Most Cycków
Na Ponte delle Tette - początek
Jest piękna, sierpniowa noc. Właśnie wybija trzecia. Siedzimy z bratem na balkonie. Od dłuższej chwili milczymy. Jesteśmy zasłuchani w specyficzną ciszę małej, podwrocławskiej wioski. Niezbyt głuchą ? wypełnioną nieustającą symfonią dźwięków: rechotaniem żab, cykaniem koników polnych i szumem wiatru, który łagodnie kołysze trzciny, przynosząc ulgę po upalnym dniu. Niebo jest bezchmurne, możemy swobodnie obserwować gwiazdy, snując plany o podróżach. Godzinę później w domu rozbłyska światło. Rodzice zarządzają odjazd. Wsiadamy do samochodu. Zaczyna się nowy, krótki rozdział. Ma być kontynuacją tego, który w naszej księdze życia zaczyna się wiele stron wcześniej i nosi tytuł "Włochy"...
Po dwóch dniach drogi i podziwiania krajobrazu, składającego się z lasów, skał i wyrywkowych widoków morza, docieramy do południowo-zachodniego wybrzeża. Włochy witają nas gorąco. To słowo idealnie opisuje tropikalne powietrze ? parne, lepkie i bardzo gęste, otaczające ofiarę z każdej strony.
Mieszkamy w małym hotelu, położonym gdzieś nad Zatoką Neapolitańską. Przez wielkie drzwi wychodzimy na czystą, szeroką plażę i spacerujemy z właścicielami po złocistym piasku, brodząc po kolana w ciepłej, ale dającej ochłodę wodzie. Potem jemy pyszny obiad. Włoska kuchnia jest rewelacyjna. Ujmuje prostotą i wyrafinowanym smakiem ? każde danie jest tak doprawione, że podniebienie prosi o więcej. Z racji tego, że znajdujemy się stosunkowo niedaleko od Neapolu zajadamy się tradycyjną pizzą. Po pysznym posiłku chcemy zabrać wszystkie rzeczy z samochodu. I tu czeka nas pierwsza przygoda przyprawiająca o palpitacje serca...
Wyobraźcie sobie sytuację, kiedy będąc za granicą, wyciągacie wszystko z bagażnika ukochanych czterech kółek. Jesteście szczęśliwi, że macie już za sobą przenoszenie sterty ubrań i innych podróżnych niezbędników. Wasza radość jest nieskończona, i wtedy właśnie, w tym momencie błogiej euforii, orientujecie się, że samochód jest zamknięty, a bagażnik, w którym jeszcze chwilę temu leżały kluczyki, właśnie zatrzaskuje się z hukiem. W tym momencie każdy marzy, by znaleźć umiłowany serwis, gdzie wszyscy rozumieją płynną, szeleszczącą polszczyznę klienta, który wyrzuca słowa z prędkością przekraczającą wyobrażenie o szybkim mówieniu. Jedyną przeszkodą jest, bagatela, 1600 kilometrów, które trzeba by jakoś pokonać, aby uśmiech powrócił na twarz.
W tym momencie przychodzą na ratunek tubylcy. Włosi są bardzo przyjaźnie nastawieni do Polaków. szyscy chętnie pomagają strapionym turystom ? zwłaszcza jeśli w tę grupę wliczają się dwie kobiety (całkiem niebrzydkie!) z bezradnym uśmiechem. Wtedy słowo "pomoc" nabiera znaczenia. Po kilku nieudanych próbach przychodzi sąsiad naszych gospodarzy i wspólnym wysiłkiem w końcu udaje się otworzyć samochód, na którym nie pozostają żadne ślady włamania.
Essea Zireael
P.S. 1 Ciekawa byłam, ile osób zajrzy tu, spoglądając jedynie na tytuł

Essea Zireael
P.S. 2 To początek, do mostu udamy się następnym razem. Zainteresowani?

P.S. 3 do posłuchania:
8 Comments
Recommended Comments