Skocz do zawartości

Blog...

  • wpisy
    24
  • komentarzy
    163
  • wyświetleń
    19530

Co z tym wf-em?


Repartee

954 wyświetleń

Kiedy po IO w Londynie nasi sportowcy narzekali podczas wywiadów na podejście dzieciaków w szkołach do lekcji wf-u, myślałam, że przesadzają. Nadal uważam, że podejście młodzieży do sportu nie ma nic wspólnego ze słabymi wynikami Polaków na igrzyskach, bo niektórzy starali się tu wykazać jakieś implikacje, jednak muszę przyznać, ze problem jest.

Jestem absolwentem zespołu szkół sportowych, choć sama nie uczęszczałam do klasy z 10 godzinami wychowania fizycznego w tygodniu. Sport był dość ważnym aspektem w całej szkole, mimo że większość szczególnie się nie angażowała (tylko jedna klasa w roczniku realizowała "rozszerzony" wf), mieliśmy nowoczesną halę sportową (ówcześnie podobno największą w regionie zbudowaną przy szkole), nowy sprzęt i nauczycieli, którzy wiedzieli po co przychodzą do pracy. A jednak zajęcia sportowe do moich ulubionych raczej nie należały, zresztą nie byłam wyjątkiem. Na lekcjach raczej wszyscy w miarę solidnie pracowali, w efekcie mogę stwierdzić, że ja i większość moich koleżanek opanowałyśmy choćby podstawy gier zespołowych (gównie siatkówki, ale też kosza, słabiej ręcznej i nożnej). W gimnazjum sądziłam, że część ćwiczeń była kompletnie zbędna, ale kiedy trafiłam do szkoły średniej, zaczęłam doceniać pracę wykonaną wcześniej. Warunki do ćwiczeń w moim pierwszym LO były w sumie nie najgorsze, gorzej z towarzyszkami. Nie obrażając nikogo, zastanawiałam się, co też owe panie robiły przez te wszystkie lata, kiedy ja uczyłam się technicznych aspektów wspomnianych wyżej gier zespołowych, aby w miarę poprawnie posługiwać się piłką. Kiedy poziom jest nierówny, trudno o dobrą zabawę na wf-ie (szczególnie widoczne staje się to przy siatkówce, nomen omen zdaje się ulubionej grze polskich uczennic). Na szczęście (albo i nie) trafiła nam się ogarnięta nauczycielka, która swoją drogą lubiła dać wycisk. Oświadczyła, że skoro nie umiemy grać, to najpierw się nauczymy. I tak przez bodaj 3 miesiące lekcja w lekcję ćwiczyłyśmy odbicia, serwisy, ustawienie na boisku itd. Cóż, nudne, męczące, kompletnie pozbawione frajdy, dlatego naprawdę nie przepadałam za wychowaniem fizycznym. W każdym razie efekt był. I kiedy wreszcie zagrałyśmy miało to ręce i nogi. I na tym pewnie bym skończyła część opisową, gdybym w międzyczasie nie zmieniła szkoły...

Nowa szkoła nie miała już tak fajnej bazy sportowej. Wręcz przeciwnie ciasna salka, stary parkiet, mocno zużyty sprzęt - dość odpychające, więc nie zdziwiło mnie, że większość miała zwolnienia albo przynosiła jakieś zaświadczenia, że uczęszczają na siłownie czy tam gdzieś indziej i na wf nie muszą chodzić. Początkowo nie zapowiadało się tak źle, bo zaczęliśmy od koszówki, na dobrą sprawę wystarczą w drużynie 2 osoby, które cokolwiek ogarniają i można grać. Potem przeszła piłka nożna - cóż, stereotypowe myślenie o paniach biegających za piłką tutaj raczej się sprawdza, ale nic tutaj też 2 ogarnięte "piłkarki" wystarczą. Było w miarę dopóki nie doszliśmy do siatkówki. Istna masakra. Zero umiejętności, ba nawet o dobre ustawienie na boisku trudno. Ale nawet nie to było w tym wszystkim najdziwniejsze. Mnie kompletnie rozbroiła postawa nauczyciela. Żadnej reakcji! Kobieta nawet nie kazała wykonać żadnych ćwiczeń przed meczem. Ot tak po prostu gramy, a raczej parodiujemy granie. Czasem tylko rzuciła uwagę, żeby któraś z dziewcząt lepiej się ustawiła na boisku. Naprawdę nie wiem na cóż nam taki nauczyciel. Obowiązki, do których ograniczała się nauczycielka, mógłby wykonać byle przygłup (otworzenie sali gimnastycznej, sprawdzenie obecności i podanie piłki...). Pseudogra w siatkówkę chyba nie tylko mnie wynudziła, bo później ulubioną dyscypliną i najczęściej goszczącą na zajęciach okazał się być zbijany... Najprostsza z możliwych gier szczególnie lubiana przez dzieci w podstawówce. I wtedy doszłam do wniosku, że jednak ci co na ten wf nie chodzą, może nie są patentowanymi leniami i głupcami (przecież rozwój fizyczny to istotna sprawa), a ich wybór był całkiem rozsądny. Zamiast tracić 3h tygodniowo na grę w zbijanego, lepiej spędzić ten czas na siłowni...

Wiem, że nie każdy lubi, że niektórym nie wychodzi, ale jednak wf jest potrzebny. Pod warunkiem, iż jest odpowiednio poprowadzony. Nie zwalałabym całej winy z stan zajęć sportowych na uczniów, jak zwykło się robić. Problem jest dużo bardziej złożony. Najbardziej przyziemny to brak odpowiednich warunków, gdyby szkoły dysponowały przestronnymi halami i nowym sprzętem, zajęcia od razu stałby się bardziej atrakcyjne. Kolejny to podejście nauczycieli. Wf jest takim przedmiotem, gdzie można wyważyć zabawę z nauką w zadowalający wszystkich sposób. Nie ma sensu cisnąć wszystkich, wiadomo nie każdy zostanie wielkim sportowcem, ale też bez przesady z luzem, bo jednak na lekcje chodzi się po to, aby się czegoś nauczyć.

16 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Mam to szczęście że w mojej szkole znajduje się nowoczesna i całkiem spora hala sportowa ( ba... jest nawet basen ), co nie zmienia faktu że gra w siatkówkę na lekcjach WF jest po prostu wariantem piłki nożnej.

  • Upvote 1
Link do komentarza

Wolałem cisnac w Gisha na telefonie B)

Dokładnie.

U mnie ludzie chodzili na wf nikt nie omijał raczej chyba że ktoś naprawdę nie mógł[jak kolega na którego bramka spadła ale nie podczas lekcji] xd. Szkoda tylko że to było piłka nożna/siatkówka/bieganie na dworze.

  • Upvote 1
Link do komentarza

Cała historia mojej edukacji to jedna wielka ucieczka i przekręty związane z WFem. Od podstawówki mam jakiś dziwny uraz do tego przedmiotu i bezceremonialne co roku pozbywam się go z mojej listy. Nie odbiło się to na mnie jakoś szczególnie, ciągle wyglądam nieźle.

Teraz w szkole średniej mało który nauczyciel ma ochotę zawracać sobie głowę 27 chłopa na WFie, nawet nie muszę się kryć z moim leniwym podejściem.

  • Upvote 1
Link do komentarza

No cóż, w mojej szkole raczej ludzie lubią WF. Ja osobiście nie przepadam z powodu dość niejasnego systemu oceniania. Oczywiście, lubię pograć w nogę, siatkę, ręczną i kosza, ale jakoś się nie wybijam. Jest to też spowodowane moim nie ćwiczeniem w zeszłym roku z powodu kontuzji. Zatem jak dla mnie podejście dzieci do WF-u zależy od wielu czynników - głównie od tego, że niektórzy nie chcą psuć sobie średniej niższą oceną z WF-u. Według mnie powinno się zmienić WF w relaks, aktywny odpoczynek między różnymi zajęciami.

Link do komentarza

Uwielbiałem wf w liceum - relaksował mnie i dawał sporo frajdy - najlepiej było, jeżeli trafił się w miarę ogarnięty skład, który nie miał olbrzymiego parcia na wygraną - ludzie chcieli po prostu sobie dobrze pograć.

Sam nie jestem mistrzem - przeciętnie radzę sobie z siatkówką i koszykówką, fatalnie z ręczną i piłką nożną

Ale ChowChow ma rację - dziewczyny niech sobie załatwiają kombinowane zwolnienia z wfu, ale faceci? Wstyd!

Link do komentarza

U mnie dużo zależało od nauczycieli - osobiście wolę ćwiczyć sam, z gier zespołowych podchodził mi jeno unihokej, który był tylko w gimnazjum gdzie zresztą kadra WFistów była świetna i tam ćwiczenie satysfakcjonowało. W LO z kolei ćwiczyłem w kratkę.

CCM: Pomyliłeś słowa, tam powinno być "chłopiec" :trollface:

  • Upvote 1
Link do komentarza

Ćwiczę na większości lekcji (wyjątek - powrót po chorobie lub urazy). I...

To nie jest tak, że mam nadwagę lub nie lubię się ruszać. Wręcz przeciwnie - lubię pływać, jeździć konno czy na rowerze, chodzić, czasem pobiegać. Z tym, że na WFie idzie mi średniawo i szybko tracę motywację. Ot, lecą tróje, ja szybko dostaję ostrej kolki lub zwyczajnie okazuje się, że choćbym się nie wiem jak starała - nie gram w siatkówkę/koszykówkę/whatever tak dobrze, co reszta. Ponadto ciągłe zrzędzenie WF-mana o tym, jaki to nasz rocznik ma słabe wyniki z WFu jest dobijające.

Mówię - lubię WF tylko, gdy mam basen lub unihokej. Reszty nie znoszę.

Link do komentarza

Zwolenienie z WFu, bo się było na siłowni, ale to fajne. Jak będę musiał za rok ćwiczyć to się tym zainteresuję :trollface:, bo dla mnie podanie piłki to jest filozofia wielka, co jest dość żenujące <3.

Link do komentarza

W-f to był mój ulubiony przedmiot w szkole.

Pamiętam te godziny gry w ping-ponga.

Najlepszą dyscypliną była dla mnie piłka nożna.

PS. Nie rozumiem dlaczego tak dużo jest zwolnień z zajęć.

Sport to zdrowie- dużo zależy od nauczycieli. Miałem wspaniałego nauczyciela w szkole średniej- dlatego frekwencja była duża

Link do komentarza

Nie lubię w-f, a lubię sport. Nie przepadam ze grami zespołowymi, szczególnie siatkówką. Na zajęciach kiedy nie było fitnessu albo gimnastyki symulowałam jakiś ból żeby nie grać. Dla mnie na w-fie powinien być wybór. Kto chce grać w siatkę niech gra, ktoś inny może woli gimnastykę, basen, lekkoatletykę itd.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...