Skocz do zawartości

Spaczona Przestrzeń

  • wpisy
    111
  • komentarzy
    806
  • wyświetleń
    65288

NIE pełnym polonizacjom!


Holy.Death

637 wyświetleń

Jeszcze kilka tygodni temu zupełnie nie myślałem o polonizacjach. Do czasu. Jak część z was zapewne wie ogłoszono informację, że Starcraft 2 będzie całkowicie spolonizowany - polonizacja ma być pełna (tzn. dotyczyć zarówno napisów, jak i samych głosów). Muszę mówić jak bardzo mnie to zniesmaczyło? Dlaczego?

Może dlatego, że angielscy mówcy, w przeciwieństwie do polskich, wiedzą za co im się płaci i się starają? Ostatnie dobre przykłady pełnej polonizacji, które mam w głowie to byłby Baldur's Gate II: Cienie Amn i Warcraft III. Może jeszcze Wiedźmin nie budził mojego obrzydzenia, a to już coś. Jednak dane było mi zobaczyć polonizacje Rainbow Six: Vegas 2 i Rise of Nations: Rise of Legends. Gry same w sobie byłby pewnie niezłe, ale już na samym początku zabili mnie czytacze. Gdy brat głównego bohatera ginie spodziewałbym się więcej emocji w głosie. Może dlatego, że nic nie wskazywało na to, iż bracia za sobą nie przepadają (do tego jeden drugiemu uratował życie płacąc swoim własnym)? Jakie to ma znaczenie? Może takie, że zabija to klimat.

Nie wyobrażam sobie gry Warhammera 40,000: Dawn of War i jego dodatki bez doskonale podłożonych głosów jednostek. Pomyśleć, że ktoś mógłby to zamienić na beznamiętne paplanie jakiegoś przynudzonego czytacza... A teraz są takie plany w odniesieniu do Starcrafta 2. Cóż, ja polskiej wersji nie zamierzam kupować i mam nadzieję, że LEM się na tej polityce przejedzie (żeby było śmieszniej to Star Wars: Knights of the Old Republic II i PROTOTYPE'a z tego samego wydawnictwa mam po angielsku).

Może cała sprawa nie byłaby warta zmartwień, gdyby chodziło o jakąś nieznaną grę. A może po prostu należy założyć specjalne szkoły dla czytaczy? Z tego co słyszałem to skośnoocy (nie wiem czy Japończycy, czy Koreańczycy, czy Chińczycy, czy kto tam jeszcze) mają specjalne szkoły dla osób podkładających głosy. I dane było mi zobaczyć parę odcinków czegoś, co się nazywa "Bleach", za namową pewnej osoby zresztą, i co jak co, ale kontrast pomiędzy tymi lektorami, a naszymi rodzimymi jest olbrzymi.

Albo seria Legacy of Kain - gra aktorska, głosy to praktycznie cymes, miód i orzeszki, które wypełniają świetną fabułę tej gry. Jakbym miał słuchać polskich lczytaczy to bym zwyczajnie szukał wersji angielskiej lub po prostu czytał skrypt. Jak ktoś próbuje polonizować grę to chcę dostać produkt najwyższej próby.

Przykład wpadki? Najnowszy Mass Effect 2:

Żałosne. Żałosne. Dobrze, że wieści dotarły do mych uszu, bo jeszcze bym kupił ową fajną strzelankę. (Nawiasem mówiąc to fajne kombinezony mają kobiety.) Przykład? "Illusive Man" to ponoć "Człowiek Iluzja". Nawet ja, ze słownikiem w ręku, przetłumaczyłbym to inaczej. Ale pewnie się nie znam. Dalej jest, jak M. zabija faceta. W wersji angielskiej brzmiało to tak:

- Mirande? But you were...

*PAF*

- ...Dead?

- Miranda? Ale przecież byłaś...

*PAF*

- ...Martwa?

- Miranda? Ale przecież...

*PAF*

- ...Martwa?

Taaaaak. Wspaniałe tłumaczenie. Oficjalna wersja to wersja trzecia. Druga to moja. Która jest lepsza?

Pomijam już literówkę w samym filmiku. Poza tym język polski mówiony zabija pewną dwuznaczność. W angielskiej wersji jest "We will fight for the lost", na polski jest "Będziemy walczyć za zaginionych". Równie dobrze mogłoby być "Będziemy walczyć za poległych". Prawdopodobnie nie ma tu błędu, bo ponoć fabuła opiera się na tym, że ludzie znikają, więc w takim kontekście tłumaczenie ma sens, niemniej pokazuje to, że polskie wersje tracą pewną dwuznaczność, które mają wersje angielskie.

Dlatego polonizacjom pełnym, które ukazują się w naszym kraju mówię NIE i niech zostaną przy polonizowaniu tekstu co najwyżej. A i to może im nie wychodzić.

22 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Jeśli chodzi o polonizacje, to też nie podoba mnie się pełna polonizacja SC2, ta gra w jedynce miała swój klimat, tekstami jakie jednostki wygłaszały, teraz ten klimat może się popsuć. ;( o Dziwo wolę polonizacje, ale tylko napisy, jak w przypadku Fable, albo Dawn of War. Ale nie dubbing, o dziwo dubbing w WC3, był znośny. O tyle chyba nie zniosę dubbingu Polskiego w SC2.

Link do komentarza

Ja ogólnie lubię polonizacje (szczególnie w takich grach jak Gothic), ale jak odpaliłem Colina Dirta 2 to niemal padłem. Cieszyłem się z głosów Blocka i Pastrany (demo), a oni mi jakiegoś "młodzieżowego" lektora podrzucili :(

Link do komentarza
Nie uwzględniłeś że to nie LEm a Blizzard zadecydował i, mam nadzieję, on nadstawi kark za poziom polonizacji.

Jeśli Blizzard jest odpowiedzialny za polonizacje, to pozostaje mieć nadzieje że nie spartaczą sprawy, bo dubbing w WC3 jak wspomniałem, był zjadliwy. Ale boję się że z SC2 tak już nie będzie.

Link do komentarza

Ostatni naprawdę dobry dubbing, który jestem sobie w stanie teraz przypomnieć, słyszałem w "Larrym 7". ;]

A co do spapranych tłumaczeń: przypomniał mi się przypadek czwartego "Hitmana", w którym menu opcji pozwalało wybrać cienie miękkie lub trudne, napisy w filmiku po przedostatniej misji twierdziły, jakoby 47 został skremowany 20 minut temu, a odzyskanie garnituru nazywało się "naprawieniem sprawy".

Link do komentarza
Nie uwzględniłeś że to nie LEM a Blizzard zadecydował i, mam nadzieję, on nadstawi kark za poziom polonizacji.

LEM jest wydawcą, a myślę, że nie tylko ja podejmę decyzję o kupnie wersji angielskiej. Skoro LEM zgodził się na warunki Blizzarda to za swoją zgodę poniesie konsekwencje. Blizzard jako taki stratny nie będzie (bo gracze kupią wersje angielskie), ale stratny będzie na wersjach polskich, jeśli można tu w ogóle mówić o stracie.

Link do komentarza

Bleee, kolejną grę zepsuli...

No cóż, jeżeli już kupię SC2, to tylko w wersji angielskiej.(Dobrze, że blizzard pozwala pobierać swoje gry z ich serwera, gdy ma się CD-Keya, przynajmniej można trochę gier uratować.) Pełne tłumaczenia gier w naszym kraju to po prostu żałoba i tyle. Aż mi się przypomniało: Chciałem kupić swojego czasu grę z serii Brothers in Arms. Chciałem, bo po usłyszeniu polskich dialogów od razu zrezygnowałem. Po prostu żal, zgadzam się totalnie z Holy.Death, dla mnie gry po polsku = NIE.

Link do komentarza

Nie cierpię pełnych polonizacji. Jedna z niewielu gier po polsku, która dobrze brzmiała to Wiedźmin - ale to pewnie dlatego, że gra była robiona od początku przez Polaków. Dlatego te dialogi miały klimat, a Geralt miał charakter.

Co do Mass Effect 2 - jak się dowiedziałem(po zakupie), że nie można wybrać polonizacji kinowej, to myślałem, że rozniosę siedzibę EA w pył. Nie za sam fakt braku wyboru, lecz za to, że mnie oszukali. Na szczęście na forum gry-online.pl znalazłem bardzo łatwe rozwiązanie tego problemu. Radzę poszukać, bo angielskie dialogi są o niebo lepsze. ;)

Link do komentarza

Ale nie zapominajcie, że w takim Gothicu, dubbing był dobry, ale obawiam się że w Arcanii, dubbing będzie lipny. Ogólnie rzecz biorąc. Za polonizacjami, ale tylko napisy.

Link do komentarza

Ze śmiesznych wpadek tłumaczenia w grach: w pierwszym Neverwinter Nights przetłumaczono nazwę potwora z Gray Render na Szarzyciel. Pomylili formy czasownika i rzeczownika - 'render' pochodzi od 'to rend' (rozdzierać, rozszarpywać), a 'renderer' od 'to render' (termin odnoszący się do tworzenia grafiki 3D).

Link do komentarza

Przyznaje Holy.Death, masz co do tego rację. W większości wypadków polonizacje można o kant d... rozbić. Powinni gry dawać tak jak Broken Sword 3. Dostajesz oryginał, a jak chciałbyś się zdecydować aby zagrać w spolonizowaną wersję, to wkładasz dysk z łatką polonizującą i voila. Lub po prostu powinni dawać możliwość wyboru języka. Najlepszą rzecz to akurat mają gry na Steam-ie. Jeżeli chcesz zagrać w oryginalną wersję językową, to w opcjach Steam zmieniasz język na np: angielski i program modyfikuje grę ściągając z serwisu odpowiednie dane. A tak to wiele gier nie ma opcji wyboru języka, nie ma wymaganego podłączenia do Steam-a i niestety wielu graczy albo muszą kupować za granicą gry (co wychodzi drożej), albo muszą na BattleNet rejestrować grę na język angielski (nie polski), aby grać na angielskim game client, albo po prostu pirata sobie załatwią (tylko najbardziej zdesperowani mogą to robić i ci którzy wszelkie nadzieje stracili, a do których się nie zaliczam). Naprawdę, developerzy i dystrybutorzy nie patrzą na potrzeby graczy i przez to mamy to co mamy (czytaj: niesprawiedliwość społeczną). :icon_mad:

Link do komentarza

Ja tam nie mam nic przeciwko pełnym polonizacjom, ale pod jednym warunkiem - musi być co najmniej porządna. Muszą być w niej zaangażowani DOBRZY, a nie ZNANI aktorzy. Co mi z tego, że jakiś sławny na całą Polskę aktor się za to weźmie, jak zwyczajnie sobie z tym nie poradzi? Sława nie zawsze wiąże się z umiejętnościami. W sumie to w obecnym stanie rzeczy wolę polonizacje kinowe, tańsze i prostsze w przygotowaniu, ale czasami miło usłyszeć jakiś polski głos w grze, który przyłożył się do tego co robił.

Link do komentarza

Pierwsza rzecz: mylisz pojęcia. Lektor to osoba czytająca listy dialogowe w filmach (wśród gier w taki sposób został spolszczony np. S.T.A.L.K.E.R.) - a ktoś, kto swoją postać "gra głosem", to tzw. aktor głosowy.

Druga rzecz: dialog z Mirandą z Mass Effect 2. Proponowana przez Ciebie wersja faktycznie jest lepsza, tylko że nie przeszłaby ze względu na naturę dubbingu. Tam bowiem tłumaczenie polega nie tylko na oddaniu sensu oryginału, ale też na dopasowaniu kwestii do ruchu warg postaci. Z tego powodu (a także ze względu na takie sceny, co ta, którą przytoczyłeś) liczba sylab w polskim tekście musi być mniej więcej zgodna z ich liczbą w tekście oryginalnym. Zgadzam się, że oficjalne tłumaczenie tego dialogu jest bezsensowne - tylko mówię, jak przedstawia się sytuacja. IMO najlepszym wyjściem z tego byłoby przetłumaczenie "But you were..." na "Przecież byłaś...". Że jedna sylaba więcej? To jest jeszcze do wybaczenia.

Trzecia rzecz: "Illusive Man" to w wersji polskiej "Człowiek Iluzja"... Zgadzam się - IMO tłumaczenie tego już samo z siebie brzmi dość nieporadnie, a w porównaniu z oryginałem to po prostu porażka.

Czwarta rzecz: obejrzałem ten filmik. Pierwsza scena IMO wyszła tak sobie (szczególnie nie spodobała mi się Anna Sztejner w roli Mirandy) - potem jednak było nawet, nawet. Nie do końca rozumiem, w czym się objawia taka słabość polskich aktorów w tym filmiku.

Piąta rzecz: znów się zgodzę z jednym - seiyuu z Japonii są nieporównywalnie lepsi od naszych aktorów głosowych. Powiedziałbym "niestety", ale przecież ogólnie seiyuu są zazwyczaj znakomici w swojej robocie (ach, a te szkoły dla aktorów głosowych są w Japonii, tak gwoli ścisłości). Dlatego nie twierdzę, że przemawia to na niekorzyść Polaków - skośnookich po prostu ciężko jest pobić...

A co do głównego tematu tego wpisu (czyli Starcraft 2 w pełni zlokalizowany) - wyjdę pewnie na nieobiektywnego, ale proponowałbym na razie wstrzymać się z zakupem do przeczytania recenzji i opinii nt. polonizacji tej gry (ew. poszukać też próbek na YouTube). Dopiero w zależności od ocen można by się zdecydować, jaką wersję bardziej opłaca się kupić. Nie żeby ta gra mnie interesowała (wiem, to od Blizzarda, ale nie dość, że na moim kompie nie pójdzie, to jeszcze nie trawię sci-fi...) - ja tylko piszę, co bym zrobił na Waszym miejscu.

Na koniec powiem jedno: TAK pełnym polonizacjom! O ile aktorzy głosowi (EDIT: i tłumacze) będą się w miarę przykładać do swojej roboty...

Link do komentarza
Pierwsza rzecz: mylisz pojęcia. Lektor to osoba czytająca listy dialogowe w filmach (wśród gier w taki sposób został spolszczony np. S.T.A.L.K.E.R.) - a ktoś, kto swoją postać "gra głosem", to tzw. aktor głosowy.

Indeed? Jak to się ma do informacji, że lektor to (m.in.) aktor głosowy?

Zgadzam się, że oficjalne tłumaczenie tego dialogu jest bezsensowne - tylko mówię, jak przedstawia się sytuacja.

Zatem należało pozostawić dobrą wersję angielską (mowa o głosach), zamiast dawać kiepską wersję polską, która "ze względów technicznych" nie mogła być zrobiona w sposób poprawny. Wina za ową sytuację spada na tłumaczy, a ja nie życzę sobie ponosić konsekwencji za błędy innych. Nie prosiłem o tłumaczenie. Jakby zostawili wersję do wyboru to by nie było problemu, a skoro jest "Polish only" to nie ma przebacz.

Nie do końca rozumiem, w czym się objawia taka słabość polskich aktorów w tym filmiku.

Polscy aktorzy na ogół są zrobieni z drewna. I tym swoim beznamiętnym głosem potrafią świetnie zabić klimat. Wspominałem już o tym na przykładzie "Rise of Nations: Rise of Legends".

Dlatego nie twierdzę, że przemawia to na niekorzyść Polaków - skośnookich po prostu ciężko jest pobić...

Nasze słabe wyniki, w porównaniu do lepszych wyników innych, wcale nie świadczą o słabości naszych wyników? Zdumiewająca filozofia. Moim zdaniem do doskonałości należy dążyć, a nie usprawiedliwiać pozostawanie w miernocie.

Dopiero w zależności od ocen można by się zdecydować, jaką wersję bardziej opłaca się kupić.

Pozwolisz, że ja to ocenię. Znam możliwości polskich lektorów i znam możliwości lektorów angielskich. Skoro nasi są tak słabi, że nawet się nie starają to z góry wolę obcokrajowców, bo jestem w stanie docenić dobrą robotę. Zwłaszcza, że za ich robotę będę płacił.

Link do komentarza
Indeed? Jak to się ma do informacji, że lektor to (m.in.) aktor głosowy?

Ano to, że jednak między tymi dwoma zawodami (zajęciami?) istnieje pewna różnica. Już wykazałem, jaka. BTW, mimo to jest racja w tym, co piszesz, że lektor telewizyjny to też aktor głosowy. Nie może być jednak odwrotnie, tj. że aktora głosowego podkładającego głos pod postać nazwiesz lektorem - a właśnie tak wynika z Twojego wpisu.

Zatem należało pozostawić dobrą wersję angielską (mowa o głosach), zamiast dawać kiepską wersję polską, która "ze względów technicznych" nie mogła być zrobiona w sposób poprawny. Wina za ową sytuację spada na tłumaczy, a ja nie życzę sobie ponosić konsekwencji za błędy innych. Nie prosiłem o tłumaczenie. Jakby zostawili wersję do wyboru to by nie było problemu, a skoro jest "Polish only" to nie ma przebacz.

IMO to bardziej wina naszego języka, że jest zazwyczaj bardziej rozwlekły niż angielski. I po to są dialogiści - żeby zbudowali w produkcjach dubbingowanych takie dialogi, żeby jednocześnie miały sens oryginału i nie "rozsadzały" ruchu ust postaci (no i żeby przy tym "jakoś" brzmiały ;]). Dla chcącego nic trudnego.

Polscy aktorzy na ogół są zrobieni z drewna. I tym swoim beznamiętnym głosem potrafią świetnie zabić klimat. Wspominałem już o tym na przykładzie "Rise of Nations: Rise of Legends".

Kwestia gustu. W Rise of Nations: Rise of Legends nie grałem, ale potrafię sobie wyobrazić "drewniane" aktorstwo. Na tej podstawie stwierdzam, że dubbing z tamtego filmiku jest moim zdaniem całkiem do przełknięcia.

Nasze słabe wyniki, w porównaniu do lepszych wyników innych, wcale nie świadczą o słabości naszych wyników? Zdumiewająca filozofia. Moim zdaniem do doskonałości należy dążyć, a nie usprawiedliwiać pozostawanie w miernocie.

Nie to miałem na myśli. Chodzi mi o to, że w danym fachu ciężko jest przebić samych mistrzów - co nie przeszkadza oczywiście tym "mniejszym" postarać się do nich chociaż zbliżyć. A jeśli ich stan jest naprawdę tak słaby, jak sugerujesz, to tym bardziej. Niemniej samo to, że polscy aktorzy głosowi wypadają dość blado w porównaniu do japońskich seiyuu, nie jest jeszcze powodem do wstydu (byłoby nim, gdyby różnice w umiejętnościach były naprawdę kolosalne...).

Pozwolisz, że ja to ocenię. Znam możliwości polskich lektorów i znam możliwości lektorów angielskich. Skoro nasi są tak słabi, że nawet się nie starają to z góry wolę obcokrajowców, bo jestem w stanie docenić dobrą robotę. Zwłaszcza, że za ich robotę będę płacił.

Oczywiście. W końcu to, co napisałem, było tylko sugestią.

Link do komentarza
BTW, mimo to jest racja w tym, co piszesz, że lektor telewizyjny to też aktor głosowy. Nie może być jednak odwrotnie, tj. że aktora głosowego podkładającego głos pod postać nazwiesz lektorem - a właśnie tak wynika z Twojego wpisu.

All right. W takim razie niech będą czytacze. Na lepsze określenie nie zasługują.

IMO to bardziej wina naszego języka, że jest zazwyczaj bardziej rozwlekły niż angielski. I po to są dialogiści - żeby zbudowali w produkcjach dubbingowanych takie dialogi, żeby jednocześnie miały sens oryginału i nie "rozsadzały" ruchu ust postaci (no i żeby przy tym "jakoś" brzmiały ;]). Dla chcącego nic trudnego.

Nie jest winą naszego języka, że ktoś usiłuje na siłę zrobić z angielskiej gry polską. Nie da się. Jeśli ci ludzie nie potrafią porządnie zrobić voice synchronization to niech zostaną przy robieniu tego, co potrafią robić dobrze. Może koszenie trawy? Rozwalanie polonizacji w imię "nierozsadzania ruchu ust" to ucinanie sobie stopy, bo nie mieści się w bucie.

Na tej podstawie stwierdzam, że dubbing z tamtego filmiku jest moim zdaniem całkiem do przełknięcia.

A gdzie ja mówię cokolwiek na temat głosów w tym filmiku? Robisz z tego jeden z punktów swojej wypowiedzi, kiedy ja w ogóle o tym nie mówię. Moje zarzuty na temat Mass Effect 2 są we wpisie.

Niemniej samo to, że polscy aktorzy głosowi wypadają dość blado w porównaniu do japońskich seiyuu, nie jest jeszcze powodem do wstydu (byłoby nim, gdyby różnice w umiejętnościach były naprawdę kolosalne...).

Co jeszcze trzeba skiepścić, żebyś uznał, że "różnice w umiejętnościach" są kolosalne? Brak głosu w ogóle? Nie wiem z iloma polonizacjami miałeś do czynienia, ale te dobre powinny być regułą, a nie chlubnym wyjątkiem...

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...