Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Nolaan

Skyfall (2012), Sam Mendes

Polecane posty

PX2Ow.jpg

Reżyseria: Sam Mendes

Scenariusz: Neal Purvis, Robert Wade

Premiera w Polsce: 26 października 2012 r.

Obsada:

Daniel Craig - James Bond

Judi Dench - M

Berenice Marlohe - Severine

Ralph Fiennes - Gareth Mallory

Javier Bardem - Silva

Naomi Harris - Eve

Ben Wishaw - Q

Albert Finney - Kincade

Helen McCrory - Clair Dowar

Rory Kinnear - Bill Tanner

"Skyfall" to kolejna, dwudziesta trzecia już odsłona przygód najsłynniejszego agenta MI6, Jamesa Bonda. Po raz trzeci w rolę głównego bohatera wcielił się Daniel Craig, którego polscy widzowie mogli na początku tego roku zobaczyć w amerykańskiej adaptacji pierwszej części szwedzkiej powieści kryminalnej "Millennium". Reżyser obrazu, Sam Mendes (nagrodzony Oscarem za "American Beauty") nie ma doświadczenia w kinie stricte sensacyjnym, jest jednak solidnym twórcą, nie schodzącym poniżej przyzwoitego poziomu.

Mendes zapowiadał, że film będzie świeżym spojrzeniem na postać agenta. Reżyser zapowiedział zagłębienie się w psychikę protagonisty, którego lojalność do przełożonych zostanie wystawiona na próbę. Kiedy dodatkowo terroryści posuwają się do ataku na siedzibę MI6, Bond znajduje się w niezbyt komfortowej sytuacji, kiedy znowu nie może nikomu zaufać.

Trailer nr 1 -

Trailer nr 2 -

Klik!

fao8X.jpg62qom.jpgV2tQN.jpgKfrgi.jpg

Mam względem tego filmu ogromne oczekiwania. Po bardzo dobrym "Casino Royale" pojawił się zepsuty "Quantum of Solace", liczę więc na odbudowanie wizerunku "Mrocznego Rycerza" MI6. Zaraz po rozpoczęciu zdjęć Sam Mendes ogłosił, że stworzy film, który będzie się liczył w walce o Oscary. Po obejrzeniu ostatniego trailera pozostaje mi wierzyć, że reżyserowi nie chodziło wyłącznie o statuetki za kategorie techniczne.

Obsada filmu wygląda świetnie. Bardzo ucieszyła mnie wiadomość o zatrudnieniu Javiera Bardema, liczyłem na rolę podobną do tej z "To nie jest kraj dla starych ludzi". Zwiastun zdecydowanie przekreśla tę wizję, liczę, że Silva okaże się kimś więcej niż tylko jasnowłosą wersją Le Chiffre'a. W sumie może to wyjść filmowi na zdrowie, chciałbym zobaczyć postać z wizją, podobną do Elliota Carvera w wykonaniu Jonathana Pryce'a. Miło będzie też zobaczyć tak klasowych aktorów, jak Ralph Fiennes i Albert Finney. Jeśli zagrają na poziomie swoich występów w - odpowiednio - "Liście Schindlera" i "Erin Brockovich", aktorstwo drugoplanowe może całkowicie zdominować film i przyćmić Daniela Craiga.

Interesującym zabiegiem jest też nowa wersja "Leonarda da Vinci" MI6, czyli Q, młodszego (o kilkadziesiąt lat) od swoich poprzedników, a także od samego 007. Jestem niezmiernie ciekaw, jak Ben Wishaw poradzi sobie z tą rolą.

Zapraszam do dyskusji!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odnosząc się do dyskusji z topicu ogólnego o filmach.

Szukałem wcześniej tego tematu, ale przeoczyłem. Kto by pomyslał, że Bond przepadł gdzieś na drugiej stronie smile_prosty.gif

Odnośnie czołówki, też mi się wybitnie podobała. Z Craigowych na pewno najlepsza. Quantum miało nudy straszne, Casino było niezłe, ale odwłoku nie urywało. Skyfall ma Bondowy klimat, a jednocześnie była ładnie złożona. No i mnóstwo fajnej symboliki. Chętnie bym obejrzał ją jeszcze raz już po projekcji, bo z tego co pamiętam ciekawie się niektóre elementy odwoływały do późniejszej treści. Piosnke Adel gdy słyszałem jakiś czas temu pierwszy raz, to byłem srednio zachwycony, ale w kontekście czołówki jakoś się nawet wpasowała.

Na początku oburzył mnie nielicho fakt braku klasycznego bondowskiego ujęcia z przesłoną, a twórcy ładnie docenili na koniec tych którzy ten szczegół wychwycili. Zresztą mnóstwo tego było w filmie. Samo ascetyczne podejście Craigowych filmów do gadżetów, zostało tutaj kilkukrotnie podkreślone w świetny sposób. Już postać nowego Q i jego minimalistyczna skrzyneczka, może spodowoać uśmiech na twarzy widza, a potem nagle dostajemy pięknego DB5, który pojawił się w Goldenfingerze i to w pełnym zestawie z pierwszego filmu, czyli kuloodporna wersja z katapultą i karabinami w reflektorach. Uwielbiam tego typu zagrywki, a tutaj było tego całe mnóstwo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Film oglądałam wczoraj, jest świetny. Mroczniejszy i poważniejszy, bliższy życiu i realniejszy - przynajmniej jak na Bonda.

Scena

oblężenia rezydencji Skyfall

była świetna, a końcówka potrafi wycisnąć z oczu kilka łez.

W filmie jest też smaczek z "Goldeneye" -

Q, zapytany przez Bonda w galerii sztuki, czy dostanie coś poza pistoletem i małym radiem, odpowiada, że z całą pewnością 007 nie dostanie wybuchowego długopisu, bo Q-Bench już dawno skończyło z takimi patentami.

Świetne, słodko-gorzkie podsumowanie pewnej epoki w filmografii - zwłaszcza, gdy ktoś pamięta film o Złotym Oku i scenę, gdy stary Q pokazuje Bondowi, jak działa ów zabójczy przybór szkolno-biurowy.

Ocena końcowa - mocne 8+/10.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odnośnie piosenki Adele mam podobne odczucia. Kiedy usłyszałem ją pierwszy raz nie zwaliła mnie z nóg, ale już w połączeniu z intrem robi piorunujące wrażenie.

Świetne cameo Astona Martina, dodatkowo ten klasyczny bondowy motyw muzyczny w tej scenie (pięćdziesięciolecie zobowiązuje), a którego - jak mi się wydaje - zabrakło w "Casino Royale".

Zgadzam się z Ylthin, końcówka to kolejne sceny z kategorii "Ludzka twarz Bonda". I jeszcze słówko na temat Bardema - postać Silvy świetnie przerysowana (wielkie brawa dla reżysera za scenę zapoznania się Bonda z antagonistą).

Konstrukcja tej postaci może jednak trochę za mocno skupia się na przedstawieniu konfliktu z M. Wątek ambicji Silvy w szerszej skali (bo oprócz zamachu na siedzibę MI6 wspomina Bondowi o innych swoich "misjach") traci znaczenie po scenie jego schwytania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niewatpliwie 50-lecie było natchnieniem do tych wszystkich smaczków. No i powrót jednej z dawna niewidzianych w Bondach postaci też wart odnotowania. Ten mariaż powinien dobrze zaprocentować w przyszłości :)

A co do samej fabuły, to postać Silvy o ile przerysowana, to mimo wszystko nie taka znów zła. No wiadomo chciał rozpuknąć M., a że przy okazji trochę ludzi zginęło to się zdarza. W każdym razie powódki miał całkiem niezłe. Jakby nie patrzeć to agencja, nawet nie tyle się na niego wypięła, co go perfidnie sprzedała. Motyw z cyjankiem też był wart przyklaśnięcia, bo juz bardziej sprawy schrzanić chyba nie mogli :P I pościg na motocyklach był świetny, ostatni chyb a był w Tommorow never dis, ale tamten przy skajfalowym to były sflaczałe nudy :)

I tak przy okazji jedna rzecz warta wspomnienia. Lokowanie produktów. Jak dla mnie to w tym Bondzie było to niemal mistrzostwo. Tak powinno to wyglądać w każdym filmie. Nic nachalnego, wszystko naturalne. Nie było tysiąca scen z Heinekenem, wystarczyła jedna, a i tak ludzie ją zapamiętają :) Pojazdy od zawsze się dobrze wpisywały w przygody Bonda, tutaj mamy ładnych kilka marek pojazdów bez żadnego epatowania czy też ukrywania ich przynalezności. Bo prostu Bond musi czymś jeździć, coś pić i jakoś się ubierać :) Inna bajka, że miło się ogląda europejskie pojazdy w produkcjach z tego typu rozmachem, poza Bondem, trochę w pierwszym Bournie mozna było to pooglądać, al ogólnie wszystko w ujełesej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O przerysowaniu Silvy pisałem w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu - Bardem pokazał, że Mikkelsen i Amalric w gruncie rzeczy byli w swoich rolach nieco mdli. Ogólnie rzecz biorąc, czarny charakter mnie nie zawiódł - najlepszy bad guy o czasu Jonathana Pryce'a.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja z kolei jestem filmem rozczarowany. Film do momentu

ucieczki Silvy z nowej siedziby MI6

nawet mi się podobał, potem było już coraz gorzej, a cały fragment z

oblężeniem tytułowej rezydencji to IMO żenada. Przygotowania przypominały mi Kevina Samego w Domu, a nie poważny film akcji, jakim jest przecież James Bond.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Warto, film jest porządnym kinem akcji. Nie jest powiązany fabularnie z poprzednikami, tak jak np. Quantum z Casino (chociaż też się to pewnie dało oglądać rozdzielnie). Niemniej trzeba brać tylko poprawkę, że te smaczki nawiązujące do historii Bondów Ci przepadną :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już po seansie, wrażenia na gorąco spisane (zostaną). Trochę jestem rozczarowany. Aktorstwo świetne, szczególnie Javiera Bardema - scena z Bondem przywiązanym do krzesła, genialnie zagrana - nie zdradzam nic specjalnego, bo pojawiła się w trailerze. Jest to też aluzja do Casino Royale. Judi Dench nie schodzi poniżej swojego poziomu, Craig przyzwoicie, Fiennes i Wishaw bez zarzutu. W całym filmie pojawia się sporo smaczków, które znający poprzednie części bez wątpienia wyłapią. Na przykład, gdy

M i Bond uciekają przed Silvą/Rodriguezem, przyjechanie w szkockie krajobrazy zasnute mgłą jest niemal jak hołd dla Szkota, Seana Connery'ego. O dialogu z długopisem już było wspominane, o samochodzie również. Nie zabrakło nawet słynnego dla Q powiedzenia "zwróć w stanie nienaruszonym"

Jest też sporo humoru i dialogów jakie, chcąc, nie chcąc wywołają przynajmniej uśmiech. Widać też, że to inny Bond niż reszta, rys psychologiczny agenta 007 i samej M został pogłębiony, a fabuła poszła w kierunku urealnienia (chociaż wciąż jest daleka od rzeczywistej pracy wywiadowczej). Cieszy też większy udział w akcji nowego Q, nie ograniczający się do dania zabawek i już. Zabrakło jednak kilku rzeczy, które mogłyby wywindować ten film na półkę z napisem "rewelacyjny" czy "najlepszy Bond na 50 lecie serii", albo przynajmniej na tą "bardzo dobry". Przede wszystkim, kobiety Bonda. Wybór aktorek był odrobinę nietrafiony. Ciemnoskóra trzyma poziom, ale ta druga... średnia aktorka i ogólnie bezbarwna. Chyba twórcy chcieli by w tym filmie kobietą Bonda była... M. Oczywiście, nie pod tymi względami co zazwyczaj mamy na myśli gdy słyszymy to określenie. I to im się udało, jednak chyba film na tym trochę traci...

Kolejną rzeczą jest końcówka. Fabuła kręci się całkiem dobrze, przerywa schematy, ale od pewnego momentu to się sypie i

powrót Bonda do swych korzeni oraz walka z bossem i jego pomagierami nie niesie ze sobą ładunku emocji, wypada słabo, nie jest godna Bonda a na pewno nie całej 50 letniej serii

Jednak największym zarzutem jaki mogę wypowiedzieć pod adresem tego filmu jest brak nawiązania do poprzednich części (Casino Royale i Quantum of Solace) !

tyle słyszeliśmy o tajemniczej organizacji terrorystycznej mającej potężne siły na całym świecie, zagrożeniu dla pokoju i bogactw narodów etc. a tu nic, cisza, spokój. Zero wzmianki o Mr. White, nic o tych, którzy zabili Dominica Greene'a, ani słowa o organizacji Quantum

Być może jest to świadome zagranie pod kolejne części, być może twórcy uznali, że przerwa między poprzednim filmem a tym, była za długa, a może po prostu wyczerpali pomysły na rozwinięcie tego wątku. Jakkolwiek by nie było, to spore niedopatrzenie i nie można nad tym przejść do porządku dziennego. Teoretycznie miała to być trylogia, a właściwie Skyfall mogłoby być spokojnie osobnym filmem, a nie zwieńczeniem trzech filmów z Craigiem w roli głównej. Niestety, spory minus. Dlatego, po zebraniu wszystkiego razem, również wrażeń ogólnych (które były pozytywne), wystawiam temu filmowi ocenę 7/10

Lepszy niż Quantum of Solace, gorszy niż Casino Royale. Najlepsza scena według mnie ?

ta w której Bond walczy z Patrice'm na ostatnim piętrze wieżowca w Szanghaju, doskonały podkład muzyczny, gra świateł, emocje. Zupełnie jak przeniesiony na ekran Hitman, rodem z Krwawej Forsy lub Absolution - i to jest komplement.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia wczorajszego wybrałem się na seans. Nie będę ukrywał jednak, że po wyjściu z sali kinowej poczułem rozczarowanie ale i wydawało mi się, że zostałem lekko oszukany.

W TEKŚCIE MOGĄ (i na pewno) WYSTĘPUJĄ SPOILERY!

Zacznę może od tego iż wielokrotnie dane mi było słyszeć, że Agent 007 zostanie wystawiony na wielką próbę lojalności wobec swojej przełożonej. Hm... Nie wiem co o tym dokładnie sądzić. Pierwsze sceny wskazują na to, że James będzie działał w samotności infiltrując działania i przeszłość M. Jednak tak się nie stało. Jedyny moment, który pasowałby do tegoż stwierdzenia było tylko przyjście Bonda do mieszkania M i wyjaśnienie sobie całej zaistniałej sytuacji. Nie jestem pewien czy to 'hasło reklamowe' pasowało do jeszcze jakiegoś momentu w filmie (na siłę to jeszcze jedna ze scen na wyspie). Ogólnie rzecz biorąc film moim zdaniem był bardzo 'bondowski' jednak w dzisiejszych czasach można by liczyć na coś bardziej emocjonującego i otoczonego akcją. Jednakże mi, człowiekowi lubiącemu klimaty 'bondowe' taki zabieg spodobał się. Niekoniecznie może jednak przypaść do gustu młodszym przedstawicielom ludzkości.

Dla kontrastu warto powiedzieć co mi się w filmie spodobało.

Jestem ogólnym fanem filmowych psychopatów. wink_prosty.gif Nie muszę chyba tłumaczyć się więc czemu moim ulubionym psychopata jest Joker z 'Mrocznego Rycerza'. Czarny charakter 'Skyfalla' był na dobrej drodze żeby dorównać szaleństwem do tej postaci. Jednak i tak pozostało mu mnóstwo drogi do nadrobienia. Cały jego plan i tak samo wykonanie było moim zdaniem genialne. Jednak mogło zostać wykorzystane do zbudowania swego rodzaju napięcia czego niestety nie wykorzystano. Szkoda. Inną rzeczą, która wywołała uśmiech na mojej twarzy był stary samochód Agenta. Miły akcent i wspaniale w filmie wykorzystany.

Na koniec warto dodać, że dobrze wyszły w filmie wszelkie dowcipy, ironie czy inne tego typu sprawy. Znakomicie balansowało to wagę wydarzeń w filmie.

To było moich parę słów z którymi wcale nie musicie się zgadzać. smile_prosty.gif

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja bawiłem się na filmie świetnie - przede wszystkim jednak ze względu na nawiązania do, jestem gotów sobie rękę uciąć, wszystkich poprzednich Bondów.

O części była już mowa, ja wyłapałem jeszcze:

1) Główny zły został poświęcony przez M przy wymianie agentów, o ile mnie pamięć nie myli w jej wyniku Bond powrócił do akcji w "Die Another Day".

2) walka ze snajperem w Szanghaju przypomina do złudzenie pojedynek Bonda z "Człowiekiem ze złotym pistoletem"

3) Śmierć i podwodne zmartwychwstanie - jak to, podobno "żyje się tylko dwa razy"!

4) Nowa siedziba MI6 przypomina mi żywcem kwaterę Q z czasów Rogera Moora

5) Walka na dachu pociągu też z pewnością była, ale czy to akurat jest świadome nawiązanie, to nie wiem.

6) Kolejna oczywistość - nowe biuro M, wyjęte z czasów Connerego. Nawet płaszcze wiszą tak samo, tylko dlaczemu Bond nie rzuca kapeluszem...

7) w kasynie w Szanghaju pojawiają się krokodyle. No cóż, "żyj i pozwól umrzeć"...

Wraz z wcześniej wspomnianym długopisem i DB5 to już dziewięć. Zostało 13 do odnalezienia wink_prosty.gif

Na takim "rocznicowym" podejściu traci jednak sama fabuła filmu - która sprawia wrażenie porwanej i jakby dla twórców nieistotnej.

Sama postać Bonda też jest taka:

Niby nie jest w stanie zdać testów, trzęsie mu się ręka na strzelnicy, ale kiedy dochodzi do walki wręcz, zawsze i bez wysiłku jest górą. No jakże tak, James? Specjalnie nie zdałeś?

Generalnie - warto.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem fanem Bonda. Wybrałem się na seans za namową znajomych

Po obejrzeniu filmu jestem mile zaskoczony. Craig bardzo dobrze zagrał Bonda. Film ma wiele śmiesznych scen. Fabuła mnie zainteresowała i najważniejsze to co lubię w filach- nie nudziłem się ani przez chwilę.

Polacam!!!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak mi się teraz przypomniało inne powiązanie. :D

Kiedy Bond daje (jeśli dobrze pamiętam) próbki pocisku do analizy 'wypowiada słowa "Tylko dla jej oczu!". Jest to bez wątpienia powiązane z tytułem filmu "Tylko dla twoich oczu".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj byłem w kinie na nowym Błondzie :P i jak najbardziej mi się podobało. Craig pasuje do roli Bonda a i sam pomysł był całkiem fajny. Co prawda było sporo nie realistycznych scen ale w końcu to Bond :) Bardzo fajnie wykreowany "główny zły". Całkiem dużo było humoru w dialogach :) Generalnie dla mnie 9/10. (Generalnie lubię filmy o agencie 007)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako wielki fan 007 i ja wybrałem się w końcu do kina. Z terminem mi się poszczęściło, bo akurat dzisiaj Cinema City obchodzi urodziny i za bilet do IMAXu zapłaciłem tylko 14 zł. :)

Zgadzam się ze stwierdzeniem, że Skyfall to jeden z najlepszych Bondów, nie tylko z Danielem Craigiem. Jest wszystko to, czego brakowało mi w ostatnich filmach: klasyczne motywy muzyczne, Aston Martin w starym stylu, nawet jakieś gadżety się pojawiają (w końcu to nie jest zwykły pistolet). Nie jest to już zwykły film akcji, jak Quantum of Solace, tylko prawdziwy bond. Kiedy pojawiły się napisy końcowe, nie miałem wcale ochoty wstawać w fotela. Dla mnie 10/10!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Film jest niezły moim zdaniem. Ale przypomina trochę Mroczny Rycerz Powstaje. Jest przegadany, przekombinowany, trochę naciągany... Jest inny niż poprzednie Bondy, fajne są jednak nawiązania do poprzednich części. W sumie taki film o Bondzie nawet mi się podoba, i chętnie obejrze kolejne filmy w tym stylu, a z Skyfall wynika że powstaną, bo jest jakby wstęp do kolejnych film. Powiem też, że dużo lepszym filmem było Casino Royale, więc trochę nie rozumiem po co robiono w Skyfall takie nowe otwarcie serii. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Film był fajny, ale

to starzenie się Bonda, jego coraz gorsze umiejętności i to jak nie zdał testu na agenta, to totalnie nie pasuje do takiego kozaka jak on. Gadżetów też było mało. Ale za to wszelkiego rodzaju fajerwerków i eksplozji było dużo i za to należy się plus.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdecydowanie najlepszy z Craigowych Bondów i jeden z lepszych w ogóle. Podobało mi się zwiększenie nacisku na historię Bonda a nie tylko zwykłe powiedzenie, że jest najlepszym agentem i och, ah.

@UP Brak gadżetów został fabularnie wyjaśniony przez nowego Q, który przecież powiedział coś w stylu "Wybuchowe długopisy? Już się w to nie bawimy!".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obejrzałem Skyfall wczoraj i muszę przyznać, że jestem nieco zawiedziony. Ktoś wspominał, że to najlepszy Bond w historii, co jest jak dla mnie bzdurą wierutną. Nie mówię, że film jest zły, bo to nieprawda. Nie twierdzę jednak, że spełnił moje oczekiwania (może zbyt wygórowane). Ale od początku.

Przede wszystkim - jako kino akcji Skyfall sprawdza się nieźle. Jest sporo wybuchów (szczególnie w końcówce) i ogląda się to bardzo przyjemnie. Ale jako film o Bondzie... przeciętnie. Craig od ostatniej części wyraźnie się postarzał i zdziadział, nie ma w sobie już tyle wigoru co poprzednio. Niewiele jest tu gadżetów, tak dla 007 charakterystycznych. Ogółem - mało Bonda w Bondzie. Czołówka - i owszem - jest całkiem niezła, to muszę przyznać. Ale już piosenka Adele mi się nie podobała (to jednak wynika zapewne z mojego uprzedzenia do samej piosenkarki). Idziemy dalej. Gra aktorska - ona była całkiem niezła. Szczególnie podobał mi się Bardem w roli Silvy. Naprawdę dobrze wczuł się postać niezrównoważonego umysłowo i wyszło to świetnie. Craig również całkiem nieźle, aczkolwiek może nie tak przekonująco jak choćby w Casino Royale. Reszta jakoś nie zapadła mi w pamięć. Jeśli chodzi o samą fabułę - tutaj szału nie ma, ale źle też nie jest. Tak przeciętnie.

Jaki więc werdykt? Skyfall mógłby być lepszy, to fakt, tym bardziej, że miał na to zadatki. Niestety, film nie do końca mi się spodobał, co boli tym bardziej, iż widać, że były i chęci, i budżet. Nowy Bond jest zrealizowany naprawdę wzorowo pod względem technicznym, ale do perfekcji jednak sporo mu brakuje. Dla mnie jest to ocena 7+/10.

PS. Jak dla mnie nadal najlepszym "craigowskim" Bondem pozostaje Casino Royale.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przykro mi Czytelniku, ale Skyfall to najlepszy bond jaki powstał. Obejrzałem prawie wszystkie, zostały mi 3 do obejrzenia(dwa z Timothy Daltonem i 1 z Georgem Lazenby) i pod każdym względem mi się podobał. Dorównywać mu może chyba tylko Casino Royale, a potem dopiero Doktor No.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przykro mi Czytelniku, ale Skyfall to najlepszy bond jaki powstał.

Przegapiłem jakąś rezolucję Unii na ten temat? Ewentualnie moment, w którym zostałeś wybrany głosem ludzkości? Mnie "Skyfall" podobał się jako film akcji, ale jako "Bond" już mniej, bo mało było w nim "Bonda".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawda jest taka, że nie da się chyba wybrać jednego najlepszego Bonda. Co inny aktor to jakby inna epoka i na co innego jest położony nacisk. I każda z tych epok ma swój urok.

Mnie te filmy się wcale nie nudzą - oglądałem każdą część po kilka razy i jak by znowu zaczęli je po kolei puszczać w TVP, to bym z chęcią popatrzył.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim w Skyfallu jest ukazane to, że Bond to nie jest 18 latek i siłą rzeczy mając już te 50 (powiedzmy :P) lat nie jest tak dobry jak kilka lat wcześniej, nadrabia swoim doświadczeniem ale nie jest już nie wiadomo jak potężny. Mnie osobiście Skyfall bardzo się podobał, ale nie każdemu zmiana konwencji musiała się spodobać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...