Liga Śmiechu ? Monty Python i Święty Graal
Reżyseria: Terry Gilliam, Terry Jones
Premiera: 1975
Witam w zupełnie nowej serii recenzji wspominkowo-filmowych. W tej kategorii mam zamiar zamieszczać tylko wybitnie śmieszne komedie, które moim zdaniem zasługują na pamięć i szacunek. Z oczywistych względów filmy tylko częściowo komediowe nie trafią tu, lecz do bratniego RetroKina (np. Big Lebowski, kino Tarantino). Miłego czytania i dużo śmiechu życzę.
Święty Graal niemal każdemu z czymś się skojarzy. Czytelnik wspomni sobie przygody króla Artura i jego rycerzy okrągłego stołu, gracz z rozrzewnieniem przywoła momenty z Wormsów, gdy nieśmiertelne Hallleeellluja zwiastowało nadchodzącą apokalipsę, a miłośnik kina? zacznie dusić się ze śmiechu, gdy wspomni sobie najbardziej oryginalną historię z Graalem w roli głównej? no, powiedzmy, że w głównej.
Dlaczego? Ponieważ to nie złocisty kielich gra tu główną rolę, a sami śmiałkowie, którzy obierają go sobie za cel podróży. ?Monty Python i Święty Graal? to pierwsza pełnometrażowa produkcja słynnego zespołu, odpowiedzialnego za kultowy dziś ?Latający Cyrk Monty Pythona?. Niezaznajomionym należy wyjaśnić, że ten serial jest najlepszym przykładem wybitnie oryginalnego, brytyjskiego poczucia humoru, który często łączony jest z surrealizmem (głównie za sprawą ilustracji Gilliama), a dzięki niemu wiele tysięcy ludzi co miesiąc wprost umierało ze śmiechu. Do dziś ?Latający Cyrk[?]? ma wielu zwolenników (w tym autora tekstu), uznających ich twórczość za najśmieszniejszą w całej historii kinematografii.
Wróćmy więc do filmu ? został sfinansowany w sposób dość nietypowy, ponieważ do jego produkcji przyczynił się zespół rockowy Led Zeppelin oraz Pink Floyd (ten ostatni podzielił się z Pythonami zyskiem ze sprzedaży kultowego albumu ?Dark Side of the Moon?). Ważny jest efekt, a jest nim ciąg przygód króla Arutra (Graham Chapman) i jego rycerzy: Dzielnego Sir Lancelota (John Cleese), sir Bedevere?a (Terry Jones), sir Galahada (Michael Palin) i Sir Robina-nie-do-końca-tak-dzielnego-jak-sir-Lancelot (Eric Idle). Każdy z nich posiada własnego giermka, a wśród nich wyróżnia się jedynie przyboczny samego króla ? Patsy (Terry Gilliam). Ta wspaniała drużyna najlepszych kawalarzy Brytanii otrzymuje zadanie od samego Boga-nie-odwracajcie-wzroku-gdy-do-was-mówię znalezienia Świętego Graala. Na tym głównie opiera się cała fabuła, swobodnie dryfująca po morzach absurdu i groteski.NI!
Czegoż tu nie ma? Na początku król Artur szuka wojowników skłonnych do przymierza z nim (słynna scena z Czarnym Rycerzem), a przez dalszą część filmu śledzimy przygody każdego z rycerzy osobno, ponieważ Camelot okazał się być głupim miejscem. Naszych dzielnych rycerzy spotykają same niespodzianki ? a to biedny książę zostaje zmuszony do małżeństwa, to znów zamek pełen gorących siostrzyczek przyjmuje Czystego Sir Galahada, to ktoś ginie w scenie 24, tajemniczy rycerze mówiący ?NI!? żądają ofiary, a pewni francuscy żołnierze ukrywają u siebie Graala. Od wyboru, do koloru ? film ten przepełniony jest subtelnymi odniesieniami do kultury brytyjskiej, dorobku filmowego, muzycznego i artystycznego. Nasi bohaterowie w końcu stają do walki z samym złem, strzegącym tajemniczej groty. Dziwne, ale zło jest chyba trochę zbyt puszyste?
Podczas oglądania dzieła ?Monty Python i Święty Graal? nie sposób utrzymać pełnej powagi. Humor w tym filmie jest tak niesamowicie przyjemny, zaskakujący i rozbrajający, że nie poruszy chyba tylko człowieka wykształconego na żartach z przewagą przekleństw w formule. Tu znajdziemy po prostu tak genialne sceny, przeplatany zabójczymi wstawkami animowanymi autorstwa Gilliama, że potok chichotu po prostu grzęźnie widzowi w gardle. Do tego żarty często bywają rosochate, a dzielni rycerze trochę mało błyskotliwi.
Najstraszniejszy potwór w dziejach kinematografii
Osobiście uważam przygodę króla Artura w świecie Monty Pythonów za jedno z najważniejszych dzieł w komediowym gatunku filmowym. Mamy tu niemal nieustanny powód do śmiechu, co jest osiągnięciem wybitnym. Muszę jednak zaznaczyć, że humor brytyjski nie jest dla każdego, ponieważ wymaga ogromnego poczucia dystansu do własnej osoby i nadrealnego spojrzenia na rzeczywistość. Nie znajdziemy tu aż tak kontrowersyjnych skeczy jak w późniejszym dziele MP (?Sens Życia?), ale i tak widz zbyt poważny może się miejscami obruszyć. Ale warto, po stokroć warto. A Ci, co świadomie pogardzą tą produkcją zasługują, aby zostać zmuszonym do ścięcia najpotężniejszego dębu przy pomocy śledzia. Tako rzecze strażnik świata Neee-woong, a teraz do oglądania!
Jeszcze tu jesteście? NI! NI! NI! NI! NI! NI! NI! NI !
Bimbrownikus
6 komentarzy
Rekomendowane komentarze