Skocz do zawartości

Santus Faustus I

Forumowicze
  • Zawartość

    1602
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Posty napisane przez Santus Faustus I

  1. Czasem w Skyrima grałem u znajomego, nie jest taki zły, ale trochę trudno się operuje walką dwiema broniami, jakby tak lewym tylko się waliło a prawym blokowało to było by dobrze, tak muszę machać na przemian.

    To nie bierz w 2 ręce broni. Albo weź 1 dwuręczną. Dalej możesz blokować i nawet tarczy nie musisz mieć. Jak masz tarczę to możesz wytrącać przeciwnika z równowagi. i jednocześnie blokować.

  2. Możliwości i tak jest mniej, niż choćby w Morrowindzie. Mniej rodzajów broni (no wiem, czepiam się) i brak możliwości używania magicznych właściwości niewyekwipowanych przedmiotów (tego nie wybaczę).

    A powinieneś wybaczyć bo niby skąd system ma wiedzieć jakiego przedmiotu chcesz użyć? Ma czytać w myślach? Musisz go najpierw założyć. Nawet w Morrowindzie było tak, że wybrany przedmiot magiczny automatycznie był zakładany. Strasznie ważną zaletą w Skyrim jest mapa. Nie chodzi mi tu o szybkie podróżowanie, ale pojawianie się na niej większej ilości lokacji niż w przypadku Morrowinda. Oblivion też ma tą zaletę. W przypadku Morrowinda trzeba było zapamiętywać gdzie konkretnie znajduje się dana jaskinia czy grobowiec.

    Do tego mniejsza liczba nie tylko czarów, ale i ich efektów (brak statystyk takich jak END czy INT zmniejsza o połowę liczbę możliwości trwałego zmniejszenia atrybutów przeciwnika).

    To były czary ze szkoły zniszczenia więc aż tak nie odczułem ich braku. Z tej szkoły od zawsze używałem głównie czarów zadających konkretne obrażenia. Z innych szkół oczywiście również korzystałem, ale ze zniszczenia to zwykle były kule ognia, pioruny, kule mrozu i trucizna. Brakuje statystyk typu END czy INT, ale są te 3 inne i je też można wchłaniać lub zmniejszać. Zarzut trochę na siłę.

    Wat, to nie chodziło Ci o zmuszenie do zostania

    wilkołakiem?

    Nie bo TO też można cofnąć bądź odpowiedzieć nie gdy TO proponują. Co prawda nie wiem jaki ma skutek odmowa bo nigdy jej nie stosowałem. A ogólnie chodzi mi o to, że jakbym naprawdę takich spotkał to prawdopodobnie byśy się dogadali.

    Tu jest taki mały psikus, że wydarzeń z Obliviona możemy zapobiec

    nie oddając amuletu Jeffreyowi.

    Inzwazja smoków trwa od początku gry. Immersja zrujnowana.

    Ale prędzej czy później i tak wypadałoby popchnąć fabułę Obliviona do przodu. Walka ze smokami to coś nowego w tej serii więc wcale mnie nie dziwi, że chcą to pokazać na początku. Natomiast daedry mieliśmy i w Morrowindzie.

    Skoro seria TES miała dobry, dopracowany system postaci, to po co było go zmieniać? Dalszy etap konsolizacji i każualizacji?

    Widać można było lepszy. Bardziej mi się podoba awansowanie przez zwiększanie wszystkich umiejętności.

    To bardzo miło, że nasz superbohater Dragonborn jest taki zdolny, że potrafi dostać się do podziemi zamku Jarla na samym początku przygody. Zuch chłopak.

    Jeśli ma dość rozwinięty skill włamywania i zgromadzi dość dużo wytrychów to czemu nie? Na początku nie mamy tak dużo wytrychów.

    Zabawa we włamywacza, kiedy od razu możemy okradać najlepszych (trik z save & load wystarczy, w odróżnieniu od poprzednich części) staje się monotonna. Szybko. Nawet bardzo.

    Nieprawda. W poprzednich częściach przecież też był save w dowolnym momencie (mam tu na myśli Morrowind i Obliviona bo w te części grałem). Co stało na przeszkodzie żeby zrobić go przed planowaną kradzieżą lub włamaniem? A potem load aż do skutku. Nie wyobrażam sobie tego typu gry bez zapisu w dowolnym momencie. I kto są ci "najlepsi"?

    Dlatego w Morrku istniało coś takiego jak moździerz, w którym ucierało się mikstury. Mam dodać, że ważył 4 kilo?

    I dlatego jestem za rozwiązaniem pośrednim: tworzenie mikstur pod warunkiem posadania moździerza i tłuczka w trasie i zaklinanie przy stołach. Pasuje? Właściwie to nigdy nie nosiłem ze sobą sprzętu do alchemii. Zawsze robiłem sobie bazę w domku tego Redgarda między Balmorą a Suran w którym trzymałem zestaw alchemiczny i mikstury oraz wszelkiego rodzaju sprzęt niepotrzeby akurat w tym momencie. Oczywiście zaklęcia oznaczenie und przeniesienie obowiązkowe. I zależy jakiej jakości był to moździerz to ważył mniej lub więcej.

  3. Pewnie, można trzymać. Szkoda, że ukończenie linii Companions zmusza (!) do owej wspomnianej przez Ciebie możliwości. Dobre cRPG nie zmusza.

    Przecież możesz ich potem kompletnie olać i poszukać sobie innego kompana. Ja tak zrobiłem, ożeniłem się z tą wojowniczką przy bramie Pękniny (Rift) i z nią biegam.

    Ponownie, opinia raczej subiektywna. Z jednej strony racja, Morrowind zaczyna się i kończy pospolitą gadką o wybrańcu, z drugiej - zaskakuje niektórymi aspektami fabuły.

    Owszem - opinia subiektywna. Główna fabuła Morrowinda jakoś tak przez całą grę mało mnie obchodziła. Ta z Obliviona też. Podobnie jak w przypadku Skyrim zajmował mnie głównie świat gry. Kampania z dodatku Bloodmoon za to mi się nawet podobała.

    Skoro miks Fus Ro Dah i siekania w LMB jest, dajmy na to, najlepszy, to po co używać innych możliwości, jakie daje Skyrimowa walka?

    Prawie nigdy nie używałem tej kombinacji. Krzyków używam sporadycznie. Najwięcej skradam się z deadrycznym łukiem ulepszonym na maksa i z zaklętym w nim ogniem. Czasem walczę w zwarciu używając deadrycznego miecza (takoż z zaklętym ogniem) albo zaklęć.

    Mnie jednak obchodzą szczególiki. Brak mi moich statystyk i tych wyborów, czy brać STR czy END.

    Do udźwigu masz kondycję, do żywotności masz... no cóż - żywotność, do magii zamiast inteligencji masz magię, zamiast osobowości + osobnego skilla do retoryki masz zwykłą retorykę. Mnie się to podoba. Po grze w Skyrim sposób awansowania z poprzednich części zaczął mnie denerwować. To znaczy to, że tylko kilka umiejętności liczy się do awansu.

    W świecie brakuje ograniczeń, niemal do każdego miejsca możemy się dostać, wsadzając wytrych/zabijając kogośtam.

    Właśnie - niemal. Czyli jednak ograniczenia są. A to, że można się w ten sposób w wiele miejsc dostać to dobrze. Daje nam to np. możliwość zabawy w włamywacza.

    Nie podoba mi się ograniczenie alchemii, zaklinania i takich tam do danych stolików.

    Ja mam co do tego dwojakie odczucia. Z jednej strony dobrze jest uważyć sobie miksturę na szlaku czy zakląć broń. Z drugiej do zrobienia mikstury albo innych działań rzemieślniczych (a do takich zaliczam również zaklinanie kryształami - magia to taka tamtejsza nauka) potrzeba warsztatu i sprzętu.

  4. Fabuła Towarzyszy była IMHO mocno kiepskawa. Najlepsza zdecydowanie ścieżka Gildii Złodziei, niezłe też są Mroczne Bractwo i - co ciekawe - College of Winterhold.

    Akurat ta gildia magów (tak to w skrócie nazwijmy chociaż wiem, że fabularnie NIE jest to ta sama gildia magów co w poprzednich częściach) ma najsłabszą minikampanię ze wszystkich. Towarzyszy lubię ze względu na: możliwość jaką dają (kto grał to wie) i to, że twórcy gry zrobili ich takimi gościami z którymi można trzymać. Porządne chłopy w sumie. Mroczne Bractwo też lubię za jeszcze inną możliwość jaką daje ich ostatnia misja. Tego to chyba nie mieliśmy okazji zrobić w żadnej części (też nie będę zdradzał). W przypadku gildii złodziei to Karliah ma miły głos. Taki zupełnie różny niż te, do których przyzwyczaiły mnie kobiety mrocznych elfów w tej serii.

    Główna linia fabularna była najgorsza ze wszystkich części z wyjątkiem Areny, która to niestety jest na samym dnie dobrych historii.

    Mnie się tam podobała bardziej niż ta z Morrowinda. W Arenę niestety nigdy nie grałem.

    Poza tym, Skyrim idzie z kierunku cRPG/akcja mocno w stronę akcji, tak jak jego poprzednik. Jeżeli ktoś nie trawi takich gier, może nie dotrwać nawet do linii Towarzyszy, nie mówiąc o przejściu tej głównej.

    Nie rozumiem tego zarzutu. Skyrim to cRPG pełną gębą z bardziej dynamiczną walką. Kto powiedział, że walka w dobrym cRPG musi być jakaś niemrawa? Nie jest to czysta gra akcji z mieczami i innymi takimi zamiast giwer bo w końcu nasza postać się rozwija. I nie bije się wszystkiego na swojej drodze. Są questy poboczne, minikampanie i można grać również po zakończeniu kampanii głównej.

    Ocena Santusowa gry: 10/10 za możliwości jakie ona daje, dynamiczną walkę nie anulującą cech cRPG, bogactwo świata i niewiarygodną grywalność. Mam na niej nabite jakieś 350 godzin i nie wiem czy to nie będzie rekord jeśli chodzi o tą serię. Wszystko w tej grze jest takie, jak trzeba i na swoim miejscu. Może czasem kompani zachowują się durnie, ale nie jest to aż taki problem. W końcu ciężko ich zabić (chociaż Lydia mi zginęła pod koniec kampanii magów - nie wiem w jaki sposób).

  5. Skyrima może nie będę oceniać bo grałem chwilkę, jednak nawet przez ten krótki czas gra tak średnio zachęciła do dalszej gry, no chyba, że z czasem gra się nieźle rozwija, w co wątpię.

    Uczynek miłosierdzia względem duszy - wątpiącym dobrze radzić. Więc i ja dobrze radzę zagrać dalej. Minikampanie gildii złodziei, zabójców czy wojowników (Towarzyszy) są świetne. Sama główna kampania też nie od czapy. Polecam pograć, porozwijać postać. Akurat ta główna kampania ze Skyrima podobała mi się najbardziej z całej te trójki gier. Może dlatego, że jest okazja zawalczyć ze smokiem?

  6. Byłabym ostrożna przy traktowaniu hagiografii jako opisu faktów historycznych. A potencjalnie wymyślona opowieść nie nadaje się najlepiej na przykład.

    A co jest nieprawdopodobnego w odcięciu nogi świni i upieczeniu jej? To nie jest opis jakiegoś cudu, widzenia, proroctwa itd. To tylko pokazanie priorytetów przez zwykłe odrąbanie świńskiej nogi. Czy może nieprawdopodobne jest to, że miał lepszy charakter od ciebie?

    Tutaj się częściowo zgodzę. Jeśli biorę pod opiekę jakieś zwierzę, to przy okazji biorę na siebie zobowiązanie opieki nad nim.

    Czyli zastawisz dom, ziemię i jeśli będzie taka sytuacja weźmiesz kredyt na leczenie swojego czworonoga? No gratuluję

    Jednak jeśli myślę o pomocy bezdomnemu, to raczej obejmuje to propozycję telefonu do opieki społecznej, ew. kupienia żywności (lub podzieleniem się już posiadaną), niż dawanie gotówki.

    A żywność to za co kupujesz? Za pieniądze, których nie przeznaczyłaś na jakieś schronisko dla zwierząt. Telefon do pomocy społecznej to akurat taka słaba pomoc. Lepiej zaprowadzić do przytułku jeśli już.

    Nie żyjemy w średniowieczu. Tak jak powiedział Kiicek - mamy ludzi, którzy gotowi są zrobić to za nas. Cechą ludzi inteligentnych jest wysługiwanie się tępymi osiłkami. Tak było od zawsze.

    Po pierwsze to osiłek nie musi być tępy. Dolph Lundgren jest doktorem chemii i jest do tego osiłkiem. Nazwiesz go tępym? Po drugie bycie naukowcem nie jest oczywiście czymś złym i wstydliwym dla mężczyzny. Wręcz przeciwnie. Można być naukowcem i być do tego normalnie zachowującym się mężczyzną. Jak zrozumiałem to Melonowi raczej nie chodziło o inteligentnych facetów choć nieco słabszych fizycznie. Chodziło o takich chłopczyków w stylu solarka, sweet dziubek, spodnie rurki, kokardki we włosach, "męskie" torebki itp. Ale oni raczej za inteligentni nie są. Nawet taki tępy osiłek może wziąć do ręki łopatę, worki z cementem, cegły i inne takie i robić na budowie a w ostateczności karabin i na front. Czyli do czegoś się nadaje nawet jeśli jest półanalfabetą i tacy ludzie również są potrzebni. Natomiast tacy o których przynajmniej ja myślę nie nadają się do niczego bo nic nie potrafią. A warunków fizycznych do łopaty czy wojska też nie mają.

  7. Ależ jest ważne to, co jest napisane w ustawie. Dzięki temu określa się pewne normy postępowania. Niech ci, którzy chcą traktować zwierzę jak rzecz, zdadzą sobie sprawę, że porąbanie zwierzęcia siekierą to nie to samo co porąbanie starego biurka na opał.

    Ważne o tyle, o ile chcemy uniknąć problemów z prawem. Nie określa to jednak rzeczywistości. W przeciwnym razie marchewka jest owocem a ślimak rybą. Przecież jest takie oficjalne rozporządzenie. Że akurat ustawa trafiła to dobrze, ale nie dzięki niej zwierzę przestaje być rzeczą.

    Co do przykładu z jamnikiem. Dziwi mnie, że taki korwinista jak Ty wypomina ludziom na co wydają swoje pieniądze. Ich pieniądze, ich sprawa.

    Też tak uważam. Ale i tak mogę krytykować podejście tego gościa. Przecież niczego w ten sposób mu nie zabraniam.

    Mógłbym odwrócić sytuację i powiedzieć: a dlaczego mam dawać na biedne dzieci? Jak se baba narobiła ich siedmioro, to niech se je tera żywi. Ja mam dwójke, bo na tyle mnie stać. A nadwyżki finansowe wydaję na kota.

    Ale czasem tej baby do żywienia nie ma. Ale też nie tylko chodzi o wyżywienie. Może to być pomoc na jakieś kosztowne leczenie.

    I jeszcze jedno - nawet ten św. Franciszek od zwierzątek odrąbał nogę żywej świni i upiekł ją żeby nakarmić głodnego człowieka. Myślę, że mógł tą świnkę wcześniej zabić, ale nie będę się przecież rozczulał nad jakąś zdechłą kilka wieków wcześniej świnią.

  8. No to zobaczmy co mówi ustawa o ochronie zwierząt. Otóż już w pierwszym artykule tejże ustawy napisane jest

    Nieważne co jest napisane w ustawie. Nie jest to dowód na cokolwiek. Ale zgodzę się, że nazywanie zwierząt rzeczami jest przesadą. Nie są rzeczami tylko zwierzętami właśnie, ale nie dlatego, że tak mówi jakaś ustawa. Nie są rzeczami bo są organizmami żywymi, potrafiącymi się samemu poruszać itd. Zwierzęta ogólnie są fajne, ale mniej fajne jest głupie podejście do nich. Słyszałem o przypadku gościa zbierającego na leczenie jakiegoś jamnika. Ponoć 1000 zł uzbierał. Wszystko fajnie, ale jak mu się powiedziało żeby może lepiej przeznaczył te pieniądze na bezdomnych albo na innych potrzebujących ludzi skoro już zbiera to kręcił nosem. Jamnik ważniejszy.

  9. Myślę nad zrobieniem nowej postaci. Tym razem będzie to Nord wojownik. Grałem Bretonką czarodziejką, Khajitem zabójcą i złodziejem to teraz kolej na to. Oczywiście zamierzam dołączyć nim do Towarzyszy. Inna opcja nie przechodzi mi przez klawiaturę. Strasznie ich polubiłem - równe chłopy (i kobitki). Szczególnie jedna rzecz mi się spodobała, ale nie chcę spoilerować tym, którzy jeszcze w to nie grali.

  10. Skyrim dobra gra, ale nuży, niedawno grałem, dobiłem około 20 lvl, nie pamiętam dokladnie i mi się znudziła, przerzuciłem się na grę gdzie się dużo dzieje, czyli na GTA IV. Ale na pewno dokończę grę, bo dopiero ledwo co wątek główny ruszyem.

    A tak - w Skyrimie nic się nie dzieje. Jak nie ma cały czas nawalania mieczem albo szycia z łuku lub czarami to nic się nie dzieje. Weź wypełniaj minikampanie gildii, eksploruj jaskinie, zaangażuj się trochę w grę, w fabułę. Dzieje się bardzo dużo tylko trzeba wiedzieć gdzie. Polecam np. kampanię Towarzyszy. A jak nie potrafisz się zaangażować w cRPG to chyba faktycznie graj w GTA IV. A jak chcesz dokończyć główny wątek to może zrób minikamanie Legionu albo Gromowładnych. Ominiesz jeden nudny z twojego punktu widzenia moment a akcji będziesz miał w międzyczasie dość.

  11. "Każuale" to osoby grające głównie doraźnie, czyli od czasu do czasu niezależnie od platformy, gatunku gry już nie mówiąc o tytułach, czyli osoba grająca tylko w weekend w RPG'i nie tylko nie jest gorsza w opanowaniu gry od gracza, który gra codziennie, ale również może posiadać więcej wiedzy w danych aspektach.

    Angry Birds na smartfonie to był tylko przykład. Oczywiste jest, że "każual" może grać na każdej platformie. To raz. Po drugie jak widzę zupełnie różnie rozumiemy to określenie. Jak piszę "każual" to mam na myśli generalnie osobę grajacą rzadko i głównie w gierki o bardzo uproszczonej mechanice. Grającą rzadko nie tylko z braku czasu z powodu np. pracy, ale z wyboru, bo aż tak się grami nie interesuje. Gry RPG w swoich założeniach nie są dla takich osób tak jak sok pomidorowy nie jest dla osób z uczuleniem na pomidory. Nie wszystko musi być dla każdego. Czyli nasz kochany Skyrim odpada.

    Przecież, skoro gramy tylko w weekend to nie znaczy, że nie czytamy o grze i jej świecie, mechanice, itd. wink_prosty.gif

    To nie jest żaden "każual" tylko regularny gracz nie grający zbyt często z przyczyn niezależnych.

    Gry są tworzone dla milionów graczy, którzy różnią się od siebie wieloma cechami, a tam, gdzie jest wiele różnych cech osobowości istnieje wiele dróg postępowania, ergo, skoro ty radzisz sobie w grze w taki, a nie inny sposób to nie znaczy, że każdy ma robić tak jak ty, bo niby twój sposób gry jest "prawidłowy".

    Ale nie każdy rodzaj gier jest dla każdego. Ja dałem tylko konkretne rozwiązanie na konkretny problem (rozwój kowalstwa). Czy ktoś z niego skorzysta czy nie to mnie akurat mało interesuje. Można przecież grać i przejść główny wątek w ogóle nie rozwijając tej umiejętności tak samo jak magii. A jak ktoś chce być przy okazji kowalem to ma rozwiązanie.

    Może ktoś nienawidzi krasnoludźkich artefaktów i chce zasypać swoją chatę złotymi wyrobami i ebony/dreadic armorami i co zabronisz mu albo ma tego nie robić, bo ty czy inna osoba uważa to za "nierealistyczne"

    Ależ proszę bardzo! Tylko to są drogie rzeczy a więc nie tak pospolite jak np. żelazne sztylety. Co więcej złoto i srebro również uznaje się w świecie Skyrim za cenne. Skąd wiem, że cenne? Bo robi się z niego ozdobną biżuterię, a niegdyś robiło się ją z reguły z materiałów uważanych za cenne. Oczywiście jak ktoś chce mieć w domu miliard ebonowych/deadrych zestawów to nie ma sprawy. Tylko niech potem nie płacze na forach, że ma mało materiałów i ogólnie skałki powinny się respawnować częściej.

    Bo respawnujące się smoki z d... i moby zawsze w tych samych miejscach jak z taśmociągu sprawiają, że wszystko jest ohhh jak spójne i piękne.

    Teraz mowa o istotach żywych, mających nogi tudzież skrzydła. Nie widzę żadnego powodu dla którego inna istota tego samego gatunku nie mogłaby przyjść w miejsce, gdzie najwyraźniej takim istotom jest wygodnie. A ruda żelaza to co? Przypełzła z powrotem na to samo miejsce czy przleciała?

    Ty mówisz o tym, że jest dobry bez wydobywania tego samego dwa razy, a ja mówię to tym, że daje lepszy balans, jeżeli ktoś domaga się większej ilości surowca.

    Ja się domagam odkrytych wszystkich lokacji, tony złota na początek, wszstkich zaklęć i Krzyków i najlepszych zestawów w grze. Powinienem to dostać? Bardzo emocjonująca rozgrywka by wtedy wyszła.

    I co z tego?lol To nie zmienia faktu, że nadal jest to wybór, który gracz sam podejmuje. Poza tym, jeżeli odnawialne złoża są niby "cheatami" to, co w pewnym sensie cała gra oszukuje, skoro w skyrmi'e dosłownie wszystko respawnuje.

    "Respawn" istot żywych da się jakoś uzasadnić. Poza tym jeśli chcesz uzyskać smocze kości i łuski albo paluchy gigantów to przecież musisz i tak najpierw pokonać pierwotnych właścicieli. Jest to jakaś trudność (choć oczywiście wraz z awansem postaci coraz mniejsza). A co jest trudnego w nakopamiu skałek?

    Wystarczy przeczytac podstawowe informacje o grze, poza tym trzeba być kompletnie nierozgarniętą niedołęgą i ślepą osobą, żeby nie zauwarzyć, że ruda, która straciła "wzorki" po wykopaniu ore znowy wygląda jak przed wykopanie, przecież te zmiany widać jak na dłoni z kilometra

    Zauważyłem to tylko nie wiem czemu nie mogłem ukopać jej znowu.

    Po trzecie mówisz, że TYLKO odnawialne surowce są głupie, a czy respawnujący giganci i mamuty co kilka dni nie są głupi? Bo skąd się oni niby biorą, co, zanim zginie ostatni gigant/mamut jego kumpel dzwoni z komury do rodziny i mówi, że ich zmasakrowali to wyślijcie nam kogoś na zastępstwo biggrin_prosty.gif

    Znowu porównujesz 2 zupełnie nieadekwatne rzeczy. Poczytaj co pisałem o "respawnie" istot żywych.

    Kłócisz się o jedną pierdułkę i domagasz się realizmu w GRZE FANTASY traktującej praktycznie w każdym calu o rzeczach fikcyjnych i nierealnych.

    Czyli jakby to zaczęło przypominać co bardziej walnięty sen Sherogatha to wszystko byłoby ok bo to "gra fanatasy"? Micha z oczami i zębami atakująca gracza byłaby dobra? Pewna dawka realizmu zawsze jest konieczna. Jest pewien game design (używanie magii, różne potworki, kilka rozumnych ras itp.) i są ewidentne głupoty (respawn skałek nie dający się uzasadnić niczym, nawet magią, a tylko "żeby gra była bardziej przystępna dla każuali"). Żeby to było jakoś uzasadnione: np. alechemikami działającymi przy kopalniach i dokonującymi procesow transmutacji, który to proces musi potrwać, potrzeba do niego określonych typów kamieni żeby zrobić określony surowiec (i dlatego kopalnie nie są gdzie popadnie) i dlatego skałki respawnują się po jakimś czasie. Wtedy bym się nawet nie czepiał. Wrzuciłbym to do kategorii game design chociaż też byłoby to pierońsko nierealistyczne.

    @ad Sims, full realizm, ludzie w Skyrim: nie szukam w grze pełnego realizmu bo to wystarczy wyjść z domu. Simsom też "nieco" do realizmu brakuje, ale zrzucamto na brak możliwości technologicznych żeby stworzyć w pełni realistyczną grę. Jedzenie w Skyrim jest, choć jak przystało na RPG musi się wiązać z jakąś statystyką. co do wypróżniania się: może postacie robią to po drodze podczas szybkich podróży (zabierają "growe" kilka dni)? Tylko nie pokazują tego bo to nie są rzeczy warte pokazanie i roboty przy tworzeniu takich scenek.

  12. Ależ to , że jest to "tylko gra" sprawia właśnie, że takie zabiegi jak odnawianie złóż metali jest całkowicie logicznym rozwiązaniem balansu między możliwością pozyskiwania metali, a ich zapotrzebowaniem lub kompromisem między tym czego chcą hardkorowi gracze, a czego "każuale", itd.

    RPG zasadniczo nie są dla "każuali" przez samą swoją mechanikę, rozbudowanie (jeśli idzie o porządne RPG) to raz. Oni mają jakieś Angry Birds czy inne takie. Dwa to kwestia tego po co ci te surowce. Jeśli tylko do rozwijania kowalstwa, ulepszania ekwipunku lub ewentaualnie zrobienia jakiejś ściśle określonej rzeczy to surowców jest dość i bez odnawiania. Zaświadczam bo rozwinąłem na mojej pierwszej postaci kowalstwo do 100 i z palcem w nosie mógłbym rozwinąć je jako legendarne. Wiesz czego robiłem najwięcej? Krasnoludzkich łuków a potem je ulepszałem. Oczyszczałem dwemerowe ruiny ze wszystkiego co da się przetopić i dawaj do kuźni. Dokupowałem sobie też inne surowce u kowali (np. w zamian za te łuki) i starczyło. Nawet nie pomyślałem, że surowce się odnawiają. Robiłem jeszcze skórzany ekwipunek bo skór też miałem w pierony. Odnawianie surowców jest zbędne i głupie. A "to tylko gra" to kiepskie usprawiedliwienia dla głupot odnośnie rzeczy znanych w naszym świecie. Wyobraź sobie coś takiego jak miska. Czy "to tylko gra" usprawiedliwiłoby gdyby tej misce wyrosły nagle oczy, zęby i zaatakowała gracza? Mam na myśli absolutnie zwyczajną miskę.

    Jeżeli złoża nie odnowią się to w krótkim czasie staniemy w sytuacji, gdzie zdobycie niektórych metali będzie tak ciężkie, że gra zamiast nas bawić zacznie nas męczyć, a gra proszę ciebie przede wszystkim ma nam dawać przyjemność.

    Patrz wyżej: nawet nie wiedziałem, że są odnawialne dopóki tego nie napisałeś i jakoś starczało.

    Jeżeli producent postawi na jawny realizm w każdym calu to tym samym strzeli sobie w stopę i odstraszy sporą rzeszę graczy.

    Pewna doza realizmu jest potrzebna. Choćby odnośnie rzeczy znanych z naszego świata. Jeśli chodzi o geografię innego świata, jego historię, mieszkańców, faunę i florę to ok - nie będę się czepiał. Natomiast co znanych mi rzeczy to mam wszelkie logiczne podstawy oczekiwać, że będą zachowywały się jak w naszym świecie. Np. złoża rudy żelaza nie będą się odnawiać a przynajmniej nie w tempie dostrzegalnym dla człowieka. Na pewno nie będzie to 30 dni.

    Tak czy owak, mnwet teraz gra nam nie ułatwia pozyskiwania metali, bo 30dni to kupa czasu, a przez ten czas zużyjemy to , co mamy i będziemy dosłownie płakać o więcej, tym bardziej, że levleowanie samego smithingu pożera ogromne zasoby owych metali w błyskawicznym tempie.

    Na samo levelowanie to już ci dalem pro tipa. Nie tylko podczas gry nie płakałem o więcej a nawet nie miałem już za bardzo co robić z tymi surowcami. Jeśli chodzi o konkretną rzecz to jest to niewielki, jednorazowy wydatek. Pamiętaj, że sprzęt się tam nie zużywa.

    Poza tym wydobycie metali to czynność opcjonalna i, jeżeli chcesz możesz sobie utrudnić grę nie wydobywając dwa razy z tego samego miejsca.

    Tak właśnie robiłem i to akurat nie z powodu chęci utrudnienia sobie gry. Jestem leniwy i lubię sobie akurat łatwiać życie.

    Reasumując odnawialne złoża posiadają kilka ważnych zalet nie wnosząc żadnych wad do systemu gry, czyli zalety to m.in:

    Wnoszą jedną wadę, ale dużą: świat gry traci na spójności.

    - lepszy balans między ilością dostępnego surowca, a zapotrzebowaniem na owy surowiec,

    I bez tego jest dobry jeśli nie próbojesz wydobywać z tych samych miejsc. Pamiętaj też o losowo rozżuconych surowcach. Zaleta nieważna.

    - gracz może sam sobie ustalić "poziom realizmu" wydobywając lub nie z jednej tej samej lokacji,

    Tak samo działają cheaty. Wpisujesz ~give_cośtam i masz surowce. Nie wiem czy akurat tak wygląda kod do Skyrima. Wymyśliłem przykładowy.

    - istnienie odnawialnych złóż zwiększa "fun factor" gry robiąc ją bardziej przystępną dla większego grona graczy tym samym zachęcając nowych, niedoświadczonych czy "każualowych" graczy do cieszenia się grą,

    Jeśli w ogóle o takiej opcji się dowiedzą. RPG nigdy nie były przeznaczone dla "każuali". Może jeszcze dasz kilka żyć, łuk maszynowy z niewiadomo jakim zasięgiem i nielimitowane strzały?

    Gdyby w obecnym systemie ekonomicznym Skyrim'u złoża przestały się odnawiać to doszłoby do stagnacji, która przełożyłaby się na frustrację wielu graczy, a co za tym idzie niechęć to gry i producenta, ergo ludzie nie chcieli, by grać w grę.

    Jakiej stagnacji? Patrz wyżej. Byś może w multi takie coś miałoby sens bo chętnych na złoża jest więcej. Skyrim jest na jednego gracza a dla jednego wystarczy. Może po prostu nie potrafisz w to grać i dlatego brak odnawiania złoż by ci tak strasznie utrudnił grę jeśli chodzi o rozwijanie kowalstwa?

    Owszem, można przebudować zaopatrzenie NPC, ale, wtedy powstałby problem "złotego środka", gdzie developerzy musieli, by dogodzić wielu graczom odnośnie tego, ile dany NPC ma sprzedawać danego surowca i, wtedy powstałby główny problem, gdzie jeden gracz chce mniej a drugi więcej.

    Zaopatrzenie już jest ok. Trzeba sobie tylko pochodzić i poszukać po sklepach jeśli potrzebujemy jakiegoś konkretnego surowca. Swoją drogą dużo surowców jest

    tam, gdzie znajdujemy Elder Scroll/spoiler]

    Śmiem sądzić, że obecna mechanika gry jest świetna, a z pomocą modów każdy dodatkowo może sobie ułatwić lub utrudnić grę.

    Jest tylko to odnawianie surowców jest głupie. A modów nie oceniam bo to nieoficjalne rzeczy i producent nie odpowiada za ich treść. To znaczy nie zbiera za nie batów ani pochwał.

  13. Co do tego czy odnawianie się złóż ma sens... w sumie tak bo gdyby się nie odnawiały samo levelowanie BS byłoby okropnie toporne i zabrało by wieki, a poza tym gra to nie normalny świat gdzie jak jedno złoże się wyczerpie to na całym świecie jest jeszcze tysiące innych do użycia. Także odnowa złów w grze jest całkowicie sensowna.

    Możesz kupować od kowali, robić krasnoludzki sprzęt (sporo krasnoludzkiego złomu się wala po ruinach), skórzany, ulepszać który już masz i jakoś to pójdzie. To, że jest to "tylko gra" to żadna wymówka dla braku sensu. Weźmy np. rudę żelaza. Znasz to pojęcie? Występuje w naszym świecie. To nie jest magiczny kwiatek czarodzieja Hieronima, który może odrastać nawet po 5 minutach. To jest ruda żelaza. Niech więc ma właściwości rudy żelaza. Minus dla twórców gry za to choć to jeszcze nie przekreśla samej gry.

  14. @Still

    Wymyśliłem na to sposób: nie instalować żadnych modów. W sumie w tych grach jest widok z pierwszej osoby jak w jakimś Counter Strike czy innym Unrealu więc nie rozumiem jak można w to grać padem na konsoli. U kuzyna grałem w Duke Nuke Forever padem dla eksperymentu i nie zdzierżyłem. Seria TES to dla mnie tylko PC lub ewentualna konwersja na Mac'a i tyle.

×
×
  • Utwórz nowe...