Skocz do zawartości

Rzut b3retem

  • wpisy
    23
  • komentarzy
    315
  • wyświetleń
    26608

Z Metal Gear Rising wrażeń kilka


b3rt

981 wyświetleń

Platinum-MGR-Logo.jpg

Długo przymierzałem się do tego tekstu, i w sumie dalej nie wiem jak do niego podejść. No bo jak rzeczowo opisać grę w której - patrząc tak obiektywnie jak tylko się da - wiele rzeczy nie trybi tak jak powinno, wiele wymaga poprawy, ewidentnie widać brak czasu na ukończenie, a mimo to gra się tak wyśmienicie, że zapominamy o całym świecie. To jest właśnie ten przykład produkcji w której umysł kłóci się z sercem co do ostatecznej opinii. I co tu zrobić?

Gdybym miał zobrazować mój związek z Metal Gear Rising: Revengeance, to byłaby to piękna, równa sinusoida. Raiden, mimo ogólnej niechęci ze strony fandomu, jest świetnie zarysowanym i przy okazji moim ulubionym bohaterem uniwersum. Zarówno w MGS2, gdzie mistrzowsko został wplątany w intrygę na światową skalę, jak i w MGS4, gdzie niejako odrzucił swoje człowieczeństwo i osobowość na rzecz bycia idealnym łowcą i zabójcą. Dlatego pierwsze trailery spin-offa Metal Gear Solid (wtedy jeszcze Metal Gear Solid: Rising) w którym mielibyśmy kierować tym właśnie bohaterem wywindowały mój hype do poziomu kosmicznego. No bo jak tu się nie cieszyć jak jeden z ulubionych bohaterów dostaje swoją grę w której może biegać i kroić wszystko co popadnie swoim cybermieczem? Pojawiły się dwa trailery, po nich długa cisza, plotki o tym że Kojima nie radzi sobie z takim gatunkiem (gra miała być slasherem, czymś czego Hideo raczej nie ogarniał) i nie ma pomysłu na ostateczny wygląd gry aż w końcu że dokończenie zlecono ekipie z PlatinumGames. To jednak nie ostudziło mojego zapału, wciąż czekałem. Jak gra pojawiła się na Steamie to od razu zamówiłem pre-order i odliczałem dni do premiery. Jak tylko pojawił się pre-load to pobrałem nieco ponad 20 GB plików, zacząłem grać i... hype w sekundzie opadł. Blok i atak na jednym przycisku? Unik jako skill do wykupienia? Etapy pomiędzy walkami przechodzimy trzymając jeden przycisk a postać sama wszystko robi? Metal Gear Ray jako boss pierwszego etapu (ja rozumiem że akcja dzieje się długo po MGS4, ale że potencjalnie podrzędna grupa terrorystów wysyła ot tak Metal Geara na pierwszy ogień? To ma być kanoniczne?)? Co to do cholery jest. Nie byłem jakoś specjalnie zadowolony z tego co dostałem, ale grałem. Grałem, grałem i jeszcze raz grałem. Nauczyłem się systemu walki, odblokowałem kilka nowych umiejętności, walczyłem z bossami i wciągałem się niczym w bagno. Ostatecznie grę ukończyłem trzy razy z rzędu (skończyłem i z miejsca zaczynałem jeszcze raz na wyższym poziomie), doszedłem do połowy na najwyższym poziomie trudności, skończyłem wszystkie DLC a teraz kupiłem wersję na PS3 i niedługo zacznę przechodzić jeszcze raz. Hype znowu na maksa.

metal-gear-mgs-mg-rising-revengeance-gamescom-2012-screenshots-5.jpg

Po przejęciu gry przez Platinum wiele rzeczy miało zostać zmienionych, a na pierwszy ogień poszła fabuła. Akcja pierwotnej wersji Rising miała mieć miejsce pomiędzy wydarzeniami z drugiej i czwartej części MGS i opowiadać o tym jak Raiden ratował znaną z MGS4 Sunny z rąk Patriotów, przy okazji tracąc swoje biologiczne ciało na rzecz cybernetycznych implantów. Całą tą koncepcję odrzucono, a akcja dzieję się kilka lat po wydarzeniach z MGS4. Raiden, teraz jako członek "prywatnej firmy zajmującej się ochroną" pomaga zaprowadzić porządek w małym afrykańskim państwie. Kiedy wydaje się że wszystko jest pod kontrolą, do akcji wkracza Desperado: organizacja terrorystyczna której celem jest utrzymanie stanu wojennego i dalszego zarabiania na sprzedawanej broni. Zabijają premiera którego nasz bohater miał ochraniać i poważnie ranią jego samego, po czym ulatniają się z pola widzenia. W tym momencie zaczyna się główna część gry, w której jako wyposażony w nowe, silniejsze ciało Raiden rozpoczynamy krwawą zemstę. Sama fabuła nie jest jakoś specjalnie odkrywcza. Jest dobrym tłem do wydarzeń, nie irytuje, ale też nie wybija się jakoś specjalnie, jest bardzo daleko od tego co reprezentuje cała seria Metal Gear Solid. Dobrze że nie stara się być na siłę poważna i mimo że porusza dość trudne tematy (np. sieroty wojenne przerabiane na broń masowej zagłady) to całość jest potraktowana z odpowiednią dozą dystansu i z przymrużeniem oka. Chociażby w patetycznych tekstach bohaterów czy masie gagów w codecowych rozmowach z załogą (o których na szczęście nie zapomniano) czuć że to wszystko nie miało być traktowane na serio. Platinum nie popełniło błędu chociażby z DmC i nie starało się być na siłę poważne tam gdzie nie powinno.

A jak wygląda gameplay? Mimo początkowych zgrzytów dość szybko przyzwyczaiłem się do nieco innego spojrzenia na slashery. Sama gra jest podzielona jakby na dwie, standardowe dla gatunku części: etapy w których walczymy z wrogami na ograniczonym polu oraz etapy w których poruszamy się pomiędzy takimi arenami. Sam system walki jest dużo bardziej rozbudowany i płynny niż się początkowo wydaje. Mamy dwa klawisze ataku (silny/mocny i słaby/szybki) i to one są podstawą do wykonywania wszystkich combosów, ciosów i dodatków. Tych mamy kilka, niektóre dostępne od początku, inne do wykupienia za punkty zdobywane podczas gry. Do tego dochodzi blok który wykonany w odpowiednim momencie możemy zmienić w śmiercionośną kontrę, unik (jako umiejętność do wykupienia, jednak niezbyt potrzebny na normalnym poziomie trudności) i wisienka na torcie, czyli Blade Mode. W tym trybie kamera ustawia się zaraz za plecami bohatera, a my ruchami gałki pada możemy wyprowadzać precyzyjne cięcia mieczem. System jest dopracowany niemal idealnie, każde nasze cięcie jest dokładnie odzwierciedlone na przeciwniku. Możemy więc odcinać kończyny, głowy, przecinać przeciwników w pół itd. Jeśli przetniemy w odpowiednim miejscu to możemy wyrwać z ciała oponenta jego "kręgosłup" i przywrócić sobie energię. Ale co najważniejsze, używanie Blade Mode w ogóle nie wybija nas z rytmu normalnej walki. Jest to perfekcyjnie wpleciony w całość element który po chwili przyzwyczajenia używamy niemal intuicyjnie a gra nie traci nic ze swojego szalonego tempa. Prócz samej walki mamy jeszcze ww. etapy "chodzone", ale tu akurat nie ma co chwalić. Po prostu przemieszczamy się z miejsca na miejsce. Platinum niemal całkowicie wyeliminowało jakiekolwiek elementy platformowe i znaną chociażby z DMC eksplorację i powroty kilka razy w to samo miejsce. Za wszystkie nasze akcje odpowiada Ninja Run, czyli przycisk który wciskamy podczas biegu a Raiden automatycznie omija przeszkody, przeskakuje przepaście itd. Taki "Press button to do awesome things". Przez całą grę przypominam sobie chyba tylko jedno miejsce w którym faktycznie musiałem sam coś przeskoczyć, resztę wykonuje za nas system. Czy to dobrze? To już każdy musi sobie sam odpowiedzieć. Mnie system walki wciągnął na tyle że brak czegoś innego w ogóle mi nie przeszkadzała. Prócz walki i biegania mamy jeszcze kilka etapów pseudo skradankowych, ale te lepiej pominąć milczeniem. Nie odznaczają się absolutnie niczym ciekawym, są niedorobione pod względem mechanicznym i - przynajmniej na normalnym i wysokim poziomie trudności - wolałem wyciąć wszystkich wrogów w pień niż użerać się ze skradaniem się po kątach. Jeśli ktoś uważa że etapy skradankowe w LoS2 są słabe, to tu jest jeszcze gorzej. Na szczęście takich momentów jest bardzo mało i nie irytują jakoś specjalnie.

Metal%20Gear%20Rising%20Revengeance%20Screenshots,%20Artwork%20introduce%20Minstral,%20other%20cyborgs%20%287%29.jpg

Graficznie jest tak sobie. Modele postaci są w miarę dokładne i szczegółowe, ale otoczenie już nie bardzo. Tereny po których się poruszamy nie grzeszą szczegółami i dokładnością wykonania, no i wbrew temu co wcześniej zapowiadano, nie wszystko można zniszczyć i pociąć. Kuleje też trochę design poziomów. O ile afrykańskie państewko z początkowych etapów jako tako się wyróżnia, o tyle cała późniejsza gra jest zrobiona na jedno kopyto. Miasto, tajne laboratorium, znowu miasto, znowu jakieś laboratorium, jakieś kanały i znowu miasto. Wszystko utrzymane w tej samej, monotonnej, szaroburej kolorystyce i jednakowej architekturze. Bez względu czy biegamy po szczytach wieżowców, czy po ultranowoczesnym biurowcu, zawsze czujemy się jakbyśmy nie wychodzili z jednego etapu. Projekty poziomów nigdy nie były mocną stroną Platinum i tu niestety też to widać. Ale o ile graficznie jest przeciętnie, o tyle udźwiękowienie jest genialne. Głosy postaci są dobrane i zagrane doskonale, a soundtrack to czyste mistrzostwo. Moim zdaniem genialny soundtrack to jakaś połowa sukcesu tej gry. Szybkie, elektroniczno-rockowe kawałki zagrzewają do walki jak w żadnej innej grze do tej pory. Mamy kilka motywów podczas normalnej walki (na szczęście gra nie powiela pomysłu chociażby z DMC4, gdzie przez większość pozabossowych walk grał jeden i ten sam utwór), każdy boss ma swój własny, wyróżniający się kawałek itd. Do tego dźwiękowcy z Platinum wpadli na genialny pomysł, i muzyka nie dość że jest fenomenalnie dobrana, to jeszcze zmienia się podczas walki tak, żeby podkreślić to co się akurat dzieje. Trochę trudno to wytłumaczyć, ale moment w którym Raiden łapie olbrzymie ostrze Metal Gear Raya a w tle koleś krzyczy "Rules of Nature!" i rozpoczyna gitarową solówkę powoduje dreszcze na plecach. To trzeba zobaczyć i usłyszeć.

Wszystko byłoby pięknie, lecz gra nie ustrzegła się kilku uprzykrzających życie niedoróbek. Przede wszystkim szwankuje kamera. Dość często mamy problem żeby w ogóle ogarnąć to co się dzieje na ekranie bo obraz co chwilę zmienia pozycję, kręci się bez ładu i składu, a jak próbujemy to jakoś poprawić gałką to rozkaszania się jeszcze bardziej. Przy walkach z jednym przeciwnikiem jeszcze jakoś ujdzie, ale zaczynami tłuc się w grupie to można dostać oczopląsu. Poza tym nie podoba mi się jak działa lock-on. To raczej prywatna opinia, ale w tak szybkich grach lepiej sprawdza się przytrzymanie klawisza aby się skupić na przeciwniku niż przełączanie pomiędzy wyłączeniem a włączeniem tej funkcji. W dodatku na PC gra często kaprysiła i nie lockowała mi na tym przeciwniku na którym chciałem, albo nie chciała takiego "zamkniecia" zwolnić. Na szczęście nie jest to opcja niezbędna do komfortowego grania i można nauczyć się grać bez tego. Totalnie zmarnowano też potencjał dodatkowych broni. Niby każdy boss zostawia nam po sobie broń którą się posługiwał, ale żeby jej używać czy przełączać musimy wchodzić do specjalnego menu, co kompletnie zabija tempo gry. Ostatecznie całkowicie olałem dodatkowe bronie i walczyłem głównym mieczem, jednak niesmak pozostał, zwłaszcza pamiętając że takie DMC czy DmC doskonale radziły sobie z kilkoma rodzajami broni jednocześnie. Jednak brak czasu na doszlifowanie gry najbardziej widać w fabule. Gra kończy się w momencie w którym na dobrą sprawę zaczynamy się rozkręcać. W połowie etapu dosłownie z podziemi wyskakuje boss, który okazuje się być tym ostatnim, a walka z nim, mimo że emocjonująca, pozostawia spory niedosyt. W ogóle cały potencjał historii nie został wykorzystany. Gra miała szansę być świetnym uzupełnieniem fabularnym głównej serii Metal Gear Solid (która znana jest z miliona znaczeń, podznaczeń, podtekstów i odniesień pomiędzy swoimi grami), a tak jest tylko jakąś tam historyjką z jednym z bohaterów (no dobra, dwoma bohaterami, bo jeszcze Sunny się pojawia parę razy), kompletnie oderwaną od całości.

641738-metal-gear-rising-revengeance-playstation-3-screenshot-energy.jpg

Czas, czas i jeszcze raz czas. Gdyby Platinum miało jeszcze z rok na ukończenie gry to wyszedłby produkt praktycznie idealny. Gołym okiem widać że błędy gry nie są wynikiem jakichś głupich decyzji na etapie projektowania (jak chociażby kolorowi przeciwnicy z DmC) tylko brakiem czasu na poprawki i testy. Jednak mimo to gra zachwyca gameplayem. Platinum jest mistrzem w robieniu gier w których bawi samo granie. O ile inne tytuły dają frajdę poznawaniem historii, rozwijaniem postaci itp, tak gry uciekinierów z Capcomu cieszą samą rozgrywką, nieopisaną frajdą wynikającą prosto z samego faktu że gramy. I właśnie pod tym względem Metal Gear Rising jest grą wybitną. Że pomimo jawnych i grubych niedoróbek potrafi zasysać jak odkurzacz i sprawiać że mamy ochotę na więcej i więcej. Także jak najbardziej polecam, bo to naprawdę świetny slasher, tymczasem ja wracam do kolejnego przejścia. Może jeszcze nie teraz, ale na pewno dość szybko.

6 komentarzy


Rekomendowane komentarze

To jedna z tych gier, którą planuje kupić od zawsze, ale jakoś wiecznie kasa laci na coś lepszego. Pewno póki nie będzie w jakimś Humblu za pisiont groszy to jej nie dorwę. No chyba, że walnę sobie wersję na peestrójke, bo póki co jedynie GTA V na niej ogrywam.

  • Upvote 2
Link do komentarza

@Stillborn

Bo to jedna z tych gier których demo odstrasza. Ja też przez pierwsze pół godziny żałowałem zakupu (zresztą, wylewałem żale w temacie o MGS), ale im więcej grałem, tym było lepiej. A w chwili obecnej to jedna z moich ulubionych gier w ogóle. Warto dać jej dłuższą szansę smile_prosty.gif

Link do komentarza

Zamierzam. Czekam tylko na spory upust cenowy. Mógłbym kupić na X-360 (nówka jest za 60 zł...), ale już nie planuję rozbudowy biblioteki na tą konsolę. Wrzucę ją do piwnicy albo sprzedam za grosze (stara i wysłużona - 2008 rocznik).

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...