Stan polskiego kina
Niejednokrotnie przemieszczając się między półkami z filmami na DVD i Blue-ray słyszałem głosy o polskim kinie. Były to zdania o niechlubnym rodzimym kinie, które nie wiadomo kiedy wyjdzie z stęchłego bagna. Najżywszy przykład w mojej pamięci to opinia pewnej pani o filmie Wymyk (świetny, zaskakujący i wciągający film), brzmiała ona miej więcej tak: ?kolejna polska szmira, kiedy oni się nauczą??. Oczywiście pani Wymyku nie widziała, ale pluła na swojskie kino dla zasady. Czy słusznie? Postaram się udowodnić, że całkiem nie słusznie, bo nasza kinematografia obecnie ma się bardzo dobrze. Parę ostatnich lat zmieniło oblicze produkcji made in Poland. Nie będę się zagłębiał za bardzo w poszczególne filmy, gdyż w życiu nie skończyłbym pisać tego tekstu. Może kiedyś opiszę poszczególne tytuły osobno, ale na dziś chcę wyrazić swoją opinię w szerszym kontekście.
Polskie kino przełomu wieków to przede wszystkim popularne i przesiąkające do powszechnego języka potocznego komedie ? Kiler (1997), Chłopaki nie płaczą (2000) i Poranek kojota (2001). Wówczas rodzima kinematografia gorzej radziła sobie z tematyką poważną a rozbudzony popyt na komedie wśród polskich widzów był zaspokajany przez producentów i reżyserów. Latka mijały i trafiały się obrazy dobre i lepsze jak Testosteron (2007). Tyle, że dobry humor na ekranach gościł coraz rzadziej i z czasem produkcje stawały się coraz gorsze np. Idealny facet dla mojej dziewczyny (2009), Ciacho (2010), Wyjazd integracyjny, Jak się pozbyć cellulitu (2011). I to nie wspominając o wylewie komedii romantycznych. Z odwrotem społeczeństwa od nie śmiesznych komediowych wybryków i żałosnych prób aktorskich kino zaczęło przesiąkać coraz to lepszym filmem ambitnym. Szalę goryczy przelała Kac Wawa (2012) wzorowana na amerykańskim Hangoverze kompletnie zaprzepaściła zaufanie widzów do polskich komedii. Od tamtego czasu nie ani widu ani słychu o tym gatunku w Polsce.
Pierwsze zakusy na dobre produkcje nie rozrzucające pieniędzy na prawo i lewo z ciekawym scenariuszem gwarantującym frapujący spektakl to dla mnie tytuły z roku 2009. Wcześniej nie brakowało dobrych scenariuszy, ale ich realizacja zawsze kulała. A przecież da się za mały budżet zrobić wciągający film. Dom zły (2009), Wszystko, co kocham (2009) i Rewers (2009) rozpoczęły trend smacznych produkcji, Erratum (2010) zaś go utrwaliło. Protoplaści dzisiejszego stanu kinematografii wielu osobom mogą się wydać bledsi w porównaniu do niektórych wcześniejszych widowisk będących wyjątkami od tej proponowanej przeze mnie koncepcji jak Dług (1999), Dzień świra (2002), Symetria (2003), Komornik i Skazany na bluesa (2005) czy Boisko bezdomnych (2008). Dziś dobrych filmów jest więcej i ich średnia jakość podniosła się znacznie: Różyczka (2010), Kret (2010), W ciemności (2011), Róża (2011), Lęk wysokości (2011), Wymyk (2011), Czarny Czwartek. Janek Wiśniewski padł (2011), Imagine (2012), Mój rower (2012), Obława (2012).
W tym okresie zdarzały się również historie nie spełniające pokładanych w nich nadziei takie, które zapowiadały się bardzo dobrze a wyszły jak zawsze. Big Love (2012), to jest najlepszy przykład takiej produkcji, ale poza nim są inne filmy już nie oceniane tak jednoznacznie, jak obraz pani Białowąs, czyli Sala samobójców (2011) i Jesteś Bogiem (2012). Pierwszy z nich zawiódł mnie na całej linii (narracja, animacja komputerowa, fabuła i gra aktorska), drugi ma świetne pierwsze pół godziny potem całość się gubi i zamiast filmu o muzyce i Paktofonice mamy chaotyczny jednoosobowy wątek Magika. Zabrakło scen z koncertów i powstawania muzyki. Opowieść o zespole zamienia się w one man show i wcale nie w najlepszym tego słowa znaczeniu. Nie rozumiem też fenomenu świątecznego obrazu pt. Listy do M. (2011). To zwykła kalka wzorców zaczerpniętych z kina zachodniego. Mało tego jest kiepsko zagrana, banalna i nie śmieszna.
W latach ?90 prócz komedii to kino sensacyjne święciło triumfy Sara (1997), Psy (1992). Patrząc na to zjawisko szerzej od tamtej pory kino gatunkowe u nas kuleje. Film rozrywkowy na przestrzeni lat doczekał się różnej maści projektów. Zdecydowanie słabszych mimo potencjału: Operacja Samum (1999), Vinci (2004), Trick (2010). Zwyczajnie niedocenianych, które przeszły bez większego echa, mimo że były bardzo udane: Demony Wojny wg Goi (1998), Palimpsest (2006). Dla mnie najważniejsze są jednak te najodważniejsze próby podjęcia się kina rozrywkowego. Dwa najlepsze przykłady to Sęp (2012) i Drogówka (2013). Na Sępa czekałem od momentu ukazania się pierwszego zwiastuna i wiązałem z nim duże nadzieje, które się w większości spełniły i mimo nielicznych mankamentów to dobre przeniesienia na nasze realia kina policyjnego łączącego thriller i kryminał. Drogówką się nie martwiłem, bo wiadomo było, że Smarzol to jedyne nazwisko w Polsce, na które można liczyć. Jest na fali i jest jak dotychczas bezbłędny w tym co robi. Poza tym zdarzyły się inne dość niespodziewanie dobre opowieści jak: 80 milionów (2011), Uwikłanie (2011), Yuma (2012). Niestety, każdy z nich nie uzyskał takiego uznania na jakie zasłużył i tyczy się to również Uwikłania.
Uważacie polskie kino za chłam niegodny waszego czasu? Wyjdźcie z tych szufladek to nic nie kosztuje, a może coś was zaskoczy? Polska doczekała się dobrego okresu w swojej filmografii. Nastały lepsze czasy i co roku pojawiają się na to kolejne dowody (w 2013 to np. Chce się żyć). Wiem, że wymieniłem tu wiele filmów często jedynie je wyliczając, bez wdawania się w szczegóły, ale uwierzcie mi widziałem je wszystkie (prócz Chce się żyć).
Kino to sprawa podlegająca subiektywnej ocenie, więc zgadzać się ze mną nikt nie musi. Nie staram się też narzucić własnego zdania, bo takie stanowiska mnie denerwują. Dzielę się jedynie własnymi spostrzeżeniami. Na koniec, słynne powiedzenie przekształciłbym w taki sposób - cudze chwalicie, swoje krytykujecie, a nie znacie.
18 komentarzy
Rekomendowane komentarze