Silent Hill: Cr@p Collection
Zjawisko zwane ?HD Remake?, tudzież ?HD Collection? staje się coraz bardziej modne i popularne, a wydawanie retuszowanych gier z poprzednich generacji zbiera wokół siebie sporą grupę zarówno zwolenników jak i przeciwników. Ja bez wątpienia należę do tej pierwszej grupy. Dla mnie to świetna sprawa że mogę sobie pograć w dobre gry z innych konsol, niekiedy trudno dostępne, niekiedy takie których nie było na konsolach które posiadałem czy które z jakiegoś powodu mnie ominęły. W dodatku takie edycje bardzo często zawierają więcej niż jedną grę i można za niewielkie pieniądze sprawić sobie kilkanaście godzin przyjemnego grania. Problem zaczyna się w momencie w którym wydawca idzie po linii najmniejszego oporu i próbuje zarobić na sentymentach graczy, a takie wrażenie odnosiłem przez całą moją przygodę z Silent Hill HD Collection.
Pierwsze zgrzyty zaczynają się na samym początku, już przed zakupem. Na tą dumną nazwę ?HD Collection? składają się tylko dwie gry: część druga i trzecia. Ja rozumiem że to najlepsze części serii, ale jednak ta ?Kolekcja? w nazwie do czegoś zobowiązuje. Jestem w stanie zrozumieć brak pierwszej części, bo to jednak produkcja bardzo wiekowa i myślę że nawet nie chciałbym już w nią grać żeby nie niszczyć sobie wspomnień, ale reszta? Dlaczego nie ma Silent Hill 4, dlaczego nie ma Origins czy Shattered Memories, które przecież ukazały się na duże konsole. Dobra, można powiedzieć że te dwie drugie to pewnego rodzaju spin-offy (chociaż Origins jest kanoniczny), ale brak The Room jest dla mnie tylko i wyłącznie oznaką lenistwa i ?tumiwisizmu? wydawcy. Capcom potrafił się przyłożyć nawet do tak słabych gier na DMC2 żeby tylko wydać pełną serię, ba, nawet samo Konami przeniosło przecież Peace Walkera z PSP na duże konsole żeby zachować spójność fabularną całego MGS. Tutaj doszli jednak do wniosku że sama dwójka sprzeda pudełko więc nie ma się co wysilać.
Połówka po lewej to SH2, połówka po prawej to SH3
?Może dalej będzie lepiej?, pomyślałem. Roztargałem więc folię, zapuściłem pobieranie łatki (wyszła jakaś łatka, to dobrze wróży. Naiwniak) w międzyczasie przeglądając ulotkę ze środka, dumnie nazwaną ?Game Manual?, w rzeczywistości będącą kilkoma kartkami zawierającymi głównie informacje prawne, ostrzeżenia zdrowotne i sterowanie. Ok, łatka pobrana, więc startujemy. Na dzień dobry dostajemy w ryj tragicznym menu głównym. Mamy ekran podzielony na trzy części, z czego dwie reprezentują gry, trzecia to Creditsy. I tyle z zawartości, nie ma kompletnie nic więcej. Ludzie, skoro już nie chciało wam się przerzucać więcej niż dwóch części gry to mogliście chociaż wrzucić jakieś bonusy, jak w God of War HD. Nie wiem, jakieś filmy, making of, trailery, cokolwiek. Ale nie, mamy dwie gry do wyboru, krótkie creditsy i tyle. Kolejny zgrzyt, trochę mniejszego kalibru, ale jednak zgrzyt. Ale tak jak CD-Action kupuje się dla recenzji (kekeke), tak gry kupuje się dla grania, więc startujemy z Silent Hill 2. Wybieramy ścieżkę dźwiękową (dla własnego bezpieczeństwa wybieram oryginalne głosy, ale do tych nowych jeszcze wrócimy) i rozpoczynamy koszmar, niestety nie taki jakiego chcieliby twórcy.
Menu główne nie zapowiada jeszcze nic strasznego. Jest trochę rozpikselowane i wali na kilometr czasami PS2, ale da się przeżyć. Problemy z nim zaczynają się przy kolejnych podejściach do gry, bo nasza dumna Kolekcja z jakiegoś powodu nie widzi zapisanych stanów gry. To znaczy widzi, ale nie od razu. Jak odpalamy wybrany tytuł to przez pierwsze kilkanaście sekund nie widzimy ani opcji ?Load? ani ?Continue?, te pojawiają się dopiero po jakimś czasie, jak gra zatrybi że jednak mamy jakieś zapisane stany na dysku. Można się przyzwyczaić, ale za pierwszym razem myślałem że zniknął mi save z ponad dwugodzinnej sesji z grą i nieco się zbulwersowałem. Tyle z menu, ale jak jest z samą grą?
Tą część wyjątkowo zacznę od zdania podsumowującego: to bez wątpienia najgorsza reedycja jaką widziałem do tej pory, pod każdym jednym względem. Absolutnie wszystko jest albo totalnie zniszczone, albo pozostawione bez zmian. Już filmik wprowadzający rani oczy fuszerką jaką odwalił zespół odpowiedzialny za remake. Oryginalne przerywniki FMV totalnie zniszczono. Zwiększono rozmiar, ale bez żadnej kompresji, przez co obraz jest niesamowicie rozpikselowany. ?Na pałę? zmieniono proporcje obrazu z 4:3 do 16:9, rozciągając nienaturalnie to co widzimy na ekranie. Kolory są wyblakłe i nieostre, a dźwięk rani uszy trzaskami i chrupaniem. Sama gra jest równie tragiczna pod względem graficznym. Przede wszystkim w oczy rzuca się brak typowego dla SH filtra imitującego mrowienie ekranu. W tamtych czasach był to zabieg mający na celu zatuszowanie pewnych niedoróbek graficznych, ale stał się jednym z symboli serii, podobnie jak szumiące radyjko czy latarka. Tutaj tego nie ma, filtr poleciał w cholerę, nie wiadomo po co i dlaczego. Razem z filtrem poleciała też spora część efektów cząsteczkowych, w tym typowa dla serii mgła. Na początku z gry, po wyjściu z toalet mieliśmy okazję widzieć jeziorko Toluca okryte leniwą mgiełką, zamglone szczyty gór i chmury pomędzy drzewami co robiło niemałe wrażenie na PS2. Już tego nie ma. Zamiast tego mamy brzydkie, rozmazane i kanciaste tekstury wyłożone prosto na nasz telewizor, bez żadnego retuszu, ale też bez tych maskujących sztuczek. W samej grze mgła też była wrzucona dlatego żeby PS2 radziło sobie z otwartym światem, ale sprawdzało się to świetnie. Edycja HD sprawia że mgła jest po prostu szarą ścianą postawioną kilka kroków przed nami, z której kwadratowo wyłania się obraz miasta. Słowa tego nie opiszą, to trzeba zobaczyć.
Po lewej wersja HD, po prawej oryginał z PS2/PC. Piękne, prawda?
We wnętrzach budynków też nie jest lepiej. Pozmieniano część tekstur, przez co w niektórych miejscach gra niesamowicie traci na klimacie (brudne i ochydne płyty chodnikowe zamieniono na czyściutkie itp.). Nowe obszary wyłaniające się do tej pory z płynnej ciemności również odgrodzone są czarną, sztywną ścianą burząc jakiekolwiek dobre wrażenie. Zniszczono też doszczętnie oświetlenie, przez co mroczne lokacje oświetlane lekkim światłem latarki są teraz doskonale widoczne nawet jak tą latarkę wyłączymy. Ale w całej tej farsie z grafiką najgorszy jest framerate. Wersja na PS3 nie ma zablokowanych klatek, których ilość lata w górę i w dół niczym dzieciak na rollercoasterze. Czasami zdarzy się że obraz wyświetla się w 60+, ale przez większą część gry jest problem z osiągnięciem tych stałych 30. Mało tego, gra wielokrotnie przycina się i obraz spada do jakichś 15-20 klatek. A mówimy o totalnie zniszczonej i brzydkiej konwersji gry z PS2, goddamit!
Jedną z nowości w SH HD Collection były na nowo nagrane głosy bohaterów. Do samej jakości nagrań nie mogę się przyczepić, ale dobór aktorów to jakaś farsa. Spokojny i delikatny głos drobniutkiej Mary został zamieniony na gruby, kobiecy bas, kompletnie nie pasujący do danej postaci. James też harczy, chrapie i mruczy niczym Nolanowski Batman, co pewnie mało dodać tej postaci mroczniejszy akcent, ale podobnie jak z Mary, kompletnie nie gra to z bohaterem jakim jest Sunderland. Reszta postaci w sumie ujdzie, ale jednak starsze nagrania miały swój klimat. Dzięki bogu możemy sobie wybrać oryginalne głosy i z takimi polecam grać, jeśli z jakiegoś powodu będziecie to robić. Na szczęście ekipa przenosząca nie pokusiła się o zmienianie soundtracku i nadal mamy genialne utwory autorstwa Akiry Yamaoki. Nie jestem pewien czy czasem nie ma kilku nowych utworów, bo w SH2 na PC grałem lata temu, a na pewno jest kilka motywów których nie mam na oryginalnym soundtracku z gry.
Opis Silent Hill 3 HD praktycznie pokrywałby się z tym co napisałem o dwójce. Grafika jest zauważalnie lepsza, ale głównie dlatego że oryginał też wyglądał lepiej. Ponownie nie mamy ziarnistego filtra, mamy to samo zrujnowane oświetlenie i cieniowane itd. Nie wiem jak wygląda samo miasto, bo po godzinie grania dałem sobie spokój, ale jakość tej części również nie zachwyca. Problemem jest natomiast voice acting. Gra również dostała na nowo nagrane głosy, ale nie dosć że są chyba jeszcze gorsze niż te w SH2 (zwłaszcza stękanie głównej bohaterki podczas atakowania, brzmi to jak poniemiecki pornos) to jeszcze nie mamy możliwości wyboru oryginalnej ścieżki dźwiękowej. Tak, olewanie graczy dotarło aż tutaj i jeśli chcecie pograć w SH3 HD to jesteście skazani na nowy, tragiczny voice acting.
HD na górze, oryginał na dole. Nie, nie odwrotnie.
Silent Hill to obok Resident Evil moja ulubiona seria gier, a Silent Hill 2 to najlepszy survival horror i jedna z najlepszych gier w jakie grałem w ogóle. Tym bardziej boli mnie to jak tą reedycje potraktowało Konami. To czysty, wręcz podręcznikowy przykład wyciągania kasy z kieszeni graczy, na szybko stworzony bubel który niszczy każde jedno wspomnienie o tej grze. Szczerze, to nie jestem w stanie znaleźć żadnych zalet tego wydania, ani żadnych powodów dla których mógłbym go polecić. Jak jeszcze nie znacie Cichych Wzgórz to lepiej poszukać edycji na PS2 lub PC i zobaczyć to w oryginale. Jeśli chcecie sobie powspominać te doskonałe gry, to zróbcie to samo, albo zostawcie je w waszej pamięci takie jakie tam są. Bo gwarantuję że ta kolekcja zrujnuje nawet najlepsze wspomnienia o tych grach. Jeśli tak ma wyglądać rynek HD reedycji, to ja wysiadam z tego pociągu.
- 17
7 komentarzy
Rekomendowane komentarze