Gracz rozłożony na czynniki pierwsze
Czasami może wydawać się, że gry nie są kierowane do graczy. Są zbyt marudni, skorzy do narzekań, a od gier oczekują przede wszystkim efektowności i czystej akcji zamiast dojrzałości i ambicji. Czy aby napewno? Czy nasze narzekanie na efektowność kolejnych odsłon Call of Duty gdyby odniosło sukces rzeczywiście bylibyśmy usatysfakcjonowani? Wszyscy?
Czego oczekujemy, a co dostajemy?
Różnorodność gier się zmienia, wszystko wędruje w stronę akcji, inne gatunki koncentrujące się na czymś innym (strategie, survival horrory, ale o tym kiedy indziej) sprowadzają niestety wirtualną rozrywkę do jednego. Dlaczego tak się dzieje? Możemy narzekać i krzyczeć najgłośniej jak się da iż potrzebujemy innowacyjności lecz to daremny trud. By producenci wreszcie zaczęli koncentrować się na głębi fabuły i dorosłym podejściu do tematu musielibyśmy przestać hurtowo wydawać pieniądze na gry akcji. Skoro dobrze gra się nam w pełne efektów specjalnych i wybuchów produkcje, a jeszcze lepiej wydaje się na nie pieniądze to w którym momencie twórcy mają widzieć sens zaprzestania produkowania takowych tytułów? Chciałbym by częściej niż teraz rozgrywka w poszczególnych grach koncentrowała się trochę bardziej na poważnych tematach wywołujących żywe emocje, kontrowersje i chociaż bez wątpienia misja No Russian wywołuje i to i to jest tak naprawdę tanim chwytem który miał zapewnić wyłącznie darmową reklamę.Developerzy doskonale wiedzą (niestety najwyraźniej lepiej od nas) czego trzeba by zapewnić tytułowi sukces komercyjny i tego też kurczowo się trzymają. Nakręcają wszystkich nowymi screenami, trailerami czy filmami z rozgrywki przygotowanymi w taki sposób by ukazywały rozgrywkę zabawą z najwyższej półki. Ale konkurencja daje się we znaki, a każda gra ma swoich wiernych fanów. Tylko sęk w tym, że bardzo łatwo dajemy się zaczepić i równie łatwo przychodzi nam fanboystwo. Bo nie ma to jak się pokłócić z innym podobnym do nas co jest lepsze nie widząc szerokich uśmiechów gości od promocji. Bo kłótnie graczy o to która z gier jest lepsza jest doskonałą reklamą za którą nie trzeba płacić ani grosza (chyba wszyscy pamiętamy najświeższy przykład takich walk, która gra zwycięży czy jaka jest lepsza, żenujące).
I znów, dlaczego tak się dzieje? Zakup gry, komputera, konsoli czy czegokolwiek innego (nawet nie za bardzo powiązanego z tematem) to w większości przypadków spory, a nawet duży wydatek (wiem iż nie zawsze, są reedycje, promocje itd.) nad którym musimy dłużej posiedzieć by się zastanowić. Gdy już pieniądze wypłyną z portfela bardzo trudno jest oswoić nam się z faktem, że popełniliśmy błąd, dlatego zaczynamy nerwowo szukać argumentów uzasadniających nasz wybór. Przez to też agresywnie odrzucamy argumenty innych podważających naszą decyzję. Gdy brakuje uzasadnienia sami zaczynamy je tworzyć i tak kłótnia się rozwija. Po prostu nie lubimy gdy ktoś podważa nasze racje. Nie lubimy również ograniczeń. Jakich? Nie wiem jak wy, ale ja nie cierpię gier na czas. Czasówki mnie męczą, stresują, irytują i ogółem wkurzają. Nie lubię mieć odbieranego poczucia, że będę grał ile mnie się tylko podoba i nikomu nic do tego. Dlatego także, bardzo rzadko ściągam triale czy demka, a gier narzucających na mnie przymus skończenia ich w określonym czasie (na przykład Dead Rising i Dead Rising 2) nie kupuje w ogóle. Chyba, że za przejście zostanę sowicie wynagrodzony?
Gdzie moja nagroda?!
Prowadzenie statystyk, punkty doświadczenia, liczby ofiar, zarobionego złota i tak dalej. Wszystko to daje nam nieocenioną satysfakcję z tego iż mamy coś czego może inni nie mają, a tak naprawdę nie mamy nic. Gdy pierwszy raz po zabiciu wroga zostaniemy sowicie wynagrodzeni tego samego będziemy oczekiwać też dalej. Cały czas będziemy czekać na nagrodę bulwersując się gdy dostaniemy coś słabego lub, co gorsza, niepotrzebnego. I na odwrót. Jeżeli mamy pecha i dostajemy same śmieci satysfakcja ze znalezienia czegoś bardziej wartościowego jest nieoceniona. Słowem, lubimy być nagradzani za to co robimy. Może stąd bierze się u nas taka pazerność na osiągnięcia i trofea rozdawane przez większość gier, a służące tylko do szpanu.
Nie trzeba daleko szukać by zobaczyć jak dowolny gamertag (nieważne czy dotyczy konsoli, gry, komputera czy jeszcze czegoś innego) zawiera pełno informacji o tym ile mamy wszystkiego. A przecież lubimy się chwalić i tak samo lubimy być wychwalani. To jakie mamy rangi, levele czy stopnie umiejętności sprawia iż czujemy się przyłączeni do jakiejś grupy. A dzięki temu czujemy się inni od reszty, w sytuacji gdy chcemy poczuć się lepsi. Pewnie to też popycha niektórych do oszustw i sabotowania rozgrywki w meczach. Otóż gdy odczuwamy, że ktoś za to samo i tyle samo co daliśmy z siebie my dostał dużo więcej czujemy się oszukani jednocześnie szukając sposobu na stanie się lepszym. A ci leniwi wybierają drogę na skróty.
Stare lepsze czasy?
Częste są narzekania graczy na to iż kiedyś gry były lepsze i było ich więcej. Czy naprawdę tak było? Jak wiemy dawne gry nie zachwycały grafiką nawet w najmniejszym stopniu tak jak dzisiejsze hity nadrabiając to wysoką grywalnością. Czy rzeczywiście były lepsze? Nie. Inne tak, lecz nie były w żadnym wypadku lepsze ani gorsze. Wydaje nam się tak ponieważ dawniej mieliśmy mniejsze wymagania względem produkcji bo technika była o wiele mniej rozwinięta. Szybko zapominamy o negatywnych doświadczeniach związanych ze starymi grami jak przykładowo wyśrubowany poziom trudności który dzisiaj by się nie przyjął, a bardzo dobrze pamiętamy doświadczenia pozytywne. To co wtedy wywoływało nerwy i frustracje dzisiaj przywraca miłe wspomnienia. I gwarantuję iż za 10 lat o dzisiejszych tytułach będzie się mówiło jakie to były lepsze od tych nowych. W cyfrowej dystrybucji można znaleźć od groma starszych gierek nie trzeba nawet szukać bóg wie gdzie. Tylko czasami po prostu szkoda nam cennych pieniędzy czy jak się okazuje równie cennych Microsoft Points. Bo gdyby tytuły z Xbox Live sprzedawane były za normalną walutę wydać je byłoby nam jeszcze ciężej.
A wszystko przez wszechmocne liczby. Dlatego, że to one rządzą tym systemem za 80 zł dostajemy aż 2100 MSP warte 80 zł. Zagmatwane? Owszem, ale za to genialne. Z taką liczbą punktów na koncie czujemy się dużo bogatsi niż gdybyśmy posiadali na przykład 100 MSP lub po prostu 80 zł. Na koniec jeszcze troszkę o podejmowanych przez nas decyzjach które mają nam wmówić iż gra jest nieliniowa (to jest niemożliwe, tytuł może co najwyżej posiadać wiele linii), a sprawiają pewną trudność. Czy jest ktoś kto je po prostu przeklikuje na chybił trafił nie zastanawiając się ówcześnie jakie przyniosą ze sobą skutki? Pewnie ktoś się znajdzie, ale na pewno wszyscy lubią mieć dostęp do wszystkiego nie lubiąc tym samym gdy odbiera im się jakąś perspektywę czy drogę działania. A więc drogi graczu wybieraj, masz dużo czasu. Popatrzcie jak mimo to iż jesteśmy inni potrafimy być do siebie podobni. Bo skoro wszyscy gramy, to i myślimy trochę podobnie.
16 komentarzy
Rekomendowane komentarze