Skocz do zawartości

Honor

Forumowicze
  • Zawartość

    599
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Komentarze blogu napisane przez Honor

  1. Środek nocy nie jest tym co kucyki lubią najbardziej - niby nie przeszkadzało to aż tak bardzo komuś kto podczas występu zmuszony jest grać dla otoczonej mrokiem publiczności, ale na zewnątrz prezentuje się to trochę inaczej.

    W każdym razie trzeba było udać się do tego Ponyville. Po kilku godzinach szukania któregokolwiek budynku Ponyville zniechęcone Quaver i Octavia powróciły do pustej karocy, zabrały podręczne bagaże, bo reszta rzeczy została najwidoczniej zabrana przez Golden Hearta z obsługą do Trottingham.

    Ósemce wraz z przyjaciółką nie pozostało nic innego jak ruszyć ponownie w kierunku Ponyville. Doły po fundamentach budynków wyglądały strasznie jednak to nie kłopotało dwóch klaczy. Człapały tak aż do momentu usłyszenia jakichś głosów zza krzaków. Gdy przedarły się przez florę ich oczom ukazała się bardzo dziwna scena.

    Wkrótce 5 kucyków, które były jej uczestnikami zwróciły głowy w kierunku Quaver i Octavii. Co najciekawsze jeden z nich miał dziwne urządzenie na 'ręce', a drugi wyglądał na farmera.

    - Dzień dobry? - powiedziała nieśmiało Ósemka.

    - Hej! A co to się stało, że takie klacze wędrują same, po lasach i po ciemku? - Jake zawstydził się słysząc burczenie w swoim brzuchu. Nie wypadało burczeć podczas rozmowy z takimi klaczami. - Takie tam... Więc co was tu sprowadza?

    - Właśnie byłyśmy w trakcie podróży do Trottingham gdy nagle nasza karoca rozbiła się w pobliżu gaju brzozowego - wtrąciła Octavia. - I tak właściwie próbowałyśmy znaleźć Ponyville, jednak jak się okazało tego miasta tutaj nie ma. Wiesz może coś na ten temat?

    - Wiesz co? Sądzę że wiem... To wszystko przez to, że raz jedyny w życiu chciałem coś... ukraść. Tak, trzeba nazwać rzeczy po imieniu. Ukradłem jedno jabłko z sadu rodziny Apple, i zaraz pojawiła się ciemność która wszystko pochłonęła. Ja się nie dałem, tak samo jak reszta tutaj zgromadzona, ale... Ponyville zostało pochłonięte. I to wszystko... moja wina...

    - Raczej taka błachostka nie mogła spowodować ogólno-krainowego kryzysu. Słyszeliście co wydarzyło się z Celestią? - dodała już nieco pewniej Quaver.

    - Celestia? <sarkastycznie> Nasza miłościwie panująca alicornica? Bardzo jestem ciekaw.

    - Prawdopodobnie nie żyje z tego co głoszą nieoficjalne źródła. No i wojna wisi na włosku. - rozwinęła Octi. - Dlatego też uciekaliśmy w stronę Trottingham. A. I w ogóle wspomniałeś coś o ciemności 'która wszystko pochłonęła', nawet Ponyville?

    - Och, jaka szkoda. Wojną się nie martwię, bo nie mam nic do stracenia. Serio. A ta ciemność? Heh, jak tsunami - pojawia się, zabiera wszystko i wszystkich ze sobą, a potem najzwyklej w świecie znika. I nazywa cię "niewiernym", jak te wielbłądy zza morza. I wygraża jak podróbka czarnego charakteru z kreskówek dla źrebiąt - "jeszcze zobaczycie" albo coś takiego.

    -Mhm, tak w ogóle to ja jestem Quaver, a to jest Octavia.

    ----

    Ukośnym Cygnus. Obijał się mózg. A raczej brak czasu, ale nie jest aż tak źle żeby pisać "nieobecności"

  2. Do Trottingham?! - zapytała nieco oburzona Quaver - Co z moimi znajomymi? Czy Octavia również się tam wybiera?

    Nie jest to miejsce, ani pora by odpowiadać na te pytania. Musisz jak najszybciej się spakować! - pośpieszał Golden Heart.

    No cóż, w takim wypadku Ósemce nie pozostało nic innego jak tylko posłusznie ruszyć do swojego pokoju i spakować najcenniejsze rzeczy - w tym swoje skrzypce, ulubione muszki, naszyjnik, który ponoć zostawiła jej matka. Dziw, że w całym bałaganie jaki zazwyczaj panował w jej pokoiku potrafiła znaleźć te wszystkie przedmioty. Po segregacji wszystkiego, o dziwo, do jednej walizki i pokrowca na instrument była teoretycznie gotowa do drogi. Przynajmniej w fizycznym sensie. Ciągle zastanawiała się nad słowami mecenasa. O jakiej wojnie on mówi? No i najważniejższa kwestia, która trapiła jej biedną główkę. Co ze znajomymi? Na jej szczęście Golden Heart tym razem potrafił jej odpowiedzieć:

    - Jeżeli o to chodzi, to wiedz, że lady Octavia wyraziła chęć na wyjazd z nami.

    - To wspaniale! - wykrzyknęła Quaver podskakując z radości, lecz chwilę później się opanowała, widząc jak mecenas mierzy ją wzrokiem - Khm. A w ogóle co to za wojna, o której mówisz? Zresztą sądząc po pośpiechu zapewne sprawa rozbiega się o coś więcej.

    - Tak, tu masz rację - przytaknął Heart, poprawiając monokl - po okolicach rozlewają się jakieś dziwne "czarne plamy". Ale więcej na ten temat powiem ci w podróży.

    Akurat gdy skończył swoją kwestię zegar wybił pełną godzinę, znak, że czas już wyruszać. Sekundę później rozległ się dzwonek do drzwi. To była Octavia, a zaraz za nią obsługa karocy, którą mieli udać się do Trottingham.

  3. Quaver niespacjalnie przejęta bełkotem dyrektora (nadal pod wpływem tremy, która cudownie nie wpłynęła na jej grę) stwierdziła - "Z tego co pamiętam występ był koncert dla księżniczki Luny." - jej twarz pokrył grymas. Oczywiście nie spodobało się to zarządzającemu filharmonią i kilku rojalistom. Ostatecznie, skoro występ odwołano spakowała swoje rzeczy i ruszyła powolnym krokiem do domu, myśląc różnorakie rzeczy na temat "ograniczonych snobów".

    Wieczór mimo wszystko był miły, chłodząca bryza powietrza rozwiewała grzywę Quaver. Okolica wyglądała tak niewinnie, że trudno było uwierzyć w to, iż gdzieś tam w wyższych sferach dzieje się coś niedobrego.

    "Szkoda, " powiedziała do siebie Ósemka "że nie zostałam w filharmonii na dłużej żeby wysłuchać co się stało z miłościwie nam panującą Celestią." - ale tak na dobrą sprawę, nie interesował jej los rządzącej, a raczej to co się stanie z koncertem. Czy będzie jeszcze okazja by zagrać dla księżniczki Luny?

    Tak rozmyślając dotarła do drzwi willi Golden Hearta, mając nadzieję, że on będzie wiedział co się stało z klaczą słońca. Przynajmniej będzie wiedziała, czy może liczyć na szansę zagrania dla Luny w przyszłości.

  4. -Nie zawiedziesz się na mnie. - cicho odpowiedziała Quaver. Kawa jeszcze nie zaczęła działać, a nieprzespana noc dawała się we znaki. Zmęczenie nie jest jednak żadną wymówką od zachowywania się jak dama, tak więc Ósemka osobiście odprowadziła Octavię do drzwi posesji. Po wtórym pożegnaniu z przyjaciółką, udała się do domu gdzie poprosiła kamerdynera o przyniesienie muszki, ale tej z niebieską kokardą. Sama zaś sięgnęła po swoje skrzypce elektryczne i jeszcze raz sprawdziła ich strój, oraz zabrała się za przećwiczenie kilku utworów. Po tej próbie pożegnała się z mecenasem oraz służącym, spakowala swój ulubiony czarny smyczek, zapakowała do futerału skrzypce, a na koniec ubrała muszkę. Tak przygotowana teoretycznie mogłaby udać się od razu na miejsce spotkania z Octavią, jednak wcześniej postanowiła przejść się do parku. W gruncie rzeczy pomysł był całkiem dobry, bo kilka wdechów świerzego powietrza na pewno poprawi jej przyszły występ. Po drodze słyszała jak grupki kucyków dyskutują na jej temat - "To ta młoda dama, która będzie grać dla księżniczki Luny?" - i tym podobne. Ostatecznie Quaver dotarła przed budynek filharmonii.

×
×
  • Utwórz nowe...