Rosyjscy mieszkańcy Czelabińska mogą mówić o prawdziwym szczęściu. Nad obwodem czelabińskim na Uralu spadł rzadko występujący deszcze meteorytów. W wyniku katastrofy rannych zostało ok. 500 osób w tym 10 dzieci. Tuż po uderzeniu szyby budynków całkowicie rozleciały się, raniąc pobliskie osoby. Ponad 300 budynków zostało uszkodzonych. Dlaczego więc mowa tu o szczęściu? Wśród rannych nie odnotowano ofiar.
Niezwykłe te zjawisko można porównać do Hollywoodzkich filmów katastroficznych. Ok. godziny 9.20 czasu lokalnego na niebie pojawiły się niezwykłe blaski światła ciągnące za sobą ogon chmury. Wszystko zarejestrowały kamery zamieszczone w przypadkowych samochodach (takie kamery zwykle są montowane do zapoznania się bliżej przy kolizjach drogowych itp.). Jeden fragment odłamku meteorytu uderzył w fabrykę niszcząc m.in. dach. W mieście dosłownie wybuchła panika. wszyscy ludzie wyszli na ulicę. Jeden ze świadków powiedział: "Myślałem, że doszło do rozpoczęcia wojny". Zniszczenia są niestety duże, ale najważniejsze, że nikt nie zginął. Największe odłamki spadły na niezaludnionym obszarze ok. 80 km od miejscowości Satki. Myślę, że te meteoryty były towarzyszem pędzącej w przestrzeni kosmicznej asteroidzie, o tym już zaraz.
CIAŁO NIEBIESKIE PRZELATUJĄCE KOŁO ZIEMI
Wszystko wszystkim, ale to drobnostka. Jeszcze dzisiaj koło naszej planety ma przelecieć asteroida o średnicy ok. 45 m. Asteroidę oczywiście będzie można zobaczyć, pod warunkiem posiadania odpowiedniego sprzętu, oraz ogromnemu szczęściu, bo nie wiadomo z której strony Ziemi można byłoby ją zauważyć. Na szczęście naukowcy uspokajają: "Asteroida mimo iż przeleci dość stosunkowo blisko, nie zagrozi nam ona uderzeniem, szanse na to są znikome". Gdyby uderzyła ona w te miasto, straty byłyby ogromne.
Teraz wielu ludzi zaczyna przesądzać: Koniec świata? Czy to zapowiedź kataklizmu jaki napisał Nostradamus po wyborze nowego papieża? Ja oczywiście nie wierzę w takie głupoty. Jednak fantazja niektórych jest albo śmieszna, albo zadziwiająca. To co zdarzyło się nad Uralem, to nic w porównaniu do katastrofy tunguskiej 30 czerwca 1908r. W wyniku uderzenia doszło do ogromnej eksplozji, która zmiotła w promieniu 40 km dosłownie wszystko. Takie zjawiska są stosunkowo dość rzadkie, miłe dla oka, ale bardzo niebezpieczne i katastrofalne. Poszukiwacze odłamków meteorytów za pewnie już zacierają ręce. Wicepremier Dmitrij Rogozin złożył swoje oświadczenie mówiąc - "Ani Rosja ani Stany Zjednoczone nie są zdolne do ochrony Ziemi przed wszelkimi zagrożeniami z kosmosu". Hmm...skoro tak jest, to cieszmy się z życia, jeśli to prawda, że nie mamy już żadnych szans na takie podobne przypadki. Oczywiście zdaję sobie z tego sprawę, że nie tylko trzeba w to włożyć wiele lat badań, ale i również kupę kasy, który Kowalski może sobie nawet nie wyobrażać. To co można było dziś zobaczyć, nie jest zjawiskiem codziennym (oczywiście nie biorę pod uwagę podobnym spadków mniejszych meteorytów, które tuż po wejściu w naszą atmosferę spalają się), więc nie ma co się martwić o większym zagrożeniu. Ale przyroda zawsze może nas zaskoczyć. Kto wie co może się jeszcze zdarzyć na przestrzeni dziesiątków kolejnych lat, lub nawet kilku...
20 komentarzy
Rekomendowane komentarze