Skocz do zawartości
P_aul

Dyskusje ogólne

Polecane posty

Nie uważasz, że lepszym pomysłem byłby konstrukt proporcji normalnego dorosłego człowieka, jednak o o wiele większej sile?

Zeszliśmy tak na marginesie na drogę androida. Ja byłbym za czymś raz, że poruszającym się na gąsienicach i z dodatkowym kółkiem w torsie albo drugą parą gąsienic na rękach. Gdzieś albo na ramieniu albo na karku miałby zainstalowane działko, obsługiwalne w pozycji "złożonej", a rozłożony miałby do dyspozycji ramiona, co do których trudno wymyślić coś bardziej uniwersalnego niż podobne do ludzkich.

Innym konceptem byłby robot w kulce - złożony poruszałby się bardzo szybko, wrogów by przewracał, a rozłożony przypominałby Helixa z Freefalla. Oczywiście, nie dokładnie.

Edytowano przez piotrekn
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Robot z działem i na gąsienicach niczym czołg a po rozłożeniu będzie miał ramiona, kolejne transformersy ?

Ja proponuję aby robot wyglądał podobnie do jaguara z gry Earth 2160 tyle że na grzbiecie miałby fotel dla bohaterki

Edytowano przez Tabula
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może zamiast happy endu(dobra zabija złego) zrobimy coś innego? Czyli zły zabija dobrą, a gra kończy się obrazkiem jak wielki zły robot wprowadza tyranię i okrutnie rządzi tym krajem(?)? Jak chcemy być oryginalni to idźmy na całość ;)

Myślałem o opcji niezbyt pozytywnego zakończenia. Po finałowej walce i "męczenia" się wzajemnie technomagicznym skillem między przyjacielską dwójką, po której by zły robokumpel legł, można zrobić mały zwrot. Bohaterka zasiada na tym tronie i po chwili ciszy zupełnej do uniżonych w pokłonie innych robotów rzuca "Wybić ich....", po czym dodaje już głosem robokumpla "...wszystkich". Co by oznaczało, że jego dusza przejęła żywy organizm. I wcale nie trzeba tłumaczyć co się stało. :3

Tym niemniej, robot od człowieka mniejszy nie byłby dość efektywny - w końcu jaki sens jeżdżenia na oklep na maszynie, która porusza się wolniej niż właściciel? Jeśli chodzi o wymiary, ja bym proponował coś takiego: bohaterka na pewno poniżej 1,70m, może 1,50m, a robot o dwie głowy wyższy, czyli koło 1,90-2m.

Ja bym nie przesadzał ze "zwykłymi" rozmiarami robota i swobodnie dał mu 2,5 metra. Dlaczego? Ano że to by wymuszało zsiadanie z niego i wypuszczania bohaterki w solowe misje logiczne gdy paker się nie mieści. Trochę by to zróżnicowało rozgrywkę.

Innym konceptem byłby robot w kulce - złożony poruszałby się bardzo szybko, wrogów by przewracał, a rozłożony przypominałby Helixa z Freefalla. Oczywiście, nie dokładnie.

A jak bohaterka by na nim jeździła, w kulce? I potem po wyjściu z niego by spawała grunt obiadem. Special skill. Brilliant! :eyes:

Może jutro zbiorę wszystko to co pisałem w związku z moją wizją rozwoju pomysłu P_aula, coby łatwiej było to ogarnąć i pobudzić do dalszej burzy mózgów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@zakończenie

Wolałbym nie dawać zakończenia, w którym absolutnie wszystko co robiła bohaterka poszło na marne, bo my w końcu mamy robić grę, a nie trollować graczy :trollface: Najchętniej dałbym bittersweet ending, czyli niby się wszystko dobrze kończy, ale jakoś nikt się nie cieszy. Coś poszło nie tak, nie jest źle, ale dobrze też nie. Ewentualnie opcja szczęśliwego zakończenia, za które trzeba bardzo drogo zapłacić. Jednak nie coś takiego, jak opisanego wyżej, tzn. albo wszyscy giną i de facto nic się nie udało osiągnąć, albo bohaterka nagle robi się zła, choć nic na to nie wskazywało wcześniej.

@rozmiary robota

Jakieś 2,5 metra starczy. Bohaterka mogłaby siedzieć mu na plecach lub ramieniu, możliwość zmiany postawy też jest ok.

innych tam chyba ma nie być

Można dać jednego bardzo kompetentnego rewolucjonistę, którego jednak absolutnie nikt nie słucha i nie ma on nic do powiedzenia. Mógłby też narzekać, że jest otoczony przez idiotów ;] Potem ewentualnie sfrustrowany przeszedłby na stronę wroga lub też nie. Albo jednak, ale tylko na niby i w kluczowym momencie jednak pomógł bohaterce.

@fabuła

Dobra, panowie, trzeba to zebrać wszystko w jednym miejscu. I nie tylko jedną koncepcję, ale zebrać też wszystko co do tej pory się pojawiło, każdą opcję i jakoś to wypunktować. Póki co nie wiem już, czy robot jest dobry czy zły, kto jest ostatnim bossem, czy wprowadzamy jakiegoś tajemniczego podróżnika w masce, jaką rolę grają w tym wszystkim bogowie Czasu itd. Jak mi się będzie chciało, to może sam przejrzę temat, ale nie teraz :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W zasadzie zgadzam się z Aidenem w każdej kwestii, tylko jeszcze parę drobiazgów:

Bittersweet ending - W kluczowym momencie bohaterka zasłania własnym ciałem jakieś ważne urządzenie, zostaje trafiona przez bossa i gdy odzyskuje przytomność znajduje się w ciele przyjaciela-robota, który zginął by jej świadomość/dusza/co tam chcecie miała się gdzie pomieścić (co prawda nie wiem jak to się ma do zdrady przyjaciela, bo nie nadążam za fabułą).

Konstrukt - Jeśli ma być napędzany magią a nie wytworem zaawansowanej technologii to widzę go jako prymitywnie zbudowanego, miedziano-stalowego golema, bez możliwości transformacji czy innych "uwygodnień". Opcjonalnie mógłby być pusty w środku (skoro i tak jest zaczarowany, to po co mu mechanizmy) i chować znalezione przedmioty w klacie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli ma być napędzany magią a nie wytworem zaawansowanej technologii

Tutaj trochę nie zrozumiałeś. To ma być zaawansowana technologia napędzana... czymś więcej. Robot, który teoretycznie nie powinien być samoświadomy (brak odpowiednich układów itd.), ale jest. Zwyczajnie maszyna z duszą ;] W wyniku mętliku fabularno-koncepcyjnego nie wiem już, czy konstrukt ten przenosi się na samym początku razem z bohaterką, czy buduje go ona dopiero na miejscu. Proponowałbym, aby przybył do przyszłości razem z nią, ale uszkodzony i wymagał napraw tym, co się znajdzie na miejscu, czy może nawet całkiem nowego ciała. Dzięki temu nie byłoby problemów z wymyśleniem intrygi wplątującej go w upadek technomagicznej cywilizacji (jak miał to zrobić skoro powstał już po przeniesieniu się w czasie?) i równocześnie zaprojektowaniu w stylu steampunk. Nawet fajnie by to wyglądało, nowoczesny szkielet z parowymi elementami, których ilość zwiększałaby się razem z kolejnymi znalezionymi ulepszeniami :] Aha, coś pamiętam, że niektórzy zakładali, że konstrukt jest świadomy, bo zawiera czyjąś wgraną świadomość, ale sam wolę nadanie mu jej przez bohaterkę. Zresztą sam nie wiem, jednak trochę się zamieszania zrobiło. P_aul, może to pora, aby zrobić osobny dział z konkretnymi tematami? :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja technomagię, zgodnie z nazwą widzę jako magię tak zaawansowaną, że nie do odróżnienia od technologii :D Zamiast typowego sci-fi technobable mamy magiczne technobable dlaczego coś działa ;)

Co do wypunktowania - będzie, James się tym zajmuje. Zresztą doszliśmy już do tego miejsca, że czas odpalić subforum i podzielić tą dyskusję na kilka tematów ;) Jak już subforum będzie (chyba w poniedziałek, bo w weekendy coś nie widuje się niebieskich ostatnio ;) ) to zrobię przypięty temat z zaklepanymi ustaleniami. Nie mówię, żeby póki co wstrzymywać dyskusję, po prostu niedługo będzie można ją wygodniej prowadzić ;)

A co do zakończenia to może robo buddy nie jest ZUY, tylko po prostu uważa, że jego wizja jest najlepsiejsza i autentycznie chce dobrze dla świata (well intentioned extremist anyone?). W finałowej walce zabije bohaterkę, a zobaczywszy co narobił i gdzie go jego dobre chęci zaprowadziły zamyka jej duszę w ciele robota, a sam umiera. Bittersweet enough?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobre P_aul, acz rozwinąłbym to do koncepcji dwóch zakończeń: jeżeli bohaterka pokona konstrukta to zostanie przez niego przejęta i mamy bad ending, a jeżeli z nim przegra to on się poświęca i mamy good ending. :trollface: Tylko trzeba by było jakieś warunki wprowadzić do przegranej, np. by utrzymać się z nim wystarczająco długo by mu parę kwestii wyjaśnić w dialogach, bo padnięcie po nicnierobieniu byłoby lame. :cat2:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli wtedy dodatkowe dwa zakończenia: skrajnie pesymistyczny, czyli bohaterka pada zbyt szybko i zostaje zniszczona/obessana ze skilla a robofriend wprowadza terror międzyczasowy, oraz skrajnie optymistyczny, czyli heroska pokonuje konstrukta nie zabijając go (wykorzystanie specyficznych fragmentów planszy) i świat chwilowo zostaje uratowany (łeeeee). Mając taką czwórkę endingów większość graczy byłaby usatysfakcjonowana. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra, idea robotyczna wygrała jak widzę, tak więc czas wypowiedzieć się w tym kierunku...

Przede wszystkim ciekawiej prezentuje mi się wizja w stylu Iron Man'a - robot stanowi jednostkę samoistną, ale może być także niezwykle funkcjonalnym kombinezonem bojowym dla jednostki organicznej... Bieg na czterech kończynach w poszukiwaniu zwierzyny... widzimy wroga, reagują silniki hamujące, robot z nami wewnątrz odbija się tylnymi kończynami w górę, stojąc na przednich kończynach "w locie" transformuje się z "wilka" (wersja biegowa) w coś bardziej szturmowego, po czym kończy dalej przeskakując już na stopy (a nie łapy) z dłońmi gotowymi do walki... Hmm... Exciting! :eyes:

Co do fabuły... tutaj będzie długo. Najpierw trochę nowatorski pomysł. Środek chemiczny o nazwie: tyxoran. Pomysł ten pochodzi z mojego niebyłego projektu powieści sci-fi, także ma on charakter open source. :D Nazwa też może być zmieniona, jeżeli się nie podoba. ;) No i nie wyobrażam sobie tego bez motywu miłości w tle... ;)

A teraz... czym jest tyxoran? Tutaj przyda się malutki cytat... tak, wiem, cytuję sam siebie, ale to jednak nadal cytat...

"...Tyxoran to związek chemiczny wytworzony poprzez połączenie kilku radioaktywnych pierwiastków ? astatu, uranu, protaktynu, plutonu, meitnerium oraz ununqadium . Efekt tego eksperymentu był zgoła inny niż się spodziewano. Związek chemiczny który w ten sposób otrzymano okazał się tysiąckrotnie bardziej radioaktywny niż jakikolwiek wcześniej znany pierwiastek lub związek chemiczny. Miał także inne niesamowite właściwości. Prostym przykładem oryginalności tego cuda jest fakt, że człowiek, który miał kiedykolwiek kontakt z tyxoranem mógł przy ponownym kontakcie z nim przechodzić między wymiarami. Oznacza to, że ludzie, używając tyxoranu jako ?paliwa? , mogli unikać pocisków, chodzić po ścianach, wykonywać niesamowicie długie skoki itp. Jednym słowem ? ludzie mogli przeczyć prawom fizyki. Niestety, dłuższe testy wykazały, że tyxoran, tak jak bateria, po pewnym czasie traci swój potencjał. Dlatego trzeba go było regularnie poddawać ?zabiegowi? ładowania i to na bardzo wysokim poziomie (zabieg ten polegał na wystawianiu tyxoranu na działanie czystej energii elektrycznej i choć zabieg taki trwał nie więcej niż dwie i pół minuty, to jednak był on bardzo złożony). Co więcej, człowiek który zbyt długo przebywał w innym wymiarze w znacznym stopniu tracił kontrolę nad swoim umysłem, zatracając się w niezliczonych korytarzach swej podświadomości. Mówiąc krótko: taki człowiek tracił zmysły. Bezpowrotnie, gdyż tego efektu nie dało się już cofnąć. Człowiek umierał przez brak snu, wygłodzenie lub odwodnienie. Na dodatek często nie dał się zbliżyć innemu człowiekowi do siebie ? zauważalny był wzrost agresywności wobec innych istot ludzkich. Definitywny koniec i brak możliwości pomocy. Warto też powiedzieć, że promieniowanie wytwarzane przez ten związek chemiczny było bardzo krótkotrwałe ? dwie, może trzy minuty i promieniowanie całkowicie znikało..."

Koniec cytatu. Pokaz czystej fikcji literackiej, nie mającej wiele wspólnego z rzeczywistością. ;) Dodam, iż we fragmencie "używając tyxoranu jako paliwa" nie chodzi o wstrzykiwanie sobie tego w żyły, lecz o wystawianie się na działanie energii tego związku... czy jakkolwiek to nazwać. Do rzeczy jednak.

Podczas wyścigu naukowego, gdzie dominują szlachetni w większości technomagowie, pojawia się nagle nowa strona konfliktu, która potrafi załamywać czas i bawić się prawami fizyki w najróżniejsze sposoby. Na arenę naukowej gonitwy wchodzą wynalazcy tyxoranu, z początku uważani za szaleńców, lecz z czasem postrzegani coraz bardziej poważnie. W wyniku niezliczonych intryg dochodzi do wojny domowej, która doprowadza do ustanowienia nowego rządu, który w rzeczywistości funkcjonuje na podtrzymywaniu konfliktu między dwoma frakcjami, korzystając z możliwości i pomocy zarówno jednych jak i drugich. Nasi bohaterowie, Ona i On, współcześni Romeo i Julia, należą do walczących ze sobą stronnictw - ona jest... córką przywódcy Chemiokratów (wynalazcy tyxoranu, niezastąpieni chemicy), on jest młodym, lecz niezwykle obiecującym technomagiem z kasty Animatorów Maszyn (specjalista od "ożywiania bytów nieożywionych", czyli od tworzenia nowych robocików). Romans oczywiście musi wyjść na jaw w wyniku czego oboje bohaterowie popadają w głęboką niełaskę... znaczy się, są ścigani. Na śmierć i życie, że tak powiem. W końcu, po spektakularnej ucieczce, zostają dopadnięci więc staczają ostateczny bój ze swymi niegdysiejszymi pryncypałami. Oczywiście przegrywają. To jednak nie koniec... W chwili, gdy młody technomag ma zostać uśmiercony na oczach swej ukochanej, dzieje się prawdziwa magia. Ona, używając wszystkich swych sił witalnych, psychicznych, duchowych i jakich tam jeszcze chcecie, zakrzywia czas. Znacznie jednak mocniej, niż miało to miejsce dotychczas. Dokładniej o kilkadziesiąt (kilkaset?) lat wprzód. W stworzoną przez nią wyrwę czasową udaje jej się wepchnąć swego Romeo, dzięki czemu ratuje mu życie... Nie wie jeszcze, jakiego ambarasu przez to narobiła. Jak to w samej definicji tyxoranu i jego działania zostało opisane, Ona zalicza... lekki odlot. Nie wariuje jednak kompletnie - jej drogi papa w porę orientuje się, że jej córka w istocie jest wyjątkowa i zamyka ją w specjalnym zakładzie badawczym. Nie dość bowiem, że nie straciła kontroli nad swym umysłem, to jeszcze jej moce względem korzystania z tyxoranu znacznie wzrosły, choć w praktyce powinna już nie żyć (podczas zakrzywiania czasu w feralnej chwili pojemnik z substancją w formie bransolety na rękę, służący Chemiokratom za zbiornik energii i broń, wybuchł, przez co substancja dostała się do krwiobiegu dziewczyny). Aby osłabić jej moce stale przetaczają jej krew (tyxoran dziwnym sposobem zaczął się produkować w organizmie dziewczyny...) i szprycują lekami, pozostawiając w stanie półświadomości, a jednocześnie starają się poznać tajniki jej niezwykłego przypadku, by móc go wykorzystać w wojnie z technomagami. Tutaj wracamy do naszego młodego technomaga... budzi się w ruinach jakiegoś zniszczonego budynku obok starego sklepu z narzędziami (pierwsze śrubki i nakrętki, zestaw małego technika może...?) a w swoim umyśle dostrzega tylko strzępy informacji... (tak, wiem, amnezja to sztampa, ale każdy dobry pomysł ma za podstawę coś sztampowego... prędzej czy później wszystko się robi sztampowe) Nasz młody hero postanawia się więc odnaleźć w miejscu którego kompletnie nie kojarzy. Po chwili okazuje się, że posiada niezwykły zakres umiejętności technicznych (amnezja objęła tylko wspomnienia w tym emocjonalnym aspekcie, umiejętności nie zatracił) a wszędzie wokół jest straszliwie cicho... Po jakimś czasie cichej podróży przez pustkowie metropolii (samouczek, of course) spotyka jakąś niesamowitą istotę. Robota, który swym futurystycznym wyglądem odcina się zupełnie od otoczenia. Robot nie budzi się jednak w tej życzliwej formie. Młody technomag toczy pierwszy w swoim życiu bój... W końcu, czując narastającą przewagę (i to miażdżącą) swego przeciwnika, wykorzystuje swe umiejętności, by na chwilę przejąć kontrolę nad zbrojnym ramieniem robota. Udaje mu się wykorzystać to przeciwko niemu, co w efekcie skutkuje totalnym zdziwieniem istoty mechanicznej i zaprzestaniem walki. Robot stwierdza, że najwidoczniej nie ma do czynienia z kolejnym zbieraczem złomu. Po chwili rozmowy dowiadujemy się, iż określenie "robot" dla danej myślącej jednostki cybernetycznej jest obraźliwe i przedstawia siebie samego jako CROCK R17 czyli Cybernetyczno - Rozwojowe Oprogramowanie Ciężkiego Konstruktu Refrax17 (przykładowa nazwa, rzecz jasna). Po chwili rozmowy tłumaczy nam całość sytuacji, jaka dzieje się obecnie - w wyniku jakiegoś niezwykle innowacyjnego odkrycia tzw. Chemiokratów doszło do otwartej wojny między poszczególnymi stronnictwami naukowymi, która to wojna trwa do dziś. Wojna przybrała jednak całkowicie inny obrót, niż ktokolwiek by się spodziewał. Chemiokraci w istocie stworzyli rewolucyjną broń, lecz niedługo potem zachłysnęli się własnym sukcesem i wyniszczyli siebie nawzajem w trakcie krótkiej, lecz niezwykle widowiskowej wewnętrznej wojny o sukcesję. Pozostali przy życiu zapadli się w głębię swych umysłów, popadając w doszczętne szaleństwo. Technomagowie przeżyli konflikt, lecz niedługo potem ich własne roboty i zdobycze techniki chemiokratów zaczął łączyć razem ze sobą despotyczny Rząd, który wreszcie postanowił wykorzystać moment, by całkowicie przejąć władzę. Ten konflikt trwał do dziś. Technomagowie zostali przyparci do muru, ich magia niemal całkowicie zawodziła w starciu z niesamowitymi hybrydami Rządu. Wydaje się, że konflikt ma tylko jedno rozwiązanie - ostateczny koniec prawdziwej magii maszyn. CROCK kończy swoją opowieść mówiąc nam, że w tej chwili znajdujemy się w strefie wojny, a najbliższe miasto znajduje się kilkanaście kilometrów stąd. Jego stwórca, inny technomag, został zabity podczas jednego ze starć z cyborgami Rządu. Konstrukt oferuje swe mechaniczne ramię i pomoc w poszukiwaniu swojej przeszłości. Ciąg dalszy nastąpi...

W dalszej perspektywie mamy oczywiście podróż po obecnej płaszczyźnie, walka z Rządem i stopniowe przejmowanie inicjatywy, w międzyczasie przebłyski dawnych wspomnień i etapy z naszą dzielną dziewoją (próby ucieczki - może udane? - oraz próby kontaktu z ukochanym) oraz stopniowe odkrywanie nowych mocy - nasz technomag w wyniku przenosin w czasie także pozyskał pewne niezwykłe moce... i choć bardzo potężne, to w jego przypadku ograniczone przez ilość tyxoranu w żyłach, którego jego organizm nie produkuje, a który musi znajdować po drodze (butelki z soczkiem znajdowane po pokonanych wrogach... ;)). Pod koniec całej historii - kiedy udaje mu się zwyciężyć Rząd w tamtejszej rzeczywistości, odzyskuje wszystkie wspomnienia i niedługo potem przenosi się z powrotem do swojej płaszczyzny... razem z robocikiem, swym wiernym "ogrodnikiem". Ruszamy więc na ratunek naszej drogiej lubej i gdy wreszcie... jesteśmy tuż, tuż... dostajemy nóż w plecy. Mamy długi monolog z głównym antagonistą naszej gry... czyli z poczciwym CROCKiem. Okazuje się, że jest on dziełem samego Rządu, absolutnym cudem techniki szeroko pojętej. Został stworzony jako broń ostateczna, która miała doprowadzić Rząd do podstawy tej "cudownej" broni, która niegdyś wyniszczyła Chemiokratów i pozwolić im na przejęcie władzy w formie absolutnej duuuużo wcześniej (trzeba pamiętać, że poczciwa władza śledziła cały konflikt bardzo uważnie, łącznie ze zjawiskiem zniknięcia młodego technomaga... i późniejszym zniknięciem dziewczyny). CROCK więc plan wykonał w stu procentach - zdobył zaufanie technomaga, przeniósł się w czasie, odnalazł cud-dziewoję i teraz mógł wreszcie zabić Jego i porwać do siedziby Rządu Ją, który zamierzał Jej potencjał wykorzystać znacznie lepiej, jak Chemiokraci. I tak zaczyna się końcowy "fajt", bez wtajemniczania w niuanse, rzecz jasna...

Co Wy na to? Co powiecie?

PS: Wybaczcie mi drobne potknięcia - gdzieniegdzie mogłem pomylić słowo "technomag" z "technokrata". Nie wiem czemu, ale te dwa słowa wydają mi się zamiennymi...

Edytowano przez Veldrash
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koncept całkiem fajny. Kilka tam lekkich potknięć gramatycznych ('zgoła' na ten przykład, albo kilka powtórzeń w opisie substancji), ale sama idea - jak najbardziej. Ja bym jednak zmodyfikował jedną rzecz - płci bohaterów. Raz, dlatego, że większość się nastawiła na protagonistkę, nie protagonistę. Dwa, że to o wiele mniej sztampowo wygląda, gdy to Ona ratuje Onego.

A jak bohaterka by na nim jeździła, w kulce? I potem po wyjściu z niego by spawała grunt obiadem. Special skill. Brilliant! :eyes:

Celne, bo zapomniałem wspomnieć o całkowicie bezwładnym miejscu na "pasażera" w obrębie obudowy, dzięki któremu nie byłoby problemów z ustawieniem. Nie pytajcie o szczegóły konstrukcyjne, bo to jest sci-FI.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Veldrash, do tej pory ludzie potakiwali, ale teraz szykuj się na uwagi z mojej strony :cat2: Po pierwsze nie jestem pewien czy śledziłeś dyskusję i wiesz, na czym stoimy. Wiem, zrobiło się lekkie zamieszanie i czekamy aż ktoś wypunktuje do czego doszliśmy, ale mimo wszystko. Po pierwsze ma być bohaterka, a nie bohater. Po drugie nie ma być innych postaci do sterowania poza bohaterką i robotem. Po trzecie ma być metahumor, a twoja koncepcja jest w kilku momentach jakoś dziwnie z różnymi konwencjami zgodna ;] Po czwarte jakoś mi się nie dziwi jakaś dziwna substancja dająca ludziom supermoce, ale może to dlatego, że w sumie ty pierwszy z tym wychodzisz. Mówiliśmy też coś o bogach czasu przyglądających się poczynaniom bohaterki. Poza tym w mojej głowie też już rodzi się koncept i jest on zwyczajnie na tyle różny od twojego, że ciężko mi się z tobą zgodzić :P

Jak już przy tym jesteśmy, to napiszę, co ustaliłem tak nieco bardziej ogólnie. Po pierwsze robot nie jest Zuym Zuolem czy innym draniem w czarnym płaszczu i z kolczastą zbroją. On ma swoje racje i motywacje, to taki właśnie Well Intentioned Extremist. Dlatego też na końcu powinny być trzy zakończenia. Jedno złe, w którym nic się nie udaje. Bohaterka ginie, robot być może też, ogółem wszystko się sypie i idzie ku gorszemu (lub też nie, ale ogółem nie udaje się osiągnąć tego, do czego gracz zmierzał). Do tego dwa mniej więcej dobre. Zwyczajnie na koniec trzeba wybrać, kto ma rację. Stajemy po stronie bohaterki i kierujemy nią w ostatniej walce, albo po stronie robota i bijemy się z bohaterką. Aby jednak osiągnąć odpowiedni efekt, oboje muszą mieć bardzo dobre powody aby robić to co robią. Do obojga gracz musi czuć też sympatię i zrozumieć ich. Będzie to wymagało dobrej konstrukcji postaci :] Możliwość śmierci obojga sugeruje też, że trzeba jednak wprowadzić jakąś trzecią siłę, która będzie ich wspólnym wrogiem. Była mowa o mieszającym, tajemniczym podróżniku w czasie i proponuję, aby to był on. Taki trochę Gman z HL, widać go czasami w tle albo jak coś robi, odezwie się tajemniczo raz na jakiś czas (oczywiście bohaterka albo nawet on sam z tej całej przesadnej tajemniczości mogliby się nabijać ;] ) ale w zasadzie tyle o nim wiadomo. Póki co mam zarysy, ale muszę dopracować szczegóły. Jak już mi się uda, to pewnie urodzę post tej samej wielkości co Veldrasha, nie martwcie się :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aby jednak osiągnąć odpowiedni efekt, oboje muszą mieć bardzo dobre powody aby robić to co robią

Przyszedł mi do głowy pomysł - być może banalny i wtórny, ale trudno dziś o oryginalność - W finale dowiadujemy się o istnieniu urządzenia nadającemu wolną wolę maszynom, nasz Konstrukt zapala się na myśl o równouprawnieniu maszyn i ludzi, podczas gdy bohaterka chce pomóc tylko ludziom, nie pozbawiając ich pomocy robocików.

Pomysł Veldrasha natomiast jest całkiem zgrabny i spójny (choć mocno zalatuje mi Bioshockiem i Singularity, budzi też skojarzenia z Żywymi Maszynami), niestety w wielu miejscach odbiega od oryginalnego pomysłu i nie do końca jestem oswojony z koncepcją głównej bohaterki jako "maszynki do cudów".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tytuł roboczy: Robot Raider

Na pewno? A nie "Rider", przypadkiem?

Różnica jest zasadnicza: rider vs raider.

A z robota ja bym zrobił jednak jakiegoś wrednego drania, który wykorzystuje bohaterkę do własnych celów bez skrupułów, choć pod koniec faktycznie zaczyna do niej czuć sympatię i próbuje ją przekonać do własnych pomysłów. I tu zakończenie bardzo złe, "dobre", gdzie ona przechodzi na jego stronę i żyją oboje, 'średnio dobre", gdzie ona go pokonuje i niweczy jego plany, oraz ew. całkowicie dobre, gdzie ona jego przekonuje by z nich zrezygnował. Tu nawet nie trzeba robić jakiegoś skomplikowanego mechanizmu naliczającego "punkty zakończenia" w trakcie gry - w przypadku dwóch ostatnich wersji zakończenia wystarczy dać graczowi - po walce z robotem - możliwość pozostawienia go przy życiu, lub zabicia.

EDIT - chociaż... Robot w stylu Ozyrysa z Watchmen byłby niezły. : ) Ale kwestię zakończeń podtrzymuję.

Edytowano przez Alaknar
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale spójrz na to w ten sposób: gracz nie może mieć bezpośredniego wpływy na reakcję robota - zależnie od tego co zrobi, robot albo zostawi Oną przy życiu albo nie będzie się patyczkował (zakończenie C). Dopiero później, gdy zostawi przy życiu, możemy się pobawić z zakończenie a'la KOTOR2, gdzie bez krępacji wybieramy zakończenie A albo B jednym, krótkim stwierdzeniem.

Edytowano przez piotrekn
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To co napisałem w swoim koncepcie fabularnym jest tylko przykładem - jeżeli miałbym tak ze trzy godziny czasu, to jestem w stanie napisać Wam od ręki bardziej szczegółowy koncept...

Jak pisałem jednak, jest to tylko luźny i ogólny przykład. Podmiana płci bohaterów jest zabiegiem banalnie prostym, ograniczenie działań gracza do robota i technomagini (On=mag, Ona=magini) też jest proste, gdyż można zaimplementować pojawiające się w bardzo konkretnych chwilach wizje z "umysłu" naszej drugiej połówki. Trochę jak telepatia, tylko bez wiedzy kto, z kim, po co i dlaczego (amnezja pourazowa boli...). I tak starałem się mniej więcej prześledzić temat i dowiedzieć się tyle ile mogłem - wiem, że główną postacią miała być bohaterka. Do zmiany więc, jak w pierwszym i drugim zdaniu tego akapitu rzekłem. Nie napisałem też, że CROCK miałby być zły. Nic z tych rzeczy. Jest antagonistą - przeciwieństwem protagonisty, który niekoniecznie musi być tym złym... Jeżeli przedstawimy grę z początku w klasycznej konwencji czarno-białej (dobro i zło w podstawowej formie), która z czasem coraz bardziej przeistacza się w niemal jednolite odcienie szarości (mniejsze zło, większe dobro... problemy wyborów). W takim wypadku jednak stworzenie gry w zabawnym klimacie jest chyba mało wykonalne... Taka gra nabiera niesamowitej powagi przez bardzo mocne zbliżenie do rzeczywistości. Zrobienie całej gry z jajem, by zakończyć ją w bardzo poważnym tonie... to chyba byłby błąd. Gracze nie są głupi (nie wszyscy w każdym razie) i poczują, że coś tu ze sobą nie gra... Jednakowoż jestem za zrealizowaniem zakończenia w formie nie tyle walki dobra ze złem, co walki dwóch idei, z których każda jest bardzo dobra, ale pod nieco innym kątem. Takie zakończenie niebywale by mi się podobało.

@piotrekn: "zgoła" to nie jest błąd gramatyczny, mój drogi... To tylko takie coraz rzadziej stosowane słowo. :trollface: Dosłownie oznacza tyle samo co "zupełnie" (był zgoła lepszy od niego=był zupełnie lepszy od niego), dużo rzadziej "absolutnie" (uzyskali zgoła miażdżący wynik=uzyskali absolutnie miażdżący wynik). Najczęściej jednak, w kontekście danego zdania, oznacza coś zaskakująco lepszego/gorszego, niż mozna by się spodziewać. Jeżeli jakiś pomysł wydaje Ci si lepszy, choć wcześniej by Ci nie przyszedł do głowy, to śmiało możesz powiedzieć, że jest on zgoła lepszy od poprzedniej idei. Choć z zasady jak ktoś rzuca zgoła nowatorskim pomysłem, to wszyscy twierdzą, że jest zgoła zaskakujący i nie podejrzewali jego zgoła większej trafności w wypadku danego projektu niż poprzednia, zgoła gorsza idea... :D

A na zakończenie - racja, podtrzymuję pewne schematy, ale tylko dlatego, że jak już powiedziałem - rewelacyjne pomysły często opierają się na schematach. Taki Mass Effect... ratowanie świata... ile to już razy było...? A jednak jest to gra bardzo dobra, czyż nie...?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@piotrekn: "zgoła" to nie jest błąd gramatyczny, mój drogi..

Wiem, że jest takie słowo. Sam go dość często używam, tak samo jak wielu wysublimowanych słów (jak choćby to właśnie) i form. Niemniej (też trudne słowo), napisane było z błędem ('z goła'). Tylko i wyłącznie to miałem na myśli :)

@schematów: zwycięstwo zła lub bardzo wątpliwy sukces to już mniej sztampowe rozwiązanie. Fajną rzeczą byłaby historia, która w pewnym momencie porwie bohaterkę, korzystając z pędu skończy się inaczej, niż ona chciała. Tak osiągniemy sukces, lecz albo będzie to pyrrusowe zwycięstwo, albo coś zgoła innego, niż zamierzała na początku. W każdym razie najważniejsze jest poczucie bezsilności czy też pewnego przymusu do takich, a nie innych działań.

Edytowano przez piotrekn
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ach... no tak. :D Wybacz. Błąd zawarty był w onym cytacie, toteż nie zwróciłem na niego uwagi, a tekst ten (cytowany) powstawał ładnych parę lat temu, kiedy takie błędy miały miejsce znacznie częściej, niż się dzieje to obecnie. My mistacke, piotrekn'nie. :)

Co do zakończenia: to dosyć trudny zabieg. Fabuła musi być bardzo dobrze ułożona, aby w pewnym momencie móc zrobić fabularny kipisz i nadać całej akcji rozpędu. Wówczas sytuacja, w której bohaterka zostaje porwana przez bieg wydarzeń a zakończenie jest nieco inne, niż dziatki słuchające gawędziarza by sobie wyobrażały, jest w pełni zrozumiała... Cóż... Jeżeli pozostaniemy przy mojej wersji opowieści (lub podobnej) to można założyć, że podczas walk między Rządem a Technomagami w tej "późniejszej" teraźniejszości nasza heroina zostanie bohaterką ruchu oporu nie z wyboru, lecz poniekąd z jego braku... Trzeba to wszystko tylko dobrze w jedną całość poskładać...

Co do bullet-time - tyxoran stanowi tutaj chyba całkiem niezły pomysł fabularny na implementację tegoż systemu do gry. Wraz z lekkimi "fizycznymi" zabawami w stylu zatrzymywania pocisków... Albo alternatywny atak taką na przykład kuszą magnetyczną - dzięki tyxoranowi bohaterka w chwili strzału zakrzywia lekko czas i rozszczepia pocisk na kilka odłamków... Całkiem fajna strzelba, co nie? ;)

Edytowano przez Veldrash
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eee, mój drogi Jamesie, zbyt wiele pomysłów pominąłeś w zestawieniu. :pinch: Skoro już idee się pojawiły, to nie ma co ich sprowadzać do pojedynczych podpunktów bo wszyscy się wtedy do suchego raportu odnoszą i limitują swoją wyobraźnię. Lepiej zebrać wszystko i odrzucać wraz z rozwojem niż o tym zapomnieć. Poza tym jednak inspirują.

[*]Coś w stylu Bullet Time ? do obgadania

Konkretne rozwiązanie padło wraz z jego zastosowaniem, więc nie ma już "coś" a jest sytuacja wyjściowa do udoskonalania.

Rodzaj robota ? zwierze/zmiennokształtny ?android?/stały kształt ? Do obgadania

A zmiennopostawny? :P

[*]Bohaterka w początkowych etapach składa robota

W sumie padła też propozycja że jest on już zbudowany od startu, przenosin, lecz rzucony w inne miejsce.

[*]Minimum trzy rodzaje zakończeń

Dużo pomysłów tu było generalnie., trza było zapodać wszystkie, np. moją naprzemiennych "średnich" zakończeń (przegrywasz wygrywając, wygrywasz przegrywając).

Tak generalnie chyba za daleko z dyskusjami i pomysłami zaszliśmy, by dało się to dobrze zbierać w raport. Tylko tematy poszczególnych elementów wraz z aktualizowanym pierwszym postem. I linkami do pomysłów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak widzicie, zgodnie z zapowiedziami, mamy subforum ;)

Jeszcze raz przypominam o tym aby utrzymywać tu porządek i nie schodzić z tematu gry, nad którą pracujemy. Póki co nie zamykam tego tematu, ale proponuję by rozmowy powoli przenieść do odpowiednich tematów. Początkowo planowałem przerzucić kilka ostatnich postów, ale każdy pisze o wszystkim, więc...

Za chwilę przygotuję listę konkretnych zadań na najbliższy tydzień. Zasady są proste - każdy może zgłosić się do zadania w temacie z aktualnymi zadaniami. Do niektórych zadań (większości) może zgłosić się więcej osób i wykonać je niezależnie lub wspólnie. Będą one oznaczone gwiazdką. Na liście nie będzie zadań bardzo ogólnych jak "kontynuacja dyskusji nad fabułą", będą to krótkie i konkretne rzeczy, które trzeba zrobić ;) W przypadku gdy pojawi się kilka różnych, niezależnych projektów (np. różne concept arty) "zwycięzca" wybierany będzie w dyskusji (ew. głosowaniu). W miarę możliwości postaramy się jednak wykorzystać pracę wszystkich.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też wyjdę ze swoją propozycją, jak to wszystko widzę, itp.

Optuję za tym, by technomagowie nie byli nikim specjalny, ot zwyczajna profesja w tamtejszym świecie. Nasza bohaterka jest adeptem w sztuce technomagii, gdy następuje jakiś konflikt. Pomysł od Veldrasha mi się podoba, głównie motyw z tym tym, kamyczkiem magicznym. Następuje jakiś wybuch, jedna osoba (nazwijmy ją Osobą) zyskuje niesamowite możliwości panowania nad czasem, dużo się miesza, a w to wszystko jakimś sposobem zostajemy wmieszani my. Tu nie mam pomysłu jakim cudem zostaliśmy w to wplątani, czemu się pojawiamy tam gdzie się pojawiamy i czemu dzieje się tak, a nie inaczej (tu mi się podoba pomysł z ruchem oporu).

Co do robota, proponuję dwie ścieżki (a nawet trzy). Pierwsza - tworzymy jednego robota. Jako że nie jesteśmy jeszcze wtajemniczeni do końca, musimy siłą umysłu utrzymywać go w stanie funkcjonalności (potrzebny nam do tego specjalny procesor, który znajdziemy później). Gdy przerwiemy więź, nasz robot staje w bezruchu, zachowuje się jak zwykły kamień. Po pewnym czasie będziemy mogli pójśc w lewo albo w prawo, jeśli pójdziemy w lewo znajdziemy jakiś procesor, jeśli pójdziemy w prawo znajdziemy inny procesor. Ten na lewo nie jest specjalny, pozwala naszemu robotowi funkcjonować po utraceniu więzi z nami. Ten po prawej jest o wiele ciekawszy (o czym gracz nie będzie miał pojęcia). Zawierałby w sobie myśli szalonego naukowca, który ma w planach przejęcie władzy nad światem. Po znalezieniu procesora trochę byśmy poskakali po planszach, po czym następuje (zależnie od procesora posiadanego w naszym robocie):

a) Jeśli mieliśmy dobry procesor, to dostajemy wiadomość od naszego HQ, o jakiejś zadymie, gdzie się udajemy. Spotykamy tam Osobę, która na nasz widok ucieka (zdobyliśmy już trochę reputacji), a my ją gonimy. Po dorwaniu jej i walce, następuje cut-scenka z dialogiem, który wszystko wyjaśnia. Od teraz Osoba staje się naszym pomocnikiem w walce ze złem.

b) Jeśli mieliśmy zły procesor, to następuje wybuch, przed nami pojawia się Osoba, krótka gadka, połączenie stron i wspólna walka przeciw złu. W czasie gdy technomażka (magiczka? oO) i Człowiek Czas (druga nazwa :P) rozmawiali, nasz robot z umysłem naukowca uciekł zostawiając jakiś krótki list (coś typu "Nie szukaj mnie, bo znajdziesz swoją śmierć", albo lepsze). CCZ zamierza ruszać w pogoń za nim, my go zatrzymujemy, mówiąc że potrzebujmy nowej machiny. On nam jakoś pomaga, znajdujemy się w laboratrium/garażu/fabryce. Mamy do wyboru:

1*szukać od razu części do robota

2*zapoznać się z planszą, na której znajdziemy ukryte plany na budowę armii mini-robotów + jakąś rękawicę

Zbudowaliśmy robota/armię, więc ruszamy w dalszą przygodę.

W tej wersji, proponuję zrobić końcową walkę z robotem-naukowcem. Wyglądałoby to tak, że najpierw on nas złapał, potem wchodzi w monol szaleńca, my podczas jego gadki się wyswobadzamy się i uciekamy w poszukiwaniu naszego robota/robotów. Po znalezieniu ich następuje finalna walka.

Zakończenia.

a) - Człowiek Czas rozumie swoją rolę i odchodzi w służbie ludzkości (może to być sterowanie zegarkami), zaś my z naszym ruchem oporu stajemy się nowymi władcami i dążymy do odnowienia świata za czasów jego świetności.

b)1* - Nasza bohaterka i CCz stają się parą i jest słodko i w ogóle (yay! \o/).

b)2* - Okazuje się, że mini-roboty razem z rękawicą zostały schowane ze względu na ich ukrytą świadomość i działanie na psychikę dzierżącego (taki hełm Króla Lisza, buahahha!). Stajemy się źli, nowi mroczni władcy suniemy na armii mini robotów i niszczymy świat.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...