Z jednodniowym opóźnieniem tym razem, sobotni tekst też będzie dzień później, a potem wszystko wraca do normy
Tytuł kolejnego filmowego wspomnienia został dobrany dość przewrotnie, bo tak naprawdę nie dotyczy bezpośrednio najważniejszego ?bohatera? dzisiejszego wspomnienia, a ledwie jednego filmu z jego udziałem. Tak naprawdę sam Buffalo Bill nie byłby wystarczającym powodem, by wprowadzić ?Milczenie Owiec? nie tyle już nawet do tej filmowej serii tekstów, ale i na listę moich ulubionych filmów. Zekranizowanie najsłynniejszej powieści Thomasa Harrisa, znakomitego thrillera psychologicznego na pewno nie należało do najłatwiejszych zadań, jednakże filmowcy wywiązali się z niego znakomicie.
Doktor Hannibal Lecter
Od początku byłem pewien tego, że jakiś film z Hopkinsem* w roli doktora Lectera do wspomnień trafić musi. Ostatecznie padło na Milczenie Owiec, bo już późniejszy Hannibal i Czerwony Smok nie przypadły mi tak bardzo do gustu, a dość wiekowy już Łowca to jednak coś troszeczkę innego, a i agentki Starling brak. Co ciekawe jednak sama fabuła filmu nie dotyczy bezpośrednio słynnego kanibala. Spotkamy go po raz pierwszy w towarzystwie młodej Starling, która chce przebić się w szeregach FBI. O dziwo w ramach ?praktyki? zostaje wysłana na rozmowę z Lecterem. W jej trakcie okazuje się, że tak naprawdę to nie on jest głównym obiektem budzącym zainteresowanie szefostwa. Mieszka sobie za szklaną szybą, a każdy chętny, by zbliżyć się do niej chociaż milimetr musi być niezwykle ostrożny.
Osobnik o ponadprzeciętnym (a i to łagodne słowo jest) umyśle ma bowiem pewne nieciekawe skłonności i od czasu, gdy zaatakował sanitariusza dla wszystkich stało się jasne, że nie ma już miejsca na żarty. Jednak tym razem Lecter posłuży bardziej jako narzędzie do rozwiązania zagadki. W okolicy grasuje bowiem groźny przestępca znany pod pseudonimem Buffalo Bill. Pan zasłynął z tego, że morduje kobiety. Nie jest to jednak osobnik, który wychodzi na ulicę robić sieczkę, bardziej kolekcjoner polujący na konkretne okazy. Pierwszym zastanawiającym faktem jest to, że (jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało) interesuje się przede wszystkim ?troszkę większymi? kobietami.
Za każdym razem schemat jest ten sam. Ofiara jest głodzona przez parę dni, następnie ginie, a przestępca przed wrzuceniem jej ciała do rzeki (a raczej rzek, bo Bill korzysta z wielu akwenów) zdziera z pleców ofiar fragment skóry. Ważnym elementem okaże się także larwa motyla, którą włada swym ofiarom do gardeł. Zwykle też nie obciąża ciał mordowanych kobiet, ale zdarzyło mu się to przez co pierwszy trup został odnaleziony jako trzeci.
Nie ?Kto? ale ?Dlaczego?
Tak naprawdę tożsamość i wygląd Buffalo Billa jest sprawą drugorzędną w tym wszystkim. W trakcie filmu możemy parokrotnie obserwować go przy pracy, więc jako widz mamy przewagę nad agentami FBI. W tej materii Milczenie Owiec widza na pewno nie zaskoczy, nie ma tu żadnych gwałtownych zwrotów akcji, kiedy to okazuje się, że nagle główna bohaterka spotykała bandytę parokrotnie. Na dobrą sprawę nawet chwila spotkania agentki Starling i przestępcy nie jest tak istotna, a prawdziwa tożsamość mordercy i tak widzowi wiele nie powie. Czy to wszystko czasami nie przeczy recepcie na dobry film?
Milczenie Owiec jest tak dobrym i wartym obejrzenia filmem właśnie dlatego, że nie traci czasu na zbędne pytania. Tutaj nie chodzi o wolty fabularne, zaskakiwanie widza nieszablonowym rozwiązaniem zagadki. Jak mówi sam Lecter podczas jednej z rozmów z Clarice ?w aktach jest wszystko?. Na dobrą sprawę nikt nie traci tu czasu, by odpowiedzieć na pytanie ?kto?, dużo ważniejsze jest pytanie ?dlaczego?. Właśnie dlatego nieprzeciętny umysł Hannibala Lectera okazuje się tak istotny dla całego filmu. Z jednej strony jest swego rodzaju strażnikiem tożsamości jednego ze swoich dawnych pacjentów, z drugiej strony jako psychiatra zdążył poznać mroczne zakątki jego umysłu. W przeszłości Billa znalazł się punkt wyjścia do jego przyszłej drogi, jednak udzielenie tym, którzy filmu nie widzieli zbyt dokładnych informacji zabije sens jego oglądania.
Każdy ma swoje powody
Jednak nie tylko poszukiwany przestępca ma swoje powody. Również w życiu Starling znalazło się coś, co zadecydowało o jej dalszym życiu. ?A wtedy owce zamilkną? powie Lecter, gdy agentka FBI podzieli się z nim wspomnieniami. To właśnie rozmowa o przeszłości, udzielenie groźnemu psychiatrze części swojego życia będzie ceną, którą będzie musiała zapłacić za pomoc w schwytaniu groźnego przestępcy. W trakcie tej swego rodzaju gry niejednokrotnie okaże się, że tak naprawdę bohaterka wie o samej sobie mniej, niż jej szalony rozmówca. Jednocześnie też słynny psychiatra kanibal polubi osobę teoretycznie mu wrogą. To już jednak wątek przedstawiony dogłębnie w kontynuacji zatytułowanej Hannibal, a oba filmy dzieli 10 lat.
Thriller? Jak najbardziej!
Z opisu zapewne wynika, że oto dostajemy kolejny przegadany film, który będzie pozbawiony jakichkolwiek emocji. Faktem jest, że przez większość czasu brak tu scen charakterystycznych dla prawdziwego thrillera. Jednak wszystko to zostaje wynagrodzone w świetnie zrealizowanym finale, kiedy to (niespodzianka!) dochodzi do konfrontacji Starling i Buffalo Billa. Jest taki moment, gdy nieprzenikniony mrok dookoła ogranicza agentce wzrok. W pewnym momencie widzimy ją szukającą po omacku wyjścia na zewnątrz. Wtedy nie zdaje sobie sprawy jak blisko niej stoi śmierć. Fragment ten zrobiono genialnie, a drżące serce jeszcze przez chwilę po zakończeniu tej sceny opada powrotem na swoje miejsce.
Zabierzcie stąd to zwierzę
Milczenie Owiec wyróżnia się właśnie tą próbą udzielenia odpowiedzi na pytanie bardziej związane z psychiką mordercy, niż jego tożsamością. Wykreowani bohaterowie nie kierują się tak banalnymi powodami jak zdrada współmałżonka czy zbyt słona zupa na obiad. Tak naprawdę poznawani na ekranie przestępcy czerpią z zabijania przyjemność, sam Lecter przy całej swej pomocności ani przez chwilę nie jest kimś na wzór świadka koronnego, skruszonego przestępcy. Cały czas napawa się bólem innych, który nieraz posłuży mu jako temat do żartów. Potrafi śmiać się z matki, która właśnie martwi się o to czy jeszcze ujrzy swoją córkę żywą?
Osobiście uwielbiam ten tytuł i to był chyba najważniejszy powód dla którego poświęciłem mu jeden z tekstów serii. Osobiście bardzo lubię tego typu filmy: ich akcja toczy się niespiesznie, powoli. Tylko szkoda, że końcówka jest trochę za krótka. Jednak biorąc pod uwagę to, że całość doczekała się sequela nie jest to moim zdaniem wielki problem. W końcu opisywany film nie wyszedł niedawno i oglądałem go sporo po premierze, więc te dziesięć lat, które dawniej musieli odczekać widzowie dziś nie są już żadnym problemem. Dziś Milczenie Owiec to po prostu kawałek dobrego kina, które z całą pewnością warto poznać. Tylko oczywiście nie zapominając o książkowym pierwowzorze.
______________
*- swoją drogą kiedy oglądałem trailer Hitchcocka miałem bardzo dziwne uczucie podświadomie zestawiając obu tych bohaterów?
9 komentarzy
Rekomendowane komentarze