Skocz do zawartości

Milven

Forumowicze
  • Zawartość

    245
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wpisy blogu napisane przez Milven

  1. Milven
    No cóż, zacznijmy od początku...
    --------------------------------------
    Adrian Chmielarz, były już szef People Can Fly, obecnie tworzący ze studiem The Astronauts grę "The Vanishing of Ethan Carter", w rozmowie z Eurogamerem oświadcza, iż "Nathan Drake to masowy morderca". Spokojnie, tematem rozmowy nie jest brutalność w grach, lecz fakt, że mimo poprawy wizualnej, dźwiękowej i fabularnej, sama rozgrywka, model nie zmieniał się od lat. Jako przykład podaje tu Bioshock:Infinity:
    Osobiście się zastanawiam, czy zmiana rozwiązań byłaby równoważna ze zmianą kontrolerów.
    A jeśli nie pad i myszka, to co?
    Coś jak Kinect? Sterowanie głosowe? Wszystkie te rozwiązania niekoniecznie się udały. Czy nowa generacja przyniesie coś lepszego?
    ------------------------------------
    Z ciekawostek: pamiętacie aferę z wykradzeniem kodu źródłowego HalfLife 2?
    No, ja w sumie nie.
    Tak, czy siak, zapoznajcie się z tym artykułem o Niemcu jakże młodym, który chciał tylko być jednym z nich, lecz coś poszło nie tak... I tu nasuwa się pytanie: czy ten Otyły Pan...



    ... nie, nie ten, nie postąpił zbyt cynicznie?
    ---------------------------------------
    Ciekawości z USA, gdzie własność intelektualna i prawa autorskie działają jak ta lala...
    (Kotofilów uprasza się o pominiecie newsa)
    Kojarzycie Scribblenautów? Tak, te grę logiczno-edukacyjno-lingwistyczną, że tak ją nazwę...
    Nie zgadniecie, kto ich pozwał...


    Youtube Video -> Oryginalne wideo


    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    Tak, autorzy tych dwóch memów zaskarżyli Warnera i studio 5th Cell za uwaga, cytuję:
    Chciałoby się zapytać tych dwóch panów, parafrazując pewnego Siarę:


    Youtube Video -> Oryginalne wideo
    -----------------------------------------
    Pośmialiśmy się, cha,cha,cha, teraz ciut poważniej, i też wiadomości ze świata. Terozki z Korei Południowej.
    W tamtejszych paczkach Yu-Gi-Oh!, poza zwykłymi kartami potworów, czarów, pułapek, etc. znajduje się jedna losowo wybrana karta.
    Ale nie, nie taka sobie karta. Kojarzycie, co czasami pojawia się na kartonikach mleka w amerykańskich filmach czy serialach?
    No właśnie, tak to robią w USA, w Korei - wizerunki i dane zagubionych dzieci pojawiają się jako dodatkowe karty w deckach i booster packach.
    Wyobrażacie sobie pójść o krok dalej? Przerwa w meczu Starcrafta II, a tu w lobby info o zagubionych dzieciach. O ile miałoby to sens, przy takich nolifach...
    ---------------------------
    ... chyba, że zaprzęgliby się do roboty, jak fapacze z 4chana czy użytkownicy Reddita przy okazji zamachów w Bostonie.
    Oczywiście, należy sobie zadać to pytanie, czyż nie grozi to samosądem i czy warto ryzykować czyjąś reputację dla spełnienia swoich obywatelskich ciągot.
  2. Milven
    Naprawdę, najteższe głowy tego światy mogły by się głowić nad logiką przestrzennego ulokowania i fizyki rzeczy w moich szafkach. Czasami mi się zdaje, że są z Bagażem praczettowskim dziesiątą wodą po kisielu, i tylko patrzeć aż dostaną małe nóżki i będą mnie terroryzować za bałagan we wnętrzu.
    Ał.
    --------------------------------
    Poza tym, saświęta, wiec leci Starsburger - obowiązkowo, ale widzę, że leci normalny odcinek. Bez nawiązań do święta, bez zołnierzy,strojów ludowych. Liczyłem po cichu, że może zaproszą jakichś gosci z GRH z owego okresu, może nawet, prawda, przy pulpicie a potem w finale Repnin i SAR by się razem odpowiadali...
    Zawiodłem się...
    ---------------------------
    ... dlatego chyba pojadę do USA, bo według jakiegoś testu mogę śmiało aplikować po obywatelstwo.




    No, krucafuks, ino pakować manatki. A tak serio, to nawet średnio rozgarnięty uczeń liceum byłby w stanie to uzyskać bez patrzenia w Google.
    Czyli najprawdopodobniej:
    a) ten test to lipa
    b) znacznie gorsze - tak wyglądają naprawdę testy, i nie dziwota że są zamachy, jak byle kto wjeżdża. Tylko czekać, aż się zasadzą dżichady na stanowiskach federalnych.
    Całe szczęście, że Polska to taki kraj, gdzie nikt nie chce przyjeżdżać
  3. Milven
    Czołem!
    Tak sobie przedwczoraj oglądając telewizyjną Dwójkę, natrafiłem na pewien program, o którym myślałem, że zostanie pogrzebany, biorąc pod uwagę pierwsza serię, która zdecydowanie nie przypadła mi do gustu.




    Była to kolejna próba powrotu Wojtka Manna, którego chyba wszyscy tu wszem i wobec znamy i podziwiamy z "Za chwilę dalszy ciąg programu" czy MdM, które to programy tworzył chociażby z Krzyśkiem Materną, Sławomirem Szczęśniakiem, Grzegorzem Wasowkim (o niektórych z nich też jeszcze kiedyś cosik powiem, ale póki co sza..). Niebanalne i inteligentne poczucie humoru, satyra z otaczającej ówczesnych ludzi rzeczywistości potransformacyjnej.
    Niestety, po tych dwóch perełkach, Mann nigdy nie zatrzymał się dłużej w TV - pamiętam takie programy, których nawet pewnie i wy, jerony, nie pamiętacie - "MaMa", "MC^2, czyli maszyna czasu", niestety - wszystkie urwały się chyba po kilku wyemitowanych odcinkach.
    I obejrzywszy pierwszy odcinek "KTCL" byłem dość... skonfundowany. Przede wszystkim...



    .. ona. Katarzyna Wartke, czy jak jej tam. Jak dla mnie była - i po części jest nadal - irytującym wrzodem na duszy tego programu. Ot - typowa blondynka, z sugerującą brak inteligencji tonem głosu o kilka oktaw za wysokim. Jeżeli to jets zagrane od początku do końca - a podejrzewam, że yło to celowa zagranie Manna - to grała to o wiele za dobrze.
    Poza tym, sama formuła programu, nie do końca mi się spodobała. OK, jest Bukartyk, są goście, ale humor wydawał mi się być dość wymuszony, średnio śmieszny. Jak na przykład z Sebastianem Karpielem-Bułecka i tekstami piosenek. Stąd też obejrzałem jeden odcinek, poczułem się zażenowany i odpuściłem sobie.
    W sobotę miałem trochę wolnego czasu po południu, zasiadłem przed tym szklanym pudełkiem i co widzę? Nowy sezon. Miałem duże obawy co do tego, ale...
    Cholernie mi się spodobała satyra z efekciarstwa i tandety w telewizji, dokonana przez duet Zamachowski/Orzechowski (ten ostatni znany skądinąd)w roli telewizyjnej "góry" i... panny Kasi. Nawet on była śmieszna. Do tego całkiem ciekawi goście...
    Więc dam kredyt zaufania i obejrzę kolejne odcinki. Ach, co mi tam, skusze się nawet na poprzednie, hej.
  4. Milven
    Dziś pogoda jest taka se - przynajmniej u mnie. Słońce było tylko rankiem, teraz słonko znikło, ale wciąż jet ciepło. Do tego lekki wiater. Ale ja lubię taką pogodę, bo jak się raz na jakiś czas wynurzę z nerdowkich podziemi, to przynajmniej po oczach nie razi jak uroda Zbyszka Kręciny
    Dlatego też zapuszczę songiem, co mi się z tą aurą kojarzy. Panie, panowie, Rezerwat i "Kocha ciebie niebo".

    Youtube Video -> Oryginalne wideo Szczerze, nie wiem, czemu, ale jednak tak. Zdawałoby się, że w tej pieśni to wręcz promyki słońca się wdzierają, ale... no, nie. Słońce mi tu nie pasuje. Nie. Cosik takiego melancholijnego w tym siedzi. I dlatego lubię tę piosenkę, hej.
  5. Milven
    Tia, będzie recenzje. Nie wideo, broń Boże.
    Od czego by zacząć... Miscenium to słowo, które autorzy ukuli z "misterium", czyli barokowego przedstawienia, łaczącego treści dydattyczne i obyczajowe.
    Tymczasem "Łajzę" prosciej porównać do baletu, w którym muzyka łódzkiego zespołu "Normalsi" i utwory Jana Sebastiana Bacha w wykonaniu niejakiego Michała Jelonka z Huntera zastępuje słowa, a działania tancerzy Teatr Muzycznego z Łodzi i grupy FnF Dance Studio są niemymi aktorami. Porównanie do baletu nie jest przypadkowe, gdyż w roli tytułowego Łajzy występuje tancerz Polskiego Baletu Narodowego, Oskar Świtała, kimkolwiek on jest.
    Kim jest "Łajza"? Chłopakiem z Łodzi, który urodził się w patologicznej rodzinie i z miejsca jest właściwie skazany na upadek. Przez całe... miscenium, nie pada ani jedno słowo mówione, więc na początku ciężko jest się zorientować, kto jest kim i co się dzieje, ale z drugiej strony choreografia i muzyka pozwalają doświadczyć losów Łajzy i innych osób bardziej przez emocje, niż fabułę.
    Jest to momentami upierdliwe, gdyż nie wiesz, kto z kim, dlaczego i po co. A trzeba przyznać, ze dzieło to porusza dość szeroki wachlarz tematów - od alkoholizmu, poprzez uniwersalne morały o życiu, po aborcję.
    (Tak, jest cała
    . Mimo tego, że choreografia na scenie przeraża, to wszystko było w dobrym tonie i smaku.)Mimo tej dezorientacji, można śledzić losy bohaterów, choreografia i muzyka trafnie oddawały uczucia, jakie targały bohaterami. Złapałem się na tym, iż choć nie wszystko było jasne i klarowne, to czułem do nich nić sympatii, a ich losy mnie wciągnęły. A to chyba najważniejsze.
    Czy było coś złego? Niektóre piosenki trącą kompletnymi banałami, truizmami. Do tego maniera głosu lidera Normalsów oraz jednego z pomysłodawców "Łajzy" momentami bardzie przypominała naśladowanie Piotra Kupichy, ale idzie się przyzwyczaić.
    A, i nagle z [beeep] pojawia się Hitler. No, nie osobiście ale fragment jego przemowy, po którym następuje truistyczny utwór o życiu jako ciągłej walce, o ten.
    Reasumując - warto zobaczyć "Łajzę", mnie wciągnęła, i z miłą chęcią kupiłbym płytkę DVD. Chociażby dla dużej liczby cycków.
    PS1. Jeżeli jesteście również fanami Hugh Lauriego, to 6 czerwca, dzień przed wystawieniem "Łajzy" w Kongresówce, wystąpi tam właśnie dr House.
  6. Milven
    Wczoraj pewne zakątki internetu obiegła wiadomość od niejakiego Martina Stankiewicza...
    https://www.facebook...151330416822077
    Od dawna nie oglądałem wyczynów Stanka i Kostka na To Się Wytnie, co najwyżej raz na jakiś czas, okazjolanjnie, ale jakby się lepiej przyjrzeć, to Stanek, a raczej postać Stanka była chyba pierwszym polskim internetowym celebrytą. Irytujący w ch.., hiperaktywny/pojebany, był dla mnie czasów gimbazy the best, potem przyszedł taki Niekryty i o Kwasach zapomniałem, jak w ogóle o serwisie TSW (No, czsami coś okazjonalnie się z Ulicznego Kombajnu obglądnęło). A i na Niekrytego przyszła przysłowiowa kryska i zastąpili go Nostalgia Critic, Spoony. ostatnio Szymon Majewski.
    Tym dziwniejszym było mi zobaczyć po tylu latach jego prawdziwą twarz. I do tego wyrażającą raczej rzadkie w internetach emocje. Poczułem mimo wszystko żal, bo myślę, że właśnie zakończyła się epoka nie tylko na tym serwisie WP, ale i całym Internecie.
    Martinie (Marcinie) Stankiewiczu, powodzenia!
    PS. Dla zainteresowanych - jego historia, jak Martin dotarł do To SIę Wytnie i kilka ciekawostek, opowiada Łukasz Skalik:

    Youtube Video -> Oryginalne wideo
  7. Milven
    Youtube Video -> Oryginalne wideo

    Tym razem wreszcie "oszczejsze" klimaty. No może nie aż tak, ale generalnie nostalgicznie.
    A tak w ogóle, to Kazik skończył już 50 lat. Obglądnałem w związku z tym pewien film* i nawet pomyślałem, aby nagrać swoje przemyślenia... i może tak zrobię
    Byle tylko mikrofon dobrze działał.

    * - oglądałem nocą, wiec aby nie budzić domowników, wreszcie odkryłem, jak właczyć wejście słuchawek z przodu obudowy. Po dwóch miesiącach użytkowania
  8. Milven
    Youtube Video -> Oryginalne wideo

    Tak jakoś przypomniał mi się utwór chyba zapomnianej już grupy OMP. Przyznam się - nie znam się na hh, i w większości nie trawię, ale działalność Jano i O$ki jerońsko mi się spodobała.

    Dlaczego? Może dlatego, że ma to brzmienie lat 90. wobec których czuję szczególny sentyment. I to przesłanie, i słoneczko za oknem, i to, ze słońce świeci już od drugiej strony i w pokoju jest i tak jasno... Czuje się jakbym był w tamtych czasach...

    Mam ochotę cofnąć się w czasie. Rozpocząć liceum w latach właśnie 90. a może nawet wcześniej. Dlaczego? Bo tyle cudownych zespołów grało, były na topie, nawet hiphop bardziej przyjemny. Być na koncertach Republiki, Bielizny, T.Love, Oddziału Zamkniętego, Kobranocki, Sztywnego Palu Azji etc. w tamtych czasach...

    Oczywiście wiele zespołów koncertuje chyba do dziś*, ale nie tylko o koncerty chodzi, ale o nastrój czasu, o zeitgeist. Wiem, ze to brzmi jak użalanie się "jak mnie nie było, to lepiej było, hoc się nie znam, bo mnie nie było", ale... tak czuję nostalgię.

    Chyba dlatego ciągnie mnie by wrócić do lat 90. choćby tylko częściowo, zachłysnąć się tamtym filmem (jakże charakterystycznie wyglądającym), muzykę (dobrze, ze jest Open.FM i kanał Polski Rock Classic, yay!). Do tamtych gier też....

    Dlatego chyba dziś wrócę jako ten nerd, krasnolud, whatevah i wrócę na swój pierwszy "komputer".

    * - no cóż, Republika raczej nie zagra...
  9. Milven
    Tak, wiem, LecPleje. Ale właśnie zaczynam, i póki co, jeszcze mnie bawi, mimo trudu i znoju przy montazu.
    Pierwszy odcinek to minimalny montaż, w drugim coś już próbuję...
    Jako że zależy mi na ocenie niezależnych ekspertów , to umieszczę je również i tutaj...
    Enjoy!
    www.youtube.com/watch?v=qiIOfETjk-w
    www.youtube.com/watch?v=2gm9C1Stovg
    PS: Tak, wiem, głos, dykcja i mikrofon do poprawy. Zdecydowanej.
  10. Milven
    Środa, 16 maja 2012r., godzina 19:58 czasu Alpha
    (Musi być data. Wicie, jak w JAG.)
    Zdarzyło mi się tego dnia, ze zamiast wypoczywać przy Fajerfoksie, wybrałem się w okolice telewizyjnego odbiornika. Biorę więc do rączek gazetkę telewizyjną i wertuję stronice...
    Jedynka -nuda...
    Dwójka - nuda...
    Polsat, TVN,TV4,TVN7 - nuda...
    Wzrok mój ląduje więc na Pulsie, gdzie lecieć zaraz ma lecieć film "Hiszpańska Intryga". Tytuł brzmi - hie,hie - intrygująco.Spoglądam więc na obsadę.
    David Janer, Javier Gutierrez, Francis Lorenzo...
    Chwilunia, skąd ja znam te nazwiska...

    Ha! A więc pod tym jakże wyszukanym polskim tytułem (polska szkoła tłumaczeń się kłania!*) kryje się nic innego jak filmowa wersja Aguila Roja(czyli: Czerwony Orzeł)!
    ...
    Nie wiecie czym jest "Czerwone Orlę"? Jest to serialowa hiszpańska super-produkcja telewizyjna, o której skali i popularności niech poświadczy fakt, że doczekała się już gry planszowej, karcianki oraz browserowej strategii w stylu Plemion (niestety - tylko po hiszpańsku:( )
    A jaki jest generalny zamysł fabuły i jak się to je? Jest to skrzyżowanie Assasin's Creed'a, "Czasu Honoru" i ... Wojowniczych Żółwi Ninja.
    Aby powiedzieć to w skrócie i nie zdradzić za dużo - głównym bohaterem jest Gonzalo de Montalvo - skromny nauczyciel w Madrycie, który po wizycie w Azji i śmierci żony, w wolnych chwilach jest bohaterskim nindżą, który swoim UBERMADNINJASKILLEM**i kataną przynosi prawo i sprawiedliwość ludowi pracującemu miast i wsi, a jak lud jest bezpieczny to walczy z najróżniejszej maści spiskowcami i intrygantami.

    A dla dziewcząt - nasz nastaszczij gieroj w cywilu. Prawda, ze muchos machos, si?

    Pomaga mu w tym jego mały prywatny Sancho Pansa (jaki to był piękny kraj, nauczyciele mieli służących:D), czyli Satur - chłop(ak) tyleż poczciwy, co głupi. Ale on tu służy głównie jako typowy comic relief (choć miewa swoje epizody)
    No i nie zapominajmy, że nasz dzielny Orzeł również matkuje swojemu synkowi, co nie kiedy kłóci się to z jego nindżowskimi obowiązkami. Serial często-gęsto wykorzystuje ten wątek.
    Poza tym w serialu przewija się też plejada innych postaci, np. komisarz Hernan Mejijas - główny przeciwnik Orła, badass i policjant w jednym, czy markiza de Santillana - która w serialu robi za etatową kur...tyzanę króla i nie tylko.


    A teraz coś dla samczyków - od lewej: szwagierka Orzeła i rzeczona markiza. Trudny wybór, he?

    Sam serial osadzony jest w czasach historycznych. Za rządów Filipa IV. W których działa ninja z bullet-timem, kataną i znajomością sztuk walki na koniu. I szuka Świętego Graala.
    Teraz rozumiecie dlaczego Czas Honoru, TMNT, Assassin's Creed. A przynajmniej mam taką nadzieję.
    Wróćmy jednak do samego filmu...
    FILM
    Film, z racji pochodzenia serialowego, może być nie jasny dla osób nie zaznajomionych z serialem - nie ma jakiejś specjalnej introdukcji - twórcy widocznie przyjęli, ze nikt inny filmu oglądać nie będzie...
    Czujcie się ostrzeżeni.
    Jak więc przedstawia się sam film? Mamy właściwie wszystko to, co zawarte stanowi kwintesencję serialu - Czerwony ratuje z rak komisarza Beatriz, która chce wydobyć swego ojca, byłego dyplomatę z Francji, z więzienia w twierdzy. Orzełek - po chwilach zawahania zgadza się pomóc. W międzyczasie jednak jego syn - nieświadomie ratując własnego ojca - traci wzrok od wystrzału prochu i teraz Gonzalo, jako dobry ojciec, postanawia wyrzucić swój strój i katanę, i w ogóle te robotę.
    W międzyczasie król Hiszpanii organizuje spotkanie pokojowe z Francją, Anglią, Portugalią i Papiestwem. Okazuje sie jednak, że Francuzi, Anglicy i kilku zdrajców (w tym kardynał Mendoza - ech, ten zapateryzm...) zawiązali spisek przeciw Fifiemu i teraz pod stolicę zmierzają obce wojska.
    Któż uratuje więc Hiszpanię? rzecz jasna nasz rozbrojony Orzeł, ludowa ruchawka, Satur, fałszywy ksiądz i francusko-hiszpański charakteryzator.
    Piękny opis, czyż nie?


    Poczciwa chłopina i charakteryzator - przyszli bohaterowie Hiszpanii!

    Film jest dość dynamiczny, choć niektóre sceny nużą. Na pewno nie nużą sceny walki, które się tak nindżowskie, że katana nawet nie jest potrzebna - Goznalo w pojedynkę potrafi położyć gołymi rękoma gdzieś ze dwudziestu chłopa i uratować króla przed pożarciem przez tygrysy (tak, to nie żart - próbowali zabić króla zrzucając go pośród drapieżne kotowate!).
    Do tego fabuła... intryga - mimo bycia lekko przesadzoną - jest sprytnie obmyślana, są zwroty akcji mniej lub bardziej spodziewane, ogólnie - i pod tym względem film raczej zyskuje.
    Czy jednak ta 'la pelicula' jest w stanie obronić się jako samodzielny utwór? Myślę, że tak. Dlatego polecam obejrzeć film chociażby ze względu na fabułę w stylu political-fiction i przygodowe obrazki.
    Bo ten film, jak cała seria, to jedna wielka przygoda!
    PS. Jak kto nie oglądał, to jednak mimo to radzę sobie obejrzeć chociaż pierwszy sezon. Ale najlepiej to wszystkie, bo sam serial to perełka, i nie dziwota!

    * - choć właściwie to powodem takiego tytułu jest słaba znajomość serialu w Polsce.
    ** - niektóre sceny walk są tak przesadzone, że aż nieprawdopodobne.Zresztą: spójrzcie sami:

    Youtube Video -> Oryginalne wideo
  11. Milven
    Wiecie co?
    Macie rację.
    Moje swięte oburzenie było kompletnie nonsensowne i oparte na nieskładnym zaskoczeniu i specyficznej atmosferze świąt, w którą jakoś za bardzo wsiąkłem.
    Dlaczego? Jak zwrócił ARONEK w komentarzu do poprzedniego wpisu:

    W ten oto sposób zauważyłem, ze wyszedłem na kawał niezłego hipokryty i świętoszka (notabene, ostatnio omawiałem Moliera w szkole). Dlaczego?
    Bo w czasie emisji filmów (w tym Bruce'a Wszechmogącego, na którego ostatnio wjechałem) większość tych szczerych katolików, którym mogłoby to przeszkadzać, powinna być na Drogach Krzyżowych, które trwają wcale nie krótko (w Łodzi chyba nawet do 22:00, bo akurat słuchałem na iPodzie Radia Łódź) i nijak nie powinna obejrzeć, jak boska moc jest wykorzystywana do podkasania sukienek i wywalane hydrantów publicznych:)
    Więc wilk syty i owca cała, a mój bulwers jest idiotyczny, do czego się przyznaje, więc oto wystawiam się na pręgierz, gotów do przyjęcia tych wszystkich zgniłych pomidorków, jakie na mnie przygotowaliście

    Rzekłem.
  12. Milven
    Była godzina około 19:30. Niedawno, rzec by można. Nawet bardzo nie dawno.
    Wiedziony ciekawością, cóż w Wielki Piatek, ten jeden z najważniejszych dnie w roku dla chrześcijan w Polsce i na świecie zaraz po Niedzieli Wielkanocnej i Bożym Narodzeniu, telewizornie chcą nadawać, wziąłem w swoje łapki gazetkę telewizyjną (mniejsza o nazwę), coby popatrzeć na dzisiejsze propozycje.
    A więc jedziemy od lewej...
    Najpierw Jedynka. Wiadomości, pogoda, sport, standard.
    Jakaś relacja z występów, które odbyły się w maju 2005 r.(!) na cześć JPII. Niegłupie, gdyby to nie był odgrzewany kotlet.
    Dalej.
    Transmisja Drogi Krzyżowej. Prosto z Watykanu. Czy tam z Rzymu. No, normalka w ten dzień.
    Co Dwójka?
    Kończy się film dokumentalny. "Śladami Jezusa z Nazaretu".
    Potem?
    Na dobre i na złe. O tak, bardzo tematycznie, ale ujdzie, wszak obyczajowy.
    Zobaczmy na Polsat.
    ...
    Świat według Kiepskich...
    Powiedzmy, ze da się to przeżyć...
    A co potem?
    O 20.00 mamy... proszę o werble... BRUCE WSZECHMOGĄCY.
    ...
    BRUCE WSZECHMOGĄCY?! Czy wy se jaja robicie?! Komedia w dniu upamiętniającym mękę i śmierć Zbawiciela? Czy wy się z wiadomymi członkami na łby pozamieniali, że tak klasykiem polecę?!
    Żeby to zwykłą komedia, to OK. Ale w dniu, w którym Jezus kona na krzyżu, wy nadajecie film, w którym Jego i nasz Ojciec nie dość jest Murzynem, który daje Jimowi Carreyowi swoje boskie moce, aby ten mógł gapić się na magicznie odsłonięte pośladki?
    OK, wiem, że wam ateistom to nie robi różnicy, bo Boga nie ma, a wy jesteści biednymi uciskanymi przez czarną mafię jedynymi zdrowo myślącymi ludźmi, a skoro Polsat dba o nasze potrzeby to jest OK, ale wiecie co?
    Mam to gdzieś. Nie jestem idealnym chrześcijaninem, ale nawet mnie to mierzwi i irytuje.
    I sorki za to że się na was powyśej wydarłem, ot, widać ktoś musiał oberwać, ale wszyscy w pobliżu przemyślnie się usunęli.
    Ale faktem jest, ze większość telewizji zachowuje raczej poważny tudzież niewyskokowy ton, (chociaż, Shrek też do poważnych produkcji się nie liczy, ale dzieciaki niech też mają frajdę, bo jakby przeginać w drugą stronę, to świat byłby ponury jak rodzinka Pinkie Pie), na TVN7 jest House i Tylko dla orłów, na TV4 leci Klejnot Nilu.
    Dlatego też Bruce Wszechmogący wydaje mi się być postawiony jakby specjalnie po to, aby nie pasował do tego dnia. Cóż, jakby nie było - to dzień pracujący.
    ...
    Ale i tak ten Bruce mnie wkurza.

    Rzekłem. Rzekłem.

  13. Milven
    Tom Pierwszy - "Pod Wschodnią Bramą"
    Część XI, czyli ta, w której pijany, latający krasnolud naoglądał się "Dnia Niepodległości" i zgrywa latającego wieśniaka, ratującego świat przed obcymi.




























    -----------------------------------------------
  14. Milven
    Nie, jeśli wiadomo, gdzie szukać, moi drodzy kompani!
    Znanym jest, że telewizornia w okresie wakacyjnym puszcza zazwyczaj same śmieci i powtórki, ale czy te powtórki zawsze są złe?
    Nie, nie zawsze. Dlatego w tym wpisie pokażę Wam, gdzie można obejrzeć coś ciekawego, co nie jest kolejnym dziełem PeeReLu.
    Dlatego usiądźcie wygodnie, weźcie kufle ze złocistym trunkiem (herbatką, rzecz jasna) w dłonie i słuchajcie!
    1.

    Youtube Video -> Oryginalne wideo Co: Za chwilę dalszy ciąg programu
    Gdzie: TVP Kultura
    Kiedy: od poniedziałku do piątku - choć nie zawsze, o czym poźniej
    O której: nieregularne godziny nadawania - ok. 17.-18.,
    Czy trzeba komuś przedstawiać to dzieło? No ja myślę, ze nie;)
    Ale, jeżeli trafiłby się ktoś, kto nie wie - ZCDCP to bez mała kultowy program rozrywkowy, autorstwa jednego z najbardziej znanych duetów telewizji lat 90. : Wojtka Manna (przy okazji - dziennikarza radiowego Trójki) i Krzysia Materny (mam nadzieję, ze nie obrażą się za takie spoufalanie )
    "Za chwilę..." składał się z serii kilku krótkich skeczy, z których część stanowiła historyjki całkowicie samodzielne, część była zagadkami (bardzo absurdalnymi, ale po ujawnieniu rozwiązania - równie oczywistymi), zaś część skeczy była powiązana ze sobą motywem i miejscem akcji. Wszystkie te były poprzeplatane między sobą, więc nie da się znudzić.
    Humor w tych programach to humor najwyższej półki - jest jak samogon przy piwie bezalkoholowym - oraz inteligentny - nie chodzi w nim o celowe rozśmieszenie publiczności do łez. Humor jest bardzo podprogowy, trafia do odbiorcy bezpośrednio, ale i tak często śmieję się do rozpuku.
    Wielu porównuje ZCDCP do Monty Pythona - co z jednej strony jest niewłaściwe (to dwa różne style), ale z drugiej strony - czyż nie jest do dobra rekomendacja i laurka dla tego programu?
    I czyż sam tytuł nie jest swego rodzaju autoironia, żartem z samego siebie, skoro sugeruje, że to, co oglądamy, jest tylko wypełniaczem, swoistą planszą testową, czymś, co nie jest w programie?
    Za to kocham ZCDCP. Trzeba tylko "wyczuć" ten program.
    PS. Poza Mannem i Materną występuje tu jeszcze inny duet - Wasowski i Szcześniak, trzon Komicznego Odcinka Cyklicznego oraz T-Raperów znad Wisły
    2.

    Youtube Video -> Oryginalne wideo Co: MdM
    Gdzie: TVP Kultura
    Kiedy: od poniedziałku do piątku
    O której: nieregularnie (czytaj niżej)
    MdM, czyli Mann do Materny, Materna do Manna. - kolejna twórczość duetu Mann i Materna - różna jednak od ZCDCP. Jest to mianowicie talk-show. I to nie w stylu takim jak, nie wiem, żałosny programik E. Drzyzgi, bliżej mu raczej do "Na każdy temat" - nie goni za tanią sensacją.
    W odcinkach, które emitowano ostatnio na Kulturze (niestety, to nie takie jak z YT:( ) program składał się m.in.
    - z rozmowy z zaproszonym gościem - przy czym goście byli to najróżniejsi - od profesora genetyki (w '92r., biatch!) przez szefa bractwa rycerskiego, po - chociażby - Wojciecha Fortunę. Były to rozmowy niekiedy prowadzone absolutnie na serio, ale często dodawali coś od siebie, dzięki czemu nie były to nudne wywiady
    - wstawek muzycznych - najczęściej w wykonaniu dziewcząt - i nie były to jakieś popowe pierdu-pierdu, o nie, o wiele bliżej temu było do, ja wiem, poezji śpiewanej.
    - "Z ostatniej chwili" - panowie M. brali jakiś urywek filmiku z naszymi politykami, po czym podkładali pod nich głos, dzięki czemu uzyskiwano komiczną rozmowę
    - pajacyki - czyli nadesłane przez widzów pocztą (Net w Polsce dopiero raczkował!) komiczne pomyłki w krzyżówkach, pismach urzędowych i wszelakiego rodzaju tekstach.
    - oraz inne, różne wstawki i skecze, jak na przykład parodia Wiadomości:

    Youtube Video -> Oryginalne wideo Całość składała się w bardzo przyjemną całość. Wspaniali prowadzący, ciekawi goście, dobra oprawa muzyczny... Cud, miód i orzeszki!
    Dzięki TVP Kultura, obecnie oba ww. programy duetu Mann i Materna są powtarzane od poniedziałku do piątku.
    Jedyną zagwozdką jest to, że w jednym tygodniu może być tydzień z MdM, w drugim - z "Za chwilę...", a w trzecim - codzienny maraton obu. Godzina też nie zawsze jest ta sama, ale zawsze w okolicach 17-18.
    Jednakże i tak wypada uronić parę kropli chmielowej zupki dla TVP Kultura - za przywracanie do TVP tego, co kiedyś było znakomite, a terozki jest dostępne tylko za kasę (Comedy Central!).
    3.

    Youtube Video -> Oryginalne wideo Co: Na południe ("Due South")
    Gdzie: TV4
    Kiedy: od poniedziałku do piątku
    O której: 16:00
    Rozmawiając ostatnio z orgiem, poruszyliśmy ten temat.
    "Due South"... któż nie pamięta tego serialu? No, kto?
    No właśnie ja. Dowiedziałem się o nim dopiero z minifelietonu elda lub gema w GameWalkerze (jerona, ale to dawno temu było!).Jednakże nic straconego. Pewnego dnia, rok lub dwa temu, ta sama stacja emitowała ten wspaniały serial. Od razu mnie urzekł. Czym?
    Zacznijmy od początku. Czołówka. Nawet nie tyle część widzialna, co słyszalna. Melodia ta od razu wprowadza w klimat, przywodzi na myśl jakąś niespokojną wędrówkę, a jednocześnie uspokaja. Choć w sumie ciężko się uspokoić, jeżeli cały czas chce się nucić "Dueeeee Soooouth, that's the way I'm going, Dueeeee South..."
    Fabuła. Ta jest w miarę prosta. Kanadyjski konstabl z Królewskiej Policji Konnej, Benton Fraser, stracił ojca, również konstabla. Gdy okazuje się, ze został zamordowany, Fraser wyrusza ze swoim (pół)wilkiem Diefenbakerem zgodnie z tytułem na południe, czyli do Chicago. Poznaje tam policyjnego detektywa Raya Vecchio. Ostatecznie Mountie zostaje przeniesiony na stałe do Czikago jako oficer łącznikowy, dzięki czemu pomaga Ray'owi w rozwiązywaniu kolejnych kryminalnych zagadek...
    ... w czym pomagają niezwykłe zdolności Frasera. Pomówmy więc o samych postaciach, od Kanadyjczyka zaczynając.
    Fraser to typowy, stereotypowy Kanadyjczyk - zawsze miły, uprzejmy, grzeczny. Choć dla niektórych takie usposobienie może wydawać się sztuczne, w jego wykonaniu jest to naturalne i aż chce sie sluchać jego "Thank you kindly".
    Jednakże, jak powiedział David Marciano (odtwórca roli Raya), w postaci Frasera najważniejsza jest nie tylko niewinność, ale i to, że pozbawiony emocji. Zdaje się to zauważyć - choć jest zawsze miły, nigdy nie okazuje emocji, jest jakby wycofany. Widać to szczególnie w kontaktach z kobietami. Ten dystans ubarwia jego postać, czyniąc ją bardziej tajemniczą, niż się wydaje na pierwszy (a nawet drugi) rzut oka.
    Nasz mountie jest niezwykle inteligentny oraz - mimo wychowania w raczej surowych, kanadyjskich warunkach - oczytany (jego dziadkowie byli bibliotekarzami), zaś dzięki wspomnianemu życiu w głuszy, zdarza mu się postępować dość niekonwencjonalnie, np. wąchać dowody (ku zdziwieniu partnera), dzięki czemu wiele spraw udaje się rozwiązać. Jest również niezwykle sprawny fizycznie, co często przydaje się w sytuacjach ekstremalnych.
    Przeciwieństwem Frasera jest detektyw Ray Vecchio z Chicago. Mieszczuch, impulsywny, niekiedy mający w nosie dobre maniery, trochę grubiański, ale na dobrą sprawę bardzo zabawny i sympatyczny towarzysz Frasera. Często humor polega na kontraście między spokojnym Bentonem a wybuchowym Ray'em. Często zaś on i Fraser uzupełniają się, dzięki czemu wiele spraw doprowadzają do szczęśliwego finału. Wbrew pozorom, jest równie dobrym detektywem jak Mountie.
    Nie zapominajmy o trzeciej ważnej postaci, która ma nad pozostałymi tę przewagę, że jest miłym sierściuchem:)
    No przyznajcie drogie panie, która z Was nie chciała by się przytulić do takiej miłej kuleczki jak Diefenbaker;)
    Dobra, Dief jest półwilkiem, a wilki są groźne z natury, ale to nie byle wilk. Jest bardzo przywiązany do Frasera, więc jest równie miły jak jego pan. Często zaś jego kły i pazury znajdują zastosowanie w ściganiu przestępców, dzięki czemu Dief - mimo głuchoty - jest pełnowartościowym członkiem ekipy.
    Właśnie dzięki wyżej wymienionym czynnikom, mieszaniu w odpowiednich proporcjach kryminału i komedii, a niekiedy wątku paranormalnego (zapomniałem dodać - od czasu do czasu Fraser widzi... ducha swojego ojca, często dającego rady synowi), "Na południe" to serial dla wielu osób kultowy, który zasługuje na co najmniej parę kufelków na jego cześć.
    Rzekłem, com rzekł. Niech stetson będzie z Wami. Thank you kindly!
    PS. Na specjalne życzenie orga - Pan Wacław!

    Youtube Video -> Oryginalne wideo
×
×
  • Utwórz nowe...