Mamy XXI wiek. Za oknami szaleje kryzys, w sklepach szaleje masa hien gotowa naskoczyć na Bogu ducha winnego sprzedawcę, podczas gdy producenci zacierają łapska, bo im obroty skoczyły. Tak samo od pewnego czasu 20-30 lat?!) dzieje się z muzyką (tak, kolejna trafna uwaga!). Lista tak zwanych ?gwiazd jednego sezonu? pędzi niczym pociąg. Porywa po drodze tłumy ?fanów?, których konduktor z pewnością wyprosi na następnej stacji, po to by mogli zdążyć na kolejny.
Dziwnie mi się na to patrzy, mimo że moje ?ogarnianie? zaczęło się w czasach, kiedy prawdziwe legendy kończyły działalność, nie istniały, albo nie było ich w radiu. W tym miejscu należałoby podziękować szanownemu T., za to, że w wieku sześciu lat miałam przesłuchaną całą dyskografię Zeppelinów i mogłam wybrać się w inną podróż. Pamiętam, że przyniósł wtedy komputer służbowy z monitorem szeroko tyłkowym i zaczęłam eksploatować Internet w poszukiwaniu ?czegoś?.
Piszę to wszystko, a nawet więcej, bo ostatnio popularny serwis internetowy zalewa fala artykułów na temat powrotów ?wielkich? i tez jakoby rock się już kończył. Rock, zwłaszcza starszy - to taki przykład czegokolwiek co nie jest radiową rąbanką, a przy okazji mogę się śmiało wypowiedzieć. Wiadomo, że z biegiem lat zespoły ewoluują, niejednokrotnie tracąc po drodze poszczególne części składowe. I teraz przechodzimy do sedna. Nie można napisać ani zaśpiewać naprawdę dobrego (czyli także wiarygodnego) tekstu o ćpaniu, chlaniu i dziwkach, skoro nigdy się czegoś podobnego nie doświadczyło. Tak więc słuchamy tych wszystkich piosenek, współczujemy, że ktoś umarł i jednocześnie się wkurzamy, bo może by żył i ten i ten by go nie zastąpił. Ale z drugiej strony nie byłoby piosenek do przemyślenia w sercu, piosenek ku przestrodze, piosenek, które słyszane w radiu podczas jazdy autobusem wywoływałyby wypieki na twarzy (ale egoizm!).
Jak najłatwiej zdobyć sławę? Wywołując skandal, pisząc piosenkę dosłownie o ?dupie Maryni?, pokazując cycki albo ujeżdżając delfina w teledysku. To wszystko jest takie trochę suche, brak w tym jakiejś głębi. Nie chcę pisać, że kiedyś było zupełnie inaczej. Patrząc chociażby na działalność pierwotny, przeładowany talentami skład Gunsów ? awantury w hotelach, dziołchy po koncertach, obcisłe wdzianka Axla, Jack Daniel?s, duże ilości białego proszku i wysoko komercyjne teledyski. Dla mnie teksty są dobre. Nie mówię, że świetne, że rozbierają? w przeciwieństwie do niektórych partii Slasha, ale to już inna bajka . A wracając do tematu, to największy fenomen muzyki tamtych lat, muzyki chociażby wyżej wymienionych Gunsów to ich swego rodzaju nieśmiertelność. Nie grają w tym składzie od kilkunastu lat, ?Chinese Democracy? to taki zapychacz, a mimo to ludzie nadal ich słuchają. Stworzyli legendę. Taką samą jaką obrosło ?Stairway to Heaven?.
Podsumowując: chodzi mi po głowie i spać nie może pytanie ? czy naprawdę nie opłaca się już pisać dobrych piosenek? Czy naprawdę nie warto inwestować w długoterminowe gwiazdy? No bo do cholery, mój ojciec słuchał Zeppelinów, ja słuchałam Zeppelinów i moje dzieci też ? przynajmniej raz w życiu. A patrząc na rodzime podwórko to gdzie podziewa się Feel? Czyżby znowu nagrywał płytę? Mam nadzieję, że nie. Słuch o nim ginie, a gwiazdą był przez ile? Nikt mi nie mówi, że za 20-30 lat, nastolatki będą sikać w majtki jak go zobaczą na ulicy współczesne pseudo gwiazdy. I zostawiam Was z tym ? dziubaki. Już się wystarczająco sfrustrowałam, a we wspomnieniach mam jeszcze Dżemowy Sylwester we stolicy. Fuj. Dziękuję bardzo.
- Czytaj dalej...
- 7 komentarzy
- 1188 wyświetleń