?Przedsmak?

Klawiatur użyczyli:

Knight Martius ? Mistrz Gry (Martius-sensei)

Siri ? Karya Shisho

Yoshida ? Yoshida Kosuke (Yuki Takishiwa)

Gofer ? Arashi Kaguya

Silmaril ? Suneku Kenpachi

boromir_blitz ? Shinri Shamazu

KaGeX ? operator kanału (Kagex)

Teneniel Djo ? gość (Teneniel)

P_aul ? operator kanału (gościnnie)

Karczmarz ? bot (kolor użytkownika, do którego się odnosi)

Sesja właściwa?

* P_aul changes topic to 'Sesja Marta, czyli brazylijska telenowela przerywana czasem naruto'

(?)

<Martius-sensei> Skoro już wszystko rozumiecie, to...

* Kagex sets mode: +m

<Martius-sensei> ...zaczynamy!

<Kagex> w razie jakichs problemow - gg

<Martius-sensei> <Komentarze w nawiasach ostrych.>

<Yoshida> Hajimaruyo!

<Kagex> choc nie gwarantuje ze bede

<Martius-sensei> <W ostrych. ;]>

<Martius-sensei> Na ostatnich sesjach: Yoshida Kosuke, Koutetsu Arashi oraz Karya Shisho, ninja Konoha-Gakure, za

rozkazem Piątej Hokage Tsunade ruszyli na misję oswobodzenia Kusa-Gakure z okowów bitwy z Kumo-Gakure. Podczas

drogi wyszedł im naprzeciw Arashi Kaguya, dołączywszy do drużyny w ramach jej uzupełnienia. Krótko po dojściu na

miejsce spotkali się z tutejszym daimyo, który dał im wytyczne - mieli przeprowadzić zwiad i zabić dowódcę armii

Kumo-Gakure przed następną nocą, kiedy to miał nastąpić atak. W ramach odpoczynku pozwiedzali starą bibliotekę,

po czym już powoli wychodzili.

<Martius-sensei> Wtedy wszedł Suneku Kenpachi. Został wysłany do nich, a potem przekazał Koutetsu list z

przekierowaniem na inną misję. Następnie cała czwórka wyszła na polanę, gdzie spotkali się z nimi Sousui Kawaii,

aktualny dowódca grupy, oraz Shinri Shamazu, medyczny ninja. Krótki czas później wszyscy ruszyli. W pewnym

momencie się rozdzielili: Sousui z Karyą, Yoshida z Suneku i Arashi z Shinrim. A później stało się... Piątka

głównych bohaterów musiała stanąć osobno do walki z każdym, kogo napotkali. Odpowiednio: Karya i Shinji Musha,

Yoshida i Ken Shimura, Arashi i Suterusu Kekaishi, Suneku i Kakuei Ryuudan oraz Shinri i Shiryu Aoi. Pojedynki

zakończyły się w większości wycofaniem się przeciwników. Karya zapłakała się ze wściekłości, Yoshida dobrze się

trzyma, a Suneku i Arashi są ledwo przytomni. Jedynie Shinri jeszcze toczy starcie z Shiryu, gdzie go

przytrzymuje jeszcze do ziemi...

<Yoshida> <ok wolniej wklepuj>

<Arashi> <to nie jest nawias... to jest klamerka>

<Martius-sensei> Karya - nadal płaczesz ze wściekłości. Jednak słyszysz za sobą dźwięk z odległości paru metrów:

- Karya!... - Oglądasz się. Przez łzy zauważasz kapitana Sousuia. Wygląda on jednak na pokiereszowanego. Z lewego

oka wypływa mu krew - zasłonił sobie ręką to miejsce. Gdzieniegdzie ma rozszarpane ubranie i skaleczenia. Do tego

coś ledwo może się ruszyć. Mówi do ciebie lekko wyciszonym głosem: - Karya... Ekhe, ekhe... Shamazu potrzebuje

wsparcia... Masz się stawić na pozycję... - i ci podaje, gdzie masz iść. - I weź mnie tam... To rozkaz... Ach!

Jasna cholera! - Dziwniejsze ci się wydaje to, że Sousui aż tak na umierającego nie wygląda. - A jeśli ci na mnie

zależy... też mnie tam zabierz... albo... do sanitariatu...

<Martius-sensei> Yoshida: - Takishiwa, słyszałeś?! Staw się na pozycję podaną przez Shamazu! Zbierz tylu członków

drużyny, ilu tylko możesz! Ja będę zaś najszybciej, jak tylko się da! Bez odbioru!... - To były ostatnie słowa,

które usłyszałeś przez radioodbiornik od Sousuia. Mając je w swojej głowie, czym prędzej pędzisz w stronę

miejsca, gdzie ostatnio widziałeś Suneku. Po pewnym czasie tam dochodzisz. Akurat udaje ci się zauważyć swojego

towarzysza. Ale, nie wiadomo skąd, ledwo przytomnego...

<Martius-sensei> Suneku - siedzisz pod drzewem, nie mając za wiele siły. Co prawda, wziąłeś pigułkę, ale dalej

nie czujesz się za dobrze. Chwilę odpoczywasz, po czym starasz się ruszyć, by odnaleźć swojego kompana. Chwilę po

wstaniu, co ci przychodzi z pewnym trudem, zauważasz stojącego przed tobą Yukiego.

<Martius-sensei> Arashi - jesteś ledwo żywy. Domyśliłeś się już, że tamta zielona mgła rozsiana przez twojego

przeciwnika to była trująca chmura. Akurat odrobinę się nawdychałeś się jej, co czujesz. Nie jest tego jednak

tyle, byś nie mógł poprawnie funkcjonować. Ale nie zmienia to faktu, że już ledwo zipiesz... Ale mimo to wstajesz

i starasz się jak najszybciej dotrzeć do miejsca, gdzie pewnie przebywa Shinri. Masz akurat jeszcze odrobinę sił,

by biegać. Jednak nie trwa to zbyt długo, toteż w końcu przybywasz na miejsce. Zauważasz, że Shinri przytrzymuje

do ziemi jakiegoś gościa ubranego jak sanitariusz. Ale nie możesz dostrzeć szczegółów. Obraz ci się powoli

zamazuje... Dalej jednak nie straciłeś świadomości...

<Martius-sensei> Shinri - nadal przytrzymujesz Shiryu do ziemi, który nie raczył się odezwać od momentu, gdy

powiedział, że "sobie zaczeka". Widzisz, że właściwie w ogóle nie próbuje stawiać oporu większego niż wcześniej.

Mimo to nadal dosyć twardo przytrzymujesz go do ziemi. Nie mija wiele czasu, zanim nie dowiadujesz się, że jednak

nie prosiłeś o pomoc na próżno. To dlatego, że tam niedaleko dostrzegasz Arashiego. Wygląda on jednak na ledwo

przytomnego.

<Martius-sensei> <Możecie pisać, a "Na ostatniej sesji" olać. ;]>

<Karya> Ocieram łzy, w międzyczasie rzucając Sousuiowi wściekłe spojrzenie. - Gdzie?

<Yoshida> *staję nad Suneku widząc w jakim jest stanei schylam się nad nim* Seneku, wszystko w porządku?

<Martius-sensei> Karya: - Do... sanitariatu... albo na pozycję, którą podałem...

<Shinri> "Arashi! Pomoz mi go zwiazac" Krzycze do niego. "Zaraz sie toba zajme"

<Suneku> Tak, wszystko dobrtze, jestem jednak bardzo zmęczony,m chyba przeliczyłem swoje siły w walce z

przeciwnikiem. A jak z Tobą?

<Arashi> Nie dowidzę, przez działanie trucizny, ale poznaję Suneku po głosie. Podchodzę do niego, wynajduję linkę

i pomagam mu.

<Arashi> - Nic Ci nie jest?

<Yoshida> W porządku, ten idiota który mnie zaatakował uciekł

<Martius-sensei> Arashi - masz jeszcze trochę sił, by się zająć tym, o czym mówi.

<Yoshida> Suneku dasz radę wstać? Musimy ruszać

<Karya> - Się weź wylecz - mruknęłam i pobiegłam we wskazanym przez jounina kierunku.

<Yoshida> *podej Ci rękę aby pomóc przy wstawaniu*

<Shinri> <Arashi - ja mam na imie Shinri, nie Suneku>

<Arashi> <sorry, włączałem muzykę :P>

<Arashi> <zagapiłem się>

<Suneku> *chwytam za dłoń partnera i podciągam się, dzięki niemu udaje mi się wstać* dzięki, chyba dua mi się

ruszyć

<Martius-sensei> Karya: - Ty... - Dalej nie dosłyszałaś, ponieważ oddalasz się od jounina coraz bardziej.

<Shinri> "Mi nic... Ja go trzymam, ty wiaz." Odpowiadam i razem wiazemy jenca.

<Yoshida> w takim razie nie traćmy czasu,* klepnąłgo lekko w ramię* za mną musimy mamy nowe rozkazy

<Yoshida> *i biegnie w miejsce gdzie kazał mu junnin*

<Martius-sensei> Shinri & Arashi - medyk posłusznie daje się związać. Niespecjalnie się miota.

<Suneku> *uśmiecham się lekko i ruszam za Yukim*

<Arashi> - Możesz mi pomóc? Jakiś facet, trochę mnie podtruł

<Yoshida> musimy się pośpeiszyć*

<Martius-sensei> Karya, Suneku i Yoshida - docieracie w końcu na miejsce. Widzicie, że Shinri i Arashi związali

gościa ubranego jak sanitariusz.

<Yoshida> Z tego co mi się wydaje pozostali również zostali zaatakowani *mówi podcza s biegu do seneku*

<Suneku> Rozumiem Yuki*odpowiadam i staram się w miarę mooich możliwości przyspieszyć*

<Yoshida> *spogląda na Arashiego i Shinriego* To jeden z nich? *pytam szybko*

<Karya> - Oho, cała armia, kurka... - mruknęłam i od razu, gdy tylko dotarłam, to sie zatrzymałam.

<Shinri> Odetchnawszy ciezko, koncentruje sie. Klade Arashiego na ziemi, po czym rozpoczynam technike Dokumeki no

Jutsu. "Lez nieruchomo. Jesli popelnie blad..." Nie dokonczylem. Nie trzeba bylo.

<Arashi> - Chyba tak, Shinri go złapał

<Karya> - Shinri? No, wreszcie zrobił coś należycie...

<Suneku> brawo Shinri*gratuluję cicho medykowi*

<Yoshida> dobra robota Shinri *uśmeicham się do chłopaka*

<Martius-sensei> - A więc cała wasza grupa przyszła? - mówi związany. - Ciekawe, ciekawe...

<Arashi> - Cicho tam, ryby i jeńcy głosu nie mają

<Shinri> "Nie ma czasu na gratulacje. Trzeba go stad zabrac i kontynuowac misje. Kto jest ranny?"

<Arashi> <podleczył mnie, czy nie?>

<Suneku> Jetsem jedynie bardzo zmęczony, ale ran nie odniosłem, nie wiem jak inni

<Yoshida> *rozglądam się po wszystkih uceiszony, że wszyscy żyją, przenoszę wzrok na junina, wyraz twarzy mam

poważny* Co to ma znaczyć *zwracam sie do junina*

<Karya> Przyglądam się złapanemu. - No, no... Widac, że znowu są kłopoty... - wzruszyłam tylko ramionami i

oparłam się o drzewo.

<Martius-sensei> Shinri - zajmujesz się Arashim. Starasz się wyciągnąć truciznę z niego. Jednakże długo to nie

trwa. Krótki czas później udaje ci się wyciągnąć całą. Nie było tutaj wiele trucizny.

<Arashi> <a rany? :P>

<Shinri> "Ykiki? Karya? Z wami wszystko w porzadku?" Pytam zaczynajac zasklepiac mniejsze rany Arashiego.

<Shinri> <*Yuki>

<Martius-sensei> Arashi - po operacji czujesz już ulgę. Co prawda, nadal jesteś strasznie zmęczony, ale trucizna

cię już nie wykańcza. Rany pozostały i ci odrobinę dokuczają.

<Karya> - Shinri, dzisiaj mnie nie uratujesz.

<Arashi> - Dzięki Shinri.

<Yoshida> *pokiwałgłową* nawet mnie nie drasnął *zacisnął pięść w gniewie* ale Suneku stracił sporo siły..

<Martius-sensei> Yoshida: - Takishiwa?... Róbcie swoje... Muszę się wycofać... Niech Karya dowodzi resztą... Bez

odbioru...

<Martius-sensei> To słyszysz przez radioodbiornik.

<Shinri> Na komentarz Karyi odpowiadam tylko wzrokiem. Neutralnym. Zas na slowa Arashiego odpowiadam bezglosnym

skinieniem glowy.

<Yoshida> Słuchajcie...

<Yoshida> Nasz kapitan się wycofuje...

<Yoshida> Przekaał dowodzenie Karyi...

<Arashi> - Super... I co teraz?

<Suneku> *klękam obok drzewa i staram się uspokoić ciągłe zbyt szybkie bicie serca*

<Yoshida> *poprawia radioodbiornik*

<Karya> - A ja w takim wypadku przekazuję dowództwo Yukiemu...

<Yoshida> Widać nie chcą stracić cennego shinobi *krzywię się*

<Shinri> Opieram sie o cos i w koncu zajmuje sie swoimi nadszarpnietymi sciegnami.

<Yoshida> *zamrugał oczyma zaskocozny*

<Arashi> - Ummm... Co zrobimy z tym tutaj? - wskazuję na jeńca

<Martius-sensei> - Zgaduję, że mnie zabierzecie do siebie, nie mylę się? - mówi związany. - Więc na co czekacie?

Ja to spokojnie poleżę...

<Yoshida> Karyia ... ale jak.. to Ciebie wyznaczyła Tsunade

<Shinri> "Ktos musi go stad zabrac. Reszta powinna kontynuowac"

<Yoshida> *rozgląda się po obecnych*

<Yoshida> Shinri... nie ma mowy, żebyś to ty poszedł.. jesteś jedynym medycznym ninja tutaj...

<Arashi> - Nie, nie zabieramy Cię do siebie, zbyt Ci na tym zależy, z tego co widzę.

<Shinri> "Ale to Karya nami dowodzi." Wstaje i spogladam na nia. "Ucieczka nie wchodzi w gre..." Spogladam jej w

oczy.

<Karya> - Ale ja nie mam ochoty dowodzic bandą idiotów.

<Yoshida> *przygląda się karyi

<Arashi> - Powstrzymaj swoje zgryźliwe komentarze młoda... Musimy działać

<Martius-sensei> <Zaraz wracam.>

<Yoshida> Arashi? Jak Twój stan?

<Karya> - No, Yuki, komenderuj, ja się podporządkuję. - w tym przypadku mówię śmiertelnie powaznie.

<Arashi> - Dobrze, Shinri jest całkiem niezłym medykiem - uśmiecham się ciepło - Dzięki za troskę

<Shinri> "Karya do jasnej cholery! To jest wojna! Mamy misje! Chcesz uciec?!"

<Yoshida> *yoshia spłoną rumieńcem nie tyle wstydu co podekscytowania*

<Arashi> <yoshi, mów o sobie w pierwszej osobie...>

<Martius-sensei> <Takiego dialogu to nie sposób przerwać. :)>

<Yoshida> *wzdycha*

<Arashi> <;]>

<Shinri> Podchodze do Kari wciaz na nia patrzac. "Ty dowodzisz i bez dyskusji, bo ty zostalas wyznaczona!"

<Yoshida> *wzdycham**

<Suneku> Nie chcę się kłucić, ale osobiscie jestem za dowódctwem Yukiego

<Arashi> Patrzę z podziwem na Shinriego "Moje słowa do niego trafiły" Jestem z siebie dumny

<Suneku> Nie żebym coś do Ciebie miał Karya, ale Yoshida chyba lepiej pokieruje grupą

<Yoshida> *również spogląda na Shinriego ze zdziwieniem, potwierdza jego słowakiwnieciem głowy*

<Arashi> - Niech dowodzi kto chce, byle robił to z głową. Zamiast się sprzeczać, przesłuchajmy jeńca

<Shinri> "Nie mamy czasu na niczyje fanaberie! Musimy powstrzymac ta armie, a ty masz nas poprowadzic! Bezciebie

nie damy rady, Karya! Wez sie w koncu w garsc do cholery!"

<Martius-sensei> <Siri padł Net.>

<Martius-sensei> <Poczekamy chwilę.>

<Shinri> <uch>

<Arashi> <LoL...>

<Shinri> <trza bedzie wyslac, co bylo>

<Shinri> <nie zauwazylem nawet ze jej nie ma na liscie>

<Arashi> <KaEm Sensei się tym zajmie>

<Martius-sensei> <A ja tak. Bo się zdziwiłem, czemu nie odpisuje.>

<Martius-sensei> <Nie ma innego wyjścia - musimy zaczekać.>

* Karya has quit IRC (Ping timeout: 240 seconds)

<Arashi> <spoko, czekajmy>

<Shinri> <no w tej chwili tak>

<Martius-sensei> <Ale ja się zajmę podesłaniem jej tego, co przegapiła.>

<Arashi> <zna ktoś Sabaton 40 - 1?>

<Martius-sensei> <Nie.>

<Arashi> <Posłuchaj, genialne ^^ Piosenka o polskich żołnierzach>

<Martius-sensei> <Z tym że wiecie - dalej jesteśmy w trybie sesyjnym, więc miło by było teraz ograniczyć wszelkie

komentarze pozasesyjne do minimum.>

<Suneku> <ja tam wole metalillice

* Karya has joined #sesja_rpg

<Arashi> <no tak, ale Metallica nie opowiada o zwycięstwie polski nad Niemcami ^^ ta piosenka motywuje do meczyku

w niedziele>

<Martius-sensei> <Ekhem!>

<Suneku> <ale mają taki kawałek blitzkrieg>

<Arashi> <fakt, Polski>

<Shinri> <gofer jeszcze jeden offtop...>

<Suneku> < ;-)>

<Martius-sensei> <Ekhem!!!>

<Arashi> <Mart, może daj Siri głos?>

* Martius-sensei sets mode: +v Karya

<Martius-sensei> <Udało się. ;)>

<Martius-sensei> <Dobra, koniec off-topa, gramy.>

<Arashi> <przekaż, co straciła i do boju>

<Martius-sensei> <Przekazałem.>

<Karya> - Shinri... Zamknij się. - powiedziałam, patrząc wściekle. - To moja decyzja i nie masz prawa jej

kwestionować.

<Suneku> *poprawiam duży miecz na plecach, następnie bandażei przyglądam się całej tej sytuacji z lekkim

znudzeniem*

<Shinri> "Twoja decyzja?! Twoja decyzja bylo zostac ninja! A teraz masz obowiazki!"

<Karya> - Jako dowódca przekazałam dowodztwo komu innemu. Koniec.

<Yoshida> *zakłada ręce za głowę, przygląda się wieźniowi*

<Suneku> Może go potorturujemy*szepcze z uśmiechem do Yoshidy*

<Shinri> "Nie masz do tego prawa. Kazdy kazdemu ma teraz oddawac dowodzenie! Z reszta rob co chcesz! Uciekaj

dalej, tak jak wtedy!"

<Arashi> - Yuki... Może wyślij ją do wioski i będziemy działać? Ich dyskusje do niczego nie prowadzą...

<Suneku> Popieram Arashiego

<Yoshida> *spogląda na Arashiego i Suneku, kiwa im głową* Dzięki za poparcie... ale Shinri ma racje

<Martius-sensei> Kiedy tak namiętnie dyskutujecie między sobą o dolach i niedolach wszystkiego i niczego,

zauważacie z oddali grupę czarnych kropek, które chyba się zbliżają w waszą stronę. A widać ich ze strony, gdzie

znajdują się obozy wroga.

<Martius-sensei> <Musiałem to jakoś przerwać. ;)>

<Yoshida> *spogląda chłodno na Kayre* Od początku zachowujesz *urywa*

<Yoshida> *zerka w bok*

<Arashi> <mogę je zauważyć?>

<Martius-sensei> <Widzisz tylko czarne kropki. Na razie nie widzisz, kim oni dokładnie są.>

<Shinri> Biore jenca na plecy. "Karya idziesz ze mna." Mowie. "Wszyscy kryc sie"

<Suneku> Czas się stad zabierać, jakiś plan Karya?

<Martius-sensei> <...>

<Arashi> - Kryć się? To tylko czarne kropeczki...

<Karya> - Się skandalicznie - dokończyłam cicho. W tym momencie olewam całkowicie Shinriego i wspinam się na

drzewo z zamiarem ukrycia się.

<Martius-sensei> Widzicie, jak powoli stają się coraz wyraźniejsi ci ludzie.

<Shinri> Strzelam Arashiemu prze leb "Kryj sie"

<Yoshida> *chwyta lekko arashiego za ramię i ciągnie go za sobą pomiedzy drzewa*

<Suneku> *kryję się pomiędzy drzewami*

<Karya> - Schować się i obserwować. Suneku, bierzesz jeńca. SHinri, rób co chcesz.

<Shinri> Chowam sie w krzakch i knebluje jenca.

<Arashi> Spokojnie chowam się w krzakach i czekam na rozwój sytuacji

<Suneku> *chwytam jeńca i dokłądnie go knebluje po czym w raz z nim się chowam*

<Martius-sensei> <To w końcu Shinri czy Suneku?>

<Arashi> <kto ich tam wie...>

<Yoshida> *podskakuje do shinreigo, trzymam się blisko niego, i jeńca*

<Shinri> Patrze wsciekle na Karye. "Co chcesz..."

<Martius-sensei> <No dobra, Suneku.>

<Yoshida> *w takim razie ja zostawiam to w gesti Suneku, ufam mu, sam obserwuje zblizajce sie kropki*

<Arashi> Siedzę samotnie w krzakach... Całą bandą się nie schowają...

<Martius-sensei> Zauważacie wszyscy, jak ci ludzie zbliżają się w waszą stronę. Są to ninja Kumo-Gakure. W końcu

docierają na miejsce, na którym jeszcze wcześniej przebywaliście.

<Suneku> *staram się byc jak najciszej i jednocześnie pilnuję jeńca*

<Martius-sensei> Rozglądają się po terenie, przeszukują. Jednak najwyraźniej nic nie znaleźli.

<Arashi> Liczę wrogów...

<Arashi> "jeden, dwa, trzy..."

<Martius-sensei> - Gdzie oni mogą być?! - pyta jeden z nich. Ma wyraźnie męski głos.

<Martius-sensei> Arashi - jest ich ośmiu.

<Yoshida> *sięgam po kunaia, wyglądam ostroznie z gałęzi drzwa*

<Arashi> "..siedem, osiem"

<Shinri> Siedze cicho. Nie jestem mistrzem w skradaniu sie wiec nie kusze losu. nie ruszams ie.

<Martius-sensei> - A ja mam wiedzieć? - pyta się inny męski głos. - Pewnie ich tu już nie ma. Shiryu pewnie też

zwiał.

<Arashi> Zauważam wychylającego się "Yukiego "co za buc..."

<Yoshida> *wychykamsie dyskretnie więc spokonie*

<Shinri> Przygotowuje Doton: Doryuuheki na wszelki wypadek.

<Yoshida> *nie powinni mnie zauważyć w tej pozycji*

<Martius-sensei> - Shiryu zwiał?... - pyta się powoli unoszącym się głosem jakaś kobieta. - SHIRYU ZWIAŁ?!!! Mamy

go odnaleźć, ale to już!

<Martius-sensei> - Spokojnie, spokojnie - mówi pierwszy głos. - No nic, szukamy dalej. Ruszamy!

<Martius-sensei> Po czym szybko przenieśli się dalej do przodu. Zniknęli z waszych oczu.

<Yoshida> *ześlizguje się z drzewa powoli*

<Shinri> Odetchnalem z ulga. "Co teraz planujesz, Karya?"

<Arashi> Wciąż skradając się, podchodzę do jeńca i ściągam knebel.

<Arashi> - Kim oni byli? Mów ale bez krzyków, bo zginiesz

<Karya> W tym momencie siadam nagałęzi, jak gdyby nigdy nic. W razie czego, wyjmuję zwój, atrament i pędzel.

<Shinri> "Nic nam nie powie. Nie tutaj w tych... warunkach. Trzeba go zabrac do wioski."

<Arashi> - Nie ma czasy na wioski - wyjmuję kunai - mów, albo stracisz palec

* P_aul has quit IRC (Ping timeout: 240 seconds)

<Karya> - Można też go zabić, ale... Zachować informacje. - uśmiecham się parszywie.

<Suneku> *Odchodzę troche na bok, wskakuję na drzewo i wypatruję, staram się pilnować by nikt inny nas nie

zaskoczył*

<Shinri> Patrze na Karye. "Co masz na mysli? Jesli masz pomysl..."

<Martius-sensei> - To ja mam wiedzieć, kim oni byli? - pyta dosyć złośliwie ten Shiryu. - Wiesz, dla mnie

niegrzeczne jest takie grożenie. Poza tym nie powiem. Przynajmniej nie teraz...

<Karya> - No i co? - zeskoczyłam z drzewa. - Pan szanowny wybiera pytanie, czy bycie roślinką?

<Yoshida> *wzdyacha*

<Arashi> - Szukali Ciebie... Musisz wiedzieć, kim byli - mówię, po czym przykładam kunai do palca jeńca

<Karya> - Arashi...

<Martius-sensei> - Domyślcie się sami, ponieważ nic ze mnie nie wydusicie.

<Suneku> Zanim go odetniesz zatkaj mu usta, nie chcemy kolejnych gosci

<Shinri> "Arashi, Karya chyba da rade..."

<Yoshida> *pilnuje drugiej strony traktu *

<Suneku> *dalej pilnuje okolicy*

<Arashi> - Nie możemy go ze sobą ciągnąc, będzie przeszkadzał. Przesłuchajmy go, albo po prostu zabijmy i chodźmy

dalej.

<Martius-sensei> - Skoro tak się upieracie...

<Martius-sensei> - Tam, gdzie są błyskawice, są i chmury. Gdzie są okowów lice, tam i wielości załatane dziury...

<Karya> - Arashi, po pierwsze, widziałeś opaski... Po drugie... - tu podeszłam do jeńca, nadal sie usmiechajac. -

Wynajęli cię, prawda?

<Martius-sensei> - Nie mówię tak, nie mówię nie.

<Arashi> Zatykam więźniowi usta i odcinam mały palec jednej z rąk.

<Martius-sensei> <Pamiętajcie też, że Suneku nadal ledwo, ale to BARDZO ledwo zipie. ;)>

<Arashi> - Odpowiadaj, gdy pani grzecznie pyta.

<Arashi> Mówię z kamienną twarzą.

<Shinri> Odwracam wzrok. Nie lubie tortur...

<Yoshida> *spoglda na to z odrazą, szybko odwraca wzrok*

<Karya> Widząc, że Arashi jakoś nie ma ochoty siedzieć spokojnie, rzucam mu ostrzegawcze spojrzenie. - Arashi...

Chcesz byc roślinką, prawda?

<Yoshida> m*m*

<Martius-sensei> - Ach! - wzdycha głośno Shiryu.

<Suneku> *przyglądam się z uśmiechem scenie, starając się opanować dziwną radość w sercu*

<Arashi> - Nie przeszkadzaj w przesłuchaniu Karya.

<Shinri> "Nie kloccie sie teraz. Arashi miales szanse. nie powie ci nawet jakbys mu dlon ucial. Daj szanse Karyi"

<Arashi> Zwracam się do jeńca - Jeśli nie chcesz tracić następnych członków, mów wszystko, co wiesz o tej

wojennej wypraiwe.

<Martius-sensei> - Niech wam już będzie! Wynajęto mnie! - mówi Shiryu, najwyraźniej nie mogąc się opanować. Ale

potem twarz momentalnie mu łagodnieje. - Tam, gdzie są błyskawice, są i chmury. Gdzie są okowów lice, tam i

wielości załatane dziury... Nic więcej nie mówię.

<Yoshida> *rozgladam się dokłądnie, podchodząc powoli do Kairy*

<Karya> W tym momencie rozwijam pusty zwój i maluję na nim znak. - Arashi, trzymaj go, ale to mocno...

<Martius-sensei> <Nigdy nie twierdziłem, że jestem jakoś dobry w układaniu wierszy. ;]>

<Yoshida> Słuchaj Karyia... wezme Suneku i Shinriego... rozglądniemy się .. sprawdzimy obóz... co Ty na to?

<Arashi> Posłusznie trzymam więźnia tak, żeby nie mógł się ruszyć.

<Karya> - W porządku. Tylko nie dajcie isę zauważyć.

<Shinri> "Stalas sie lepsza w rysunku, widze..." Szepcze. Przygladam sie scenie chwile i odwracam wzrok. Tez nie

lubie, jak ktos mi zaglada przez ramie podczas rysowania.

<Arashi> - Czekaj, Suneku ledwo oddycha, spójrz na niego

<Suneku> Nie wiem czy to dobry pomysł, gdyby ans namieżyli, w walce nie pomogę w tym stanie

<Arashi> - Sunek, trzymaj go, ja pójdę.

<Karya> - Nie. Trzymajcie go obaj.

<Shinri> Ide do Suneku i staram sie mu jakos pomoc. Mam chyba w zwojach cos na wzmocnienie organizmu po walce...

<Yoshida> *dopiero teraz dostrzega stan Suneku, wygląda gorzej* Ech... *pokręcił głową*

<Yoshida> *pokęcił głową*

<Yoshida> W takim razie pójdę sam...

<Yoshida> *przelnkął slinę*

<Arashi> - Nie, sam nie masz szans. Poczekaj na resztę

<Suneku> *kolejne dreszcze wstrząsają moim ciałem, niedawno uwolniona moc jeszcze rani moje ciało*

<Yoshida> Suneku go nie utrzyma... shinri zajmie się suneku.. a Ty Arashi jesteś potrzebny Karyi

<Arashi> Mówię, po czym mocniej ściskam jeńca, zadając mu ból.

<Karya> - Shinri, idź z Yukim. p

<Yoshida> Dam rade.. to tylko rekonesans..

<Karya> <bez tego p ;p>

<Yoshida> nie bedę się pchał w niebezpieczeństwo

<Martius-sensei> <Zdarza się. ;]>

<Shinri> <jasny gwint co sie tu dzieje!?>

<Shinri> <ja juz nie weim kto co i jak!>

<Arashi> <torturuję więźnia, nie gadaj, wykonuj rozkazy>

<Suneku> <Karya powtórz komendy dla nas, jeśli mozesz>

<Shinri> <pisze ze ide do Suneku a sie okazuje ze niby siedze przy wiezniu!>

<Martius-sensei> <^_^'>

<Karya> <Suneku ma zostać z Arashim, Shinri idzie z Yoshidą>

<Shinri> <a yoshi gdzie?>

<Shinri> <bo tego tez nie wiem>

<Martius-sensei> <No i tak jest dobrze.>

<Arashi> - Szybko, nie mamy czasu na ceregiele - mówię poprawiając chwyt

<Martius-sensei> <Z tobą na rekonesans. ;]>

<Arashi> <na rekonesans, idźcie>

<Shinri> <ta a Suneku ma trzyac wieznia?>

<Martius-sensei> <Tak.>

<Yoshida> <nie .. arashi go trzyma>

<Martius-sensei> <A wy do obozu czy po prostu dalej, tak?>

<Shinri> <ja pierdziuuu ja juz nie wiem>

<Arashi> <Suneku ma mi pomóc, w końcu jestem ranny>

<Shinri> <Suneku ledwo zipie!>

<Arashi> <idź na rekonesans Shinri, to co my robimy, cię nie obchodzi :P>

<Yoshida> <Yoshida i Shinri idą w okolice obozu wroga, Arashi Karyia i Suneku zostają TYLE>

<Suneku> <obaj jsteśmy osłabieni, ale z jeńcem sobie poradzimy, róbcie swoje>

<Martius-sensei> <Karya, powtórz, gdzie mają się udać na rekonesans, bo sam się powoli nie łapię. ;]>

<Shinri> <no chyba ze Karya focha jakiegos odgrywa>

<Martius-sensei> <Dobra, I see.>

<Shinri> <mart - opisz sytuacje>

<Martius-sensei> <Już.>

<Arashi> <idźcie do tej wioski, my z Suneku trzymamy jeńca, Kayra rysuje słonka czy coś>

<Shinri> <powiedzmy ze wykonuje rozkazy nawet jezeli sa debilne>

<Yoshida> *podchodze do Shinriego* No to chodź mały... musimy iśc

<Arashi> <zet wu>

<Arashi> .jj

<Karya> Maluję ten sam znak na czole jeńca. Oddalam się trochę. - Uwaga, to nie za przyjemne... - Ostrzegłam i

zaczęłam wykonywać pieczecie. Ostatniej z wykonany pieczęci towarzyszyło głosne: - Fuuseishin! - Koncentruję się.

W tym momencie znak na czole jeńca zaczyna świecić. - Fuin! - mówie głośno, uderzając otwartą dłonią w zwój.

<Martius-sensei> Shinri & Yoshida - ruszacie szybko na rekonesans do obozów wroga. Z oddali widzicie całkiem

sporawą ludność oddziałów Kumo-Gakure. Nie wiecie, czy was zauważyli, ale na to nie wygląda.

<Yoshida> *poruszam sie ostroznie po gałeziach drzew*

<Yoshida> *nie biegneszybko, a raczej staram się poruszać jak najszybciej*

<Shinri> Jestem wsciekly. Karya dowodzi ale zachowuje sie jakby byla dzieckiem. Jej rozkazy sa bez sensu,

przeciez Suneku na nic im sie nie zda. Yuki sam powinien isc na zwiad. Ja ledwo umiem sie skradac i wie o tym.

Cholera by ja!

<Yoshida> *dostrzegając oddział z Kumo_gakure zatrzymuje się i unosze dłoń w geście"stój*

<Martius-sensei> Karya, Arashi & Suneku: - Aaa! - krzyczy z bólu Shiryu. Wówczas widzicie go takiego, jakby był

jakiś nieprzytomny.

<Arashi> - Nieźle dziewczyno - mówię z pochwałą w głosie - ale ja jednak wolę tradycyjne metody - spoglądam na

odcięty palec

<Arashi> - Co teraz?

<Martius-sensei> Arashi - odcięty palec wyraźnie krwawi. Wielkie to rany jednak nie są - w końcu to ledwie mały

palec.

<Martius-sensei> <Do której macie czas?>

<Shinri> <do dowolnej>

<Arashi> <niestety, tylko mały palec. ale lepsze to niż nic. ja mam czas i do rana :P>

<Yoshida> *wstrzymuje shinriego i wskazuje mu miejsce gdzie stoi wrogi oddział*

<Arashi> <zarezerwowałem Ci cały wieczór>

<Yoshida> <eee nom jak długo wytrzymam>

<Martius-sensei> <Cieszę się. :) Ja do 22:00 w spokoju posiedzę.>

<Arashi> <no dobra... grajmy!>

<Karya> - Roślinka... - mówię z parszywym uśmiechem, chcąc podnieść zwój. a chwile jednak odskakuję od niego,

dmuchając na rękę. - Jeszcze ciepły... - po chwili jednak podnoszę zwój i zwijam go. - Poczekajmy na chłopaków...

<Suneku> <mam czas do 19>

<Martius-sensei> <Argh... No to się sprężajmy.>

<Shinri> Jest na mnie zla za to, ze powiedzialem prawde. Tak, jest! Msci sie na mnie za moje slowa, narazajac

cala grupe! Patrze chweile. "Wracam. Ty tu zostan i melduj, jak zobaczysz cos ciekaego"

<Suneku> *Patrzę na zwój z nienawiścią w oczach, a raczej nie tyle na samzwój co na pieczęć na nim*

<Arashi> <przecież już masz wakacje...>

<Suneku> <wakacje wakacjami, ale musze być gdzieś po 19>

<Shinri> Nie czekam na odpowiedz i wracam do grupy.

<Yoshida> *wzdycham , próbuje go zatrzymać bezdzwiecznie ale jego już nie ma? *

<Shinri> <najpierw sie spoznia a potem...>

<Suneku> <3 minuty sie spóźniłem>

<Martius-sensei> <Poszedł.>

<Arashi> <ale jednak!>

* Teneniel has joined #sesja_rpg

* Karczmarz sets mode: +o Teneniel

<Shinri> <dobra - grajmy>

<Arashi> <cześć>

<Teneniel> <wow>

<Teneniel> <sesja? na tym kanale?>

<Martius-sensei> Shinri - ruszasz się czym prędzej w stronę swojej grupy. Na miejscu zauważasz Karyę, Suneku i

Arashiego, a także jakby nieprzytomnego Shiryu.

<Arashi> <mamy 55 minut, grajmy>

<Shinri> <jasna cholera bez offtopu!>

<Martius-sensei> <Nie pal się tak...>

<Arashi> <spokój! :P błagam, grajmy>

<Arashi> Puszczam jeńca, który upada bezwładnie na ziemię.

* Teneniel has quit IRC

<Arashi> - i co nam to dało?

<Shinri> "Karya. Jestes dzieckiem." Mowie podchodzac blizej. "Oddzialy sa na miejscu. Yuki ich obserwuje. Czego

sie dowiedzieliscie?"

<Yoshida> *rozglądam się za tym gnojkiem co zwiał przed walką, ten który uznawał się za wielkiego mistrza miecza,

nawet zapomniałem jak mu było na imię, w każdym razie myśl o nim wzburza mą krew*

<Martius-sensei> Yoshida - przeprowadzasz tym razem samemu rekonesans. Ukryłeś się całkiem dobrze, a przynajmniej

tak ci się wydaje. Widzisz, jak jednostki wroga wykonują różne czynności: spacerują, rozmawiają, zbroją się...

<Yoshida> *na wszelkiwypadek wykonuje kilka prostych pieczeci i szepcze "kawamari no jutsu" - wtapiam się w tło*

<Martius-sensei> Nie widzisz tego mistrza miecza nigdzie. Przynajmniej w takim tłumie to nikogo nie wyszperasz.

<Karya> W tym momencie nie zwracam uwagi na SHinriego. - Pilnujcie. - Siadam na ziemi i rozwijam zwój. Składam

ręce do pieczęci i koncentruję sie na zawartosci zwoju.

<Shinri> "Jasne. Uciekaj." Komentuje i czekam, az Karya cos wyciagnie.

<Arashi> "trochę za bardzo go zmotywowałem..." - Myślę, po czym wzdycham ciężko

<Yoshida> *choć obserwowanie oddziału to nudne zajęcie staram sie nie poruszać, za to powolutku szacuję ilośc

przeciwników*

<Suneku> *póki co starm się zregenerować część utraconych sił*

<Shinri> Wyjmuje ze zwoju jakis lek energetyzujacy i podaje go Suneku. "Moze troche pomoze..."

<Yoshida> *równocześnie opieram się o drzewo wciąż spoglądając na oddział, siadam na ziemi i sięgam po plecak*

<Yoshida> *wyjmuje ze środka trzy wybuchowe pieczęci i trzy kawałki żyłki (odgryzam je)*

<Martius-sensei> Karya - koncentrujesz się na zwoju, po czym umysłem tak jakby przenosisz się gdzie indziej.

Widzisz jakieś obrazy... Sześć osób, w tym ten facet, no i licząc jakąś kobietę. I jeszcze jedna osoba...

"Zostaliście wszyscy wybrani jako najemnicy! Wkrótce nadejdzie oddział shinobi z Konohy, jak donoszą zwiadowcy!

Macie im wyjść na spotkanie i ich zabić!...". Potem jeszcze kolejne obrazy... Zostanie medycznym ninja...

Przekreślanie opaski Konohy... W końcu obrazy ustają, a ty wracasz do siebie.

<Arashi> Wyciągam jakieś jedzenie z kieszeni i zjadam je, muszę zregenerować siły. No i wypadałoby w końcu

pomyśleć o misji.

<Suneku> Dziękuję*mówię po czyu wypijam część leku*

<Yoshida> *wyciągma tzy kunaie i przywiązuje do nich za pomocą żyłki owe wybuchające pieczęcie*

<Martius-sensei> Karya - to z tych obozów dobiegał ten monolog, jak odczytałaś. To było niedawno.

<Arashi> <Mart, powstrzymaj tego kamikaze...[Yoshide]>

<Yoshida> *wkładam dwa do kieszonki przy kamizelce a trzeci wkąłdam do rękawa

<Yoshida> <spokojnie.. to tylko na wszelki wypadek, żeby coś robić bo nudno mi sie obserwuje>

<Arashi> <:P>

<Martius-sensei> <Kurde, już się powoli męczę. ;)>

<Shinri> <spamujesz sesje - jak nie masz nic konkretnego, to daj Martowi pisac>

<Arashi> - Kayra, potrzebny nam jeszcze ten tutaj? - mówię szturchając jeńca nogą

<Karya> W tym momencie przestaję sie koncentrować. Zwijam zwój i podaję go Arashiemu. - Spal to. W ten sposób go

zabijesz skutecznie.

<Shinri> "Powiesz nam, czego sie dowiedzialas?"

<Karya> - Shinri. O ile pamiętam, ty miałeś byc gdzie indziej...

<Arashi> - Wolę tradycyjne metody... - mówię, po czym beztrosko wbijam jeńcowi kunai w głowę

<Arashi> ...po czym spalam zwój

<Shinri> "Ale jestem tu. Mow"

<Martius-sensei> Arashi - wbijasz jeńcowi kunai w głowę. Ale kiedy próbujesz spalić zwój, zwyczajnie nie dajesz

sobie rady.

<Martius-sensei> <Ale jak próbowałeś go spalić, tak na marginesie?>

<Arashi> <za bo ja wiem... zapałkami chyba, nie?>

<Yoshida> *w miarę zabezpieczony postanawiam ruszyć się z miejsca, otaczam ostrożnie siedzisko oddziału i

postanawiam ruszyć głebiej w las... zblizyc sie nieco bardziej do obozu

<Martius-sensei> <OK.>

<Karya> Spogladam na Shinriego. - Poczekam, aż nasz zwiadowca łaskawie przywlecze tu swoje cztery litery.

<Arashi> Robię ze zwojem to, co powie Mart, po czym wciągam zwłoki w krzaki.

<Shinri> "Yuki zostal obserwowac wroga. Wroci jesli cos zlego zacznie sie dziac. Mow..."

<Karya> - Prawdopodobnie jest gdzieś szpieg. Wiedzieli o nas i zostali wynajęci, żeby nas zlikwidować.

<Arashi> - Bez awantur. Nie czekajmy na Yukiego, chodźmy do niego. Nic nas tu nie trzyma, wręcz przeciwnie. Ktoś

może poczuć krew.

<Karya> - Arashi, oddaj zwój. Będę musiała go pilnować...

<Arashi> <spaliłem go?>

<Karya> <nie spaliłeś>

<Martius-sensei> Yoshida - kiedy tak obserwujesz, nagle słyszysz: - Jesteś otoczony. Nigdzie się nie ruszysz. -

Po tym widzisz, jak otacza cię ta sama grupa, co wtedy ją widziałeś razem z drużyną.

<Martius-sensei> <Nie.>

<Shinri> "Czyli nic ponad to, czego sie domyslalismy i tak... Co teraz?"

<Yoshida> *przeklinam cicho*

<Arashi> - Masz - wręczam dziewczynie zwój - a teraz chodźmy.

<Yoshida> *szyybko wymyśl coś wymyśl*

<Karya> - To nie wszystko... Zlecenie zostało wydane ostatniej nocy.

<Yoshida> Chcecie się dowiedzieć co się stało z waszym towarzyszem *wymruczałem wreszcie*

<Shinri> "A wiec wiedzieli o tym wczesniej... duzo wczesniej... maja zdrajce..."

* Goferek has joined #sesja_rpg

* Martius-sensei sets mode: +v Goferek

* Arashi was kicked by Martius-sensei (Arashi)

<Goferek> <sry, coś się popierdzieliło>

<Yoshida> *ppowolutku kładę ręce na kark obserwując otaczjacych mnie ninjca, podnosząc ręce dyskretnie włanczam

radioodbiornik*

<Martius-sensei> Yoshida: - A co niby miało się stać? - mówi jeden z mężczyzn z grupy.

<Shinri> Slyszac szmer w radio przysluchuje sie. Nie wlaczam swojego mikrofonu. "Yuki ma klopoty..."

<Yoshida> *od tej pory wszystko słychać w radioodbiornikach pozostałych członków drużyny* Szukaliście go .. tego

medyka prawda

<Martius-sensei> Suneku - czujesz się już lepiej. Nie są to wyżyny twoich sił, ale nie jest aż tak źle, jak

mogłoby się wydawać.

* Goferek is now known as Arashi

* P_aul has joined #sesja_rpg

* Karczmarz sets mode: +o P_aul

<Shinri> "Zlapali go... rozmawiaja... Szlag!"

<Suneku> Karya, co robimy?

<Arashi> - Idziemy z odsieczą. Ruchy

<Arashi> Nie czekając na resztę załogi, ruszyłem w kierunku Yukiego

<Yoshida> *starajc się nie obracać głowy zanaddto liczę przeciwnikó, a przynajmniej tylu ilu mogę dostrzec przed

sobą (kąt widzenia około 140 stopni)

<Martius-sensei> Yoshida - widzisz, jak kunai zostaje rzucony w rękę, którą włączałeś radioodbiornik. Świsnęło

tuż obok dłoni, ale i tak spowodowało to nawet niezłe skaleczenie.

<Martius-sensei> - Nawet nie próbuj włączać radioodbiornika - mówi jeden z tych shinobi.

<Karya> Schowałam zwój do torby. - Suneku, ty i Shinri zostaniecie tutaj. Ja pójdę za Arashim. Shinri, w tym

momencie zawiodłeś na całej linii, zostajesz tutaj, pilnowany. Sorry, Suneku... - powiedziąłam i ruszyłam za

Arashim.

<Shinri> <za pozno Mart...>

* Sil has joined #sesja_rpg

* Sil is now known as sil-3]pg

* Looking up sil-3]pg user info...

* Looking up Suneku user info...

* Martius-sensei sets mode: +v sil-3]pg

<Yoshida> *sysknąłem z bólu*

* Suneku was kicked by Martius-sensei (Suneku)

<Shinri> "Nie dacie rady we dwojke!" Wolam za Karya. O nie! Ja jej nie poslucham! "Suneku, mozesz isc?"

<sil-3]pg> Tak, czuję się o wiele lepiej, moje zdolnosci regeneracyjne mi pomogły i Twój lek,

<Martius-sensei> <Zmień nicka. ;]>

<sil-3]pg> Ale amsz rację, oni sami nie dadzą rady, ruszajmy za nimi

<Martius-sensei> <Nie odpisuję za szybko, bo czuję się zmęczony... A minęło dopiero półtorej godziny. :/>

<Shinri> "Chodzmy." Przytakuje i ruszamy za karya i reszta.

* sil-3]pg has left #sesja_rpg

* Suneku has joined #sesja_rpg

<Yoshida> *oceniam stuacje, widzę że jest beznadziejna w rękawie na szczescie mam kunaia z wybuchowym sealem*

* Martius-sensei sets mode: +v Suneku

<Suneku> <KM dołącz mnie jeśli możesz>

<Suneku> <dzięki>

<Suneku> *ruszam wraz z Shinrim za Karyą i Arashim, staram się być cicho>

<Yoshida> *przechylam nieco prawa rekę tak aby wysunąć za głową kunaia*

<Shinri> Staramy sie dogonic Karye i Arashiego.

<Arashi> <dochodzimy już do nich?>

<Martius-sensei> <Chwila.>

<Suneku> Musimy wykożystać moment zaskoczenia móię do reszty*

<Yoshida> *upuszczam kunai na ziemię i szybciutko ukłądam prawa rękę, uwalniam ładunek*

<Arashi> <MART!!>

<Martius-sensei> <Nie moja wina, że już nie wyrabiam. :/ Zaraz wracam.>

<Arashi> <ok>

<Yoshida> <iście samobójcza akcja ech spokojnie dajcie czas martowi>

<Arashi> <wiesz Yoshi, że na 50% się sam zabiłeś?>

<Martius-sensei> Yoshida - gdy tylko to wykonujesz, kobieta krzyczy do całej drużyny: - Odskakiwać! - po czym

odskakują. Wtedy tag wybucha.

<Martius-sensei> Reszta - widzicie, jak jacyś ninja odskakują, a przede wszystkim całkiem niezłych rozmiarów

wybuch.

<Shinri> "Karya, atakujmy. Sa w rozsypce."

<Arashi> - I wpizdu... Chyba go rozwalili...

<Suneku> *jeśli inni też atakują to staram się wykożystać moment konsternacji i cicho podbiec do jednego z tych

ninja, wyglądającego najsłabiej i skrycie go potem zaatakować*

<Arashi> mówię, po czym rzucam kunaiami w tamtych shinobi

<Martius-sensei> Yoshida - cokolwiek chcesz zrobić, chcąc uciec, to nie udaje ci się. Wybuch odpycha cię mocno,

po czym opadasz ledwo przytomny na ziemię.

<Yoshida> <o to chodziło>

<Arashi> <taa, jasne... tylko dzięki dobrej woli marty żyjesz...>

<Shinri> Odezwala sie moja dusza medyczna. Musialem go stamtad zabrac. Uzywam Shunshin no Jutsu, by sie przy nim

znalezc i odciagam go z oczu innych, zanim kurz opadnie.

<Yoshida> *trace przytomnośc, nie zdazyłem sam odbiec, mój plecak i wiekszosc ubrania jest nadpalona sam jestem

mocno poparzony*

<Martius-sensei> <Marudzę, że nie wytrzymam długo.>

<Arashi> <za 20 min i tak kończymy ;/>

<Yoshida> <ok mart grajmy czesciej ale krócej coby Cie nie nadwyrężać>

<Suneku> <dobry pomysł>

<Arashi> <to co? jutro następna część? ;>>

<Shinri> <dajcie mu pisac>

<Martius-sensei> Suneku - widzisz, jak ten ninja się gdzieś rozgląda. Tak więc atakujesz go skrycie, robiąc mu...

<Shinri> <potem zalatwimy inne sprawy>

<Martius-sensei> <Co mu robiąc?>

<Arashi> <trafiam kunaiem?>

<Suneku> <chcę go przeciąć w pół moim mieczem>

<Martius-sensei> Arashi - rzucasz kunaiami w stronę tych shinobi, ale zwyczajnie pudłujesz. Mało który trafił, a

żaden nie przyniósł jakichś wielkich skutków.

<Suneku> <lub nabić go na niego?>

<Arashi> Po tym, jak rzuciłem kunaiami, rozpocząłem atak kontaktowy. Wytworzyłem sobie sztylet i ruszyłem do boju.

<Martius-sensei> Suneku - miecz ci się zatrzymuje na jego ciele. Wtedy pojawia się na nim wielka linia krwi.

Bezwładnie opada na brzuch na ziemię.

* Karya has quit IRC (Ping timeout: 240 seconds)

<Suneku> *sprawdzam szybko czy wróg wciąż oddycha po czym powoli wypatruję kolejnej ofiary, by i ją cicho podejść*

<Martius-sensei> Shinri - oglądasz Yukiego. Okazuje się być jeszcze przytomny, ale ledwo, ledwo. Najwyraźniej

udało ci się go odciągnąć od innych.

<Martius-sensei> Yoshida - widzisz nieco zamazanego Shinriego. Czyli jednak jest dla ciebie jeszcze jakaś

nadzieja...

<Martius-sensei> <Chwila. Karyi znowu nie ma.>

<Suneku> *jeśli oddych a to najpierw dobijam wroga, potem szukam następnego*

<Martius-sensei> Nie oddycha.

<Shinri> "Yuki. Nie ruszaj sie. Nic nie mow. Jasny gwint miales ich obserwowac, a nie sie zblizac!" Mowie

zaczynajac leczyc jego rany. Jest w ciezkim stanie. "Co ci przyszlo do glowy z tym kunaiem?!" Zaczynam sie

denerwowac. I to akurat teraz, kiedy musze byc spokojny, by mu pomoc. Odetchnij, Shinri...

<Yoshida> *otwieram lekko oczy, w uszach dzwoni mi potwornie, dostrzegam jakiś zarys twarzy, czuje płynące ciepło

na plecach, zamykam oczy za chwile ból rozchodzi się po całym ciele, adrenalina przestała działać zaczynam

pojękiwac*

<Arashi> <<Arashi> Po tym, jak rzuciłem kunaiami, rozpocząłem atak kontaktowy. Wytworzyłem sobie sztylet i

ruszyłem do boju.>

<Martius-sensei> <Pamiętam, zaraz odpiszę.>

* Karya has joined #sesja_rpg

<Arashi> <i nie rób ze mnie ofiary..., znów>

* Martius-sensei sets mode: +v Karya

<Yoshida> *próbuję coś odpowiedzieć bezskutecznie, zagryzam tylko zęby, nie do końca zdaje sobie sprawe z tego co

się dzieje w ogół i z tego co mówi Shinrii*

<Martius-sensei> Arashi - idziesz do jednego z ninja i zaczynasz z nim walkę kontaktową. On wyciąga kunai, po

czym ściera się z tobą.

<Arashi> Omijam lub paruję wyprowadzane przez niego ciosy, po czym wyprowadzam szybkie i zdecydowane kontry.

Zaczynam swój pierwszy taniec.

<Martius-sensei> Suneku - szukasz następnego wroga. Jednakże szybko zostajesz zauważony przez kolejnego z

facetów. On patrzy się na ciebie, po czym szarżuje na ciebie, robiąc pieczęcie. Następnie krzyczy: "Katon,

Goukakyuu no Jutsu!".

<Karya> Ja w tym momencie służę za rezerwę siłową. Nie mam za dużych szans w walce, więc kryję się wśród gałęzi.

<Martius-sensei> <Arashi, priv. ;)>

<Suneku> *Czuję ciepło bijące z nadlatujacej kóli ognia, aby jej uniknąć staram się urzyć Shunshin no Jutsu i

pojawić się za nim, po czym tylko pod własnym ramieniem wbić miecz w przeciwnika, to trudny manewr i ma małe

szanse na powodzenie, chyba ze go zaskocze*

<Suneku> <kula>

<Arashi> <kóli... o.O>

<Martius-sensei> Arashi - wysuwasz "sztyleciki" z rąk, po czym toczysz walkę z przeciwnikiem. Chwilę się z nim

mocujesz, po czym robisz na jego piersi dwa zamaszyste cięcia. Shinobi się odsuwa odrobinę do tyłu i łapie się za

klatkę piersiową.

<Martius-sensei> <Odzyskuję powoli siły...>

<Arashi> Wciąż uważając na jego dalsze posunięcia, doskakuję do wroga i dobijam go, uderzeniem w głowę.

<Arashi> Jeśli go zabiję, beztrosko rzucam się na następnego przeciwnika.

<Martius-sensei> Suneku - kiedy chcesz wbić miecz w przeciwnika, ten nagle odskakuje, po czym atakuje z powietrza

z pojedynczych kul ognistych.

<Karya> Obserwuję jednak starcie, w razie czego mogę skoczyc na pomoc.

<Martius-sensei> <Shinri, opisz, co robisz z Yoshidą.>

<Shinri> <jak to co? Lecze mu rany>

<Shinri> <a co mam innego robic?>

<Martius-sensei> <A, no tak. ;]>

<Shinri> <pisalem przeciez>

<Martius-sensei> <No to tak...>

<Yoshida> <nie opisuj co robimy razem.. to takie... wtydliwe *blush*>

<Arashi> <nie spamujcie... walczmy dalej ^^>

<Martius-sensei> Shinri - leczysz powoli Yukiego z ran. Jak widzisz, jego rany są całkiem niezłe, w tym

skaleczenie na dłoni. Starasz się go uleczyć ze wszelkich dolegliwości.

<Suneku> *Będzie trudniej niz myślałem. Urzywam Kawarimi no Jutsu, by ukryć się za pobliskim drzewem, za miast

mnie płonie kawałek drewna. Następnie w ukryciu przyzywam jednego klona, który ma zaatakować wroga i odwrócić

jego uwagę, ja w tym czasie zaczynam skradać się do tego wroga i wykożystując moment w którym się odsłoni

zaatakować go mieczem*

<Martius-sensei> Yoshida - obraz staje powoli coraz bardziej wyraźniejszy. Wciąż jednak jesteś jedynie w połowie

przytomny.

<Arashi> <ich tam było ośmiu, zaatakowało nas dwoje(?), rozkręć troszkę walkę ^^>

<Martius-sensei> Arashi - doskakujesz do przeciwnika i próbujesz mu wbić sztylecik w głowę. Ten zasłania się

kunaiem. Jednakże opór sprawia, że kunai się przesuwa, przez co efektownie wbijasz broń w głowę przeciwnika.

<Martius-sensei> <Atakują was wszyscy i nikt. ;]>

<Shinri> Koncentruje sie. Widzac, ze stan Yukiego sie poprawia przestaje sie tak denerwowac. Idzie mi wiec

sprawniej.

<Yoshida> *otwieram i zamykam oczy, lekko panikuję nie mogąc skupić wzroku na niczym, wszystko jest zamazane, z

czasem robi się wyraźniejsze, ale i tak czuje dyskomfort. Staram się podnieść, łapie rozpaczliwie głębsze oddechy*

<Arashi> - O tak... - mówię do siebie cicho, po czym rzucam się na kolejnego przeciwnika, tym razem wykorzystując

Tsubaki no Mai

<Martius-sensei> Suneku - na razie chyba plan ci się udaje. Klon odwraca uwagę tego ninja. Ty starasz się

zaczaić. Kiedy w końcu chcesz wykonać atak mieczem, nagle zauważasz, że ten ninja odskakuje. Wyciąga wówczas parę

shurikenów i rzuca nimi w ciebie.

<Arashi> <zet wu, muszę siąść na innego kompa ;/>

* Arashi has quit IRC (Quit: Leaving)

<Suneku> *Staram się osłonić przed shurikenami za pomocą miecza, ale nie uciekam, rzucam się na niego i gdy

troche zepchne go lub on mnie wtedy w plecy owy klon ma mu wbić mieczyk*

<Martius-sensei> <Zaraz wracam.>

* Goferek has joined #sesja_rpg

* Martius-sensei sets mode: +v Goferek

* Goferek is now known as Arashi

<Martius-sensei> Arashi - kolejnym przeciwnikiem też jest jakiś facet, ale dosyć młody - tak na oko ma ponad 20

lat. Doskakujesz do niego z "mieczem" i gdy próbujesz zaatakować, trafiasz w jego kunai. Mocujecie się chwilę,

jednak potem zauważasz, że od jego broni lecą jakieś wyładowania elektryczne. I trafiają powoli na ciebie.

Czujesz, jak obejmuję cię powoli prąd elektryczny.

<Martius-sensei> Yoshida - próbujesz się podnieść, ale jednak nie możesz. Jesteś zbyt wyczerpany, byś mógł

cokolwiek zdziałać. Z kolei Shinri nadal się tobą zajmuje.

<Arashi> <kość przewodzi prąd?>

<Martius-sensei> <Ciebie powoli zaczyna.>

<Arashi> Gdy tylko czuję prąd, odskakuję od przeciwnika. Jeśli mi się udaje, celuje w niego drugą, wolną od

miecza ręką i strzelam kościanymi pociskami.

<Martius-sensei> Suneku - shinobi ląduje na ziemi, po czym znowu szarżuje na ciebie. Wtedy jednak twój klon wbija

mu miecz głęboko w plecy.

* Sunek has joined #sesja_rpg

* Sunek has left #sesja_rpg

* Suneku was kicked by Martius-sensei (Suneku)

* Sunek has joined #sesja_rpg

* Martius-sensei sets mode: +v Sunek

<Martius-sensei> </nick Suneku wpisz.>

* Looking up Sunek user info...

* Sunek has left #sesja_rpg

* Arashi is now known as Arash

* Arash is now known as Arashi

<Martius-sensei> <Dosyć tych żartów.>

<Arashi> <??>

<Martius-sensei> <Nieważne. ;]>

* senek has joined #sesja_rpg

* Looking up senek user info...

<Yoshida> *czuje piekielny ból w plecach mimo to zmuszam się do wstania, choćby to miało pogorszyć mój stan,

przetaczam się na bok i wspieram na rękach*

<Martius-sensei> <Kurde... A Sil jest niedostępny... Co się dzieje?>

<Arashi> <on miał iść o 19, to raz. a dwa, może mu net siada?>

* Martius-sensei sets mode: +v senek

<Arashi> <graAajmy>

<senek> <coś się stało ze mną jak mnie nie było? i zaraz musze leciec ziomy, jestem juz spóźnipony>

<Arashi> <TYLKO NIE ZIOMY!! i nic się nie stało>

<Martius-sensei> <Dobra, to kontynuujmy kiedy indziej może.>

<Shinri> <ok>

* senek has left #sesja_rpg

<Shinri> <no to sie zanosi na jeszcze ze 2 sesje...>

<Martius-sensei> <Już jestem cały i zdrowy.>

<Arashi> <buuuu... no dobra... albo mi dokończ starcie :P>

<Martius-sensei> Walki toczą się w najlepsze... Co się stanie dalej?

<Martius-sensei> Ciąg dalszy nastąpi.

<Martius-sensei> Nie ma tak dobrze. Kończymy. :)

A oto, co o tej sesji myślą gracze.

Siri ? Najprościej będzie przedstawić dialog z IRC-a dosłownie tak, jak był. A zawiera wszystko to, co myśli Siri o tej sesji:

<Siri> wiesz co, Mart? mi się nawet nie opłaca próbować zmieniać zachowania Karyi :/

(?)

<Siri> Mart, ja chyba zrezygnuję, jak tak dalej pójdzie...

<Martius> Cóż, do końca edycji pierwszej jeszcze 1-2 sesje.

<Siri> wiesz, ja w tym momencie zostałam gruntownie olana i każdy robił jak chciał

<Martius> No cóż, Karya nie sprawiła zbyt dobrego pierwszego wrażenia, stąd pewnie została olana.

<Siri> nie, Mart, ja w tym momencie jestem zawiedziona zwłaszcza postępowaniem boromira :/

(?)

<Siri> ja akurat nie miałam weny na agresywne zachowanie, więc grałam jak potrafiłam, stąd Karya isę nie darła na

wszystkich

(?)

<Siri> ale chyba wrócę do tej agresywnej panny, bo i tak i tak zostanę zlana gruntownie

<Martius> OK, ale bez zbytniej przesady, dobra?

<Siri> albo zrezygnuję

Jej ostatecznej decyzji nie znam. Ona po pierwszej edycji może też zmienić postać, więc nie należy niczego przesądzać.

Yoshida ? ?a ja nie [?] ... :( nie mogłęm nikogo zabić..a jestem bloodthirsty... za to uziemiony bede na nastepną sesje ;p nie mogłem wiedziec postacią, że przychodzicie :( / (?) Było w porządku / (?) lepiej niż ostatnio :) / (?) ale moze być jeszcze lepiej.. / (?) wciaż brakuje mi lepszego zachowanie Karyi właśnie?.

Gofer ? ?Git ^^ / (?) chociaż... ja jestem stworzony do trafiania kunayami / (?) w porównaniu z poprzednimi, ta była booska / (?) bardzo mi się podobało, dwójkę zabiłe, jestem usatysfakcjonowany / (?) dobra Mart, było pro ^^?.

Silmaril ? Nie wypowiedział się, ponieważ musiał już kończyć. Już drugi raz z rzędu wybył, bo dłużej być nie mógł, swoją drogą?

boromir_blitz ? ?wydawało mi się, że dobrze, ale chyba jednak nie do końca?. Wcześniej napisał wszystko obszerniej, ale tylko to zdanie zostało wklejone na jego własne życzenie.

A co ja sądzę o tej sesji? Cóż, ja myślę, że mogło być lepiej. Na początku było bardzo dobrze, potem nieźle się zmęczyłem. Dopiero w końcówce potraktowałem graczy nierówno. Ta sesja wyszła moim zdaniem chyba najlepiej ze wszystkich dotychczasowych trzech, choć i tak ?tylko? dobrze. Zobaczymy, jak to będzie potem.

Faktyczny termin następnej sesji podam, gdy obmyślę fabułę (bo gracze poszli nie tą drogą, jaką planowałem, ale to chyba normalne :P). Z kolei proponowany termin będzie wkrótce widniał w temacie ?Dyskusje o Sesji Online?.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sesja Guilty Gear - część 1

Termin: Sobota 16:20

Zaczynało się od parodii prowadzonej przez KM. A, że ja wpadłem na pomysł jak poprowadzić bardziej poważnie, po zgodzie uczestników wyszło nam coś takiego:

Uczestnicy:

boromir_blitz jako Kiske Ky

Knight Martius jako Sol Badguy

Siri jako Night

Yoshida jako That Man - czyli ten, który to poprowadził

(wcześniejsza część opatrzona prawami autorskimi Ka-eM'a . Do tej pory graliśmy parodię, ja przejąłem i postanowiłem zagrać nieco poważniej. I oto co nam wyszło)

* Yoshidais now known as ThatMan

Night ^>

Kiske Ky Rzucam Charged Stun Edge w Sola, kiedy jest zajety Night

That Man <grajcie teraz bardziej powaznie.. zostajemy przy tym co jest teraz>

Night <ok>

That Man <walki toczycie sami, ja najwyzej moge wyrzuci czy cios trafił czy nie>

Night <ale na podrywy pozwolisz? >

Sol Badguy <Green, priv. >

Kiske Ky <Sola? ble>

Kiske Ky <100% koksu>

Night <dziewczyny leca na niegrzecznych chłopców >

Kiske Ky <bleeee>

Sol Badguy <Może zrobimy timeskip? Ja i Ky jesteśmy gdzieś, Night patrzy i kibicuje Solowi... Żyć, nie umierać. :D>

Kiske Ky <na miesniakow tez?>

Kiske Ky <ja sie czuje... samotny >

Sol Badguy <Tj. ja i Ky walczymy ze sobą. >

Night <ja nie kibicuję, ja tylko patrzę >

That Man Ky i Sol

That Man Stoicie na przeciw siebie na środku pustkowia

That Man Night stoi z boku... STOI Z BOKU i robi co chce...

That Man Ktoś was obserwuje, nie wyczuacie tego jeszcze. na razie jesteście skupieni tylko na sobie.. co robicie..

słucham

Sol Badguy - A więc przyszedłeś, Ky... Co cię tu sprowadza?

Sol Badguy <Green nie lubi GG.>

Night Skoro stoję z boku, to mogę tylko patrzeć na walczących mężczyzn.

Kiske Ky - Ty, Sol. Dobrze wiesz, o co chodzi. Masz informacje a ja chce je poznac. I jestli to konieczne,

wydusze je z ciebie sila!

Kiske Ky <i slinic sie do Sola? >

Sol Badguy <Z/w, Yoshidzie coś napiszę.>

That Man <no grajcie grajcie>

Night <tego akurat nie >

That Man <zaraz wejde niech tylko coś miedzy wami ziskrzy zostawiam wam tylko na chwile wiecej swobody>

Kiske Ky <btw Siri - zaczne ci wysylac te logi>

Sol Badguy <Dobra, później prześlę Yoshidzie dane o Night, ew. Siri mu wklei. >

Sol Badguy <Na maila jej wyślij.>

Night - Szybciej troszeczke! - ponaglam chłopaków, żeby juz zaczęli.

Sol Badguy - Jakie informacje, Ky? Czy ty myślisz, że ja coś wiem? Nie rozśmieszaj mnie...

Kiske Ky - Wiem, ze miales cos wspolnego ze stworzeniem Gears, Sol! I wiem, ze masz informacje o tym, kim jest

glowny sprawca wojny!

Sol Badguy - Nie będę ci mówił, czy to prawda, czy nie. Domyśl się sam.

Sol Badguy - A teraz dosyć gadania. Walczmy.

Sol Badguy <I partyjka GG w Sieci. >

Kiske Ky - Walczmy.

That Man *w tym momencie Night czuje jak coś złapało ją od tyłu za ręce*

That Man *szybko unieruchamia ją za pomocą strun*

Sol Badguy Podbiegam odrobinę do Ky'a, po czym strzelam w niego z Gun Flame'a.

Kiske Ky Kontruje Stun Edgem i atakuje Worpal Thrustem.

Night Wydaję z siebie pisk, który i tak nie zwróci uwagi chłopaków...

Kiske Ky <slyszymy?>

That Man *o ile spojrzycie w jej stronę dostrzerzecie co sie dizej i usłyszycie*

Kiske Ky <powiedzmy ze razem spogladamy w tej samej chwilki>

That Man Dostrzegacie, że Night obwiązana jest mocno strunami

Kiske Ky - Night!

That Man *tu i ówdzie...*

That Man *zza diewczyny uśmiecha się kobieta ubrana w obcisły czerowony strój*

Kiske Ky Odskakuje od Sola i biegne w strone dziewczyny.

That Man *Odgarnia kapelusz z głowy*

Kiske Ky - To znow ty, wiedzmo!

Sol Badguy Po Gun Flamie od razu odskakuję i biegnę do Night.

That Man *poznajecie ją to I-No* Ostroznie chłopaki.. bo dziewczyan zginie

That Man *struny na ciele Night zacieśniająsie, wyraźnie Cię to Boli Night*

Night - Au! Poczekaj tylko... - odgrażam sie. Niech no tylko stanie sie cud i struny pękną, poszatkuję ją...

Kiske Ky Zatrzymuje sie. Patrze nienawistnie na I-no. - Czego chcesz?!

Sol Badguy Zatrzymuję się i myślę, co zrobić w tej sytuacji.

That Man *cud się nie wydarzy, I-No wysyła całusa do Sola* Witaj Sol.. dobrzeCię znowu widzieć

That Man *mruga, piersi zafalowały jej, bluzka niemal je odsłania.. niemal*

Sol Badguy - Zdejmij z niej strunę i walcz ze mną... - syczę do niej.

Night Szarpię się jakoś, może uda się poluzować struny, czy coś...

Kiske Ky <ona by raczej powiedziala 'Niesmiertelny plomieniu'>

That Man nie tym razem Nieśmiertelny Płomieniu *zagewizdała*

Sol Badguy <Dobra wiadomość: Sil jest.>

That Man <chyba Niemoralny -.-'>

Sol Badguy <Zła wiadomość: Gofra nie ma. :/>

That Man *na przeciw was wyskoczyły dwa identyczne geary*

Kiske Ky Rzucam sie na Geara ze Stun Dipperem.

That Man *swoim wyglądem przypminają nieco Obcych z filmu obcy*

Sol Badguy Przygotowuję lepiej Fuuenkena.

That Man Ky-twój przeciwnik zatrzymuje prawą dłonią cios mieczem

That Man Sol- twój szybko ruszył w twoją stronę i skacze na ciebie wyciagając pazury

Sol Badguy - Bandit Bringer! - krzyczę, po czym wyskakuję na przeciwnika.

That Man W tym samym czasie I-No wraz z Night ucieka

Kiske Ky Koncentruje sie i posylam mu blyskawice w pysk druga dlonia.

That Man Sol - G1(tka nazwe twojego przeciwnika) unika ciosu i odskakuje na bok, zamiata powietrze ogonem

strzelajc kolcami w Ciebie

Night <ciekawe, jak ją uniesie...>

That Man Ky - G2(to twój przeciwnik) ledwo unika błyskawicy, po lewym ramieniu spływa zielona krew

That Man <o to sie nie martw tylko odgrrywaj Siri>

Sol BadguyUnikam ataków, ew. zasłaniam się mieczem.

Kiske Ky <damsel in distress :D>

Night Odgrażam się w myślach, co zrobię tej dziwce, ale póki co, szerpie się, może się uda jakoś te struny

poluzować...

Sol Badguy W razie czego używam Gun Flame'a na wzór Stun Vipera, by spalić kolce.

That Man Ky - g2 dotyka rannego ramienia, macza w nim pazury i wypuszcza pazury z dłoni celuac w ky

Kiske Ky Nie przerywam ataku. Na agresywna bestie trzeba z jeszcze wieksza agresja. Nacieram.

Kiske Ky Strzelam w pazury blyskawica.

Sol Badguy I w ten sposób próbuję podejść do przeciwnika.

That Man Sol - wybierz jedna opcje:D. No dobra zablokowałes kolce, spaluyły sie w ogniu twojego miecza... nie

zauwazyłeś ze w tym sammym casie twój przeciwnik znalazłsię niemal przy Tobie.. zamachnął się rękąz pazurami i

drasnąltwoje ramię.. czujesz iekacy ból

That Man Night - nie udaje Ci sie to.. w kadym razie warto cis oejrzec

Night <ke?! oO>

Sol Badguy - Argh! - syczę. Po chwili nagle staram się pod nim wyskoczyć z Volcanic Vipera.

That Man Ky - błyskawica ponownie trafia potowra tym razem w nogę... mimo to atakuje ciebie tym razem ręcznie

That Man N - warto się rozejrzeć*

Kiske Ky <Siri - logi sa na PW>

That Man (doskonałą decyzja) gear wylatuje w powietrze z sykiem

Night W takim razie rozglądam się, przy okazji pytajac. - Chesz mnie na seksualną zabawkę, czy tylko do

eksparymentów?

Kiske Ky <i nie ma za co ;) >

Sol Badguy Kiedy jest w powietrzu, dobijam ją kopniakiem wwalającym wręcz w ziemię.

Kiske Ky Schodze z drogi Gearowi i atakuje go na odlew.

That Man I No - o tym zadecyduje kto inny. zamknij się dziwko *warknęła ino* dalej lecicie na jej gitarze w

niewiadomym kierunku.. widzisz tylko pod sobą pustkowia i zblizajce sie góry

Sol Badguy <Tj. to, co robił Sol w grze.>

That Man Sol - zszkowoany gear ląduje na zemi, zarył ja dośc głeboko... mimo to podnosi się jeszcze, chwieje sie

na swoich 4 łapach

Night - Mów za siebie. Nie ja sie tu ubieram jak dziwka. A swoja drogą, ładny kapelusz.

That Man Ky- zła decyzja, g2 szybko zmienia kierunek ataku, jego pazury przebijają twój bok

That Man N - Ino prycha tylko, uderza Cię w twarz, "zamknij się wreszcie"

Sol Badguy Gdy opadam na ziemię, podchodzę do niego i łapię go za klatkę piersiową. Następnie atakuję go pięścią z

wolnej ręki. (Ten atak to overdrive, robił go Sol EX.)

Night - Au! Jak se chcesz! - Postanawiam się już nie odzywać tylko patrze sobie na krajobraz pode mną.

That Man Sol - z geara zostają resztki.. za to Ciebie oblewa oślizgła maź

Kiske Ky - Tsk! - Sycze z bolu probuje znow zaatakowac Geara agresywniej. Podbiegam do niego pod oslona Charged

Stun Edgea

That Man Sol - nagle poczułeś sięosłabiony, miecz Ci ciąży

Sol Badguy "Rany, ohydne! Geez...".

Sol Badguy - C... co się dzieje?...

That Man <nie musisz podbiegac gear jest przy Tobie>

That Man Ky - masz mozliwosc usiec geara póki ten jest przy tobie... g2 poraża Twój miecz z pwodou jego bliskości

That Man Sol - rana na twoim ramieniu czernieje szybko...

Kiske Ky Odpycham go kopnieciem i posylam w niego Charged Stun Edge

Kiske Ky Jak trafiam, poprawiam Sacred Edgem

That Man Ky - CSE przebija g2 zabijajac go wreszcie , ciało geara drży w pośmiertelnych konwulsjach

That Man N - wreszcie doaltujecie do jakiś gór... lądujecie na jakimś urwisku

Kiske Ky Lapie sie za bok. Rozgladam sie za sladami Night albo Sola.

That Man Night (n) - Ino stawia Cie na ziemi ale nie puszcza więzów, ruszaj szybko

Sol Badguy "Rany... Co robić?". Teraz już wiem. To moja jedyna szansa. - Dragon Install! - To mnie powinno uleczyć.

Tak sądzę.

That Man Ky - Night nigdzie nie ma, Sol stoi nieopodal

Night Klnę w myślach na tą cholerną babę, jednak co ja mogę, ruszam... Tylko nie wiem nawet, gdzie ona mnie

prowadzi.

Kiske Ky Klne po nosem i podbiegam do Sola. - Sol! Zyjesz?

Sol Badguy - Ta... Jak cholera...

Sol Badguy Wciąż łapię się za ranę.

That Man Sol - czujesz się tylko osłabiony.. rana krwawi obficie.. dziwne jak na tkie draśniecie

Kiske Ky - Wstawaj! I-no porwala Night!@ Szlag, w ktora strone polecieli!

That Man Ky - podobnie tyle ze twoja rana o wiele poważniejsza pododuje ze upadasz na ziemię z bólu

That Man N - idziesz korytarzem

That Man N - to jakaś jaskinia nie wiesz dobrze, rozgladasz się ?

Night Idę sobi dalej, rozglądajac się. - Ładny wystrój, ale przydałby sie dekorator.

Sol Badguy - Ky? Cholera...

Kiske Ky Klekam na jedno kolano. Przeklinam ponownie. - Sol... To nie sa gears z czasow wojny...

That Man N - nic nie widizsz jest tak cholernie ciemno, INo pcha cięsztrchajac koncem gitary

Kiske Ky - prawda?

Sol Badguy - Ta, zauważyłem...

That Man Ky, Sol - w oddali widzicie wysoką postać kroczącą w dość zabawny sposób

Sol Badguy - Normalnie to przy "drobnej" ranie nie powodują poważnych szkód.

That Man (o ile tam spojrzycie)

Night <Faust! ^^>

Kiske Ky - Podobno juz ich nie tworza...- Sycze z bolu.

Sol Badguy "A kto znowu?".

Sol Badguy Spoglądam.

Kiske Ky <Zapppa :P>

That Man N - Dochodzisz wreszcie do oswietlonej częsci jaskini, przed sobą widzisz korytarz wszedzie obity

metalem.. przed Tobą metalowe drzwi

That Man *facet zbliża się do was, na głowie nosi papierowy worek*

Kiske Ky Patrze w strone, gdzie spoglada Sol.

Sol Badguy <Zappa nie jest wysoki. :P>

Kiske Ky <:P>

Night Idę, drepczę, maszeruje... Pełen serwis. Tylko przed drzwiami isę dopiero zatrzymuje. "Swietnie... Żyć

nie umierać..." - Kurde.

Kiske Ky <fakt :P>

Night <mówiłam, że Faust ^^>

Sol Badguy "A to znowu jakiś komik czy kto?... Ała. Kurde.".

Kiske Ky <no tak - i nas 'uleczy' hm?>

That Man *dostrzegacie że zanim wlecze się jak pies inna postać*

Sol Badguy Spoglądam, jaka to postać.

Kiske Ky <a do Night dolecimy na statku johnnyego ktory przypadkiem sie w poblizu znajdze :P>

That Man *o ile się przyjrzecie lepiej dostrzezecie że to jakiśczłowiek*

Kiske Ky <A Faust tu ana grzybki przyszedl :P na srodek pustkowia :P>

Sol Badguy <:D>

That Man <spokojnie chłopaki>

That Man N - drzwi otiweraja się

Night Czekam, aż sie otworzą.

That Man N- dostrzegasz, że na straży stoją dwa kolejne geary podobne do tych które zaatakowały Ky i Sola, te są

jednak uzbrojone, niektóe elementy ciała zastępują metalowae kawałki, Ino ppcha Cię dalej korytarzem

Night Skoro pcha, to idę, a co mam robić? Mieczy nie siegnę.

That Man Ky, Sol - Faust i Zappa miaja was

Sol Badguy "Lepiej zapytać, niż żeby szlag miał mnie trafić...". - Podobno jesteś jakimś lekarzem, tak? - pytam lekko

lekceważąco wysokiego gościa. - To zajmij się mną i kolegą, OK?

Kiske Ky Patrze zdziwiony na Sola - Przeciez to Faust!

That Man Faust w pewnym momencie odchyla się do tyłu tak że ciało jego tworzy kąt ptrosty

Sol Badguy <Wiem, udaję. :P>

That Man Przekreca głowe w wasza stronę?

Sol Badguy <Może mieć sklerozę albo nigdy go nie widzieć. :P>

That Man oooo potrzebujecie Leczenia *udchyla sięjeszcze bardziej i spoglada na zappę kracacego za nim jak pies*

Kiske Ky <ale Ky mowi to bvo jest zdziwiony ze w ogole chcesz Fausta o pomoc prosic!>

That Man Wybacz mały przyjacielu ktos mnie potrzebuję

Kiske Ky >:D>

Sol Badguy <Aha. ;] Ale Sol ot tak sobie nie chce zginąć, mowy nie ma. :D>

That Man N - idzesz tymi korytarzami aż wreszcie jedne drzwi otwiraja się z boku

Night Idę, idę... "Zaraz mnie wrzuci do celi... Tradycja." - Długo jeszcze?

Sol Badguy <Gdzieś we wnętrzu umie myśleć o sobie i innych, choć na zewnątrz ma wszystkich gdzieś. :D>

That Man Połowa pokoju jest oswietlona a połowa zagaszona... dostrzegasz rysy Tronu.. ktoś na nim siedzi,, a nad

nim Widzisz kolejna postać z rogiem na czole

That Man Ky i Sol

Kiske Ky <Raven>

That Man Faust wyciaga wielki skalpel...

Sol Badguy <A potem oboje mi odpiszecie na sesję Naruto. :P>

That Man Cóż panowie... ale to leczenie nie za darmo..

Kiske Ky <dzis?>

That Man <ky tak zgada sie>

< 1KiskeKy > <nie chce mi sie :/>

Sol Badguy<Dobrze by było w ten weekend. ;]<

Sol Badguy >*

Kiske Ky <jutro ale nie dzis>

Sol Badguy <Mnie się nie śpieszy za bardzo.>

Night Patrzę... Patrzę... Całe szczęście, że ta pinda nie była tak wredna, żeby mi kaptur zdjąć. Tak wiec

sobie patrzę na tych dwóch. "Ale cyrk..."

Sol Badguy <Czy tylko ja myślę, że ta sesja to syf? =D>

That Man Ky i Sol - Faust stawia przed soba skalpel i rusza na was dwóch... Zappa atakuje Ky a Faust Sola

Kiske Ky < ^^" no comment ^^"""">

Sol Badguy <To nie wina Yoshidy, ale cóż... Po prostu za dużo off-topujemy. ;]>

That Man <a tak sie staram> :(

That Man Faust atakuje skalpelem Sola, ładne ciecie z góry

Sol Badguy <To nie twoja wina, mówię. Dobrze mistrzujesz na razie.>

Kiske Ky <spoko - na 1szy raz nie jest zle :P zebys moja 1sza widzial xD>

Sol Badguy> Staram się zablokować mieczem.

That Man Zappa przywołuje duchy i kolejne wysyła w stronę kya

Sol Badguy <Gdybyś widział MÓJ pierwszy raz... a to nie była wcale sesja Naruto. :P<>

That Man N - Z tronu słyszysz głos " night.. jak dobrze Cięwidzieć"

Night - My się znamy?

Kiske Ky Ledwo moge sie ruszac. Musze sie skupic na defensywie. Gromadze energie z wczesniejszej walki i

wyzwalam w postaci tarczy <Active Defence>

That Man N - cóz... przynajmniej ja znam Ciebie _słyszysz głos ThatMana

That Man Sol - Faust cofa skalpel Otiwera drzwi i znika

Night - No dobra, dosyc tych czułosci, do rzeczy proszę.

That Man Sol - Faust pojawia się za Tobą i dźga Cię Skalpelem w miejsce gdzie masz ranę po ucieciu

That Man Ky - Duchy robijają się o tarczę

Sol Badguy - Ty sukin... - nie dokańczam.

That Man Ky - Zappa krąży wokoło Ciebie... przywołuje psa i wysyła go na Ciebie

That Man Sol - czujesz jak ból w ramieniu mija... czujesz zemozesz dierżyć miecz

That Man Sol - W tym czasie Faust zakręcił skalpelem wbił się w powietrze i rzucił Torbę z niespodzianką

Sol Badguy - Uff... Już lepiej.

Kiske Ky Sciskam Fuuraiken w dloni. Posylam blyskawice w Zappe i atakuje go, co powinno odwolac jego duchy.

That Man Night - widzisz chciałbym dowiedziec się czegoświecej o tobie... mam dla Ciebie zadanie

Sol Badguy "Nie jestem naiwny - nie otworzę tego.".

Kiske Ky <xD>

Sol Badguy <A ty byś chciał otwierać torbę od FAUSTA? :D>

That Man Sol - torba wybucha przed Tobą.. ogarnia Cie chmura dymu wywołuje ona u Ciebie kaszel

Kiske Ky <nie xD>

Sol Badguy - O kurna... - padam na twarz.

That Man Ky - zappa podbiega do Ciebie i kopie Cię z ziemi w pysk.. wylatjesz w powiettrze

Sol Badguy "Wniosek? Lekarze to zuo".

Night - Aha. A to nie dało sie po dobroci? Nie, żebym narzekała, ale krępowanie mnie strunami nie jest chyba

etyczne.

Sol Badguy Wstaję.

Kiske Ky <dust? :P>

That Man N - nie było innego sposobu... Raven.. zaprowadź panią na Arenę..

Night - A może by mnie tak ktoś rozwiązał?

That Man Sol - czujesz jak wreszcie wracaja Ci siły

Night- To BOLI!

Kiske Ky Probuje odzyskac kontrole nad lotem i obronic sie przedatakami. Nie wiem, jak duzo jeszcze mam energii.

That Man Sol - w tym momencie Faust odlatuje w stronę wyrzuconego w powietrze Ky

Sol Badguy "No, ale przynajmniej jestem cały i zdrowy...". Obserwuję Ky'a znajdującego się w powietrze. "Ky?".

That Man Sol - atakuje Cie za to zappa prz pomocy swojego duchowego golema

Sol Badguy <Pudzian! :)>

That Man Ky - Faust łapie Cie w powietrzu i spada za tobą na Ziemię

Kiske Ky <uwazaj... on jest zuy...>

That Man Ky - zacyzna krecic Ci się w głowie

Sol Badguy Przygotowuję Fuuenkena. Chwilę później wołam: - Gun Flame! - i strzelam z płomienia.

That Man Night - Raven prowadzi Cię do innego pokoju...

Night <Raou! łii ^^>

Night <a rozwiazał mnie chociaż?>

That Man N - wpycha Cię do niego wiezy wreszcei zwalniają

Kiske Ky Probuje zrzucic go z siebie. Zaatakowac ostrzem. Cokolwiek, zeby sie uwolnic.

That Man wreszcie*

Night Prawie się potykam, kiedy mnie tak wepchnął. "Kultura, nie ma co", myślę z ironią.

That Man Ky- nie dajesz rady, FAUST tworzy pod tobą lustro.... wchodzi w nie i znika...

Night Rozcieram ręce i syczę przy okazji. To boli...

That Man Sol - Zappa skacze unikając ciosu... Golem w powietrzu atakuje cię niczym potemkin swoimi pieściami

Kiske Ky> Obracam sie na bok i unosze na czworaki. Staram sie wstac.

That Man N - w pokoju jest ciemno... czujesz jak ziemia zapada siępod tobą.. zjeżdżąsz w dół

Sol Badguy Odskakuję tak, aby uniknąć ataku. W powietrzu zaś wyskakuję na Zappę z: - Bandit Revolver!

Sol Badguy <O ile udało mi się odskoczyć. ;]>

That Man Ky - w tym momencie Faust wynurza sie z lustra i dźga Cię w bok ten sam który zostałeś ranny

Night Czując dziwne uczucie w żołądku, w myślach miotam obelgi na moich 'ciemiężycieli'.

That Man Sol - trafiasz Zappe.. chłopak zarył ładnie w ziemię i tak już został

Kiske Ky Kolejny, glosniejszy syk bolu wyrywa sie z moich ust.

Sol Badguy Pokazuję mu kciuk do dołu.

That Man N - wreszcie zabawa sięskonczyłą, upadasz tyłkiem na piasek.. zapalajasię światła słyszysz głos "Witaj

na mojej arenie"

Sol Badguy - You're going down - mówię.

That Man Ky - czujesz się o wiele lepiej...

Night - Czuję się jak gladiator z tych książek... - mruczę, wstając na nogi i otrzepując sie z piasku.

That Man Faust wzlatuje w powietrze .. łapie za fraki Zappe i odlatuje z nim w strone widocznego na wschodzie

miasta

Kiske Ky - Ee? - Wydaje z siebie zdziwiony dzwiek.

That Man [brat sie rzuca proponuje kontynuować innym razem ] :)

Sol Badguy "To tam na wschodzie jest jakieś miasto?".

Sol Badguy <A dobrze. :)>

Night <neeee! :(>

Kiske Ky < :P >

Sol Badguy <Sesja niezła, tyle powiem. ^_^>

That Man *jest jest o ile sie dobrze rozejrzesz.. pustkowia w koncu moga być w poblizu miasta>

Kiske Ky <jak na imrpowizke i 1szy raz - boska ^^>

Sol Badguy <Heh. :)>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sesja od dawna zapowiadana, która wreszcie się odbyła. Nazwy sesji nie mam... ja nie wymyśliłem i inni także nie... Niech będzie: Sesja boromira ;)

Sesja boromira - rozdział pierwszy, część pierwsza.

Termin: 13 czerwca

Gracze:

Siri (Kate Sharland)

SR (John Doe)

gofer (Thomas Morgan)

KaGeX (Jack "Blady")

MG: boromir_blitz

Legenda:

- Dialogi

"Myśli"

<komentarze i dyskusje około i pozasesyjne> - te zostały prawie całkowicie usunięte (z drobniutkimi wyjątkami)

Wiadomości wstępne

Kate

Lato. Wraz ze swoją klasą pojechaliście na wycieczkę do parku Yellowstone. Ot tak ? żeby nie siedzieć w szkole podczas tych ostatnich dni przed wakacjami. Problem w tym, że klasa wasza była liczna, a do tego dołączyło parę osób z innych szkół. Po parku zaś mogły się poruszać grupy maksymalnie piętnastoosobowe z przewodnikiem. I tak zostałaś przydzielona do grupy tylko z jedną znajomą, którą z trudem mogłabyś nazwać koleżanką, skoro się nie lubicie. Sara Greyfield. Typowa blondynka, choć akurat naturalna. Głupia lalunia latająca za chłopakami. Ładna, jasnowłosa, całkiem wysoka, ale nie za wysoka i zaopatrzona przez naturę w bogate ?walory?. To przyciąga facetów. Niestety wolałaś już przebywać z nią, niż z pozostałą trzynastką osób, które okazały się napalonymi chłopakami z jakiejś drużyny sportowej. I ciekawym było, że lalunia ? Sara ? także ich nie polubiła i trzymała się blisko ciebie. Aż w końcu oboje poczułyście... potrzebę. Zwyczajną ludzką potrzebę załatwianą w spokoju z dala od oczu innych. Nie chcąc nikomu nic mówić, szybko pobiegłyście do pierwszej latryny, jaką widziałyście, ale gdy wyszłyście... waszej grupy już nie było. Biegłyście ich szukać, ale nadal nic. Zgubiłyście się, a mapy też nie było w waszym posiadaniu. Bo po co wam była, skoro od prowadzenia was był przewodnik? Słowem ? znów wpakowałaś się w kłopoty. W pewnej chwili, gdy zaczynało się ściemniać, przemierzając lasy parku, natrafiliście na kilka osób leżących na kocu wśród koszy z jedzeniem. Ot jakiś rodzinny piknik. Osób było trzy sztuki. Jeden facet i dwie kobiety, z tego jedna o wiele młodsza. Facet i dziewczyna siedzieli odwróceni do was tyłem, zaś kobieta wygrzewała się na słońcu, za nimi. Pomyślałaś, że skoro tu sobie przyszli na piknik, to muszą znać okolicę. Tylko dlaczego byli tu o tak późnej porze? To było co najmniej dziwne i obie się w tym zgadzałyście ale nie miałyście wielkiego wyboru...

- Spytajmy ich o drogę ? Powiedziała Sara i ruszyła w ich stronę. Pociągnęła cię za rękę. Ani ty, ani ona nie chciałyście zostawać same.

John Doe

Minął rok, odkąd twoja ukochana stała się ofiarą niecnej magii czarowników. Od tego czasu cierpliwie czekałeś na jakikolwiek sygnał od Matki. Jakikolwiek znak, który mógłby cię naprowadzić na coś, co mogłoby pomóc twojej miłości. Jednak znaku nie było.

Wiosna - okres kiedy Yellowstone przeżywa największe oblężenie ? ustąpiła miejsca gorącemu latu. A w taką pogodę większość osób wybiera raczej leniuchowanie na piasku plaży w Santa Monica, niż przechadzanie się ścieżkami parku. Gdzieniegdzie jednak wciąż spotykasz zgubionych turystów, czy za bardzo hałasujące wycieczki szkolne. Jeszcze dziś wskazywałeś paru osobom drogę do różnych miejsc. Zwykle nie były one w parku, a poza jego granicami. Cóż, to utwierdziło cię w przekonaniu, że mało kto potrafi zachwycać się urokami Matki. Celami podróżnych były przeróżne zamki i katedry, jakie znajdowały się niedaleko obrzeży parku. Ostatnio nawet słyszałeś, że jakiś zakon wykupił niedaleki zamek na siedzibę dla ich bractwa. Rzecz jasna to była tylko ploteczka i nie interesowało cię to za bardzo.

Czekałeś na znak.

Aż do chwili, kiedy to tego właśnie wieczoru o godzinie 20.34 stało się coś... dziwnego. Już miałeś zamiar zgasić światło i iść się myć, kiedy to wyglądając przez okno zobaczyłeś jakiegoś człowieka. Stał przed twoim domem odwrócony tyłem. Na oko miał może 35 ? 40 lat. Nie był przygarbiony, ale i poza, w której stał nie zasługiwała na miano wyprostowanej. W tym świetle ciężko ci było cokolwiek zobaczyć, bo księżyc nie był zbyt łaskawy. Mężczyzna wyglądał ci na turystę. O tej porze park może być niebezpieczny...

Thomas Morgan

Lepiej być nie mogło. Minęły jakieś trzy miesiące, odkąd pierwszy raz do ciebie przyjechali swoją ciężarówką. Jacyś zakapturzeni mnisi czegoś-tam, którzy mieszkali niedaleko ciebie w jakichś ruinach. Nie bardzo cię to interesowało. Ważne było to, że z wielką chęcią wykupywali plony twojej pracy. Oczywiście sprzedawałeś po nieco niższych cenach, ale ? primo ? nie traciłeś funduszy ani czasu na załadunek i przewóz wszystkiego do punktu skupu ? secundo ? mnisi nie chcieli na nic żadnych papierów. A zatem nie płaciłeś podatku. Żyć nie umierać, kiedy kasa sama do ciebie przychodziła, a i sami mnisi sprawiali wrażenie miłych. Kiedy pytałeś o to, dlaczego nie zaopatrują się w jakimś mieście, odrzekli że ich śluby zabraniają im oddalania się od klasztoru. Jedyną osobą, jaka jest w ich zasięgu byłeś właśnie ty ? farmer mieszkający nieopodal parku narodowego Yellowstone. Byłeś jednak niemal pewny, że widziałeś ich ciężarówkę dzień w dzień jadącą późną nocą dużo dalej, niż do twej farmy - prawdopodobnie do jakiegoś miasta. Zapytałeś więc, dlaczego nie powiedzieli całej prawdy. Odrzekli, że to nie mnich prowadzi ciężarówkę, bo im nie wolno prowadzić pojazdów. A kierowca ma swoją rodzinę w mieście nieopodal. Więcej nie wypytywałeś. Różne, dziwne restrykcje się zdarzają u mnichów... Tym bardziej nie pytałeś, by nie tracić dobrego klienta.

Pewnej późnej, letniej nocy zacząłeś na dobranoc czytać sobie dzisiejszą gazetę. Zajadając przekąski i wlepiając oczy w literki usłyszałeś, jak zwierzęta robią się... niespokojne? Nie zapowiadali burzy, a działo się tak tylko w takim wypadku. Wyjrzałeś przez okno i zobaczyłeś jak jakaś kobieta wchodzi do twojej stajni. Właściwie, to zobaczyłeś tylko kawałek jej znikającego ci z oczu materiału sukni. Niewiele było ci trzeba myśleć ? ktoś chce ci chyba właśnie konie podprowadzić! A nawet jeśli nie ? może jej się coś stać, bo jeden z twoich ogierów jest cięty na nieznajomych.

Jack "Blady"

Minęło wiele lat odkąd wyszedłeś spod chroniącego cię skrzydła twego mentora i wybawcy. I od tamtej pory radziłeś sobie znakomicie. Rozbiłeś już przynajmniej kilka pomniejszych kultów nieumarłych i wybawiłeś wiele nawiedzonych miejsc od złego wpływu. Droga losu zaprowadziła cię w końcu na obrzeża parku Yellowstone, konkretnie na pola uprawne niedaleko granicy. Postanowiłeś przeczekać noc, ukryty w wysokim zbożu. Wyjąłeś swoje koce, którymi okrywałeś się wieczorem, gdy nie miałeś gdzie spać i już miałeś zamiar zamknąć oczy, kiedy poczułeś silne zaburzenia w negatywnej energii magicznej. Jednak szybko ustały i został po nich ledwie cień. Coś, jak dziwne uczucie po wyjęciu drzazgi ? niby już jej nie ma, ale czujesz, jakby nadal była. A energia ta nadeszła z... cóż ? to nigdy nie jest łatwe do określenia. Z jakiegoś powodu jednak czujesz, że jej źródłem są pobliskie tereny. I wtedy poczułeś kolejne zawirowania. Te były już bardziej wyczuwalne. Zdecydowanie dochodziły z pobliskiego domu farmy, na której polu chciałeś nocować. Nie bardzo uśmiecha ci się spać w miejscu, gdzie prawdopodobnie ktoś korzysta z czarnej magii, a i zostawianie kogoś takiego za sobą bez sprawdzenia też nie jest ci na rękę. Poza tym ? ktoś na tej farmie może potrzebować pomocy...

<+John_> Otwieram drzwi, lekko odchrzakam i mówię: - Przepraszam. Co pan tutaj robi? Park jest zamknięty.

<@Jack_Blady> Dosc zdenerwowany wchodze na teren farmy. Rozgladam sie po okolicy i dosc niepewnie pukam do drzwii.

<%boromir_blitz> John - Mezczyzna wydaje sie nie reagowac na twoje slowa. Stoi tak samo, jak stal i nie rusza sie w ogole.

<%Kate> Jakoś nie uśmiechało mi się pytać tych ludzi o drogę. Ściemniało się, wiec było trochę niebezpiecznie. - A-ale Sara... A... A j-jeśli...?

<%boromir_blitz> Jack - Zanim dochodzisz do farmy cos sie dzieje. Slyszysz wokol siebie ciche, posuwiste kroki i szelest zboza. Jakby ktos sie do ciebie powoli przedzieral...

<+John_> Obchodzę go dookoła. - Przepraszam. Słyszy mnie pan? Park jest zamknięty. Co pan tu robi?

<+John_> Zatrzymuję się tak, aby stać przed nim.

<+Thomas> Wkladam buty i kurtke, zabieram na wszelki wypadek strzelbe. Wychodze i ide do stajni, moze ona potrzebuje pomocy?

<@Jack_Blady> Ogladam sie za siebie i powoli wyciagam przed siebie reke. "Jesli cos sie jeszcze poruszy, to bedzie tutaj jasno..."

<%boromir_blitz> Kate: - Co 'a jesli'? Chcesz tu zostac w tym lesie na noc? Juz wole z dziwakami rozmawiac, niz tu nocowac...

<%Kate> - A-ale... - jednak po tym zamilkłam. Coś czułam, że mnie wyśmieje. - T-ty pytaj.

<%boromir_blitz> Thomas: Idziesz do stajni trzymajac strzelbe w dloniach. Uchylasz lekko drzwi i widzisz jak tamta kobieta... kleczy na ziemi przy martwym zrebieciu i ogryza go z miesa. Cale jej ubranie jest umorusane we krwi. Ogier, jak i klacz, ktore posiadasz skacza i rza glosno.

<+Thomas> Celuje w dziwna postac ze strzelby - Kim jestes?! - w kazdej chwili jestem gotow do strzalu

<%boromir_blitz> John: Stajesz przed mezczyzna. I to co widzisz zdecydowanie nie jest przyjemne. Jego cialo wyglada na takie, ktore juz dawno zaczelo sie rozkladac. Brakuje mu sporego kawalka nosa i dolnej szczeki. Co wiecej - postac nagle rusza wolno do przodu - w twoja strone...

<+John_> Odsowam sie od tego czegos w takim samym tempie, jak to do mnie podchodzi. - Czym jestes i czego chcesz?

<%boromir_blitz> Jack: Zaczynasz czuc coraz silniej, ze wokol panuje mroczna magia. I juz rozumiesz jej zrodlo, gdy slyszysz charakterystyczny jek. Co wiecej - jest ich przynajmniej ze cztery a w wysokim zbozu slabo wszystko widac.

<@Jack_Blady> Wyciagam reke przed siebie, mamrocze zaklecie i z mojej reki powinna wyleciec mala kulka dajaca oswietlenie

<%boromir_blitz> Kate: - jak chcesz - mruknela do ciebie i podeszlyscie blizej - Przepraszam bardzo czy nei wecie panstwo... o Boze! - krzyknela widzac, kim byli ludzie. A widok byl potworny. Tych dwoje kleczacych wlasnie robilo sobie uczte z wnetrznosci kobiety. Teraz ich oczy spojrzaly na was. Oboje wstali i zaczeli powoli sunac w wasza strone. Sara krzyknela i rzucila sie do ucieczki przez lasy.

<%boromir_blitz> Thomas: Twoj glos chyba ja zaalarmowal. Postac wstala powoli z kolan i odwrocila sie w twoja strone. Cala jej twarz pokrywal grube skrzep krwi. Zacharczala cicho i uniosla dlonie w twoja strone. Powoli ruszyla do ciebie.

<%Kate> Wystarczyła tylko sekunda, by zrozumieć, co się działo. Jednak moja reakcja była nieco wolniejsza od reakcji Sary. Ale to ja biegłam szybciej. Niewiele myśląc, rzuciłam się do ucieczki. Niekoniecznie za Sarą.

<+Thomas> Bylem przerazony, serce zaczelo bic mi szybciej. - Sto... stoj! Albo strzele! - Wycelowalem w jej glowe i mocniej zacisnalem rece na broni.

<%boromir_blitz> John: Osoba ta... jesli mozna to tak nazwac... nie slucha cie najwyrazniej i dalej powoli posuwa sie w twoim kierunku. Cichy, zlowieszczy jek wydostal sie z gardla mezczyzny.

<+John_> Wciaz odsowajac sie od tego "czlowieka" mowie: - Nie wiem kim pan jest, ale uprzedzam, ze jesli bedzie pan wciaz lekcewazyl moje slowa i nie zacznie wspopracowac, bede upowazniony do uzycia sily.

<%boromir_blitz> Jack: Juz po chwili niewielka kula energii tworzy sie w twej dloni i rozswietla mroki nocy. Teraz jest ci latwiej zlokalizowac nadchodzace zombie. Jednak walka z nimi posrod wysokiego zboza moze byc trudna...

<%boromir_blitz> Kate: Uciekasz przed siebie. Krzyczysz do tego. Zwyczajna czynnosc w strachu, ktory teraz czulas. Po kilku minutach zorientowalas sie... ze Sary nigdzie nie ma. Zostalas sama.

<%boromir_blitz> Thomas: Kolejny charkot wydobyl sie z jej ust. Zdecdowanie nie miala zamiaru posluchac. Wciaz szla w twoja strone. Zostal ledwie metr. Jej dlonie prawie cie juz trzymaly.

<@Jack_Blady> - Cholera! - Przeklinam glosno. Staram sie wytezyc sluch i wzrok i ich policzyc i orientacyjnie sprawdzic z ktorych stron nadchodza

<%Kate> Teraz było jeszcze gorzej. Biegłam jeszcze przez chwilę, ale potem musiałam przstanąć, by złapać oddech. Chwila odpoczynku mogła mnie kosztować dużo, ale musiałam. Raczej to coś było wolne.

<%boromir_blitz> John: Mezczyzna nie reagowal. Byl coraz blizej ciebie i wysunal dlonie w twoja strone. Otworzyl usta. Zobaczyles resztki miesa w jego zebach.

<+Thomas> ogarnal mnie potworny strach. Ta kobieta byla wprost przerazajaca, instynktownie nacisnalem spust....

<%boromir_blitz> Jack: Sa coraz blizej. Naliczyles cztery, ale sila zawirowan magicznych wskazywala na wiecej. Nadchodzily zewszad, procz jednej strony. Strony w ktora dojdziesz do budynku farmy.

<+John_> "A wiec nie mam wyboru." Nagle zmieniam kierunek ruchu. Zamiast sie wycofywac, ruszylem bardzo szybko do przodu by z calej sily uderzyc to cos w twarz.

<@Jack_Blady> Biegne w strone budynku farmy i mam nadzieje ze tam wymysle jakis sposob na obronienie sie

<%boromir_blitz> Kate: Rzeczywiscie bylo wolne. Nie widzialas juz zadnego z nich w polu widzenia i nie sluszalas ich jekliwych glosow. Zastanawia cie tylko, czym one byly. Masz chwile spokoju i postanawiasz jeszcze troche odpoczac.

<%boromir_blitz> Thomas: Strzelba wystrzelila prosto w glowe kobiety. Ta natychmiast rozprysla sie a resztki mozgu polecialy na sciane. Konie byly nadal bardzo niespokojne. Zrebak nie zyl.

<%Kate> "Pomyślmy... Och, o czym tu mysleć?! Gonią mnie jakieś cosie, jestem sama, a Sara gdzieś uciekła! Och, niedobrze..." Jeszcze chwilę stałam przy drzewie. Ale potem ruszyłam. Musiałam znaleźć jakieś wyjście stąd. Byle dalej od tych... cosiów.

<%boromir_blitz> John: Usylszales gluchy dzwiek pekanej czaszki. Mezczyzna upadl na ziemie a pod jego glowo zaczela sie formowac bardzo mala kaluza szybko krzepnacej krwi.

<+Thomas> Nie opuszczajac strzelby wszedlem do stajni. Podszedlem do lampy i zapalilem ja. Rozpoczalem ogledziny pomieszczenia, moglo ich byc tu wiecej.

<+John_> Wciaz spogladajac ukradkiem na lezace cialo, szukaj jakiegos grubszego kija.

<%boromir_blitz> Jack: Dobiegasz do farmy, kiedy to slyszysz wystrzal z broni i gluche uderzenie czegos, zapewne ciala, o ziemie. A wiec ktos tu mieszka. I jeszcze jest zywy. Wystrzal dochodzil ze stajni.

<@Jack_Blady> Wyciagam swoj kij, kieruje swiatlo ku budynkowi przypominajacemu stajnie i powoli ruszam do przodu

<%boromir_blitz> Kate: Niedlugo szlas, kiedy koszmar sie wznowil. Tym razem jeszcze gorszy. Najpierw wydawalo ci sie, ze cos za toba idzie. Odruchowo przyspieszylas, ale wtedy zauwazylas, ze z przodu juz cos widac. Cztery przygarbione postaci. Na nic wiecej wzrok ci nie pozwalal. Bylo zbyt ciemno... I wtedy uslyszalas te same jeki, co wtedy. Bylo ich wiecej.

<%boromir_blitz> Thomas: Przeszukujesz cala stajnie. Nawet dla pewnosci wbijasz widly w siano, ale nic nie znajdujesz. Ale skads masz przeczucie, ze niedlugo bedzie ich wiecej...

<+Thomas> Jestem sam, wolę nie ryzykować. Szybko łapię siodło i nerwowo zakładam je na konia, ręce mi się trzęsa, więc nie specjalnie mi to wychodzi.

<%Kate> Tego było już za wiele. Dwie z tyłu, jeszcze ze cztery z przodu... Musiałam nagle zmienić kierunek ucieczki, w zupełnie inna stronę. Pobiegłam szybko. Może uda mi się stąd wyjść...

<%boromir_blitz> John: Znajdujesz kij, ale wtedy slyszysz krzyk jakiejs dziewczyny. Dochodzil on z glebi lasu, ale nie mogl byc daleko. Problem jest jeden. Jest bardzo ciemno.

<%boromir_blitz> Jack: Wchodzisz do stajni i widzisz tam mieszkanca farmy.Średnio wysoki, umięśniony i opalony brunet o krótko ściętych włosach i zielonych oczach. Teraz zajmowal sie siodlaniem konia drzacymi rekami.

<@Jack_Blady> Staje w drzwiach stajni i spogladam na farmera

<+John_> Biegnę jak najszybciej do domku, łapię za zapalona lampę naftowa i jak najszybciej zaczynam podażać za zródłem krzyku. - Hej! Słyszy mnie pani?! - Wołam, by łatwiej było mnie znalezć tej krzyczacej.

<@Jack_Blady> - Wybierasz sie gdzies farmerze? - Krzywo sie usmiecham

<+Thomas> Odruchowo chwyciłem za strzelbę i wycelowałem j? w postać, której wcze?niej nie zauważyłem. Zapytałem przerażonym głosem - ki.. ki.. kim jeste??

<%boromir_blitz> Kate: Biegniesz i udaje ci sie uciec dalej od tamtych maszkar. W oddali zauwazasz kogos, niosacego swiatlo. Dodatkowo wydawal sie byc czlowiekiem, bo krzyczal - Hej! Slyszy mnie pani?! - A wiec moze jest nadzieja!

<%boromir_blitz> Thomas: Byl to bardzo blady, prawie dwumetrowy mężczyzna z czarnymi, prostymi włosami do ramion. Ubrany jest w czarny płaszcz. Jego nie wyrażająca emocji twarz przecięta jest blizną od łuku brwiowego, przez oko, aż po dolną wargę. Oko jednak ma zdrowe.

<@Jack_Blady> - Widze ze masz problemy. Jestem Jack, mozesz mnie nazywac Blady. Pomoge ci je rozwiazac. - Zdjemuje kaptur i odslaniam blada twarz. Podaje mu tez prawa reke ktora wyglada jak zweglona

<%Kate> "To... To jeszcze tu ktoś jest?" -T-tak! - Podążam w stronę światła, jak najszybciej. Byle dalej od tego... czegoś.

<+Thomas> - Co tu się dzieje!? - Mowie juz troche pewniejszym glosem, lecz nie opusczam broni

<@Jack_Blady> Slyszac pytanie farmera usmiecham sie krzywo.

<%boromir_blitz> John/ Kate: Spotkaliscie sie i w poblizu nie slychac ani nie widac zadnych z tych maszkar. Ale one gdzies tam sa. To pewne.

<%boromir_blitz> John: Ty jednak jestes pewien, ze to nie krzyk tej dziewczyny slyszales.

<@Jack_Blady> - Zostales zaatakowany przez zombie. Inaczej nieumarlych. Tzn. Wnioskuje z twojego zachowania ze zostales zaatakowany.

<+John_> Staram się zlokalizować Ľródło tamtego krzyku.

<+Thomas> Widze, ze mezczyzna jest przyjazny. - jestem Thomas Morgan - mowie niepewnie - jakie zombie? przeciez to tylko legendy! - mowie, w dalszym ciagu nie opuszczajac broni

<@Jack_Blady> - Typowe... - Usmiecham sie jeszcze bardziej krzywo. - Legendy, tak? Wiec wyjdz na zewnatrz i krzyknij raz w kierunku zboz. Ciekawe jak szybko tu wrocisz, zanim legendy zaczna cie atakowac...

<%boromir_blitz> Kate/ John: Johnowi udaje sie, gdy slyszycie ten krzyk ponownie. Wyraznie blizej. Ale ten byl... przerazliwy. Pelen bolu. Jedno spojrzenie w tamtym kierunku wystarczalo. Dziewczyna wlasnie padla ofiara tych monstrow. I to gdy juz byla tak blisko!

<+John_> Szybko biegnę w stronę krzycz?cej "Może jeszcze nie jest za póĽno".

<+Thomas> - A kim ty wlasciwie jestes Jack? - mowie, i widze, że nie mam wyj?cia. w mojej dubeltówce został jeden pocisk, musze przyjac jego pomoc, wiec opuszczam bron

<%Kate> - Sara! O mój Boze! - nie moglam powstrzymać krzyku. W tym momencie chciałam ugryźć się w język. "Ile ich było...? Och, Znowu się w coś wpakowałam i jeszcze..."

<@Jack_Blady> - Ja? Hmm... Mlotem na czarownice. Tak, wlasciwie to dokladnie tym jestem.

<%boromir_blitz> Jack: Sytuacja wcale nie jest lepsza. Zombie czuja wasz zapach. Czujesz, ze sie zblizaja. Ta farma moze byc dobrym miejscem na fortyfikacje, ale z drugiej strony ile jestescie w stanie sie bronic? Jak dlugo bedziecie mogli utrzymac to miejsce, zanim te bestie was dopadna?

<+Thomas> - A wiec co robimy "mlocie"? - zapytalem, starajac sie dopiac siodlo

<%boromir_blitz> Kate/ John: Tak, jak Kate sie obawiala, byla to Sara. John dobiegl, gdy bylo juz wyraznie za pozno i bestie zaczynaly rwac ja na sztuki swoimi zebami. Byly trzy. Dziewczyna prawdopodobnie potknela sie i upadla. Tragiczny koniec dla niej, ale poczatek walki dla was. Bestie powoli wstaly i ruszyly w wasza strone.

<+John_> Chwytam dziewczynę za rękę i mówię gło?no - Szybko. Tędey. - I jak najszybciej staram się doprowadzić j? do domku.

<%Kate> Jakoś specjalnie się nie opieram. Byle dalej od tych stworów.

<@Jack_Blady> - Uwazaj, bo mozesz zostac tutaj sam... Dobrze wiec tak, oswietl mi to miejsce. - Wyciagam moja ksiege czarnej magii i zaczynam ja kartkowac w poszukiwaniu czegos co moglo by nam pomoc

<%boromir_blitz> Kate/ John: Johnowi udaje sie szczesliwie doprowadzic Kate do swojej siedziby. Jedno niepokoi Johna. Ciala mezczyzny, ktorego wczesniej polozyl juz nie bylo. Zamkneliscie drzwi i odetchneliscie oboje.

<+Thomas> Nie mam lepszego pomyslu, wiec podchodze lampa i oswietlam jackowi ksiazke za pomoca mojej lampy.

<%Kate> Ogrom całej sytuacji dociera do mnie dopiero teraz. Bez żadnych ceregieli siadam na podłodze i zaczynam płakać.

<+John_> Idę po swoj? strzelbę i zaczynam ładować kolejno pociski do przegrody magazynka "Siedem sztuk w magazynku i sporo więcej w zapasie"

<+John_> - Słowo daję. Z roku na rok tury?ci robi? się coraz gorsi.

<%boromir_blitz> Jack/ Thomas: Jack wertuje swa ksiege, jednak nie znajduje w niej nic przesadnie przydatnego w tej sytuacji.

<+Thomas> - Moze uciekniemy na koniach do miasta?

<@Jack_Blady> - Geniusz. Tylko jestem ciekaw jak zamierzasz sie przebic przez horde zombi, ktora wyczuwam w okolicy...

<%Kate> "Czemu ja zawsze muszę się pakować w kłopoty? W dodatku... Och, dlaczego wtedy nie szukałysmy wyjścia na własną rękę? To moja wina!" Płaczę nadal.

<+John_> Staram się skupić na ładowaniu i przy okazji upewniam się, czy czego? aby nie przeoczyłem.

<@Jack_Blady> - Mam lepszy pomysl. - Podaje Thomasowi moj kij i kaze mu go trzymac ostrzem od siebie

<+Thomas> Trzymam kij

<%boromir_blitz> Kate/ John: Macie chwile spkoju. Nie wiecie jednak, jak dlugo zajmie bestiom wytropienie was i zaatakowanie domku. A drzwi nie sa za bardzo wytrzymale. Podobnie jak okna.

<+John_> Odkładam naładowan? broń na stół i podchodzę do dziewczyny, po czym klękam przy niej.

<+John_> - Proszę się spróbować uspokoić. Płacz nic nie pomoże.

<@Jack_Blady> Wypowiadam krotka sentencje i z nasaczam kij negatywna energia

<%boromir_blitz> Kate: Teraz masz okazje przyjrzec sie mu blizej. Średniego wzrostu mężczyzna rasy białej. Ma lekko urodziwą, choć w gruncie rzeczy przeciętną twarz, średniej długości, ciemne blond włosy i niebieskoszare oczy. Jego ciało jest lekko umięśnione.

<+John_> - Proszę mi lepiej pomóc zabezpieczyć to miejsce.

<%boromir_blitz> John: Przygladasz sie jej. Przeciętnego wzrostu i figury dziewczyna z rudymi włosami splecionymi w długi warkocz. Blada i piegowata twarz zaopatrzona jest w błękitne oczy. Na sobie ma sukienkę koloru ciemnej zieleni. Wystarczy jedno spojrzenie by stwierdzić, że dziewczyna jest bardzo delikatna i prawdopodobnie strachliwa.

<%Kate> Nie słucham go. W tej chwili on mi sie wydaje bardzo nieczuły. Zresztą, nie mogę opanować łez.

<@Jack_Blady> - Umiesz dobrze operowac widlami Thomas?

<+Thomas> - Umiem, cale zycie pracuje na farmie

<+John_> Widz?c, że moje słowa nic nie daj?, delikatnie kładę dłoń na jej ramieniu. - Proszę. Niech się pani trochę opanuje. Wszystko będzie dobrze.

<@Jack_Blady> - Wspaniale. Nie pozostaje nam nic innego jak walka wrecz. Staraj sie wbijac metalowa koncowke w czolo.

<+Thomas> - Nie lepiej uzyc strzelby?

<@Jack_Blady> - Och! Genialny pomysl. Nie pomyslalem o tym... Ile masz naboi?

<+Thomas> - Zaladowany jeden, w domu mam jeszcze 18

<%Kate> - Nie! Nic nie będzie! Nic! - nie dbam o to, że mogę sie zachowywać za głośno. Dla mnie nie było już dobrze od roku czy dwóch, a teraz jeszcze to...

<@Jack_Blady> - Optymistycznie zakladajac ze twoje zdolnosci strzeleckie sa na zadawalajacym poziomie, dasz rade ustrzelic jakies... 14 maszkar. Dobrze, prowadz, bede cie oslanial. - Odbieram Thomasowi moj kij

<%boromir_blitz> Jack/ Thomas: Jack wyczuwa problemy. Konkretnie co najmniej dziesiec problemow powoli idacych w strone farmy. Zblizaja sie od strony pol.

<@Jack_Blady> - Sugeruje sie pospieszyc.

<+Thomas> Biegne do domu i biore naboje.

<+John_> U?miecham się lekko. - Te istoty chc? nas zabić tak samo jak tamt? dziewczynę. Ja nie zamierzam jednak tani się im oddać.

<+John_> Wstaję zaczynam umacniać dom.

<@Jack_Blady> Stoje przed domem i nasluchuje jakichs krzykow, ew. strzalow

<+John_> Zamykam okiennice i zasówam je ryglami. To samo robię z drzwiami.

<+Thomas> Wybiegam z domu. - Gdzie chcesz sie zabunkrowac Jack?

<%boromir_blitz> Jack: Nie slyszysz niczego. Chociaz nie... zblizaja sie. Sa juz niedaleko. I byc moze jest ich nieco wiecej niz dziesiec.

<%Kate> Tak bardzo chcę mu wykrzyczeć w twarz, że on nie rozumie. Że to przeze mnie Sara nie żyje. Przez mój 'far'. Ale nie mogę. Wizja zbliżajacych się stworów skutecznie odebrała mi chęć do krzyku. Mogłam jedynie czekać.

<@Jack_Blady> - Stan w miejscu w ktorym nie moga cie zaskoczyc i zajsc od tylu. Jak bedziesz pewien celu, strzelaj. Tylko prosze, nie ustrzel mnie.

<%boromir_blitz> John: Przygotowujesz dom na nadejscie potworow, gdy pierwszy z nich pjawia sie w twoim polu widzenia. Zaraz za nim nastepny. Wygladasz przez okno. Nie ma ich jeszcze duzo. Co najwyzej piec albo szesc. Ale wiesz, ze bedzie wiecej. Czujesz to. Matka krzyczy wolajac o pomoc. Te stworzenia nie sa naturalne...

<@Jack_Blady> - Ach, i jeszcze jedno. Celuj w glowe... - Mowie, po czym wychodze przed dom i rozgladam sie za pierwszymi ofiarami.

<+Thomas> - Ustawie sie na ganku, jest stad widok na pole i nie zajda mine od tylu - mowie jak robie, przyklekuje przy barierce i opieram o nia bron.

<+John_> Idę po strzelbę i podchodzę do okiennicy. - Nadchodz?. - Wystawiam lufę przez szparę w okiennicy i celuję do najbliższej istoty.

<+Thomas> Dokladam do strzelby brakujacy naboj.

<@Jack_Blady> Zauwazam ze swiatlo bedace na mojej rece zniknelo. "Nie dobrze..." - Masz jakas lampe?

<+Thomas> - Mam - zapalam wiszaca na ganku lampe - wez sobie

<+John_> Celuję w głowę.

<%Kate> W tym momencie wstaję i odchodzę od ściany. Zatykam uszy, żebym czasem nie ogłuchła.

<%boromir_blitz> Jack/ Thomas: Maszkary wreszcie podeszly do was blizej. Na tyle, ze je widzicie. Wylonily sie powoli ze zboz i zaczely isc w waszym kierunku. Zdecydowanie bylo wiecej, niz dziesiec...

<@Jack_Blady> - Uwierz mi ze tobie bedzie bardziej potrzebna... Przygotuj sie.

<+John_> "Ogłuszyłem tamto celuj?c w głowę. Mam nadzieję, że brak głowy zatrzyma to co?."

<+Thomas> Serce wali mi coraz mocniej. Celuje w nadchodzace maszkary i czekam, az podejda wystarczajaco blisko. - Powodzenia

<+John_> "Je?li nie, to będzie problem."

<%boromir_blitz> Kate/ John: John strzela do podchodzacych maszkar. Udaje mu sie trafiac w glowy, co widocznie skutecznie kladzie potwory na ziemie i nie maja juz ochoty wstac. Walka twa troche i przychodzi ich wiecej. Pierwsze z nich zaczynaja sie dobijac do drzwi. Gorsze jest to, ze inne probuja wywarzyc okna z tylu. Jestescie okrazeni.

<@Jack_Blady> Szybkim zakleciem przywracam swiecaca kulke do mojej reki, po czym zawieszam ja nad soba.

<@Jack_Blady> - Ja biore prawa strone, ty bierz lewa i tych co sa blisko. Omijaj jednak mnie...

<+John_> - Szlag. Niech pani słucha. W szafce obok pani. W jednej z szuflad jest rewolwer. Nabity. Proszę go poszukać. Szybko.

<+John_> Wci?ż strzelam do nadchodz?cych istot.

<@Jack_Blady> Wychodze powoli ku maszkarom, i mam nadzieje ze nie skupia sie wszystkie na mnie...

<+Thomas> wykonuje znak krzyza swietego, po czym celuje w nadchodzace maszkary

<%Kate> - A-ale j-ja... - Chyba powinien się domyślić, ze ja nie potrafie strzelać! Mimo to, szukam tego rewolweru.

<%boromir_blitz> jack/ Thomas: Maszkary podeszly blizej i zaczeliscie z nimi walczyc. Szczesciem jakos dajecie sobie rade, ale Thomas ma coraz mniej nabojow. Po pokonaniu okolo dwudziestu zombie zostalo mu tylko szesc sztuk. Na chwile ucichlo... ale juz niedlugo pojawilo sie ich jeszcze wiecej. Nie dacie rady sie tu utrzymac.

<+John_> Odliczam pociski i ładuję nowe. Po załadowaniu kolejnych staram się ustrzelić te istoty, które chc? się dostać przez drzwi.

<+Thomas> - Co robimy Jack?!?

<@Jack_Blady> - Thomas, biegnij i osiodlaj konia. Przebijemy sie.

<@Jack_Blady> Chowam kij, biore strzelbe od Thomasa i wychodze naprzeciw zombie

<%boromir_blitz> Kate: Znajdujesz revolwer. Jest nabity, jak powiedzial mezczyzna.

<+Thomas> Biegnę szybko do stajni, uwazam jednak, bo cos moze sie tam kryc. po sprawdzeniu stajni czym predzej siodlam drugiego konia.

<%boromir_blitz> Jack/ Thomas: Jack wyczuwa, ze jest ich wiecej zarowno w polach i na drogach do miasta. Jedyna bezpieczna droga zostaja lasy Yellowstone.

<+Thomas> Wyprowadzam konie ze stajni - Szybko Jack!

<@Jack_Blady> Chowam strzelbe do kieszeni plaszcza i wskakuje na konia.

<@Jack_Blady> - Pojedziemy przez te lasy, reszta jest niebezpieczna

<+Thomas> - Dobrze - wieszam strzelbę na plecach, po czym wskakuję na konia - prowadĽ

<%boromir_blitz> John/ Kate: Sytuacja robi sie napieta, ale widzicie, ze maszkar jest chyba mniej. Jeszcze troche. Tylko troche dluzej. Ostatni wysilek. John pomyslnie zabija kolejne maszkary od strony frontowej. Te z tylu juz jednak prawie wywazyly okno.

<+Kate> - N-n-no jest... - mówie w koncu. No chyba każe mi go mu dać? Bo nie sądzę, żeby strzelanie wchodziło w rachube... W międzyczasie zezuje na zewnątrz, moze znajdę jakoś kamień...

<+John_> - Celuj tym istotom w głowę. Tylko to zdaje się na nie działać.

<+Kate> - A-ale ja...

<@Jack_Blady> Staram sie wyczuc bezpieczna droge i nia kieruje konia

<%boromir_blitz> Kate: Nigdy nie strzelalas z broni i prawde mowiac boisz sie to robic. Wygladajac na zewnatrz jednak widzisz tam wiele innych, przydatnych rzeczy. Pytanie tylko, czy dasz rade to opanowac?

<+Kate> Nie mam za wielkiego wyboru. Jeśli jednak muszę wybrać pomiędzy strzelaniem albo TYM, to zdecydowanie wybieram TO. Szukam wzrokiem jakiegoś bardzo przydatnego kamienia i staram się, żeby mi się udało zdjać chociaż jednego. Oby sie udało.

<+John_> - S? nieustępliwe, ale powolne. Je?li boisz się spudłować, to strzelaj z bliska.

<%boromir_blitz> Jack/ Thomas: jack dowiaduje sie bolesnie, ze jazda konna, szczegolnie na niespokojnym koniu jest bolesna. Thomas musi prowadzic.

<@Jack_Blady> - Thomas, prowadz, nie moge jechac na tym koniu, nie mam wprawy. Przesiadam sie do ciebie, jakos damy sobie rade

<+Thomas> - Cos ci nie wychodzi "mlocie". Jedz za mna. - mowie, po czym wyprzedzam partnera i jade do lasu

<+Thomas> - no to wskakuj - mowie, po czym zabieram pasazera

<@Jack_Blady> - Ah, nie powiedzialem ci? Wypowiedz jeszcze raz slowo "mlocie" i cie przeszyje negatywna energia tak ze nie bedziesz wiedzial czy to ziemia czy pieklo

<%boromir_blitz> Kate/ John: Johnowi udaje sie prawie calkowicie oczyscic front, kiedy drzwi zostaja wywazone. Kate zas zajmuje sie tylna czescia posesji. Koncentruje sie i pomyslnie ciska sporym kamieniem w glowe jednego z tych, co probuja wejsc przez okno. Skutecznie go zabila, choc wydok rozlupywanej czaszki nie jest mily dla oka mlodej dziewczyny...

<%boromir_blitz> Jack/ Thomas: Uciekacie w swoja strone. Drugi kon o dziwo chwile podaza za wami jednak po jakims czasie ucieka wlasna droga. Lasy mu chyba nie w smak. Zombie ida za wami, ale nie sa w stanie was dogonic. Macie chwile spokoju...

<+Kate> Jak widać było, TO jednak jest pod kontrolą. Jeszcze. Musiałam się skoncentrować, może uda mi się jeszcze zdjąć jednego, może dwóch... Potem będę chyba musiała strzelać. Albo nie robić nic.

<+John_> Szybko ładuję magazynek do pełna i celuję przed siebie. Czekam na pierwsze co wejdzie. Je?li to co? jęczy i chce mnie zje?ć, skończy na podłodze.

<+John_> Bez głowy.

<%boromir_blitz> Kate/ John: Kate na razie kontroluje swoj dar, choc przychodzi to jej z trudem. Zabioja jeszcze dwa potwory i wtedy dzieje sie cos niespodziewanego. Jeden z kamieni laduje nagle w srodku salonu Johna a w suficie widac pokazna dziure. John jednak pomyslnie zabija reszte maszkar. Ucichlo. Razem pokonaliscie okolo trzydziestki...

<+John_> Ładuję do końca strzelbę i sprawdzam zapas naboi.

<+Kate> "Ups..." Rzeczywiscie, lepiej skonczyć z używaniem TEGO. Miałam tylko nadzieję, że ten koleś nie zacznie się pytać. To by było najgorsze. On nie wyglada na takiego, co uwierzy...

<+John_> - Hej. Jest pani cała?

<+Thomas> - Mialo byc tak pieknie, wczoraj mi sie krowa ocielila... przeklete zombie

<+Kate> - A-aha... - jednak nie zapomniałam jak się mówi. Ale coś czuję, że będzie jeszcze gorzej...

<@Jack_Blady> - To bardzo interesujace. Zombie zaatakowalo twojego cielaka a nie ciebie? Szczesciarz.

<+John_> - ?wietnie.

<%boromir_blitz> Jack/ Thomas: Jedziecie wglab lasu. jAck tu takze czuje wplyw zla, ale nie tak silny, jak wczesniej. Prawdopodobnie gdzieniegdzie kraza pojedyncze zombie, ale latwo je pokonacie albo ominiecie. Az w pewnej chwili slyszycie... odglosy walki.

<@Jack_Blady> - Slyszysz? - Mowie do Thomasa - To odglosy walki!

<+John_> Podchodzę do radiostacji. "Trzeba ostrzec resztę strażników"

<+Thomas> - Tak, jedzmy tam

<+Thomas> jak mowie tak robie

<+John_> Wł?czam j? i nadaję na pa?mie ogólnym. - Tutaj John z jedenastki. Słyszy mnie kto?? Odbiór.

<%boromir_blitz> Kate/ John: Odpoczeliscie chwile po calym tym zdarzeniu. na szczescie zadne z was nie ucierpialo. Troche potrwalo, zanim cisza znow zostala zaklocona przez slabo slyszalne odglosy walki. A wiec ktos jeszcze przezyl?

<+Kate> "Uspokój się... Uspokój... Spokojnie, Kate, spokojnie... Co? Co to? Ktoś jeszcze?" Próbuję sie jakos uspokoić, ale z chwilą usłyszenia odgłosów, przestałam.

<%boromir_blitz> John: Nikt nie odpowiada. Juz wiesz dlaczego. Chyba jakis kamyk uderzyl niechcaco w radiostacje...

<+John_> "Kamyk?... Sk?d się to wzięło?"

<%boromir_blitz> John: Ogladajac sporych rozmiarow kamien dostrzegles, ze najprawdopodobniej jest to odlamek tego, co teraz masz jako dekoracje w salonie.

<+John_> - Co jest? Sk?d się to wzięło tutaj?

<+Kate> "O-oł..." - A-a skąd j-ja m-mam wiedzieć?

<+John_> - Kurczę. Jak pech to na całego... Trudno. Jeste?my zdani na siebie.

<+John_> Szybko idę po plecak.

<+Kate> "Oj..." Mimowolnie przełykam ślinę. Dlaczego mi się wydaje, że czekaja mnie jeszcze gorsze kłopoty?

<%boromir_blitz> Jack/ Thomas: Jedziecie w tamtym kierunku szybko. Az w koncu dostrzegacie mezczyzne w czarnym plaszczu. Co ciekawe nie ma on zadnej broni, lecz jego dlon jarzy sie fioletowym swiatlem. Walczy z czyms, czego nie widzicie. Jack jednak czuje tego obecnosc.

<+John_> Kładę go na łóżku i zaczynam wkładać do niego manierkę z wod?, resztę naboi do rewolweru i strzelby.

<@Jack_Blady> - Sprobuj do niego podjechac. Moze nas nie zwegli

<%boromir_blitz> Kate/ John: Dzwieki staja sie jeszcze cichsze. Jakby ktos, kto tam walczyl tracil sily.

<+Thomas> Probuje do niego podjechac

<+Kate> - K-ktoś tam jest... - mówię w końcu. Czyżby rzeczywiście przeżył ktoś jeszcze?

<+John_> - Tutaj nie jeste?my bezpieczni. Musimy st?d uciekać. Teraz szybko. Te wystrzały słabn?.

<+John_> - Nie możemy się rozdzielić. - mówię łapi?c dziewczynę za rękę z zamiarem pobiednięcia z ni? w stronę tych wystrzałów.

<+Thomas> podjezdzam do mezczyzny w plaszczu i zauwazam, ze walczy z...

<%boromir_blitz> Jack/ Thomas: Kiedy podjezdzacie blizej cos przelatuje nad waszymi glowami. Zauwazacie tylko polprzezroczysty, czarny cien. - Nie zblizajcie sie! - krzyczy mezczyzna a z jego dloni wylatuje pare fioletowych pociskow. Zaden z nich nie trafia i po chwili wybuchaja ciemnym, fioletowym swiatlem. Jack juz wie, z czym macie do czynienia. Upior.

<+Thomas> - Spokojnie panie, nie szukamy zwady. Uciekamy przed armi? zombie.

<+Kate> - A-aha. - nic innego mądrzejszego nie mogłam powiedzieć. Całe szczęście, że potrafie szybko uciekać... Jakoś specjalnie się nie opieram i biegnę razem z tym facetem. Lepsze to, niz zostać tu sama.

<%boromir_blitz> John/ Kate: Dobiegacie wrweszcie na miejsce zdarzenia i widzicie lacznie trzy osoby. Jedna z nich jest mezczyzna w czarnym plaszczu ze swiecaca na fioletowo dlonia. Reszta, to siedzacy na jednym koniu mezczyzni - farmer i jakis podroznik.

<+John_> Rozgl?dam się za tymi istotami. Jak jak?? wypatrzę, to strzelam w głowę.

<%boromir_blitz> Wszyscy: Widzicie, jak mezczyzna w plaszczu po raz kolejny ciska pociskami w cos, co wyglada, jak czarny, latajacy cien. Raz udaje mu sie trafic, i to wtedy, gdy upior prawie sie o niego ociera. Mezczyznie udalo sie jednak uniknac ataku. Cien ruszyl prosto na Johna...

<+Kate> Wszystko się jakos kręci, wyglada na to, że znalazłam sie w jeszcze większych tarapatach. nawet sama nie wiem, co mam robić, wiec stoję. Używanie TEGO byłoby niebezpieczne.

<@Jack_Blady> - Nie dobrze...

<+Thomas> Dobywam strzelby i otwieram ogień, do lataj?cego czego?.

<@Jack_Blady> Zeskakuje szybko z konia i uzywam czaru Negatywny strzal na upiorze

<%boromir_blitz> Thomas: Strzelasz, ale pociski nic temu czemus nie robia.

<+John_> <jak na Johna, to i na Kate> Strzelam w to co? (w głowę) i je?li pierwszy pocisk nie odnosi skutku, to staram się odskoczyć by z dziewczyn?, by żadnemu z nas nic się nie stało.

<%boromir_blitz> Jack: Udaje ci sie trafic upiora, ale czar mial mizerne skutki. To chyba byl jakis potezny duch.

<%boromir_blitz> Kate/ John: Pocisk nie odnosi zadnego skutku, udaje sie wam jednak uniknac ataku.

<+Thomas> -- Co tu sie dzieje do jasnej cholery?!? - pytam zdenerwowany i przerazony - co to jest?!

<@Jack_Blady> - Thomas, zabierz ich stad! - Krzycze do farmera, po czym staje naprzeciw upiorowi i przemieniam swoja prawa reke Negatywne Ostrze, w lewa dobywam swoj kij "Mam nadzieje ze jeszcze jest w nim kropla negatywnej energii"

<%boromir_blitz> Wszyscy: Cien znika ponownie miedzy galeziami. - Nie dajcie sie mu dotknac! Wyssa z was dusze! - Krzyknal mezczyzna. Teraz widzicie, ze ledwo stoi.

<+John_> "Co to jest? Matko... przydała by się pomoc."

<+Thomas> - Szybko, za mn? mo?ci państwo - mówię do napotkanej pary - uciekajmy!

<+John_> Szybko staram się wypatrzyć, czy aby nic obok się nie pojawiło i nie wgryzło się, staraj?c się przy okazji nie stracić z oczu tego czego?.

<%boromir_blitz> Wszyscy: Jack probuje zalatwic upiora, ale jego cios chybia. A bestia rzucila sie na mezczyzne w plaszczu i przeniknela go calkowicie. Ten zdolal tylko ugodzic jaswym zakleciem. nastepnie cien umknal gdzies daleko. Jack nie czuje juz go w poblizu. Ale mezczyzna lezal na ziemi. Ledwo oddychal.

<+John_> - Co to było do licha.

<@Jack_Blady> Gdy czuje ze upior dopial swego, dezaktywuje czar Negatywnego Ostrza, nie potrzebuje tracic eneregii na darmo

<%boromir_blitz> Wszyscy: Wszystko nagle ucichlo. Negatywna energia zniknela calkowicie.

<+Kate> - C-co mu jest? - pytam, jakoś nie umiejąc znaleźć innego pytania. "Niedobrze... Co się tu dzieje?"

<@Jack_Blady> Nie zwazajac na pytania obecnych nieznajomych podchodze do mezczyzny ktory walczyl z upiorem

<+John_> Opuszczam broń i podchodzę do leż?cego.

<+Kate> Chcąc nie chcąc, drepczę za 'wybawcą'.<znaczy sie za Johnem>

<@Jack_Blady> - Chcesz mi cos powiedziec? - Mowie do lezacego mezczyzny

<%boromir_blitz> Wszyscy: Mezczyzna prpbuje cos mowic, jednak jest mu wyraznie ciezko. Zbieracie sie wokol niego. - Nie ma czasu. Zawiodlem - Powiedzial wyjmujac maly, metalowy przedmiot na rzemyku. Cos jak medalion, ale bardziej przypominal stara monete. - Znaja wasze twarze. Nie dadza wam spokoju. Zamek. Kult. Powstrzymajcie ich. Inaczej... plaga sie rozprzestrzeni...

<@Jack_Blady> - Mow wiecej

<+John_> - Co się tutaj dzieje? Jaka plaga?

<%boromir_blitz> Mezczyzna krzywi sie wyraznie. Zdejmujecie mu kaptur. Jego oczy są dziwnie podobne do kocich. Zupełnie, jakby nie był człowiekiem, a także jakąś krwiożerczą bestią. Długie, brązowe włosy opadały na plecy. Teraz był blady. Nie było żadnych ran. Zero krwi. Nic. Ale umierał. To było widać. Czy tak kończy zaatakowany przez upiora?

<@Jack_Blady> Wyjmuje szybko kij i wbijam metal w jego serce

<+John_> Odskakuję, podnoszę broń i celuję w faceta. - Co robisz?

<@Jack_Blady> - Nie wtracaj sie. - Powiedzialem bez emocji

<%boromir_blitz> Mezczyzna wykrzywia sie w bolu. - Zabierz to... Ja i tak nie mialem duszy... - ostrze najwyrazniej nie siegnelo serca przez ubranie.

<@Jack_Blady> Wyciagam reke po medalion

<+John_> Opuszczam broń. "Co jest?"

<+Kate> Nie mogę uwierzyć w to, co się tu dzieje. - A-ale o c-co chodzi?! - do mojego głosu wkradła się panika.

<@Jack_Blady> - Zrobimy co nalezy. - Mowie do umierajacego - Powiedz wiecej

<+John_> - Czy kto? może wyja?nić nam łaskawie, co tutaj się dzieje?

<%boromir_blitz> Mezczyzna oddaje ci medalion. Usmiecha sie. - Czuje twoj umysl, uzdolniona. - szepnal. - Ciebie obiora jako swoj pierwszy cel. Wybacz, ze nie mam dobrych wiesci.

<@Jack_Blady> - Gdzie to jest? Jak walczyc?

<%boromir_blitz> Marszczy brwi. - Kult. Nie moglem... to nie jest zadanie dla jednej osoby. Musicie Znalezc siedzibe... Zamek... Ruiny niedaleko parku. Zamieszkane od niedawna... Wampiry... Zombie... Upiory... to tylko... poczatek... - Jego glos cichnie. Cialo napreza sie... i po chwili rozluznie calkowicie.

<@Jack_Blady> Reka zamykam jego powieki

<@Jack_Blady> Spogladam na medalion ktory mi wreczyl

<+John_> - Matko. Chroń nas. - Szepczę cicho do siebie.

<+Kate> Próbuje przeanalizować jego słowa. "Wampiry?! Zombie?! I ja na pierwszy ogień?! Och, dlaczego musze się pakować w TAKIE tarapaty?! No za co?!"

<%boromir_blitz> Jack: Koncentrujesz sie na medalionie. Czujesz jakas pozytywna aure od niego bijaca. Ale nie wiesz, do czego sluzy.

<+Kate> - Za co... - piszczę cichutko, żałośnie. Nie zdaję sobie sprawy, ze powiedzialam to na glos.

<@Jack_Blady> Obrzucam gniewnym spojrzeniem kobiete, potem mezczyzne. "Wydaja sie byc zdenzorientowani. Znaczy ze nieswiadomi. Dosc dziwne, kilka atakow jednej nocy?" Spogladam na medalion. "Glupie... Ruiny niedalko parku. Zamek. Zastanowie sie nad tym pozniej..."

<+John_> - Dobra. A teraz od pocz?tku. Co tutaj się dzieje?... tak dokładniej proszę wyja?nić.

<%boromir_blitz> Wszyscy: Slowa mezczyzny zaniepokoily was silnie. Nie dosc, ze zostaliscie zaatakowani przez zywe trupy, to jeszcze sie dowiadujecie, ze bedzie gorzej i zlo zna wasze twarze. A wiec nie macie innej drogi, jak walczyc.

<@Jack_Blady> - Nie. To wy mi wyjasnijcie kim jestescie, i co tu robicie

<+Kate> - Za co...? No za co, noo?! - w tym momencie to brzmi jeszcze bardziej żałośnie. "A niech to! Czemu ja?!"

<+John_> - Dobre wychowanie nakazuje odpowiadać według kolejno?ci zadawania pytań... Nazywam się John i jestem tu jednym ze strażników.

<@Jack_Blady> - Straznikow?

<+John_> - Tak. Strażników le?nych.

<@Jack_Blady> Parskam smiechem

<+John_> - Skoro ja się przedstawiłem, to mógłby? odwzajemnić mi tę uprzejmo?ć i sam co? powiedzieć o sobie?

<@Jack_Blady> - Bawisz sie w niedzwiatka i podrywasz na to panny? - Patrze na kobiete stojaca obok niego

<+John_> - Daj jej spokój. Miała już dosyć ciężko tej nocy.

<@Jack_Blady> - Oczywiscie. Jestem Jack. Specjalizuje sie w polowaniu na takie oto upiory jakie widzielismy tutaj. Prawdopodobnie widzieliscie po drodze rowniez inne z nich. Te tez zabijam.

<+John_> - Jako? nie udało ci się z tym... upiorem, który omal nas nie zabił jak tamtego.

<@Jack_Blady> - Rozumiem ze nie slyszales jak krzyczalem zebys uciekal, a nie stal na samym srodku jatki?

<od tej chwili Thomasa (postać gofra) odgrywał MG ze względu na nieobecność gracza i wspólną decyzję reszty o kontynuacji sesji mimo tego>

<%boromir_blitz> Thomas drapie sie po glowie i zamysla chwile. Przywiazuje konia do pobliskiego drzewa. - Nazywam sie Thomas Morgan i jestem farmerem z pobliskiej farmy. Chyba wiem, o jaka ruine chodzi... A raczej jestem prawie pewny.

<+John_> - Wybacz, że martwię się też o innych ludzi, a nie tylko o siebie. Następnym razem się posłucham. - mówię z wyraĽn? ironi?.

<+John_> - W takim razie proszę mówić.

<%boromir_blitz> Thomas kontynuuje mimo waszej sprzeczki - Niedaleko mojej farmy... moze jakies trzy kilometry od niej znajduje sie pewna ruina zamku. Niedawno zamieszkali tam jacys mnisi.... czegostam. W kazdym razie kupowali ode mnie plony.

<+John_> "Pięknie."

<%boromir_blitz> - W kazdym razie nie wydawali sie nieprzyjazni. Wrecz przeciwnie. Odpowiadali na wszelkie pytania, jakie im zadawalem. Nie mam pewosci, ze to o nich chodzi, ale w sumie... nie znam innego zamku w okolicy.

<+Kate> Próbuję się zmusić do analizy tego wszystkiego. I dochodzę do wniosku, że gorzej już być nie może.

<+John_> - Dałby pan radę nas tam zaprowadzić?

<@Jack_Blady> Wyrywam sie nagle z zamyslenia

<@Jack_Blady> - Chcecie tam isc teraz? Bez zadnego ekwipunku?

<%boromir_blitz> - Oczywiscie. Ale z wejsciem moze byc problem. Sporej bramy chyba nie wywarzymy pukaniem.

<+John_> - Mam wszystko przy sobie.

<@Jack_Blady> - Wszystko? Czyli co

<+John_> - Skoro to ruiny, to wyrwa murze powinna być.

<%boromir_blitz> Thomas patrzy na Jacka - A jaki mam miec ekwipunek, co? Grabie wziac z domu?

<+Kate> "No ładnie... Ja nie chcę! Nie chcę!" Zaczynam się coraz bardziej bać.

<%boromir_blitz> - Nie wiem. Moze. Ale w takim wypadku po co bylaby im brama?

<+John_> - Woda, medykamenty i wszystkie naboje, jakie miałem. Czy to starczy twoim zdaniem?

<@Jack_Blady> - Naboje, wlasnie... Miales. A teraz?

<%boromir_blitz> - Wiecie jedna rzecz wydawala mi sie podejrzana. Pytalem, dlaczego zaopatruja sie u mnie a nie w miescie i powiedzieli, ze sluby im zabraniaja oddalac sie od klasztoru.

<+John_> - Dla niezbyt bystrych ciekawskich. Nie uwierzy mi pan, ilu takich widziałem w ololicy.

<%boromir_blitz> - Ale kazdej nocy, okolo drugiej widzialem ich ciezarowke, ktora przyjezdzali do mnie po plony. Ale jechala zdecydowanie dalej.

<+John_> - Miałem całkiem sporo gdy ładowałem, a na tego... upiora, zmarnowałem jeden.

<+John_> - Rzeczywi?cie dziwne panie Thomas.

<%boromir_blitz> - Nie wiem, po co jezdza,ale moze daloby rade ukrasc ta ciezarowke? Albo zeby choc jeden z nas wkradl sie do niej i otworzyl brame od wewnatrz?

<%boromir_blitz> - Te dalsze wycieczki wytlumaczyli tym, ze kierowca nie jest zakonnikiem. Cos mi w tym nie pasowalo, ale nie pytalem dalej.

<%boromir_blitz> - Powiedzcie sami, co o tym wszystkim sadzicie.

<+Kate> - T-to d-dziwne...

<+John_> - Najłatwiej byłoby się chyba wkra?ć do pojazdu.

<@Jack_Blady> - Prawda? - Wykrzywiam usta w zlosliwym usmiechu i spogladam w oczy kobiety stojacej obok mnie

<%boromir_blitz> Dopiero teraz Thomas spoglada na dziewczyne. Podchodzi do niej. - Spokojnie. Nic ci z nami nie grozi.

<+John_> "W każdym razie mniej, niż z tymi istotami".

<+John_> - Dobra. Podsumujmy...

<+Kate> "Jasne..."

<+John_> - Najpierw atakowały nas tamte dziwne istoty karmi?ce się ludĽmi, potem upiór, a teraz musimy wej?ć do klasztoru, który jest ponoć pełen takich samych istot i je wykończyć. Je?li tego nie zrobimy, to te nas pozabijaj?, bo znaj? nasze twarze. Co? pomin?łem?

<%boromir_blitz> - Chyba nic.

<@Jack_Blady> - Oczywiscie. Mamy kilka naboi, jakies medykamenty, kobiete histeryczke, straznika lasu i farmera... No, ekipa nie w kij dmuchal

<%boromir_blitz> - I lowce upiorow, ktory nie umie upolowac zadnego upiora...

<+John_> - I go?cia, który walczy z takimi isototami, który jako? sprawy nie ułatwia. Zgadzam się z przedmówc?.

<@Jack_Blady> - Zdziwil bys sie, ale nie bede sie chwalil.

<%boromir_blitz> - Niewazne. Chyba powinnismy sie zebrac zanim cos gorszego nas napadnie.

<+John_> - Powiem tak. Oby w krytycznej chwili nie skończyło się tylko na chwaleniu się.

<+John_> - Słusznie.

<@Jack_Blady> - Obys nigdy nie zwatpil w moje sily. To cie moze zgubic.

<%boromir_blitz> - Mozemy przestac sie klocic zanim jakies zombie, upiory, czy inne wiedzmy dobiora sie nam do dupska?

<+John_> - ... słusznie.

<%boromir_blitz> - Dziekuje.

<+Kate> Pokiwałam głowa.

<%boromir_blitz> - Decydujmy, co teraz.

<@Jack_Blady> - Oczywiscie. Prowadz.

<%boromir_blitz> - Prowadz gdzie?

<+John_> -... do zamku?

<@Jack_Blady> - Och, wybacz. Zapomnialem, mieliscie jakis plan z ciezarowka tak?

<+John_> - Z tego co rozumiem, to i tak będziemy mijać farmę. Czy tam też s? te istoty?

<+Kate> - K-który n-nie wypali, b-bo jeśli -jego farmę zaatakowały te zombie...

<%boromir_blitz> - No to za mna - Mowi po czym odwiazuje konia. Spoglada na dziewczyne - Odpocznij w siodle. Bede go prowadzil za lejce.

<%boromir_blitz> - Nie, nie. Ciezarowka jechali gdzies dalej. Zawsze kolo drugiej. O wiele dalej glowna droga. Nie wiem gdzie, ale skoro maja tyle chodzacych zwlok, to moze jakis cmenatrz? Sam nie wiem. Nie mam pojecia, gdzie tu cmentarz.

<+Kate> Spoglądam na konia, na Thomasa, na konia... - Ch-chyba p-podziekuję...

<@Jack_Blady> - Pojscie na cmentarz bylo by samobojstwem

<+John_> Biorę plecak i zaczynam szukać na dnie. "Gdzie ta przeklęta mapa?"

<@Jack_Blady> - Przynajmniej bez duzej ilosci broni...

<%boromir_blitz> - Spokojnie, pomoge ci wsiasc i bede trzymal lejce. Przy mnie jest lagodny. Nic ci nie bedzie. To jak? - Pyta Kate.

<@Jack_Blady> - Dobrze, niech ktos mi stresci caly plan. Troche sie zamyslilem gdy dyskutowaliscie na ten temat

<%boromir_blitz> John: Znajdujesz mape. Szcesciem jest na niej nie tylko park ale i obszary wokol. I znajdujesz cmentarz jakies osiem kilometrow od klasztoru. Sam klasztor takze. Tak ci sie przynejmniej wydaje.

<+John_> - Musimy dostać się do ciężarówki by móc następnie dostać się do klasztoru. Tak z grubsza wygl?da plan.

<+John_> - Jak kto? ma lepszy pomysł, to słucham.

<%boromir_blitz> - Chyba ze macie taran do wywazenia bramy...

<@Jack_Blady> - Najpierw wszyscy do ciezarowki... A potem spotkanie z kilkunastoma nawiedzonymi mnichami?

<%boromir_blitz> - Na farme zawsze przyjezdzalo dwoch plus kierowca. Nie wiem ilu jest w sumie.

<+John_> - Do ?rodka i tak trzeba się dostać. Łatwiej powinno być, kiedy dostaniemy się tam z zaskoczenia. Mam nadzieję.

<@Jack_Blady> - O drugiej? Nie wiem ktora jest teraz, sadze ze zdazymy sie dostac pod bramy i byc moze udalo by sie cos wybadac

<%boromir_blitz> Gdy tak dyskutujecie, cos sie dzieje. Jack nagle wyczuwa zla aure. Bardzo zla, z ktora nigdy wczesniej sie nie spotkal.

<+John_> - Pewnie by się dało, ale dostrzegam problem z przedarciem się do samego klasztoru tak na piechotę.

<@Jack_Blady> - Cos sie zbliza...

<+John_> - W ciężarówce byłoby.. hmm?!

<%boromir_blitz> Juz po chwili widzicie w oddali kilka postaci. Szesc zakaptorzonych. Staja naprzeciw was w odleglosci okolo piecdziesieciu metrow. Stoja.

<+John_> Chwytam pewniej broń i celuję w ich stronę. Czekam.

<@Jack_Blady> "Czyzby, mnisi?"

<%boromir_blitz> - To oni... - szepcze Thomas.

<@Jack_Blady> - Domyslilem sie.

<+Kate> Widok postaci sprawia, że mam ochotę znowu zwiać. Zwłaszcza, że jestem praktycznie bezbronna.

<%boromir_blitz> Kate: Chcesz uciekac, to prawda. Ale w glebi lasu czekaja zombie i inne potwornosci...

<@Jack_Blady> - Czym jestescie? - Pytam mnichow

<+John_> - Spokojnie. To pani ma tutaj broń, a nie oni... "chyba".

<%boromir_blitz> Postacie nie reaguja na slowa Jacka.

<+John_> - Hej! Mogliby?cie odpowiedzieć na grzeczne pytanie.

<%boromir_blitz> John: Ty jednak wyczuwas cos dziwnego. Jakby te postaci posiadaly cos, co konfliktuje z twoja krwia.

<@Jack_Blady> - Hm, mam zle przeczucia... - Zwracam sie do reszty "druzyny"

<+John_> - Co? w nich jest.

<+John_> Mówię do reszty. - Co? innego.

<%boromir_blitz> John: Powoli zaczynasz sie domyslac. Sa dwa znane ci gatunki stworzen nocnych z 'klatwa krwi'. Oni sa reprezentantami tych drugich.

<+John_> -... wampiry. - mówię półszeptem.

<@Jack_Blady> - Ma ktos srebrne kule? - Mowie z politowaniem

<+John_> - Srebrne... nie.

<+John_> - Swoj? drog?. Srebro jest na wilkołaki.

<%boromir_blitz> Mnisi chwile stoja i chyba sie naradzaja. Ostatecznie tylko dwoje z nich zostaje na miejscu a reszta powoli znika w ciemnosci nocy. Walka wisi w powietrzu. Wszyscy tylko czekaja na start...

<+John_> - Tym trzeba albo urwać głowę, albo przebić serce.

<+John_> - Masz co? na tak? sposobno?ć?

<%boromir_blitz> Wampiry nagle ruszaja do ataku. Co ciekawe, jeden atakuje od razu Johna a drugi rzuca sie na Jacka.

<@Jack_Blady> Wyciagam szybko swoj kij i staram sie wbic szpikulec w szyje wampira

<%boromir_blitz> Jack: Problem w tym, ze wampir jest szybki jak diabli. Zrecznie uniknal twojego ciosu i zamachnal sie na ciebie pazurami.

<+John_> Strzelam w głowę maszkary. Je?li to nic nie da, to staram się broni? przebić serce.

<+John_> Działam jak najszybciej.

<@Jack_Blady> Staram sie uniknac ataku odskakujac pomiedzy nogi wampira

<%boromir_blitz> John: Probujesz atakowac szybciej, niz wampir, ale niestety nie masz swej pelnej sprawnosci. Jestes silny, ale to teraz za malo. Chybiasz, a wampir... mija ciebi ei biegnie w strone Thomasa i kate, ktorzy zchronili sie troche za wami.

<%boromir_blitz> Jack: Twoj dosc samobojczy manewr sie udaje. Ladujesz prosto za plecami wampira. Jednak na dzgniecie kijem za daleko.

<@Jack_Blady> Uciekam troche na bok, i szybko wymawiam kilka slow skladajacych sie na czar Negatywnego Ostrza ktore zamieni moja reke w dlugie ostrze

<+John_> "Szlag!" Rzucam się za wampirem i pubuję go dorwać osobi?cie, zanim on dorwie ich. "Za słabo. Więcej!"

<+Kate> Wygląda na to, że nie mam wyboru. Prawdopodobnie znów muszę użyć TEGO... Patrzę na jakąś długą gałąź, znajdujacą się blisko... Moze sie uda...

<@Jack_Blady> W lewa reke wkladam sobie moj kij, biegne w strone wampira, wbijam w niego szpikulec i trzymajac go natychmiast wbijam swoje ostrze w jego piers. Jezeli uda mi sie je wbic, stram sie odkroic potezny plat skory

<%boromir_blitz> Wampira atakujacy Kate, ktora chyba wzial za latwa zdobycz, zdziwil sie bardzo, kiedy jego piers przebila dluga, ostra galaz. Zas ciosy Johna dopelnily dziela i pozostala po bestii tylko kupka popiolu. Zas drugi wampir rzucil sie na Johna, ktory byl zajety walka z tym pierwszym. Thomas strzelil], ale nie trafil w glowe.

<%boromir_blitz> Jack: Uderzasz wampira i przebijasz jego serce. Ten rozsypuje sie w popiol.

<+John_> - Dobra... to było dziwne.

<+John_> Spogl?dam na gał?Ľ, która przebiła wampira.

<%boromir_blitz> Thomas patrzy ze zdziwieniem na Kate. - Powiesz nam wreszcie, kim TY jestes?

<+John_> - Sk?d to się wzięło tutaj?

<+Kate> - A-ale o co chodzi? - no tak... nie ma to jak udawanie głupiej...

<@Jack_Blady> "Ee... Co do cholery?"

<+John_> "Gałęzi nie było, a zaraz potem mamy martw? pijawkę."

<+John_> Patrzę na Jack'a - Czy to ty zrobiłe??

<@Jack_Blady> - Udalo mi sie siegnac tylko jednego. Nie, to nie ja.

<%boromir_blitz> Thomas nadal chwile patrzy a Kate. Nastepnie ponagla - Chyba trzeba ruszyc...

<%boromir_blitz> - Wiecie, teraz to juz na pewno sa zli...

<@Jack_Blady> - Tak, tez tak sadze...

<+John_> "PóĽniej będzie gorzej..."

<+John_> - ... tak. To był szczę?liwy traf z t? gałęzi?. ChodĽmy już.

<%boromir_blitz> Thomas podchodzi do pierwszego lepszgo drzewa i urywa galaz. Wyjmuje noz z buta i zaczyna ja strugac w kolek.

<@Jack_Blady> Skupiam sie i staram sie wyczuc cos nadzwyczajnego pochodzacego od kobiety

<+Kate> "Chyba się nie domyślili..."

<%boromir_blitz> Jack: Nie wyczuwasz nic. Zupelnie nic. Zadnej energii pochodzenia magicznego.

<@Jack_Blady> - Wiec, co teraz?

<+John_> - Dwa wampiry z głowy. Trzeba pozbyć się reszty.

<%boromir_blitz> Thomas struga kolejny kolek. - Proponuje ruszyc a ja zrobie nam troche broni. Ktos kto ma jeszcxze noz jakis moglby pomoc.

<+John_> - Daj mi kilka gałęzi.

<%boromir_blitz> - To las, John. Galezi masz wbrod. - Zwraca sie do Kate. - Usiadz w siodle. Pomoge ci.

<+John_> Wyci?gam nóż i zaczynam wyrabiać kołki.

<+John_> Biorę kilka grubszych patyków i ostrzę ich końce.

<+Kate> Podchodzę do konia i czekam, aż mnie ktoś podsadzi... Albo powie, jak wsiadać.

<%boromir_blitz> Thomas pomaga ci wsiasc i bierze lejce. Nastepnie wszyscy ruszacie za jego przewodnictwem.

<+John_> Gdy mam już kilka kołków gotowych, podaję pierwsze trzy sztuki dziewczynie.

To był na razie koniec. Była już pierwsza i wszyscy padaliśmy. Następna sesja się odbędzie. Napiszę w dyskusjach stosowną notę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W ostatnią niedzielę w godzinach ok. 15:00-18:30 odbyła się kolejna sesja Naruto online. Jak zwykle zapraszam do czytania, by zobaczyć, jak wyszło. Ale jeśli chodzi o liczbę graczy, chyba lekko się rozczarujecie. Mimo to jednak chyba nic nie szkodzi, myślę. Tyle z mojej strony.

Sesja Naruto online dla rezerwowych

Edycja pierwsza ? ?Natarcie?

Część czwarta ? ?Konsekwencja oporu?

Klawiatur użyczyli:

Knight Martius ? Mistrz Gry (Martius-sensei)

Siri ? Karya Shisho

Yoshida ? Yoshida Kosuke (Yuki Takishiwa)

boromir_blitz ? Shinri Shamazu

DarekAvenger ? Isuke Hisakata

Gofer ? gość specjalny

KaGeX ? operator kanału (Kagex)

P_aul, Greenday (Entman) ? goście

Karczmarz ? bot (kolor użytkownika, do którego się odnosi)

UWAGA! Wszelkie co mocniejsze przekleństwa zostały ocenzurowane, a teksty tylko zaśmiecające bez sensu sesję (nie mówię o zwyczajnych off-topach) wycięte. Dodatkowo jeszcze na życzenie DarekAvengera wyciąłem co poważniejsze jego pomyłki (które wynikały z tego, że nie był wtedy wyspany), a także związane z nimi wiadomości.

Sesja właściwa?

<Martius-sensei> Hajimaru yo.

<Martius-sensei> Na ostatnich sesjach: Yoshida Kosuke, Karya Shisho i Koutetsu Arashi, ninja Konoha-Gakure, za

rozkazem Piątej Hokage Tsunade wyruszyli na misję oswobodzenia Kusa-Gakure z okowów przyszłej bitwy z

Kumo-Gakure. Po drodze zaczepił ich Arashi Kaguya, dołączywszy do nich w ramach uzupełnienia grupy. Nasi

bohaterowie dotarli do najważniejszej budowli w Kusa-Gakure, gdzie spotkali się z tutejszym daimyo. Na miejscu

okazuje się, że ich faktyczną misją jest infiltracja obozów wroga i zabicie ich dowódcy. Poodwiedzali potem starą

bibliotekę w budowli.

<Martius-sensei> Po wyjściu z biblioteki wchodzi do siedziby daimyo Suneku Kenpachi, który z rozkazu Godaime miał

dołączyć do grupy oraz dostarczyć Koutetsu list z przekierowaniem na inną misję, co też zrobił. Później pozostała

czwórka wyruszyła na polanę, gdzie spotkali się z ich tymczasowym dowódcą grupy, Sousuiem Kawaii, oraz Shinrim

Shamazu, medycznym ninja. Potem wszyscy ruszyli do obozów wroga, by w pewnym momencie drogi się rozdzielić na

pary: Sousui z Karyą, Yoshida z Suneku i Shinri z Arashim. Jednak podczas próby infiltracji każdego z nich

zaatakował pojedynczy przeciwnik. Walki z każdym z nich zostały nierozstrzygnięte, ponieważ wrogowie się

rozpierzchli. Nie tyczy się to przeciwnika Shinriego, zwącego się Shiryu Aoi, przytrzymywanego przez medyka do

ziemi.

<Martius-sensei> Cała grupa dotarła na miejsce. Shiryu został zawiązany, a Sousui musiał się wycofać, toteż przez

komunikator powiedział, że Karya ponownie przejmuje dowództwo nad drużyną. Jednak w drodze znajdowała się grupa

ninja z Kumo-Gakure, więc bohaterowie się ukryli. Gdy odeszli, Arashi zaczął przesłuchiwać jeńca. Potem wszyscy

przeszli na co innego: Shinri i Yoshida ruszyli na zwiad, skąd ten pierwszy szybko wrócił, a Karya przystąpiła do

penetracji umysłu Shiryu. Wówczas drużyna dowiedziała się paru wstrząsających faktów dotyczących jej

przeciwników. Ale potem nadszedł wybuch, skąd Yoshida wyszedł bardzo ranny. Wszyscy ruszyli w tę stronę i

rozpoczęli walkę z tą samą grupą, która nieomal nakryła głównych bohaterów...

<Martius-sensei> Karya, Yoshida, & Shinri - wszyscy przeciwnicy zostają wyrżnięci w pień. Wszyscy poza jednym...

Suneku i Arashi podchodzą do niego spokojnie. Okazuje się, że tym ostatnim przeciwnikiem jest kobieta. Ma czarne,

krótko ostrzyżone włosy oraz niebieskie oczy. To szczupła i piękna osoba. Z ubioru z kolei daleko jej do ninja, a

bliżej do jakiejś dosyć typowej zabójczyni. Na szyi nosi zawieszoną opaskę z przekreślonym znakiem Iwa-Gakure.

Głowę ma aktualnie zwieszoną w dół.

<Martius-sensei> Kiedy wszyscy chcecie jakkolwiek zareagować, ta kobieta podnosi głowę i patrzy na was niezbyt

przyjaznym wzrokiem. Po chwili zamyka oczy. Mówi nieco seksownym, acz aktualnie niezbyt łagodnym głosem:

* Isuke WOLNIEJ

<Martius-sensei> - Magen. Shinsou no Jutsu!

<Martius-sensei> Wówczas ogarnia was jakieś dziwne uczucie. Jakby ogarniał was jakiś... ból. Nie jest on groźny,

ale sam fakt, że jest, nie należy do dobrych. No i nagle okazuje się, że nie jesteście na otwartym terenie, tylko

w jakichś dziwnych ciemnościach. Tło jest mieszaniną fioletu i czerni. To nie wróży nic dobrego...

<Martius-sensei> Przed wami zaś stoi ta sama kobieta, którą jeszcze widzieliście przed chwilą. Nadal ma zamknięte

oczy.

<Martius-sensei> <Gotowe, możecie odpisywać.>

<Martius-sensei> <Isuke, na sesji nie pisz z "/me".>

<Yoshida> *on i tak leży nieprzytomny więc nic nie czuje, narazie siedzie cicho*

<Karya> Sama nie wiem, co moge z tym zrobic. Podejrzewam, że jesteśmy w jakiejś pułapce. Prawdopodobnie uwięziła

nas w genjutsu. Staram się jakoś z tego wyrwać.

<Martius-sensei> <Nie, chwieje się na nogach.>

<Martius-sensei> Karya - cokolwiek możesz zrobić, nie dajesz rady. To genjutsu wygląda na mocne.

<Martius-sensei> Kobieta ta w pewnym momencie otwiera oczy. Patrzy na was.

<Martius-sensei> - Miło mi was poznać osobiście... jak diabli...

<Shinri> Genjutsu! Zdecydowanie to jest to! Zwykle odczarowanie nic nie da... ale probuje. Skaldam pieczec...

<Martius-sensei> Shinri - nie możesz się wyrwać.

<Karya> Nie zwracam na nią uwagi. Skoro nie mogę sie wyrwać normalnie, wbijam wręcz paznokcie w skórę. Może ból

mnie otrzeźwi...

<Martius-sensei> Karya - ból jedynie trochę się pogłębia.

<Shinri> <jestesmy wszyscy razem?>

<Shinri> <czy osobno?>

<Martius-sensei> <Wszyscy razem.>

<Martius-sensei> Kobieta tymczasem kontynuuje: - Wiecie, że mnie trochę irytujecie? A zarazem ciekawicie. Drużyna

shinobi z Konohy przeżyła do tej pory? No cóż, jestem pełna podziwu. Ale już niedługo...

<Shinri> Wciaz jestem przy Yukim. Nie wyglada za dobrze a moim obowiazkiem teraz jest zapewnic mu bezpieczenstwo.

<Karya> - Przytkaj, k****, mordę! Dlaczego wy tacy tradycjonaliści jesteście?

<Karya> - Te same teksty w jedną i w drugą! Nudzi mnie to!

<Martius-sensei> - Nie jestem żadną... tradycjonalistką! - Po tych słowach ból u Karyi się pogłębia.

<Shinri> - Karya! - krzycze! ale nie bardzow iem, co moge zrobic

<Martius-sensei> - Nawet sobie nie wyobrażasz, ile muszę wycierpieć z tą bandą idiotów, z którą pracuję! Jeszcze

Shinji jest do wytrzymania. A Shiryu... Ale reszta...

<Karya> - A co JA mam powiedzieć?! Banda idiotów i jeszcze mój były! I kto ma gorzej?

<Martius-sensei> - To wy zabiliście Shiryu, tak? Tak?!

<Yoshida> *ciało yoshidy drży męcozne koszmarami*

<Martius-sensei> - Co raczej JA mam powiedzieć?!

<Karya> - Załam ręce.

<Karya> - Konkretnie to pewien idiota go zabił, nie słuchajac moich wskazówek. Nadal mam jego umysł...

<Shinri> Mozna bylo sie tego domyslac... Trzeba co wymyslic... Karya dobrze sobie radzi z odwracaniem jej uwagi.

<Martius-sensei> - Yoshiko Nakamura. Tak się nazywam. Wiedzcie, kto was torturuje, kto was zabije.

<Shinri> Staram sie skoncentrowac, kiedy sila jej woli jest mniejsza przez klotnie z Karya. Staram sie wyrwac.

<Martius-sensei> - Zresztą nie obchodzi mnie to. Shiryu lubiłam, nawet bardzo. Ale mam go teraz gdzieś...

<Martius-sensei> Shinri - nie wiesz dlaczego, ale Yoshiko nadal dobrze trzyma genjutsu.

<Karya> - Ale wiesz co? Nudna jesteś. Jak pozostali.

<Martius-sensei> - Odejdę od tej roboty. Mam dosyć użerania się z debilami. Ale przynajmniej pozostawię po sobie

prezent...

<Shinri> - To tak? - Pytam. - Zabijesz nas przez genjutsu? A co z tradycyjna walka? Boisz sie stanac naprzeciw

dowolnemu z nas w prawdziwym polu?

<Karya> - Gadasz jak ci wszyscy psychopaci... 'Jestem pełna podziwu.' 'Juz niedługo...' 'Kto was torturuje, kto

was zabije..' Trochę oryginalnosci, do cholery!

<Martius-sensei> - Wolę was zabić teraz niż się męczyć potem...

<Martius-sensei> - Jak bardzo chcecie się spotkać z poprzednimi Hokage?

<Yoshida> *wyraźnie osłabiony, łatwiej podatny na iluzję, nie dość, że wczesniej nie był świadom do końca

rzeczywistości teraz jest mu jeszcze trudnej odzyskać pełna przytomnosc umysłu*

<Shinri> Trzeba co zrobic... zaklocic jej umysl.. ale jak?!

<Martius-sensei> - Nieważne zresztą. Pa.

<Karya> - Pa pa, kretynko.

<Martius-sensei> Yoshiko najwidoczniej koncentruje się coraz bardziej, ponieważ bóle u was poważnie się

pogłębiają.

<Martius-sensei> Czujecie się chyba najgorzej w całym życiu. Żadne bóle nie były tak koszmarne jak obecne.

<Martius-sensei> Kiedy jesteście już na skraju wyczerpania, nagle ledwo dostrzegacie, że fioletowo-czarne tło

zamienia się w normalny krajobraz.

<Karya> Czy ona myśli, że zdoła mnie pwstrzymać marnym bólem? Potrząsam głową i wykonuje samobójczą akcję...

Znaczy sie, zbliżam się i moja pięść też sie zbliża z zamiarem wylądowania na jej buźce.

<Martius-sensei> Dalej jednak nie dostrzegacie już nic...

<Martius-sensei> Karya - jesteś tak osłabiona, że nie da rady.

<Martius-sensei> Potem otwieracie oczy.

<Karya> <adrenalinka, Martuś, adrenalinka ;p>

<Yoshida> *wymiotuje co wyraźnie polepsza jego percepcje, wcześniej otepiały ból wzmaga się no i otwiera oczy jak

mistrz mówi*

<Martius-sensei> Jesteście w jakimś pomieszczeniu, jak widzicie. Wygląda ono na pomieszczenie szpitalne.

<Martius-sensei> Zauważacie, że nad wami pracują jacyś medyczni ninja.

<Shinri> Rozchylam powoli powieki. - Gdzie... ?

<Martius-sensei> <Isuke, priv.>

<Karya> Zastanawiam się tylko, jak kiepsko wyglądam.

<Isuke> <wprowadzaj sensei>

<Martius-sensei> Wówczas ktoś głośno mówi: - Obudzili się!

<Martius-sensei> Tak, to prawda - wy wszyscy trzej się obudziliście.

<Karya> <troje!>

<Yoshida> *jakieś obrazy przelatują mi przed oczami, przypominam sobie sciene gdy jestem otoczony.. potem

czemność.. zmazony obraz krzyczacego shinriego, przeklinajace kairy, jakaś kobieta, mocny ból i staram sięzerwać

z łóżka*

<Martius-sensei> <No tak, sorry. ^_^'>

<Martius-sensei> Potem podchodzi do was dosyć spokojnie kobieta w kurtce chuunina, którą znacie jako Shizune.

<Martius-sensei> - Jak się czujecie? - pyta.

<Karya> - Genialnie, k****... Przeżnęłam całą misję, jak zwykle zresztą.

<Martius-sensei> - Cicho, kobieta nie klnie - upomina Karyę Shizune.

<Yoshida> *zrywam się w takim razie z łóżka, wstaje i rozgladam się po pokoju, zachwiałem się pewnie wciąż jestem

osłąbiony*

<Karya> - Klnie. Nie denerwuj mnie z łaski swojej.

<Shinri> - Sh...Shizune-sama... co sie stalo?

<Martius-sensei> - Tak na marginesie... Macie gościa.

<Karya> - Ja z nim nie gadam.

<Martius-sensei> Wtedy przez drzwi wchodzi pewien facet.

<Isuke> -ale dostaliscie baty

<Yoshida> *próbuje skupić wzrok, głos kląnacej Kayry 0 "świetnie nic nie jeest skoro tak klnie:*

<Martius-sensei> Isuke - długie, bujne czarne włosy i czerwone oczy. Ubrał się w brązową, skórzaną kamizelkę bez

rękawów, która bezproblemowo odsłania jego gołą klatkę piersiową, oraz długie, luźne czarne spodnie. Na rękach ma

stalowe ochraniacze. Jeszcze na lewej nodze ma zawiązaną opaskę z symbolem Konohy. Dodatkowo wygląda na kogoś,

kto jest obdarzony urokiem osobistym.

<Martius-sensei> Shizune odpowiada na pytanie Shinriego: - Zabraliśmy was z pola walki. Byliście bardzo ranni,

więc musieliśmy was zabrać.

<Martius-sensei> - Tsunade-sama wysłała oddział medyczny, byśmy wam pomogli w razie sytuacji.

<Shinri> Nie zwracam uwagi na 'foscia', ktorego wcale nie znam. Zamiast tego przykladam dlon do czola. Pewnie

Hokage znow cos wymyslil...

<Yoshida> *jakoś wcale mi się szczególnie nie podoba, na poczatego go ignoruje* Shinri.. kayra.. wszystko z wami

w porzadku...

<Shinri> <*goscia>

<Yoshida> Co z Suneku i Arashim?

<Shinri> Kiwam glowa. - Troche boli... przezyje...

<Karya> - Pewnie ich nie udało się uratować... Znając życie.

<Isuke> staje sobie pod scianą i czekam

<Martius-sensei> - Niestety, nie najlepiej... O ile wy się obudziliście, to oni nadal leżą nieprzytomni. Nasz

oddział dalej nad nimi pracuje, ale chyba oni dostali szczególne obrażenia.

<Shinri> Rozszerzaja mis ie oczy. Rozgladam sie po pomieszczeniu - Co z nimi?!

<Yoshida> *łapię się poręczy, zakręciło mi się w głowie, siadam na łózk i przeklinam pod nosem*

<Shinri> Lapie Shizune. - Co z nimi jest?! Musze wiedziec!

<Martius-sensei> - Sakura, jak ich stan?

<Karya> Ja sobie nadal leżę... Miałam nie gadać z gosciem, ale... - No dobra, facet, co ty od nas chcesz?

<Martius-sensei> Wtedy zauważacie prostującą się kobietę z dosyć krótkimi różowymi włosami i zielonymi oczami.

<Isuke> odpowiadam. -mam sasilic waszą grupę

<Shinri> Patrze na nia zrozpaczony i przerazony.

<Martius-sensei> Ona, nazwana Sakurą, odpowiada: - Dalej nic. Jak wcześniej byli nieprzytomni, tak są teraz. Są

szanse, że wyjdą z tego, ale nie jestem pewna.

<Yoshida> *kiwam sakurze głową z szacunkiem, znam ją z widzenia, nie raz pomogła mojej drużynie*

<Shinri> Po tych slowach padam na lozko. Obracam sie na bok. - To... przeze mnie... - szepcze po dlugiej chwili.

<Yoshida> *zerkam na nowego* Czego chcesz *odpowiadam chłodno* jak widzisz nie jesteśmy w nastroju

<Karya> - Shinri! Zatkaj pysk, bo cie huknę! Ty nie masz nic lepszego do roboty, tylko depresjonować?

<Martius-sensei> Shizune kontynuuje: - Osobiście jednak bym się tym wszystkim jeszcze nie martwiła. Na pewno

jeszcze wyjdą z opresji.

<Isuke> - juz chyba powiedziałem

<Shinri> - Karya, to przeze mnie! Dobrze wiesz! Gdybym nie zostawil Yukiego, nie byloby tego! - Zaczynam sie

zalamywac.

<Isuke> mówie do Yoshidy. W obecnej chwili wyznaczono mnie bym was wspomógł

<Karya> - Właśnie wiem! I dlatego chcę, żebys się zamknął! Nie potrzeba mi znanych informacji!

<Martius-sensei> - Jesteście już w miarę zdrowi, ale jeszcze powinniście odrobinę poleżeć. Ten atak ma nastąpić

tej nocy, prawda? Mimo to musicie odpocząć. Byliście całkiem poważnie zranieni.

<Karya> Wściekła na cały świat sprawdzam, jaki jest mój stan.

<Yoshida> Podchodzę do Isuke i wyciągam dłoń*

<Yoshida> Miło mi Cię poznać....

<Martius-sensei> Karya - jesteś w całkiem niezłym stanie, patrząc powierzchownie.

<Isuke> ja takze podaje mu dłon a on skręca sie z bulu :)

<Shinri> Nie mowie nic wiecej. Tylko patrze w sciane. Wszystko stalo sie przeze mnie. Karya... ma racje bedac na

mnie zla. Wszyscy powinni. To wszystko tylko i wylacznie moja wina...

<Yoshida> Cóż... nazywam się Yoshida Kosuke.. ale posród nieznajomych mów mi Yuki ... słyszeliscie to Shinri,

Karya?

<Martius-sensei> <Isuke, nie stosuj emotikonek. Poza tym pisze się "ból". :D>

<Martius-sensei> Yoshida - o dziwo jesteś w całkiem niezłym stanie.

<Isuke> <dobra tam

<Isuke> <ehhh nie umiem szybko pisac>

<Karya> Próbuję wstać z łóżka. Jestem tak sfrustrowana, że zaraz kogoś uderzę.

<Isuke> <i czasami robie błędy>

<Martius-sensei> <Po prostu pisz.>

<Martius-sensei> <Ja tylko lubię czasem narzekać. Już nie będę. ;]>

<Yoshida> *bynajmniej nie skrecam się z bólu, znosze dzielnie silny uścisk*

<Isuke> <w kazdym razie Yoshida po moim uscisku ma problem z poruszaniem palcami>

<Yoshida> <bynajmniej :) - nie stosuj inwazyjnych emotów>

<Martius-sensei> - Możecie chwilę pochodzić, ale lepiej odpocznijcie. Takie świeże wyruszenie na misję nie

wyjdzie wam na dobre - mówi Shizune.

<Isuke> <oki dobra>

<Yoshida> *większy problem mam z plecami* Shizune-sama... co z moimi plecami... musiałem mocno oberwać

*zakaszlałem*

<Karya> Wzdycham tylko. - Ty, nowy. Podejdź tu.

<Isuke> -hmmm ?

<Shinri> Ja sie nie ruszam. nie mam zamiaru wychodzic z sali medycznej... a juz na pewno nie ze szpitala. A juz

na pewno nie teraz.

<Martius-sensei> Shizune podchodzi do pleców Yoshidy/Yukiego i je ogląda.

<Isuke> Podchodze do Kary

<Karya> Przyglądam się jego buźce. - Chcesz przejsć chrzest bojowy?

<Martius-sensei> - Hm... W najlepszym stanie nie są, ale staraliśmy się je jak najlepiej wyleczyć. Mówię: chwilę

odpoczniesz, a będziesz właściwie już cały i zdrowy.

<Yoshida> <można pisać już Yoshida - przznałem sie do imieni w koncu>

<Yoshida> *kaszlę na rękę i wypluwam troche krwi* Cholera.. a co z organami wewnętrznymi *szepcze do siebie*

<Martius-sensei> <A właśnie - cała wasza szóstka jest w jednym pomieszczeniu. Domyśliliście się już chyba, ale

mówię tak na wszelki wypadek. ;]>

<Shinri> <doooprawdyyyyy?>

<Isuke> Odpowiadam Karyy z usmiechem. Mi to wszystko jedno

<Yoshida> Shinri... odpocznij .. Przyda Ci się to... Kayra powinniśmy chyba iść do Hokage *mruknał do dziewczyny*

<Martius-sensei> Shizune od razu, lekko zaniepokojenia, rzuca: - Właśnie dlatego mówię, byś poszedł się położyć.

<Karya> - Dobra... To teraz nie używaj rąk... - I w tym momencie biorę zamach... I moja pięść powinna go trafić w

ramię... Jeśli doszłam do siebie.

<Martius-sensei> Karya - trafiasz Isuke w ramię, ale coś trochę za słabo uderzyłaś jak na ciebie.

<Isuke> stoje nadal i sie usmiecham. Wiesz mogła bys troche mocniej bo nie czuje

<Martius-sensei> <Poudawaj trochę. :D>

<Shinri> - Uhm... - przytakuje. Nie czuje sie za dobrze... wciaz mam lekkie zawroty, ktore po tych wiesciach sie

poglebily. Poza tym bol glowy i cholea wie, co jeszcze... lepiej przelezec... ale jesli oni zgina, to nie wybacze

sobie tago.

<Yoshida> *macham ręką* nic mi nie jest, wciąz mamy swoja misję póki mogę chodzić mogęwalczyc *znowu zakaszlałem

tym razem sucho*

<Karya> - Ysz cię... Szlag, przyda mi się cos na wzmocnienie...

<Martius-sensei> - Ach tak, byłbym zapomniała... Wy się znajdujecie w Szpitalu Kusa, nie Konoha.

<Shinri> <no chyba by nas nie zaciagali az tak daleko? :P>

<Isuke> Mówie do Karyy. Wal w twarz i sie nastawiam

<Yoshida> *spoglada zaskoczony na Shizune, wyglada za okano i dopero teraz orientuje się*

<Yoshida> To co Ty tu robisz!!

<Karya> Przyglądam się buźce. - Wiesz co? Dobry pomysł. - biorę tym razem krótszy zamach i właściwie powinien

dostać, skoro sie nastawił..

<Martius-sensei> - Mówiłam już. Tsunade-sama wysłała oddział medyczny pod moją komendą.

<Martius-sensei> Karya - trafiasz pięścią w Isuke. Ten to lekko poczuł. Bardzo lekko... Tak, jesteś dosyć

osłabiona.

<Shinri> Zmieniam zdanie. Nie chcialem tu byc. Musialem isc gdzies, gdzie bylo cicho. Unioslem sie i patrzac w

podloge powoli stanalem na nogach. Trzymajac sie sciany wyszedlem na zewnatrz. Gdziekolwiek, gdzie moge usiasc w

samotnosci...

<Isuke> Obkręcam tylko głowę i mówie no cuż masz krzepe ale to dla mnie zamało

<Karya> - Jak to ma być moja krzepa, to ja jestem blondynką...

<Martius-sensei> Shizune odwraca się w stronę Shinriego i mówi: - Shinri, wracaj!

<Yoshida> <cóż*!>

<Isuke> Zakładam ręce za głowe i staje w drzwiach

<Karya> Zła na cały świat(jak zwykle zreszta), kłade się ponownie do łóżka.

<Martius-sensei> <O właśnie, niech gracze zwracają ew. uwagę. :)>

<Shinri> - Bede zaraz obok. Na lawce. - Mowie do Shizune wychodzac i naprawde wychodze.

<Yoshida> *spogladam to na jednego to na drugą, wzdycham głęboko, ubieram się (zapewne nie byłem kopletni ubrany

skoro lezałem wszpitalu) dozbrajam i spogladam na Shimizu*

<Isuke> myśl (zadziora z tej Karyy)

<Martius-sensei> <Shizune! :P>

<Isuke> i wychodze z sali

<Martius-sensei> Godzina później...

<Martius-sensei> Jest aktualnie godzina 8:20.

<Martius-sensei> Karya & Yoshida - jesteście już w miarę wypoczęci i chyba zdrowi. Medyczni ninja się wami zajęli

tak, że chyba na chwilę obecną nie możecie narzekać.

<Isuke> <gdzie jestesmy ?>

<Yoshida> <sorki :P jużmi sie myli z Shimizu :D>

<Martius-sensei> Shinri - siedzisz na ławce. Zdrowie ci już trochę wróciło.

<Martius-sensei> Isuke - stoisz oparty o ścianę, niedaleko Shinriego.

<Isuke> <cieżko mi sie połapac w tekscie oczy mnie bolą od rana>

<Karya> - Przydałby mi się jakiś worek treningowy... - nie ma to jak sobie pomarudzić.

<Isuke> ehhhh. wzdycham i wychodze na powietrze

<Shinri> Opieram sie w lawce i oddycham gleboko. Mysle. Mysle o tym, jakim wielkim debilem jestem bylem i bede

juz zawsze.

<Martius-sensei> Yoshida & Karya - Shizune do was mówi: - No dobrze, teraz już możecie opuścić szpital i

kontynuować misję.

<Isuke> czekam na druzyne na zewnątrz

<Karya> - To jeszcze nie przerżnęłam misji? Suuuuper - niezadowolona z tej sytuacji wychodzę ze szpitala. Nie

przejmuję sie tym, jak wyglądam.

<Martius-sensei> - Uważam, że jesteście już dostatecznie wypoczęci, by móc wyjść. Jakbyście byli w

niebezpieczeństwie, powiadomcie nas przez komunikator.

<Martius-sensei> - Nie martwcie się o Arashiego i Suneku - zrobimy, co w naszej mocy.

<Martius-sensei> - Powodzenia.

<Shinri> Po kilkunastu minutach wstaje i ide do sali zabiegowej. Musze ich zobaczyc.

<Martius-sensei> Karya - wychodzisz ze szpitala. Przy wyjściu widzisz tego samego palanta, którego uderzyłaś w

twarz.

<Yoshida> *wychodze za Karyą*

<Martius-sensei> <Sorry, Isuke, ale to dla Karyi, stąd ten "palant". :P>

<Martius-sensei> Yoshida - ty też wychodzisz. Także widzisz Isuke.

<Isuke> <oki rozumiem :)>

<Martius-sensei> Shinri - wchodzisz do pomieszczenia. Widzisz, jak oddział medyczny pracuje w pocie czoła nad

Suneku i Arashim.

<Martius-sensei> Dalej leżą nieprzytomni.

<Karya> - Super. Znaczy, mówiłeś poważnie... Dobra, nie zachowuj sie jak idiota, to może cię nie wyzwę od

impotentów.

<Shinri> Nie podchdze. Nie moge przeszkadzac w zabiegach. Ale probuje sie dowiedziec co im jest, na podstawie ich

dzialan. Musze wiedziec...

<Martius-sensei> <Idź z drużyną za chwilę, bo nie chcę przedłużać sesji. :)>

<Yoshida> *wzdyacha* Karya... proszę .. dość sił straciliśmy na kłótnie jak dotąd... przez nie dwoch naszych jest

na intensywanej..

<Shinri> <k>

<Martius-sensei> Shizune mówi do Shinriego: - Shinri? Co tutaj robisz? Nie powinieneś być ze swoją drużyną?

<Shinri> <>niech to mu ktos powie, ze czekaja>

<Shinri> - Chialem ich zobaczyc... osobiscie.

<Martius-sensei> <Załatwione.>

<Martius-sensei> <Z/w.>

<Shinri> Przygladam sie chwile, ale to nic ne dawalo. Wrocilem na sele, gdzie juz nikogo nie bylo. Stad

zdecydowalem, zeby wreszcie przebrac sie w swoje rzeczy. Wyszedlem z pelnym wyposarzeniem ze szpitala.

<Martius-sensei> <Jestem.>

<Shinri> <*na sale>

<Martius-sensei> <wyposażeniem* :)>

<Karya> - Nie. Dwóch naszych akurat jest przez to, że wszyscy sobie mnie olewają, jak chociaż raz zachowuje sie

rozsądnie.

<Martius-sensei> Shinri - wychodzisz ze szpitala. Przy wyjściu widzisz Karyę, Yoshidę i Isuke.

<Yoshida> ciii *widzac wychodzacego shinriego*

<Shinri> Wiedzialem, o czym Karya mowila. Miala racje. Podchodze do nich ze spuszczona twarza. - Wybaczcie... -

mowie wreszcie cos, co powinienem zrobic wczesniej. Duzo wczesniej.

<Yoshida> Spogladam na Shintriego i na Karye... no dobra... mamy czyjeś dupska do skopania *uśmiecham się do

obojga* nie tracmy czasu Karya-sensei.. jaki mamy plan?

<Karya> Wzdycham i przewracam oczami. Rychło w czas, nie ma co... - Planu nie mamy, oczywiscie.

<Yoshida> Shinriego*

<Yoshida> Więc czekam co wymyśliłaś *

<Karya> - Właśnie nic nie wymyśliłam, w tym problem.

<Yoshida> to co Ty robiłaś przez ten cały czas *odpieram załamany*

<Shinri> - Isuke... co sie dzialo podnaza nieobecnosc? Wiesz o jakichs ruchach wroga? - pytam

<Karya> - Wkurzałam się na ciebie?

<Isuke> niestety

<Shinri> <*podczas>

<Isuke> niedawno zostałem wezwany

<Yoshida> czemu na mnie *zdziwiony*?

<Shinri> <o God klawiatura mi szfankune czy co?>

<Karya> - Bo byłeś w pobliżu?

<Shinri> <*szwankuje :/>

<Isuke> wyjasnie wam cos

<Isuke> zostałęm wezwany do tej misji poniewarz znam ten teren

<Yoshida> Nie pieprz karya... weź się w garść... musimy się zemscic... a tam jest wciąz ten facet *zaciskam pięść

przypominajac sobie owego ninje włdajcego dwoma mieczami*

* Kagex has joined #sesja_rpg

* Karczmarz sets mode: +o Kagex

(?)

<Shinri> - Rozumiem... - Odpieram. Zastanawiam sie chwile. - Nie mamy innego wyjscia. Musimy tam wrocic. Musimy

sami przeprowadzic ponowny rekonesans. Dowiedziec sie, co, gdzie i jak...

<Isuke> mówie do Karyy powied czego szukamy a ja was poprowadze

(?)

* Kagex sets mode: +m

<Yoshida> Może tym razem bez rozdzielania się *uśmeicham się zakłopotany i próbuję powstrzymać kaszel*

<Karya> - Tym razem ktoś będzie pilnował Shinriego.

<Isuke> w jakim sęsie pilnował ?

* Kagex changes topic to '(?)Brazylijska telenowela przeplatana walka wscieklych

ludzi w rajtuzach & dresach - Naruto.'

<Karya> - W tym sensie, żeby go nie puszczać spod oka.

<Isuke> to cos dla mnie

<Shinri> Zebym nie zrobil nic glupiego.. .Karya mi juz nie ufa. Wiem to.

<Shinri> I najgorsze jest to... ze ma slusznosc.

<Karya> - No to go będziesz pilnował. Przydałyby sie komunikatory, jakbyśmy sie znowu rozdzielili...

<Isuke> sory ze wczesniej sie nie przedastawiłem

<Isuke> może teraz jest pora

<Martius-sensei> Aktualnie macie komunikatory ze sobą. Wzięliście przed wyjściem.

<Shinri> <kto ma?>

<Martius-sensei> <Nie wiem, rozdzielcie między sobą jeszcze raz.>

<Isuke> <standard w wyposarzeniu ja tez mam>

<Yoshida> <kazdy?>

<Martius-sensei> <Powiem tyle, że wzięliście ze sobą dwa.>

<Yoshida> *ja zakłądam swój na głowę*

<Shinri> Oddaje komunikator Isuke, zanim Karya kaze mi to zrobic.

<Isuke> mówie zatrzymaj sobie

<Isuke> ja nie potrzebuje

<Karya> - Ty, nowy... Masz swój, czy jak?

<Isuke> jasne

<Shinri> <Dark - zaznaczaj gdzie sie zaczyna wypowiedz, ok?>

<Martius-sensei> <Dobrze by było.>

<Isuke> <twoje zyczenie jest dlamnie rozkazem>

<Martius-sensei> <Ja wiem, kiedy się zaczyna, ale tak na wszelki wypadek. :)>

<Shinri> <ja tez Ka-eM ale tez na wszelki wypadek>

<Isuke> <to może nazwiska nie bende przedstawiał :) zbędne to >

<Shinri> Zatrzymujew wiec swoj. Moze to i lepiej... - jesli ktos bedzie w niebezpieczenstwie, niech wzywa. Isuke,

jestem medykiem.

<Karya> Wystawiam rękę w stronę Shinriego.

(?)

<Shinri> Spogladam na Karye. Oddaje jej komunikator poslusznie...

(?)

<Yoshida> *stoi znudzony, spoglada w stronę bramy wyjsciowej z wioski*

(?)

<Karya> Odbieram Shirnriemu komunikator i dokonuje niezbędnych instalacji go na mnie. - Isuke, skoro sie

zgłośiłeś, będziesz pinlował Shinriego. To ważne. Dlatego wy dwaj będziecie mieć jeden komunikator.

<Isuke> -ok

<Shinri> Zaciskam zeby. Zasluzylem na to wszystko. Ale mimo to... boli. Karya, boli jak cholera... blagamcie...

przestan...

<Martius-sensei> <Do której macie czas?>

<Shinri> <do dowolnej>

<Karya> <the same>

<Isuke> <jestem wolny jak szpadel>

<Karya> - Tylko uważaj na niego, bo jak się mu cos stanie...

<Martius-sensei> <To jak w końcu? Yoshida i Karya mają po jednym komunikatorze, a Shinri i Isuke po jednym? OK...>

<Isuke> -o niego sie nie martw

<Martius-sensei> <Yoshida? A jak ty?>

<Martius-sensei> <Tfu, Shinri i Isuke mają wspólny.>

<Shinri> <Yoshi i Karya maja dwa>

<Shinri> <my mamy jeden>

<Martius-sensei> <Wiem.>

<Isuke> <ja mam swuj jeszcze >

<Yoshida> <ja mam do 18 25>

<Shinri> <my mamy TYLKO ten twoj>

<Isuke> <aha oki>

<Martius-sensei> <Tak, to prawda.>

<Martius-sensei> <Rozdzielacie się, tak?>

<Isuke> <o k**** ale mnie w klacie gniecie>

<Martius-sensei> <Nie klnij!>

<Karya> <no na to wygląda...>

<Martius-sensei> <OK.>

<Yoshida> <18:25 - tylko potem musze gdzieś iść :/ >

<Martius-sensei> <Dobra, koniec off-topa, tylko powiedzcie, w które dokładnie strony się rozdzielacie.>

<Shinri> <my mamy wiedziec?>

<Isuke> <Karyya wie>

<Martius-sensei> Jesteście wszyscy już przygotowani. Potem wyruszacie już grupami.

<Martius-sensei> <Zaraz wracam, muszę sobie poukładać.>

<Karya> <ja do przodu>

<Isuke> <podział na grupe 2 osobową z medykiem i 3 osobową główną ?>

<Martius-sensei> <Dwie 2-osobowe.>

<Isuke> <ehhh>

<Isuke> <własnie zauwazyłem>

<Martius-sensei> <Dobra, koniec off-topa definitywnie, gramy.>

<Shinri> <jest nas 4oro...>

<Isuke> <wiem>

<Isuke> <ja dzisiaj nie kontaktuje>

<Isuke> <o 6 poszedłem spac

<Isuke> <o 10 sie obudziłem>

<Isuke> <rano>

<Martius-sensei> <Qniec!>

<Martius-sensei> Karya & Yoshida - ruszacie czym prędzej. Po drodze nikt wam nie zagradza. Już z oddali

zauważacie obozy wroga.

<Isuke> ja z Shinriem trzeymamy sie z tyłu

* Siri-chan has joined #sesja_rpg

<Martius-sensei> Isuke & Shinri - ruszacie pod komendą tego pierwszego. Po drodze nic specjalnego się wam nie

dzieje. W końcu po pewnym czasie zauważacie obozy wroga. Prawdopodobnie was nie widzą, ponieważ nie jesteście

stosunkowo daleko.

<Yoshida> *biegnę szybko po gałeziach drzew, zatrzymuję się tylok na chwilę, żeby wypluć troche krwi i ruszam

dlaej za Karyią*

* Martius-sensei sets mode: +v Siri-chan

* Karya was kicked by Martius-sensei (Karya)

* Siri-chan is now known as _Karya_

<Shinri> - Co proponujesz? Nie jestem zwiadowca... - mowie do lidera mojej 'grupy'.

<Martius-sensei> <Yoshida, ty tak się czujesz, że nie plujesz krwią. :)>

<_Karya_> Widząc juz obóz, troche zwalniam. - Powinniśmy się teraz rozdzielić, zbadać okolice z dwóch stron.

<Yoshida> <internal organs demeged - sorry ponosze fabularne konsekwencje samobojdczej próby :) >

<Yoshida> Nie zgadzam sie...

<Yoshida> nie mozemy się rozdzielać w taki sposób.. to tylko nas osłabi

<Martius-sensei> <Ale to ja już piszę, kiedy plujesz krwią. ;] Zresztę nieważne, nie off-topuję.>

<Isuke> z/w

<_Karya_> - A ty znowu wpadniesz w kłopoty. - Uśmiecham sie złośliwie.

<Isuke> 5 min poczekajcie

<Martius-sensei> <Nawiasy jeszcze nikogo nie zawiodły...>

<Isuke> <jestem>

<Yoshida> Cóż.. przeżyłem cudem.. nie będę się kłócił, że masz racje Karya

<Shinri> Przygladam sie obozowi wroga. Przypominam sobie cos. To juz kiedys sie wydarzylo... Deja Vu... Ale wtedy

bylem z Yukim.. znaczy Yoshida. To wtedy zrobilem cos, czego sobie nigdy nie wybacze. Wtedy popelnilem drugi z

kolei najgorszy blad w swoim zyciu...

<Isuke> <ojciec przyjechał i juz roboty dla mnie szuka>

<_Karya_> - To co proponujesz, w takim razie?

(?)

<Martius-sensei> <"<Shinri> - Co proponujesz? Nie jestem zwiadowca... - mowie do lidera mojej 'grupy'." - żebyś

sobie oszczędził szukania.>

<Yoshida> Więc co planujesz Karya?

<_Karya_> - Ja sie ciebie zapytałam, co planujesz, kołku...

<_Karya_> - ZNaczy, co proponujesz.

<Martius-sensei> <To w końcu ruszacie się z odpisywaniem czy przerywamy sesję?>

<Shinri> <ja czekac musze - nie wiem co moge jeszcze napisac>

<Yoshida> *najpierw przyglądm się obozowi, oczy zaplają mi się płomieniem* zabójstwo... proponuje po kryjomu

wybić ten obóz... nie ma tam wielu ninja.. jeśli nam się uda ich zaskoczyć...

<Martius-sensei> <Mówię głównie do Isuke.>

<Yoshida> *wyciągam wybuchowe tagi*

<Shinri> <juz i konkrety byly i psychologiczna zapchajdziura>

<Isuke> <kurde czy moge sie rozpisac !!!!>

<Martius-sensei> <Możesz.>

<Isuke> <kurde>

<_Karya_> - Nie wiemy, ilu ich jest. Ruszajmy sprawdzić, co? I schowaj to cholerstwo, zanim ja dostanę... -

ruszam powoli do obozu.

<Martius-sensei> <Bo ja coś myślałem, że nie odpisujesz, stąd się martwiłem. ;)>

<Isuke> Pytam sie Shinriego... dobra co proponujesz

<Yoshida> *wzdycham, ruszam za nią przywiazując tagi do 3 shurikenów i wkłądam je za pas*

<Shinri> Patrze na niego. - O to samo pytalem... Lepiej... zebys to ty wydawal rozkozy... - mowie.

<Isuke> -Oki

<Isuke> -Czas zrobic rozpoznanie

<Shinri> <*>rozkazy

<Isuke> -tylko potrzebujemy 3 osoby . Poczym usmiecham się

<Martius-sensei> <Coś dziwnie zmęczony jestem...>

<Isuke> Nadgryzam kciuk

<Shinri> - Nie jestem zwiadowca. Ale postaram sie, jesli to jest twoj rozkaz.

<Isuke> wykonuje pieczęcie

<Martius-sensei> Karya & Yoshida - ruszacie powoli w stronę obozu. Na razie nie trafiacie na nikogo.

<Isuke> Kuchiose no jutsu !!!

<Martius-sensei> Jednak z oddali widzicie dwie sylwetki poruszające się szybko w waszą stronę...

<_Karya_> - Kryj się. - mówię do Yoshidy i staram sie schować za najblizszym czymś za co sie da.

<Yoshida> *układam dłoń w seal* kawamari no jutsu *mruczę i kładę się na ziemi*

<Martius-sensei> Isuke & Shinri - gdy Isuke położył dłoń na ziemi, pojawia się wielka chmura dymu. Gdy opada,

widzicie efekt tego - wielki wilk. O wysokości tak z dwóch metrów.

<Isuke> - No dobra Animaru

<Martius-sensei> Rozgląda się po was, po czym mówi, przyglądając się Shinriemu i lekko warcząc: - A ten to kto?

<Isuke> - Kolega

<Isuke> - ale to i tak nie istotne

<Isuke> - czas na rozpoznanie

<Isuke> - wiesz o co mi chodzi

<Shinri> Przygladam sie wszystkiemu bez zadnego wyrazu. Jakbym mial kompletna pustke w oczach. Zero emocji. Tylko

kukielcze posluszenstwo...

<Martius-sensei> Karya & Yoshida - zauważacie z oddali sylwetki jakichś dwóch facetów. Znacie ich. To są ci sami

buce, z którymi walczyliście wcześniej.

<_Karya_> - K****, znowu ten łysol... - mruknęłam do siebie.

<Martius-sensei> <Yoshida, priv.>

<Yoshida> *czekam tylko aż sięzbliżą, sięgam po miecz, skoro wciąz jesteśmy daleko od obozu, nawet nie usłyszą

krzyków - mysle*

<Martius-sensei> Isuke & Shinri - wilk patrzy na Isuke, po czym kiwa głową. Następnie biegnie w stronę obozu, ale

tak, aby nie dać się ew. zauważyć.

<Martius-sensei> Yoshida - sięgasz po miecz, kiedy widzisz, że już powoli nadciągają... Na razie ciebie chyba nie

widzą, ale co potem?

* DarekAvenger has joined #sesja_rpg

* Isuke was kicked by Martius-sensei (Isuke)

* Martius-sensei sets mode: +v DarekAvenger

<Yoshida> Wiadomo.. niechno tylko przejdą za mnie.. wtedy wstaję i przebijam mieczem(próbuję) najblizszego z nich

<_Karya_> Sięgam ostrożnie po shurikeny, nadal czujnie obserwujac tych buców. A zwłaszcza łysola.

* DarekAvenger has quit IRC

* DarekAvenger has joined #sesja_rpg

<Shinri> Patrze na wilka beznamietnie. Odproeadzam go wzrokiem. Klekam przy jednym z drzew i operam sie o nie

dlonia. Patrze na oboz.

<Martius-sensei> Yoshida - w pewnym momencie próbujesz przebić jednego z gości mieczem. Okazuje się, że próbujesz

tego z tym samozwańczym "mistrzem miecza". Ten szybkim ruchem dobywa miecz i blokuje twój atak.

* Martius-sensei sets mode: +v DarekAvenger

<Shinri> <*odprowadzam>

* DarekAvenger has quit IRC

<_Karya_> - Yoshida, ty kretynie... - mruczę. Tak to jest, jak sie z kołkami z żądzą krwi pracuje...

<Yoshida> A więc to Ty *uśemicham się szeroko, niemal szaleńczo* Mamy niedokończony pojedynek nieprawda*siegam po

drugi miecze szybko i wyprowadzam pchnięcie mieczem w stronę tego "mistrza"*

* DarekAvenger has joined #sesja_rpg

* DarekAvenger is now known as Isuke

* Martius-sensei sets mode: +v Isuke

<Yoshida> Nie lubie niedokończonych spraw.. wyprowadzają mnie z równowagi *mówie wykonując owe pchniecie mieczem*

<Martius-sensei> Isuke & Shinri - kiedy wilk się oddala, nagle widzicie, jak na terenie, na którym się

znajdujecie, rozpościera się mgła. Tak gęsta mgła, że ledwo co możecie zobaczyć.

<Martius-sensei> Isuke - akurat możesz coś zobaczyć, ale i tak ledwo, ledwo.

<Isuke> - o w morde

<Martius-sensei> Karya - obserwujesz, jak buc chce się konfrontować z innym bucem.

<Isuke> - technika zniknięcia we mgle

<_Karya_> <a co z tym drugim?>

<Martius-sensei> <Ten "miszcz" z Yoshidą. :)>

<Shinri> - Nie jestem wojownikiem... - uprzedzam kompana cichym szeptem zlaczam sie z nim plecami, by latwiej sie

obronic. Czekam

<Isuke> myśl (dobra teraz moge sie zdac na węch i słuch)

<_Karya_> <mi chodzi teraz o łysola...>

<Martius-sensei> Yoshida: - A więc znowu się spotykamy? Ciekawa sytuacja, ta? Heh... Zakończmy to czym prędzej.

Ruszajmy na bardziej otwarty teren.

<Isuke> myśl (Animaru powinien byc jeszcze w pobliżu)

<Martius-sensei> Karya - ten "łysy" dalej idzie spokojnie, jak gdyby nigdy nic. Czasami się rozgląda.

<Yoshida> *biegnę za nim,a raczej śćigam go*

<Martius-sensei> - Wiem, że tu jesteś, dziewczyno - mówi. - Chciałbym się z tobą zobaczyć.

<Yoshida> ścigam*

<Isuke> mówie do Shinrina... Ukryj sie i to dobrze

<_Karya_> Tak sobie myślę... To może byc pomysł, żeby go trafić... Układam pieczęcie do kolejnej mojej broni z

arsenału. - Ninpuo, Kuroi Hebi no Jutsu. - mówię dość głośno. Powinno go unieruchomić...

<Shinri> - Isuke ,zamelduj, ze mamy klopoty... We mgle? Ukryc sie? Znajda mnie... ale dobrze.

<Martius-sensei> Isuke - Animaru jest jakiś dystans od ciebie, ale czujesz poza nim coś jeszcze... Zapach innego

ludzkiego ciała...

<_Karya_> <*Ninpou... damn>

<Shinri> Odlaczam sie od niego i wskakuje na jedno z drew o gestej koronie.

<Shinri> <drzew*>

<Martius-sensei> Isuke & Shinri - słyszycie czyjś głos: - Pojawiam się... i znikam...

<Isuke> melduje cicho prze komunikator.... mamy kłopoty !!!

<Isuke> staram sie nasłuchiwac

<Martius-sensei> Nagle Isuke i Shinriego omal nie trafiły shurikeny. Po prostu chybiły.

<Isuke> i trzymac sie nisko

<_Karya_> <hej! a co ze mną?>

<Isuke> kucam

<Martius-sensei> <Czekaj chwilę.>

<Shinri> <wiescie - wy przez dlugi czas TYLKO wy dostawaliscie wa=iadomosci :/>

<Shinri> <a teraz raptem 2ie my mamy i juz pretensje :/>

<Yoshida> *ignoruje odgłosy w głośnikach, dobiegam do faceta, naciskam rękojeści na mieczach, łacze je w jeden

miecz o dwóch ostrzach, skaczę, kręce młynka i uderzam w swojego przeciwnika*

<Isuke> myśl (kurde oni też sie leją)

<Shinri> Unikam ewentualnych pociskow i wskakuje na drzewo.

<Martius-sensei> Karya - używasz tej techniki, po czym trafiasz w przeciwnika. "Łańcuch" zawiązuje się na klatce

piersiowej. Jednakże łysol zdążył unieść prawą rękę do góry, w której trzyma kij.

<Shinri> Staram sie schowac w galeziach.

<_Karya_> <Mart... ale jest kilka tego -.-'>

<Martius-sensei> <Od teraz starajcie się pisać tylko jedną wiadomość, bez off-topowania.>

<_Karya_> <a nie jeden>

<Martius-sensei> <Ech... Już patrzę na opis.>

<Martius-sensei> <Wszystkie oplotły go w klatce piersiowej lub w brzuchu.>

* Entman has joined #sesja_rpg

<_Karya_> - Sorry, ale my też w tarapatach. - mówię do komunikatora, po czym rzucam shurikenami w stronę łysolka.

<Isuke> Zamykam oczy i staram sie użyc swoich pozostałych zmysłów do wykrycia przeciwnika

<Martius-sensei> Yoshida - starasz się uderzyć w swojego przeciwnika, ale ten zwyczajnie unika twoich ataków.

Przy jednym jedynie twoja broń zderza się z jego dwoma mieczami.

(?)

<Isuke> Ignoruje głos z komunikatora

<Isuke> i zdejmuje go z ucha

<Martius-sensei> Isuke - akurat czujesz i słyszysz jakiegoś przeciwnika niedaleko. Gdzieś w tej mgle się ukrywa...

<Isuke> staram się wyczuc kierunek

(?)

<Isuke> w którą stronę uderzyc

(?)

<Yoshida> *w takim razie toczymy z gosciem walkę, w któej nawzajem parujemy swoje ciosy, ja od czasu do czasu

rozłąnczam i złanczam oba miecze próbujac zaskoczyć wroga, po kolejnym zablokowanym przez niego ciosie odskakuje

i wysyła jeden z shurikenów z zaczepionym tagiem sąbardzo blisko więc Yoshida odskakuje i wczasie odskoku rzuca w

stronę wroga owy shuriken*

<Martius-sensei> Shinri - akurat ukryłeś się dobrze wśród gałęzi, więc nikt cię nie powinien zauważyć. Chyba...

Ale nie widzisz, co tam w tej mgle robią.

<Yoshida> *w razie czego poprawiam cios krzyczac* Kamitachi no jutsu *wiazka leci tuż nad wrogiem aby

uniemozliwic mu skok do góry*

<Shinri> Skrywam sie i staram sie cicho przemieszczac nieco dalej. Nastepnie nasluchuje uwaznie. Mam nadzieje, ze

Isuke dobrze walczy... albo reszta nam pomoze. Nie wiedzialem, ze oni maja wlasne problemy...

<Martius-sensei> Karya - rzucasz w niego shurikenami, ale ten je odbija swoim kijem. W końcu też stara się

niszczyć łańcuchy. W końcu chyba ładuje czakrę do kija i bezproblemowo nim te łańcuchy rozbija.

<Isuke> <czekam na ruch przeciwnika>

<_Karya_> - O ty bucu... - powoli wychodzę zza krzaków, uzbrajając jedną ręke w kunai. - Pobawimy sie?

<Martius-sensei> <Nie mogę jakoś zapanować. :/>

<Isuke> <aha sry

<Martius-sensei> <Yoshida, opisz mi w skrócie, co robisz, bo nic nie rozumiem.>

<Yoshida> Ok...

<Martius-sensei> <Nie, już rozumiem.>

<Yoshida> <ok :P sorry zenapisałem niezrozumiale pogubiłem sie bo tekstu nie widziałem>

<Martius-sensei> Yoshida - rzucasz w niego shurikenem. Kiedy "miszcz" chce opaść, to wtedy wybuchowy tag wybucha.

Widzisz go opadającego na ziemię, ale nadal przytomnego.

<Martius-sensei> Isuke - tak czekając na ruch przeciwnika, nagle czujesz, jak parę kunaiów leci w twoją stronę.

Unikasz ich, ale tylko jeden ledwo ci świszczy obok ramienia.

<Martius-sensei> Masz jednak pojęcie, gdzie mniej więcej jest przeciwnik. Z tym że on non stop zmienia położenie.

<Isuke> dobra koniec ciuciu babek

<Isuke> wyskakuje ostro w powietrze

<Isuke> potem wykonuje pare symboli

<Isuke> i Daioppa no jutsu !!!!

<Martius-sensei> Karya: - Miło mi cię widzieć. Shinji do usług. - Łysol się kłania. - Wczoraj przetestowaliśmy

się w taijutsu, z tym że z użyciem kunaiów. A może teraz przetestujemy się w ninjutsu?

<Isuke> <powinno rozwiac mgłę>

<_Karya_> - Daruj sobie, łysolku... - poprawiam okulary. - Próbkę juz dostałes, wiesz?

<Yoshida> *chowam oba miecze i ruszam w stronę przeciwnika, biegnę szybko staram się go złapać za fraki*

<Martius-sensei> Karya: - Wiem, że dostałem próbkę twojego ninjutsu. Mimo to spróbujmy się w tej sztuce. Pozwolę

ci zacząć.

<_Karya_> - Ja już zaczęłam...

<_Karya_> - Łyse buce mają pierwszeństwo.

<Martius-sensei> Yoshida - opadacie wszyscy na ziemię. Kiedy "miszcz" też jest na ziemi, podchodzisz do niego i

próbujesz chwycić za fraki. To wtedy, kiedy on chce wstać. Łapiesz go. - Ta? I cóż zrobisz teraz? - pyta

lekceważąco.

<Martius-sensei> Isuke - twój wiatr rozwiewa efektownie mgłę. Prawie ona znikła. Jak widać, ten ninja jest dobrze

wyszkolony w tej technice... Kiedy opadasz, widzisz go ukrywającego się gdzieś za kamieniami.

<_Karya_> <kilim!>

<Isuke> <yeeah>

<Martius-sensei> Shinri - widzisz całą scenę z Isuke. Kiedy próbujesz wypatrzyć przeciwnika, widzisz, że schował

się gdzieś za kamieniami.

<Shinri> <Finish Him! Fatality!!!>

<Isuke> rozpędzam sie ostro biegnąc w dół

<Isuke> po drzewie

<Isuke> potem lece w jego strone

<Isuke> wysuwam szpony

<Yoshida> *uśmeicham sięszeroko, przez moje ręce przechodzą pojedyncze strumienie energii, nadepnąłem mu na nogę

aby nie mógłzwiać*Raikiri *mruczę z uśmiechem na ustach, na obu rękach pojawiają sięostre wyłądowania elektryczne

powinny łądnie chłopaczka przebić*

<Martius-sensei> Karya: - Skoro sobie tego życzysz... - Po tym łysy wykonuje parę pieczęci i woła: - Katon,

Goukakyuu no Jutsu! - Wycelował to trochę w powietrze.

<Isuke> i z całej pety wale i krzycze ... Tsume !!! Krusząc skały

<_Karya_> - Ou... - mówie cicho i całkiem spokojnie, ale... Chowam się za czyms niełatwopalnym.

<Martius-sensei> Yoshida - i następuje ta scena... Po niej... widzisz coś przerażającego. Raikiri przeszyła

gościa na wylot, ten jednak zdążył przebić częściowo tę samę rękę, w której trzymałeś Raikiri, mieczem.

<Shinri> Nie reaguje. Chowam sie i jesli to konieczne, przechodze na inne drzewo. Rozkaz byl jasny. Mialem sie

kryc i nie wchodzic w droge... Karya z reszta na pewno tez tak by wolala. Obym nie musial byc przydatny.

Szczegolnie dla niej. To by bylo sprawilo... ze jeszcze bardziej by mnie znienawidzila...

<Martius-sensei> Jest już właściwie martwy. Ma otwarte oczy, ale głowa mu opada.

<Isuke> <muj ?>

<_Karya_> <nie>

<Martius-sensei> <Nie, Yoshidy. Jak napiszę "Isuke", to wtedy jest twój.>

<Martius-sensei> <Z/w>

<Isuke> <oki>

<Martius-sensei> <Jestem.>

<Yoshida> *raikiri przechodzi po mieczu przeciwnika i razi jego rękę... przechodzi też przez mojadłon parząc ją

od błyskawicy, syczę z bólu ale neie puszczam dopóki nie zobaczę jak umiera*

<Martius-sensei> Isuke - rozkruszasz kamienie, które, tak na marginesie, wcale duże nie są. Podczas ich zburzania

zauważasz w końcu tę postać. Jest ona ubrana właściwie jak stereotypowy ninja.

<Martius-sensei> Pyta się ciebie: - A jednak w końcu ci się udało... Gratuluję... Jestem Suterusu Kekaishi...

Mało komu udało się mnie dostrzec w taki sposób...

<Martius-sensei> <Mówi do ciebie*>

<Isuke> myśl (what UP)

<Martius-sensei> <Nie wyskakuj nawet w myślach z takimi zwrotami. ;)>

<Isuke> gadaj kim jestes i co tu robisz... Przykładam mu szpon do gardła

<Martius-sensei> Shinri - widzisz w końcu tę postać. Ale potem słyszysz gdzieś za sobą na dole: - Witaj. Szukasz

czegoś?

<Martius-sensei> Karya - chowasz się akurat... z dala stąd. Za kamieniami. W powietrzu wisi ogromna kula ognia,

która jednak nie pali drzew. Widać, chciał dobrze wycelować.

<Isuke> <Z/W krzyknij jak będzie moja kolej na GG>

<Martius-sensei> Potem biegnie w twoją stronę, mówiąc: - To nie jest za dobrze tak się chować! Tak jak wtedy z

atakowaniem znienacka! Katon, Ryuuka no Jutsu!

<Shinri> Zrywam sie z miejsca i odskakuje na inna galaz. Nastepnie spogladam w strone, z ktorej slyszalem glos.

<_Karya_> Zmusza mnie do wyjścia... Ile tych kul jeszcze będzie tworzył...? Aż mu się czakra skonczy?Robię

przeskok na drzewo - Tu jestem, impotencie! - I na kolejne, do następnych kamieni.

<Martius-sensei> Yoshida - widzisz jak umiera. Wyciągasz z niego rękę. "Miszcz" pada bezwładnie na ziemię.

<Martius-sensei> Isuke: - Więc chcesz mnie przesłuchać?... Miło z twojej strony... Ale jeśli myślisz, że coś ze

mnie wyciągniesz, to się mylisz... Tylko powiem, co tu robię... Próbuję cię unieszkodliwić... Zabić, jak kto

woli...

<Yoshida> *chwytam się za poparzoną i krwawiacą głoń, spoglądam z satyfakcją na jego ciało, siegam po miecz i

odcinam jego głowę - dla pewności, ocieram miecz o jego ubranie i chowam z pworotem za plecy, siadam na ziemi i

opatruje mocno krwaiącą dłoń, staram się zatamować krwawienie. jestem zmęczony ta walką, wyraznie wyciagnęła ze

mnie sporo sił, przyglądam się jednemu z jego mieczy*

<Yoshida> *jeśli jest w nich coś specjalnego to wezme go ze sobą*

<Martius-sensei> Shinri - spoglądasz w tę stronę. Widzisz wtedy gościa z długimi brązowymi włosami i morskimi

oczami. Z wyglądu jest w sumie młody. Ma na sobie czarną pelerynę, niebieską koszulę, żółte spodnie i czarne

sandały. Na czole ma opaskę z nieprzekreślonym symbolem Kumo-Gakure.

<Martius-sensei> - Nie zejdziesz? Do pogadania mamy. No chodź, chodź! - zaprasza się ruchem dłoni.

<Martius-sensei> <cię*>

<Isuke> Odpowiadam tamtemu z szyderczym usmiechem... to miło z twojej strony... poczym przebijam go na wylot

<Martius-sensei> Karya - smoczy ogień rozbija się na kamieniu, za którym się skryłaś, po czym skaczesz dalej. W

pewnym momencie jednak aż chce ci się spojrzeć za siebie, ponieważ słyszysz odgłos przypominający świergot

jakichś ptaków. Okazuje się, że łysol ma jakieś skupisko wyładowań elektrycznych na dłoni.

<Shinri> Marszcze brwi. Nie mam wyboru. Widzi mnie. Nie uciekne mu. Musze walczyc. Wyciagam kunai z kabury.

Oddycham gleboko. Reka nie drzy. I tak... juz sie nie licze. Nie jestem im potrzebny. Wszystko jedno, co sie

stanie. Biore kunaj w lewa dlon. Prawa trzymam luzem. Przygotowuje sie do Shosen no Jutsu...

<Martius-sensei> Yoshida - miecz ten jest pełen krwi. Z kolei ty sam czujesz się nie najlepiej. Co prawda, twoje

opatrunki tamują krwawienie, ale wciąż czujesz się podle. Potrzebujesz medyka albo kogo innego... Z kolei z

oddali nigdzie nie widzisz Karyi.

<_Karya_> Ożesz... Nie no, w takim tempie... - Yoshida, weź tu chodź, mam problem! - mówie do komunikatora.

Rzucam shurikenami w gościa. Lepiej mu zwiać...

<Martius-sensei> Isuke - przebijasz Suterusu na wylot. Kiedy widzisz, że na brzuchu ma plamę krwi, już chcesz go

upuścić. Wtedy jednak pojawia się chmura dymu. Gdy opada, widzisz, że zamiast ciała ludzkiego pojawia się pień

drzewa.

<Martius-sensei> Po chwili widzisz, jak wokół ciebie spowija jakaś zielona chmura.

<Isuke> szybko odskakuje

<Yoshida> *odbieram wiadomość, przeklinam pod nosem zaciskajac ranną prawą rękę, kaszlę i znowu wypluwam krew na

ziemię, zostawiam bezgłowego trupa na ziemi i ruszam w drogę powrótnątak jak tu przybiegłem do Karyi, czuje

osłabienie, zastanawiam się co robi teraz shinrii, "przydałby mi się teraz" - myślę*

<Isuke> i tatykam nos i usta

<Isuke> <*zatykam>

<Martius-sensei> Shinri: - To może ja zacznę... Doton, Doryuu Taiga!

<Martius-sensei> Wtedy na miejscu drzewa, na której gałęzi stoisz, pojawia się rzeka błota. Drzewo

niebezpieczenie się kołysze.

* Thomas has joined #sesja_rpg

* DarekAvenger has joined #sesja_rpg

* Thomas is now known as Arashi

<Martius-sensei> Yoshida - kiedy przybiegasz na miejsce, na którym byłeś wcześniej z Karyą, zauważasz, że jej nie

ma. Jedynie czujesz jakiś zapach ognia. Wtedy zauważasz z oddali dwie sylwetki. One od ciebie "uciekają".

<Shinri> Uzywam Shunshin no Jutsu, by jak najszybciej uciec z bagna. Nastepnie za pomoca Bunshin kreuje okolo 20

- 30 klonow, po czym chowam sie. Czekam na dogodna chwile do ataku od tylu, lub z boku. Bede celowal w sciegna,

lub narzady wewnetrzne. Szczegolnie przepone lub miescnie serca...

* Martius-sensei sets mode: +v DarekAvenger

* Martius-sensei sets mode: +v Arashi

* DarekAvenger has quit IRC

* Isuke was kicked by Martius-sensei (Isuke)

<Martius-sensei> <Z/w, przygotuję wstęp dla Arashiego na szybko.>

<Arashi> <chciałbym bardzo wszystkich przeprosic za moja nieobecnosc i za wczorajsze znikniecie. wyjasnienia

zamieszcze po sesji w dyskusjach>

<_Karya_> <no nie...>

* DarekAvenger has joined #sesja_rpg

<Yoshida> *w takim razie biegnę w ich stronę, wolniej niz wcześniej to pewne*

* DarekAvenger is now known as Isuke

<Arashi> <a tak btw. czesc ^^>

<Yoshida> <mart ja musze zaraz konczyc za 25 minut :( >

<Shinri> <suuuper - czesc>

* Martius-sensei sets mode: +v Isuke

<Yoshida> <mart.. teraz pisz dla nas oboje dla mnie i dla Karyi, bede widział wszystko to samo co ona>

<Martius-sensei> <Już.>

* Martius-sensei sets mode: -v Arashi

* Arashi is now known as milej_gry

* milej_gry has quit IRC

<Martius-sensei> Karya - uciekasz czym prędzej przed łysolem. Kiedy oglądasz się za siebie, cały czas widzisz

jego. - Tchórzostwem jest uciekać! - krzyczy. Jednak z oddali widzisz jakąś sylwetkę, która dosyć powoli biegnie

do ciebie.

<Isuke> <ehhh z/w napisz na GG jak bedzie moja kolej tata wzywa>

<Shinri> <teraz bedzie>

<_Karya_> W końcu sie zdenerwowałam. Przystanłęam. - Ach tak? To w takim razie jesteś tak głupi, że szkoda gadać!

- składam pieczęć - Kage Bunshin no Jutsu! - krzyczę. Powinno sie pojawić kilka klonów. Staram się rozłożyć równo

czakrę pomiedzy nie.

<Martius-sensei> Isuke - odskakujesz od chmury, zatykając nos i usta. Szczęśliwym trafem niczego się nie

nawdychałeś, jeśli w ogóle. Opadasz na ziemię z dala od chmury. Tymczasem czujesz jeszcze Shinriego... i zapach

błota... Co się dzieje?

<Yoshida> *Sięgam lewa ręką po miecz, wspieram rękojeść na prawym nieruchomym ramieniu i poruszajc sięszybko acz

w miare cicho celuje pchnieciem w plecy przeciwnika K.*

<Isuke> ... Cholera ... Gwiżdże tak mocno na ile to możliwe

<Isuke> potem biegne do Shinria

<Isuke> <ego>

<Martius-sensei> Shinri - czekasz na dogodny moment do ataku, kiedy twój przeciwnik jest zajęty szukaniem, która

z iluzji jest prawdziwa. Po pewnym czasie w końcu jest dogodny moment do ataku. Atakujesz Shousenem. Ale udaje ci

się niestety trafić jedynie obok serca. Mimo to widzisz, że przeciwnik jednak odczuwa jakieś skutki techniki.

<Martius-sensei> Słyszysz jeszcze gwizdanie z pewnej strony. Nie zauważasz jednak, kto gwiżdże, tylko skupiasz

się na wrogu.

<Martius-sensei> Isuke - gwiżdżesz, ale, o dziwo, Animaru nigdzie nie przybywa.

<Isuke> poczekam az dojdzie.. a wmiedzy czasie lece do Shinriego

<Martius-sensei> Karya - pojawia się wokół ciebie kilka klonów. Łysol dalej cię ściga, a Yoshida nadal jest

daleko...

<Martius-sensei> Yoshida - biegniesz do Karyi, ile tylko sił w nogach. Niestety rana daje ci się we znaki. Ale

jednak jesteś odczuwalnie coraz bliżej. Widzisz, że jakiś łysy gość biegnie w stronę Karyi, trzymając chyba

jakieś wyładowanie elektryczne w dłoni.

<_Karya_> - W porządku! Czas na fajerwerki! - Mówię. Zaraz potem klony rozpraszają sie, otaczaja łysowa. -

Ninpou, Kuroi hebi no Jutsu! - mówię. Tylko kruczek jest taki, ze mówię to zarówno ja, jak i moje klony.

<Shinri> To juz niewazne. Moze moglbym ucec, ale po co? Nie potrzenuja mnie. Przeszkadzam. Karya... gdybys tylko

mogla mi wybaczyc... Powstrzymuje nagle uczucie, ktore czuje w oczach. Z kolejnym Shunshin uciekam ponownie.

Dokladam jeszcze troche klonow, by nie mial lekko. nieduzo wiecej, tylko zastepuje te zniszczone. Nie moge sobie

pozwolic na marowanie chakry. Tym razem obiore latwiejszy cel. Sciegna.

<Martius-sensei> Isuke - docierasz do Shinriego. Widzisz masę Shinrich. Zapewne są to jego klony... Zauważasz

także jego samego, ale jest on zajęty walką z jakimś gościem.

<Martius-sensei> Odskoczył gdzieś.

<Martius-sensei> Shinri - widzisz niedaleko nadbiegającego Isuke.

<Isuke> cholera nie rozdwoje sie

<Isuke> mówie do siebie

<Isuke> dobra wale na tamtego gostka z którym walczy Shinri

<Isuke> wysówam szpony z obu rąk

<Martius-sensei> Karya - mówisz... a raczej mówicie wszystkie nazwę techniki, po czym czakra leci w stronę

łysola. Dosłownie wszystkie trafiają. Masa łańcuchów oplata teraz tego buca, w tym jego szyję. Nie może on nawet

wydostać rąk, by użyć swojej techniki.

<Yoshida> *rana daje się we znaki.. ale jest w prawej ręce .. która zwisa bezwaładnie u boku, miecz czymam w

lewej a rekojssce wepieram o prawy bark. w każdym razie widząc wyładowanie biegnę w stronę gościa, musze

dokłądnie sie przyjzec co ma w ręce zanim zdecyduje co robić*

<Martius-sensei> Dusi się powoli.

<Shinri> Isuke... Nie wiem, czy ci dziekowac... czy cie przeklinac. Kiedy on zajmuje mojego przeciwnika, rzucam

sie mu do gardla z kunaiem i z piescia w przepone.

<_Karya_> Koncentruję się, zaciskając więzy mocniej. To samo robia klony. Niech się udusi, zapłacę mu za

poniżenie mnie...

<Martius-sensei> Yoshida - widzisz łysola oplecionego ze wszystkich stron łańcuchami. Dusi się powoli, jak

widzisz.

<Shinri> oczywiscie piescia z Shosen no Jutsu.

<Yoshida> *w takim razie dzierzac miecz w lewej ręce postanwaim wbić mu go w plecy korzystajac z tego, ze jest

opentany*

<Martius-sensei> Isuke - wysuwasz szpony, po czym biegniesz na tego gościa. Jesteś już przy nim. On próbuje cię

walnąć pięścią.

<Martius-sensei> Shinri - chcesz dobiec do przeciwnika, ale widzisz, że Isuke był szybszy. On chyba chce się

zamachnąć szponami...

<Isuke> zbijam jego pięsc i wale go od dołu nadziewając go jak na widelec

<Isuke> poczym obracam sie robiąc mu dziure w bebechach

<Shinri> Kiedy sa zajeci soba, atakuje od tylu z tym samym planem. Dlonia z Shosen pozbawiam go mozliwosci

oddychania, atakujac przepone. Kunaiem chce poderznac mu gardlo.

<Martius-sensei> Karya - koncentrujesz się mocniej i zaciskasz więzy. Potem widzisz, że łysol nie próbuje tego

powstrzymywać. Puszczacie więzy. Buc pada na miejscu.

<Martius-sensei> Yoshida - przebijasz go mieczem, po czym szybko go wyciągasz. Więzy zostały rozluźnione. Łysy

gość pada.

<_Karya_> Szczerzę się dość upiornie. Zeskakuję z drzewa i na wszelki wypadek, profilaktycznie wbijam kunai w

serce i szybko wyciągam. - Nigdy nie wątp w kobietę...

<_Karya_> - Sorry za fatygę.

<Isuke> <perfidne naprwade>

<Yoshida> *krew ścieka po mieczu, bynajmniej tym razem nie mam żadnej satysfakcji, oddycham cieżko, jestem

zmecozny tym biegiem, dyszę ciężko, podnoszę tyko wzrok spogladajac na Karye, upadam na kolana - mam kolejny

napad kaszlu, znowu wypluwam troche krwi, łapie rozpaczliwie oddech, przez co zaczynam się krztusić. Po chwili

wszystko mija zdołałem ledwo wykrztusić* Wezwij Shinriego

<_Karya_> - No dobra... Heeeej, Isukeeee... Słyszysz mnieee?

<Martius-sensei> Isuke & Shinri - robicie cały swój plan. Isuke robi temu gościowi dziurę, a Shinri podrzyna

szybko gardło. Kiedy ostrza zostają wyciągnięte z niego, ten facet opada na ziemię. Kiedy myślicie, że jest już

po wszystkim, nagle jednak zauważacie, że ten człowiek zamienia się w kupę błota. Potem słyszycie: - Doton,

Doryuudan! - i ze wszystkich stron okrążają was jakieś smocze głowy zrobione z błota. Wszystkie strzelają w was

pociskami.

<Isuke> o kur...

<Isuke> szybko odskakuje... urzywam kawwarimi no jutsu

<Yoshida> *krew przesiakła przez opatrunek na prawej ręce, chowam miecz i przykładam dłoń do brzucha. Wygladam

potfornie, krew ścieka mi z ust, mam jej trochę na twarzy i sporo na ubraniu, i nie jest to krew tylko moja, ani

łysola, z któego ranly ledwo cieknie krew*

<Shinri> Natychmiast robie pieczecie i krzycze: - Doton! Doryuheki! - nie szczedze chakry, by zaslonic nas przed

pociskami.

<Martius-sensei> Isuke - słyszysz Karyę przez komunikator. Akurat to jest tak głośne, że nie masz jak tego NIE

usłyszeć.

<Yoshida> potwornie*

<Isuke> szybko wkładam słuchawke do ucha... mamy problem !!!

<_Karya_> - My też mamy problem, Shinri by sie przydał... Gdzie jesteście?

<Martius-sensei> Yoshida & Karya - z oddali widzicie, jak w waszą stronę biegną trzy osoby. Dwie to jacyś

medyczni ninja, a trzecią jest tamta różowowłosa.

<Isuke> - w zasadzie my tez sie lejemy i raczej o ucieczce bedzie cieżko

<Martius-sensei> - Słyszeliśmy krzyki przez radioodbiornik... - mówi ta z różowymi włosami, po czym patrzy na

Yoshidę. - Jasna cholera! Szybko! Trzeba się nim zająć!

<_Karya_> - W zasadzie to my juz skonczylismy. Yoshi ma problem... Ty, nowy, gdzie jesteście, mów mi pozycję!

<Isuke> myśl(kurde Animaru dawaj!!!)

(?)

<Martius-sensei> Shinri & Isuke - ściana z ziemi zakończyła się powodzeniem, tj. otacza was tak, że raczej żaden

z tych pocisków błotnych was nie trafi.

<Martius-sensei> Po krótkim czasie hałas ustaje.

<_Karya_> <Isuke, podaj wreszcie pozycję..>

<_Karya_> <napisz 'podaję pozycję' albo cos...>

<Isuke> <sam nie wiem gdzie jestem>

<Isuke> <jakis spory kawał za wami>

<Yoshida> *krew uderza mi do głowy, kręci mi się w głowie, czuję sie bezsilny, pozwlam sobie pomóc, ledwo

powstrzymuje krzyk bólu gdy ninja zajmuja sie moją przebitą i poparzonadłonią*

<Isuke> <dobra>

<Martius-sensei> <Po prostu napisz, że podajesz pozycję. Nie musi być dokładnie, JAKA to jest.>

<Shinri> - Czekam a rozkazy. - mowie. nie smiem nawet myslec o tym, by ruszac sie bez wytycznych. Sciana stoi...

<Isuke> -krzycze przez radio odbiornik podając naszą pozycje

<Shinri> <*na>

<_Karya_> - Ok, już tam będę! - mówię, i biegnę na wskazaną pozycję.

<Martius-sensei> Yoshida: - Nie ruszaj się przez chwilę... - mówi różowowłosa, po czym zaczyna leczyć twoją rękę.

- Przytrzymaj go - mówi do tego drugiego medyka.

<Isuke> Dobra, Shinri stoimy

<Martius-sensei> - Hai! - potwierdza, po czym cię przytrzymuje. Tylko ręka ci nawala tak, że nie możesz wytrzymać.

<Shinri> - Uhm...- przytakuje.

<Yoshida> *dokładnie, z bólu próbuje się im wyrwać.. ale nie jakoś specjalnie, powinni dać sobie radę z

utrzymaniem mnie*

<Shinri> Nie dzis... moze nie jutro. Moze nie na tej misji. To bez znaczenia, kiedy. Nic juz nie ma znaczenia...

<Martius-sensei> Karya - biegniesz na podaną pozycję. W pewnym momencie wkraczasz w las. Widzisz masę błota oraz

ścianę błotną zamykającą w całości coś lub kogoś.

<_Karya_> Ostrożnie przeszukuję teren. Jest ktoś ciekawy?

<Martius-sensei> Widzisz, jak jakiś inny gość próbuje się przebić przez tę ścianę błotną. Używa do tego jakiejś

techniki ziemnej. Zwyczajnie wystrzeliwuje ziemne kolce, by przebić się przez osłonę.

<_Karya_> Przygladam sie gościowi... Jakieś znaki szczególne?

<Martius-sensei> Isuke & Shinri - znowu słyszycie jakieś hałasy. Jednak nie do końca te same, co kiedy.

<Martius-sensei> Isuke - wyczuwasz obecność kolejnej osoby...

<Martius-sensei> Po zapachu rozpoznajesz, że to jakaś dziewczyna. Może to Karya?

<Shinri> - Przebija sie... - szepcze. - Troche mu to zajmnie.

<Shinri> <*zajmie>

<Martius-sensei> <Yoshida, możesz już uciekać. Poradzimy sobie.>

<Isuke> mówie do Shnriego... dobra jak by co lece na pierwszy ogen

<Yoshida> <uciekam-muszę-dzięki za grę.. dzisaj było doskonale :) jestem bardzo zadowolony, do nastepnego razu>

<Isuke> ty dalej utrzymuj osłone

<Martius-sensei> <OK. Cześć.>

<Shinri> - Uhm. Mam walczyc? - pytam.

<Isuke> wole byś tu został i trzymał obrone

<Isuke> - wypusc mnie zajme sie nimi z zewnątrz

<Shinri> - Rozumiem. Bede utrzymywal sciane.

<Isuke> -tylko zrub to dyskretnie

* Yoshida has quit IRC

<Shinri> Rozpraszam sciane z tylu. Z drugiej strony, niz te dwieki. Wypuszczam Isuke.

<Isuke> staram wyjsc tyłem z tej osłony

<Martius-sensei> Karya - ma jedynie długie brązowe włosy, morskie oczy, jakąś dziadowską czarną pelerynę... Nic

szczególnego.

<_Karya_> Skoro dziad, zakradam się za niego... Podchodzę, biorę zamach... I moja pieść powinna trafic w jego łeb.

<Isuke> mówie przez komunikator ....

<Martius-sensei> Isuke - wychodzisz spokojnie, po czym zauważasz faktycznie Karyę. Potem widzisz też tego samego

gościa, którego prawie załatwiliście.

<Isuke> Karya zajmij go czyms

<Martius-sensei> Karya - słyszysz to po tym, jak walisz go w łeb. Ale on chwyta bezproblemowo twoją pięść.

<Martius-sensei> Isuke - widzisz całą scenę.

<_Karya_> W tym momencie zapodaję mu kopniaja w dowód jego męskości.

<_Karya_> <*kopniaka>

<Isuke> lece na tamtego

<Martius-sensei> Shinri - wypuszczasz Isuke, po czym zamykasz ścianę. Tym razem nie słyszysz hałasów. Jedynie

zauważasz, że ściana z przeciwnej strony, niż z której wypuściłeś Isuke, lekko osłabła.

* P_aul has quit IRC

<Martius-sensei> Karya - przeciwnik chyba się tego nie spodziewał, ponieważ dostaje, mówiąc łagodnie, w słaby

punkt każdego faceta. Łapie się za ten punkt i stęka z bólu.

<Shinri> Stoje nieruchomo. Czekam. Chakra plynie. Staram sie oddychac spokojnie. Kontrolowac ja, by nie stracic

energii jeszcze teraz. Koncentruje sie na tym calkowicie.

<_Karya_> - Mam cię, kicia - mówię wesoło i równie wesoło wyciagam kunai i wbijam mu je w szyję.

<Martius-sensei> Isuke - widzisz, że ten facet łapie się za swoje przyrodzenie. Karya go kopnęła, jak pobieżnie

zauważyłeś.

<Isuke> zatrzymuje sie i mówie... uuuu

<Isuke> ale nie trace czujnosci

<Isuke> został jeszcze jeden mówie do Karyy

<_Karya_> - To się tym drugim zajmij...

<Isuke> -spoko

<Martius-sensei> Karya - wbijasz kunai gościowi w szyję, kiedy ten jest zajęty stękaniem. Nie zorientował się w

porę... Wyciągasz kunai. Pada na ziemię ten facet.

<Isuke> zaraz go wywabie

<Martius-sensei> Shinri - jakiekolwiek odłosy ustały. Słyszysz jedynie Karyę i Isuke, którzy o czymś mówią w

miarę spokojnie.

<_Karya_> - No, drugi z głowy... Ale mi dzisiaj dobrze idzie. No, to nastpny... Kici kici, koteczku... - no tak,

dwóch usmierciłam, to sobie pozwalam na żarty.

<Martius-sensei> Isuke - nie wyczuwasz nigdzie tamtego faceta. Uciekł?

<Shinri> Nie dostalem rozkazu. Moglo byc ich wiecej. Nie ruszalem sie.

* DarekAvenger has joined #sesja_rpg

* Martius-sensei sets mode: +v DarekAvenger

* Isuke was kicked by Martius-sensei (Isuke)

* DarekAvenger is now known as _Isuke_

<_Isuke_> <przegapiłem cos ???>

<Martius-sensei> <Przesłałem ci to, co przegapiłeś, a było dla ciebie ważne.>

<_Isuke_> hmmmm

<_Karya_> - Co jest?

<_Isuke_> - on chyba zwiał

<_Isuke_> -nie wyczuwam go w poblirzu

<_Isuke_> - ale wiem kto go może dorwac

<_Karya_> - A niech to, a mam taki dobry dzień... Shinri, wyłaź, nie ma potworów pod łóżkiem!

<_Isuke_> -ehhh... spuszczam głowe i klne pod nosem... dlaczego dzisiaj nikogo nie zabiłem ?!

<Shinri> Karya... Dlaczego? Dlaczego az tak?! Z trudem ponownie powstrzymuje uczucie. Rozpraszam sciane. Nie

patrze na nich. Wzrok utykam w ziemie przede mna. - Ktos... ranny..? - pytam cicho.

<Martius-sensei> Shinri - wszyscy są w miarę cali i zdrowi. Jedynie spoceni i ew. odrobinę pokaleczeni.

<_Isuke_> Podchodze do pobliskiego drzewa i wale z całej siły ze sie łąmie w pół

<_Karya_> - Ja sie zastanawiam, co robią ci medycy... Bo chyba cały czas przy odbiorniku siedzą... Mówie Shinri,

a tu mi trzech przychodzi... Co za głupki.

<Shinri> Slucham tylko, co mowi Karya. Stoje w bezruchu posrod blota.

<_Isuke_> odwracam sie w strone tych dwojga

<_Isuke_> dobra jezeli nie ma juz więcej zagrożen może zobaczymy co z Yoshidą

<Martius-sensei> Isuke & Karya - słyszycie przez radioodbiornik tamtą różowowłosą: - Jak sytuacja?

<_Karya_> - Cienko było. Ale naprawdę, ja nie rozumiem... na cholerę mi tamci, jak mówiłam, że na byc Shinri? O

świetnie... Wszyscy cali, a ja padam na pysk! Co z nim?

<_Isuke_> mówie po cichu... o wilku mowa

<Martius-sensei> - Na razie wszystko dobrze! Aktualnie zajmujemy się nim! Powoli dochodzi do siebie!

<_Isuke_> -dobra a teraz zawołam mojego małego szpiega

<_Isuke_> nadgryzam palec i mówie Kuchiose no jutsu !!!

<_Karya_> - O-kej! My sobie poradzimy. Bez odbioru.

<Martius-sensei> - C... co? Co się dzieje? Czego chcesz?... Nie pozwolę ci go tknąć!

<Martius-sensei> Tyle usłyszeliście przez radioodbiornik.

<Martius-sensei> Isuke - przywołujesz ponownie Animaru, który wygląda na odrobinę poharatanego.

<_Isuke_> Kłopoty !?

<_Isuke_> Animaru co sie stało ???

<Shinri> Patrze na Isuke pytajaco.

<Martius-sensei> - A ja myślałem, że już po mnie... O co chodzi? - pyta.

<_Karya_> W tym momencie zaklęłam. Szlag! - Dobra, ludzie! Lecimy na poprzednią pozycję! Za mną! Medycy dostają w

tyłek! RUSZAĆ SIE! - drę sie jeszcze na nich i biegne w tamtą stronę.

<Martius-sensei> - Tamten debil omal mnie chyba nie zabił... A co?

<_Isuke_> biegne za Karyyą

<Shinri> - Hai! - Mowie krotko i biegne za karya.

<_Isuke_> pytam sie Animaru możesz walczyc ??

<Martius-sensei> Animaru biegnie razem z Isuke.

<Martius-sensei> - Ta, jakoś... - mówi Animaru. - Ale weźże daj mi potem odpocząć, dobra? - warczy.

<_Isuke_> - spoko

<Martius-sensei> Biegniecie wszyscy na poprzednią pozycję.

<_Isuke_> -masz to jak wbanku ale najpierw zdasz raport

<Martius-sensei> Isuke - Animaru kiwa głową.

<Martius-sensei> Gdy jesteście już na miejscu, zauważacie przerażającą dosyć scenę.

<Martius-sensei> Mianowicie: widzicie dwóch medycznych ninja nieżywych, jednego wiszącego na drzewie, drugiego po

prostu leżącego na ziemi, oraz różowowłosą, też leżącą. Jest ledwo przytomna.

<Martius-sensei> Yoshidy nie ma.

<_Karya_> - Kurrr... Tak to jest, jak nie ma czołgów! - podbiegam do rżowej. - Ty, co jest?

<_Isuke_> Ja i Animaru osłaniamy treszte

<Martius-sensei> Ona się podnosi powoli. - Z... zabrano ją... Nie mogłam... nie mogłam wiele... zrobić...

<Shinri> Biegne. Najpierw sprawdzam puls wszystkich - Sciagnijscie go! - krzycze wskazujac tego na drzewie.

Pomagam tylko tym, co zyja. Reszcie... juz nic nie pomoze.

<Martius-sensei> Po tym różowowłosa właściwie traci przytomność.

<Martius-sensei> <zabrano go*>

<_Isuke_> - szczescie w nieszczesciu wiemy do kąd go zabrali

<_Karya_> - Rrrwa no... Najpierw musimy trochę odpocząć.

<Martius-sensei> Yoshida porwany? Co dalej się stanie? A jak w ogóle stan Suneku i Arashiego? Poprawił się?

Odzyskali przytomność? I co będzie z tą dziewczyną, Sakurą?

<_Isuke_> - Yoshida był ranny. Animaru go wytropi

<Martius-sensei> Ciąg dalszy nastąpi.

<Martius-sensei> Możecie już pisać normalnie.

<Shinri> Kiedy sprawdzam puls i widze ze nikt nie zareagowal na moja prosbe, sam wchodze na drzewo sciagam

tamtego i sprawdzam czy zyje.

A oto, co o tej sesji myślą gracze.

Siri ? ?nie wypowiem się ^^"?. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle, ale ja tam nie zmuszam. :)

Yoshida ? nie wypowiedział się, ponieważ musiał znikać w trakcie sesji.

boromir_blitz ? po prostu zarzucał mi to, że Shinri nie robił prawie nic podczas sesji, że to też wina graczy. Ja zaś stwierdziłem, że to też po części wina jego samego, ponieważ sam teraz chciał tę postać odgrywać tak, żeby robiła tylko to, co jej inni pokażą palcem. Potem jednak przyznał się, że dosyć niesłusznie na mnie naskoczył.

DarekAvenger ? ?nizłe? / (?) ?chociaz zawiodłem sie na moim Animaru przez ciebie KM? / (?) ?musze z tobą pogadac bo jeszcze mojej postaci nie znasz Marcin? [Pije do tego, co mu zrobiłem z Animaru? - dop. Martius.] / (?) ?założe sie ze jak KM popracuje nad synchronizacją rozmowy i pogada z innymi graczami to będzie dobrze4?.

A co ja myślę o tej sesji? Na samym początku nie było źle, potem już się pogarszało coraz bardziej. Dopiero gdy nadeszła chwila walk, w końcu zaczęło się to jakoś wyprostowywać. Pomimo tego, że tutaj graczy potraktowałem nierówno (choć to nie była do końca moja wina), to jednak jest całkiem nieźle. I wreszcie udało mi się sensownie zrealizować to, co zamierzałem w tej części. Dlatego następna część na pewno będzie już ostatnią z edycji pierwszej.

Jeśli zaś chodzi o termin? miałem problem z wstrzeleniem się w taką datę, by pasowała WSZYSTKIM (bo zbliża się punkt kulminacyjny sesji, dlatego chcę zebrać CAŁĄ* ekipę). Na chwilę obecną termin gry ustaliłem na środę 25 czerwca o godz. 16:00.

*Wyjątek ? Gofer, bo Net mu nawalił. Jeśli jednak się zjawi, będzie świetnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sesja guilty Gear część 2

Klawiatur użyczyli:

< Dizzy > - Dizzunia

< Kiske Ky > - boromir_blitz

Sol< Badguy > - Knight Martius

< Night > - Siri

< That Man > - Yo czyli ja :)

Chipp - gościnnie gracz KoniU

Kilka słów od "tamtego człowieka"(czyli wciąż ode mnie). Wybaczcie mi gracze te liczne błędy literowe. Jak widzicie piszę bardzo szybko i bardzo dużo. Mimo to sesja wciąż mogłaby mieć większe tempo. Wybaczcie mi błędy i o ile jeszcze ten tekst rozumiecie to jest jeszcze dobrze. Oczywiście taka sytuacja nie powtórzyłaby się na sesji forumowej, ale bez sensu byłoby tworzyć taką. Guilty Gear to przede wszystkim sporo akcji, tylko sesja online może jakoś to oddać. I tak najlepiej byłoby się spotkać twarzą w twarz i ustnie to rozegrać :)

Dwa: malowanie imion to wielki ból, strasznie tego nie lubię. Może ktoś ofiarnie się poświęci jak zdobędziemy logi następnej sesyji ? *próżne nadzieje rozsiewa*

Miło mi powitać nową graczkę: Dizzunię wcielającą się w Dizzy. Powiem, że jak na pierwszy raz prezentujesz wysoki poziom. Moim zdaniem to jakieś kłamstwo było z tym Twoim brakiem doświadczenia.

Dekita!!

Macie tu zapis - miłego czytania!

< That Man > Sol i Ky spotykają sie na pustkowiu na zachód, z niewyjaśnionych powodów towarzyszyła im Night

Sol< Badguy > <Tylko szybko - a tobie, Yoshida, życzę dobrego prowadzenia sesji, byśmy my się dobrze bawili.>

Sol< Badguy > <Więcej nie piszę.>

< That Man > Podczas klejnej sprzeczki starych przyjaciół, Night zostaje porwana przez I-No

< That Man > Miedzy Sol i Ky a sługusami I-No dochodi do walki

< That Man > Ranni, zostaja wyleczeni przez Fausta... i tu akcja urywa się

< That Man >Night - porwana przybywa do tajemnej placówki w górach jeszcze dalej na zachód od pustkowia tam

wrzucona zostaje przez nieznajomego człowieka na arenę

< That Man > (wracamy do chłopaków - widzicie jak faust odlatuje w stronę miasta na wschodzi)

< That Man > Sol i Ky - oboje dzięki pojedynkowi z Faustem czujecie sie lepiej... pomiedzy wami widać papierową

torbę

< That Man > <piszcie>

Sol< Badguy > Nie mając żadnych śladów, żadnej konkretnej drogi, NICZEGO, zmierzam powoli w kierunku tego miasta

na wschodzie.

< That Man > N - lądujesz tyłkiem na ziemi... znajdujesz sięw kolejnym ciemnym pomieszczeniu

< That Man > (a torba dalej lezy na ziemi, na pewno w niej coś jest, czujecie jak przyciąga wasząuwagę )

< Kiske Ky > Wstaje z ziemi. Spogladam w strone, gdzie uciekla I-no z Night. - Musimy ja znalezc... Skoro ta wiedzma

tam byla, to ma to zwiazek ze zlem.

< Night > Wstaję i otrzepuję się. Bardzo mi się to nie podoba... I to bardzo.

< That Man > (i-no uciekałą wyraźnie na zachód)

< That Man > N - zaświeciły się światła... znajdujesz się w okragłym pomieszczeniu średnica to około 15-20 metrów

< That Man > N - pomieszczenie jest bardzo wysokie jego strop ginie w ciemnościach

< That Man > Dizzy (D) - znajdujesz się na pirackim statku, akurat zajmujesz się sprzątaniem po obiedzie, czujesz

czująś obecność w pokoju

< Night > Patrzę w górę, na strop. Gdy go nie widzę, niepokój objawia sie w mej duszy. Kłade dłoń na rekojeściach

mieczy, gotowa ich dobyć w każdej chwili.

< That Man > <jest tu ktos? - daje wam nieco wiecej swobody myslcie :-) >

Sol< Badguy > <Jestem... Ale myślę.>

<1Dizzy> -May? to ty?- mwoei usmiechajac sie lekko. nie ogladam sie nawet za siebie, zmywam naczynia.

<1Chipp> <zasnol>

< Kiske Ky > Wolno podchodze do torby. Ogladam ja najpierw z dystansu metra. Nastepnie ostroznie otwieram...

< That Man > Chipp © Ty znajdowałujesz się właśnie w owym mieście na wschodzi, nie znasz jego nazwy,

przywędorwałeś tu w swej podroży, wcinasz coś w orientalnej restauracji - mozesz opisać co :) )

Sol< Badguy > Na chwilę staję i rozglądam się po terenie. "Ech... Jasna cholera... I-no uciekła na zachód czy na

wschód?". W pewnym sensie moją uwagę przykuwa torba będąca niedaleko mojego starego znajomego.

<1Chipp> ramen ;p

<1Chipp> smakowity pyszny goracy ramen

< Night > <bez emotek pls>

<1Chipp> okok

< Kiske Ky > <wlasnie ludzie to sesja a nie chat>

< That Man > K - w torbie znajdują się fiolki z jakimś serum, każda obdarzona strzykawką - mozę sięprzyda?

< That Man > S - ino uciekałą na zachód w strone gór

< Kiske Ky > - Sol... widziales cos takiego? - pytam ostroznie unoszac jedna ze strzykawek

< That Man > D - Postać rzuca cień na Ciebie, słyszysz tylko dyszenie

<1Chipp> jedząc ramen zastanawiam sie po co ja tu w ogole jestem

Sol< Badguy > Podchodzę do Ky'a i oglądam strzykawkę. - A niby skąd miałem wcześniej to widzieć?

< Dizzy > Usmiecham sie -nie przestraszysz mnietym razem- nic nie podejrzewam. Zmywam wlasnie ostatni talerz.

Zastanawiam sie czy odwrocic sie czy nie

< That Man > N - nagle ściana na wysokości 6 metrów nad tobą otiwera się.. widzisz niewyraźnasylwetkę meżczyzny

siedzacego na tronie.. a obok niego Skrytego w cieniu Ravena, jedynie I-No uśmiecha siedo Ciebie szyderczo oparta

o balustradę

Sol< Badguy > "I-no na zachód jednak uciekła, jestem tego pewien... Tylko mam problem... Na wschód czy na zachód?

Ech, muszę pomyśleć...". Po tym, co powiedziałem, oglądam się to na miasto, to na kierunek ucieczki I-no.

< That Man > C - widzisz jak sprzedwca nagle cofa się do tyłu nie potrafi wyksztusić ni słowa

< Night > "Genialnie!" Myślę z typowym sarkazmem, jakich pełno. Patrzę na nich i wzdycham cierpiętniczo. "No

tak... Porobię sobie za zabawkę..."

< Kiske Ky > - Nie wiem... zabiore to. Trzeba przeanalizowac. - Mowie. Teraz mysle czy mam mozliwosc wezwania

wsparcia w postaci statku powietrznego IPF. Musze przeciez podazyc za i-no

<1Chipp> - dziadku co jest?!

< That Man > S, K - mozęcie sie domyślić, że zostawiłto faust.. podobna ciecz ścieka jeszcze z zlecoznego Boku

Ky'a, Kurz na zachodzie opadłpowoli ukazujać góry w zachodzie słońca

< That Man > D - czujesz jak cos oślizgłęgo chwyta cię za ramię

< Kiske Ky > Teraz mi cos swita. - Antidotum... wstrzyknal to nam po tym, gdy bylismy ranni.

< That Man > N - "Witaj na mojej arenie Night, miło mi Cię widzieć. Cóż jak dobrze przewidziałaś.. posłużysz moim

eksperymentom" - ściana na przeciw Ciebie (na twojej wysokości) otwiera sie z otworu słychać pomrukiwania*

<1KiskeKy> - Sol! Musimy znalezc I-no! Night moze byc w nebezpieczenstwie!

< Dizzy > -czy to kolejny kawal z mokra szamta albo czyms takim?0 pytam. Mysle kiedy w koncu uslysze piskliwy

glosik May "nie dalas sie nabrac, niezla jestes" i zobacze jej slodka naburmuszona minke

Sol< Badguy > - Chcesz powiedzieć, że tym nas uleczył? Przyda się...

Sol< Badguy > Kiwam głową. Postanowione. Biegnę czym prędzej w stronę gór.

Sol< Badguy > - Weź te strzykawki! - mówię do Ky'a.

< That Man > D - "Ty jesteś tym mieszańcem" - słyszysz niski głos za sobą ...

< Night > Powoli spogladam w stronę owego 'wejscia'. Delikatnie pocięgam za rękojeści, by nieznacznie wysunąć

klingi mych mieczy.

< Kiske Ky > - Wezme. Ale musimy znalezc Night... musimy! - spogladam na miasto. - Trzeba znalezc srodek transportu.

< That Man > C - słyszysz wakrniecie nad sobą i ostry ból w plecach, szpony przecinają skórę na twoich plecach

< That Man > S, K - w takim razie biegniecie w stronę gór (macie teraz pauze bo bieg troche potrwa)

< Dizzy > W tym momencie zaczynam sie bac. Boje sie odwrocic, zobaczyc co stoi za mna. wciazslysze to dyszenie.

Wreszcie odwracam sie

<1Chipp> szybko kopie w tyl po czym natychmiast wybijam sie w gore jak najwyzwej tylko moge i wykonujac salto w

powietrzu staram sie zorientowac w sytuacji

Sol< Badguy > "Zabiję tę zdzirę..." - myślę, biegnąc w stronę gór. Oglądam się za siebie. Widzę Ky'a z lekarstwem.

Dobrze...

< That Man > N - z wnętrza wyskakują dwa identyczne potowry jakie zaatakowały Sola i Ky - przypominają te potwory z

Filmu :obcy" tyle ze ich głowy mają bardziej ludzki kształt

< Kiske Ky > Niose torbe z lekarstwem na ramieniu. Biegne zaraz za Solem.

< Night > "Dwa... Cholera, za dużo!" Pewniej dobywam mieczy. Zgrzyt ostrzy, wysuwanych z pochew dodaje mi w jakis

sposób sił. Pal licho, że mam być eksperymentem... Tanio skóry nie sprzedam!

< That Man > D - gear podaje Ci kopertę "On Na Ciebie czeka... ma Twoich przyjaciół, jeśli sięnie zjawisz" *potwór

za śmiał się i wybiegł niczym zwierze z pomiesczenia*

< That Man > C - cóz.. walisz głową w sufit i tracisz przytomność... (śmieszna decyzja skoro byłeś w pomieszczeniu)

< Dizzy > Trzymam koperte dracymi rekami. Analizuje w glowie te przerazajaca sytuacje. "Gear? Skad on sie tu wzial?

Musze powwiedziec Johnnemu..." pomyslalam

* P_aul has joined #sesja_rpg

* Karczmarz sets mode: +o P_aul

< That Man > N - "zaczynać" - słyszysz rozkaz i oba potwory rzucaja sie na Ciebie z dwóch stron

< That Man > K, S - góry są coraz blizej, mijacie maławioskę, widok nieprzyjemny, pełno w nich rozszarpanych ciał,

kałuzwyschnietej krwi i zniszczonych domów

Sol< Badguy > "Ach... Świetny krajobraz... gdyby nie było takiego burdelu".

<1Chipp> <mam taka prosbe, więcej życia panowie i panie>

< Dizzy > Staje. List lezacy na polce korci mnie. "a co jesli by go otworzyc?" podcodze i otwieram powoli koperte

< That Man > <w sumie... nie wiem co wy tam robicie :D, mówiłem ze musicie wiecej niz wykle opisywac bo nie mam na

co odpisywać>

<1Chipp> <jestem nieprzytomny co mam pisac??>

Sol< Badguy > <To napisz, że np. w końcu dotarliśmy. To ty nam wymyślasz przygody, a nie my sobie. To nie Free

Sesja.>

< Night > Klingi zabłysły w sztucznym oswietleniu. Znów wryły mi się w pamięć dwa imiona, imiona mityczne,

wygrawerowane na mieczach. "Ares" i "Terpsychora". Jednym z nich usiłuję zablokować jednego napastnika, drugi zaś

jest już rozpędzony przez moją rękę, mknie ku szyi stwora. Chcę jak najszybciej go wyeliminowac, ale muszę

uważać...

< That Man > D - Treść listu: "Góry Równoległe - przybadź prędko, sama. Ksieżniczko... o ile wciaż miłę Ci jest

życie Twoich przyjaciół"

< That Man > S,K - skoro nie obchodzi was los wieśniaków wreszcie docieracie do gór

< That Man > Dostrzegacie używanąścieżkę z mnóstwem "nieludzkich" śladów

< That Man > ścieżka prowadzi w górę, zakreca tak, że nie widzicie co jest dalej

< Dizzy > Czyatam. zatrzymuje sie na slowach "zycie Twoich przyjaciol". Czuje jak pieka mnie oczy. Od razu odrzucam

mysl powiedzenia o tym komukolwiek. Biegne do pomieszczenia z mapami. Nie tlumaczac nic nikomu zabieram jedna i

wzbijam sie w powietrze.

Sol< Badguy > "Ech... Kiedy ja czasu nie mam...". Biegnę jak największym skrócie, byleby nie urywać się od śladów.

Sol< Badguy > <skrótem*>

< That Man > C - gdy odzyskujesz przytomność okazuje się, ze jesteś spętany, grupa dziwacznych stworzeń

< Kiske Ky > Rozgladam sie uwaznie. Staram sie dostrzec cokolwiek. Jakas instalacje, budynki, grote... gdzies, gdzie

moze byc I-no... i Night.

< That Man > C - biegnie z dużą predkościoaobok Ciebie, dwoje z nich trzymajacie na grzbiecie, bigniecie w stronę

gór - nie mozesz sie prosuzyć

<1Chipp> rozejrzwaszy sei po okolicy krzycze - to bezcelowe tepe móżdżki i tak wam zwieje

< That Man > D - Przed Tobą staje Johnny, "czołem maleńka.. nie widziałaś ggdzieś mojej słodkeij May, nie mogę jej

od wczoraj znaleźć"

<1Chipp> po czym prubuje rozwiazac peta

< That Man > C - nie dajesz rady

<1Chipp> patrze czy mam ostrze na przedramieniu

< That Man > K, S - widzisz jak grupa stworzeń podobnych do tych z którymi wlaczyliście wbiega szybko na górę,

widzicie też krzycacego Chippa - chyba jużznacie drogę dalszą*

< Dizzy > Patrze mu w oczy. Krece lekko glowa sciskajac w reku mape. "musze isc Johnny" szepcze. Rozkladam

szkrzydla i wzbijam sie w gore

< Night > <Adrian, wolniej pisz... byki robisz>

< That Man > <sory>

Sol< Badguy > Nie mówiąc nic, biegnę w stronę tego krzyku. Jakby co, to te stworzenia rozwalę i tyle.

< Kiske Ky > Bez zastanowienia rzucam sie w ppogon. Nie mozna czekac. Chipp to dran. Ale zaden dran nie zasluguje na

smierc z rak tej wiedzmy...

< That Man > N - Jeden z potworów odbija się od twojego miecza, drugi odskoczył biegnie za Twoje plecy i atakuje je

< That Man > S, K - stworzenia wbiegaja zwinnie po górze, nie dajecie rady ich dogonić, wam wspinaczka zabiera

wiecej czasu, zauważacie, że nagle stworzenia znikają*

< Night > Nie mam za wiele czasu... W każdej chwili stwór może mi rozwalic kręgosłup, a wtedy żegnaj swiecie...

Trzymając miecze równolegle do siebie, gwałtownie sie obracam. Powinno to zrobić jakąś porządną ranę przynajmniej

jednemu... Lub któregoś przepiłować, jeśli będzie za blisko.

< That Man > C- jeden z powtorów podchodzi do Ciebie i ogłusza - ponownie tracisz przytomność

< That Man > D - Johnny zakłoptoany spoglada w Twoja stronę, mozesz spodziewać sięnajgorszego .. lecisz w stronę

gór najszybciej jak możesz

< Kiske Ky > Wspinam sie po skalach. Dawno nie robilem czegos takiego... zdecydowanie za czesto polegam na statkach

IPF. Musze czesciej trenowac wspinaczke...

Sol< Badguy > "C... co?". Mimo to staram się wspiąć dalej, byle do źródła tamtego krzyku. Kryjówkę prędzej czy

później znajdę.

Sol< Badguy > Staram się jak najszybciej wspiąć. Nie powinienem mieć większych problemów.

< That Man > S, K - wreszcie udało wam się wspiać po ścianie, stajecie - przed wami jaskinia- ciemna, nieoswietlona

< That Man > obok niej te same ślady jak wcześniej prowadziły po ścieżce

< Kiske Ky > Kooncentruje nieco enewrgii w wyciagnietym Fuuraikenie. To powinno dac troche blekitnego swiatla.

Wchodze do srodka pierwszy.

< Dizzy > Karce sie w duchu. Czuje sie rozdarta. Z jednej strony bardzo chce powiedziec Johnnemu o wszystkim, z

drugiej, w koncu w liscie pisalo "przyjdz sama". Nie zamierzam tracic przyjaciol. Ale juz postanowione, skoro

lece.. Johnny dowie sie pozniej, ale musze sie starac by nie znalzl miejsca w ktore lece

Sol< Badguy > "Ciemność widzę... oraz ślady". Nie zastanawiając się za wiele, idę w kierunku, w którym wskazują

ślady. A skoro Ky idzie pierwszy, to pchać się nie będę.

Sol< Badguy > Przygotowuję Fuuenkena w razie czego.

< That Man > N - ten atakujacy Cię od tyłu obrywa, odkakuje, zielona maź wydobywa się z jego rany, syczy wściekle,

ten z przodu zablokował cios pazurami prawej reki i takuje pazurami lewej

< That Man > D - dolatujesz do gór... szczęściem dostrzegłaś resztki światła rzucanego przez zdolnośc Ky'a

<1Chipp> <papa i molej gry bo ja musze isc [siostra]>

< Night > Wykorzystując impet blokady, odskakuję lekko. Wydaje sie być pełna energii, ale to nie prawda. Ruszam

szybko w stronę jednego, jedną z kling trzymam w pozycji obronnej. Znów sie obracam, będąc blisko potwora. Na

tyle blisko, by przepołowić go na pół i szybko zablokować cios w razie potrzeby.

* Chipp is now known as KoniU

* KoniU has left #sesja_rpg

<1That_Man> <shit, cóż... kontynuujmy>

< Kiske Ky > <ale wtopa...>

< Dizzy > "Ky!" pomyslalam. Moje serce zabilo mocniej. Przyspieszylam skrzydlami. Po chwili jestem juz na miejscu.

Wbiegam do jaskini.

< That Man > Jaskinia jak jaskinia - podłoże śliskie, ściany śliskie, uważajcie na stalagmity

< That Man > K,S- słyszycie jakis szum a sobą!

Sol< Badguy > Rozglądam się za siebie.

<1KiskeKy> Odwracam sie bedac gotowym do walki. - Wiecej tych stworow?!

< That Man > z/w

< That Man > <bardzo przperaszam za nieobecnosc>>

Sol< Badguy > <Nie szkodzi>

< That Man > K - to tylko Dizzy

< That Man > K,S,D - Dizzy podbiega do was... oprócz odgłosu jej kroków słychac tylko krople rozbijajce się o

podłoże jaskini

< Dizzy > "Ky!" krzycze. Biegne szybciej nie zwazajac na sliskie podloze. Potykam sie raz ale odzyskuje rownowage.

LKzy ciekna mi po policzkach. Ze szczescia "Nareszcie!" mysle. Mijam jakiegos wysokiego kolesia, niespogladam kto

to i rzucam sie Ky'owi na szyje

Sol< Badguy > "A, to tamta... Ta, której darowałem wtedy życie... Heh, czyli nie ma się o co martwić". Spoglądam

na tę scenę, prawie że telenowelę. Ale nie narzekam.

< Kiske Ky > - D...Dizzy!? - Rzucam zdezorientowany. - Co ty tu robisz?! To niebezpieczne! Musisz wracac do

Johnnyego!

< That Man > N - przcinasz go na pół - zielona ciecz opryskuje Cie całą, oj bardzo brudna jesteś. NIe mija kilka

sekund jak czujesz znaczne osłabienie, drugi żyjacy jeszcze stwór czai się na Ciebie, próbuje Cię powolutku

okrążyć

* Entman has joined #sesja_rpg

* Holy_Death has joined #sesja_rpg

* Entman is now known as chybasieniespoznilem

< Dizzy > -Ky! - mowie zaplakana. Zaciskam dlonie na jego ramiopnach. Tak bardzo tesknilam. Daje mu do zrozumienia

ze nie zamierzam sobie isc

* chybasieniespoznilem is now known as Entman

< Kiske Ky > Widzac, w jakim stanie psychicznym jest Dizzy lekko ja obejmuje - Dizzy, uspokoj sie... Mow co sie

stalo? Dlacgo tu jestes? TO bardzo niebezpieczne mijsce...

< That Man > (jak skonczycie te powitania dajcie znać i mi Solowi - który zaczyna tracić cierpliwość, jaskinia

wciaz się ciagnie .. a on wciaż stoi*

< Kiske Ky > <to nam przerwij ;) - albo niech Sol przerwie>

Sol< Badguy > Popatrzę sobie. Tego przegapić po prostu się nie da.

Sol< Badguy > - Nie chcę wam psuć tej sceny... ale chyba nam na czasie zależy? A może się mylę? - pytam

lekceważąco. "A niech już będzie...".

< Dizzy > spogladam podejrzliwie na Sola. Odwracam wzrok niepewnie zaczynam mowic Kyowi o liscie. Boje sie, ale

wiem ze on mi pomoze. Nie da mi stracic przyjaciol, w tym jego

< Night > - Ksss... - syczę, szukajac wzrokiem drugiego stwora. Znajduję go, moje oczy natychmiast zlokalizowały

jego obraz. Dyszę. Jeśli teraz wypuszczą na mnie kolejne stwory... Nie mam szans. Szybko przyskakuje, obracam

się... Jeden miecz powinien pozbawic go głoy, a drugi przepołowić... Obrót sprawia, że ped powietrza zrywa mi

kaptur z głowy, a włosy 'rozsypują się' brązową falą... Musze go zarąbać!

< That Man > <no to dawajcie :P sesja jest jak zauwazyliscie prowadzona bardzo luźno, wole jak gracze stwarzaj

sytuacje to pozwala wam rozwinać skrzydła a nie tylko odpisuwać w ostro zaznacoznych granicach>

* Holy_Death has quit IRC

< Kiske Ky > Spogladam na Sola. Kiwam glowa. - Trzymaj sie za mna, Dizzy. - Szepcze do niej i nadal ide przodem. Sol

zamyka kolumne, ktora powoli poruszamy sie na przod.

Sol< Badguy > Chciałem już biec, ale że wreszcie się ruszyli, postanowiłem iść spokojnie dalej.

< Dizzy > Trzymam sie ramienia blondyna. Zdaje sie calkowicie na niego. Co jakis czas rzucam przestraszone

pojrzenia w tyl na Sola. Wciaz pamietam co sie stalo...

< That Man > N - stworek odskakuje w górę unikając obu ciosów, dosłownie łąpie się ściany, syczy na Ciebie, odbija

się od ściany i niczym pocisk leci w Twoja stronę, nie zdązyłaś zareagować, ostre jak brzytwa spony

przebijająTwoje prawę ramie - momentalnie upuszczasz broń

Sol< Badguy > <Zaraz wracam.>

< Dizzy > <ja tez>

< That Man > <zrozumiałe.. włąsnie się zaczął bob budowniczy na TVP1 - pośpeiszcie sie :) -czekamy >

< Dizzy > <ja juz ^^>

< Kiske Ky > Czujac ramie Dizzy ogladam sie. - Berdzie dobrze. - Mowie pewnym glosem. Ale wcale tego pewien nie

bylem. W miare wedrowki troche przyspieszylismy, bo jaskinia ciagnela sie gleboko. Musielismy odnalezc wiezniow.

May... to chyba jedna z podopiecznych Johnnyego. Ruszylismy truchtem a potem lekkim biegiem.

< Night > Syczę znowu. Widzę katem oka. To "Ares" upada na piasek. "Terpsychora" nadal zostaje w mojej dłoni.

Taniec... Skorzystałam z okazji, ze strów był blisko mnie. Natychmiast wbijam klingę w jego ciało. Staram sie

trafic w cos witalnego, jak chociażby serduszko czy płucka...

< That Man > K, S, D - Dochodzicie wreszcie do oswietlonego krytarza, na jego końcu widać metalowe drzwi przed

którymi stoją dwa geary - niektóe elementy ich ciała są "Zmechanizowane", połowa twarzy to również maszyna

< Kiske Ky > - Stoj tu. My sie tym zajmiemy - Mowie do Dizzy spogladajac na Sola. Unosze Fuuraiken...

< Dizzy > Wbijam oczy W Geary. Czuje ze jest juz za pozno na wszystko. Ogarnia mnie rozpacz... "strace ich..."

mysle. Strasznie sie boje o moich bliskich

< That Man > N - próżne twe nadzieje, rozpoaczliwa próba kończy się tylko przecieciem uda stwora, ten pada

przwórocny na ziemię ale wstaje szybko i skaczę na Ciebie celujac w twoje gardło

< That Man > K,S,D - geary odstępują od drzwi i otwierają je przed wami, jeden z nich odzywa się "czeka na was"

Sol< Badguy > Kiedy Ky na mnie patrzy, unoszę Fuuenkena. Chyba nie ma pytań.

Sol< Badguy > Dziwię się, ale jednak wchodzę.

< Kiske Ky > Lapie Dizzy za reke. - Trzymaj sie blisko - mowie i wchodze wraz za nia drzwiami. - Gears... - Sycze.

< Dizzy > Jestem mocno zdiwiona. Lapie Ky'a za ramie i ide za nimi. Nie hce sie oddalac. Zwyczajnie sie boje.

< Night > Kiedy on sie przewrócił, szybko podnoszę "Aresa" z ziemi. On już na mnie skacze... Odskakuję, żeby

jeszcze to mnie podbiegł. Jestem zmęczona, a płynaca krew nie pomaga. Musze zakończyć to szybko. Dopadam potwora,

ścinam się z nim, odskakuję... Ruszam. "Terpsychora" ustawiona do blokady i "Ares", wykonujący poziome ciecie...

<1That_Man> N,K,D - Metlaowe drzwi zamykająsię za wami, idziecie korytarzem, dochodzicie do kolejnych rozwidleń,

za każdym razem jak chcecie skręcic "błędnie" korytarz zmayka się za wami... po jakimś czasie przechodzac kolejny

korytarz dostrzegacie ottwarte na oścież drzwi

< Night > <N?>

Sol< Badguy > <Chyba S.>

< That Man > <sory - S>

Sol< Badguy > Patrzę, co jest wewnątrz pomieszczenia.

< Kiske Ky > Nie spiesze sie. Teraz to Sol prowadzi, a ja ide wraz z Dizzy. Ide za nim.

< Dizzy > Przymykam oczy zdajac sie na Ky'a. Czekam na reakcje chlopakow, nawwet nie zagladam do srodka

Sol< Badguy > - Ky. Zajmij się dobrze Dizzy - rzucam w stronę chłopaka.

< That Man > N - potwór uderza pazurami w twój miecz, brakuje Ci sił, przełamuje gardę Twoj wwłasny miecz uderza

Cię w twarz ostawiajac ktrwaiacą ranę na czole i zamracza Cię na chwilę, potwór okrąża Cię i ponownie atakuje,

potka się na rannej nodze i laduje płazem za Tobą*

< Kiske Ky > - Nie musisz sie obawiac, Sol... - odpowiadam... a moze nawet nieco odszczekuje. Nie bedzie mi

rozkazywal...

Sol< Badguy > Wchodzę.

< That Man > SKD - duży pokouj częsciwo oswietlonym ładnie ozdobiony, widzicie tron a przy nim odwrócone do was

plecami postacie, jedna z nich jest I_no poznajesz ją łątwo Sol po jej ubraniu

< Night > Krew znów płynie... Źle jest... Jednak szczęście chyba mi dopisuje, bowiem przewrócił się. Mam teraz

chwilkę na odpoczynek, ale wolę ja wykorzystać bardziej konstruktywnie. Bez ostrzeżenia przyskakuję i wbijam oba

miecze w stwora. Czas go wreszcie dobić.

< That Man > krwawiacą ranę (to do walki Nighta)

< Dizzy > Nie odzywam sie. Wolnym, ostroznym krokiem ide za Ky'em. Nie puszczam jego reki. Przynajmniej wiedzac ze

jest bliisko, czuje sie bezpieczna

< Night > <chyba Night>

Sol< Badguy > Niczym pod wpływem jakiegoś tiku nerwowego unoszę powoli Fuuenken do góry.

< Kiske Ky > Ide zaraz za Solem. - Tu jestes, wiedzmo! - krzycze do I-no. - Co zrobilas z Night?!

Sol< Badguy > Nie muszę nic mówić. Ta suka doskonale wie, o co mi chodzi.

< That Man > N - Przebijasz mieczem łeb stwora, ten wije się jeszcze przez chwile w konwulsjach i opada martwy

< That Man > Wszyscy - Słyszycie bicie brawo pojedynczej pary dłoni "Doskonale Doskonale" -słyszycie głos

< Dizzy > Spogladam na y'a ze strachem w oczach. boje sie ze jego tez moge stracic. Karce sie w duchu "moglam nic

nie mowic..."

< Night > Oba miecze uwalniam natychmiast. Dyszę, będąc juz mocno zmeczona. Problem w tym, że nie wytrzymam tak

chyba. A ten palant jeszcze świetnie sie bawi!

< That Man > SKD - widzicie jak "okno" za tronem zamyka się, I-No odwraca się u uśmiecha szyderczo do Sola, Raven

trzyma Się w cieniu, nie da się rozpoznać jego psotaci

< That Man > N - Okno zmayka się ogarnia Cię ciemność

* Entman has quit IRC

Sol< Badguy > Patrzę na I-no wilczym wzrokiem.

< That Man > N - ogarnia Cię powszechne osłabienie, nie masz siły uniesc nawet miecza, kłądiesz się na ziemi tak

jak stałaś, wciąż jesteś przytomna

< That Man > S - I-No wysyła Ci buziaka i mruga do Ciebie

< That Man > SKD - Tron obraca się w wasząstronę, również nie widziie postaci siedzacej na nim, jedynie lśniace

czarne buty

< Night > "Co do...?" Myślę. Sama już nie wiem, co się dzieje. Trzymam oba miecze kurczowo, upadam... Leżę w tej

ciemności, ranna. I tylko jedna myśl mi przyświeca: "Szybciej sie nie da, chłopaki?"

< Kiske Ky > - Powtorze ostatni raz... gdzie jest Night? - Pytam unoszac Fuuraiken w gore. - Macie uwolnic wiezniow.

Inaczej uwolnie ich sila...

Sol< Badguy > Ściskam mocniej Fuuenkena. Staram się opanować.

< That Man > SKD - "ależ prosze, panowie i pani, skąd te nerwy, inaczej nie dało się was zaprosić do tego miejsca"

- postać przycisnęła przycisk obok oparcia na tonie

< That Man > Po waszej lewej podniosła się ściana, a za nią widać rozwścieczoną May, kopiącą w ściany i krzyczącoś

coś (nie słychać tego)

Sol< Badguy > Rozglądam się, gdzie mogłaby się znajdować Night.

Sol< Badguy > "A to dziecko co tu robi?" - pytam sam siebie.

< That Man > Po prawej na ekranie widać projekcię z walki Night z potworami

Sol< Badguy > Sciskam Fuuenkena bardziej, ze wściekłości.

Sol< Badguy > - Czego chcesz? - pytam tajemniczą postać.

< Dizzy > "May!" niekontrolowany krzyk wymyka sie z moich ust. Spogladam rowniez na sciane obok. Nie znam

dziewczyny ktora walczy z Gearami. lzy sciekaja mi po policzkach

< That Man > "sam przyznam, że to dość drastyczne metody, ale innym sposobem nie przybylibyście na moje zaproszenie"

< Kiske Ky > Sciskam reke Dizzy. Patrze w strone May. Nastepnie na Night. Slucham slow mezczyzny. - Uwolnisz ich -

mowie. - Uwolnisz ich w tej chwili...

< That Man > *wskazuje na wasze lewo* Moja ksieżniczko *zwraca siedo Dizzy* Twoja przyjaciółka zostanie uwolniona

jeśli zrobisz coś dla mnie, to samo tyczy sie was... Sol, Ky

Sol< Badguy > Patrzę na niego zirytowanym wzrokiem. "Zaraz mnie szlag trafi...".

< That Man > "Troje największych wojowników ostatnich czasów"

< Dizzy > Spogladam na postac z nadzieja. Czuje jak Undine i Necro chca sie uwolnic. chce zaatakowac

Sol< Badguy > - Ty sukinsynu... Zamiast pieprzyć, stań do walki...

< Dizzy > <chca*>

< That Man > "to nie ja będę wlaczył" *palce obu rak splótł przed sobą, łokcie wsparł o oparcia tronu*

< Kiske Ky > - Dizzy - szepcze do niej - Moze bedziesz musiala walczyc. Moze nawet zabijac. - ostrzegam.

<1That_Man> "Opanuj swój gniew Sol - Tu mnie nie siegniesz... spróbuj zaatakować sam się przekonasz"

Sol< Badguy > Mimo że aż się palę do walki, to ma rację. Jeszcze nie atakuję. Wtedy tylko sobie pogorszę sytuację.

<1That_Man> <zdaje sobie spawy z waszych "prawdziwych imion" dla uproszczenia zwracam się Sol, NIght, Ky i Dizzy>

< Dizzy > Wyczuwam obecnosc Gears w pomieszczeniu. Ten charakterystyczny zapach. Nagle zaczyna mi sie krecic w

glowie. Boli. Upadam na kolana czujac jak Necro i Undine wylaniaja sie zza moich plecow.

< That Man > "otóż" - obraca sie w wasze prawo gdzie włanie konczyłą sie projekcja z walki Night z potworami, ekran

ponownie się włączył*

< That Man > <dizzy konsultuj to ze mna nastpenym razem - nic nie czujesz, zgadka zostanie rozwiazna wkrótce...

pomimo ze widzicie postaci, nie wyczuwacie ich>

< Dizzy > <przepraszam, zapomnialam sie ...>

< That Man > "wystapicie w turnieju"

< That Man > <pw>

Sol< Badguy > - W turnieju?

< That Man > "staniecie przeciw moim ulubieńcom, skoro jesteście w tym miejscu, to i tak nie macie wyboru, wyjdzie

z Tąd tylko zwyciezca, przegrani pozostaną"

Sol< Badguy > - Taaa... Niech ci będzie. Wystąpię w tym twoim turnieju. Ale pod jednym warunkiem.

< That Man > <ky nie reagujesz? rozmwiam z wami wszystkimi>

< That Man > Mhm.. warunki *słychać smiech* proszę, może się zgodzę.. jak mówiłem i tak nie masz wyboru.. nie uda

Ci się z Tąd wydostać, chyba, że Ci pozwolę, nie wierzysz.. jak mówiłem.. spróbuj mnie zatakować

< Kiske Ky > Marszcze brwi. Slucham uwaznie ale co mam powiadziec? Ma nas w szachu. - Kiedys odpowiesz - rzucam

przez zeby....

Sol< Badguy > - Mój warunek jest taki: natychmiast wypuścisz Night i tę dziewczynkę.

< Dizzy > ;p

Sol< Badguy > - Jeśli tego nie zrobisz, to wal się.

< Dizzy > <sorry nie to okno xD>

Sol< Badguy > - Zresztą ja nie zaatakuję. Nie jestem taki głupi.

< That Man > *drzwi po waszej prawej otiwerajasie, te za wami amykają* "nie ma innej drogi"

< Kiske Ky > Patrze na Sola - I walczymy w grupie. Nie osobno. - Dodaje. Boje sie, ze Dizzy moze sie cos stac...

< Dizzy > spogladam na Kya z nadzieja. Chce zeby cos zrobil.Nie moge pozwolic na to, by ta postac zrobila krzywde

May.

< That Man > "dziewczyny wrócą jeśli zwycieżycie"

< That Man > *uśmiecha się tylko pod nosem, nie odpowiada na propozycję Ky'a, I_no z uśmiechem wskazuje im drzwi*

Sol< Badguy > - Albo wrócą teraz, albo zapomnij o moim udziale.

Sol< Badguy > Niech to szlag! Wie dobrze, że będę musiał wystąpić... Nie mogę zostawić Ky'a samego.

< Kiske Ky > - Nie mamy wyboru. - Mowie. Patrze w oczy Dizzy. Wciaz trzymajace jej dlon ruszam. Rzucam po drodze

nienawistne spojrzenei I-no. - Ty jestes poza odkupieniem... Jeszcze sie spotkamy. I nie bedzie litosci,

wiedzmo...

< That Man > Ky - słyszysz jej śmiech, tylko

< Dizzy > Biegne za Kyem.

Sol< Badguy > Ruszam za Ky'em mimo wszystko, klnąc na wszystko i wszystkich w myślach.

< Kiske Ky > Ignoruje smiech. Nie czekam na Sola. To jedyne wyjscie, nawet jesli klamie. Musimy robic, co kaze,

dopuki nie znajdziemy dziury w jego planie...

< That Man > Ky, Dizzy - kiedy tylko przkeraczacie drzwi wchodzac do ciasnego ciemnego korytarza czujesz jak uścisk

waszych dłoni zwalnia, Dizzy - czujesz jak spadasz, Ky - Ciebie coś popycha do prozdu - rozdzieliliście się*

< That Man > Sol - idzesz korytarzem, nie widzisz ani Dizzy ani Ky'a

< That Man > <dopóki*>

< Dizzy > Krzycze. Jest ciemno, nie widze nawet czubka swego nosa. "Ky!"

< Kiske Ky > - Dizzyyyyy! - Krzycze, gdy trace kontakt z dlonia dziewczyny. Staram sie oprzec sile, ktora mna

owladnela. Wyrwac sie.

< That Man > <z tym poprawianiem to zart - sam wale więcej, mam nadzieje, że potraficie się doczytać>

Sol< Badguy > "Kurna, ja pier...". Rozglądam się po korytarzu, idąc coraz dalej.

< That Man > D - spadasz na miękkie podłoze, widzisz jak otwór nad Tobą zamyka się, kolejna arena, podobna do tej

na któej walczyła Night, tyle ze kazda ściana wydaje się jakby z gumy, jest miękka i latwo się od niej odbić

< Night > Leżę. Jak długo jeszcze? Czy przyjdzie mi tutaj zgnić? Czy kiedykolwiek zobaczę słonce? Czy

kiedykolwiek jeszcze poczuję jego ciepło na skórze? Czy kiedykolwiek zobaczę kogokolwiek? Nie wiem. Leżę tylko w

tej ciemności, czuję tylko płynącą krew...

<1That_Man> K - wylatujesz z otowru i spadasz na twardą ziemię, słysysz szum wody, powoli pokój oświetla

siękolejena arena.. powoli napełnia się wodą

< Dizzy > Leze na miekkim czyms. Jestem przerazona, zarazem zaciekawiona. Zapach Geas jest coraz silniejszy. Czuje

ze Necro i Undine niedlugo sie uwolnia

< That Man > S - idzesz cały czas korytarzem - wychodzisz na trzeciąarenę, "jak u siebie w domu" ? ściany tej areny

płoną

< That Man > <pytanie... chciecie dzisaj jeszcze walke czy nastpenym razem?>

Sol< Badguy > "Tja, akurat wierzę, że przeżyję... Przynajmniej przyjrzę się ogniowi przed kolfnięciem... A gdzie

jest mój przeciwnik?".

< Kiske Ky > - Szlag! - Niedobrze. Nie moge walczyc w wodzie. To bylobysamobojstwo. Musialbym zdac sie tylko na

fechtunek. Zdolnosci w walce mieczem .Nie moglbym korzystac z mocy Fuuraikena. Staram sie dostrzec, czy moge

wejsc na cos, by nie stac w wodzie.

< Dizzy > <mi obojetne>

Sol< Badguy > <Jak dla mnie może następnym razem.>

< Kiske Ky > <ja moge grac dalej>

Sol< Badguy > <Choć dostosuję się do większości.>

Sol< Badguy > <O 21:00 będę i tak kończył. ;)>

< Kiske Ky > <ale jesli ktos jest zmeczony to sie tz nie obraze>

< Dizzy > <no, ja tez cos kolo tego>

Sol< Badguy > <Ja jeszcze pociągnę.>

< Kiske Ky > <Siri?>

< Night > <co Siri? Siri swoją miała, teraz czeka, aż MG coś wymysli...>

< Kiske Ky > <niech wymysli ;)>

< That Man > N - czujesz jak coś/ktoswchodzi do pomieszczenia, słychać kroki

<1KiskeKy> <i niech pisze ;)>

< Dizzy > <dobra, tez jestem za walka ^^>

Sol< Badguy > <No, chyba że nie masz do końca obmyślonych przeciwników dla nas, to wtedy może faktycznie

powalczymy następnym razem.>

Sol< Badguy > <I tak nie jest tego zbytnio mało. ;) Choć możemy pójść na całość. :)>

< That Man > Dizzy - Drzwi na przeciw Ciebie otwierają się, wychodzi z nich... Ky.. a przynajmniej Ky'a przypomina,

jego skóra jest zielonkawa, włosy blond ale przybrudzone zieloną mazią, ubrany jest w czarno -czerwony strój, zza

pleców wystaje miecz

Sol< Badguy > <Dobra, ja nic więcej nie mówię.>

<1_Night_> W tej ciemności nie jestem w stanie dostrzec nic. Zupełnie nic. Kto do? Dobije mnie? Oszczędzi bólu?

Sama nie wiem. Wciąż trzymam broń kuczowo, jakby to była moja nadzieja.

< That Man > Ky - Jeden z wodospadów rozchyla się - widzisz jak wychodzi z pod niego niska dziewczynka (wyglada jak

Jam) - ubrana jest również w czarno-czerowny strój, z którego gdzieniegdzie skapuje zielona ciecz

< That Man > Sol - płomienie rozsętpują się, potezna postać Potemkina (bez obrozy) wychodzi Ci na przeciw -i ten

jest jakiśdziwny, porusza się jakoś chwiejnie, ubrany jest w czarno -czerwone ubranie i po nim ścieka zielona

maź, kolor jego skóry jest wybielony

< That Man > N - nie możesz się poruszyć, czujesz jak ten ktoś Cię rozbiera.. ma zimne ręce

Sol< Badguy > Spoglądam na niego z pewnym zdziwieniem, ale i tak przygotowuję Fuuenkena w razie ataku.

< That Man > SKD - macie przed sobą postacie - ientyczne jak te, które mogliscie spotkac podczas sywhc podróży,

ubrane są nieco inaczej, również sposób w jaki wchodzą na arenę jest "niepokojacy" oraz ta zielona maź, którą

dosłownie z nich ścieka

< Night > Dziwny paraliż... Nie mogłam się ruszyc. Czując zimne dłonie na ciele chcę sie szarpnąć, wyrwać, staram

sie to zrobic, próbuję... Co się dzieje...? Nie chcę! Nie mogę nawet krzyknąć. Chcę unieść rękę, zranić tego

kogoś. Niech odejdzie! Niech mnie nie dotyka!

Sol< Badguy > "A temu to co? Heh, nie mam teraz czasu martwić się bzdetami".

< Kiske Ky > - Jam? - Kuradoberi Jam. Jedna z osobistosci... i osobliwosci, ktora kiedys spotkalem. Ale teraz to nie

byla ona. Cos sie stalo. To albo jakis eksperyment albo... No wlasnie! Musze ja unieruchomic. Jesli moge jeszcze

to rzucam w nia bliskawice i atakuje piescia. Musze ja uleczyc antidotum! Dlaczego na to nie wpadlem!? Dizzy i

Sol ich nie maja!

< Dizzy > Zapach Gears uderza w moje nozdrza. Lapie sie ya glowe. zaczyna mnie bolec. Robi mi sie ciemno przed

oczami. "aaaa!" Krzycze. czuje jak necro przejmuje kontrole nad moim cialem. Boli mnie kazdy centymetr skory

"Nieeee!!!"

< That Man > D - to twój ukochany, ale czujesz, ze jest cos nie tak.. wycuzwasz jakby obecność geara, Ky sięga po

swój miecz

< That Man > N - postać sciaga z Ciebie podarte ubranie, czujesz ukłucie igły na ramieniu, czujesz jak twoje ciał

ostaje się dziwnie lekkie mimo to nie mozesz poruszyć dłonią, postać opatruje twoje rany

< That Man > K - jam zrecznie unika twojej błyskawicy, nie atakuje, staje w gotowości bojowej

< That Man > S - Potemkin uderza piescą w pięść, staje w pozycji bojowej

< That Man > SKD - "turę pierwszą czas zacząć - miłej zabawy z moimi podopiecznymi życzę, chwała dla zwyciezców...

o przegranych lepiej nie mówić" *słychać smiech*

Sol< Badguy > "Zaraz... Mniej więcej go pamiętam... Ale jeśli to on, to co się z nim stało? Muszę uważać...".

< Night > Kim on jest...? Kto to? Staram się szarpnać, ale nie mogę się poruszyc. Ten ktos doskonale widzi w

ciemnosciach. Otwieram usta, chcę krzyknąć. Nie udaje mi się... Nadal nie mogę nic zrobić, zmęczenie wyssało zem

nie siłe, by krzyknąć...

< That Man > N - odpływasz powoli, tracisz przytomność, czujesz jak ktoś zaczyna Ciągnąć cię za nogi..

< That Man > Ciag dalszy nastapi...

Sol< Badguy > No OK.

< Kiske Ky > <qniec?>

< That Man > Quniec :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ERRATA. Yoshida jednak wypowiedział się o poprzedniej sesji. Jeszcze przed zniknięciem napisał: ?dzisaj było doskonale :) jestem bardzo zadowolony?. Przepraszam za zamieszanie.

A teraz?

Sesja Naruto online dla rezerwowych

Edycja pierwsza ? ?Natarcie?

Część piąta ? ?Coraz bliżej celu?

Termin: 15.07.08 (wtorek), godz. 19:00-22:05

Klawiatur użyczyli:

Knight Martius ? Mistrz Gry (Martius-sensei)

Siri ? Karya Shisho

boromir_blitz ? Shinri Shamazu

Silmaril ? Suneku Kenpachi

Gofer ? Arashi Kaguya

Yoshida ? Yoshida Kosuke

Kolejna UWAGA. Na sesji ostało się raptem jedno nieszczęsne przekleństwo, które, o ja biedny, ocenzurowałem. I co teraz? I nic, zapraszam do czytania.

Sesja właściwa?

* Martius-sensei changes topic to '(?) A teraz sesja Naruto, ku pokrzepieniu serc wszystkich tych, ktorzy jej znienawidzili, ostatnia. ;]'

* Martius-sensei sets mode: +m

(?)

<%Martius-sensei> Zaczynamy.

<%Martius-sensei> Na ostatnich sesjach: Yoshida Kosuke, Koutetsu Arashi i Karya Shisho, ninja Konoha-Gakure,

zostali przez Piątą Hokage Tsunade wysłani na misję oswobodzenia Kusa-Gakure z okowów przyszłej bitwy z

Kumo-Gakure. Po drodze zaczepił ich Arashi Kaguya, dołączywszy do drużyny w ramach jej uzupełnienia. Grupa

dotarła do daimyo wioski, gdzie otrzymała zadanie infiltracji obozów wroga i pochwycenia lub zabicia dowódcy.

Na krótki odpoczynek została zaproszona do odwiedzenia tutejszej starszej biblioteki.

<%Martius-sensei> Przed wyruszeniem przybył grupy Suneku Kenpachi, też z Konohy, dołączając do niej i

dostarczając Koutetsu skierowanie do innej misji. Wszyscy doszli do polany, gdzie doczekali się swojego

tymczasowego kapitana, Sousuia Kawaiia, oraz Shinriego Shamazu, medycznego ninja. Wszyscy wyruszyli do obozów

wroga, a w pewnym momencie podzielili się na grupy. I w tych też grupach zostali zaatakowani, każdy miał

pojedynczego przeciwnika. Walki zakończyły się wycofaniem się wroga, jedynie Shinri przytrzymywał Shiryu Aoi

do ziemi.

<%Martius-sensei> Cała grupa się zebrała i dotarła do Shinriego. Shiryu został związany, a Sousui musiał się

wycofać, więc przez komunikator przekazał dowództwo Karyi. Później skryli się przed nadciągającym oddziałem

poszukiwawczym Kumo-Gakure. Gdy odeszli, Yoshida i Shinri poszli na zwiady, Suneku odpoczywał, a Karya i

Arashi zajęli się przesłuchiwaniem jegomościa. Karya użyła swojej techniki pieczętującej, aby odczytać umysł

ofiary i dowiedzieć się paru faktów o grupie, która ich zaatakowała. Tymczasem Shinri powrócił ze zwiadu, a

Yoshida został otoczony. Wszyscy wyruszyli w tę stronę, a potem zobaczyli rannego Yoshidę, którym zajął się

Shinri. Tymczasem Suneku i Arashi wykańczali kolejnych przeciwników.

<%Martius-sensei> Z grupy ośmioosobowej została jedna kobieta - Yoshiko Nakamura. Zaatakowała bohaterów

genjutsu, powodując u nich stratę przytomności. Obudzili się następnego dnia, leczeni przez medyczny oddział z

Konohy. Tymczasem przyszedł do nich facet z Konohy, który przedstawił się jako Isuke. Dowiedzieli się

dodatkowo, że Arashi i Suneku nadal są nieprzytomni i oddział nadal się nimi zajmuje. Po odpoczynku wszyscy

wyszli ze szpitala i jako 4-osobowa grupa ponownie próbowali dotrzeć do obozów przeprowadzić rekonesans.

Podzielili się na grupy - Karya z Yoshidą i Isuke z Shinrim. Po drodze jednak zaatakowali ich ci sami goście,

którzy napadli ich przedtem. Ken Shimura zginął przebity Raikiri Yoshidy, jednak ten został zraniony w rękę

ostrzem "miszcza". Shinji Musha został uduszony przez technikę Karyi i jej klonów. Suterusu Kekaishi uciekł po

pewnym czasie walki z Isuke.

<%Martius-sensei> Zaś Shinri próbował się uporać z Kakueiem Ryuudanem, co szło mu jedynie jako tako. Isuke

próbował pomóc, ale ten dalej się trzymał. Tymczasem Yoshidą zajęli się medyczni ninja przybyli z odsieczą.

Dopiero gdy do chłopaków przyszła Karya, Kakuei najpierw stracił dowód swojej męskości, a potem został

dźgnięty kunaiem w szyję. Wówczas wszyscy wrócili na poprzednie miejsce Karyi. Jednakże okazało się, że dwaj

medyczni ninja nie żyją, różowowłosa ledwo żyje, a Yoshida prawdopodobnie został porwany...

<%Martius-sensei> Karya - widzisz całe pobojowisko. Zauważasz, jak Shinri zdejmuje z drzewa nieżywego medyka i

sprawdza, czy żyje. Zauważasz Isuke patrzącego w stronę obozów. A także zauważasz od drugiej strony biegnących

do was Suneku i Arashiego.

<%Martius-sensei> Shinri - wyciągasz medyka z drzewa i sprawdzasz puls. Diagnoza jest jasna: on nie żyje. Po

chwili zaś zauważasz, jak w waszą stronę biegną Arashi i Suneku.

<%Martius-sensei> Arashi & Suneku - biegniecie w stronę, w którą wcześniej zmierzaliście do obozów wroga. Nie

czujecie się najlepiej, ale wiecie, że czasu nie pozostało wiele. Po drodze zauważyliście swoją grupę: Karyę,

Shinriego oraz... kogoś, kogo nie znacie. Z wyglądu jest mniej więcej w waszym wieku. Jednak nigdzie nie

widzicie Yukiego (Yoshidy).

<%Martius-sensei> Yoshida - otwierasz oczy. Obraz stoi przed tobą zamazany, a ty prawie nie czujesz rąk.

Próbujesz nimi poruszyć - nie możesz. Sądząc po tym, że pod stopami nie czujesz ziemi, jesteś zawieszony w

powietrzu. Obraz staje się ostrzejszy. Widzisz, że jesteś trzymany jakby w jakimś lochu. Wszystko oświetlają

świece ułożone po jednej na każdą z bocznych ścian. Ściany, podłoga i sufit mają kolor będący czymś pomiędzy

czerwienią a pomarańczem, z przewagą tego pierwszego. Oglądasz, co takiego cię trzyma. Okazuje się, że jesteś

przykuty łańcuchami do ściany - masz nimi związane zarówno ręce, jak i nogi. Wszystko cię całkiem nieźle

świerzbi.

<%Martius-sensei> Po tym widzisz, jak z ciemności wyłania się jakaś postać. Jest to mężczyzna. Ma proste,

czarne, sięgające szyi włosy, ciemnobrązowe oczy oraz bardzo męskie rysy twarzy. Na sobie nosi jasnoczarną

kurtkę chuunina, czarne spodnie, granatowe sandały oraz opaskę Kumo-Gakure na czole. Podchodzi do ciebie,

patrząc z pewną pogardą. Mówi do ciebie jednak spokojnie:

<%Martius-sensei> - No i jak samopoczucie? Przytulnie tutaj?

<%Martius-sensei> W jego głosie wyczuwasz jednak nutkę ironii.

<%Martius-sensei> <Możecie pisać.>

<%Martius-sensei> <Hę? Gofra i Sila na GG nie ma...

<%Martius-sensei> >*

<%Karya> - Wspa-nia-le - mówię z westchnieniem. Widząc Arashiego i Suneku, nie mogłam się powstrzymać od dodania

czegoś. - hej, chłopaki, straciliscie piekne walki... Dwóch zlikwidowałam, uwierzycie?

<+Yoshida> *próbuję wyszarpać się z więzów - zapewne bezskutecznie, mrużę oczy aby przyjżeć się osbie

przedemnąstojącej* Kim jesteś *wydusiłem wreszcie*

<+Arashi> <ja mam wył?czone GG :P>

<+Arashi> - Witam, nie nie wierzę - mówię z głupaw? min?

<%Martius-sensei> Yoshida: - A co cię to obchodzi? To ja tu zadaję pytania, kiedy zechcę. A teraz nie daję ci

pozwolenia.

<+Shinri> Zaciskam palce na ubraniu ninja. Nie zyl. Lzy poplynely ponownie. Jeszcze silniej. Rzucilem sie do

inych, wciaz zyjacych i wymagajacych leczenbia.

<+Suneku> Witajcie, jak sytuacja?

<+Arashi> <bez pfontow prosze, bo mamy rozne kodowanie, wiec robia sie krzaki>

<%Martius-sensei> <Wzajemnie.>

<+Suneku> I kto dowodzi? (zwracam się do Karyi)

<+Yoshida> *marszcze czoło i robię mine typu "ach soo"* i zapewne sądzisz, że odpowiem na Twoje pytani ?

<%Martius-sensei> <Dobra, jak już zacząłem, to będę używał.>

<%Karya> - Dobra, chłopaki. Sytuacja jest taka, że nam zabrali jednego, kiedy ja byłam z odsieczą. Jak widac,

medycy sobie nie poradzili... Jakieś propozycje?

<+Suneku> Z tego co pamiętam to naszym głównym celem jest pozbycie się dowódcy oddziału z KumoGakure, który ma

range Jounina

<+Arashi> - Ja mam. Odpocznijmy chwilę, nie czuje się najlepiej.

<+Arashi> Powiedziałem, po czym siadłem pod drzewo.

<%Martius-sensei> Yoshida: - A tak się składa, że akurat o nic się nie spytam. Zgnij tutaj i czekaj na swoich

kumpli. Pod warunkiem, że się zjawią...

<+Suneku> po opatrzeniu rannych i odesłaniu ich w bezpieczne miejsce powinniśmy się niem chyba zająć

<%Martius-sensei> Po czym opuścił loch.

<%Karya> - Dobra. Odpocznijmy i zdecydujemy, co robic. Bo to chyba jasne, że trzeba go stamtąd wyciągnać...

<+Suneku> (siadam obok drzewa i starm się odpocząć, łykam też pigułke prowiantową)

<%Martius-sensei> Yoshida - ten dowódca zniknął w ciemnościach, a ty wiszesz nieruchomo. Czujesz się tak podle,

że wolałbyś go zabić i mieć spokój...

<+Yoshida> *sytuacja wywołuje i mnie wielkie zdziwienie, niemal widać wielką kroplę w okolicy mojego czoła,

rozglądam się po lochu, zastanawiam się także co się stało z moim ekwipunkiem, w jakim jestem stanie czy coś

mi w ogóle zostawili*

<+Yoshida> <soryy sensei :) jak sie czuje to sprawa mojej postaci>

<+Arashi> Zjadam wynalezionego sk?d? suchara - Naszym priorytetem jest misja, nasz kolega może poczekać.

<%Martius-sensei> <Wybacz.>

<+Shinri> Chodze od jednego rannego do drogiego - staram sie doprowadzic ich do stanu, w ktorym bedzie mozliwe

ich przeniesienie w bezpieczne miejsce.

<%Martius-sensei> Ekwipunek, Yoshida, znajduje się w pomieszczeniu. Ale jest tak daleko, że nie możesz go w

żaden sposób dosięgnąć.

<+Suneku> Karya jeśli dalej jesteś dowódcą zadecyduj, czy wyruszamy an poszukiwanie Yoshidy, czy zajmujemy się

najpierw misja

<+Suneku> ja się dostosuje

<%Martius-sensei> Wszyscy poza Yoshidą - odpoczynek trwał odrobinę. Czujecie się już lepiej, więc chyba już

możecie ruszać.

<%Karya> - Hmmm... rzy odrobinie szczęścia możemy upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.

<+Yoshida> *szarpie się wściekle w więzach, naiwnie myśląć, że może to pomoże*

<%Martius-sensei> Yoshida - z dala od siebie słyszysz szczęk krat, a potem czyjeś kroki. Stają się one coraz

głośniejsze.

<+Shinri> <dla kogo odpoczynek to odpoczynek>

<+Arashi> - Ruszajmy, szkoda czasu na gadanie. Im wcze?niej wykonamy misję, tym wcze?niej znajdziemy tego

tam... Yugiego? - Mówię, po czym wstaje i przeci?gam się.

<+Shinri> <ktos chyba o mnie zapomina, ze ja cos tutaj robie>

<%Martius-sensei> <Muszę jakoś popchnąć akcję do przodu.>

<+Yoshida> "kuso... chwili odpoczynku nie dadzą żeby ich 'poprawni' przywitać" *przestaje sie szarpać*

<%Martius-sensei> <Przepraszam, już to naprawiam.>

<%Karya> Siadam na trawie i wyjaśniam, o co mi chodzi: - Załózmy, że nasz kolega jest przetrzymywany przez tych

z Obłoku. Mozemy wykonać misje i przy okazji go uwolnić. Ale jak to zrobimy? Tu czekam na propozycję.

<+Suneku> Masz racje ruszajmy! Karya, kto pierwszy i jaki szyk?

<+Arashi> - A czy to ważne? Byle w stronę wroga. Ruchy ludzie, wojna czeka.

<%Karya> Miałam ochotę się palnąć w czoło. To była najgorsza misja w moim życiu... - Czy wy chcecie tam isć bez

planu?

<+Suneku> Mam taką propozycję apropos samego Jounina, osobiście jestem specjalista w skradaniu i cichym

unieszkodliwianiu wrogów,

<%Karya> - A ten jounin moze mieć obstawę...

<+Suneku> jeśli go na chwile zajmiecie być moze uda mi się go zabić bez walki

<+Arashi> - Nie można utworzyć planu, nie znaj?c dobrze terenu... Musimy wpierw zrobić rekonesans...

<%Martius-sensei> Shinri - podczas tej rozmowy zajmujesz się uzdrawianiem Sakury, na razie ledwo przytomnej. W

miarę gdy ją leczysz, powoli odzyskuje przytomność. Otwiera powoli oczy.

<+Arashi> <tej Sakury?>

<%Martius-sensei> <Różowowłosej znaczy. ;]>

<+Shinri> Usmiecham sie do niej przez lzy. Choc jedna uratowana dzis dusza. Choc jedna...

<%Karya> - Tak, zrobimy rekonesans, a potem skonczymy w szpitalu na intensywnej terapii...

<+Suneku> Zgadzamn się z Toba(Karya), więc jak? Urzywamy zwykłego henge no Jutsu? Czy czegoś innego?

<+Arashi> <a swoj? droga, to straszne szit się robi w Shippudenie, zgroza>

<+Suneku> (Uśmiecham się na słowa Karyi)

<%Karya> - Czy ktoś jeszcze umie przywoływać?

<%Martius-sensei> Yoshida - widzisz, jak postać powoli się wyłania z ciemności. Okazuje się to być kobieta.

<+Suneku> *Podnoszę ręle do góry*

<%Martius-sensei> Wygląd kobiety: włosy, które trudno sprecyzować, czy blond, czy białe. Oczy jasnozielone. Jako

taką urodą nie da się jej pogardzić. Wygląda na tak z dwadzieścia parę lat. Ubiór: czerwona koszula, "męska"

kurtka, niebieskie, długie spodnie. Do tego jeszcze niebieskie sandały.

<+Shinri> Nastepnie przykrywam ja kocem i siadam pod drzewem. "Trzeba ja zaniesc w bezpieczne miejsce. Jesli

nikt z was tego nie zrobi, ja moge..." I tak sie do niczego im nieprzydam...

<+Yoshida> "pewnie nie przyszłaś mnie uwolnić co ?" *wzdycham*

<+Suneku> *Mogę przywołac łasicę*

<%Martius-sensei> - Sh... Shinri? - słyszysz od różowowłosej. - Dziękuję za uratowanie mnie... Może... jednak

sobie poradzę...

<%Martius-sensei> <Z/w.>

<+Arashi> - Fajnie, możemy już i?ć?

<+Suneku> Arashi? Czy Ty jesteś członkiem klanu Kaguya?

<+Shinri> "Nie" odpowiadam jej stanowaczo. "Sama dobrze wiesz, ze nie mozesz. Lez..." Patrze w strone grup.

Szczegolnie... na Karye. To ona dowodzi...

<+Arashi> - Owszem.

<+Arashi> - Je?li jedn? osobę można nazwać klanem.

<+Suneku> Słyszłąem co nieco o Twoim klanie, i wydaje mi się ze jeśli nie chcesz skończyć jak jego większosć to

się opamiętaj i słuchaj rozkazów dowódcy

<+Suneku> w takich sytuacjach nie można się spieszyc toważyszu

<+Suneku> *rz*

<+Arashi> - Rozkazy rozkazami, ale my tu gadamy o niczym, a cenny czas ucieka.

<%Martius-sensei> Tymczasem Isuke mówi: - Pójdę się rozejrzeć - po czym biegnie szybko w stronę obozów.

<+Arashi> Uniosłem się lekko. - A poza tym, jak cały mój klan, odczuwam ż?dzę walki. Zwłaszcza po tym, co mnie

spotkało...

<%Karya> <i cały opis szlag mi trafił...>

<+Suneku> *spoglądam na Karye* jak z tym planem?

<%Martius-sensei> Yoshida: - To prawda, nie przyszłam. Witam. Jestem tu po to, by pogadać na tematy wszelakie. -

Po tym bierze krzesło z pomieszczenia i przysuwa je naprzeciw ciebie. Ale tak, że nie możesz dosięgnąć

kobiety. - Jesteś chętny do rozmowy?

<+Yoshida> *skoro nie mogę dosięgnąć* "to miło, że przysyłają mi taką ładną dziewczynę, żeby dotrzymała mi

towarzystwa, strasznie tutaj..hmm brudno, pusto i nudno. Jasne, że możemy pogadać" *uśmiecham się sztucznie*

<%Karya> - G**** z tym planem, bo wy zamiast mi pomóc, to gadacie o bzdurach. - To mówiąc wstaję i odchodzę

trochę od reszty grupy. Nacinam skórę na dłoni, czekam na pojawienie isę krwi. - Kuchiyose no Jutsu. - mówię,

uderzajac ręką w ziemię. Zamierzałam przywołać kilkoro moich ulubieńców...

<%Martius-sensei> Yoshida - kobieta się ładnie uśmiecha. - To miło z twojej strony... Nie przedstawiłam się na

początku. Głupia ze mnie. - Chichocze lekko. - Jestem Okari Akatsuka. A ciebie jak nazywają?

<%Martius-sensei> Karya - wyłania się chmura dymu. Gdy opada, widzisz kilka niewielkich szczurów ustawionych

przodem do ciebie. Jest ich tak koło dziesięć.

<+Arashi> - Szczury - u?miecham się lekko - Co nam pomog? durne szczury?

<+Suneku> Proste zrobią zwiad

<%Karya> - Własnie, ignorancie...

<%Martius-sensei> Jeden ze szczurków ziewa, jakby był niewyspany, po czym mówi z pewnym wyrzutem: - Czego?

Smacznie sobie spałem, więc niech to będzie coś sensownego...

<+Yoshida> Okari akatsuka... cóż za łądne imie. *uśmiecham się * mnie nazywają różnie, możesz mi mówić Yoshida,

no to co Cięsprowadza do mnie Okari? Wiesz nie jestem specjalnie zajęty, więc jeśli chcesz się umówić na

randkę to jestem wolny. Jedyne co mnie krępuje to te więzy

<%Karya> - No dobra, kochani, mam do was sprawę. Zrobicie mi zwiad w obozie niedaleko stąd. Rekonesans terenu i

te sprawy... Aha, jeszcze nam porwali kolegę - tutaj podaję opis Yoshidy - wiec jak go zobaczycie, to

zapamiętajcie, gdzie jest. - Uśmiechnęłam się. - Po powrocie zdacie mi sprawozdanie, a jak wrócimy,

dostaniecie nagrodę, a ty, Kojiro, wreszcie sie wyśpisz? Gra? To ruszajcie.

<%Martius-sensei> Yoshida - uśmiech z Okari nic a nic nie złazi. - Nie, dzięki, jestem już zajęta. Ale cóż,

Ikiza kazał mi ciebie nie uwalniać, więc niestety, nie mogę tego zrobić. A co mnie do ciebie sprowadza? Cóż...

Po prostu pogadać chciałam. Z tego, co widzę, jesteś jednym z tych shinobi z Konohy, tak? Też cię wysłano na

tę misję, ma się rozumieć?

<+Arashi> - Zrobiłbym to lepiej... I może zabiłbym kogo? przy okazji... - Mówię, po czym zwracam się do szczura

- Cze?ć mały. Nie czego, tylko słucham.

<+Shinri> "Karya, zwiad troche potrwa. W tym czasie ktos musi zaniesc Sakure do miasta" Przypominam o

najwazniejszej moim zdaniem w tej chwili rzeczy. Najpierw trzeba zapewnic bezpieczenstwo tym, ktorym mozemy.

<%Martius-sensei> Prawie wszyscy - szczurki kiwają głową, olewając Arashiego, po czym szybko ruszają w stronę

obozów.

<%Karya> - Shinri, rób co chcesz, tylko nie zawal sprawy. A jakbys przestał sie uzalać nad sobą, to byłabym

wdzieczna.

<+Yoshida> *głowa mi opada* nieee no... dlaczego wszystkie ładne dizewczyny muszą być zajęte *mruknąłem* W sumie

nie na misji... zwiedziłem okolice i wpadłem na kilku Twoich przyjaciół z wioski.. specjalnie nie potraktowali

mnie jakogościa jak widzisz*zmrszczyłem brwi* A Ty co tu robisz

<%Karya> - Arashi, przy okazji narobiłbyś szumu i twojego ciała nigdy byśmy nie znaleźli. A szczur wszędzie się

wcisnie.

<+Suneku> Hmm, to może tak*mówie po czym przygryzam kciuk i przykłądam go do ziemi mówiąc Kuchyiose no Jutsu*

<+Shinri> "Dziekuje." Powiedzialem tylko i wzialem Sakure na rece, po czym wstalem. Ruszylem z powrotem

pospiesznie.

<+Arashi> - Niech Ci będzie. W takim razie ja idę się trochę rozruszać i może znajdę jaki? strumyk, bo

spragniony jestem. - Mówię, po czym odbiegam w losowym kierunku.

<+Suneku> Czekaj Shinri

<+Suneku> mam inny posmysł

<%Martius-sensei> Yoshida: - Nic specjalnego, po prostu przyszłam pogadać, jak wiesz. Poza tym... sama nie

wiem... Mój chłopak mnie niezbyt lubi, ale powiedziałam, że jestem zajęta... Kiedyś się spotkamy, kiedy

chcesz. A jakie są twoje zdolności jako ninja, powiedz mi.

<%Martius-sensei> Suneku - wyzwala się chmura dymu. Gdy opada, ty i reszta widzicie łasicę wielkości konia.

<%Karya> - Chcesz stratować ten obóz?

<+Suneku> nie, chciałem by sakure zaniosła moja łasica

<%Martius-sensei> Arashi - akurat widzisz niedaleko jakiś strumyk w czasie rozgrzewki.

<+Yoshida> *wzdycham* Akatsuka-chan... nie widzisz... moje zdolności są marne skoro dałem się złapać *wzdycha*

no i wciąż tu wiszę... specjalnie się nie łapaliście *mruknął* No to co tu robi Twój chłopak... przyszłaś za

nim ? nie wspominał nic o jakieś ważnej misji. Skoro Cię wziął pewnie musisz być zdolna

<%Karya> - A moze łasica niech dopilnuje, żeby ją Shinri odstawił i go przyprowadziła?

<+Shinri> Bieglem dalej nioe slyszac slow Suneku. A moze nei chcialem ich slyszec... to bylo bez roznicy.

Bieglem dalej. Wreszcie moglem tez troche odpoczac.

<+Suneku> dobrze*podchodzę do łąsicy i mówie jej co ma zrobić, po czym ona biegnie za medykiem*

<+Arashi> Podbiegam do strumienia i sprawdzam, czy woda nadaje się do picia. Je?li tak, piję, a następnie

nabieram jej do manierki, o ile tak? mam.

<%Martius-sensei> Yoshida: - Mnie? - Chichot. - Po prostu tu przyszłam, poza tym moim chłopakiem nie jest ten, o

którym myślisz.

<%Martius-sensei> Arashi - pijesz, masz i nabierasz.

<%Martius-sensei> Shinri - słyszysz za sobą czyjeś głośne kroki. Oglądasz się za siebie, a tam widzisz łasicę

wielkości konia.

<+Yoshida> To nie ten czarnowołosy co tu był przed chwilą? *podrapałbym sie po głowie gdybym mógł*

<%Martius-sensei> Yoshida: - Nie.

<%Karya> - No to poczekamy na resztę, aż wrócą i na szczurki... Jak znam życie, Kojiro nie wróci, tylko sobie

tam usnie...

<%Martius-sensei> Yoshida - widzisz tymczasem, jak do pomieszczenia wchodzi jakiś szczurek. Okari nagle zrywa

się z krzesła i jakby lekko dygocze.

<+Yoshida> *przez głowę przeszła mi niemiła myśl* to w takim rzie co to za jeden?

<+Shinri> Slyszac dudniace kroki obejrzalem sie i... zamarlem na chwile. Ale zaraz potem przyspieszylem.

Skoncentrowalem chakre. Shunshin no Jutsu. Musialem uciekac. Dlaczego wszystko sie mi przytrafia?! Ganlem

naprzod pomoagajac sobie Shunshin.

<+Yoshida> *zerka na szczurka potem na dziewczynę, usmeicha się* boisz się szczurów ?

<%Martius-sensei> Tymczasem szczurek ziewa i mówi: - O rany... Niech to szlag, to ty... I rozmawiasz z jakąś

kobitką... To ja nie będę przeszkadzał. - Po czym układa się i zasypia.

<%Martius-sensei> - T-tak, nie lubię...

<+Arashi> Rozwalam się wygodnie pod drzewem. Szmer strumyka działa koj?co. Zamykam oczy i wyluzowywuje się.

<+Suneku> *Ta łasica przedstawi się Shinriemu i pwoie kto ją wysłał*

<%Martius-sensei> Karya - widzisz, jak jeden ze szczurów wraca do ciebie.

<+Yoshida> *zdziwiony do potęgi* te szczurze.. czego chcesz.. nie zasypiaj mi tu *szamotam się*

<%Karya> - Oho, ekipa przyszła... - biorę szczurka na ręce. - Jakies problemy?

<%Martius-sensei> Shinri - słyszysz za sobą wołanie tej łasicy: - Nie musisz uciekać! Zostałem przywołany przez

Suneku w ramach pomocy!

<%Martius-sensei> Karya: - Aha - kiwa głową szczurek. - Zobaczyłem innego z waszej wioski. Jest w obozach wroga,

właśnie leży i pod nim znajduje się taka ciemnoczerwona kałuża.

<%Martius-sensei> Yoshida - szczurek nie słyszy. Usnął.

<%Martius-sensei> Yoshida - Okari siada powoli i ostrożnie na krześle, po czym mówi: - Bardzo przepraszam. Nie

spodziewałam się...

<%Karya> - Cholera... - mruknęłam do siebie. - Wiesz może czym go trafili? Albo kto go trafił?

<+Suneku> hey, szczurze, nie wiesz moze czy shinobi z KumoGakure mają jakeiś hasło lub odzew, zezwalający wejść

do obozu?

<+Yoshida> *wzdycham, jako, że pewnie nie ma innej możliwości używam wreszcie tej techniki* Nawanuke no jutsu

<+Shinri> "Matko, dlaczego?! Dlaczego ja?!" Krzyknalem zalosnie, zaraz zanim uslyszalem wolanie tej lasicy...

Suneku? To jeden od nas... Zwolnilem, zatrzymalem sie i odwrocilem, na wszelki wypadek jednak gotow do

ucieczki za pomoca Shunshin.

<%Martius-sensei> Karya: - Hm... Był zaszlachtowany, zadźgnięty, pokaleczony i w ogóle niezdolny do niczego. A

żadnego hasła ni odzewu nie mają.

<+Suneku> Zbyt prosto,ale moze podejdźmy ich za pomocą Henge

<%Martius-sensei> Shinri: - Daj mi ją ponieść. Zaniosę tam, gdzie trzeba.

<%Karya> - Niedobrze, niedobrze... - stawiam szczurka naziemi. - Wracaj tam i spróbuj znaleźć tego drugiego,

tego, co zaginął. I obudź Kojiro, jak go znajdziesz.

<%Karya> - I wróć z ekipą.

<%Martius-sensei> Karya - kiwa głową, po czym biegnie w stronę obozów.

<%Martius-sensei> Yoshida - używasz Nawanuke no Jutsu, ale okazuje się, że ciężko ci jest. Czyżby za mało czakry

jak na takie łańcuchy?

<%Karya> - Podejrzewam, że Henge nie za wiele nam pomoze... Musimy się tam zakraść w inny sposób... Albo nawet

ich zmylić, wysyłajac klony przy okazji...

<%Martius-sensei> Arashi - wróciłeś do swoich, jakby co.

<+Arashi> <słyszałem sprawozdanie szczura?>

<+Yoshida> <czego utrudniasz *walki martuisa młotem w głowe*>

<%Martius-sensei> <Słyszałeś.>

<+Shinri> Patrze na lasice. Potem na Sakure. Moze to i lepszy pomysl... "Tylko staraj sie nie trzasc. W jej

stanie to niebezpieczne. Wracam do reszty. I... dzieki." Mowie podajac jej Sakure. "A ty wypocznij. Nie waz

sie wstawac z lozka." Nastepnie pobieglem z powrotem.

<+Yoshida> *staram się więcej chakary w takim razie włozyc w technikę*

<%Karya> - Ale z tym poczekamy, aż wrócą moi zwiadowcy...

<%Martius-sensei> Shinri - biegniesz z powrotem i widzisz całą ekipę.

<+Arashi> - Też mi rekonesans... Znalazł trupa... Nic o strażach itp... I na podstawie tego chcesz budować plan?

<+Arashi> Mówię nie wstaj?c.

<%Karya> - Zamknij się, Arashi, bo jak ci przywalę, to ci nawet kosci nie pomogą! To był tylko jeden, a nie cała

dziesiatka.

<+Shinri> Dobiegam na miejsce. Zatrzymuje sie dziesiec metrow od nich i padam pod drzewe wyczerpany. Bieglem

szybko. Nastepnie wyjmuje wode i popijam. Musze odpoczac choc chwile...

<%Martius-sensei> Yoshida - zakucie na rękach i nogach się przerywa, upadasz na podłogę. Mocno ci świerzbi, ale

jesteś przynajmniej wolny.

<+Shinri> "Jestem juz..." Mowie.

<%Karya> - Wspaniale. Mam złe wieści.

<+Arashi> - Spokojnie, bez nerwów. - Mówię i zaczynam nucić melodię, zasłyszan? w jakiej? knajpie.

<%Martius-sensei> Prawie wszyscy - widzicie, że szczury już wracają.

<+Shinri> "Suneku... dzieki za pomoc, ale nastepnym razem uprzedz mnie..."

<%Martius-sensei> Karya - jest ich osiem.

<%Karya> - Obecnie jest nas czwórka na cały obóz Obłoku.

<%Martius-sensei> Yoshida: - Jak... jak ci się udało? - pyta zdziwiona Okari.

<+Yoshida> tetee *rozmasowuje obolałe nadgarstki, spojrzałem na dziewczynę i szybko zakryłem jej usta, sięgnąłem

po jej broń i poderżnęłem jej gardło, biore teraz sczura w ręce i stryczkiem w nos budze go*

<+Suneku> Nie ma sprawy Shinri, wybacz ze nie uprzedziłem, ale szybko odbiegłeś

<+Arashi> - Para pa pa pa pa prampam pam pa pam pa pa pam...

<%Martius-sensei> Yoshida - robisz wszystko to, co trzeba, a potem ten szczur się budzi. Ziewa, po czym mówi: -

O co chodzi? Tu się śpi.

<%Karya> Widzac moich kochanych zwiadowców, zauważam brak Kojiro i tego drugiego. Kiedy do mnie dobiegną, pytam

- jaka sytuacja? Mówcie wszystko, liczbę strażników, jakieś pułapki czy cos.

<+Arashi> - Ale konkrety, bez bajek o trupach chłopaki. - mówię przerywaj?c nucenie.

<+Suneku> *Serio się nie dziwie że wasz klan poległ i upadł aż tak nisko*

<+Yoshida> *trzymajc wszczura w jednej ręce drugą zabieram swoją kamizelke shinobi, zakąłdam ją i ekwipuje się w

rzeczy leżace na ziemi* Gadaj co tu robisz.. a lepiej jak z tąd sięwydostać.. byle szybko.. *pokazuje

szczurowi kobietę, z której garłą wypływqa coraz wiecej krwi* chyba że chcesz skonczyćjak ona

<+Suneku> *mysli*

<+Shinri> Nasluchujac, co wszyscy mowia chowam sie za drzewem. Wyjmuje z kieszeni stare notesy z rysunkami. Tyle

zyc dzisiaj straconych. I wiele przez moja nieuwage, oraz brak sily. Gdyby mnie nie bylo, moze Hokage poslalby

po innego medyka. Moze kto inny by sie zglosil. Ktos lepszy. Bardziej doswiadczony. I bardziej zrownowazony...

<%Martius-sensei> Jeden ze szczurków mówi: - Jeden z naszych poszedł po Kojiro, a my już wszystko wiemy. Tam w

obozach jest całkiem pokaźna liczebność ludzi z tamtej wioski. Wszystko jest silnie strzeżone.

<%Martius-sensei> - A tamten... Z tego, co mi wiadomo, jeden z naszych polazł po Kojiro do podziemi w jednym z

namiotów.

<+Suneku> Przestań Shinri, nie am lepszych medykó od Sakury i Pani tsunade, a Ty własnie jedna z nich uratowałeś

<+Suneku> powinieneś być dumny i się cieszyć, patrz zawsze na te dobre strony

<+Shinri> <eee... ja tego nei mowilem...>

<+Shinri> <slowa zaznaczam tak "slowo">

<%Martius-sensei> <Telepatia? :D Nevermind...>

<%Karya> Spogladam w stronę, z której przyszedł Shinri. Nie widziałam go, ato oznaczało, ze znowu sie nad sobą

uzala... - A gdzie dowódca?

<+Suneku> <Shit, czytam w myslach, sorki>

<%Martius-sensei> Yoshida: - Czego chcesz? Nie dość, że Karya nie daje mi spokoju, to jeszcze ty mnie

maltretujesz... O co ci chodzi?

<+Shinri> Siadam na ziemi i zaczyna przegladac notesy. Kartka po kartce przypomoinam sobie wszystko, co bylo

zwiaane z tymi rysunkami. Cala moja przeszlosc w Konoha. Chwile radosne i smutne. Zwiazane z nimi postaci i

wydarzenia. Moi rodzice, ich smierc, akademia, czasy jako wykladowca...

<%Martius-sensei> Yoshida, widzisz też, jak przychodzi tutaj kolejny szczur.

<+Yoshida> *zdziwiłem się nieco, ale po wzmiance o karyi rozumiem czemu się nie boi mojej groźby* dobra

szczurze.. jak z tąd wyjść... muszę się wydostać z tego obozu jak najszybciej

<+Yoshida> *spogląam na drugiego szczura ale koncentruje sie na tym co go w rece trzymam*

<%Martius-sensei> Spogląda na ciebie i mówi: - A jednak to ty... I mamy też Kojiro.

<%Martius-sensei> Ten zaś, którego trzymasz na ręce, mówi: - To się MNIE pytasz? Mały jestem, jakbyś nie

zauważył, a ty duży jak cholera... Ty byś musiał chyba rozwalić te kraty. A teraz daj mi spać...

* %Karya ((?)) Quit (Ping timeout: 180 seconds)

<+Arashi> <ups...>

<%Martius-sensei> <Poczekamy chwilę.>

* Karya ((?)) has joined #sesja_rpg

<+Yoshida> kajiro? jakiego kajiro *łapie drugiego szczura i również trzymam go przed sobą za skórę na karku* o

co chodzi... kim jesteście

* Martius-sensei sets mode: +v Karya

<+Arashi> <nic nie straciła?>

<+Shinri> Docieram jednak w koncu do jednego pliku kartek. Kilka rysunkow, ktorych nigdy nie moglem wyrzucic.

Nie mialem sil, by to zrobic. Westchnalem. Usmiechnalem sie. "Misja czeka. A po niej..." Jedna z lez spadla na

ten plik kartek. Rysunki, ktore kiedys od kogos dostalem, jeszcze za dobrych, przyjaznych czasow.

<%Martius-sensei> Yoshida - ten pierwszy szczur mówi: - Grrr... KOJIRO, a nie KAJIRO... - Drugi szczur mówi: -

Wysłała nas Karya po ciebie. Chyba ją znasz.

<+Shinri> Nie mialem sil, by teraz zdjac zylke, ktora kartki zwiniete byly w rulon. I nie mialem sil ich

ogladac. Ale czy moglem nadal je trzymac? Osoba, ktora je dostala juz nie istnieje. To byl mlody, pelen zycia,

obiecujacy medyk z przyszloscia. Ja nie mam z nim nic wspolnego.

<+Yoshida> tia znam ją *marszczy czoło przypominajac sobie dziewczyn* czasem nie chciałbym jej znać.... no dobra

jak mozecie mi pomóc?

<+Arashi> Przerywam drażni?ce milczenie - To jak, lecimy na akcję, czy czekamy na resztę "zwiadowców"

<+Karya> - Skoro jest to wszystko pilnie strzeżone, bedziemy musieli zaatakować w zwielokrotnionym oddziale...

Krótko mówiac, klony do dezorientacji i zmylenia przeciwnika.

<+Karya> - Jak Shinri przestanie się nad soba uzalać, to moze cos zdziałamy.

<+Shinri> Przejchalem tylko palcami po bialej powierzchni rulony. Jakby przypominajac sobie cos. "Moge stworzyc

armie Bunshin." Mowie.

<%Martius-sensei> Prawie wszyscy - jeden ze szczurków w końcu odpowiada: - Może w tych podziemiach znajduja się

dowódca? Nie wiemy. To miał sprawdzić Kojiro.

<+Shinri> "Czy piecdziesiat wystarczy?" Pytam ignorujac uwage o uzalaniu sie.

<%Martius-sensei> Yoshida: - No, chyba jesteś ninja, nie? - odpowiada zgryźliwie ten szczur, który się ponoć

nazywa Kojiro. - To rozwal jakoś te kraty i tyle, kurde!

<+Yoshida> *spogląda na szczura* pewnie jesteś ulubieńcem Karyi... jesteście identyczni...

<+Suneku> Ehh, tworze 20 klonów, powinno wystarczyc, nie chce marnować niepotrzebnie chakry

<+Yoshida> *przeszukuje ciało dziewczyny w poszukiwaniu kluczy*

<%Martius-sensei> Yoshida: - Akurat...

<%Martius-sensei> Przeszukujesz ciało, ale niczego nie znajdujesz.

<+Suneku> po czym móie do nich: No chłopaki, to tearz każdy z was urzywa henge i zmienia się w jakiegoś shinobi

z Konohy

<%Martius-sensei> <Z Kumo chyba. ;]>

<+Shinri> "Ja swoim Bunshin nie zmarnuje chakry prawie wcale. Pytanie tylko, czy Bunshin wystarcza. W razie

potrzeby moge zrobic ich jeszcze wiecej."

<+Arashi> Składam pieczęcie i szepcze - Bunshin no jutsu - w celu przywołania 3 klonów

<%Martius-sensei> Arashi - przywołujesz trzy klony.

<+Karya> - Myślę, że tak. Ale to nie będzie łatwe, jeśli je rozproszą... Kilkanście na pewno. - poprawiłam

okulary. - Suneku, niech sie nie zmieniają. To będzie niezła zmyłka dla nich. - wycigam z torby butelkę z woda

i uzupełniam jej brakujące zapasy. Potem chowam butelkę i wykonuję pieczęcie. - Kage Bunshin no Jutsu! -

Kilkanaście na pewno mi powinno wyjsć...

<%Martius-sensei> <Tylko wiesz, że to Bunshin, nie KAGE Bunshin? ;]>

<%Martius-sensei> <To do Gofra było.>

<+Suneku> <Nie, z Konohy, będzie wyglądało na zmasowany atak Konoszan*

<%Martius-sensei> <A, to sorry.>

<+Arashi> <wuem że bunshin, czyli te takie nie fizyczne, nie?>

<+Arashi> <wiem*>

<%Martius-sensei> <Tak.>:

<+Suneku> <spoko, ale się zdziwią jak zobaczą kopie 4 hokage hehe>

<%Martius-sensei> Karya - przywołujesz tak koło 12 klonów. Czujesz jednak, że trochę czakry to ci jednak zżarło.

<+Yoshida> *puszczam szczury na ziemie, wzdycham i sięgam po jeden ze swoich mieczy, koncentruje sie wypuszczam

troche swojej chakary do miecza aby sprawić by był ostrzejszy, przecinam kraty* To gdzie teraz sczurze

<%Martius-sensei> Wam wszystkim udało się klonowanie.

<+Shinri> "Karya, powiec liczbe, a ja zrobie, co trzeba. Moge przywolac prawdopodobnie nawet i sto bez wiekszego

wysilku." To mowiac skladam na zwoju pocalunek i odkladam go popd drzewem. Niech lezy. Ku chwale pamieci

osoby, ktora kiedys podobno bylem.

<%Martius-sensei> Yoshida - przecinasz bez problemy kraty, po czym drugi szczur mówi: - Na górę.

<+Karya> - DObra, tyle mi starczy. Skonczyli? To ruszamy. - Nie czekałam na nich, kiedy ruszyłam ostrożnie do

obozu, a za mną klony mojej skromnej osoby. Wszystko musiało być nadzwyczaj ostrożne, kazałam dodatkowo moim

kloom sie rozproszyć. Jeśli zaatakuja z różnych stron... No cóż, będzie niespodzianka.

<+Shinri> Ruszylem za Karya.

<+Suneku> -Ruszam za Karyą, klony po henge podobnie

<+Yoshida> *ruszam za szczurem na góre, w pogotowiu trzymam miecz*

<+Arashi> Ruszyłem w stronę obozu. "?wietny rekonesans i plan... równie dobrze mogli?my uderzyć godzinę temu, na

jedno by wyszło" Cała czwórka Arashich idzie w zwartej kompani w stronę obozu.

<%Martius-sensei> Prawie wszyscy - wy i wasze klony ruszacie dosyć ostrożnie w stronę obozów, a to rozproszeni,

a to zwarci.

<+Suneku> Jesli klony bedą walczyc to jeden ma łapać wroga w wodne więzienie a drugi wtedy przebija przeciwnika

w wodnej kuli mieczem

<%Martius-sensei> Yoshida - zanim jednak przejdziesz na górę, biegniesz przez całkiem skomplikowany korytarz. No

i gdzie to wyjście?

<+Shinri> Jestem w kazdej chwili gotowy do przywolania Bunshin. Na poczatek piecdziesiat. Stworze je, kiedy

bedziemy blizej. Zaraz przed atakiem.

<+Yoshida> *no właśnie* Szcuzrze.. gdzie to wyjście..

<%Martius-sensei> Szczury mówią razem: - Tamtędy! - po czym biegniesz w tę stronę. Cały czas kierują, gdzie masz

iść.

<+Arashi> Zacz?łem ?cicha nucić i my?leć o powierzonym mi zadaniu, oraz o sposobie realizacji...

<+Yoshida> *no to biegne aż się coś stanie wreszcie*

<%Martius-sensei> Ale, o dziwo, jest to skomplikowane jak cholera. Bezczelność zwierząt czy faktycznie tak

skomplikowane?

<%Martius-sensei> Yoshida - widzisz kolejne korytarze, kolejne pokoje. Ale na razie nie ma nigdzie schodów. A na

jednym "skrzyżowaniu" widzisz 2-osobową wartę. Ona jednak nie widzi ciebie.

<%Martius-sensei> Prawie wszyscy - w końcu docieracie do obozów. Jesteście nadal na tyle daleko, że możecie

wykonać ostatnie czynności przed zauważeniem.

<+Suneku> Urzywam henge by się zmienić się w wojownika KumoGakure, aby reszta mnie rozpoznała pokazuje im

dokłądnie mój miecz

<+Suneku> <tzn reszcie naszych>

<+Yoshida> *wbiegam na ścianę potem na sufit używając kontroli chakary po czym biegnę z mieczem na wartę,

zeskakuje z sufitu tnąc przez głowę pierwszego z nich, jeśli ciecie się powiedzie to odrazu obrazam się na

lewej nodze o 90 stopni i tne prze tółów kolejnego przeciwnika*

<+Karya> Odetchnęłam tylko i skupiłam się. Nie zauważyłam, jak jeden z moich klonów włozył mi coś do torby.

Skoncentrowałam się po raz ostatni przed walką, by oczyścić umysł. - Jesteście gotowi na zagładę? - pytam.

<+Shinri> Stworze klony na sygnal. Mowcie tylko, kiedy." Ukladam pieczeci koncentrujac chakre i jej rpzeplyw.

CHce uzyskac 50 klonow jak najmniejszym kosztem.

<%Martius-sensei> Suneku - widzisz z oddali, jak twoja łasica do ciebie wraca.

<%Martius-sensei> Yoshida - zanim jeden ze strażników zdąża zareagować, odcinasz mu głowę, po czym tniesz

drugiego w tułów z powodzeniem. Chciał cię dźgnąć kunaiem, ale mu się nie udało. Padł bezwładnie na ziemię.

<+Suneku> dobrze, niech przemieni się w Shinobi i pomoze mi w walce

<+Arashi> - Yamagi no Mai - mówię i wytwarzam sobie sztylety z ko?ci. "hmm... co mi tam" składam pieczęcie -

KAGE bunshin no jutsu - mówię i staram się stworzyć 2 klony.

<%Martius-sensei> Suneku - łasica próbuje ułożyć palce, ale ciężko jej to idzie. Dopiero po chwili przemienia

się całkiem nieźle w shinobi Kumo.

<+Shinri> "Bede sie trzymal za wami. Lepiej, zebym nie walczyl, bo bedziecie mi musieli ratowac skore..."

<%Martius-sensei> Arashi - z powodzeniem tworzysz dwa klony.

<+Yoshida> *wstaje z klęczków i niczym samurai odrzucam krew z miecza* No dobra tchórzliwe szczury gdzie teraz

*rozglądam się*

<+Karya> Spogladam na chłopaków. - Bez uzalania się, robimy, co do nas należy. Wszyscy gotowi?

<%Martius-sensei> Yoshida - ten drugi szczur cię gryzie. - To za tchórzliwego! - mówi.

<%Martius-sensei> Kojiro mówi: - Ech, spać mi nie dacie...

<+Shinri> "Hai." Odpowiadam.

<%Martius-sensei> Drugi szczur: - Tamtęty! - wskazując prosto.

<+Arashi> - Plan jest taki chłopaki - mówię do reszty mnie - Bunshin wpadaj? tam, i robi? zamieszanie, nie

daj?c się trafić, my , znaczy ja i Kage, zabijamy zaaferowanych strażników. Wszystko jasne? Więc do boju!

<+Yoshida> Awrr *strzepuje sczura z palca* co za wredne stworzenie *mruczę* zajadliwy jak Kayra... dobra dobra

ale jaknarazie niewiele pokazałeś ze swoich zdolności Kairo..

<%Martius-sensei> Arashi - klony ci przytakują niewielkim chórem, po czym zwykłe rozbiegają się na wszelkie

strony, byle do obozu. Cieniste są z tobą.

<+Karya> - Rozumiem, że gotowi... - westchnęłam. uzbroiłam sie w kunai. - Rozproszyc się! Przejsć do obozu z

róznych stron. - wydaję ostatni mój rozkaz w tej misji. Moje klony robią to posłusznie, a ja ruszam ostrożnie

do obozu. Niech no się którys nawinie...

<%Martius-sensei> Yoshida: - KOJIRO, kurna... Tak trudno zapamiętać?

<+Shinri> Wtedy rpzywoluje swoje klony i karze im zaatakowac oboz. Morale. Tylko to musza zniszczyc. Nie kazalem

im krzyczec. Wystarczy kamienny wyraz twarzy na kazdym z nich... albo lepiej zwyczajnym, jaki mam ja. Latwiej

sie ukryje.

<+Arashi> - No to wio panowie! - Mówię, po czym ruszamy w dwumetrowych odstępach w stronę wioski, sytaraj?c nie

dać się zauważyć.

<+Yoshida> *ignoruje kojiro i biegnie za tym "milszym" szczurem"

<%Martius-sensei> Wchodzicie do obozów, czy to "na chama", czy to ostrożnie.

<%Martius-sensei> Z tego, co widzicie, na obozie robi się całkiem niezłe zamieszanie. Krzyki, biegi i

przekleństwa są tutaj na porządku dziennym.

<%Martius-sensei> Yoshida - słyszysz jakieś hałasy dobiegające z góry.

<%Martius-sensei> - To chyba nasi. To chyba nasi! - piszczy uradowany milszy szczur. - A ja już myślałem...

<+Shinri> Jesli jakis shinobi jest blisko mnie, to atakuje go krotko za pomoca Shosen. Przecinam tchawice, albo

jedna z tetnic. Nie moge dac sie zlapac. Nikt nie moze zobaczyc,gdzie jest oryginal. Trzymam sie w miare

blisko Kage Bunshinow, lub oryginalow innych.

<%Martius-sensei> Prawie wszyscy - bijecie wszystkich wszędzie, kto się wam nawinie pod rękę. Jednocześnie

pamiętacie o tych podziemiach pod jednym z namiotów.

<+Karya> Jakoś mało mnie obchodzi, co się stanie z moimi kopiami. Byłam przygotowana na wiele ewentualnosci.

Starałam isę jakoś ciszej zdejmować tych shinobi, ruszyć do namiotu, o którym mówiły szczurki.

<+Yoshida> *wzdycha łapie milszego szczura za kark i wrzuca go do kieszeni w kamizelce, przyspieszył znacznie

bieg chca sie wydostać stąd jak najpredzej*

<+Suneku> Podczas walki staram się mieć na oku Shinriego i Karye, troche się o nich martwiąc*

<+Shinri> Najwazniejszym bylo odnalezienie Yoshidy. Rozgladalem sie za namiotem. Sprawdzalem kazdy pobierznie.

Szukalem. Yoshidzie chyba medyk sie przyda...

<%Martius-sensei> Karya - ruszasz spokojnie w stronę tego namiotu. Akurat klony twoje oraz innych rozpłatają

kolejnych strażników. Wchodzisz do jednego z namiotów, a tam widzisz wychodzącego z podziemi Yoshidę.

<+Arashi> Kopie ?wietnie wywołuj? zamieszanie, a cieniste klony ?wietnie radz? sobie z zabijaniem. T? zwart?

ekip? idziemy w stronę serca obozu i szukamy dowódcy tej bandy.

<%Martius-sensei> Yoshida - wychodzisz w końcu z podziemi i widzisz tam Karyę.

<+Karya> Usmiecham sie na widok Yoshidy. Szczerze.

<+Yoshida> *czego nie można powiedzieć o mnie, palec po ugryzieniu szczura wciąz boli, rzucam w jej stronę

Kajirem* łap swojego szzura.. przydał się Co się dzieje?

<%Martius-sensei> - Karya! - piszczy Kojiro. - Tak się stęskniłem! Wreszcie ktoś taki jak ty będzie mnie

maltretował! I dawał spać! O właśnie! Idę spać!

<%Martius-sensei> Wy wszyscy w końcu się tam znajdujecie.

<+Karya> - Jak to co? Atakujemy. Jesteś mi winien podziekowania. - Cóż, jakoś łapię biednego Kojiro. - No, idź

spać.

<%Martius-sensei> Tj. w namiocie, gdzie są Karya i Yoshida/Yuki.

<+Shinri> "Yoshida!" Krzycze widzac go. "W porzadku? Wszyscy sa zdrowi?" Pytam zebranych. Jakby co, zawsze moge

jakos pomoc.

<+Suneku> Przestańcie gadać, wołam do reszty, mamyz adanie do wykonania

<+Arashi> - Koniec przerwy moi mili, ruszajmy do boju.

<+Suneku> Karya, na lewo mamy duzy namiot, moze to ten dowódcy?

<%Martius-sensei> <Wy się w nim znajdujecie. ;]>

<+Arashi> <xD>

<+Karya> - Tak, trzeba znaleźć dowódcę... - teraz kieruje się do drugiego szczurka. - Wiesz cos na temat

dowódcy? - Cóż, Kojiro i tak był niezdolny do działania...

<+Yoshida> *oblizałem wargi* tylko wydaj rozkaz ... wyciąga okrwawiony miecz a pochwy...

<+Yoshida> *drugi szczur wysciubia łeb z keiszeni yoshidy*

<%Martius-sensei> Karya: - Taaa... - odpowiada Kojiro. - Dowódca jest tam.

<+Shinri> Wszyscy byli cali. Usmiechnalem sie. Szlo dobrze. Bardzo dobrze. Oby tak dalej.

<+Suneku> Tuz za toba Yoshida-móie i wyciągam włąsny miecz

<+Karya> - Tam, znaczy gdzie? - Rozglądam się.

<%Martius-sensei> - W podziemiach, nooo... Skoro tam byłem, a mówię "tam", to to chyba oczywiste?

<%Martius-sensei> - Nieważne. Jak to już wszystko, idę spać.

<+Karya> - Chyba sobie nie pośpisz... Wywabisz go czy nas zaprowadzisz?

<%Martius-sensei> - To drugie...

<%Martius-sensei> - I niech ci będzie, poświęcę się dla ciebie... Ech...

<+Karya> - To na co czekasz, ośle patentowany, śmierdzący leniu? - stawiam go na ziemi. - Juz mi prowadzić!

<+Suneku> stójcie

<+Suneku> a moze zaleje całe te podziemia wodą?

<%Martius-sensei> Szczurek ziewa.

<+Suneku> szybka decyzja Karya?

<+Arashi> - Czy? ty zgłupiał? Uciekn? nam... Z pewno?ci? s? jakie? wyj?cia awaryjne i odpływy wody.

<+Karya> Idziemy po niego.

<+Shinri> "I nie bedzie pewnosci, ze wykonalismy zadanie..."

<+Suneku> Przyjąłem!

<%Martius-sensei> - A może was po prostu zaprowadzę? Co tam, ten jeden raz mogę się dla was poświęcić, do jasnej

anielki...

<+Karya> <*->

<+Karya> - Też cie kocham, Kojiro... Prowadź już ii nie marudź.

<%Martius-sensei> Szczurek leniwie kiwa głową, a do Karyi podchodzi ten drugi, którego trzymał Yoshida. Kojiro

idzie do podziemi, a wy za nim.

<+Karya> Czyli ruszamy... A ja staram się nie robić zbędnego hałasu. Mam nadzieję, że reszta robi to samo.

<+Arashi> Mój oddział ruszył na końcu. - Szczur przewodnik... phi... No ale nic, idziemy.

<+Shinri> Trzymam sie w srodku. NIe moge chronic tylow, bo nie wiemy, czy zostali jacys zywi ninja...

<%Martius-sensei> Idziecie po bardzo skomplikowanym korytarzu, niczym po jakimś liabiryncie. Prawdopodobnie nie

ma on końca, jak widzicie.

<+Yoshida> *ja biegne ostatni*

<%Martius-sensei> <labiryncie*>

<+Yoshida> *pewnie zachwile miniemy posiekaną przezemnie wartę*

<%Martius-sensei> Przy okazji mijacie zwłoki jakiejś warty.

<%Martius-sensei> Podążacie dalej. Trwa to nie wiadomo ile, ale po pewnym czasie korytarz powoli się rozszerza.

<%Martius-sensei> W chwili gdy tu wchodzicie, czujecie nagle bardzo ostro wiejący wiatr. Próbujecie się

utrzymać, ale i tak macie wrażenie, że zaraz się zerwiecie i polecicie na ścianę.

<+Shinri> Uzywam Doton: Doryuheki natychmiast chroniac wszystkich.

<%Martius-sensei> Shinri - pomimo trudnych warunków udaje ci się utworzyć sensowną barierę ziemną. Nagle wiatr

przestaje wam tak wiać, jedynie lekko czujecie po bokach.

<%Martius-sensei> Po chwili wiatr ustaje.

<+Suneku> Chyba mam anszego dowódce mrucze do Yoshidy

<+Karya> - Albo to wentylacja.

<%Martius-sensei> Słyszycie powolne klaskanie rękoma. Nie widzicie jednak, kto tak klaska.

<%Martius-sensei> - Brawo, wręcz gratuluję... Udało się wam dotrzeć tak daleko i jednocześnie macie jeszcze

siłę...

<+Yoshida> że co ? nie bardzo skoncentrowany na tym co Suneku mówi

<+Arashi> - Karamatsu no Mai - Wykonuję moje Jutsu, po czym odwołuję zwykłe klony, zostaje mnie trójka. "szlag,

jednego za mało..."

<+Karya> - Niech zgadnę... Powiesz, że tutaj będzie nasz koniec?

<+Shinri> "Przygotujcie sie. Opuszczam bariere." Szepcze i robie, co mowie. Ale nadal trzymam dlon przy ziemi,

jakbym musial ja wznowic.

<%Martius-sensei> - Takie kwestie bardzo łatwo przewidzieć... Będę szczery. Tak. Zamierzałem tak powiedzieć. Ale

najpierw może pochlebstwa.

<%Martius-sensei> Widzicie teraz tego faceta w całej okazałości.

<%Martius-sensei> Ten facet ma proste, czarne, sięgające szyi włosy, ciemnobrązowe oczy oraz bardzo męskie rysy

twarzy. Na sobie nosi jasnoczarną kurtkę chuunina, czarne spodnie, granatowe sandały oraz opaskę Kumo-Gakure

na czole.

<+Suneku> Zajmijcie go, ja potrzebuje tylko sekundy by zadać cios w tętnice udową

<%Martius-sensei> Patrzy na was z lekką pogardą, choć maluje się na jego twarzy drobny uśmieszek.

<+Shinri> <pozwolcie na ten dialog>

<+Shinri> <Ka-eM na pewno cos na ta chwile wymyslil - niech sie to nie zmarnuje>

<%Martius-sensei> - Jestem Ikiza, jeśli mogę. Ikiza Ryuudan. A wy jesteście tymi shinobi z Konohy? Dobrze

wiedzieć...

<+Yoshida> niezgadza sięIkiza, źle zgadłeś próbuj dalej *uśmeicham się*

<+Shinri> Usmiecham sie. Ninja Konohy. Jak dawno nie slyszalem tego okreslenia wobec mnie uzytego. Westchnalem.

<%Martius-sensei> Nagle obok Yoshidy śwista shuriken. Trafia go lekko w policzek.

<+Karya> - Nie rozpłyńcie się, jak was zacznie chwalić. - mówie tylko i słucham, co ma do powiedzenia.

<%Martius-sensei> - Ach tak, dziewczyna ma rację.

<%Martius-sensei> - A więc: gratuluję, że doszliście tak daleko. Gratuluję, że jednak macie ikrę, że raczyliście

tutaj dotrzeć. Gratuluję, że jednak coś umiecie, że się wam udało.

<+Yoshida> oto.. abunai... *dotykam rozciętego policzka* uważaj z ostrymi narzędziami *polizałem swoją krew, tym

razem skoncentorwałem sie, nastepny taki shuriken moze skrócić moje życie, jestem czujny*

<%Martius-sensei> - Hokage byłaby z was dumna. Bardzo dumna...

<%Martius-sensei> - No, nie będę przepraszał.

<+Shinri> "Gdybysmy wrocili. Ale nie wrocimy, bo nas zabijesz..." Mowie bez emocji.

<%Martius-sensei> - Masz... rację.

<+Karya> - Mozecie sie zamknąć?! Dajmy mu pogadać.

<%Martius-sensei> - I pytanie: jakiego Hokage wolicie najbardziej?

<+Suneku> Hmm, bez żartów

<%Martius-sensei> - Nie, ja nie żartuję.

<+Shinri> "Do czego zmierzasz?"

<+Suneku> *Przypominam sobie walkę 3 z Orochimaru, czyzby i on znał tę zakazaną technikę?*

<%Martius-sensei> - Ogólnie jestem spokojny człowiek. Staram się chociaż się nie denerwować.

<+Yoshida> Hokage?

<+Suneku> *Nie moge pozowlić by przywołał Sarutobiego, nie byłbym w stanie z nim walczyć*

<+Yoshida> *unosze brew*

<%Martius-sensei> - No dobra, skoro nie chcecie odpowiedzieć, to powiem szybko.

<%Martius-sensei> - Zabić ich.

<%Martius-sensei> Nagle słyszycie z wielu stron: - Raiton, technika porażenia prądem!

<+Suneku> Odskakuje trochę w tył by uniknąć trafienia

<+Yoshida> <Raiton: jibashi*>

<+Shinri> Natychmiast staram sie objac kloszem ziemi cala druzyne.

* +Arashi ((?)) Quit (Ping timeout: 360 seconds)

<%Martius-sensei> Czujecie, jak elektryczność was, można powiedzieć, otacza, a także jakieś zwarcie. Czujecie

ból.

<+Yoshida> *czuje ból*

<+Suneku> <arashi najlepiej uniknął porażenia, wyszedł z Irca ;-)>

<%Martius-sensei> <;]>

<+Karya> Staram się jakoś tego uniknąć, przedostać sie blizej gościa... Nie dało się. Zaciskam zęby, staram się

chociaż z tego wyrwać.

<%Martius-sensei> <Czekamy chwilę.>

<%Martius-sensei> <Z/w.>

<+Yoshida> <wcina biszkopyt>

<+Shinri> <ale nie spamujcie - pogadamy jak bedzie PO sesji, aye?>

<%Martius-sensei> <Co racja, to racja - jak macie coś do powiedzenia, to starajcie się w miarę możliwości

prywatnie.>

<%Martius-sensei> <Ja odpocznę, zbiorę wenę, a potem piszę dalej, bo chyba Gofer nie wróci.>

<%Martius-sensei> Porażenie prądem się skończyło. Oddychacie głęboko. Widzicie wszystko. Klony Arashiego

zniknęły, a on sam jest ledwo przytomny. Próbuje wstać, ale ciężko mu jest z tym. Wy zaś nie widzicie tamtych,

prawdopodobnie klonów dowódcy. On sam zaś stoi naprzeciw was.

<+Suneku> Może zaczne? mówie do Karyi? moge?

<+Karya> Zaciskam pięści. Jestem sfrustrowana, wściekła, a to oznacza, ze moja agresja długo nie może być

utrzymana. Ale wiem jedno, zabic go trzeba... Właściwie nie słyszę, co do mnie mówią, poddźwigam isę z trudem

i stawiam krok ku niemu...

<+Shinri> Mimo bolu dobiegam teraz do osoby, ktora najbardziej mnie potrzebuje. Odciagam Arashiego dalej.

Sprawdzam, co z nim jest.

<+Suneku> Ehh, czemu ta kobieta mnie wogóle nie słucha

<%Martius-sensei> Shinri - widzisz, że Arashi jest ledwo przytomny. Ma nawet trudności z otworzeniem oczu.

<+Yoshida> *zbieram ostatkami woli chakarę, słychać dziwny dzwięk jakby śwergotanie ptaków, staram się

przemienić raikiri w formę defensywną, odmiennym ładunkiem odepchać ten którym jestem porażany*

<%Martius-sensei> - Sh... Shinri... To ty?...

<%Martius-sensei> <Chidori Nagashi? :D>

<+Yoshida> (raikiri nagashi :P jakby coś)

<%Martius-sensei> Karya - stawiasz jeden krok w stronę tego gościa. On zaś przyklaskuje. - I pomimo tego

porażenia... Tylko pogratulować. Chcesz, to mogę i powalczyć z tobą osobiście.

<%Martius-sensei> <Jeden pies. ;]>

<+Shinri> "Arashi." Szepcze. Klade go na ziemi i zaczynam pierwsze zabiegi. Tylko tyle, bym mogl go bezpiecznie

wyniesc z pomieszczenia, co nastepnie robie i z dala od wali zajmuje sie nim. Zginac mu nie dam. Na pewno

nie...

<+Suneku> Rzucam do przeciwnika dwoma kunaiami(do jednego jest przyczepiony tag eksplodujacy

<%Martius-sensei> Yoshida - używasz w ten sposób Raikiri i przez to jakoś przestajesz tak czuć prąd na ciele.

<%Martius-sensei> Shinri - Arashi jest naprawdę w kiepskim stanie. Jak widać, porażenie zraniło go najbardziej.

<+Karya> Złość. Praktycznie furia nie do odparcia. Dziki szał, któremu mogłam się poddać, który narastał we

mnie, odkad wyszlismy ze szpitala. Furia, dzieki której nie czuję bólu. Uzbroiłam sie w drugi kunai, ustawiłam

się. Niech tylko się ruszy albo da mi pole...

<+Yoshida> *spogladam na kayre, wyzwalam sie spod ataku i mijam dziewczynę* zostaw to mnie *mrucze do niej i

biegnę w stronęprzeciwnika z mieczem, raikiri wciaż mnie otacza moco osłabiając*

<%Martius-sensei> Suneku - rzucasz oba kunaie. Jeden łapie Ikiza, po czym rzuca go w stronę eksplodującego tagu

w drugim. Ten wybucha, odpychając trochę Karyę na bok. Jednak ona może się jeszcze poruszać. A Ikiza po prostu

odskakuje.

<+Shinri> "Nic nie mow. Lez. Spokojnie. Wszystko bedzie dobrze, nic ci nie jest. To powierzchowne rany..." Sam

nie zdawalem sobie sprawy, jakie brednie plote. Ustawilem obie dlonie nad nim. Jedna kontrolowalem prace

serca, druga pluc. Gdy te sie ustabilizowaly, zajalem sie innymi organami.

<+Suneku> Jest bardzo dobry, w pojedynke żaden z nas nie będzie mieć szans

<%Martius-sensei> Yoshida - mijając wszystko, biegniesz na niego z mieczem. Kiedy już chcesz się zamachnąć,

Ikiza łapie cię za to ramię i uderza w twarz. Czujesz całkiem ostry ból, przez który zostajesz odepchnięty

lekko do tyłu.

<+Karya> Wybuch. W tym momencie chciałam zabic tego, kto rzucał. Wypatroszyć. Oskórować. Wszystko. Chciałam

odepchnąć wszystkich, żeby mi nie przeszkadzali. Ruszyłam do ataku, nie zważając na Yoshidę. Atakowałam

zajadle, chcąc, mu cos zrobic. Juz nic, tylko furia...

<%Martius-sensei> Shinri: - Sh... Shinri...

<%Martius-sensei> - Dziękuję.

<+Suneku> Podczas gdy karya i Yoshida walczą z Jouninem ja szukam okazji do ataku na niego

<+Suneku> chwili nieuwagi

<+Yoshida> *zrobiłem kilka kroków do tyłu i próbuje się otrząsnąć, widzę jak Kraya mija mnie* "cholera nie tak"

*myślę* musimy skoordynować atak

<%Martius-sensei> Karya - starasz się tego gościa zaatakować, ale ten spokojnie i z gracją unika wszelkich

ciosów. Trwa to chwilę, dopóki nagle nie trafia cię kolanem w brzuch, a potem pięścią w twarz. Upadasz na

ziemię.

<+Shinri> "Cicho. Mowilem, zebys nic nie mowil! Wszystko bedzie w porzadku!" Odpowiadam. W takich chwilach nie

moglem powstrzymac swych oczu. Tej cholernej pary oczu, ktore tak strasznie chcialy ronic lzy. Nie patrzylem

na niego. Nie chcialem, by widzial moje oczy.

<+Yoshida> *łapie karye zanim ta spadnie na ziemie* Słuchaj głupia babo... mojedynczo nic nie zdziałamy..*Warcze*

<+Suneku> Sprawdzam przy okazji ile jest wyjść z tego pokoju, jeżeli wiecej niz jedno to wysadzam te dodatkowe.

Pozostawiając jedno

<%Martius-sensei> Shinri: - Shinri... Po prostu walcz... Nie martw się o mnie... Ja i tak jestem już z wymarłego

klanu... Co ja mówię...

<%Martius-sensei> Suneku - jest tylko jedno wyjście - to, które przekroczyliście.

* Kazekeishu ((?)) has joined #sesja_rpg

<+Karya> Odpycham Yoshidę. Niech się nie wtrąca! W moich oczach tylko wściekłość. Szał. Agresja, trzymana juz za

długo... Podnosze się z trudem. Patrze z nienawiścią... Składam pieczęcie... - Ninpou, Kuroi Hebi no Jutsu! -

umieruchomię go. Żeby ktos inny go zabił...

* Looking up Kazekeishu user info...

* Martius-sensei sets mode: +v Kazekeishu

<+Kazekeishu> <wyrzuć yoshida>

* Yoshida was kicked by Martius-sensei (Yoshida)

* Kazekeishu is now known as _Yoshida_

<+Shinri> "Zamknij sie! Nie rozumiesz nic! Wlasnie walcze! Walcze najlepiej, jak tylko umiem!" Dla mnie polem

walki byl teraz jego organizm. Nigdy nie bylem wojownikiem. Nie bylem od zabijania. Tylko od ratowania. Tamtym

zajma sie inni. Najlepsi ninja, jakich ostatnio poznalem. A moja walka rozgrywala sie tutaj. Przy Arashim I

nie poddam sie. Za cholere sie nie poddam!~

<%Martius-sensei> Karya - kiedy chcesz go unieruchomić, on się tylko uśmiecha. Po tym jedynie szybko znika.

Czujesz go za sobą. Czujesz także cios w plecy.

<+_Yoshida_> *przeszkadzam Ci dziewczyno w zrobieniu pieczeci* nie bądź głupia opanuja sięwreszcie *uderzam ja w

twarz*

<%Martius-sensei> - I wy mnie chcecie tak pokonać? Powiem wam szczerze: jesteście żałośni. Normalna grupa

shinobi obmyśliłaby plan, a wy atakujecie niczym w jakimś szale bitewnym. Fatalnie, fatalnie...

<+Suneku> Gdy tak gada, staram się wbic mu miecz w plecy, na pewno tego uniknie, ale tak naprawde przyczepiam mu

tag do kurtki

<+Karya> Schowałam jedno kunai. Prawdopodobnie juz niedługo... Wyciągnęłam coś. Pędzel. Szybko się odwracam,

wykonując kreskę na jego czole. Szybko,zanim inni się nim zajmą...

<+Shinri> Slysze, co sie tam dzieje. Szybko wyjmuje jeden ze zwojow i odpieczetowuje jedena z pieczeci. Rzucam w

strone Suneku mieszek z kulkami prowiantowymi i ze skrzepnieta krwia. Tylko tyle moge zrobic. Wracam do

Arashiego.

<%Martius-sensei> Suneku - robisz to, ale on bez trudu unika ciosu w plecy i kopie cię w brzuch.

<%Martius-sensei> Karya - na jego czole farba ledwo przeszła. Kreska ta jest bardzo nierówna i "niezbyt na

środku".

<+Suneku> <a tag przylepiłem?>

<%Martius-sensei> <Przylepiłeś.>

<+Suneku> *łapie się za brzuch i mrucze do Yoshidy,- Atakujemy razem ja i Ty*

<+Suneku> na 3- 1,2,...3

<+Shinri> <Suneku cos do ciebie polecialo>

<%Martius-sensei> Shinri - tak też robisz. A Arashi już nic nie mówi.

<%Martius-sensei> Tag wybucha. Wybuch roznosi się na pomieszczenie.

<+Suneku> Chwytam mieszek a następnie zaraz przed anszym uderzeniem odpalam tag

<%Martius-sensei> Kiedy opada chmura dymu, widzicie zamiast Ikizy pieniek.

<+_Yoshida_> Tss *rozglądam się szybko do okoła szukając przeciwnika*

<%Martius-sensei> Zauważacie, że jest naprzeciw was.

<+Suneku> <w razie czego, to gdybym miał dostać z czegoś mocnego to takze urzywam Kawarimi>

<%Martius-sensei> - Coraz lepiej... Ale to wciąż nie to.

<%Martius-sensei> Karya - kreska nadal jest na jego czole.

<+Suneku> Razem Yoshida

<+_Yoshida_> kamitachi no jutsu *wysyłam dwa cięcia wiatru w jego stronę nie dajc mu chwili wytchnienia*

<%Martius-sensei> Taka sama jak namalowałaś.

<+Karya> Już prawie nie mam siły. Niewyraźna kreska, ale na czole... Wyciągam swój i maluję ta samą... Nie

trzeba było nawet się wysilać. Ostatnia koncentracja... Ostatnia próba... - Fuuseishin... - szepczę.

<%Martius-sensei> Shinri - Arashi czuje się już coraz lepiej, jak widzisz.

<%Martius-sensei> Yoshida i Suneku - wielki wiatr sunie w stronę Ikizy. On próbuje utrzymać się na nogach. Jak

widać, na to się jednak nie przygotował.

<%Martius-sensei> Karya - widzisz nagle, jak ten Ikiza szeroko otwiera oczy i...

<%Martius-sensei> Widzicie wszyscy całą scenę.

<+_Yoshida_> *nie traciac czasu trącam seneku i obkrążam przeciwnika z lewej strony, robe to szybko moze zdaze

go coc drasnąć*

<%Martius-sensei> Wiatr ustaje. Ikiza nadal stoi z szeroko otwartymi oczyma.

<%Martius-sensei> Kiedy Yoshida chce już go zajść, on klęka. Potem upada bezwładnie na ziemię.

<+Shinri> Patrze na wszystko, zostawilem Arashiego i przyszedlem pomoc, gdy bylo z nim juz dobrze. "Co sie

stalo?"

<%Martius-sensei> Karya - jesteś tak zmęczona, że zaraz chyba padniesz.

<+Suneku> Za łatwo poszło, to niemożlwie by tak szybko padł-mówiac to rozglądam się

<+_Yoshida_> wrr *poprawiam po dziewczynie odcinając mu głowę*

<%Martius-sensei> Widzicie wszyscy, jak Karya pada wycieńczona, trzymając jakiś zwój w ręce.

<+Shinri> Patrze w strone Karyi. Podbiegam do niej i podtrzymuje ja.

<+Shinri> "Karya!" Sprawdzam jej puls.

<+_Yoshida_> *zerkam kątem oka na nią* przeżyje *mruknąłem i wycieram ostrze miecza, zakręciłem młynek i chowam

go do pochwy na plecach*

<%Martius-sensei> Żyje. Po prostu zemdlała.

<%Martius-sensei> I przy okazji w jej ręce widzisz coś znajomego.

<%Martius-sensei> Nie, wydawało ci się.

<%Martius-sensei> Zauważacie jednak, że tamten wiatr był chyba tak mocny, że naruszył konstrukcje budowli.

<%Martius-sensei> Ona zaczyna się powoli rozsypywać.

<%Martius-sensei> <Z/w.>

<+Shinri> Otrzasam sie. "Arashi jest na zewnatrz pomieszczenia." Mowie do reszty. Unosze Karye i ruszam do

wyjscia. "Kto pamieta droge?"

<+_Yoshida_> *wycagam szcuzra z keiszeni* ON

<+_Yoshida_> Prowadź *mówie do sczura*

<%Martius-sensei> Szczurek kiwa głową, po czym idzie. A konstrukcja rozpada się coraz bardziej. Aż w

zastraszającym tempie.

<+Shinri> "Niech ktos zabierze zwoj Karyi. I ruszamy."

<+Karya> <nie puści tego zwoju tak łatwo>

<+Shinri> <no bo jest jeszcze ten, co w nim zamknela umysl draba, nie?>

<+Shinri> <aha>

<+Shinri> <nic nie mowilem>

<%Martius-sensei> Po tym uciekacie, biorąc ciała Karyi i Arashiego.

<%Martius-sensei> <Dobrze mówię, że uciekacie?>

<+Suneku> tia

<+_Yoshida_> jak najbardziej uciekamy*

<+Shinri> <raczej nie chcemy bc pogrzebani zywcem>

<+_Yoshida_> ja biegne na koncu

<%Martius-sensei> W miarę jak biegniecie, konstrukcja zawala się coraz mniej. Szczurek też biegnie szybko. Po

pewnym czasie dochodzicie do schodów podziemi, po których weszliście.

<%Martius-sensei> Wychodzicie na zewnątrz.

<%Martius-sensei> Czujecie już świeże powietrze, ale też to, że jesteście strasznie zmęczeni. Uciekacie poza

obozy. Jesteście już daleko od nich. Wtedy zamykacie powoli oczy. Upadacie...

<%Martius-sensei> Cała wasza czwórka otwiera oczy.

<%Martius-sensei> Widok ten jest wam znajomy - znajdujecie się wszyscy w szpitalu Kusa.

<%Martius-sensei> Do tego ktoś krzyczy: - Pani Shizune, obudzili się!

<%Martius-sensei> Do pomieszczenia wbiega Shizune i rozgląda się po was.

<+Shinri> Pierwsze co mnie razi, to strasznie jasne swiatlo. Musielismy byc naprawqde wyczerpani, skoro

padlismy... I chyba spalismy dlugo. I ktos jeszcze krzyczy... Odwracam sie w strone glosow.

<+_Yoshida_> *łapie się ręką za głowę, boli, podnosze sie na łóżku* co jest *rozglądam sie*

<%Martius-sensei> Wówczas wzdycha z ulgą i mówi: - Wszystko dobrze... Jak się czujecie?

<+Karya> W głowie mi łupie jak po całonocnej imprezie, zakrapianej sake. Miałam dość. Rozejrząłam się... Zwój

był... Musiałam pójsć do Hokage. Chciałam wstać, spróbowałam wstać...

<%Martius-sensei> - Karya, leż jeszcze chwilę! - mówi ostro Shizune.

<%Martius-sensei> - Wszyscy się o was martwili. W szczególności czcigodny daimyo...

<+Shinri> Rozejrzalem sie, czy wszyscy sa. Odetchnalem z ulga. Tym razem sie udalo. Dobry koniec po tragicznym

poczatku misji... i ostateczne zwienczenie kariery. Usmiechnalem sie do wszystkich po kolei. Takze do Karyi.

<+Karya> Jak zwykle jej nie słucham. Staram się sprawdzic, jak bardzo musieli mnie łatać... Czemu tak mnie głowa

boli?

<%Martius-sensei> Shinri - jedynie nie widzisz nigdzie Arashiego.

<+Shinri> Ale wtedy cos jednak nie daje mi spokoju. Zaraz... "Gdzie Arashi?!" Pytam zrywajac sie do pionu.

<%Martius-sensei> - Wstał akurat wcześniej. Powiedział, że musiał coś jeszcze załatwić.

<%Martius-sensei> - Teraz jest rano... Kumo-Gakure, wiedząc, że ich dowódca nie żyje, wycofało się. To było

ostatniej nocy.

<+Shinri> Odetchnalem, tym razem ciezej i glosniej.

<+_Yoshida_> mam tylko nadzieje, że to nie był sen *mruknąłem i schodzę z łóżka i powoli ubieram się*

<+Karya> - Shizune... Musisz zabrać mnie do Hokage... Najlepiej jeszcze dziś...

<+Shinri> "Ile nas bedziecie trzymac? Chcialbym wrocic wreszcie do Konoha" Mowie spokojnie.

<%Martius-sensei> - Nie... - już chce coś powiedzieć Shizune, widząc Yoshidę. - No dobra, nieważne.

<%Martius-sensei> - Karya, wrócicie szybko.

<%Martius-sensei> - Shinri...

<+Karya> - Mam nadzieję... - zerkam na zwój. - To nie może czekać.

<%Martius-sensei> Shizune kiwa głową.

<%Martius-sensei> Kontynuuje do Shinriego: - Nie sądziłam, że kiedykolwiek...

<+_Yoshida_> Shizune-san chce się zobaczyć tym nadętym władzom Kusa

<+Shinri> "Ja tez nie." Odpowiadam. Nie wiedziala, co tak naprawde planoalem. I nie musiala wiedzic.

Usmiechnalem sie. "Czasem trzeba wrocic do korzeni."

<%Martius-sensei> - No, w każdym razie za kilka minut możecie wstać. Czujecie się na tyle, że możecie się bez

większych problemów poruszać.

<%Martius-sensei> Shizune uśmiecha się do Shinriego.

<+Karya> - Czuję się, jakbym miała kaca... - mrucze tylko. - Ile wczoraj wypiłam?

<%Martius-sensei> - Daimyo zaraz powinien tu być - powiedziała.

<%Martius-sensei> Shizune się uśmiecha mocno.

<+_Yoshida_> Wole się z nim spotkać "w drodze" *zachwiałem się, oparłem o ścianę i ruszam w stronę wyjścia*

<%Martius-sensei> Tymczasem słyszycie jakieś fanfary w szpitalu.

<%Martius-sensei> - Już przybył - mówi Shizune.

<%Martius-sensei> Otwierają się drzwi, a wy widzicie w nich daimyo, a za nim dwóch strażników.

<+Karya> - Ała! - taka była moja reakcja na fanfary. Natychmiast usiadłam na łóżku i doprowadziłam się do

wzglednego porządku. Łacznie z załozeniem okularów.

<%Martius-sensei> Uśmiecha się lekko. - Rad jestem, że was widzę. Nawet nie wiecie, ile wam zawdzięczam.

<+_Yoshida_> *opieram sie w takim razie o ścianę*

<+Karya> -Oszczędź, proszę... Głowa mnie boli...

<+Shinri> Chichocze cicho.

<+_Yoshida_> otóż to daymio zawdzeczasz nam trochę*mruknął*

<%Martius-sensei> - Dobrze już, dobrze - uśmiecha się daimyo. - Chyba już dobiegły waszych uszu radosne nowiny,

jakoby armia się wycofała. A to wszystko dzięki wam.

<%Martius-sensei> - Wy, shinobi Konohy, okazujecie się być niesamowici...

<%Martius-sensei> - Kusa-Gakure będzie miało wobec was wielki dług wdzięczności.

<+_Yoshida_> W takim razie daymio może nas nagrodzisz ?

<%Martius-sensei> - Ależ oczywiście. Tym się już zajmie Hokage. Wszystko sobie pomówiliśmy.

<+Shinri> Opieram sie o poduszke i patrze przez okno. Nie slucham gratulacji. Nie sa wazne. Najwazniejsze, ze

nikt wiecej nie stracil zycia. To mnie cieszy. Ale i tak wiem jedno. Nie jestem ninja i nigdy nie bylem. I nie

bede. W Konoha wszystko sie skonczy. Zamknalem oczy. Wszystko sie skonczy. Wreszcie...

<+Karya> Ja tylko trzymam się za głowe i klnę po cichu na cały świat podczas jego przemowy.

<+_Yoshida_> Daymio.. intersuje mnie jeden zwój z Twojej biblioteki...

<+_Yoshida_> Pozwól mi go skopiować

<%Martius-sensei> - I mam jedną z mniej radosnych nowin... - Daimyo pobladł lekko.

<%Martius-sensei> - Sousui nie żyje.

<+_Yoshida_> *wzruszył ramionami*

<+Shinri> [Wycięte na życzenie boromira ? przyp. Martius.]

<%Martius-sensei> - Zmarł tu w szpitalu. Medycy nie mogli go uratować. Wyprawimy pogrzeb na jego cześć. Pewnie

was nie będzie na nim. Zrozumiem to - macie bardzo ważne sprawy na głowie.

<%Martius-sensei> - Nie będę wam przeszkadzał. Odpocznijcie trochę, a potem ruszajcie w drogę. Do Konoha-Gakure.

<+Karya> - Niech mu ziemia lekką będzie... Ała, kurde...

<%Martius-sensei> - A tobie, chłopcze - zwraca się do Yoshidy - dam ten zwój, o który prosisz. Wiem dobrze, o

jaki chodzi.

<+_Yoshida_> *pokiwał głową*

<%Martius-sensei> - A teraz nie będę wam przeszkadzał w wypoczywaniu. Żegnajcie.

<%Martius-sensei> Po tym daimyo wychodzi.

<+Shinri> Kolejna smierc... Jakos nigdy nie moglem sie z tym pogodzic. Zawsze chcialem ratowac wszystkich i

wszystko... po prostu nie moge zniesc tego, ze nie moglem go uratowac. Tym bardziej powd do skonczenia tego

pasma porazek...

<+_Yoshida_> *zerka na shinriego*

<%Martius-sensei> Pewien czas później...

<%Martius-sensei> Znajdujecie się obecnie w gabinecie Hokage. Tsunade krąży, spoglądając na waszą czwórkę.

<+Shinri> No to sie zacznie. Dlaczego opusciles Konoha. Dlaczego nas zostawiles. Dlaczego zostawiles wychowankow

bez wykladowcy...

<%Martius-sensei> Mówi: - Shinri, nie spodziewałam się, że kiedyś do nas wrócisz... Cieszę się, że jednak się

zdecydowałeś.

<+_Yoshida_> Tsunade-chaaan jak dobrze Cię znowu widzieć *rzucam sie na hokage a dokładnie to na jej piersi*

<%Martius-sensei> - Zapytałabym cię o powody, ale jestem tak z was zadowolona, że nie warto psuć tej chwili...

<%Martius-sensei> - Tak, Yoshida, nawet ty mnie nie zdenerwujesz.

<+Shinri> Patrze na Hokage ze zdziwieniem. Coz... takich slow sie nie spodziewalem. Usmiecham sie. "Milo tu

wrocic."

<+Karya> - Żeby jeszcze tak na mnie skakał! Ty, blondas! Jesteś mi winien podziękowania!

<%Martius-sensei> - Po prostu świetna robota. Yoshida. Karya. Suneku. No i ty, Shinri...

<+_Yoshida_> *wtula się w piersi hokage* Tak mi Ciebie rakowało tsunadechan

<%Martius-sensei> - Nagrody, jakie chcieliście u daimyo, są już u mnie.

<%Martius-sensei> - Ej, bez przesady, AŻ TAK uradowana nie jestem.

<+_Yoshida_> *ale skoro wciaz go nie odepchnęła to on dalej tam siedzi*

<+_Yoshida_> *wyprostowuje sie wreszcie*

<+Shinri> "Tsunade-sama, mam jednak jedna informacje." Mowie do niej. Zdejmuje opaske z lisciem z czola.

"Odchodze. Przestaje byc ninja." Mowie.

<%Martius-sensei> - Dzięki wam zyskaliśmy zaufanego sojusznika.

<%Martius-sensei> Tsunade rozszerza oczy.

<%Martius-sensei> - Shinri... Dlaczego?

<+Karya> Spojrzałam na Shinriego jak na debila. A jednak... - A jednak otaczają mnie idioci.

<%Martius-sensei> Tsunade puściła komentarz Karyi mimo uszu.

<+_Yoshida_> *spoglądam na shinriego* Nie masz do tego serca ... nie dziwie się *mruknąłem*

<+Shinri> "Bo jestem, jaki jestem." Odpowiadam z usmiechem. "Jakimkolwiek czlowiekiem jestem."

<%Martius-sensei> - No to co ty będziesz robił w życiu, powiedz mi? Będzie nam szkoda takiego medycznego ninja.

<+Karya> - Tak, Shinri. Jesteś debilem... Poza tym... - wyciagam cos z torby i rzucam do niego. - Wcale nie

chciałam ich odzyskać.

<+Shinri> Usmiechnalem sie zamykajac oczy. "Wreszcie... bede spokojny." Powiedzialem tajemniczo.

<+Suneku> <ehh, ja spadam, miłej dalszej "gry">

<%Martius-sensei> <No to na razie.>

<+_Yoshida_> Mało mnie obchodzi kim shinri zostanie... Tsunade chan.. możesz mi przekazać ten zwój z technikami?

<%Martius-sensei> Shinri - to, co ci rzuciła Karya, to twoje rysunki.

* +Suneku ((?)) has left #sesja_rpg

<%Martius-sensei> A raczej jej rysunki, które ci kiedyś dała, jak zauważasz.

<+Shinri> Lapie je. "Nie mialem zamiaru ci ich oddawac. Tylko glupiec oddaje prezenty." Powiedzialem. Po chwili

zas schowalem rysunki.

<%Martius-sensei> - Mogę. - Tsunade bierze zwój z biurka i podaje Yoshidzie.

<%Martius-sensei> - To twoja nagroda, jaką chciałeś od daimyo.

<%Martius-sensei> - A teraz chcę, żebyście zdali raport.

<+_Yoshida_> *rozwija cenny zwój zaiwerajcy techniki elektryczne, kłania sie nisko*

<%Martius-sensei> - Nie musisz dziękować.

<+Karya> - Ciekawe tlyko, czemu je zostawiłeś i czemu mój klon je znalazł i mi wrzucił do torby... Ale do

rzeczy. Kończymy oficjalnie misję, a ja potem złożę raport... Mam cos jeszcze dla ciebie... Tsunade-chan.

<%Martius-sensei> - Jasny gwint... To chyba zaraźliwe... - mruczy Tsunade. - Co masz?

<+Shinri> "Wy zdacie raport. Ja juz nie jestem ninja." Mowie, po czym bez cienia wachania... obejmuje i

przytulam Karye na sekunde. Po czym poszczam ja i machajac do reszty dlonia wychodze z siedziby Hokage.

<%Martius-sensei> Shinri - robisz to wszystko. Teraz czujesz się jakiś... wolny.

<+Karya> - idiota. - mrucze jeszcze za Shinrim i wyciagam zwój. - Możemy się z niego dowiedzieć czegoś wiecej...

To może nie być tylko jeden atak...

<+_Yoshida_> Tsunade-chan.. złoże raport pisemnie jeszcze dzisaj

<+Shinri> Nie do konca. jeszcze nie... Czas odwiedzic dom. Przypomniec sobie wszystko. Powspominac... i dopiero

potem... dac sobie wolnosc.

<+_Yoshida_> *kłaniam się nisko* do zobaczenie

<+_Yoshida_> *wychodze szybciutko wraz ze zwojem*

<+_Yoshida_> <papa>

* +_Yoshida_ ((?)) Quit

<%Martius-sensei> Karya - Tsunade bierze zwój i go ogląda. - Zgaduję, co to jest... Czyj umysł tam zamknęłaś?

<+Karya> - Dowódcy tych ninja z Kumo, którzy mieli atakować...

<%Martius-sensei> - Rozumiem... Potem go przejrzę.

<%Martius-sensei> - Teraz możesz iść do siebie i odpocząć. Raport możesz mi złożyć jutro.

<+Shinri> Kiedy docieram do domu zastaje go w stanie wlasciwie calkowicie zniszczonym. Nie bylo juz tam prawie

nic, z dawnego piekna. Zamek ledwo dal sie otworzyc starym, przerdzewialym juz kluczem. Wszedlem do srodka, by

zobbaczyc zakurzone pomieszczenia kiedys nazywane domem.

<+Karya> - W porządku. Raport będzie pojutrze, jeśli któryś z braci go dostarczy. Ja biorę urlop, poza tym, są

jeszcze porządki w bibliotece. Beze mnie zginą. Papa. - rzucam wesoło i wychodzę. Najwyższy czas wrócić do

ukochanej biblioteki...

<%Martius-sensei> Kiedy jesteś już na progu, Tsunade mówi: - A, Karya.

<+Karya> - Taaaa?

<%Martius-sensei> - Jouninem zostaniesz szybciej, niż myślisz.

<%Martius-sensei> KONIEC!

Cóż, koniec edycji pierwszej nadszedł. A oto, co o tej sesji myślą gracze.

Siri ? ?powiem tak... dlaczego ja musiałam wszystko robic za nich?!?. Standardowe marudzenie, ale i tak się jej podobało. :D

boromir_blitz ? ?swietna sesja?.

Silmaril ? nie wypowiedział się, gdyż musiał znikać pod koniec sesji.

Gofer ? nie wypowiedział się, bo w trakcie sesji Net mu padł.

Yoshida ? nie wypowiedział się, gdyż zniknął pod koniec sesji, wpierw się żegnając.

A co ja sądzę? Po prostu świetna była. Po poprzednich czterech w żadnym wypadku nie byłem tak zadowolony, jak po piątej. Zwieńczenie historii i zachowanie graczy tak mi się podobały, że z powodu dobrego humoru na pewno przydzieliłem graczom sporo doświadczenia za tę część. :) Innymi słowy, oby na edycji drugiej było tak samo.

Termin następnej sesji? Nie, na razie o tym nie myślę. Ci, co chcą się dostać na sesję, i gracze, którzy chcą zmienić postać, mają mi wysłać kartę do końca lipca. Dopiero gdy to się skończy, ustalę jakiś termin. Ale sądzę, że najoptymistyczniejszą datą będzie koniec lipca, jeśli nie sierpień.

A tymczasem do zobaczenia w tym temacie za dwa-trzy tygodnie!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sesja Naruto online dla rezerwowych

Edycja pierwsza ? ?Natarcie?

Część specjalna ? ?Misja Arashiego?

Termin: 18.07.08 (piątek), godz. 16:10-17:50

Klawiatur użyczyli

Knight Martius ? Mistrz Gry (Martius-sensei)

Gofer ? Arashi Kaguya

Zanim zaczniemy, najpierw tytułem wyjaśnienia: jak już wiecie z tego, co Gofer wygadał na forum, misją Arashiego nie była pomoc grupie z Konohy w dopełnieniu misji. Co prawda, miał dołączyć w tym celu do drużyny, ale tylko na pewien czas. Postać Gofra miała tajną misję do wypełnienia. Czy wypełniła ? to zobaczycie na sesji. Jest to mała sesja, ale miałbym wyrzuty sumienia, gdybym jej tutaj nie umieścił. To dlatego właśnie, że historia tu opowiedziana rzuca nieznane przez graczy światło na Arashiego. A że nie chciałem zajmować na indywidualną sesję kanału #sesja_rpg, rozegraliśmy ją na GG. Off-topów nie wycinałem, ale nie ma ich wiele. Zapraszam do czytania.

Sesja właściwa?

Martius-sensei: Od teraz przechodzimy w tryb sesyjny. Zaczynamy.

Martius-sensei: Poranek następnego dnia. Kiedy tylko wstałeś, zauważyłeś, że twoi towarzysze jeszcze leżą nieprzytomni. Poleżałeś jeszcze trochę, a potem, w miarę wypoczęty, wstałeś i wyszedłeś ze szpitala. Na odchodne powiedziałeś Shizune, że musisz coś jeszcze załatwiać. Gdzie się kierujesz teraz?

Arashi: Idę do Daymio.

Arashi: <sprzet swój mam przy sobie, nie?>

Martius-sensei: <Masz, masz.>

Martius-sensei: Dochodzisz do budynku, w którym powinien przebywać daimyo.

Arashi: Wchodzę powoli i ostrożnie. Rozglądam się. "może załatwię to po cichu, bez rozmów"

Arashi: Jeśli droga wolna, to kieruję się do biblioteki. <bo ona była gdzies tam obok jego pałacu, nie?>

Martius-sensei: Rozglądasz się. Nie zauważasz na razie nikogo tutaj. Tak więc idziesz do biblioteki.

Martius-sensei: <No jest.>

Martius-sensei: Dochodzisz do biblioteki. Wchodzisz do środka. Najdziwniejsze jest to, że do tej pory nie spotkałeś jeszcze nikogo.

Arashi: Wchodze pewniejszy, lecz wciąż ostrożny. Rozpoczynam poszukiwania zwoju. Żeby poszło sprawniej, używam Bunshin no Jutsu, i szukamy, w mam nadzieję, piątkę.

Martius-sensei: <Erm... Przypominam tylko, że Bunshin no Jutsu to tylko iluzje, nie myślące klony. ;]>

Arashi: <tak? xD no to niech będzie Kage :P>

Arashi: <myślałem, że one myślą, ale nie mogą walczyć, bo są przeźroczyste>

Martius-sensei: <Czyli dobrze, że sprostowałem. ;]>

Martius-sensei: Używasz Kage Bunshin, po czym rozpoczynacie wszyscy poszukiwania.

Martius-sensei: Przez chwilę samemu nic nie znajdujesz. Jednakże potem zauważasz w odpowiednim regale jakiś znajomy ci zwój.

Arashi: Podchodzę, oczywiście ostrożnie, wypatrując ewentualnych pułapek, bądź strażników i dobieram się do zwoju.

Martius-sensei: Żadnych pułapek nie ma, strażników także. Tak więc dobierasz się powoli do zwoju...

Martius-sensei: Wtedy z dala zza pleców słyszysz czyjś głos:

- Na co ci to?

Arashi: Nie odpowiadam, nie odwracam się, ale zachowuję czujność.

Martius-sensei: Tak też robisz. Po chwili cisza znowu zostaje przerwana:

- Nawet nie próbuj dotykać tego zwoju.

Arashi: -Spokojnie, nie wtrącaj się, a nic Ci się nie stanie.

Mówię, po czym odwracam się do "głosu". Powoli wysówam kościany sztylet, w wolnej ręce(w jednej trzymam zwój).

Martius-sensei: Okazuje się, że to jest ten sam mężczyzna, który was oprowadzał wtedy po bibliotece - asystent daimyo.

- Tego zwoju potrzebuje wasz władca - mówi. - Prawda, Arashi Kaguya, shinobi Kiri-Gakure?

Arashi: - Nie mylisz się. - Mówię, po chwili przerwy dodaję - I dostanie go. Dobrze Ci radzę, zejdź mi z drogi.

Martius-sensei: - Czcigodny daimyo od samego początku coś podejrzewał. Potem te podejrzenia zamieniły się w fakty. O nie, mój drogi. To ty odstaw grzecznie zwój na miejsce i wynoś się stąd czym prędzej.

Arashi: Roześmiałem się głośno. - A któż mnie powstrzyma? Ty? Nędzni sinobi, którzy potrzebowali pomocy z zewnątrz do zabicia jednego marnego wojownika? - Ja zajmowałem asystenta, klony zaś, o ile dalej tam są, mają cichcem zakraść się od tyłu i zaatakowac mojego oponenta.

Arashi: <zajmowałem rozmową>

Martius-sensei: - Uwierz. Takich jak ty możemy zabić.

Po tym nagle zwój, który trzymasz w ręce, rozsypuje się w proch. Zaś biblioteka zamienia się w puste, czyste pomieszczenie. Po chwili słyszysz świst. Okazuje się, że chmara kunaiów ze wszystkich stron leci do ciebie i do klonów. Tam są chyba jacyś ulokowani ninja.

Arashi: Używam Kawarini(tak to się pisze?) i zamieniam się z najbardziej oddalonym klonem, po czym biegnę w stronę atakujących mnie shinobi i używam Karamatsu no Mai.

Martius-sensei: <Kawarimi.>

Arashi: <ok>

Martius-sensei: Podbiegasz do któregoś z nich. Widzisz, że wszyscy ulokowali się wysoko, aż pod sufitem, na tak wysoko znajdujących się oknach. Na razie żaden kunai nie zadał ci jakichkolwiek obrażeń. Jakieś tam trafiły w kości, ale nic nie poczułeś.

Arashi: Staram się wskoczyć do najbliższego, ale wcześniej strzelam do usadzonych trochę dalej, kościanymi pociskami. Jeśli jakieś klony jeszcze istnieją, róznież strzelają do oponentów.

Martius-sensei: Przeciwnicy dosyć szybko zmieniają położenie, ale i tak co poniektórzy zostali trafieni. Z tego, co widzisz, jednego nawet udało się zabić. Tymczasem czujesz, jak coś ostrego wbiło ci się w lewą nogę. To tylko jeden kunai. Nie wbił ci się w żadnym razie głęboko.

Arashi: Staram się zignorować ból, jeśli jestem już przy oknie, posyłam przeciwnikom na odchodzne kościane pociski, po czym wybijam szybę i zeskakuję, jeśli jest dość nisko, jeśli nie schodze po gzymsie czy rynnie.

Martius-sensei: Poziom budynku, na jakim się znajdowałeś, to był parter. Wybiłeś okno i zeskoczyłeś z niego. Ból czujesz, choć nie jest wielki, da się go opatrzyć po wszystkim. Kiedy unosisz głowę, zauważasz, że jesteś otoczony przez shinobi Kusy.

Arashi: - Ja ratuję wam tyłki, a wy tak się odwdzięczacie? Dobrze więc. - Atakuję szybko i zdecydowanie przeciwników, korzystając z Karamatsu no Mai.

Martius-sensei: Atakujesz przeciwników, raniąc i strącając każdego, kto ci się nawinie. Przy okazji czujesz na sobie nieco więcej ukłuć, niż dostałeś w tamtym pomieszczeniu. W końcu udaje ci się wyjść z tłumu. Ten jednak cię goni, próbując cię oflankować.

Martius-sensei: Przy okazji widzisz, jak rzucają w ciebie kunaiami i shurikenami, jednak na razie pudłując.

Arashi: Zatrzymuję się, czekam chwilę na otaczający mnie tłumek, jednocześnie unikając rzucanych we mnie broni. Gdy podejdą, wypluwam dookoła kościane pocisk z całego ciałai, zupełnie jak najeżka, po czym uciekam, najlepiej w stronę lasu.

Martius-sensei: Udaje ci się uwolnić kościane pociski, po czym udaje ci się uciec. Znajdujesz się aktualnie w lesie.

Arashi: Oddalam się kawałek od wioski, po czym opatruję swoje rany.

Arashi: Po krótkim odpoczynku, skradam się w stronę wioski. "Musze wykonać tę misję, w końcu chodzi tu o moją reputację."

Martius-sensei: Okazuje się, że odrobinę to jednak dostałeś. A właściwie ranę w łydce oraz na plecach. Na szczęście to nie jest nic poważnego, przez co byś się wykrwawił na śmierć.

Martius-sensei: Skradasz się. Rozglądasz się - widzisz wszędzie shinobi Kusa-Gakure, przede wszystkim w kierunku, w którym uciekałeś. Jednak nikt cię nie znalazł. I całe szczęście.

Arashi: - Kurdę... - Widok nie specjalnie mnie pocieszył, lecz podsunął mi pewien pomysł. Użyłem Bunshin no jutsu, by stworzyć 2 klony. "Cieńko z czakra po tym manewrze... Ale przynajmniej pokazałem, że nie jestem byle kim". Klony wysłałem, by odciągnęły uwagę tłumu, ja zaś starałem niepostrzeżenie przekraść się do wioski.

Martius-sensei: Z tego, co widzisz, taki manewr jest całkiem udany. Ninja użerają się z klonami, ale nie wiesz, kiedy ruszą na ciebie. Starasz się więc przekraść nie tyle niepostrzeżenie, co szybko. W końcu docierasz do wioski. Jak widzisz, tam też jest niemało ludzi, którzy mogliby ci zaszkodzić.

Arashi: Stoję w ukryciu i analizuję teren. Jednocześnie szukam budynku, gdzie mógłby być ukryty zwój.

Martius-sensei: Wioska jak to wioska - z domami, siedzibą daimyo... Nie masz jakoś pomysłu, gdzie poza siedzibą ten zwój mógłby się znajdować. A na straż jeszcze się nie natknąłeś.

Arashi: Używam Hengę, i zmieniam się w losowego strażnika. Po tym zabiegu ruszam w stronę siedziby daimyo. Ostrożnie, lecz zdecydowanie, żeby nie dać się poznać. "Sprawdzę resztę siedziby, jeśli tam nie będzie zwoju... Cóż... O to będę martwił się później."

Martius-sensei: Przeszukujesz siedzibę daimyo. Widzisz przy okazji wejście do tej samej sali, na której walczyłeś z tymi shinobi, a myślałeś, że to biblioteka. Co ciekawsze, teraz też ci to wygląda na starą, zakurzoną bibliotekę, jaką odwiedzałeś z towarzyszami z Konohy.

Arashi: "Holera... Nieźli są..." Staram się przypomnieć, czy nic z poprzednich wizyt w pałacu daimyo, nie mogło okazać się przydatne. Jakieś klapy, ukryte drzwi, wygięta deska, czy coś w tym rodzaju.

Martius-sensei: Jakoś nic ci nie przychodzi do głowy.

Arashi: Kontynuuję przeszukiwanie siedziby, przeglądam każdy kont, sprawdzam każdy szczegół. Gdzieś tu musi być jakakolwiek wskazówka.

Martius-sensei: Wszelkie wejścia prowadzą do różnych pomieszczeń, i to raczej tych dosyć typowych. Nic cię jednak nie naprowadza. Żaden kąt, żaden szczegół. Wydaje ci się jedynie, że wszystko jest autentycznie prawdziwe. Dopiero jednak po chwili zauważasz jakieś ukryte wejście, które napotkałeś, przypadkowo pukając weń dwa razy. Otwiera się. Widzisz tam tę samą salę, w której jeszcze walczyłeś z tamtymi shinobi. Ona się jednak znajduje za innym wejściem niż biblioteka.

Arashi: Używam Kage Bunshin i tworze jednego klona. Klon zostaję na czatach, ja wchodzę powoli i ostrożnie i przeczesuję pomieszczenie.

Martius-sensei: W tym pomieszczeniu nie znajduje się nic szczególnego. Wszyscy shinobi Kusy, asystent daimyo i inne oznaki życia znajdują się już gdzie indziej. Klon zaś nadal stoi na czatach.

Arashi: "Cholera... Pewnie ewakuowali daimyo i cenniejsze zbiory do Konohy... Na wypadek, gdyby misja się nie powiodła.... Szlag!" Ostatni raz rozglądam się po pomieszczeniu, po czym wychodzę i kieruję się wraz z klonem, który zmienił się już w innego strażnika, w stronę wyjścia(jeżeli przeszukałem już cały budynek).

Martius-sensei: Kierujesz się w stronę wyjścia. Jednakże coś w tobie wręcz krzyczy, żebyś jeszcze raz zajrzał do biblioteki. Coś kojarzysz, że ta biblioteka, do której wszedłeś dzisiaj za pierwszym razem, to nie to samo pomieszczenie, do której wchodziłeś przedwczoraj.

Arashi: "Trzeba sprawdzić bibliotekę jeszcze raz... Ale ja tam nie wejdę..." Podszedłem do wejścia i rozejrzałem się. Klona wpuściłem do środka, a sam stałem na czatach. "Głupio byłoby dwa razy złapać się w jedną pułapkę"

Martius-sensei: Stoisz na czatach, czekając na klona. Nie wiesz, co on tak właściwie robi, gdyż oddalił się całkiem nieźle. Poza tym regały zasłaniają. Potem jednak wraca do ciebie ze zwojem.

- To ten - mówi. Patrzysz tam. Faktycznie, to ten zwój, który chciał Mizukage.

Arashi: - Dobra robota. Teraz trzeba się wymknąć po cichu. Mam pewien pomysł...

Używam bunshin no jutsu i wytwarzam 3 klony, bez szaleństw, mam mało czakry. 2 z nich zamieniają się w strażników, jeden we mnie. Niby ja trzyma coś co przypomina zwój i wybiega. Reszta klonów za nim. Ja zaś inną drogą staram się wyjść z wioski.

Arashi: (udają pościg rzecz jasna)

Arashi: <jeżeli bunshin nie mogą takich manewrów wykonać, niech będzie kage :P>

Martius-sensei: <Klony ze zwykłego Bunshina nie mogą wykonywać technik. ;] Więc po prostu wybiegają.>

Arashi: <no ok>

Martius-sensei: Robisz to wszystko (oczywiście to, co jest możliwe do zrobienia), po czym opuszczasz wioskę. Nadal jesteś pod postacią shinobi Kusy, więc z tym nie masz problemów.

Arashi: Oddalam się na bezpieczną odległość, wgłąb lasu najlepiej, po czym zmieniam się spowrotem w siebie. Przysiadam na drzewie, żeby odpocząć. Spożywam prowiant, przy czym przychodzi mi do głowy myśl, żeby zobaczyć, co jest w tym zwoju.

Martius-sensei: Z myślą, którą zawładnęła ciekawość, odpieczętowujesz zwój i rozwijasz. Kiedy patrzysz na zawartość, widzisz, że... nic tam nie ma.

Arashi: <co mnie podkusiło!?>

Martius-sensei: <Ciekawość. :P>

Arashi: ,mógłbyś współpracować... :P>

Martius-sensei: Przy okazji zauważasz, że okrąża się całkiem niezła grupka ninja. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że są to ninja z... Kiri-Gakure.

Arashi: <moi?>

Martius-sensei: <Twoi.>

Arashi: Spojrzałem an nich ze ździwieniem. <o.O>

Martius-sensei: - Mizukage spodziewał się, że zawalisz sprawę - powiedział jeden z nich. - Masz ten zwój?

Arashi: - Nie jest łatwo wykraść coś niepostrzeżenie, kiedy cała wioska wypełniona jest shinobi, którzy chca Cię zabić - powiedziałem z przekąsem - Skąd oni w ogóle mogli wiedzieć, kim ja jestem? Przecież moja torzsamość jest tajna...

Martius-sensei: - Widać, tamci nie są tacy głupi, za jakich niektórzy mogliby ich uważać...

Martius-sensei: - A skoro już tu jesteśmy, załatwimy to za ciebie. Takie rozkazy.

Arashi: - Chyba ze mną...

Martius-sensei: Po chwili nagle czujesz coś ostrego w okolicach szyi. To trwa jednak ledwo chwilę. Potem nie czujesz już nic...

Martius-sensei: Koniec.

Innymi słowy, Arashi Kaguya zginął poddany zabiegowi dekapitacji. ;]

Cóż? I tak chciałem, by Gofer zmienił postać, więc Arashi prędzej czy później musiał zginąć. Będziemy cię opłakiwać, Arashi? Chlip, chlip? Dobra, bez żartów. W każdym razie to jest już ostatni ślad po edycji pierwszej. Wkrótce, a to oznacza pewnie już początek sierpnia, rusza edycja druga, i to pod postacią dwóch grup.

I tym razem z edycji pierwszej to już NAPRAWDĘ wszystko?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zamieszczam tu pierwszą sesję online w świecie Starcrafta, którą rozegraliśmy dwa tygodnie temu. Pomimo, że poniekąd debiutowaliśmy w tym świecie to wyszło całkiem nieżle i bardzo przyjemnie się nam grało chociaż z przyczyn niezależnych musieliśmy ją skrócić.

Dramatis personae:

Samir_Duran - Mistrz Gry, czyli ja.

Max_Bernet aka MJanek - Jeden z najlepszych pilotów Dominium Armada, służył w Navy Corps na statkach medycznych. Wybrany do misji dzięki błyskotliwym opanowaniu manewrów wymijających. Nieźle radzi sobie także jako strzelec. Człowiek drobnej postury, ale wielkiego serca. Zwykle spokojny i opanowany.

Rayan_Travl aka Holy.Death - Wysoki Marine, który lubuje się w zabijaniu i widoku krwi. Kiedyś był mordercą, ale w ramach ułaskawienia przystąpił do oddziałów szturmowych Marines. Niezastąpiony w szerzeniu zniszczenia i śmierci w oddziałach wroga.

Peter_Serge aka InDyK - Potężnie zbudowany dryblas, specjalista od broni ciężkiej i ładunków wybuchowych. Jest równie wybuchowy jak jego bomby. Cieszy się szacunkiem i poważaniem wśród kamratów jako znakomity żołnierz i kompan. Nie ma osoby, która chciałaby stanąć mu na drodze. Były kapitan w Szwadronie Śmierci Omega, słynie z grubiańskiego języka i niekonwencjalnego poczucia humoru. Obecnie najemnik, który lubuje się w samobójczych misjach, gdzie trup ściele się gęsto.

Wasilij_Morozov aka gofer - Młody i ambitny oficer Terran Dominium. Dzięki swoim szybkim, ale i brawurowym akcjom szturmowym udało mu się osiągnąć rangę porucznika. Bardzo dobrze radzi sobie podczas walki, lubi wypić lub zapalić razem z żołnierzami dlatego jest przez nich dobrze odbierany - choć na szacunek weteranów musi sobie jeszcze zasłużyć. Jest osobą porywczą i często wpada w zatargi ze swoimi przełożonymi.

Start of #sesja_rpg buffer: Sun Jul 20 22:14:18 2008

Samir_Duran START

Samir_Duran <od tej pory offujemy w nawiasach>

Wasilij_Morozov <Sir, yes sir!>

Max_Bernet <aye aye, sir>

Rayan_Travl <*Zapala papierosa*>

Peter_Serge <Jeszcze sobie Deatha jakiegos puszcze >

Samir_Duran <maz jednego dokładnie pod sobą>

Peter_Serge <Ayay, gitarra>

Samir_Duran Wasilij --> Kto by pomyślał, że znowu spykniecie sie z Mengskiem i jego ludzmi. Po tym jak uratowaliscie eks-imperatorowi dupsko musicie wspolpracowac, by UED nie zaksaowalo was wszystkich. Jako mlody i zdolny oficer dowodzisz jednym z transportowcow wyslanych na planete Dylar.

Samir_Duran Max ---> Jako doswiadczony pilot wiekszych jednostek medycznych masz za zadanie doprowadzic transportowiec bezpiecznie na powierzchnie spalonej planety Dylar IV, gdzie kiedys miescila sie glowna baza Szwadronu Omega.

Samir_Duran Peter--> Zanosi się na kolejną rozróbę, a gdzie rozróba tam nie może zabraknąć ciebie. Dołączyłeś do ludzi Raynora bo było ci nie po drodze służyć po rozkazami służbisty Duke'a. Teraz lecisz na pokładzie transportowca na Dylar IV. Dobrze być znowu w domu...

Samir_Duran Rayan --> Już dawno nie czułeś zapachu świerzej krwi. Po raz ostatni miałeś okazję się zabawić jeszcze pod Augustgradem, kiedy UED starało się wedrzeć na wasze pozycje. Nie udało im się, ale w miejscu gdzie prowadziłeś ostrzał uderzenie się załamało. Teraz lecisz wziąć odwet. Rayan Travl nigdy się nie cofa i nie zapomina...

Rayan_Travl Czekałem spokojnie aż desantowiec doleci na miejsce zrzutu. Nie ma sensu tracić energii, gdy zabawa jeszcze się nie rozpoczęła.

Wasilij_Morozov Przechadzam się po mostku, nuc?c moj? ulubion? melodię, czekam, żeby postawić stopę na l?dzie.

Max_Bernet Pewnie podprowadzam transportowiec coraz bliżej powierzchni planety

Peter_Serge Spogladam cierpliwie przez otwor w ladowni. Ile to juz? Mimo wszystko to nie te czasy, oddzialu niema. Jestem tylko ja. Diabli wiedza gdzie podziala sie reszta. Dobra, mam gdzies przeszlosc. Czas sie porzadnie zabawic. Tak wlasciwie to co ja mam tu do cholery robic?

Max_Bernet - Kapitanie, za pięć minut znajdziemy się nad strefą docelową

Samir_Duran Wasilij ---> Pora zrzutu jest juz bardzo bliska, wiec wypadaloby wtajemniczyc oddzial w szczegoly. Macie wyladowac pod ostrzalem blisko pozycji UED i zajac okupowane przez nich wzgorze o charakterze strategicznym.

Wasilij_Morozov Wchodzę do pomieszczenia, w którym znajduję się oddział.

Samir_Duran <to mały transportowiec

Samir_Duran >

Wasilij_Morozov <no dobra, dobra>

Samir_Duran <w zasadzie mostku nic nie oddziela od miejsca gdzie siedza ludzie>

Wasilij_Morozov - Żołnierze, nadeszła chwila na któr? wszyscy czekali?my. Za 5 minut wyl?dujemy pod ostrzałem UED, mamy przejąć zajmowane przez nich wzgórze, które jest ważnym miejscem strategicznym.

Wasilij_Morozov - Czy są jakieś pytania?

Peter_Serge <Tak w kwestii formalnej lecimy jednym statkiem, yea?>

Samir_Duran <piszczie bez znakow polskich>

Wasilij_Morozov <ok>

Samir_Duran <tak ale sa jeszcze 2 inne transportowce, w kazdym statku jest po ok 20 marines + pilot>

Peter_Serge <?>

Peter_Serge <No ale cala nasza ekipa w jednym?>

Wasilij_Morozov <"tak, ale... bla bla bla">

Samir_Duran <tia>

Rayan_Travl - Jakieś restrykcje względem celów?

Peter_Serge - Do czego mamy strzelac, i jak duzo tego bedzie szefie.

Wasilij_Morozov - Nie bierzemy jeńców<jeżeli o to chodzi :P>.

Samir_Duran <bez polskich znakow prosze bo mi wyskakuja jakies niezidentyfikowane smigle>

Max_Bernet W oddali majaczy już nasze miejsce lądowania

Rayan_Travl <Skad wiadomo, ze majaczy?>

Wasilij_Morozov - Beda to siły UED, nie wiem ile ich bedzie i czy maja machiny bojowe. Przygotucie sie na najgorsze.

Peter_Serge <Pewno z ciasteczka szczescia>

Max_Bernet <bo rzuca się w konwulsjach i gada od rzeczy :P>

Samir_Duran Max --> Słyszysz głos innego pilota Candy'ego: - Max. Podchodzimy. Uważajcie na ostrzał. Będzie gorąco. Odbiór.

Max_Bernet - Zrozumiałem. Bez odbioru

Wasilij_Morozov - Jeszcze jedno. Give them hell boys.

Peter_Serge <Helu nie oddamy bez walki!>

Max_Bernet - Radzę mocno się czegość złapać. Zaraz zrobi się gorąco...

Samir_Duran Max ---> Kilka chwil później potężna eksplozja wstrząsa pokładem. Porucznik Morozov siłą uderzenia przewraca się na pokład. Reszta stara się jakoś podeprzeć. Mało brakowało.

Max_Bernet Zaczynam podchodzić do lądowania

Rayan_Travl - Lecimy do piekła.

Max_Bernet Staram się unikać nadlatujących pocisków

Wasilij_Morozov - Ale to my jestesmy diablami. - Mowie podnoszac sie.

Max_Bernet i jak najszybciej posadzić maszynę

Rayan_Travl Nie, żeby to była dla mnie jaka? niespodzianka, ale ten go?ć najwyraĽniej buja w obłokach...

Peter_Serge <holy, bez fontow>

Max_Bernet Wykonuję jeszcze kilka gwałtownych manewrów, lecz staram się zbytnio nie uszkodzić "ladunku"

Peter_Serge - Jeden dla ciebie, jeden dla ciebie i reszta dla twoich kolegow - podspiewuje pod nosem przeladowujac grantanik jakby nigdy nic.

Samir_Duran Wasilij ---> W komunikatorze słyszysz głos Majora Jestera, który dowodzi całą operacją: - Poruczniku Morozov, proszę poprowadzić atak od lewej flanki, możemy spodziewać się zmasowanego ostrzału z KM-ów, więc radzę szybko znaleźć jakąś osłonę.

Max_Bernet <piloci po desancie wracają do bazy, prawda?>

Wasilij_Morozov - Tak jest majorze. - Odpowiadam. - Slyszeliscie rozkaz chlopaki? Wykonac.

Max_Bernet <znaczy, teoretycznie>

Samir_Duran <baza daleko>

Peter_Serge <Zakladajac ze dolecimy calo>

Samir_Duran <paliwa wam nie starczy>

Wasilij_Morozov <tchórz! na front!>

Max_Bernet <aha. czyli misja w jedna strone?>

Samir_Duran <nie bo mozecie zdobyc paliwo na UED>

Rayan_Travl <Slyszelismy ten rozkaz?>

Rayan_Travl <Bo nie jestem pewien, czy mam dostep do komunikatora szefa.>

Max_Bernet <aha :). czyli ide z oddzialem?>

Samir_Duran <tak bo to komunikator zamontoway w kokpicie>

Wasilij_Morozov <a ja myslalem, ze to taki w statku, co go slychac>

Peter_Serge <Tak jest pilociku, ubrudzisz buty>

Wasilij_Morozov <wlasnie>

Samir_Duran <dobra nie gadac tylko grac>

Samir_Duran <aha jeszcze nie wyladowaliscie, macie sie chowac jak wyladujecie>

Wasilij_Morozov <to moze wyladujemy?>

Max_Bernet Wykonuję ostatni rozpaczliwy manewr, i twardo sadzam maszyne w leju po bombie

Peter_Serge - W jakiej odleglosci od celu ladujemy?

Peter_Serge - Hej piloce, nie spij bo cie zastrzela.

Max_Bernet Wyłączam silniki, otwieram właz, zabezpieczam maszynę i zrywam się z fotela pilota chwytając przy okazji

Rayan_Travl Jak sie juz rozwalimy szybko odepne pasy bezpieczenstwa i wyskakuje na zewnatrz, zanim desantowiec zamieni sie w kule ognia.

Samir_Duran Max ---> Dostajecie w lewy silnik, udaje ci się bezpiecznie wylądować tak, że nie jesteście narażeni na ostrzał bezpośredni. Statek jest jednak niezdolny do dalszego lotu.

Samir_Duran <Rayan - chesz sie zabic?>

Peter_Serge <To bylo oczywiste >

Max_Bernet <całą procedurę szlag trafil...>

Rayan_Travl <?>

Rayan_Travl <Niby dlaczego sie zabic?>

Max_Bernet chwytając przy okazji karabin

Samir_Duran <no wyskakiwanie zanim transportowiec wyladuje>

Rayan_Travl Wypadam za zewnatrz z karabinem gotowym do strzalu.

Wasilij_Morozov - Ruszamy! GO GO GO! Szukajcie kryjówki.

Rayan_Travl <Bzdury. Czytaj dokladniej, mistrzuniu.>

Max_Bernet Wypadam za kapitanem

Max_Bernet w trakcie rozpaczliwego lądowania

Max_Bernet wypatrzyłem grupę skał i kieruję sie w ich kierunku

Peter_Serge <Ale to porucznik,nie? :P>

Max_Bernet <ale był kapitanem statku, nie?>

Samir_Duran Wasilij ---> Po prawej widzisz glowna grupe majora. Nie wiedzie im sie najlepiej, bo dostali sie pod ostrzal. Maja zabitych i rannych. Przeraza cie ze nidzie nie widac trzeciej grupy

Wasilij_Morozov <porucznik to strasznie nisko >

Rayan_Travl Po opuszczeniu statku szukam dobrej oslony i zaczynam obserowac teren. Jesli cos sie rusza strzelam krotkimi seriami, zeby dac chlopakom czas na znalezienie dobrej pozycji.

Samir_Duran <Max - ale na ladzie musisz sie podporzadkowac>

Max_Bernet Po dopadnięciu zbawiennych skał, oddycham parę razy głęboko

Samir_Duran <ciezko zeby mlody oficer dorobil sie juz generala>

Max_Bernet po czym wychylam się ostrorznie i zaczynam szukać wroga

Rayan_Travl <Jakby sie dorobil, to by go tu nie bylo.>

Wasilij_Morozov Chowam sie wraz z oddzialem za wspomnianymi skalami.

Peter_Serge - Do [beeep], poranny deszczyk. - wybiegam nie zblizajac sie do zadnego z zolnierzy, szukajac wlasnej oslony i stanowiska ogniowego. 2 to niezly cel dla km-u..

Wasilij_Morozov - Wracaj idioto! Co ty wyrabiasz? - Wrzasnalem na zolnierza.

Samir_Duran Rayan i Serge ---> Jako dwoch dryblasow poruszacie sie dosc blisko siebie. Jednak wiecie ze Ziemianie nie wysciubia nosa, jako doswiadczeni Marines wiecie ze trzeba bedzie ich wykurzyc.

Rayan_Travl Sprawdzam, czy nie zabralem ze soba paru granatow. Pewnie nie, bo inaczej nie bylby potrzebne.

Wasilij_Morozov - Niewaznie. Strzelac bez rozkazu, wykurzyc te bande!

Samir_Duran Wasilij - do wzgorza jeszcze z 500 metrow...

Max_Bernet Staram się namierzyć i zdjąć jakiegoś żołnierza wroga

Samir_Duran <no tak z pistoletu na pewno sie uda >

Peter_Serge - Moze zrobmy to po cichu? - spogladam na swoj granatnik, i paczke ladunkow wybuchowych na plecach.

Max_Bernet <na taką misję chyba dali mi karabin, nie?>

Max_Bernet <pistolet był prywatny>

Rayan_Travl - Swietna mysl. Laduj, bede cie oslanial.

Samir_Duran Wasilij - Morozov! Co wy tam do jasnej cholery robicie? Urzadziliscie sobie piknik? - slyszysz glos wkurzonego mAJORA

Wasilij_Morozov - Biegniemy, musimy wziac ich szturmem. W razie czego ogien zaporowy,e nie zatrzymywac sie.

Peter_Serge - Ruchy!

Rayan_Travl Z tymi slowy strzelam pojedynczymi pociskami w najblizsze stanowisko nieprzyjaciela, zeby nie wychylali sie za bardzo.

Samir_Duran <raczej nie spodziewali sie ze bedziesz uczestniczyl w walce>

Wasilij_Morozov - Do boju, musimy pomóc Majorowi. Go Go Go!

Samir_Duran Wasilij - udalo wam sie pokonac 200 metrow po czym przeciwnik zorientowal sie w waszym polozoeniu. Rozpoczal ostrzal. Padl jeden z waszych.

Peter_Serge <przeciez to 500m>

Rayan_Travl <Wrog jest ukryty?>

Max_Bernet Wypadam zza osłony i pędzę w kierunku następnej skały

Samir_Duran Max - jeden z zolnierzy padl, niedaleko ciebie, moze moglbys zaopiekowac sie karabinem, jednak wrog prowadzi ostrzal...

Max_Bernet <skoro wysłali nas tak daleko, żę nie ma paliwa na powrót, chyba nie myśleli, żę zostanę w maszynie?>

Wasilij_Morozov - Ruszac sie miernoty, albo skonczycie jak tamten. Szybko!

Samir_Duran <max chyba tak mysleli :)>

Wasilij_Morozov <ale maszyna dostala = mogla sie palic>

Max_Bernet W sprincie zmieniam nieco kierunek i w biegu porywam karabin nieboszczyka, następnie wpadamślizgiem do najbliższej dziury

Peter_Serge Lapie zolnierza <Rayana> za fraki. - Nie marnuj amunicji ,tylko mnie oslaniaj. Jeszcze kawaleczek i bede mogl strzelac.

Samir_Duran Morozov - 200 metrow do celu i juz zauwazacie charakterystyczne biale sylwetki Ziemian, jednak ostrzal robi sie coraz bardziej zmasowany i musicie schowac sie za kolejna grupa skal.

Rayan_Travl Przelaczam na serie i klade ogien zaporowy dla goscia.

Rayan_Travl - OSLONA! - krzycze do komunikatora.

Samir_Duran Serge - Ci UEDecy to jednak banda idiotow. W czarnym krajobrazie planety sa doskonale widoczni

Wasilij_Morozov Biegne w kierunku skal. - Za mna!

Max_Bernet Zmuszam się do kolejnego wysiłku i pędze za Mrozovem

Peter_Serge - No i to jazda. - Wybiegam za skal w kierunku najblizszej oslony posylajac granta dymny do przodu - Ruszac sie panienki!

Peter_Serge <Oczywiscie nie chodzi o loda Grant tylko o granat>

Wasilij_Morozov - Ruchy! Slyszeliscie kolege. Pokazmy tym panienka z Ziemi, jak to sie robi!

Samir_Duran Przeciwnik wstrzymuje ostrzal chowajac sie przed waszym ogniem zaporowym. Rayanowi udaje sie rozwalic na kawalki

zolnierza obslugujacego stanowisko KM-a

Rayan_Travl Wyskakuje zza skal, w biegu przelaczam na ciagly i ruszam pedem w strone UEDkow, przez dym.

Samir_Duran Udaje wam sie wedrzec kawalek w gore jednak wpadacie na kilkunastu zolierzy przeciwnika.

Max_Bernet Wypadam zza skały i w rozpaczliwej szarży poprzez gryzący dym staram się zabić jakiegoś wroga

Rayan_Travl Strzelam nie zdejmujac palca ze spustu i strzelam obracajac sie.

Peter_Serge Granat zapalajacy w srodek oddzialu wroga.

Wasilij_Morozov - Fire at will! - Mowie, po czym strzelam w bande UEDzkich smieci.

Max_Bernet Zaczynam strzelać krótkimi seriami

Rayan_Travl <Angielski i polski?>

Wasilij_Morozov <Klasyka >

Rayan_Travl <Nie powiedzialbym.>

Wasilij_Morozov <Nie marudz zolnierzu, do boju!>

Samir_Duran Oddzial wroga mial nikle szanse. Praktycznie zmietliscie go bez zadnych strat. Dzieki waszej szarzy podlacza sie do was druga grupa majora Jestera. Chwilowo wrog zabarykadowal sie na wzniesieniu za skalami. Stoicie ukryci za fortyfikacjami obronnymi.

Wasilij_Morozov - Co tak dlugo majorze? Urzadzaliscie sobie piknik?

Max_Bernet <czy w oddziale są sanitariusze?>

Rayan_Travl - Szczury ukryly sie w norze, co robimy - mowie do komunikatora.

Samir_Duran - Morozov! Trzeba cos zrobic z tym gniazdem oporu! - major stara sie przekrzyczec odglosy wystrzalow

Peter_Serge Uzupelniam magazynek. - Trzeba rozstawic trutke kolego.

Rayan_Travl - Wchodze w to.

Wasilij_Morozov - No to na co czekamy? Do boju.

Peter_Serge Odpinam dwa granaty dymne z kamizelki , na moj sygnal ruszajcie w dwoch grupach.

Max_Bernet <czy w oddziale są sanitariusze?>

Samir_Duran <aha jeszcze jedno jak opisujecie ze cos robicie to czekajcie na moj odpis zebym mogl zareagowac>

Samir_Duran <max - tak - po jednym w oddziale>

Max_Bernet <ok>

Rayan_Travl Przelaczam z ciaglego na krotkie serie i czekam w skupieniu na znak. Najlepsza jatka jest w zamknietych pomieszczeniach.

Peter_Serge - Dobra, dawac! - staram sie umiescic granaty w miare blisko siebie tak aby stworzyc dokladna zaslone zespolu.

Max_Bernet Cięzko dyszac opieram sie o skaly

Wasilij_Morozov - Serge, dawaj granaty i ruszamy.

Wasilij_Morozov - Bernet, jesli nie dajesz rady, zostan tu i oslanaij nas. Piloci nie sa stworzeni do walki.

Max_Bernet - Tak jest, sir! Dziękuje sir!

Max_Bernet Staram się przyjąć jak najwygodniejszą pozycję do ostrzału pozycji UED

Samir_Duran Nagle slyszycie odglosy walki ze wzgorza. UEDecy majo problemy...

Wasilij_Morozov - Co z tymi granatami? Musimy ruszac do ataku!

Samir_Duran - Czyzby to oddzial porucznika Skully'ego?

Max_Bernet <granaty już poszly...>

Samir_Duran mowi zdziwiony major Jester

Peter_Serge <Rzucilem, nie? :P >

Samir_Duran Po eksplozji granatow obydwie grupki ruszaja szturmowac wzgorze.

Max_Bernet zostaję i osłaniam kolegów

Wasilij_Morozov Biegnę wraz z 2 grupa, jezeli widze jakiegos idiote z UED, otwieram ogien.

Samir_Duran Co dziwne ostrzal zostal przerwany i nie niepokojeni biegniecie dalej.

Peter_Serge - Szefie, moze tak zadzwonicie do naszych kolegow z 3 oddzialu.

Samir_Duran Kiedy jestescie juz dosc blisko slyszycie tupot i mlaskanie...

Rayan_Travl - Cos mi tu smierdzi... Czyzby Zergi?

Wasilij_Morozov - Slyszeliscie to?

Rayan_Travl Przelaczam na serie, lepiej byc przygotowanym.

Samir_Duran Ze wzgorza zbiega na was cala horda zerglingow. - STRZELAC IDIOCI! - krzyk majora rozdziera okolice

Wasilij_Morozov - Ognia! - krzycze otwierajac ogien.

Max_Bernet Zaczynam strzelać serią

Rayan_Travl Nie tracac oddechu na gadke nie zdejmuje palca ze spustu.

Peter_Serge Rozpoczynam ostral z grnatnika, lekko do gory, celujac w pierwszy rzad.

Samir_Duran Poczatkowe szeregi zostaja zmielone na miesna papke, jednak zerglingi sa coraz blizej i jeszcze nie widac by przestaly splywac ze wzgorza.

Rayan_Travl Nie przestajac strzelac zaczynam sie cofac.

Wasilij_Morozov - Musimy sie wycofać! Szybko! - Krzycze, cofajac sie.

Rayan_Travl - Rozkazy? - mowie do komunikatora.

Peter_Serge - I tak nas dogonia, sa za szybkie. - nie przerywam ostrzalu.

Max_Bernet Staram się zdejmować te maszkary, które są najbliżej moich kolegów

Samir_Duran - Nie zdazymy! - slyszycie glos majora - Nasza jedyna szansa jest wybicie wroga.

Rayan_Travl - Potrzebujemy ciezkiego sprzetu.

Wasilij_Morozov - Skad ja Ci wezme ciezki sprzet do cholery!? Stzrelaj, nie gadaj!

Samir_Duran Pierwsze linie zerglingow dochodza do pechowcow ktorzy mieli okazje wysforowac sie za blisko. Nieszczesnicy sa rozrywani na strzepy badz przez paszcze i szpony potoworow badz ostrzal z dolu.

Wasilij_Morozov Nadaje przez komunikator. - Skully, slyszysz mnie? Gdzie jestescie. Odbior.

Samir_Duran - Dawac granaty! - krzyczy major - Usmazmy kilka tostow!

Peter_Serge Upuszczam granatnik, sciagajac plecak i uzbrajajac ladunki wybuchowe. - Beda fajerwerki, radze wiac.

Samir_Duran - Machenberg! Gdzie ten gruby firebat?!

Peter_Serge Po czym rzucam warzacy dobrych pare kilogramow plecak z plastikiem.

Wasilij_Morozov - Szybciej panowie, wiac!

Samir_Duran Potezna eksplozja rzuca wszystkich na ziemie. Jednak duza czesc zergow jeszcze zyje i wciaz probuje sie do was dobrac. Chwilowo Machenbergowi udaje sie je trzymac na dystans swoim miotaczem ognia.

Max_Bernet Pakuję serię za serią w Zergi siędzące na plecach mojego oddziału

Rayan_Travl Obracam sie i biegne ile sil w nogach.

Rayan_Travl Nawet nie wstajac wznawiam ostrzal.

Wasilij_Morozov Podnosze sie i wznawiam ostrzal.

Samir_Duran Wasze szeregi topnieją a Zergowie wciaz przewazaja liczebnie, do tego zaczyna wam sie konczyc amunicja.

Wasilij_Morozov - Dlaczego nie zabralismy wiecej firebatow?!

Peter_Serge Kucam, wznawiam ostrzal z granatnika oslaniajac zołnierza z miotaczem granatami zapalajacymi.

Max_Bernet cały czas walę w przeciwnika

Samir_Duran - Poruczniku! TO mial byc szybki atak na posterunek wroga, a nie walka z Rojem!

Peter_Serge <Zabrzmialo groznie Zerg porn >

Samir_Duran Nagle kilka eksplozji wstrzasa liniami Zergow. Potwory zatrzymuja sie i dziwnie spogladaja za siebie.

Rayan_Travl - Dobra, chlopcy, ktos ma jakies ostatnie slowo? - mowie do reszy. Jestem w swietnym humorze.

Wasilij_Morozov - Bylo blisko...

Peter_Serge - Co do?

Samir_Duran Okazuje sie ze to zablakany oddzial porucznika SKully'ego ktory zajal wzgorze i za pomoca ciezkiego sprzetu zaczal demolowac wrogie linie.

Wasilij_Morozov - Co tak pozno Skully?!

Samir_Duran - No to ich mamy! Krzyżowy ogień, moje panie! - slyszycie komende uradowanego majora

Wasilij_Morozov - Na co sie gapicie? Ognia! - Ponawiam ostrzal.

Max_Bernet Strzelam do zdezorientowanych zergów

Peter_Serge Wykorzystuje chwile spokoju na przeladowanie wyrzutni, i kontynuuje ostrzal.

Samir_Duran Zergowie nie stanowia już zagrożenia. Zrozpaczone potwory nie maja sie juz gdzie wycofac i zostaja wybite co do jednego.

Rayan_Travl <Zrozpaczone?>

Samir_Duran Rayan - w sama pore poniewaz zauwazasz ze nie strzelasz, skonczyla ci sie amunicja

Samir_Duran <tak bym to nazwal>

Max_Bernet Oddycham z ulgą, po czym nadal w pogotowiu zbliżam się do swojego oddziału

Rayan_Travl Jesli moge, wymieniam magazynek.

Samir_Duran <nie masz juz magazynkow>

Peter_Serge - Sir , konczy nam sie amunicja.

Samir_Duran <nie dostaliscie tyle amunicji>

Wasilij_Morozov - Wszytskim sie konczy, Co ja na to poradze?

Wasilij_Morozov - Moze cos po UEDach zostalo, zaraz sie rozejrzymy.

Peter_Serge - Dolaczmy do 3 oddzialu, wtedy pomyslimy co dalej.

Samir_Duran Porucznik Skully wraz ze swoim przerzedzonym oddziałem zbliża się do waszej grupki przy aplauzie niektórych z Marines.

Wasilij_Morozov <bardzo na czasie>

Rayan_Travl Pozyczam karabin od jakiegos trupa.

Max_Bernet Sprawdzam, ile zostało mi amunicji

Rayan_Travl Jesli protestuje - wyrywam mu go.

Wasilij_Morozov - Znalazl sie bohater... - baknalem - Kazdy glupi by dal rade z maszynami bojowymi.

Samir_Duran - Dobra robota! Zabezpieczcie teren i postarajcie się zdobyć jakąś amunicję. Pewnie mieli tu jakis magazyn.

Max_Bernet i zabieramdodatkowe magazynki z czyjegos ciała

Peter_Serge Wskakuje do okopu szukajac wejscia do magazynu <Rayan> - Pomoz mi chlopcze, granatnik to nie dobry pomysl na krotki dystans.

Samir_Duran - Sluchaj Morozov - mowi ponurym glosem Skully - polowa oddzialu zginela przy uderzeniu naszego transportera. Udalo mi

sie jakos pozbierac ludzi i sprzet ktory ocalal...

Rayan_Travl - Mylisz, ze cos zostalo w srodku?

Wasilij_Morozov - Lepiej zginac w eksplozji promu, niz w szczekach zergow...

Peter_Serge - Na pewno, nie bronili sie dlugo.

Samir_Duran - Tak dziekujesz za uratowanie zycia, pajacu?

Wasilij_Morozov - Uwazajcie an niedobitkow chlopaki - krzyknalem do tamtej dwojki

Rayan_Travl Czyli musimy wykopac to robactwo.

Wasilij_Morozov - Niech ci bedzie. - wyciagam manierke - to powinno wystarczyc. Dzieki.

Peter_Serge Wyciagam pistolet i promieniem lasera przeczesuje okop.

Wasilij_Morozov Pociagam z manierki i podaje Skully'emu.

Samir_Duran SKully pociaga duzy lyk i juz lekko usmiechniety oddaje ci manierke.

Rayan_Travl <Zebralem troche amunicji?>

Wasilij_Morozov Zapalam papierosa. - Trzeba by cos zrobic z tym scierwem. - mowie, kopiac lezaca nieopodal glowe zerlinga.

Samir_Duran Rayan - tam jest caly magazyn, z karabinami amunicja, granatami, spokojnie wystarczy na wasze potrzeby. Widac ze ten

oddzial mial zapewnione zaopatrzenie na dluzszy czas.

Peter_Serge - Szefie, znalezlismy magazyn.

Rayan_Travl Wybieram sobie jakas zabawke.

Wasilij_Morozov - Ciesze sie. Wez kolega i wykonajcie zwiad.

Wasilij_Morozov <Kolege>

Peter_Serge Szukam czegos ciezkiego ... napewno maja tu wyrzutnie rakiet. Ta nowoczesne cudenko przy moim staruskim buldogu.

Peter_Serge <to*>

Samir_Duran Peter - jest nawet wyrzutnia rakiet i do tego kilka sztuk pocisków

Max_Bernet nadal szukam dodatkowej amunicji do mojego karabinu

Samir_Duran <max - jak pisze ze jest magazyn caly to normalnie znajdujesz ta amunicje>

Peter_Serge Pal licho granatnik, pal licho ladunki. Podnosze rakietnice i tyle amunicji ile zdolam uniesc nie obciazajac sie.

Max_Bernet <ok. myślałem że UED ma inną amunicję>

Wasilij_Morozov - Chlopaki, sprawdzcie teren, czy czasem nie zostal jakis UEDczyk, czy zywy zerg.

Rayan_Travl Postanawiam wybrac sobie jakis karabin sredniego zasiegu.

Wasilij_Morozov - A wy - zwracam sie do grupki zolnierzy - zbierzcie na kupe orkowe i uedzkie scierwo, trzeba to spalic.

Peter_Serge <orkowe?>

Samir_Duran Wasilij - Skinieniem ręki wzywa cię do siebie major: - Morozov, mamy problem. Nie ma tu paliwa żebyśmy mogli wrócić z

powrotem do bazy. Będziemy musieli zapuścić się do tej doliny i być może znaleźć jakieś zapasy.

Wasilij_Morozov <sry>

Rayan_Travl - Moze niech ktos z naszych wyposazy sie w miotacze? - mowie do komunikatora.

Rayan_Travl <Zakladam, ze miotacze tam sa.>

Samir_Duran <sa>

Max_Bernet Siadam na pierwszej lepszej skale i odpoczywam

Wasilij_Morozov - Bedziemy musieli, nie ma wyjscia. Niech chlopaki ida do magazynu i uzbroja sie porzadnie.

Max_Bernet - Właśnie dlatego zostałem pilotem - mrucze do siebie

Wasilij_Morozov Po czym zwracam sie do komunikatora - Dobry pomysl Rayan, wybierz kilku i daj im miotacze. A dla mnie, wez jakas snajperke i tyle amunicji, ile znajdziesz.

Peter_Serge Spoczywam w okopie, i zaczynam rozpracowywac laserowy system nakierowywania pociskow.

Rayan_Travl Pokazuje miotacze ognia wchodzacym, kto pierwszy ten lepszy. To sie sprawdza.

Rayan_Travl Potem biore karabin snajperski, naboje i ide wreczyc prezent dowodcy.

Samir_Duran Dokonujecie przegladu sil. Z 60 ludzi zostało nieco ponad 30. Z taką siłą będzie ciężko jeśli napotkacie oddziały UED. Dodatkowo nie macie dokładnego pojęcia w jaką stronę się udać.

Max_Bernet <czy z powietrza widziałem jakieś zbiorniki?>

Samir_Duran wasilij - naszedł cię pomysł, aby wejść na szczyt wzgórza i wypatrzeć gdzie moglibyście się udać.

Wasilij_Morozov <wlasnie to pisalem>

Samir_Duran <byles zbyt pochloniety unikaniem ostralu>

Wasilij_Morozov <ale mi sis przerwala>

Samir_Duran <widzisz jaki ze mnie psyker>

Wasilij_Morozov Wdraoalem sie na szczyt wzgorza i zaczalem rozgladac sie>

Wasilij_Morozov <wdrapalem>

Rayan_Travl <Sis?>

Peter_Serge <Organizm siostropodobny>

Wasilij_Morozov <Sister, siostra>

Samir_Duran Przy użyciu lornetki z karabinu snajperskiego udało ci się wypatrzeć wnękę w kanionie, pilnowaną przez kilku żołnierzy w białych zbrojach bojowych. Po chwili omal nie upuściłeś lornetki widząc konwój ciężarówek - cystern zmierzający do tej wnęki.

Samir_Duran <Holy to czlowiek starej daty>

Rayan_Travl <Zapomnialem, ze niektorzy wola angielski od polskiego...>

Peter_Serge <Chyba lunety fejs :P>

Samir_Duran <okej ;)>

Wasilij_Morozov <Oj no nie czepiaj sie...>

Samir_Duran <przejezyczylem sie>

Peter_Serge <:D>

Wasilij_Morozov Wrocilem do majora, i zdalem mu raport z moich obserwacji.

Samir_Duran <ech jak ja kocham takie skroty...>

Max_Bernet <czy maszyna trzeciego oddziału jest sprawna?>

Peter_Serge <Przeciez sie rozbili>

Samir_Duran Major zwolal narade, na ktorej uczestniczylo wiekszosc zolnierzy poza kilkoma zabezpieczajacymi wzgorze przed niespodziewanym atakiem.

Peter_Serge <xD>

Max_Bernet <my się rozbiliśmy, porucznik Skully też>

Max_Bernet <pytam o maszynę Majora>

Samir_Duran - Panowie. Z informacji, które dostarczył nam porucznik Morozov wynika jasno, że wróg ma w pobliżu tajną bazę.

Rayan_Travl <A kto zabezpiecza wzgorze?>

Samir_Duran <kilku zoldakow>

Max_Bernet <kilku żołniezy

Max_Bernet >

Max_Bernet <jest napisane wyzej>

Rayan_Travl <Aha, czyli nie my.>

Samir_Duran <Skully sie rozbil, wy spokojnie wyladowaliscie>

Max_Bernet <z uszkodzonym silnikiem>

Peter_Serge - Rozumiem , ze trzeba sprawdzic dlaczego jest tajna. Tak?

Wasilij_Morozov - To nas malo obchodzi, wazne, ze maja tam paliwo.

Rayan_Travl - Ile maszyn mamy do dyspozycji?

Samir_Duran - Co ciekawe niedawno dostarczono tam spory zapas paliwa. Więc zdaje się, że szybki atak na nieprzyjaciela może nam umożliwić wydostanie się z tego miejsca.

Samir_Duran <jeden transportowiec, bo w waszym sie silnik schrzanil>

Wasilij_Morozov - Nasza maszyna i maszyna SKully'ego sa zniszczone, jak u was majorze?

Rayan_Travl <Ciezki sprzet nie zawieral goliatow i czolgow?>

Samir_Duran - Bez większych uszkodzeń. Jeśli zostawimy cieżki sprzet to powinno sie udac wszystkich zabrac.

Samir_Duran <nie - raczej ciezkie karabiny, mozdzierze, itp.>

Wasilij_Morozov - Kilku z nas polegnie przy szturmie, wiec sie zmiescimy.

Max_Bernet <uwielbiam teksty podnoszące morale...>

Samir_Duran - Proponuje uderzyc jak najszybciej. - odezwal sie SKully - Wróg jeszcze nie wie, że zniszczyliśmy jego posterunek, ale zapewne wkrótce zdziwi go cisza radiowa...

Wasilij_Morozov - Uderzymy w nocy,teraz chwile odpoczniemy.

Peter_Serge - Moze nasi snajperzy zdejma straznikow, wysadzimy wrota i wpadniemy tam z zaskoczenia?

Wasilij_Morozov <Czesc>

Wasilij_Morozov - Jak pan mysli majorze?

Samir_Duran - Tak... Odezwał się firebat Machenberger... Na pewno tam wpadniemy jak wysadzimy wrota...

Samir_Duran - Hmm... Zarządzam króki odpoczynek. Godzina postoju po czym wyruszamy. Nie mamy żadnych pojazdów, żeby się tam dostać i trzeba zregenerować siły, jeśli mamy iść kilka kilometrów.

Peter_Serge - Bo co? LAdunki wybuchowe to uniwersalny sposob otwierania czegokolwiek!

Max_Bernet - Pod warunkiem, że nie ma tam kilkunastu cystern paliwa...

Peter_Serge - Ladunki umieszczone na zawiasach nie uszkodza niczego w srodku jesli bedzie ich odpowiednia ilosc, a dadza nam przewage i element zaskoczenia.

Wasilij_Morozov - Rozejsc sie i odpoczac chlopaki. Ale badzcie w ciaglej gotowosci. - powiedzialem, po czym udalem sie do magazynu

Wasilij_Morozov - Serge - dodalem odchodzac - najlepiej zapukajmy i poczekajmy az otworza.

Rayan_Travl Znajduje jakis cien i klade sie bezposrednio na ziemi. "W ciaglej gotowosci" znaczy tyle samo co: "Jak juz sie rozlozymy, to ruszamy".

Samir_Duran - Zmienic zolnierzy pilnujacych wzgorza... - major spoglada na Travla i Serge'a - hej wy dwaj popilnujcie zeby nikt nie przeszedl niezauwazony dolina

Rayan_Travl - Jasne.

Peter_Serge Banda dup, tylko by szturmowali i gineli w chwale. - Tak jest szefie.

Max_Bernet Wykładam się w cieni opuszczonym przez Rayana

Rayan_Travl - Ale dobrze byloby wyslac z nami jakiegos snajpera. Moze Morozova, szefie?

Wasilij_Morozov Szukam w magazynie wszystkiego, co moze sie przydac. Biore granaty, pistolet(maly) i amuniecje. Moze cos jeszcze przydatnego wpadnie mi w oko.

Peter_Serge - Szefie, mam brac to cudo czy przyniesc ckm z mgazynu? <do Morozowa>

Samir_Duran - Niech wam bedzie. Morozov! Miej oko na tych dwoch!

Wasilij_Morozov - Tak jest sir!

Wasilij_Morozov - A ty Segre rób co chcesz. I tak potem zlamiesz rozkazy i polecisz na pale.

Rayan_Travl Znajduje osloniety punkt obserwacyjny i patrze w kierunku doliny, jakby cos podeszlo na odleglosc wzroku to sie zawiadomi kogo trzeba. Albo zastrzeli, a potem powie, ze Morozov zaspal.

Samir_Duran < dobre>

Wasilij_Morozov Rozkladam sie ze swoja snajperka i spokojnie patrze w strone doliny.

Peter_Serge Czyli rakietnica, usmiecham sie pod nosem. - Co tam kombinujesz psycholu?<do Rayana>

Rayan_Travl - Zakladam rozwalenie pierwszej rzeczy, ktora znajdzie sie w zasiegu strzalu.

Samir_Duran Morozov - spokoj, wartownicy nie specjalnie zajmuja sie pilnowaniem, jeden wyciaga flaszke, drugi popala papierosa

Rayan_Travl Tak, opcja numer dwa brzmi zdecydowaie lepiej.

Peter_Serge - Widze ze nareszcie normalny psychol.

Wasilij_Morozov - A moze poczestujecie porucznika, co? - Mowie, zaprzestajac patrzenia w pusta doline. Zreszta i tak te cioty z UED widac z odleglosci kilku km, w tych ich bialych kombinezonach.

Rayan_Travl - Nie, po prostu niektorym brakuje jaj - ignoruje porucznika.

Peter_Serge - Dobra na druga nozke jeszcze i popatrzmy na piasek, zaczyna mnie to wciagac.

Wasilij_Morozov Nie przejmuje sie odmowa, wyciagam wlasny napitek i racze sie nim w ciszy.

Peter_Serge - Hej kolego, tylko szumowiny pija do siebie. Chodz pan tu.

Samir_Duran <to sie nazywa miec autorytet w oddziale>

Rayan_Travl - Nieladnie... - mruknalem.

Wasilij_Morozov - Wreszcie mowisz cos madrego Serge. - Mowie, po czym przysiadam sie do podkomednych.

Peter_Serge - Rayan, rzuc okiem na piasek, chyba Cie wolal.

Rayan_Travl - Taaaak? - odpowiadam, po czym strzelam gdzies w pustynie. - To go powinno nauczyc manier.

Wasilij_Morozov - Przestań strzelac... Jeszcze Cie te UEDzkie cioty uslysza...

Peter_Serge - nigdy nie watpilem ze jestes psycholem, masz napij sie.

Rayan_Travl - Dzieki, mowie do Petera i wypijam jednym ciagiem. - A co do tych UEDow, to dobrze. Niech tu przyjda, a my im pokazemy.

Rayan_Travl <zamiast , jest - >

Samir_Duran - ZAMKNIJCIE MORDY! NIEKTORZY USILUJA SPAC! - dobiega was z obozowiska

Rayan_Travl - Popatrz, jakie panienki - mowie z niesmakiem.

Peter_Serge - Zamknij dupe! Troche panier przy poruczniku!

Wasilij_Morozov - Jakie spać? Do mnie zolnierzu! - krzycze do glosu, ktory wrzasnal na nas

Peter_Serge <manier>

Wasilij_Morozov - Jaki ja tam pan chlopaki. Jestem Wasilij, milo mi. Moze wypijemy brundershafta?

Samir_Duran - MAM CI PRZEFALCOWAĆ GĘBĘ?! - zbliża się do ciebie major

Peter_Serge - Nie chce pana uszkodzic majorze. Dlatego zrezygnuje.

Rayan_Travl - Dziesiec na porucznika - mowie cicho do Petera.

Peter_Serge - 20 i paczka fajek.

Rayan_Travl <To chyba bylo do Wasilija? To majorowe?>

Samir_Duran <nom>

Peter_Serge <fakt, cofam wypowiedz>

Samir_Duran - Miałeś pilnować czy wróg czegoś nie szykuje a nie rozpoczynać ostrzał!

Rayan_Travl - Dorzucam piec i stimpaka.

Wasilij_Morozov - Jaki ostrzal? Panie majorze, bron upuscilem i sama wypalila.

Peter_Serge -Cii, zapowiada sie niezle kino akcji, ciekawe czy major zmienil kapciuszki.

Wasilij_Morozov - Zdarza sie czasem.

Samir_Duran - Ehh... Oby mi to było ostatni raz... - major zmeczony wraca z powrotem

Rayan_Travl Zaciskam dlon w gescie zwyciestwa.

Wasilij_Morozov - Sp******* dziadu - mowie po cichu w strone majora

Peter_Serge Wyciagam flare ratunkowa zza pazuchy. -Ryan, pomeczymy majora?

Rayan_Travl - Dawaj.

Wasilij_Morozov - Chlopaki, spokoj!

Wasilij_Morozov - Ten dziad jest strasznie msciwy.

Peter_Serge - Ale to ja mam rakietnice.

Wasilij_Morozov - Poza tym, mozecie zdradzic nasza pozycje...

Rayan_Travl - A to oni jeszcze o nas nie wiedza? Narobilismy dymu jak stad do Ziemi.

Wasilij_Morozov - Jeszcze jej uzyjesz. A tymczasem wrocmy do momentu, w ktorym nam przerwano. - Podnosze manierke.

Peter_Serge Wstaje - Poobserwuje troche noktowizorem. - odmeldowuje sie i padam na szczycie.

Wasilij_Morozov -UED to cioty, nie zauwazyliby, gdybym tam wszedl do ich bazy i wyjechal czolgiem, ale lepiej nie kusic losu.

Max_Bernet <to się nazywa złośliwość rzeczy martwych>

Wasilij_Morozov <ta>

Max_Bernet <mam ten internet od 3 miesięcy, i akurat dzis musial sie zepsuc>

Rayan_Travl - Do tej pory nasze zycie nie bylo przesadnie bezpieczne.

Peter_Serge <Haha, a moj IBM z 1999 jakos dalej smiga :D>

Rayan_Travl - Chetnie bym powalczyl gdzies na zamieszkanych swiatach.

Peter_Serge <Samir, do I see anything?>

Wasilij_Morozov - Ja chetnie stanolbym na przeciw protossow...

Samir_Duran <nothing special>

Rayan_Travl - Ale wtedy pewnie dawaliby zakaz strzelania do cywilow - macham reka na okreslenie swojej dezaprobaty.

Rayan_Travl - A co, spalili ci kogos?

Wasilij_Morozov - Coz ja Ci poradze. Gdyby to odemnie zalezalo, juz bysmy zajeli tamta baze, ale ten dziad chce spac.

Samir_Duran <tiaaa, ciekawe kto wnioskowal za odpoczynkiem>

Rayan_Travl - A wiesz... my tu tak gadu-gadu, a pod nami moga sie przekopywac Zergi.

Wasilij_Morozov <cicho>

Rayan_Travl Probuje czegos nasluchiwac.

Samir_Duran Nic...

Rayan_Travl - Peter! - mowie.

Max_Bernet <strzelajcie w ziemię! tak na wszelki wypadek>

Peter_Serge - Piasek dalej ten sam. Co tam?

Rayan_Travl - Wiesz moze jak sie rozwala podziemne tunele?! - wolam.

Rayan_Travl - Bo wiesz, moze oni sa pod nami! Ci Zergowie, co?!

Peter_Serge - Trzeba nawiercic i troche trotylu, mozna tez rozwalic umocniena przy wejsciu.

Wasilij_Morozov Zapalam papierosa. - Tak, a nad nami Protossi lataja w Carrierach.

Rayan_Travl - Cholera... Wolac majora?

Wasilij_Morozov - Nie, sami ich zestrzelimy. Co ma ten dziad kapac sie w chwale naszych czynow?

Peter_Serge - Daj mi znac jak bedzie szedl z bagnetem - mowie nie odwracajac wzroku od "piasku".

Wasilij_Morozov Wychylam manierke i ze smutkiem stwierdzam, ze nic tam nie ma.

Peter_Serge Sprawdzam czy rakietnica ma kamere wrazliwa na promieniowanie podczerwone.

Wasilij_Morozov Spogladam w strone doliny, a noz cos zobacze.

Samir_Duran Dwóch strażników właśnie ucięło sobie siestę...

Rayan_Travl <Noz, widelec?>

Peter_Serge <Lyzke?>

Wasilij_Morozov <UEDów, czy nas?>

Rayan_Travl Z nudow spogladam na doline. Moze cos sie rusza? - Zrob mi te przyjemnosc... - mowie cicho.

Samir_Duran Tymczasem odpoczynek dobiega końca i oddziały powoli szykują się do wymarszu.

Peter_Serge <Fejs, rakietnica ma termowizor?>

Samir_Duran <watpie, predzej snajperka>

Wasilij_Morozov <łiiii!>

Wasilij_Morozov <FaLa>

Samir_Duran <niestety, to starszy model>

Peter_Serge <Z mojego doswiadczenia wynika ze to raczej rakietnice maja termowizory>

Rayan_Travl Laduje sobie stimpacka, zeby nie pasc ze zmeczenia.

Peter_Serge <kk>

Wasilij_Morozov <buuu>

Wasilij_Morozov - Macie jakies mietusy? Jak poczuja od nas, to sie obraza, ze pislismy sami.

Max_Bernet zbieram się do wymarszu

Wasilij_Morozov <pilismy>

Peter_Serge - A co Ty myslisz, ze nasz oddzial to niby spal? Tylko major jest ciota.

Samir_Duran Ruszacie tyralierą zachowując odpowiednie odstępy, tak by jakiemuś Serge'owi czy innemu psychopacie nie zechciało wystrzelić z rakietnicy w nieodpowiednim momencie.

Wasilij_Morozov <bez p fontow prosze>

Peter_Serge <Ze niby ja? Ja jestem tylko porabany saperem>

Wasilij_Morozov <porabany...>

Samir_Duran - Dobra, zatrzymac sie! - pada komenda - Morozov, sprawdz co robia ci wartownicy, jesli zachowali czujnosc to zdejmij ich w miare cicho.

Peter_Serge <porabanym>

Wasilij_Morozov - tak jest!

Wasilij_Morozov Zajmuje odpowiednia pozycje i rozkladam sprzet.

Peter_Serge <Rayan> - K****, panietasz kto to wczoraj wymyslil?

Wasilij_Morozov Sprawdzam, co robia wartownicy. Jesli jest bezpiecznie, strzelam do nich. W glowy oczywiscie.

Rayan_Travl - Nie za bardzo.

Samir_Duran Obaj spia, prawdopodobnie spici alkoholem.

Peter_Serge - Nie wazne, jakis psychol z rakietnica. Pewnie nie znasz.

Wasilij_Morozov - Splili sie, spia.

Rayan_Travl - Poza tym spodziewalem sie czegos... innego. Troche akcji, a siedzimy jak panienki na tylkach.

Wasilij_Morozov - Jak tak bardzo chcesz zabijac, to masz, rozwal tamtych. - Podaje Rayanowi snajperke.

Rayan_Travl - Stary, na stimpaku jade. Coby dalej isc.

Rayan_Travl - Chetnie.

Wasilij_Morozov - Tylko traf Rayan.

Rayan_Travl Przymierzam, stimpak powinien wzmocnic moje umiejetnosci bojowe. Celuje w glowe pierwszego, a potem szybko w drugiego, tak w sam czubek, zeby jego podniesienie sie mnie nie zaskoczylo.

Rayan_Travl - Dobranoc, chlopcy - mowie pociagajac za spust.

Samir_Duran <a z czego strzelasz?>

Wasilij_Morozov <z mojej snajperki>

Samir_Duran <a juz widze>

Samir_Duran Obaj w zasadzie nie padaja, ale sa martwi. Nawet sie nie zorientowali ze juz sa w krainie wiecznych łowów...

Rayan_Travl - Wartownicy zdjeci.

Peter_Serge - Niezle, moze dostaniesz znizke na detoks od majora.

Rayan_Travl - Zartujesz? W zyciu.

Wasilij_Morozov - Dobra, oddawaj/

Samir_Duran Oddział podchodzi bliżej do bramy, jest bardzo cicho. Major skinieniem ręki wysyła kilku ludzi z nożami, żeby po cichu wyeliminowali wartowników.

Samir_Duran Znajdujecie się w ciemnym, dość długim tunelu, który został wydrążony w skale dość niedawno.

Max_Bernet Mocniej ściskam karabin w dłoni

Peter_Serge <Rayan> - Co to za barbarzynstwo ,tak nozem od tylca. Granat w czolo i jest wesolo.

Wasilij_Morozov - Bernet, do mnie.

Max_Bernet - Zaraz znowu się zacznie... - mówię do siebie

Max_Bernet podchodzę do Mrozova

Max_Bernet - Tak?

Rayan_Travl - To jest nawet fajne, Peter, jak ci sie tak krew rozchlastuje na rekach.

Wasilij_Morozov - Jeżeli sie denerwujesz, uzyj tego. - podaje Maxowi stimpacka.

Max_Bernet - sir

Wasilij_Morozov Drugiego uzywam na sobie.

Max_Bernet Usmiecham się nerwowo - po prostu nie jestem przyzwyczajony do akcji w polu

Peter_Serge - Jeden granat i wykompiesz sie w deszczu krwi i flakow.

Rayan_Travl - No tak, ale ofiara nie krzyczy z bolu.

Max_Bernet - Dziękuję sir. - biorę simpacka

Wasilij_Morozov - Prosze, oslaniaj mnie w razie czego.

Peter_Serge - Jak poderzniesz gardlo, tez nie krzyknie.

Max_Bernet - Tak jest, sir.

Peter_Serge - Proponuje wlozyc noktowizory, chyba ze mamy kretoludzi w oddziale.

Max_Bernet <czy ja mam noktowizor?>

Samir_Duran Oddział coraz szybciej porusza się dalej. Nagle tunel kończy się. Dochodzicie do wielkiej sali, w której znajdują się ciężarówki z paliwem no i do tego pilnowany przez przeciwnika transporter opancerzony.

Wasilij_Morozov <a ja mam w koncu termowizor w snajperce?>

Peter_Serge - I zeby mi ktory czasem nie probowal uzywac granatow w tunelu, bo wam dupska rozbroje butem.

Samir_Duran <nie>

Wasilij_Morozov - Ej, od rozkazów jestem tutaj ja.

Wasilij_Morozov - Nie uzywac granatow, po wam Serge nakopie po tylkach.

Peter_Serge - Co teraz majorze?

Samir_Duran Niestety Serge potknal sie i upuscil rakietnice. Wartownicy uslyszeli glosny brzek i szybko was spostrzegli.

Wasilij_Morozov - Już wiesz kolego, ognia!

Rayan_Travl <Sa niedaleko kontenerow?>

Max_Bernet Zaczynam do nich strzelać

Samir_Duran ALAAAAAAAARM!!! - zdazyl krzyknac wartownik zanim major nie przestrzelil mu glowy karabinem

Peter_Serge - O zesz k****, j***** kamienie!

Wasilij_Morozov Kucam przy scianie, przymiezam sie i sciagam ze snajperki oddalonych bardziej wartowikow.

Samir_Duran W wasza stronę zleciało się kilkudziesięciu żołnierzy UED, część jednak nie miała broni, wyrwana ledwo ze snu i nie zdążyła dostać się do zbrojowni.

Wasilij_Morozov - Brawo Serge... Jak przezyjemy, stawiasz wszystkim piwo.

Peter_Serge Podnosze k******* i chowam sie.

Rayan_Travl Strzelam seria w przeciwnika, podbiegam przy tym do kontenerow z paliwem, zeby miec je za plecami. Nikt tego nie rozwali.

Wasilij_Morozov - Nie brac jenccow chlopaki!

Samir_Duran Rayan - z ciemnego tunelu za wami slyszysz niepokojace mlaskanie

Max_Bernet W pierwszej kolejności strzelamk do uzbrojonych

Peter_Serge - Wyslij szeryfie ktoregos z nozownikow zeby przechwycili jednego zołnierzyka. Chętnie z nim pogadam.

Wasilij_Morozov Do uzbrojonych strzelam, reszte zabijam nozem.

Wasilij_Morozov - Jakie wyslij? Sam idz.

Samir_Duran Udaje wam się zabić wielu wrogów, jednak wasze szeregi też topnieją, a wróg przesunął się w stronę żelaznych platform powyżej.

Samir_Duran Max - patrzysz z podziwem na transporter, to chyba jakas nowsza generacja. Zdaje sie ze zostal juz zatankowany i przygotowany do lotu. U gory widzisz wielki szyb, ktorym prawdopodobnie sluzy za droge wylotowa.

Wasilij_Morozov - Mowilem, ze kilku naszych zginie. Jeszcze jeden, i bedziemy mogli komfortowa usiasc w transporterze.

Peter_Serge Spogladam w strone wylotu tunelu. - A tam co sie k**** dzieje?

Max_Bernet - MOże tym? - wołam, starając się dostać w pobliże maszyny

Samir_Duran Pojawia sie coraz wiecej zolnierzy UED, a do tego za waszymi plecami pojawiaja sie zerglingi

Rayan_Travl - ZERGI!

Rayan_Travl Biegne w poblize transportera.

Samir_Duran Kilku kolejnych zolnierzy zostaje rozszarpanych

Peter_Serge - CKM NA TYLY! JUZ!

Wasilij_Morozov - Firebatci, bronic tylow.

Max_Bernet Teraz nie patrząc już na nic staram się dostać do transportowaca zabijając stojących mi na drodze

Wasilij_Morozov - Biegne w strone transportera.

Samir_Duran Major zostaje otoczony, z szalenczym smiechem na ustach wyciaga ladunek wybuchowy i zaczyna biec w kierunku tunelu z ktorego wynurzaja sie bestie. Nim zerglingi zdolaja go dopasc jaskinia wstrzasa gigantyczna eksplozja ktora grzebie tunel za wami.

Peter_Serge - Ja wam dam, od tyłu nie po bozemu... - mierze i posylam rakiete prosto w strop nad zergami.

Wasilij_Morozov - Serge, poslij w tunel rakiete i zasyp tych sk******.

Max_Bernet <a rakieta Petera otworzy go na nowo...>

Wasilij_Morozov - I mamy dziada z glowy, to otwiera mi droge do awansu.

Samir_Duran Serge - niestety rakietnica nie chce wypalic, najpewniej uszkodzila sie podczas upadku

Peter_Serge <Samir, ty jakis overmind jestes>

Wasilij_Morozov <Infested Duran>

Rayan_Travl - A jednak byl z niego jakis pozytek.

Samir_Duran Jednak to nie koniec poniewaz jestescie przygwozdzeni przez zolnierzy UED, ktorzy maja nad wami kilkukrotna przewage liczebna.

Max_Bernet dopadam transportera i szukam otwartego włazu

Peter_Serge - Co za [beeep], widac ze spod malych krzywych raczek UED- wywalam cholerstwo.

Samir_Duran Rayan - udaje ci sie przygwozdzic wrogow ogniem zaporowym

Wasilij_Morozov Rzucam granatem w grupe UEDowcow.

Rayan_Travl Strzelam dopoki nie skonczy mi sie amunicja.

Samir_Duran Max - Podchodzi do ciebie porucznik Skully: - Jestes pilotem?

Peter_Serge Wyciagam z plecaka pociski od rakietnicy, odbezpieczam i ciskam w grupke przeciwnika.

Wasilij_Morozov - Nie wezmiecie nas zywcem!

Max_Bernet - Ta jest , sir!

Samir_Duran udaje wam sie powstrzymac wroga, ale wyglada na to, ze jest tu caly garnizon wroga...

Wasilij_Morozov - Szybko, do transportowca!

Samir_Duran Max - TO zabierz nas stad szybko! - porucznik wyskakuje z transportera i wola reszte:- Chlopaki! Do srodka szybko!

Wasilij_Morozov Ide na koncu i oslaniam reszte.

Samir_Duran Wasilij - Padasz na ziemie odrzucony eksplozja Machenbergera, ktorego rozsadzil jeden z pociskow.

Max_Bernet Siadam za sterami i odpalam poszczególne podzespoły

Peter_Serge - Poruczniku!

Wasilij_Morozov - O kur... zafajdany grubas...

Max_Bernet Katem oka sprawdzam poziom paliwa

Peter_Serge Wyciagam pistolet i podnosze porucznika.

Samir_Duran Wasilij - brakuje ci kilku metrow, ale wlaz zaczal sie juz zamykac

Samir_Duran - Szybciej k****! - slychac krzyk SKully'ego

Wasilij_Morozov Staram sie wstac, jezeli to nie mozliwe, czolgam sie do transportowca.

Max_Bernet - Wszyscy już są?

Rayan_Travl Ide za ta dwojka. Jak wlaz sie zamknie, to ich zastrzele.

Rayan_Travl - Dobra... - kopniakiem popedzam obu do srodka.

Samir_Duran - Odpalaj i jazda stąd!

Peter_Serge Bez ceregieli podnosze porucznika za fraki.

Wasilij_Morozov - Dziekuje Peter, naród jest Ci wdzieczny.

Max_Bernet Zwiększam obroty silnika, ale czekam na ostatnich maruderów

Samir_Duran <towarzyszu morozov i mateczka rassija toze>

Rayan_Travl Pomagam Peterowi wrzucic porucznika do srodka. Niech sobie cos obije.

Samir_Duran - Wszyscy juz sa!

Wasilij_Morozov <po prostu zawsze chcialem to powiedziec :P>

Max_Bernet Kiedy tylko znajdą się na włazie, zamykam go zagarniajać ich do środka

Max_Bernet zwalniam chamulce

Wasilij_Morozov - O kur... Ostroznie, dobra?

Max_Bernet i zaczynam jak najszybciej wznosić się w kierunku wyjścia

Peter_Serge - Jesli poczestujesz mnie papierosem, bede o wiele bardziej zadowolony.

Samir_Duran Slyszycie jakis halas. Wyglada na to ze podciagaja czolgi...

Wasilij_Morozov Wyciagam paczke fajek z kieszeni. - Masz, nalezy Ci sie.

Max_Bernet Szukam jakiegoś systemu uzbrojenia

Samir_Duran Statek szybko wylatuje górnym tunelem i bezpiecznie zmierza w przestrzeń kosmiczną.

Peter_Serge - No i gdzie jest kur** rakietnica jak jej potrzebuje, poje**** dzień - zapalam szluga.

Wasilij_Morozov - Ej, daj jednego...

Max_Bernet Sprawdzam radar na wypadek, gdyby ktoś nas ścigal

Samir_Duran Wygląda na to, że się wam udało. Z 60 osobowej grupy szturmowej pozostało tylko 12 ludzi...

Peter_Serge <przeciez sam mi dales szluga >

Wasilij_Morozov <cala paczke i zapomnialem zostawic dla siebie>

Peter_Serge - Dzierżi

Max_Bernet KIedy jesteśmy już na bezpiecznej wysokości, programuję autopilota i zapadam się w fotel pilota

Peter_Serge <trzymaj >

Wasilij_Morozov Zapalam papierosa.

Wasilij_Morozov <thx br0!>

Peter_Serge <OG 4 LIFE HOMIE>

Samir_Duran - Teraz mozemy wracac bezpiecznie na Tarsonis. Tylko nie zapomnij powiadomic naszych i potworow tej suki Kerrigan zeby nas nie zestrzelili...

Samir_Duran KONIEC

Rayan_Travl Yeeeee!

Peter_Serge <bije brawo>

* Rayan_Travl otwiera szampana.

End of #sesja_rpg buffer Sun Jul 20 22:14:18 2008

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sesja Naruto online dla rezerwowych

Drużyna pierwsza

Edycja druga: Póki śmierć nas nie połączy

Część pierwsza: U daimyo Kraju Ognia

Termin: 10.08.08 (niedziela), godz. 18:10-21:20

Klawiatur użyczyli:

Knight Martius ? Ryuujin (Mistrz Gry), znany też jako smoczy bóg. Profesja fanatyka smoków w końcu do tego prowadzi?

Bici ? Ookami Kishima

Siri ? Taira Hakkyou

boromir_blitz ? Taise Hakkyou

Silmaril ? Retsu Hagane

KaGeX ? Misio_Kagexio (operator kanału)

Mcam, Entman (Greenday), Bono (FaceDancer) ? goście

W końcu rozpoczęła się kolejna edycja sesji Naruto online. IMO nie jest to jednak powrót z przytupem, choć to nie oznacza, że było źle. Aby się tego jednak dowiedzieć, zapraszam do czytania.

Uwaga. Sesja ta dorobiła się cięć ze spamu i ogólnie skrajnego off-topu, na który pozwoliłem (bo w pewnym momencie była przerwa). Dodatkowo dwa przekleństwa zostały ocenzurowane. To wszystko.

Sesja właściwa?

<%Ryuujin> Zaczynamy!

<%Ryuujin> <Od teraz przechodzimy w tryb sesyjny, tj. komentarze okołosesyjne w takich nawiasach - to dla

Biciego.>

<%Ryuujin> <Mam tremę... Dobra, zaczynam.>

<%Ryuujin> Od ostatnich wydarzeń minął już miesiąc.

<%Ryuujin> W Konoha-Gakure panuje aktualnie spokój. Pogoda dopisuje całkiem nieźle. Choć ostatnio padała wręcz

ulewa, to jednak wszystko powoli schnie.

<%Ryuujin> Podczas tego miesiąca było bardzo mało poważnych operacji do przeprowadzenia. Także inne kraje nie

prosiły o pomoc Konohy, dlatego też shinobi mieli do roboty mniej niż zwykle.

<%Ryuujin> Ookami - znajdujesz się na swoim ulubionym miejscu treningowym. Planowałeś przedtem urządzić sobie

tutaj trening relaksacyjny, żeby nie tracić formy. Jednakże twoje plany legły w gruzach. To znaczy

niezupełnie: poćwiczyłeś sobie coś tam chwilę, a potem ułożyłeś się wygodnie pod drzewem i zacząłeś obserwować

chmury. Płynęły tak leniwie... Na tym spędziłeś już gdzieś tak około pół godziny. Nie wiesz jednak dokładnie,

ponieważ z czasem straciłeś rachubę czasu. Z oddali słyszysz już czyjeś wołanie: - Ookami! - Głos ten znasz

dobrze. Należy do dziewczyny.

<%Ryuujin> Taira & Taise - lecący dym. Poobijane ściany. Mężczyzna przybijający do drzwi tabliczkę z napisem:

"Nieczynne do odwołania". A potem krzyk skierowany w stronę dwóch słodkich postaci od tego samego mężczyzny: -

Jeszcze się doigracie, gów******! Zapłacicie za zniszczenia! - Te słodkie postacie, ten piękny wygląd...

Zgadnijcie, o kogo chodzi!

<%Ryuujin> Retsu - siedzisz w domu, zajmując się swoim kolejnym wyrobem. Pracujesz, co jakiś czas ocierając

sobie pot z czoła. Tym razem tworzysz miecz. Z tego, co widzisz, na chwilę obecną wygląda porządnie. Można

nawet powiedzieć, że go prawie skończyłeś. Po chwili spoglądasz na swoją kolekcję. Piękna rzecz... Po chwili

jednak z "transu" wyrywa cię dźwięk przypominający trzepotanie skrzydeł ptaka. Dochodzi on ze strony jednego z

okien.

<%Ryuujin> <Możecie pisać.>

<%Taira> - Ups... - w tym momencie zrobiłam niewinną minkę. - Ale skad ja miałam wiedzieć, że to wybuchnie?

<+Taise> - To nie nasza wina, prawda Taira? - mowie z niewinnymi oczkami.

<+Retsu> Podchodze powoli do okna i wpuszczam ptaka, zapewne ma wiadomość od kage

* Mcam ((?)) has joined #sesja_rpg

<%Taira> - Prawda! Przecież nawet nie miałam pojecia, jak to zmieszać!

<+Ookami> Powoli wstaje i niechętnie zaczynam kontynułować trening

<%Ryuujin> Taira & Taise: - A kij z tym - macha ręką właściciel restauracji. - Słyszałem, że podobno macie się

niedługo się stawić od Hokage czy co tam... W każdym razie zjeżdżajcie z dala ode mnie!

<+Taise> - By nam nie przeszkadzano, to by nie wybuchlo. Kto to widzial, zeby tak wpadac i straszyc krzykiem 'co

wy tu robicie?!'...

<%Ryuujin> Retsu - okazuje się, że to faktycznie jest ptak. Wpuszczasz go. Widzisz w jego nodze, że faktycznie

przysyła ci jakąś wiadomość.

<%Taira> - Ale to naprawdę nie nasza winaaa! - robię bardzo łzawą minkę, jakbym sie miała zaraz rozpłakać.

<%Ryuujin> Ookami - wstajesz i chcesz kontynuować trening. Widzisz, że to Maki do ciebie biegnie. Widać, ma coś

do ciebie...

<+Retsu> Ściągam liścik z nogi ptaka i odczytuje go lekko mrużąc oczy, czego tym razem chce Hokage

<+Taise> Przytulam Taire - Wlasnie! Nie nasza! Chodz, Taira, pojdziemy sie gdzies indziej pobawic...

<+Ookami> Powoli czekam aż dobiegnie a następnie pytam o co chodzi

<%Ryuujin> Retsu - czytasz liścik. Okazuje się, że Hokage wzywa do siebie.

<%Taira> - Aha... - mówię smutno. Po chwili jednak szepczę do braciszka: - Hokage? Chyba nie przez to, co

zrobiliśmy ostatnio?

<%Ryuujin> Ookami: - Ookami! Dobrze, że jesteś! Czcigodna Hokage chce, żebyś się u niej stawił!

<+Retsu> -Ehh.- Wzdycham w duchu.- Oby tym razem to było coś waznego, potrzebuje ciszy i spokoju, nienawidze

niepotrzebnego marnowania zcasu

<+Taise> Patrze na Taire i chwile sie zastanawiam. Zaraz potem usmiecham sie i mowie z cala pewnoscia -

Nieeeeeeeee

<+Retsu> Po czym zabieram swój ekwipunek, plecak i ulubiony kunai w dłoń i wyskakuje przez okno i powoli ruszam

w strone Budynku Hokage

<+Ookami> Szybko używam techniki Shunshin no Jutsu w prubie dostania się do trzcigodnej Hokage

<%Taira> - To chodź! - ciagnę braciszka za rękę, byle dalej od tego niemiłego pana. - Zobaczymy, gdzie się można

jeszcze pobawic!

<%Ryuujin> Cała wasza czwórka zmierza w stronę siedziby Hokage. Oczywiście nie znacie siebie nawzajem. Jeszcze...

<+Taise> - Uhm! - Przytakuje radosnie i biegne za Taira

<%Ryuujin> Po pewnym czasie docieracie wszyscy do siedziby Hokage. Jesteście obok jej gabinetu. I przy okazji

zauważacie siebie nawzajem.

<%Ryuujin> Ookami - ma ciemne włosy opadające do ramion, czarną koszulę i krótkie spodnie z nogawkami do kolan.

Do tego ma na sobie opaskę zawieszoną na szyi i kamizelkę chuunina.

<%Ryuujin> Retsu - to wysoki chłopak, raczej normalnej budowy, ma najeżone blond włosy i oczy koloru morza.

Ubrał się w długi płaszcz o wysokim kołnierzu sięgającym trochę powyżej nosa, zapinany z przodu na całej swej

długości, barwy czarnej z czerwonymi wstawkami. Pod płaszczem nosi spodnie i bluzę tej samej ciemnej barwy i

szare wygodne sandały. Na jego lewej dłoni znajduje się srebrny sygnet, natomiast w prawej dłoni trzyma kunai,

którym się bawi. Rzeczą, która najbardziej rzuca się w oczy, jest plecak przewieszony od prawej strony.

<%Ryuujin> Taira - wyróżnia się wśród innych dziewczyn. Jest wysoka i smukła, o świeżej, dziewczęcej cerze,

ślicznej buzi i sięgajacych ramion włosach wiśniowej barwy, lśniących w słonecznym świetle. Ma pomarańczowe

oczy, ukryte za zasłoną długich rzęs, jednak widać w nich nieme pytanie. Właściwie to w całej jej twarzy widać

wielki znak zapytania, skądinad uroczy. Jest także piegowata, wydaje się, że piegi nie schodzą jej z nosa

przez cały okrągły rok. Dalej, patrząc na smukłą sylwetkę, obleczoną z czarną, krótką tunikę i króciutkie

spodenki z jastrzębiem naszytym na lewej nogawce, odsłaniającymi długie i zgrabne nogi, a takze czarne

sandały, lekkie i przewiewne, odnosi się wrażenie, że ma się do czynienia co najmniej z modelką. Smukłą talię

otoczyła srebrnym paskiem, do którego przymocowała czarny zwój. Na dłoniach nosi sięgajace łokci czarne

rękawiczki, a powyzej łokcia ma dwie szerokie bransolety.

<%Ryuujin> Na nich wyryty jest znak Konoha-Gakure. Sprawia ogólnie wrażenie osoby słodkiej i niewinnej, a także

bardzo kruchej i delikatnej.

<%Ryuujin> Taise - jest to śliczna dziewczyna. Długie, czarne włosy z czerwonymi pasemkami sięgają jej poza

łopatki. Są ładnie zaczesane na boki i do tyłu. Tylko jedno, wydające się niesfornym pasmo opada na jej czoło

i twarz, dodając całości wizerunku uroku. Wręcz nieziemskiej śliczności. Jej piękne, zaopatrzone w

pomarańczowe tęczówki, wesołe i roziskrzone oczy także wydają się cudnie pociągające. Szczupła, piękniuchna

twarz ostatecznie potwierdza wszystko poprzednie, a prawdopodobnie piękne ciało ukryte zawsze pod luźnym,

czarnym kimono z jastrzębiem na plecach oraz bose nogi rozniecają fantazję. Głos ma melodyjny i miły dla ucha.

Jak muśnięcie płatków róż.

<+Retsu> Powloli mierze wszystkich od stóp po czubek głowy i porównuje ich fizyczne mozliwości na polu walki,

moze będą przydatni jako przynęta?

<+Taise> <Ka-eM nie wiem, czy tylko u mnie, ale wycina czesci opisow>

<+Ookami> Szybko i bez więkrzego zainteresowania patrze na wszystkie zebrane osoby

<%Taira> Wzdrygam się, gdy jeden z tych nieznajomych taksuje mnie wzrokiem. Czego on w ogóle chce?

<%Ryuujin> <Zamieściłem tak, jak napisalem i jak wyciąłem.>

<%Taira> <co ja mówiłam o skróceniu opisów?>\

<+Taise> Obejmuje obronnie Taire i patrze na tego ciekawskiego groznie.

<%Ryuujin> <Skracałem. ;] Nevermind.>

<+Retsu> <ja tam lubie opisy>

<+Retsu> <są potrzebne żeby się lepiej wczuć w postać itp.>

<%Taira> <tya, zwłaszcza, jak są uciete>

<%Ryuujin> <Tam, gdzie... Dobra, nieważne.>

<+Taise> <Ka-em - tnij opisy na pol i wysylaj w dwoch czesciach>

<+Retsu> <chwila>

<+Retsu> <bo mam tu nieścisłosć, wg ospisów i taise i taira to dziewczyny>

<%Taira> <to jest specjalnie zrobione>

<%Ryuujin> <No bo tak jest.>

<+Taise> <a tak nie jest?>

<%Ryuujin> Słyszycie zza gabinetu Hokage: - Proszę!

<+Retsu> <a taira pisze w pewnym momencie że ciągnie braciszka>

<+Retsu> <to co to jest? obojniak jakis, czy błąd tairy?>

<%Ryuujin> <Nie wszystko tak od razu. :D>

<+Taise> <ale twoja postac o tym nie wie, nie?>

<%Ryuujin> <Dobra, koniec off-topu.>

<%Taira> Wchodzę do gabinetu Hokage i od razu zacyznam: - Hokage-sama, bylismy grzeczni, żaden kot nie ucierpiał

w ostatnim tygodniu!

<+Taise> Wchodze za Taira - Nawet nie spalilismy zadnego ogrodka ostatnio!

<%Taira> - Nikt nie ucierpiał fizycznie!

<+Retsu> Patrze na dziewczyny zimnym wzrokiem,.- Czy one dalej wykonują zlecenia dla geninó?- myślę

<%Ryuujin> Hokage na wasze kwestie jedynie się uśmiecha.

<+Ookami> Szybkim krokiem wchodze do gabinet i rozglądam się do okoła po czym wzrok staje na pani Hokage.

<+Taise> Mowie ciszej - Z psychika gorzej...

<%Ryuujin> - Witajcie - mówi Piąta Hokage. - Cieszę się, że wszyscy się stawiliście, tak jak zamierzałam.

<%Taira> - I to naprawdę nie nasza wina z tą restauracją...

<%Ryuujin> - To nie w tym celu wezwałam was dwoje.

<+Taise> - No bo na nas nawrzeszaczal taki duzy, brzydki pan i to tak samo wyszlo...

<%Ryuujin> - Dosyć! - ucina ostro Tsunade.

<+Retsu> Zatrzymuje spojzenie na Hokage i dalej bawie się kunaiem ,

<+Taise> Patrze zdziwiony na Hokage a potem na Taire.

<%Taira> - No i wybuchło... Nie dlatego? A dlaczego?

<%Ryuujin> - Wezwałam was w konkretnym celu.

<%Ryuujin> - A mianowicie...

<+Retsu> Rozglądając się ponownie przyglądam się oczom dziewczyn. - Ciekawy kolorr.- Myślę.- Może jakieś

DouJutsu, polularne w tej wiosce

<%Ryuujin> Hokage patrzy na wszystkich, wyliczając po kolei: - Ookami Kishima. Retsu Hagane. Taira Hakkyou.

Taise Hakkyou.

<%Ryuujin> - Nie pomyliłam się, są wszyscy.

<+Taise> Widzac, ze jeden z tamtych sie na mnie patrzy usmiecham sie do niego.

<%Ryuujin> - Teraz do rzeczy: wezwałam was tu na misję.

<+Retsu> -Czemu ona się uśmiecha?- Przechodzi mi przez myśl. - Przecież anwet mnie nie zna

<%Taira> - Misja? Juz sie zaczynałam nudzic, a ty, Taise? - szczerzę radosnie ząbki.

<+Taise> - Taira! Misja! Yetta! - Podskakuje

<%Ryuujin> - Posądzam, że nie będzie ona łatwa, dlatego też wzięłam uformowaną z was losową grupę chuuninów.

<+Ookami> Lekko się uśmiecham i spoglądam w strone Hokage

<%Ryuujin> - Przejdźmy do rzeczy. Ostatnio "zamówił" grupę ninja miłościwie nam panujący w Kraju Ognia daimyo.

<%Taira> - Daimyo? Łeeeee, to co to za misja? - mina mi rzednie od razu, jak tylko to usłyszałam.

<+Taise> - Hai! Mamy go zabic? Zaden problem!

<%Ryuujin> - Chce wynająć grupę ninja z Konohy jako ochraniarzy pewnej konkretnej osoby. Mówił coś o swojej

córce, która niedługo chce z kimś wyjść za mąż...

<+Retsu> -Cholera. Wysyła mnie z kimś kogo nie znam. Wolałbym grupę dwuch shinobi z mojej rodzimej wioski, z

nimi nie byłoby brania jeńców i szukania łatwych rozwiązań.- mrucze

<+Retsu> <dwóch>

<%Ryuujin> Tsunade uśmiecha się mimowolnie. - Świetnie by było, ale nie, nie zabić.

<%Taira> - Co? - znowu robie łzawą minkę. - Tylko nie eskorta! Ja chcę rozpierduchę!

<+Retsu> -Zabić!- Usłyszałem od jednej z sióstr.- Hmm moze z tej jednej będzie jeszcez porzytek

<+Taise> - Ja chce powalczyyyyyyyc...

<%Taira> - Ja teeeeeeeż...

<%Ryuujin> - Wystarczy! Mówił, że ta misja będzie niebezpieczna, stąd wybrałam tych shinobi, którzy mnie się

wydają jednymi z lepszych w swoim fachu.

<+Ookami> heh spokojnie wkładam ręce do kieszeni i uśmiechając się patrze w sufit gdzie miałem nadzieje zobaczyć

chmury

<%Taira> - Ale mogę zrobić z tą panna co tylko będę chciała?

<%Ryuujin> - Taise i Taira. Wzięłam was, ponieważ poleciła mi was kandydatka na jounina, Karya Shisho.

Powiedziała, że jesteście naprawdę dobrymi ninja, chociaż młodymi.

<%Ryuujin> - Ookami i Retsu też się przydadzą. Zresztą tego drugiego chciałabym wyznaczyć na dowódcę grupy.

<+Retsu> Karya? czy to nie ta postrzelona panna- przeszło mi przez myśl.- Jeśli ona ich poleciłą to będzie jatka

<+Taise> - Karya? Taira, kto to byl?

<%Ryuujin> - Daimyo określił tę misję jako rangę S, więc wszelkie decyzje podejmujecie na własną

odpowiedzialność. Zgadzacie się?

<%Taira> - Że niby Karya-chan? Ale dlaczego ona nie moze tego zrobić?

<+Retsu> Przyjmuję misję Hokage-sama

<%Ryuujin> - Powiedziała, że bierze urlop, bo ma porządki w bibliotece swojego klanu czy coś... Ta papierkowa

robota wręcz mi urywa głowę...

<+Ookami> powoli opuszczam wzrok na trzcigodną Tsunade poczym kiwam głową mówiąc- Dobrze...

<%Taira> - No dobrze, niech juz będzie...

<+Taise> - Mmmmm... nie ma ciekawszego niiiic?

<+Taise> - No dobra, skoro Taira sie zgadza...

<%Ryuujin> - Retsu. W szczególności uważaj na Taise i Tairę. Oni są młodsi od ciebie i Ookamiego, więc dbajcie o

siebie.

<+Retsu> Dziwne że Hokage wybrała mnie, przeciez słyszała o moich zasadach, wie jak pracuje

<%Taira> - Na nas nie trzeba uważać!

<+Ookami> Powoli patrze na wszystkich z drużyny kiedy mój wzrok zatrzymóje się na Retsu* Szukam w nim czegoś

czym by się wyrużniał i szybko odwracam wzrok

<+Retsu> Spogladam na dziewczyny i mówie- Oczywiście ze nie trzeba o was dbać. Wiem o tym

<+Taise> Chichotam cicho. - Nie. Nie trzeba - ,ruze przy tym slicznie oczy

<%Ryuujin> - Retsu, uważam, że w tym akurat wypadku powinieneś objąć dowództwo nad grupą. Coś czuję, że to

wyjdzie tylko na dobre.

<%Taira> - My juz sobie poradzimy! - szczerzę wesoło ząbki.

<+Retsu> Dobrze, gdzie się mamy dostać, potrzebuje szczegółowych informacji na temat misji i drogi która mamy

przebyć

<+Taise> - Uhm! - Przytakuje - To wyruszamy?

<%Ryuujin> - W porządku, skoro przyjęliście tę misję, to tak. Jest południe i macie czas na "jak najszybciej".

Przygotujcie się więc i ruszajcie na południowy-wschód. Mniej więcej w centrum znajduje się siedziba daimyo

Kraju Ognia.

<+Taise> - Ullllleeeeee... to jeszcze mamy siedziec i sluchac, co, gdzie i jak? Zero zabawyyy...

<%Ryuujin> - Mam nadzieję, że wyraziłam się dosyć jasno. Ruszajcie. Pytania?

<%Taira> - Ale mogę dać z plaszczaka tej panience, jak sie będzie rzucać? Prooooszęęęę... - robię przy tym tak

słodka minkę...

<+Taise> - Prosimyyyyyy...

<+Retsu> Jeśli reszta wychodzi ja zostaje jeszcze na chwile

<%Ryuujin> - Taira, Taise! Ja tu gadam i gadam, a wy dwoje dalej swoje!

<%Taira> - Ale prosimy tak ślicznieee...

<%Ryuujin> - Zresztą... Dalej nie strzępię języka. Odmaszerować. Powodzenia.

<+Taise> - Taira... - drze - Hokage jest straszna...

<%Taira> - Nooo... Okropna...

<+Taise> - I zla...

<%Taira> - Nie pozwala sie nam pobawić...

<%Ryuujin> Już wszyscy wyszliście.

<+Ookami> Powoli kieruje się w strone wyjści poczym czekam aż reszta osób także wychodzi

<+Taise> - Chodz, Taira! Trzeba sie spakowac!

<+Retsu> Spokojnie wychodze z pomieszczenia i gdy i reszta wyjdzie mówie do nich cicho- Za 30 minut pod bramą

południową

<%Taira> - Aha! - i ciągnę Taise do naszego domu...

<+Retsu> -Żadnych spóźnień.- kończę po czym urzywam shunshin no jutsu.

<%Ryuujin> <Opiszcie, co tam bierzecie, jak się znajdujecie w domach.>

<+Ookami> Szybko się kieruje do domu Pakuje Szybko Maści oraz wszystko brnie Shinobi...

<+Ookami> Ekwipunek:20 shurikenów ( w tym 10 na sznurku 5 kunai 3 wybuchające kartki)

<+Retsu> W domu zabieram dodatkową ilość prowiantu, wody i apteczkę, tylko po co, chyba bo tak powinien zrobic

dowódca, zco za głupota. Na koniec zabieram na zapas dwie paczki kunaiów i shurikenów oraz plusowy zwój do

kieszeni.

<+Taise> Kiedy dobiegamy an miejsce, szybko pakuje swoj sprzet. Pelne uzbrojenie, lacznie z lukiem. Kolczan ze

strzalami mocuje na udzie, nieco ponizej biodra. Do tego prowiant, woda, kompas... No i oczywiscie bardzo

wazna szkatulke z 'medykamentami'...

<%Taira> Gdy tylko wadne do pokoju, od razu zabieram moje skarby: znaczy sie, zwoje. Dodatkowo bomby dymne do

dywersji, podstawową bron ninja i to pakuję do torby. Zastanawiam sie jeszcze nad moim najbardziej

problematycznym zwojem, ale po chwili przypinam go do paska. Przyda się.

<+Retsu> Na wszelki wypadek dodatkową odzież i powoli mając jeszcze duzo zcasu udaje się pod południową bramę.

<+Ookami> Szybko zabieram jeszcze prowiant i keruje się pod brame południową

<%Taira> - Taiseee... Weź cos do żarcia, dobrze?

<+Retsu> Po drodzez akupuje mape

<+Taise> - Uhm! - To mowiac biore jeszcze prowiant i wode dla Tairy. - A ty poslanie spakoj dla nas!

<%Taira> - Ale ja go nie zmieszczę! - no mam problem... Bo jak sie posiłanie do tej torby zmieści, jak ta juz

wypakowana?

<+Taise> - No to powiedz, gdzie to jest, bo nie pamietam! To ja zabiore!

<+Retsu> Opieram się o drzewo nieopodal bramy i spokojnie oczekują na reszte grupy

<%Ryuujin> Retsu & Ookami - znajdujecie się już przy bramie południowej. Jeszcze Taise i Taira się nie zjawili.

Ale do końca pół godziny zostało jeszcze trochę czasu.

<%Taira> Wyciągam posłanie spod mojego łóżka, zwijam je i podaję Taise. - Tu jest.

<+Taise> - Uhm - Odbieram i pakuje reszte rzeczy. - Gotowa?

<%Taira> Sprawdzam, czy wszysto mi potrzebne wzięłam. Chyba tak. Poprawiam bransolety. Ich zapiecie jest

niebezpiecznie blisko, jeden ruch... Potrząsnełam głową. Przecież ja Taise nie zostawie na tym łez padole! -

Gotowa! Chodź!

<%Ryuujin> W końcu już wszyscy znajdujecie się przy bramie południowej.

<+Taise> - Jestesmy! - Wolam radosnie do tych, co juz sa.

<+Retsu> -Wszyscy gotowi?- jeśli tak to mam do was jeszcze dwie sprawy- Mówią i nie czekając na odpowiedź ciągnę

dalej.- Wyliczcie mi szybko co wźzieliscie

<%Taira> - To, co potrzeba, prawda, Taise?

<+Taise> Usmiecham sie - Ni mniej, ni wiecej!

<+Ookami> szybko wymieniam co wziołem patrząc bielutkie chmurki

<+Retsu> -Dobrze.- A tearz druga sprawa.- Mówiac to wyciągam z kieszeni trzy blaszki.

<+Retsu> -To są nieśmiertelniki. Taki prezent odemnie, gdyby coś się wam stało żeby mozna was było rozpoznać,

noscie je ze sobą, jak łańcuszki.- Kończę spokojnie i daje im je.

<+Taise> - Eee? - Odbieram lancuszek. Ogladam go. - Nieladny...

<+Ookami> Zakładam nieśmiertelnik poczym bez słowa patrze w chmury

<+Retsu> Następnie wyciągam mapę, przyglądam się jej chwile i zapamiętuję część szlaku.- Ruszajmy.- Mówie i

wychodzę za brame.

<%Taira> - Przyda sie do zidentyfikowania waszych zwłok... Ale racja, nieładny... I mi nie pasuje.

<+Taise> - Ja tego na szyje nie zaloze...

<+Retsu> -Bez gadania, ubierać i w drogę.

<%Ryuujin> <Z/w.>

<+Taise> Wkrzywiam twarz w gescie zwanym popularnie 'fochem' - Nie zaloze! O!

<%Taira> Przewiazałam jakos to brzydkie coś przez pasek. Jak on w ogóle mógł nam to dać?

<+Retsu> Jeśli ci łatwiej to schowaj do kieszeni. Ale nie zgub.

<+Retsu> -Czemu te dzieciaki tak się wygłupiają?- Myślę.

<+Ookami> Stoie i czekam aż Retsu ruszy po czym doganiam go i przeganiam o centymetr

<+Taise> Po chwili namyslu wrzucam naszyjnik za dekolt. - I nie widac, hihi!

<%Ryuujin> Wszyscy - krótko po podroczeniu się wyruszacie w drogę. Jest aktualnie południe.

<+Retsu> Oglądam się na bok i widząc Ookami'ego uśmiecham się do siebie chytrze.

<+Taise> <mozna prosic o zaznaczenie mysli cudzyslowami? "mysl"?>

<%Taira> - To był niezły pomysł, Taise... A tak w ogóle, cieawe, ile to potrwa... Koty się moze rozmnożą...

<+Retsu> <oczywiście, mój błąd szybkosci>

<+Retsu> "idąc rozglądam się po okolicy, staram sie uważać na wszelkie niebezpieczeństwo"

<+Taise> - Wyprobujemy nowy luk! - To mowiac pokazuje Tairze piekna bron z czarnego drewna.

<%Taira> - Ale ja chcę pierwsza, dobrze?

<+Taise> - Uhm! O ile nie bede musial go uzyc na misji. Ale kotka pierwszego ty ustrzelisz, obiecuje!

<%Taira> - No to fajnie!

<%Ryuujin> Podróż zajmuje wam już kilka godzin. Nie wiecie tak dokładnie, gdzie to może się znajdować, gdyż

biegniecie tam po raz pierwszy. W pewnym momencie docieracie do pewnej góry. Jesteście już zmęczeni, ale coś

czujecie, że znajdujecie się już niedaleko.

<+Retsu> -Ookami.- Szepce do towarzysza. Znasz się na przywoływaniu isto?

<+Ookami> -Nie. Odpowiadam ktrótko...

<+Taise> - Hmmm... Taira, a moze uzyjesz Reki Smierci? Hihi, to bedzie fajne!

<+Retsu> -Hmm.- cainam wargi.- A wy dzieciaki? Potraficie przywoływać istoty?

<%Taira> - Zwłaszcza, jak mi sie świeci na rózowo, prawda? Nie, nie umiem.

<+Taise> - Eee? - Patrze ze zdziwieniem - Nieeeeeeeee

<%Taira> - Tylko zabawę zabierają.

<+Taise> - Wlasnie...

<%Ryuujin> W pewnym momencie nagle czujecie, że ziemia nieco drży. Potem zauważacie, że znad góry spadają w

waszą stronę wielkie kamienie. Innymi słowy, lawina.

<+Retsu> -Więc cos juz o was wiem. Powiedzcie w czym się specjalizuyjecie, nie musicie mi zdradzać waszych

sekretów tylko specjalizacje np. piromania itp. -"tu wymownie patrzę na dziewczynki

<%Ryuujin> <Nie wiem dlaczego, ale tak jakoś średnio chce mi się prowadzić.>

<+Taise> - Taira! Uwazaj! - Biore dziewczyne za reke i uciekam szybko z drogi glazom

<+Retsu> -Cholera.- Rozmowe przerwałą lawina.- Unik.- Krzyc e do reszty

<%Taira> Biegnę za Taise, w koncu mnie ciagnie.

<+Retsu> <zmęczenie?>

<+Taise> <nowa gra? ;p>

<+Ookami> Szybko używam Shunshin no Jutsu unikając Lawiny

<%Ryuujin> <Przeszły zapał. ;]>

<+Taise> <dociagnij troche chociaz>

<%Ryuujin> <Nie ma innego wyjścia.>

(?)

<+Retsu> <i skończymy kiedy indziej>

(?)

<+Taise> <2 - 3 Ha pociagniesz>

<%Ryuujin> <No muszę.>

<%Ryuujin> <Dobra, koniec off-topa.>

<+Retsu> -Nie rozdzielać się i nie rozbiegać.

<%Ryuujin> Wszyscy unikacie spadających kamieni. Po chwili drżenie ziemi ustaje, kamienie przestają się osuwać.

Pod słońce zauważacie czyjeś sylwetki. Ale słońce tak świeci, że nie możecie dostrzec, kto tam stoi. Są tam

chyba 2-3 osoby.

<+Taise> - Taira, mi sie wydaje, ze tamten za duzo nakazuje...

<+Retsu> -Cicho młoda. Chyba mamy towarzystwo

<%Taira> Patrzę sie w górę. - Troszeczke... Ty, popatrz na to... Może to oni spuscili lawinę?

<+Ookami> Przyglądam im się (Pytanko do KM czy dzięki DouJutsu moge je zobaczyć)

<+Taise> Przygryzam warge - Gdyby tylko byli blizej...

<%Taira> - Mozemy ich zestrzelic przecież.

<%Ryuujin> Ookami - widzisz coś więcej, ale nadal są to ciemne sylwetki. Nie możesz rozpoznać po wyglądzie, kto

tam stoi.

<+Retsu> *w jakiej są odległości*

<%Ryuujin> Wszyscy - po chwili słońce was oślepia nieco bardziej. Wówczas te sylwetki znikają.

<%Ryuujin> Byli daleko.

<%Ryuujin> Bardzo wysoko nad wami.

<+Taise> - To musieliby byc gorsi w unikaniu, niz ten chlopak, co to za Karya-chan lazi ciagle...

<+Ookami> Patrze pytająco na Retsa...

<+Retsu> -Zaczyna się robić ciekawie.- Mówie do reszty.- Wszyscy cali.- W moich ustach brzmi to zimno, jakoś

bezuczuciowo.

<+Ookami> Rozglądam się szybko

<%Taira> - Nooo... Ale on robi fajne miny, no nie?

<+Taise> - Uhm! - Mowie z entuzjazmem i usmiechem -Cali! Ale tym chamom nie daruje...

<+Taise> - Nooo, najlepwiej, jak go ona zaczyna nazywac tak smiesznie, hihi!

<+Retsu> -Rozumiem. Jeszcze się zemścisz mała.- Teraz mamy misję do wykonania

<%Ryuujin> Patrzycie w pewnym momence w kierunku trochę innym, niż jest ta góra. Zauważacie jakieś budowle. Nie,

masę budowli. Czyżby to była wioska, w której mieszka daimyo Kraju Ognia? Sądząc po dużym stojącym tam

budynku...

<+Retsu> "Ruszam dalej będąc jednocześnie bardziej ostrożnym"- Wracając do rozmowy, jaka jest wasza

specjalizacja?

<+Taise> - Rozpierduuuu!

<%Taira> - On mnie też tak nazywał... - w tym momencie smutnieję.

<%Ryuujin> Trakt prowadzący do wioski (?) nie prowadzi specjalnie do niebezpieczeństwa.

<%Taira> -I to totalne.

<+Ookami> Rozglądam się idąc za Retsu

<+Retsu> -Dziewczyny tai, nin czy gen? blisko czy krótkodystansowe?

<+Taise> - T-taira... - Przytulam ja. Juz dawno przysiaglem ze znajde tego bydlaka!

<%Taira> Szepczę do Taise: - On myśli, że jesteś dziewczyną... Zupełnie jak tamten.

<+Taise> - Hihi! - Smieje sie - Morderstwa! - Mowie z duma - Moge zabic cokolwiek trzeba!

<+Ookami> NIn i Tai z Odrobiną Dou mówie szybko

<%Ryuujin> Ookami - widzisz naturalny krajobraz. Drzewa, krzewy, góry... Jest tu całkiem piękny widok. A

stosunkowo niedaleko wioska.

<%Taira> - Totalne rozpierdu, łacznie z bombami i tego typu...

<+Retsu> "-Hmm, Doujutsu, czyli nie one ale ten gość, moze się przydać"

<+Taise> - Ja wole trucizny, ale fajerwerkow nigdy za wiele

<%Ryuujin> W końcu docieracie do granicy wioski.

<+Retsu> -Przyjąłem te informację. Ruszajmy do wioski. Pora spotkać się z Daimyo

<%Taira> - A ja wolę fajerwerki. Pamiętasz tą bobmę? Bita śmietana była urocza!

<%Ryuujin> Przy okazji jeden z tutejszych dwóch strażników wita was miło jak... - Stać!

<+Taise> - Taa, dlaczego kazali nam wmyc te sciany? Nie lepiej bylo zlizac?

<%Ryuujin> - Z czyjego rozkazu tu jesteście?

<+Ookami> zatrzymóje się przed strażnikiem i próbuje się przujżeć jego punktą witalnym

<+Taise> - Witam pana! -Mowie szczerzac zabki i patrzac mu w oczy - Wpusci nas pan prawda?

<+Taise> Usmiecham sie przy tym urokliwie.

<%Taira> - Bo wie pan, Hoage-sama nas przysłała... - uśmiecham się równie urokliwie.

<+Retsu> -Przybyliśmy z rozkazu(ten wyraz nie chce mi przejść przez gardło) Hokage.- Zostaliśmy wynajęci przez

Daimyo

<%Ryuujin> - Yhym... Ile możecie zagwarantować w tym prawdy?

<+Retsu> Prowadź nas do niego boe nie mam ochoty tu dłużej sterczeć

<+Taise> - Taira! On odmawia! Juhuuuu!

<%Ryuujin> Ookami - w jego punktach witalnych nie dostrzegasz niczego szczególnego.

<%Taira> - Łiiii!

<%Ryuujin> - Puśćcie ich! - słyszycie czyjś kobiecy głos.

<+Ookami> Dużo. Mówie poczym sięga powoli po kunaia

<+Taise> - Mozemy powalczyc? Mozemy?!

<+Retsu> Spójż na opaski na czołach moich towaryszy. Chyba mówią same za siebie

<+Retsu> A jeśli dalej nie wieżysz to spytaj Daimyo, ja nie mam czasu na cackanie się z motłochem

<%Ryuujin> Oglądacie się w tę stronę. Widzicie, jak naprzeciw was stoi całkiem ładna kobieta z czarnymi, krótko

ostrzyżonymi włosami i ciemnoniebieskimi oczami.

<%Ryuujin> - Mówią prawdę. Przybyli z rozkazu daimyo - oznajmia kobieta.

<+Taise> - Ulleeeee... zero zabawy...

<%Ryuujin> Tamtemu chyba ugrzęzło w gardle.

<+Retsu> "odwracam się i badam wzrokiem kobietę, czyzby pomocniczka zsamego Daimyo?"

<+Ookami> Chowam Kunaia i bez uśmiechu przyglądam się dziewczynie...

<%Taira> Nooo... Oni są strasznie niedobrzy...

<%Ryuujin> Retsu - widzisz znak Konohy, ale jakichś znaków szczególnych nie do końca.

<+Taise> - Ja nadal skacze rpzy strazniku. - To co? Powalczymy? Tak! Taaaaak! Powalczmy!

<%Ryuujin> Strażnik, drżąc trochę, odsuwa się i mówi: - Prz-przepuszczamy was. Wchodźcie, ale to szybko!

<+Retsu> "hmm, nie znam tej kobiety, chyba jest jouninem"

<+Retsu> -Pochodzisz z Konohy? - pytam właścicielke błękitnych opczu

<%Ryuujin> - No! - przytakuję triumfalnie kobieta. - Chodźcie, zaprowadzę was do daimyo.

<+Taise> Patrze na straznika obrazony - Baka... - Ide przez brame lapiac za reke Taire

<%Taira> - On sie nam nie da pobawić... - mówie do Taise. - Chodź, poszukajmy kogos ciekawszego.

<+Ookami> Wchodze idąc blisko przy dziewczynie

<+Retsu> "nagle chwytam małą dziewczynę i uspokajam ja mocnym ściśnięciem ramienia"

<%Ryuujin> - Tak, byłam w Konoha. Ale pracuję obecnie jako ochrona daimyo Kraju Ognia.

<%Taira> <Tairę czy Taise?>

<+Retsu> -Nie wygłupiaj się więcej, mamy tu zadanie.

<%Ryuujin> <Retsu, Tairę czy Taise?>

<+Retsu> <taise>

<%Ryuujin> <Z/w.>

<+Taise> - Ala! To boli! Pusc!

<%Taira> - Ty...! ZOSTAW, DEBILU! - i w tym momencie przypuszczam ofensywne kopniecie na Retsu.

<+Retsu> "trzymam ją jeszcze chwile po czym puszczam i mówie"- Uspokój się powtarzam, nie jesteś dzieckiem.

<+Ookami> Szybko żucam shurikana milimetr od ubrania retsu

<+Ookami> poczym patrze mu prosto w oczy

<+Taise> Tule sie do Tairy, masujac ramie. - Ala...

<%Taira> <nie pośpieszyliscie sie trochę?>

<+Retsu> <ostro to wyszło>

<+Ookami> <nie no czemu ;p>

<%Ryuujin> Taise - kiedy chcesz kopnąć Retsu, nagle coś zatrzymuje twoje kopnięcie. Spoglądasz, co to takiego.

Okazuje się to być jakieś żelazo podzielone na drobne cząstki.

<%Ryuujin> Kobieta patrzy na was z politowaniem.

<%Taira> <chyba Taira>

<+Taise> <to Taira kopala ;p>

<%Ryuujin> <Tfu, Taira, sorry. ;]>

<+Taise> - On zaczal! - Wskazuje na tego niedobrego

<%Taira> - Osz! - i w tym momencie przytulam braciszka. - No już, on ci już nic nie zrobi, a jeśli tak, to go po

prostu zabije.

<+Retsu> -Proszę was, nie wygłupiajcie się, nie mamy na to czasu. Jesteście Chuninami, bądźcie dorośli

<%Taira> - Masz przeprosić Taise!

<+Retsu> -A Ty Ookami.-Patrze na niego zabójczym wzrokiem.- Nie lekcewarz dowódcy

<+Retsu> -W mojej ojczyźnie ścieliby cię za to.

<%Ryuujin> - Ja idę do siedziby daimyo - mówi ta kobieta. - Wy róbcie, co chcecie. Jeśli chcecie się udać do

daimyo, to za mną.

<+Taise> - Ja nie chce od niego przeprosin... - Mowie z wyrzutam i przytulam sie do Tairy

<+Retsu> "na zarzut dziewczyny tylko wzruszam ramionami, chyba kpi-myślę"

<+Ookami> Patrze na Retsy poczym znowu kieruje się za Kobietą

<+Retsu> "Ruszam za kobietą"- Idziecie.-mówie do reszt?

<%Taira> - Przepros, bo nie bedziemy cie słuchać.

<+Taise> - I tak nie bedziemy przeciez...

<%Taira> - Udawalibyśmy...

<%Ryuujin> - Hm... Jak wy oboje się nazywacie? - pyta się kobieta Tairę i Taise.

<+Taise> - Ale chodzmy, bo tu nie ma zadnych zabawek...

<+Ookami> Odwaracam wzrok -Weście się ogarnijcie jak tak wam zależy to po powrocie z misji możemy powalczyć

<%Taira> - Ja jestem Taira Hakkyou!

<+Taise> Usmiechams sie dumnie - Taira I Taise Hakkyou!

<+Taise> - A ty, oneesama?

<%Ryuujin> - Nazywam się Rika. Ruszajcie wszyscy. Od was obu też chcę znać wasze imiona.

<%Ryuujin> To ostatnie powiedziała do Retsu i Ookamiego.

<+Taise> - Haaai, oneesamaaaa!

<%Taira> - Rika? I tyle? Łeee...

<+Retsu> Retsu Hagane-odpowiadam spokojnie.

<+Ookami> Ookami kishima Mówie krutko

<%Ryuujin> Rika kiwa głową. - To chodźcie.

<%Ryuujin> Idziecie wszyscy tam, gdzie was prowadzi ta kobieta. Po pewnym czasie ona staje.

<%Ryuujin> - Jesteśmy już na miejscu.

<%Taira> - Aha. A ten tam dalej nie przeprosił.

<+Taise> - Bo jest gupi!

<%Ryuujin> Jak widzicie, wioska nie jest duża. O ile to można uznać za wioskę... Ale to, przed czym stoicie,

wzbudza w was na zewnątrz autentyczny podziw. Budowla jest naprawdę ogromna jak na takie standardy. Jest ona

bardzo charakterystyczna.

<%Taira> - Gupi. I brzydki.

<+Taise> - I nikt go nie lubi.

<%Taira> - I żadna dziewczyna go nie chce.

<%Ryuujin> - Ej, ej, ej, nieładnie jest obrażać ludzi - upomina was oboje Rika (Tai & Tai).

<%Ryuujin> Wchodzi do środka.

<%Taira> - Phi! zasłużył sobie!

<+Taise> Chichocze. - Kiedy my prawde mowimy

<+Ookami> heh śmieje się cicho z Dziewczyn i patrze na nie uśmiechając się

<%Ryuujin> Rika zniknęła w środku budynku. Zostajecie wy sami czworo. Wejście jest nadal otwarte.

<+Taise> Odwzajemniam slodko usmiech tego drugiego - Taira, patrz. Patrzy sie na nas, hihi

<%Taira> - No, patrzy - szczerzę sie równie słodziutko.

<+Retsu> -Wchodzę do sali.

<+Ookami> Wchodze powoli za Retsu

<%Taira> - I przestał patrzeć.

<+Taise> Lapie reke Tairy i wchodze z nia. - No przestal...

<%Taira> - No i masz powodzenie, wiesz?

<%Ryuujin> Okazuje się, że ta sala jest jeszcze piękniejsza wewnątrz niż na zewnątrz. Rozmiary są naprawdę

spore, można nawet powiedzieć, że gigantyczne, a do tego gdzieniegdzie są charakterystyczne wzory - co jakiś

czas powtarza się motyw chińskiego smoka ziejącego ogniem.

<+Taise> - Zeby tylko od odpowiednich osob... - Wzdycham ciezko.

<%Taira> - Ano... Taise, paaatrz!

<+Taise> - Laaaaaal! Ale fajnieeeee! - Biegne z Taira do rysunkow

<+Ookami> Rozglądam się poczym kieruje się do przodu w poszukiwani Daimyo

<%Ryuujin> A na końcu sali znajdują się, jak zauważacie, Rika oraz jeszcze ktoś. To chyba sam daimyo Kraju Ognia.

<+Retsu> "Idę cały czas za kobietą, gdy staję robię to samo, a następnie wykonuje lekkie skinienie głowy"

<%Ryuujin> Taise & Taira - precyzja, z jaką wykonano rysunki, jest niesamowita. Uwzględniono każdą cechę tych

bestii, do tego jeszcze rozmiary dzieła jeszcze dodają uroku i dają wrażenie bardziej imponującego.

<%Taira> Dotykam rysunków na ścianie. - Taise... Moze mi sie to przydać do mojej własnej techniki, wiesz?

<+Taise> <tak, jak smoki wchodza w gre to opis bogaty ;p hehe, no offence zartuje tylko ;p>

<%Ryuujin> Rika klęczy naprzeciw kogoś, kto wygląda żywo jak daimyo.

<+Taise> - Hm? Ale jak? - Pytam.

<+Ookami> Potążam powoli za Retsu i rozglądam się obserwują piękne rysunki ścienne zastanawiam się co jest

ładniejsz Rysunki czy dziewczyny

<%Ryuujin> Ten zaś się uśmiecha, wstaje z siedzenia i mówi do was wzniosłym tonem: - Witajcie, ninja

Konoha-Gakure.

<%Taira> - Inspiracja. A teraz cii...

<+Retsu> -Witaj czcigodny Daimyo. czekamy na instrukcje

<+Taise> - Uhm - Wraz z siostra idziemy do prozdu, w kierunku reszty

<+Ookami> Kiwam głową bez słowa

<%Ryuujin> - Zaiste, cieszę się z waszego spotkania. Mówiąc bardziej młodzieżowym językiem, serio się cieszę.

<+Taise> - 'Czcigodny Daimyo' - Przedrzezniam po cichu i z chichotem Retsu

<%Ryuujin> Taise - czujesz na karku dotyk ręki Riki. - Ani słowa - mruczy.

<%Taira> Chichoczę cicho do wtóru z taise.

<+Taise> - U-uhm...

<+Ookami> śmieje się ciho z Tase

<%Ryuujin> - Ty tak samo - mówi Rika, kontynuując operację. To samo robi z Ookamim.

<+Ookami> po czym znowu przyglądam się Daimyo

<%Taira> - Nie dotykaj mnie! Pozwolił ci ktoś?!

<%Ryuujin> - Pozwólcie, że przejdę od razu do rzeczy.

<%Ryuujin> Taira: - Ani słowa - syczy Rika. Wnioskując z tonu jej głosu, ona nie żartuje.

<+Taise> Przytulam Taire - No juz dobrze. Posluchajmy chwile.

<+Ookami> Patrze jej w oczy z politwoaniem i tak jakoś ręce mi się składają w pieczęć "tygrsa"

<%Ryuujin> - Otóż mam nadzieję, że Piąta Hokage mówiła wam, w jakim celu was tu wezwałem.

<%Ryuujin> - Otóż chcę, żebyście byli ochroniarzami mojej córki, co powinniście już wiedzieć.

<+Retsu> -Mówiła że chodzi o ślub Twej córki, mamy ją eskortować.

<+Retsu> < ;-)>

<%Ryuujin> - Mówiłem tylko o ochronie, nie miałem na myśli eskorty. Niedługo, ponieważ już jutro, moja córka ma

wyjść za mąż za jednego z najlepszych kandydatów w całym Kraju Ognia.

<%Taira> - Za kogo?

<+Retsu> "Napewno- Myślę z ironią"

<%Ryuujin> - Poznacie go wkrótce - uśmiecha się daimyo.

<+Taise> Nieco ciemnosci, plus nudna gaweda sprawily ze cichy ziew wyrwal sie z moich ust. - Plasiam...

<%Ryuujin> - Nie szkodzi. Chcę, żebyście byli na tym ślubie jako ochrona. Ostatnio u mnie dzieją się takie

rzeczy, że szkoda po prostu mówić...

<%Taira> - Jakie rzeczy?

<+Taise> - Wlasnie, jakie rzeczy?

<+Retsu> -Słuchamy, każda informacja moze się okazać pomocna

<%Ryuujin> - I jeśli mojej córce spadnie włos z głowy, to wam nogi z d... Przepraszam, z czterech liter

powyrywam.

<+Taise> - Bo my jestesmy od zabijania rzeczy, prawda, Taira? - Usmiecham sie do siostrzyczki

<%Taira> - Noo... Ale posłuchaj, nie da mi jej przyłożyć z plaskacza, niedobrze...

<+Taise> - Ale zawsze mozesz przylozyc Retsu - Mruze oczy

<%Taira> - Jemu? Żebym sie cyzms zaraziła? Nie-e-e!

<%Ryuujin> - Pytacie się, jakie rzeczy? Cóż... Po prostu ktoś dybie na życie mojej córki. Boję się, że jeśli to

się posunie za daleko, to ona zginie. A ja jej śmierci nie chcę!

<+Ookami> teraz już lekki śmiech wyrwał mi się z ust

<%Taira> - Ale kto dybie? Kto?

<%Taira> - Jakieś podejrzenia?

<+Taise> - Kosmici!

<%Ryuujin> - Niestety nie mamy żadnych.

<%Taira> - Taise...

<+Taise> - No dobra to tylko zart byl...

<%Taira> - Kosmici to bedą w domu.

<+Taise> - A w jakich sytuacjach to sie dzialo?

<+Taise> - We snie? Czy w bialy dzien?

<%Taira> - Nie wiesz? W nocy, przy mrugajacych gwazdkach, pod samotnym drzewem...

<%Ryuujin> Taira i Taise - znowu poczuliście rękę Riki na waszych karkach. - Jeśli chcecie dalej tak gawędzić,

to wyjdźcie - syczy.

<+Retsu> "Milcze, wole nie wdawać się w tą rozmowe"

<%Ryuujin> - Nie wiem, naprawdę nie wiem - wzdycha daimyo, po czym siada.

<+Taise> - Ale ja tylko pytam pana o informacje, nooo...

<%Taira> - A zapytasz isę, czy mi przekopiuja tego smoka ze ściany? - pytam Rikę, usmiechajac się.

<+Ookami> Powoli zaczynam kierować czakre do płuc..

<+Ookami> i przeszywam Rike morderczym wzrokiem

<%Ryuujin> - To proszę o mniej infantylne domysły - mówi daimyo. - W każdym razie zgadzacie się?

<%Ryuujin> Taira: - Później.

<%Ryuujin> <Mówi Rika.*>

<+Retsu> -Oczywiście.

<+Taise> - A bedzie kogo zabic?

<%Ryuujin> - Będzie, będzie. Tych zbójów, którzy ośmielą się zaatakować jeszcze raz moją córkę.

<+Taise> - To zgadzam sie! - Wolam od razu

<%Taira> - I ja też! Nie moge zostawić Taise na pastwę Retsu!

<+Ookami> Kiwam głową wypuszczaiąc czakre z płuc...

<%Ryuujin> - Znakomicie. Teraz odpocznijcie, pewnie jesteście zmęczeni po podróży. Ślub będzie dopiero jutro,

więc macie dużo czasu. Rika, pokaż im kwatery.

<+Taise> - Hai! Taira, zostawimy klamoty i pojdzioemy sie pobawic na dworze?

<%Taira> - Ale najpierw przekopiuję tego smoka, dobrze?

<+Taise> - Uhm!

<%Ryuujin> - Oczywiście - odpowiada Rika. - Chodźcie. Jesteście zmęczeni i głodni?

<+Retsu> "Ruszam za Riką do pokoju."

<+Retsu> -Dziękuje, mam własny prowiant.

<%Ryuujin> Zmęczenia nie czujecie aż tak, ale głodni jesteście, i owszem. Szczególnie spragnieni.

<+Taise> - Tairaaaa... nie kaza nam spac oddzielnie, cooo?

<+Ookami> Potchodze do Retsu i kładąc mu ręke na barku pytam się -To co mały sparing?

<%Taira> - Mam nadzieję, że nie...

<+Retsu> kiedy tylko chcesz

<+Retsu> mały

<%Taira> Wyciagam czysty zwój i jakis klamot do rysowania i próbuję przerysować jakoś tego smoka.

<%Ryuujin> - Dobrze. Możecie się zakwaterować w jednym pokoju 4-osobowym albo dwóch 2-osobowych. Wybór należy do

was.

<+Taise> - Dwoch dwu!

<+Ookami> to może po jedzeniu zwracam się do Retsu

<%Taira> - Dwa dwuosobowe! Ja śpię z Taise!

<+Retsu> "spoglądam na Ookamiego,z prawdziwą ciekawością" Dobrze po jedzeniu

<%Ryuujin> Taira - próbujesz go jakoś przerysować, ale coś ci się wydaje na początku, że idzie ci to dosyć

nieudolnie. Cóż, w końcu ciężko się mierzyć z pięknem.

<%Taira> W miarę rysowania, mina mi rzednie. Przecież ja nie umiem rysować...

<+Ookami> Zmierzam do pokoju

<+Retsu> "Idę zjeść do swojego pokoju, w sumie to mam pokój z Ookamim"

<+Taise> - Taira... - Siadam przy niej i przytulam ja.

<+Ookami> gdzie otwieram prowiant i zaczynam jeść myśląc co potrafi Retsu

<%Taira> - Próbuję i mi nie idzie...

<%Ryuujin> Ookami & Retsu - dochodzicie do swojego pokoju. Wygląda on dosyć przytulnie. Jest w sumie pusty

(jedynie łóżka, meble etc.), więc możecie się bez problemu w nim zakwaterować.

<+Taise> - Na pewno ktos nam go przerysuje! Ale chodz, razem sprobujemy, moze wyjdzie lepiej!

<+Retsu> "-Także zaczynam jeść, popijając wodą z manierki."

<+Retsu> "Dlaczego on chce walczyć? I dlaczego tak broni tych dziewczynek?"

<%Taira> - Okej! - wyciagam drugi, zapasowy klamot do rysowania i podaje go Taise.

<+Ookami> Po zjedzeniu wychylam się przez okno i czekając na Retsu obserwuje chmurki

<+Taise> Odbieram klamot i zabieram sie do rysowania wytykajac jezyczek i lekko go przygryzajac.

<+Retsu> "w końcu po długim namyśle zadaje mu oba te pytania"- Ookami, czemu bronisz tych dziewczynek? To było

tylko upomnienie. I czemu chcesz się zmierzuć?

<%Ryuujin> Taira & Taise - wy próbujecie przerysowywać smoka. Co prawda, nadal ciężko jest się wam mierzyć z

pięknem, ale co szkodzi w końcu spróbować?

<%Ryuujin> Retsu & Ookami - nie jesteście już głodni.

<+Retsu> <upomnienie dla dziewczyny tej a nie dla OOkamiego>

<+Taise> - Hmmm... No nie wychodzi do konca dobrze...

<%Taira> - Ano... Będzie mi chyba musiał wystarczyć...

<+Taise> - Ale przynajmniej sami to narysowalismy! Wspolnie!

<%Taira> - O tak!

<+Ookami> Patrz na retsu i odpowiadam. -Nielubie jak ktoś atakuje słabszych. A co do tego drógiego to chce

zobaczyć na ile jest ślny Kapitan drużyny

<+Taise> - A ja porozmawiam z tym panem waznym, to na pewno kogos popraosi, zeby ci to rpzerysowal.

<%Taira> - Okej! - wyciagam drugi czysty zwój. - Masz. - podaje go Taise.

<+Retsu> "uśmiecham się obłąkańczo"- Skoro potraktowałeś to jak atak z mojej strony , wiec dobrze. A co do

sprawdzenia możliwości ok. Przyjmuje Twoje pobudki.

<+Ookami> Tak Więc czekam aż Retsu zje posiłek i schodze powoli na dół

<+Taise> - Prosze pana! - Wolam do tego starego - Czy moze pan kogos poprosic, zeby nam przerysowal tego smoka?

Bardzo prosimyyyy!

<+Taise> Podbiegam do niego ze zwojem.

<+Retsu> "wychodzę na dwór za ookamim i wraz z nim szukam wolnej przestrzeni"

<%Ryuujin> Daimyo na wasz widok uśmiecha się tak jakoś z wymuszeniem. - Dobrze, mogę kogoś poprosić. Mamy

jednego genialnego artystę, który chętnie by dla was przerysował tego smoka.

<%Taira> - Łiii! Dzięujemy! - podrywam się z miejsca z uśmiechem.

<%Ryuujin> Retsu & Ookami - znajdujecie dobry teren otwarty. Na trawie.

<+Taise> - Yetta! Slyszalas, Taira!

<%Taira> - Słyszałam!

<%Ryuujin> - Nie ma za co. - Daimyo kiwa głową.

<+Retsu> -Walczymy do upadłego czy pierwszej krwii?

<+Taise> - Dziekujemyyyyy! - Obejmuje staruszka radosnie i tulam go chwile.

<+Ookami> Tak Więc oddalony o jakieś 10m od Retsu staje przed nim

<+Taise> Potem wracam do Tairy. - To chdozmy do pokoju cos zjesc, hm?

<+Ookami> aż któryś się podda... Mówie z uśmiechem na tważy

<%Ryuujin> Taise - daimyo się nie opiera. Daje się przytulić.

<+Retsu> - nie zgadzam się.

<+Ookami> Patrze na Retse pytająco..??

* Entman is now known as MEH_WANNA_PLAY

<%Taira> - Jesteś kochany, braciszku! - przytulam Taise mocno. - A potem sie pobawimy!

<+Retsu> -Ja nie poddam się choćbym miał zginąć, Ty zapewne też, więc nie ma to zbytniego sensu, zwłaszca że

mamy misję do wykonania.

<+Taise> - Uhm! Razem sie popawimy w trening! Hmmm... a moze sa tu jakies koty?

<+Ookami> to do pierwszej krwi

<%Taira> - Lepiej nie, bo jeszcze nas wyrzucą...

<+Ookami> niech będzi.. Odpowiadam

<+Retsu> -Rozumiem że czujesz się ważny i wyjątkowy dzięki swojemy doujutsu, ale to nie zmienia faktu ze mamy

zadanie, po drugie nie ty jeden jesteś wyjątkowy.

<%Taira> - I nie bedziemy mieć smoka.

<+Taise> - Mhm... racja... ale chodzmy juz jesc, bo mi w brzusiu burczy.

<+Retsu> -Na ta chwile wazniejsze jest zadanie. Ustal inne zasady

<%Taira> - Okej. Mi też cos zaczyna... - wyciaga go stamtąd.

<+Ookami> uśmiecham się mówiąc: To nie dou jutsu jest moją główną zaletą uśmiechając sie

<+Ookami> no do upadłego...

<+Retsu> - Za duzo gadasz, nigdy nie zdradzaj swoich sekretów wrogowi.

<+Retsu> Dobrze więc, mozemy zaczynać

<+Taise> Siadam sobie na lozku w naszym pokoju i wyjmuje jedzenie. Podaje porcje Tairze - Itadakimasu!

<+Ookami> zobaczymy czy dobrz to wykorzystaż...

<+Ookami> <poczekaj>

<%Ryuujin> Taise & Taira - idziecie do swojego pokoju. Kiedy docieracie na miejsce, jest on całkiem przytulny,

ale dopiero do zakwaterowania się. Tym lepiej...

<+Ookami> <Jeśli ukrywam się i napuszczamn na ciebie klona.. to jak mam to powiedzieć żebyś otym niewiedział..??>

<%Taira> Padam na łózko potem dopiero biorę jedzenie. - Itadakimasu! Patrz, mieciutkie! - mówię, chwile się

odbijajac na łóżku. Potem dopiero zjadam swoją porcję.

<%Ryuujin> <Teraz już wie. :D>

<%Ryuujin> <Prywatnie, tu na IRC-u PM albo na GG.>

<+Ookami> <ok to tyle> ;p

<+Taise> Ciamkam i mlaskam przy jedzeniu, co chwile usmiechajac sie do Tairy. A jak koncze, to zostawiam plecak

i zabieram tylko sprzet - Zjadlas?

<+Retsu> jestem za gg

<%Ryuujin> Retsu - zauważasz, że Ookami znika za pobliskie drzewo.

<+Retsu> "Cierpliwie czekam na jego ruch."

<+Retsu> "zakłądam ręce przed siebie i skupiam się na otoczeniu"

<+Ookami> Szybko zaczynam zgromadzać sporą ilość czakry i wykonuje Taju Kage bushin no jutsu

<%Ryuujin> Retsu - zza drzewa zauważasz kilkanaście klonów lecących w twoją stronę.

<%Ryuujin> Ookami - po wykonaniu tej techniki czujesz się całkiem nieźle wyczerpany. Już teraz.

<+Retsu> "Wyciągam jeden ze zwoji z rękawa i rozwijam go by uwolnić leżącą w nim broń"

<+Retsu> "broń ma lecieć na te klony. ja zaś koncentruje się na obronie przed innym atakiem"

<%Taira> - Poczekaj chwilkę... - mówię i zjadam resztę. Ja zostawiam cały sprzęt, poza shurikenami. - No,

gotowa. To idziemy!

<%Ryuujin> Retsu - broń się wyzwala ze zwoju. Leci w stronę klonów.

<%Ryuujin> Przy okazji dochodzi do ciebie, że Ookami zmienia położenie...

<+Taise> - Mam nadzieje, ze nikt nie bedzie grzebal w moim plecaku. To mogloby byc niebezpieczne... - mowie

ciagnac Taire na jakas polanke, gdzie jest duzo miejsca.

<+Retsu> "uśmiecham się"- Chyba jest sprytny, sprawdza moje możliwości klonami.

<%Taira> - Najpierw ja, czy ty?

<+Taise> Usmiecham sie - Ty!

<%Taira> - Okej! Ale mnie nie oszczędzaj, dobrze?

<%Ryuujin> Retsu - klony się zbliżają do ciebie, ale giną dosyć szybko przez tę broń. Do tego nagle Ookami

pojawia się przed tobą z ręką, na której trzyma coś jakąś czakrę pioruna. Słyszysz przy okazji świergot

jakichś ptaków. Chyba siewek. Ręką próbuje wycelować w twoje serce. Tam się nią kieruje.

<+Taise> - Uhm! Najpierw rozgrzewka, dobrze? - To mowiac uwalniam lancuch z prawego ramienia i rozwijam go

momentalnie, po czym zaczynam atakowac Taire - Bron sie!

<%Ryuujin> Taise - łańcuch leci w stronę Tairy. Powoli dolatuje.

<%Ryuujin> Ostrze łańcucha wkrótce ją dosięgnie.

<+Ookami> <Retsu jesteś...?>

<%Ryuujin> <Jest, pisze teraz.>

<+Retsu> "mam dwa wyjścia myślę, lepsze drugie, kończę i staram się pochwycić jego dłoń piaskiem, tak aby dalej

nie kierowała się w moją stroną a następnie całe jego ciało, uwarzam jednocześnie na tak z tyłu i odskakuje."

<+Retsu> " po czym jeśli się dua, uwalniam go z piasku, pora na kolejną rundę"

<%Ryuujin> Retsu & Ookami - żelazny piasek pochwyca bez większych problemów rękę Ookamiego. Ookami próbuje

ruszyć dalej ręką, ale nie daje rady, tak ten piasek go trzyma.

<%Taira> - A pewnie! - wołam do niego, ale zamiast sie bronić... unikam tak szybko, jak się da.

<+Retsu> -Widze że posiadasz ogromne zasoby chakry, taju kage busnhin, tearz ta technika skupiająca chakre w

dłoni. Brawo- Mówie do oomiego

<+Ookami> Uśmiecham się lekko jak widze jesteś dobrym przeciwnikiem

<+Ookami> oddalam się szybko

<%Ryuujin> Taira - starasz się uniknąć tego ataku. Jednakże w chwili, gdy po raz kolejny odskakujesz, ostrze

łańcucha trafia cię lekko w lewe ramię. Nie jest to jednak poważna rana.

<+Retsu> -Ciesze sie samą walką, ale tearz moja kolej. Twoje ninjustu przeci mojemu genjutsu.- mówie i wykonuje

jedną pieczęć.

<+Ookami> Szybko Oddalam się i chowam za koleinym drzewie

<+Taise> - AJ! Neechan! W porzadku?! - Krzycze podbiegajac do Tairy.

<%Taira> - W porządku, wal dalej!

<%Ryuujin> Ookami - przy okazji czujesz dosyć ledwo czakrę. Zarówno Tajuu Kage Bunshin, jak i to drugie cię

nieco wykończyły.

<+Ookami> Robie jeszcze jednego klona z resztek czakry

<+Retsu> "Ponawiam pieczęć i mówie, -śpij dobrze"

<+Ookami> Po czym wysyłam go w strone Retsu

<%Ryuujin> <Z/w.>

<+Ookami> Natomiast ja sam wybiegam i żucam w przeciwnika 5 shurikenów na żyłce

<+Taise> - U--uhm... Ale uwazaj bardziej, bo sie martwic bede! - Ciagne mocno lancuch i rozkrecam go nad glowa.

Nastepnie szerokim mlyncem atakuje stopy, a zaraz potem drugi mlyniec kieruje na wysokosc klatki piersiowej.

<%Ryuujin> Ookami - chcesz wykonać swoją technikę. Klon się pojawia, ale coś nie czujesz, żeby było dobry. Za to

czujesz, jak coś cię lekko ściska w płucach.

<%Taira> - Jasne! - staram sie znowu odskoczyć, zrobic salto w tył... Cokolwiek, byle uniknąć.

<+Ookami> Po żucie shurikenów znowu chowam się za drzewo

<%Ryuujin> Taira - odskakujesz. Udaje ci się uniknąć bezproblemowo pierwszego ataku. Z drugim masz już większe

problemy, ale i tak go unikasz.

<%Ryuujin> Retsu - pięć shurikenów oraz klon Ookamiego, jak czujesz, zmierzają w twoim kierunku.

<%Ryuujin> Ookami - chowasz się. Czujesz się już nieźle zmęczony i do tego coś ci ściska w płucach. Mimo to

wykonujesz swoje czynności.

* Misio_Kagexio is now known as Rambo_Kagex

* Rambo_Kagex is now known as Rambo_Kage

<+Retsu> -Zatrzymuje shurikeny ruchem dłoni i wbijam je w drzewo za którym się chowa ookami, następnie rzucam w

klona około 15 shurikenów.

<+Ookami> szybko się wychylam i rzucam w Retsu Kunaia

<+Retsu> "ten kunai nie ejst przypadkowy myślę i przyglądam mu się dobrze, jeśli ma na sobie eksplodujacy tag to

odbijam go własnym kunaiem tak aby ten pierwszy wbił się w drzewo za którym siedzi oponent"

<+Taise> - Gotuj sie! - Krzycze i ciagne lancuch do siebie, po czym lapie go w polowie oburacz. Czestotliwosc

mlyncow wzrasta dwukrotnie. Atakuje na roznych wysokosciach, oraz pod skosem.

<%Ryuujin> Retsu - zatrzymanie shurikenów ci się udaje, ale już wysłanie na drzewo ci się nie powodzi. Po tym

trafiasz przynajmniej paroma shurikenami w klona. Ten jednak po krótkiej chwili wybucha.

<%Ryuujin> Do tego widzisz, jak leci w twoją stronę kolejny kunai. Tym razem widzisz, że jest on z tagiem

eksplodującym.

<%Taira> - Ap ewnie, ze się będę gotować! - krzyczę do braciszka i wykonuję kolejne uniki, niektóre nawet są

typowymi ćwiczeniami gimnastycznimy, jak gwiazda, salto, czy mostek...

<%Ryuujin> Ookami - nie czujesz prawie czakry, jesteś zmęczony tym wszystkim... Czujesz, że długo już nie

wytrzymasz.

<+Retsu> "wybuchające klony!-myśle z ciekawością- Jest silnym przeciwnikiem, bardzo silnym.

<+Ookami> Siadam pod drzewam i oddycham głęboko

* Rambo_Kage is now known as Misio_Kagexio

<%Ryuujin> Taira - unikasz całkiem zwinnie "ataków" Taise.

<%Taira> - Braciszku! - wołam w koncu. To za łatwe jest!

<%Taira> - Daj cos trudniejszego! Muszę dorwać sukinkota, zanim ty to zrobisz!

<%Ryuujin> Retsu - rzucasz w stronę tego kunaia w swoim kunaiem. Trafia. Ten jednak zostaje odbity w powietrze.

Kiedy wbija się w ziemię, wybucha.

<+Taise> - Ale juz raz cie zranilem! To bylo niechcacy, ale nie chce jeszcze raz! A co, jak znow ci sie nie uda?

<%Taira> - Uda mi się! Złego diabli nie biorą!

<%Ryuujin> <Co powiecie na parę minut przerwy? Chcę sobie kolację zjeść.>

<+Ookami> <Jestem za też zgłodniałem>

<+Retsu> -Pora to kończyć!- Krzyczę do oponenta, po czym ponownie wykonuję jedną pieczęć.

<+Retsu> <spoko, jestem, za>

<+Ookami> <To co 15 minut przerwy..?>

<%Taira> <no dobra... Mart, jak wrócisz, to daj mi znać na gadu ;p>

<%Ryuujin> <OK. Taise?>

<+Taise> Usmiecham sie radosnie - Uhm! - Przytakuje i uwalniam drugi z lancuchow. - Start! - Rzucam w Taire

jednym z grotow i drugim lancuchem atakuje na wysokosci pasa.

<+Taise> <sure do>

<%Ryuujin> <Dobra.>

<%Ryuujin> <Przerwa jest "dopóki nie wrócimy".>

<+Taise> <to ja tez cos wszamie>

<%Ryuujin> <Możecie sobie pogadać - i tak to, co napiszecie teraz, pewnie skasuję w zapisie. :P>

(?)

<%Ryuujin> <Dobra, skończyłem. Wołam wszystkich i kontynuujemy.>

<%Ryuujin> <Kto na miejscu, niech pisze.>

<+Taise> <jestem>

<+Ookami> <ok>

<%Taira> <mogłeś jeszcze z 5 minut...>

<%Ryuujin> <Pardon. ;]>

<%Ryuujin> <Dobra, continue.>

* Misio_Kagexio is now known as emo_kagex

* emo_kagex is now known as Misio_Kagexio

<%Taira> Teraz rzeczywiscie było trudno. Znowu unikałam, w końcu to miał na celu trening. I znowu niektóre uniki

ocierały się o ćwiczenia gimnastyczne...

<%Ryuujin> Ookami - w pewnym momencie, kiedy słyszysz wybuchy, czujesz, jak coś cię ściska w płucach. Prawie

wręcz widzisz przed sobą rozmazujący się powoli obraz...

<%Ryuujin> Taira - znowu unikasz z powodzeniem, choć nie jest wcale tak łatwo.

<+Ookami> Przyglądam się cóż to za obraz sięgając po kunaia

<%Ryuujin> Ookami - wychylasz się za drzewo. Jeszcze widzisz Retsu wykonującego jakąś pieczęć. Nadal ściska cię

w płucach.

* Mcam ((?)) Quit (Ping timeout: 240 seconds)

<%Ryuujin> Retsu - zauważasz Ookamiego wychylającego się zza drzewa i mającego problem z płucami.

<+Ookami> siedze nieporuszając się myśle co to za taktyka

<+Taise> Postanawiam, ze taki poziom wystarczy. Atakuje dwoma lancuchami. Kazdym w inny sposob za kazdym

powtorzeniem. Dopiero po paru chwilach zaczalem agresywnie nacierac naprzod, tnac lancuchami na skosy przed

soba. Jesli widze, ze Taira sobie z tym w jakikolwiek sposob nie radzi, to przestaje.

<%Ryuujin> Ookami - myślenie utrudnia ci ten ból. Dopiero w pewnym momencie nagle czujesz, jak coś cię ściska

mocniej. Widzisz przed sobą jedynie ciemności... Nadal masz resztkę świadomości...

<%Ryuujin> Retsu - Ookami upada na ziemię. Z tego, co widzisz, jest już prawie nieprzytomny.

<%Taira> Kiedy Taise atakował bardziej agresywnie, starałam sie zwiększyc szybkość uników. Całe szczęście, że

kondycję miałam niezłą, więc troche tak mogłam. Znowu robiłam wyskoki, odskoki, salta, piruety... Troche

artystycznie to wychodziło.

<+Retsu> "kontynuuje moja technikę genjutsu, aż nie zemdleje"

<%Ryuujin> Taira - zręcznie unikasz tego, co ci szykuje Taise, jednak wyraźnie masz pewne problemy. Ze dwa razy

nawet omal cię nie zadrapało, a raz lekko się omsknęło.

<+Ookami> <hmm raczej teraz zadużo niezrobie> Z całej siły woli próbuje niestracić przytomności

<%Ryuujin> Ookami - kiepsko ci idzie. To genjutsu pożera cię w ciemność. Nie czujesz nawet momentu...

<%Ryuujin> Retsu - mówiąc krótko, zemdlał.

<+Retsu> "widząc że technika działa podbiegam do wroga i kopie go z całej siły w przeponę"

<%Ryuujin> <Ookami zemdlał.>

<+Retsu> <ahas, to nie kopie go>

<+Ookami> <heh

<%Ryuujin> <Pewno zaraz kończymy.>

<+Retsu> "przerywam tehcnikę KM"

<+Taise> - Taira, starczy chyba juz? - Pytam po kolejnych paru minutach cwiczen.

<%Taira> - No, starczy... - zatrzymuję się. Oddycham szybciej, niż normalnie. - Nie ciesz isę, zaraz bedzie

twoja kolej.

<+Retsu> "a następnie zbiream swoje rzeczy z pola walki i pakuję je jak nalezy, gdy skończę zbieram broń

ookamiego i daje mu je do kieszeni"

<%Ryuujin> <Kto optuje za końcem sesji?>

<+Taise> - To tym bardziej sie ciesze - Mruze oczy. - No to co? Odpocznij i zaczynaj.

<+Taise> <heh - to na kiego byla ta przerwa?>

<+Taise> <ja moge grac dlaej>

<+Ookami> <ja też>

<%Ryuujin> <Dobra, mam pomysły.>

<%Taira> <ja w usmie też...>

<+Ookami> <w Sensie jak odzyskam przytomność> ;p

<+Retsu> <jeśli KM jestes zmęczony to spoko, dla mnie moze byc dość na dziś"

<%Ryuujin> <Nie jestem zmęczony, tylko wyzuty z pomysłów. Tj. byłem. Teraz wiem.>

<+Taise> <no to offtop - off>

<+Ookami> <KM ty zdecyduj gramy czy już koniec??>

<%Ryuujin> Ookami - otwierasz powoli oczy. Nie masz pojęcia, gdzie dokładnie się znajdujesz, ale odnosisz

wrażenie, że jeszcze przed chwilą miałeś jakiś sparring ablo co.

<%Ryuujin> <albo*>

<%Ryuujin> <Gramy, gramy.>

<%Ryuujin> Retsu - po włożeniu mu broni widzisz, jak powoli odzyskuje przytomność.

<+Retsu> "pomagam wstać chłopakowi i idę wraz z nim do pokoju oddając mu jego rzeczy przy okazji"

<%Taira> Jeszcze przez chwilę uspokajałam oddech i doprowadzałam się do wzglednie normalnego stanu. - W

porządku, szykuj się! - Z pomocą jakże pomocnego Shunshin zaczynam trening Taise. Konkretnie, pojawiam się

trochę wyzej i rzucam w niego shurikenami.

<+Ookami> Patrze na Retsu uśmiechając się. -Już wiem czemu Tsunade wybrała ciebie na przywdce...

<+Ookami> <Ejjj która jest godzina w rpg>?

<%Ryuujin> <Późne popołudnie.>

<+Retsu> "także się uśmiecham, tak jak nigdy, jak z zcasów dzieciństwa"- Nie gadaj głupot, po prostu nie

odkrywałem swoich kart szybko, a Ty byłeś bliski zwycięstwa

<+Taise> Przyciagam lancuchy do siebie i lapie tylko groty. Tak, jakbym walczyl zwyklymi kunai. Unikam

shurikenow i odbijam te, ktorych uniknac nie moge. Pod wzgledem akrobatyki siostrze na pewno nie ustepuje...

<+Retsu> -Ten atak piorunem?! CO to było? Mogłes mnie zabić wariacie!

<+Retsu> "mówie rześko, nie gniewnie"

<%Ryuujin> Taise - unikasz shurikenów, ale akurat ostał się tylko jeden. Ten jednak z powodzeniem unikasz.

<+Ookami> Tak więc wracam do pokoju gdzie siadam na łóżku i jem przekąske...

<+Ookami> To był taki atak mojego przyjaciela ale niechce o tym gadać...

* Holy_Death ((?)has joined #sesja_rpg

<%Ryuujin> Ookami & Retsu - znajdujecie się w swoim pokoju.

* Holy_Death is now known as Bono

<+Retsu> -Rozumiem wilku. Chowamy swoje karty, tak czy siak, mam nadzieje że skończymy tę misje z dobrym

skutkiem.

<+Ookami> też mam taką nadzieje i uśmiecham się przyjacielsko do Retsu.

<%Taira> W każdym razie rzucam, póki nie skonczą mi się shurikeny. Tym razem rzucałam po kilka, więc skonczyły

mi isę całkiem szybko. Wylądowałam na ziemi. - Chcesz jeszcze?

<+Ookami> wychylam się przez okno opserwując niebo

<+Retsu> "odpowiadam podobnym uśmiechem" słyszysz te krzyki z oddali? jakby walka

<+Taise> Odbijam shurikeny bez wiekszych problemow - Cos trudniejszego! - WOlam z usmiechem.

<%Ryuujin> Taise - żaden shuriken nic ci nie zrobił. Jedynie jeden prawie cię trafił, ale tak ledwo, ledwo.

<+Ookami> Dopiero teraz doszły do mnie dziwięki walki. -Tak najwidoczniej tak.

<+Retsu> -Możesz to sprawdzić za pomocą swojego DouJutsu?

<%Taira> - Chcesz cos trudniejszego? - Zanim jednak wprowadzam kolejną fazę w życie, zbieram shurikeny, które

jakimś cudem sa po całej polance. Potem odskakuję i składam pieczęcie. - No, to zobaczymy, jak sobie z tym

poradzisz! Katon, Hosenka no Jutsu! - biedny... Wszystko leci na niego...

<+Ookami> heh może...Odpowiadam lekko uśmiechając się...

<+Retsu> -Sprawdx jeśli mozesz, to moze byc przeciwnik. A na zwiady jestem troche zmęczony.

<+Ookami> niestety moja czakra sięga minimum i niemam siły wykonywać żadnej techniki

<+Retsu> -rozumiem...-mówie i dodaje po chwili ciszy.- Ookami..jak amsz na nazwiko..Ja mam na nazwiko

Hagane..Retsu Hagane

<+Taise> Koncentruje sie chwile widzac zblizajace sie plomienie. Rozwijam jeden lancuch do polowy i chronie sie

nim. Wszystko, czego nei zatrzymuje lancuch, odbijam grotem w dloni. Przede wszystkim jednak staram sie unikac.

<+Ookami> Ookami Kishima...

<+Retsu> -Czyli jesteś wilkiem.- Ponownie się uśmiecham.

<+Ookami> jak chcesz to ić na zwiad ja niemam siły... Dokańczam zdanie i kłade się na łużku aby odpocząć..

<+Retsu> -Nie potrtzeba zwiadu, to nasze małe dziewczyny ćwiczą

<+Ookami> a ty z kąd wiesz uśmiecham się krzywo..?

<%Ryuujin> Taise - wyzwanie jest większe niż w przypadku shurikenów. Unikasz ognistych pocisków, ale parę prawie

cię trafiło.

<+Retsu> -Nie Ty jednen towarzyszu jestes wyjątkowy. -Uśmiecham się tajemniczo.

<+Taise> Kiedy atak sie konczy staje na rownych nogach dyszac cicho. - Udalo sie! - Wolam zadowolony.

<+Ookami> może to kiedyś powtużymy co tylko może z zamianą ról uśmiecham się zamykając oczy

<+Retsu> -Ze zmianą ról? co amsz na myśli?

<%Taira> - No brawo, braciszku! - przytulam go i cmokam w policzek jako gratulacje.

<+Retsu> "też się uśmiecham, wiedząc o co chodzi"

<+Taise> Tule siostrzyczke mocno - Ty tez bylas swietna! Chodz! Pozwiedzamy troche!

<%Taira> - Jasne! - Jeszcze tylko sprawdziłam, czy jakiś samotny shuriken się nie ostał i ruszyłam z braciszkiem

pozwiedzać...

<+Retsu> "Dobranoc-mówie po czym zakąłdam pułapki na oknach i drzwiach, tak dla zabezpieczenia, kto wie co Ci

gów****** wymyślą"

<+Retsu> <może koniec, bo juz 3 godziny 20 minut gramy>

<%Ryuujin> Taira i Taise poszli sobie pozwiedzać. Czas ten spędzili całkiem miło.

<+Taise> <moja sesja trwala dluzej ;)>

<+Ookami> <no spoko w sensie jak coś to mmożemy gra do jutra ale domyślam się że już się zmeczyliście..>

<+Taise> <ale mozna skonczyc, jesli naprawda ktos nie moze/nie ma ochoty>

<%Ryuujin> Potem nastał wieczór i wszyscy poszli spać. Pytanie tylko, jak to wyjdzie z jutrzejszą misją.

<%Ryuujin> Ciąg dalszy nastąpi.

<+Retsu> <ja nie moge, choćbym pograł, siłą wyższa(rodzice domagają się udostępnienia PC>

<+Taise> <tadadadaaaaam>

<+Taise> <finitoooo>

A oto, co o tej sesji myślą gracze.

Bici ? nie wypowiedział się na IRC-u, choć w opisie na GG miał: ?łał było ekstra ;p?. Czyli w sumie się wypowiedział. :)

Siri ? nie wypowiedziała się.

boromir_blitz ? ?[wrażenia] nei sa zle?. Jeszcze powiedział mi, żebym następnym razem dzielił dłuższe opisy (takie jak tutaj opisy wyglądu) na mniejsze fragmenty, bo m. in. jemu coś się ucinało (zresztą już to w czasie sesji było mówione).

Silmaril ? ?pozytywne [wrażenia] dla mnie, jest sporo śmiechu, zwłaszcza ze strony młodych?.

Moja opinia: sesja nie była zła, choć i tak się na niej trochę zawiodłem. Zawiniła tutaj m. in. moja niechęć do prowadzenia sesji. Robiłem to tak jakby z przymusu. Choć sparring Retsu i Ookamiego oraz trening Tairy i Taise wypadły już całkiem dobrze.

Następna sesja dla drużyny pierwszej będzie pewnie w poniedziałek. Ale to zależy od tego, jak wyjdzie sesja dla drużyny drugiej, która ma się odbyć w czwartek o 14:00.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sesja Naruto online dla rezerwowych

Drużyna druga: Drużyna A*

Edycja druga: Ruiny Hikaru

Część pierwsza: Pierwsze schody

Termin: 14.08.08 (czwartek), godz. 14:40-17:05

*Nazwa drużyny zaproponowana przez Gofra. :D

Klawiatur użyczyli:

Knight Martius ? Martius, Ryuujin (Mistrz Gry)

Greenday ? Ayatori Sennki

Gofer ? Edo z klanu Edo

DarekAvenger ? Kitsune Hideki

Mcam ? Saruwatari Umino

Holy_Death (Holy.Death), Retsu (Silmaril), Bono (FaceDancer) ? goście

No i kolejna sesja Naruto online się odbyła, tym razem dla drużyny drugiej. Dla mnie wyszła lepiej niż poprzednia ? w końcu odzyskałem ?wigor? do tego typu sesji? Zresztą zapraszam do czytania.

UWAGA! Wiadomości, które mogłyby być przyczyną flame?u pomiędzy ich autorem a osobą, do której się odnoszą (gdyż komentarz w nich zawarty nie jest zbyt przyzwoity), zostały skasowane. Tyczy się to także wiadomości związanych z tymi, o których mówię. Wyciąłem także powtórkę tekstu u jednego z graczy, który zrobił ją raczej niechcący.

Sesja właściwa?

<%Martius> Start!

<+Edo_Edo> <aha

<%Martius> Od ostatnich wydarzeń minął miesiąc.

<%Martius> Konoha-Gakure. Wioska największej potęgi wśród Pięciu Krajów Shinobi - Kraju Ognia. Od pewnego czasu

nie było jednak prawie żadnych sytuacji tak kryzysowych, że potrzeba oddziału autentycznie świetnych shinobi.

Do tego nie zapowiada się, by ten stan rzeczy się zmienił. Z kolei pogoda w ostatnich dniach dopisuje jako

tako. Ostatnio była ulewa, ale zastąpiła ją pogoda przesadnie słoneczna. Robi się sucho.

<+Edo_Edo> <i ruszyli!>

<%Martius> Jest południe. Nie dostaliście jeszcze misji od swoich Kage i liczycie na to, że ten stan rzeczy się

zmieni...

<%Martius> Ayatori - ze względu na to, że dzisiaj w Konoha jest ładna pogoda, wyszedłeś na świeże powietrze po

to, by sobie porysować. Trening oczywiście też masz w planach. Chciałeś akurat naszkicować pewne drzewo. Teraz

masz okazję. Siadasz przed drzewem i zaczynasz je rysować. Zanim jednak ołówek dotyka kartki, nagle ląduje

przed tobą jakiś ptak. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że na nodze ma jakąś kartkę. Może to

wiadomość od Hokage?

<%Martius> Kitsune - ostatnio zacząłeś narzekać na brak jakiegoś poważniejszego zajęcia. Przez ostatni tydzień

nie otrzymałeś żadnego zadania. Jeszcze dzisiaj rano potrenowałeś sobie tak z nudów, ale potem zaczęło ci to

nieźle dokuczać. Postanawiasz pójść do Hokage spytać się, o co chodzi. Jesteś przy wejściu do jej biura.

<+Ayatori> <alez on szybko pisze =D>

<%Martius> Edo - razem z paroma innymi shinobi z Suna-Gakure wyjechałeś niedawno do Konoha-Gakure w ramach

wymiany zawodowej. Aktualnie znajdujesz się w tymczasowym zakwaterowaniu - dosyć surowym, ale zdatnym do

życia. Podczas gdy chcesz się napić mleka przed wyjściem na zewnątrz, nagle przez okno wlatuje jakiś ptak.

Widzisz, że na nodze ma jakiś liścik.

<%Martius> <:]>

<%Martius> <OK, możecie pisać. Jeśli coś wam ucina, mówcie.>

<+Edo_Edo> <Marta, zmieniaj nicka!>

* Martius is now known as Ryuujin

<%Ryuujin> <Sorry, zawsze o czymś zapomnę. ^_^'>

<+Edo_Edo> <ale pamiÄ?taĹ?eĹ? o mleku ;*>

<%Ryuujin> <*kiwa głową*>

<%Ryuujin> <Dobra, bez off-topu.>

<+Kitsune> <cisza ?>

<+Edo_Edo> Nie odkładaj?c butelki mleka, łapię ptaka i ?ci?gam mu z nogi list.

<+Ayatori> -Och, ale fajnie mi wyszła ta korona...-myślę sobię- Tylko szkoda, że jakiś ptak wylądował mi prawie

na głowie. Już ja go zaraz...- przerywam swoje rozważania, ponieważ dostrzegam kartkę przywiązaną do nogi

ptaszyny. Szybko łapię go by nie odleciał, wyjmuję karteczkę, i czytam wiadomość.

<+Ayatori> <Kitsune- pisz -.->

<%Ryuujin> <Nie popędzaj.>

<+Edo_Edo> <my?lenie chyba w "", no nie?>

<%Ryuujin> <BTW, Edo, bez polfontów, bo mi krzaczki wyłażą.>

<+Edo_Edo> <a mi od ciebie...>

<+Ayatori> <właśnie, mart, jak myślenie zapisywać, a jak akcję?>

<%Ryuujin> Edo - sciagasz list, po czym go rozwijasz. Czytasz go. Widzisz, ze to Hokage wzywa do siebie.

<%Ryuujin> <Myslenie w cudzyslowie, a akcje normalnie.>

<+Edo_Edo> <a tekst z "-" z przodu>

<%Ryuujin> <Swoja droga, Edo, ja pytalem, czy mi krzaczki wylaza. Nie otrzymalem odpowiedzi. Ale OK, dostosuje

sie.>

<+Edo_Edo> <dobra, bez szalenstw :P>

<%Ryuujin> Ayatori - czytasz wiadomość. Okazuje się, że to Hokage wzywa do siebie.

<%Ryuujin> <wzywa cię*>

<+Ayatori> <mi krzaczy tylko Dr4x ^^, ale mniejsza. Kitsune, nie zapomnailes o czyms? -.-'>

<+Kitsune> <?>

<%Ryuujin> <Dobra, wy piszcie. Dojdziemy do niego.>

<+Edo_Edo> "Wreszcie co? się dzieje" Pomy?lałem z bananem na ustach. Dopilem mleko i ruszylem do siedziby Hokage.

<%Ryuujin> <Bez polfontow, Gofr. Ja wiadomosci do ciebie tez pisze bez nich.>

<+Kitsune> wchodze do biura Hogkage

<+Edo_Edo> <zmienie kodowanie, poczekaj>

<+Kitsune> <jezu jak mi wiadomosci wolo wysyła lagg jakis >

<+Ayatori> "Hmm, a to drzewa jest takie piękne.. No ale cóż, służba nie dróżba. Trzeba się tam udać." Zmierzam w

kierunku pałacu.

<+Edo_Edo> <żźćąśłńó>

<+Ayatori> <mi nie krzaczysz>

<%Ryuujin> Kitsune - wchodzisz. Na miejscu zauważasz Piątą Hokage Tsunade zasypaną stosami papierów. Kiedy

wchodzisz, patrzy na ciebie, po czym mówi: - Witaj, Kitsune. W jakim celu przyszedłeś?

<%Ryuujin> <Jest dobrze.>

<+Edo_Edo> <wiec zsSR Ci nic nie zmienił>

<%Ryuujin> Edo & Ayatori - docieracie wszyscy do siedziby Hokage po pewnym czasie. Widzicie siebie po raz

pierwszy. A także słyszycie rozmowę w gabinecie.

<+Kitsune> -tak się zastanawiałem czy nie masz przypadkiem jakies roboty dla mnie. Robie kwaśną minę -Nuda w koło

<+Edo_Edo> Wchodzę do środka.

<%Ryuujin> - Tak się składa, Kitsune, że akurat mam coś... Ale nie będziesz sam.

<%Ryuujin> Hokage was (Ayatori i Edo) woła: - Wejdźcie!

<+Edo_Edo> - Dzień dobry.

<%Ryuujin> - Dzień dobry, Edo - mówi Tsunade.

<+Kitsune> odwaracam się w strone gosci

<+Kitsune> spoglądam na nich ze zdziwieniem

<%Ryuujin> Jesteście wszyscy w środku. Patrzycie na siebie.

<%Ryuujin> Ayatori - ma duże, szeroko otwarte, niebieskie oczy. Stojące, szpiczaste śnieżnobiałe włosy ładnie

się z nimi komponują. Rysy twarzy są łagodne, a nos lekko zaokrąglony. Chodzi ubrany w czarny bezrękawnik oraz

czarno-żółte spodnie.

<%Ryuujin> Kitsune - ma ciemnobrązowe, bujne włosy i zielone oczy. Na twarzy nosi maskę, a ogólnie na sobie

czarny strój ninja z poszarpanym lewym rękaw oraz zabandażowaną lewa ręką ze specjalnymi linkami uciskającymi,

a także krwawszem i rękawicą bez palców na prawej ręce. Ma na sobie trzy pasy. Z tyłu pomiędzy dwoma pasami

nosi katanę i pięć kunaiów.

<%Ryuujin> Na nogach ma nagolenniki przymocowane bandażami i paskami. Do tego jeszcze ninja-to na plecach

rękojescią do dołu, przymocowane na pasku na plecach, oraz kolejne pięć kunaiów przy prawym ramieniu na tym

samym pasie.

<%Ryuujin> Edo - wysoki, dosyć przystojny i dobrze zbudowany mężczyzna. Włosy do ramion, u góry blond, a od

połowy rude. Oczy szare, zimne. Nosi glany, czarne, długie spodnie z płomieniami i lnianymi kieszonkami oraz

hippisowski t-shirt, czerwono-zółto-biały, oraz bokserki w estetyczny, bananowy wzór. Opaska czarna z symbolem

Suny, wiązana na czole.

<+Ayatori> <cześć huopcy :*<

<+Edo_Edo> <bokserki oczywiście pod spodem>

<%Ryuujin> - Zobaczmy... Ayatori Sennki... Edo z klanu Edo... Kitsune Hideki... No, cieszę się, że cała wasza

trójka przyszła.

<+Edo_Edo> - Miło was poznać - Uśmiecham się serdecznie.

<+Kitsune> - yo- odpowiadam obojętnie

<+Ayatori> Witajcie - pozdrawiam moich towarzyszy

<%Ryuujin> - To dlatego, że mam dla was misję. Specjalnie w tym celu uformowałam grupę chuuninów z różnych grup.

<+Edo_Edo> - Interesujące... Co to za misja?

<%Ryuujin> - Będziecie mieli jeszcze wiele czasu na poznanie się... Słuchajcie, co chcę wam powiedzieć.

(?)

<%Ryuujin> - A więc: jedna dziewczyna poprosiła naszą osadę o wysłanie do niej grupy doświadczonych ninja.

(?)

<+Edo_Edo> - łał... - wyrwało mi się mimowolnie

<%Ryuujin> - Poprosiła nas bowiem o eskortę do pewnego miejsca. Twierdzi, że sama miałaby z tym ciężko.

<+Kitsune> -Jedna dziewczyna; - eskorta nie wygląda to na trudne zadanie

<+Edo_Edo> - Jakie to miejsce?

<%Ryuujin> - Są to ruiny jednego miejsca na terenie Kraju Wiatru... Za wiele na ten temat nie wiadomo. Ta, którą

macie eskortować, powinna wyjawić wam szczegóły.

<%Ryuujin> - Innymi słowy, waszą misją jest ochrona dziewczyny w doprowadzeniu tam, gdzie ona chce.

* Holy_Death ((?)) has joined #sesja_rpg

<+Ayatori> -Hokage-sama, mam pytanie

<%Ryuujin> - Tak, Ayatori?

<+Ayatori> - Jakiej rangi jest to misja? Czy możemy się spodziewać wroga?

* Holy_Death ((?)) Quit

<%Ryuujin> - Cóż, nie podejrzewamy raczej sił wroga, ale dziewczyna powiedziała, że może być niebezpiecznie.

Dlatego też jest to zadanie rangi B.

<+Edo_Edo> - Nieźle... Kiedy ruszamy?

<+Kitsune> -lepasza taka robota niż brak roboty. - to na co jeszcze czkamy ?

<%Ryuujin> - Wyruszacie jak najszybciej, tylko się przygotujcie dobrze do zadania. Ale poczekajcie, bo mam

jeszcze jedną rzecz do powiedzenia.

<+Ayatori> - Na to, żeby Hokage dał nam rozkaz- uspokajam moich towarzyszy

<%Ryuujin> - Edo. Chciałabym ciebie wyznaczyć na dowódcę grupy.

<+Edo_Edo> - Mnie? To zaszczyt prosze pani.

<+Kitsune> - będzie zabawnie. Mówie do siebie

* Retsu ((?)) has joined #sesja_rpg

<%Ryuujin> - Też tak myślę - uśmiecha się Tsunade. - W porządku. Na moim biurku jest mapa z wytycznymi, gdzie

się macie udać. Pół godziny. Tyle macie czasu na przygotowania. Po tym wyruszacie spod bramy zachodniej.

Rozumiemy się?

<%Ryuujin> <"Też tak myślę" było do Edo. ;]>

<+Edo_Edo> - Tak jest!

<+Ayatori> - Oczywiście.

<+Kitsune> - spoko

<%Ryuujin> - No to co mi pozostaje powiedzieć? Życzę wam powodzenia. Ruszajcie.

<+Edo_Edo> Wychodzę i udaję się do domu. - Do widzienia.

<%Ryuujin> - Do widzenia.

<%Ryuujin> <Możecie tam opisać, co takiego zabieracie w swoich domach, jeśli chcecie. ;]>

<+Kitsune> Zanim wszyscy sięspostrzegli wystrzliłem do domu po ekwip.

<+Edo_Edo> W domu uzupełniam wszystkie sprzęty: noże, igły shurikeny.

(?)

<+Ayatori> <Kurcze, juz chcialem napisac, ze wyskakuje przez okno, kiedy sie zorientowalem ze nie gram nanjim

>.>' >

<+Edo_Edo> Biorę też butelkę mleka 3,2%, żeby być dużym i silnym.

<%Ryuujin> <Ayatori, więcej sesyjnie, mniej pozasesyjnie. ;)>

<+Ayatori> <-.-'>

* Retsu ((?)) Quit

<+Edo_Edo> <Kitsune, nie jesteśmy na podwórku, pisz działania poprawnie, bez kolokwializmów xD>

<+Kitsune> <what up ?>

<%Ryuujin> <Mogę już pisać dalej? Mam gotową wiadomość. ;]>

<+Edo_Edo> Zjadam parówkę i idę pod bramę, wyznaczoną przez Tsunade.

<%Ryuujin> Edo - docierasz pierwszy na miejsce.

<+Kitsune> Pakuje na siebie cały sprzęt i lece pod brame

<+Ayatori> Wychodzę z pałacu hokage żegnając się z nią. W drodzę do domu układam już sobie listę rzeczy którą

muszę zabrać na misję. "No to będzie chyba tak...a z resztą, nie będę się wysilał. Zabiorę po prostu mój

zwyczajowy ekwipunek na misję, i tyle". Gdy dochodzę do domu robię tak jak postanowiłem i udaje się na miejsce

zbiorki

<%Ryuujin> Kitsune - kiedy idziesz do bramy, na miejscu zauważasz już Edo.

<+Edo_Edo> Rozglądam się za misjodawczynią.

<%Ryuujin> Ayatori - na miejscu widzisz już wszystkich.

<+Edo_Edo> - Witaj Kitsune! Cześć Ayatori! - krzyczę do nadchodzących kompanów.

<%Ryuujin> Edo - akurat przy okazji spojrzałeś na mapę. Napisano tam, że zleceniodawczyni znajduje się przy

pewnych górach na terenie Kraju Ognia. Zaznaczono, gdzie się znajdują.

<+Edo_Edo> - No panowie, ruszamy w drogę. Nasza ślicnzotka znajduje się... Tam - Pokazuję palcem we właściwym

kierunku.

<+Edo_Edo> - Ruszamy!

<+Kitsune> - No dobra!

<+Ayatori> - Czeeeeść!! -Odkrzykuję EdoEdowi. Gdy widzę, że są wszyscy, chce dać rozkaz do wymarszu.. Ale

przypomian mi się, że to nie ja jestem dowódcą, poza tym Edo mnie wyprzedził. Widząc oddalających się kompanów

biegnę za nimi.

<%Ryuujin> W końcu jesteście wszyscy w drodze. Biegniecie na zachód. Z tego, co wiecie, miejsce spotkania ma być

blisko granicy Kraju Ognia.

<+Ayatori> <biegu biegu>

<%Ryuujin> Po drodze nic was specjalnego nie zaskoczyło. W końcu po godzinie-dwóch-trzech docieracie do góry,

która jest zaznaczona na mapie. Ale, o dziwo, zleceniodawczyni tam nie ma.

<+Edo_Edo> - Osiem butelek mleka mam, komu je dam? nikomu ich niedam, wypiję lib sprzedam! 7 butelek mleka... -

śpiewałem sobie po drodze

<+Edo_Edo> - Halo! Jest tu kto?

<+Kitsune> - hmmm. Czy by nasza dziewczynka się zgubiła ?

<+Kitsune> <Czyż *>

<%Ryuujin> Nikt nie reaguje na wołanie Edo czy pytanie retoryczne Kitsune.

<+Ayatori> "Hm... Gdzie jest nasza zleceniodawczyni? Przecież nie może być daleko, skoro zaznaczyła to miejsce

na mapie. Poszukam jej..." - Edo, czy mogę poszukać jakiegoś wzniesionego punktu skąd mogłbym przeczesać

okolicę wzrokiem?

<+Edo_Edo> - Nie, nie możesz.

<+Edo_Edo> - No idź, ja tu zaczekam.

<+Ayatori> - Dobrze. - Udaje się na poszukiwanie jakiegoś wzniesionego punktu. "Nie podoba mi się dowcip naszego

dowódcy..."

<+Edo_Edo> Siadam pod drzewkiem i rozglądam się po terenie.

<+Kitsune> Zamykam na chwile oczy i zastanawiam się głęboko

<+Kitsune> głowe unosze ku niebu

<%Ryuujin> Ayatori - szukasz jakiegoś wysokiego punktu. Widzisz, że teren wokoło postarają drzewa, a przeważa

nad nimi całkiem duża góra. Te punkty są całkiem dobre do obserwacji.

<%Ryuujin> Edo - rozglądasz się, ale nie widzisz nic szczególnego.

* Holy_Death ((?)) has joined #sesja_rpg

<+Edo_Edo> Podnoszę z ziemi jakiś drewniany klocek i zaczynam w nim żeźbić.

<%Ryuujin> Kitsune - po zamknięciu oczu ukazuje ci się jakiś widok. Przypominający lot ptaka czy coś w tym

rodzaju. W każdym razie z wysoka patrzysz na cały teren. Rozglądasz się. Nie widzisz jednak jakichś znaków

szczególnych, po których mógłbyś rozpoznać, że jest to wasza zleceniodawczyni.

<+Kitsune> -heh.

<+Ayatori> Najpierw próbuję wejść na drzewo, a jeśli z tamtąd jest jakaś droga na wierzchołek góry, obieram ją.

<+Kitsune> -gdzie ona może byc ?

<+Edo_Edo> <Mart...>

<+Ayatori> <oczywicie wchodzę z użyciem chakry ^^>

<%Ryuujin> Jednakże te wszystkie operacje nie trwają długo. Kiedy wy chcecie coś jeszcze zrobić, nagle czujecie

pod sobą poważny wstrząs. Spoglądacie w górę. W waszą stronę spada z góry stos ogromnych kamieni.

<%Ryuujin> <Tak, Edo?>

<+Edo_Edo> - łups...

<+Ayatori> <ej, a we mnie też? bo ja jestem na drzewie>

<+Edo_Edo> - Daijigoku no Jutsu!

<%Ryuujin> <Tak, w ciebie też.>

<+Edo_Edo> Tworzę w ziemi szczelinę i chowam się w niej.

<%Ryuujin> <Chwilkę.>

<+Ayatori> <a to z tej góry rzy z innej?>

<+Kitsune> szybko unikam wszystkich kamieni

<+Ayatori> <z tej góry która jest kolo drzew czy z innej?>

<%Ryuujin> <Z tej.>

<+Ayatori> <boo =C>

<+Edo_Edo> <działacie coś, czy dajecie się zgnieść?>

<+Kitsune> - co jest w morde jeża ?

<+Ayatori> Przeskakuje szybko po drzewach, aby wydostać się spoza zasięgu lawiny kamieni. W końcu nie może ona

mieć nieskończonej szerokości.

<%Ryuujin> Edo - tworzysz z powodzeniem szczelinę w ziemi, w której się chowasz. Czujesz nad sobą wstrząs

kamieni, ale przynajmniej masz pewność, że niewiele ci zrobią.

<%Ryuujin> Kitsune - na razie całkiem zręcznie unikasz wszelkich kamieni lecących w twoją stronę. Choć czasami

było ciężko, to jednak ci się to udaje.

<+Edo_Edo> "Robi się ciekawie"

<%Ryuujin> Ayatori - przeskakujesz po drzewach. Po pewnym czasie twoja kalkulacja okazuje się być prawidłowa -

ta lawina nie jest na tyle szeroka, że może cię teraz dosięgnąć.

<%Ryuujin> Po pewnym czasie lawina w końcu ustaje.

<+Edo_Edo> Wyskakuję ze szczeliny.

<+Ayatori> Wbiegam po kamieniach na szczyt góry, by zobaczyć, co spowodowało lawinę.

<+Edo_Edo> - Na prawdę, bardzo zabawne!

<+Ayatori> <wczesniej zeskakuje z drzew ^^>

<%Ryuujin> Zanim jeszcze się otrząsacie z tego, co się tu dzieje, słyszycie czyjś dosyć cienki krzyk: - Heeeej!

<+Kitsune> wybiegam z tego gruzowiska gdzies wyżej

<+Edo_Edo> - Hejaho!

<%Ryuujin> Spoglądacie w tę stronę. Zauważacie tam jakąś dziewczynę.

<%Ryuujin> To raczej zwykła dziewczyna. Ładna, choć niezachwycająca swoją urodą zbytnio. Ma długie blond włosy,

niebieskie oczy i przyzwoitą cerę. Po wyglądzie można rozpoznać, że nie ma nawet 18 lat. Na sobie nosi

normalne ubranie, niezdradzające żadnych znamion tego, że jest ninja.

<+Edo_Edo> - Bardzo zabawne młoda damo... Chciałaś nas sprawdzić?

<+Edo_Edo> Mówiędo dziewczyny.

<%Ryuujin> - Co? Ale... o co wam chodzi? - pyta dziewczyna zdziwiona.

<+Edo_Edo> - Hym... Może o tą lawine, co to prawie zabiła moich kompanów?

<+Edo_Edo> Mówię z uśmeichem.

<+Ayatori> Kontynuuję swój marsz w stronę szczytu, jestem zdeterminowany aby sprawdzić co spowodowało lawinę.

<%Ryuujin> - Co? Jaką lawinę? - pyta jakby wystraszona. - Jeśli była jakaś... to nie przeze mnie, przysięgam!

<+Edo_Edo> - Tak, jasne... No ale trudno, jak Ci na imię?

<+Kitsune> Z/W 2 min

<+Ayatori> <n/c...>

<+Kitsune> < Z/W>

<+Ayatori> <o, Mart, to masz czas zeby mi odpisać>

<+Ayatori> <jak milo>

<%Ryuujin> Ayatori - docierasz w końcu na szczyt, aby zobaczyć, co spowodowało tę lawinę. Jest on dosyć wysoko,

ale udaje ci się dotrzeć do zadowalającego punktu. Niemniej jednak nie potrafisz stwierdzić, co spowodowało

lawinę. Może te kamienie były niestabilne?>

<+Edo_Edo> <mhm mhm>

<%Ryuujin> <Moment.>

<+Kitsune> <jestem>

<%Ryuujin> Edo i Kitsune: - Mam na imię Hikaru. A wy jesteście tymi shinobi z Konohy, prawda?

<+Edo_Edo> - Owszem, Nazywam się Edo Edo, a to Kitsune.

<+Kitsune> - Chyba na to wygląda.

<%Ryuujin> - Bardzo mi miło - kłania się z uśmiechem Hikaru. - Chwila. Myślałam, że będzie trzech ninja, nie

dwóch.

<+Edo_Edo> - Trzeci lezy pod głazami, które na nas zrzuciłaś.

<+Kitsune> - Biegnie jeszcze jeden.

<%Ryuujin> - Ja zrzuciłam?! - dziwi się ostro Hikaru. Coś wam podpowiada, że jednak mówi szczerze...

<+Edo_Edo> Krzyczę: - AYATORI! ZYJESZ?!

<+Edo_Edo> - Jak dla mnie, to byłaś ty, no ale nic, czekamy na trzeciego i ruszamy w drogę.

<+Ayatori> "Coś mi się zdaje, że te kamienie nie obsunęły się tak po prostu... Ale nie mam żadnych dowodów aby

myśleć że było inaczej. No cóż... Trzeba wyptać tamtą dziewczynę." Zeskakuję jak najszybciej potrafię w jej

kierunku, a gdy do niej docieram, wyciągam dłoń, patrzę prosto w oczy i mówię - Jestem Ayatori, Shinobi z

woski Konoha.

<+Ayatori> <wypytać*>

<+Ayatori> <wioski>

<+Ayatori> <-.-'>

<+Edo_Edo> <kobieta pierwsza podaje rękę plebsie!>

<%Ryuujin> - Hikaru - mówi z uśmiechem dziewczyna do Ayatoriego.

<+Ayatori> <dlatego to ja sie z nia bede calowal a nie ty =D>

<+Edo_Edo> <ja jej wbiję dzidę =D>

<+Ayatori> - Czy to ty zleciłaś swoją eskortę naszemu Hokage?- pytam się urodziwej dziewczyny

<%Ryuujin> - Tak, to ja - uśmiecha się.

<+Edo_Edo> - A więc Hikaru<pomysłowe imie>, dokąd mamy Cię doprowadzić?

<%Ryuujin> Hikaru kłania się Ayatoriemu, po czym, nie podając ręki, mówi jakby zadowolona: - No to chodźcie! Nie

mamy czas do stracenia! Przed nami wiele godzin drogi!

<+Edo_Edo> <"Ładna, choć niezachwycająca swoją urodą zbytnio.">

<%Ryuujin> <Po prostu ładna. :D>

<+Edo_Edo> <"Po wyglądzie można rozpoznać, że nie ma nawet 18 lat" nie napal;aj się pedofilu xD>

<+Kitsune> <Rany :?>

<+Kitsune> <napalenie ludzie :)>

<+Kitsune> <napaleni *>

<%Ryuujin> <Zamiast cytować, pisz na sesję. ;]>

<+Ayatori> <a czy ja cos mowilem? -.-'>

<%Ryuujin> <To do Edo.>

<+Ayatori> <dobra, bo nie wiadaomo kto do gkogo pisze xD. Koniec oftopu>

<+Edo_Edo> - A więc w drogę. Tylko Dokąd?

<+Edo_Edo> <d*>

<%Ryuujin> - Zaprowadzę was!

<+Edo_Edo> <o pedofilu było do Ciebie xD>

<%Ryuujin> Po tym dziewczyna już biegnie powoli w stronę lasu.

<%Ryuujin> <Pedofile winni załatwiać swoje sprawy prywatnie. ;]>

<+Edo_Edo> Truchtam za nią.

<+Kitsune> <hmmm czy będzie jakias przerwa na sesji chociaż z godzine bo mam 2 gosci ^_^">

<+Edo_Edo> - Czy możemy spodziewać się jakiegoś zagrożenia po drodze, Hikaru? - Pytam dziewczyny

<%Ryuujin> <Erm... Z godzinę to nie, poza tym godzinę temu przecież rozpoczęliśmy sesję. ^_^'>

<+Edo_Edo> <nie ma mowy, ja nie mam czasu! o 17 musze kończyć>

<+Ayatori> Zrównuję swoje tempo biegu z dziewczyną.

<+Edo_Edo> <mama przyjedzie i mnei zgoni z komputera ^^">

<%Ryuujin> - A wiesz, że nie wiem? - mówi pytająco Hikaru.

<+Edo_Edo> - Dowiemy się - Mówię śmiejąć sięserdecznie.

<+Kitsune> Dostosowuje się do tępa drużyny i staram trzymac się trochę z tyłu obserwując uażnie teren.

<+Kitsune> <uważnie *>

<+Edo_Edo> - Jedno zagrożenie biegnie po twojej prawej - mówię pokazując na napalonego Ayatori.

<%Ryuujin> Biegniecie wszyscy razem z dziewczyną. Wkraczacie w las. Dosyć gęsty, swoją drogą. Na razie nic ani

nikt was nie atakuje.

<+Ayatori> <okazja? ;]>

<%Ryuujin> Po pewnym czasie jednak dziewczyna staje. - Muszę trochę odpocząć... - mówi do was, dysząc.

<+Kitsune> <patrz synu, las !. Nie widze drzewa zasłaniają :)>

<+Edo_Edo> - Nie ma sprawy, mamy czas. - Mówięz uśmiechem - Napijesz się mleka?(wiedziałem, że sięprzyda ^^>

<%Ryuujin> - Chętnie.

<+Edo_Edo> <1:0 dla mnie xD>

<+Edo_Edo> - Proszę - Podaje Hikaru mleko. - Niestety kubków nie mam, są niepraktyczne.

<%Ryuujin> - Nie szkodzi. - Hikaru bierze mleko i pociąga jeden łyk. Dwa. Trzy...

<+Kitsune> <z gwinta nie higienicznie :P>

<+Kitsune> <hahaha>

<%Ryuujin> Wtedy słyszycie szelest krzaków. Dochodzą one z różnych stron.

<+Edo_Edo> <moje mleko : (>

<+Kitsune> <boże zmasowany atak krzaków :P>

<+Ayatori> Rzucam kunai w najbliższy krzak który się poruszy

<+Kitsune> podbiegam blisko dziewczyny.

<+Kitsune> Staram się ją ochronic wraźie ewentualnego ataku

<+Kitsune> <wrazie *>

<%Ryuujin> Ayatori - rzucasz kunaiem. Kiedy ten kunai trafia w krzak, ty i drużyna słyszycie odgłos jakiegoś

wilka.

<+Edo_Edo> Stoję przy dziewczynie i rozglądam sięuważnie.

<%Ryuujin> Po chwili z dwóch stron - wschodu i południa - z krzaków wychodzi stado wilków.

<%Ryuujin> Są one wyraźnie rozwścieczone...

<+Kitsune> "ała"

<+Edo_Edo> -Daijigoku no Jutsu !

<+Edo_Edo> Wytwarzam krater, który oddziela nas od wilków.

<+Kitsune> spoglądam wilkom prosto w oczy i zaczynam używac na nich genjutsu by je odstraszyc.

<+Edo_Edo> - Katon, Goukakyuu no Jutsu!

<+Ayatori> Biorę dziewczynę na ręce, i wbiegam na najbliższe, w miare wysokie drzewo. Zostawiam ją na jakiejś

gałęzi, pouczając- Siedź tu, dopóki któryś z nas po ciebie nie przyjdzie. Sam zeskakuję na dół i

przygotowywuję mój kij do walki.

<%Ryuujin> Edo - tworzysz krater, jednakże technika nie zadziałała do końca tak, jak sobie zażyczyłeś. To znaczy

oddzieliła was od wilków, ale ze strony wschodniej. Z południowej nadal mogą was zaatakować.

<+Edo_Edo> Zieję ogniem, przed wilkami ze strony północnej, jednak nie raniąc ich, tylko je odstraszam.

<+Edo_Edo> <Ayatori, pozwoliłem Ci jej dotykac? Ja tu jestem szefo ^^>

<+Ayatori> <byles zajety walką ^___________________^>

<%Ryuujin> Edo - robisz kulę ognia. Wychodzi ci ona zadziwiająco dobrze. Wówczas wyraźnie wilki ze strony

południowej się wystraszyły, jeden nawet ucieka. Ale poza tym to stoją dalej, ale wyraźnie mniej pewne siebie

niż wcześniej.

<+Edo_Edo> - Głupie psy... Sio mi stąd, zanim was spalę!

* Bono ((?)) has joined #sesja_rpg

<+Edo_Edo> <eeee?>

<+Ayatori> Wybiegam na przeciw wilkom. - KAGE BUNSHIN NO JUTSU!- Krzyczę. Mam zamiar zrobić dwa lub trzy klony.

Gdy technika zostaje zakończona przebiegam blisko wilków tak, aby zaczęły mnie gonić.

<+Ayatori> <mnie i moje klony oczywiscie ^^>

<%Ryuujin> Kitsune - próbujesz odstraszyć wilki przy pomocy genjutsu. Widać wyraźnie, że są wystraszone. I nawet

połowa się powoli wycofuje. Ale wszystkie nadal stoją rozwścieczone.

<+Edo_Edo> - Idiota...

<+Kitsune> Z/W zaraz wróce

<%Ryuujin> Ayatori - z powodzeniem tworzysz trzy klony. Wówczas wprowadzasz swój plan w życie. Część wilków

ucieka za jednym klonem, część za drugim i część za tobą.

<%Ryuujin> Edo & Kitsune - część wilków jednak została. Biegną już w waszą stronę.

<+Edo_Edo> Powtarzam zabieg z ognistą kulą.

<+Edo_Edo> Ale tym razem, przypalam im tyłki.

<%Ryuujin> Ayatori - masz przy okazji jakieś przeczucie, że zaraz będziesz miał przechlapane, bo te wilki, które

cię gonią, zaraz cię dogonią...

<+Kitsune> skupiam się mocno na wilkach uderzając ich falą genutsju bardzo mocną

<%Ryuujin> Edo - używasz kuli ognia. Starasz się wówczas przypalić te wilki. Widzisz, że część płonie, ale część

zręcznie unika ataku. Chyba niedługo się na was rzucą...

<+Kitsune> tworze straszliwe obrazy które skutecznie powinny odstraszyc wilki

<+Ayatori> Wskakuję szybko na drzewo, w powietrzu tworząc jeszcze jednego klona, który ma udawać prawdziwego

mnie. Mam nadzieję, że wilki podążą za nim.

<%Ryuujin> Kitsune - atakujesz ich genjutsu. Wilki wówczas natychmiast się zatrzymują. Patrzysz im głęboko w

oczy... Pewnie czują pewien ból... W końcu wszystkie uciekają.

<+Kitsune> - no i po kłopocie. Nie bende użądał sobie rzezi wśrud zwierząt.

<+Edo_Edo> - Udało się - mówię z uśmiechem

<+Kitsune> <wśród>

<+Edo_Edo> - Tylko tamten baran... Lećgo znaleźć, ja sięzajmę Hikaru <<3>

<%Ryuujin> Ayatori - tworzysz całkiem skutecznie jednego klona. Czujesz jednak wyraźnie, że jesteś już osłabiony

pod względem ilości czakry... Ten klon wówczas wyłazi z drzewa i, zgodnie z twoimi przeliczeniami, wilki udają

się za nim. Chyba cię już żaden nie będzie gonił.

<+Kitsune> - szkoda energi na takiego przeciwnika

<+Edo_Edo> Wskakuję na drzewo po dziewczynę

<+Edo_Edo> - Nic Ci nie jest?

<%Ryuujin> Edo - widzisz, że Hikaru jest tym wszystkim wystraszona. Ledwo ma odwagę nawet na to, by na ciebie

spojrzeć.

<%Ryuujin> Niepewnie kiwa głową.

<+Kitsune> wołam Edo.- Mistrzu może zejdziesz troche na ziemie

<+Edo_Edo> - Nie bój się, już sobie poszły. Póki masz nas przy sobie, jesteś całkowicie bezpieczna.

<%Ryuujin> Nie odpowiada. Nadal jest wystraszona.

<+Edo_Edo> Odkrzykuję - Już schodzimy.

<+Kitsune> - spoko !

<+Edo_Edo> Biorę hikaru na ręce i zeskakuję z niąna ziemię.

<+Edo_Edo> <H>

<+Ayatori> Wracam po drzewach do naszego obozowiska, mając nadzieję że żaden wilk już mnie nie zauważy.

<+Edo_Edo> <Szczęście, że nie podpaliłem lasu>

<+Edo_Edo> <mart, nie waż się xD>

<%Ryuujin> Hikaru bez oporów zostaje wzięta przez Edo. Znajdujecie się już na ziemi.

<%Ryuujin> Ayatori - po pewnym czasie ruchu w końcu widzisz Edo, Kitsune i Hikaru. Jednak po takim użyciu Kage

Bunshin czujesz się nawet osłabiony...

<+Edo_Edo> - Chyba na prawdę nei ty wywołałaś lawinę - Mówię ze śmiechem. - Wypij jeszcze mleka i ruszamy w

drogę.

<+Ayatori> - I jak tam? Kitsune? Edo? Mam nadzieję, że tyle wilków to nie za dużo dla was? Następnym razem wezmę

na siebie więcej sorki... Nie zmęczyliście się?

<%Ryuujin> Hikaru wymusza się na lekki uśmiech. Chwilę potem bierze szybko mleko i pije łapczywie.

<+Kitsune> - nie upijaj jej tak bo będą czesto postoje. Mówie do Edo

<%Ryuujin> Hikaru zdejmuje usta z kartonu/butelki. Na pewno jeszcze trochę mleka tutaj pozostało.

<+Edo_Edo> - Daj jej spokój... A Ty Ayatori, jesteś głupi... Używać takiego jutsu, przeciw kilku psom...

<+Kitsune> - Do tego co to za sposub podrywania za pomocą mleka. Ja radze po kieliszku sake. Poczym uśmiecham się

<+Edo_Edo> Ignoruję tę głupią uwagę. - To jak Hikaru, ruszamy w drogę?

<+Edo_Edo> <sposUb... LoL xD>

<+Kitsune> <walic ortografie nie mam czasu skupiac się na tym>

<%Ryuujin> - N-nie wiem... Odpocznę może chwilę...

<+Kitsune> <do tego po co się co chwile poprawic jak wszyscy więdą o co chodzi>

<%Ryuujin> <Pozwól, że nie skomentuję. ;] Ale gramy dalej.>

<+Kitsune> <OK>

<+Edo_Edo> - ok

<+Ayatori> Dobrze, następnym razem ja będę zgrywał herosa ratując biedną dziewkę z opałów, a ty walcz z

przeciwnikami. OK?

<+Edo_Edo> - To było do mnie?

<+Edo_Edo> Odwracam się do Ayatoriego

<+Ayatori> - Owszem.

<+Edo_Edo> - Powiem Ci kolego, że uciekłeś w las, marnując duże ilości czakry, a my tu rozgoniliśmy całkiem

spore stado wilków.

<+Kitsune> - zero jakiej kolwiek współpracy. - powiedzmy że jeżeli cos typu zwierzę nas zaatakuje ja to

odgonie.- Nie możemy tracic energi na taki potyczki.

<+Kitsune> <takie ! >_< >

<+Edo_Edo> - Tsunade popełniła błąd, wysyłając troje nieznajomych na wspólną misję.

<+Edo_Edo> - Takie coś w mojej wiosce jest nie do pomyślenia.

<%Ryuujin> - Cicho bądźcie! - krzyczy zdenerwowana dziewczyna. Wtedy z drzew wylatuje w różne strony stado

ptaków.

<+Kitsune> - łoooł. Mówie cicho

<%Ryuujin> Chwilę po tym jednak zatyka usta i stara się "schować" twarz.

<%Ryuujin> - Bardzo... przepraszam...

<+Ayatori> - Raczej chyba te, które pozostały. Dobrze więc. Na następny raz oczekuję jednak trochę więcej akcji

z waszej strony. A tymczasem zostawmy już ten spór...- mówię do Edo. Odchodzę, i siadam koło dziewczyny. Nic

nie mówię, tylko opieram się o drzewo.

<+Edo_Edo> - Nic nie szkodzi. Mocny masz głos - mówięz podziwem

<+Kitsune> -ehhh szkoda czasu na sprzeczki.

<+Kitsune> - z takim podejsciem daleko nie zajdziemy.

<+Edo_Edo> - Jeśli ktoś na nas poluje, to już wie gdzie jestesmy... Więc proponuję udać się dalej.

<%Ryuujin> Hikaru patrzy jakby wystraszona na Edo.

<%Ryuujin> - Dobra, ruszajmy - mówi dziewczyna.

<+Kitsune> - dobra

<%Ryuujin> Po tym idzie już spokojnie dalej.

<+Edo_Edo> <moje mleko T.T>

<+Kitsune> - Wezme Hikaru na plecy. Przyspiesz to marsz.

<+Edo_Edo> Ruszam za nią bez słowa.

<+Kitsune> <przyspieszy>

<+Edo_Edo> <xD>

<%Ryuujin> - Nie, dziękuję, poradzę sobie - mówi Hikaru, kiedy Kitsune chce ją wziąć na barana.

<+Kitsune> - spoko

<%Ryuujin> Ruszacie wtedy dalej.

<%Ryuujin> Marsz trwa już nie wiadomo ile. Minęło już całkiem sporo od odpoczynku w lesie.

<+Ayatori> -Swoją drogą- myślisz Edo, że te wilki były członkiem jakiejś zorganizowanej szajki?

<+Edo_Edo> Mówię cicho do Ayatoriego - A tak na marginesie, jedno stado zatrzymałem sam... Drugie było już

czystą formalnością.

<+Ayatori> <=D>

<+Kitsune> <lol>

<+Edo_Edo> - Raczej ktoś je nasłał, każdy normalny wilk, przestraszyłby się ognistej kuli.

<+Edo_Edo> <hahaha?>

* Mcam ((?)) has joined #sesja_rpg

<%Ryuujin> W pewnym momencie dostrzegacie powoli skraj lasu.

* Ryuujin sets mode: +v Mcam

<+Ayatori> - Głodne wilki nie boją się niczego...

<%Ryuujin> <Cześć, Mcam. Zmieniaj nicka, już wszystko załatwimy.>

<+Edo_Edo> <ładnie to tak? spóźniony!>

<%Ryuujin> <Nie miał Neta. ;]>

<+Kitsune> <I to ile czsu :/>

<%Ryuujin> <No cóż, nie będę tego komentował. Ale nieważne, nie off-topujmy.>

<+Ayatori> <offtop>

<+Ayatori> <:P>

<+Edo_Edo> <jajaja>

<%Ryuujin> Wy wszyscy jednak za sobą widzicie widzicie kogoś jeszcze.

<+Kitsune> <sesja offtopowa :)>

<%Ryuujin> <Ćśśś.>

* Mcam is now known as Saruwatari

<+Edo_Edo> <...>

<+Saruwatari> <Neta mi Sferia ucieła>

<+Saruwatari> <Wybaczcie>

<%Ryuujin> Oglądacie tego człowieka uważniej...

<%Ryuujin> Saruwatari - ma ciemne włosy, opaskę z symbolem Konohy na czole i strój shinobi (chuunina) z Konohy.

Można go pod względem wyglądu porównać do Iruki.

<+Ayatori> <kiedys tak było, że ja z bodaj MJankiem graliśmy sobie w komantach bo P_aul nas ogłuszył a Holy z

kimstam gadali o filozofii ^.->

<+Edo_Edo> Odwracam się i mówię do dziwnego przybysza: - Kim jesteś?

<+Saruwatari> Witajcie jestem Saruwatari i przysłała mnie Tsunade

<+Ayatori> - W jakim celu?

<+Saruwatari> Mam pomóc w eskorcie

<+Ayatori> - Witaj, tak w ogólę.

<+Kitsune> - heh, posiłki.

<+Edo_Edo> <teksty od myślników, myśli w cudzysłowiach, działania bez niczego>

<+Edo_Edo> - Cześć...

<%Ryuujin> - Cześć - uśmiecha się wymuszenie dziewczyna do Saruwatariego.

<+Saruwatari> -Jest jakieś zagrożenie w tej misji?

<+Edo_Edo> - Jestem Edo Edo, szef grupy, to narwany Ayatori, to Kitsune a to nasza klientka, Hikaru.

<%Ryuujin> - B-było... - jąka się dziewczyna. Mówi to wyraźnie niepewnie.

<+Edo_Edo> - Z niebezpiecznych rzeczy, to na pewno kończące się mleko. No i pieski.

<+Saruwatari> -Jaki jest cel naszej eskorty?

<+Edo_Edo> - Nie za dużo pytasz? Po prostu idziemy przed siebie.

<+Ayatori> - Przed siebie jak przed siebie, tam, gdzie zaprowadzi nas Hikari.

<%Ryuujin> Wtedy dziewczyna odzywa się tak jakby pewniej: - Chcę się dostać do ruin pewnego miejsca na terenie

Kraju Wiatru i potrzebuję eskorty, bo... bo...

<%Ryuujin> Urwała, dosyć wystraszona.

<+Edo_Edo> - Bo poluję na Ciebie kilku wyszkolonych ninja?

<%Ryuujin> - Chodźmy lepiej. Im szybciej, tym lepiej.

<%Ryuujin> - Nie wiem! - krzyczy dziewczyna. Potem znowu zachowuje się jak wystraszona. - Bardzo przepraszam...

<+Edo_Edo> - Ruszajmy, resztę wyjaśnimy po drodze.

<+Saruwatari> - dobrze

<%Ryuujin> Hikaru potem idzie w stronę skraju lasu.

<+Ayatori> <lec gou biaczes>

<+Edo_Edo> - Nic nie szkodzi. Prowadź.

<+Edo_Edo> <szoł mast goł on>

<+Kitsune> "mam złe przeczucia"

<+Edo_Edo> <klasyka SW xD>

<%Ryuujin> Po pewnym czasie dochodzicie na skraj lasu. Jednakże wówczas spotyka was kolejne zaskoczenie.

<+Ayatori> <:P>

<+Ayatori> <oO.O

<%Ryuujin> Czujecie krople wody na ciele.

<+Ayatori> <niemozliwe!>

<+Edo_Edo> <OŁ MAJ GOD! NO WAY!>

<%Ryuujin> Okazuje się po chwili, że te krople zamieniają się w ulewę.

<+Kitsune> Z/W mama woła :(

<%Ryuujin> A co gorsza, z oddali zobaczyliście nagle błyskawice, a do tego słyszycie co jakiś czas grzmoty.

<+Saruwatari> - No ładnie

<+Edo_Edo> - Kurde... Nienawidze być mokry... Możęsięgdzieś schowamy?

<+Saruwatari> - Piękna pogoda na wyprawę

<+Ayatori> - Nie stanowi to żadnej przeszkody do dalszego marszu. Sugeruję, by nie przerywać misji...

<+Edo_Edo> Szukam jakiegoś suchego miejsca, lub skały, w której można wydrążyć jaskinię.

<%Ryuujin> Rozglądacie się za jakąś kryjówką. Niestety jednak nie widzicie w pobliżu niczego, co by się nadawało.

<%Ryuujin> <Już piszę.>

<+Saruwatari> - Ja jestem za dalszym marszem

<+Edo_Edo> - Nie ma mowy, chowamy się.

<+Kitsune> - jestem za postojem.

<+Saruwatari> - Panowie to misja a nie zabawa!

<+Edo_Edo> - Co Ty na to Hikari?

<+Ayatori> - Nie stanowi to żadnego problemu - powinnismy isc dalej.

<+Edo_Edo> <czy jak jej tam xD>

<+Edo_Edo> <Hikaru*>

<+Kitsune> - własnie decyzja najszej zleceniodawczyni jest priorytetem.

<%Ryuujin> Hikaru odpowiada: - Schowajmy się lepiej. Nie chcę zachorować.

<+Edo_Edo> - I zburzyć fryzury - móię, poprawiając klapniete włosy

<+Edo_Edo> <co z tą skałą, czy czymś takim?

<+Edo_Edo> <mówię*>

<%Ryuujin> Edo - szukasz jakiegoś miejsca. Wszędzie znajduje się właściwie goła ziemia, jedynie pojedyncze

drzewa i krzewy, nie licząc lasu, z którego jeszcze niedawno wyszliście. Ale tam z daleka widzisz trochę

jakieś skały...

<+Edo_Edo> - Chodźmy w kierunku tamtych skał, tam sięschowamy.

<+Edo_Edo> - Zbierzcie po drodze gałęzie, rozpalimy ognisko.

<+Ayatori> - Dobrze.

<+Ayatori> Idąc w kierunku skał zbieram leżące gdzieniegdzie patyki, nie wysilam się zbytnio z szukaniem drewna.

<+Edo_Edo> Zbieram gałęzie i idę w kierunku skał

<+Saruwatari> Ide do skał

<+Kitsune> Ide tam gdzie reszta

<%Ryuujin> Idziecie wszyscy w stronę skał. Ulewa wam całkiem nieźle dokucza, do tego jeszcze staracie się nie

dopuszczać do siebie myśli, że w was piorun strzeli.

<+Edo_Edo> <nie przesadzasz?>

<%Ryuujin> <Wymyślam na poczekaniu, więc mogę przesadzić. ;]>

<%Ryuujin> Po pewnym czasie, zebrawszy pobieżnie gałęzie, docieracie do skał. Okazuje się, że jest tam jakaś

szczelina imitująca jaskinię, w której możecie się schować.

<+Ayatori> <cichoj ;d>

<+Saruwatari> Wchodze i przeszukuje w gotowości ta jaskinie

<+Edo_Edo> - Tenka - mówię z cicha i podpalam własną rękę, która robi za tymczasową pochodznię.

<+Edo_Edo> Wchodzę do środka

<%Ryuujin> Saruwatari - widzisz, że ta "jaskinia" nadaje się na obóz w takich warunkach.

<+Kitsune> osłaniam plecy drużyny

<+Saruwatari> - Dobra moze być chodzcie tu wszyscy

<%Ryuujin> Edo - podpalasz własną rękę, ale nie masz żadnych uszczerbków na zdrowiu. Widzisz całą jaskinię.

Zgodnie z tym, co powiedział Saruwatari - może być.

<+Ayatori> Wchodzę do jaskini, i mówię do Edo - Rzuć no tutaj te patyki to rozpalimy ognisko...

<+Edo_Edo> Układam z gałęzi stos i podpalam je moją ręką.

<+Edo_Edo> - No co Ty nie powiesz Ayatori?

<%Ryuujin> Edo - gałęzie podpalone z powodzeniem.

<+Ayatori> - Nic.

<+Edo_Edo> Rozbieram się i susze ciuchy przy ognisku, rękę gaszę.

<+Kitsune> - siadam sobie gdzies pod scianą jaskini, blisko wejsci i nie trace czjnosci.

<+Edo_Edo> <bokserki w bananki zostawiam na swoim miejscu :P>

<+Saruwatari> Siadam przy prowizorycznym ognisku i sie susze

<+Edo_Edo> - Mogliśmy zabić jednego wilka, byłoby co jeść.

<%Ryuujin> Mokrzy, ale cali i zdrowi, zadomawiacie się na razie w "jaskini".

<%Ryuujin> Macie przy sobie jakiś prowiant.

<+Kitsune> Zaczynam bawic się ukrytym ostrzem i sprawdzam czy nie rdzewieje.

<+Edo_Edo> - Hikaru, siądź przy ogniu, osuszysz się.

<+Edo_Edo> <też mam ukryte ostrze xD>

<+Ayatori> <xD>

<%Ryuujin> Kitsune - ostrze jest w całkiem dobrym stanie.

<+Kitsune> <hehe>

<+Edo_Edo> <inspiracja Asassins Creedem

<+Edo_Edo> ?>

<+Kitsune> <kurde jak byś zgadł>

<+Kitsune> <ale ja mam w prawej ręce>

<+Kitsune> <nie chciało mi się palac ucinac :) >

<+Edo_Edo> Wyciągam prowiant i częstuje nim Hikaru, sam też wcinam i popijam mlekiem.

<+Kitsune> <palca>

<%Ryuujin> Reszta - Hikaru kiwa głową, po czym przykłada ręce do ogniska. - Właśnie, zapomniałam... Dziękuję wam

za pomoc. Gdyby nie wy, to by się ze mną stało... coś strasznego.

<+Edo_Edo> <ja sięzastanawiałem, nad tym krótkim mieczem na plecach, ale porzuciłem pomysł>

<+Ayatori> Siadam koło Hikaru, i mówię cicho, tak żeby inni nie usiali słuchać naszej rozmowy- dlaczego

zmierzasz do tych ruin?

<+Edo_Edo> - Nia ma za co, od tego jesteśmy - uśmiecham sięciepło

<+Kitsune> <tak szczeże mówiąc to w mojej postaci jest dużo z AC>

<+Edo_Edo> Jeśli ubranka już wyschły, to ubieram się>

<+Edo_Edo> <hehe>

<+Edo_Edo> <boska gra ^^>

<+Kitsune> <mimo wszystko musiałem ją jednak troche dostosowac do realiów Naruto>

<%Ryuujin> - Chcę tam coś... znaleźć - odpowiada Ayatoriemu. - Ale niech to na razie zostanie tajemnicą. Nie

chcę o tym mówić.

<%Ryuujin> <Dobra, o tym, jak zajefajne są wasze postacie, pogadajcie prywatnie albo po sesji.>

<+Kitsune> <Spoko :)>

<+Edo_Edo> <spoko loko>

<%Ryuujin> Coraz bardziej się wysuszacie.

<+Kitsune> <uschliście koniec sesji :P>

<+Edo_Edo> <nOOb!>

<+Ayatori> - Nie ma sprawy. Hmm... Ale tu ciepło... Lubie takie miejsca, w środku przygody, gdzie możesz się

czuć bezpieczna...

<+Kitsune> <hehe>

<+Edo_Edo> <Ayatori.. po dłuższym zastanowieniu... możesz sobie wziąć Martę :P>

<+Saruwatari> - Powiec mi Hikaru daleko do tych ruin?

<+Edo_Edo> - Mówi ten, któy chciał iść dalej.

<+Edo_Edo> <to do Ayatoriego>

<+Ayatori> <tylko ze ty tego nie słyszysz>

<+Ayatori> <-.-'>

<%Ryuujin> Kitsune - nagle zauważasz, że u góry wejscia jaskini wbijają się cztery kunaie. Nie są one jednak

zwykłe. Patrzysz bliżej i widzisz, że są one z wybuchowymi tagami.

<+Edo_Edo> <to jest malutka jama... siedzimy przy tym samynm mini ognisku, po dwóch stronach tej samej laski...>

<+Ayatori> jak to po dwóch stronach?

<+Ayatori> <o kurdE>

<+Kitsune> - WSZYSCY PADNIJ !!!

<+Ayatori> <sorki za brak nawiasow>

<%Ryuujin> - Tak, daleko... - odpowiada Hikaru Saruwatariemu.

<%Ryuujin> - Co się dzieje?!

<+Edo_Edo> <raczej na zewnątrz...>

<+Kitsune> -Edo zrub wyjscie awaryjne !!!

<+Saruwatari> Szybko staram sie ogarnac co sie dzieje

<%Ryuujin> Nagle od strony wejścia do jaskini (?) coś wybucha.

<+Edo_Edo> - Daijigoku no Jutsu!

<%Ryuujin> Przez to wejście się zawala.

<%Ryuujin> Zostajecie w ciemnościach.

<+Edo_Edo> Robię dziórę z drugiej strony.

<+Ayatori> <dziórę xD>

<+Ayatori> <rozómiem>

<+Edo_Edo> - Tenka! - mówię i podpalam <dziurę? o.O>

<+Edo_Edo> <xD>

<+Edo_Edo> I podpalam sobie rękę :P

<%Ryuujin> Edo - wychodzi ci to. Ale ściana tutaj jest dosyć gruba. Musiałbyś się nieźle namęczyć, aby zrobić tu

dziurę.

<%Ryuujin> - AAAAAAA!!! - wrzeszczy Hikaru.

<+Edo_Edo> <to się przebiłem, czy nie?>

<%Ryuujin> <Częściowo.>

* Edo_Edo is now known as Edo

<+Ayatori> Pytam się jej - Co się stało?

<%Ryuujin> - Boję się ciemności! - piszczy dziewczyna.

<+Edo> Powtarzan zabieg, aż przebiję ścianę.

<+Edo> <nie jest ciemno głąbie, ja się palę!>

<%Ryuujin> Jednakże na ziemi w miejscu, gdzie Edo zrobił dziurę, znajduje się jakiś fragment ziemi, który się

wyróżnia.

<+Kitsune> Zamykam oczy i spoglądam w górę

<%Ryuujin> <"Boję się ognia!". :D>

<+Edo> <jajaja!>

<%Ryuujin> <Dobra, bez jaj. ;]>

<%Ryuujin> Mimo to Hikaru nadal jest przerażona.

<+Edo> Jeżeli jest bezpiecznie, podchodzę isprawdzam tajemniczy kawałek ziemi.

<+Edo> <ubrałem się, tak jakby co>

<+Edo> - Nie bój się Hikaru, przy nas nic Ci nie grozi.

<%Ryuujin> Kitsune - zamykasz oczy. Nie możesz jednak zauważyć czegoś innego.

<+Ayatori> - Spokojnie, nie martw się. Pocieszam dziewczynę, zwiększając kontak naszych ciał

<%Ryuujin> - Mam nadzieję...

<+Ayatori> <tzn przysuwam sie do niej bardziej =D>

<+Ayatori> <zboczuchy :P>

<+Saruwatari> Podchodze do dziwnego kawalka ziemi]

<+Edo> - Ayatori, jak Ci tak zależy, to zaopiekuj się nią.

<+Edo> <sprawdziłem? wywaliłem ścianę?>

<%Ryuujin> Edo i Saruwatari - widzicie, że ten fragment ziemi się zdecydowanie wyróżnia. Edo tego dotyka. Nagle

wtedy coś się dzieje.

<%Ryuujin> Edo - czujesz coś metalowego w tym fragmencie ziemi.

<+Edo> - Co się dzieje?

<+Edo> Wykopuję to coś.

<+Saruwatari> Pomagam

<+Edo> - Kitsune, co się właściwie stało? - krzycze, kopiąc dalej.

<+Kitsune> - 4 kunai wpadły przed jaskinią

<+Edo> - Zapomniałem ustawić warty... Cholera...

<%Ryuujin> Widzicie, że jest to jakiś metalowy właz.

<+Kitsune> - innymi słowy mamy towarzystwo

<+Saruwatari> - Kto był za pomysłem odpoczynku tutaj?

<+Edo> - Nieważne, co to jest? - Mówię, otwierając właz.

<+Ayatori> - Jak widać był to dobry pomysł. To znaczy, będzie dobry jeśli w tym włazie będzie ukryty jakiś

artefakt, czy coś. A w innym przypadku... no cóż. Jakoś to trzeba otworzyć...

<%Ryuujin> Hikaru jest wyraźnie wystraszona.

<+Kitsune> - prędzej czy później by nas zaatakowali

<+Ayatori> Obejmuje ją ramieniem

<+Edo> <gdzie ją obejmujesz? ;>>

<+Kitsune> - ehh obserwowali nas od samego początku

<+Ayatori> <no ramieniem >.>>

<+Edo> - Spokojnie, pewnie myślą, że nas załatwili. - Mówię, OTWIERAJĄC WŁAZ.

<+Kitsune> <zbocze dwa, moge się przyłączyc ?>

<%Ryuujin> <^_^">

<%Ryuujin> Edo - otwierasz właz. Widzisz tam w dole jakiś korytarz.

<+Saruwatari> - To co kto prowadzi? Jak by co to ja moge

<+Edo> - Ja idę przodem

<+Kitsune> - CZekaj

<+Kitsune> - Ja pujde przodem

<+Edo> Zeskakuję na dół. Idę przodem z podpaloną ręką.

<+Edo> <pujdź po słownik xd>

<+Saruwatari> Wskakuje za Edo

<+Ayatori> - Ja pójdę za nim...

<+Ayatori> <przykro, bylem pierwszy>

<+Ayatori> <:D>

<+Saruwatari> - Chyba o to bic sie nie bedziemy

<+Kitsune> omijam Edo i reszte i biegne na przud

<+Kitsune> <przód>

<+Edo> - Niech Hikaru idzie w środku.

<+Ayatori> <ale ja ide za nim ^^>

<+Saruwatari> <Kto idzie 2?>

<+Edo> <a ja zostaję z Hikaru... ^^>

<%Ryuujin> Kitsune - widzisz w tym korytarzu całkiem dobrze. Najwidoczniej ktoś go wykopał... Ale w jakim celu?

<+Ayatori> <no chyba mowie ze ja>

<+Edo> <ja idę 2>

<+Ayatori> <...>

<+Edo> <chcesz się bić?

<+Ayatori> <ja za edo>

<+Saruwatari> <haha...>

<%Ryuujin> Reszta zaś idzie/biegnie za nim, chroniąc przy tym Hikaru.

<+Edo> <dobra, ja idę obok Hikaru, świecąć ręką>

<+Edo> <idź sobie drugi>

<%Ryuujin> - Dziękuję wam za wszystko... - mówi Hikaru. - Bardzo dziękuję.

<%Ryuujin> Ciąg dalszy nastąpi.

* Bono ((?)) has left #sesja_rpg

<+Ayatori> Może przyśpieszymy tempo marszu...

<+Ayatori> albo i nie

<+Ayatori> ^^

<+Edo> - Podziękujesz nam, jak Cię stąd wyciągniemy.

A oto, co o tej sesji myślą gracze:

Greenday ? ?kurde / (?) nie to, żebym sie wywyzszal / ale dosc niski poziom tej sesji był / szczegolnie jesli chodzi o pewnych dwoch graczy / ;p / ale i tak bylo fajnie?.

Gofer ? ?Fajno było?.

DarekAvenger ? ?no cuż nareszcie stworzyłem postac która sprawdza się w sesjach marcina / a co do sesji / (?) DOBRE BYŁO KIEDY BEDZIE WIĘCEJ !!???. Eee? Nigdy? :P Nie no, kiedyś tam będzie.

Mcam ? ?Nieźle było ale jak dla mnie troche chaotycznie?.

Moja opinia: zdecydowanie lepsza niż poprzednia sesja. Miałem tutaj więcej chęci do prowadzenia, co zaowocowało większą jakością. Co prawda mogłoby być lepiej, ale spodziewałem się czegoś gorszego. Innymi słowy, kolejne sesje na pewno się odbędą. :)

Następna sesje odbędzie się? A wiecie, że sam nie wiem? Gofer przez pewien czas nie będzie mógł grać na sesjach online, nie wiem do kiedy. Dopiero wtedy, gdy wszyscy będą dysponowani, ustalę jakiś konkretny termin. Jednakże sesja dla drużyny pierwszej będzie 20 sierpnia o 18:00, więc i tak będzie co tu poczytać. ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sesja Naruto online dla rezerwowych

Drużyna pierwsza

Edycja druga: Póki śmierć nas nie połączy

Część druga: Ślub

Termin: 20.08.08 (środa), godz. 18:05-20:25

Klawiatur użyczyli:

Knight Martius ? Ryuujin (Mistrz Gry)

Silmaril ? Retsu Hagane

Bici ? Ookami Kishima

Siri ? Taira Hakkyou

boromir_blitz ? Taise Hakkyou

P_aul ? The_Doctor (operator kanału #1)

KaGeX ? Kagex (operator kanału #2)

Holy_Death (Otamten, Holy.Death) - gość

Karczmarz ? bot (kolor użytkownika, do którego się odnosi)

Najpierw tytułem wyjaśnienia: ta sesja jest wyraźnym dowodem na to, że się wypaliłem. Po prostu jakoś straciłem chęć do prowadzenia sesji Naruto online. Przez to moje obawy się potwierdziły: poniższa sesja jest niewiele lepsza niż poprzednia dla tej samej grupy. Zamieszczam ją tutaj tylko dlatego, że jednak chronologii trzymać się trzeba, a obecna historia jeszcze się nie skończyła. Poza tym niech inni ocenią, czy sesja naprawdę jest taka okropna, jak by się wydawało co poniektórym.

Wiecie na pewno, co się z mocniejszymi przekleństwami stało, więc nie ma sensu wypisywać tego tekstu po raz nie wiadomo który. Zapraszam do czytania.

Sesja właściwa?

<%Ryuujin> No to co? <Tryb sesyjny.>

<%Ryuujin> Zaczynamy!

<+Taise> <jasne>

<%Ryuujin> Na ostatniej sesji: Ookami Kishima, Retsu Hagane, Taira Hakkyou i Taise Hakkyou, ninja Konoha-Gakure,

za rozkazem Piątej Hokage Tsunade wyruszyli na misję do daimyo Kraju Ognia. Ich zadaniem jest ochrona córki

władcy podczas jej ślubu. Po drodze u podnóża jednej z gór napotkali lawinę, z której wyszli cało. Kiedy

dotarli na miejsce, mieli drobne spięcie z jednym strażników, ale wszystko ustawiła Rika, ochrona daimyo.

Ninja dotarli na miejsce. Daimyo wyjaśnił im bardziej szczegółowo, na czym ma polegać misja - że jutro

dziewczyna ma wyjść za mąż - po czym bohaterowie rozlokowali się w 2-osobowych pokojach. Po tym Ookami i Retsu

wyszli na sparing (wygrał Retsu), a Taise i Taira na trening. Po wszystkim poszli spać.

<+Retsu> <yeah>

<%Ryuujin> Wszyscy - obudziliście się ranka następnego dnia. Światło słońca zaczyna powoli przesadnie świecić, a

ptaszki już ćwierkają. Kolejna sielanka.

<%Ryuujin> Retsu & Ookami - zanim obudziliście się na dobre, nagle do waszego pokoju wita jakiś mężczyzna. Mówi

on: - Witam. Czcigodny daimyo ma nadzieję, że spało się wam dobrze? Jeśli tak, to się cieszy. Ubierajcie się i

spotkajcie się z panną Riką na korytarzu. - Po tym już chce wyjść.

<%Ryuujin> Taira & Taira - jeszcze nie minęło wiele czasu, zanim obudziliście się na dobre, a już ktoś do was

wchodzi. Okazuje się to być Rika. - Cześć - zaczyna. - Spaliście dobrze? Zresztą pomińmy to pytanie. Ubierzcie

się, przygotujcie i chodźcie na korytarz. - Po tym chce już opuścić pokój.

<%Ryuujin> <Możecie pisać.>

<@The_Doctor> <woot, to sie nazywa dobrze przygotowany MG :D>

<%Ryuujin> <A umiem, umiem. ;]>

<%Ryuujin> <Ale i tak... Dobra, nie off-topuję, bo daję zły przykład. :D>

<+Taise> Wstaje ospale - Tak wczesnieeeeeee? - Jecze ale jakos unosze sie i staje na nogach.

<+Taira> Cos docierało do mnie jakos tak mało precyzyjnie. Ziewnęłam. - Ale oso chodzi? Spóźnilismy isę na ślub?

<+Retsu> *Powoli się ubieram, pakuję mój ekpiunek na swoje miejsce i wychodze na korytarz*

<%Ryuujin> <Tfu, Taira & Taise, nie Taira & Taira. ^_^'>

<+Ookami> Powoli i niechętnie wstaje poczym zaczynam się ubierać... Mój wzrok powoli pada na

Retsu.-Witaj.Mówie...

<@The_Doctor> <tak to jest jak sobie niektorzy podobne imiona wybiora, zupelnie przez przypadek zapewne...>

<+Retsu> -Witaj Wilku.- lekko się uśmiecham. - Dziś wazny dzień.

<%Ryuujin> Taira & Taise: - Jest aktualnie ósma rano. Ubierzcie się i chodźcie.

<+Retsu> <to bliźniaki są>

<+Taise> - No wlasnie... wczesnie... neeechaaaaaaan... wstawaaaaaaaj... - lekko szturcham siostre.

<@The_Doctor> <ma to pewne zalety...>

<%Ryuujin> <P_aul, ale oni tak specjalnie.>

<@The_Doctor> <domyslilem sie, ze kto jak kto, ale ONI to zrobili specjalnie ;]>

<%Ryuujin> <:]>

<+Taise> <DOPRAWDY? ;> >

<+Taira> Zwlekam się powoli z łóżka. Mało brakowało, żebym z niegopo prostu spadła. - Braciszku, za długo

spaliśmy... - Prostuję sie. - Pani już może wyjść, my sie ubierzemy. - Szukam jakichś ciuchów, ekwipunku i

zajmuję pierwsza łazienkę.

<+Ookami> Uśmiecham się krzwo do Retsu u powoli zaczynam robić toalete poranna po czym wychodzi na korytaż

<%Ryuujin> Rika kiwa głową, po czym wychodzi.

<@The_Doctor> <nie zebym chcial teraz flame'a znowu jakiegos wywolac xD>

<+Retsu> *Gdy ookami skończy takze zaczynam okupować przez 10 minut prysznic*

<%Ryuujin> Pewien czas później... Jesteście wymyci, ubrani, wyżywieni i w ogóle przygotowani na wszystko.

<%Ryuujin> Znajdujecie się na korytarzu we czwórkę.

<+Taira> Jeszcze ziewam, jakbym była niewyspana.

<+Retsu> -Witaj Rika.

<%Ryuujin> <Jeszcze jej tu nie ma. ^_^'>

<+Taise> Stoje z zamknietymi oczami.

<%Ryuujin> Po chwili widzicie, jak w waszą stronę idzie Rika.

<+Retsu> <fu*( ;-)>

<+Taise> Opieram sie o siostre.

<%Ryuujin> - Witajcie wszyscy. Wyspani?

<+Retsu> <wyczółem ja i przywitałem na zapas wcześniej >

<%Ryuujin> <:D>

<+Ookami> -nie....

<+Retsu> <wyczułem>

<+Taise> Otwieram oczy i patrze na Rike - Trzeba mowic?

<+Taira> Ziewam, jakbym chciała jabłko połknąć.

<%Ryuujin> - To się dobudzicie po drodze. Chodźcie. Pokażę wam, gdzie przesiaduje córka daimyo.

<+Retsu> Chyba nie musimy odpowiadać, bo jej to tak naprawde nie intersuje- myślę

<%Ryuujin> - Za mną - dodaje na koniec, po czym rusza w odpowiednią, zdawałoby się, stronę.

<+Taise> - Uhm... - Przytakuje i ruszam ale wciaz opieram sie o siostre. Ide wiekszosc drogi z zamknietymi

oczami.

<+Retsu> *Ruszam za Riką*

<+Ookami> Kieruje się za Riką

<+Taira> - Jak mi się nie chceeee... - Niby ruszam, ale jakoś mi tak wolno idzie...

<%Ryuujin> Idziecie powoli w stronę, w którą zmierza Rika.

<+Taise> - Neechan... myslisz ze dlugo beda takie nudy?

<%Ryuujin> Dochodzicie a to do różnych korytarzy, a to do głównego pomieszczenia, a to jeszcze gdzieś indziej...

<%Ryuujin> W końcu Rika przystaje przed jakimiś drzwiami.

<%Ryuujin> - To tutaj.

<+Taira> - Mam nadzieję, że nie...

<+Taise> Otwieram oczy - No i? - Pytam - Co teraz? Mamy tam wejsc i zabijac, co sie rusza?

<%Ryuujin> Kobieta zagląda przez szparę do pokoju, po czym mówi: - Później, Taise, później - otwierając drzwi.

<+Taira> - Mamy słuchac jakiejś kapryśnej panieneczki?

<%Ryuujin> Widzicie ten pokój w całej okazałości.

<%Ryuujin> Ten pokój to całkiem sporych rozmiarów pomieszczenie. Wystrój ścian przywodzi wyraźnie na myśl

klasyczny japoński, razem z rozstawionymi meblami - dużym łóżkiem, regałem, lustrem i innymi. Zaś przed

lustrem siedzi wystrojona dziewczyna.

<%Ryuujin> Ta dziewczyna ma długie blond włosy, niebieskie oczy oraz dosyć dziecinny wygląd twarzy. Ubrana jest

w suknię ślubną.

<%Ryuujin> - Na imię jej Aiko - mówi Rika. - Poznajcie się.

<+Retsu> - I kto to móie-mrucze cicho.

<+Retsu> <mówi>

<%Ryuujin> Ta dziewczyna, jakby nigdy nic, nadal jest zwrócona w stronę lustra, czesząc sobie włosy.

<+Taira> - Dzień dobry - mówię do dziewczyny.

<+Taise> - Ladna. Ale sukienka brzydka... - komentuje.

<+Ookami> Patrz na nia *tiiiaaa... Kolejny bachor...*

<%Ryuujin> - Dobry - odzywa się bez zaangażowania dziewczyna.

<+Retsu> -Witam- móie dopiero po jej słwoach.

<%Ryuujin> Dziewczyna nadal sobie czesze włosy.

<+Ookami> Mówie chicho i niechętnie.-Ttaa... Witam

<+Taise> - Czyli mamy zabijac to, co chce zabic ja? To a propouje ja wystawic na zewnatrz,szybciej sie zleza...

<%Ryuujin> - W porządku, ja nie będę przeszkadzać - mówi Rika. - Pogadajcie ze sobą, jak chcecie. - Wychodzi z

pokoju.

<+Taira> Dopiero teraz mój proces myslenia isę właczył. I w tym momencie mam ochotę przyłożyć tej dziewczynie.

<+Taira> - Przydałoby się...

<%Ryuujin> - Zabijać? Hphm, dobrze by było - odzywa się dziewczyna. - Ale po co tutaj przyszliście?

<+Retsu> -Mamy cię ochraniać księżniczko.

<+Taise> - Pfff! - Parskam na dzwiek slowa 'ksiezniczko'

<+Retsu> -Nic więcej, staraj się zachowywać jakby nas tu wogóle nie było.

<+Taira> - Przy tobie to może byc trudne.

<+Ookami> Podchodze do okna obserwując chmury i niechętnie patrze czasem na <Błeee....> księżniczke\

<%Ryuujin> - Ach, rozumiem, mój tatulek nie ma nic innego do roboty, tylko najmować jakichś tanich nudziarzy

chcących mnie "ochraniać".

<%Ryuujin> - Zastosuję się - mówi Aiko, po czym nadal zajmuje się sobą.

<+Taira> - NUDZIARZY?! - w tym momencie przegięła pałę.

<+Taise> - Nudzia...rzy?!?!?!

<+Retsu> -Młodzierz , spokój

<+Taira> - Trzymajcie mnie, ja zaraz jej walnę - i podchodze do niej z groźną miną...

<+Retsu> -Nie dajcie się sprowokować tej dziewczynie.

<+Taise> - Nie, to ja ja zaraz walne!

<+Retsu> -Ookami, czy jeśli będe ich zatrzymywał to znowu mnie zaatakujesz?

<+Ookami> Patrze się na sytułacje cicho się śmiejąc

<+Taira> - Braciszku, byłam pierwsza!

<+Taise> - Albo najlepiej razem ja walnijmy!

<+Taira> - O!

<%Ryuujin> - Walniesz mnie, a osobiście każę was ściąć - syczy dziewczyna w stronę Tairy i Taise.

<+Ookami> eee... nie raczej nie

<%Ryuujin> <Walniecie*>

<+Retsu> -Bosko.- Uśmiecham się do wilka.- A pomożesz mi ich studzić ?

<+Taise> - Osobiscie? Jak my cie walniemy, to bedzie musial robic to za ciebie twoj duch, albo tylek!

<+Taira> Niestety, mnie groźby nie powstrzymują. Biorę zamach... I panienka dostaje po głowie.

<+Retsu> -Taise, siedx cicho. Mamy zadanie

<+Ookami> ...-Pomógł bym ale tak jakoś mi się niechce...Uśmiecham się i z nowu patrze w okno

<+Taira> Albo przynajmniej mam taki zamiar, żeby dostała.

<+Taise> Ja takze robie zamach.

<%Ryuujin> - STRAŻ!!!

<%Ryuujin> Nagle pojawia się niedaleko was trójka jakichś dorosłych shinobi.

<%Ryuujin> - Słuchamy, pani - mówi jeden z nich.

<+Taise> Zastygam w miejscu i rozprostowuje reke. - No co? Przeciagamy sie tylko?

<+Retsu> -Dzieciaki, przestańcie się kłucić z księżniczką. Nie takie mamy zadanie. Zacznijcie działać jak na

shinobi przystało

<%Ryuujin> - Oni chcą mnie walnąć? Zróbcie coś z tym!

<%Ryuujin> <!*>

<+Taise> Biore siostre za reke i przyciagam do siebie.

<%Ryuujin> Shinobi rozglądają się po was.

<+Taira> - Braciszku, puszczaj mnie!

<+Ookami> Patrze na to ale wciąż niechce mi się nic robić więc wracam do tych bialutkich chmór

<%Ryuujin> - Ależ pani, przecież podobno to są ci shinobi z Konohy wynajęci do ochrony pani podczas ślubu, no

i...

<%Ryuujin> - MILCZ!!!

<%Ryuujin> Nagle do pomieszczenia wchodzi Rika.

<%Ryuujin> - Co tu się dzieje? - pyta.

<+Taira> - Ona nas obraziła.

<+Retsu> -Głupi gów******.- Myślę wściekły, w sumie mogliby zawisnąć, co mi tam, ale za to bede miał trupy w

papierach.

<+Taise> - To ona zaczela - mowie z naburmuszona mina.

<+Retsu> -Zamknij się dziewczyno.

<+Taira> - Morda, idioto!

<%Ryuujin> - Aiko, to prawda?

<+Ookami> teraz sięgam powoli po kunaia i przyklądają się w chmury dłubie se w zębach

<+Taise> -Sam sie zamknij! Nie mow tak do neechan!

<%Ryuujin> Aiko robi minę skrzywdzonej dziewczynki.

<+Retsu> -Uspokójcie się wreszcie, albo was oddeleguje z tej misji. Nie bede ryzykował zawalenia tej misji przed

dwójke gów******.

<%Ryuujin> - Tak, to oni!!! Oni chcieli mi zrobić krzywdę!!! Trzeba ich ściąć!!!

<+Taise> - Hm! - Fukam na Retsu i robie obrazona mine.

<%Ryuujin> - Aiko. Na chwilę. - Po czym Rika bierze za rękę Aiko i wychodzi z nią z pokoju.

<+Taira> Jeszcze trochę, a zacznę po prostu siać zniszczenie...

<+Ookami> Zaczynam bawić się kunajem ( Kręcić nim z to kółko w środku)

<+Retsu> -Chciałabyś dziewceczko.

<+Retsu> <dzieweczko>

<%Ryuujin> Po tym ci shinobi mówią: - Przepraszamy za zamieszanie, ale pani Aiko bardzo nie lubi takich

sytuacji...

<+Taira> - Niech się nauczy nie prowokować ludzi!

<+Taise> - My tez nie! - Wrzeszcze do nich nadal obrazony.

<+Taira> - Jeszcze raz mnie nazwie nudziarą, to nawet pan młody jej chcieć nie bedzie, tak ją urządzę!

<+Taise> - UrzadziMY!

<+Taira> - Wybacz, braciszku, zapomniałam o tobie...

<+Retsu> -Jeszcze arz coś takiego młodzi i to ja was urządze rozumiemy się!- Mówie do dzieciaków.

<+Taise> - Nie szkodzi, eechan - Mruze oczy do siostrzyczki

<+Taira> - Zamknij się!

<%Ryuujin> - Zrozumcie. Panienka Aiko jest bardzo rozpieszczona przez swojego ojca... Lepiej jej nie prowokować

właśnie.

<%Ryuujin> - Jeśli pozwolicie, znikamy stąd.

<%Ryuujin> Shinobi znikają. Zostajecie sami.

<+Ookami> eeee... To co tera mamy robić zwracam się powoli do dróżyny...

<+Retsu> -Cholera, jak mamy ochraniać tą księżniczkę! Gdzie ona poszła?

<+Taise> - Nudy i jesezcze nas obrazaja... - skarze sie

<+Taise> <*jeszcze>

<+Taira> - Ja już nie chcę!

<%Ryuujin> Po chwili dziewczyna wraca do pokoju i przybrawszy smutną minę, jakby miała się zaraz rozpłakać,

mówi: - Bardzo przepraszam za kłopoty, jakie wam sprawiłam, i chcę, byście mnie wybaczyli...

<%Ryuujin> - Rika, może być?

<%Ryuujin> - Może być - uśmiecha się Rika, stojąc za jej plecami.

<+Taise> Przytulam siostrzyczke - Hm! - Fukam obrazony

<+Taira> - Hmpf! - teraz dopiero strzelam focha.

<+Ookami> heh patrze powoli na księżniczke lekko się uśmiechając...- To co kiedy wyruszamy..>?

<+Retsu> -Wybaczają, miejmy to już za sobą księżniczko.- Mówie szybko.

<+Taira> - SPADAJ!

<+Taise> - Nie gadaj za nas... - Dodaje

<+Retsu> -Nie prowokuj mnie dziewczynko.- Mrucze do tairy.

<+Taira> - Sam mnie nie prowokuj...

<+Taise> - Masz cos do neechan?!

<%Ryuujin> - Dobra, przygotujcie się - mówi Rika. - Ślub jest w południe. Emocje odstawcie na później, bo czeka

was ciężki dzień.

<+Retsu> -Tak mam, jest straszną....-szukam słowa- Nudziarą!

<%Ryuujin> Po tym obie na razie wychodzą z pokoju.

<+Taise> Rzucam sie na Retsu z piescia.

<%Ryuujin> - Jeszcze się zemszczę... - mówi do was cicho Aiko.

<+Retsu> *kończę i zaczynam się cicho śmiać*

<+Taira> - Oniichan! - przytrzymuję go. - Zostaw idiotę, szkoda na niego ręki!

<+Ookami> Teraz przeglądam się bujce simiejąc się...

<%Ryuujin> Taise - widzisz, jak nagle jakiś żelazny piasek zatrzymuje twój cios pięścią.

<+Taise> Piasek i siostra skutecznie zatrzymuja mnie przed dalszymi probami. - Masz fart... - Sycze prze zeby

<+Retsu> -Nie próbuj ponownie. Następnym razem starcisz ręke za podniesienie ręki na przełożonego.

<+Ookami> Przestaje się śmiać i patrze na Retsu po czym powoli kłade mu ręke na ramieniu. -tak wogule to z

jakiej ty jesteś wioski Retu..

<+Taise> - Nastepnym razem stracisz glowe za obrazanie mojej rodziny. - Groze a w moich oczach ppojawil sie

ogien nienawisci

<+Ookami> -Mój cios także zablokowałeś takim piaskiem...

* @Kagex ((?)) Quit (Remote host closed the connection)

<+Retsu> -Nic mnie nie obchodzi Twoja rodzina. Dla mnie liczy się tearz misja. A wy jej zaczynacie zagrażać.

<+Retsu> - Ja?- spoglądam na niego z zaciekawieńe i obniżam lekko zapięcie na kołnierzu.- -Sam spójż, pokazuje

mu ochraniacz.

<+Taise> - A mnie g**** obchodzi twoje tlumaczenie. Ostatni raz obraziles neechan. Nastepnym razem pozegnasz sie

z zyciem - Nie zartuje w tym momencie

<+Taira> - Hmpf! Idę do pokoju, braciszku. - mówię i rzeczywiscie wychodzę i idę do pokoju.

<%Ryuujin> Ookami - widzisz opaskę ze znakiem Suna-Gakure, Wioski Piasku.

<+Taise> Wychodze za siostra rzucajac Retsu jeszcze jedno spojrzenie pelne nienawisci.

<+Ookami> uśmiecham się lekko poczym mówie-To co idziemy bo jeszcze chwila i się pozabijacie

<+Retsu> -Mam nadzieje że to iz jestem z innej wioski nie przeszkadza Ci ookami. I ams zracje, chodżmy z tad,

omówimy strategię.

<+Retsu> -Przy okazji będe miał do Ciebie prośbę.

<+Ookami> Patrze na retsu pytająco i kieruje się za nim

<%Ryuujin> Taise & Taira - docieracie do swojego pokoju.

<+Ookami> - Mnie inna wioska nieprzeszkadza puki jesteśmy sojusznikami. uśmiecham się krzywo

<+Taira> Rzucam się na łóżko twarzą do sufitu. Jestem zła, bo mało brakowało, a zdjęłabym ograniczniki... Jeden

taise wie, jak mało brakowało...

<+Taise> Siadam przy lozku siostry i patrze na nia. - Neechan... nie jestes na mnie zla?

<+Taira> - Nie...

<+Retsu> -Cieszy mnie to.- Odpowiadam wchodzac do anszego pokoju.- Wracając do mojej prośby, gdyby anstępnym

razem doszło do walki, lub gdybym musiał uspokoić w dość kontrowersyjny sposób tę dwójkę to proszę Cię, nie

interwenijuj. To dla dobra misji.

<+Retsu> -Nie skrzywdze dzieciaków, to Ci mogę obiecać, tylko ich odizoluje od walki.

<+Ookami> -Domyślam się. A co sądzisz o tej księżniczce...?

<+Taise> - Uhm... - Odpieram bez sensu, a nastepnie milkne. Patrze tylko na nia smutno - On jest glupi...

<+Retsu> -Heh, łądna to ona nie jest.- Mówie cicho.- Ale skoro jest księżniczką to nic zrobić jej nie można,

młodzi wpakowali się w niezłe tarapaty. Aiko się zemści na nich za tą kłutnię.

<+Taira> - No... Ja chcę do domu...

<%Ryuujin> <Dobra, kontynuujemy akcję.>

<%Ryuujin> Pewien czas później...

<%Ryuujin> Jest aktualnie wpół do dwunastej.

<+Ookami> ... Pamiętasz wczoraj tych ludzi na wzgórzu jak sądzisz kto to był..?

<%Ryuujin> Znajdujecie się na świeżym powietrzu, w miejscu, gdzie ma być ten ślub. Miejsce jest całkiem nieźle

do tego przystrojone. Trwają jednak nadal przygotowania.

<+Retsu> -Zamachowcy, chciali nas wykończyc przed przybyciem do siedziby daimyo, tak jest szybciej, łatwiej i

lepiej.

<+Retsu> - Dobrze drużyno.

<+Taise> - Ale sie Tsunade-obaachan wkurzy... - Mowie - Musimy wykonac misje...

<+Taira> Mam focha na cały świat i nawet nie chcę nikogo słuchać.

<+Retsu> -Chyba pora na szybkie ustalenie kto gdzie będzie stał i co obserwował.

<%Ryuujin> Wszędzie praca w tym miejscu wre.

<%Ryuujin> Przy okazji zauważacie samą księżniczkę w towarzystwie jakiegoś, zdaje się, młodzieńca.

<+Ookami> Patrze na retsu * Co on se robi kto go wyznaczył kapita... a no tak ehh ta Tsunade*

<%Ryuujin> <:)>

<+Taise> Lapie siostre za reke i powoli idziemy w strone stolow, zeby zobaczyc, czy da sie tam cos zwedzic...

<+Retsu> - Dobrze, jakieś objekcje co do tego?- pytam reszte.

<+Taise> ciasto, albo tort jakis... moze sie jej humor poprawi?

<+Taira> Daje się braciszkowi ciągac, ale co z tego. Mam focha.

<+Taise> Nawet nie slucham Retsu.

<%Ryuujin> Taise & Taira - stoły są bardzo obfite w różnorakie jedzenie. Ciasto, pomniejsze torty i podobne też

są.

<+Retsu> -Ookami, proszę Cię, miej oko na księżniczkę, bo na tę dwójkę nie moge i nie chce liczyc.

<+Retsu> -Poradzisz sobie?- jeśli tak to obstaw lewy róg z przodu, ten najbliżej księcia.

<+Ookami> -Dobra... odpowiadam szybko

<+Taise> Z usmiechem podbiegam do stolu z malutkimi babeczkami - Patrz, neechan! Pysznie wygladaja! - Biore dwie

i jedna wreczam siostrzyczce.

<+Taira> - Nie chcę.

<+Retsu> -Dzięki. Tearz pogadamz młodymi.

<+Taise> - U-uhm... - Pochmurnieje. Ale zaraz usmiecham sie znow - O patrz! A tam jest szarlotka! Lubisz

szarlotke prawda? Przyniose ci!

<+Ookami> Kieruje się gdzieś tam gdzie pokazal Retsu poczym siadam gdzieś niedaleko i patrze w chmórki oraz

niestety na księżniczke

<+Taira> - Nie chcę.

<+Retsu> -taise, taira. Mam do was sprawe. Jesli możecie to obstawcie oba dolne rogi, prawy i lewy i obserwujcie

okolicę. Tyle chciałbym byscie zrobili.

<+Taise> - A-ale... Uhm... - Pochmurnieje na calego. Po prostu przytulam siostrzyczke do siebie.

<%Ryuujin> Ookami - patrząc przy okazji na księżniczę, zauważasz także klękającego przy niej i całującą jej rękę

prawdopodobnie przyszłego męża.

<+Taise> <to bylo do Tairy>

<%Ryuujin> Jest to całkiem przystojny młodzieniec o męskich rysach twarzy, ciemnych, gęstych krótkich włosach i

ciemnych oczach.

<+Taira> - Ja chcę do domu! Buuu!

<+Taise> - Ale Tsunade-obaachan sie wkurzy... - Mowie smutno

<+Taise> - Obiecuje, ze dam ci postrzelac z luku caly dzien, jak juz wrocimy, dobrze?

<+Ookami> Patrz chwile na niego próbując zapamiętać jego tważ poczym dalej patrze w chmóry

<+Taira> - Ale ja nie chcę tu byc!

<+Retsu> -To chyba wszystko co do was chciałem. Mam nadzieje ze się sprawdzicie.

<%Ryuujin> Ookami - chmury to mają dobrze. Są woooolne...

<+Taise> Ignoruje Retsu - Wiem, ja tez nie chce. Ale ci ludzie sa zli i nam cos zrobia, jesli nie bedziemy

sluchac. Ja nie chce, zeby ci cos zrobili, neechan...

<+Taise> Wcale nie mam tu na mysli Retsu.

<+Taira> - Ale ja chcę do domuuu! - no i się rozpłakałam.

<+Taise> Czulem, jak i mi lzy zbieraja sie pod powiekami - Nie placz, neechan... nie placz...

<+Retsu> -Tia, wmyjcie się w tłum pomyślałem. Ku*& nikt nie zauważy dracej się pannicy.-

<+Retsu> -Nie cholera.- Poprawiłem się w mysli patrząc na dzieciaków.- Dwóch pannic.

<+Ookami> Patrze na dzieciaki z lekkim zażenowaniem poczym zaczynam się przyglądać księżniczce

<%Ryuujin> Po pewnym czasie wszyscy się zbierają do ołtarza. Zwróceni w jego stronę, klękają. Pan i pani się już

przygotowują. Chyba już znak...

<+Taise> Ocieram siostrzyczce lzy. - Chodzmy gdzies dalej od tego Retsu... - Powiedzialem

<+Taira> - Aha.

<+Retsu> *ustawiam sie w prawym górnym rogu. najbliżej księżniczki, będe chronił ją i księcia*

<+Ookami> ehh przysów się bliżej ołtaża i bacznie przyglądam się oteczeniu

<+Taise> I poprowadzilem dalej, co zaowocowalo usytuowaniem sie mniej wiecej tam, gdzie wczesniej nam kazal.

<+Retsu> *staram się przez cały zacs bacznie obserwować okolice*

<%Ryuujin> Potem już powoli idą oboje w stronę ołtarza.

<%Ryuujin> Na razie nic nie zdradza ewentualnego ataku wroga.

<+Taise> - Brzydcy sa... - Komentuje.

<+Taira> -Szkoda mi go... Dla takiej pannicy...

<+Ookami> (Przyglądam się używając Dou Jutsu tak jagby co)

<%Ryuujin> W końcu dochodzą do ołtarza.

<%Ryuujin> Ookami - na razie nie dostrzegasz żadnych specjalnych szczegółów.

<+Retsu> *pamiętam jednocześnie by ochraniać i siebie ;-)*

<%Ryuujin> Wówczas pastor zaczyna dosyć powoli wygłaszać znaną wszem i wobec na każdym ślubie kwestię.

<+Ookami> Przyglądam się wszystkiemu poczym robie pare klonów i wysyłam je na zwiad

<%Ryuujin> Ookami - mimo wszystko robisz dwa klony i robisz z nimi to, co zamierzasz.

<+Taise> - Neechan, podejde blizej, dobrze? Zaczekaj chwile.

<%Ryuujin> W końcu pastor zadaje pytanie: - Czy ty, Konosuke z rodziny Obara, chcesz wziąć tę oto kobietę za

żonę? - Młodzieniec odpowiada: - Tak.

<+Taira> - Żal mi go...

<+Retsu> *Przygotowywuję się na atak*

<%Ryuujin> - Czy ty, Aiko, córko czcigodnego daimyo Kraju Ognia, bierzesz tego oto mężczyznę za męża? - Ona

odpowiada bez namysłu: - Tak.

<%Ryuujin> - A zatem...

<+Taise> - Ninpou. Usubarashi no Jutsu - Szepcze i podchodze az pod samego pastora niezauwazenie.

<+Taise> <to znaczy PROBUJE podejsc>

<%Ryuujin> Taise - używasz techniki, po czym próbujesz podejść. Jednakże odnosisz wrażenie, że technika nie do

końca wyszła.

<%Ryuujin> Pastor przerwał. Widzicie na niebie, że zbiera się szybko na burzę.

<+Ookami> Przyglądam się wszystkiemu w poszukiwaniu wroga

<+Taise> Rozgladam sie w poszukiwaniu zrodel swiatla. Staram sie sprawdzic, co jest powodem felernosci tewchniki.

<+Taira> Burza... To nie jest normalne. W razie czego szykuję arsenał...

<+Retsu> -Ehh, czy Ten idota nie mógł dokończyć swojej kwsetii>?- myslę- byłoby po sprawie

<%Ryuujin> Nawet więcej - z nieba szybko spadają błyskawice. Jedna opada blisko pastora.

<+Retsu> -A tak, bede musiał bronić tej parki małolatów.- Kontynuuje moje przemyślenia.

<+Retsu> -Cholera. Wszyscy do budynku. Migiem. Taise Taira, chrońcie księżniczkę! krzyczę

<+Ookami> patrze na wszystko szukając wzrokiem jakiego kolwiek wroga

<%Ryuujin> Wówczas cały tłum się rozbiega, a tymczasem nagle obok dziewczyny pojawiają się jacyś trzej

jegomoście, w tym dwóch z nich łapie szybko dziewczynę.

<+Taise> Przerywam techinke. Przy blyskawicach na nic sie nie zda. Szybko rozgladam sie za wrogiem. NAstepnie..

.zamieniam sie w ksiezniczke za pomoca Henge i przewracam ja.

<+Taise> <kurcze i caly plan...>

<+Retsu> -Ehh.- Mrucze i ruszam w stronę księżniczki.

<%Ryuujin> Taise - nie da rady w żadnym wypadku przewrócić księżniczki.

<+Retsu> -Przygotowywując dla niej tarczę.

<+Ookami> Szybko używają techniki klanowej próbuje przebić jednego z "jegomości"

<%Ryuujin> <Zresztą PRÓBOWAŁEŚ. ;]>

<%Ryuujin> Kiedy jednak ktokolwiek z was dochodzi do nich, cała trójka nagle znika z dziewczyną.

<+Taise> Rzucam dwa lancuchy w nogi tamtych shinobi.

<%Ryuujin> Taise - za późno.

<+Taira> Nawet się nie ruszyłam, bo ten tłum akurat był w moją stronę...

<+Retsu> -Kai.- mrucze cicho.

<+Taise> <bo piszesz tak, ze ja nie nadazam ze swoim>

<+Taise> <pisz w turach albo na raz>

<+Retsu> -Nie mogli tak poprostu uciec.- To niemożliwe anwet przy pomocy shunshin.

<+Taise> <pamietaj, ze ja mam lagi>

<%Ryuujin> Tymczasem widzicie pana młodego przebitego czymś aż po plecy w klatce piersiowej. Opada on bezwładnie

na ziemię.

<%Ryuujin> <No nic to, grajmy.>

<+Retsu> -Ookami widzisz ich gdzieś?- Krzyczę i staram się zlokalizowac księżniczke dzięki mojej tehcnice.

<+Taira> Świetnie... Musiałam co jedynie poczekać, aż ten tłum sobie pójdzie...

<%Ryuujin> Retsu - księżniczka znajduje się daleko stąd.

<+Taise> Rozkladam rece na boki i siadam sobie - No to po misji! - Mowie zakladajac rece za glowe.

<+Ookami> Patrze ponownie...<Takie pytanko widzie ich czy nie.. ;p>

<+Retsu> -Świetnie cholera...świetnie.- Podbiegam do księcia. i oglądam czy żyje

<%Ryuujin> <Tych gości? Nie.>

* Kagex ((?)) has joined #sesja_rpg

* Karczmarz sets mode: +o Kagex

<+Taise> - Neechan! Po misji! Mozemy chyba juz wracac!

<%Ryuujin> Retsu - nie wskazuje nic na to, by żył.

<+Taira> - Nie po misji, tylko po d**** mamy, braciszku!

<%Ryuujin> Po chwili burza tak jakby nagle ustaje.

<+Ookami> Podbiegam do retsu

<+Retsu> -Ku%$^- przeklinam głośno.- Drużyna zbiórka.

<+Ookami> i opserwuje wszystko bezradnie

<+Taise> - To co? Mialismy ja OCHRANIAC a nie ODBIJAC od porywaczy, nie? Tak czy siak, misja zakonczona.

<%Ryuujin> Ookami - jak stwierdziłeś. Bezradnie.

<+Taise> - Poza tym slubu i tak nie bedzie...

<+Retsu> -Nie gadaj głupot młoda. Idziemy na misje ratunkową. i to czym prędzej.

<%Ryuujin> Po chwili widzicie idącego w waszą stronę daimyo.

<+Retsu> <czym oni przebili pana młodego?>

<+Taira> A to oznacza, ze ja sie na niego pewnie natknę pierwsza, bo dalej z tyłu stoję.

<+Taise> - A po co? Ksiaze jest wypatroszony... teraz w sumie ladniej wyglada, jesli mam byc szczery...

<+Ookami> Patrze na chmóry - Ku^%( jakie brzydkie chmóru

<%Ryuujin> <Czymś na wzór włóczni.>

<+Retsu> -Jak ciebie wypatrosze to też będziesz się siotrze bardziej podobała?

<+Retsu> -Chyba nie , wiec nie chrzań.

<+Taira> - TYLKO SPRÓBUJ!

<%Ryuujin> Daimyo jest już blisko was. Nie wygląda na zadowolonego. - Za mną. Natychmiast - mówi.

<+Retsu> -Cicho.- Móie do dzieciaków i czekam aż daimyo zabieże głos.

<+Taise> - On jest gupi, neechan. Nie warto sie nim przejmowac - Mowie i ide do siostry

<+Ookami> Podążam za Daimyo

<+Taira> - Ta. Chodźmy, braciszku - i ciagam Taise za rękę, żeby pójść za daimyo.

<+Retsu> *ruszam za daimyo, klnać przez cały zcas *

<%Ryuujin> Mimo wszystko zmierzacie wszyscy za daimyo. Po pewnym czasie docieracie tam, gdzie daimyo zazwyczaj

siedzi.

<+Taira> - Trzeba było użyć zwykłego Henge, zostawić ksieżniczkę w pokoju i byłoby!

<+Retsu> -Księżniczka na pewno by się ucieszyłą na tą propozycję.- mrucze.

<%Ryuujin> Daimyo idzie do swojego "tronu". Nadal wygląda na złego.

<%Ryuujin> - Wytłumaczcie mi się natychmiast.

<+Taira> Milczę.

<+Ookami> Patrze na Daimyo bez słowa wyłanczając DouJutsu

<+Retsu> -Niestety nie możemy zbyt wiele wyjaśnić. Byli za szybcy, pozostaje nam tearz jedynie misja ratunkowa.

<%Ryuujin> <Dobra. Robimy 5-minutową przerwę. Muszę zjeść kolację.>

<+Retsu> <looz>

<+Ookami> <k>

<+Taise> - Shinobi nie sa od akcji ochronnych... - skarze sie bezglosnie, a w kazdym razie tak, by daimyo nie

slyszal

<@Kagex> <o, kolejna sesja Naruto, jaki wypas!>

<+Ookami> <xD

<+Taira> <o, Kag, mam sprawę do ciebie...>

<@Kagex> <az nie wierze>

<+Taise> <nawet sie domyslam, jaka>

* Holy_Death ((?)) has joined #sesja_rpg

* Holy_Death is now known as Otamten

* Kagex sets mode: -m

<+Ookami> <Ja już jestem z zapasem: 2 Jabłuka i litr wody (ja jem kolacje o 23.>

<+Taise> < ja jadam obiad o 18...>

<@Kagex> <ja sniadanie o 14...>

<%Ryuujin> <Ja też o 18:00.>

<+Taise> <przed dobranocka ;p>

<%Ryuujin> <Sorry za to - nie wiedziałem, że nie mogę jednocześnie siedzieć przy komputerze (wińcie kogo innego

^_^').

* Ryuujin sets mode: +m

<%Ryuujin> W porządku, kontynuujemy.

<+Ookami> k

<+Taise> <hai>

<%Ryuujin> <Zapomniałem o nawiasie. ;]>

<%Ryuujin> - Misja ratunkowa...? MISJA RATUNKOWA?! Mieliście OCHRANIAĆ moją córkę w czasie ślubu, żeby nic się

jej nie stało, a nie ją RATOWAĆ, kiedy jednak coś jej się stanie! I to ma być wasza ochrona?!

<+Taise> - To sie nie mialo prawa stac. Za szybko sie poruszali. Rownie dobrze moglibysmy postawic ja w samym

centrum armii...

<+Retsu> -Wybacz Daimyo, my wykoujemy nasz rozkazy najlepiej jak się da. Nie ma winy po anszej stronie

<+Ookami> Stoje w milczeniu przyglądając się retsu

<+Taise> - Ten sam bylby efekt...

<+Retsu> -Taise ma racje.- Przytakuje.

<+Taira> Nie mam siły nawet się odzywać. Marzenia o smoku się poszły kochać.

<%Ryuujin> - W d**** mam waszą ochronę i waszą winę! Moja córka ma być ŻYWA! Wyruszycie ją odnaleźć i uratować!

A jeśli nie...

<+Taise> - Zupelnie, jakby to byl jakis spisek, albo cos... - Szkoda, ze wtedy nie sprobowalem odtworzyc

genjutsu. Moze to rzeczywiscie byla podpucha?

<+Taira> - Przepraszam... Moge o coś zapytać?

<%Ryuujin> - Jeśli nie, to osobiście was wykluczę z zawodu ninja raz na zawsze!

<%Ryuujin> - Słucham.

<+Taise> - Hai, hai... - Musimy zrobic, co kaze, bo inaczej neechan nie dostanie soka.

<+Taise> <*smoka>

<+Taira> - Czy to małżeństwo było ustalane?

<+Taise> - O wlasnie...

<+Retsu> -Taki i tak mieliśmy zamiar, grożby są niepotrzebne.

<%Ryuujin> - To małżeństwo miało się odbyć bez zbędnych ceregieli, takich jak porwanie i śmierć pana młodego.

<+Taira> - Ale ja się pytam, czy to rodzina ustalała...

<+Taise> - Ale kto wybral malzonka? Ksiezniczka?

<%Ryuujin> - Częściowo tak. Znaczy nie miała nic przeciwko jemu.

<+Retsu> -Hmm, nie miała nic przeciwko.- Myslę. - A moze jednak miała.

<%Ryuujin> - Pójdę odpocząć, bo po prostu szkoda nerwów... Wyruszacie najszybciej, jak tylko możecie. Pewnie

jeszcze Rika do was dołączy. Koniec dyskusji!

<+Taira> - Znaczy, ona nie podejmowała decyzji co do wyboru?

<+Taise> - Jaka mamy pewnosc? A moze ona wcale nie chciala?

<+Retsu> *Moze sama ich wynajęła. Bo jakoś się nie rzucała i nie wyrywała*

<%Ryuujin> - Ruszajcie.

<+Taise> - Hai, hai...

<+Taise> Kiedy Rika do nas dolacza pytam o to samo ja.

<+Retsu> -Wiem o czym myślicie taise i taira, też są dze podobnie. Dowiem się tego od niej samej. Namieżyłem ją.

<%Ryuujin> - Kiedy będziecie gotowi. Przyjdzie do was.

<+Taira> - A pewnie i tak bedziemy ją musieli ratowac, bo wynajęci oczywiscie beda chcieli wiecej kasy, niż

mieli dostać...

<+Retsu> *Szybko wracam do pokoju, pakuje co moje, zabieram piasek z pod ołtarza i czekam na Rike,*

<+Ookami> Dobra tak czy inaczej musimy ją uratować bo jak nie to Tsunade nam wkopie więc ustalmy co teraz robimy!

<+Taise> - Taaa... albo im sie spodoba, bo w sumie niebrzydka buzke miala...

<+Taira> - Prędzej ją wypuszczą po dniu albo dwóch! Kto by chciał z taką pannicą przebywać? - mówie, idąc po

moje rzeczy.

<+Ookami> taa... Wypuszczą albo zabiją...

<+Taira> - Ale zaraz! - zatrzymuję się. - Prosze pana, a ma pan jakichś oficjalnych wrogów?

<%Ryuujin> Retsu - czekasz w głównym pomieszczeniu siedziby daimyo. Przy okazji odnosisz wrażenie, że obecnie

księżniczka znowu nie jest aż tak daleko, jak myślisz.

<+Taise> - Zawsze mogliby ja zakneblowac - Mowie i ide za siostra. Zabieram caly sprzet.

<%Ryuujin> Taira: - Nie. A nawet jeśli, to wątpię, by to miało cokolwiek wspólnego z nimi. Sam już nie wiem...

Idź.

<+Taira> - Dobra. - no to ruszam. - Albo się chce po prostu na nas odegrać za to...

<+Ookami> Po chwili rozmyśleń dołanczam do Retsu

<%Ryuujin> W końcu już wszyscy spotykacie się w pomieszczeniu głównym.

<+Retsu> -Ekipa.- Zwracam się do reszty.- Gotowi? Księżniczka jest niedaleko, pora na odbijanie nisfornych

pannic, dopowidam po chwili cicho

<%Ryuujin> Po chwili także nagle przed wami pojawia się tamta kobieta.

<+Taira> Dalej sie zastanawiam nad powodami, czy to było specjalnie i jeśli tak to dlaczego.

<%Ryuujin> - Czcigodny daimyo kazał mi dołączyć do was - mówi Rika.

<+Taise> - Rika-neechan. Ty nam powiedz, kto ustalal ten slub.

<+Taira> - Chociaż nie, to odegranie się... Termin przecież był już dawno ustalony, wiec może... Albo

rzeczyiście.. - mruczę do siebie.

<%Ryuujin> - Ech... Nie wiem za wiele na ten temat, ale to raczej ojciec ustalał, z kim Aiko się ożeni. A ona,

chcąc nie chcąc, musiała się zgodzić. Pomimo tego jednak wyglądała na zadowoloną.

<+Retsu> -Rozumiem, witaj w drużynie. Wg moich namiaró księżniczka ejst neidaleko.

<+Retsu> -A raczej bliżej niż była ostatnio.

<+Taise> - Wygladala? A miala jakies powody do tego, by nie chciac sie zenic? Moze miala jakiegos adoratora, hm?

<%Ryuujin> - Bliżej? Retsu, nie orientujesz się, gdzie dokładnie mogłaby być?

<+Ookami> patrze na retsu.. - bliżej ?

<%Ryuujin> - Nic takiego nie zdradzała - odpowiada Rika Taise.

<+Retsu> - tak blizej, na początku zaraz po porwaniu była bardzo daleko, tearz odległość się zmnacznie

zmniejszyła.

<+Taise> - To nienormalne! Nie mogli tak szybko zniknac! TO musi byc jakis spisek i koniec. Juz ja pogadam z ta

mala, jak ja znajdziemy...

<+Taira> - My pogadamy, braciszku.

<+Taise> - Tak, przepraszam, zapomnialem o tobie, neechan.

<+Ookami> -Wiesz może gdzie dokładnie?

<+Taira> - Nie ma sprawy.

<+Taise> - Chodzmy juuuuz! Tam sa tamci shinobi! Wreszcie cos sie zacznie dziac!

<+Taise> Usmiecham sie do siostry - Pobawimy sie z nimi, co neechan?

<+Retsu> -Staram się skupić na chakrze wokół księżniczki. chce wiedzieć gdzie ona przebywa*

<+Taira> - Tak, pobawimy się... - mówię na odczepnego. Za bardzo mnie ta sprawa nurtuje.

<+Ookami> -Pokaż w którą około strone... ?

<+Taise> Zauwazam ton siostry. Cos ja ugryzlo? Pochmurnieje i nie mowie nic wiecej.

<+Retsu> -Hmm...znajduje się podziemią, chyba jakieś katakumby, może lochy. A strona...

<%Ryuujin> Retsu - skupiasz się. Starasz się wyłapać dziewczynę. Dopiero po chwili czujesz, że znajduje się w

stronę któregoś z pomieszczeń w tym budynku.

<%Ryuujin> Chyba pokoju tej księżniczki.

<+Taira> - Rika...

<%Ryuujin> - Tak?

<+Ookami> Używając techniki klanowej próbuje jak najszybciej się tam przemieścić

<+Taira> - Czy pod posiadłością daimyo są lochy?

<+Retsu> -Cholera. Rika. Ona jest u siebie. Księżniczka jest u siebie. Szybko. Musimy ja złapać.

<%Ryuujin> - Odpowiem po drodze - mówi Rika, biegnąc w stronę, o której powiedział Retsu.

<+Taise> - E? - Pytam glupio. Zaraz potem wspinam sie po scianie i wskakuje przez okno do budynku. Niewazne, czy

okno zamkniete.

<+Taise> <tzn do jej pokoju>

<+Taira> Ja tam ruszam za Rika. Nie lubie wspinaczki.

<%Ryuujin> <Wy jesteście w tym budynku przez cały czas. :D>

<+Retsu> 8Urzywam shunshin no Jutsu by znaleźć się przy księżniczce*

<+Taise> <a nie wyszlismy juz czasem?>

<%Ryuujin> <Nie.>

<+Taise> <to my bad>

<+Ookami> <czy ja niepowinienem już tam się dostać chyba jestem ciut szybszy :D>

<%Ryuujin> Retsu - docierasz szybko do pokoju księżniczki. Patrzysz w stronę pomieszczenia. Widzisz, że... jej

tu nie ma.

<%Ryuujin> Ookami - docierasz razem z Retsu.

<%Ryuujin> Taira & Taise - w końcu wy też docieracie.

<+Taise> - Komus radary padly... - Mowie, kiedy docieram ja.

<+Retsu> -Cholera...-*ponownie staram się skupić na chakrze wokół niej*

<%Ryuujin> Tak jak widzicie - nie ma jej tu.

<+Taira> - Rikaaa...

<%Ryuujin> - Tak?

<+Taise> - W chowanego... ja jej dam sie w chowanego!

<+Taira> - To są te lochy?

<%Ryuujin> Retsu - skupiasz się. Strona jest taka sama, jak wcześniej, do tego nadal gdzieś pod ziemią.

<+Retsu> -Jest pod nami.

<%Ryuujin> Rika puka się otwartą dłonią w czoło.

<+Retsu> -Ktoś sie przekopie? Czy ja mam to zrobić?

<%Ryuujin> - Bardzo bym czasami chciała, ale nie, to nie są lochy.

<+Taira> - A co to jest?

<+Retsu> -Skarbiec?

<+Taise> - Nie mam kilofa... - Mowie z ironia

<+Retsu> -To ryj głową.- Myślę uszczypliwie.

<%Ryuujin> Ookami - odnosisz jakieś wrażenie, że pewien fragment ściany wyróżnia się w porównaniu z innymi.

<+Ookami> Szybko podchodze i wale w tą ściane pięścią...

<%Ryuujin> Nagle po dotknięciu ściany trochę się osuwa z trzęsieniem ziemi, tworząc w ten sposób na podłodze

zapadnię.

<+Taise> - Brawo, Ookami-oniichan! - Wolam radosnie

<%Ryuujin> Tylko że Ookami lada moment wpadnie w tę zapadnię...

<+Retsu> -Dobra robota Ookami, nie traćmy zacsu, ruszamy an dół.

<+Ookami> Szybko się odsuwam w strone dżwi

<+Taise> - Oj... - Lapie go.

<+Taira> dy, lina, czy tunel.

<%Ryuujin> Udaje się.

<+Ookami> <Mogłeś powiedzić że to jest podemną

<+Taira> *Sprawdzam, czy tam sa schody, lina, czy tunel.

<+Taise> <wlasnie - jakos dziwnie to opisales ^^">

<+Taira> <damn...>

<%Ryuujin> <Samopoczucie robi się takie sobie. ;]>

<+Taise> <dociagnij jeszcze do jakiegos showdown i konczymy>

<%Ryuujin> Taira - zauważasz, że tam jest głęboko w dół. Jednak chwila spojrzenia wystarcza, by spostrzec, że

tam są schody prowadzące na dół.

<+Ookami> Potchodze i dzięki dou Jutsu próbuje dostrzec co tam jest

<%Ryuujin> Schody.

<+Ookami> <;D

<+Retsu> <hehe>

<+Taira> - Hm... - powoli schodzę po tych schodach w dół.

<+Taise> - No to idziemy! - Wolam i lapie neechan za reke. Lekko ja ciagne.

<+Ookami> -Pójde przodem będe lepiej widział,

<+Retsu> -Ktos chce iść pierwszy? jeśli nei to pójde ja.

<+Ookami> wskakuje do tunelu

<+Retsu> -Idę za ookamim.

<%Ryuujin> Idziecie gęsiego: Ookami, Retsu, Taise, Taira.

<+Taise> <wydawalo mi sie, ze pierwszy poszedlem.. ale ok>

<+Taira> <dobra, ja juz nic nie powiem...>

<+Taira> <właściwie to ja weszłam pierwsza, ale nieważne>

<%Ryuujin> Za wami zaś znajduje się Rika.

<+Ookami> Ide szybko ale bacznie się rozglądając

<%Ryuujin> Cała wasza piątka idzie przez ciemny korytarz. Tak ciemny, że ledwo co możecie dostrzec.

<%Ryuujin> Ookami - akurat nie widzisz nic szczególnego w tej ciemności. Nie zanosi się na to, by ktoś was mógł

zaatakować.

<%Ryuujin> Po chwili jednak spostrzegasz, że korytarz rozdziela się na cztery.

<+Ookami> w takim razie zaczynam biec w prędkości dziwięku <:D>

<%Ryuujin> Ookami - biegniesz z prędkością dźwięku, o mało co nie przyrżnąwszy twarzą w ścianę.

<+Retsu> *staram się wyczuć gdzie jest księżniczka*

<+Ookami> Robie 4 bushinu

<+Taise> - Neecham ja bez ciebie nie ide... - mowie.

<%Ryuujin> Retsu - księżniczka znajduje się w korytarzu lewym środkowym... Nie, prawym środkowym. Nie, lewym. To

gdzie w końcu?

<%Ryuujin> Ookami - robisz z powodzeniem cztery klony.

<+Ookami> Wysyłam je do wszystkich w przejścia

<%Ryuujin> - Retsu. Gdzie jest księżniczka? - pyta Rika.

<+Taise> - Przeciez jemu sie juz wczesniej radary popsuly...

<+Taira> - Rika pójdzie z tobą. do niej też tak mówisz.

<+Retsu> -W parwym środkowym lub lewym śrdokowym, zmienia położenie

<%Ryuujin> Klony Ookamiego idą po jednym do każdego z korytarzy.

<+Retsu> idźmy tymi dwoam

<+Ookami> -Podzielmy się na ekipy 2 osobow.

<%Ryuujin> <Nie powiedziałem, że miałem na myśli sam lewy, nie lewy środkowy. ;]>

<+Retsu> <ahas, no więc jest wszędzie>

<%Ryuujin> <Exactly.>

<+Taise> <znow kazdy interpretuje po swojemu...>

<+Retsu> -Trudno, musimy czekać na informacje od klonów.

<+Taise> <Mart - pisz prosto z mostu>

<+Ookami> <co z klonami>

<%Ryuujin> Ookami - po krótkim czasie od wysłania klonów nagle czujesz, że przychodzą do ciebie kolejne myśli.

Na ich myśl zaczynasz drżeć...

<+Taise> Patrze, jak sie Ookami trzesie - Oniichan? Wszystko w porzadku?

<%Ryuujin> Ookami - do ciebie dotarły przerażające widoki...

<+Retsu> <jakie widoki>

<+Taise> Przytulam Taire - Neechan... wiesz, ze tylko ty jestes wazna przeciez.

<+Ookami> <też chciałbym wiedzieć ;D

<+Retsu> <moze zobaczyłęś nagą księżniczke, okropny widok>

<+Taira> <xD>

<%Ryuujin> <Były one widziane tak krótko, że nie możesz ich zapamiętać dobrze.>

<%Ryuujin> <:D>

<+Ookami> <to wiem chociaz okolo którym przejściem iśc...

<+Retsu> -Nie mozemy się bać, trzeba ruszać, który korytarz jest dobry? po drugie to mogło byc gejutsu.

<%Ryuujin> <Nie. Żadnych konkretnych informacji na ten temat.>

<%Ryuujin> <To do Ookamiego. ;]<

<+Ookami> -szczerz mówiąc niewiem gdzie mamy iść...

<+Ookami> mówie lekko wystraszony

<+Taise> - Chodzmy wszedzie naraz! - Wolam. - Ale ja z Taira! - Zastrzegam i patrze smutno na siostrzyczke.

<%Ryuujin> - Nie mamy chyba innego wyjścia - mówi Rika. - Aiko może być równie dobrze wszędzie.

<+Ookami> To rozdzielmy się na dwie dróżyny ja z Retsu i Taise z Tairą..

<+Taira> - Walniesz mnie łańcuchem i co będzie? - Daje braciszkowi do zrozumienia, ze dalej mam focha i jakos

tak wole byc sama.

<+Ookami> a rita niech wyśle żeby przybli tu shinobi..

<+Taise> - Neechaaaan! - Wolam a w moich oczach zbieraja sie lzy - Przeciez... Przeciez ty wiesz, ze... -

Nastepne slowa staja mi w gardle a lzy zaczynaja plynac

<+Retsu> -Jestem za. Rika jeśli możez to idż z bliżniaczkami.

<+Retsu> -Ku%&^, Ookami, wyjaśnij mi czemu ona znowu ryczy.

<+Retsu> -Ja nie pojmuje, czy im się nie kończą baterie w oczach?

<+Taira> - Brciszku.. - chyba juz mi przeszło. Przytulam braciszka. - Juz nie płacz, juz dobrze...

<%Ryuujin> - W porząku, Retsu, zgadzam się - odpowiada kobieta.

<+Ookami> -Szczerze mówiąc to i ja niewiem...

<+Taise> - Zamknij sie! - Dre sie do Rersu i rzucam w niego kunai, ale tak niezdarnie, ze na pewno nie trafi

<+Taise> <*retsu>

<+Taira> - Braciszku, już, cichutko...

<+Ookami> Dobrze choć pierw tym... *Pokazuje środkowy korytaż...* nie ma czasu do stracenia...

<%Ryuujin> Taise - i zgadza się. Nie trafia. Zostaje przechwycony przez jakiś żelazny piasek.

<+Taise> Przytulam sie do siostry nadal lkajac.

<+Retsu> *Podnosze kunai z paisku i oddaje go Taisowi*- Masz młody. Jakbyś znowu prubował to ponownie Ci go

oddam.

<+Ookami> Szybko atakuje z pięści Retsu

<+Retsu> -Ruszajmy Ookami. -mówie i ide w korytarza wcześniej wybrany

<+Retsu> <?>

<+Ookami> <poczekaj zaraz pujdziemy tylko cii w ryj walne ;p>

<+Retsu> <spoko, choć tego uderzenia nie skumałem ;-)>

<+Taira> <kupić komuś słownik ortograficzny?>

<+Ookami> <zaraz skumasz...

<%Ryuujin> Ookami - twoja pięść jest już ledwo parę centymetrów od twarzy Retsu, ale nagle zatrzymuje go ten sam

żelazny piasek, co wcześniej.

<+Taise> Odbieram kunai jednym szarpnieciem i nadal przytulam sie do siostry. Ni patrze w ich strone tylko na

neechan. Nic wiecej mnie w tej chwili nie interesuje.

<+Taira> Głaszczę braciszka po włosach. - No juuuż, cichutko...

<+Ookami> -heh chciałem tylko zobaczyć co to... ;p

<+Retsu> -Co Ty robisz?- pytam zimno ookamiego.

<+Ookami> -dobra choćmmy kiueruje w strone korytaża

<+Retsu> <ja jeb&^ ale akcje, a nie mogłeś spytać?>

<+Ookami> <nie xD>

<%Ryuujin> <Taise & Taira lewy środkowy, a Retsu & Ookami prawy środkowy?>

<+Taise> - Neechan... nie jestes zla? - Pytam nadal majac lzy w oczach. Nadal lkam.

<+Retsu> <chyba tak>

<+Taira> - Na ciebie nie jestem...

<%Ryuujin> - Taise, Taira... - zaczyna Rika. - Wiem, że oboje macie kiepski humor, ale musimy już ruszać. Nie

mamy czasu do stracenia.

<+Taise> Usmiecham sie. Przytulam siostrzyczke mocniej - Tak sie balem! - Wolam. Nie slucham Riki. Po prostu

mowie - Chodz! Wyzyjemy sie na tamtych ninja!

<+Taira> - Aha! - mówię i ciągnę braciszka do korytarza.

<%Ryuujin> Retsu & Ookami - idziecie w stronę prawego środkowego korytarza. Rozglądacie się po pomieszczeniu.

Wydaje się tak jakby z lekka jaśniej niż wcześniej. Przy okazji widzicie różne wzory pajęczyn na ścianach.

<+Ookami> <eee... a co z nami chyba już ruszyliśmy>

<+Ookami> <cofam>

<+Retsu> -Szukamy wrogów i księżniczki, neikoniecznie w tej kolejnosci>

<+Taise> - Taira-neechan. Pojde frontem - Mowie i uzywam Usubarashi no Jutsu ponownie. Nastepnie nieco

wyprzedzam siostre.

<%Ryuujin> Taise & Taira - idziecie razem z Riką przez lewy środkowy korytarz.

<%Ryuujin> Taise - udaje ci się wykonać technikę.

<+Ookami> Powoli zaczynam przyśpieszać dożucając więcej czakry do dou Jutsu

<+Taise> Poruszam sie bezglosnie naprzod. Rozgladam sie za pulapkami.

<%Ryuujin> <Z/w.>

<+Ookami> <i nam GM nawiał ;p>

<+Taise> <moze mam jakas dziewice do pozarcia?>

<@Kagex> <tez bym nawial od was -_->

<+Ookami> <...>

<+Taise> <dla mnie to komplement ^^>

<%Ryuujin> Ookami & Retsu - w pewnym momencie zauważacie jakiś blask, jakby pary oczu.

<%Ryuujin> Taise & Taira - Rika w pewnym momencie mówi: - Pójdę się bardziej rozejrzeć. Może odnajdę jakiś ślad.

<%Ryuujin> Po tym Rika biegnie dalej. Znika z waszych oczu.

<+Ookami> szybko się zatszymuje i wykonuje Katon: Housenka w strone tych oczu

<+Taise> - Co za... To ja tu mialem byc na froncie! - Sarze sie - Neechan! Szybciej, zanim zabierze nam cala

zabawe!

<+Taise> <skarze*>

<+Retsu> *spokojnie czekam gotowy do akcji, czekam na rozwój sytuacji*

<+Taira> - A bo ona głupia jest. Rozbroi pułapkę. - ja idę dalej swoim tempem.

<%Ryuujin> Ookami - wykonujesz technikę, po czym ogniste pociski lecą w stronę tych oczu. Chwilę po tym nagle w

jednym momencie czujesz, jak ktoś cię łapie za rękę, po czym obaj nagle pojawiacie się w innym pomieszczeniu.

<%Ryuujin> Retsu - widzisz całą sytuację z Ookamim.

<%Ryuujin> Taise & Taira - w pewnym momencie zauważacie parę świecących na żółto oczu.

<+Taise> - Ano... Masz racje... - Przyznaje i beigne dalej tym samym tempem. Troche przed Taira, by w pore

zauwazyc ewentualne niebezpieczenstwa.

<+Retsu> -Genialnie- mrucze do siebie po czym staram się namierzyć przy pomocy zdolnosci Ookamiego.

<%Ryuujin> <Mam tylko pytanie. Chcecie ew. walki na następnej sesji czy jeszcze na tej?>

<+Ookami> Rozglądam się dookoła w poszukianiu wroga

<+Retsu> <ja za 40 minut lece>

<+Taira> Zakrywam oczy ręką, bo za bardzo oślepia.

<+Ookami> <na tej może>

<%Ryuujin> Retsu - Ookami znajduje się już gdzie indziej, tak trochę na wschód. Po tym zauważasz ogniste pociski

lecące w twoją stronę.

<+Taise> Szybko pdobiegam do tych oczu z boku i atakuje cos, co bedzie mi wygladalo na szyje za pomoca lancucha.

<+Retsu> -Ehh...nigdy im się to nie nudzi.- wzdycham i przyklękam by uniknąć pocisków. Ewentualnie bronie się

paiskiem.

<%Ryuujin> Taise - cokolwiek by to nie było, ta para oczu wykonuje "unik". Najwidoczniej nie trafiłeś.

<+Retsu> *Następnie wypatruje przeciwnika i wysyłąm w jego stronę powoli odrobiny piasku po ziemi, tak by

niezauważył*

<%Ryuujin> Retsu - piasek zdaje się z lekka topić, kiedy zbliża się do ognia. Tak więc klękasz. Pociski

przelatują nad tobą.

<+Taise> Sprawdzam, czy to jakies genjutsu. Formuje pieczec i krzycze - Kai! - Jesli to nie iluzja, to usuwam

sie na bok, by Taira weszla z frontalnym atakiem.

<%Ryuujin> <Szczerze mówiąc, ja osobiście wolałbym te walki na następnej sesji. Chcę odpocząć.>

<+Taise> <no to konczymy...>

<+Taise> <nie ma sensu zebys prowadzil w takim stanie>

<+Ookami> <eee... no trudno to kończymy...?>

<+Retsu> -A więc Katon. Poprubujmy się.- szepcze i zaczynam biec w stronę wroga, piasek ma mnie wyprzedzać o

kilka metrów, tak by chronić i złąpać wroga.*

<+Taise> <tylko sie wkurzymy, ze odpisujesz wolno/bez sensu i ty sie wkurzysz, ze my ci to wypominamy>

<+Retsu> <mają racje,>

<%Ryuujin> <No OK.>

<%Ryuujin> Nagle cała czwórka została zaatakowana przez tajemniczych wrogów... Kim oni są?

<%Ryuujin> Ciąg dalszy nastąpi.

A oto, co o tej sesji myślą gracze.

Silmaril ? ?hmm, dobrze jest?. Inna sprawa, że podczas sesji na GG czasem wyrażał swoją opinię na temat różnych sytuacji, niekoniecznie pozytywną. No, ale to nieważne w sumie.

Bici ? ?dobra tak jagby co to było fajnie ;p?.

Siri ? ?Mart... co to miało byc? / (?) powiedz mi, czy ty jesteś dureń? / (?) i Retsu sie nie nadaje na przywódcę / (?) to nawet sesja nie była / (?) nie potrafiłam sie za bardzo odnaleźć w tej sesji to raz / dwa, w pewnej chwili zupełnie zapomniałeś o tym, że Taira stoi z tyłu / (?) trzy, prowadziłeś tą sesje, jakby ci się od początku nie chciało / (?) to była toja najgorsza sesja?. Może i miała rację ? w ogóle chyba straciłem iskrę do prowadzenia tego typu sesji. Ale za tego durnia dostała ostrzeżenie sesyjne ? jeśli ktoś zapomina, do kogo właściwie się zwraca, to niech się uczy trzymać nerwy na wodzy.

boromir_blitz ? ?dobra... poza ta zapadnia bylo w sumie ok, ale bez szalu... jakos tak ta sesja nie miala 'jaj' / (?) a wlasnie, ja od sibie dodam, ze nikt nie zauwazyl, jak Taira powiedziala do Taise 'braciszku'?.

Moja opinia o sesji: jak już wspomniałem we wstępie, była niewiele lepsza niż poprzednia sesja. Miałem jakiś pomysł, ale niestety moje samopoczucie tamtego dnia zrobiło swoje. Następna sesja oczywiście będzie, ale mam szczerą nadzieję, że w tej edycji już ostatnia. Ale pozostaje jeszcze druga grupa? Geez?

A propos Drużyny A (albo drugiej ;]): ich sesja będzie 29 sierpnia (piątek) o godz. 18:00. Tak późno, bo jeden z graczy wyjechał na ponad tydzień. Poza tym mam też sprawy prywatne. ;) Zaś sesja dla drużyny pierwszej planowana jest na razie na 12 września (piątek), ale to od wielu czynników zależy. Np. od tego, co na to gracze powiedzą (nie pytałem się jeszcze).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panie i panowie! Oto jest zapis mojej debiutanckiej sesji online, z dnia 11,09,08r, pod roboczym tytułem "Żal Online - Sesja Gofrowa".

W rolach głównych wystąpili:

Ja, Czyli Gofer - Master of Flamaster - Mistrz.

Greenday - Ethern - Krasnal wojownik.

Siri - Kailinda - Półelf - wojownik/łotrzyk.

Knight Martius vel Martyna, cud dziewczyna - Kardas - Człowiek wojownik.

Barman - Gościnnie wyśmiewał gości x)

P_aul - The_Doctor coś tam se pogadał.

(Kolejność przypadkowa.)

<Master_of_Flamaster> Zima, skraj lasu. Cała wasza trójka siedzi w przydrożnej karczmie. Prócz was i barmana nie ma tam nikogo.

<Master_of_Flamaster> <Grajcie>

<Kardas> Podchodzę do lady i mówię do barmana: - Witam! Poproszę na początek soczyste p... p... sok pomarańczowy!

<Ethren> Barman, piwo.

<Ethren> Ehh, coraz gorsze te barmany, coś nie słuchają...

<Master_of_Flamaster> Barman uwija się i rozdaje zamówienia.

<Kailinda> Siedzę sobie przy stoliku i tak od niechcenia patrzę, komu by tu coś wywinąć...

<Master_of_Flamaster> Nagle drzwi karczmy wpadają do środka i wchodzi 3 mężczyzn w czarnych płaszczach.

<Ethren> <yeah>

<Master_of_Flamaster> <^^>

<Ethren> <no kurfa>

<Kardas> - Hm? - zastanawiam się, przyglądając się tym gościom.

<Ethren> <=c>

<Ethren> Spokojnie sącze piwsko

<Master_of_Flamaster> Pierwszy z nich mówi: To jest napad. Wszycy wyskakiwać z kasy!

<Kailinda> - Nie mam kasy. - od razu mówię, jak gdyby nigdy nic.

<Kardas> - Napad? A po co? - pytam beztrosko.

<Master_of_Flamaster> - Pani może zapłacić w naturze. Reszta wyskakiwać z kasy i ekwpipunku.

<Kardas> <Barman postawił napoje na ladzie?>

<Master_of_Flamaster> - Jak to po co? - Uniósł się zbój - For money!

<Master_of_Flamaster> <tak>

<Kailinda> - Pan sobie żartuje...

<Kardas> - Szpanujesz obcym językiem? No miło tak? Aż ci zazdroszczę! - Wyciągam powoli swój miecz, jednocześnie patrząc co jakiś czas na napoje na ladzie.

<Ethren> Już jo żem wam te głupie pomysły z głów powybijom!

<Master_of_Flamaster> - Chlopcy, weźcie dziewczynę do wozu.

<Master_of_Flamaster> Mężczyzna zagwizdał na palcach i do karczmy weszło jeszcze 4.

<Ethren> Ta dziewoja jest naszo, a jo już żek od dawna nie widzioł dobrej bitki, wiec hejże na łobuza

* Ethren hejaho

<Master_of_Flamaster> - Nie radzę wam stawiać oporu. - Mówi wciąż ten sam.

<Kailinda> A w międzyczasie już miałam mój ukochany sztylecik w łapce... Kogo by tu wykastrować...

<Kardas> Wyciągam miecz już do końca. Trzymając go jednorącz, patrzę na gości i na ladę.

<Ethren> Wyciągam mój topór, podnosże w tarcze gotowości i powolutku idę na wroga

<Master_of_Flamaster> Dwóch mężczyzn podchodzi do Kailindy.

<Master_of_Flamaster> - Chłopcy, brać ich. - Krzyknąl. Po dwóch mężczyzn rzuciło się na każdego z was.

<Kailinda> - Panowie, tak się nie godzi... - mówię, wstając z krzesła. Z tym, że sztylecik tak ustawiłam, żeby w najbliższym czasie kogoś uczynić bezpłodnym...

<Master_of_Flamaster> Kailinda - Panowie rzucają się na ciebię.

<Master_of_Flamaster> <e>

<Master_of_Flamaster> Ethren i Kardas - Każdy z nich wydobył miecz z pochwy i zaatakował was, to z góry, to z boku.

<Kailinda> To w tym momencie jeden zarobił kopa w czułe miejsce, a drugi zaraz utraci męskość, tak bowiem nakierowałam sztylet.

<Kardas> - A, a, a! Can't touch her! - szpanuję obcym językiem, po czym ustawiam miecz, aby się postarać zablokować ew. ataki. Kiedy zaczynają mnie atakować, staram się znaleźć jakiś słaby punkt i w niego uderzyć.

<Master_of_Flamaster> Kailinda - Pierwszy z nich dostał w krocze i obsunął się z piskiem na ziemię.

<Ethren> blokuje jedno uderzenie tarczą, a durgie toporem.

<Master_of_Flamaster> Kardas - Skutecznie blokujesz pierwsze uderzenie, lecz drugie było na tyle silne, że rzuciło cię na stół.

<Master_of_Flamaster> Ethren - blokujesz z powodzeniem.

<Ethren> Szybko wyprowadzam kontratak, uderzając tego bliżej mnie toporem i broniąc się tarczą od ewentualnych ataków tego drugeigo

<Kailinda> To w takim razie robię małą kastrację drugiemu...

<Master_of_Flamaster> Kailinda - Niestety, mężczyzna chwycił twą dłoń i dał Ci z pięści w twarz.

<Kardas> Kiedy jestem przy stole, szybko spoglądam na niego. Po tym biorę szybko zamówione przez kolegę piwo i piję do dna, starając się unikać ataków przeciwnika/-ów.

<Kardas> <Gofer, poprowadzisz mną odpowiednio przez ten czas? Muszę się ulotnić na 5-10 minut. ;]>

<Master_of_Flamaster> Kardas - chwytasz piwo i pijesz do dna. Twoi przeciwnicy stoją i chichoczą.

<Master_of_Flamaster> <hie hie hie... jasne ];->>

<Kardas> <OK, dzięki. :D Z/w.>

<Kailinda> - Szkurr... - troche mnie to odepchnęło, jednak zaraz potem... Dobywam miecza. - A teraz sie pobawimy z dużą zabaweczką... - uśmiecham sie parszywie i atakuję goscia. No cóż, najwyżej go poranię...

<Master_of_Flamaster> Ethren - Udaje ci się rozpruć czaszkę jednego, ale drugi zranił Cię w udo.

<Master_of_Flamaster> Kailinda - Rzucasz się na faceta. Ten mając cię za słabą kobitkę z głupią miną paruję ciosy, ku jego zaskoczeniu, obcięłaś mu lewe ucho.

<Master_of_Flamaster> Kardas po wypiciu piwa zrobił się czerwony i z miną wioskowego kretyna zaczął kręcić młynki biegnąc na przeciwników.

<Ethren> Ignorując ból staram się szybko zabić drugiego przeciwnika. Przecież piwo na mnie czeka.

<Master_of_Flamaster> Udało mu się szybko położyć obu przeciwników.

<Master_of_Flamaster> <mart wypił>

<Kailinda> - Jeszcze się bawimy, taaak? - Cóż, mieczyk ,mieczykiem, ale wykastrować drania muszę...

<Master_of_Flamaster> Etheren - Twój topór leciał wprost na szyję przeciwnika, lecz nagle zastygłeś w bezruchu.

<Master_of_Flamaster> Kailinda - Rzuciłaś się i cięłaś wprost w kroczę mężczyzny, ten pisnął cicho i zemdlał, lecz ty znieruchomiałaś nagle.

<Kailinda> - Co do cholery?! - no to było niespodziewane...

<Master_of_Flamaster> - Dość tej zabawy - Mówi herszt. - Jak widzicie, umiem czarować. Nie chcieliście po dobroci, będzie po złości.

-->| DarekAvenger (~thomas321@ckg144.neoplus.adsl.tpnet.pl) has joined #sesja_rpg

<Barman> Hahaha! Oto DarekAvenger! Mistrz cietej riposty! *Barman tarza sie ze smiechu*

<Master_of_Flamaster> <cześć, grasz?>

<DarekAvenger> <ja tylko popatrzec>

<Master_of_Flamaster> <możesz zagrać, jest miejsce>

<DarekAvenger> <na speckcie posiedze>

<DarekAvenger> < :) >

<Ethren> Co to za sztuczki!!! Już jo wos naucza honorowej walki!

<DarekAvenger> <szukam tatchnienia na postac :/ >

<DarekAvenger> <natchnienia>

<Master_of_Flamaster> <zrób szybko jakiegoś magika, musisz ratować resztę ^^>

<DarekAvenger> <ehhh no nie wiem>

<Kardas> <Jestem. Już czytam.>

<Kailinda> - A, czyli chcesz powiekszyć liczbę dzieci na świecie...? No niech no tylko ci dorwę...

<Master_of_Flamaster> Ku waszemu ździwieniu Kardas ruszył na herszta kręcąc młynki. Mężczyzna strzelał do neigo jakimiś niebieskimi kulkami, lecz nie trafiał. Po chwili stracił rękę.

<Master_of_Flamaster> Możecie się ruszać.

<Master_of_Flamaster> Ethren - Nie miałeś już tarczy i jakiś facet właśnie trzymał twój topór, razem z tobą.

<Ethren> Wierzgam się na boki i próbuję wyrwać topór

<Master_of_Flamaster> Mężczyzna bez ręki wyskoczył z karczmy, po chwili wpadło jeszcze 3 mężczyzn.

<Kailinda> - O... - skoro mogę się ruszać, to chowam bron niewinnie, jakby to nie była moja wina.

<Master_of_Flamaster> Ethren - szarpnąłeś mocno, po czym pchnąłeś, mężczyzna nadział się wprost na ostrze topora.

<Ethren> <bedzie exp rze***>

<Master_of_Flamaster> Kailinda - nic to nie dało, jeden z mężczyzn rzucił się na ciebie z mieczem, ciął od góry mierząc w głowę.

<Master_of_Flamaster> Kardas - Jako że stałeś przy drzwiach, dwóch zbirów zaatakowało właśnie ciebie.

<Ethren> Trzymając za sam koniec rękojęsci topora, wywijam nim najróżniejsze pętle byleby tylko trafić jakiegokolwiek przeciwnika

<Kailinda> Jedyne, co mogłam zrobic, to... uniknąć.

<Master_of_Flamaster> Kailinda - tak też robisz, odskakujesz na lewo, ale facet jest szybki i miecz znów leci w twoją stronę.

<Kailinda> - Panowie! Moze mała pomoc? - pytam, wyciagajac swój własny miecz i bpróbując zablokowac cios.

<Master_of_Flamaster> Erthern - Machasz toporem jak wariat i zdarza ci się mały wypadek, topór wylatuje ci z rąk i trafia wprost w przeciwniki Kailindy.

<Master_of_Flamaster> Kardas - Jeden z nich stara się ciąć po kolanach, drugi atakuje z wyskoku, mierząc w głowę.

<Kardas> - Masz coź do mnie, kufa?! - bełkoczę do facetów. Nie wiedząc zaś, co robię, ciacham dalej.

<Kailinda> - O... Bardzo dziękuję!

<Master_of_Flamaster> Kardas - Podskakujesz, miecz pierwszego przelatuje pod twoimi stopami, drugi dostaje kopa z obu stup, gdy leci w twoją stronę.

<Master_of_Flamaster> <zostali tylko Ci dwaj>

<Kardas> "O, ale fajnie... O, ale efekty... O, a temu chyba ręka odpadnie... O, ktoś kopa dostał...".

<Master_of_Flamaster> Z podwórka słyszycie konie, herszt bez ręki właśnie odjechał.

<Kailinda> - Dobra... Ma ktos kuszunię? Albo cos strzelajacego? Moze byc katapulta!

<DarekAvenger> <dobra czesc wam mam trening w CSa>

<Ethren> Staram się zdobyć jakąkolwiek borń i kontynuować poprzednią taktykę walki.

|<-- DarekAvenger has left irc.ircnet.pl ()

<Master_of_Flamaster> Kardas - szybko wstajesz, tniesz jednego prosto w szyję, drugi właśnie atakował cię od lewej, gdy nagle zza twojej głowy przyleciał bełt i trafił go w głowę.

<Master_of_Flamaster> Barman - Dla ciebie wszystko, piękna!

<Master_of_Flamaster> Ethern - Niestety nic nie znajdujesz.

<Kardas> - Nie jeć bese mnie!!! - krzyczę za dźwiękiem. Widząc zaś bełt w głowie faceta, bełkoczę: - Dziń dubry...

<Kailinda> - O, jak miło! - delikatnie rozczesuje ręką moje piękne, ciemne włosy...

<Master_of_Flamaster> Widzicie, że jeden z tych złych wije się na ziemi, to ten, który dostał kopa w krocze.

<Ethren> Ruszam więc z golymi pięściami na pozostałych wrogów

<Kardas> - Hyp! - idę pod ladę, zataczając kolejne młyńce. A przynajmniej jakoś się staram.

<Kardas> <Pytanie: trzeźwieję powoli? ;]>

<Master_of_Flamaster> Barman - a może by go tak przesłuchać? Ta banda od dawna mnie napada, jeśli złapiecie herszta, dobrze wam zapłacę.

<Master_of_Flamaster> Kardas - upadasz i śpisz.

<Kardas> - Chrrr... Chrrr...

<Master_of_Flamaster> Zbir czołga się w stronę drzwi, trzymając się za krocze. Widocznie coś mu tam pękło...

<Master_of_Flamaster> <kurde, to nie takie proste, jak myślałem ^^>

<Ethren> Ruszam więc z golymi pięściami na pozostałych wrogów

<Kailinda> - A znasz kogoś, kto umie przesłuchiwać?

<Master_of_Flamaster> Barman - posadźcie go na krześle. Nie będzie chciał mówić, to mu coś utniemy, albo czymś go przypalimy.

<Kailinda> - Eee... Ale chyba jemu nie ma co uciąć...

<Master_of_Flamaster> Ethern - Podnosisz faceta, ale widzisz jego męskie cierpienie i robi ci się go żal.

<Kardas> - Jaja... Piękne, pyszne smażone jaja... - mamroczę przez sen.

<Master_of_Flamaster> Barman - Wam, babom, to tylko jedno w głowie. Z tego co widzę, to ma uszy, ma palce...

<Master_of_Flamaster> Zbir - Nie, proszę! Krzyczy facet bardzo piskliwym głosem - Powiem wszystko, ale nie kastrujcie!

<Kailinda> - Ja tu jestem niewinna...

<Kailinda> - Poza tym, wykastruję i tak.

<Master_of_Flamaster> Barman - Wszyscy jesteśmy tak samo winni.

-->| Ookami (~Mcam@ppp-221.lomianki.armasan.eu) has joined #sesja_rpg

<Barman> A wiecie po czym odroznic Ookami od pelnego nocnika? Ten drugi lepiej pach... o, siema, Ookami...

<Master_of_Flamaster> Zbir - Nie błagam, ja pracowałem dla Araziela tylko dlatego, że mam rodzinę na utrzymaniu. Nie kastrujcie, błagam!

<--| Ookami has left #sesja_rpg

<Kailinda> - Rodzina na utrzymaniu... Rany, co za ckliwe historyjki...

<Kardas> - Kastrat! Kastrat! Kastrat!... - mamroczę znowu. - Chrrr...

<Master_of_Flamaster> Barman - To jak, przyjmujecie zlecenia na tego Araziela, czy jak mu tam?

<Master_of_Flamaster> Barman - Dobrze zapłacę. Karczma to tylko hobby, jestem siostrzeńcem pewnego bogatego barona.

<Kardas> - Baleron... Baleron...

<Master_of_Flamaster> Zbir trzyma się za krocze i szamocze w rękach Etherna. - Błagam, zostawicie mnei, błagam!

<Kailinda> - Kopnij go ktos, ja sie brzydzę.

<Master_of_Flamaster> <Mart, ja tak podobno przez sen mówiłem na szkolnej wycieczce xD>

<Kardas> <Aha. :D>

<Master_of_Flamaster> <Baleron, baleron!>

<Master_of_Flamaster> <Ethern, żyjesz?>

<Kardas> <Jest na "zaraz wracam".>

<Master_of_Flamaster> Ethern - Mężczyzna wykorzystuję chwile twojej nieuwagi, daje ci kopa w krocze i wybiega z karczmy.

<Ethren> <zzzap>

<Kardas> - Uuu... Jak miło... - mamroczę dalej.

<Ethren> Gonię go

<Kailinda> Patrzę na tego śpiącego... Zachodzę go od tyłu i biedak dostaje kopa.

<Master_of_Flamaster> Ethern - Udaje Ci się go dopaść, bo biegnie dość wolno.

<Master_of_Flamaster> <w co? ;>>

<Ethren> bije go po mordzie

<Ethren> <jebut>

<Ethren> <jebut>

<Ethren> <jebut>

<Ethren> <jebut>

<Ethren> <;f>

<Master_of_Flamaster> Ethren - Facet dostał dwa razy, gdy nagle przerzucił cię sobie nad głową i wydobył z buta sztylet, rzucił się na ciebie.

<Kardas> - Ała! Nie kop mnie, o pani! - Otwieram oczy i przyglądam się kobiecie. - Eee... Sochozi???... To ty nie jesteś pani...?

<Kardas> <Sorry, Gofer, zagalopowałem się z tym obudzeniem się. ^_^'>

<Master_of_Flamaster> Kardas - Powoli trzeźwiejesz.

<Master_of_Flamaster> <spoko ^^>

<Ethren> Próbuję wprawić nasze ciała w ruch wirowy tak, aby pod koniec turlania się to ja był na górze i kontynuował mordobicie.

<Kailinda> - A nic. Nudziło mi sie.

<Master_of_Flamaster> Ethren - Facet pada na ciebie, lecz jest jakiś taki... Martwy. Z między łopatek wystaje mu bełt.

<Kardas> - Aha... - kręcę głową, aby chociaż spróbować wytrzeźwieć. - Moment! Gdzie są tamci?

<Master_of_Flamaster> Barman - Było się kiedyś zawodowym strzelcem.

* Ethren =C

<Kailinda> - A nie wiem.

<Kardas> - A właśnie... Nie znam cię za bardzo. Jak się nazywasz?

<Kardas> <Właśnie, znamy się skądś wcześniej wszyscy?>

<Master_of_Flamaster> Barman - To jak. Ruszycie wraz ze mną, bo tego Araziela? Dobrze wam zapłacę.

<Master_of_Flamaster> <siedzieliście tam z godzinę, jeśli chcecie, możecie się trochę znać>

<Kardas> - Ale... No, nie rozumiem, o co chodzi z tym Arazielem?

<Kardas> <A, czyli dobrze. ;]>

<Master_of_Flamaster> - Ten Araziel, to herszt tej bandy. Napadał mnie od jakiegoś czasu. Sam nie mam jak dobrać mu się do skóry, lecz z taką kompanią...

<Master_of_Flamaster> Ethern - Wszystko słyszysz, bo już jesteś w środku. Na zewnątrz jest zimno.

<Kailinda> - Tak, pewnie... I niby myslisz, że ci za darmo pomogę, ta?

<Kardas> - OK, się zobaczy. Ile dasz na nagrodę? - Po chwili podchodzę do lady, przypominając sobie o napoju i pijąc go powoli. Ot, tak żeby się nim delektować.

<Master_of_Flamaster> - Dziewczyno, czy ty nei słyszałaś, jak powiedziałem "dobrze wam zapłacę"?

<Kailinda> - Nie, nie słyszałam... Byłam zbyt zajęta szukaniem potencjalnych ofiar...

<Master_of_Flamaster> - Hym... W zależności od tego, jak wam pójdzie to 500-1000... No i darmowe piwo i żarcie... No i kobiety.

<Kailinda> - Kobiety?! Ja nie jestem lewa!

<Kardas> - Stoi! Biorę tę fuchę! Kiedy wyruszamy?

<Master_of_Flamaster> - Dla ciebie ślicznotko, mogę sam zdjąć spodnie. - barman puszcza ci oczko.

<Master_of_Flamaster> - Jutro z samego rana.

<Kailinda> - Błeeee... Jesteś pewien, że masz odpowiedni rozmiar?

<Master_of_Flamaster> - Inne nie narzekały.

<Kardas> - Masz mnie! Tylko załatw mi ze dwie butelki piwa na prowiant, dobrze?

<Master_of_Flamaster> Kailinda - Barman jest dość przystojnym facetem, ok 40.

<Kailinda> - Załatw mi kogos innego. Pewnie jakiegoś syfa roznosisz...

<Kailinda> <tyaaa... czterdziestolatek dla ok. dwudziestolatki xD>

<Master_of_Flamaster> <ale przystojny xD?

<Master_of_Flamaster> - Jak chcesz maleńka, ale w razie czego, wołaj.

<Kardas> <Też bym psioczył. :D>

<Master_of_Flamaster> - Jasne.

<Master_of_Flamaster> - Piwo da sięzałatwić.

<Kailinda> - Z tobą to najwyżej w rozbieranego mogę pograć.

<Kardas> - Świetnie - mówię, popijając sok pomarańczowy.

<Master_of_Flamaster> - Inaczej będziesz śpiewała, jak cię już wychędożę.

<Kailinda> - A potrafisz?

<Master_of_Flamaster> Do sali wchodzi od tyłu jakaś kobieta.

<Master_of_Flamaster> Kobieta - I to jeszcze jak.

<Kailinda> - O, towar z odzysku... Nie biorę.

<Master_of_Flamaster> Wygląda nieźle, wiek ok 30 lat, duże piersi, wcięcie w tali, długie blond włosy i błękitne oczy.

<Kailinda> Nabawiam sie kompleksów...

<Master_of_Flamaster> Barman - To Katrin, jedna z moich najlepszych nałożnic. Zaprowadzi was do pokoi, jeśli chcecie.

<Kardas> W tym momencie szczęka opada mi na glebę... - Jestem na twoje usługi!

<Kailinda> - Phi... - no cóż, nie ma nic gorszego, niz kobiece kompleksy...

<Master_of_Flamaster> Kardas - kobieta mówi do ciebie - Jeśli chcesz tygrysku, możesz spać ze mną. - Puszcza ci oczko.

<Kardas> Uśmiecham się tak szeroko, jak to tylko możliwe

<Master_of_Flamaster> Barman - To jak, podać wam coś jeszcze, czy idziecie do siebie?

<Master_of_Flamaster> <Ethern, śpisz?>

<Kailinda> - Ja sobie chętnie pójdę... - i zabieram sie do wyjścia.

<Master_of_Flamaster> <wyjścia gdzie?>

<Kailinda> <na zewnątrz, a gdzie? ;p>

<Kardas> - Kilka godzin czasu wolnego raz! - po czym powoli podchodzę do Katrin.

<Master_of_Flamaster> <do pokoju? :P>

-->| Drew (~P_aul@dol12.neoplus.adsl.tpnet.pl) has joined #sesja_rpg

<Barman> Hej Drew, pozycz piatke! Pozycz piec zloty! Jak to wydales na kakao w pobliskim barze? A nie nasralo?!

<Master_of_Flamaster> Wychodzisz i widzisz, że twój koń jest martwy. To na pewno wina tego Araziela.

<Master_of_Flamaster> <cześć>

<Kailinda> Fajnie... No cóż, pójdę sobie pieszo...

"<The_Doctor> <jakim cudem ten idiotyczny program uznal, ze moja glowna ksywa to Drew????>

"<The_Doctor> re>

<Kardas> - To jak? Ile czasu mogę ci poświęcić? - pytam Katrin.

<Master_of_Flamaster> - Całą noc tygrysie, chodź za mną. - Puszcza ci oczko i kręcąc tyłkiem wychodzi.

<Kardas> Idę za nią posłusznie.

<Master_of_Flamaster> Kailinda - Nie jest to dobry pomysł. Na dworze jest przeraźliwie zimno, a droga bardzo daleka. Zamarzniesz na śmierć.

"<The_Doctor> <i jedno pytanko - kto do naglebszych czelusci piekielnym, na Prawdziwe Imiona Starszych Bogow i do ciezkiej, naglej, jasnej cholery dal Entowi procenty?>

<Master_of_Flamaster> <lizał dupę, do mu dałem :P>

"<The_Doctor> <macie rowno siedem sekund, by to wyjasnic>

"<The_Doctor> <aha... a bana czasem nie chcesz?>

<Master_of_Flamaster> <to*>

<Kailinda> Otulam się płaszczykiem i idę sobie wolno... Na kobiecy upór moze zaradzic tylko przystojny facet W ZBLIŻONYM WIEKU.

<Master_of_Flamaster> <nie chcę>

<Kardas> Już oczami wyobraźni widzę TO. Staram się wytrzymać nacisk...

"<The_Doctor> <i postaraj sie nie opisywac tu waszych zabaw seksualnych... on ci lize, ty mu dajesz... nie... ide sobie bo mi niedobrze :/>

<Ethren> <zzap>

<Master_of_Flamaster> Kardas - Idziesz z nią i zamykacie się w pokoju. Robicie co tam sobie chcesz... <nie opisuj>

<Ethren> Ide za Kailindom

<Kardas> <Scena ocenzurowana ze względu na to, że na tej sesji grają też nieletni. :P>

<Kailinda> <znaczy się ty>

<Master_of_Flamaster> Kailinda - Idziesz powoli, jest przeraźliwie zimno.

<Ethren> Kallindo, Kallindo!

<Kailinda> Nucę sobie coś pod nosem... I zastanawiam się, na jaką cholerną cholerę mi jest potrzebny facet kolo 40stki...

<Master_of_Flamaster> Kailinda - Słyszysz zza siebie jakiś głos.

<Kailinda> - Czego, do cholery?

<Ethren> Ja... chce.. iść... z tobą.

<Kailinda> - Won.

<Ethren> Zanaczy się

<Ethren> znaczy*

<Ethren> WON Z POWROTEM DO KARCZMY!

<Kardas> "Ciekawe zresztą, jak tam u tamtej dziewczyny...".

<Ethren> bo ci pogruchocze wszystkie kości

<Ethren> ;d

<Kailinda> - Chcesz powiększać przyrost naturalny, prawda?

<Master_of_Flamaster> Barman ubrany w ciepły płaszczyk wychodzi i idzie powoli za wami.

<Master_of_Flamaster> Ethren - Nie możesz, jesteś na śmierć wierny swojej żonie.

<Ethren> Albo, ide z tobą.

<Kailinda> - Powiedziałam won.

<Ethren> A ja idę, lalalalalalala.

<Master_of_Flamaster> Dochodzi do was barman.

<Kardas> "Ja mam szczęście, on nie ma szczęścia... W świecie tak bez wątpienia jest...".

<Kailinda> A ja sobie nucę jakąś melodyjkę... O, a ten tu czego...?

<Master_of_Flamaster> - Moi mili, wracajcie proszę. Nie będę cię o panie więcej dręczył, rozumiem znaczenie słowa nie.

<Kailinda> - To chyba nie zrozumiałes, o co prosiłam...

<Master_of_Flamaster> - Mam syna, lat dwadzieścia. Jeśli chcesz, jest twój, ale proszę was, pomóżcie mi z tym bandytą. Jeśli teraz go nie załatwimy, to on może wrócić i nas wszystkich zabić.

<Kailinda> - No przecież ja idę w takim celu. Im szybciej, tym będę miała wiecej czasu dla siebie, no nie?

<Master_of_Flamaster> - Obawiam się, że nie rozumiem.

<Ethren> Nic dziwnego.

<Kailinda> - No... Im szybciej to załatwimy, tym mniejsze ryzyko, ze wróci, prawda?

<Master_of_Flamaster> - Tak, ale teraz nie możemy ruszyć.

<Master_of_Flamaster> - We troje i bez ekwipunku. Kolega krasnal jest ranny.

<Kailinda> - Ja swój ekwipuneczek mam...

<Ethren> Wyliżę sie z tego... albo ktoś mi pomoże się.. wylizać...

<Ethren> <=D>

<Kailinda> - Na mnie nie licz.

<Master_of_Flamaster> - Sama nie dasz rady, a za jakieś 2 h będzie tędy jechał mój znajomy handlarz bronią. Ja i mój syn weźmiemy sprzęt, zabierzemy waszego trzeciego kolegę i w drogę. Dobrze zapłacę, mówiłem

<Ethren> - Właśnie o tobie myślałem.

<Ethren> <2h>

<Ethren> <xD>

<Kailinda> - No dobrze... Ale naprawdę mi potrzeba kogoś do towarzystwa... Kogoś przystojnego, młodego i wyzszego ode mnie...

<Master_of_Flamaster> Ethren - Przypominasz sobie swoją żonę, niziołkę i jej wielką patelnie, od razu odechciewa ci sięamorów z inną.

<Master_of_Flamaster> - Się znajdzie, mam 3 facetów, ale do bitki się nie nadają... Ale kto wie, do towarzystwa może...

<Master_of_Flamaster> <niziołka jako rasa, żeby nie było xD>

<Kailinda> - A ładni chociaż? I młodzi?

<Master_of_Flamaster> - Mój syn i dwóch pachołków. Zbudowani dobrze, bo dużo dźwigają... Z twarzy też nei są najgorsi.

<Kailinda> - No dobrze, mogę sie zgodzic... A wie pan, gdzie chociaż ta króyjówka tego tam?

<Master_of_Flamaster> - Ten mój znajomy, od broni... Tak, on będzie wiedział. Podobno całą okolicę zaopatruje.

<Kailinda> - No to się zgadzam...

<Master_of_Flamaster> - Wracajmy już, bo zimno.

<Master_of_Flamaster> Barman odwraca się i wraca do budynku.

<Kailinda> No to w tył zwrot i do karczmy...

<Master_of_Flamaster> <zw, idę po herbatkę, bo zimno>

<Master_of_Flamaster> Kailinda - W karczmie spotykasz 3 młodych mężczyzn.

<Master_of_Flamaster> Barman - Wybierz sobie jednego i idź z nim do pokoju, nie będę wam przeszkadzał.

<Kailinda> Wybieram sobie takiego bardzo ładnego i oczywiscie zamykam się z nim w pokoju. Chociaz tu i tak się bardziej konwersacja przydaje...

<Kailinda> <hm>

<Master_of_Flamaster> <jj>

<Master_of_Flamaster> Kailinda - Jestem Drew, miło mi Cię poznać.

<Master_of_Flamaster> <ja myślałem, że ty go chcesz do innych celów ^^>

<Kailinda> <to też ;p>

<Master_of_Flamaster> Ethren - Barman podaje Ci grzańca i siada obok ciebie. Skąd jesteś, przyjacielu?

<Kailinda> - Aha... Mi tez miło - i miło się uśmiecham.

"<The_Doctor> <+b>

<Master_of_Flamaster> <grzanego kubusia chciałem powiedzieć>

<Ethren> Z mroźnych krain Cormyru, zza wielkich gór i potworów. A ty?

"<The_Doctor> <nie za kubusia, tu mozna>

<Master_of_Flamaster> - Stąd... To kiedyś była karczma mojego ojca, jego ojciec, a mój dziad, ją tu zbudował.

"<The_Doctor> <za niezwykle zdolnosci w wymyslaniu oryginalnych imion xD>

<Kardas> <Pytanie: kiedy będzie koniec? Bo brat się powoli kompa domaga. ^_^'>

<Master_of_Flamaster> <od was zależy :P>

"<The_Doctor> <ale swoja droga sianie terroru sprawia mi dzika radosc>

<Master_of_Flamaster> <jeśli chcecie, to można kiedyś dokończyć>

<Kailinda> <nom...>

"<The_Doctor> <co nasuwa m ipewien pomysl...>

"<The_Doctor> <sa jacys chetni do sesyjki, prowadzonej przeze mnie?>

<Master_of_Flamaster> Wszyscy - Jesteście zmęczeni, kto chce, baraszkuje, kto chce, idzie spać

<Master_of_Flamaster> KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ.

Opinie graczy i gości:

<Martius> Sesja jest ciekawa. W każdym razie debiut w sumie bardziej udany od mojego. :P | Nieźle było. ;]

<Siri> było fajnie, tylko moja postać troche za psychiczna xD

<Greenday>(Było fajnie) zwłaszcza że przez połowe sesji robiłem sobie jaja | a przez drugą grałem w burnouta.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapis z Sesyjki, która odbyła się tuż po Gofrowej. Brak kolorków, bo leniwa ze mnie bestia :P

Setting: Gracze są uczniami w szkole Zła. Ich zadaniem jest przeżyć oraz nauczyć się jak być prawdziwymi przestępcami, pogromcami herosów i Overlordami.

Gracze:

SeR - jako Death Reaper, demon żywiący się energią zła i śmiercią.

Gofr - jako Arth'as, mroczny elf, czarnoksiężnik.

The_Doctor - jako całe ciało pedagogiczne i pozostali uczniowie, słowem - MG

Entman - wycięty z sesji, jako że miał raptem dwie kwestie, potem musiał iść :D

wiesniak - jako komentator :D

[21:50] <The_Doctor> Pierwszy dzien w nowej szkole. Wszyscy siedzicie w duzej "sali

gimnastycznej" na ktorej scianach rozwieszone sa wszelkie znane ludzkosci typy broni bialej.

Widac ze przez wakacje ktos bardzo staral sie usunac ze scian i podlogi czerwone zacieki. Nieskutecznie.

[21:52] <The_Doctor> W sali panuje gwar ktory jednak cichnie, gdy do mikrofonu podchodzi

xenomorph i krotkim, przejmujacym "hissss" "prosi o cisze"

[21:52] <Death_> Oddycham z ulgą, upajając się cudowną atmosferą i wciąż lekko wyczuwalną wonią

krwi.

[21:54] <The_Doctor> Po chwili zastepuje go mezczyzna. Jest sredniego wzrostu, szczuply,

ciemnowlosy, ubrany w dopasowany garnitur. Samo jego wejscie na imrpowizowana scene powoduje, ze

w sali robi sie ciemno i chlodno. Gdyby nie to, ze na zewnatrz jest piekny, sloneczny dzien

,zapewne wlasnie teraz zaczelyby uderzac pioruny.

[21:55] <Death_> Spoglądam na nowo przybyłego... nie wiedzieć czemu, ale mam wrażenie, że gdybym

się do niego przytulił, to poczułbym się lepiej.

[21:55] <The_Doctor> - Witajcie moi drodzy uczniowie. Ci z was, ktorzy po raz pierwszy

przestapili progi naszej szacownej uczelni, beda chcieli wiedziec, iz nazywam sie Amadeusz

Serpent i jestem dyrektorem - rozpoczal swe przemowienie

[21:56] <Arth_as> "To jest moc... Ale kiedyś będę potężniejszy..." - Pomyślałem i patrzałem z

podziwem na Amadeusza.

[21:57] <The_Doctor> - Wszyscy musicie wiedziec, ze ta szkola ma reguly. Co prawda wydaje wam

sie w tej chwili, ze Zlo to czysty chaos i destrukcja. Nic bardziej mylnego. Najstraszliwsze Zlo

potrafi nie tylko przestrzegac regul, ale tez naginac je do wlasnych potrzeb, nie lamiac jednak

otwarcie.

[21:58] <The_Doctor> - Dlatego wlasnie chcialbym powiadomic nowych, a takze przypomniec starym

uczniom, ze zabijanie innych studentow, niszczenie sprzetu i wlasnosci szkoly, lapowkarstwo i

wszelkie proby oszustwa beda surowo karane... jesli dacie sie zlapac - usmiechnal sie lekko,

przez co w sali zrobilo sie jeszcze chlodniej

[21:59] <The_Doctor> - Dziekuje, rozejdzcie sie do swoich klas.

[21:59] <Death_> Rozejrzałem się dookoła po uczniach. Uśmiechnąłem się szczerze na myśl o

naszych wspólnych zabawach.

[22:00] <Arth_as> Idę wśród zbioru dziwnych osobowości, do wskazanej mi klasy. Szukam sobie

jakiegoś słabego popychadła, co by było zabawniej w szkole.

[22:03] <The_Doctor> przypadek sprawil, ze usiedliscie w sasiednich lawkach - Death, blondyn o

przyjemnej aparycji i aurze tak silnej, ze rzuca nienaturalny cien

[22:03] <The_Doctor> Arth_as - mroczny elf ubrany w szaty maga

[22:04] <The_Doctor> nauczyciela jeszcze nie ma, wiec sala natychmiast rozbrzmiala niepewnymi

rozmowami

[22:05] <Death_> Rozglądam się z zaciekawieniem po sali. Patrzę, z kim będę miał szansę się

pobawić.

[22:06] <Arth_as> - Przybądź o potężny demonie z mrocznych czeluści piekieł! - Mówię, po czym

moje ręce zaczynają się świecić.

[22:08] <The_Doctor> Death - rozgladasz sie ciekawie, widzisz miedzy innymi Succuba ubrana w

lateksowe wdzianko, wielkiego pajaka, mala rudowlosa dziewczynke (na oko 5 lat) z duzym nozem na

lawce, ktora wesolo rozmawia z wyoska powazna blondynka, ktora z kolei ma Desert Eagle przy pasie

[22:09] <The_Doctor> dalsze ogledziny przerywa ci sasiad, ktory zaczal cos mamrotac a po chwili

w obloku siarki pojawil sie chochlik

[22:09] <The_Doctor> - Tak Panie? - spytal sluzalczo Bazylek

[22:09] <Arth_as> - Cześć Bazyl.

[22:10] <Death_> Spoglądam dół i w myślach komentuję -"Ktoś tu chyba był długo chory..."

[22:10] <Arth_as> Rozglądam się po sali.

[22:11] <The_Doctor> widzisz mniej wiecej to samo, a ponadto na wpol ukrytego w cieniu lawki pod

sciana mlodego ninje

[22:12] <Arth_as> - Bazyl, podejdź no cicho do tej małej, rudej dziewczynki i puść z dymem jej

włosy.

[22:12] <Death_> Rozkładam się wogodnie na ławce. Czekam na coś ciekawego. Zaczyna się powoli

lekko nudzić...

[22:13] <Death_> Głowa do tyłu, ręce zaplecione na szyi.

[22:13] <The_Doctor> do sali, wyraznie spieszac sie wpada mloda dziewczyna w stroju wiedzmy,

placze sie w swoja szate i laduje z hukiem na ziemi a ksiazki rozlatuja sie na wszystkie strony.

[22:13] <Arth_as> - Hahahahaha! - Śmieję się szyderczo.

[22:14] <Death_> Wstaję pośpiesznie i staram się jej pomóc w pozbieraniu rzeczy.

[22:14] <The_Doctor> Arth_as - starasz sie nie patrzec na poczyania swojego impa, odwracasz sie

jednak gwaltownie gdy slyszysz huk wystrzalu

[22:14] <Death_> - Proszę pozwolić, że pomogę.

[22:14] <Death_> Jak znajdzie się coś ciekawszego, to może da się podwędzić.

[22:15] <Barman> Oi sztucznytlok! Rub my tits or GTFO!!!

[22:15] <The_Doctor> - kto to tu sprowadzil? - mowi nieco glosniej tylko niz szeptem dziewczyna

z dymiacym Desert Eagle. Resztki Bazyla rozprysnely sie wokol jej stop.

[22:16] <Arth_as> - Bazylek... - Wyjęczałem cicho.

[22:16] <The_Doctor> Na szczscie zniszczona zostala tylko jego fizyczna forma, ale poki nie

odzyska sil w swoim piekielnym wymiarze nie bedzie mozna go wezwac

[22:16] <Arth_as> - A tobie kto pozwolił durna siko, zabijać mojego impa, co?!

[22:16] <Arth_as> <sikso>

[22:16] <The_Doctor> Death - nic ciekawego, ksiazki o eliksirach, podrecznik do "Podstaw

Zloczynienia", jakies ksiazki okultystyczne

[22:16] <Death_> <sika też dobra XD>

[22:16] <Arth_as> Krzyczę, idąc w stronę dziewczyny.

[22:17] <The_Doctor> Arth_as - pistolet skoczyl w kieunku twojej glowy, a potem opuscil sie na

wysokosc kolana. - Dyrektor nic nie wspominal o zakazie trwalego okaleczania...

[22:17] <The_Doctor> - Chcessz zobaczyc co jest szybsze? twoj czar czy moja kula?

[22:17] <Arth_as> Szybko podnoszę rękę.

[22:18] <Arth_as> - Póki co, to ci odpuszcze... Do następnego razu. - Mówię i wracam do mojej

ławki.

[22:18] <Death_> Mimo to pomagam tamtej. Chody u kadry zawsze się mogą przydać.

[22:18] <The_Doctor> Slyszysz za soba nieprzyjemny, zimny smiech

[22:18] <Arth_as> <ja?>

[22:18] <Death_> <w sumie dobre pytanie>

[22:19] <Arth_as> <w sumie :P>

[22:19] <The_Doctor> Death - "Dziekuje,jestemAlicjaiciaglesiezaplatujewtaglupiaszate.Och,czytomie

jscezatobajestwolne?"

[22:19] <Arth_as> Zatrzymuję się i już w tym momencie, zaczynam powoli kastować moje zaklęcie.

[22:19] <Arth_as> Odwracam głowę.

[22:19] <Arth_as> - Masz jakiś problem?

[22:20] <Death_> - Eee... jasne.

[22:20] <Death_> - Uczysz się tutaj?

[22:20] <The_Doctor> Arth_as - nagle twoja moc zostala rozproszona, przez sama obecnosc poteznej

aury, ktora na dodatek nie zamierza sie ukrywac.

[22:21] <The_Doctor> W drzwiach pojawia sie lysiejacy, siwowlosy, niski staruszek w niemodnych

spodniach i bialej koszuli. Na nosie ma okulary wygladajace na jakies 50 dioprtii

[22:21] <Death_> <Stępień jest inkarnacją zła?! Wiedziałem!!!>

[22:22] <Death_> Pomagam Alicji wstać i idę do swojej ławki.

[22:22] <The_Doctor> - Witam, khem khem, panstwa. Nazywam sie Eloh Xtrwsk i bede waszym

wychowawca. Bede tez uczyl was najwazniejszego zapewne przedmiotu w tej szkole - Podstaw

Zloczynienia.

[22:23] <The_Doctor> Death - nagle spojrzenie nauczyciela pada na ciebie - Skoro juz pan stoi,

panie...? - zawiesza pytanie

[22:23] <Arth_as> Usiadłem w ławce.

[22:24] <Death_> - Reaper. Death Reaper panie profesorze.

[22:24] <Death_> I zrobiłem lekki ukłon.

[22:24] <Arth_as> - Lizus...

[22:25] <The_Doctor> - Swietnie, khem khem, moze nam pan powie, panie Reaper, co by pan zrobil,

gdyby mial pan Herosa Swiatla w swojej mocy.

[22:25] <Death_> - Trudne pytanie...

[22:25] <The_Doctor> - Och, niech pan uwierzy, elementarne.

[22:26] <Death_> - Jeśli miałbym czas, to najpierw trochę staromodnych elektrowstrząsów i

łamanie kończyn. Jeśli nie, to bym go od razu zabił.

[22:27] <The_Doctor> - W jaki sposob? - spojrzenie profesora stalo sie przenikliwe. W tym sensie

ze wydaje sie przenikac twoja dusze i szatkwoac ja na kawalki.

[22:28] <Death_> - Sam nie wiem... strzał w głowę z bliska, poćwiartowanie... coś szybkiego lub

efektywnego, ale tak, aby Heros miał świadomość swojej bezsilności.

[22:28] <The_Doctor> - Rozumiem, prosze siadac. Cztery.

[22:29] <Death_> - Dziękuję. - odpowiadam, po czym idę do ławki.

[22:30] <The_Doctor> Profesor, wywolal do odpowiedzi kilku kolejnych uczniow z dziennika i

zadawal im rozne podobne pytania. wreszcie dotarl i do Arth'asa

[22:30] <Death_> -"O co mu chodzi? Jak nie ma zabawy z takim Herosem w niewoli, to po co

marnowałem siły, aby go wcześniej złapać?"

[22:30] <Arth_as> <nie dość że w szkole do odpowiedzi, to jeszcze na sesji xD>

[22:30] <Death_> -"Od szybkiej roboty są snajperzy..."

[22:31] <Death_> <a skąd nie wiesz, czy gościu nie jest telepatą? :P>

[22:31] <The_Doctor> - Hipotetyczna sytuacja, panie Arth'as. Ma pan mozliwosc podzielenia swej

duszy na kilka czesci i dzieki temu zyskania niesmiertelnosci. Kawalki duszy musi pan umiescic w

konkretnych przedmiotach. Jakie pan wybierze?

[22:31] <The_Doctor> <mialo byc komediowo, nie?>

[22:32] <Death_> <widać, coś czytał XD>

[22:32] <The_Doctor> <miedzy innymi xD>

[22:32] <Arth_as> - Cóż... Na pewno byłoby to coś, na co nikt by nie wpadł... Jakiś kamień, a

potem go chlup do jeziora, czy może... cegła w gmachu szkoły. No i na pewno kawałek przy sobie,

np w mojej lasce.

[22:32] <Death_> <ostatnia część była średnia, ale finał ciekawy>

[22:32] <The_Doctor> <najpierw chcialem jakis zart z Jedynego pierscienia, ale to bylo lepsze :D>

[22:32] <Arth_as> <Harry potter... o<cenzura><cenzura>>

[22:33] <The_Doctor> - Bardzo dobrze, choć osobiscie wybralbym jedno z ziaren piasku na pustyni.

Cztery.

[22:33] <Death_> <mnie pytanie z kompendium "Złego Lorda", a jemu z Potteriady XD>

[22:34] <Arth_as> - Ta, cztery... - Mówię, po czym siadam na miejsce.

[22:35] <Arth_as> - A nie lepiej do kropelki wody?

[22:35] <The_Doctor> Reszta zajec minela na przydlugim i nudnym wykladzie. Jedyna rozrywka

okazal sie tentaclowy demon ktory zaczal dobierac sie do succuba, co nauczyciel skiwtowal

krotkim "po lekcjach" i zmienil go w bryle lodu.

[22:35] <Death_> -"Wymagający skubaniec... :)"

[22:36] <The_Doctor> Macie krotka przerwe a poniej - Przysposobienie Bojowe

[22:37] <Death_> Idę pod tamtą klasę i czekam. Rozkładam się na ławce przy drzwiach, czy czymś

takim.

[22:37] <Arth_as> Również idę pod klasę.

[22:37] <The_Doctor> Okazuje sie, ze zajecia odbeda sie w sali gimnastycznej

[22:37] <The_Doctor> po chwili dzwonek oglasza poczatek kolejnej lekcji

[22:37] <Arth_as> Mówię, do Reapera - Dusza...

[22:37] <Death_> Po wejściu do sali, zaczynam obserwować zbiory broni białej.

[22:38] <Death_> - ... eee... co?

[22:38] <Arth_as> - Herosowi światła wyssałbym duszę.

[22:38] <The_Doctor> Widzicie mlodego mezczyzne w dresie, ktory obserwuje uwaznie wchodzacych,

by po chwili gromko poprosic o cisze i rozpoczac przemowienie.

[22:38] <Death_> - Może i przydatne, ale odbiera całą zabawę.

[22:38] <Death_> - W każdym razi za szybko.

[22:39] <Arth_as> - Czy ja wiem... Bawisz się, a jak już umiera, to łapiesz dusze, proste!

[22:39] <The_Doctor> - Nawet najwiekszy z magow w pewnym moemncie musi zuzyc ostatnie

przygotowane zaklecie, ostatni zwoj, eliskir czy ladunek w swej magicznej lasce

[22:39] <The_Doctor> - Czasem tez, tak jak w tej sali, czary w ogole nie beda dzialaly, podobnie

jak wiekszosc typowych mrocznych Mocy

[22:40] <Death_> - Dusze mnie nie interesują. Ci idioci i tak zawsze mają chody do nieba, a to

czasem potrafi się upomnieć o co gorliwszych.

[22:40] <The_Doctor> - Dlatego tez kluczowe dla kazdego, powtarzam KAZDEGO jest zaznajomenie sie

z technikami walki bronia biala. Dzis chcialbym zobaczyc co juz umiecie, dlatego dobierzcie sie

w pary.

[22:41] <Arth_as> - Ale jak można taką duszę wykorzystać... Ulala... Niewiele wysiłku a zaklęcie

potężne.

[22:41] <The_Doctor> - Ah tak, na mnie mowcie Trenerze Viciuos

[22:41] <Arth_as> - To jak, para?

[22:41] <Death_> - Heh... czemu nie.

[22:41] <The_Doctor> - Mozecie wybrac sobie bron, ktora najbardziej wam pasuje z tych na scianie.

[22:42] <Arth_as> Przewiesiłem laskę na plecy i poszedłem szukać broni. Lekki, krótki miecz,

powinien być ok.

[22:42] <Death_> Rozglądam się po ścianie z bronią. Po chwili mój wybór pada na miecz świetlny.

[22:43] <Arth_as> Również chwytam się za miecz świetlny. Będzie idealny.

[22:43] <The_Doctor> <hehe xD>

[22:43] <Death_> <klon!>

[22:43] <Arth_as> <ja mam 1 siły na stałe xD>

[22:43] <wiesniak> <ja bym po prostu uzyl moich skarpetek...>

[22:44] <Arth_as> <broń biała Wiesiu...>

[22:44] <Death_> <zajęcia z broni biologicznej będą kiedy indziej>

[22:44] <The_Doctor> Dwa czerwone ostrza rozblysly niemal jednoczesnie. Wokol was zaczely sie

juz walki. Podloga lekko sie trzesienie od poteznych atakow, a wokol was smigaja pary zlaczone w

morderczym tancu

[22:45] <Death_> - Tylko bądź ostrożny. Nie jestem szczególnie mocny w walkach bezpośrednich.

[22:45] <Arth_as> - Mi to mówisz?

[22:45] <wiesniak> <dirty dancing - wirujacy seks? :P>

[22:45] <The_Doctor> <;p!>

[22:45] <Arth_as> - Kyaaaaa!

[22:45] <Arth_as> Ruszam do ataku.

[22:46] <Death_> Staram się zablokować.

[22:46] <Arth_as> <bzium, bzium>

[22:47] <The_Doctor> DEath - nieco panicznie odbijasz ataki, ale i twoj przeciwnik nie radz

sobie zbyt dobrze

[22:47] <Arth_as> - Reaper! kszszsz kszszsz jestem twoim ojcem! ksz ksz

[22:47] <The_Doctor> Arth_as - slyszysz nagle gniewny glos trenera przy uchu - To nie cep, to

najlzejszy miecz jaki istnieje, poza ostrzami negatywnej energii. Uzywaj nadgarstka!

[22:48] <The_Doctor> - A pan, nie ma trafic w miecz przeciwnika, tylko w przecinika, prosze sie

skupic

[22:48] <Arth_as> - Ta ksz ksz spoko.

[22:48] <The_Doctor> [prosze obu o rzut 1d6]

[22:48] <Death_> Przy najbliższym zablokowaniu staram się zadać mocny kop z półobrotu.

[22:48] <Arth_as> !dice 1d6

[22:48] <Barman> Arth_as: 2

[22:48] <Arth_as> <zaszalałem xD>

[22:48] <Death_> !dice 1d6

[22:48] <Barman> Death_: 1

[22:49] <The_Doctor> <lol>

[22:49] <Arth_as> <hahahaha xD>

[22:49] <Death_> <jestem lepszy>

[22:49] <Arth_as> <szczęście głupiego :P>

[22:49] <The_Doctor> Arth_as - lekko sie zachwilaes, i przez to twoj atak minal obrone

przecinika i odcial mu lewa reke w barku

[22:49] <Death_> Zasyczałem z bólu.

[22:50] <Arth_as> - Ksz ksz... Przepraszam! Ksz ksz

[22:50] <Death_> - Hej! Zdajesz sobie sprawę, jak to boli?!

[22:50] <Death_> Podnoszę rękę i przykładam ją do reszty ciała.

[22:50] <Arth_as> - Nic nie poradzę na to, że mam talent.

[22:50] <The_Doctor> Death - reka powoli zaczyna przyrastac do ciala, ale jeszcze z godzine

bedzie niesprawna

[22:51] <Death_> - Palant.

[22:51] <Arth_as> - To ty nie umiesz zablokować ataku...

[22:51] <Death_> - To ty nie znasz się na sparingu.

[22:51] <The_Doctor> [Arth'as rzut 1d6]

[22:52] <Arth_as> !dice 1d6

[22:52] <Barman> Arth_as: 4

[22:52] <The_Doctor> !dice 1d6

[22:52] <Barman> The_Doctor: 4

[22:52] <The_Doctor> <hehe>

[22:52] <Death_> <mam dziwne przeczucie>

[22:53] <The_Doctor> Nagle dwa trolle tlukace sie maczugami zblizyly sie niebezpiecznie. Jeden

wyjatkowo szeroki zamach trafil Arth'asa w glowe i wylaczyl go.

[22:53] <Death_> Podnoszę kciuk do góry w stronę trolla i mówię. - Dzięks.

[22:54] <Arth_as> <za co? był remis ;(>

[22:54] <The_Doctor> - Panie... Reaper? Prosze zaniesc sparingpartnera do pielegniarki. Panie

Ugblurth, jako ze jest pan winny, powinien pan pomoc. Przy okazji niech sprawdzi to ramie Reaper.

[22:54] <The_Doctor> <duzo wieksza sila?>

[22:54] <Arth_as> <fakt xD>

[22:54] <The_Doctor> <musze dodac osobny stat na szybkosc ;)>

[22:54] <The_Doctor> <i nieco zmienie zasady rozkladania punktow ;)>

[22:54] <Arth_as> <nom, przydałby się :P>

[22:54] <Death_> - Spokojnie panie profesorze. Kogoś zabiję i będzie jak nowe. :)

[22:55] <Arth_as> <nie patrz tak na mnie!

[22:55] <Arth_as> >

[22:55] <Death_> Patrzę na nieprzytomnego kolegę.

[22:55] <The_Doctor> Troll Zarzucil sobie Arth'asa na ramie i mowi - Ty liczny, my isc,

nauczyciel kazal.

[22:55] <Death_> -"... hmmm... może innym razem."

[22:55] <The_Doctor> *sliczny

[22:55] <Death_> - Prowadź wodzu.

[22:56] <The_Doctor> - Ty mowic mi Ugb

[22:56] <The_Doctor> Po chwili trafiliscie do gabinetu pielegrniarki.

[22:56] <Death_> - Dobra Ugb. "Nie wiem czemu, ale brzmi mi to bardziej na Dup..."

[22:57] <Death_> <Gofer wiedz jednak jedno.>

[22:57] <Death_> <Mój shwarc był większy od twojego!>

[22:58] <Arth_as> <to nie ja straciłem rękę xD>

[22:58] <The_Doctor> Ta, okazala sie symptayczna drobna blondynka, ktora sprawnie przywrocia do

zycia Arth'asa. Spojrzala tez na ramie i dala ci jakis Esktrakt Mroku z nakazem wachania.

[22:59] <The_Doctor> *wąchania

[22:59] <Death_> Jak kazano, tak i zrobiłem.

[22:59] <Death_> <wiem, wiem>

[22:59] <Death_> <ale wciąż się trochę wacham>

[23:00] <Death_> <XD>

[23:00] <Arth_as> - Moja głowa... Co za durny troll to zrobił? - Mówię, trzymając się ze głowę.

[23:00] <The_Doctor> Ugb ulotnil sie do sali (widac napazanie sie maczugami po glowach nalezy do

jego ulubionych przedmiotow) wy powoli wracacie, liczac ze zmarnujecie reszte zajec.

[23:00] <The_Doctor> *lekcji ;)

[23:01] <The_Doctor> Nagle slyszycie okrzyk przerazenia. Typowo kobiecy okrzyk przerazenia.

[23:01] <Arth_as> - Co się stało, Death?

[23:01] <Arth_as> - Boisz się?

[23:01] <Death_> - Idę sprawdzić tamto.

[23:02] <Death_> - A jeśli idzie o ciebie. Jeśli jeszcze raz się zapomnisz, to obedrę cię ze

skóry żywcem.

[23:02] <Arth_as> Idę w stronę, z którego dobiegł krzyk.

[23:02] <Arth_as> - Kto kogo?

[23:02] <Death_> Biegnę w stronę żródła krzyku.

[23:03] <Death_> <źródła*>

[23:03] <Arth_as> Gonię Death'a.

[23:03] <Death_> <gonisz śmierć? Szaleniec. XD>

[23:04] <The_Doctor> Wchodzicie do niewielkiej salki. Lawki zostaly odsuniete pod sciany, na

srodku narysowano skomplikowane symbole swiecace teraz jasnozielonym swiatlem. W srodku lezy

Alicja zwiazana jak baleron, a nad nia stoi rudowlosa malolata. Na jej nozu takze blyszcza

symbole, tym razem niebieskie.

[23:04] <Death_> - Hej! Zostaw ją!

[23:04] <Arth_as> Szybko kastuję zaklęcie i celuję w rude dziecko.

[23:05] <Death_> Podbiegam do dziewczyny i przy okazji "niechcący" przerywam krąg.

[23:05] <Death_> Szurnięciem stopy o linię, czy czymś takim.

[23:06] <The_Doctor> Arth'as - nie trafiles, dziewczynka porusza sie z nieludzka predkoscia.

Blysnal uniesiony noz, zobaczyles szeroki usmiech... bardzo szeroki... zajmujacy pol twarzy... a

potem poczules bol w ramieniu

[23:07] <The_Doctor> Death - dziewczynka zniknela ci z lini wzroku, symbole nie daja sie zmazac

[23:07] <Death_> Łapię więc tamtą i staram się wyciągnąć z kręgu.

[23:07] <Arth_as> - Ała!

[23:08] <Arth_as> Kręcę się w poszukiwaniu małego szatana i dalej staram się trafić.

[23:08] <The_Doctor> Death - to wyszlo ci duzo lepiej, Symbole przygasly

[23:08] <The_Doctor> [obaj 1d6]

[23:09] <Death_> !dice 1d6

[23:09] <Barman> Death_: 3

[23:09] <The_Doctor> !dice 1d6

[23:09] <Barman> The_Doctor: 3

[23:10] <The_Doctor> Death - dziewczynka, wkorzona zapewne, ze kradniesz jej ofiare wgryzla sie

w jedna z twoich nog a druga zaczela dzgac swoim nozem

[23:10] <The_Doctor> [Arth - rzut plz]

[23:11] <Death_> Staram się wykorzystać dopływ adrenaliny i wyciągnąć tamtą do końca. Jeśli mi

się udaje, to zajmuję się tą małą siką.

[23:11] <Death_> <i tutaj nie było błędu>

[23:17] <The_Doctor> [rzucaj 1d6 Arth_as]

[23:18] <Arth_as> !dice 1d6

[23:18] <Barman> Arth_as: 1

[23:18] <The_Doctor> !dice 1d6

[23:18] <Barman> The_Doctor: 4

[23:18] <Arth_as> <=C>

[23:18] <Death_> <czy mi się zdaje, czy zaraz będę miał kłopoty?>

[23:18] <The_Doctor> Arth'as - Kolejne twoje zaklecie nie zadzialalo. Dobre choc tyle, ze

Dziewczynka zainteresowala sie twoim tymczasowym partnerem

[23:19] <The_Doctor> Co gorsza czujesz, ze masz juz resztki magicznej energii

[23:19] <Arth_as> <koniec naszej przyjaźni Barman!>

[23:20] <Arth_as> "Gdy kończy się magia, trzeba sięgnąć po broń, tak?" Sięgam moją laskę i

staram się nią trzasnąć tego rudzielca.

[23:20] <The_Doctor> Death - Wyciagnales Alicje poza krag symboli. Te niechetnie przygasly.

Niestety otrzymales tyle obrazen, ze ledwo stoisz.

[23:20] <The_Doctor> [to rzuc jeszcze raz Arth ;)]

[23:20] <Arth_as> !dice 1d6

[23:20] <Barman> Arth_as: 3

[23:20] <The_Doctor> !dice 1d6

[23:20] <Barman> The_Doctor: 5

[23:20] <The_Doctor> <lul>

[23:21] <The_Doctor> Nie trafiles

[23:21] <Arth_as> <ta mała leci na czitach>

[23:21] <Arth_as> Walę do skutku.

[23:21] <Death_> Staram się złapać tamtą jędzę. Najlepiej za gardło aby ją udusić.

[23:22] <The_Doctor> Dziewynka odbiegla od was na cala szerokosc sali, i zaczyna sie smiac

dziko. Powoli zlizuje krew ze swojego noza

[23:22] <Arth_as> - To moja krew ty su...!

[23:22] <Arth_as> - Zaczyna mnie poważnie denerwować to małe coś...

[23:22] <The_Doctor> Death - aLICJA PROBUJE COS MOWIC, ALE JEST ZAKNEBLOWANA

[23:22] <The_Doctor> <sry, caps xD>

[23:23] <Death_> Rozwiązuję tamtą i zdejmuję knebel.

[23:23] <Death_> <można uznać, że zaczynam od knebla>

[23:23] <Arth_as> Koncentruję się i zbieram resztki mojej mocy, na ostatnie zaklęcie.

[23:23] <The_Doctor> - Ohdziekujetakbardzosiebalamtamaladiablicachcialamniezlozycwjakiejscholerne

jofierze - atakuje was potok slow

[23:23] <Arth_as> "Było nie szaleć bazylkiem..."

[23:24] <Arth_as> - Ciszej! Ja tu czaruję!

[23:24] <The_Doctor> Arth'as - jestes ciezko wkurzony, obolaly, zaczyna napazac cie glowa po

ciosie maczuga

[23:24] <Death_> Zakładam knebel z powrotem.

[23:24] <Death_> I biorę się za zdejmownie więzów.

[23:25] <The_Doctor> Arth'as - iinymi slowy... twoj gniew zmienia sie w dzika i potezna Moc

[23:25] <Arth_as> <yeah!>

[23:25] <Death_> <ty się tak nie ciesz>

[23:25] <The_Doctor> <limit break xD>

[23:25] <Death_> <zaraz przyjdzie pora na "ale">

[23:25] <The_Doctor> <nie, chce to juz skonczyc :D>

[23:26] <The_Doctor> <byloby szybciej gdyby nie pechowe rzuty ;)>

[23:26] <Arth_as> W takiej sytuacji, postanowiłem przyzwać piekielną sługę. - O wielkie demony

ciemności! Przybądźcie na me rozkazy, aby zgładzić mych wrogów!

[23:26] <Death_> <to jej rzuć k2, a nam daj k1000>

[23:27] <Arth_as> <i jej wypadnie 2 a mi 1>

[23:27] <The_Doctor> Cala podloga zaczyna swiecic. Powoli wynurzaja sie zniej dziwne kleszcze,

macki, paszcze... Jedna z nich od niechcenia trafia dziewczynke w glowe i wylacza ja z akcji.

[23:27] <The_Doctor> A potem... Nagle wszystko sie konczy.

[23:28] <The_Doctor> W drzwiach stoi dyrektor.

[23:28] <Death_> <Rozwaliłeś świat>

[23:28] <Death_> <Albo wezwałeś dyrektora>

[23:28] <Arth_as> - I tam siedź mała kur#$!

[23:28] <The_Doctor> - Co. Tu. Sie. Dzieje.

[23:28] <Death_> <Nie wiem, co gorsze>

[23:28] <Arth_as> - Bawimy się panie dyrektorze.

[23:28] <The_Doctor> - mhmmmhmm mmmmhhhmmhmmmmymymhhmmm

[23:28] <The_Doctor> - Kto stworzyl ten krag?

[23:29] <The_Doctor> -mmmmhhhmhhmymymymmmhhyyymmmmm

[23:29] <Death_> - Tak. Prócz tego, tamta mała zgłosiła się na najbliższe zajęcia n strzelnicy

jako tarcza.

[23:29] <Arth_as> - Tamto małe, co to je właśnie załatwiłem. Albo ja.

[23:29] <Arth_as> - Zależy, czy pan karze, czy nagradza.

[23:30] <The_Doctor> Dyrektor zdejmuje knebel Alicji, unosi palec przerywajac slowotok i slucha

wyjasnienia wypowiadanego jakby w spowolnionym tempie

[23:30] <Death_> - To słabe to ten żywy, śpiący cel. To silne... nie my. - wskazuję na

dziewczynę z kneblem i mnie.

[23:30] <The_Doctor> - Wiec, panowie postanowili ratowac kolezanke w opresji?

[23:31] <Death_> - Tak. Głównie ja.

[23:31] <The_Doctor> - Jak dzielni bohaterowie?

[23:31] <Arth_as> - Gdzie tam, ja sam chciałem wyssać jej dusze.

[23:31] <Death_> - Bardziej jak dobrze myślący złoczyńcy.

[23:31] <Arth_as> - A to małe coś, po prostu mi się nie podobało.

[23:31] <The_Doctor> Dyrektor lekko skinal glowa.

[23:32] <Death_> - To idź wyzsij jej duszę. Raz się przydasz na coś.

[23:32] <The_Doctor> - Twierdzi pan, ze uwazacie, iz ta tutaj wiedzma moze sie wam do czegos

przydac, raczej zywa niz martwa?

[23:32] <Death_> - Każda sprawa wymaga pewnych... środków.

[23:32] <The_Doctor> <przypominam o polityce niezabijania ;p>

[23:32] <Death_> <przypominam, że ciało będzie wciąż żywe bez duszy>

[23:33] <The_Doctor> - Dobra odpowiedz, panie Reaper. - Ruchem reki uniosl male cialko z ziemi a

potem bezpardonowo walnal nim o sciane, cucac malego demona.

[23:33] <Arth_as> - Kuujon. - Powiedziałem cicho do Reaoera.

[23:34] <Arth_as> <Reapera*>

[23:34] <Death_> - Jednostrzałowiec - odpowiadam z lekkim uśmiechem.

[23:34] <The_Doctor> - Dla panienki Pixwrixtki tydzien zostawania po zajeciach, za probe

otwarcia portalu do wymiaru szalenstwa. Pan Arth'as jeden dzien za przyzywanie Wyzszych Demonow

na terenie placowki. Rozejsc sie.

[23:34] <Arth_as> - Przynajmniej nie dałem sobie uciąć ręki komuś, kto w życiu miecza nie

trzymał.

[23:35] <Arth_as> - A nie powinienem dostać jakiejś nagrody?

[23:35] <Arth_as> - W końcu nei każdy umie tak zrobić!

[23:36] <The_Doctor> - Rozejsc sie - glos dyrektora moze zamrazac. I zamraza. Arth'as zostal

wielka kula sniegu.

[23:36] <Death_> - Masz nagrodę. - mówię stojąc za nim z wyciągniętym pastuchem w ręku,

puszczając pierwsze ładunki w jego plecy.

[23:36] <Death_> Arth_as' owi oczywiście.

[23:36] <The_Doctor> - Prosze wytoczyc kolege, i nie spoznic sie na zajecia.

[23:37] <The_Doctor> Alicja wesolo drepta obok... no, was

[23:37] <Death_> - Pomóż mi. - mówię do Alicji.

[23:37] <The_Doctor> - Wiesz,gdybyspotrzebowalkiedysklatwealboeliskirpozadania,walsmialodomnie

[23:37] <Arth_as> - A mo mo mo może m m mnie wy cią cią ciągnie ni cie?

[23:38] <The_Doctor> -Mozejstemtrochenizdarnaaleklatwymiwychodza

[23:38] <Death_> Po wszystkim (wytoczeniu ciała z klasy) zwracam się do niej. - Dobra. Choćmy do

stołówki. Postawię ci herbatkę i pogadamy o twoim problemie.

[23:39] <Arth_as> <odmroźcie mnei xD>

[23:39] <The_Doctor> Reszta dnia przebiegla spokojnie na dwoch godzinach Trucizn i Eliksirow. FIN

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jesteśmyDziś, tj. dnia 21 września 2008r. odbyła się część druga sesji Żal Online - Sesja Gofrowa.

Niestety coś mi się zrobiło z logiem i poprzestawiały się pfonty ;/ Powoli poprawiam.

Bohaterami sesji byli:

<Kierowca_Odrzutowca> Pilot sesji, zwany Goferm.

<Parsifal> Białowłosy paladyn imieniem Silmaril

<Kailinda> Półelfka, kochanka tajemniczego Esera - Siri

<Elwin> Zły niziołczy mag o czarnych włosach - Boromir_blitz

<Kardas> Pijany mistrz ze złamanym sercem - Martynaka cud dziewczynka, bądź po prostu Knight Martius

No i to tyle, nie ma Greena, bo się nie odzywał, więc wyleciał z sesji.

Miłej zabawy

<Kierowca_Odrzutowca> ŻAL ONLINE PART 2 - GOFRUCHOWYCH IMPROWIZACJI CIĄG DALSZY!

<Kierowca_Odrzutowca> <proszę, żeby wszystkie liczby zapisywać literowo, to mi ułatwi zmianą loga do wklejenia na forum>

<Kierowca_Odrzutowca> Trzecia w nocy, Kailinda, Ethern i Kardas - jesteście w swoich pokojach, kto miał ochotą spać, śpi, kto chciał baraszkować...

<Kierowca_Odrzutowca> Nagle z podwórka słychać głośne - %$@#&!@$ PAN &$@!!!

<Kierowca_Odrzutowca> - ILE RAZY MOŻNA POWTARZAĆ, NIE BĘDĘ ZAŁATWIAŁ KONCESJI I TYM BARDZIEJ PŁACIŁ PODATKÓW!

<Parsifal> -Jakże to mości panie!

<Kailinda> - Bogowie.. Strzelcie w nich czymś... - Mówię półprzytomnie, nie odrywając się od czyjegoś ciała...

<Parsifal> -Koncesja musi być, alkohol chcesz rozprowadzać, wiec może procent jakiś na wdowy i biedne dziatki?

<Kierowca_Odrzutowca> Elwin - Przyglądasz się z zażenowaniem, jak to paladyn, święty rycerz, przekonuje handlarza bronią do załatwienia sobie koncesji.

<Kardas> - Ta... Nie ma to jak hałasy w środku nocy... - mruczę przez sen.

<Parsifal> -

<Parsifal> -Dobry człowieku, tak nie można, broń to narzędzie szatana, i tylko ludzie prawi mogą go używać!

<Elwin> - Na Moc nie krzyczeć tak. Pupilka mi denerwujecie, prostaki...

<Kierowca_Odrzutowca> - Słuchaj pan, ile razy mam powtarzać? Odwal się pan, albo moi chłopcy porachują Ci kości!

<Parsifal> -Może został pacyfistą? Albo pieniądze ze sprzedaży na zbożny cel oddaj

<Kailinda> - Bogowie, co ja mówiłam...?

<Kierowca_Odrzutowca> Kailinda, Kardas i Ethern - nie znacie głosu handlarza, lecz dobrze znany jest wam paladyn

<Kailinda> W tym momencie miałam dość. Wstałam z łóżka, ubrałam się, otworzyłam okno i wydarłam się na tych na podwórku - MORDY W KUBEŁ DO CHOLERY! O, pan zakuty...

<Kierowca_Odrzutowca> To Sir Persifal, chory wojownik światła, który namawiał was do abstynencji, noszenia gaci cnoty i życia w pokoju.

<Kardas> <Mogą napisać, że się budzą, w takim razie?>

<Kierowca_Odrzutowca> <tak xD>

<Parsifal> -Witaj szlachetna pani. Wybacz, że zakłócamy Ci sen, ale to w dobrej sprawie!

<Parsifal> *tu kłania się lekko i ściąga hełm*

<Kailinda> - Do jasnego piernika, możesz zatkać ryja, zakuty łbie?! Spać nie dajesz!

<Kailinda> W tym momencie szukam czegoś ciężkiego...

<Kierowca_Odrzutowca> Znajdujesz doniczką.

<Parsifal> -Jakże to? Waćpanna takim językiem? Z reszta nie ważne, to wynik niewyspania zapewne, no a złość piękności szkodzi tak przy okazji

<Elwin> - No i kolejna, nie lepsza - Mowie głaszcząc pupilka po łebku - Panie rycerz tu trza silnej ręki, a nie silnego słowa.

<Parsifal> *tu zwraca się do handlarza*- Dajmy już temu spokój, jutro porozmawiamy

<Kailinda> Biorę doniczkę i rzucam nią w paladyna.

<Kierowca_Odrzutowca> - Tak będzie najlepiej - rzekł zimno handlarz - idźcie spać mości panie.

<Kierowca_Odrzutowca> Donica rozbija się o zakuty bark rycerza, nic mu nie robi.

<Kardas> Nagle wyrywam się z łóżka, nie uważając specjalnie, czy budzą Kathrin. Podchodzą wtedy do okna i mówię: - Daj ludziom spać, dobra? środek nocy, a ty znowu łapiesz jakąś fazę!

<Kierowca_Odrzutowca> Nagle z karczmy wychodzi barman - Co tu się dzieje do diaska?!

<Parsifal> -Ehh, madam się nie denerwuje *rycerz jest zakłopotany*

<Kardas> Po tym od razu idą z powrotem do łóżka i staram się zasnąć.

<Kailinda> - Szkurde... - Zamykam okno i wracam do łóżka spać dalej.

<Parsifal> -Nic, nic mości panie, już po sprawie.

<Kierowca_Odrzutowca> Kardas: - Nie martw się misiaczku... - Mówi Kathrin i zaciąga Cię do łóżka.

<Parsifal> -Masz może pokoje do wynajęcia? Bom strasznie zmęczony, a i mojemu koniowi trzeba by stajni

<Kierowca_Odrzutowca> - Naturalnie panie...

<Elwin> - Co się tu dzieje, pytasz, pan? A to się dzieje, ze do twego przybytku możny zawitał. Wino najlepsze dać proszę natychmiast.

<Kardas> "I to jest życie...". Dają się spokojnie porwać mojej... Miłości? Tak, chyba tak..

<Parsifal> -Prowadź więc!

<Kardas> <...*>

<Kierowca_Odrzutowca> - Wejdźcie mości panowie, zaraz dołączą.

<Elwin> - I strawę dla pupilka mego! A żywo! - Mowie za karczmarzem i wchodzę do środka, po czym siadam przy najlepszym stoliku.

<Parsifal> -A dziękuję *tu siadam za stołem jem i piją a potem po otrzymaniu pokoiku do spania*

<Kierowca_Odrzutowca> Mówi barman, po czym podchodzi i cicho rozmawia z handlarzem, ten natomiast rozkazuje coś cicho swoim ludziom, którzy wnoszą jakąś skrzynię do stodoły.

<Kierowca_Odrzutowca> Barman wraca - Dziewczęta! - Krzyczy, po czym do sali wbiegają kobiety z winem i jadłem.

<Elwin> Patrzę na nie

<Elwin> 'z góry' - A jużci dla każdej starcze!

<Kierowca_Odrzutowca> - Taurn! Zajmij się końmi szanownych państwa, nakarm je.

<Kagex> <hrhrhr, co mi zrobicie jak będę wam przeszkadzał i chamsko komentował? :>

<Parsifal> -Mości panie(do Elwina) jam jest Parsifal Deepfrost, a waćpan?

<Kierowca_Odrzutowca> <olejemy Cię>

<Kagex> <nie odważysz się marny Gofrze>

<Kierowca_Odrzutowca> <to patrz>

<Elwin> - Hmph. Pytasz o imię możnego w taki sposób? Ale ponieważ widać, żeś prostak, odpowiem. Elwin. Sir Elwin jak dla ciebie.

<Kagex> <zepsuje te sesje jak P_ zepsuł online'ówke Marty! hrhrh!!! X)>

<Parsifal> -ładne i foremne miano, a powiem waćpanowi ze im ja szlachetnie urodzony, tylko ze w walce zapalony i dlatego ogłady czasem brak. Paladynem jestem, a czym się wasza mość trudnisz?

<Kierowca_Odrzutowca> Barman stawia na stole baryłką wina - Na mój koszt panowie!

<Kierowca_Odrzutowca> Mówi, po czym się dosiada.

<Elwin> - Czym się ja trudnię, to moja wyłączna sprawa, waść. A wy powiadacie, żeście paladynem są? Rycerzem 'dobra'? Co was tu sprowadza?

<Kierowca_Odrzutowca> <widzisz Kag, jednak można>

<Kagex> <dlatego ze mi się nie chce nic robić :/>

<Elwin> Spoglądam na karczmarza i daje się napić wina mojemu pupilkowi - Shady, sprawdź, czy nie otruje się jakimś tanim alkoholem...

<Kierowca_Odrzutowca> - Doprawdy panie, nie potrzebnie się tym troskasz.

<Kierowca_Odrzutowca> - Ja potrzebują waszej pomocy, nie zwłok.

<Kailinda> <a co z nami? XD>

<Kierowca_Odrzutowca> <zejdź do nich, nikt Ci nie broni :P>

<Elwin> - Hmph! Nie pouczajcie mnie, karczmarzu. A za pomoc trza zapłacić czymś więcej, niż li tylko winem!

<Elwin> <woli... tego ;p>

<Kierowca_Odrzutowca> - Przedstawię wam sprawą, a ty mi waszą ceną.

<Elwin> - Mówże, pan twój słucha.

<Kierowca_Odrzutowca> - Więc sprawa wygląda następująco, od jakiegoś czasu napada mnie panda bandytów, nawet jeszcze ślady krwi widać - barman pokazuje palcem pokrwawioną podłogę - Ostatnio się im nie poszczęściło, ale udało im się uciec.

<Kierowca_Odrzutowca> - Chcę uderzyć na ich bazę i ostatecznie zniszczyć tych łajdaków, którzy żyć nie dają sporej ilości ludzi.

<Parsifal> -Ehe, mówże dalej! A co do mnie to za darmo pomogę.

<Elwin> Patrzę na niego dziwnie - Panda? - Uciszam dłonią rycerza, żeby mi tu o darmowych przysługach nie gadał...

<Kierowca_Odrzutowca> Kailinda i Kardas - Szum z dołu nie pozwala wam spać i baraszkować, jest zwyczajnie zbyt głośno.

<Kardas> <Właśnie, my nie walczyliśmy z pandą. :D>

<Kierowca_Odrzutowca> - Banda mości panie, to z nerwów.

<Kierowca_Odrzutowca> <:P>

<Kierowca_Odrzutowca> - Czy zechcecie mi pomóc?

<Parsifal> -Tfu tfu, co pan robisz,. weźże ta rękę. No wiec jak mówiłem, mnie płacić nie trzeba.

<Kailinda> - Grrr... Grrr... Grrr... - Znowu się zwlekam z łóżka, mało przytomna. Ubieram się i złażę na dół, ziewając. - Jasna cholera, która godzina...?

<Elwin> - Wybaczam, karczmarzu. Cena za coś takiego będzie jednak wysoka.

<Kardas> Nie mogąc tego znieść, zrywam się z łóżka i schodzę na dół. - Panowie, rozmawiacie za głośno... - Mówię trochę sennie.

<Kailinda> - Ubierz się, na litość bogów!

<Parsifal> -Wybaczcie. Może się dosiądziecie?

<Kardas> - W środku nocy?

<Kierowca_Odrzutowca> - O, witajcie, witajcie. Oto panowie... Przepraszam nie dosłyszałem imienia. W każdym bądź razie pomogą nam w misji.

<Kardas> <To do Kailindy.>

<Parsifal> -jak to bogów? BOGÓW? Waćpanna religijna jest?

<Elwin> - Ot masz. Kolejni prostacy i wrzeszczący.

<Kailinda> Moja mina mówi sama za siebie, a dokładniej to: "Co za idiota..."

<Kardas> - Sameś prostak i wrzeszczak. Ludziom spać nie dajecie.

<Kailinda> - Zgadzam się z przedmówcą.

<Kierowca_Odrzutowca> - Panie Kardas - mówi barman - bądź pan tak miły i ubierz się.

<Elwin> Wstaje z krzesła. - Jam jest Edwin. Potężny czarodziej żywiołów. Wypraszam sobie oskarżenia. Shady nie znosi głośnych dźwięków.

<Kardas> - Dobrze. Chyba już nie mam po co spać... - Zawracam do swojego pokoju i jak najszybciej się ubieram.

<Parsifal> -Witam! Podchodzą do Kardasa i Kalilindy i podaję dłoń. Jestem Parsifal Deepfrost

<Kierowca_Odrzutowca> Kardas - Misiu... Dokąd idziesz? - Mówi zalotnie Kathrin.

<Kailinda> - Rozmawiacie tak głośno, że nawet ja słyszę.

<Elwin> <tfu - ElWin>

<Kardas> - Ubrać się, kochanie.

<Kierowca_Odrzutowca> Znacie go.

<Kierowca_Odrzutowca> Ciebie Kailinda namawiał do noszenia gaci cnoty.

<Kailinda> - łe. - Odsuwam się od paladyna. - Weź mnie nie tykaj, bo mnie czymś zarazisz.

<Kardas> I przy okazji ściskam rękę Parsifalowi.

<Kierowca_Odrzutowca> Kardas, znasz go, namawiał Ciebie, wielkiego pijanego mistrza, do abstynencji.

<Kailinda> - Jeszcze mam traumę po tych twoich gaciach cnoty...

<Kardas> "Zaraz to załatwimy jakoś...".

<Elwin> Zwracam się do karczmarz - A wiec? Czy jesteście gotowi zapłacić CENĘ?

<Parsifal> *paladyn nie zrażając się uprzedzeniami dziewki uśmiecha się szczerze*

<Kardas> Jestem już ubrany

<Kardas> <?*>

<Kierowca_Odrzutowca> <tak>

<Kierowca_Odrzutowca> Elwin - Jaka to cena mości panie?

<Kardas> Ubrany, wracam z powrotem do tamtych. - Kardas. I tylko spróbuj mi zabrać moje ukochane napoje...

<Kailinda> Wymijam paladyna od gaci cnoty i siadam przy stoliku.

<Parsifal> - A propos gaci to mam...*Tu patrzy na wzrok dziewki i rezygnuje*

<Elwin> Uśmiecham się przy tym pytaniu. - Musicie poprzysiadz na swoją krew, iż jesteście mi winni przysługę. I przypieczętować swą krwią odpowiedni cyrograf.

<Kierowca_Odrzutowca> - Niska to cena, krwi mam pod dostatkiem.

<Kierowca_Odrzutowca> - Dajcie no panie ten papier.

<Parsifal> -jak to?

<Kardas> Siadam razem z dziewczyną. - Sok pomarańczowy raz! - Mówię głośno, ale tak, żeby kogoś przypadkiem nie obudzić.

<Parsifal> -krwią? Nie godzi się, toż to śmierdzi szatanem na kilometr!

<Kailinda> - Cyrograf... Bogowie! Dwa razy.

<Kardas> - No co, pić mi się chce od tego - mruczę do dziewczyny.

<Parsifal> -Pan ma chyba konszachty z diabłem! Osobiście doradzam pokutę, np. pielgrzymkę, lub pójście do zakonu

<Elwin> - Muahahhahahaa - Wyjmuję cyrograf i spisuje odpowiednie inkantacje wiążące jego dusze i daje mu do podpisu, podając mu też nóż.

<Kailinda> - Mi też.

<Kierowca_Odrzutowca> - Dziewczęta, dajcie no soku!

<Kardas> - Też chcesz soku pomarańczowego? Mogę postawić.

<Parsifal> -Panie nie czyń tego, dusze zatracisz!

<Elwin> - Panie rycerzu, czyś pan nie przysięgał na swoją krew i honor wierności wierze?

<Kierowca_Odrzutowca> Barman czyta cyrograf.

<Kailinda> - Chcę. Z wódką. Spać mi się chce.

<Parsifal> -Przysięgałem na honor, i bez cyrografów i wiązania duszy drapichruście!

<Kierowca_Odrzutowca> - Jam nie z tych zabobonnych, co to w siły wyższe wierzą. - Mówi i nacina sobie kciuk, po czym przykłada do cyrografu.

<Kardas> - Dobra... Sok pomarańczowy dwa razy i wódka raz! Ja stawiam!

<Elwin> - Hmph! Prawdziwa potęga tkwi w szczegółach, rycerzu - odbieram cyrograf już teraz nieśmiertelnie związany z duszą.

<Kierowca_Odrzutowca> - I wódkę dziewczęta!

<Kailinda> - Ja chciałam drinka, jełopie.

<Elwin> - I mi także! Coś mocnego dla mnie i Shady!

<Kierowca_Odrzutowca> Dziewczyny przynoszą wasze napoje.

<Kardas> - Wybacz. Nadal śpiący się czuje...

<Kardas> <czuję*>

<Kailinda> - Się nie dziwię... Wygodziła ci?

<Kierowca_Odrzutowca> Barman - Pozwólcie państwo, że udam się spać, za trzy godziny ruszamy.

<Kardas> - Jestem wniebowzięty jej towarzystwem.

<Kailinda> - Gadasz jak ten tam od gaci...

<Kierowca_Odrzutowca> - Aha, panienko. Nie wymęcz za bardzo mojego syna.

<Elwin> - A więc, panie rycerzu. Znacie się panie na artefaktach świętych, prawda?

<Kailinda> - Pana syn śpi jak aniołek.

<Kardas> - Tak to już jest, jak się z dziwnymi ludźmi zadaje.

<Parsifal> -Znam się, choć specem nie jestem wielmożny panie.

<Kierowca_Odrzutowca> Barman wychodzi.

<Elwin> - A słyszałeś może coś o 'Kielichu Nieśmiertelności'?

<Kailinda> Niezrażona towarzystwem, robię sobie drinka i urządzam konkurs na jak najwolniejsze wypicie go. Jednoosobowy konkurs.

<Kardas> Na te słowa zwracam nagle oczy w stronę Elwina. - Coś powiedział?

<Parsifal> -Nie słyszałem, ale nie brzmi to jak relikwia, lecz artefakt jakiegoś mrocznego bóstwa

<Elwin> Uśmiecham się - 'Kielich Nieśmiertelności'. Przepotężny artefakt znany tylko najstarszym i najbardziej uczonym. Zapewnia wieczną młodość i życie. I to nie jest zły artefakt. Wasi bracia paladyni, rycerzu, z niego korzystali!

<Kardas> - Eee... Już myślałem, że można go zapełnić, jakby był bez dna...

<Parsifal> -Ehh, no w sumie coś mi się kojarzy. Chyba wiem o czym mowa, ale czemu to waćpana interesuje?

<Elwin> Usmiecham się do Shady. Tylko my wiemy, że to najzwyklejsza bujda...

<Elwin> - A ponieważ jestem wysłannikiem jednego z kościołów, który wreszcie przejrzał na oczy i zobaczył, że tylko magowie mogą pomóc zrozumieć jego naturę.

<Kierowca_Odrzutowca> Nagle wchodzi do sali ubrana tylko w majteczki i szlafrok kobieta, część z was już ją zna, to Kathrin.

<Parsifal> -Wracając do samej informacji, to nawet gdybym wiedział gdzie się znajduje to nie mogę powiedzieć

<Kardas> Biorę szybko jednego łyka soku pomarańczowego... Dwa... Trzy... Po czym stawiam na stole.

<Kailinda> Piję... I piję... Powoli, po łyczku, zastanawiając się, kto tu kogo wymęczył...

<Kardas> Patrzę w stronę Kathrin. Czy będę miał od niej przegwizdane?

<Parsifal> *Paladyn zwiesza wzrok, tak aby nie patrzeć na pannicę, nie uchodzi to mężowi szlachetnemu*

<Elwin> Patrzę na dziewczę. Nie w moim ona typie.

<Kierowca_Odrzutowca> Kobieta siada na kolanach Kardasowi i całuje go namiętnie.

<Elwin> <bo nie wiem, czy wszyscy wiedza, ze gram niziołkiem :]>

<Kailinda> <ja wiem XD>

<Kierowca_Odrzutowca> <zapomniałem powiedzieć ^^" >

<Kardas> "He, he, he... I to się nazywa życie!".

<Parsifal> <grasz niziołkiem?????????????>

<Elwin> <xd>

<Elwin> <brawissimo, Gofr ;p>

<Kardas> <Na ostatniej sesji też nie wiedziałem, że Green gra krasnoludem, ale nevermind. ;]>

<Kierowca_Odrzutowca> <zapomniałem powiedzieć>

<Parsifal> <może powiedz szybko kto kim gra i jak wygląda>

<Parsifal> <tak żeby było jaśniej *paladyni lubią jasność*

<Kierowca_Odrzutowca> Kardas - z przerażeniem patrzysz, jak Kathrin pochłania jedzenie i alkohol.

<Kierowca_Odrzutowca> Rozglądacie się po sobie

<Kierowca_Odrzutowca> i widzicie:

<Kierowca_Odrzutowca> <no i walnijcie opisy>

<Elwin> Niski, blady, czarne, kręcone włosy, zmarszczone w ciągłym gniewie i ignorancji brwi, czarne oczy.

<Elwin> Ubrany w czerwono, czarne szaty z peleryną i kapturem do kompletu.

<Elwin> Uzbrojony w sztylet o zakrzywionym ostrzu i lekką kuszą.

<Elwin> Posiada chowańca - pseudosmoka (latająca istota o wielkości dużego kota) barwy morsko zielonej z mieniącą się łuską.

<Kardas> Kardas: krótkie czarne włosy z łysiną, ciemnoniebieskie oczy, dorosłe rysy twarzy (wygląda na blisko lat). Ubiera się w zbroją skórzaną, a przez szyją na plecach ma przewieszoną pochwą z mieczem półtoraręcznym.

<Kardas> - Kathrin, co ty robisz?!

<Kierowca_Odrzutowca> - Em - Mówi dziewczyna z pełną gębą.

<Elwin> - Używa sobie życia! Tak się robi! Życie tylko jedno, choć wiecznym być może...

<Kardas> - A dobra, pij. Na mój koszt - mówię, uśmiechając się.

<Elwin> Patrzę na wszystkich kolejno - Wiecznym...

<Kierowca_Odrzutowca> <opiszcie się, pogadajcie chwile, ja idą po herbatą ^^">

<Parsifal> Parsifal- Wysoki cm młodzik około letni, ma białe włosy i zielone jasne oczy, jest dobrze budowany i wysportowany jak na palka należy, ma pełny pancerz i płaszcz błękitny.

<Kailinda> ...I widzicie zielonooką, krótkowłosą blondynką w skórzanej ćwiekowanej zbroi, z mieczem i sztyletem przy sobie. Nie ma co się patrzeć na atrybuty, te nie są duże. Prawdopodobnie jest to półłelf. No i dość chuda jest. aczkolwiek nie szkieletor.

<Parsifal> ..na lewym oku ma szramą, chyba po cieciu mieczem lub pazurem

<Parsifal> (chodzi o paladyna)

<Elwin> - Któż że z was chciałby żyć wiecznie? Wiecznie młody i nieśmiertelny? To prawdziwy cud! - Patrzę na tego z dziewczyna - I można się rozkoszą po wsze czasy cieszyć we dwoje...

<Kardas> - Ja chcą kielich bez dna. Tyle mi do szczęścia potrzeba.

<Kardas> "Ale oczywiście wytrzymam do rana z tym wszystkim, prawda?".

<Parsifal> - ja na przykład. Uważam ze życie jest dlatego tak wspaniałe, bo jest krótkie i tylko jedno

<Kardas> - Oczywiście ciebie mi też potrzeba do szczęścia, Kathrin...

<Elwin> - Mój przyjacielu - Zmieniam ton - Dzierżąc Kielich Nieśmiertelności możesz mięć wszystko.

<Parsifal> *ciągnę dalej wypowiedź*- Życie jest jedyne w swoim rodzaju, musimy je przeżyć jak najlepiej

<Kierowca_Odrzutowca> Kathrin uśmiecha się do Ciebie i całuje namiętnie, czujesz smak śledzi z jej ust...

<Kailinda> - A do tego na pewno NIE ZALICZA SIE namawianie ludzi do zakładania gaci cnoty.

<Elwin> Klapie paladyna po plecach... znaczy zbroi - I dobrze mówisz!

<Kardas> - Dzierżąc kielich bez dna, mogę pić, ile tylko zechcę, bez obawy, że mi się picie skończy, kochaniutki - uśmiecham się.

<Elwin> - Alez oczywiscie! Cnota jest cnotliwa, jednak przeczy naturalnemu porządkowi!

<Parsifal> -Dziękuję, choć można też i z Twojej strony, bo można przez wieczność by czynić dobro

<Kardas> - No, ale co racja, to racja - żyć pełnią życia trzeba. Kurde, mówię jak tamten...

<Parsifal> -Co do pani , to te gacie to tylko na krótko, aż Waćpanna mażą nie znajdzie

<Kailinda> - Nie skorzystam. Wolą kochanka.

<Parsifal> -Sromota sromota, tfu tfu, wie pani co ostatnio udało mi się zrobią?

<Elwin> Wspominam czasy młodości, akademie magii i akolitki niziołcze... ech...

<Kierowca_Odrzutowca> Kardas - Zauważasz, że Kathrin opychając się, wciąż patrzy na paladyna.

<Parsifal> -Czarownice co sromotę szczerzyła oddałem na resocjalizacją do zakonu sióstr Willek. Tylko na mnie klątwę rzuciła, i teraz włosy mam białe

<Parsifal> -Ale warto było!

<Parsifal> -Jedna dusza będzie zbawiona znowu!

<Elwin> Krzywie sie. Jak mnie wepchnąć do zakonu będzie chciał, to usmażę...

<Kierowca_Odrzutowca> - Twa sława mości paladynie - mówi Kathrin - aż tutaj dotarła

<Parsifal> -Naprawdę? a o jakimże to czynie mości pan słyszał?

<Kierowca_Odrzutowca> - Opowieść o tym, jak dzięki swej gładkiej mowie smoka żeś pokonał!

<Elwin> Przyglądam się ciekawie najwyraźniej wiszącej w powietrzu zazdrości...

<Kierowca_Odrzutowca> Nagle dziewczyna wstała i usiadła na kolana Persifala.

<Kierowca_Odrzutowca> <mości panna>

<Parsifal> -Heh, ano, udało się, choć nie było łatwo, bo ta zadziora strasznie łasa na dziewice była, ale się udało!

<Kailinda> Cos wisi w powietrzu... Ziewam. - Hej, ty od kielicha... Dasz mi jeszcze soku?

<Kardas> - Eee... A ty dokąd?

<Kardas> Mółwią to do Kathrin.

<Kierowca_Odrzutowca> - Do prawdziwego mężczyzny. - Mówi Kathrin i zaczyna mierzwią włosy paladyna.

<Kailinda> Chichoczą. - Oj, niestała ta twoja miłość...

<Elwin> Spoglądam - Służących znaleźć sobie powinnaś. - Odpieram i skinieniem dłoni polecam jednej z dziewcząt służebnych nalać pani soku.

<Parsifal> -Ehem...*kaszlę* ..Nie uchodzi waćpanna..jakże to* robię się lekko czerwony ale nie zrzucam dziewczyny*

<Kierowca_Odrzutowca> Jedna ze służek posłusznie nalewa sok.

<Kardas> - A tobie chciałem poświęcić resztę swojego życia! - Po chwili macham na to ręką i patrzę po gawiedzi.

<Kardas> <Z/w.>

<Elwin> Przysiadam się do tego zostawionego - Chcesz ja odzyskać, prawda? - Pytam cichutko.

<Kierowca_Odrzutowca> <toż to kurtyzana jest mości panie :P>

<Kailinda> śmieje się cicho z Kardasa. Już nie ma szans, żebym mu tego nie wypominała.

<Kardas> <I proponowałbym zrobią może timeskipa, bo chyba to się nigdy nie skończy. ^_^'>

<Kardas> <Zaraz odpowiem.>

<Kierowca_Odrzutowca> <a Ent chyba nie gra, nie?>

<Parsifal> -W ogóle to ten smok jadł dziewice, to ja mu mówię że dziewic jest mało, i że za chwilę będzie to gatunek zagrożony, jak i same smoki i mówię żeby został wegetarianinem!

<Parsifal> -I nie uwierzycie, zgodził się, śmiał się jak cholera, z pyska mu tryskały ognie, ale zgodził się!

<Elwin> Shady się wykrzywiła dziwnie patrząc na paladyna i piszcząc cichutko. Głaszcze ja.

<Kierowca_Odrzutowca> Nagle do pomieszczenia wchodzi barman - No panowie i panie, szykować się!

<Kierowca_Odrzutowca> - Za pół godziny ruszamy.

<Kailinda> - Ja gotowa, tylko nierozbudzona.

<Kierowca_Odrzutowca> Przez salą przemyka syn barmana, nocny partner Kailindy i za ojcem wychodzi do stodoły.

<Elwin> - Ja gotów jest w każdej chwili mój słu... eeee... karczmarzu...

<Parsifal> -Racja! -Biorę na ręce pannicę po czym odstawiam ją na krzesło, kłaniam się i wychodzę po sprzęt*

<Kailinda> Dopijam do końca drinka i przeciągam się. No cóż, noc była udana, mimo tego darcia...

<Kierowca_Odrzutowca> Trzydzieści minut później spotykacie się wszyscy przed karczmą, wciąż jest ciemno.

<Kardas> A na tamto odzywam się cicho do Elwina: - Oj tam, trudno się mówi. Ja tam jestem optymistycznie nastawiony do życia. Moja prawdziwa miłość jest zresztą inna...

<Kardas> Mam te dwie butelki wódki/piwa, o które prosiłem?

<Kierowca_Odrzutowca> <skąd wiesz, może zginiesz...>

<Kierowca_Odrzutowca> <masz>

<Elwin> - Oj, ale chciałby pan na pewno. Z mocą kielicha... - I tu opowiadam, ze z jego mocą można wszystko. - Wszystko...

<Kierowca_Odrzutowca> <ej, co mam zrobią z greenem?>

<Kardas> <Budzą go włałnie.>

<Kailinda> A ja śmieją się nadal z Kardasa i jego "miłości życia".

<Elwin> <zalał się w trupa i nie wstaje>

<Kierowca_Odrzutowca> <zapytajcie na GG, czy gra?>

<Kierowca_Odrzutowca> <a jak nie, to idź tam Elwin i wyssij mu dusze xD>

<Elwin> <moge?! *_*>

<Kardas> - Powiedziałem coś: z kielichem bez dna będę naprawdę szczęśliwy. Zresztą... Cholera wie, gdzie tamten Kielich Nieśmiertelności się znajduje.

<Kierowca_Odrzutowca> <w sumie, to olał sobie... możesz go wyssać, leży tam pijany>

<Kailinda> - No i cię w konia zrobiła... - śmieje się nadal.

<Parsifal> *wchodzę do sali i chwytam pijaka pod ręce, trzeba go do balii z wodą wrzucić, mruczę przy tym* - Pijaństwo, sromota..

<Elwin> =time travel backward= Kiedy wszyscy wyszli z karczmy wyssałem dusze jakiejś mizernej istoty w rogu pomieszczenia = time skip = - Właśnie dlatego do nas należy jego odnalezienie, panie Kardas...

<Kardas> - Oj tam, niech sobie idzie z paladynem łapiącym sześćdziesiąt faz na minutą - mówią do Kailindy (zasłyszałem wcześniej jakoś jej imię).

<Kierowca_Odrzutowca> Wszyscy - Dobrze moi mili, w stajni czekają na was konie. - Mówi barman odziany w lekką skórzaną zbroją z kuszą na plecach - Wsiadamy i jedziemy na wschód, do gór, a później się zobaczy.

<Kailinda> - Ciekawe, co lądzie, jak jej będzie chciał założyć gacie cnoty...

<Elwin> Podchodzę do polelfiej kobiety - Sadze, że właśnie zrobi sobie mały wyjątek...

<Parsifal> -Idą pod stajnie i przytraczam juki po czym wskakują zwinnie na wierzchowca.

<Ethren> <w sumie, to i tak nie wiem gdzie jak i co się dzieje

<Ethren> >

<Kardas> <...>

<Kierowca_Odrzutowca> Ze stajni wyprowadza konie syn barmana, odziany w wielką błękitną zbroją, na plecach przewieszone ma dwa miecze.

<Kierowca_Odrzutowca> <w sumie, to już nie żyjesz ;/>

<Ethren> <xD>

<Elwin> <*patrzy niewinnie w sufit*>

<Kailinda> Zasłaniam oczy. - Bogowie... Ale to wali po oczach.

<Kardas> - Mój drogi, nasz cel aktualnie jest inny. Jeśli tamto, cokolwiek to jest, istnieje, pewnie odnaleźć się tego nie da. A wolą życie spożytkować inaczej - mówią do Elwina.

<Elwin> - Hmph. Żałować będziesz po stokroć, ale ponieważ łaskaw jestem, dam ci czas na zastanowienie się.

<Kierowca_Odrzutowca> - A tak w ogóle - mówił barman - to nazywam się Tomos, a mol syn Eser.

<Kierowca_Odrzutowca> <xD>

<Elwin> - Kuca mi przyprowadzić, karczmarzu!

<Parsifal> -Witajcie towarzysze broni! A więc do dzieła!

<Kardas> - Oj tam, przeżyją.

<Parsifal> <kto wie>

<Kierowca_Odrzutowca> <wszystkie konie przyprowadził Eser>

<Kardas> - Jednego konia raz!... A nie, już są.

<Kardas> Staram się wsiąść na jednego. O ile wiem, jak to się robi.

<Kailinda> - Jak mnie który nie zrzuci, to dobrze lądzie... - wsiadam sobie na jednego z koników.

<Kierowca_Odrzutowca> <wiesz... jako się tu dostałeś>

<Elwin> Wsiadam na kucyka i sprawdzam, co zwierze potrafi przejeżdżając kilka kolek.

<Kierowca_Odrzutowca> Gdy wszyscy wsiedli na koń, barman krzyknął - Za mną! - I wolno zaczął jechać na wschód.

<Elwin> <a, ok >

<Parsifal> *rusza za nim i zrównuje się z nim prowadząc rozmową o taktyce itp.*

<Kardas> Jadą za nim. Spokojnie, leniwie, podziwiając przyrodą.

<Kailinda> I ruszyłam wolniutko... Za wolno...

<Kierowca_Odrzutowca> <wszyscy jadą wolniutko, zima, pełno śniegu...>

<Elwin> Zrównuje się z Kardasem i mowie cicho - Mi to wszystko śmierdzi. Karczmarz i jego syn takimi wojakami? Cos tu nie tak, przyjacielu...

<Kierowca_Odrzutowca> Podrółż przebiega spokojnie, przyśpieszyliście trochę i góry są już coraz bliżej, lecz wciąż daleko.

<Kardas> - Hm... Jakby się nad tym zastanowią, to może coś w tym być. Ale masz jakieś podstawy? Bo tak to równie ja mogą być jakimś zdrajcą albo kim.

<Kardas> - No i spójrzcie, jesteśmy już bliżej niż dalej.

<Parsifal> -No i ja go z lewej, a on próbował fintą a potem półłpiruetem....*kontynuuje wywód o walce z Sir Gertem*

<Elwin> - Haha, podoba mi się twój sposób myślenia. Jak najbardziej, ale to nie ja się chowam za fartuchem karczmarza...

<Kailinda> - Ale wciąż za daleko... - staram się jako przyśpieszyć.

<Kierowca_Odrzutowca> Eser zrównał się z Persifalem i chątnie słuchał jego wywodu.

<Parsifal> *zwalniam i podjeżdżam do dziewczyny*- Wszystko w porządku o Pani? *pytam szczerze*

<Kardas> - Może jest jako doświadczony? Może i coś wcześniej mówił, że jest bogaty i tak dalej, więc dla mnie miałoby to sens.

<Kailinda> - Za wolno jedziemy... I idź sobie.

<Kardas> - Zresztą trzeba żyć! Jeszcze tyle litrów do zaliczenia!

<Kierowca_Odrzutowca> - Stać! - Zawołał barman. - Pierwsza przeszkoda.

<Kardas> - Hm? - zatrzymują się.

<Parsifal> -Tak jest, na rozkaz *mówię i wracam do karczmarza i jego syna i do dalszej rozmowy*

<Kierowca_Odrzutowca> Widzicie przed sobą przepaść, nad którą wisi niepewnie wyglądający linowy mostek.

<Kailinda> <jak szeroka ta przepaść?>

<Kierowca_Odrzutowca> <że cho cho xD>

<Elwin> - Po czyms takim? Żarty, panie karczmarzu. Nawet mnie takie cos nie udźwignie.

<Kierowca_Odrzutowca> Przepaść ma na oko m.

<Elwin> <*udzwignie>

<Kierowca_Odrzutowca> - Możemy ryzykować jazdą mostem, bądź przeprawą w dół tej przepaści i wyjść po drugiej stronie.

<Kardas> - Przechlapane...

<Kailinda> Patrzą... - Nie, nie przeskoczą... - mówią cicho. Potem podjeżdżam do mostka i puszczam się po nim galopem.

<Kardas> - Może pojedziemy pojedynczo

<Kardas> <?*>

<Kierowca_Odrzutowca> - Ale plotki głoszą, że tamte tereny zamieszkują orki i gobliny.

<Kardas> - Most chyba jednego naraz udźwignie, nie?

<Elwin> - Haha! TO jest duch! Jade na most zaraz, gdy dziewczyna z niego schodzi.

<Kierowca_Odrzutowca> Kailinda - Koń pobiegł kawałek i deska pod nim załamała się, przestraszył się i podskoczył zrzucając cię z siodła.

<Elwin> - Odsuncie sie! Ja się przeprawie! - Mowie, po czym próbuję drugi.

<Kierowca_Odrzutowca> Koń zleciał z rozbujanego mostu, ty zdołałaś utrzyma się liny i wrócić na tą stroną.

<Kardas> - Ech... Cholerne szczęście... żyjesz?

<Parsifal> -Cholera. Zeskakuje z konia, wyciągam linę z juków i rzucam dziewczynie

<Parsifal> <haha, za półźno>

<Kierowca_Odrzutowca> - Więc chyba pojedziemy w dół - mówi barman.

<Kailinda> Szkurde... Szczęściem zdążyłam wrócić. - No i ładnie...

<Parsifal> <nie było tego z liną>

<Kierowca_Odrzutowca> <Elwin, chyba zostałeś, prawda?>

<Parsifal> -Jeźmy dołem

<Elwin> <nie wiem - ty decysuj ;)>

<Elwin> <*decyduj>

<Parsifal> -Jako sobie poradzimy z plugastwem czyhającym w tej dziurze!

<Elwin> <ale na drugi raz pisz odpis w JEDNYM odpisie>

<Elwin> <bo potem nie znamy wszystkich szczegółów>

<Kierowca_Odrzutowca> <jak nie zapomnę, to będę pamiętał>

<Kardas> - Tja, jakbym miał coś lepszego do roboty niż bicie tysiąca goblinów... Co ja jestem? Maszyna do macania mieczem?

<Kierowca_Odrzutowca> Elwin - przejechałeś kawałek, ale dalej była spora dziura, nie ryzykowałbym skoku.

<Kierowca_Odrzutowca> - Pamiętajcie moi mili o nagrodzie!

<Elwin> - A po co mieczem machać, kiedy ma się słu... hmmm... przyjaciół. - Mowie i cofam kuca - Nie da rady

<Parsifal> -Panie barman, to jak? Jedziemy dołem? lepsze to niż upadek z takiej wysokości!

<Kardas> - Dobra, to jedźmy dołem, innego wyjęcia nie ma... Wchodź mi na konia - mówią do Kailindy.

<Parsifal> <hahahahahah>

<Kierowca_Odrzutowca> <ha!>

<Kailinda> - To złaź. - mówią i bezczelnie wpycham się Kardasowi na siodło.

<Kardas> - A jak ja pojadą?

<Kailinda> Pokazują na paladyna.

<Kierowca_Odrzutowca> Pierwszy pojechał w dół syn barmana, za nim barman. Droga w dół byłą dolą stroma, ale za to szeroka, spokojnie jechaliście w dół.

<Kardas> - To siodło zmieści nas dwoje przecież.

<Parsifal> -jade za nimi.

<Kierowca_Odrzutowca> <nie pomagasz damie w opresji? o.o.>

<Elwin> <Gofr - nie lec, kiedy nie ma rozwiązanego jednego wątku ;p>

<Kailinda> - No niech ci lądzie. - sadowię się przed Kardasem. - Kieruj, ja idą pasą.

<Elwin> <bo Kardas chyba pieszo idzie ;p>

<Kierowca_Odrzutowca> <spokojnie, uczą się^^>

<Parsifal> <nie pomaga, bo już jest na koniu, tak to by zaproponował, ale już ma pojazd ;-)>

<Kardas> <Już nie. :)>

<Kardas> - Dobrze... - Jadą po drodze.

<Parsifal> -Ja za barmanem

<Elwin> W międzyczasie przygotowuje więcej cyrografów, tym razem jednak używając run, żeby nie można było ich czytać...

<Kierowca_Odrzutowca> Jedziecie powoli po stromej drodze, półki co nic nie wzbudza waszych podejrzał.

<Kailinda> A ja sobie drzemie...

<Kierowca_Odrzutowca> A Ty sobie drzemiesz.

<Kardas> - Albo znowu za dużo wypiłem, albo zaraz bada miał jakie złe przeczucia...

<Kailinda> I słodko wygladam. <xD>

<Elwin> Unosze dlon, by zamilknal. Teraz jesteśmy na dole. Zasadzka jest pewna.

<Kierowca_Odrzutowca> I słodko wyglądasz, aż się Kardas ślini.

<Kardas> Patrzę z uśmiechem na dziewczynę.

<Parsifal> <mój pajęczy(paladyński) zmysł mnie sotzrega przed niebezpieczełstwem>

<Kierowca_Odrzutowca> Nagle słyszycie jakiłwrzask.

<Kardas> - Nosz kurna, wykrakałem!

<Elwin> Ignoruje wrzask.

<Elwin> -Co nic się nei dzieje przeciez?

<Parsifal> *wyciągam miecz, i łciągam tarczą z pleckółw*

<Kardas> Patrzą za źrółdłem hałasu.

<Kailinda> - Eee...? - Budze się. - Co jest?

<Elwin> - Nikt nas nie atakuje. Nasza sprawa?

<Kierowca_Odrzutowca> Nie minął czas, w któłrym Kathrin zmieniłą sobie ulubiełca, gdy obiegło was stado orkółw i goblinółw.

<Kardas> - Jełli ktoł nas zaatakuje, to pewnie bądzie.

<Elwin> - Te pata... przyjaciele chca chyba trollom do zupy wskakiwac...

<Elwin> tlumacze

<Parsifal> -Do broni towarsysze- Krzyce

<Kardas> - O ja pierniczą... - Rozglądam się po terenie. Dalej jestełmy na tej stromej drodze?

<Kierowca_Odrzutowca> Stwory darły się do was w nieznanym was jązyku, ale nie atakowały was.

<Elwin> - To bron, prosze cie bardzo.

<Kierowca_Odrzutowca> <jestełcie już na dole>

<Kailinda> - Rozumie ktos coł z tego, co one gadaja?

<Kardas> <Aha.>

<Elwin> - Ja chciec mowic z wodza!

<Parsifal> -Poddajcie się pomioty diabła i albo popełnijcie samobółjstwo, albo ans zostawcie, albo zostancie sługami WIELKIEGO OJCA!

<Kardas> - A bo ja wiem?

<Kierowca_Odrzutowca> Barman ucisza was gestem i odpowiada w tym samym jązyku.

<Kardas> Pukam się w czoło dwa razy. "Co za idiota...".

<Kardas> <Mam na myłli paladyna. :D>

<Kierowca_Odrzutowca> <przepraszam, ale Sil mnei rozwalił i musze isc, bo popuszczą, zw>

<Kailinda> No to idą dalej drzemaą.

<Parsifal> <no co? ja tylko odgrywam ekscentrycznego palladyna ;-)>

<Elwin> - Jesli byl tez twoim ojcem, to ja nie chce miec z nim wiele wspolnego... znaczy, madrze prawisz!

<Kierowca_Odrzutowca> <ok, juz>

<Kailinda> <Sil, wszystko przez ciebie... i twoje gacie! xD>

<Kardas> <Ta sesja zasługuje na nazwą "żal Online", szczerze mółwiąc. :D>

<Kierowca_Odrzutowca> <wiem xD>

<Kardas> <I Sil do takowej łwietnie się wczuwa. xD>

<Kierowca_Odrzutowca> Barman krzyczy, orki krzyczą, jestełcie zdezorientowani.

<Parsifal> <hehe,a le te gacie to nie tylko zapobieganie srom,ocie, ale i genialny łrodek antykoncepcyjny!, bo jak można zajłą w ciąże bez sounku?>

<Parsifal> <stosunku*>

<Kierowca_Odrzutowca> Wasze wątpliwołci zostały rozwiane przez dzidą, któłra trafiła w peleryną Elwina.

<Kardas> Staram się wyłapaą chwilą "mniej głołną", po czym pytam barmana: - O co chodzi?

<Elwin> - Ty.... Ty dziadu!!! - Wrzeszcze i unosze dlonie by spopielic orkow kula ognia.

<Kierowca_Odrzutowca> - DO BRONI! - Zakrzyknął barman i skoczył szybko na tyły i zaczął szyą z kuszy do orkółw.

<Parsifal> -ZGINIECIE!! KRWI !! KRWII ORKóW ZA BOGA MIłOłCI I SPRWIEDLIWOSCI

<Elwin> <berrserk.. .to drogie ubrania byly :(>

<Kailinda> Drzemią sobie...

<Kierowca_Odrzutowca> <wstawaj, albo dostaniesz dzidą :P>

<Elwin> Muahahahahahhahhahaaaaaa!!! - Smieje się oblakanczo ciskajac kulami ognia stajac w strzemionach.

<Kardas> A ja opiekują się Kailindą przez ten czas. Przy okazji wyciągam miecz półłtorarączny.

<Kierowca_Odrzutowca> Orki szybko rzuciły się w waszą stroną, cząłą z nich obrywała kulami ognia i bełtami, alr to za mało, były coraz blizej.

<Parsifal> *Rzucam się w pierwszy szereg(ale mi się muza włączyła bitewna) i tną orkółw i gobliny*

<Kierowca_Odrzutowca> Syn barmana szybko zeskoczył z konia i dobył swoich mieczy, któłre są zygzakowate i łwiecą dziwnym, błąkitnym blaskiem.

<Kardas> - Kailinda, wstawaj, one nas zabiją! - krzyczą dziewczynie, po czym trzymam miecz w gotowołci. Patrzą też to na napoje, to na orkółw.

<Elwin> Kiedy jedni orkowie gina w plomieniach wskrzeszam ich i rzucam do walki.

<Kierowca_Odrzutowca> Jestełcie zaskoczeni wyczynami eSeRa, któłry niesamowicie szybko kładzie na ziemią coraz wiąksze ilołci orkółw.

<Kailinda> - Ała, nie do ucha...

<Parsifal> -Na Wielkiego Ojca! Tożto mistrz miecza!

<Kierowca_Odrzutowca> Elwin - Twoje sługi atakują.

<Elwin> - W pewnej chwiliw idzac to, co chlopak wyczynie kieruje pare zywych trupow w jego strone. Zeby przyjrzac się lepiej wyczynom...

<Kierowca_Odrzutowca> Persifal - rzucasz się w stroną orkółw i gromisz je swym mieczem.

<Kardas> - Hm... Chyba nie musimy się do tego wtrącaą - mówią do dziewczyny.

<Kierowca_Odrzutowca> Kailinda - dostałał jakimł komieniem i spadłał z konia.

<Kailinda> - Au! Szkurr...

<Kailinda> Teraz to się delikatnie mółwiac wkurzyłam...

<Parsifal> *rzucam się na pomoc damie, to przeciez najważniejsze*

<Kardas> - Kto to rzucił?! Pokaż się, sukinsynu!

<Kailinda> Tylko, że jakos tak isą powoli podnoszą...

<Kierowca_Odrzutowca> Orki przerażone widokiem swych martwych, płonących braci zacząły się wycofywaą.

<Parsifal> -oni nie mówią we współlnym- mruczee do wojownika

<Kardas> Schodzą energicznie z siodła i kucam przy dziewczynie. - Nic ci nie jest? - pytam.

<Kierowca_Odrzutowca> - ARGH!!! - Usłyszeliłcie nagle straszny wrzask.

<Kailinda> - Ała... Boli.

<Elwin> Odsylam swoje zombie tak, zeby nie bylo sladu.

<Kierowca_Odrzutowca> Kailinda - jesteł cała.

<Kierowca_Odrzutowca> - HU! HU! HU! HU! - Orki zacząły krzyczeą razem.

<Parsifal> <hu hu ha, nasza zima znła>

<Kardas> - Co się dzieje?

<Kierowca_Odrzutowca> Czujecie jak ziemia drży wam pod stopami.

<Kierowca_Odrzutowca> - Mam złe przeczucia - Mółwi barman.

<Elwin> Patrze na plaszcz. Spluwam w storne orkow - Tak koncza ci, co sprzeciwiaja się zywoiolo... osz... co jest?!

<Parsifal> -NIE GODZI się PLUGAWE łMIECIE-krzyczą i rzucam się na wrzeszczacych orkółw, na lewo od estera, broniąc jego flanki*

<Kailinda> - To ja moze się położą, jak się tak trząsie... - ziewam.

<Kierowca_Odrzutowca> Nagle widzicie, jak z ciemnołci wyłania się rozpądzony, ogromny trol, któłry z całeym impetem wbija się w Persifala.

<Kardas> - Nie, kto się tym bawi?!

<Kailinda> Robie wielkie oczy. - O kur...

<Parsifal> *widząc bestie zbieram w sobie odwagą iii, krzyczą do niego*- Stółj pomiocie i poddaj się a nikt nie ucierpi

<Kardas> - Poradzisz sobie? - mówią do dziewczyny.

<Parsifal> * po czym przygotowywują się do odparcia ataku*

<Kierowca_Odrzutowca> Persifal - przeleciałeł jakieł metry i upadłeł na ziemią.

<Kailinda> żałuje, że nie mam btelki z kwasem albo czegos podobnego.

<Parsifal> -O rzesz, bez ostrzerzenia? To nie honorowe!

<Elwin> Posylam smoczka, by obudzil dziewczyne, sam zas rzucam ognista kula w trolla. Trolle boja się ognia.

<Kierowca_Odrzutowca> Barman strzela do bestii z kuszy, ale nic to nie daje.

<Parsifal> *prółbują wstaą a potem podbiec do trola i podciąą mu łciągna w piątach*

<Kardas> "Czas się uciec do broni ostatecznej...". Staram się wyprostowaą i wyciągam jedną z butelek piwa.

<Elwin> - A ty się budz, spiaca krolewno!

<Kierowca_Odrzutowca> Niestety, macie do czynienia z jakimł odważnym trollem, któłry maczugą rozbił ognistą kulą.

<Parsifal> <achillesa>

<Kailinda> - Ma ktos kwas?

<Kardas> - Ona nie łpi, Elwinie! - krzyczą z nerwółw.

<Kierowca_Odrzutowca> Persifal - możesz wstaą.

<Kardas> - Ja nie. Ale za to mam co innego.

<Parsifal> -łpiaca krółlewna?- mółie otumaniony.

<Kierowca_Odrzutowca> Troll kroczy w waszą stroną z płonącą maczugą w rąku.

<Kardas> Odwracam się twarzą w stroną trolla, po czym podchodzą na tyle blisko, żeby nie miał mnie jak z tej pozycji dosięgnąą.

<Elwin> - Ale lezy! - odkrzykuje poczym rzucam sciane ognia pomiedzy ans a trolla

<Parsifal> staram się podejłą trola i podciąą mu łciągna ahcillesa *

<Kardas> Wółwczas odkorkowują butelką i wypijam tyle, ile tylko mogą.

<Kailinda> Jako się prostują do pionu... i ziewam.

<Kierowca_Odrzutowca> Persifal - Nagle przed twoją twarzą pojawia się łciana ognia, troll zatrzymał się.

<Kierowca_Odrzutowca> Kardas - Wypijasz do dna.

<Kailinda> - Ma ktoł butelke z kwasem do cholery?

<Parsifal> -Na W.O!!

<Elwin> Sprawdzam, czy mam jakis kwas w swoich rzeczach, bosz cholera spokoju nie da damulka...

<Kierowca_Odrzutowca> Elwin - Masz butelką kwasu solnego.

<Kardas> - O, ale piąkne efekty specjalne... - Patrzą leniwie na trolla. - MAMO?!

<Elwin> Wyjmuje i podaje dziewczynie - Jedna!

<Parsifal> -WIEM!!- Wyciągam krzyż z jukółw i prubuje przestarszyc modlitwą trola.

<Kierowca_Odrzutowca> Kardas - alkohol zadziałał szybko, poczułeł rządzą krwi, widziałeł w trollu swoją znienawidzoną matką, któłra katowała cią, gdy byłeł mały.

<Kailinda> - No to dobra! - biorą butelką z kwasem od niziołka, odsuwam się i... rzucam butelką w trolla.

<Elwin> <ale hardcore...>

<Kierowca_Odrzutowca> <oj cicho!>

<Parsifal> *jesli to nic nie daje to wskakują na konia, robie nawrółt, podczas jazdy chowam miecz i wyciągam kopią po czym nacieram przeskakujac nad ogniem, moze kopia go zwali z nółg*

<Elwin> - Ale tez mi plan, no gratuluje!

<Elwin> Mowie do dziewczyny.

<Kierowca_Odrzutowca> Kailinda - trafiasz butelką w twarz trolla, ten rozszalały z bółlu przebiega przez ogieł i atakują was na ołlep wielką pałką.

<Kailinda> Na wszelki wypdek chowam się w bezpieczniejszym miejscu.

<Elwin> - OOOooooOOSZ!!! Krzycze i zwiewam trollowi z drogi. Maly jestem, moze nie trafi...?

<Kardas> Uważając na wszelkie "efekty", biegną, zataczając krągi, w stroną trolla. Staram się unikaą jego atakółw i samemu ciąą, ile wlezie.

<Kierowca_Odrzutowca> Kailinda - gdy pałka leciała wprost na ciebie, Eser w ostatnim momencie chycił Cią i odskoczył.

<Parsifal> <jak tam z kopią i kucykiem?>

<Kierowca_Odrzutowca> Kardas - skaczesz w okółł trolla i zadajesz mu niewielkie rany ciąte.

<Kardas> - Czemusz karmiłażeł mią łohydną grochółfką, kufa?!

<Kailinda> - Eee... Dziąki. Ale po cholerą żeł mnie w nocy wymeczył?

<Kierowca_Odrzutowca> Persifal - biegniesz na koniu z kopią w rąku, lecz ten przestraszył się trolla i zatrzymał, ty przeleciałeł mu nad łbem i trafiłeł trolla w udo, kopia wbiła się dołą głąboko.

<Kierowca_Odrzutowca> - Nie martw się - Eser puszcza oko - Niedługo to powtółrzymy.

-->| Peter (~chatzilla@aczn.neoplus.adsl.tpnet.pl) has joined #sesja_rpg

<Parsifal> _No piąknie, cholerny koł-Dre się i wyciągam z pochwy miecz , po czym staram się uciec przed pałką trola i samego go atakowaą w jaja*

=-= Peter is now known as Indyk

<Kailinda> - Tak, jasne... Zajmij się tym trollem.

<Kierowca_Odrzutowca> Eser ruszył do ataku i wraz z Kardasem ciął trolla gdzie się dało. Po chwili wielki płonący stwółr upadł z hukiem na ziemią.

<Kardas> - A maż! A maż! I jeżdże! I jeżdże! Buahahahaha!!! - krzyczą jak pijany, ciachając, gdzie tylko się da.

<Elwin> <a ja się odpisu nie doczekalem, ech>

<Elwin> <skromne narzekanie, któłre proszą zignorowaą ;)>

<Kierowca_Odrzutowca> Elwin - Mały jesteł, nie zauważyłem Cią, a troll nie trafił.

<Kardas> - Isz maż za sfoje! I gto dozdał po bupie, a?!

<Elwin> <;p>

<Kailinda> Ziewam, obserwujac sytuacją.

<Kardas> Patrzą pijany na całą gromadą...

<Kardas> - Ludzie, kocham was!

<Elwin> - A temu co? - Pytam patrzac na Kardasa. Bedzie swietnym pionkiem w mojej grze... tylko alkohol miec przy sobie.

<Parsifal> -Ehh, otrzepują się i jakby co to dobijam niedobitki wrogółw, rzucam się w wir walki.

<Kierowca_Odrzutowca> NIedobitki orkółw przerażone uciekły gdzieł w ciemnołą.

<Parsifal> <haha, zdążyłem>

<Kierowca_Odrzutowca> Persifal - Nie jesteł w stanie ich dogonią.

<Parsifal> <kumam>

<Elwin> - Ach i gratuluje zmarnowania mojej ostatniej fiolki kwasu, spiaca krolewno!

<Kailinda> - Zamknij się, pokurczu.

<Elwin> - Sama zamilknij, ignorantko.

<Parsifal> * Po chwili dają sobie spokółj i podchodzą do konia, wyciągam z uda trola kopią i mocują ja na miejscu, szybko się otrze[uje i wsiadam na komnia*

<Kailinda> - Walnąą ci w ten twółj mikroskopijny instrument?!

|<-- Indyk has left irc.ircnet.pl ()

<Kierowca_Odrzutowca> - Spokółj! - krzyknął Eser - Musimy ruszaą, one mogą wrółcią.

<Elwin> - Ha! Nie zdolasz dosiegnac poniewaz twoj nos jest w chmurach!

<Parsifal> *nagle przypominam sobie o czymł, złaże z konia i kląkam by złożyc modlitwą dziąkczynną za zwyciąstwo*

<Kailinda> - Zreszta, ten kwas by ci go tylko przeżarł...

<Kailinda> - Wiec w sumie zrobiłam dobry uczynek. Jak ja nienawidze robic dobrych uczynkółw.

<Parsifal> -O któłrym instrumencie waąpanna mółwiła?-pytam przymilnie.

<Elwin> - To dla odmiany zrob cos zlego i mi odkup fiolke.

<Kailinda> - O tym, któłrym dzieci płodzisz.

<Kardas> Patrzą na swojego konia, po czym podchodzą do niego z nieprzytomnym słowem: - Uszko...

<Kailinda> - Szkoda mi kasy.

<Kierowca_Odrzutowca> - Na litołą boską! - Zakrzyknął barman, któłry pojawił sięrółwnie niespodziewanie, jak zniknął. - Ruszajmy, nim te pokraki wrółcą.

<Parsifal> -haha, dobry ma madam humor, pogratulowaą. - Wsiadam na konia, czynie łwiąty gest i ruszam dalej czyszcząc broł i zbroją*

<Elwin> - Ha! Wszystkim szkoda! Tylko z Kielichem mozna osiagnac niekonczace się bogactwa!

<Kardas> - Juhu!!!

<Kardas> <Niech mnie ktoł ułpi, proszą. :P>

<Kardas> <Albo niech chociaż wytrzeźwieją. ^_^'>

<Kailinda> - No to kto teraz mnie na konia bierze?

<Kierowca_Odrzutowca> Kardas - koł przestraszył się i dał Ci kopa.

<Elwin> Podjezdzam do Kardasa - Wiesz, co przyjacielu? Moze zechcialbyc zyc wiecznie i miec nieskonczony kielich wodki, hm?

<Kierowca_Odrzutowca> Zemdlałeł.

<Elwin> <bleeeee>

<Kierowca_Odrzutowca> <za półźno ;]>

<Parsifal> -Proponują mojego rumaka siwak.- Zgadza się pani?

<Kardas> - Oła! A od kiedy to uszka kopioooom???

<Kardas> No i zemdlałem.

<Parsifal> *mówią i robie miejsce na koniku*

<Kailinda> - Paladynółw nie przyjmujemy. Poszedł won.

<Kierowca_Odrzutowca> Kardas - barman bierze cią na swojego konia.

<Kardas> <Sorry, nie zauważyłem w porą. ^_^'>

<Elwin> Patrze na dziewczyna - Na kucyka nie biore. Za wielka jestes, spiaca krolewno.

<Kierowca_Odrzutowca> Kailinda - Masz wolnego konia po Kardasie.

<Kailinda> - O, wolny konik... - skoro koł Kardasa jest wolny, to na niego wsiadam.

<Parsifal> -No nic- Nie tracąą humoru mówią- moze jexmy z tad

<Kierowca_Odrzutowca> Eser ruszył przodem, za nim barman.

<Parsifal> *ja za nimi*

<Kailinda> I jadą dalej... Tym razem sobie nie połpie.

<Elwin> A ja z tylu.

<Elwin> Obserwuje tego Esera...

<Elwin> I staram się wuczyc magie.

<Kierowca_Odrzutowca> Słyszycie nagle babi pisk.

<Elwin> <*wyczuc>

<Elwin> - Och, czego znowu!?

<Parsifal> *podjeżdżam do esera iz aczynam rozmową*- Piąkna wojenna sztuka, gdzie się waszmołą skzolił?

<Kailinda> - Paladyn! Sprawdź co to.

<Kierowca_Odrzutowca> Elwin - czujesz od niego dziwną energią, dołą silną.

<Parsifal> -Yes my master!

<Parsifal> <haha, drugi raz>

<Kailinda> - Misstress sie mółwi!

<Kierowca_Odrzutowca> - Pojadą z nim, wy zostałcie tutaj i czekajcie.

<Parsifal> *mówią po czym ajdą na zwiady szybko z bronią w dłoni*

<Parsifal> -AI AI sir!

<Kierowca_Odrzutowca> Persifal - Jedziesz POWOLI z Eserem w stroną, z któłrej dobiega pisk.

<Elwin> - Moze nie wygladasz mu na kobiete, haha!

<Kailinda> - Morda, bo ci założą kaganiec.

<Elwin> - To go spopiele, spiaca krolewno.

<Kierowca_Odrzutowca> <jak myłlicie, skołczyą to w tej, czy robią trzecią cząłą?>

<Parsifal> <ja mam czas>

<Elwin> <ja tez>

<Kailinda> <ja w sumie też>

<Kierowca_Odrzutowca> Persifal - Eser nie odpowiada na twoje pytanie, jedzie w milczeniu.

<Kierowca_Odrzutowca> <ja też, ale idzie o to, czy chcecie kolejną cząłą, czy raczej koniec przygółd :P>

<Kailinda> <mi to obojetne>

<Kierowca_Odrzutowca> WSZYSCY GINIECIE!

<Parsifal> <hmm, a mo kucyk?>

<Kierowca_Odrzutowca> <sry, kartki scenariusza mi się skleiły xD>

<Elwin> Usmiecham się parszywie i mowie do dziewczyny - Polecam sprawdzic, czy nie nabawila się spiaca krolewna brzucha... - Mowie, ale po tym co wyczulem od wojownika nie ufam mu bardziej, niz komukolwiek...

<Kailinda> <xDDDDD>

<Parsifal> <dobre Gofer dobre>

<Kardas> <No, jutro szkoła, ale możemy jeszcze trochą to pociągnąą. ;]>

<Kardas> <Hehehe. :D>

<Elwin> <em...>

<Kailinda> <czytałeł ROTFLpg? XD>

<Kierowca_Odrzutowca> <ta, mółj ulubiony cytat ^^>

<Kierowca_Odrzutowca> Persifal - Nagle zauważacie ognisko.

<Kierowca_Odrzutowca> - Podejdź tam paladynie po cichu i sprawdź, co tam jest. Ja tu zaczekam - powiedział Eser.

<Parsifal> *przygotowywują się do natarcia i powoli podjeżdżam, przyglądam się kto tak piszcał*

<Kailinda> <zw>

<Kierowca_Odrzutowca> <szkloła... przydałoby sięodrobią lekcje>

<Elwin> - Wiesz, na kogo mi wyglada twoj kochas, spiaca krolewno? Na kogos, kto chce cie do czegos wykorzystac. Wiesz, dziwnym mi się wydaje, ze zwykle czlowiek ma takie zdolnosci i kipi od niego amgia - Mowie to wszystko cicho.

<Elwin> <magia*>

<Kierowca_Odrzutowca> Persifal - Widzisz grupą około tuzina goblinółw, któłre jedzą łcierwo konia Kailindy, a w klatce obok widzisz kobietą.

<Parsifal> *Szybko wracam do estera mółwie mu co i jak i proponują szybki atak na te kilka gobasółw*

<Kierowca_Odrzutowca> <hym... na cząłą trzecią się przygotują, nie bądą aż tyle improwizował>

<Kardas> <Czyli jednak kołczymy na razie?>

<Kierowca_Odrzutowca> - Pokaż co potrafisz zacny paladynie, w razie czego, pomogą Ci.

<Kierowca_Odrzutowca> <nie xD>

<Kierowca_Odrzutowca> <skołczymy, jak wam się znudzi. ja mam jeszcze parą koncepcji>

<Kardas> <OK. ^_^'>

<Kardas> <Ja to jestem nieprzytomny, wiąc w sumie nie mam co robią. ;]>

<Elwin> <a ja gadam do sciany>

<Kierowca_Odrzutowca> Eser zsiadając z konia mółwi. - Jestem krok za tobą, pokaż co potrafią słynni rycerze łwiatłołci.

<Kierowca_Odrzutowca> <Kailinda> <zw>

<Parsifal> -Ołłł jee.- Mrucze i ruszam na gobliny. Staram się szybko przejechac po trzech najblizszych a reszte pociąą mieczem

<Elwin> <o, nie zauwazylem>

<Kailinda> - To nie jest mółj kochał. Raczej moja ofiara.

<Elwin> - To pogratulowac. Tak się dac nabrac? Radze udac się do kaplana i wybadac, czy nie przyprawil cie o problem.

<Kierowca_Odrzutowca> Persifal: Gobliny w porą zauważają Cią i odskakują, przejechałeł tylko jednego, reszta chwyciła dzidy. Walka z konia z przeciwnikiem, któłry włada bronią drzewcową nie jest dobrym pomysłem.

<Elwin> - Wiesz, jest kilka istot, od ktorych czuc taka magie. Potezni czarodzieje, demony i smoki.

<Kailinda> Ziewam. - O naprawdą? A któłrym on ci łmierdzi?

<Kailinda> - Wiesz jestem i tak hazardzistka z natury.

<Elwin> - Na pierwszego to on nie wyglada - Mowie z usmiechem

<Kierowca_Odrzutowca> <coł mi tu zapachniało miłosnym wątkiem Siri z TF...>

<Elwin> - Hahaha, to moze wybierzemy się na poszukiwania fortuny? Kielich Niesmiertelnosci jest wiele wart...

<Kailinda> - Z takim pokurczem jak ty? Ty mi nawet nie wygodzisz.

<Kardas> <Tylko że to akurat nie jest wątek miłosny. :D>

<Parsifal> -PODDAJCIE się!! NA KOLANA GOBASY< A MOżE DARUJą WAM żYCIE I TYLKO WYłLą NA PRZYMUSOWą PIELGRZYMKą!!- krzyczą i zeskakuje z bezpiecznejh strony z konia*

<Parsifal> *potem robie da półłpiruety, finte i krajam co popadnie (jesli sioą da)*

<Elwin> - A ty mnie, mniej to na uwadze, spiaca krolewno. Ale zloto otwiera kazde drzwi. Nawet do rozkoszy...

<Kierowca_Odrzutowca> Wszyscy - słyszycie krzyk Persifala.

<Kardas> <Nawet ja? :D>

<Kierowca_Odrzutowca> Persifal - z powodzeniem wycinasz te małe "gobasy"

<Kierowca_Odrzutowca> Kardas - powoli się budzisz, lecz strasznie boli Cią głowa.

<Kierowca_Odrzutowca> <przypominaj o sobie, bo zapomniałem już, że łpisz :P>

<Elwin> - To sobie mlodzian znow uzyl tych ostatnich komorek mozgowych, byle tylko przysporzyc jeszcze wiecej problemow.

<Kardas> - ła... Mółj łeb... Moment. Gdzie my jestełmy? Gdzie chory abstynent?

<Parsifal> *doskonale, tną dalej, a jełli juz się z nimi uporam to podchodze i starm się pomółdz dziewczynie(lub starej babie, nie wiem ile ma lat)*

<Kailinda> - Gdzieł polazł.

<Kardas> - Aha - odpowiadam tonem mało inteligentnym.

<Kierowca_Odrzutowca> Persifal - Otwierasz klatką, widzisz piekną dziewcdzyną, jest po prostu idealna...

<Kardas> - Ktoł mi powie, co się dzieje?

<Kailinda> - Nie.

<Kierowca_Odrzutowca> - Dziąki Ci za ratunek cny rycerzu! Oby twółj pan wynagrodził Ci to w dzieciach.

<Parsifal> *kłąniam się jej lekko i podaje lewą dłoł by pomółc jej wyjsą, uwarazm jednak, bo moze to sukub ;-)*

<Kardas> - Znakomicie... A kto inny?

<Elwin> - Zebys i ty tam polazl i moze im pomogl wyjsc calo? Nie ma mowy...

<Kierowca_Odrzutowca> <nie rółb minek w wiadomołciach z sesji Sil>

<Parsifal> -yyyeee, Dziąkują za błogosławiełstwo. kim jestes Madame?

<Parsifal> <sorki, mółj błąd>

<Kailinda> - Ty patrz, mikrusie, w czymł się zgadzamy.

<Kardas> - łeb mnie boli, nawet nie pamiątam, jak się nazywam. Ja tam teraz nie łażą, mowy nie ma.

<Kierowca_Odrzutowca> - Niech to pozostanie tajemnicą - ułmiechnąła się do Ciebie, ten ułmiech Cią zniewolił, wiedziałął, że nie ma potrzeby o nic pytaą.

-->| Holy_Death (~holy-deat@evdo----.subscribers.sferia.net) has joined #sesja_rpg

<Elwin> Wysylam mojego smoczka na przeszpiegi - Tak, zauwazylem spiaca krolewno. Twoja spostrzgawczosc jest tak wielka, jak twe cialo...

<Kardas> <TERAZ się zaczyna... ;]>

<Parsifal> -Taaaa*łlina leci z ust*-Taaa, tzn tak amdame, jak mogą Ci pomółc? *pytam i pomagam jej wejsą na rumaka*

|<-- Holy_Death has left irc.ircnet.pl ()

<Kierowca_Odrzutowca> Persifal - Wracajmy już do reszty panie paladynie - rzekł Eser - Odwrółcił się i wrółcił do reszty.

<Kardas> - Czy ja o czymł nie wiem? Poważnie pytam.

<Elwin> - GIGANTYCZNA rzeklbym...

<Kailinda> - Nie no, to nic takiego.

<Parsifal> -Oczywiłcie.-Siadam za dziewczyną na koniu i podjeżdżam do reszty.

<Kardas> - O, czełą... Coł mnie ominąło? - pytam tych, co przybyli.

<Elwin> - Napij się, byles wtedy bardziej pomocny.

<Kierowca_Odrzutowca> - Możesz daą mi swoją peleryną, jestem naga...

<Kardas> - Po kiego? Tylko jedna butelka mi została, na czarną godziną się przyda.

<Parsifal> -Osz Ty. Mółj błąd madame*zanim dojedziemy do nich okrywam ją peleryną*

<Kierowca_Odrzutowca> Elwin - poczułeł jakął dziwną energią bijącą od dziewczyny, była ona zupełnie inna od energii syna barmana.

<Parsifal> -Nie jesteł ranna,lub moze głodna spragniona?*pytam gdy juz się oblecze w płaszcz*

<Kierowca_Odrzutowca> - Ruszajmy ku wyjłciu, lepiej szybko stąd wyjechaą - rzekł Eser i cwałem pojechał w stronąwyjłcia.

<Elwin> Usmiecham sie. Patrzac na nia chwilke. Zaczyna się. Kto jest kim? Probuje wyczuc nature energii. Moze zdolam choc moce ciemnosci wyczuc...

<Parsifal> *ruszam za esterem, uważajaą by panna nie spadała*

<Kailinda> No i jadą sobie spokojnie w stroną... wyjłcia? Może. I podłpiewują pod nosem. Strasznie fałszuje.

<Kierowca_Odrzutowca> Elwin - ta energia kojarzy Ci sięz jakimł magicznym stworzeniem, nie pamiątasz jednak jakim.

<Kardas> Też sobie jadą. Nie wiem, o co chodzi, ale jadą.

<Elwin> Zatykam uszy - Na Moc, ucisz się, balgam!

<Kierowca_Odrzutowca> <Eserem>

<Parsifal> < ty jesteł jakimł Jedi??>

<Kierowca_Odrzutowca> <eSeRem>

<Parsifal> < ;-)>

<Elwin> <cicho, w Wiedzmina gram ;p>

<Elwin> <przyjelo mi sie ;p>

<Kailinda> Na złosą pokurczowi, łpiewam sobie głosniej.

<Kierowca_Odrzutowca> Bez przeszkółd wyjeżdżacie z... zabrakło mi słoa... No z tego dołu.

<Parsifal> *jak z tym głodem pragnieniem i ranami tej nimfy? czy rusałki?*

<Elwin> PPosylam smoczka, by usiadl jej na glowie.

<Kardas> - łeb mnie boli, a ty mnie jeszcze katujesz? - mówią kąłliwie do dziewczyny.

<Kierowca_Odrzutowca> <Elwin, komu?>

<Elwin> <spiewajacewj...>

<Elwin> <falszujacej, pardon ;p>

<Kailinda> Przy okazji tak fałszują, że nawet smoczki nie podlecą>

<Kailinda> *.

<Kierowca_Odrzutowca> Persifal - Jest cała i milczy, lecz ty zaczynasz się robią coraz bardziej senny.

<Parsifal> -Towarzysze.- mółie do reszty- Cos mnie zmaga sen, ale taki jakis dziwny.- Chyba się strułem.

<Kierowca_Odrzutowca> Kailinda - Eser podjechał blisko i powiedział - W nocy łpiewałał dużo ładniej, coł się stało?

<Kardas> Klną sobie po cichu: - <cenzura>

<Kailinda> - Spaą mi się chce.

<Elwin> Kiedy moj smoczek z piskiem wraca groze Kailiandzie - Bo ci się pokaze nago...-

<Kardas> - To bądzie najgorszy widok mojego życia... - mówią.

<Kailinda> - I jestem troszeczke zaprawiona.

<Parsifal> -To bądzie raczej kres Twojego życia-łmieją się cicho

<Kardas> - Mółwcie trochą ciszej. Już i tak łeb mi pąka.

<Kierowca_Odrzutowca> Elwin - Już wiesz, że to nie jest zwykła dziewczyna.

<Parsifal> -Może zrółbmy postółj i się przełpijmy, ze strażami, zmiany co godziny.- Kobiety potrzebuja odpoczynku, my też.

<Elwin> Usmiecham się do dziewczyny. I do paladyna tez. Inaczej.

-->| Tur (~lol@nat.skomur.pl) has joined #sesja_rpg

<Kardas> - Tja... Czemu nie?

<Parsifal> *co ten niziołek tak cieszy, coł jest nie tak-myłlą *

<Kierowca_Odrzutowca> Persifal - Jesteł bardzo senny, czujesz, że zaraz spadniesz z konia.

<Elwin> - Moj druchu, paladynie. To prawisz, ze nei znasz niczego o Kielichu Niesmiertelnosci?

<Kardas> - Parsifal? Co ci jest?

<Elwin> - Ozesz... Nasz rycerz chyba odpada...

<Parsifal> *Ostroznie schodzą z konika*-panowie, chyba mdleją, ale to tylko przypuszczenie

<Parsifal> *mówią i zwalam się z nółg*

<Kierowca_Odrzutowca> - Tam się zatrzymamy - mółwi barman, pokazując na jakieł skały, formujące się w coł na kształt jaskini.

=-= Tur is now known as Troll

=-= Troll is now known as Podgladacz

<Kardas> - Coł mi się to kupy nie trzyma - mruczą do Elwina. - Nie sądzisz, że to przez tamtą kobietą?

<Elwin> - Nia? Tosz to zwykly plebs, a co ona moze?

[DCC] Got DCC Chat offer from ``Parsifal'' (...:) [[Accept][Accept this DCC offer][dcc-accept ]] [[Decline][Decline (refuse) this DCC offer][dcc-decline ]].

<Kierowca_Odrzutowca> Persifal - Ostatkami sił dojeżdżasz z resztą do jaskini, po czym padasz w łrodku i zasypiasz.

<Kardas> Oczywiłcie jadą dalej w stroną wskazaną przez barmana.

<Kardas> - Jesteł chyba magiem. Wyczuwasz od niej jakął... energią albo co?

<Elwin> - Nooo... jak od kazdego z was przeciez. Kazdy nosi w sobie czastke Mocy, zwana zyciem, prawda?

<Kardas> - Ta, życiem... Ale mam na myłli jakął specjalną energią.

<Kierowca_Odrzutowca> Dziewczyna usiadła przy paladynie i głaska go po twarzy.

<Kailinda> <te, nalełnik, dojechaliłmy?>

<Elwin> - Sluchaj mnie. Lata spedzilem w akadamii magii. LATA. Jak cos wyczuje, to wam powiem.

<Kardas> - W każdym razie dla mnie to nienaturalne.

<Kierowca_Odrzutowca> <tak, napisałem chyba, nie?>

<Parsifal> -Zamilicz...hrrrr...tak...przymierz je...to rozmiar S, w sam raz...hrrr...dobre gacie waąpanna...rrr

<Parsifal> *mrucze przez sen*

<Kardas> Kiedy już jestełmy na miejscu, zsiadam z konia.

<Kailinda> Dojechaliłmy sobie, wiec zsiadam z konika i siadam pod łcianą jaskini. Ziewam.

<Kierowca_Odrzutowca> Dziewczyna szykuje się do pocałowania Persifala.

<Parsifal> -No przymierz...gacie cnoty...cholerny alfons...musisz byc ukarany..rrr..Tobie też gacie alfonsie...klucz mam ja....rrr

<Elwin> Zsiadam z kuca i przeciagam się nie przejmujac się gruchajacymi.

<Kardas> - Tak od razu? - mówią do tej dziewczyny chcącej pocałowaą Parsifala.

<Kailinda> Już miałam rzucią w nia nożem, ale szkoda mi go...

<Kailinda> Noża, nie paladyna.

<Kierowca_Odrzutowca> Nagle Eser daje dziewczynie kopa w żebra.

<Parsifal> *łpią dalej*-tak.....gacie gacie gacie.... dziewice są gatunkiem zagrożonym wymarciem..rrr.trzeba je chrobią..rr

<Kierowca_Odrzutowca> Ta odlatuje kawałek i pada na ziemią.

<Kardas> - Eser? Wiesz może, co się dzieje? Nie wyrabiam już w ogółle, kurna maą!

<Kierowca_Odrzutowca> - łlepy jesteł, czy jak?

<Elwin> Odwracam się patrzac na wszystko. Usmiecham się pod nosem - No wlasnie Eser. Co się dzieje?

<Kailinda> - Oho, porachunki... Spaaaą...

<Kierowca_Odrzutowca> - Ona chciała wyssaą naszego kolegą paladyna.

<Kardas> - Wiem, że coł tu jest nie tak. Ale wyjałni mi ktoł, co takiego?

<Elwin> - A skad to wiesz, Eser?

<Kardas> - ... - taki mam wyraz twarzy.

<Kierowca_Odrzutowca> Powiedział Eser, po czym wyciągnął miecz i wbił go w głową dziewczyny?

<Elwin> - Nie unikaj odpowiedzi, Eser...

<Elwin> - SKAD to wiesz...

<Kardas> - Hą? Domyłlasz się, kim ona jest? Nic już nie rozumiem kompletnie.

<Kierowca_Odrzutowca> - Skąd wiem... Czytałem trochą o tym, że aura paladyna jest badzo silna i że to idealny cel dla sukkub.

<Parsifal> -wiem...rr..wiem...nie bądzie bolało..rrr...tylko do łl;ubu...dobre gacie

<Kierowca_Odrzutowca> - A ta dziewczyna była zbyt idealna, jak na człowieka.

<Kardas> Robią wielkie oczy.

<Parsifal> <a jednak sukub>

<Kardas> - Ale idiota ze mnie...

<Kailinda> - Ja też jestem zbyt idealna jak na człowieka... - mółwie, po czym znowu ziewam.

<Elwin> - Tak, Eser. bardzo dobrze. Byla... - Mowie nie wierzac w zadne z jego slow

<Kierowca_Odrzutowca> Wszyscy - widzicie, jak zwłoki dziewczyny zaczynają szybko czernieą.

<Elwin> Pstrykam palcami, by spopielic cialo. Nie che, zeby mi tu smierdzialo zgnilizna...

<Kierowca_Odrzutowca> - Kailindo, masz sporo defektółw, któłre eliminują Cią z grona podejrzanych kobiet.

<Kierowca_Odrzutowca> Ciało staje w płomieniach.

<Elwin> <SPOPIELIC>

<Kailinda> - Ty chyba chcesz oberwaą...

<Elwin> <a nie SPALIC ;p>

<Parsifal> <jaki tekst Gofer>

<Parsifal> <hehe sporo defektółw ;-)>

<Kierowca_Odrzutowca> - Tak samo, jak wtedy w nocy? - Eser ułmiechnął się dziwnie.

<Elwin> - Eser. Powiedz mi, jak wyszules taka magie?

<Kierowca_Odrzutowca> Ciało się spopieliło.

<Kailinda> - Nie. Gorzej.

<Kardas> - Ma ktoł miąso? - mówią, patrząc na ogieł. - Możemy coł sobie przyrządzią na tym ogniu.

|<-- Draxgar has left irc.ircnet.pl (Read error: Operation timed out)

<Kierowca_Odrzutowca> - Nie wyczułem, po prostu nagle pełen energii paladyn zemdlał w dołą krółtkim czasie i to akurat po tym, jak odnaleźliłmy dziewczyną. łączą fakty.

-->| Draxgar (Undead@Game.Master) has joined #sesja_rpg

<Kailinda> - Ale czemu ona tak daleko odleciala?

<Parsifal> <łpie dalej czy się budze? bo jak łpie to ide zrobią kolacje szybko>

<Elwin> Draze nieustepliwie. Juz i tak wszyscy wiedza, ze mu nie ufam. Nawet on - Jestes ciekawym indywiduum, Eser. Chcetnie poznam cie lepiej po misji... Poza tym nie wyczules, a wiec mogles się pomylic? I ZABIC NIEWINNA...

<Kierowca_Odrzutowca> Barman nagle rozłożył się z kocem i zaczął przygotowywaą posiłek.

<Kierowca_Odrzutowca> <możesz skoczyą?

<Kierowca_Odrzutowca> - Fakt, mogłem, ale się nie pomysiłem.

<Kierowca_Odrzutowca> <>*>

<Kardas> Siadam sobie pod łcianą jaskini. "Jełli i tak nic z tego nie rozumiem, a łeb mi pąka, to po kiego się wtrącaą?".

<Elwin> - Miesko? Przepraszam, moglem ci usmazyc sukkuba

<Elwin> Patrze znaczaco na 'bohatera'.

<Kierowca_Odrzutowca> - To jak Kailindo, idziemy do jaskini na małe conieco?

<Kailinda> - Idź sobie sam, mi się nie chce.

<Elwin> Usmiecham się - Mam znajomych kaplanow, spiaca krolewno. Skontaktuje cie z nimi.

<Kierowca_Odrzutowca> - Kapłanółw? - Zaciekawił się Eser - Po co wam kapłani?

<Elwin> - Jak to po co? Kochacie się! Przeciez slub wam trzeba wyprawic! - Mowie smiejac się i rozkladajac poslanie.

<Kardas> Zajmują się swoim miejscem do spania.

<Kierowca_Odrzutowca> - To zwykły popąd seksualny, ale dziąki za troską.

<Kailinda> - Włałnie.

<Elwin> - Nie ma za co, Eser - Mowie cieszac się, ze kupil bajke. Kalde się i zamykam oczy. Shady mnie pilnuje podczas snu.

<Kierowca_Odrzutowca> - Mogą zostaą na warcie, wy się przełpijcie - Zaoferował się Eser.

<Parsifal> <jestem jakby co>

<Elwin> - Alez jak najbardziej, Eser - Mowie i zamykam oczy - Jestes najbardziej zaufanym czlonkiem zalogi w koncu.

<Kardas> - Proponują jednak za parą godzin się wymienią wartą - mówią, po czym zamykam oczy i staram się zasnąą.

<Kailinda> Przecieram oczka i odechciewa mi isą spaą.

<Kierowca_Odrzutowca> - Dziąki za ironią kolego.

<Kardas> <Zaraz chyba bądą schodził, bo brat wrółcił. ^_^'>

<Elwin> Nie odpowiadam. Zasypiam ufajac Shady.

<Parsifal> -Kielich..rrrr...hrr kielich...

<Elwin> Smoczek pilnie obserwuje, co się dzieje.

<Parsifal> <e tam , brat, SR>

<Kierowca_Odrzutowca> <ja w sumie też bym coł zjadł, siostra chce usięłą>

<Kierowca_Odrzutowca> <koniec cząłci drugiej?>

<Elwin> <no i mamy akurat okazje do skonczenia>

<Parsifal> <ok>

<Kierowca_Odrzutowca> KONIEC CZęśCI DRUGIEJ!

<Siri> nie ma co, jaja były niezłe :D

<Parsifal> %@#&%$@ jak dla mnie(ale lepiej tego nie wrzucaj(mojej opinii) na forum

<boromir_blitz> hmmm... calkiem fajne, aczkolwiek widac bylo chaos ;p

<Martius> Była dobra jak dla mnie. Parą razy można było się ułmiechnąć. :)

<Parsifal> a etarz juz coł co mozna wrzucią.- Bardzo mi się podobała

<Pink_Unicorn> Dla mnei był to kolejny sukces ^^

<boromir_blitz> Gofr na nowego master MG kanalu? ;p

<Martius> Choą niekiedy nie traktowałeł graczy "rółwno", tj. niektółrzy byli "unieruchomieni" na krółtki czas. Ale nie narzekam.

<Pink_Unicorn> Spoko Mart, ja sięrozkrącam ^^

<boromir_blitz> to racja, ale Gofr raczkuje - dajmy mu zyc ;p

<Parsifal> -Raczkuje i robi w gacie ;-)

<Martius> Nie ma bata, Gofer jest chyba lepszy w prowadzeniu ode mnie. ;)

<Parsifal> -gacie cnoty, przesrany pom ysł

<boromir_blitz> Gofer ma talent

<Martius> Zgadzam się. :)

<boromir_blitz> chetnie zobacze powazna sesje w twoim wykonaniu

<boromir_blitz> powoli zaluje, ze nie wyslalem karty na SW ;p

<Parsifal> mam nadzije że sesja SW, pomimo tego zą na forum bądzie to stanie się rółwnie dobra

P.S - Gacie cnoty, to mój pomysł, nie Sila!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sesja Naruto online dla rezerwowych

Drużyna pierwsza

Edycja druga: Póki śmierć nas nie połączy

Część trzecia: Bóg śmierci. Pragnienie nieśmiertelności

Termin: 27.09.08 (sobota), godz. 16:20-20:35

Hasło przewodnie: ?Narutardy sesjują. Oby po raz przedostatni.?

Klawiatur użyczyli:

Knight Martius ? Ryuujin, Martius, SR* (Mistrz Gry)

Silmaril ? Retsu Hagane

Siri ? Taira Hakkyou

boromir_blitz ? Taise Hakkyou

KaGeX ? Kagex (operator kanału #1)

wies.niak ? wiesniak (operator kanału #2)

Greenday (Entman, Iczigo), Draxgar, DarekAvenger, Rowen|WH ? goście

*Bo raz mnie wywaliło, a gdy wszedłem ponownie, to jakoś jako SR. ^_^?

No i co? Zadowoleni? Kolejna sesja Naruto online znowu się odbyła! ;] Co prawda, był to aż miesiąc przerwy, ale powiem jedno ? warto było czekać. Poszło nam całkiem sprawnie w większości przypadków. No, ale jeśli chodzi o liczbę graczy, to pewnie się rozczarujecie. A to z tego powodu, że nie ma tutaj Biciego. Powód? Cały dzień go na GG nie widziałem, a na sesji się nie zjawił (choć wyraźnie mówiłem, na kiedy termin został ustawiony). A że nic nie powiedział, że go nie będzie, to postanowiłem zacząć bez niego. Dowiedziałem się dzisiaj, czemu go nie było? No, ale i tak zapraszam do przeczytania loga. Powiem tyle, że to zdecydowanie jedna z bardziej udanych sesji.

Sesja właściwa?

<%Ryuujin> Zaczynamy.

<%Ryuujin> <Oczywiście tryb sesyjny.>

<%Ryuujin> Na ostatniej sesji: Ookami Kishima, Retsu Hagane, Taira Hakkyou i Taise Hakkyou wyruszyli na misję

dla Konoha-Gakure do siedziby daimyo Kraju Ognia. Na miejscu zostali zaprowadzeni do władcy przez Rikę,

ochoniarkę daimyo. Tam się dowiedzieli szczegółów na temat misji: córka daimyo ma jutro wziąć ślub, a ninja

mają ją wtedy ochraniać.

<%Ryuujin> Zaprowadzeni do swoich pokoi, rozgościli się, po czym Taise i Taira rozpoczęli trening, a Retsu i

Ookami sparring (Retsu wygrał).

<%Ryuujin> Następnego dnia ninja spotkali się z córką daimyo - księżniczką Aiko. Spotkanie to jednak zakończyło

się ostro dla obu stron. Potem był ślub. Tam jednak grupie nie udało się ochronić księżniczki - została ona

porwana, a pan młody nie żyje.

<%Ryuujin> Wściekły daimyo nakazał grupie udać się na jej ratunek pod groźbą. Wszyscy, razem z Riką, ruszyli pod

ziemię. Rozdzielili się później: Retsu z Ookamim, Taise & Taira z Riką. Później wszyscy rozpoczęli walki z

tajemniczymi osobnikami...

<%Ryuujin> Taise & Taira - po nieudanym ataku Taise przeciwnik powoli się ujawnia. Widzicie postać o krótkich,

czarnych włosach i ciemnobrązowych oczach oraz z założonym krótkim płaszczem z kapturem z symbolem pajęczyny.

<%Ryuujin> Retsu - kiedy ogniste pociski przelatują nad tobą, z mroków wyłania się postać. Jest to facet, ma on

krótkie, brązowe włosy, czarne oczy oraz założony płaszcz z kapturem z symbolem pajęczyny.

<%Ryuujin> <Możecie pisać.>

<+Taise> Kiedy tylko zauwazam, ze nic nie wskoralem atakiem frontalnym, uzywam Usubarashi, by skryc sie w mroku

i czekam an dogodny moment do ataku z zaskoczenia.

<+Retsu> *Ponawiam taktykę polegajacą na rozpylaniu żelaznego piasku po otoczeniu jednocześnie odwracająć uwagę

wroga rzucająć w niego kunaiami*

<%Ryuujin> Taise - technika ci się udaje, po czym czekasz na dogodny moment do ataku. Tymczasem mężczyzna na

razie tylko stoi, patrząc na Tairę.

<%Taira> Koncentruję się, szukajac jakiegos słabszego punktu u przeciwnika. Jednocześnie posyłam jak najwięcej

czakry do dłoni. Po chwili rzucam się na przeciwnika, jeszcze nie wykorzystując jednej z technik... Za pomocą

swoich pieści sprawdzam, czy to nie genjutsu.

<%Ryuujin> Retsu - wykonujesz swoją taktykę. Rozprowadzasz żelazny piasek po pomieszczeniu, po czym rzucasz w

tego faceta kunaiami. Ten jednak nadal patrzy właśnie na nie. Kiedy są blisko, zwyczajnie odskakuje do tyłu.

<+Taise> Staram sie przjesc za plecy przeciwnika, by zaatakowac ze skosu. Na razie jednak cierpliwie czekam, az

Taira oslabi jego czujnosc. Rozgladam sie tez uwaznie w poszukiwaniu pulapek... Chwytam ostrze jednego z

lancuchow, jakbym trzymal kunai. Czekam.

<+Retsu> -Na to czekałem-myślę i dalej rozprowadzam piasek, za nim i wokół niego, nie musze się spieszyć, czas

działa na jego niekorzysść.

<%Ryuujin> Taira - słabe punkty przeciwnika są średnio widoczne. Po tym biegniesz na przeciwnika. Kiedy jesteś

blisko, starasz się go uderzyć pięścią. Jednakże on tego ciosu unika, łapiąc cię jednocześnie za rękę.

<%Ryuujin> <Aha, i nie dziwcie się, jeśli wiadomości będą się za wolno pojawiały.>

<+Retsu> *Gdy piasek będzie na swoim miejscu rzucam kolejnych 5 kuani, z których dwa maja przylepione tagi,

wybuch spowoduje szybsze rozprzestrzenianie się piasku*

<+Retsu> *podczas zamieszania zwiazaego z wybuchem prubuję paiskiem pochwycić nogę lub inną kończynę przeciwnika*

<+Retsu> <jeśli dojdzie do wybuchu oczywiscie*

<%Taira> Bardziej uginam nogi, obniżając swój środek ciężkości. Mam jeszcze wolną drugą rękę. Łapię nią tą rękę,

którą mnie on tryma i staram sie go przerzucic na plecy.

<%Ryuujin> Retsu - piasek się rozprzestrzenia. Przeciwnik zaś próbuje do ciebie podbiec. Zawodnie jednak,

ponieważ kunaie z eksplodującymi tagami wbiły się w ścianę. Wybuchły. Po chwili z chmury dymu widzisz, że

przeciwnik wyszedł z tego jakoś. Wtedy jednak pochwycasz go mocno za lewą nogę.

* Entman is now known as XD

* XD is now known as Entman

<+Taise> Taira jest lepsza w walce bezposredniej. Wiedzac to podchdoze tylko blizej, ale jeszcze nie atakue.

Czekam tylko na falszywy ruch. Jesli tylko ten gosc bedzie zagrazal neechan, oplacze go lancuchami i zrobie

mielonke.

<%Ryuujin> Taira - mimo że przeciwnik stawia opór, tobie udaje się go odpowiednio złapać. Po chwili przerzucasz

go z powodzeniem na plecy. Poszło to zadziwiająco łatwo.

<+Taise> <Mart, ominales mnie i nei wiem, kiedy mam pisac>

<+Taise> <pisz dla mne i Tairy jedna wiadomosc, ok?>

<%Ryuujin> <No, jeśli tylko czekasz na odpowiednią sytuację...>

<%Ryuujin> <OK.>

<+Taise> <wiesz, odpowiednia sytuacja mogla sie juz przydarzyc a ja moglem nie zdazyc odpisac>

<+Taise> <rozumiesz juz?>

<%Taira> Trochę za łatwo... Na wszelki wypadek odskakuję i posyłam w gościa shurikena.

<%Ryuujin> <Chyba tak. Ale to nic, grajmy dalej.>

<+Retsu> -Coś za łatwo idzie-przebiegło mi przez myśl, musze uważać na atak z zaskoczenia. Myśląc zaciskam prawą

pięść i prubuje oderwać nogę przeciwnikowi, jednocześnie przygotowywuję się do odparcia ew. ataku za pomocą

Satetsu no Yoroi

<+Taise> <no wlasnie uprzedzam na zapas, bo jeszcze nic sie nie stalow ielkiego ;)>

<%Ryuujin> <;]>

<%Ryuujin> Taira & Taise - shuriken leci w stronę tego gościa. Leci w niego, leci... Przeciwnik, zajęty nim, w

końcu go łapie.

<+Taise> Szybko przebiegam za plecy draba i keidy tylko sie unosi, rzucam lancuch w jego nogi, by go

unieruchomic. Drugi rzucam chwile pozniej, gdyby probowal uciekac.

<+Taise> Oczywiscie staram sie go oplesc tymi lancuchami.

<%Taira> Ja w tym czasie czekam, aż się to wszystko jakos potoczy...

<%Ryuujin> Retsu - zaciskasz pięść, czym miażdżysz nogę przeciwnika. Po chwili ta zostaje oderwana. Przeciwnik

wyje z bólu.

<%Ryuujin> Taise & Taira - łańcuchy Taise po chwili skutecznie unieruchamiają nogi próbującego uciekać

przeciwnika, co powoduje, że ten się przewraca.

<+Retsu> -Za prosto za prosto-mrucze do siebie jednocześnie cieszac się krwawym finałem.- Pora to kończyć-mówie

do wroga i pozwalam by piasek rzucił się na niego po czym zmiażdżył na drobiny; dalej uważam na atak z tyłu.

<+Taise> - Twoja kolej, neechan! - Mowie trzymajac lancuchy mocno.

<%Taira> Rozgldam się, próbując wypatrzyć może jeszcze jakichs przeciwników. Coś za łatwo idzie...

<%Taira> - Za łatwo...

<%Ryuujin> Retsu - piasek rzuca się na przeciwnika i go miażdży. W trakcie tego procesu mężczyzna przestaje wyć.

Za to... po prostu się uśmiecha. Piasek po chwili miażdży go niemal całego. Ulatnia się. Facet padł martwy.

<+Taise> - E? - Patrze w strone siostry. Ale chyba ma racje. Podchodze do uwiezionego i dokladam staran, by sie

nie wyrwal - Gdzie dzieciak? - pytam

<%Ryuujin> Taise & Taira: - Czemu się wahacie? Nie zabijecie mnie? - uśmiecha się facet. - A to, gdzie tamta

jest, jest to wasz problem, nie mój.

<+Retsu> *Na wszelki wypadek urzywam Kai, by sprawdzic czy to nie genjutsu, a jeśłi nie to zbieram paisek i

wypuszczam go przed sobą po czym ruszam dalej*

<%Taira> - Ilu was jest?

<%Ryuujin> Taira & Taise: - Ja jeden. Czemu pytasz?

<+Taise> Z blyskiem w oku patrze na Taire - Tortury zostawiasz mnie, czy wolisz sie zabawic tradycyjnie? - Pytam.

<%Taira> - Oniichan, to twoja działka.

<%Ryuujin> Retsu - używasz Kai, ale to nie wygląda na genjutsu. Tak więc ruszasz dalej. Rozglądasz się przy

okazji po ścianach podziemi.

<+Taise> - Jak myslisz, ciekawiej bedzie, jak zrobie to tradycyjnie? Czy nie brudzic rak? - Pytam jeszcze

podchodzac z kunai do draba.

<%Ryuujin> Krótki moment później jednak widzisz coś pod sobą. Jakiś niewyjaśnienie wyglądający tunel albo co.

Nim zdążasz jakkolwiek zareagować, wpadasz w niego.

<%Ryuujin> <To do Retsu.>

<%Taira> - Zrób to szybko, oniichan, potem do mnie dołacz. - powiedziałam i ruszyłam powoli dalej.

<+Retsu> -Cholera- Próbuję przy pomocy paisku się wydopstać bądź zatrzymac spadanie

* Entman is now known as Iczigo

<%Ryuujin> Retsu - opadasz wolniej, ale nic ponadto. Do tego odnosisz jakieś nieodparte wrażenie, że ten tunel

jest jakiś... inny, niż byłby normalnie.

<+Taise> - Uhm - Nakladam nieco specjalnej trucizny na ostrze i wbijam je w bark draba. Powinno szybko dojsc do

serca. Nastepnie korzystam z Shikyou Kagi no Jutsu. Szukam informacji o wszystkim. Ich liczby cele, miejsce

pobytu dzieciaka, kto ich wynajal... wszystko.

<%Ryuujin> Taira - ruszasz dalej, przy okazji rozglądając się wokoło. Na razie nie widzisz nic podejrzanego. Po

chwili jednak nagle pod tobą otwiera się jakiś tunel. Wpadasz w niego, nim dochodzi do ciebie, co tak

właściwie się dzieje.

<%Taira> Wychodzi więc na to, że nim spadam. Z piskiem.

<+Retsu> *przyglądam się dokąłdnie tunelowi którym lece, moze to genjutsu, sprawdzam to urzywając kai a

następnie blokujac na chile przepływ chakry*

<%Ryuujin> Taise - używasz tej techniki, masz nadzieję, z powodzeniem. Wówczas starasz się znaleźć informacje w

przeciwniku. Te jednak są... puste. Dokładnie tak. Chyba przeciwnik się przed tobą zamyka. Szukasz dalej. Nic

to nie daje.

<+Taise> <a slysze krzyk?>

<%Ryuujin> <Słyszysz.>

<%Ryuujin> Retsu - używasz Kai, ale nic z tego nie wychodzi. Nadal spadasz. W końcu najzwyczajniej w świecie...

tracisz przytomność.

<%Ryuujin> <Retsu - sorry, ale względy fabularne. ;]>

<+Retsu> <rozumiem, nie ma problemu>

<+Taise> Mialem zamiar jeszcze drazyc, ale skoro nie jest to takie proste... pewnie trucizna nie doszla jeszcze

do serca. Po prostu podzynam gardlo drabowi i chowam lancuchy. - Neechan! - Wolam i biegne w strone pisku

uwaznie sie rozgladajac. Pulapki. Tu musza byc pulapki.

<%Ryuujin> Taise - i tutaj się zgadza. Facet nie oponował tym, żebyś mu poderżnął gardło. Po tym biegniesz w

stronę Tairy. Na razie żadnych pułapek nie widzisz.

<%Ryuujin> Po chwili jednak nagle pod tobą otwiera się coś w rodzaju tunelu. Zanim dochodzi do ciebie, że jest

pod tobą, opadasz.

<%Ryuujin> Taise & Taira - oboje tracicie przytomność.

<+Taise> <a myslalem, ze bedziesz mi kazal ich ratowac... a szkoda fajnie sie zapowiadalo ;p>

<%Ryuujin> Wszyscy - budzicie się razem w jakimś pomieszczeniu. Kiedy obraz się wam przed oczami wyostrza,

patrzycie na siebie nawzajem i na wystrój wnętrza.

<%Ryuujin> Pomieszczenie, które widzicie, przypomina całkiem sprawnie urządzoną jaskinię. "Sprawnie" oznacza

tutaj "jak w domu". Na ścianach porozwieszane są portrety przedstawiające różne postacie. Gdzieniegdzie

porozstawiane są meble - niewielka komoda, krzesło, stół z postawioną na nim świecą i prymitywne łóżko.

<%Ryuujin> Na krześle zaś siedzi pewien mężczyzna.

<%Ryuujin> Ten mężczyzna ubrany jest w błyszczący, błękitny płaszcz przypominający nieco sutannę. Sądząc po

rysach twarzy, jego wiek sięga pięćdziesięciu paru lat. Włosy ma wyraźnie siwe, a jego oczy są czarne.

<+Taise> <mamy pisac?>

<%Ryuujin> Jego oczy są zwrócone w waszą stronę.

<%Ryuujin> <Erm... Tak.>

<+Taise> <w ogole jestesmy zwiazani, czy jak?>

<%Taira> <jesteśmy zwiazani, czy luzem?>

<%Ryuujin> <Nie, swobodnie się czujecie.>

<+Taise> <a sprzet?>

<%Ryuujin> <Macie ze sobą.>

<+Retsu> *staram się przekalkulowac sytuację, czy mam na sobie mój sprzęt i co wazne plecak?

<%Ryuujin> Retsu - wszystko masz.

<+Retsu> <sorki, wysłąłem za późno>

<%Ryuujin> <Nie szkodzi.>

<+Taise> Pierwsze, co mowie po otworzeniu oczu to - Neechan! Wszystko w porzadku? - Klekam przy niej.

<+Retsu> -Kim jesteś-zadaję szybkie pytanie.- I gdzie księżniczka?

<%Taira> Zaczynam się dosć dziwnie czuć. Ograniczniki zaczynały mi przeszkadzać... Siegam dłońmi do ich zapięć.

Muszę choć na chwilę uwolnic ręce...

<%Ryuujin> Poza tym, że lekko was boli głowa (ale tylko lekko), nic z wami specjalnego nie jest.

<%Ryuujin> Taira - robisz to.

<+Taise> - Neechan! - Klade dlonie na jej rekach. Delikatnie. Patrze w oczy siostrze - Nie...

<%Taira> <tylko, że to robi trochę hałasu ;p>

<%Ryuujin> Tymczasem zaś mężczyzna nadal jest zwrócony w waszą stronę.

<%Ryuujin> - Witajcie - mówi mężczyzna dosyć ochrypłym głosem. - Jestem Eikichi z rodziny Obara.

<%Ryuujin> - I niestety, nie wiem, gdzie się znajduje księżniczka. Więc to prawda, że ją porwano?

<+Retsu-> -Więc co my tu robimy? Dlaczegfo nas załatwiłes tymi pułapkami?-Mówiąc to uwalniam niewielkie ilosci

piasku, tak aby trzymały jego stopy.

<%Taira> Obara... Próbuję sobie skojarzyc to nazwisko. Nie słucham brata i próbuje odpiąć zapięcia przy

ogranicznikach.

<%Ryuujin> - Spokojnie, to nie jest potrzebne - odpowiada spokojnym tonem Eikichi. - Z tego, co wiem, zmierzacie

w stronę siedziby tej sekty?

<%Ryuujin> Taira - w końcu zdejmujesz ograniczniki do końca.

<+Taise> - Taira, nie rob tego - Mowie calkowicie ignorujac dziada. klade dlonie na ogranicznikach probujac jej

przeszkodzic. <najwyrazniej mis ie nei udalo>

<%Ryuujin> I przy okazji ograniczniki, opadając, powodują hałas w pomieszczeniu.

* Retsu- ((?)) has joined #sesja_rpg

* Taira sets mode: +v Retsu-

<%Ryuujin> <That's right. ;]>

* Retsu was kicked by Taira (Retsu)

<+Retsu-> <jestem, problemy netowe, co mnie ominęło?>

<+Retsu-> <ty to mnie lubisz kopać Taira ;-)>

<%Ryuujin> <Wysłałem ci na GG, co cię ominęło.>

<+Retsu-> <nie mam na gg nic, spróbuj pownonie>

<%Ryuujin> Taira - skojarzyłaś sobie, co to za nazwisko, to "Obara".

-Draxgar- wy?lij jejna priv :P

<%Ryuujin> <Dobra, cicho. ;]>

<+Retsu-> -hmm- przyglądam się Tairze, uważając by nie zaatakwoała mężczyzny, wrazie czego powstrzymuje ją

piaskiem- Sekty? O czym mówisz?

* @Kagex ((?)) Quit (Remote host closed the connection)

<%Ryuujin> - W tym celu was do siebie ściągnąłem. Użyłem w tym celu techniki portalu. Zużyłem jednak mnóstwo

czakry, a i tak nie udało mi się sprowadzić wszystkich... Ech, to dlatego nie uczestniczę w działaniach

militarnych...

<%Taira> - Sekty - pytam, rozmasowujac ręce. - Co ród pana młodego ma wspólnego z sektą?

<%Taira> *?

<%Ryuujin> - No, ale posłuchajcie, co mam wam do powiedzenia z tą sektą. Już wszystko opowiem.

* DarekAvenger ((?)) has joined #sesja_rpg

<%Ryuujin> - Nie wiem, jaki związek ma z nią mój ród, jeśli w ogóle. Mojego siostrzeńca, Konosuke, nie widziałem

od dłuższego czasu. To samo z całym rodem...

<+Taise> Jestem przy Tairze. Uwazam, zeby czasem nei musiala uzywac technik. Pilnuje jej. Ale caly az sie trzese

na mysl, co moze sie stac...

<%Ryuujin> - A ta sekta, którą mam na myśli, nazywa się "Shinigami". To grupa czcząca bożka, którego nazywają

"bogiem śmierci".

<%Taira> - I składaja niewinne dziewice w ofierze? - pytam, podnosząc ograniczniki z ziemi.

<+Retsu-> -Ona wcale nie była taka niewinna.- Uśmiecham się w duchu.

<+Taise> - Do rzeczy, staruszku. Gdzie ona jest?

<%Ryuujin> - Nie tylko. Aby ułaskawić owego bożka, składają mu w ofierze osoby, które są wartościowe. Taka jest

najwyraźniej córka daimyo Kraju Ognia.

<%Ryuujin> - Niestety, ale... nie mam pojęcia.

<+Retsu-> -No dobrze, więc gdzie jest ta sekta? jej siedziba

<%Taira> - No to nam pomogłeś - i juz sie zamykam, zakładajac ograniczniki. Staram się je załozyć tak, jak

powinny być.

<+Taise> Patrze na Retsu z odraza. Wyjal mi to z ust.

<%Ryuujin> - To akurat mogę wam pokazać. Tylko że widzę, że nie jesteście na to gotowi. Odpocznijcie. Chcecie

coś zjeść?

<+Taise> - Pomoge ci - Mowie podchodzac do siostrzyczki z usmiechem. Pomagam przy zapieciach.

<+Taise> Zapinam tak, jak byc powinny, ale jak najdelikatniej.

<+Retsu-> -Mam własny prowiant, ale miło z Twojej strony. Przy okazji, Retsu..Retsu hagane

<%Ryuujin> - Miło z twojej strony. A te sympatyczne bliźniaczki... Jak się nazywacie?

<%Ryuujin> Eikichi się ukłonił Retsu.

<+Taise> - A sa cukierki? - Pytam ciekawie - Albo ciasto?

<%Ryuujin> - Akurat mam ciasto - uśmiecha się lekko Eikichi.

<+Retsu-> *odpowiadam lekkim ukłonem*

<%Taira> - Oniichan, bo utyjesz.

<%Taira> - A jest czekolada?

<+Taise> - Ojjj taaaam! Ostatnio sobie odmawialismy, mozemy raz! No chodz, neechan -Mowie do niej z usmiechem.

<%Ryuujin> - Też się znajdzie odrobinę. Mam gorzką.

<%Ryuujin> - A, jest jeszcze jedna rzecz, o której muszę wam wspomnieć.

<%Taira> - Błeee...

<+Retsu-> *wyciągam mój prowiant i manierkę z wodą po czym się ugaszczam uważając na otoczenie, piasek chowam na

swoje miejsce*

<+Taise> Krzywie sie na dzwiek slowa 'gorzki'

<+Taise> - A ciasto jakie?

<%Ryuujin> - Mam niewielką szarlotkę.

<%Ryuujin> - Ale do rzeczy. Jest jeszcze ten sam dzień, którego was tu chciałem ściągnąć. A ta ofiara ma dla

sekty Shinigami szczególne znaczenie.

<+Taise> - O! - Patrze na Taire - Chcesz kawalek, neechan?

<%Ryuujin> - Słuchajcie, co się do was mówi. To bardzo ważne.

<+Retsu-> -Co prez to rozumiesz? i kiedy złozą ofiare?

<+Retsu-> _jest jakiś szczególny dzień an to?

<+Taise> - Ale ja slucham przeciez... - Odpowiadam naburmuszony - Co w niej takiego szczegolnego?

<%Ryuujin> - Krążą legendy, że jeśli tego dnia ofiara nie zostanie złożona, "bóg śmierci" się rozgniewa i

uśmierci wszystkich ludzi na świecie.

* DarekAvenger ((?)) Quit

<+Taise> - Ojej... Neechan... myslisz, ze to prawda?

<%Ryuujin> - Kiedy jednak złożą, to przeżyją tylko członkowie tej sekty. Reszta zginie.

<+Retsu-> -Wszystko jasne, księżniczka jednak musi byc złozona w ofierze-uśmiecham się krzywa

<%Ryuujin> - Nastąpi to o północy.

<+Retsu-> -A my sobie siedzimy i gadamy, nie wiem która godzina, nie ma słońca. Ile mamy czasu?

<%Ryuujin> - Jest popołudnie.

<%Ryuujin> - Pozostała jeszcze kolejna sprawa.

<%Taira> - Hm?

<%Ryuujin> - Członków tej sekty, z którymi właśnie walczyliście, da się zabić tylko i wyłącznie poprzez

przebicie ich serca.

<%Ryuujin> - Jeśli się tego nie dokona, będą się odradzać w nieskończoność w innych ciałach.

<+Retsu-> -Bez żartów? To jakieś chędożone wampiry?

<%Ryuujin> - To jest ich zdolność ninja.

<+Taise> - Neechan mnie ignoruje... - Mowie do siebie pod nosem. I wted do mnie dociera - Poderznalem mu

gardlo...

<%Taira> - To chyba jakaś rodzina...

<%Ryuujin> - Obawiam się, że poderżnięcie gardła nie wystarczy. Jeśli nie zniszczyliście ich serc, będziecie z

nimi walczyć jeszcze raz.

<+Retsu-> -Dobrze, te informacje są bardzo cenne, z tym przenijaniem serc sobie poradzimy.-Nie wiesz ilu ich

jest?

<%Ryuujin> - Co najmniej trzech, ale nie jestem do końca pewien.

<+Taise> Siedze cicho i patrze w podloge.

<%Taira> - Przebić ich serca... - mrucze pod nosem.

<+Retsu-> -To sekta wielka.

<%Ryuujin> - Wyruszyłbym z wami, ale choć znam potężne techniki, nie umiem ich dobrze wykorzystać. Ze względu na

poważne ubytki w czakrze jestem wyłączony z działań militarnych do końca życia.

<+Retsu-> -Rozumiemy, poradzimy sobie.

<%Ryuujin> - Odpocznijcie jednak trochę. Zbierzcie siły i się przygotujcie. Jeśli będziecie chcieli posiłku,

mogę wam przyrządzić.

<+Retsu-> -Młodzież, ruszamy?

<%Ryuujin> <Tak jak ja przyrządzę teraz sobie. :P Z/w.>

<+Taise> - Nie mam ochoty na ciasto - Mowie.

<%Taira> - Przebić serca... Shiroi Tora... Ręka Śmierci się nie przyda...

<+Taise> Pociagam nosem cicho i opieram sie o sciane.

<%Taira> - Muszę pomyśleć.

<+Taise> - Uhm - Przytakuje cicho, ale nadal patrze w podloge.

<%Ryuujin> <Dobra, gramy dalej.>

<+Retsu-> * Odpoczywamy z pół godziny i ruszamy*

<%Ryuujin> Wasz odpoczynek trwał pół godziny. Po tym, przygotowując się pobieżnie, wyruszacie w stronę, którą

wskazał wam Eikichi.

<+Retsu-> *staram się wyczuć księżniczke, jej polożenie i tam się kierujemy*

* Kagex ((?)) has joined #sesja_rpg

* Karczmarz sets mode: +o Kagex

<%Ryuujin> Retsu - w którymś momencie "sygnał" księżniczki po prostu się urwał.

<+Taise> Ide przodem skryty w cieniu techniki Usubarashi. Uwaznie wypatruje wszelkich pulapek. Tym razem sie nei

dam. Mam wyjety luk, na wszelki wypadek.

<+Retsu-> Więc ruszam dalej we wcześniejszym kierunku, rozglądając się i uważajac na pułapki

<%Taira> A ja idę sobie normanie, z tyłu.

<@Kagex> <Naruto to szczyt emo lansu>

<%Ryuujin> Na razie nic specjalnego się nie dzieje. Żadna pułapka, żaden przeciwnik... Nic! Zaczynacie powoli

tracić nadzieję, że niedługo wydarzy się coś ciekawego. Przynajmniej do momentu, w którym nie widzicie

wielkiego pomieszczenia podziemnego.

<%Ryuujin> Nie byłoby w tym nic ciekawego, gdyby nie to, że na szerokiej ścianie w tym pomieszczeniu, która jest

przed wami, znajdują się dwa wejścia. Jak w jakimś labiryncie.

<%Ryuujin> <Pytanie... Rozumiecie, co napisałem? ^_^'>

<%Taira> <chyba>

<+Taise> <lider?>

<+Retsu-> -Kolejne utrudnienia, niech to.

<@Kagex> <cos zalosnego -_->

<+Retsu-> -Dobra, to moze tak, wyśle zaraz moich pomocników na przód żeby sprawdzili lepszą drogę. Pasuje wam?

<+Retsu-> <mówie do tairy i taisa>

<%Taira> - A moze ci walnę?

<+Taise> Nie patrze za siebie. Ogladam oba przejscia. Nawet nie odpowiadam na slowa 'lidera druzyny'.

<%Ryuujin> Retsu - z tego, co widzisz, inaczej się nie da przejść.

<+Retsu-> -Możesz próbować, ale Ci się nie uda mała. Wracając do pomocników to nie mówiłem o was, tylko o

przywołanych pomocnikach.

<%Taira> - Przecież wiem, idioto! Myslisz, że chce mi się tu czekać, aż się łaskawie zjawią?

<+Taise> - Rob co chcesz... - Mowie syczaco.

<+Retsu-> _bez takich dziecinko.- Mówie z politowaniem.- Nie nudź już. Ja tu dbam o bezpieczeństwo.

<%Taira> - A ksieżniczki obronic nie umiałeś...

* @Kagex ((?)) Quit (Quit: DSOrganize IRC)

<+Retsu-> Chwilę po tym urzywam -Satetsu Seichuu Kane , a potem przywołuję dwa małe golemy wielkości kotów,

asntęnie urzywam Kuchiyose Hitokage i wysyłam golemy w oba korytarze

<+Retsu-> -Ja nie obroniłem księżniczki,a Ty w tym zcasie ryczałaś jak dziecko. Nie rozliczaj moich uczynków,

proszę.

<+Taise> Te slowa... ja bylem najblizej porwania. To mi sie nei udalo jej obronic... Lekko drze.

<%Taira> - Ryczałam wcześniej.

<+Retsu-> -Juz dobrze Taise-Od kiedy mówie do nich po imieniu?!- Nie ma co gadać o tym co było. Uratujemy

księżniczkę.

<+Retsu-> <czekam na raporty od golemów>

<%Ryuujin> Retsu - udaje ci się zebrać wystarczającą ilość żelaznego piasku, następnie formujesz z powodzeniem

niewielkie golemy. Następnie przywołujesz dusze do nich. Także udanie.

<+Taise> <ja tego nie mowilem>

<%Ryuujin> <Trzeba poczekać na moje decyzje, czy w ogóle się udało. :D>

<%Ryuujin> Golemy idą w korytarze.

<+Retsu-> <wybacz i ok>

<+Taise> - Zamknij sie... - sycze do Retsu. Nie chce go slyszec.

<%Ryuujin> <Swoją drogą, rzuty kośćmi dla was zawsze wychodzą dobrze - że też ich nie dostroiłem... ^_^'>

<+Taise> <to ty serio rzucasz? o.O>

<%Ryuujin> <Tfu, prawie dobrze. Ale to szczegół.>

<+Retsu-> -Uah, nudni jesteście, odpuście sobie i wykonajmy tą misję porządnie. Pora przestać się kłucić

<+Retsu-> <dla dobra gry ;-)>

<%Ryuujin> <Musi być jakaś mechanika. Trochę mnie denerwuje to, że ciągle uznaję graczom udane akcje (no, prawie

ciągle), a i po coś są tamte cyferki. Ale OK, kończę już off-topa. Gramy.>

<+Taise> Nie slucham Retsu. Gdzies mam to co on mowi i mysli. Chce tylko... do domu...

<%Ryuujin> Z dwóch osadzonych w niemal skrajnych rogach wejść wychodzą golemy, które podchodzą do Retsu.

<+Retsu-> <czekam na raporty >

<%Ryuujin> Są odrobinę poharatane, co widać na ich "ciałach".

<%Ryuujin> Mówią coś cicho do Retsu.

<+Retsu-> -Dobra, sporo pułąpek, pająki, i kręty labirynt. Możemy ruszać, golemy pójdą przodem jeden przedemna

drugi przed wami, by w razie czego uchronić ans przed pułapkami. jakieś pytania? Oczywisc ie podział ja sam wy

razem, dla dobra grup.

<%Taira> - Nie, żadnych... - cos tak mi sie wydawało, ze ten cały Retsu nie wie, co mówi i przywódca z niego

kiepski...

<+Taise> Nic nie odpowiadam. Czekam tylko, az to 'zwierze' pojdzie przodem i ide krotko za nim wciaz uzywajac

techniki ukrycia.

<+Taise> Jednoczesnie sprawdzam, czy Taira idzie za mna i co jakis czas to kontroluje. Nie chce znow sie

rozdzielac z neechan...

<+Retsu-> *Kiwam im głową i ruszam za moim golemem, por kończyć ta zabawę*

<%Ryuujin> <Kurde... Co wy na to, żebyśmy zrobili na pewien (mam nadzieję, że krótki) czas przerwę?>

<+Taise> <jak musisz...>

<%Ryuujin> <Muszę gdzieś iść. Długo to nie potrwa pewnie. Mam nadzieję. Ale w to wątpię.>

<+Taise> <ty jestes MG>

<%Ryuujin> <No to przerwa. To, co napiszecie, potem skasuję.>

* Ryuujin sets mode: -m

<+Retsu-> <ok>

* Ryuujin is now known as Martius_AFK

(?)

* Martius_AFK is now known as Ryuujin

<%Ryuujin> Jestem.

<%Ryuujin> Sorry za zniknięcie, ale to nieprzewidziana sytuacja była.

<%Ryuujin> Gotowi?

* Ryuujin sets mode: +m

<%Ryuujin> <No to tryb sesyjny ponownie.>

<%Ryuujin> Retsu - idziesz przez początek labiryntu, prowadzony przez golema. Na razie nie widzisz nigdzie

jakichś szczególnych oznak niebezpieczeństwa... No, ale w końcu jakieś się znajdzie. Widzisz nagle przed sobą

przepaść. Jest ona takich rozmiarów, że byś jej raczej nie przeskoczył. Po chwili widzisz za sobą, jak w twoją

stronę zmierza powoli chmara pająków.

<+Taise> <Siri powiadom>

<%Ryuujin> <Powiadomiłem.>

<+Retsu-> Szybko tworze pomost z paisku i wraz z golemem przebiegam po nim, potem gdy jestem na drugiej stronię

staram się przerobić mostek ponownie w piasek*

<%Ryuujin> Taira & Taise - idziecie razem korytarzami labiryntu, prowadzeni, macie nadzieję, że dobrze, przez

golema. Na razie nie widzicie jakichś oznak szczególnych zbliżającego się niebezpieczeństwa. Znajdujecie się

obecnie za którymś z kolei zakrętem.

<%Ryuujin> Taise - widzisz "coś ciekawego"...

<+Taise> Unosze dlon na znak 'stop'. Wskazuje palcem na podloge. Jej wystajacy fragment. - Pulapka...

<%Ryuujin> Retsu - most, który zrobiłeś, jest bardzo nietrwały. Kiedy ty i golem przez niego przebiegacie, o

mało co nie spadłeś w przepaść. Golem niestety nie miał tyle szczęścia. Potem, będąc już sam, przebiegasz na

drugi koniec przepaści. Most formuje się na nowo w piasek, a pająki biegną za tobą, chodząc po ścianach i

suficie. Wyraźnie jednak zwolniły.

<%Ryuujin> Taise - zgadza się. Ta pułapka, jak widzisz, może uruchomić mechanizm, który sprawi, że jednak

będziecie mieli przechlapane.

<+Retsu-> -nie ma mna was czasu koledzy.- Móie i ruszam dalej chroniac się piaskiem przed pułapkami.

<%Ryuujin> Taise & Taira - po chwili jednak najwyraźniej nieuświadomiony golem idzie, wchodząc na tę pułapkę

(!!!). Wówczas z górnej części ścian leci w waszą stronę spora liczba kunaiów.

<+Taise> Zatrzymuje golema, żeby czasem tego nie ruszył. Nastepnie uwaznie sie rozgladajac omijamy ten fragment

podlogi. Wypatruje podwojnych, albo potrojnych pulapek. To czesty trik.

<%Ryuujin> <No cóż, golem nie zareagował w porę.>

<+Taise> <no tak - nie mogles napisac w jednej wiadomosci, nie?>

<%Ryuujin> <Mój błąd.>

<+Taise> <w ogole Siri jest?>

<+Taise> <bo chyba nie...>

<%Taira> <eee, juz jestem ^^">

<%Taira> <Mart, kup sobie komórkę ^^">

<+Taise> Wyjmuje lancuch i krece nim mlynca nad glowa, starajac sie to robic jak najszybciej. Moze odbije ostrza.

<+Taise> <witamy droga neechan ;p>

<%Taira> Ja w tym czasie staram sie ich uniknać.

<%Ryuujin> Retsu - idziesz dalej, osłaniając się piaskiem. Nie udaje ci się wejść na wiele takowych, a jak już

wchodzisz, to piasek cię osłania. Pająki powoli gubisz.

<+Retsu-> -Oby tak dalej.- Staram się trzymać lewej strony, gdyz w ten sposób zwykle wychodzi się z labiryntów.

<%Ryuujin> Taise & Taira - o ile Taise w dosyć brawurowy sposób odbija łańcuchem kolejne kunaie (a jak już

pominie jakiś, to pudłuje), to Taira stara się unikać kolejne sztuki broni. Parę przeleciało obok niej,

kalecząc ją.

<%Taira> - Ksss... - syczę. A jednak Ręka Śmierci się przyda... Wyciagam zwój i odpieczętowywuję zawartą tam

bron.

<+Taise> <kunaie nadal spadaja?>

<+Taise> <czy juz nie?>

<%Ryuujin> <Skończyły się u ciebie. Jeszcze spadają na Tairę.>

<%Ryuujin> Retsu - trzymając się lewej strony, zmierzasz w stronę, masz nadzieję, wyjścia. Jednakże w pewnym

momencie napotykasz kolejną przeszkodę - wielkie ostrza "płynące" szybko to w jedną, to w drugą stronę.

<+Retsu-> <jak to pływające?, nie kumam>

<%Ryuujin> Taira - odpieczętowujesz swoją broń. Po chwili twoim oczom ukazuje się kij. Jednak nie masz za wiele

czasu - kolejne kunaie już lecą w twoją stronę.

<+Taise> Kiedy 'deszcz kunaiow' sie u mnie konczy. Biegne do siostry - Neechan! - Zaslaniam ja wlasnym cialem

starajac sie powtorzyc to, co wczesniej.

<%Ryuujin> <Znaczy poruszające się w tę i we w tę. Jeśli nadal nie rozumiesz, o co mi chodzi, to postaram się

skupić nad opisem.>

<%Taira> - Nie zbliżaj się, oniichan. - odpycham brata kijem i sama owym odbijam kunaie.

<+Taise> <zwisaja z sufitu takie topory i sie kiwaja>

<%Ryuujin> <Coś w tym stylu, choć miałem na myśli ostrza wychodzące z ziemi.>

<+Retsu-> <tak myslałem, ale nie wyobrażałem sobie by ktoś mógł to nazwać płynięciem ;-)>

<%Ryuujin> Taise & Taira - Taise zasłania Tairę swoim ciałem, odbijając łańcuchem kolejne kunaie. Ten jednak

zostaje odepchnięty przez siostrę, która odbija kolejne. W końcu kunaie przestają lecieć.

<%Ryuujin> <Miejscami brak mi słów. ^_^'>

<+Taise> <tak to jest jak sie jest MG>

<+Retsu-> -Heh, ostrza z metalu.- Móie cicho i próbuje je zatrzymać moja zdolnością, a jeśli mi się uda to

ruszam dalej.

<+Taise> Patrze tylko a siostre - Dla...czego? - Zapytalem sam nie wiem o co.

<%Ryuujin> Retsu - udaje ci się zatrzymać, a przynajmniej spowolnić ostrza. Coś czujesz powoli drobny ubytek

czakry... Po chwili przechodzisz obok nich. Jeśli dobrze rozumujesz, jesteś już niedaleko wyjścia...

<+Retsu-> -Musze przestać się cackać z tymi sekciarzami, i zabić ich od razu, nie moge sobie pozwolić na kolejne

ubytki chakry na takie bzdury.- Myślać o tym wyciągam jedną pigułkę prowiantową i zjadam ja.

<%Taira> - Umiem sobie radzić.

<%Ryuujin> Retsu - zjadasz jedną pigułkę, po czym, jak gdyby nigdy nic, ruszasz dalej. Po krótkim czasie widzisz

w końcu cel podróży - wyjście z labiryntu... do kolejnego korytarza podziemi. Na miejscu nie widzisz jednak

nigdzie bliźniaków.

<+Taise> - Wiem, ale... przeciez jestem twoim bratem... - Mowie smutno - Powinnismy... isc...

<%Taira> - Ruszajmy dalej... - i ja idę dalej.

<+Retsu-> Rozglądam się czy widzę drugie wyjscie obok, którym mogłoby wyjść rodzeństwo

<+Taise> Ide przodem, jak wczesniej.

<%Ryuujin> Taira & Taise - idziecie dalej. Macie o tyle szczęście, że tym razem żadne pułapki was nie atakują.

Aha, i golem jest jeszcze z wami. Po pewnym czasie widzicie przy jednym z wyjść Retsu.

<%Ryuujin> Retsu - widzisz za sobą idących w twoją stronę bliźniaków i golema.

<+Retsu-> -nareszczie-szepce cicho.- kiwam im głową na znak ze mozemy ruszać dalej i udaje się korytarzem na

przód.

<%Taira> To ruszamy dalej...

<+Taise> Nie odpowiadam. Ide zaraz za golemem(ami). Staram sie byc czujny.

<%Ryuujin> Taise - akurat widzisz tylko jednego golema.

<%Ryuujin> Wszyscy - zmierzacie dalej naprzód. Tym razem nie jest to w żadnym razie długi odcinek drogi.

<+Taise> Nadal mam wyjety luk. Moze zabije jednego albo dwoch po cichu...

<%Ryuujin> I po pewnym czasie trafiacie do kolejnego sporych rozmiarów pomieszczenia.

<+Retsu-> *idąc przylepieam do golema tag wybuchowy i mówię mu by szedł przodem*

<%Ryuujin> Wszędzie widać różne znaki - na ścianach przede wszystkim. Mają one związek z pająkami. Na krańcu

ściany i po boku widzicie także po jednej kamiennej płycie postawionej ukośnie.

<%Ryuujin> Na tej pierwszej płycie jest przytwierdzona Aiko. Na tej drugiej znajduje się... Ookami.

<+Retsu-> -Cholera, dał się złapać-klne pod nosem.

<%Taira> Patrzę na to, jak gdyby nigdy nic się nie stało.

<+Retsu-> -Młodzi, zróbmy tak, gdy dojdzie do walki, to zajmijcie na chwile przeciwnikó, ja wuolnię Ookamiego i

dołączymy do was.

<%Ryuujin> Oboje nie dają oznak życia, jednak nie wiecie, czy tylko nie stracili przytomności.

<+Taise> Skrywam sie w cieniu z lukiem gotowym do strzalu. To, ze ktos tu wejdzie jest pewne. Nie pozwola nam

ich uwolnic...

<%Taira> - Sprawdź najpierw, czy żyje... I mamy imiona.

<+Taise> - Starajcie sie kryc... - Szepcze.

<%Ryuujin> Po chwili nagle przed Aiko pojawiają się ciemne sylwetki czterech postaci.

<%Ryuujin> <Z/w, muszę coś zrobić.>

<%Taira> <ja też, bo mi matka spokoju nie da>

<+Taise> Serce. Celowac w serce. Z ta mysla celuje w piers jednego z nich. Wstrzymuje oddech. Wypuszczam strzale

i zaraz staram sie wystrzelic w drugiego na tym samym bezdechu, by nie tracic czasu.

<+Retsu-> -Cholera, trzeba przyznać, nie ma to jak plan iz askoczenie.- Karcę się w duchu.

<%Taira> <jestem>

<%Ryuujin> Taise - ku twojemu zdziwieniu, strzały pudłują. Te postacie, do których należą sylwetki, albo stoją

niewzruszone, albo lekko unikają.

<+Taise> <a Siri jest?>

<+Taise> <czekaj>

<%Ryuujin> <Hm? Siri oznajmiła, że jest.>

<+Taise> <slepy na starosc sie robie :/>

<%Taira> Przyglądam sie im. Próbuję podejść blizej, no chyba,ze zostawili mała niespodziankę..

<+Taise> <gome - kontynuuj>

<%Ryuujin> <To dopiero 19 lat. ^_^'>

<%Ryuujin> W końcu sylwetki wszystkich postaci widzicie jaśniejsze.

<+Taise> Patrze na to zaskoczony.... ja? Spudlowalem? Drugi moze, ale... ten pierwszy strzal... przeciez ja

nigdy nie pudluje! Zadrzalem. Zmieniam pozycje idac glebiej w pomieszczenie. Wciaz skryty pod technika.

<+Retsu-> -Po zaskoczeniu. Ruszaj- móie do golema, który ma rzucić się na wrogów, a gdy będzie blisko powinien

wybuchnać rozrzucajac piasek po okolicy lub moze i raniąc przeciwników.

<%Ryuujin> Sekciarze, bo nimi te postacie bez wątpienia są, to mężczyźni, którzy mają ten sam kolor oczu i

włosów, co wcześniej, ale lekko inne rysy twarzy. Widać, starali się nad wyborem ciał.

<%Ryuujin> W tym jedna postać wydaje się wam jakoś dziwnie znajoma...

<%Taira> Któż to?

<%Ryuujin> Retsu - golem, kiedy już zaczyna iść w stronę członków sekty, nagle dostaje kunaiem w miejscu, gdzie

trzyma wybuchowy tag. Wybucha niedaleko ciebie.

<+Taise> Mimo szoku chyba jestem w stanie sie przyjrzec. Totez robie to. Przygladam sie tej 'znajomej osobie'.

<%Ryuujin> Ta postać dziwnie wam przypomina trochę pana młodego.

<%Taira> -Hm... Brat bliźniak, czy co? - mruczę do siebie. Ściskam mocniej Rękę Śmierci.

<%Ryuujin> Ów pan młody, stojąc mniej więcej pośrodku sekciarzy, wychodzi odrobinę naprzód. Wówczas mówi: -

Warto było?

<+Retsu-> -Bez żartów.- mrucze i zaczynam rozpylać po pomieszcezniu zelazny piasek.

<+Taise> Znalazla sobie ksiecia, ksiezniczka... czekam na ruch innych. Dobywam luku raz jeszcze. Celuje...

probuje ostatni raz strzalu w piers, tym razem od tylu. Przynajmniej jednego... Nie moge chybic!

<+Retsu-> -Warto to bedzie drugi raz patrzeć jak umierasz gówniarzu!

<%Taira> - Opanuj się.

<%Ryuujin> - Tak, dobrze myślicie. Jestem Konosuke z rodziny... nie... z sekty Shinigami.

<+Retsu-> Patrzę kontem oka na Taire-Choler- cicho szpece- Ja się mam opanować? Kto to mói

<%Taira> Przyglądam się mu. - Ładny jesteś.

<+Retsu-> <kątem>

<%Ryuujin> Taise - strzelasz w jednego z nich. Akurat wziąłeś na muszkę jednego z tych po boku. Strzała leci w

jego kierunku. Kiedy jednak jest blisko, ten ją szybkim ruchem łapie i miażdży.

<%Ryuujin> - A dziękuję - mówi Konosuke.

<%Taira> - Szkoda tylko, że jesteś z tych złych... Czyli nie będzie zbyt miło...

<+Taise> Natychmiast uciekam w inna czesc pomieszczenia. Chowam luk. To juz spalone. Musze czekac na ruch

reszty... az zwiaza ich walka. Inaczej nie dam rady. Tylko dlaczego drze?

<%Ryuujin> - Ale komplementy na niewiele się zdadzą. Domyślam się, że wiecie o naszym planie? Tak, Aiko bardzo

się nam przyda...

<%Taira> - Prawdę mówiąc, to myślałam, że sie na ten tekst wkurzysz.

<%Ryuujin> - Źle myślałaś.

<+Retsu-> -A moze tak się poddacie i obejdzie się bez rozlewu krwi?- Staram sie przedłuzyc rozmowę by piasek

znalazł się w całym pomieszczeniu.

<%Taira> Ziewam. - Dlatego ja tu jestem od walenia po pysku. To jak będzie?

<%Ryuujin> - Najpierw zacznijmy od pewnej rzeczy.

<%Ryuujin> - Jeśli mam być szczery, to ja z samego początku kochałem Aiko. Chciałem z nią być. Nawet sam daimyo

ją poparł. Jednak... przyłączyłem się tutaj... Pragnąłem nieśmiertelności... Aby tego dopełnić, musiałem się

zasłużyć dla boga śmierci. I zasłużyłem. Chciałem się do niej zbliżyć, aby moi pobratymcy ją porwali. Udało

się.

<%Ryuujin> - Nieprawdaż, jakie to piękne? Poświęcić się dla nieśmiertelności?

<%Taira> - Wiesz, na twoim miejscu zrobiłabym to samo... Wcale mi jej nie szkoda.

<%Taira> - Ale...

<%Ryuujin> Retsu - piasek powoli obejmuje pomieszczenie...

<%Ryuujin> - Ale co?

<%Taira> - Zabrałeś naam towarzysza broni. A tego to nie wybaczam. - i puszczam do niego oczko.

<+Taise> Kiedy oni zajeci sa rozmowa powoli okrazam pomieszczenie i podchdoze do uwiezionych. Gdy zacznie siw

walka uciekne z nimi w cien.

<%Taira> <"Miss murder" pod ten tekst, o lol xDDD>

<%Ryuujin> Po chwili sekciarze, jakby nie czekając, szybko odgryzają sobie kciuk i formują pieczęcie. Wszyscy

razem kładą po ręce na ziemi, krzycząc donośnie: - KUCHIYOSE NO JUTSU!!! - Podnosi się dym. Gdy opada,

widzicie postać ogromnego pająka.

<+Retsu-> *Na to tylko czekam, staram się zbliżyc do przeciwników paiskiem, a ajednocześnie urzywam techniki

-Satetsu Seichuu Kane by zebrać wokół mnie duzą ilosć żelaza*

<+Taise> Korzystajac z dymu uwalniak Aiko i uciekam do cienia.

<+Retsu-> <aaaaaaaaa cholera, to Shun i jego potworki, juz po nas>

<%Taira> Ja tylko czekam, aż ten pajączek cos zrobi...

<%Taira> <xDDDD>

<+Taise> <=)>

<%Ryuujin> <:D>

<%Ryuujin> <I wszystko się wydało! :D>

<+Taise> <total rozpierducha =)>

<+Retsu-> <odgryzają sobie kciuki haha>

<+Taise> <100% ownership ;ppp>

<%Taira> <dmc4 to nie pryebije łp:

<+Taise> <przeciez Shun by pokonal Nero i Dante jedna reka ;p>

<%Ryuujin> Taise - udaje ci się dojść do Ookamiego, ale już gdy chcesz podejść do Aiko, sekciarze nagle ją

zdejmują, po czym uciekają w stronę kolejnego wyjscia.

<%Ryuujin> <Taira, wyjdź i wejdź może jeszcze raz, bo coś ci się z klawiaturą psuje.>

<%Taira> <nie no, juz w porządku>

<%Ryuujin> <A, to OK.>

<+Retsu-> <jaką ręką, Shun nby ich pokonał intelektem, powiedziałby im ze nie żyją i pewnie by umarli*

<%Taira> <przypadkiem coś nacisnęłam ;p>

<+Taise> Jako chyba jedyny swiadek tego, co sie dzieje podazam za nimi. Bezszelestnie.

<%Taira> <co z tym pajakiem?>

<%Ryuujin> Retsu - piasek znajduje się już w całym pomieszczeniu. Widzisz też, że sekciarze znikli.

<%Taira> <wszyscy czterej?>

<+Taise> <ctrl + shift = przestawienie jezyka klawiatury>

<%Ryuujin> Pająk syczy wściekle w waszą stronę. Po tym szybko próbuje dotrzeć do Tairy.

<%Ryuujin> <Wszyscy czterej.>

<+Retsu-> Przy pomocy piasku staram się zabic pająka, odrywajac mu odnurza itp, jeśli się uda ruszam za

uciekinierami(jeśli wiem gdzie są)*

<%Taira> - Retsu, zajmij sie tym pająkiem! - wołam do naszego lidera i ruszam za bratem.

<%Ryuujin> <Dwa ortografy w jednym miejscu? Nieładnie. ;]>

<+Taise> <odnoza? ;p>

<%Ryuujin> Taise - ruszasz szybko za sekciarzami, którzy uciekają razem z odpiętą Aiko. Za sobą widzisz Tairę.

<%Taira> <Sil, kupic ci słownik ortograficzny? ;>>

<+Retsu-> <e tam, ludzi prosze was, nie wypominajcie mi tych odnóż

<%Ryuujin> Taira - doganiasz powoli Taise.

<+Taise> <jak czytam to madry jestem ^^">

<%Ryuujin> <Dobra, ja tylko zwróciłem na to uwagę. ;] Koniec off-topa, bo robi się owy "burdel". ;]>

<%Taira> - Oniichan, łańcuch!

<+Retsu-> <dalej próbuje rozerwać pająka by się nie nudził>

<+Taise> Kiedy siostra to mowi rozwijam lancuchy i posylam oba w strone uciekinierow. A zaraz potem (nadal moge

rpzeciez ruszac rkami) uzywam Joukaimon no Jutsu.

<%Ryuujin> Retsu - pająk nie trafił Tairy, która wybiegła w stronę wyjścia. Po tym zaś próbuje dopaść ciebie.

Jednakże oderwanie mu odnóż nie idzie ci tak łatwo, jak byś sobie wymarzył. Wielkimi szczękoczułkami znajduje

się niebezpiecznie blisko ciebie.

<%Taira> Ja w tym czasie używam Shunshin no Jutsu. Próbuję sie znaleźć przed nimi, żeby im jakos drogę

zablokować.

<+Retsu-> -Niech Cię potworze.-Staram się odskoczyc na bezpieczną odległość i osłonić piaskiem, zaprzestając

jednocześnie odrywania odnóż, po czym chytam pare kuaniów z tagami i rzucam je w pająka.

<%Ryuujin> Taise & Taira - Taira znajduje się przed nimi, jednakże zostaje pchnięta szybkim susem przez jednego

z nich. Zostaje, walcząc z Tairą. Po chwili nagle oczy mu się powoli zamykają. Chwilę później zamyka już

całkowicie. Upada ospały na ziemię.

<+Taise> <a lancuchy?>

<%Ryuujin> <Nie trafiły.>

<%Taira> Dobijam go ciosem w serce za pomocą kunaia i biegne dalej.

<+Taise> <inaczej - opisz polozenie wszystkich>

<+Taise> <znaczy ja jestem przed Taira i biegne za nimi nadal?>

<%Ryuujin> <Znaczy tak - jednego właśnie uziemiliście, a następni uciekają dalej korytarzem przed wami. Są tak z

kilkanaście metrów przed wami. A Taira znajduje się przed tobą - w końcu próbowała tamtych zablokować,

znajdując się przed nimi, co się jej nie udało.>

<+Taise> Tylko jeden? Dlaczego udalo mi sie tylko jednego? I dlaczego znow drze? Rzucam sie pedem za tamtymi

zwijajac lancuchy.

<%Ryuujin> Retsu - chwytasz kunaie, jakie ci pozostały, po czym instalujesz w nich wybuchowe kartki. Wszystkimi

rzucasz celnie w potwora. Zanim zdąża cię dosięgnąć, nagle następują wybuchy na jego ciele. Jest

zdezorientowany.

<%Ryuujin> <Z/w.>

<%Ryuujin> <Aha, no i Ookami leży na ziemi w miejscu, gdzie go uwolnił Taise. ;]>

<+Taise> <nie mowie, ze NAJPIERW szedlem do Aiko ;p>

<+Retsu-> gdy jest zdezorientwoany urzywam -Satetsu Ibarametaru i tworzę jeden spory kolec który ma przebić

potwora, jeśli mi sie uda to ruuszam za resztą najszybciej jak potrafie, takze przy pomocy shunshin no jutsu.

<%Ryuujin> Taise & Taira - biegniecie dalej w stronę tamtych. Jako że sekciarze nie biegną za szybko, to ich

powoli zaczynacie doganiać.

<+Retsu-> <ahas, nieźle>,

<+Retsu-> *więc jeśli zabije tego pająka to to ruszam dalej tak aby nic isę ookamiemu nie stało*

<%Taira> Znowu używam Shunshin, chcacsie znaleźć przed nimi, ale tym razem rzucam sie na nich, atakujac kijem.

<%Ryuujin> Retsu - tworzysz długie kolce sięgające spod ziemi, ale jeśli już, to albo kompletnie nie trafiają

pająka, albo tylko lekko go kaleczą. Stwór nadal jest zdezorientowany, więc masz szanse na ucieczkę.

<+Taise> Kiedy tylko siostra jest z przodu rzucam lancuch w nogi tego co niesie Aiko. Jak nie trafie, rzucam

drugim. Wyzwalam ostrza lancucha zaraz po opleceniu nog.

<+Taise> Jesli ten niosacy padnie za pierwszym razem, to drugim lancuchem odganiam innych od Aiko.

<%Ryuujin> Taira - udaje ci się po raz kolejny utorować drogę przeciwnikom. Jednakże kolejny związuje cię walką.

Unikając twoich ataków, nagle mówi: - Technika pajęczego spętania. - W twoją stronę leci niezłych rozmiarów

pajęczyna, która cię oplata przy ścianie.

<+Retsu-> Szybko urzywam shunshin no jutsu by znaleźć się przy ookamim, birę go na ramię i uciekam korytarzem za

reszta

<%Ryuujin> Taise - rzucasz łańcuchem w stronę gościa trzymającego Aiko, ale go nie trafiasz. Trafiasz za to

kolejnego z sekty.

<+Retsu-> <próbuje>

<%Taira> Koncentruję się nagle, kierując czakrę do dłoni. Zaciskam pięść. - Shiroi Tora... - mówię. Chyba tylko

tak przerwę pajęczynę...

<%Ryuujin> Retsu - znajdujesz się na miejscu, gdzie Taira i Taise walczą z przeciwnikami. Ten, co trzyma Aiko,

szybko ucieka.

<%Ryuujin> Tamten Konosuke się coraz bardziej oddala, trzymając Aiko, a wy wszyscy jesteście związani walką z

tymi dwoma.

<+Taise> Biegnac dalej przebijal unieruchomionemu serce kuaniem. Potem zwijam ten lancuch i rzucam sie na tego

pajeczego z zamiarem rozszarpania go na strzepy.

<+Taise> <lancuchami, znaczy sie>

<+Retsu-> *Odkąłdam w bepziecznej odległości ookamiego i szybko próbuję dobudzić, jeśli się nie uda to ruszam za

porywaczem księżniczki

<%Ryuujin> Taira - z twoich pięści wyrastają ostrza przypominające pazury tygrysa. W ten sposób rozszarpujesz

pajęczynę, tak aby móc się uwolnić.

<%Taira> Tak wiec rozszarpuję pajęczynę... Pieczętuję szybko kij w zwoju i ruszam za tym całym Konosuke, czy jak

mu tam...

<+Taise> - Biegnij dalej! Ja go zajme! - Krzycze do siostry a sam atakuje tamtego.

<%Ryuujin> Taise - ten, którego serce przebiłeś, próbował walczyć, ale był na tyle unieruchomiony, że z

powodzeniem przebiłeś mu serce.

<%Ryuujin> <Postaram się pisać jaśniej może...>

<+Taise> <aha, czyli ten pajeczak uciekl juz?>

<%Ryuujin> <Został ten od pajęczyny, a Konosuke ucieka.>

<%Ryuujin> Retsu - próbujesz zbudzić Ookamiego, ten jednak leży nieprzytomny.

<+Retsu-> <za którym staram się biec>

<%Ryuujin> Retsu & Taira - biegniecie za tamtym gościem.

<+Retsu-> Skoro nie udaje mi się go obudzić to szybko biegnę za Konosuke, próbując złapać go za noga piaskiem

<%Ryuujin> Taise - tobie został ten od pajęczyny. On unika twoich łańcuchów, a przy pewnym podskoku formuje

pieczęcie, mówiąc: - Katon, Goukakyuu no Jutsu!

<%Taira> Ja znowu próbuje patentu z blokowaniem drogi...

<%Ryuujin> Retsu & Taira - kiedy Retsu próbuje go unieruchomić, a Taira zablokować, Konosuke nagle przyśpiesza,

używając Shunshin no Jutsu. W końcu docieracie razem do kolejnego sporego pomieszczenia. Z niego jednak tym

razem już nie ma wyjścia.

<+Taise> Nie mam jak kontrowac takiej techniki. Szybko odskakuje. Prubuje uniknac oparzen. Potem nasaczam groty

lancuchow trucizna. Ta specjalna. I staram sie skryc pod Usubarashi no Jutsu, by moc atakowac z zaskoczenia.

<%Taira> Rozgladam sie, gdzie ten buc...

<+Retsu-> -Chyba koniec drogi.- móie do uciekiniera.- Tylko czy to nie pułapka?

<%Taira> <emm, sorki, naleciałosci po Karyi ^^">

<+Taise> < ;pp >

<%Ryuujin> Taise - udaje ci się odskoczyć od tego ognia, choć odrobinę cię oparzył. Później robisz to, co sobie

ustaliłeś. Technika jednak kompletnie ci nie wychodzi - masz wrażenie, że kolory na twoim ciele ci "migają".

Inaczej nie wyjaśnisz tego, że on cię widzi i stara się podbiec i rzuca w twoją stronę kilkoma shurikenami.

<+Retsu-> -Koniec podrózy, oddaj księżniczkę i odpuść!

<%Taira> - Retsu, strasznie ci na tej laluni zależy...

<%Taira> - Zakochałeś się?

<%Ryuujin> Retsu & Taira - widzicie Konosuke stawiającego w środku komnaty Aiko. Ta nadal jest nieprzytomna.

Wówczas mówi: - Ani mi się śni! Dopełnię swojego pragnienia! A ponieważ tu jesteście, to rytuał przyśpieszymy!

<+Retsu-> -Zakochałem sie...-móie z ironia i przekąsem.- Głupia,..mamy misje no nie. rteszta mnie nie obchodzi

<%Taira> - O w żytciu! Retsu, bierz lalunię! - a ja sie rzucam na Konosuke z pięściami...

<+Retsu-> Wysyłam szybko piasek by nie zranił dziewczyny, a potem rzucam w niego ostatnimi kunaiami

<+Taise> Shurikeny na mnie nie podzialaja. Nigdy nie dalem sie trafic shurikenem i nei zamierzam. Unikam i

odbijam tych, ktorych uniknac niesposob. Przerywam technike ukrycia. Zamiast tego tworze kilka Bunshin i wraz

z nimi atakuje. Tylko jednego klona trzymam w odwodzie. Zeby zwrocil uwage draba...

<%Ryuujin> Kiedy się sprzeczacie ze sobą, Konosuke myślą tworzy na podłodze jakieś malowidła wokół Aiko.

<%Taira> <hej, my juz atakujemy xD>

<%Ryuujin> <Już piszę. ;]>

<+Taise> <najpierw ja ;pp>

<%Taira> <to ja idę sie z Dantem pobwić ;p>

<%Ryuujin> Taira - kiedy chcesz uderzyć faceta pięścią, nagle ręka ci się od niego odbija. Czujesz ból. Facet ma

osłonę czy co?

<+Taise> <e? a ja? ;_;>

<%Taira> <dobra, nie idę ;p>

<+Taise> <Smokus trzymaj sie kolejki -.->

<%Ryuujin> <Trzymam, trzymam! Nie powiem czego, ale się trzymam...>

<%Taira> Znowu koncentruję czakrę w pięściach. Znowu wywołuję pazury. Czakra moze przerwać czakrę...

<%Ryuujin> Retsu - zostały ci tylko dwa kunaie. Rzucasz nimi w stronę przeciwnika, te jednak się od niego

odbijają. Zaś piasek ledwo może się dostać do Aiko.

<%Ryuujin> <Taise - z lekka się zagalopowałeś z opisem akcji... Ale OK. ;)>

<+Taise> <przeciez rownie dobrze mozesz napisac, ze mi sie nie udalo :/>

<%Ryuujin> <Ale napisałeś tak, że wychodzi na to, że ci się udało. ^_^' Ale ja się już nie kłócę.>

<+Taise> <i nie denerwuj mnie juz bardziej, Mart, bo mnie pominales calkowicie z kolejka>

<+Retsu-> -No nie, to juz przegięcie!- Przygladam się tym symbolom wokół nich i prubuję je zniszczyc bądź zmazać.

<%Ryuujin> Taise - shurikeny faktycznie nic ci nie robią, a do tego udaje ci się zrobić ze trzy klony. Ten drab

zaś faktycznie daje się nabrać, atakując klony zamiast oryginału.

<%Ryuujin> <Mówiłem, że odpisy będą pojawiały się dosyć powoli.>

<+Taise> <powoli nei znaczy 'wbrew przyjetej przez ciebie samego kolejnosci, nie?>

<%Ryuujin> <Nevermind...>

<+Taise> <wlasnie>

<%Ryuujin> Taira - starasz się zrobić swoją technikę, jednakże pazury wydają się tym razem dosyć słabe. Za słabe.

<%Ryuujin> Retsu - zniszczyć ci się nie udaje, zmazać choć część - i owszem. Już wtedy widzisz, że Konosuke

czuje się nieco gorzej.

<+Taise> Czekam az zajmie sie tym z tylu. Poniewaz atakowalem wraz z reszta klonow powinien sie nabrac. I kiedy

tak sie dzieje (jesli) rzucam ostrze jednego lancucha w jego serce. Potem drugie, jesli jedno nie trafia. A

nawet jesli nie trafie w serce w ogole, to trucizna powinna przyspieszyc koniec pojedynku.

<%Taira> Ja tam się nie zrażam. Wysyłam więcej czakry. I znowu atakuję gościa. Przeginał...

<+Retsu-> -Staram się zmazać jak najwięcej znakó by zwiększyc szanse tairy na przebicie osłony

<%Taira> <zw na chwilkę>

<%Ryuujin> Taise - rzucasz w gościa łańcuchem. Kiedy chce do ciebie dobiec, nagle dostaje bronią prosto w serce.

Wypluwa z siebie wówczas kilka kropel krwi, po czym bezwładnie upada na ziemię.

<+Taise> Wyszarpuje lancuch, dla bezpieczenstwa poprawiam z bliska kunaiem i biegne wglab korytarza. Moze nie

jest za pozno.

<%Ryuujin> Taira - znowu ci się nie udało. Z początku. Potem już tworzysz całkiem konkretne pazury. Osłona

Konosuke chyba słabnie.

<%Ryuujin> Retsu - jeszcze tylko jeden jest w miarę cały...

<+Retsu-> Prubuje zetrzec go nogą a potem staram się mu przebic serce włucznia uformowaną z żelaznego piasku

<+Retsu-> <próbuje>

<+Retsu-> <włócznia>

<+Taise> <juz sie tak nie wstydz ;p>

<%Ryuujin> Taise - biegniesz korytarzem w stronę, w którą zmierzali jeszcze wcześniej Retsu i Taira. Kiedy

docierasz na miejsce, to widzisz, że jednak aż tak za późno nie jest. Oboje sobie jakoś radzą.

<+Taise> Probuje pomoc. Atakiuje posylajac groty lancuchow w draba. Ale tak, by czasem nikt z przyjaciol nie

oberwal.

<%Ryuujin> Retsu - udaje ci się choć trochę zetrzeć znak, po czym rzucasz włócznią. Ta leci w stronę

przeciwnika...

<%Taira> - Dobra... Teraz dostaniesz! - i formuję pieczęcie. Taise chyba już wie, co ja zamierzam zrobic. -

Nenshou Hoshi! - Potem staram sie przebić osłone... To jest silniejsza technika, niz tamta...

<%Ryuujin> Taise - posyłasz łańcuchy, które lecą w stronę przeciwnika...

<+Retsu-> *kieruję nią przy pomocy zdolnosci*

<+Retsu-> *tak aby trafiła w serducho*

<+Taise> <papka z niego sie zrobi chyba ^^">

<+Retsu-> <a tu Shun wyskoczy i go zabije przed nami>

<+Taise> <to nie bylo smieszne :/>

* Disconnected

* Attempting to rejoin channel #sesja_rpg

* Rejoined channel #sesja_rpg

(?)

* Taira sets mode: +v SR

<+Taise> <...>

* SR is now known as Martius

* Ryuujin was kicked by Taira (Ryuujin)

<+Martius> <Neostrada mi nawaliła. ^_^'>

<+Martius> <Coś straciłem?>

<%Taira> <pisz>

<%Taira> <nic>

<+Martius> Taira - używasz tej techniki. Czujesz się wtedy bardziej zmęczona niż wcześniej, ale jakoś sobie

dajesz radę. Atakujesz wtedy przeciwnika. Po chwili zaś lecą w jego stronę łańcuch Taise i włócznia Retsu...

<+Martius> Ten moment trwał ledwie moment. Po nim widzicie nagle, jak grot łańcucha i włócznia przebiły serce

Konosuke. Ten aż posiniał.

* Taira sets mode: +h Martius

* Martius is now known as Ryuujin

<%Ryuujin> <Dzięki.>

<%Taira> Odwołuję technikę. Tak na wszelki wypadek, żeby czakry nie marnować...

<%Taira> <Żebyś nie płakał>

<%Ryuujin> Po chwili Konosuke, wypluwając "bułę" krwi, opada bezwładnie na ziemię.

<%Taira> <oczywiscie ta krew leci na mnie...>

<%Ryuujin> Wygląda na to, że wszystko wróciło do normy.

* +Taise ((?)) Quit (Ping timeout: 240 seconds)

<+Retsu-> Podchodze do księżniczki i birę ją na ramie. I pytam: Wszytsko dobrze(do reszty)

<%Ryuujin> <Moment, boromir zniknął.>

<%Taira> - Fuj... Jestem cała upaprana... Nie dopiorę sie... A tak przy okazji... Umówisz sie ze mną?

<+Retsu-> <pytasz trupa o takie rzeczy? ;-)>

<%Taira> <nie, ciebie ;p>

<+Retsu-> <to chyba bardziej zaskoczyło mnie niz pytanie do trupa >

<%Ryuujin> <Pytanie: kontynuujemy bez boromira? Bo coś nie wraca.>

<%Taira> <net mu pieprznął...>

<%Taira> <tak jakoś od wczoraj ma...>

<+Retsu-> Robie dziwną mine.- Chcesz się umówić ze mną? Powód?- Przygladam się tairze czy na pewno wszystko z

nia wporzadu i czy nie jest ranna

<%Ryuujin> <Tego to i ja się domyśliłem.>

<%Taira> - Tak, chcę. A czemu? Pewnie dlatego, że mozesz nie być takim sukin***** jak Hyuuga.

<%Ryuujin> Po chwili widzicie, jak Taise drży, a po chwili, zamykając oczy, opada bezwładnie na ziemię.

<%Taira> - Oniichan! - już jestem przy bracie, podtrzymujac go.

<%Ryuujin> Jest nieprzytomny.

* Taise ((?)) has joined #sesja_rpg

<%Taira> <o... ^^">

* Ryuujin sets mode: +v Taise

<+Taise> <cholerny net!>

<%Ryuujin> Taise jednak otwiera oczy powoli.

<+Taise> <pisac com ominal>

<+Retsu-> -Cholera.- Podchodze do rodzeństwa i móie.- Spokojnie taira. Zaraz zrobimy nosze.- Formuje chmurke z

żelaznego piasku i kłąde na niej Taisa

<+Taise> <Ka-eM...>

<%Ryuujin> <Włącz GG.>

<+Retsu-> <to chyba po chmurkach już ;-)>

<+Taise> <czekac>

<%Ryuujin> <Gotowi?>

<+Taise> - Co.. .co sie... <a ty Ka-eM, wiesz co ;> >

<+Retsu-> <tia>

<%Taira> - Oniichan, nie strasz mnie tak! - wołam i przytulam sie do brata.

<%Ryuujin> <Zniknąłeś nagle, nie sądziłem, że wrócisz, więc tak właśnie zrobiłem. :D>

<+Taise> < ;> a tez 'tak wlasnie zrobie ;> >

<+Taise> <bo na innych to sie czekalo ;> a wcale mnei tak dlugo nie nie bylo ;> >

<%Ryuujin> Po chwili waszą rozmowę przerywa poczucie pewnego trzęsienia ziemi. I faktycznie - pomieszczenie się

powoli zawala.

<+Taise> - Ja? Ale... co sie stalo? - Pytam patrzac na Taire i rozgladajac sie.

<%Ryuujin> <Trochę cię jednak nie było, więc postanowiłem nie czekać. ^_^' Ale sprawa jest już nieaktualna.>

<%Taira> - Nie ma czasu - podciagam braciszka do pionu. - Wiejemy! Retsu, bierz lalunię!

<+Retsu-> Podchodze do ookamiego i kładę go na chmurze a potem obok niego księżniczkę, po czym wracam do

rodzeństwa i pytam- Wszystko wporzadku Taise?

<%Taira> <Retsu... my zaraz zginiemy pod tymi gruzami...>

<%Ryuujin> <Ookami jest pewien dystans od was, w tamtym korytarzu. :D>

<+Retsu-> *Chmurka unosi się obok mnie*

<+Taise> - Nie wiem... - Troche mi jeszcze slabo. Nie wiem, czemu. Zwijam tylko lancuch - A poza tym nie odzywaj

sie do mnie! - Krzycze zaraz. Nie zapomnialem niczego.

<+Retsu-> -Rozumiem, dobrze że jesteś cały. To co ruszamyz powrotem?

<+Taise> Biegne ciagniety przez Taire.

<%Taira> - Własnie. Wiejemy, bo sie tu pogrzebiemy... - to brata za rękę i wieję stąd.

<%Ryuujin> Uciekacie razem. Po drodze też bierzecie ze sobą Ookamiego. W końcu znajdujecie się w pomieszczeniu,

w którym jeszcze znajduje się tamten wielki pająk. Korytarz za wami się zawala.

<+Retsu-> -Niech to,z apomniałem o tym pająku.

<+Taise> - Nie zabiles go?! - Pytam. Ja nei jestem chyba w stanie walczyc.

<+Retsu-> Wykonuję pieczęciei i mówię:-Satetsu Kaihou

<%Ryuujin> Jednakże nie musicie się nim aż tak przejmować. I to pomieszczenie się zawala, przez co głazy spadają

na tego pająka.

<+Retsu-> <no to wczas>

<%Ryuujin> <Pisać efekt techniki czy nie? :P>

<%Taira> No to w tym momencie ja biorę Ookamiego na plecy(po strażacku ;p), brata za rękę i znowu wiejemy...

<+Taise> <koncz zanim znow mnei wywali >

<+Retsu-> <opisać mozesz, i co zrobiłą od razu, w sumei te ioglice mogą nas chronić przed kaminiami>

<%Ryuujin> Retsu wytworzył las igieł. Niestety, jest on dość mały. Uciekacie dalej.

<%Ryuujin> Jesteście zmęczeni jak diabli, ale nie poddajecie się. Uciekacie dalej. W końcu podziemia zawalają

się odczuwalnie coraz mniej.

<+Retsu-> Dysze ciężko, tym razem jestem juz bardzo zmęczony, chyba przegiąłem z tymi tehcnikami, przeceniłem

swoje mozliwości

* Rowen|WH ((?)) has joined #sesja_rpg

* Looking up Rowen|WH user info...

* Rowen|WH ((?)) has left #sesja_rpg

<%Ryuujin> I faktycznie. W końcu dobiegacie poza labirynt, gdzie podziemia się już nie zawalają. Wejście do

labiryntu w tym momencie zostaje zasypane.

<%Ryuujin> Wówczas jednak czujecie się słabo. Bardzo słabo. Nie czujecie już prawie czakry. Po chwili obraz

zamazuje się przed wami. Tracicie powoli przytomność...

<+Taise> - Na powierzchnie... prosze... - Mowie jeszcze padajac pierwszy.

<+Retsu-> < o nie to znowu Shun załatwił nas swoję tehcniką>

<%Ryuujin> Zanim tracicie świadomość, słyszycie tylko głos mówiący: - Są tam! Pięć postaci! W tym księżniczka!...

<+Retsu-> -Pomoc, zawsze w dobrym momencie.- mrucze słabo.

<+Retsu-> <omdlenie>

<%Taira> - Rychło... - i padam.

<%Ryuujin> Śni się wam m. in. napis w pomieszczeniu, w którym walczyliście z Konosuke: "Tu byłem. Ojciec Shuna

Arachiego".

<%Taira> <zabije was, chłopaki xD>

<+Taise> <moglem dopisac - ja tez - Dopuji ;p>

<+Taise> <*DOuji>

<+Retsu-> <haha, albo juz nas zabił>

<%Ryuujin> Budzicie się w jakimś pomieszczeniu.

<%Taira> <dopisek: zabije was - Niji>

<%Ryuujin> Kiedy obraz staje się już ostry, widzicie, że tym pomieszczeniem jest szpital.

<+Taise> Od razu rozgladam sie za siostra - Neechan?

<%Ryuujin> Znajdujecie się wszyscy w jednym miejscu.

<%Taira> - Motyla noga... Czemu niebo jest takie... sterylne?

<+Taise> Natychmiast wstaje i podchodze do lozka Tairy. Niewazne jak sie czuje. Po prostu klekam przy jej lozku

i ja przytulam. Po prostu...

<+Retsu-> -Uaaah.- Przeciegam się i hihocze Cicho z dowcipu.

<%Ryuujin> Po chwili waszą rozmowę ucina wchodząca do środka pielęgniarka. Nosi ze sobą jakąś tacę z jedzeniem.

- Dzień dobry - mówi z uśmiechem. - Jak się czujecie?

<%Taira> - O... Oniichan...

<%Ryuujin> A czujecie się wcale nieźle.

<+Retsu-> -Ja mam swój prowiant...- zaczynam odruchowo. Po czym zauważam ze go nie mam.

<%Ryuujin> Aha, no i Ookami leży w tym samym pomieszczeniu, co wy.

<+Taise> Czuje jak lzy powoli zbieraja mi sie pod oczami. Nic nie mowie. Tylko drze lekko. Balem sie...

<%Ryuujin> - No dobrze, to nie będę przeszkadzać... Jeśli czujecie się dobrze, to się przygotujcie. Podobno

macie się spotkać wszyscy z daimyo Kraju Ognia.

<+Retsu-> -Wstaje i podchodze do ookamiego zeby sprawdzic czy z nim wszystko wporządku, a potem bytam: taise,

taira, wszystko wporządku?

<%Taira> - Skończmy to szybko - przytulam krótko brata, po czym sprawdzam,co mam na sobie. Słysząc głos Retsu,

pytam: - hej, Retsu, to jak z tą randką?

<%Ryuujin> Retsu - z Ookamim wszystko w porządku, nawet lekko kiwa głową.

<+Retsu-> <wow, kiwa głową, to musi byc wporzadku ;-)>

<+Taise> Nie odpowiadam. Teraz potrzeba mi tylko Tairy. Ale zaraz na pytanie o randke patrze na Taire - Jaka...

randka?

<%Ryuujin> - Ach tak, cały wasz ekwipunek leży w tym pomieszczeniu.

<%Taira> - Oniichan... Chyba się cos od życia należy, nie?

<+Retsu-> -Hę?- pytam jakby sobie coś przypomniał.- Ale ile Ty amsz lat taira?

<%Taira> - Kobiet sie o wiek nie pyta. A ile ty masz?

<+Retsu-> -Nie uważasz ze jestem dla Ciebie, noo za stary? 18

<+Taise> - A-ale... z nim?! - Pytam krzykiem. Zaraz jednak sie uspokajam. - Przepraszam... uhm... - Przytulam ja

jeszcze raz - Retsu. Pojdziesz z nia na randke. Slyszysz? Pojdziesz...

<%Taira> - Nie. Jesteś w sam raz. Dwa lata różnicy.

<%Ryuujin> - To ja może wyjdę... - uśmiecha się pielęgniarka, po czym faktycznie wychodzi.

<+Taise> - Ale jak wroci smutna... to... to ja cie... - Drze - Patrze na Retsu gniewnie. Chyba sie sam domysli,

co wtedy.

<+Retsu-> -hmm...nie rozumiem kobiet, dopiero co chcieliśmy się pozabijać, a Ty chciałaś mi osobiscie skopać

facjate? Coś sie zmieniło Taira?

<%Taira> - Tak. Zazdrosna sie zrobiłam, jak zobaczyłam, jak strasznie ci zależy na tej laluni.

<+Retsu-> Rozglądam się dziwnie po pokoju, czy to jest jakieś genjutsu?

<%Ryuujin> Nie. :D

<%Ryuujin> <Emotikonka potrzebna. :D>

<+Retsu-> -heh- robie się czedrwony, nigdy się z czymś takim nie spotkałem.- Dobrze. Omówimy to później. Teraz

do Hokage. Gotowi?

<%Ryuujin> <Do daimyo raczej. ;)>

<%Taira> - Raczej do daymio. Ja tak. A ty, oniichan?

<+Retsu-> <shit, do daymio>

<+Taise> Przytulam sie do Tairy - Zostawie was... samych... - Mowie majac juz pewne w tym doswiadczenie.

Wychodze.

<%Ryuujin> <OK, a teraz proszę nic nie pisać.>

<%Ryuujin> Pół godziny później...

<+Retsu-> <zaczynam się bać>

<+Retsu-> <o moją postać>

<+Taise> <xD>

<%Ryuujin> Znajdujecie się w siedzibie daimyo.

<%Ryuujin> <Coś mówiłem chyba. ^_^'>

<%Ryuujin> Aktualnie siedzi on na swoim "tronie" czy czymś podobnym i patrzy dosyć znudzony na was.

<%Taira> Ja sie patrzę na smoki na ścianach...

<%Ryuujin> Nadal robią wrażenie.

<+Taise> Od razu mowie - Taira miala dostac smoka

<%Ryuujin> - Tak, tak, pamiętam...

<+Retsu-> -Ja też.- Uśmiecham się na wspomnienie kłutni w pałacu.

<%Ryuujin> - Wiecie co? Nie mam teraz nastroju na wygłaszanie przemów. Utnę więc krótkim: dobrze się spisaliście.

<+Taise> Usmiecham sie - Jak bliznieki Hakkyou sa razem to nic nie jest trudne, nie, Taira?

<%Taira> - No pewnie!

<%Ryuujin> - Tak, tak... Jestem obecnie w kiepskim nastroju, więc może załatwmy to szybko...

<+Taise> Nagle wszystko wrocilo do normy. Az chwycilem dlon siostrzyczki i zasmialem sie do niej mruzac oczy.

<+Retsu-> -racja, nam też się śpieszy do domu.

<%Taira> - A czemu, jeśli można wiedzieć?

<+Taise> - Bo sie pan mlody dupkiem okazal... przepraszam.

<%Ryuujin> - Nie chce mi się mówić, ale jednak się przymuszę. Okazuje się, że nie dość, że nie mamy pana młodego

dla mojej córki, to jeszcze okazuje się, że będzie ona... - Łzy mu się pojawiają w oczach. W małych ilościach,

ale jednak.

<%Taira> - W ciąży?! Przepraszam...

<+Retsu-> Siedzę cicho, lepiej nie przerywać

<%Ryuujin> - ...kaleką.

<+Taise> Patrze wewolo na Taire i mniej wesolo na Retsu. Znow cos sie zaczyna... oby nie skonczylo sie, jak

poprzednie. Wzdycha cicho. Chyba tylko mi przyjdzie do konca zycia samotnym byc...

<+Retsu-> -Pfffff-Wypusciłem ze śmiechem powietrze. Oni są nie do zdarcia.

<+Retsu-> -jak to kaleką?

<%Ryuujin> - Tutaj nie ma się z czego śmiać! - unosi się daimyo.

<%Taira> - Ale z tym sie da życ. Ja też jestem kaleką na pewien sposób...

<%Ryuujin> - Przepraszam... Okazuje się, że po prostu ma bezwładne nogi - nie będzie mogła chodzić.

<%Taira> - To sie da wyleczyć...

<+Taise> - Tsunade-obaasan cos na to poradzi na pewno!

<%Taira> - Własnie!

<%Ryuujin> - Tsunade powiedziała, że oddział medyczny zrobi, co tylko się da, aby ją przywrócić do normalnego

stanu. Ale ja w to nie wierzę...

<+Taise> - Eee, tam! Zabierzemy ja do Tsunade-obaasan i po klopocie!

<+Retsu-> -Powinieneś mieć wiecej nadzieje w s ercu.

<%Ryuujin> - Oby.

<+Retsu-> -Na pewno będzie dobrze. jestem tylko ciekaw co spowodowało tą chorobę.

<+Retsu-> -Tudziez przypadłosć.

<%Taira> - Własnie!Jak mi uregulowała przepływ czakry, co było chyba niewykonalne, to lalunia będzie mogła

chodzić!

<%Ryuujin> - Ta... Taira. Zwróć się do jednego z asystentów, to ci wykonają kopię smoka na ścianie.

<+Taise> - Uhm! Mozemy ja zabrac ze soba do Konoha! Jacystam medyczni ninja sobie nie poradza, ale

Tsunade-obaasan na pewno!

<%Taira> - Hai! Gdzie ich znajdę?

<%Ryuujin> - Niedaleko. Służba jest zawsze tam, gdzie być powinna. To się nie zdarza często.

<+Taise> Sam nie wiem, dlaczego to wszystko mowie. Moze sam sie robie zazdrosny?

<%Taira> - To ja pójdę może... - i szukam jakiegos asystenta, żeby mi tą kopie wykonał...

<%Ryuujin> - W każdym razie idźcie już. Nagrodę dla was wyślę do Tsunade.

<+Retsu-> Rozglądam się po pomiesczeniu, ta rozmowa niepotrzebnie się przedłuza. Bierzemy ze sobą lalunie, tzn

królewnę i do Konoha

<+Taise> - To nie mamy jej brac? - Dopytuje jeszcze.

<%Ryuujin> - Weźcie. Może faktycznie Tsunade coś jej pomoże.

<+Taise> - Haaai! - Mowie - To ja ja wezme! A ty, Retsu masz sie kim zajac... i pamietaj, co mowilem...

<+Retsu-> *łatwo się z nia rozstaje, hehe, ale utrapienie*

<%Ryuujin> - Znajdźcie też Rikę, jeśli będziecie mogli.

<+Retsu-> <móiłem o królewnie>

<%Ryuujin> Taira - w końcu nachodzisz na jednego ze służby. Pyta: - W czymś pomóc?

<%Taira> - Taaak... Możesz mi wporzdzic dokładny rysunek jednego z tych smoków? - i wręczam mu zwój.

<%Taira> *sporządzić

<+Taise> Pytam najpierw staruszka o miejsce, gdzie jest ksiezniczka i ide tam.

<+Retsu-> -Yyy, więc moze juz ruszajmy. Tylko znajdźmy reszte i w drogę.

<%Ryuujin> - Proszę bardzo - mówi, po czym idzie do jednego z tych malowideł.

<%Ryuujin> <OK, teraz też nic nie piszcie. ;]>

<%Ryuujin> Następnego dnia...

<%Ryuujin> Znajdujecie się aktualnie wszyscy czworo w gabinecie Hokage. Aiko odstawiliście do szpitala Konoha, a

Taira trzyma zwój z dokładnie narysowanym smokiem.

<%Ryuujin> Tsunade idzie w tę i we w tę, patrząc na was. Mówi: - No, to opowiedzcie mi wszystko na temat tej

misji.

<%Ryuujin> <Możecie pisać.>

<+Retsu-> -Może bliżniaki powiedzą. ja tam oratorem nie ejstem.

<%Taira> To w tym momencie ja mówię Tsunade wszystko i nie pozwalam sobie przerwać.

<+Taise> Szczerze zeby - Wszystko rozpie... zniszczone i zadanie wykonane, Tsunade-obaasan!

<%Ryuujin> Hokage kiwa głową na wszystko.

<+Taise> - Tsunade-obaasan, a co bedzie z ksiezniczka?

<%Ryuujin> - Dobrze... Księżniczką Aiko zajmę się niedługo, bo z tego, co widzę, sprawa jest bardzo poważna.

<%Ryuujin> - Jeśli zaś chodzi o misję... No, dobra robota, tak to ujmę.

<+Retsu-> -I co jej się stało? bo ot tak to paraliżu nie dostała,

<%Ryuujin> - Jeszcze nie wiem... Musiałbym ją zbadać, a tym chcę się zająć po waszym raporcie.

<+Taise> Szczerze zeby ponownie - Przeciez my z neechan nigdy nie schrzanilismy misji - Zaraz jednek usmiech mi

znika - A mozna jakos pomoc?

<%Ryuujin> - Nie, powinnam sobie poradzić. A do pomocy mam zawsze oddział medyczny.

<+Taise> - A bedzie mozna ja odwiedzic po zabiegu? - Pytam jeszcze i juz siedze cicho.

<%Ryuujin> - Myślę, że tak.

<%Taira> Udaje, ze tego nie słyszę.

<+Retsu-> Spoglądam na tasia- czyzby się zakochał?

<+Taise> Patrze na Retsu - Co? - Pytam.

<%Taira> - Ty siedź cicho. Sam się czerwony zrobiłes, kiedy ci zaproponowałam randkę.

<%Ryuujin> - W każdym razie naprawdę natrafiliście na sektę Shinigami? Była podobno jedną z bardziej

poszukiwanych grup wśród Pięciu Krajów Shinobi.

<%Taira> - Taaaaak, trafiliśmy na nią!

<+Taise> - Ran... eeeeej, noooo... przeciez ja z nia nic nie ten... no... no przeciez ja nie...

<+Retsu-> -Yy, no ten..- Robie buraka i siedze cicho.- kobieta mnie ucisza, niemozliwe- myśle

<%Ryuujin> - Wy dla odmiany moglibyście siedzieć cicho.

<+Taise> Ja tez sie czerwienie. Tylko kobiety w tym pokoju maja normalne twarze.

<%Taira> - Ależ Tsunade-obaasan, przecież w tym cały nasz urok! - szczerzę ząbki.

<%Ryuujin> - Taaa, dosyć ciężka przeszkoda. Ale sobie poradziliście na pewno, jak widzę.

<+Taise> - Uhm! Dla mnie i neechan nie ma przeszkod niemozliwych, nie, neechan?

<%Taira> - No pewnie!\

<%Ryuujin> - Dobra. W każdym bądź razie nagroda dla was będzie się znajdować w waszych domach. Jeśli nie macie

nic więcej do powiedzenia, to żegnam.

<+Retsu-> Lekko się kłaniam.- Dowiedzenia Tsunade-sama

<%Taira> - No to pa pa, Tsunade-obaasan!

<+Taise> - Uhm. To ja pozniej przyjde zobaczyc, co z ksiezniczka, Tsunade-obaasan! Pa-pa!

* wiesniak ((?)) has joined #sesja_rpg

* Karczmarz sets mode: +o wieśniak

<%Ryuujin> Wychodzicie z gabinetu. Potem za drzwiami słyszycie tylko głos Tsunade: - A jednak im się udało...

Sam chyba przyznasz, Ookami?

<+Taise> - Neechan! Chodzmy wszyscy na wieeeelkie lody!

<%Taira> - Taaak! Czekoladowe!

<+Taise> - A ja kokosowe! Tylko kto placi? - Pytam. Patrze na Retsu. Usmiecham sie.

<+Retsu-> -Cholera.

<+Taise> Lapie jedna reke Retsu i czekam na siostre.

<+Retsu-> -Dobra, ale nie przesadzajcie z wielkoscią porcji.

<%Taira> Uśmiechamsie słodko do Retsu. I tak ludzie pomyśla, ze on jest z dwiema dziewczynami.

<+Retsu-> Dreszcz na plecach...Dziwne uczucie, troche strszne

<+Retsu-> Też się uśmiecham- No to chodźmy.

<+Taise> - Nooo! Lap go neechan i idziemy, bo jeszcze ucieknie!

<+Taise> Smieje sie

<%Taira> - Juz łapię! - i chwytam Retsu za drugą rękę. - To idziemy!

<%Ryuujin> Wówczas rozeszliście w swoje strony, zapominając o wszelkich troskach związanych z tamtą misją. No,

może poza Aiko, ale przy takiej osobie jak Tsunade nie ma się o co martwić.

<+Taise> - Ja biore poczworne!

<+Retsu-> -no niewiele brakło i bym uciekł- myśle.

<%Taira> - Ja potrójne. Od dzisiaj ograniczam.

<%Ryuujin> I w ten oto prosty sposób para bliźniaków orżnęła do czysta budżet Retsu. Bankrut jednak ponoć też

może żyć...

<+Taise> - Bo masz dla kogo - Mowie wytykajac jezyk.

<%Taira> <no bez przesady... to tylko potrójne były...>

<%Taira> <a co z nagrodą za misje? ;p>

<+Retsu-> -Poszła na lody, i te późniejsze zachianki pary bliźników

<+Retsu-> <>

<%Ryuujin> Dzień jest słoneczny. Wszyscy się bawicie świetnie. A do tego ludzie się podśmiewywali, gdy Retsu

chodził z dwoma dziewczętami...

<%Ryuujin> KONIEC!

No, koniec był szczęśliwy (bo to koniec :D). A oto, co o tej sesji myślą gracze.

Silmaril ? ?dobrze to dziś wyszło, jak się nie zabijaliśmy / (?) podobała mi się / szkoda ze ostatnia?.

Siri ? ?Retsu sie zakochał! xD / (?) no, nawet nieźle / (?) tylko pewien czas co chwilkę grałam w DMC4 ;p / (?) i jeszcze jedno / (?) nienawidzę zawalajacych się korytarzy! / (?) to jest nudne! / (?) a teraz... / Retsu się zakochał! :D?.

boromir_blitz ? ?Smokus i widzisz? / widzisz, jak niewiele potrzeba? / (?) dobra [sesja] / (?) poza dwoma, moze trzemam momentami byla bardz dobra / (?) szkoda, szkoda, ze ostatnia ;p?.

A co ja sądzę o tej sesji? No cóż, zacznijmy od tego, że w dyskusjach rzuciłem hasło: ?musicie ze mną współpracować?. I co? Ku mojemu zdziwieniu gracze się posłuchali. Obyło się bez flame?u (przynajmniej nie w szkodliwych ilościach), a sesja poza paroma momentami i sprzeczkami była naprawdę udana. Uplasowałbym ją na II bądź III miejscu najbardziej udanych sesji Naruto online, i to nawet pomimo tego, że Bici się nie pojawił? Aha, no i został pobity nowy rekord długości na moich sesjach. Okazuje się, że ta trwała ok. 4 godziny i 15 minut. Nigdy wcześniej moje sesje nie były tak długie. A to chyba dobry znak. Słowem, gra dobra była. Dobra, bo ostatnia. :D

Kolejna sesja? Kolejna sesja? No cóż, po zakończeniu drugiej edycji nawet nie myślę nad zrobieniem trzeciej. Powodem tego jest fakt, że chcę uniknąć błędu, jaki popełniłem na drugiej. To znaczy: chciałem prowadzić dla obu grup, ale to się fatalnie odbiło na moich chęciach. No i gdybym w końcu karty dostał (a niektórzy pewnie znowu przysłaliby pod koniec terminu albo po nim?), a do najbliższej sesji dzieliłoby już kilka dni, to by się nagle okazało, że? nie mam pomysłu na fabułę. Do tego nie chciałoby mi się myśleć nad jego dopieszczaniem. Słowem, nie chcę, żeby to się powtórzyło.

Ale nie wszystko jeszcze stracone (???). Następna sesja odbędzie się dla grupy drugiej. Jest jednak drobny problem ? dopiero za niecałe dwa tygodnie? Dokładnie to prawdopodobnie 11 października (sobota) o godz. 17:00. Tak więc czekajcie cierpliwie. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest to zapis trzeciej i ostatniej sesji z serii ŻAL ONLINE, która odbyła się 2008-10-03 i trwała nieco ponad 2h. Jeśli mam być szczery, to jestem z siebie dumny, bo jak na debiut w mistrzowaniu, to wyszło mi naprawdę coś, no ale miałem dobrych nauczycieli <macha do P_aula, Boromira i Martyny>. Tak czy owak, to walnąłem onlajnowego hattricka ^^

Bohaterami dzisiejszego Żalu Online byli:

Mistrz Gofruch w roli Pilota_Serwisu

Siri w roli Kailindy

Boromir_blitz w roli Elwina

Knight Martius w roli Kardasa

Silmaril w roli Parsifala

MIłej zabawy:

<Pilot_serwisu> uroczyście otwieram ŻAL ONLINE 3 - ZEMSTĘ GOFRA

<Pilot_serwisu> Jest noc, wszyscy śpicie w jaskini, na czatach stoi Eser.

<Elwin> <i Shady>

<Pilot_serwisu> I Shady.

<Pilot_serwisu> Parsifal - Śpisz jak kamień, lecz nagle zaczyna Ci się coś śnić...

<Parsifal> <naga kalindia,aaaa koszmar!!>

<Elwin> <gorszy bylby Eser...>

<Pilot_serwisu> To... Nie wiesz kto to, ale czujesz bijącą od niego świętą aurę.

<Parsifal> <albo dwie nagie Kalindy>

<Pilot_serwisu> - Parsifalu! Jam jest twój Pan, wielki Ojciec!

<Kailinda> <albo Kardas...>

<Kagex> </me ginie od kreatywnosci Gofra>

<Pilot_serwisu> <za wyzywanie są osty sesyjne>

<Parsifal> <nagi xxx>

<Pilot_serwisu> <nie przeginaj...>

<Parsifal> <ok, juz się uspokajam>

<Pilot_serwisu> - Gdy tylko się obudzisz, wyruszysz do zakonu, twoi bracia cię potrzebują. Będę nad tobą czuwał, jedź w pokoju.

<Pilot_serwisu> Tak sen się skończył.

<Pilot_serwisu> Parsifal - Do świtu zostało jakieś minut, obudziłeś się i doskonale pamiętałeś swój sen.

<Pilot_serwisu> Widzisz, że wszyscy, poza Eserem i Shady'm(?) śpią.

<Parsifal> -Brrr...-Mrucze pod nosem ale tu zimno.- I ten dziwny sen, moze mi czegoś wczoraj do jedzenia dorzucili? Nie, to na pewno znak od Pana!

<Elwin> <Shady nie posiada plci ;p>

<Pilot_serwisu> <ok>

<Parsifal> -Trzeba mi wracać do zakonu! Hmm..ale mozę jeszcze wyjożystam to że śpią i założe im gacie cnoty! Zbożny to cel, ale tak bez zgody ich, to chyba niezgodne z boskimi nakazmi

<Pilot_serwisu> - Nie krzycz tak, tu ludzie śpią. - Rzekł Eser.

<Parsifal> *podchodze do Elwina i mówię*-Wyjeżdżam, wracam do zakonu, przykro mi ze musze was opuścić.

<Parsifal> -A właśnie, nie chcesz mozę na odchodnym jednej pary gaci?

<Elwin> <budze sie?>

<Pilot_serwisu> <nie>

<Parsifal> *próbuje go dobudzić i powtarzam moje słowa*

<Pilot_serwisu> Elwin, budzisz się.

<Elwin> - Co? Czego chce? Ktora godzina w ogole?

<Kailinda> Śpię sobie słodziutko i niewinnie...

<Pilot_serwisu> - Paladynowi coś odbija - Wtrącił Eser.

<Elwin> - Czemu mnei to nie dziwi. Tylko ty jestes gorszy - odszczekuje i patrze na rycerza - Shady. Jesli on cos zrobi dziwnego, smaz. Jasne?

<Pilot_serwisu> - Z całym szacunkiem panie magu, ale to małe coś może mi co najwyżej mięso podgrzać.

<Elwin> - Mowilem do blaszki, kretynie...

<Elwin> Zly jestem, jak sie mnei budzi bez celu.

<Pilot_serwisu> Podczas kłótni Elwina i Esera, Sir Parsifal wymknął się, dosiadł konia i ruszył do zakonu.

<Kardas> <Coś straciłem?>

<Pilot_serwisu> <nie, nic dla ciebie waznego>

<Kardas> <A, to OK.

<Kardas> <Cholerna Neostrada...>

<Pilot_serwisu> Zaczyna świtać, Eser budzi resztę śpiących towarzyszy, barman krząta się przy ognisku i coś pichci.

<Kailinda> - Spadaj... - mruczę półprzytomna, czujac, że jakaś cholera przerywa mi piekny sen...

<Kardas> - Hm?... - mówię półprzytomny. - To już poranek?

<Elwin> - Spiaca krolewno, wstajemy - mowie z przekasem i siadam przy ognisku - co na sniadanie?

<Pilot_serwisu> Kailinda: - W nocy inaczej mówiłaś kochana. - rzekł Eser.

<Kardas> - Dobra... - wstaję leniwie i siadam niedaleko Elwina przy ognisku.

<Kailinda> - Aaaa, weźcie go, spaaać... - mówie nadal niezbyt przytomnie.

<Pilot_serwisu> - Naleśniki! - Zakrzyknął wesoło barman.

<Pilot_serwisu> Eser wychodzi z jaskini i po chwili wraca z kubkiem wody, który wylewa na twarz Kailindy.

<Kardas> - Naleśniki? Heh, niezły gust! - komplementuję.

<Kailinda> - O ra... AAAAAAAAA! - pisk mi się wyrwał, kiedy poczułam lodowata wodę na twarzy. - Cholera jasna, a delikatniej się nie dało?!

<Elwin> - Wole Gofry... - nazekam, po czym mowie do Kailindy - Wstawaj, bo cie jeszcze Eser pocaluje

<Kailinda> Oczywiscie juz sobie nie pośpię i tylko wycieram twarz z wody.

<Kardas> - Gofry też dobre, ale co się ma, to się lubi.

<Pilot_serwisu> - Myślałem o czymś poważniejszym. - Powiedział Eser i tajemniczo się uśmiechnął.

<Kailinda> - O czym?

<Elwin> - Ale my ci zawadzamy

<Pilot_serwisu> - Nie o tym.

<Kailinda> - Znaczy nie chciałeś mnie obudzic pocałunkiem? Łeee...

<Elwin> - I tak nei wierze - mowie kradnac nalesnika

<Pilot_serwisu> - Chodźcie i jedzcie, póki gorące.

<Kardas> No to jem, bo co innego mi pozostało?

<Pilot_serwisu> - Chciałem Cię wziąć na mojego konia i wieźć dalej, ale woda wystarczyła.

<Kardas> Oczywiście staram się niezbyt łapczywie.

<Elwin> - KAilindo ja cie moge pocalowac. Z jezyczkiem - mowie smiejac sie do dziewczyny

<Kailinda> Nie pozostaje mi nic innego, jak zjeść parę naleśników.

<Kardas> - Nie opowiadaj horrorów, proszę ja cię...

<Kardas> - Bez obrazy - mówię do dziewczyny.

<Pilot_serwisu> Wszyscy szamią naleśniki, poza barmanem, który karmi i poi konie.

<Pilot_serwisu> <OMG! MART! CO TY ROBISZ?!>

<Kardas> <Co się dzieje?>

<Pilot_serwisu> <akademia Naruto na Sesji RPG? o.O to przynajmniej straszne!>

<Elwin> <Gofr ty pisz, a nie czytasz forum!!!>

<Kardas> <Wiesz... Prywatnie o tym pogadajmy. Prowadź dalej. ;]>

<Pilot_serwisu> Wszyscy: - Mamy jakieś 4h drogi i dotrzemy do najbliższej wioski, tam dowiemy się gdzie mamy dalej iść.. Przynajmniej taką mam nadzieję - Rzekł barman.

<Pilot_serwisu> <chciałem wam dać spokojnie zjeść i porozmawiać, ale nie to nie, bez łaski>

<Kardas> - No, to dobrze - uśmiecham się wymuszenie, po czym idę do swojego konia.

<Elwin> - Mhm - Nic wiecej nei mowie.

<Kardas> Oczywiście sprawdzam, czy cały sprzęt mam ze sobą.

<Pilot_serwisu> Gdy wszyscy zjedli, barman zawinął trochę naleśników na drogę, pozbierał wszystkie wasze rzeczy i ruszyliście.

<Pilot_serwisu> Kardas - Wszystko jest na swoim miejscu.

<Pilot_serwisu> <zmień nick>

<Kardas> <Sorry, zapomniałem.>

<Kailinda> No to w sumie moge sie zdrzemnąć... A tak przy okazji, to komu robię za pasażera?

<Pilot_serwisu> Macie jednego konia za mało, więc Eser zaproponował Kailindzie przejażdżkę na swoim koniu.

<Pilot_serwisu> <nawet się nie zdążyłem zaopatrzyć, bo z kościoła szybko do kompa ruszyłem, nawet glanów nie zdjąłem =<>

<Pilot_serwisu> - Jedziesz ze mną?

<Kailinda> - Skoro nikt inny nie chce... - no to się z nim zabieram...

<Pilot_serwisu> Eser odsunął się trochę do tyłu i zrobił Ci miejscę.

<Kailinda> No to wsiadam i mozemy jechać.

<Pilot_serwisu> Ruszyliście w drogę, jechaliście powoli po bezdrożach.

<Kardas> Nucę sobie tak przy okazji. Po cichu.

<Pilot_serwisu> - Nie katuj nas, błagam - zajęczał Eser. - Tego się nei da słuchać.

<Kardas> - Ej, to po cichu było. Ale dobrze... - po czym oglądam krajobrazy.

<Elwin> - Shady usiadz panu na ramieniu i ugryz, jesli zafalszuje - Mowie z usmiechem.

<Kardas> - A idź! - mówię przejaskrawionym tonem, aby zaakcentować, że to ironia.

<Pilot_serwisu> Po jakichś 20 minutach dojechaliście do drogi, która ku waszemu zaskoczeniu była odśnieżona.

<Pilot_serwisu> Przyśpieszyliście trochę.

<Kardas> - Wiecie co? Chętnie bym się czegoś napił...

<Pilot_serwisu> - Mam sok pomarańczowy - zaproponował barman.

<Elwin> - A pij. Ale pamietaj ze ci sie skonczy za to z Kielichem... - zaczynam znow przekonywanie...

<Kardas> - O, poprosiłbym! - mówię do barmana.

<Kailinda> Zaczynam przysypiać...

<Pilot_serwisu> Nagle przed koniem, na którym jechał Eser z Kailindą, wyskoczył postawny facet w futerku na kroczu i ramionach, w rękach trzymał wielki topór.

<Pilot_serwisu> - Stać! - Zakrzyknął.

<Kardas> Zatrzymuję się. - Słucham?

<Elwin> - Czlowieku zamknij jadaczke! Smoka mi straszysz! - krzycze

<Kailinda> Po omacku szukam sztyletu.

<Pilot_serwisu> - Że co proszę?! - Spojrzał oburzony facet na Elwina. - Kultury cię matka nie uczyła?!

<Kardas> - Dobra, inaczej. Powiedz może, o co ci chodzi, albo chociaż daj nam przejechać. Śpieszy się nam trochę!

<Elwin> Staje w strzemionach - To ja tu jestem arystokrata, nie ty! Ale skoro mialo sie za matke orczyce, to czego mozna sie spodziewac. Cholera i ubierz cos na siebie!

<Kailinda> - Jenyyyy! Czego znowu i co zawala drogę?

<Pilot_serwisu> Mężczyzna gwizdnął na palcach i po chwili z lasu wyskoczyło jeszcze 7 innych facetów.

<Kardas> - O kur...

<Kailinda> - Już mam się budzic na dobre?

<Elwin> - Myslicie ze sie was przestrasze?! Mamy prawo podrozowac po tym trakcie! Spadac!

<Pilot_serwisu> - Grubo się mylisz kurduplu.

<Kardas> - Załatwmy to spokojnie, dobra? Mnie się nie widzi podróżowanie z kolejnymi kłopotami, kurna mać!

<Pilot_serwisu> Rzekł facet i sięgnął ręką do tyłu, wyjął jakiś złotawy kawałek metalu.

<Elwin> - Ku... - Moje oczy blyszcza ogniem - Przegiales trollu... - mowie i posylam ognista strzeale pod jego nogi - Pojedynek!

<Kardas> - A to co...?

<Kailinda> Już mogę rzucać sztyletem?

<Pilot_serwisu> Na mężczyźnie nie zrobiło to wrażenia, rzucił w ciebie Elwinie tym złotym czymś.

<Pilot_serwisu> Okazało się to odznaką.

<Elwin> Lapie to cos.

<Kardas> - Co to ma być?

<Elwin> - Zloto cie teraz nie uratuje, barbarzynco!

<Pilot_serwisu> - Jesteśmy ze straży granicznej, a wy właśnie wkroczyliście do królestwa Wschodu.

<Elwin> - Chyba, ze masz wiecej...

<Kardas> - To trza było od razu, a nie! - mówię z lekka zirytowany.

<Pilot_serwisu> - Za obrazę urzędnika państwowego grożą Ci poważne tarapaty cwaniaku.

<Kardas> - Ale dobra... Spokój się, spokój... Możemy tędy przejechać?

<Elwin> - Za obraze Maga Kregu Zywiolow gorzi stryczek poprzedzony lamaniem goleni!

<Pilot_serwisu> - A co to panowie pierwszy raz w tych stronach?

<Kailinda> - Panowie...? Czuję się gorsza.

<Pilot_serwisu> - Groźba?! To Ci nie ujdzie płazem skarlały wypierdku!

<Kardas> - A na to nie wygląda? Oczywiście, że pierwszy.

<Elwin> - OStrzezenie! I sam zaczales, pieprzony urzedasie!

<Pilot_serwisu> - Nie przypominam sobie, żebym powiedział coś niestosownego dziecko.

<Kardas> - A ty, Elwinie, uspokój się na moment, nawet jeśli ci to razi dumę. Ja jestem głupi, ale nie idiota, a co za tym idzie, wolałbym to załatwić pokojowo. Stoi?

<Kailinda> - I to mówi ktoś, kto jak się upije rozwala wszystko wokół...

<Elwin> - Jestem starszy od ciebie, kretynie. Poza tym powiedziales o konsekwencjach obrazy jednego z was. Ja zrobilem to samo. Glupol... - to ostatnie dodaje ciszej

<Kardas> Ignoruję uwagę Kailindy.

<Elwin> Krzyrzuje ramiona obrazony.

<Elwin> I patrze w bok.

<Kardas> Zrezygnowany odwracam się w stronę straży i mówię w miarę spokojnie: - A co się dzieje w tych stronach, powiedzcie mi?

<Pilot_serwisu> - Spokojnie karzełku, zapłacicie mandat za obrazę urzędnika, dewastacje drogi i... I jescze dla mnie coś ekstra i możecie jechać.

<Elwin> Moje oczy znow blysnely - Cos ekstra... spopielenie, czy dezintegracje?

<Pilot_serwisu> - Nic takiego, takie przepisy.

<Pilot_serwisu> - Radzę uważać karzełku, cena rośnie z każdą chwilą.

<Kardas> - Powiedz najpierw, co się dzieje w tych stronach takiego, że tak źle reagujecie na cudzoziemców.

<Pilot_serwisu> - A ja nie mam zamiaru za to płacić - wtrącił barman.

<Elwin> - Pocaluj mojego kucyka pod ogon. Wyzwalem cie juz na pojedynek. Odmawiasz, barbarzynco?

<Pilot_serwisu> - Po pierwsze nie barbarzyńco, jestem wykwalifikowanym urzędnikiem państwowym!

<Kardas> "K****...".

<Elwin> - ale wygladasz, jak zykly dzikus.

<Elwin> - Imiz tez jest wazny do diaska!

<Kailinda> - Rany kopane! Czemu do jasnego diabła stoimy?! - no i juz sie zdenerwowałam...

<Kardas> - Wiecie co? Tak to nigdy w życiu do niczego nie dojdziemy. Pojadę okrężną drogą.

<Kardas> <A jest jakaś?>

<Pilot_serwisu> - Nie ma innego przejścia, ten las jest rezerwatem, nie wolno wam do niego wjechać, a innej drogi nie ma.

<Kardas> - Można powiedzieć, dlaczego nie wolno?

<Pilot_serwisu> - Bo jest to rezerwat dzikiej przyrody, a po takim kurduplu jak ten tutaj, to się można wszystkiego spodziewać.

<Elwin> - Sluchaj mnie, czlowieku. Guzik mnie to wszystko obchodzi. Nie przyjmujac wyzwania sprawiles, ze nie wisimy ci juz NIC. A zatem, usun sie z drogi.

<Kailinda> - A w ogóle, to gdzie my jesteśmy?

<Pilot_serwisu> - Według naszego prawa, winny jesteś mi już 1000 sztuk złota.

<Kardas> - Jeszcze zanim zaczęliście się obrażać nawzajem, też coś byłeś przeciw. Ja chcę wiedzieć.

<Pilot_serwisu> <zadajesdz trudne pytanai Siri>

<Elwin> - Wedlug mojego prawa powinienem cie zamknac w wiezy...

<Elwin> - Ale znaj ma laske istoto prymitywna. I spadaj, albo zrobie z toba co trzeba.

<Pilot_serwisu> - Dobra panowie, obniże wam do 750, płacicie i jedziemy w swoje strony.

<Elwin> - Poza tym mamy diw kobiety w druzynie, idioto!

<Elwin> <*dwie>

<Elwin> Glaszcze Shady.

<Pilot_serwisu> - Jesteś kobietą Elwinie? - Wtrąca Eser.

<Elwin> - Chcesz sie przekonac? - Odgryzam sie

<Kardas> - Ech... Nie ma innego wyjścia chyba... Panie karczmarzu, da radę to spłacić?

<Pilot_serwisu> Nagle usłyszeliście zza siebie strzasny wrzask - RAAAATUNKUUUUUUUU! NA POOOOMOOOOOOC!

<Kardas> Odwracam się nagle twarzą w stronę źródła krzyku.

<Elwin> - Czego znowuuuuu... - odwracam sie

<Pilot_serwisu> Widzicie dość daleko wykolejony wóz i grupkę ludzi.

<Pilot_serwisu> 'Barbarzyńcy' stoją i nic nie robią.

<Kardas> Galopuję w tę stronę, aby poznać szczegóły.

<Elwin> <ilu ich jest?>

<Elwin> <wygladaja na zbrojnych?>

<Pilot_serwisu> Kardas, ruszasz w stronę wozu, za tobą jedzie Eser.

<Kardas> No, ruszam... I co widzę?

<Pilot_serwisu> Grupka ok 7, nie widzicie szczegółów, jesteście zbyt daleko.

<Elwin> Jade tam za reszta.

<Pilot_serwisu> Barman zostaje i rozlicza się z urzędnikami.

<Kailinda> A ja sobie ziewam...

<Pilot_serwisu> Wy widzicie wykolejony wóz, 3 mężczyzn trzyma jakąś kobietę w suknie, 2 buszuje po wozie a 2 pozostałych okłada po jednym facecie na głowę.

<Pilot_serwisu> - POOOOOOOOMOOOOOOOOCYYYYYYYYY! - Drze się kobieta.

<Kardas> - ŻE CO?!!! - Wyciągam miecz i galopuję w stronę tamtych, gotowy do ataku.

<Elwin> Rzucam ogniste strzaly w tych przy kobiecie.

<Pilot_serwisu> Dojeżdżacie na miejsce.

<Elwin> <zaraz, jak jestem w zasiegu>

<Elwin> po czym krzycze - SPIEPRZAC ALBO POZNACIE GNIEW MAGA KREGU!!!

<Pilot_serwisu> Eser zwinnie zeskakuje z galopującego konia i tnie jednego ze zbójów buszujących po wozie, ogniste kule Elwine trzaskają dwóch od kobiety.

<Pilot_serwisu> Kardas, tniesz trzeciego, który nie zdążył nawet puścić kobiety z galopującego konia.

<Pilot_serwisu> Pozostali ze zbójów rozbiegli się w różne strony lasu.

<Kardas> Biorę kobietę na swojego konia. A przynajmniej próbuję. - Nic ci nie jest? - pytam. No i patrzę, w jakim jest stanie.

<Elwin> - Haha! I nie wracac mi tu! - Krzycze za drabami.

<Pilot_serwisu> <nie lepiej do niej zejść? o.O>

<Elwin> <to pijany mistrz- czegos sie spodziewal?>

<Kardas> <Widać, różne wyobraźnie działają różnie. ;]>

<Pilot_serwisu> Wbiegasz do lasu, lecz nic nie widzisz, widać, że umieją sięmaskować.

<Kardas> No to zeskakuję z konia i wykonuję te wszystkie czynności, poczynając od pytania.

<Kardas> <Kurde, znowu źle zinterpretowałem. -_->

<Pilot_serwisu> Kardas: przyglądasz się kobiecie, wygląda w porządku, poza twarzą, która przypomina... gofra

<Elwin> <czy tylko ja nie czaje?>

<Pilot_serwisu> - Ach dziękuję, dziekuję! - krzyczy kobieta i rzuca się na szyje Kardasa.

<Kardas> Jej twarz wygląda na naturalną?

<Pilot_serwisu> Tak, normalna skóra, ale ma wzór jak gofr.

<Kardas> "W sumie... Co mnie to?", myślę, uśmiechając się.

<Pilot_serwisu> - Ach, gdzie moje maniery. - mówi puszczając Kardasa. - Jestem Antonina Gofrowa i dziękuję wam za ratunek.

<Elwin> - Kardas ty to masz powodzenie - Mowie ironicznie, po czym ogladam woz.

<Kardas> <Oryginalne imię i nazwisko, pilocie. :D>

<Pilot_serwisu> - Chłopczyku, dlaczego zwracasz się do ojca po imieniu? - Mówi oburzona kobieta.

<Pilot_serwisu> <tak mnei naszło nagle... to z jednej edycji sesyjnego WLIIA>

<Elwin> Zamieram. - Chlo... PCZYKU?! AJ CI DUPE RATUJE A TY TAK?!?!?!

<Kardas> - No, proszę - uśmiecham się do Antoniny. - Mów mi Kardas.

<Kailinda> - Ale sie drze... - z nudów zaczynam gadać do siebie.

<Pilot_serwisu> - Ale pan sobie wychował synalka... Nie ma co.

<Kardas> - Słucham? Wiesz, my nie jesteśmy spokrewnieni...

<Elwin> - Shady. Smaz wlosy. Juz - Mowie cichutkim szeptem i posylam smoczka w celu podlaplenia fryza laluni

<Pilot_serwisu> - To wszystko wyjaśnia, taki dostojny rycerz i taki niewychowany gówniarz.

<Kardas> Szczerzę się na dźwięk tego zdania. Szczerze.

<Pilot_serwisu> Shady leci do celu, gdy już miał ziać ogniem nagle dostał bokiem miecza od Esera.

<Kardas> - No, ale kim byli tamci?

<Pilot_serwisu> - Jakieś zbóje, pewnie chcieli pieniędzy.

<Pilot_serwisu> - W końcu w całym świecie wiadomo, że bogata ze mnie kobieta.

<Elwin> Zeskakuje z kucyka -SHADY! - Krzycze podbiegajac do malenstwa i biorac je w dlonie - NIC CI NIE JEST?! SHADY! - Krzycze dalej.

<Pilot_serwisu> Nic mu nie jest, dostał tą płaską częścią ostrza i upadł na ziemię.

<Kardas> - A mógłby być jeszcze jakiś powód? Bo chyba nie tylko dla bogactwa by cię napadli. Chyba.

<Elwin> Patrze na Esera nienawistnie. Tego mu nei wybacze. Nigdy...

<Pilot_serwisu> - kto wie, może gwałt... W końcu atrakcyjna ze mnie kobieta. - powiedziała Antonina uśmiechając się.

<Pilot_serwisu> - W ramach podziękowania, zapraszam was na gościnę w moim pałacu.

<Kardas> Wtóruję uśmiech. - Bogactwo, gwałt... Wybacz, że tak męcząco pytam, ale... Zresztą nieważne.

<Kardas> - Będę zaszczycony.

<Pilot_serwisu> - W sumie nie mamy nic przeciwko - Wtrącił Eser.

<Kardas> - Przynajmniej dowiemy się czegoś więcej.

<Elwin> Nic nie mowie. Dla mnie Eser jest juz martwy. To tylko kwestia czasu...

<Pilot_serwisu> - Jeśli tak, to jedźmy - Powiedziała z uśmiechem Antonina.

<Kailinda> Profilaktycznie nic nie mówię...

<Pilot_serwisu> - Ale musicie mi panowie pomóc, postawić wóż na kołach,

<Kardas> Odwzajemniam uśmiech.

<Kardas> - Czemu nie? Można spróbować - po czym przeglądam koła wozu i staram się je jakoś naprawić.

<Pilot_serwisu> Kobieta podbiega do czerwonowłosego mężczyzny i przytula go czule - Nic Ci nie jest Misiu?

<Kardas> - Misiu?

<Kailinda> - Znowu sie naciąłeś... - mówię i chichocze sobie cicho.

<Kardas> - A idź! - syczę jej cicho, także przejaskrawionym głosem.

<Pilot_serwisu> - Tak, to mój narzeczony, Hose Manuel.

<Kardas> - Ach, i wszystko jasne... To ja może się tymi kołami zajmę... Pomoże mi kto?

<Pilot_serwisu> Koła są całe, trzeba tylko postawić na nich wóz.

<Elwin> Zblizam sie do Esera. Spogladam mu w oczy - Po wszystkim. Zapraszam i ja ciebie. Do swojej wiezy. Na kolacje - Glaszcze Shady, ktora patrzy na wojownika tym samym wzrokiem

<Kardas> - A tu już będzie nieco większy problem... Eser? Pomożesz mi postawić wóz?

<Pilot_serwisu> Hose, woźnica, Kardas i Eser złapali się za wóz i nie bez wysiłku go podnieśli.

<Pilot_serwisu> - Bardzo chętnie Elwinie, odpowiada z demonicznym uśmiechem Eser.

<Pilot_serwisu> <-*>

<Elwin> - Nie watpie... - Odpowiadam i wsiadam na kucyka konczac 'rozmowe'

<Kardas> - To ja pojadę po barmana może... - po czym - a to odkrywcze! - jadę po barmana.

<Elwin> Zajmuje sie calkowicie Shady. Przede wszyskim przepraszam ja za moja lekkomyslnosc.

<Pilot_serwisu> Shady jęknęła wybaczająco.

<Elwin> <pisnela, GOfr ;p>

<Pilot_serwisu> Wsiadacie na konie, i jedziecie za wozem w stronę urzędników, którzy dalej stali na drodzę.

<Pilot_serwisu> <e>

<Kardas> No i jadę dalej, spoglądając na wszystkich z osobna.

<Pilot_serwisu> - No kurduplu, wyskakuj z kasy. - Powiedział znów ten sam, jego chłopcy zastawili drogę.

<Elwin> - [beeep]... - Sycze grozniej niz kiedykolwiek - Albo rozpetam tu takie pieklo, ze caly ten pierdolony rezerwat pojdzie z dymem...

<Kardas> Robię sobie plask w czoło.

<Pilot_serwisu> Barman rzucił urzędnikowi 2 mieszki, urzędnicy szybko zabrali je i uciekli.

<Kailinda> - To moze ja sie zajmę obniżaniem sobie samooceny.

<Pilot_serwisu> Pojechaliście dalej drogą.

<Elwin> - I na cholere sie wtraca? - pytam barmana.

<Kardas> - No, wreszcie!!! - krzyczę z ulgą.

<Pilot_serwisu> Kailinda - Co jesteś jakaś taka markotna skarbie? - Zapytał Eser.

<Kardas> Po drodze pytam Kailindy: - Hej, Kailinda... Coś się dzieje?

<Kardas> <Kailindę*>

<Kailinda> - Nie wasza sprawa.

<Pilot_serwisu> Elwin - Bo w przeciwieństwie do ciebie, ja szanuję prawo. - odparł barman.

<Kardas> - Nasza, nasza. Podróżujemy w grupie. Przynajmniej tak mi się wydaje.

<Pilot_serwisu> - A wtedy w nocy, w karczmie, to mówiłaś, że dla mnie to byś wszystko... Ech... Kobieta zmienną jest. - Rzekł zawiedziony Eser.

<Elwin> - Teraz kto inny ma powodzenie. TO juz zal, Kailinda. Naprawde trzeba ci sie upic i zapomniec o paru sprawach - Patrze na Barmana - Mi tez trzeba...

<Kailinda> - Nie tylko się upić. Jeszcze zaćpać...

<Kardas> - Ta, wiem coś o tym... - mówię do Esera.

<Elwin> - Mam jakies grzybki w mieszku chyba. Do mikstur.

<Kailinda> - To może byś zaczął wreszcie zwracać na mnie wiekszą uwagę, co? - warczę do Esera.

<Elwin> <mam? ;p>

<Pilot_serwisu> - Nie martw się Kardas, przecież wszyscy wiedzą, że Katrin to zwykła kurtyzana jest.

<Pilot_serwisu> Znajdujesz je, o ile ich szukałeś.

<Kardas> - Zresztą nie mam się czym przejmować. Miałem - nie mam. Nie ma nad czym tu się rozwodzić.

<Pilot_serwisu> - Dobrze skarbie - odpowiada przytulając Kailindę. - Będę.

<Elwin> - Happy end. I nici z picia. Sam sie upije - Mowie jadac naprzod.

<Kailinda> - Ale i tak idę się upić.

<Pilot_serwisu> Elwin - Zauważasz, że Eser dziwnie uśmiechał się tuląc Kailindę.

<Kardas> Jadę dalej, nie wtrącając się na razie w nic.

<Elwin> <sprecyzuj 'dziwnie'>

<Pilot_serwisu> <dość... doaboliczny>

<Elwin> <ok>

<Elwin> - A Eser z nami? To mnie odlicz - Sycze odwracajac sie do wojownika - Dla niego mam specjalne zaproszenie. Prawda?

<Pilot_serwisu> Po jakimś czasie dojeżdżacie do osady, brama jest otwarta, więc wjeżdżacie. Kierujecie się dalej za wozem.

<Kailinda> - Nie. Bez niego.

<Elwin> - To uwazaj bo potrafie spiewac po pijaku. I tanczyc.

<Kailinda> - Muszę to zobaczyć.

<Pilot_serwisu> - I na tym twoje talenty się kończą - odpowiada zgryźliwie Eser.

<Pilot_serwisu> <to do Elwina>

<Elwin> - Usmiecham sie do Esera - moze, moze. A moze nie? - Znow patrze na Kailinde - Tylko uwazaj, bo cie jeszcze wyrwe do tanca i ci glupio bedzie.

<Kailinda> - Może będę na tyle pijana, ze nie zauważę różnicy.

<Pilot_serwisu> Po chwili dojeżdżacie do sporego budynku, jest on jednak brzydki i niezbyt zadbany. Nad drzwiami wisi szyld w kształcie gofra, na którym jest napisany "Pałac Antoniny gofrowej, najlepsze gofry w tej części kraju"

<Elwin> - Pozyjemy, zobaczymy - odpowiadam na koniec rzucajac jeszcze jedno spojrzenie Eserowi i Kailindzie. Dwa skrajnie rozne.

<Kardas> - Pierwszy! Pierwszy! - mówię głośno, jakbym złapał "fazę".

<Pilot_serwisu> <do kiedy macie czas? bo już będziemy zbliżać się do końca>

<Elwin> - NIe cierpie Gofrow.. - sycze...

<Elwin> <full>

<Pilot_serwisu> <o świcie co innego mówiłeś>

<Elwin> <wiem ;p>

<Kardas> <Ja tam mogę jeszcze z godzinę posiedzieć.>

<Elwin> <ale to sa gofry od gofrowej ;p>

<Pilot_serwisu> Z wozu wysiada Antonina i mówi - No, to tutaj. Prawda, że wspaniały?

<Pilot_serwisu> <ehe>

<Kardas> - Eee... Tak, oczywiście! - odpowiadam dosyć wymuszenie.

<Kailinda> - Mhmmm...

<Elwin> - Rozpadajacy sie dach, zniszczone sciany, sypiacy sie strop... palac jak marzenie!

<Pilot_serwisu> - No oczywiście - odpowiada kobieta. - Zapraszam was na gofry!

<Kardas> <Zresztą kończ sesję, kiedy chcesz. :)>

<Kardas> - A czemu by nie? - pytam retorycznie, po czym wchodzę do pałacu. Oczywiście przepuszczam Antoninę.

<Pilot_serwisu> <po prostu już mi się nie chcę więcej żali prowadzić, chcę czegoś ambitniejszego :P>

<Kardas> <Zmuszać nie trzeba, bo i po co. :)>

<Pilot_serwisu> Wchodzicie do Pałacu. W środku jest jeszcze gorzej niż na zewnątrz, wszystko jest brzydkie, meble są poniszczone, ściany były malowane chyba z lat temu, ale przynajmniej jest ciepło i pachnie goframi.

<Kardas> "No, zawsze jakiś plus...". - Ile można zjeść gofrów? - pytam Antoninę.

<Elwin> - Wino. Albo mocna wodka... - mowie idac szukac tych dobr. I moj wzrok mowi, zeby nikt nie probowal mi zabraniac pic ze wzgledu na wiek...

<Kailinda> Szukam owych dóbr razem z pokurczem.

<Elwin> Jednoczesnie posylam Shady, by sledzila Esera. I miala tez oko na Kailinde. A szczegolnie, gdy sa razem...

<Pilot_serwisu> - Ile tylko chcecie dziubaski, w końcu ocaliliście mi życie.

<Pilot_serwisu> - A co do Ciebie malutki, to co najwyżej soczek.

<Elwin> - Smak sie liczy, czy tylko procent? - pytamKailindy

<Kardas> - No i świetnie!

<Kailinda> - I to i to.

<Pilot_serwisu> Mówi Antonina do Elwina.

<Elwin> Ignoruje babe.

<Elwin> Szukam dalej. Tlumie silna chec podpalenia tego... 'budynku'....

<Kardas> No i biorę sobie parę gofrów. Próbuję najpierw jednego...

<Kailinda> Szukam razem z nim.

<Pilot_serwisu> Antonina zagwizdała na palcach, jak rasowy kowboy. Już po chwili na salę wchodzą 2 kobiety i jedena niziołka<bez skojarzeń, chodzi o określenie płci!> z tacami pełnymi gofrów.

<Pilot_serwisu> Kardas: są wyśmienite.

<Kardas> - Więcej! Więcej!

<Kardas> <Niziołka to powinna wchodzić z PATELNIĄ gofrów IMO. :D>

<Pilot_serwisu> Elwin - Niziołcza kobieta wpada ci w oko, jest dość ładna i w ogóle(nie mam pojęcia jak opisać urodę czegoś takiego).

<Pilot_serwisu> <mart, nie kumam...>

<Kardas> <I dobrze dla nas obu. ;]>

<Pilot_serwisu> - Częstujcie się moi mili - powiedziała Antonina i wyszła.

<Kardas> - No to co? Żr... To znaczy jemy!

<Elwin> - Ladna jestes - Mowie przystajac obok niziolczej dziewczyny, ale nie przerywam poszukiwan. Mam popijawe umowiana. Sam na sam.

<Kardas> - Aha, i bym soku pomarańczowego prosił.

<Elwin> <tzn chwile przystaje i kontynuuje>

<Kailinda> - Ty szukaj napoju bogów, a nie podrywaj... Mamy pić przecież.

<Pilot_serwisu> Jedna z kobiet wychodzi, po czym wraca wpychając wózek z alkoholem i sokami.

<Pilot_serwisu> Elwin - niziołka uśmiechnęłą się do ciebie - Ty też jesteś niczego sobie.

<Pilot_serwisu> <jak to Ciocia przeczyta, to się pożegnam z FA chyba ^^">

<Kardas> - Łiii! - świruję, biorąc sobie sok pomarańczowy. A, no i alkohol na uzupełnienie "ekwipunku".

<Pilot_serwisu> <w dzbankach, nie masz jak wziąć>

<Kardas> <Masz kim się zasłonić. :P>

<Elwin> - Nie podrywam. Zauwazam tylko fakt. I idziemy pic - mowie chwytajac cztery butelki w palce. Dwie mocnej wodki i diwe wina - Ale juz jestem umowiony - Odpowiadam dziewczynie niziolczej i ide do Kailindy

<Kardas> No to tylko soku sobie leję. - Można prosić też o butelkę alkoholu? Wielka być nie musi.

<Pilot_serwisu> Dziewczyna zrobiła oburzoną minę i wyszła.

<Kardas> Aha, i podkreślam lekko "butelkę".

<Elwin> - Hmph. Zeby mnie potem i tak rzucila dla jakiegos Orlando, czy cos. Chodz gdzie indziej, Kailinda. Potopimy smutki.

<Pilot_serwisu> Kardas - kobieta od wózka usiadła ci na kolana i uśmiechnęła ładnie. Niegdy w życiu byś nie pomyślał, ze w takiej spelunie może pracować ktoś tak ładny. Katrin nie dorastała jej do pięt.

<Kailinda> - W cyniźmie i wódce...

<Elwin> - najpierw wino. Wodka potem, jak juz nie bedzie roznicy w smaku...

<Elwin> Mowie to i wychodze do jakiegos pkloju obok, albo cos...

<Elwin> Shady na czatach.

<Pilot_serwisu> Eser stoi z boku i uważnie obserwuje Elwina.

<Kardas> "O ja pierniczę... Farciarz ze mnie normalnie...". I zapominam o tym, o co prosiłem.

<Pilot_serwisu> Elwin: Nigdzie nie widzisz Shady.

<Kailinda> A ja sobie za Elwinem idę... No cóż, może popijemy.

<Elwin> Dopiero teraz to zauwazam... - Kailindo, nie widziales czasem Shady? - pytam. W koncu miala sledzic i ja...

<Pilot_serwisu> Eser siada obok Kardasa i zajada gofry z miłym uśmiechem.

<Pilot_serwisu> Nie widziałaś.

<Kailinda> - No właśnie nie...

<Pilot_serwisu> Elwin i Kailinda: Nie ma gdzie iść, musicie zadowolić się kątem sali odgrodzonym parawanem.

<Pilot_serwisu> Barman też gdzieś zniknął.

<Kardas> A ja po prostu zapominam o wszystkich troskach moich i tego świata...

<Elwin> - Pewnie sie dobrze ukryla - Mowie siadajac gdziestam i otwierajac wino. Nalewam Kailindzie ie sobie w tej kolejnosci. Ale dopiero, keidy upewnieam sie, ze jestesmy sami... w miare... - I co myslisz o naszym woju, droga Kailindo.

<Kailinda> - A co ja mam myśleć? Faceci są zawsze tacy sami...

<Pilot_serwisu> - Masz dzikie powodzenie Kardasie - mówi Eser szamiąc gofra.

<Kardas> - Hm, dzięki... - mówię trochę zauroczony.

<Elwin> - Kobiety takze - mowie unoszac naczynie z winem - Za bycie singlem.

<Pilot_serwisu> Kardas, dziewczyna dalej siedzi ci na kolanach i też szamię gofra, robi to wykwintnie, z odstawionym na bok małym paluszkiem.

<Pilot_serwisu> Kardas: Dziewczyna wstaje, puszcza Ci oczko i wychodzi z Pałacu.

<Pilot_serwisu> - Nie gonisz jej? - Zapytał Eser.

<Kailinda> - Taa... - stukam się z nim naczyniem. - Z nieskończoną ilością partnerów... Bądź partnerek.

<Kardas> Ja też biorę gofra. Delikatnie. No i się uśmiecham w stronę wychodzącej dziewczyny.

<Kardas> I mimowolnie idę powoli za nią.

<Elwin> - Ty wiesz, co, Kailinda? Ten Eser to kawal skurczybyka i tyle - mowie glosno, a zaraz potem dodaje polszeptem - Uwazaj na niego i mowie powaznie - znow unosze glos -Zeby tak uderzyc Shady?! Biedne smoczatko!

<Pilot_serwisu> - Szybciej idioto, nie widzisz, że zabrała ci sakwę? - Powiedział Eser.

<Pilot_serwisu> Rzeczywiście, zauważasz, że nie masz swojej sakwy.

<Kardas> - ŻE CO?!!! - krzyczę oburzony, po czym biegnę za nią.

<Pilot_serwisu> Elwin - Dostałeś w twarz gofrem.

<Pilot_serwisu> - SŁYSZAŁEM TO! - Wydarł się Eser.

<Kailinda> Chichram się.

<Pilot_serwisu> Kardas - wybiegasz, lecz nigdzie jej nie widzisz. <peszek ;]>

<Kardas> - Gdzie jesteś?! - wołam, biegnąc w przewidywanym kierunku.

<Elwin> Nie przejmuje sie - Spadaj, tu sie zabawa rozkreca. No to kolejka, Kailinda - Mowie i popijam lyk - nie chcesz chyba, zebym zostawil cie w tyle, co?

<Pilot_serwisu> Kardas - biegasz w kółko, lecz nigdzie nie widzisz dziewczyny... Cóż, na pewno gdzieś się ukryła, takie twoje szczęście.

<Kailinda> - No cóż... To kolejeczka! - i zaczyna się picie...

<Kardas> "Kurde...". I szukam dalej.

<Elwin> W miedzyczasie sprawdzam, czy z moich obecnych ziol moge rozrobic w alkoholu jakis wywar przeciwko skutkom upojenia...

<Pilot_serwisu> Zauważasz jednak barmana, za którym idzie 2 mężczyzn w białych zbrojach.

<Elwin> A jesli tak, to robie dla dwojga.

<Kardas> <To do mnie czy pozostałej dwójki?>

<Kardas> <Pytam Gofra.>

<Pilot_serwisu> Elwin - możesz, ale starczy ci skłądników na jeden i to dość skromny napar. Przy tej ilości może starczy dla niziołka.

<Pilot_serwisu> <do Ciebie Martynko>

<Kardas> <Aha.>

<Elwin> To robie dla siebie.

<Elwin> Po kilku glebszych zaczynam sie smiac - A ty widzialas wyraz twarzy tej laluni, co to do mnie sie rwala? Haha!

<Kardas> Podbiegam szybko do nich i po drodze patrzę, czy on nie idzie "ujęty" albo jaki.

<Kailinda> - Ty rwałeś się doniej! - a ja zwalniam tempo picia...

<Pilot_serwisu> Barman uśmiecha się na twój widok. - Kardas, witaj. To są paladyni z pobliskiego zakonu, nie wiem jak się nazywają, bo złożyli śluby milczenia. W każdym bądź razie pomogą nam w naszej misji.

<Elwin> - Tylko powiedzialem ze ladna jest. I jest, tylko ze ona zaraz sie obrazila nie rozumiejac, ze bylem umowiony. Ale co mi tam. Zdrowko! - Pije kolejna kolejke - Gdyby nei byla taka obrazalska, to by moze cos z tego bylo. Przeciez na pierwszy rzut oka widac, ze raczej sie kochac ne bedziemy.

<Elwin> <mowie glosno>

<Kardas> - Misja misją. Nie widziałeś tu pewnej kobiety? Bardzo ładna była.

<Kailinda> - Tya. Jakby umiala myślec, to by sie skapnęła. Przeca to ja dwa razy minimalnie większa jestem od ciebie, hłe hłe...

<Pilot_serwisu> Elwin - Znów dostałeś gofrem, lecz tym razem nie było żadnego wrzasku.

<Elwin> Lapie gofra i odrzucam - Tak, piekna jak wyjde stad, to sie umowimy na randke. Zdrowko, Kailinda! - Mowie znow i znow kolejka...

<Pilot_serwisu> Kardas: - Biegła jakaś taka w fartuchu, wsiadła na konia i pognała gdzieś galopem.

<Pilot_serwisu> Kailinda, zaczynasz odpływać.

<Pilot_serwisu> Świat robi się... Taki jak po pijaki, nie wiem jaki, bo nigdy się nie upiłem.

<Kailinda> - Ooo... Ale podłoga falujeee...

<Pilot_serwisu> Elwin - dostałeś jeszcze dwoma.

<Kardas> - Nosz kurna! - mówię zirytowany. - W którą stronę?!

<Pilot_serwisu> Dostałeś, nie złapałeś.

<Elwin> <zlapalem, zaniem spadl na ziemie>

<Elwin> <ale to nieistotne chyba>

<Pilot_serwisu> <źle zrozumiałem :P>

<Elwin> - Nooom... Ladne co, hehe... Ym... jeszcze z jedna kolejkeee... - Mowie i pije po czym wstaje - Tooo jak? Tanczyszzzz?

<Pilot_serwisu> Kardas - Nie wiem, a co? Kolejna nieudana miłość? He he he...

<Kailinda> - Chyba neee...

<Elwin> <ja jeszcze pojany nie jestem?>

<Pilot_serwisu> Kailinda, jesteś tak nawalona, ze nie możesz ustać na nogach. Opadasz na krzesło, po czym zasypiasz.

<Pilot_serwisu> <a nie piłeś tego zioła czasem? :P>

<Kardas> - Sakwę mi gwizdnęła! - mówię zirytowany, po czym, nie czekając na odpowiedź, dorywam się do najbliższego konia i mknę galopem w dal... tj. w domniemywanym kierunku.

<Elwin> <nevermind ;p>

<Pilot_serwisu> <nie dasz spokoju Martuch?>

<Pilot_serwisu> Elwin - znów dostajesz czymś w głowę, nie był to jednak gofr.

<Kardas> Po tym jednak odzyskuję głowę. I już nie szukam konia.

<Elwin> Podchodze do Kilindy - Tancujeeeeem! - Krzycze. Przywoluje tez mysla Shady, bo cos dlugo nie melduje...

<Elwin> Patrze czym dostalem.

<Elwin> I rzucam ognista strzale w agresora.

<Pilot_serwisu> Elwin - ze ździwieniem stwierdzasz, że to ogon Shady.

<Pilot_serwisu> Eser siedzi przy stole z diabolicznym uśmiechem.

<Kardas> Po tym przybity idę z powrotem do pałacu, jedząc gofry. "Więcej nabrać się nie dam...".

<Pilot_serwisu> Kardas - wracasz do pałacu, barman zostaje w mieście.

<Kailinda> Śpie, ale niech no który mnie przez sen dotknie, to mu utnę jaja... Przez sen.

<Elwin> - Sh... - Mowie drzacym glosem. Rozchylam usta, ktore takze drza - Zabije... - Szepcze i patrze na Esera - ZABIJEEE!!! - Wrzeszcze tak, ze obudzilbym pijanego umarlego i przywolujac pelna moc rzucam pociskami w Esera. Niewazne, czy przy tym sam ucierpie...

<Kardas> I jem gofry. Ale jakoś mniej łapczywie niż wcześniej. Nie mam za bardzo ochoty tym razem.

<Pilot_serwisu> Elwin - posłałeś wielki pocisk w Esera, ten jednak blokuje go swymi mieczami. ku twojemu zaskoczeniu, Eser rzuca w ciebie... gofrem.

<Pilot_serwisu> Kailinda - budzi cię wrzask, nie wiesz o co chodzi, bo dalej jesteś nawalona.

<Elwin> Krzycze koncentrujac energie. Nie zatrzyma czegos takiego... posylam ognista fale po podlodze, spalajac wszystko w niewielkim stozku - ZGINIESZ< SKURWIELU! ZGINIESZ!!!!

<Kailinda> - Szszszszkurrrrna... - to jednemu sztyletem w jaja, a drugemu mieczem... Rzucam.

<Kardas> <Widzę lub słyszę to wszystko?>

<Pilot_serwisu> <oczywista, szamiesz tam gofry przeciez>

<Elwin> < ;p >

<Pilot_serwisu> Eser wyskoczył z gracją przez okno.

<Elwin> Biegne za nim pedem. Nie daje mu uciec. Zemszcze sie...

<Kardas> - Dobra... - mówię do wszystkich. - Nie hałasujcie mi tutaj... - Ale jakoś bez entuzjazmu.

<Pilot_serwisu> Elwin - Stało się coś, co bardzo cię zaskoczyło. Na twoim ramienu wylądowała Shady i wyglądała na zdrową, nie brakowało jej też ogona.

<Elwin> - Sh... SHADY?! - Krzycze chwytajac smoczatko w dlonie i przytulajac je. - Shady, nic ci nie jest! Shadyyyy!... - Placze z radosci.

<Pilot_serwisu> Eser widząc to zaczął się śmiać jak szalony.

<Kailinda> <Goferku, a co z tymi moimi rzutami bronią?>

<Pilot_serwisu> <nie zauważyłem, przepraszam :P oczywiście pudło>

<Elwin> PAtrze na skurczybyka - Ty i tak juz jestews martwy... - Mowie. Skladam dlonie w symbole koncentrujac energie do poteznych zaklec.

<Pilot_serwisu> Elwin - Shady patrzy na ciebie, jakbyś zwiariował.

<Kailinda> To idę spać dalej.

<Elwin> - Shady. Uciekaj. To zbyt niebezpieczne - Szepcze. Noi tak, teraz to i cala chalupa moze ucierpiec...

<Pilot_serwisu> Elwin - Nagle dostajesz patelnią od... Antoniny

<Elwin> <znaczy Elwin tak sie czuje ;p>

<Kardas> "No, wreszcie ktoś uspokoił sytuację...".

<Elwin> Otaczam sie kregami ognia, zaby nic mnie nie ruszylo i przy okazji zeby sie baba spazyla dotkliwie...

<Pilot_serwisu> Za późno, wcześniej dostałeś, zdekoncentrowało Cię to i kula ognia poleciała w Pałac.

<Pilot_serwisu> - Zły, zły chłopczyk! Widzisz cośty zrobił! - Wrzeszczy Antonina.

<Elwin> - Shady lec wyprowadzic wszystkich! - Mowie i rzucam zakleciami zarowno w Antonine jak i w Esera.

<Pilot_serwisu> Elwin - spopielasz Antoninę <[*]>, ale Eser ładnie odbił pocisk mieczem, który przefrunął Ci obok głowy.

<Pilot_serwisu> <pocisk, nie miecz. przepraszam, mój błąd>

<Elwin> <co oznacza <[*]>?>

<Pilot_serwisu> Kardas - eksplozja wyrywa cię z żalu, chyba czas uciekać.

<Pilot_serwisu> Kailinda - budzisz się i widzisz, że wszystko płonie

<Pilot_serwisu> <świeca [*] w końcu Antonina to jedna z moich postaci :P>

<Kardas> Zgadza się. Uciekam.

<Kailinda> Chwiejnym krokiem podążam do wyjscia...

<Pilot_serwisu> Eser wbiega do płonącego pałacu, chwyta Kailindę i wybiega.

<Elwin> <nie poczekales na mnie...>

<Elwin> <i caly odpis mi sie w...>

<Pilot_serwisu> <stary, ja.. ten, no, Eser też tu rwie :P>

<Elwin> - Eser! Nie swiec teraz oczkami! Mamy porachunki! - Mowie formujac wieksza kule ognia.

<Pilot_serwisu> Wszyscy - widzicie, że ludzie zaczynają się zbiegać. chyba lepiej się ulotnić.

<Pilot_serwisu> - No dalej, strzelaj - mówi Eser. - Jeśli chcesz spopielić Kailindę, to strzelaj.

<Elwin> Guzik mnie obchodza ludzie. Mierze w Esera kula ognia - Odsun sie, spiaca krolweno...

<Kardas> - Ech... - Staram się zniknąć z oczu gapiów.

<Kailinda> - Zara... rzygnę... chyba...

<Elwin> - Kardas! Wracaj tu i bierz Kailinde!

<Pilot_serwisu> Kailinda - zygasz za plecy Esera, ten jednak dalej Cię trzyma przełożoną przez ramię i spokojnie czeka.

<Elwin> Patrze na Esera - A ty nigdzie nie idziesz... Mnie nie przechytrzysz. I nie daruje uderzenia Shady.

<Pilot_serwisu> <zw, jakaś maks minutka>

<Pilot_serwisu> <j>

52 <Kardas> <I wsio. :)>

<Pilot_serwisu> Kardas - nie możesz, trzyma ją Eser. W drugiej ręce trzyma miecz, niezbyt rozsądne byłoby rzucanie siena niego.

<Elwin> - No po co ci ona tak bardzo, ze chcesz narazic jej bezpieczenstwo, hm?

<Elwin> - Kardas ja wezmie i zabierze a ja ci stad odejsc nie pozwole...

<Pilot_serwisu> - Po prostu nei mam ochoty Cię zabijać.

<Elwin> - To zmien zdanie...

<Elwin> Zakladam ze te miecze tez maja swoja wytrzymalosc.

<Kardas> - Możecie przestać? Już jest beznadziejnie, a wy chcecie to jeszcze kurna pogorszyć...

<Elwin> - I zostaw dziewczyne. Jeszcze nie skonczylismy pic... Kardas, po prostu ja wez. On ci nic nie zrobi... a jesli zrobi to poznamy jego intencje prawda?

<Pilot_serwisu> - Dobrze więc, walczmy jak mężczyźnie, ale nie tutaj. Zniszczymy miasto, zginą niewinni.

<Kardas> Robię to, co mówi niziołek. Nie mam nic lepszego do roboty. Ochoty także.

<Elwin> - Niewinni uciekna. A miastu nic sie nie stanie. Z reszta [beeep] mnie ono obchodzi skoro tak sie tu niziolkow traktuje.

<Pilot_serwisu> Kailinda - Eser delikatnie podaje cię Kardasowi.

<Pilot_serwisu> - Pokaż, co potrafisz.

<Kardas> A ja ją delikatnie obejmuję.

<Kailinda> - Pójdę się pociąć... Nikt mnie nie chce...

<Pilot_serwisu> <zboczuch xP>

<Kardas> - Nie mów, bo ja tego słucham... - mówię bez entuzjazmu.

<Elwin> - Chcialbys, cwaniaku... - mowie po czym rzucam kule ognie w niego. Jednak zaraz przed Eserem sprawiam, ze kula wybucha rozdzielajac sie na wiele pomniejszych, ktore leca w Esera.

<Pilot_serwisu> - Oj tam, dramatyzujesz maleńka. Skończę z tym kurduplem i gdzieś wyskoczymy.

<Kailinda> - Taaa... Wy tylko o jednym...

<Elwin> W miedzyczasie oczywiscie otaczam sie kregiem ognia.

<Elwin> - Widziesz, Kailimndo, milosc nie istnieje! - krzycze - Ot pieprzona rzeczywistosc!

<Pilot_serwisu> Elwin - Jak mówisz, tak ale nagle dzieje się coś dziwnego. Esera otacza dziwna, mroczna aura, na której zatrzymują się twoje kule.

<Elwin> <*Kailindo>

<Elwin> Szukam sposobu na przebicie aury. Do diaska studiowalem magie dluzej niz on! Nie moze miec nieskonczonych ilosci energii.

<Pilot_serwisu> - Dość mam już tej zabawy w kotka i myszkę, dosyć tego - Nagle w Elwina leci ta dziwna aura. - Mamy ten twój [beeep] kielich, klucz do nieśmiertelności bla bla bla.

<Pilot_serwisu> - Ale jest jeden haczyk. Trzeba pić z niego co jakiś czas krew potężnych istot, miałem wypić waszą, ale szkoda zachodu.

<Elwin> USkakuje w bok, probujac uniknac aury - Aha! I widziesz, sliczna Kailindo? Ot masz swojego meza!

<Kailinda> - Idę się pociąć...

<Kardas> - Trzymaj się, Kailindo, trzymaj.

<Elwin> - Kailindo! Po tym zapraszam cie na potezne cpanie! A teraz graj muzyko!!!

<Kailinda> - Żyletek...

<Pilot_serwisu> - Akurat Kailinda maiła być dla mnie, wpadła mi w oko... No i jest zbyt słaba, żeby pozyskać z niej energię.

<Kardas> - Kailindo, trzymaj się, proszę...

<Kailinda> - Szkła i ostrego noża... Czuję sięgorsza.

<Pilot_serwisu> - A istot potężnych nie brakuje, zawsze znajdzie się jakiś mag, paladyn... I sztuczka z bandą zawsze działa... Wszyscy się nabierają.

<Kardas> - Cicho, bo czuję się gorszy razem z tobą...

<Elwin> Smieje sie. Glosno i szczerze. - Kailindo.... ZROB COS WRESZCIE DO JASNEJ CHOLERY A NIE TAK SOBIE SIE NAD SOBA UZALASZ!!!

<Kailinda> - Morda...

<Pilot_serwisu> - A co ona może? Rzuci we mnie nożem? - Eser roześmiał się złowieszczo.

<Elwin> - Nie morduj, tylko rusz zgrabny tylek i zrob cos, a nie! Chcesz byc gorsza od NIZIOLKA?!?!?!

<Pilot_serwisu> Jego zbroja zrobiła się nagle czarna, cera zbladła.

<Kailinda> Daj mi kastratora...

<Kailinda> *-

<Elwin> Rzucam Kailindzie moj noz.

<Pilot_serwisu> Eser wyciąga swoje miecze, ich aura jest teraz nie niebieskawa, lecz purpurowa.

<Kailinda> Łapię. I rzucam w mojego niedoszłego stałego kochanka.

<Elwin> Sprawdzam ile jeszcze mam zapasow energii.

<Pilot_serwisu> Eser uchyla sięz grabnie.

<Elwin> - Do Kontaktu, spiaca krolewno do kontaktu! Chcesz mu chyba patrzec w oczy, kiedy bedziesz go kastrowac, nie?

<Kardas> - Nic z tego nie rozumiem...

<Pilot_serwisu> Elwin - Masz jej dość dużo, kotłująca się w tobie wściekłość przepełnia cię mocą. Ale czy to wystarczy?

<Kailinda> - Na niego trza topora...

<Kardas> - Wystarczy miecz?

<Elwin> - I POMOZCIE MI WRESZCIE!!!

<Kailinda> - Rzucaj w niego nim. W jaja.

<Pilot_serwisu> Nagle z oddali w Esera uderza jaśniejący promień energii, rycerz odlatuje ok 2 metry i upadł.

<Kardas> - Dobrze, ale... Hm?

<Pilot_serwisu> Nadbiegło kilku paladynów.

<Elwin> - ... HEJ?! KTORY TO?! ON JEST NASZ!!!

<Elwin> - Won staaaaad! - Krzycze wbiegajac miedzy palkow a Esera.

<Elwin> - To sprawa osobista! ten no... walka za wiare!!!

<Pilot_serwisu> I to był błąd. Eser chamsko wykorzystał okazję i posłał ci Elwinie kulę energii prosto w plecy.

<Elwin> <co sie ze mna stalo?>

<Pilot_serwisu> Strzał okazał się bardzo słaby.

<Kailinda> - Rzucaj.

<Kardas> Dobywam wtedy miecza. Staram się odpowiednio wycelować w Esera. Kiedy już jestem pewien swojej decyzji, rzucam w niego bronią.

<Pilot_serwisu> - Walczysz, czy nie? - Powiedział Eser dziwnym, demonicznym głosem.

<Elwin> Jesli moge, to odwracam sie i tworzac kilka ognistych jezykow sle je w Esera. Maskuje tym prawdziwy atak. Tworze za nim sciane ognia, ktora ma go otoczyc i zawezic sie maksymalnie.

<Pilot_serwisu> Broń poleciała i zarysowała jego zbroję.

<Pilot_serwisu> Robisz to z powodzeniem, lecz nagle bańka mocy dookoła niego rozparła ogień.

<Elwin> - Kailindo. POwiedz mi. Nie chcesz, nie umiesz, czy tez BOISZ SIE WALCZYC W KONTAKCIE?!?!

<Kailinda> - Nie. Mam. Broni.

<Kardas> Biegnę po swoją broń czym prędzej. "Oby nic się nie stało mojemu mieczowi, oby nic się nie stało mojemu mieczowi...".

<Kailinda> - Poza tym, chyba nie otrzeźwiałam...

<Elwin> - Ruuuusz sieeee! - Krzycze - Znajdz cos! Albo nici z picia! Jak mnie zaboja to ci nie postawie!

<Pilot_serwisu> Jeden z paladynów rzucił się do boju.

<Elwin> - Szlag... Shady, zabieraj mu sztylet! - Mowie wskazujac na szarzujacego rycerzyka.

<Kardas> <Mnie?>

<Elwin> <paladyna>

<Pilot_serwisu> Był to dość stary mężczyzna, ale był niezwykle szybki, Eser rozprawił się z nim niezwykle szybko. Paladyński miecz wbił się tuż przed Kailindą w ziemię.

<Kardas> <Aha.>

<Elwin> <o tez moze byc>

<Pilot_serwisu> Kardas - dobiegasz i chwytasz swój miecz, Eser nawet nie zwrócił na ciebię uwagi.

<Pilot_serwisu> <Siri, już masz miecz ^^>

<Elwin> - No o slodziuchna, twoja kolej! - Krzycze i posylam kule ognia by Esera troche zdekoncentrowac...

<Kailinda> Z racji tego, że Kardas mnie pozostawił na pastę losu, próbuje unieść miecz...

<Kardas> "Dobra... Sprawa wygląda chyba poważnie...". Mając miecz, chwytam butelkę piwa. Ale jeszcze nie piję.

<Pilot_serwisu> Miecz pomimo swych gabarytów okazał się niezwykle lekki.

<Kardas> <Kiedy kończymy? Bo niedługo będę musiał schodzić powoli.>

<Pilot_serwisu> <no właśnie do tego zmierzam, ale działajcie coś ^^>

<Kardas> <OK.>

<Elwin> - Mam sprawic, zebys wytrzezwiala?! Na pewno tego chcesz?! - Pytam krzykiem i ide w strone Kailindy. Lapie ja za fraki i pochylam do siebie, po czym caluje z jezyczkiem - Walcz!

<Kailinda> <kurde!>

<Kailinda> <spierdoliłeś mi cały opis!>

<Pilot_serwisu> <weź... prawie siepozygałem xD>

<Kailinda> <odmawiam współpracy>

<Elwin> <moglo byc gorzej>

<Pilot_serwisu> <a masz ty w ogóle drabinę, żeby wejść na wysokość jej ust?>

<Kailinda> Ble... W tym momencie usuwam sie na bok. Już wolę seks z demonem...

<Elwin> <a czytnij caly moj tekst ;)>

<Kardas> "Muszę coś z tym zrobić, kurna mać!". Natychmiast odkorkowuję butelkę i wypijam do dna.

<Pilot_serwisu> Eser zagotował się na ten widok i w dzikiej furii rzucił na Elwina.

<Pilot_serwisu> Kardas - piwo działa natychmiast, byłeś nawalony.

<Pilot_serwisu> Paladyni stoją i zgodnie z wolą Elwina nie robią nic.

<Elwin> Usmiecham sie - Cudnie... - Szepcze i strawiam przed nim kolejna sciane ognia, po czym ciskam w niego pomniejszymi kulami ognia.

<Kailinda> I korzystając z okazji, przygladam się, jak mężczyźni sie o mnie biją.

<Kardas> "O, ale fajnie... A ten to kto???". I ruszam w stronę Esera, kuśtykając.

<Elwin> - Ach Kailindo, nawet nie mysl, ze to cos znaczylo! Za wielka jestes!

<Pilot_serwisu> Eser otoczył się aurą i przeskoczył przez ścianę ognia, ogniste kule odepchneły go i stracił równowagę.

<Pilot_serwisu> Kardas - dobiegasz do niego.

<Kardas> Ciach! Ciach! Ciach!!!

<Pilot_serwisu> <eee... a co Ty przepraszam robisz?>

<Kardas> <Staram się go ciąć. Pijany jestem, no wiesz. ;]>

<Pilot_serwisu> Kardas - tniesz na oślep, Eser blokuję uderzenia mieczem, ale przez twoją ofensywę nie ma jak wstać.

<Pilot_serwisu> <kurde, nie wiem, kogo zabić... polubiłem Esera ^^>

<Elwin> - Spiaca krolewno. Teraz mozesz rzucac... - Mowie nasycajac miecz dziewczyny ognista aura.

<Kardas> <Zwykle odchodzi ten, kogo najbardziej lubimy. ;]>

<Kailinda> - Oni sie o mnie biją, sialala...

<Pilot_serwisu> Kardas - nagle Eser jakoś się obkręcił i podciął ci nogi, wstał i skoczył na Elwina.

<Kardas> - Nie zazłanijaj siem, kufa!!!

<Pilot_serwisu> <leci od góry i chce cięprzerąbać na pół>

<Kailinda> I w tej chwili ynowu ryucam miecyem w Esera... W koncu ten lekki jest.

<Elwin> - Wszyscy sie o ciebie bija! Cholera!!!! - Staram sie uniknac ataku i uderzyc go kula ognia.

<Elwin> <Siri shift + ctrl>

<Kardas> - Oła! Co siem??? - staram się wstać szybko i próbuję ciąć dalej.

<Kailinda> <rany...>

<Pilot_serwisu> Elwin - udało ci się uskoczyć, miecz Esera wbił się w ziemię.

<Pilot_serwisu> Zyskaliścię chwilę czasu, Eser szarpał się, żeby wyrwać miecz z ziemi.

<Kardas> Ciachać dziada!

<Kailinda> <rzut bronią...<

<Elwin> <Kailinda cos pisala>

<Pilot_serwisu> <szlag, przepraszam ^^">

<Pilot_serwisu> Oślepiony wściekłością Eser nie zauważył nadlatującego miecza Kailindy i w efekcie stracił lewą dłoń.

<Kardas> Ciachać dalej!

<Elwin> Rzucam w niego jeszcze jakies slabe strzaly ognia. Takie, by ne grozily temu, o jest w poblizu. Zaraz potem krzycze _Spiaca krolewno! Masz szanse!

<Elwin> <*->

<Kailinda> Ziewam. Popatrzę sobie.

<Pilot_serwisu> Kardas, atakujesz prosto w głowę, lecz Eser w furii wyrwał miecz z ziemi i wyskoczył wysoko w powietrze, unikając przy okazji ognistych pocisków.

<Elwin> - Len... - Mowie z wyrzutem - A ty gdzie?! - Pytam krzykiem. Musze oszczedzac energie. Czekam, az znow sie zblizy...\

<Elwin> <znaczy *leń>

<Kardas> To co? Staram się kuśtykać tak, żeby mnie nie trafił, no i ciachać go dalej!!!

<Pilot_serwisu> - Giń ty wredna suko! - Zakrzyknął Eser i posłał w Kailindę magiczny pocisk.

<Kailinda> Uskakuję!

<Pilot_serwisu> Z powodzeniem.

<Elwin> A ja staram sie rozproszyc magie.

<Pilot_serwisu> Bez powodzenia.

<Elwin> <wredny Gofr>

<Pilot_serwisu> Eser ląduje i rzuca się na Kailindę, siepiąc mieczem na oślep.

<Kailinda> I w tym czasie on mi wjechał na ambicję. Podbiegam do miecza, biorę go i atakuje mojego niedoszłego stałego kochanka. - NIE BĘDZIESZ MNIE TU OBRAŻAŁ, TY...(proszę dopisać sobie epitety ;P)

<Pilot_serwisu> <to za to, że nie lubisz gofrów!>

<Elwin> <;p>

<Pilot_serwisu> <ja to umiem człeka zmotywować ^^>

<Elwin> Ponownie nasycam miecz Kailindy moca ognia i podsycam ja.

<Kagex> <XD>

<Elwin> <dziwnie wyszlo ;p>

<Elwin> <znaczy moc podsycam>

<Kailinda> <sorki, pisałam na szybkiego, bo musiałam odpisać na smsa koledze xD>

<Pilot_serwisu> Kailinda - bez trudu unikasz ciosów wściekłego Esera, chwytasz miecz i walisz w niego.

<Elwin> Jesli mam jeszcze sily to to samo robie z mieczem Kardasa.

<Pilot_serwisu> Z powodzeniem.

<Kailinda> <z powodzeniem walę?>

<Pilot_serwisu> Widzicie, że Eser opada już z sił, jego ruchy stają się coraz wolniesjze i doskwiera mu brak ręki.

<Kailinda> I w jaja mu!

<Pilot_serwisu> <z powodzeniem Elwin nasyca>

<Kardas> - Aaale efektyyyyy... - bełkoczę, starając się ciąć dalej.

<Elwin> Sam siegam po kusze i strzelam ognistymi beltami, jesli jestem pewien, ze nie trafie tych, co nie trza

<Pilot_serwisu> Eser ledwo unika już ataków mieczem, bełty to już zbyt dużo. Dostał strzała w lewe udo, to wybiło go z rytmu i nie zdążył sparować ciosu Kailindy, która odcięła mu prawą rękę, dzieła dopełnił Kardas, który trafił mieczem w klatkę piersiową.

<Kardas> - Suuuuuuuupeeeeeeerrr... - i patrzę na efekty.

<Pilot_serwisu> <tak płasko, ze mu sie wbiło w całą klatę>

<Elwin> Odetchnalem z ulga padajac na ziemie i dyszac ze zmeczenia przez chwile. Zaraz potem jednak biegne do niego i szukam KEILICHA!

<Kailinda> <jeny, chemiczka się zleje ze śmiechu xD>

<Elwin> <*KIELICHA>

<Elwin> <z powodu? ;)>

<Kailinda> To ja puszczam mieczyk i szukam żyletek.

<Pilot_serwisu> Eser zawył z bólu i nagle potężna fala energii poleciała dookoła niego, niszcząc wszystko w promieniu 20m.

<Kardas> - I maż za sfoje, kufa!!!

<Elwin> <e? znaczy.,.?>

<Kailinda> <z powodu stężenia kwasu siarkowego...>

<Pilot_serwisu> Was odrzuciło na boki, ale nic się wam nie stało.

<Kailinda> <potrzebny nam był kwas o stężeniu 96%, a myśmy używali tego o stężeniu 5,5% xD>

<Elwin> - K... kielich... kieliszku... moj kieliszku... Shady, szukaj! Szukaj kieliszka dla pana! - Krzycze.

<Kailinda> Skoro mnie odrzuciło, to leżę...

<Pilot_serwisu> Elwin - Nie zdążyłeś nawet podbiec do zwłok, gdy chwyciło cię dwóch paladynów.

<Kardas> A ja sobie leżę... i leżę... i leżę... "Jakie ładne chmurki na niebie...".

<Elwin> - Ale bracia! No co wy? Zostalem wyslany, by zbadac kielich! Krag ma umowe z zakonem!

<Pilot_serwisu> - Tak, to dokładnie ten sługa ciemności, który chcę zdobyć duszę każdego kogo spotka. - rzekł znajomy głos. Był to nie kto inny, jak Sir Parsifal.

<Pilot_serwisu> - Zakon nie podpisuje umów ze sługami ciemności! - Zakrzyknął jeden z paladynów.

<Elwin> - Wypraszam sobie! NIkomu duszy nie zabieralem! - sami dawali...

<Kardas> <Gofer, uśpisz mnie może? Muszę kończyć.>

<Pilot_serwisu> - Widzicie? Przyznał się!

<Elwin> <to po myslniku nie bylo powiedizane>

<Pilot_serwisu> <w sumie już koniec, możesz iść>

<Pilot_serwisu> <fakt, przepraszam>

<Kardas> <To napiszę już, OK?>

<Elwin> <ok, ok>

<Pilot_serwisu> <ok>

<Elwin> <tylko uwage zwracam ;)>

<Pilot_serwisu> <napsiz mi na gg co myslisz o sesji, do loga>

<Kardas> I wtedy, jak gdyby nigdy nic, sobie słodko zasypiam...

<Kardas> <Dobra, dzięki za grę. Cześć.>

<Pilot_serwisu> <Cześć.>

<Elwin> <siema>

<Pilot_serwisu> - Bierzcie go panowie i przed sąd z nim! - Krzyknął Parsifal.

<Kailinda> A ja sobie leżę...

<Elwin> - Jaki sad! Mag Kregu podlega pod sad Kregu i tylko pod taki!

<Pilot_serwisu> Kailinda została sama, pośród zgliszczy, a u jej stóp leżał złoty kielich, który przywiała tam magiczna faja uderzeniowa.

<Kailinda> Kielich? A nie żyletki...? Trudno... W takim razie niech ten kielich sobie leży, a ja idę w świat, szukajac nowej broni... I nowego kochanka.

<Pilot_serwisu> - Paladyni sądzą wszystkich według boskiego prawa! - W tym momencie Shady zionęła ogniem w Parsifala, reszta puściła cię na chwilę.

<Pilot_serwisu> <szybko Elwin, zanim się rozmyślę xD>

<Elwin> Wyrywam sie i biegne do kucyka pedem. - Shady, do mnie! Haha! Wio!

<Elwin> - Kailindo a ciebie zapraszam kiedyc na wode, jaks ie spotkamy! Adieu!

<Pilot_serwisu> Odjechałeś, a paladyni pognali za tobą.

<Elwin> Kiedy tylko ich gubie z pomoca magii ognia, ruszam w swiat, by ponownie szukac Kielicha...

<Elwin> ZAPANUJE NAD SWIATEM MUAHAHAHAHA!!!

<Pilot_serwisu> I tak skończyła się przygoda czwórki bohaterów, każdy odszedł w swoją stronę i żyli długo i szczęśliwie.

<Pilot_serwisu> ŻAL END

<Pilot_serwisu> Dobra, jeszcze dajcie opinie.

<Pilot_serwisu> Ja od siebie powiem, że byłą to najsłabsza część.

<Elwin> widac bylo ze sie nie przygotowales

<Pilot_serwisu> Nie mam co do tego wątpliwości.

<Kailinda> się zgodzę

<Elwin> a mowiles, ze bedzie inaczej

<Elwin> b ylo pare fajnych momentow

<Elwin> ale ogolnie czesto w ogole sie nie przygladalem akcji

<Elwin> i wiele nie mialem do nadrabiania w czytaniu

<Pilot_serwisu> Miałem gotową końcówkę, ale się potoczyło inaczej. Całość sesji miała być i była improwizowana.

<Elwin> czyli... nie bylo tragicznie

<Pilot_serwisu> ale było gorzej niż zawsze :P

<Elwin> i tak moje sesje byly gorsze

<Pilot_serwisu> dobra tam, bardziej mnie obchodzi opinia Siri :P

<Pilot_serwisu> i tak większość ludu na nią zawsze patrzy

<Kailinda> tym razem brak siły n opinię

<Kailinda> wiec się muszę przychylic do twojego zdania

<Kailinda> bo i tak wiem, że s******* sprawę, bo mi sięgrać nie chciało

<Pilot_serwisu> Mi się tak średnio chciało prowadzić

<Pilot_serwisu> a i sila wywiało, a jego postać byłą humorystyczną podporą

<Pilot_serwisu> No ale i tak uważam, że wszystkie 3 części jakiś tam poziom trzymały

<Pilot_serwisu> ^^

<Elwin> no ta druga byla naprawde cacy

<Pilot_serwisu> Ta ^^ Moja ulubiona

<Kardas>No to tak: sesja była dobra, choć wydawała mi się słabsza od poprzednich. Tj. mniej humorystyczna. To pewnie dlatego, że Sila zabrakło. No, ale choć w pewnym momencie chęci mnie opuściły, to jednak wyszła z tego nie najgorsza gra. No i przyczepiłbym się trochę do graczy (czasami za bardzo odgrywali IMO), ale ogólnie miłe wrażenia z tego wyniosłem. Jeśli to ostatnia część, to dzięki za grę. W drigiej kampanii, jeśli kiedykolwiek się odbędzie, już pewnie nie wezmę udziału. I wsio.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sesja Naruto online dla rezerwowych

Drużyna druga: Drużyna A

Edycja druga: Ruiny Hikaru

Część trzecia: Ruiny Hikaru

Termin: 11.10.08 (sobota), godz. 17:20-19:55

Hasło przewodnie: "Znowu okres męczarni, znowu skład przetrzebiony, ale że to ostatnia sesja Naruto online, to mocno biją radości dzwony! Yo! Faceci w sandałach rapują, bo potem okazji nie będzie!"

Klawiatur użyczyli:

Knight Martius ? Martius (Mistrz Gry)

Gofer ? Edo z klanu Edo

Greenday ? Ayatori Sennki

Mcam ? Saruwatari Umino

Draxgar, DarekAvenger (Obserwator) ? goście

A propos hasła przewodniego: zgadza się. Nie będzie? Bo to już ostatnia część! =D Łihiii! Jest się z czego cieszyć! Juhu!!! ?Czemu nie wszyscy się cieszą? A może to moje urojenia?? Ale dobra, koniec wygłupiania się ? ta sesja jest uwieńczeniem mojej serii sesji Naruto online. I choć nie wyszła mi do końca najlepiej, to jednak zapraszam do czytania. To nadal niezła sesja mimo wszystko, nawet gdy znowu zaliczyłem ubytek graczy. ;]

Sesja właściwa?

<%Martius> Skoro już wszyscy się stawili, co mieli się stawić, to <trybujemy sesyjnie.>

<%Martius> LET'S BEGIN!!!

<+Edo_Edo> Po tym opiscie aż mi sie irc zamknął...

<%Martius> Na ostatnich sesjach: Ayatori Sennki, Edo z klanu Edo oraz Kitsune Hideki dostali od Hokage misję

ochrony dziewczyny w czasie podróży. Na miejscu spotkania starli się z lawiną, a potem wyruszyli razem z

Hikaru. W lesie napotkali wilki, które udało im się przegonić. Później dogonił ich Saruwatari Umino, kolejny

ninja Konohy. Po wyjściu z lasu grupę spotkała burza, przez co schronili się w pobliskiej "jaskini". Podczas

odpoczynku wejście zostało jednak zawalone, a bohaterom pozostało tylko uciekać przez właz.

<%Martius> Idąc korytarzem, dostali się do większego pomieszczenia, gdzie napotkali opór. Pewien człowiek, który

się przedstawił jako Hoshizora, oraz jego ludzie porwali Hikaru i zaatakowali drużynę. Z czwórki tylko szef

utrzymał się przy życiu. Na "torturach" wyznał, że jest ojcem Hikaru. Kiedy grupa ruszyła dalej, w końcu w

pewnym momencie korytarza napotkała właz na powierzchnię. Na miejscu zobaczyli... burzę piaskową. Dwójka ludzi

Hoshizory, uciekając, ostrzegała przed dziewczyną. Po chwili napotkali samą dziewczynę. Rozmowa była burzliwa,

ale nie zakończyła się źle.

<%Martius> Po drodze grupa postanowiła odpocząć. Kiedy najbliższej nocy Saruwatari i Kitsune spali, Edo i

Ayatori ujrzeli na świeżym powietrzu czyjąś przerażającą twarz, po czym stracili przytomność. Rano, także

podczas podróży, próbowali sobie wyjaśnić pewne rzeczy z tym związane, ale nic z tego nie wyszło. W końcu

grupa dotarła na miejsce, którym okazały się ruiny. Gdy weszli do środka, Hikaru stanęła przed ołtarzem i

wezwała na zewnątrz gigantycznego skorpiona. Sama zaś zachowywała się inaczej. Zagadka dziewczyny chyba się

niedługo wyjaśni...

<%Martius> Edo, Ayatori & Saruwatari - Hikaru z diabolicznym uśmiechem odzywa się po chwili do was: - Witajcie w

ruinach Hikaru.

<%Martius> <Możecie pisać. Dla was jest tylko ta ostatnia wiadomość, pamiętajcie. :D>

<+Ayatori> Rozglądam się po ruinach.

<+Edo_Edo> - Eeee...

<+Edo_Edo> <pamietaj o skorpionie za drzwiami Ent :P>

<%Martius> Ayatori - ruiny jak ruiny. Chociaż ściany dzielnie znoszą upływ czasu.

<+Saruwatari> -Hikaru skąd ja to znam... Skończmy co mamy zrobić

<+Ayatori> <jakim skorpionie?>

<%Martius> <Czytałeś logi, prawda? ^_^'>

<+Ayatori> <?>

<+Edo_Edo> - Kim ty w ogóle jesteś dziewczyno?!

<+Ayatori> - Właśnie?!!

<+Edo_Edo> <nie, nie czytalem :P pamietam po prostu... pamietam kazda sesje :P>

<%Martius> - Widzicie, bardzo dobrze zrobiliście, prowadząc mnie tutaj... No, ale nie ma czasu na gadanie.

<+Edo_Edo> Stoję spokojnie, ale w każdej chwili jestem gotowy do ataku.

<%Martius> Po chwili ściana za czymś w rodzaju ołtarzu się otwiera, prowadząc do kolejnego pomieszczenia. Jest

ono ciemne, jedynie początek oświetlany jest trochę przez blask pochodni.

<+Edo_Edo> - Dobrze Ci radzę, mów co tu się dzieje, bo inaczej...

<%Martius> - Jeśli chcecie się stąd wydostać, możecie albo iść za mną, albo spróbować zabić bestię na górze...

Ale wtedy na pewno zginiecie...

<%Martius> Po tym Hikaru biegnie szybko prosto w ciemności.

<+Saruwatari> Biegne za Hikaru

<+Edo_Edo> Biegnę za nią.

<+Ayatori> Biegne za nią/

<+Ayatori> Biegne za nią.

<+Ayatori> <:P>

<+Edo_Edo> Podpalam sobie rękę, zeby oświetlić drogę.

<%Martius> - Ja nie widzę innej drogi niż tą, którą weszliśmy, a ściganie Hikaru może być ryzykowne - mówi

Kitsune. - Spróbuję się rozprawić z tamtym skorpionem. Tylko tak możemy wyjść. - Po tym wychodzi na zewnątrz.

<+Edo_Edo> - Wracaj! - Rzucam się za Kitsune.

<+Edo_Edo> - Nie dasz rady!

<%Martius> Za późno.

<+Edo_Edo> <zw>

<%Martius> Kitsune jest już na zewnątrz i prawdopodobnie próbuje się rozprawić ze skorpionem. Dalej nie wiecie,

co się dzieje...

<+Saruwatari> - Praca zespołowa to nasza jedyna szansa. Za mną. Misja i przygoda czeka. Uśmiech

<+Ayatori> <tylko słyszymy odgłosy "KWIIIIIIIII PIIIISK">

<+Ayatori> <:f>

<+Ayatori> Ignorując głupotę Kitsune biegnę dalej za Hikaru.

<+Edo_Edo> <j>

<%Martius> Kiedy tylko wkraczacie w ciemności, kolejne szeregi pochodni się zapalają, ujawniając korytarz...

wypełnionymi różnorakimi pułapkami. I to różnego typu: ostrza, zapadnie, pociski, trucizna i inne.

<%Martius> Hikaru niestety nie widzicie w ogóle.

<+Saruwatari> - O kurde... To co kto prowadzi?

<+Edo_Edo> - Ja

<%Martius> Pierwsze są wachlujące się ostrza.

<+Edo_Edo> Mówię, po czym przeskakuję między ostrzami, przynajmniej staram się to zrobić.

<+Ayatori> - Wiecie co, mam genialny pomysł - może rozwalimy po prostu to wszystko i przejdziemy bezpiecznie?

<+Saruwatari> - Myśle, że jestem dość dobry aby przejść to

<+Saruwatari> - NIe ma czasu

<+Edo_Edo> - Tak jest bardziej klimatycznie - Mówie starając się ominąć kolejne przeszkody.

<+Saruwatari> Mówiąc to staram isę prześliznąć

<%Martius> Edo - idziesz pierwszy, starając się unikać ostrzy. Jedynie ostatnie zdarło z ciebie odrobinę ubrania

i się tym skaleczyłeś, ale tak to przeszedłeś bezpiecznie. Następne to uruchamiające się regularnie zapadnie.

<%Martius> <Aha, i nie dziwcie się, jeśli wiadomości będą się wolno pojawiały.>

<+Edo_Edo> Wpuszczam czakre w stopy i staram sie przebiec po ścianie.

<%Martius> Saruwatari - przechodzisz przez ostrza, ale w wielu sytuacjach jesteś mały włos od bliskiego kontaktu

trzeciego stopnia z czymś tak ostrym. Po chwili jednak udaje ci się przejść. Stoisz obok Hikaru.

<+Edo_Edo> <ke? podobno nie bylo jej widac nigdzie>

<+Ayatori> Staram się prześliznąć między ostrzami.

<+Saruwatari> - Hikaru o co tu chodzi?

<%Martius> <Tfu, Edo.>

<+Saruwatari> <Cofam to ;-p>

<%Martius> <:D>

<%Martius> <Sorry, ale właśnie o tym mówiłem. ^_^' Chcę postawić na jakość, nie szybkość.>

<+Saruwatari> <ok spox>

<+Edo_Edo> <spoczko oczko>

<+Edo_Edo> - Hikaru, o co tu chodzi? - Mówie patrzac z żalem na porwaną koszulkę.

<%Martius> Ayatori - bez ogródek: przełazisz z powodzeniem i stoisz obok Saru i Edo, który wpuszcza czakrę w

podeszwy i chce przebiec po ścianie.

<+Saruwatari> <Jest tu Hikaru czy nie?>

<%Martius> <Nie ma. On mówi do siebie.>

<+Edo_Edo> <ale żeśnamieszał... wiec nikogo nie ma, nie?>

<%Martius> Edo - przebiegasz po ścianie. Jak widzisz, czakrę wpuściłeś zadowalająco. Ale gdy próbujesz przebiec,

nagle z przeciwległej ściany wylatują chmary kunaiów.

<+Ayatori> Następuję jedną nogą na zapadnie, oczekując, że pod moim naciskiem otworzy się ona.

<%Martius> <Jeszcze raz: Saru i Ayatori są obok siebie, ty przechodzisz po ścianie, a Hikaru nigdzie nie ma.>

<+Edo_Edo> Szybko "odklejam sie od sciany" i lecę w dół.

<+Edo_Edo> Na bezpiecznej wysokości staram się "przykleić".

<%Martius> Ayatori - przechodzisz całkiem zręcznie przez zapadnie, unikając przy okazji przynajmniej większości

kunaiów. Znajdujesz się niedaleko Edo.

<+Ayatori> Patrzę, co znadjue się dalej.

<%Martius> Edo - szczęśliwie spadasz na tę zapadnię, która akurat w tym momencie się trzyma normalnie. Potem

ruszasz dalej. W końcu przechodzisz przez te zapadnie.

<%Martius> Ayatori - dalej znajdują się kolejne pułapki i Edo, który przechodzi przez zapadnie. Ty jesteś

niedaleko końca zresztą.

<+Saruwatari> Robie tak samo jak Ayatori

<+Ayatori> Bezpiecznie staram się przeskoczyc na stały teren.

<%Martius> Wam wszystkim udaje się przeleźć do końca, unikając jakoś kunaiów. Choć niektóre was okaleczyły...

<%Martius> Widzicie teraz pusty korytarz.

<+Saruwatari> - Edu ty pierwszy

<+Edo_Edo> Ze średnią prędkością ruszam do przodu. - Jasne że tak!

<+Edo_Edo> <Edo i ja jestem kapitanem wycieczki :P>

<+Saruwatari> <ta... to dowodz>

<%Martius> ...i idąc pierwszy, nagle się okazuje, że twoja noga naciska na jakiś fragment podłogi. Wtedy w

korytarzu widzicie jakiś dym. Szybko rozpoznajecie, że to trucizna.

<+Edo_Edo> - O kurde...

<+Ayatori> Wstrzymuję oddech, i biegnę jak najszybciej potrafię do przodu

<+Edo_Edo> - Katon, Goukakyuu no Jutsu!

<+Edo_Edo> Staram się puścić w chumrę ognia moją ognistą kule, to powinno zniwelować jej działanie.

<+Ayatori> <mhm, jasne>

<+Ayatori> <co miales z chemii? :D>

<+Edo_Edo> <a nie?>

<%Martius> Ayatori - przebiegasz jak najszybciej, ale ta chmura jest całkiem spora. Obyś się tego nie

nawdychał...

<%Martius> <To chmura TRUCIZNY, nie ognia. ;]>

<+Edo_Edo> <nie mieliśmy trucizn na chemi, ja nie chodzę do hogwartu :P>

<+Edo_Edo> - Żartowałem.

<+Edo_Edo> Mówię, po czym ze wstrzymanym oddechem ruszam z pełną prędkością.

<+Saruwatari> - Ta... Kapitan

<+Saruwatari> Wstrzymuje oddech i biegne za Ayatorim

<+Ayatori> <tuptup>

<%Martius> Wszyscy - biegnąc przez ten korytarz, zaczynacie powoli słabnąć. Jeśli z tego nie wyjdziecie szybko,

to może się to skończyć tragicznie... W końcu jednak dobiegacie do końca korytarza z chmurą trucizny.

Próbujecie złapać oddech.

<+Edo_Edo> - Niech no ja ją tylko dorwę...

<+Saruwatari> - Musiała przejść inną drogą. Pułapki my odpaliliśmy

<+Edo_Edo> Rozglądam się za śladami.

<%Martius> Następna część korytarza też jest pusta.

<+Edo_Edo> - Niekoniecznie, pewnie zna to miejsce...

<%Martius> Ale za to w środku niego widzicie jakiś właz.

<+Saruwatari> - Edo jak zwykle dawaj do przodu

<+Edo_Edo> Idę i otwieram właz.

<+Edo_Edo> - Już 3 właz, nie?

<+Saruwatari> <hehe..>

<%Martius> Idziesz i otwierasz właz... Kiedy jednak już go chwytasz, nagle czujecie odrobinę wstrząs. Po chwili

widzicie, jak w waszą stronę przetacza się wąskie "koło" z kolcami.

<%Martius> <Nie mam pojęcia, jak to nazwać. ^_^'>

<+Ayatori> <widzimy ;p>

<+Ayatori> Szybko, pakujemy się do włazu!! Szybcieeej!

<+Ayatori> Wchodzę do włazu.

<+Edo_Edo> Wskakuję do środka.

<+Saruwatari> Wskakuje

<%Martius> Krótką chwilę po tym, jak wchodzi ostatnia osoba, ten przedmiot się przetacza przez właz. Na

szczęście zdążyliście w samą porę.

<+Edo_Edo> <indiana dżons>

<+Ayatori> <no kurde tylko bicza brakuje HTSZ! :D>

<+Saruwatari> - Co to za miejsce do ..

<+Edo_Edo> Odrobinę zwiększam ogień i rozglądam się po sali/korytarzu.

<%Martius> Teraz jednak widzicie jaskinię wypełnioną niemal po brzegi wodą - przynajmniej w waszym polu

widzenia. Znajdujecie się na niewielkiej "wysepce" obok ściany.

<+Edo_Edo> - Tylko nie woda...

<+Saruwatari> - O co tu biega? ... ale się wpakowałem

<%Martius> Jeszcze są ustawione w jednym szeregu jakieś głazy, po których możecie chyba jakoś wejść.

<+Edo_Edo> Wpuszczam czakrę w stopy i ruszam do przodu.

<%Martius> W pewnym jednak momencie te głazy dzielą się w poszczególne rozstaje, jak widzicie.

<%Martius> <Z/w.>

<+Ayatori> Techniką Edo również przebiegam po wodzie.

<+Ayatori> <np>

<+Edo_Edo> - Chodźcie po wodzie, głowę dam, że te głazy aktywują jakąś pułapkę.

<%Martius> Edo - kiedy tylko maczasz stopę w wodzie, widzisz, że w twoją stronę płyną powoli piranie.

<+Saruwatari> <off byłem dajcie moment>

<+Edo_Edo> Zaczynam biec.

<+Edo_Edo> <ciekawe jakim sposobem to cholerstwo sie tu znalazło...>

<+Saruwatari> lol

<+Saruwatari> <lol>

<+Saruwatari> Kuchiyose no Jutsu!

<+Ayatori> Wskakuję na kamienię, i biegnę po nich.

<+Edo_Edo> <Mc, co to za jutsu?>

<%Martius> Saruwatari - używasz techniki przyzwania, by zobaczyć potem chmurę dymu. Gdy opada, widzisz przyzwaną

żabę średniego wzrostu.

<+Edo_Edo> Biegnę najszybciej jak się da wzdłuż linii kamieni.

* Draxgar ((?)) Quit (Ping timeout: 180 seconds)

<+Saruwatari> - Witaj jestm Saruwatari. I potrzeba nam twojej pomocy w misji

<%Martius> Edo i Ayatori - biegniecie po kamieniach, uważając jednocześnie na piranie, które mogą w każdej

chwili się na was rzucić. Jednakże widzicie za sobą, że Saru przyzwał jakąś żabę.

<%Martius> - Taaa... - mówi żaba do Saruwatariego. - A o co chodzi?

<+Edo_Edo> <ja biegnę sprintem po wodzie -.->

* Draxgar ((?)) has joined #sesja_rpg

<+Saruwatari> - No mamy problem.. Jesteśmy w jakiś ruinach pełnych pułapek

<+Edo_Edo> - Nie mam zamiaru walczyć z rybami, biegnijmy szybko na ląd.

<%Martius> <Sorry, chłopaki, ale dacie radę poczekać 5 minut? Muszę coś załatwić..

<%Martius> >*

<+Saruwatari> <spox>

<+Edo_Edo> <na co Ci ta żaba? o_O>

<+Saruwatari> <może się przydać>

<+Saruwatari> <Wymyś coś lepszego>

<+Edo_Edo> <do czego ona nam teraz? o.O>

<+Edo_Edo> <przebiegniemy na drugą wysepkę i po sprawie>

<+Saruwatari> <dobra tam zobaczysz, żaby są mądre ;-)>

<+Ayatori> <tuptup>

<+Edo_Edo> <wskoczy do wody i tyleśmy ją widzieli>

<+Edo_Edo> <chlap chlap chlap chlap>

<+Saruwatari> <...>

<+Ayatori> <tuptup>

<+Edo_Edo> <chlapchlap>

<%Martius> <Jestem.>

<+Saruwatari> <ok>

<+Edo_Edo> <dubudubudu>

<%Martius> <Skrócę was o doświadczenie za taki off-top. -.-'>

<+Saruwatari> <-_-')

<+Edo_Edo> <nie bylo cie, wiec rozmawialismy>

<%Martius> Saruwatari: - A co konkretnie?

<%Martius> <No nic, piszę dalej.>

* DarekAvenger ((?)) has joined #sesja_rpg

<+Edo_Edo> Ciągle biegnę i wypatruję jakiejś wysepki.

<%Martius> Edo i Ayatori - w pewnym momencie razem znajdujecie się niedaleko rozstaju dróg.

<%Martius> Tj. dwóch szeregów skał.

<%Martius> <Wpadł tylko popatrzeć, więc bez flame'u. ;]>

* DarekAvenger is now known as Obserwator

<+Edo_Edo> <skorpion Cię zjadł xD>

<+Edo_Edo> - Ty w lewo, ja w prawo.

<+Saruwatari> - Musimy się stąd wydostać

<+Ayatori> - Ok.

<+Ayatori> Biegnę w lewo.

<+Saruwatari> <Nie do ciebie>

<+Edo_Edo> Mówię i ruszam w prawo.

<+Ayatori> <:D>

<%Martius> - Aha... Widzę sytuację... Właź mi na plecy.

<+Saruwatari> - Wskakuje

<%Martius> Edo i Ayatori - biegniecie razem w inne strony z powodzeniem. <;]>

<%Martius> Ayatori - po drodze widzisz, że w twoją stronę biegnie szczególnie wielka chmara piranii. Częściowo

też w stronę przeciwną do tej, w którą biegniesz.

<+Edo_Edo> <Ayatori, ni udało Ci się pobiec, stoisz w miejscu.>

* Obserwator ((?)) Quit

<%Martius> Edo - widzisz niedaleko jakąś wysepkę.

<+Ayatori> <pirianie biegną? :D>

<%Martius> <Tfu, płynie! ^_^'>

<+Edo_Edo> <Mart, co ty odwalasz? o.O>

<%Martius> <Sorry. ;]>

<+Saruwatari> <po tobie>

<%Martius> Saruwatari - wchodzisz na plecy żaby, po czym ta skacze do przodu. W pewnym momencie w końcu żaba ta

"przygniata" piranie skierowane w stronę Ayatoriego.

<+Edo_Edo> <i piranie ją zjadają...>

<+Edo_Edo> Biegnę na wysepkę.

<%Martius> Po chwili ta żaba skacze dalej. Aż w końcu doskakuje do wysepki, na której znajduje się Edo.

<%Martius> Edo - już jesteś na wysepce. Obok ciebie Saruwatari.

<%Martius> Ayatori - no, przynajmniej masz teraz łatwiejszą sytuację. Część piranii chyba "zdechła".

<+Ayatori> Biegnę w stronę wyspeki.

<+Ayatori> <eee>

<+Edo_Edo> Rozglądam się za wyjściem.

<+Ayatori> <gdzie my tak w ogol mamy dobiec? :D>

<%Martius> Akurat szereg głazów układa się szczęśliwie, stąd też docierasz do tej wysepki, gdzie znajduje się

reszta.

<%Martius> Saruwatari: - Dobra... Jeszcze w czymś pomóc?

<+Saruwatari> - pRzydała by się nam twoja pomoc. W dalszym Etapie

<%Martius> Przed sobą znajduje się kolejny szereg głazów, ale krótki. Prowadzi aż na wysepkę obok ściany i do

kolejnego włazu. Z tym że ta ziemia jest dużo większa niż tamta początkowa.

<%Martius> - Ta, rozumiem... Zobaczymy, co da się zrobić... - mówi żaba do Saruwatariego.

<%Martius> No i nie widzicie piranii przed sobą.

<+Edo_Edo> Biegnę na wysepkę.

<%Martius> <Mam nadzieję, że chęć na prowadzenie sesji utrzymam do jej końca...>

<+Saruwatari> Zmierzamy na wyspę z włazem

<+Ayatori> Biegnę w kireunku włazu.

<%Martius> Dobiegacie spokojnie na kolejną ziemię. Kiedy docieracie na miejsce i chcecie iść do włazu, nagle

widzicie, że coś się nagle na ziemi formuje. Jakieś humanoidalne kształty... Po chwili okazują się to typowi

ninja, z tym że wyglądający żywo jak cienie.

<%Martius> Jest ich siedem.

<+Edo_Edo> <ich siedmiu i nie na ziemię, tylko na wyspę... to napewno ty, mart?>

<+Saruwatari> Hosenka no Jutsu !

<%Martius> <Ta, to na pewno ja. A terminy "wyspa" i "ziemia" zastosowałem tu zamiennie. ;]>

<%Martius> <A SIEDEM tych cieni. ;]>

<+Edo_Edo> - Daijigoku no Jutsu!

<+Edo_Edo> <a nie siedmiu ninja?>

<%Martius> <Też. Ale nevermind.>

<+Ayatori> Rzucam kunaiami w kilku najnlizszych

<+Edo_Edo> Staram się zniszczyć ziemię pod nogami cieni.

<%Martius> Saruwatari - wylatuje z twojej techniki całkiem niezła liczba ognistych pocisków. Akurat większość

trafia jednego, przez co ten rozpływa się najzwyczajniej w świecie w powietrzu.

<%Martius> Edo - robisz krater w ziemi, ale okazuje się on być dość nieporadny. Ze dwa cienie w niego wpadają.

Potem jednak w spokoju dostają się na poprzednią powierzchnię, jakby przelatując przez ziemię. Tak

przynajmniej widzicie.

<%Martius> Ayatori - rzucasz kunaiami. Przez jednego dwa przelatują, a drugiego dwa rozcinają. Potem jednak

kształt humanoida się przywraca.

<%Martius> <Rozumiecie, co napisałem, prawda? ;]>

<+Saruwatari> Karyuu Endan!

<+Edo_Edo> - Dość tego! - Podpalam się cały i rzucam na przeciwników, kopię, tnę, biję i staram się trafić.

<+Saruwatari> <chyba tak>

<%Martius> Saruwatari - używając zionięcia ognistego smoka, udaje ci się trafić krytycznie kolejne dwa cienie.

Rozpływają się w powietrzu jak tamte.

<+Edo_Edo> <daj nam prawdziwych ninja i skończ już tego indiana jonsa>

<+Ayatori> Chwytam kunai i ruszam na najbliższego wroga.

<%Martius> Edo - kopiesz, bijesz, tniesz i co tam jeszcze robisz. W każdym bądź razie kolejne dwa rozpływają się

podpalone.

<+Edo_Edo> Rzucam się na ostatniego.

<+Saruwatari> <A co żaba>

<%Martius> Ayatori - ruszasz na najbliższego wroga, który wyciąga tak jakby miecz i trzyma go w pozycji jakby

defensywnej. Podbiegasz do niego i próbujesz ciąć. "Rozcięty" cień szybko się scala, a ty dostajesz mieczem w

kunai tak, że go wypuszczasz z ręki.

<+Edo_Edo> <ta żaba nam potrzebna, jak psu piąta noga :P>

<%Martius> Żaba? Próbuje bić odrobinę, ale potem dała sobie chyba spokój po chwili.

<+Ayatori> <kum kum re re :D>

<%Martius> Edo - ostatniego bijesz, podpalając go przy okazji. Cień wydaje z siebie złowieszczy dźwięk, po czym

rozpływa się spalony.

<%Martius> Został jeszcze tylko jeden.

<%Martius> I bije go, ale nieskutecznie, Ayatori.

<+Edo_Edo> <bylo 7, 4 rozwalił Saru, 3 ja>

<+Edo_Edo> <4+3=7>

<%Martius> <Obaj rozwaliliście po trzech.>

<+Saruwatari> <HAHAHA...>

<+Saruwatari> <Chyba tak>

<+Saruwatari> <No to dawaj zabij 4>

<+Edo_Edo> <Saru chyba 4, ale nie będę się kłócił>

<%Martius> <Ayatori, bo ci okazja do kolejnego zabicia ucieknie. :D>

<+Ayatori> Hm, nie ma co byc wstrzmięźliwym... Skończe to jak najszybciej. Katon, Housena no jutsu!!

<+Ayatori> <...>

<+Ayatori> <housenka>

<+Edo_Edo> < - Katon, Housenka no Jutsu wlasnie to samo napisalem xD>

<+Ayatori> <:D>

<%Martius> Ayatori - używasz techniki z powodzeniem. Ogniste pociski trafiają cienia, który próbował unikać, ale

mu się nie udało. Spalony, rozpływa się.

<%Martius> Teraz już wysepka jest czysta. Możecie spokojnie sobie odpocząć i wejść.

<+Edo_Edo> - Co to było? - mówie gasząc wszystko, poza lewą ręką.

<+Edo_Edo> Nie tracąc czasu otwieram właz.

<+Saruwatari> - Do włazu bo znowu coś przylezie

<+Edo_Edo> <dotknę właz i coś nas zaatakuje xD>

<+Ayatori> - E tam, ważne że to nie żyje.

<%Martius> Edo dotyka włazu i wszyscy giniecie. Qniec.

<%Martius> <Żartuję. :P>

<+Ayatori> <:D

<+Ayatori> >

<%Martius> Edo otwiera właz. Wszyscy przezeń wchodzicie, a żaba siłą rzeczy musiała zniknąć.

<%Martius> I to, co widzicie, przyprawia was o podziw...

<+Saruwatari> - WOW

<+Saruwatari> <;-)>

<+Edo_Edo> - Uuuuaaaa...

<%Martius> Znajdujecie się w całkiem ogromnej komnacie, oświetlanej przez kolejne szeregi pochodni. Wszędzie

widzicie posągi, malowidła i inne takie. Normalnie kolebka życia.

<+Ayatori> - WOOOOOOOOOOOOOOOT

<%Martius> <^_^'>

<+Ayatori> <=D'>

<%Martius> <Tak to już jest, jak się nie do końca przygotuje wcześniej... -_-'>

<+Edo_Edo> - O co tu chodzi? Jakaś ukryta kamera, czy jak?

<+Edo_Edo> Ruszam do przodu.

<+Ayatori> -Cichoj, bo zaraz z "Mamy cię" wyskoczą. Idę w głąb sali.

<%Martius> A przed kolejnym ołtarzem, znajdującym się daleko od was, znajduje się chyba znana wam dziewczyna...

<%Martius> Podpowiem: Hikaru.

<%Martius> Odwrócona jest do was plecami.

<+Edo_Edo> Biegnę w jej stronę.

<+Ayatori> Bignę szybciej w jej stronę.

<+Ayatori> <damn>

<+Edo_Edo> Biegnę jeszcze szybciej.

<+Saruwatari> I ja biegne

<%Martius> <Kurde, boję się, że ja następną część po prostu spartaczę... ^_^'>

<+Saruwatari> <;-p spoko>

<+Edo_Edo> <nie martw sięo następną, bo póki co, to ta jakaś dziwena jest>

<%Martius> <Nieklimatyczna, wiem. Ale grajmy, bo potem będzie jeszcze gorzej. :P>

<%Martius> Hikaru powoli odwraca się w waszą stronę. Oczy jej świecą na czerwono...

<%Martius> W końcu, kiedy doszliście do Hikaru, oglądacie jej... przemianę. Skóra dziewczyny ciemnieje i staje

się chudsza. Nogi zamieniają się w ogon. Włosy znikają. Białko w oczach staje się żółte, źrenice się zwężają,

a tęczówki znikają. Wyrasta łuska. Ubranie zostaje rozszarpane. I wtedy widzicie ją w całej okazałości...

<%Martius> "Nowa" Hikaru - rozmiar stał się nieco wyższy, a postura byłaby ludzka, gdyby nie ten ogon zamiast

nóg. Ogólnie teraz Hikaru przypomina węża z ludzką twarzą i bez włosów. Oczywiście ręce są nadal.

<%Martius> <Z/w.>

<+Saruwatari> - co jest kur..

<+Ayatori> <oroczimaru<

<+Saruwatari> <ta 2>

<+Edo_Edo> <Mała syrenka 3 - powrót potwora>

<%Martius> <Dobra, cicho.>

<%Martius> <Pocieszcie się tym, że mogło być jeszcze gorzej. ^_^'>

<+Edo_Edo> <w hirołsie 4 było takie coś...>

<+Saruwatari> <Nio było>

<+Edo_Edo> <mogła się zmienić w Kaga xD>

<%Martius> <Optymista! :]>

<+Ayatori> <no przeciez sie zmienia :D>

<+Edo_Edo> <było podobne, miało 6 rąk i w każdej tasak>

<+Ayatori> <tylko szluga jej brakuje>

<+Ayatori> <:D>

<+Edo_Edo> <i handheldów :P>

<+Saruwatari> <W sumie, Ale były też takie wodne>

<%Martius> Hikaru uśmiecha się diabolicznie w waszą stronę, po czym mówi: - Jesteście na miejscu, moi drodzy.

Witajcie w ruinach Hikaru w pełnej okazałości!

<%Martius> <Dobra, koniec off-topa w tym miejscu.>

<+Edo_Edo> <ok>

<+Edo_Edo> - Szkoda, bo byłaś nawet ładna... A teraz musimy Cię zabić. - Mówię poważnym tonem.

<+Ayatori> -Co się z tobą stało, Hikaru?!

<+Edo_Edo> - Jakie ruiny Hikaru, o co tu chodzi?

<+Saruwatari> - Fajne łuski

<%Martius> - Stałam się sobą. Nie widać? Ukrywałam się w ludzkim ciele, by potem się objawić. Tutaj...

<+Edo_Edo> <o nazwę ruin chodzi>

<+Ayatori> <XD>

<+Edo_Edo> <saru, to jest poważna sesja :P>

<+Ayatori> <XD>

<%Martius> - Ruiny Hikaru pochodzą od mojego imienia. Umiecie sobie chyba skojarzyć, prawda?

<+Ayatori> <to mu wyszło :D>

<%Martius> <A w karcie ma, że inteligentny. :D>

<+Edo_Edo> - No tak, ale czym ty do cholery jesteś?

<%Martius> - Jestem istotą pierwotnie wywodzącą się z tego miejsca...

<+Edo_Edo> <i teraz będzie tentacle xD>

<+Edo_Edo> - Czyli?

<+Saruwatari> - OK nasza misja zakńczona

<+Saruwatari> - Wracamy

<+Saruwatari> - NIc tu po nas

<%Martius> - I nie będziecie chcieli ze mną walczyć? Poddać się mojemu "uściskowi"? Jaka szkoda...

<+Saruwatari> - Nie tam grzeczna jesteś. Gdzie jest wyjście?

<+Edo_Edo> - Jeśli chcesz, to idź. Ja tego tak nie zostawię.

<%Martius> - Świat bez was będzie miał fatalną niedaleką przyszłość. Ale dobry wybór. Przynajmniej dłużej

pożyjecie...

<%Martius> Hikaru śmieje się diabolicznie.

<+Ayatori> - Dokładnie. Zakończymy tą sprawę raz.. na zawsze. <piorun w tle :D>

<+Saruwatari> - Dlaczego ona nic nie robi

<%Martius> <To zamknięte pomieszczenie. xD>

<+Edo_Edo> - Bawi się w Kyubiego...

<%Martius> - Bo nie muszę. Zawsze milej pogadać przed waszą śmiercią.

<+Saruwatari> - Czy to groźba?

<%Martius> - Więc jak? Odchodzicie czy walczycie ze mną?

<+Edo_Edo> - Jedno mnie zastanawia... Po jaką cholerę spuściłąś na nas lawinę i dlaczego pokazałaś się nam

wtedy w nocy?

<+Saruwatari> - Panowie koniec misji.

<+Saruwatari> - Wracamy!!

<+Edo_Edo> - Proszę bardzo, wracaj.

<+Ayatori> - Dokładnie.

<+Saruwatari> - Czy ci odwala

<+Saruwatari> -Dostaliśmy misje

<+Ayatori> - My tego tak nie zostawimy, na honor!

<+Saruwatari> - Koniec już

<+Edo_Edo> - A tobie? Zabijemy ją, póki jest słaba... Potem obrośnie w siłę i zniszczy pół świata.

<+Saruwatari> - Jaki Honor?

<+Saruwatari> - hahaha..

<%Martius> - Chciałam was sprawdzić. Okazaliście się wcale nie tacy źli. Myślałam, że zginiecie, ale nadzieja

matką głupich...

<+Saruwatari> - Mała nie przesadzaj

<+Edo_Edo> - A wiesz, że ja też jestem demonem maleńka?

<%Martius> - Chcę wam podziękować. Gdyby nie wy, to pewnie bym się tu nie dostała.

<%Martius> - Hm? To pokaż mi swoją moc, Edo z klanu Edo.

<+Saruwatari> - Idioto!

<+Edo_Edo> Podpalam się cały.

<+Saruwatari> - Wracamy!

<%Martius> <To wracajcie. :P>

<+Edo_Edo> - Idź, ja ją zatrzymam na tyle długo, żebyś zdążył uciec.

<%Martius> - Interesujące... Jak tego demona możesz nazwać?

<+Saruwatari> - Kurde flak... Gdzie jest wyjście? uśmiech

<+Edo_Edo> - Edo z klanu Edo?

<+Saruwatari> - haha.. Panowie to jakiś żart... nic tu po nas

<%Martius> - Tamto wejście jest jedynym wyjściem. A tam czeka skorpion... - uśmiecha się diabolicznie.

<+Edo_Edo> Wkładam na rękę kastet.

<+Saruwatari> - Edu... Po co?

<%Martius> - Tak, Edo z klanu Edo. Umiem także czytać w myślach. Ale nie bawiłam się w to zbytnio, bo uznałam to

za nie do końca potrzebne...

<+Edo_Edo> - I co ciekawego widzisz w moich?

<+Saruwatari> - Tak to o jakiej liczbie myśle? <7,21>

<%Martius> - Siedem i dwadzieścia jeden setnych.

<%Martius> - W tobie? Nic specjalnego. Dlatego uznałam, że nie warto.

<+Ayatori> - Kurde, dobra jest. Ale czas się zabawić...

<+Ayatori> Chodziło mi oczywi8ście o walke, khem.

<%Martius> - To na co czekacie, panowie? Walczcie! No dalej!

<+Edo_Edo> Ruszam najszybciej jak się da do atak.

<+Edo_Edo> <u>

<+Saruwatari> - Idioci! stop!

<+Saruwatari> - To misja ona ma żyć!

<+Ayatori> Kazaiton, Daibakufu no jutsu!!!!!!!!!

<+Edo_Edo> - A jeśli kazałbym Ci zabić piątą, zrobiłbyś to? - Krzyczę, siepiąc kastetem.

<%Martius> Edo - ruszasz najszybciej, jak tylko się da, ale ona całkiem zwinna jest. Przez to zręcznie pod tobą

ucieka. I całkiem szybko.

<%Martius> <I to*>

<+Edo_Edo> <green, co to?>

<+Ayatori> <moja uber technika >

<+Edo_Edo> Nie poddaje się, szybko wyprowadzam kolejne ciosy.

<%Martius> Ayatori - używasz tej techniki, po czym z jednej ze ścian zaczyna wylatywać płynna lawa. Zmierza w

stronę Hikaru, ale też - niestety - w waszą.

<+Edo_Edo> - Idiota...

<%Martius> Edo - Hikaru nadal unika tych ciosów całkiem zręcznie. Tylko raz byłeś naprawdę blisko. Ale teraz

jest inny problem. Lawa...

<+Saruwatari> - O kurw.. Kai to musi mi się śnic lub to jakies genjutsu

<+Ayatori> EDO, ZATRZYMAJ JĄ W MIEJSCU TO SIĘ UGOTUJE!! -Krzyczę do kompaan

<+Edo_Edo> - Jutsu ognistej pozogi! - Krzyczę, po czym obiegam Hikaru kilka razy.

<+Ayatori> <lol2>

<+Edo_Edo> <a ja razem z nią xD>

<%Martius> Saruwatari - nie daje to żadnych efektów.

<+Saruwatari> No dobra! Katon! Karyuu Endan

<+Edo_Edo> <gralem w diablo 2, jak pisalem karte :P>

<%Martius> Edo - obiegasz Hikaru i próbujesz ją zamknąć w ścianach ognia. Udaje się to zrobić z trzech stron, za

czwartą służy ściana.

<+Edo_Edo> - Katon, Housenka no Jutsu

<%Martius> Saruwatari - używasz techniki, po czym ogień leci w stronę Hikaru. Kiedy trafia w to miejsce, ulatnia

się spory dym. Czyżbyś ją trafił?

<+Saruwatari> <może>

<%Martius> Oczywiście przypominam o lawie, której żar zaczynacie czuć aż zanadto...

<+Edo_Edo> - Ryuuka no Jutsu

<+Saruwatari> <no to po nas kur..>

<+Edo_Edo> Posyłam potężną falę ognia w Hikaru.

<+Edo_Edo> - Do tyłu chłopaki!

<+Edo_Edo> Odskakuję trochę

<%Martius> Po chwili z tych wszystkich ognistych ataków wychodzi jedynie... dziura w ścianie. Sama Hikaru zaś

się ulotniła. Chyba przez tę dziurę.

<+Saruwatari> Katon! Goryuka no Jutsu

<+Ayatori> - Musimy znaleźć jkiś sposób by ugotować Hikaru i uciec na wyższy poziom.. Są tutaj jakieś skały?

<+Edo_Edo> - Daijigoku no Jutsu

<+Edo_Edo> staram sięzrobić przed nami krater, w któy wpłynie lawa.

<+Saruwatari> <No i co teraz ...>

<+Saruwatari> <A i jak nie ma tej to nie robie jutsu>

<%Martius> Edo - tworzysz OGROMNY krater ziemi. Jest na tyle duży, że pomieści chyba całą lawę, oraz na tyle

mały, że wy się mieścicie w terenie. Jesteście po stronie tej dziury, a ogniste ściany powoli zanikają.

<+Ayatori> rzucam na próbę kunai w Hikaru.

<+Edo_Edo> - Wszyscy razem! Katon, Goukakyuu no Jutsu

<+Ayatori> Katon, gookakyu no Jutsu

<+Edo_Edo> Staram się posłać w demona ogromną kulę ognia.

<+Ayatori> Staram się posłać w demona ogromną kulę ognia.

<%Martius> Ayatori - kunai poleciał w tę dziurę, ale nic takiego specjalnego się nie wydarzyło. Ale za to kule

ognia...

<+Saruwatari> Katon! Gokakyu no Jutsu

<+Edo_Edo> <aleeee moc!>

<+Saruwatari> <HEhe.. ale wiecie, że giniemy?>

<+Saruwatari> <To ostatnia sesja, KM nas zabije>

<+Edo_Edo> <może ty xD ale ja jestem żaroodporny xD>

<+Ayatori> <nie? :D>

<%Martius> W każdym razie - kiedy tylko posyłacie wszyscy kulę ognia w stronę tej dziury, słyszycie nagle

przeraźliwy wrzask. Tego, co się stało z "bestią", bo już raczej nie dziewczyną, możecie się tylko domyślać.

<+Ayatori> <spokojnie, że wygramy z KMem>

<+Saruwatari> -hehehe.. to co teraz do wyjścia?

<%Martius> <Większość lawy znajduje się w kraterze, więc macie szanse przeżyć. :]>

<+Saruwatari> <Ta...

<+Edo_Edo> - Muszę sprawdzić, co się stało.

<+Saruwatari> <A jak się mamy wydostać>

<%Martius> <Poza tym ta dziura was pomieści. A do włazu teraz nie bardzo możecie się dostać. ;]>

<+Saruwatari> - Nie zwiwwamy!

<+Edo_Edo> Staram się przebiec możliwie najbliżej miejsca położenia Hiakru, po ścianie.

<+Edo_Edo> <po co mamy wchodzić do dziury pełnej lawy? o.O>

<%Martius> <Aha, i nie zrozumiałem do końca ostatniej akcji, Edo.>

<+Edo_Edo> <po ścianie, po suficie, byleby podbiec jak najbliżej>

<+Saruwatari> <jak się możemy wycofać>

<+Edo_Edo> <biegnę zobaczyć, czy ta maszkarona padła :P>

<%Martius> Dziura ta jest wąska, więc po prostu przeciskasz się przez nią. Z czasem coraz bardziej się

rozszerza... I widzisz spalone szczątki Hikaru.

<+Ayatori> Rozglądam się za jakimkolwiek możliwym wyjściem z tej jaskini.

<%Martius> Ayatori - to wyjście znajduje się tylko w tej dziurze w ścianie.

<%Martius> <Zapomniałem, że to na ścianie się znajduje... Argh...>

<+Edo_Edo> <aha xD>

<%Martius> <Ale się udało i tak. :D>

<+Edo_Edo> <ja chciałem taki krater w ziemi, co to by tam lawa wpadła :P?>

<+Edo_Edo> <-?*>

<%Martius> Edo - widzisz też, że ten "tunel" prowadzi powoli, acz zauważalnie na górę.

<+Saruwatari> BIegne do dziury

<+Edo_Edo> Wbiegam do zrobionego przeze mnie tunelu.

<+Ayatori> Wbiegam za Edo

<%Martius> Pniecie się powoli do góry... Coraz bardziej... Coraz bardziej... Aż w końcu widzicie światełko w

tunelu. Dosłownie.

<+Edo_Edo> <szkoda jej, już ją zaczynałem lubić>

<+Edo_Edo> - O mamo! Widzę światło!

<+Edo_Edo> Idę szybko w stronę światła, ale uważam, żeby się nie wywrócić.

<+Saruwatari> - To ogień piekielny!

<+Edo_Edo> <Ent! nie idź w stronę światła!>

<+Saruwatari> - Szybko do wyjścia

<+Saruwatari> Biegne dalej

<+Edo_Edo> <Mart, mogę spalić Saru?>

<%Martius> Kiedy tylko wychodzicie na zewnątrz, słońce was mocno razi w oczy. Kiedy tylko się już zdążacie

przyzwyczaić, widzicie, że dotarliście na powierzchnię. Czemu? Bo wszędzie piasek...

<+Ayatori> - No, to misja zakończona. Tylko, eee... w którą stronę do domu?

<%Martius> <Nie chcę ryzykować spięć w drużynie, więc nie. :D>

<+Edo_Edo> Gaszę się i staram się odnaleźć drogę do cywilizacji.

<%Martius> W pewnym momencie z oddali widzicie jakiegoś kuśtykającego człowieka.

<+Edo_Edo> - Te, chłopaki! To ten, no... Kitsune, czy jakoś tak!

<+Edo_Edo> <Darek w sensie że :P>

<%Martius> Kitsune był nieco niższy.

<+Saruwatari> - Hmm..

<+Edo_Edo> - Chociaż nei... To ojciec Hikaru!

<+Saruwatari> Macham do niego i podbiegam

<%Martius> Aha, i znajdujecie się jakiś dystans od tych ruin, które jednak widzicie. Wejście się zawaliło,

skorpion zamienił się w proch, a Kitsunie nie ma. Po prostu,.

<+Edo_Edo> <Saru, ty go chciałeś zabić wcześniej...>

<%Martius> Edo - zgadłeś. To Hoshizora - ojciec Hikaru. Widzisz, że porusza się on dosyć nieporadnie. Długo to

on raczej nie postoi...

<+Edo_Edo> Biegnę do kuśtykającego człowieka.

<%Martius> Widać, że nadal jest trochę poharatany. To pewnie po tamtym.

<+Saruwatari> <Tak ale teraz sytłacja jest jasna>

<+Edo_Edo> - Ej! Zaraz!

<+Edo_Edo> - Skoro ona była demonem, to jej ojciec też...

<+Saruwatari> - nie tam..

<+Saruwatari> - Innaczej by jej nie chciał zabić

<+Ayatori> Taki słaby człowiek? niemożliwe...

<%Martius> - Witajcie znowu... Uch! Rany, nie wytrzymam długo...

<+Saruwatari> pottrzymuje

<%Martius> Podtrzymujesz.

<+Edo_Edo> Szukam jakichś racji żywnościowych.

<%Martius> - Ufff... Dziękuję. Co się stało z Hikaru?

<+Edo_Edo> - Ten no... Jakby to jązabiłem...

<%Martius> Edo - masz jakieś, ale jest ich mało.

<+Saruwatari> - hhmm.. po prostu już nie masz córki

<+Edo_Edo> - Ale za to masz jedzenie!

<+Edo_Edo> Podaje mu jedzenie.

<%Martius> - Słucham? Ach, no racja...

<%Martius> Hoshizora bierze i się zajada powoli.

<%Martius> - Dziękuję wam. Jeśli chcecie, to potem wam wytłumaczę, o co chodzi z Hikaru.

<+Edo_Edo> Biorę niedoszłego teścia na barana.

<+Edo_Edo> - Powiesz w drodze, póki co, to zabieram cię do lekarza.

<%Martius> Edo - jakoś go trzymasz.

<%Martius> Hoshizora kiwa głową.

<%Martius> - Najbliżej mamy do Suna-Gakure... Tam możecie mnie zabrać.

<+Edo_Edo> - Moje Suna! Hu hu! Ruszamy w drogę panowie!

<+Ayatori> Prowadź więc.

<%Martius> I ruszacie w drogę.

<%Martius> Tymczasem Hoshizora zaczyna opowiadać: - Widzicie, panowie, jestem wam winny pewne wyjaśnienia.

<+Saruwatari> - No raczej

<+Edo_Edo> - No, i nową koszulkę.

<+Edo_Edo> <*-,>

<%Martius> Hoshizora się uśmiecha.

<+Saruwatari> <-_-'>

<+Ayatori> <:D>

<%Martius> - No, ale do rzeczy. Chodzi o to, że nie jestem demonem, jak się wam wydaje. Hikaru była moją córką z

krwi i kości - prawdziwym człowiekiem.

<+Edo_Edo> - Domyśliłem się.

<%Martius> - Wiem, że wydaje się to wam niedorzeczne, ale taki jest stan rzeczy.

<+Saruwatari> - Aha no to nam wyjaśniłeś

<%Martius> - Po prostu kiedyś Hikaru odwiedziła tamte ruiny. Tam wkradł się do niej jakiś zły duch, który ją

opanował, przez co moja córka nie była taka jak dawniej.

<+Edo_Edo> - Trzeba było wezwać egzorcystę...

<%Martius> - Chciałem ustrzec was przed Hikaru, bo wiedziałem, że jedyną metodą, aby jej pomóc, jest jej śmierć.

I za to wam dziękuję.

<%Martius> - Egzorcysta nic by raczej nie pomógł. Więcej - nie wierzę ogólnie w przesądy, że egzorcyzmy w

jakikolwiek sposób pomagają.

<+Edo_Edo> - A ja na przykład znam pewnego egzorcystę, swój chłop.

<+Ayatori> Smutna historia.. Ale postąpił pan tak, jak trzeba było. :<

<+Saruwatari> - Moim zdaniem cos tam pomaga zwlaszcza, ze mamy konfucjonizm chyba

<+Ayatori> Edo, czy coś więcej nie łączy cię z tym egzorcystą?

<+Saruwatari> - Po opętaniu to już nie była pana córka

<+Saruwatari> <haha..> Aya..

<+Edo_Edo> - Ta, to mój wujek.

<%Martius> - Tak, niestety. Nie zrozumcie mnie źle, kochałem moją córkę, ale że z nią stało się TO... No, nie

uśmiecha mi się mówić o tym.

<+Saruwatari> - I wszystko jasne

<+Ayatori> - Jak słoneczko.

<%Martius> - Nie wspomniałem tylko, że Hikaru nazwała te ruiny swoim imieniem. Ten zły duch nazywał się chyba

podobnie, jeśli nie tak samo...

<+Saruwatari> <Dobrze, ze nie widział co się z nią stało>

<+Edo_Edo> - Rozumiem twój ból...

<+Saruwatari> <Daleko jeszcze ;->

<%Martius> - No, ale trzeba jakoś żyć dalej mimo wszystko. Przyśpieszmy tempo.

<+Edo_Edo> < - Miałem kiedyś kotka, pies go zagryzł...>

<+Ayatori> < mój stary mial kota i psa w domu :)>

<+Edo_Edo> - To nie ty zabiłeś demona i nie ty niesiesz faceta na plecach...

<+Ayatori> <z/w>

<+Edo_Edo> <ja mam psa i kota>

<%Martius> Po chwili przyśpieszacie tempo. W pewnym momencie dochodzicie do wielkiej skały z wąską szczeliną.

Tak... Jesteście na miejscu.

<+Edo_Edo> - Innymi słowy, szybciej się nie da.

<+Edo_Edo> Wchodzę.

<%Martius> - Ach tak... Zapomniałem was przeprosić, że wpędziłem was w takie kłopoty.

<+Edo_Edo> - I że chciałeś nas zabić.

<%Martius> Edo - kiedy wchodzisz, odzywa się w tobie nostalgia wobec ojczystej wioski. Od czasu, gdy ją

opuściłeś (a to było stosunkowo niedawno), nic się nie zmieniło.

<+Ayatori> <j>

<%Martius> - Myślałem, żeby wprowadzić środki ostrożności... Ale wiem, że byłem głupi, twierdząc, że to pomoże.

I za to wam dziękuję.

<+Edo_Edo> - I nie podziękowałeś za to, ze powstrzymałem kompanów przed zabiciem ciebie.

<+Edo_Edo> Idę najszybciej jak się da do szpitala.

<+Saruwatari> - Edo zamknij się już...

<%Martius> - Dziękuję za przypomnienie. Za to też dziękuję. Nie wiem jeszcze, za co podziękować, ale nie chcę

przesłodzić...

<+Edo_Edo> - No co? Mówię, jak było...

<+Saruwatari> - Nie wypominaj. On stracił córke idioto!

<+Edo_Edo> - Jeszcze za to, że cię tu przytachałem.

<+Edo_Edo> - Stracił córkę dawno temu. W pewnym sensie właśnie ją odzyskał.

<%Martius> - Dobrze, bez przesady. Po prostu wam dziękuję...

<%Martius> - Tak, to prawda. Przywróciliście mi spokój...

<%Martius> Głos Hoshizory się załamał. Facet stracił chyba przytomność.

<+Edo_Edo> - Nie ma za co razy 5

<+Saruwatari> - Widzisz dobiłeś go ... hahaha...

<+Edo_Edo> - Szybko, do szpitala! - Ruszyłem biegiem.

<%Martius> Przyśpieszacie w stronę szpitala. W końcu dochodzicie na miejsce.

<+Edo_Edo> Wbiegam

<+Edo_Edo> - Szybko! Potrzebny lekarz!

<%Martius> Szpital Suna sprawia uboższe wrażenie niż szpital Konoha, ale nie ma czasu na rozmyślanie. Edo wbiega.

<%Martius> ...i już zrobił zamieszanie. Szybko przybyli lekarze, aby zawieźć Hoshizorę do pomieszczenia.

<+Edo_Edo> - No już, ruchy! On jest ranny!

<+Edo_Edo> - Stracił dużo krwi

<%Martius> Lekarze śpieszą się, jak tylko mogą.

<+Edo_Edo> - Siostro, proszę sprawdzić gruę krwi i przynieść jej ze dwa litry, konieczna jest natychmiastowa

transfuzja!

<%Martius> W końcu Hoshizora znajduje się już w pomieszczeniu, badany przez, macie nadzieję, specjalistów.

<%Martius> Lekarka kiwa głową, po czym szybko zajmuje się tym razem z kilkoma innymi lekarzami.

<+Saruwatari> Siedam sobie i odpoczywam

<+Edo_Edo> - No, i tak ma być...

<%Martius> Kwadrans później...

<%Martius> Znajdujecie się obok pomieszczenia, w którym leży Hoshizora.

<%Martius> Czekacie na pierwsze wyniki i na to, co się z nim dzieje. W pewnym jednak momencie widzicie mężczyznę

zmierzającego powoli w stronę tego pomieszczenia.

<%Martius> Edo zna go aż za dobrze... To najwyższy autorytet jego wioski...

<+Edo_Edo> <kazekage? xd>

<%Martius> Czerwone włosy, błękitne oczy, czerwona szata Kazekage...

<%Martius> Tak, nic dodać, nic ująć - Piąty Kazekage.

<+Edo_Edo> Kłąniam się nisko.

<+Edo_Edo> - Dzień dobry mistrzu.

<+Saruwatari> - Dość słoneczny

<%Martius> - Witaj, Edo. - Kazekage odwzajemnia ukłon. - Słyszałem ostatnio, że zrobiła się w tym szpitalu

poważna sprawa.

<+Edo_Edo> - No przecież, Ci lekarze są wolniejsi niż ninja z Konohy.

<+Ayatori> :<

<%Martius> <Ent, bez emotikonek, chyba że to bardzo konieczne. ;]>

<+Ayatori> < k :D>

<%Martius> - Nie oceniaj ich tak surowo. Lekarze starają się jak mogą, aby przywrócić Hoshizorę do pierwotnego

stanu. Prawda, że lekarze z Konohy są lepiej wykwalifikowani... Swoją drogą, co takiego się stało?

* Edo_Edo_ ((?)) has joined #sesja_rpg

* Martius sets mode: +v Edo_Edo_

* Edo_Edo was kicked by Martius (Edo_Edo)

<+Edo_Edo_> - Długo by opowiadać, k każdym bądź razie, Ci o - wskazuję na kompanów - Ninja z Konohy prawie go

zabili.

<+Edo_Edo_> - Po tym, jak ja go pokonałem w uczciwym pojedynku.

<+Edo_Edo_> - A w ogóle, to skąd pan zna jego imię?

<%Martius> - Hm? Nie rozumiem... Czemu mieliby go zabić?

* Edo_Edo_ is now known as Edo_Edo

<%Martius> - Hoshizora jest jednym z shinobi Suna-Gakure, który jednak osiedlił się z dala od wioski. To było po

pewnym wydarzeniu, jak naszedł moją siedzibę.

<+Saruwatari> sory afk byłem

<%Martius> <Nie szkodzi..

<%Martius> >*

<+Edo_Edo> - Bo to było tak, że byliśmy na misji z Konohy, eskortowaliśmy dziewczynę, jego córkę, która potem

się okazała demonem. No ale on chciał ją zabić, my ją ocaliliśmy, pokonując go, Moi wspaniali koledzy chcieli

go zabić, bo zagrażał naszej "przesyłce"

<+Edo_Edo> - A ja im zabroniłem... Bo jestem fajny. <^^>

<+Edo_Edo> - Naszedł pańska siedzibę, mistrzu?

<%Martius> - To musiało być poważne nieporozumienie... A ty, Edo... Nie wątpię, że masz dość wysokie

kwalifikacje. Dowodziłeś tą grupą?

<%Martius> - Tak. Chciał, żebym wysłał do tamtych ruin ekipę zwiadowczą. Tak zrobiłem. Jednakże nic ona nie

znalazła. Zresztą nawet nie wiadomo było, gdzie przebywała dziewczyna.

<+Edo_Edo> - Tak, ja nią dowodziłem. Zresztą na rozkaz piątej Hokage.

<%Martius> - Pochwalić jej decyzję...

<+Edo_Edo> - A ruiny nam się 'troszeczkę' zniszczyły...

<+Saruwatari> - Tak Edo... Rozumiem, że to twoja wioska ale nie musisz naciągać sytłacji .

<%Martius> - Jestem jednak pewien, że Hoshizora wyjdzie z tego zdrów, a Hikaru spoczywa w lepszym miejscu.

Demon, który w niej siedział, najprawdopodobniej będzie cierpiał męki. Coś o tym wiem bardzo dobrze...

<+Edo_Edo> - przepraszam, twierdzisz, że insynuuję?!

<+Edo_Edo> Spoglądam na Suwatariego.

<+Edo_Edo> - Miałbym okłamać własnego mistrza?!

<+Saruwatari> - Hhmmm.. wiesz co ja myśle o twoim przewodnictwie

<%Martius> - Dobrze, nie będę was już nawiedzał. Kiedy odpoczniecie, możecie wracać do Konohy. Możemy wam dać

prowiant na drogę - w końcu trzy dni to nie byle jaki odcinek.

<+Saruwatari> - Tak najlepiej spal nas wszystkich hahaa..

<+Saruwatari> - Dziękujemy wielki Kozakage

<+Edo_Edo> - Kazekage ty młocie...

<+Saruwatari> <W czytaniu na jedno wychdzoi>

<+Edo_Edo> - Tak jest mistrzu!

<+Edo_Edo> <nie w Polsce :P>

<+Ayatori> -Dziekujemy, Barankage.

<%Martius> - Nie szkodzi. A teraz możecie odpocząć.

<+Ayatori> Znaczy się, Kozakage.

<+Ayatori> Czy tam Kazekage...

<%Martius> - Nie denerwuj mnie..

<+Edo_Edo> - Wrrrr...

<%Martius> <...*>

<+Saruwatari> <...>

<+Edo_Edo> - Chcecie się bić?

<+Ayatori> - Spoko, przepraszam.

<+Ayatori> <xDDD>

<+Saruwatari> - Edo Edo edo ..

<%Martius> - Dobrze... Do zobaczenia.

<+Edo_Edo> - Edo Edo, bez trzeciego.

<+Saruwatari> - Chyba znowu panikujesz jak wyedy

<%Martius> Piąty Kazekage Gaara wychodzi ze szpitala.

<+Edo_Edo> - Dowidzenia, mistrzu. - Kłąniam się.

<+Saruwatari> -Ale z ciebie młotek "Mistrzu"

<+Saruwatari> hahaha...

<%Martius> Po chwili pod waszymi nogami znajduje się list, zostawiony pewnie przez Kazekage, kiedy ten wychodził.

<+Saruwatari> Podnosze i czytam

<%Martius> "Wyjdźcie na zewnątrz".

<+Saruwatari> <LOL>

<+Saruwatari> Kieruje sie do wyjscia

<%Martius> <Inna rzecz, że dopiero teraz go zauważyliście. :D>

<+Edo_Edo> Wychodzę.

<+Edo_Edo> <sry, byłem w wc :P>

<%Martius> Saruwatari & Edo - wychodzicie ze szpitala. Kiedy jesteście już na zewnątrz w pełni, słyszycie nagle

kobiecy głos: - Ninpou, Kamaitachi! - W waszą stronę kieruje się mocny podmuch wiatru, który jednak was nie

rani ani nie odrzuca.

<+Ayatori> Wychodzę.

<%Martius> Ayatori - czujesz to samo, co kompani. Chłodny wietrzyk OGROMNEGO wiatru...

<+Saruwatari> - Co jest?

<+Edo_Edo> Stoję niewzruszony.

<+Edo_Edo> Szukam źródła wiatru.

<%Martius> Po chwili podmuch ustaje. Wtedy kobieta, uśmiechając się, mówi: - To na odświeżenie na drogę. Pogoda

w Kraju Wiatru nie zawsze należy do chłodnych. - Jest to Temari, którą Edo poniekąd zna.

<%Martius> Kazekage stoi niedaleko, przypatrując się temu i uśmiechając się.

<+Edo_Edo> - Cześć, Temari.

<%Martius> - Cześć, Edo. Jak tam?

<+Saruwatari> - Witam, Pani Temari

<%Martius> <- powiedziała Temari.*>

<%Martius> - Was też witam, miło mi was poznać.

<+Edo_Edo> - Dobrze, dziękuję. Właśnie wróciłęm z fajnej misji... Opowiem Ci przy kolacji, jeśli chcesz.

<+Saruwatari> - Ta ty i misja

<%Martius> - Hm... Dobra, czemu nie?

<+Edo_Edo> - Te młotki to shinobi z Konohy, Saruwatari i Ayatori.

<+Saruwatari> - Ejjj.. bo zaraz ci cos mlotkiem wybyje

<%Martius> - Cześć, mł... shinobi z Konohy - chichocze Temari.

<+Saruwatari> - mysle, ze pani Temari by i tak sie z toba nudziala

<+Edo_Edo> <btw, ile ona ma lat? o_O>

<%Martius> <23. ;]>

<+Saruwatari> <z 70 hehe..>

<+Edo_Edo> - Myślę, że powinieneś nauczyć się mówić.

<%Martius> <Dlatego zwraca się do ciebie jak do kolegi. :D>

<+Saruwatari> - No ciebie moge nauczyć

<+Saruwatari> - Choc podobno kiepski we wszystkim jestes ... hahaha..

<%Martius> - Dobra, chłopaki, koniec. Chcecie, to was zapraszam do siebie na odpoczynek. Jak będzie?

<+Edo_Edo> - Oni też?

<+Saruwatari> - Hmm.. jasne

<%Martius> - Na kolacji możemy być tylko my oboje... - Temari mruga porozumiewawczo.

<%Martius> <dwoje*>

<+Edo_Edo> - Ok, to ja pójdę się przebrać.

<+Saruwatari> - Ta.. Ale biedny Edu nie wie co to pałeczki hehe..

<+Ayatori> No, my go musimy doedukować...

<%Martius> <Teraz nic nie piszcie.>

<%Martius> Pewien czas później...

<%Martius> Odpoczywacie sobie w mieszkaniu Temari, jak wam pozwoliła, a potem jeszcze Edo miał z nią kolację,

gdzie opowiedział o wszystkich wydarzeniach. Temari przyjęła to z dystansem.

<+Edo_Edo> <Ej... Mogę ich zastrzelić? Bo Temari fajna babka jest ^^ A mi tu takie szczyle nie są potrzebne...>

<%Martius> Potem poszliście spać. Rano, wypoczęci, wzięliście ze sobą prowiant i ruszyliście w stronę Konohy.

Jak to stwierdził Kazekage, są to TYLKO trzy dni drogi...

<%Martius> KONIEC!

A oto, co o tej sesji myślą gracze:

Gofer ? ?buuuu... / (?) Po co była ta Temari, skoro to koniec? o.O / (?) Było Hejahowo :P / (?) Znów mi Matynka narobił na zakończenie smaka, więc nie ma specjalnego wyjścia :P [Tzn. twierdzi, że będę musiał robić kolejne sesje? - przyp. Martius] / (?) Było ok, ale IMO to w sumie najgorsza część tej edycji / (?) no albo na równi z pierwszą / (?) [Komentarz odnośnie klimatu teraz.] Ta... Indiana Dżons i stara k**** na końcu tunelu...?.

Greenday ? ?JEST! / (?) TAAAAK! / (?) KONIEEEEC!!!!!!!!!!!!!!!!=DDDDDDDDDDDDDDDDD / :DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD / (?) nie no bylo nawet zabawnie :D / (?) [Komentarz odnośnie tego, że to była jedna z mniej udanych moich sesji.] nom / (?) jak większość naruciaków :<?.

Mcam ? ?Buuu....! / (?) -_-' / (?) To co nie będziemy tego kontynłować / [Gofer stwierdził, że będziemy kiedyś, a Mcam?] ta.. ... jak KM będzie chciał / (?) Powinniśmy jeszcze pograć ...?.

A co ja sądzę o tej sesji? No cóż, wyszła mi nawet nie najgorzej, choć była w większości przypadków pozbawiona klimatu ?Naruto?. No i jeszcze zakończenie stanowczo za bardzo przeciągałem. Ostatecznie jednak nie wyszło tak źle. A gra była tego warta ? okazuje się, że smaka narobiłem graczom. :)

Następna sesja Naruto online? Skoro powiedziałem, że to będzie ostatnia, to słowa zamierzam dotrzymać, nie bójcie nic! :D Cieszę się, że graczom jednak na mojej sesji zależy, ale obawiam się, że prowadzenie kolejnej edycji przeze mnie nie będzie raczej zbyt dobrym pomysłem. Jestem nieco wyzuty z pomysłów, poza tym okazuje się, że klimat ?Naruto? przestaje mi powoli leżeć. Więc wybaczcie, ale to jednocześnie moje pożegnanie z serią sesji Naruto online? a także na pewien czas z prowadzeniem sesji na IRC-u w ogóle. Kiedy będę miał czas i chęci, to może poprowadzę jakąś inną. A jeśli pewna sesja IRC-owa, w jakiej gram, się skończy, chcę się odciąć od rozrywki w ten sposób na pewien czas.

I to by było na tyle? Świetnie się z wami czas spędzało, chłopaki i dziewczyno. :] Pozostaje mi więc tylko powiedzieć: see you later! I hope?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tenchi Fukei: Generation ? część druga

Transferu internetowego użyczyli:

P_aul aka The_Doctor ? cham, wredota i bezczel, w skrócie: MG :)

Knight Martius ? Adam

KaGeX ? Yamazaki

Siri ? Bleur

boromir_blitz ? Hiroshi

(Opisy postaci znajdziecie na sesji [kiedy Adam i Yazz pojawiają się po raz pierwszy] oraz w opowiadaniu z serii "Tenchi Fukei: Generation" :) [gdzie znajdziecie opisy wszystkich wymienionych wyżej postaci].)

Termin: 27.11.08 (sobota), godz. 16:30-19:20

To najpierw tak tytułem wyjaśnienia: co tu ta sesja robi i gdzie się podziała część pierwsza? No, co tu robi: jest to po prostu kontynuacja zaczętej w marcu tego roku sesji TF:G, którą daję tutaj (za zgodą P_aula, rzecz jasna, nawet gdy w środku sesji jest inaczej ;]), ponieważ nie chce mi się przerabiać tego na opowiadanie. :P A gdzie jest część pierwsza? No cóż, w temacie ?Proza? krąży sobie ta sesja przerobiona na czystą literaturę (?Drim Tim? się toto nazywa), więc jeśli chcecie zapoznać się z tym, jak to się zaczęło, to zapraszam do jego przeczytania (a kto chce wersję bez cenzury, zapraszam do siebie :P). Ale jest jedna wada: ze względu na założenia nie dałem tam historii Bleur i Hiroshiego. No cóż, może kiedyś, kiedy zrobię z całej historii prawdziwy Adam & Yamazaki Gaiden? :D (Albo chodźcie do mnie po zapis z sesji. ;]) No OK, to na tym kończę przydługi wstęp i zapraszam do czytania. Z częścią przekleństw zaś stało się to, co się stało. :D

Sesja właściwa?

<@The_Doctor> Uwaga, zaczynamy, warunki sesjowe, bla bla bla

(?)

<+_Adam_> <OK.>

<@Yamazaki> Doc, chcesz moje techniki wogole?

<@The_Doctor> Ostatnim razem nasi bohaterowie stoczyli epicka bitwe z grupa demonow. Ponadto prymitywni

wiesniacy, jak sie okazuje, nie sa tak do konca prymitywni. Czesc druzyny, namely Adam i Yazz nocuja w wiosce,

podczas gdy reszta zaglebila sie w lasy.

<@The_Doctor> <nie ;p>

<@Yamazaki> <to masz :)>

* The_Doctor changes topic to 'TF:G'

<+Hiroshi> <o, male 'w poprzednim odcinku')

<+_Adam_> Jesteśmy w naszym noclegu?

<@The_Doctor> wrociliscie nieco poobijaniu z planu astralnego do stodoly, gdzie spicie na sianku

<@Yamazaki> <cos wiecej?>

<@The_Doctor> Bleur i Hiroshi sa bardziej poobijani, walczyli zarowno w planie rzeczywistym jak i astralnym

<+_Adam_> Tam tez szepce do lidera: - Yazz, spisz? Co teraz robimy?

<@Yamazaki> *Zieeew*

<+Hiroshi> <jest jeszcze ten wiesniak, ktorego ogluszylem>

<+_Adam_> - Aha - usmiecham sie.

<@Yamazaki> - Yamazaki je kozaki... Hrrr...

<@Yamazaki> - Zzzz...

<+_Adam_> - Dobra, nie zartuj, wstawaj. Masz chyba jakis plan, prawda?

<@The_Doctor> <o jizas, jaki wiesniak? ten z bronia typu "nie do konca prymitywna"?>

<+Bleur> - Ała... Ała... Nie wyleczę sie z tych siniaków do końca życia.

<@Yamazaki> - Huh?

<@Yamazaki> - Przeciez nie spie - Mowie przecierajac oczy

<+_Adam_> - A, no tak - usmiecham sie ponownie.

<+Hiroshi> <doc - tak>

<+_Adam_> <Ech... Nie przewidzialem jednej rzeczy do zrobienia. Poczekacie chwile?>

<+Hiroshi> <sorki, chwilke bylem z dala>

<@The_Doctor> <heh, to jednak pamietam co prowadzilem... 0.o>

<+_Adam_> <To z/w. ;]>

<@Yamazaki> -Hmm, zdaje mi sie... - Mowie po czym przeszukuje swoje kieszenie w postaci flaszki wodki

<+Hiroshi> <nadeszly wilczki, to go walnalem piescia>

<+Hiroshi> - Przynajmniej zyjemy, Bleur. Jestes ranna? - tym razem upewniam sie, ze komunikator chodzi.

<@Yamazaki> Slysze glos w komunikatorze

<@The_Doctor> Yazz - jest niemal pusta

<+Bleur> - Tya, żyjemy... Ale co to za życie, powiedz mi?

<@Yamazaki> - Hiroshi?

<@Yamazaki> "Damn" po czym wypijam resztki z dna, chowam ja spowrotem do kieszeni. Mysle o tym zeby potem

napelnic ja woda ktora przemieni sie w wodke

<@Yamazaki> - Adam, sprawdz jak tam nasz wykrywacz demonow dziala

<+Hiroshi> - Nic, Yazz. Wszystko w porzadku - wyciszam chwilowo kolczyk.

<@The_Doctor> Adam - nic sie nie dzieje...

<+Hiroshi> - Co amsz na mysli, Bleur?

<+Hiroshi> <*masz>

<+Bleur> - Zgadnij...

<+Hiroshi> - Zadko mamy okazje pogadac, wiec nie wiem, co ci w glowie siedzi - tlumacze wzruszajac ramionami -

Nie odpowiedzialas, czy jestes ranna.

<+_Adam_> <Jestem... Sorry za utrudnienie. ^_^'>

<+_Adam_> - Nic nie pokazuje... - mowie cicho do Yazza.

<@Yamazaki> "Ehh..." Mowie do komunikatora - Hiroshi, Bleur. Przepraszam ze wam przeszkadzam, ale ja ide spac.

Dajcie znac jakby sie cos dzialo

<+Bleur> - Sam se popatrz.

<@Yamazaki> - Tzn. Drzyjcie japy do Adama, bo oddaje mu komunikator

<+_Adam_> - Mnie? Co planujesz?

<@Yamazaki> Po czym wyjmuje z ucha maly gadzet i daje go Adamowi

<+_Adam_> Przyjmuje "prezent".

<+Hiroshi> Odpowiadam do komunikatora - Nie przeszkadzasz. Przyjalem, damy znac - nastepnie podchodze do Bleur i

dokonuje ogledzin jej stanu.

<@Yamazaki> - Mam szatanski plan

<@Yamazaki> - Ide spac. Dobranoc

<+_Adam_> - Ech... Dobranoc. - Po tym tez ide spac, ale staram sie nie zasnac.

<@Yamazaki> Po czm wygodnie rozkladam sie na sianie i mysle o Bleur nago

<+_Adam_> W koncu musze jeszcze sprawdzac tamten nadajnik oraz kontaktowac sie z Hiroshim.

<+Hiroshi> - To jak? Co mialas na mysli? - pytam ponownie.

<+Bleur> - Nic.

<@The_Doctor> Adam - Yazz chrapie, ty jednak zachowujesz czujnosc. Znajdujesz sie w stanie polsnu. Czujesz

dziwny zapach i slyszysz cichy syk. Wydaje ci sie, zepomieszczenie jest dziwnie zadymione

<+_Adam_> Wyglada to na grozne?

<+Hiroshi> - Jak chcesz. Trzeba znalezc sobie miejsce na odpoczynek. Jest ci zimno?

<@The_Doctor> Adam - ktos wchodzi do stodoly

<+Bleur> - Zimno, ciemno i mam ADHD! - jestem wyraźnie zła. No tak, w końcu te siniaki mnie wkurzają.

<@The_Doctor> Powoli wstajesz, ale jestes dziwnie otepialy, nie mozesz skupic wzroku...

<@The_Doctor> Hiroshi - wasz przypadkowy jeniec zaczyna sie budzic...

<+_Adam_> Udaje, ze spie, ale jednoczesnie nadal zachowuje czujnosc. Katem oka staram sie sprawdzic, kto tam

wchodzi. Przy okazji ukladam sie tak, aby jakby co, natychmiast obudzic Yazza.

<+Hiroshi> Wzdycham. Okrywam Bleur swoim plaszczem i rozkladam poslanie na ziemi - Odpocznij - wyjmuje bandaze.

<@Yamazaki> - Wez te rece, nie ma sensu... - Mowie bedac w twardym snie

<+_Adam_> "Argh... Co to jest?...". Nadal wykonuje te czynnosci, jakie zaplanowalem, jakby cos sie stalo.

<@The_Doctor> Adam - nie masz sily na zadne dzialania, ledwo zachowujesz przytomnosc, dostrzegasz, ze ci ktorzy

weszli maja na twarzach cos co wyglada na maski przeciwgazowe

<+_Adam_> "O kur...". Ostatkiem sil staram sie obudzic Yazza. - Yazz... Obudz sie... Szybko... - staram sie do

niego powiedziec, byle szybko i byle zeby uslyszal.

<+_Adam_> A jak nie... To pozostaje mi pasc nieprzytomnym.

<@The_Doctor> Adam - Silne rece chwytaja cie, podnosza na nogi. ktos wiaze ci rece za plecami. Slyszysz jak ktos

pyta kogos, czemu ten dran nie spi.

<+_Adam_> - Hiroshi... Mamy... klopoty... - mowie przez komunikator, o ile moge.

<@The_Doctor> Hiroshi - wiesniak unosi glowe i zaczyna sie rozgladac nieprzytomnym glosem

<+Hiroshi> <slysze?>

<@Yamazaki> Slysze jakies szemranie po czym otwieram jedno oko

<+_Adam_> <Sorry, jesli kiepsko odgrywam. ^_^'>

<+Bleur> - No to dobranoc - rzucam tylko i padam jak kłoda na tą parodie łóżka.

<@The_Doctor> Adam - nim zdazyles zaalarmwoac Hiroshiego kso zaiwanil ci komunikator

<@The_Doctor> wyraznie wiedzieli co zabrac

<@Yamazaki> Czuje ze w pomieszczeniu nie ma czym oddychac, wiec przyciskam glowe do slomy, i ciagne duzy haust

powietrza

<@The_Doctor> Yazz - nie jestes w stanie sie obudzic ;p

<+Hiroshi> Dopadam do drania i przygwazdzam go do drzewa zastawiajac dlonia jego usta.

<@Yamazaki> <teraz mi mowisz?>

<+_Adam_> To teraz nic nie robie, bo nie mam po co. Rozgladam sie jednak po pomieszczeniu i po sytuacji. Byc

moze znajdzie sie cos, dzieki czemu uda mi sie stad uwolnic...

<+Hiroshi> - Bleur nie spij.

<+Bleur> Śpię.

<@The_Doctor> Adam - zostales wyprowadzony z pomieszczenia, dwoch ludzi ciagnie za toba zwiazanego Yamazakiego.

Wprowadzaja was do jednego z domostw, do jego piwnicy, wreszcie otwieraja drzwi w scanie...

<+_Adam_> - Co sie... dzieje...?

<@Yamazaki> Spie jak uparty

<@The_Doctor> Ciemny tunel prowadzi gleboko pod ziemie, w koncu obaj zostajecie wrzuceni do niewielkiej celi

<@The_Doctor> Yazz zaczyna sie buzic

<@Yamazaki> - HUH! C'Sie stalo!?

<@Yamazaki> Probuje sie rozgladac po ciemnym pomieszczeniu i wierzgam jak oszlaly nogami

<+_Adam_> - Zawalilem. To sie stalo - mowie do Yazza nieco zalamany.

<@Yamazaki> - Zginiemy! Wszyscy zginiem!!!

<@Yamazaki> Cos we mnie peklo i nagle sie ucieszylem

<+Hiroshi> Patrze na wiesniaka. Nie jestem od przesluchan, szlag... - Jesli zaczniesz krzyczec. Zaboje cie -

mowie stanowczo zimnym glosem - Gadaj, co od nas chciales - puszczam jego usta sprawdzajac, czy ma jakis

komunikator.

<@Yamazaki> uciszylem*

<+_Adam_> Tamci nadal stoja?

<+Hiroshi> <*zabije>

<@The_Doctor> Adam - poszli sobie

<@Yamazaki> - Ale jestes burak. Co sie stalo?

<@The_Doctor> Hiroshi - koles wyraznie sie ciebie boi.

<@The_Doctor> - Blagam, nie rob mi krzywdy - prosi - Kim ty wlasciwie jestes?

<+_Adam_> Krzycze za nimi: - Dlaczego nas tu... - Moj glos nieco sie zalamuje, gdy sie okazuje, ze juz poszli. -

...wiezicie?

<@Yamazaki> - Wiezicie? Podkradles moja flaszke, prawda?

<+_Adam_> - No normalnie. Zastawili na nas pulapke. Gaz w pomieszczeniu, w ktorym bylismy, nas oszolomil i przez

to nie moglem nic zrobic...

<+Hiroshi> - Twoja smiercia, jesli nie zrozumiesz, ze to ja tu zadaje pytania. Gadaj, czego od nas chciales i co

tu robisz.

<@Yamazaki> - Nie umiesz mnie budzic?

<+Bleur> - Chrrrr...

<+_Adam_> - Chcialem, ale nie moglem! - krzycze. Nie wytrzymuje juz z nerwow...

<@Yamazaki> - Znowu to samo

<@The_Doctor> - Chcialem sie dowiedziec czy... jestescie lowcami? - odpowiada pytaniem na twoje pytanie

<@Yamazaki> Usadawiam sie najwygodniej jak moge i zaczynam medytowac

<+Hiroshi> Przewracam oczyma. Wiedzialem, ze nie nadaje sie do przesluchan - Kim sa lowcy. Do czego wam oni.

<@The_Doctor> Y&A - ktos podchodzi do drzwi waszej celi. Rozpoznajecie przywodce wioski. Jest ubrany w mundur,

zamiast prostych szat, jakie mial wczesniej

<+Hiroshi> Zerkam co jakis czas na Bleur, zeby upewnic sie, ze nic jej nie grozi.

<@Yamazaki> Na mojej twarzy maluje sie bezkresny usmiech

<+_Adam_> Chcialem cos zrobic, ale na razie sie powstrzymuje. Patrze na niego.

<@The_Doctor> Hiroshi: - Jesli nie wiesz, to znaczy ze jestes lowca. A to znaczy, ze i tak jestem zgubiony.

<+Hiroshi> - Dobra. Dosc zartow - ranie go ostrzem noza w ramie - nastepnym razem utne ci palec. A potem

kolejne. Chce jasnych odpowiedzi. Co tu sie dzieje. Czego od nas chciales i kim sa dla was lowcy.

<+Bleur> - Chrrr... Zzzz...

<@The_Doctor> Adam - Pzywodca przyglada ci sie, wreszcie decyduje sie przemowic: - Pierwszy raz mam przyjemnosc

rozmawiac z lowca...

<+_Adam_> - Lowca? O czym ty...?

<@Yamazaki> Zachowuje tanie milczenie i wciaz usmiecham sie jak opetany

<@The_Doctor> Hiroshi - mezczyzna krzywi sie z bolu, po chwili zaczyna wyjasniac: - Nasz swiat kiedys wygladal

inaczej. Mielismy wielkie miasta, fabryki, pojazdy, ktorymi mozna bylo szybko podrozowac. Potem przybyly

dzieci cienia, a wkrotce po nich lowcy. Jedni i drudzy stoczyli serie strasznych walk, ktore doprowadzily

nasza cywilizacje do upadku. Co wiecej sytuacja powatza sie co kilka pokolen. Najpierw przybywaja dzieci

cienia, a po nich grupa lowco

<+Hiroshi> - Chyba rozumiem. Co chcecie zrobic?

<@The_Doctor> - Walcza ze soba, niszczac wszystko co stanie miedzy nimi. Dlatego zyjemy w niewielkich wioskach,

dlatego cala nasza wiedze, cywilizacje ukrylismy pod ziemia.

<@The_Doctor> - To jednak nie wystarczylo, dzieci nocy nas odnalazly. Wiedzielismy, ze wkrotce pojawia sie tez i

ci drudzy. Tym razem postanowilismy sie przygotowac.

<@The_Doctor> Adam - slyszysz podobna opowiesc.

<+Hiroshi> - A wiec chcecie bitki z nami? Chcecie stanac po stronie demonow?

<+Bleur> - Chrr... Zzz... Zaraz... Ktoś powiedział demony?

<@The_Doctor> Hiroshi: - Chcemy stanac po naszej wlasnej stronie, przepedzic i was i... "demony"... raz na zawsze

<+Hiroshi> - Daloby rade, gdybyscie bardziej z nami wspolpracowali. Tak, Bleur. Ciekawych rzeczy sie dowiedujemy

- uruchamiam komunikator - Yazz, slyszysz mnie?

<@Yamazaki> - Lowcy? Hehe, dzieci cienia? Geheehe

<+_Adam_> Staram sie uspokoic, opanowac. - Tak wiec... uwazacie nas za lowcow? I dlatego nas wiezicie? To

musicie wiedziec, ze sie niestety pomyliliscie.

<@The_Doctor> Hiroshi - nie ma odpowiedzi

<+_Adam_> Przygotowuje sie takze do uzycia techniki Speed Demon w razie czego. O ile oczywiscie w obecnej

sytuacji jest to mozliwe.

<+Bleur> - Dlaczego ten świat musi być zawsze taki porąbany? - pytam i... idę spać dalej.

<+Hiroshi> - Yazz? Yazz? Szlag - wylaczam komunikator - Tamci nie odpowiadaja, Bleur. Nie spij.

<@Yamazaki> - Wodzu, a co pomyslalem za pierwszym razem jak nas zobaczyles?

<@Yamazaki> pomyslales*

<+Bleur> Śpię.

<+Hiroshi> - Cholera, nie spij, mowie!

<+Bleur> Budzę sie, zła. - Czego, do cholery?!

<@The_Doctor> A&Y: - Kim wiec jestescie?

<+Hiroshi> - Yazz i Adam moga byc w niebezpieczenstwie. Ci goscie nie lubia straznikow.

<@Yamazaki> - Eee.... Eeee...

<@The_Doctor> Macie urzadzenia z innego swiata, potrafimy tez wykryc, ze macie... wieksza moc niz mieszkancy

tego swiata

<@The_Doctor> <* - >

<@Yamazaki> - Jestesmy straznikami pokoju. - Mowie caly czas kiwajac glowa

<@The_Doctor> - Wiele sie nauczylismy przez setki lat obserwowania wojny miedzy lowcami i dziecmi nocy

<+Bleur> - Świetnie... A Adam mi wódkę wisi, cholera... - podnoszę się, nadal zła. - No to sie przespałam.

<+_Adam_> - Nie jestesmy kims, kto moze wam zagrozic. Daje slowo, ze nic wam nie zrobimy. Tylko bardzo was

prosze, wodzu, wypusccie nas stad.

<+Hiroshi> - Zachowaj sobie plaszcz. Co robimy z nim? - wskazuje wieznia.

<+Bleur> - Zrób co chcesz.

<+Bleur> - Mozesz nawet zjeść.

<+Hiroshi> - Wolalbym ciebie.

<@Yamazaki> - Tak mowisz wodzu? Skoro tyle czasu wszystko obserwowaliscie, to powiedz mi, czy nasza sila

odpowiada dzieciom cienia, lub lowcom?

<+Hiroshi> Uderzam wiesniaka piescia, by go ogluszyc, po czym wiaze i knebluje.

<@The_Doctor> A&Y - "Straznikami pokoju", korzy cyklicznie powoduja zniszczenie naszego swiata. Jedyne co

dajecie to ostateczny pokoj. Taki jak w slowach "Spoczywaj w pokoju".

<@The_Doctor> A&Y: - Juz tak. Mamy sposob, by raz na zawsze zakonczyc ta wojne.

<+Bleur> Nie komentuję i wzdycham. - No dobra, panie madralo, co teraz?

<+_Adam_> - Jaki?

<+Hiroshi> - To chodz, sliczna. Tylko badz gotowa na skopanie paru tylkow. Albo na odparcie zasadzki - prowadze

w strone osady, gdzie byli Adam i Yamazaki

<@Yamazaki> - Jaki to sposob wodzu? Czyzbycie mieli magie? - Mowie otwierajac usta

<@The_Doctor> A: - Zobaczysz juz wkrotce. "Dzien Przejscia" jest juz niemal gotowy.

<+_Adam_> - "Dzien Przejscia"?

<@Yamazaki> - Hmm... Ups

<+Hiroshi> W miedzyczasie kontaktuje sie z baza i skladam raport o sytuacji.

<@The_Doctor> A&Y - Wodzu odchodzi.

<@The_Doctor> Hiroshi - dostales rozkazy odnalezienia reszty i zorientowaniu sie, co planuja miejscowi.

<+_Adam_> Tylko czekam, az odchodzi. Kiedy juz jestem tego pewien, to probuje uzyc techniki Speed Demon, a

nastepnie rozerwac swoje wiezy - potem uwolnic z nich Yazza.

<@Yamazaki> - Wiesz Adamie, mam wrazenie ze to zawsze przez Ciebie sa klopoty. Od rozebrania Bleur po

zniszczenie galaktyki. Brawo

<@The_Doctor> "Niestety tymczasowo Swiatynia nie moze sprowadzic wsparcia"

<+Hiroshi> - Jasne. Nigdy nie mozecie... ech. Przyjalem, be zodbioru. Slyszalas, Bleur? 'Tymczasowo nie moga

sprowadzic wsparcia'

<@The_Doctor> <Mart - to technika do szybkiego poruszania sie goddammit>

<+_Adam_> <"zwiększa

<+_Adam_> <P_aul> refleks i możliwości mięśni

<+Hiroshi> <masz - mart wie lepiej :D>

<@The_Doctor> <tak, ale w kierunku wiekszej szybkosci, a nie sily>

<@Yamazaki> Usadawiam sie wygodnie i sprawdzam w jakim stopniu znajduja sie moje mozliwosci magiczne

<+Bleur> - Jak zawsze. Dokopie im w pierwszej kolejności, jak wrócimy.

<+_Adam_> <Ech... Szkoda.>

<+Hiroshi> - Pomoge ci. Ale najpierw na wodke. Sam musze sie napic...

<@The_Doctor> Yazz - masz dosc sil, aby uzyc dowolnych mocy

<+_Adam_> - Przycisz się, OK? - odpowiadam na tamto, co Yazz powiedział. - Teraz musimy sie stad wyrwac. Masz

jakis pomysl?

<@Yamazaki> - Zawsze

<@The_Doctor> <afk 3 min...>

<@Yamazaki> - Masz przy sobie cos ostrego, chociaz... moze i nawet tepego

<+_Adam_> Mam cos takiego przy sobie?

<@Yamazaki> Albo ja

<+_Adam_> - Nie wiem... Sprawdze. O ile dosiegne.

<@Yamazaki> Albo w pomieszczeniu?

<+Bleur> - Ciekawe, jak ty tą maskę zdejmiesz...

<@The_Doctor> <back>

<+Hiroshi> - Zwyczajnie ja zdejmuje. Nie trzyma sie na niczym przeciez- usmiecham sie pod maska.

<+_Adam_> <OK.>

<@Yamazaki> <no, to jak?>

<@The_Doctor> <podstawowa moc Adama to kontrolowanie "ostrzy wiatru"...>

<+Hiroshi> - Czemu pytasz?

<+Bleur> - Wiesz, o co mi chodzi.

<@Yamazaki> <-_->

<+_Adam_> <No, ale skoro rece mam zwiazane... Chyba ze... Moge je kontrolowac takze bez nich?>

<@Yamazaki> <fail>

<+Hiroshi> Wzdycham - Nie chcesz chyba mnie ogladac.

<@The_Doctor> <tatechnika "tworzy ciecie">

<+_Adam_> <Ach, rozumiem. :)>

<@The_Doctor> <przynajmniej tak ja sobie wyobrazalem ,ale nigdy nie potrafilem pozadnie opisac :D>

<@The_Doctor> <cos w stylu Sylara z Herosow :D>

<+_Adam_> <Ja to sobie zas wyobrazalem jeszcze inaczej, jak pewien atak, ktory kiedys tam moge opisac... Ale OK.

;]>

<@Yamazaki> <dobrze wiedziec ze na mojej sesji sa takie niedociagniecia ;p>

<+_Adam_> - Yazz... Mam pomysl...

<@The_Doctor> <on tak glowy ofiarom rozcina>

<@Yamazaki> - Ta? Dajesz

<@Yamazaki> <:O>

<+Hiroshi> - Hm? Bleur?

<+_Adam_> Staram sie skoncetrowac wiatr tak, aby wytworzyl ciecie - zamierzam je skierowac w strone wiezow,

ktore trzymaja Yazza.

<@The_Doctor> <nie mowcie, ze nitk z was Hetrosow nie oglada ;p>

<+_Adam_> <Ja ogladalem... przelotnie. :D>

<@Yamazaki> <nawet nie wiem co to jest>

<@The_Doctor> Adam - wiezy rozpadaja sie

<+_Adam_> - No, mistrzu? Masz. Teraz mnie rozwiaz.

<+Hiroshi> <widzialem 1 odc>

<@Yamazaki> - O! I to, czasami umiesz myslec

<+_Adam_> - Ta, zdarza sie - usmiecham sie.

<@Yamazaki> Zabieram sie szybko za rozwiazanie sznurow kompana

<@The_Doctor> <Kage - ripoff X-Menow, grupa ludzi okazuje sie ewolucyjnie doskonalsza i dzieki temu maja supr

moce, jedni sa dobrzy inni zli, Sylar to seryjny morderca, ktory na nich poluje i ma moc kradniecia ich mocy

:D>

<+Bleur> - A moze chcę? Dobra, koniec gadek. Co robimy?

<@Yamazaki> <fajno! trzeba obczaic>

<+_Adam_> - Uff... Dzięki.

<+Hiroshi> - Uhm. Ok. No idziemy dalej. Nie mam sil, zeby przejsc w plan niematerialny. Trza oszczedzac. Wiec

idziemy pieszo.

<@Yamazaki> Rozgladam sie po pomieszczeniu w celu odnalezienia wyjscia

<+Bleur> - Ja też nie... To chodź.

<+Hiroshi> Kiwam glowa, po czym ruszamy wraz z Bleur do osady.

<+Hiroshi> - TO na pewno pulapka. Uwazaj.

<@The_Doctor> Yazz - niewielka cela 3x3, jedna sciana to kraty, w niej sa kraty jako drzwi, nie da sie ich ywjac

z zawiasow, nie da sie przecisnac, zamek jest pozadny i nie da sie go latwo otworzyc

<+_Adam_> - Teraz trzeba zniszczyc kraty... A skoro ja sie napracowalem jak na swoje mozliwosci, to teraz ty -

mowie swobodnie.

<@Yamazaki> - STRAAAAAZNIKUUUU!!!

<@The_Doctor> H&B - szybko i bez przeszkod dotarliscie do osady. Obserwujecie ja przez chwile z bezpiecznej

odleglosci. Wydaje sie ciha i spokojna. Przez chwile zastanawiacie sie ,czy wasi towazysze po prostu nie

zasneli...

<@Yamazaki> Zaczynam sie drzec jak opetany

<@Yamazaki> - STRAAAAAAAAZE!

<+_Adam_> Moja obecna czynnosc da sie opisac jednym slowem - facepalm!

<@The_Doctor> <?>

<@The_Doctor> <chyba facefault?>

<@Yamazaki> - STRAAAAAAAAZNICY! MOJE SZNURY SIE ROZPADLY!

<+_Adam_> <Pacniecie sie otwarta dlonia w czolo. :D Niewazne. ;]>

<@The_Doctor> Yazz - nikt nie reaguje

<+Hiroshi> Jeszcze raz probuje komunikatora - Yazz? Slyszysz mnie?

<@The_Doctor> <ale rotfl, wiecej takiego typu humoru na TF :D>

<@Yamazaki> <^^>

<@Yamazaki> - Ehh, uwierz mi Adam, nie chcialem tego robic

<@The_Doctor> <Mart - a facefault to typowy animcowy updaek na ryj>

<+_Adam_> <Zapamietam. :)>

<@Yamazaki> Przestawiam Adama tak aby stanal w odleglosci kilkudziesiecu centymetrow od przejscia

<+Bleur> - Pewnie Yazz ma omamy.

<@Yamazaki> - Naprawde, nie chce tego robic

<+_Adam_> U mnie nad policzkiem pojawia sie lezka (taka jak normalnie w anime). - Yazz, co chcesz zrobic?

<@Yamazaki> - Ciii...

<+Hiroshi> - Cholera wie. Nie odpowiadaja, wiec wchodzimy. Trzymamy sie blisko. Odstep trzech metrow, idziemy

obok siebie. Ruszamy.

<+_Adam_> - Hm?

<@The_Doctor> H&B - wchodzicie do wioski. Albo wszyscy spia, albo nikogo nie ma, nikt nie reaguje

<@The_Doctor> Nie wiecie, gdzie dokladnie zatrzymali sie Adam i Yamazaki

<@Yamazaki> *Thunder-reload!* Po czym uderzam w lewa noge Adama. Jednoczesnie tak kontroluje moc zeby prad ktory

przez niego przeplynie nie byl zbyt wysoki, a jedynie sprawil aby Adam troche pokrzyczal

<+Hiroshi> - Chodzmy do jakiegos duzego budynku i pogadajmy z kims waznym. Ty chcesz gadac - pokazuje katane -

czy ja mam to zrobic?

<+_Adam_> - Nie rozumiem, o co ci chodziiiiiiIIIIIIII...!!!

<+_Adam_> <Podobno anime, gdzie bohater jest razony pradem, z miejsca staje sie kultowe. :D>

<@Yamazaki> Obserwuje jak wlosy Adama sie podnosza

<+Bleur> - Gadaj ty, bo mi się nie chce...

<@Yamazaki> Zwiekszam dawke pradu bo Adam malo krzyczy

<+Hiroshi> - Uhm - ruszamy do jakiegos ratusza, albo czego spodobnego. A tam trzeba tylko przydybac jakiegos

wodza.

<@The_Doctor> Yazz - nadal brak reakcji na twoje dzialania

<+Hiroshi> - Na razie pierscienie chyba dzialaja. Wiec pewnie nie wzneicamy podejrzen... za duzych...

<+_Adam_> - PRZEEEESTAAAAAAA-A-A-A-AN-N-N... - Po tym staram sie skoncentrowac na ostrzu wiatru i uciac Yazzowi

genitalia. I tak nie poczuje, poza tym zaraz mu odrosna.

<@Yamazaki> Puszczam Adama, bo szkoda mi marnowac energie na zabawy

<+_Adam_> <Oczywiscie moze mi sie to nie udac. :D>

<+Hiroshi> - Chyba...

<@The_Doctor> H&B - wchodzicie do najwiekszej chalupy. Jest pusta.

<+_Adam_> Dobra, nie ucinam.

<@The_Doctor> Nie odrosly...

<@Yamazaki> <nie odciol -_->

<@The_Doctor> juz zawsze bedzie spiewal jak dziewczynka

<+Hiroshi> - I co proponujesz, Bleur? Chyba wszyscy uciekli.

<+_Adam_> - Uff... - A teraz pozuje jak jakis wkurzony "na zarty". - CO CI STRZELILO DO GLOWY?!!!

<@Yamazaki> - Nic

<+_Adam_> - Uff... Dobra, wyszumilem sie. To teraz rozwal te kraty. - Usmiecham sie na jedna mysl akurat... Co

by bylo, gdybym jednak tego ostrza wiatru uzyl?

<+Hiroshi> - Hmmm... tamten mowil cos o tym, ze przeniesli swoje miasta pod ziemie...

<@The_Doctor> H&B - wychodzicie na zewnatrz, tylko po to by zobaczyc ok 20 zolnierzy ustawionych w polokregu i

celujacych w was.

<+Hiroshi> - O.

<+Hiroshi> zerkam na Bleur.

<@Yamazaki> Widze spojrzenie Adama i mowie - TNIJ KU*** TNIJ!!!

<+_Adam_> - Ech... Niewyzyty jest... - Koncentruje sie na ostrzu wiatru, po czym staram sie przeciac te kraty.

<+Hiroshi> - Poradzisz sobie? - pytam cichutkim szeptem Bleur.

<+Bleur> - Nieee...

<+Hiroshi> - Chociaz z polowa? jedna czwarta?

<+Bleur> - Wszystkiego pozapominałam...

<@The_Doctor> Adam - kraty sa dosc twarde, ale udalo ci sie je naruszyc. Kilka silnych kopniakow pozniej

jestescie wolni. Wada rozwiazania jest, ze zuzyles mase mocy.

<+_Adam_> - Uch... Co jak co, Yazz, ale ty potem rozwalasz reszte. Jestem juz wyczerpany...

<@Yamazaki> - Chillout, i tak zawsze to robie

<+Hiroshi> - Trudno... bo ja nie chce sie poddac... - Szybko uderzam nozem w ziemie za nastepnie staje przed

Bleur i lancuchem staram sie poodbijac ew wystrzaly oraz poogluszac wyladowaniami zolnierzy kolejno.

<+_Adam_> - To gdzie teraz idziemy?

<@Yamazaki> Mamy przy sobie nasza bron?

<@Yamazaki> - Do wyjscia. Ide nakopac wodza

<+_Adam_> - Erm... Takie pytanie... Wiesz moze, gdzie jest wyjscie?

<@The_Doctor> Yazz - zabrali wam caly sprzet, lacznie z czescia ciuchow

<@Yamazaki> - Ej, jestes nagi, wiesz?

<+_Adam_> - Zaraz... - Probuje sobie przypomniec droge, ktora nas wniesli.

<+_Adam_> - Serio? Ty tez, tak sie sklada.

<@Yamazaki> Po czym wskazuje reka pierwsze lepsze drzwi

<@Yamazaki> - Jakby mnie zamkneli tu z Bleur, to bym wcale nie wychodzil z tej celi

<+_Adam_> - Mialem racje. Jestes niewyzyty - mowie z nieudawanym usmiechem. - Dobra, chodzmy. - Ide w strone

drzwi, ktore wskazal Yazz. Moze to te wlasnie?

<@Yamazaki> - Napewno

<@Yamazaki> <z/w>

<@The_Doctor> Hiroshi - JEstes od nich szybszy, to oczywiste, niemal wszyscy stracili rownowage. Kilk uzdazylo

jednak wystrzelic w waszym kierunku. Poczules silny bol w piersi i upadles na plecy.

<+Bleur> <znaczy sie na mnie!>

<+_Adam_> <Yazz, pamietaj, ze jesli nie pisze od myslnika, to to oznacza, ze to nie jest kwestia dialogowa. ;]>

<@The_Doctor> Bleur - Hiroshi jednym atakem polozyl przeciwnikow, kilku jednak wystrzelilo. Stalas sie

niematerialna i zwykly olow nie jest w stanie cie zranic.

<+Bleur> <znaczy ile zostało?>

<+Hiroshi> Staram sie powstrzymac bol i rzucam noze w gore, celujac w ich rece.

<@The_Doctor> <wszyscy sie wywrocili, zbieraja sie na nogi...>

<+Bleur> W takim układzie zakradam się za nich, materializuję się i... paru na pewno posmakowało mojej pięści!

<@The_Doctor> A&Y - wchodzicie w jakis korytarz. Nie jestescie pewni dokad prowadzi. Poki co nikogo nie

spotkaliscie

<+_Adam_> Ja tam ide dalej. Oczywiscie uwazam przy tym na ew. pulapki.

<+Hiroshi> Uzywam tez szabli, jesl moge... i zdejmuje maske, po czym rzucam nia tak, by ogluszyc jak najwiecej.

<@The_Doctor> <ciezko sie zakradac bedac caly czas widocznym tylko z e w formie nieforemnej energii ;p>

<@The_Doctor> H&B - po chwili jest po wszystkim, niedobitki uciekaja

<+Bleur> <ta, wiem...>

<@Yamazaki> - Idz przodem

<+Bleur> A dojrzałam moze twarz Hiroshiego?

<@Yamazaki> <czy ja nie pisze od myslnikow jak pisze dialogi Mart?>

<@The_Doctor> Nie bylas zajeta wymierzaniem kopniakow w jaja

<+Bleur> Szkoda...

<@The_Doctor> s/Nie/Nie,

<+_Adam_> - Nie. To niedoszle panie przodem - usmiecham sie mocno. - Niewazne, niech bedzie. - To ide przodem.

<+_Adam_> <Ja mowilem o moich wiadomosciach... No, ale to nic. ;]>

<+Hiroshi> <tylko jak ja ja zaloze, skoro jestem ranny i sie nie moge ruszyc? ;p>

<@The_Doctor> <zawsze wraca do twojej reki ;)>

<+Hiroshi> <no chyba, ze tak>

<@Yamazaki> <Jak pamietam Hiroshi nigdy nie zdejowal maski -_->

<+Hiroshi> <dobrze pamietasz>

<@The_Doctor> Hirochi - zbierasz sie powoli, czujesz wyrazny bol w piersi, krew powoli nasacza szate. Kula

jednak chyba zatrzymala sie na zebrach, bo nie masz powaznych problemow z oddychaniem

<+_Adam_> <Dlatego wlasnie wraca do jego reki. :]>

<+Hiroshi> - Marny ze mnie dowodca - mowie i sprawdzam, czy mam cos, czym moglbym wyjac kule.

<@Yamazaki> <no P_, dajesz nam dalej>

<+Bleur> - Racja.

<+Hiroshi> - Tobie nic nie jest?

<@The_Doctor> Hiroshi - sam nie dasz rady jej wyjac.

<+Bleur> - No raczej nie... Ale mógłbyś się nam nie nie przewalać?

<@Yamazaki> <P_P_P_P_>

<+Hiroshi> - Moge, sliczna, moge. Pomoz mi z ta kula. Sam jej nie wyciagne...

<@The_Doctor> Y&A - Wchodzicie do jakiegos pomieszczenia. Po jego przeciwnej stronie stoi dwoch wartownikow. Sa

gleboko zaskoczeni waszym widokiem.

<@Yamazaki> - Sieeeema :)

<+_Adam_> Szybki facefault...

<@Yamazaki> - Chcialbym moje ciuszki, bo was niestety pozabijam

<@The_Doctor> Szybko zdejmuja bron z plecow i szykuja sie do strzalu

<+Bleur> - Dobra, dobra... - No tak, jedyna rzecz, jaka mi przychodzi do głowy, to zmaterializować w Hiroshim

dwa palce... Błeeee...

<@Yamazaki> *Thunderstrike & Flashstep*!

<@Yamazaki> Po czym zblizam sie natychmiast do nich i ogluszam ich kilkoma ciosami

<@The_Doctor> Yazz - jednym "krokiem" dopadasz do przeciwnikow, dwoma ciosami kladziesz obu.

<+_Adam_> - No wlasnie, "niestety - wtoruje z przekasem, po czym spokojnie ide w strone Yazza.

<+_Adam_> - Latwi byli, co nie?

<@Yamazaki> Koncze Thunderstrike

<@Yamazaki> - Tja, tylko zapomnialem jednego zostawic zeby sie zapytac o MOJE rzeczy

<@Yamazaki> Przeszukuje ich

<@The_Doctor> znalazles K10 zlotych monet i zwoj piorkospadania

<@The_Doctor> a sorry ,nie ta tabela skarbow -.-

<@Yamazaki> <XD>

<+_Adam_> - Oj tam, trudno sie mowi. Ich ubrania chyba sie na razie przydadza.

<+_Adam_> <:)>

<@Yamazaki> - Tez tak mysle, odziewam sie w ich ciuszki

<+_Adam_> Sprawdzam ubrania. Czy jedno z nich pasuje na moj rozmiar? Jesli tak, to zakladam.

<@Yamazaki> - TEJ bielizny nie zaloze! Jest brazowo- zolta!

<+Hiroshi> - Tylko ostroznie, Bleur - mowie i przygotowuje sie na bol.

<+_Adam_> - Nie wybrzydzaj, tylko zakladaj. Jak znajdziemy nasze ciuchy, i tak te wyrzucimy w cholete.

<+_Adam_> <cholere*>

<@Yamazaki> - Wole chodzic bez majtek nizli w tych

<@The_Doctor> A&Y - ubraliscie sie, ale jeden stroj jest za maly na Adama a drugi za duzy na Yazza...

<@Yamazaki> - Nic to, chodzmy

<+_Adam_> - Geez... Cisnie mnie... OK, chodzmy.

<+_Adam_> - Tylko gdzie?

<@Yamazaki> - Hmm, ostatnio ja wybieralem droge.

<@The_Doctor> Bleur - ostroznie grzebiesz w ranie Hiroshiego, ktory zbladl z bolu. W koncu kula wyszla z

nieprzyjemnym mlasnieciem.

<@Yamazaki> Ile widzimy rozgalezien korytarza?

<+Bleur> - Yuck!

<+_Adam_> - Tak na marginesie: jestes wiekszy ode mnie?

<@Yamazaki> - Hmm, chyba tak

<@The_Doctor> <nie :D>

<@Yamazaki> <God, Damn...>

<@The_Doctor> <:D>

<+_Adam_> - Racja, trzeba sie tych strojow pozbyc byle szybko... To wsrod tych rozgalezien wybieram...

<@Yamazaki> Dobra, to bedzie lepiej jak sie zamienimy, daj mi te obcisle ciuszki, wez te wieksze

<@Yamazaki> <-*>

<+Hiroshi> - Au... - dodaje - Dzieki - tamuje krwawienie i bandazuje rane.

<+_Adam_> <To JA wsrod*>

<@The_Doctor> A&Y - jedne drzwi na lewo, drugie na prawo

<@Yamazaki> pojde na lewo, za dwie minuty sie tu spotkamy, a w razie czego krzycz

<+Bleur> Wyrzucam tą kulę jak najdalej od siebie i wycieram krew o Hiroshiego.

<@Yamazaki> <-* do cholery>

<@Yamazaki> Ide przez lewe drzwi

<+_Adam_> <Nie odpowiadam na to, co Yazz powiedzial - i tak to nie ma wiekszego znaczenia. ;]>

<+_Adam_> A ja przez prawe.

<+Hiroshi> - Co cie tak obrzydza? Krew, czy ja?

<@The_Doctor> B&H - jeden z zolnierzy, ktorzy posmakowali delikatnosci Bleur najwyrazniej jeszcze zyje, bo

zaczac jeczec

<+Bleur> Doprawiłam mu, żeby nie jeczał.

<+Hiroshi> Milcze. - Moglby nam cos powiedziec... hej ty, zyjesz jeszcze?

<@The_Doctor> Adam - znalazles cos w rodzaju lokalnego centrum dowodzenia. Widzisz przez szpare w drzwiach duze

pomieszczenie, po ktorym kreca sie ludzie w kitlach i mundurowi. Na srodku jest duzy stol z papierami, przy

scianach mniejsze biurka, przy ktorych pracuja naukowcy

<@The_Doctor> Yazz - znalazles kibel

<@Yamazaki> <damn you>

<+_Adam_> <:D>

<@The_Doctor> <damn me :D>

<+Bleur> <:D>

<@Yamazaki> Na scianie przed klopem w kabinie widze plakat kobiety zadziwiajaco podobnej do Bleur

<+_Adam_> <Nie moge przestac sie smiac przez to. :D>

<@Yamazaki> Natychmiast sobie przypomnialem ze to zdjecie przeszlo przez 6 galaktyk dzieki mojemu sprytowi

<+_Adam_> <Akcja tej mangi dzieje sie w jednej galaktyce. :D>

<@Yamazaki> "Adam i Hiroshi moga mi pozazdroscic"

<@The_Doctor> Yazz - a zaraz obok lokalny ideal piekna - gruba, pryszczata i z obwislym cycem

<@Yamazaki> <zachlysnolem sie guma -_->

<+Hiroshi> <widzisz, P_? nie udalo ci sie :D>

<@Yamazaki> "Hmmm"

<@The_Doctor> <poprawie sie nastepnym razem :D>

<+Bleur> <:D>

<@Yamazaki> - Hehe...

<+Hiroshi> <tym razem skuteczniej :D>

<+_Adam_> Gdy tylko tamto widze, cofam sie powoli. Gdy mi sie uda, ide szybciej tam, gdzie jeszcze ja i Yazz

bylismy razem.

<@Yamazaki> szybko odrywam glowe Bleur od plakatu i na sline przyklejam jej twarz do plakatu grubej baby z

obwislym cycem

<+_Adam_> "Pewnie siedzi w kiblu, gdzie patrzy niewyzyty na kolejna kopie zdjecia Bleur...".

<@Yamazaki> "No, beda ze mnie dumni"

<@The_Doctor> Hiroshi - masz nowego jenca do przesluchania. Tym razem jest prosciej: - Blagam, powiem wam

wszystko, tylko niech ona juz mnie nie dotyka!

<@Yamazaki> Zalatwiam potrzebe ktora nie byla mi potrzebna i wychodze. Odrazu zmierzam ku Adamowi

<+_Adam_> <x]>

<+Hiroshi> - Ech... Sliczna, jak ty to robisz? - po czym zwracam sie do typa - Gdzie sa nasi znajomi?

<+Bleur> - Urok osobisty i moje ciałko.

<@Yamazaki> <xD>

<@The_Doctor> - Zaprowadze was, przysiegam!

<@Yamazaki> <jak to powiedzialas, to wyobrazilem sobie plakat ktory przed chwila stworzylem xD>

<+_Adam_> Kiedy juz sie spotykam z Yazzem, mowie mu: - Znalazlem cos ciekawego w tamtym korytarzu. Ruszajmy.

<@Yamazaki> - Ja u siebie tez cos ciekawego znalazlem, chcesz zobaczyc?

<+Hiroshi> Wyjmuje katane i unosze typa. Prowadze go zaraz przed ostrzem - Idz.

<+_Adam_> <Myslicie, ze to juz jest kolejna parodia anime? :D>

<@Yamazaki> <jak cale TF>

<@The_Doctor> <nie, to idealne tf>

<+_Adam_> - Nie, dziekuje - chichocze. - Juz wiem, co chcesz mi pokazac. Ty niewyzyty ty... No dobra, to

chodzmy, bo czasu nie ma.

<@The_Doctor> <powazna fabula i kupa glupich gagow :D>

<+Bleur> - No własnie, ruchy, ruchy, bo cię dotknę!

<+_Adam_> <Jak kazde szanujace sie anime shounen. :D>

<@Yamazaki> Zagladam przez dziurke od klucza

<@Yamazaki> - Hmm, ciekawie! Wejde przodem...

<+Hiroshi> - Idz, albo dam cie jej dotykac.

<@Yamazaki> Po czym bez zastanowienia wchodze przez drzwi

<+_Adam_> - Zaczekaj!

<@The_Doctor> B&H - koles zaprowadzil was do jednej z chalup, do jej piwnicy, wreszcie tajnym przejsciem do

pomieszczenia, w ktorym sa cztery cele. Wszystkie puste.

<+_Adam_> - Osz, niech to szlag...

<@The_Doctor> W tym jedna zniszczona

<+Bleur> - O, Yazz był tutaj - mówię, uccieszona.

<@Yamazaki> <szkoda ze na scianie nie wyrylem wiatrem napisu: "Yazz, tu bylem">

<+_Adam_> <"Ja tez. Adam". x]>

<@The_Doctor> Y&A - wpadacie do centrum dowodzenia. Nikt sie was tu nie spodziewa i wszyscy patrza na was

zaskoczeni. JEst nawet waszu lubieniec - Wodzu

<+Hiroshi> - Mhm. Najwyrazniej - rozgladam sie za przejsciem, gdzie mogli pojsc.

<@Yamazaki> Natychmiast sie dre: - Hitler kaput!!!

<@The_Doctor> H&B - wasz jeniec nie moze wam dalej pomoc, nie wie gdzie poszli wasi towazysze, ale wie, co sie

stalo z ich sprzetem

<+Bleur> - A teraz pomyślmy...

<+_Adam_> I trzy lezki hurtem pojawily mi sie nad policzkiem...

<+_Adam_> <Myslicie, ze warto te sesje zamiescic w temacie "Sesja Online"? :D>

<@The_Doctor> Y&A: - Co?

<+Hiroshi> - Gdzie sa ich rzeczy? - pytam

<@The_Doctor> <nie, nie warto...>

<@Yamazaki> - No dobra kaszatnki, pod sciane migiem bo was rozniose tak jak pozostalych. Sznela Jude, Sznela!

<+_Adam_> <Dobra, zrobi sie z tego Adam & Yamazaki Gaiden kiedys. ;]>

<@Yamazaki> <xD>

<@The_Doctor> Yazz - na te slowa, tubylcy siegneli po bron

<+_Adam_> - Baka na...

<@Yamazaki> - Ech, u fail. - Po czym zrobilem smutna minke

<@Yamazaki> *Wind-Safe!*

<@Yamazaki> <tfu!>

<@Yamazaki> *Wind-Safe 2000!"

<@The_Doctor> H&B - koles zaprowadzil was do skladu nieco wczesniej. Adam i Yazz najwyrazniejgo nie znalezli, co

oznacza, ze poszli drugim mozliwym korytarzem.

<+Bleur> Znudziłam się, więc sobie idę, gdzie mnie oczy poniosą...

<@Yamazaki> Roztaczam wokol siebie mala bariere ochronna i natychmiast przytulam sie do kazdego czlowika procz

wodza

<@Yamazaki> <czlowieka*>

<+_Adam_> - Te, kocie w butach...! Niewazne. Podmuch wiatru! - staram sie wycelowac we wszystkich "tych zlych"

(albo "bad guyow", trzymajac sie terminologii).

<@The_Doctor> <bad geyow :D>

<+_Adam_> <=]>

<@Yamazaki> <u bad german! *slap!*>

<+Hiroshi> Biore ich rzeczy i ogluszam straznika. Ide za Bleur tamtym korytarzem.

<@The_Doctor> Yazz - pociski odbijaja sie od magicznej bariery, do spolki z Adamem szybko wykanczacie

przeciwnikow, ktorzy nie do konca wiedza co sie dzieje

<@The_Doctor> Bleur - znalazlas dwoch wartownikow, martwych albo ogluszonych, poszlas korytarzem w prawo i

trafilas do toalety...

<@Yamazaki> - No, wodzu. Say hello to my little friend - Adam

<@The_Doctor> widzisz plakat antytezy piekna z dokljona twoja twarza

<+Bleur> - ... - wyszłam stamtad i poszłam w lewo.

<@Yamazaki> Po czym sprzedaje mu liscia z pradem w twarz

<+_Adam_> - To teraz gadaj, sukinsynu, gdzie nasze ciuchy?! - mówię, po czym przygotowuje kolejny podmuch wiatru

(o ile jeszcze ustane po tym na nogach).

<+Hiroshi> A ja zerkajac w strone toalety wzdycham i ide za Bleur.

<@Yamazaki> Na tyle mocno zeby upadl i stracil czesc energii

<@The_Doctor> all - do centrum wchodza Hiroshi i Bleur, niosa wasze ciuchy i sprzet

<@Yamazaki> - Adam, sprawdz czy ktorys jeszcze z nich zyje, jak zyje to wykoncz ich

<@Yamazaki> Odwracam sie jak slysze kroki

<+_Adam_> - Chyba nie zyja...

<+_Adam_> Ja tez sie odwracam.

<+Hiroshi> - Yazz, Adam! - wolam do nich i rzucam im ich rzeczy.

<+Bleur> A ja sie domyślam, czyja była robota z tym zdjeciem i... - YAZZ, TY PALANCIE! ODPOWIESZ ,I ZA TO!

<@Yamazaki> - Co tak dlugo miski?

<+Bleur> *mi

<@Yamazaki> Robie zdziwiona mine

<+_Adam_> I wtedy doznaje chwili orgaz... tfu, ciesze sie po prostu! Odbieram ciuchy.

<@Yamazaki> - Ale o czym mowisz?

<+Hiroshi> - Dobrze sie przeciez bawice we dwoje... ops. Dwu.

<+_Adam_> - I drugi niewyzyty...

<+Hiroshi> <*bawicie>

<+Bleur> - Albo inaczej... Yazzus... chodź tu... - macham do niego zachecajaco ręką.

<@The_Doctor> <"Uciekam z krzykiem" ?>

<@Yamazaki> - Nie... - Po czym uskakuje pod sciane

<+_Adam_> Zdejmuje te szmaty, co mam na sobie, rzucam lekcewazaco w wodza, a potem zakladam swoje. Przy okazji

sciskam swoj ukochany sprzet.

<@Yamazaki> <XDDD>

<+_Adam_> <:]>

<+Bleur> - Adam... Ty sie masz czym pochwalić - rzucam od niechcenia.

<@The_Doctor> <rotflmao>

<@Yamazaki> <padlem xD>

<@Yamazaki> Eh, trzeba by sie ubrac

<+_Adam_> - I kolejna niewyzyta... I chyba ja tez niewyzyty... Slowem? Banda niewyzytych jestesmy. - Ubieram sie

dalej.

<+Hiroshi> Wzdycham przewracajac oczami - I jak w domu...

<@The_Doctor> Wodz patrzy na was jak na bande wariatow

<@Yamazaki> Rozbieram sie szybko, po czym biegne nago do Blur i przytulam sie do niej moim czlonkiem

<@The_Doctor> - I to tacy jak oni... zniszczyli... nas

<@The_Doctor> ?

<@Yamazaki> Nastepnie uzywam flashstepa aby sie odsunac od tej niebezpiecznej istoty i sie ubrac

<@The_Doctor> Wodz zaczyna plakac

<+Bleur> - Yazz... GDzIE MI TU Z TYM SWOIM MIKROBEM, CO?!

<+Hiroshi> Podstawiam noge YTazzowi kiedy ucieka.

<+_Adam_> - Widzisz, wodzu... Bohaterowie zawsze sa tacy, ze albo smiac sie, czy plakac. Najwazniejsze jest

jednak to, czy umieja dowalic. Co my teraz udowadniamy.

<@Yamazaki> <na flashstepie? noge ci urwie>

<@The_Doctor> Yazz - potknales sie, przez co flashstep zaniosl cie morda na sciane

<+_Adam_> <ALBO plakac*>

<+Hiroshi> <jestem niezniszczalny>

<+Hiroshi> - Prosze, Bleur - mowie.

<+Bleur> Z wrednym śmiechem dopadam Yazza, który zaraz potem... posmakował mojego buta.

<@Yamazaki> - Ups

<+_Adam_> - W kazdym badz razie: dacie nam spokoj czy walimy jeszcze mocniej?

<+Hiroshi> - Jak w domu, jak w domu... - wlaczam komunikator - niech ktos sie zajmie dziadem. Baza? - raportuje.

<@The_Doctor> Wodz patrzy na was przez krew i lzy, po czym zaczyna sie oblakanczo smiac

<@Yamazaki> Ubieram sie szybko

<@Yamazaki> Albo i nie

<@The_Doctor> Hiroshi - slyszysz tylko zaklocenia

<@The_Doctor> - Juz za pozno, zaczelo sie!

<@Yamazaki> Zdejmuje spodnie i strzelam wodza po pysku

<+_Adam_> - Jak to? Nie rozumiem... - reaguje, gdy slysze oblakanczy smiech wodza.

<+Bleur> <*gleba*>

<+Hiroshi> - Pewnie przez to, ze jestesmy pod ziemia. Nie ma zasiegu.

<@Yamazaki> - Brutalu

<+Bleur> - Hiruś...

<@Yamazaki> Ubieram sie szybko

<+_Adam_> Ja chyba jestem ubrany, prawda?

<+Hiroshi> - Bleur?

<+Bleur> - Mówi ci cos termin... mamy przedupczone?

<+Hiroshi> - Mowi.

<@Yamazaki> - Czy powinnismy uciekac przy okazji zostawiajac tu Bleur?

<@The_Doctor> - Dzien Przejscia wlasnie sie rozpoczal...

<@The_Doctor> Czujecie, ze ziemia pod waszymi nogami coraz silniej drzy

<+Bleur> - No i co z tego, koleś?! Masz wódkę?

<+_Adam_> - Na czym on polega-a-a-a-a?!

<@Yamazaki> - Mam!

<@The_Doctor> Czujecie tez gwaltownie zbierajaca sie energie magiczna

<@Yamazaki> - Ups...

<+Bleur> - Nie ty pe... o-oł...

<@Yamazaki> - Nie wiem jak wy, ale ja s*****alam!

<+_Adam_> - Musimy uciekac! - krzycze, po czym faktycznie uciekam.

<+Hiroshi> - Trzeba sie ewakuowac - chwytam Bleur i unosze ja - Biegniemy!

<+Bleur> - Ej...!

<@Yamazaki> Biegne za Hiroshim, oni znaja droge

<@The_Doctor> - Caly swiat, cala nasza planeta zostanie przeniesiona w inne miejsce, poza zasieg lowcow i dzieci

nocy. Bedziemy mogli spokojnie sie rozwijac nie nekani wasza wojna. A wy, wasza czworka... Nigdy nie wroci do

domu

<+Hiroshi> - Nie ma czasu, biegniemy! - wracam ta sama droga.

<+_Adam_> Biegne za Hiroshim.

<@Yamazaki> Drze sie do mikrofonu aby zlapac zasieg z baza

<@Yamazaki> - PORTAL 3, K****, PORTAL 3 STAD K****!!!

<@The_Doctor> Narastajaca enegia magiczna nie pozwala na polaczenie

<@Yamazaki> Nagle sie zatrzymuje

<+_Adam_> - Cholera! Jak my uciekniemy!

<@Yamazaki> - Hej, mam pomysl

<+Bleur> A ja nic nie mówie...(nareszcie)

<@Yamazaki> - S*****alamy do astrala!

<@Yamazaki> Nie wiele myslac to wlasnie robie

<+_Adam_> - I nasze ciala pozostana?

<@The_Doctor> <niekoniecznie, mozna tez przeniesc wlasne cialo do astrala ,tylko potrzeba wiecej mocy ;)>

<+Hiroshi> - Nie ma wyboru, musimy - mowie - Bleur, dasz rade?

<@Yamazaki> <mocy to ja mam w pyte>

<+Bleur> - Chyba...

<+_Adam_> - A zreszta... - stwierdzam, po czym staram sie skupic resztki pozostalej mocy na przeniesienie sie w

calosci do planu astralnego.

<+Hiroshi> - Idz pierwsza - staiwam ja na podlodze.

<@The_Doctor> Zadne z was nie jest w stanie tego dokonac :>

<+Hiroshi> I ide w plan zaraz za nia.

<@Yamazaki> <spotkamy sie na forum>

<+_Adam_> <Nie wolno uprawiac OoC, Kagex. :>>

<@Yamazaki> <i tak ten kasztan ma przegwizdane>

<+_Adam_> <:D>

<+Bleur> Próbuję, próbuję... - Sorry, obwody sie przepaliły...

<@The_Doctor> Nagle, drzenie ustalo. Spogladacie w niebo i nie widzicie gwiazd na nocnym niebie, zamiast tego

jest srebrna pustka. Astral. Cala plenta przeniesiona do Astralu.

<+Hiroshi> - Szlag... pozostaje nadzieja, ze nas Swiatynia znajdzie na jakims zadupiu swiatow.

<@Yamazaki> - Eeee...

<+_Adam_> - Nie...

<+Bleur> - O...

<+Hiroshi> - E?

<@Yamazaki> - We have fail...

<+Bleur> - No to mamy przedupczone...

<+Hiroshi> - Failed chyba...

<+Hiroshi> - Ide poszukac wodki...

<+_Adam_> - K**** MAC! - krzycze doprowadzony do pasji.

<@Yamazaki> - Nvm. Nie koniecznie, teraz mozemy sie dymnac do Swiatyni!

<+Bleur> - Nie klnij, tu są dzieci.

<@The_Doctor> jest jeden problem

<@Yamazaki> Mowie tutaj patrzac na srebrna pustke ktora otaczaja niebieskie swiatla

<+Hiroshi> - Nawet w astralu to za daleko. A lacznosc nie dziala.

<@The_Doctor> Dostrzegacie tuz nad horyzontem wyrazny czarny punkt. Powoli rosnie. Czujecie mroczna moc bijaca

od tego punktu.

<@Yamazaki> - O...

<+Bleur> - Kur...

<+_Adam_> - I znowu...

<@Yamazaki> Lapie Bleur za reke

<+Hiroshi> Gwzdze cicho - No to teraz przedupczone.

<@Yamazaki> - Nie boje sie...

<+Bleur> - Ała!

<+Hiroshi> <gwizdze*>

<@Yamazaki> - Nie wiem jak wy...

<+_Adam_> - Jedyne, co mi przychodzi do glowy, to skupic razem moc, abysmy sami wytworzyli portal do Swiatyni.

Ale to nierealne chyba...

<+Bleur> - Ale ty s*****alasz?

<@Yamazaki> - Ale ja...

<@Yamazaki> - Z ust mi to wyjelas

<+Bleur> - przewidywalny jesteś.

<+_Adam_> <Yazz jest strasznie przewidywalny. ;>>

<@Yamazaki> - Mowisz?

<@Yamazaki> - To patrz

<@The_Doctor> Po chwili dotrzegacie co to. Wyrwa w astralu prowadza prosto do swiata demonow. Planeta dryfuje

powoli w jej kierunku

<+Hiroshi> Rozdzielam ich.

<+Bleur> - O...

<@Yamazaki> Lapie Adama za reke i rzucam w nim metr do gory

<@Yamazaki> - Hoho...

<+_Adam_> - C... - Lece... Spadam...

<+Bleur> - Ej, świąt jeszcze nie ma.

<@The_Doctor> Wodz wychodzi za wami z tunelu.

<+_Adam_> - Wiesz, ze to boli?

<@The_Doctor> - Eee... Co to? Udalo nam sie?

<+Hiroshi> - Lepiej szybko cos zrobmy...

<@Yamazaki> - Nie, zj**aliscie sprawe

<+_Adam_> - No nic... To chyba jedyne, co mozna zrobic... Bedziemy musieli...

<@Yamazaki> - Bleur, dotknij wodza

<+Hiroshi> - Milego zycia wsrod demonow.

<+Bleur> - Dlaczego tylko my?! - i strzelam focha.

<+_Adam_> Po czym siegam powoli reka w strone opaski.

<@The_Doctor> - Ale, Azazel mowil... ze bedziemy bezpieczni

<+_Adam_> - Azazel? Kto to?

<+Hiroshi> - Bleur? Co jest?

<@Yamazaki> - Azazel... Nagle pekam smiechem

<+Hiroshi> - Kurde, ale bajzel...

<@The_Doctor> - Przybyl z innego swiata, ale powiedzial, ze nie jest lowca. Ze jest naukowcem i chce nam pomoc.

<+Bleur> - Zara... Azazel? No to mamy przedupczone w siedem stron świata.

<@Yamazaki> - To demon mlotki. A przynajmniej jeden z tych co z nimi trzymaja

<@The_Doctor> - Czy mozecie to odwrocic?

<+Hiroshi> - Azazel, tak? Fajnie. Zapal mu swieczke, jak juz go wypatrosze.

<@Yamazaki> - To? Bleur, odwroc sie, wodz prosi

<+_Adam_> - Jasne, a ja tancze w operze... - odpowiadam na to, ze jest tamten "naukowcem".

<+Bleur> - Spadsj.

<+_Adam_> - Nie damy rady... Chyba ze...

<+_Adam_> - Chlopaki. Bleur. Zdejmujcie opaski.

<+_Adam_> Ja tez siegam powoli reka w jej kierunku.

<+Hiroshi> - TO bedzie bolalo, wiesz, Adam?

<@Yamazaki> - Ups...

<+_Adam_> - Masz jakis inny pomysl?

<+Hiroshi> - Nie. A wiec odwracamy dzialanie mechanizmu, ktory rusza ta planeta?

<@The_Doctor> Yazz - wpadles na pewien pomysl. To musialo byc choelrnie pottezne urzadzenie, ktore przeciagnelo

swiat do astrala. To samo urzadzenie moze przeniesc swiat z powrotem do planu materialnego

<@Yamazaki> - Mam pewien plan!

<@The_Doctor> ;]

<+_Adam_> - Nie mamy innego wyjscia. Chyba ze lider cos wymysli. - Juz dotykam opaske reka...

<+Hiroshi> <'ej sluchajcie mam cudowny pomysl!'>

<+Hiroshi> <:D>

<@Yamazaki> <xD>

<+Bleur> - O rany, on ma plan... No to po nas.

<+_Adam_> <Urznijmy sie! x]>

<+_Adam_> <Byc moze to jest tylko sen! xD>

<@Yamazaki> - Wodzu! Gdzie jest to urzadzenie co steruje ta planeta?

<+Hiroshi> - A wiesz, jak ono w ogole dziala, Yazz?

<@The_Doctor> - W kompleksie na polnocy. Ale nie dotrzecie tam dosc szybko...

<+Hiroshi> - Przeciez jestesmy w astralu.

<+Hiroshi> - Dla nas to drobnostka.

<@The_Doctor> - I co?

<@Yamazaki> - Nie, i wlasnie to jest najfajniejsze! Hiroshi, za mna. Adam zostan z moja kochanka!

<@The_Doctor> <a po kij sie rozdzielacie?>

<+Hiroshi> - Chodzmy wszyscy.

<+Bleur> - Yazz, szlaban na wszystkie apoje alkoholowe do konca życia...

<+Hiroshi> - Po cholere oni tutaj?

<@Yamazaki> - Fff...

<@Yamazaki> - Zlapmy sie wszyscy za rece

<+_Adam_> - Hiroshi ma racje. Lepiej chodzmy razem.

<+_Adam_> Lapie za reke Bleur i Yazza.

<+_Adam_> <First! x]>

<+Bleur> Łapię Hiroshiego.

<@Yamazaki> - Ja pierwszy, Bleur za mna, Adam i Hiroshi

<@Yamazaki> - Nie zmieniac kolejnosci bo bedzie mi ciezko was wyrwac

<+_Adam_> "Leee...". - Dobra. - Robie to, co Yazz mowi.

<+Hiroshi> Ignoruje Yazza i biegne ciagniety za reke przez Bleur.

<@Yamazaki> - Ok.

<+_Adam_> To Hiroshi ciagnie mnie.

<+Hiroshi> - Wybacz, nie jestes w moim typie, Yazz.

<@Yamazaki> *Flashsteeeeeeep!* Krzycze po czym wyrywam sie do przodu i w locie lapie wszystkich zgromadzonych

<+_Adam_> - Zamiast tak chrzanic trzy po trzy, moze przyspieszymy? Widzicie, ze czasu nie ma prawie w ogole...

<+_Adam_> - No, i to mi sie podoba!

<@The_Doctor> Adam - tez tak chcesz kiedys umiec...

<@The_Doctor> <:D>

<@Yamazaki> <x]>

<+_Adam_> "Wlasnie... Swiete slowa...".

<@Yamazaki> <czy jestesmy juz na miejscu?>

<+_Adam_> <Cos powolny ten twoj flash step... ;]>

<@The_Doctor> Kilka sekund pozniej docieracie do bunkra. Jest otwarty, mieszkancy tej planety uciekaja zen w

poplochu. Ze srodka bije silna magiczna aura

<@The_Doctor> <nie wzialem techniki flashwrite przed mistrzowaniem...>

<+Bleur> Wpycham Yazza do środka.

<@Yamazaki> - Gorrryaa!

<+_Adam_> - To co teraz?

<@Yamazaki> dunno

<+Hiroshi> - Do srodka!

<@The_Doctor> Wbiegacie do srodka

<+_Adam_> Wchodze do srodka.

<+Hiroshi> Wpycham Adama i ciagne Bleur.

<@Yamazaki> Podbiegam do maszyny i szybko probuje sie zorientowac

<+_Adam_> <Ja jestem za toba, Hiroshi. ;]>

<+Hiroshi> - Trzeba znalezc to ustrojstwo.

<@The_Doctor> Przez jakis czaas podazacie korytarzem, w koncu trafiacie do wielkiej sali

<+Hiroshi> <zawsze musi byc ta 'wielka sala'...>

<+_Adam_> <To klasyka. :D>

<@The_Doctor> JEst tam ogromne urzadzenie magiczne. Jest tez jedna postac. I cztery "pieski", ktore ja chronia

<+Hiroshi> <na koncu kazdej fabuly sesji...>

<@Yamazaki> <lepsza wielka niz mala>

<@Yamazaki> - Haha!

<@Yamazaki> - Wiedzialem...

<+_Adam_> Jak dokladniej te wszystkie postacie wygladaja?

<+Hiroshi> - Demony.

<+Hiroshi> - Kto najbardziej zmeczony?

<@Yamazaki> Wyciagam moje dwie katany, po czym technika Thunder-Reload laduje sobie je

<+_Adam_> Podnosze powoli reke.

<+Bleur> - Wszyscy bogowie tej galaktyki... DLACZEGO NIE DACIE MI PORZADNEGO FACETA?

<@Yamazaki> - Ucz sie skarbie! - Po czym caluje ja w usta

<@The_Doctor> Azazel to czarnowlosy mezczyzna, z demonicznymi psami juz walczyliscie. Tak blisko swojego swiata

sa jednak bardzo silne...

<+Hiroshi> - Bo sama musisz go sobie wziac, Bleur - mowie z chichotem.

<+Hiroshi> - Adam, w takim razie ty lec do tego urzadzenia i sprobuj je odwrocic. Tutaj nie damy im rady w walce.

<+_Adam_> - Dobra... Teraz bedzie powazne wyzwanie... - mrucze do siebie, po czym dodaje glosno: - A jesli

bedziemy musieli walczyc, nie omieszkam sie...

<@Yamazaki> - Sam nie dam rady, zmobilizowac sie! Co z was za Straznicy do cholery?

<+Bleur> - Yazz, zrywam z tobą.

<@Yamazaki> Nakladam na siebie Wind-Safe 2000

<@The_Doctor> <uwaga, standardowy tekst evil overlorda...>

<+_Adam_> - Racja! - Pytanie: czy tamci nie zaslaniaja urzadzenia?

<@The_Doctor> -Przybyliscie za pozno. Juz nic mnie nie powstrzyma!

<+Hiroshi> Dobywam katany - Bleur, mozesz walczyc?

<@Yamazaki> - Skarbie, to ja nigdy z toba nie bylem i cie zdradzalem zawsze

<+_Adam_> - Rozwolnienie tez?

<+Bleur> - Niby mogę...

<+Hiroshi> - Adam, oczywiscie, ze zaslaniaja, ale jesli tu bedziemy sie z nimi bic, to kaput. Jasne? Lec to

odwrocic.

<@Yamazaki> "Co mnie podkusilo zeby brac dwie 2 metrowe katany na te misje? -_-"

<@The_Doctor> Sprawa wyglada nastepujaco - Azazel stoi przy kontrolerach. Przed ni mstoja cztery psy. Musicie

przebic sie przez cala piatke, nim bedziecie mogli cos zrobic...

<+Bleur> To ja zdejmuję ogranicznik.

<+Hiroshi> - Trzymaj sie blisko mnie, Bleur. Oslaniaj mnie.

<@Yamazaki> Widzac ze Bleur sie szarpie, robie to samo tylko ze u siebie

<@The_Doctor> Bleur - czujesz gwaltowny przyplyw mocy, twoje cialo zaczyna lekko dymic rozgrzane ogniem plonacym

w twej duszy

<+Hiroshi> - Adam - mowie szeptem - zajme sie dupkiem numer jeden. Yazz, ty sciagnij dwa psy na siebie.

<+Bleur> - Mrrr... Kici, kici...

<+Hiroshi> Sciagam ogranicznik.

<+_Adam_> - A skoro sprawy tak sie maja... - Szybkim ruchem zdejmuje opaske.

<@Yamazaki> - Gorryaa!

<@The_Doctor> pozostali rowniez czuja wyrazny przyplyw mocy, ktora nie ejst pochlaniana przez ogranczniki.

Rzucacie sie do ataku...

<@Yamazaki> Rzucam sie na dwojke psow i staram sie zrobic z nich male salatki

<+Hiroshi> - No dobra... to balet czas... zaczac! - biegne na Azazela rzucajac po drodze nozami w slepia pieska

stojacego na drodze.

<@The_Doctor> Yazz - rozpoczynasz smiertelny taniec z dwoma psami. JEstes od nich szybszy, ale oba staraja sie

caly czas cie okrazac i zostales zepchniety nieco do defensywy...

<+Bleur> A ja w postaci półmaterialnej sobie podchodzę do urządzenia...

<+_Adam_> Nastepnie staram sie dojsc do tamtego urzadzenia, pod warunkiem, ze nic ani nikt mi go nie blokuje.

Jakby co, to pomagam przelotnie Hiroshiemu z tamtym gosciem, ale tak to bardziej interesuje mnie urzadzenie.

<@Yamazaki> *Flashstep!* O staram sie trafic za jednego z nich i wbic mu obie katany w d***

<@The_Doctor> Hiroshi - pies umknal z drogi twoich nozy i rzucil na ciebie. Nawet po zdjeciu ogranicznika

czujesz bol w piersi, to nie bedzie latwa walka...

<+Hiroshi> Dlatego licze na pomoc Bleur. Ale Azazel jest moj. Gnojek zyl dostatecznie dlugo. Unikam ataku psa i

staram sie oplesc go lancuchem i porazic pradem.

<@The_Doctor> Adam - musisz pokonac ostatniego psa, ktory zagradza ci droge. Czujesz, ze jestes dziwnie slaby,

najwyrazniej zbyt wiele sil straciles na wyjscie z celi

<@The_Doctor> Bleur - Azazel osobiscie stanal na twojej drodze: - PRzykro mi kochanie, ale dalej nie pojdziesz.

<@The_Doctor> W jego dloniach nagle pojawila sie kula czarnej energii, ktora odepchnela cie w sciane.

<+_Adam_> "Trudno. Musze z siebie wykrzesac resztki sil...". - Podmuch wiatru! - Usiluje przygwozdzic psiaka do

sciany, a gdy mi sie to uda, to zmierzam dalej. A gdy nie, to... (Mam jakas bron biala? ;]>

<@The_Doctor> Yazz - silujesz sie z d*** psa, probujac wyjac swoje miecze, nim drugi rzuci ci sie do gardla

<+Bleur> - Kochanie... Au! Zaraz... KOCHANIE?! - wkurzona nie na żarty sie materializuje i... niech no tylko

dorwę tego gościa, po prostu zrobię mu z d*** sieczkę!

<@The_Doctor> Hiroshi - musisz calkowicie skupic sie na walce z aktualnym przeciwnikiem, Bleur najwyrazniej nie

ma zamiaru ci pomagac...

<@The_Doctor> <Adam walczy z karata i technikami ;p>

<+_Adam_> <Aha - czyli nie najlepiej jak na psiaka. ^_^'>

<+_Adam_> ...to staram sie ubic psa, stosujac mocne ciosy karate, o! Przy okazji probuje sie nie da zagryzc...

<+_Adam_> <dac*>

<+Hiroshi> - Bleur! - krzycze widzac, co sie dzieje - Choelra niech cie, psie - sycze i robie mu combo. Rzucam w

niego dwoma nozami, uzywam mocy wiatru szabli, rzucam w niego kula ognia, potem lancuchem i dokanczam ciosem

katany z wyskoku.

<@Yamazaki> *Thunderstrike!* Po czym puszczam obie katany, odbijam sie od ziemi i uderzam obiema rekami psa w

morde i poprawiam mu glanem

<@The_Doctor> Adam - niezla strategia, uderzenie w sciane oszolomilo psa, kilka silnych ciosow wyraznie go

oslabilo

<@The_Doctor> Yazz - nagle obaj twoi przeciwnicy sa pokonani...

<@Yamazaki> - No, good job

<@The_Doctor> Hiroshi - kombo wykonczylo twojego przeciwnika

<@Yamazaki> Lece szybko po moje katany

<+Hiroshi> - Azazel! - wolam typa - Walcz ze mna!

<+_Adam_> - Swietnie. - To teraz szybko zmierzam w strone urzadzenia. Jak tamten buc mi zagrodzi droge, to mu

zaprzedam kilka ciosow, bo czemu nie?

<@Yamazaki> Sprawdzam swoje sily magiczne

<+Hiroshi> Wycofuje wszelka bron do siebie i przygotowuje siedo walki z demonem. Ruszam pierwszy z katana.

<@The_Doctor> Azazel tymczasem wypowiada serie magicznych slow, ktore otaczaja go nieprzenikniona ciemnoscia. Po

chwili strumien ernergii wystrzeliwuje w gore, powodujac, ze dach calkowicie zniknal. Azazel unosi sie w

powietrzu gdzies na powierzchni i patrzy spokojnie w dal.

<+Bleur> - ...

<@Yamazaki> Podbiegam szybko do machiny i probuje sobie przypomniec techniczna wiedze wyniesiona ze Swiatyni

<@The_Doctor> Psy sa pokonane, Yazz wciaz ma duzo sil, podobnie Bleur. Adam nie nadaje sie juz niemal do

niczego, Hiroshi ciezko oddycha wyraznie zmeczony.

<@Yamazaki> - Bleur skarbie...

<+_Adam_> Rzucam malym kamieniem w te ciemnosc (albo czym innym, w kazdym razie nadajacym sie do rzucania).

<+Hiroshi> - O nie, Azazel! - Wolam i rzucam w niego nozami, ciskam kula ognia i lancuch, zeby go sciagnac. Nie

poddam sie, o nie...

<@Yamazaki> - Wiesz, tak sobie myslalem, ze moze w Azazelu jest klucz do tej calej zagadki

<@The_Doctor> Hiroshi - dran jest poza twoim zasiegiem

<+Hiroshi> - Bleur, dosiegniesz go?

<@Yamazaki> Staje akurat nad wyrwa w suficie

<+_Adam_> "Nie mam sily na dalsza walke... Tylko sprawdze tym kamieniem (czy czym rzucam), co sie z nim stanie".

<@Yamazaki> - Raz kozie smierc. Pa.

<@The_Doctor> Yazz - nie masz pojecia jak odwrocic proces...

<@The_Doctor> Adam - ciemnosci juz nie ma, odeszla razem z wrogiem

<+Bleur> A ja sie bawię urządzeniem. Popróbuję, popatrzę...

<+Hiroshi> Doskakuje do dranstwa i tez probuje cos zrobic.

<+_Adam_> - Walczcie beze mnie! Ja juz nie mam sily... - Siadam na ziemi, nadal trzymajac w rece tamta opaske.

<@The_Doctor> Bleur - udalo ci sie wywolac narastajace drzenie...

<@Yamazaki> - Geez!

<+Hiroshi> - A co, jesli zrobimy zwarcie? Albo przepiecie? Osz... Bleur, co zrobilas?

<@The_Doctor> Adam - masz wrazenie, ze kiedys czytales co nieco o takich urzadzeniach...

<@Yamazaki> Podbiegam do cholerstwa i Thunderstrike'em z glana rozwalam czesc urzadzenia z ktorego powinno

plynac zasilanie

<+_Adam_> - Chwila... - Usiluje wstac i podchodze do urzadzenia, by zobaczyc, co w nim jest. - Mam nadzieje, ze

sie dowiem, jak odwrocic proces...

<+Hiroshi> A ja tymczasem odpoczywam. Szukam wzrokiem Azazela, albo innych demonow.

<@The_Doctor> Yazz - zlamales sobie palec u nogi

<@Yamazaki> <w glanie do cholery?>

<@The_Doctor> <ta>

<@Yamazaki> <widac ze nigdy glanow nie miales na nogach>

<+Hiroshi> <pewnie wyrzuciles 10 pechow xD>

<@The_Doctor> Adam - wiesz jak to uruchomic, ale macie za malo mocy

<+Bleur> A ja się bawi tymi wajchami dalej.

<@The_Doctor> Dobra, zlamales sobie glana i trzy palce

<+Hiroshi> <xD>

<@Yamazaki> <wrocmy do tej pierwszej wersji>

<+_Adam_> - Sluchajcie! Wiem, jak uruchomic to ustrojstwo! Ile wam zostalo mocy?

<@Yamazaki> - Tak ze trzy czwarte

<+Hiroshi> - Troche...

<+Bleur> - Cholera wie.

<+Hiroshi> - Ot masz odpowiedzi. A po co ci?

<@The_Doctor> Bleur - nagle cos pocignelas iurzadzenie sie wylaczylo.

<+_Adam_> - No nic, musi sie udac. Skupcie moc na tym urzadzeniu. To powinno odwrocic proces. Ja tez sie

postaram, tylko mnie... pilnujcie.

<+Bleur> - O...

<+_Adam_> - ?!

<+Hiroshi> - Wlasnie... o...

<@Yamazaki> - Zj**alas

<@The_Doctor> Niestety to jedyny efekt, planeta nadal zmierza prosto do swiata demonow

<+_Adam_> <I caly dramatyzm sytuacji popsuty...>

<+_Adam_> <Albo nie. ;]>

<+Hiroshi> - Bleur, przestaw to jeszcze raz, sliczna.

<@The_Doctor> Bleur - nie pamietasz, ktora to byla

<+Bleur> - A umówisz isę ze mną? <desperatka>

<+Hiroshi> - Jasne, tylko ja cie prosze, uruchom to.

<+Hiroshi> - Szybko...

<+Bleur> - Ale ja neie pamiętam jak... - no i znowu próbuję...

<@Yamazaki> Uzywam podstawowej techniki wiatru, aby poprzelaczac odwrotnie wszystkie dzwignie

<@Yamazaki> i wcisnac wszystkie przyciski

<+_Adam_> - Mam nadzieje, ze nie wpadniemy do swiata demonow...

<@The_Doctor> Wasze genialne dzialania doprowadzily do ponownego uruchomienia maszyny oraz wyraznego

przyspieszenia, oraz bonusowego dramatycznego drzenia planety. W dziurze, ktora kiedys byla dachem widzicie

juz swiat demonow. Widzicie mroczne istoty wyciagajace lapy w waszym kierunku...

<@Yamazaki> - Huhu! Brawo ja!

<+Hiroshi> - Koncentrujcie sie na generatorach!

<+_Adam_> - Szybko! Skupcie moc na tej maszynie!

<+Hiroshi> - Nie ty, tylko Bleur, cholera!

<+_Adam_> Staram sie skupic choc te resztki resztek, ktore mi zostaly.

<+Hiroshi> Koncentruje sie i przekazuje cala moc do urzadzenia.

<+Bleur> No to się skupiam.

<@Yamazaki> Skupiam cala moc na maszynie, choc nie wiem co to ma dac

<+_Adam_> - I tak pewnie mamy za malo mocy. Ze mna sa przynajmniej odrobine wieksze szanse.

<@Yamazaki> - Wiecie co? Kocham was

<+Hiroshi> - Niew kracz, cholero!

<+_Adam_> - My tez.

<+Bleur> - Jakis ty skromny...

<@Yamazaki> - Ale tak serio, bedzie mi was brakowalo

<+Hiroshi> - Nie jestes w moim typie, Yazz, naprawde.

<@Yamazaki> Mowie ze smutkiem

<@The_Doctor> Adam - moc gwaltownie rosnie, czujesz wyraznie koncentrujaca sie magie. W koncu, gdy jestes pewny,

ze wytarczy mocy...

<+_Adam_> - Nigdy nie mow nigdy...

<@The_Doctor> ...wciskasz duzy czerwony przycisk, ktory reszta wielokrotnie probowala (Ale bez skutecznie, bo

nie bylo dosc energii)

<+_Adam_> - Mam!

<@The_Doctor> <*bez skutkow/nie skutecznie>

<+Hiroshi> <o, Duzy Czerwony Przycisk tez jest...>

<@Yamazaki> Widze nad przyciskiem DUZA talbiczke z napisem "REVERSE"

<+_Adam_> <Pisz dalej. ;]>

<+Bleur> <lol, przeczytałam "bez sutków">

<@Yamazaki> <XD>

<+Hiroshi> <XD>

<+_Adam_> <Swoja droga, co za idiota ustawia czerwone przyciski NA WIDOKU?>

<+_Adam_> <XD>

<+Hiroshi> <co za idiota czyni je duzymi i czerwonymi?>

<@The_Doctor> <glodnemu chleb na mysli>

<@Yamazaki> <i z tabliczkami>

<+_Adam_> <;]>

<+Bleur> <głodny głodnemu wypomni ;p>

<+_Adam_> <Dobra, pisz dalej. ;]>

<@The_Doctor> Drzenie wzmaga sie i po chwili widzicie w gorze niebo, rozjasnione lekko switem

<@The_Doctor> <ja sie przyznaje, ze w moim zyciu jest za malo sutkow...>

<@The_Doctor> <ale z e w twoim... o.0>

<+Hiroshi> Opieram sie o pierwsze cos, na co trafiam, czyli o Bleur.

<@Yamazaki> <nom, u mnie tez ostatnio>

<+Bleur> - Nie macaj mnie!

<@Yamazaki> - Kilka miesiecy za pozno na te slowa

<+Hiroshi> Sciskam ja ze smiechem.

<+Bleur> - Au...

<+_Adam_> Patrze tak na niebo, po czym oddycham z ulga. Wszystko pewnie widze dosc niewyraznie... Po chwili

opadam na sciane lub na obok tego urzadzenia i wycieram reka pot z czola. Powoli tez zakladam opaske.

<+_Adam_> - Jestesmy bezpieczni...

<+Hiroshi> Potem sciskam tez Adama i Yazza. Tego ostatniego klepie w plecy mocno.

<@The_Doctor> Chyba o czyms zapomnieliscie...

<@Yamazaki> - Taaa

<@Yamazaki> - Chillout dood

<+_Adam_> - Wiesz, Hiroshi, nie musiales...

<@Yamazaki> o czym?

<+_Adam_> - Teraz jestem jeszcze bardziej na skraju wyczerpania... Ale dzieki.

<+Hiroshi> - Dobra, zostaje Azazel-[beeep].

<@The_Doctor> Azazel?

<+Hiroshi> - Tas-tas, Azazel!

<+_Adam_> - On chyba nie zyje... nie?

<+Bleur> Zastanawiam sie, o czym zapomnielismy...

<+Hiroshi> - Bleur, co mu zrobimy, jak go znajdziemy?

<@The_Doctor> Wychodzicie z bunkra

<@Yamazaki> - Chillout, rozwscieczona brygada sie nim zajmie

<+Bleur> - Umówie sie z nim.

<@Yamazaki> - Czekajcie!

<+_Adam_> Kto mnie podtrzymuje?

<@The_Doctor> Azazel stoi i wyraznie czeka na was

<+Hiroshi> - Ale najpierw masz randke ze mna, hehe.

<+_Adam_> - Walczcie beze mnie. Nie dam rady dalej...

<@The_Doctor> - Witajcie, dzielni bohaterowie

<+Bleur> - A tak...

<+_Adam_> - Hm? Nie rozumiem...

<@Yamazaki> - S*****alaj! - Mowie z usmiechem

<+Bleur> - I tak żartowałam.

<@The_Doctor> - Chcialem was o cos spytac

<@Yamazaki> - S*****alaj!- Wciaz mowie z usmiechem

<+Hiroshi> - Wiem, ze zartowalas. Ale i tak cie lubie.

<+_Adam_> - Domyslam sie, o co...

<@The_Doctor> - Zuzyliscie wszystkie swoje sily by uratowac ten swiat.

<@The_Doctor> - Jak planujecie powstrzymac mnie przed zabiciem was i ponownym uruchomieniem maszyny?

<@The_Doctor> Po tych slowach jego forma sie zmienia

<@Yamazaki> - To moze ja odpowiem

<+Bleur> - Zaprosze cie na randkę?

<+_Adam_> Rozgladam sie za statkiem Straznikow czy czym takim.

<+Hiroshi> - Chyba nie jest desperatem, jak ty, Bleur.

<@The_Doctor> Kiedys byc moze byl smiertelnikiem, ale niewiele z tego zostalo. Widzicie jednolita czarna bestie

o smoczym tulowiu i trzech rogatych lbach

<@Yamazaki> Oceniam moc wroga, potem moc naszej druzyny

<+Bleur> - Cicho..

<@The_Doctor> Yazz - wychodzi kiepsko

<+_Adam_> <Smoki sa pod ochrona!!!>

<@Yamazaki> Mowie do komunikatora - Eee... Slyszy mnie ktos?

<@The_Doctor> - Tu Centrala, o co chodzi?

<+Hiroshi> - Heeeeej! Wiesniacy! Wiecie, ze mieso demona smakuje cudownie?! I nigdy sie nie konczyyyy! - krzycze.

<@Yamazaki> - Zamawiam portal 3 do nas... Migusiem

<@The_Doctor> - Zmiazdze was jak robaki - powiedzialy trzy lby jednoczesnie roznymi glosami

<+Bleur> - Czyli sie nie umówi... - chlip.

<+_Adam_> - Znowu wielki zly chce zabic wielkich dobrych... Standard...

<+Hiroshi> - Ale za to ja stawiam ci wodke, Bleur.

<@Yamazaki> - Jakby nie patrzec jest tutaj przed nami taki wieeeeeeeelki demon, a my jestesmy taaaaaaaacy martwi

<+_Adam_> - To powazna... sytuacja...

<+Bleur> - No ale jak nie przeżyjemy, to umrę dziewicą...

<@Yamazaki> Gdy tylko slysze te slowa to padam na glebe i smieje sie jak oblakany

<+Hiroshi> - My jestesmy niesmiertelni, sliczna.

<+Hiroshi> Rzucam Yazzowi chusteczke, zeby otarl lzy.

<@The_Doctor> Azazel zaczal ladowac jakis atak. Po chwili rozpoznajecie co to... Wzniosl sie w powietrze a

energia zaczela formowac sie w Pocalunek Demona

<@The_Doctor> <sam zes to na siebie sprowadzil Kage :D>

<@Yamazaki> <chillout x)>

<+_Adam_> Biegne w byle jakim kierunku, byle nie dac sie trafic.

<+Hiroshi> - Baza, pacnijcie mu jakims dzialem, ok? Podaje wspolzedne...

<@Yamazaki> - God fucking dammit

<+Bleur> - Ojej...

<+Hiroshi> -... po porstu walnijcie tak troche przed nami.

<@Yamazaki> "Hmm"

<@The_Doctor> Nagle przed wami pojawil sie portal

<+_Adam_> Wchodze!

<+Hiroshi> - Nie o to mi chodzilo, ale ok, baza.

<+Bleur> Ja wskakuję.

<+Hiroshi> Skacze za Bleur.

<@Yamazaki> Lapie wszystkich i flashstepem zmiatamy stamtad

<+Hiroshi> <wolny ten flashstep ;p>

<@The_Doctor> Jednoczesnie czujecie gwaltowny przyrost mocy... Tuz przed ucieczka spogladacie w niebo i widzicie

jasny snop swiatla powoli opadajacy na Azazela...

<+Hiroshi> - I pac.

<+_Adam_> A ja wszystko widze tak niewyraznie...

<@The_Doctor> Powoli zbieracie sie z podlogi w sali przylotow

<@Yamazaki> - Wszyscy zyjemy?

<+_Adam_> - Gdzie... my jestesmy...?

<+_Adam_> - Chyba tak...

<+Hiroshi> - W domu, Adam.

<+Bleur> - Niedobrze mi...

<@Yamazaki> - Ach, ja i moja inteligencja :D

<+Hiroshi> Klekam przy Bleur.

<@Yamazaki> Ciesze sie radosnie i mam jeszcze sile podskakiwac

<+_Adam_> - Wszystkim jest dobrze? Bo mnie nie...

<@The_Doctor> Widzicie jakas rudowlosa dziewczyne. Po chwili Yazz poznaje w niej swoja przyjaciolke, Teni.

<@Yamazaki> <u fail>

<+Hiroshi> - Tym razem nie rzygnij na mnie - mowie.

<+_Adam_> - Pani bibliotekarka?...

<+Bleur> A ja w tym momencie... zaliczam pawia.

<@The_Doctor> Podchodzi do was i mowi: - Dowodca kazal przekazac gratulacje. MAcie trzy dni wolnego a potem

nastepna misja.

<@The_Doctor> KONIEC

<@Yamazaki> czekaj

<+Hiroshi> - ech... dobrze, ze nie na mnie.

<@Yamazaki> Podchodze do Ten

<+_Adam_> No i sobie mdleje.

<+Hiroshi> *spoza kadru* - To kto na wodke?

<@Yamazaki> Usmiecham sie do niej ladnie

<+Bleur> - Ja!

<+_Adam_> A podwojne wynagrodzenie?

<@Yamazaki> i rzygam jej na biust

<+Hiroshi> - No to idziemy - lapie Bleur za reke i ruszam ze smiechem.

<+_Adam_> Tfu, podwojne zwykle wynagrodzenie? Chyba musimy cos zrobic w przerwie przed kolejnym odcinkiem, nie?

<@Yamazaki> nie zeby cos

<@Yamazaki> ale czy w tej sesji nie powinien zginac Hiroshi z Bleur

<@The_Doctor> LEca napisy koncowe przerywane opisanymi wyzej "koncowkami"

<+_Adam_> To dopiero pierwsza misja. ;

<+_Adam_> ;]*

<@The_Doctor> towazyszy temu spokojna nieco romantyczna muzyka po japonsku

<+Hiroshi> - Chcesz mnie sie pozbyc, Yazz?

<@Yamazaki> tak

<+Hiroshi> - Nie wyjdzie ci.

<+_Adam_> Poza tym to się dzieje na misji, gdzie ciebie nie ma. :D

<@Yamazaki> - Zalozysz sie?

<+Bleur> Podobno mam przeżyć, ale niewazne...

<+Hiroshi> - W koncu jestem niezniszczalny.

* The_Doctor sets mode: -m

<+_Adam_> - Yazz, to co z tym scenariuszem, który miałeś nam przynieść?

* @Yamazaki wyciaga pistolet z tylniej kieszeni

<+Hiroshi> - Tamto, ze gine, to tylko chwyt reklamowy.

<@The_Doctor> Kage - Adam opowiadal wydarzenia Yazzowi, ergo ten ostatni ich nie znal ;p

<@The_Doctor> Hiroshi oficjalnie zginal

* Bleur was kicked by Yamazaki (Puuf)

<@The_Doctor> a Bleur stracila moce

* Hiroshi was kicked by Yamazaki (Paaaf)

<@Yamazaki> :]

* Bleur ((?)) has joined #sesja_rpg

(?)

<@The_Doctor> a

<@The_Doctor> wlasnie

<@The_Doctor> jeszcze "w nastepnbym odcinku"

* Hiroshi ((?)) has joined #sesja_rpg

(?)

* Bleur is now known as Siri

<+_Adam_> - Może. Ale skąd mam wiedzieć o tym, skoro Yazz nie przyniósł scenariusza?

<@Yamazaki> czeeeekaj

(?)

* Hiroshi is now known as boromir_blitz

* _Adam_ is now known as Martius

* Yamazaki is now known as Kagex

<@The_Doctor> Scenka 1:

<@The_Doctor> Wszyscy pija piwo, Yazz beka

<@The_Doctor> Scenka 2:

<@The_Doctor> Wszyscy pija wodke, Adam rzyga

<@The_Doctor> Scenka 3: Cala czworka stoi oko w oko z Azazelem, ktory mowi "Czas na moja zemste!"

<@Kagex> 3-ciego pietra sie naoogladales?

<@The_Doctor> Scenka 4:

<@The_Doctor> Wielki wybuch

<@The_Doctor> Scenka 5:

<@The_Doctor> Hiroshi i Bleur sie caluja

<@The_Doctor> FIN

(?)

<+Martius> No cóż, Adam musi jakoś zarabiać na życie...

<@Kagex> Scena 6:

<@The_Doctor> (naczy ona caluje go w maske, taki szczegol...)

<@Kagex> xD

<@Kagex> dobra, nie wazne

<+Martius> Adam zabija Yazza, niszcząc dziure czasoprzestrzenną. :D

I to jest już NAPRAWDĘ koniec?

A co o tej sesji myślą gracze i MG?

P_aul ? nie napisał, co myśli o tej sesji, ale chyba mu się podobało. :) No, ale mimo to powiedział: ?moge raz do roku prowadzic cos takiego =)?. Oczywiście dopilnuję, by do tego NIE doszło. xD No, chyba że będę chciał w końcu zrobić to Adam & Yamazaki Gaiden. ;]

Ja ? ?A jeśli chodzi o samą sesję, to co jak co, ale świetna była. :D / (?) Ten TF wypełnił w większości przypadków idealne założenia shounena. :D?.

Kagex ? ?mi sie calosc podobala?.

Siri ? ?cda nie dadzą poczytać... -.-'?. Albo nie, błąd ? to mówiła o propozycji Kagexa, żeby zrobić kontynuację sesji 30 grudnia ;] (rozwieję wszelkie wątpliwości ? odrzuconej :P).

boromir ? ?poza paroma chwilami, byla swietna / (?) ale mam szczera nadzieje, ze kontynuacja bedzie juz powazna / (?) nie odnajduje sie w tym calym humorze, pewnie dlatego, ze nie mam poczucia humoru?.

Następna część? Kpicie czy o drogę pytacie? ;]

PS Pisałem bez polfontów, żeby nie wkurzać Kagexa, tak BTW. :)

PS 2 Pewnie Kagex będzie chciał kazać graczom forumowej sesji TF to czytać? No, ale mnie w to nie mieszajcie. ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...